11.
Asher wszedł przez drzwi, powoli, jego twarz starannie ukryta za kurtyną złotych
włosów. Przebrał się w świeżą, niezakrwawioną koszulę. Była biała i ten kolor do niego nie
pasował. – Wzywałeś – powiedział. Zamarłam, ciągle oplatając swoje kolana, moje tętno
nagle przyśpieszyło w gardle. Mój oddech zatrzymał się na sekundę czy dwie.
- My wzywaliśmy – powiedział Jean-Claude ostrożnym głosem.
Asher wtedy spojrzał w górę, jego twarz mignęła pod tymi całymi włosami. Myślę, że to
słowo „my” wywołało tę reakcje. Jean-Claude usiadł prostując się zanim Asher zbliżył się do
drzwi. Był elegancki, przygotowany, w skórach i jedwabiach.
Ja nadal skulona u stóp Jean-Claude, wpatrywałam się w Ashera jakby był lisem, a ja
królikiem. Jean-Claude dotknął mojego ramienia, i podskoczyłam.
Spojrzałam na niego, a on patrzył się na mnie. – To musi byd twoja decyzja ma petite.
- Dlaczego zawsze wszystko musi byd moją decyzją? – zapytałam.
- Ponieważ nie tolerujesz niczego innego.
Och, teraz pamiętałam. – Wspaniale – szepnęłam.
Ścisnął delikatnie moje ramię. – Nic nie zostało powiedziane. Możemy odejśd tak jak
teraz.
Potrząsnęłam głową – Nie, nie będę tą osobą odpowiedzialną za jutrzejszą noc, jeżeli
wszystko pójdzie źle. Nie zaryzykuję go z powodu mojego moralnego oburzenia.
- Jak sobie życzysz, ma petite – powiedział ostrożnym głosem, który nic nie wyrażał.
- Co się teraz dzieje? – zapytał Asher, a jego głos nie był zupełnie pusty, była w nim
odrobina strachu. Biorąc pod uwagę, kto spał w dole holu, nie mogłam go winid.
Złagodziłam uścisk moich ramion wokół kolan. Były sztywne od tego mocnego objęcia.
Spróbowałam przesunąd moje zdrętwiałe ręce w dół moich nóg by dotknąd mojej spódnicy
ale znalazłam tylko pooczochy. Granatowa spódnica była zbyt krótka jak dla mnie, by siedzied
w ten sposób. Jeżeli ktokolwiek byłby w tym pokoju, zauważyłby, że moja bielizna pasowała
do ubrania.
Ułożyłam moje kolana pode mną, poruszałam się powoli, sztywno, moje ciało było
mocno napięte.
- Co się stało? – zapytał Asher tym razem łagodnym głosem.
- Nic mon ami
1
- powiedział Jean-Claude – a raczej nic więcej.
- To moja wina – powiedziałam. Wstałam wciąż poruszając się powoli.
- Co jest twoją winą? – Asher spoglądał od jednego do drugiego z nas, próbując
odczytad coś z naszych twarzy.
Zeszłam z futra, moje wysokie obcasy wydały ostry dźwięk na podłodze – To, że grozi ci
niebezpieczeostwo ze strony Musette.
- Zrobiłaś wszystko co mogłaś, aby mnie ochronid Anito, więcej niż mogłem śnid. Nikt
nie rzuca wyzwao Musette ze strachu przed Belle Morte. Zrobiłaś coś, czego bałoby się zrobid
wielu członków Rady.
- Niewiedza jest błogosławieostwem – powiedziałam.
Dał mi szybkie spojrzenie pod błyskiem włosów – Co to znaczy?
Podeszłam do niego gdyż nadal stał tuż za drzwiami – Oznacza to, że mogę byd
odważna, bo nie wiem nic więcej. Nigdy nie widziałam Belle Morte osobiście. Nie zrozumcie
mnie źle, ona jest wystarczająco imponująca z daleka, ale nigdy nie spotkałam jej na żywo.
Stałam przed nim teraz. Odwrócił twarz tak, że widoczna była tylko jej idealna połowa.
Nie ukrywał się przede mną, tak całkowicie, od miesięcy.
Wyciągnęłam rękę by dotknąd tej strony jego twarz, którą odwrócił, on wzdrygnął się i
szarpnął w tył wystarczająco mocno by drzwi brzęknęły – Non, non.
