rozdział 1 fallen angel 04 samael, dawn mcclure

background image

Rozdział 1

Galdwin, Michigan

Jade trzymała telefon przy uchu w jednej ręce, a granat w drugiej. Rozmowa z szefem

Ambrose’em , podczas walki z czterema wampirami, była niezwykle kłopotliwa.

Wampiry miały doskonały słuch i Ambrose z pewnością zdawał sobie sprawę, że

wszystko, co powie dotrze do ich uszu.

- Jade, mówię ci po raz ostatni. Przestań zwracać na siebie uwagę, kiedy jesteś na misji.

Ta akcja wycofania się z Nowego Yorku była strasznie głupia. Co się do cholery z tobą
dzieje?

Jeden z wampirów stojących przed nią parsknął śmiechem. Odbezpieczyła granat,

chwyciła kołek leżący na ziemi i zamachnęła się nim. Uśmiech wampira zszedł z jego
przystojnej twarzy.

Wyczyn w Nowym Yorku był sprawą życia i śmierci. Wampir trzymał ją za gardło

podczas, gdy oboje byli na dachu wysokiego budynku. Albo on miał spaść w dół, albo
ona. Na szczęście szybko dostała kopa adrenaliny, podniosła go wysoko do góry, z czego
nawet Hulk byłby dumny. Niestety, na ziemi było sporo ludzi mogących poznać, że jest
wampirem.

To nie była prawdziwa śmierć i - jak można się było spodziewać – cała ta sytuacja

strasznie zirytowała Ambrose’a. Jej nawyki walki zawsze były dla niego zgubą, a ostatnio
stało się jeszcze gorzej. Ale najważniejsze, że Jade wciąż tętniła życiem, mimo, że od
siedmiuset lat zabija.

Według Alexii, przyjaciółki a zarazem dobrej zabójczyni, Jade powinna być bardzo

ostrożna. Lexie była obdarzona szczególnym darem – przewidywała przyszłość i choć jej
wizje nie były do końca pewne, nigdy ich nie lekceważyła. Podobno w ostatniej wizji
widziała, jak Jade umiera podczas jednej z misji, z podciętym gardłem. Lexie opisała tę
wizję dość dobrze ze wstrząsającymi szczegółami, choć wybujała wyobraźnia Jade, wcale
ich nie potrzebowała.

Jade wstrząśnięta wizualnym powrotem do czasów kiedy jeszcze była w Nowym Yorku

na chwilę odpłynęła myślami, po chwili jednak powróciła do rozmowy:

- Nie miałam wyboru. Musiałam wyrzucić tego skurwysyna, zanim on zrobiłby to ze

mną.

- Zrzuciłaś go z budynku na oczach ludzi?

- No tak, dzięki temu rozmawiamy.

- A jak myślisz, gdzie teraz jest jego ciało, Jade? – warknął Ambrose.

No tak, może leży gdzieś zakrwawiony na betonie. Jade przygryzła wargę, żeby się nie

zaśmiać.

Jeśli Ambrose by tam był to z pewnością nie uszłoby jej to na sucho. Po

zrzuceniu wampira, Jade zaciągnęła jego tyłek do budynku i zadzwoniła do faceta, który

background image

zabierał ciała z tego rejonu. Można powiedzieć, że mężczyzna nie był zbyt zadowolony,
kiedy miał do czynienia z policją.

- A może wolałbyś, żeby to było moje ciało? – zapytała.

- Przecież nie o to chodzi i cholernie dobrze o tym wiesz. Musisz zmienić taktykę walki.

Sojusz eliminuje złe wampiry bez zwracania na siebie uwagi. W ten sposób funkcjonuje
nasz gatunek i tylko tak możemy przetrwać.

Fakt i Jade była tego w pełni świadoma.

- Zabijałam przez bardzo długi czas. Chciałam dodać nieco pikanterii.

- Odłóż te cholerne granaty.

Odpowiedziała mu tylko jednym słowem:

- Upsss.

Jej granaty były wykonane specjalnie przez Jimmi’ego, który był geniuszem, jeżeli

chodzi o broń. Sprytem uczynił te granaty bardziej wybuchowymi niż pozostałe. Jimmi
był jej bohaterem.

- Co do cholery miało znaczyć ‘upsss’ ?