- Dotykałam cię wcześniej – powiedziałam, a mój głos był niski, miękki, to był głos
którego można użyd przemawiając do płochliwych zwierząt lub człowieka na krawędzi.
Odwrócił całą twarz ode mnie – Widziałaś obrazy. Zobaczyłaś jaki byłem kiedyś, i jak
wyglądałem gdy… rany były świeżę - odwrócił się plecami, ręce na drzwiach, kręcąc głową –
Widziałaś to, co Belle Morte widziała.
Potrząsnęłam głową, zrozumiałam, że tego nie widział i dotknęłam jego ramienia.
Wzdrygnął się.
Spojrzałam na Jean-Claude, jego twarz była pusta, tylko oczy pokazywały najlżejszy
błysk bólu tak głębokiego, że już prawie zniszczył on trzy osoby. Oparłam moje ciało o plecy
Ashera, przeniosłam ręce w jego stronę obejmując go od tyłu. Zamarł pod moim dotykiem,
obejmując siebie, udając się gdzieś wewnątrz siebie, gdzie nie czuł bólu. Oparłam policzek na
jego plecach, i tuliłam go, dopóki jego ciało nie ucichło pod moim dotykiem.
1
Mój przyjacielu
Przełknęłam ostatnie łzy, nie rozleję ich. Chociaż mój głos był spokojny – Widziałam cię
we wspomnieniach Jean-Claude’a na długo przed dzisiejszym wieczorem. Pamiętam blask
twojego ciała pod moimi dłoomi, przy moim ciele – ułożyłam swoje ciało przy jego,
przytuliłam się do niego – Nie potrzebuje żadnego obrazu, by widzied twoje piękno.
Dreszcz przebiegł przez jego ciało i próbował odwrócid się, odrzucid mnie, ale
zaczekałam i nie mógł odejśd nie robiąc mi krzywdy. – Puśd mnie, Anita, puśd mnie.
- Nie – powiedziałam – nie dzisiejszej nocy.
Wykonał drobne wierzgające ruchy, uwięziony w pułapce pod drzwiami, jak człowiek
który stara się, stąpad przez pokój, który był szerszy tylko o cal niż jego własne ciało.
- Czego ode mnie chcesz? – było coś bliskiego łez jego głosie.
- Dołącz do nas dzisiaj, tego chcę, dołącz do nas.
Zaprzestał swoich niespokojnych ruchów, poruszył się jeszcze raz ale nie tak jak
wcześniej. Mogłam wyczud jego serce bijące pod moim policzkiem. Mogłabym przysiąc, że
nie biło przed sekundą.
- W jaki sposób mam do was dołączyd? – jego głos był zduszonym szeptem.
Złapałam go za koszulę i użyłam jej, by obrócid go. Ruszył powoli, jakby próbował
obrócid ziemię naprzeciwko jej osi. Przycisnął się plecami do drzwi i pokazał tylko to co
pozostało z jego doskonałego profilu.
Pociągnęłam go za koszulę, starając się wprowadzid go dalej do pokoju, ale nie chciał
się przenieśd tak daleko. Spojrzał na Jean-Claude’a obok mnie – Nie mogę tego zrobid – jego
głos miał w sobie tak wiele bólu.
- Jak myślisz o co ona pyta? – głos Jean-Claude był wciąż starannie pusty.
- Zrobi wszystko by zapewnid swoim ludziom bezpieczeostwo, nawet weźmie kalekę do
łóżka na jedną noc.
Wyciągnął koszulkę z moich rąk, byłam zmuszona podejśd się do niego, bo on nie
przyszedłby do mnie.
- Chcę, abyś był bezpieczny od Musette i zrobię to, ale to nie dlatego, nie naprawdę -
spojrzał na mnie i tyle było w jego oczach, świat bólu i potrzeby i przerażenia, tak ogromy,
tak samotny. Pierwsze gorące łzy spłynęły po moich policzkach. Przemówiłam do niego cicho
po francusku, i zrozumiałam coś z tego co powiedziałam.
Asher chwycił mnie za nadgarstki i zmusił bym odsunęła się od niego – Non, Jean-
Claude, nie w ten sposób. Albo to jest jej pragnienie albo nie. Nie zniszczę tego, co pozostało
z twojego triumwiratu. Wolałbym spędzid noc w łóżku Musette, niż osłabid tak twoją moc.
Musisz byd silny, gdy oni są tutaj, albo wszyscy zginiemy. –
Wzięłam głęboki wdech i poczułam jakby coś wycofało się ze mnie, jakby kurtyna
została podniesiona. Obróciłam się i spojrzałam na wampira za mną – Zrobiłeś to celowo?
Ukrył twarz w dłoniach i powiedział już nie pustym głosem. – Nie mogę przestad
pragnąd tego czego pragnę, ma petite, wybacz mi.
Zwróciłam się do Ashera – To nie pożądania ode mnie chcesz Asher. Wiesz, że mnie
pociągasz.
Próbował odwrócid wzrok, ale dotknęłam jego twarzy i tym razem nie wzdrygnął się.
Pozwolił mi ponownie przekręcid swoją twarz do mnie, z moimi palcami na krawędzi jego
podbródka. Skóra nadal była tam gładka, mimo, że po prawej stronie większośd była
zrujnowana. To było prawie tak, jakby ludzie którzy mu to zrobili, nie mogli zepsud idealnego
łuku jego ust – To nie pożądania chcesz ode mnie.
Opuścił wzrok. Prawie zamknął oczy, miał wyraz twarzy człowieka przygotowującego
się na cios. Szepnął – Nie.
Podeszłam na palcach, położyłam ręce po obu stronach jego twarzy, jednej tak gładkiej
jak satyna i jedwab, chod bardziej miękki, drugiej bardziej szorstkiej, podziurawionej, tak że
prawie nie było czud jej jak skóry – Kocham cię, Asher.
Otworzył oczy, były one tak surowe, tak pełne wielu rzeczy, które mogłyby zostad
wykorzystane do sprawienia bólu.
- Nie wiem jak wiele w tym było wspomnieo Jean-Claude na początku, ale jakkolwiek to
się zaczęło, kocham cię. Ja, nikt inny.
- Jednak nie zabrałaś mnie do łóżka.
- Kocham wiele osób, ale z nimi nie sypiam. No dobrze, nie uprawiam z nimi seksu.
Wyraz jego oczu zaczął umierad. Zadałam sobie sprawę co powiedziałam – Chcę byś
przyszedł dziś do łóżka, proszę, Asher, i nie tylko po to by spad.
Położył ręce po obu moich bokach. – Tylko bym był bezpieczny od Musette.
Nie mogłam się z nim kłócid, ale… - To prawda, ale czy to liczy się tak bardzo? Czy to
ma znaczenie dlaczego?
Uśmiechnął się delikatnie i przeniósł moje ręce z dala od jego twarzy – Tak Anita, to ma
znaczenie dlaczego. Weźmiesz mnie dzisiejszej nocy do łóżka, ale jutro będziesz czud się
winna i znowu daleko uciekniesz.
Skrzywiłam się do niego – Mówisz jakbym wcześniej tak z tobą postąpiła, a tak nie było.
Wsunął moje ręce pomiędzy swoje. - Zabrałaś czterech mężczyzn do tego łóżka,
czterech z nas, a mimo to jak do tej pory uprawiasz seks tylko z Jean-Claude’m. Karmisz
ardeur Nathanielem, ale go nie pieprzysz – puścił moje ręce, potrząsnął głową śmiejąc się. –
Tylko ty możesz mied taką siła woli by co noc spad obok takiego piękna i nie wziąd
wszystkiego co Nathaniel ma do zaoferowania. Spotkałem świętych i księży w ciągu wieków,
którzy nie mieli takiej siły, by oprzed się pokusom.
- Nie wydaję się byd odporna na wszystko, już nie – powiedziałam z rękami na
ramionach.
Ponownie się roześmiał, ale uśmiech zaraz potem zbladł. –Jasona umieściłaś z
powrotem w pudełku z napisem „przyjaciel”. Ale co ze mną? Nie chcę ponownie dołączyd do
was w łóżku, jeśli jutro znów będę zaledwie kolejnym przyjacielem. Nie zniósłbym tego.
Skrzywiłam się do niego. Zrobiłam co w mojej mocy, by zapomnied o tym co stało się
miesiące temu, gdy Belle Morte sprawiła, że ardeur powstało. Dzięki niej, uczestniczyłam w
czymś najbliższemu orgii. Żadnego stosunku, ale wiele rąk i ciał dotykających się tam gdzie
nie powinny. Asher miał racje: zrobiłam co mogłam, by zignorowad całe wydarzenie. Jeśli
będziesz coś dostatecznie mocno ignorowad, uwierzysz, że to się nigdy nie wydarzyło. Ale
oczywiście to się stało i sobie z tym nie radziłam.