Wzruszyła ramionami, próbując złagodzić budujące się w niej napięcie. Zimne

powietrze Michigan już dawno przeniknęło ją do kości. Noc zapadła godzinę temu, a
okoliczne lasy były czarne jak smoła. Jej długa, czarna, skórzana kurtka nie była
stworzona do tak niskich temperatur jak te, ale Jade potrzebowała swobody ruchu, a
futrzana kurtka tylko by jej przeszkadzała.

- Cóż… tak to jest. Znajduję się w okolicy, która nie szczyci się żadnymi domami w

pobliżu, więc …

Trzy wampiry odwróciły się i skręciły w dół polnej drogi, pozostawiając za sobą Jade i

swojego towarzysza. Nie było mowy, żeby poszła za nimi w pogoń, bo nigdy by ich
wszystkich nie złapała. Może i dorwałaby jednego, ale inni nadal będą uciekać, a
dogonienie ich będzie niemożliwe po jej wcześniejszym pościgu. Na szczęście uciekli na
sam środek szczerego pola, więc kompletnie nie mieli jak się bronić.

- Poczekaj chwilkę, Ambrose.

Wyrzuciła rękę do tyłu i granat poleciał. Sekundy mijały, a ona wstrzymywała oddech

dziękując za siłę, którą posiadała będąc wampirem. Bez niej, granat nigdy nie poleciałby
tak daleko.

Dźwięk wybuchu był ogłuszający, pewnie dało się go słyszeć z odległości wielu mil.

Upsss. Położyła dłoń na rękojeści miecza czekając, czy będzie jej potrzebny. Bywały
chwile, kiedy jej praca była brudna i Jade już dawno to zaakceptowała, jednak
dzisiejszego wieczoru nie miała ochoty się w to paprać.

Proszę, nie każ mi używać mojego miecza.

Kiedy smugi dymu opadły i osiadły się na jej ciele, Jade odtańczyła na koniec krótki

taniec. I wreszcie miała to za sobą!

Nie mogła ściąć głowy, czemuś, co nie było w jednym kawałku, bo takie były zasady.

Trzy wampiry zginęły, a jeden zbierał się do ucieczki. Jej misja została prawie

background image

zakończona. Jade musiała tylko zapamiętać, żeby zadzwonić do faceta, który zabierał ciała
z tej okolicy.

Ostatni wampir był wyraźnie przerażony, nie wiedziała tylko czy jej tańcem, czy jego

rychłą śmiercią. Prawdopodobnie tym pierwszym.

- Jade!

Podniosła telefon z powrotem do ucha i powiedziała do szefa:

- Czy mogłabym do ciebie oddzwonić? Jestem trochę zajęta.

- Czy to był kolejny, cholerny granat ?

Rozłączyła się.

Ostatni z wampirów zaciągnął swój tyłek w odwrotnym kierunku niż jego kumple, jakby

to go mogło uratować. Co prawda właśnie wyrzuciła wszystkie granaty, - pamiętając, że
musi ich kupić więcej od Jimmiego - ale nadal miała swój miecz.

Kiedy zaczęła biec za wampirem, pomyślała o Ambrose’ie - co jej zrobi, kiedy ją

wreszcie dorwie

.

Przyznawała, że żyła pod napięciem, ale przecież była zabójcą Sojuszu,

inaczej się nie dało. Więc na co liczył Ambrose?

Generalnie nie było żadnego powodu aby wampiry miały zabijać ludzi. Jeden lub dwa

łyki krwi wystarczają młodemu wampirowi na tydzień, a starszemu nawet na kilka
miesięcy. Niektórym z nich, po prostu, dawało satysfakcję pozbawianie ludzi krwi, co
doprowadzało później do pewnego rodzaju nałogu. A przecież pożywianie się może być
niezwykle przyjemne dla obu stron.

Wampiry zazwyczaj zabijały ludzi podczas jedzenia, kiedy jednak powstał Sojusz i

większość wampirów się ‘nawróciła’, wtedy reszcie odebrano pełnomocnictwo tym
‘złym’. Jednak nie zawsze tak było - kiedyś, ok. 1700 lat temu - wampiry walczyły między
sobą aż do śmierci. Walczyli tak długo, póki zabijanie ludzi nie zostało potępione. Lexie
chyba mówiła coś o tym kilka miesięcy temu. Praca mordercy była ciężka, ale kiedy robi
się to przeszło siedemset lat, to w sumie przestało się to dostrzegać.