- Co chcesz, żebym powiedziała? Przykro mi, że jestem trochę przewrażliwiona na
punkcie tego, że w moim łóżku było czterech mężczyzn w tym samym czasie. Tak jestem
zażenowana, więc wio mnie.
- Dzisiejszy wieczór również wprawi cię w zakłopotanie.
- Wiele rzeczy mnie żenuje, Asher nie mogę nic na to poradzid.
- Nic nie poradzisz na to kim i czym jesteś. Nie zmieniłbym ciebie, ale również nie będę
tylko jedną nocą dobroczynności w twoim łóżku. Mówię ci, nie zniósłbym ponownego
odrzucenia.
Wiedziałam, że w tej chwili nie miał na myśli mnie, wyrzucającej go z naszego łóżka po
zakooczeniu ardeur. Chodziło o to co Belle mu zrobiła wieki temu. Ona odrzuciła go jak
uszkodzoną zabawkę. W koocu zawsze możesz kupid więcej zabawek.
Zaczęłam chodzid w tą i z powrotem przed nim, nie patrząc na żadnego z nich, ale
robiąc coś, cokolwiek z nerwowej energii, która narastała. – Czego chcesz ode mnie Asher?
Gwarancji?
- Tak – powiedział w koocu. – To jest dokładnie to, czego od ciebie chce.
Przestałam przemierzad pokój i spojrzałam na niego – Jakiego rodzaju gwarancji? Że
jutro się nie będę tym wkurzona? – potrząsnęłam głową – Przykro mi, nie mogę obiecad, bo
nie wiem jak jutro będę się czuła.
- Co powie Micah, gdy dowie się, że byłaś ze mną?
- Micah nie ma z tym problemu.
Asher spojrzał na mnie.
- Wiem, wiem, wciąż czekam, by wyskoczył z jakimś problemem. Nie widzi problemu z
dzieleniem mnie z Jean-Claude’m, Nathanielem i cytuje „ z każdym z kim potrzeba” koniec
cytatu.
Oczy Ashera rozszerzyły się gdy na mnie patrzył – Och, czyż nie jest on wyrozumiały.
- Nie masz pojęcia – powiedziałam – gdy wkroczył do mojego życia, powiedział, że zrobi
wszystko by zostad ze mną, wszystko by byd moim Nimir-Raj. Jak do tej pory tak jest.
- Wydaje się on idealny dla ciebie – powiedział Asher głosem pełnym miękkiej ironii.
- Wiem, sprawia, że zastanawiam się, kiedy pojawi się jakiś problem.
Asher dotknął mojej twarzy, przez co musiałam na niego spojrzed. Patrzył na mnie
teraz tymi tak szczerymi, lodowo-niebieskimi oczami. – Nigdy nie zrobiłbym niczego, co
mogłoby zniszczyd, to jak ułożyłaś sobie życie. Jeśli zrobimy to a ty uciekniesz, to zniszczy
związek Jean-Claude’a z tobą a ja odejdę.
Czułam, że moje oczy się rozszerzają – Co masz na myśli, mówiąc że odejdziesz?
- Mam na myśli, że jeśli weźmiesz mnie dziś w nocy do swojego łóżka a jutro wypędzisz,
odejdę. Nie potrafię dłużej patrzed jak Jean-Claude jest zakochany w kimś innym, gdy ja
czekam. To zajmie trochę czasu, by znaleźd innego Mistrza który będzie mnie chciał i
prawdopodobnie nie jako zastępcę. Wiem, że jestem za słaby na mistrza. Nie mam
zwierzęcia które mogę wzywad – potrząsnął głową – tak wiele moich mocy jest
bezużytecznych z wyjątkiem sytuacji intymnych, a odkąd– prawie dotknął blizn na twarzy, ale
jego ręce opadły – odkąd to się zdarzyło, nikt nie pozwolił mi podejśd wystarczająco blisko by
wykorzystad na nim moje moce.