W tajemnicy, Jade była szczęśliwa, kiedy wampiry tchórzyły, choć nigdy się do tego nie

przyznała, a zwłaszcza przed Lexie.

Jade dogoniła wampira i wyciągnęła swój miecz. Kiedy się zbliżyła, ręce zaczęły jej się

trząść, a oddech ciężko pracował. Usłyszała jak ten kutas upada na ziemie; szybko łapiąc
się rękami za głowę.

Czy mogła go zabić, kiedy spoglądał na nią w ten sposób? Wyglądał jak niewiniątko,

które chce się schować przed złym wampirem z mieczem. Cholera, mogła. Zassała
powietrze, uniosła miecz i…

Dosięgły ich światła reflektorów, Jade znieruchomiała z mieczem w powietrzu,

wyglądając jak Xena - Wojownicza Księżniczka.

Kurwa.

Opuściła miecz, w nonszalancki sposób schodząc na pobocze, jednak wciąż miała na

oku tego przeklętego krwiopijcę. Samochód zbliżył się, potrącając wampira, który nie
poruszył się nawet o centymetr. Kto do cholery znajduje się w szczerym polu o tej

background image

godzinie? Która to była, druga w nocy? Podciągnęła rękaw kurtki spoglądając na zegarek.
Nie, trzecia rano.

Po chwili zapaliły się ostrzegawcze światła, które migały na czerwono - policja z

Michigan.

Niski, przysadzisty policjant wysiadał z auta zanim całkiem się zatrzymało. Patrzenie na

jego twarz byłoby komiczne, gdyby nie wycelowana w nią lufa, kaliber czterdzieści pięć.
Trafienie kulą boli jak cholera, dlatego Jade miała nadzieję, że policjant nie pociągnie za
spust.

- Rzuć broń i ręce do góry!

Zajebiście. Zrobiła jak kazał, pozwalając, aby jej starożytny miecz upadł na ziemię.

Ambrose jak nic narobi w gacie, kiedy tylko dowie się o tym incydencie. Tym razem to
naprawdę nie była jej wina. No cóż… może trochę, bo policjant prawdopodobnie zjawił
się tutaj słysząc wybuch granatu.

- Na ziemię!

Położyła się płasko na ziemi, twarzą w błocie. Odwracając głowę dostrzegła straszliwy

uśmiech wampira, gdy leżał obok samochodu.

- Suka – powiedział uśmiechając się ironicznie.

Odepchnął się od ziemi i zniknął jej z oczu. Doskonale.

Były dni, kiedy po prostu nie warto się było ruszać z łóżka. Jade wydawało się, że to był

właśnie jeden z takich dni.

- Połóż ręce tak, abym mógł je widzieć!

Posłuchała policjanta, dopiero, kiedy powtórzył to po raz drugi.

Musiała szybko wymyślić, jak wyjść z tego bałaganu. Mogłaby użyć na policjancie

swojej siły, ale wtedy złamałaby zasadę „nie obcować z ludźmi”. Do tej pory wykonała
kawał dobrej roboty, a teraz wszystko szlag trafił. Wiedziała, że moc zawarta w morfingu

1

nie pomoże jej w tej sytuacji, bo rzeczywistości morfing przydaje się raz lub dwa na
dziesięć. Oczywiście mogła zastosować tą ‘sztuczkę’ na policjancie, ale spowodowanie
ataku serca u człowieka nie zajmowało wysokiego miejsca na jej liście rzeczy do
zrobienia.

Oficer szturchnął ją, popychając jej twarz w kierunku ziemi. Jade zakaszlała od brudu.

Miło. Tylko jedna rzecz mogła być lepsza od tego.

- Jesteś aresztowana. Masz prawo zachować milczenie. Wszystko, co powiesz …

I była.

****

1

Morfing - technika przekształcania obrazu polegająca na płynnej zmianie jednego obrazu w inny, stosowana w filmie jak i

animacji komputerowej.

background image

- Atak ze śmiercionośną bronią w ręku. niepodanie swoich danych… napaść na

funkcjonariusza? – Samael zagwizdał opierając się o kraty celi. – Masz coś na swoją
obronę?

Jade zajęło kilka sekund wydobycie z siebie głosu:

- Mam prawdo do zachowania milczenia.

Otrzymała jeden telefon od Ambrose’a, prosząc o lepszy wymiar kary. Był pijany, ale

powiedział, że wydostanie ją z więzienia bez żadnych konsekwencji, i że wysłał
Samaela… po prostu niewiarygodne.

Powiedzenie, że ona i Samael nie mogą się dogadać byłoby wielkim niedomówieniem.

On był demonem z Pierwszego Powstania, upadł przez Lucyfera. Z tego co słyszała, to
Samael wychodząc z Piekła został Markizem. Dowodził trzydziestoma legionami
demonów i myślał, że jest najpotężniejszym mężczyzną we wszystkim co robi. Krążyły
pogłoski, że w pierwszy dzień, kiedy tylko przyłączył się do Sojuszu, zabił samodzielnie
dziesięć wampirów oraz zakończył szkolenia niewiarygodnie szybko. W tydzień miał je
wszystkie za sobą i został przydzielony do samodzielnego zadania.

Samael był strasznie zirytowany faktem, że tak naprawdę gówno z niej wyciągnął.

Sprawił także, że gdy tylko go zobaczyła, jej serce zaczęło bić dużo szybciej.

Na prawym ramieniu miał wymalowane przeróżne tatuaże. Demony z natury były

zbudowane dosyć dobrze, ale Samael faktycznie musiał przypakować trochę na siłowni.
Pewnie wspomagał swoją naturalną budowę ciała przez podnoszenie ciężarów co drugi
dzień, bo kiedy przebywał w Kwaterze Głównej Sojuszu - w północnej Szkocji - mieszkał
na siłowni.

Nie, żeby to zauważyła.

Machnęła ręką na kamery bezpieczeństwa porozstawiane po całym więzieniu i

powiedziała:

- Przeszkadzają ci kamery, czy może wystąpimy w następnym odcinku Gliniarzy ?

- Zająłem się kamerami oraz częściami ciała pozostawionymi przez ciebie w połowie

drogi. Wytropiłem też tego wampira, któremu pozwoliłaś uciec i skończyłem robotę za
ciebie. - powiedział z surowym wyrazem twarzy, opierając się o dzielące ich kraty. -
Dyscyplina, Jade. Dyscyplina i opanowanie idą w parze. Powinnaś zacząć się uczyć tych
cech podczas treningów i używać ich w walce. Dzięki temu mogłabyś w przyszłości
uniknąć wielu problemów, na przykład takich jak ten.

Wyobraziła sobie, jak zatapia swoje kły w jego szyi.

- Jeśli zamierzasz mnie tu demoralizować to lepiej pocałuj mnie w dupę.

Jego jasno zielone oczy zaczęły się nienaturalnie świecić.

- To cię będzie sporo kosztować.

Zignorowała gorący dreszcz, który wywołały jego słowa. Ostatnim razem, kiedy

pozwoliła sobie spojrzeć w jego oczy, została przez nie uwięziona.

- Jeśli sądzisz, że się z tobą prześpię to lepiej o tym zapomnij. Mam pewne wymagania,

co do facetów, z którymi sypiam.

background image

Miała nadzieję, że nigdy nie odgadnie, jak bardzo go pragnęła.

Miłe słowa rzadko pojawiały się między nimi - chyba, że zostały wypowiedziane przez

niego. Samael próbował zaciągnąć ją do łóżka już od momentu, kiedy pierwszy raz
spotkał ją na szkoleniu. Od tamtego czasu Jade starała się go trzymać na dystans. Podczas
gdy większość kobiet śliniła się na samo jego imię, one nie chciała go ani trochę.

Seks bez żadnych zobowiązań to jedno, a seks z Samaelem to zupełnie inna bajka. Nie

była gotowa na związanie się z kimkolwiek i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Związki,
małżeństwa… żadna z tych opcji jej nie interesowała, nawet w najmniejszym stopniu. Ale
pomysł wykorzystania go, a następnie wyrzucenia ze swojej głowy nie był wcale
najgorszy.

Jego grzeszny wzrok wędrował po całym jej ciele.

- Sex z tobą to tylko kwestia czasu, na razie wystarczy mi buziak.