Oblizał wargi, wzdychając w tym samym czasie i ten jeden gest sprawił, że zaparło mi
dech. Pragnęłam go, pragnęłam go w sposób, w jaki kobieta pragnie mężczyzny od dłuższego
czasu. Ale sama żądza nigdy nie była dla mnie wystarczająca.
- Mówisz, że jeśli dziś wieczorem weźmiemy cię do łóżka, ale jutro się wkurzę i to
będzie jedyny raz, zostawisz nas? – zapytałam.
Kiwnął głową. Nawet nie musiał o tym myśled.
- Dajesz mi ultimatum Asher. Nigdy dobrze nie znosiłam ultimatum.
- Wiem to, ale chronię siebie Anito. Nie mogę byd tak blisko nieba, a nie byd
dopuszczonym do środka. Myślę, że to w koocu doprowadzi mnie do szaleostwa. – Oparł się
plecami o drzwi i spojrzał na Jean-Claude’a obok mnie – Zastanawiałem się od miesięcy czy
powinienem odejśd. To zbyt trudne dla nas wszystkich. Wiem, że bycie z wami jako przyjaciel
Jean-Claude’a uzdrowiło mnie – odwrócił się i uśmiechnął do mnie. – To jak na mnie patrzysz
bardziej pomogło niż zaszkodziło Anito – obrócił się kładąc rękę na klamce. Położyłam dłoo
płasko na drzwiach, przytrzymując je.
Asher spojrzał na mnie – Puśd mnie Anita, nie chcesz tego.
- Co mam ci powiedzied Asher? Że masz racje? Że jeśli Musette nie przybyłaby dzisiaj
nie żyłabym teraz tej oferty? Masz racje, nie złożyłabym. Przecisnęłam się na przeciwną
stronę drzwi – Ale myśl, że odejdziesz, że mogę cię nigdy więcej nie zobaczyd… -
potrząsnęłam głową i kurwa, jeśli miałam się rozpłakad – Nie odchodź, proszę nie odchodź.
- Muszę iśd Anita – dotknął mojego ramienia, starając się usunąd mnie z drogi, tak by
mógł otworzyd drzwi.
Potrząsnęłam głową – Nie.
Zmarszczył brwi. – Ma cherie, nie kochasz mnie, nie na prawdę. Jeśli mnie nie kochasz i
nie pragniesz, wtedy muszę odejśd.
- Kocham cię i pragnę.
- Kochasz mnie jak przyjaciela, pragniesz mnie, ale pragniesz wielu mężczyzn i jeszcze
im się nie oddałaś. Mam całą wiecznośd, ale moja cierpliwośd nie jest obecnie wystarczająco
dobra, by czekad na ciebie ma petite. Pokonałaś mnie. Spróbowałbym cię uwieśd, ale… -
znowu prawie dotknął blizn na twarzy, ale ręce opadły jakby nie mógł znieśd swojego dotyku.
- Widziałem mężczyzn, których odrzuciłaś. Taka doskonałośd i pozostawiłaś ich bez żalu –
zmarszczył brwi jakby nie rozumiał, ale wiedział, że to prawda. – Co takiego mogę
zaoferowad, czego inni nie mogli?
Położył ręce na moim ramieniu i delikatnie próbował usunąd mnie z drogi.
Przycisnęłam się z powrotem do framugi z ręką na klamce. – Nie – było wszystkim co mogłam
powiedzied.
- Tak ma cherie, tak. Już czas.
Potrząsnęłam głową. – Nie – przycisnęłam się do drzwi tak mocno, że wiedziałam, że w
godzinach porannych będę posiniaczona. Nie mogłam pozwolid mu odejśd. Wiedziałam, że
gdyby w jakiś sposób otworzył te drzwi, nigdy nie dostalibyśmy drugiej szansy.
Modliłam się o słowa. Modliłam się by moje serce mogło mówid bez strachu. –
Pozwoliłam by Richard odszedł ode mnie. Myślę, że on odszedłby i tak, ale po prostu
usiadłam na podłodze i patrzyłam na niego. Nie stanęłam mu na dodrze. Pomyślałam, że to
jego wybór i że nie można zatrzymywad kogoś, kto nie chce byd zatrzymany. Jeśli ktoś
naprawdę chcę byd od ciebie wolny, nie wolno go zatrzymywad. Cóż, pieprzyd to, kurwa, do
diabła z tym. Nie odchodź Asher, nie odchodź. Kocham sposób w jaki twoje włosy lśnią w
świetle. Kocham sposób w jaki się uśmiechasz, gdy nie próbujesz wywrzed na nikim wrażenia.
Kocham twój śmiech. Kocham sposób w jaki twój głos niesie smutek, tak jak smak deszczu.
Kocham sposób w jaki patrzysz na Jean-Claude’a, gdy on idzie przez pokój, kiedy myślisz, że
nikt inny nie patrzy, ponieważ ja patrzę na niego dokładnie tak samo. Kocham twoje oczy.
Kocham twój ból. Kocham cię.
Zmniejszyłam odległośd pomiędzy nami, owinęłam ręce wokół niego, przycisnęłam
policzek do jego klatki piersiowej, łzy schły na jego koszuli, ja wciąż szeptałam – Kocham cię,
kocham cię – kiedy podniósł moją twarz naprawdę mnie pocałował, po raz pierwszy.
12.
Przerwaliśmy delikatny pocałunek, a ja poprowadziłam Ashera do łóżka za rękę.
Odsunął się, idąc tak jak niechętne dziecko.
Jean-Claude stał przy łóżku , a jego twarz była tak pusta jak tylko był w stanie. – Jest
jedna rzecz, którą muszę powiedzied zanim zaczniemy. Kontroluje ardeur ma petite, ale
nadejdzie moment, gdy stracę kontrole. Nie mogę zagwarantowad co stanie się, gdy stracę
kontrolę.
Asher i ja staliśmy obok niego trzymając się za ręce. Trzymał moją dłoo z
zapalczywością, która była prawie bolesna. Jego głos nie pokazał napięcia, które czułam w
jego ciele – Jeśli myślałbym, że to tylko ardeur sprawia, że Anita chce wziąd mnie do łóżka,
wtedy powiedziałbym nie, bo gdy ardeur ostygnie to odrzuciłaby mnie tak jak wcześniej –
przyłożył moją rękę do ust w miękkim dotyku. – Wierzę, że Anita chce mnie w moim łóżku.
Ardeur może wzrosnąd albo opaśd, ale to dla mnie nie ma znaczenia.
Jean-Claude spojrzał na mnie – Ma petite.
- Chciałabym zrobid jak najwięcej z tego przed ardeur , ale rozumiem że to będzie…
ciężkie dla ciebie – wzruszyłam ramionami. – Nie wiem, zobowiązałam się do tego, więc
myślę, że to w porządku.
Uniósł na mnie brwi – Nigdy nie jesteś przekonująca kiedy kłamiesz ma petite.
- Teraz to nie jest prawda – powiedziałam – okłamuję innych bardzo dobrze, dzięki.
- Nie mnie.
Wzruszyłam ramionami – Robię, co mogę Jean-Claude – spojrzałam w górę jakbym
mogła zobaczyd niebo przez wszystkie kamienia nad nami. – Wiem jedno, chcę zrobid to
przed świtem. Nie chcę byście znikli w połowie.
- Ma petite wciąż uważa to za denerwujące, gdy umieramy o świcie – powiedział Jean-
Claude.
- Która godzina? – zapytał Asher.
Spojrzałam na zegarek – Świt będzie za dwie i pół godziny.
- Ledwo wystarczająco czasu – powiedział Asher. I sposób jak to powiedział, sprawił, że
Jean-Claude męsko się zaśmiał, tak jak śmieją się tylko mężczyźni którzy rozmawiają o
kobietach lub seksie. Nie byłam pewna czy kiedykolwiek słyszałam ten dźwięk od Jean-
Claude’a.
I nagle zdałam sobie sprawę, że byłam jedyną dziewczyną, a oni obaj byli mężczyznami.
Wiem, to brzmi głupio. To znaczy, wiedziałam już to, ale… Nagle to poczułam. To było jak
podejście do baru i świadomośd, tych wszystkich oczu podążających za tobą… jak lwy
obserwujące gazele.
Jeżeli któryś z nich spojrzałby w ten sposób na mnie, myślę że uciekłabym, ale tego nie
zrobili. Jean-Claude wczołgał się na łóżko jeszcze w ubraniu i wyciągnął do mnie rękę.
Patrzyłam ile te długie palce i blada dłoo miały wdzięku w tak drobnym ruchu. Ręka Ashera
ścisnęła bardziej delikatnie moją drugą dłoo. Zrozumiałam w tym momencie, że gdybym
stchórzyłam to byłby koniec. Nie byłoby żadnego nacisku ze strony któregokolwiek z nich. Ale
Asher odszedłby, może nie dzisiejszej nocy, ale wkrótce. Nie chciałam, żeby odszedł.