Jej wzrok spoczął na jego ustach. Samael wykonał gest, który wzbudził jej wyobraźnię i

pomógł dokładnie zwizualizować to, co mogłaby z nimi zrobić. Mogła, ale nie chciała mu
na to pozwolić. Nie?

Sama nawet złapała się na fantazjowaniu o nim i to nie tylko w sposób erotyczny.

Seksualne fantazje były dla niej normą. Rzadko marzyła o intymnych kolacjach i
trzymaniu się za ręce - cholera, zrobiła się czerwona.

- Zabierz nas stąd – rzuciła.

Demon skrzyżował dłonie na klatce piersiowej. Mięśnie na jego brzuchu napięły się, tak

samo ja bicepsy, Jade zwilżyła usta. Zrobił tak, na znak, że nie ma zamiaru się stąd ruszyć
dopóki nie dostanie tego, czego chce. Odepchnęła na bok wszystkie swoje postanowienia,
bo on przecież nie miał niczego lepszego do roboty niż niszczenie ich. Ambrose wysłał
Samaela, aby wykonał swój obowiązek, a nie żeby uwiódł jednego z jego najlepszych
zabójców.

- A co się stało z twoją dyscypliną Samaelu ?

Nie odpowiedział jej. Był strasznie irytującym durniem. Podeszła do krat nie chcąc

niczego więcej, jak tylko spoliczkować tę jego zadowoloną z siebie twarz. Nie obchodziło
ją, że jego usta były tak kusząco miękkie, ani nawet co by było gdyby znaleźli się razem w
łóżku. Chciała tylko wydostać z tego więzienia swój tyłek i to był jedyny powód, dla
którego zrobiła to co zrobiła.

Owinęła ręce wokół krat, stanęła na palcach i dała mu szybkiego cmoka w usta.

Odsunęła się do tyłu, aby oceniać całą sytuację, jednak Samael wyciągnął w jej stronę
rękę, złapał za tył głowy i przyciągnął z powrotem do siebie, chcąc więcej.

Jego usta były niezwykle miękkie, takie jakimi sobie je wyobraziła. Jakaś cząstka jej

chciała odejść, a druga pragnęła czuć jego ciało dociśnięte do swojego, i poczuć go w
sobie. Rękami delikatnie przytrzymywał jej głowę, a palce zatopił w jej włosach. Co
prawda były pomiędzy nimi stalowe kraty, jednak nie przeszkodziło jej to wyobrazić
sobie, jak to by było utonąć w jego objęciach.

Jego język wsunął się w nią, szybko i namiętnie. Po chwili wyciągnął go z powrotem i

przygryzł jej dolną wargę, po czym pogłębił pocałunek.

background image

Co ona o tym sądzi?

Odczepiła od niego i cofnęła się do tyłu, nie mogąc złapać tchu.

Przebiegł ręką po jej czarnych włosach, sprawdzając czy pocałunek wywarł na niej takie

samo wrażenie jak na nim.

Nie, żeby to zauważyła.

- Teraz masz już swoje wynagrodzenie. Czy możemy już iść? – czy usłyszała w swoim

głosie panikę? Cholera. Przetarła ręką usta, tak aby myślał, że nie spodobał jej się
pocałunek, choć tak naprawdę miała ochotę na więcej. Była wręcz obolała z potrzeby…
Co było w nim takiego niezwykłego, że tak ją zachwycał? To naprawdę było dla niej
cholernie irytujące.

- Przypuszczam, że moje pragnienie zostało ugaszone na najbliższe pięć minut. Daj mi

rękę.

Podała mu ją, zastanawiając się, dlaczego akurat z tym mężczyzną najbardziej nie

umiała się dogadać.

- Gdzie nas przeniosłeś?

- Jesteśmy w moim hotelowym pokoju – powiedział mrugając do niej.

Samael był niemożliwy. Zamknęła oczy i poczuła delikatne mrowienie rozchodzące się

po całym jej ciele. Po chwili do tego uczucia dołączyły także nudności. Jade rzadko
teleportowała się do innego miejsca, ale nie posiadała choroby lokomocyjnej.

To nieprzyjemne uczucie trwało przez kilka dobrych minut. Samael owinął rękę wokół

jej talii i pomógł usiąść na podłodze. Kiedy w końcu otworzyła oczy była
zdezorientowana. Demon przeniósł ich do brzydkiego, ciemnego pokoju hotelowego.
Większość pomieszczenia zajmowało wielkie łóżko, z koszmaru, z lat siedemdziesiątych,
a na podłodze leżał poplamiony dywan.

Jade nigdy nie miała własnego domu ani nie przebywała nigdzie przez dłuższy czas - nie

licząc Highlands w Szkocji. Później dołączyła do Sojuszu, co powodowało ciągłe podróże.

Samael puścił jej rękę i podszedł do kredensu. Podniosła się z podłogi, modląc się aby

nudności nie powróciły.

Demon stał tyłem do niej z jakimiś papierami w ręku.

- Ambrose przesłał mi faksem dokumenty prawne, jeszcze zanim poszedłem po ciebie

do więzienia. Umieścił cię na okresie próbnym – oznajmił.

- Co?

Odrzuciła wszystkie myśli na bok i wyrwała mu kartki z ręki zaczynając je czytać.

Rzeczywiście, Ambrose posadził jej tyłek na okresie próbnym. Została przydzielona jako
partnerka Samaela, następnie będzie musiała stawić się na przesłuchaniu przed trzema
głowami Sojuszu – Ambrose’em, Roger’em i Seven’em. Później znów zostanie
przydzielona do samodzielnej misji, albo powróci na plan treningowy aż do odwołania.
Wszystko zależało od tego, jak przedstawi jej działania Samael.

background image

Usiadła na łóżku i zgniotła papiery w dłoniach. Z jednej strony było to dla niej

odwołaniem od kary, za nieudaną misję na polu. Skoro nie była pełnoprawnym członkiem
Sojuszu, to śmierć nie mogła jej dopaść, tak jak pozostałych w Sojuszu, a ci byli tępieni
jak muchy. Każdy bał się Sojuszu, dlatego wszyscy zabójcy byli zaskoczeni, kiedy
wampiry znów zaczęły ginąć.

Z drugiej strony to była kompletna porażka. Jeśli istniało słowo, które nigdy nie łączyło

się z Jade, to brzmiało: współpraca. Może i nie mogła zbliżyć się do swojego celu, ale
naprawdę starała się wykonywać zadania najlepiej jak umiała. Przyznała, że została
pokonana. Ale musiała wytrwać.

Wtedy przypomniała jej się sytuacja, kiedy rozmawiała z Lexie:

- Ręce, które były umazane twoją krwią były zdecydowanie męskie. Na pewno.

- Kto tam mógł być poza mną?

- Nie widziałam jego twarzy, tylko ręce. Ale ktoś tam będzie oprócz ciebie, jestem tego

pewna.

Wzrok Jade spoczął na rękach Samaela - na jego dużych, męskich dłoniach. Jeśli zginie

podczas jednej z misji, to była całkowicie pewna swojego oprawcy i tego, że nikt jej nie
pomoże.

Technicznie rzecz biorąc nie powinno być wokół żadnych ludzi… dlatego Samael został

jej nowym partnerem.

- Wygląda na to, że będziemy ze sobą spędzać bardzo dużo czasu, prawda? Tak… na to

wygląda.

Spojrzała na niego i dostrzegła niebezpieczny błysk w jego oczach. Sądząc po jego

dużym wybrzuszeniu w spodniach była pewna, że skorzysta z tej okazji.

Nie, żeby to zauważyła.





Tłumaczenie: zakochana.wariatka


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
rozdział 5 fallen angel 04 samael, dawn mcclure
rozdział 3 fallen angel 04 samael dawn mcclure
rozdział 2 fallen angel 04 samael, dawn mcclure
rozdział 8 fallen angel 04 Samael, dawn mcclure
rozdział 6 fallen angel 04 samael, dawm mcclure
rozdział 4 fallen angrl 04 samael, dawn mcclure
rozdział 7 fallen angel o4 samael, dawn mcclure
Dawn McClure Fallen Angel 4 Samael
Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus ROZDZIAŁ CZWARTY
Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus ROZDZIAŁ TRZECI
Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus ROZDZIAŁ DRUGI
Dawn McClure Fallen Angels Samael CAŁOŚĆ
Dawn McClure Fallen Angel 1 Azazel
Dawn McClure Fallen Angels Samael
Dawn McClure Fallen Angel 3 Heaven Sent
Dawn McClure Samael (pdf)(1)
Fallen Angel Dawn of Reckoni(1)

więcej podobnych podstron