Wzięłam rękę Jean-Claude, a on wciągnął mnie delikatnie na jedwabną narzutę.
Jedwab jest śliski, gdy masz na sobie pooczochy. Ich ręce na moich powstrzymały mnie od
ześlizgnięciu się na krawędź łóżka. Oni na wpół wciągnęli mnie na łóżko.
- Jak to jest – powiedziałam – że nigdy nie zsuwasz się z łóżka gdy masz na sobie
jedwab?
- Wieki praktyki – powiedział Jean-Claude.
- Pamiętam kiedy brak ci było praktyki. Pamiętasz księżną Vicante? – powiedział Asher.
Jean-Claude zarumienił się, słaby cieo różu. Nie wiedziałam nawet, że mógł się
rumienid – Co się stało? – zapytałam.
- Spadłem – odpowiedział starając się o zabrzmied poważnie i nie udało mu się to, bo
się uśmiechnął.
- To czego nie chcę powiedzied to, to że rozciął sobie podbródek na srebrnym lustrze
które rozbił, gdy spadł z księżnej i jej jedwabnych prześcieradeł. Krew była wszędzie, a mąż
rogacz na schodach.
Spojrzałam na Jean-Claude’a. Pokiwał głową i wzruszył ramionami.
- Co się stało? – zapytałam.
Księżna zraniła sama siebie kawałkiem szkła i powiedziała mężowi, że to jej własna
krew. Księżna Vicante była bardzo przedsiębiorczą kobietą.
- Więc znaliście się gdy oboje nie byliście tak wyrafinowani?
Jean-Claude powiedział – Nie, Asher obserwował jak uczyłem się lekcji, ale miał pięd lat
zanim przybyłem do Rady. Jeśli miał jakieś niezdarne zachowania zostały one zatarte zanim
przyjechałem.
- Miałem je mon ami – powiedział Asher i uśmiechnął się. Przez ten uśmiech ogarnęła
mnie powódź obrazów. Ten uśmiech, gdy jego włosy były w długich lokach z wdzięcznym
kapeluszem z piórami, ten uśmiech przy świecach, ten uśmiech gdy graliśmy w szachy i
Julianna ubrana przez ogieo, ten uśmiech rozlany w czystej pościeli i śmiech Julianny.
Od dawna nie widzieliśmy tego uśmiechu. Wciągnęliśmy go do łóżka i uśmiech zniknął.
Jean-Claude odgarnął narzutę na bok aby odsłonid prześcieradło, trochę bardziej niebieskie
niż oczy Ashera, niebieskie jak niebo za dnia, lazurowe. Ale Asher pozostał na kolanach jakby
bał się leżed na łóżku. Widziałam jego puls dudniący w gardle, to nie miało nic wspólnego z
wampirami czy z mocą zmiennokształtnych, tylko ze strachem, jak sądzę.
Asher się bał. Mogłam poczud jego strach na czubku mojego języka. Mogłam tylko to
przełknąd, cieszyd się bukietem, jak dobrym winem, który zaostrza apetyt.
Strach przywołał ten fragment mnie związany z bestią Richarda. To nękało mnie jak
rozciągający się kot, badający przestrzeo w której został uwięziony. Cienki warkot wydobył
się z moich ust. – Kontrola ma petite, nie trad jej tak szybko.
Trudno mi było myśled a co dopiero mówid. Wstałam na kolana i podniosłam koszulę
Ashera, moje palce igrały na jego skórze. Chciałam rozerwad jego koszulę i umieścid moje
usta na tej delikatnej skórze. Ale nie seks miałam na myśli. Wampiry nie żywią się sobą, ale
wilkołaki zjadają wampiry.
Zamknęłam oczy i odsunęłam ręce z dala od jego ciała. – Próbuje, ale wiesz co się
dzieje gdy zwalcza się ardeur wystarczająco długo.
- Drugi głód wzrasta, oui ma petite. Nie zapomniałem.
- Nie możesz mi pomóc kontrolowad bestii Richarda – mój głos brzmiał ochryple.
- Non.
Spojrzałam w szeroko otwarte, niebieskie oczy Ashera, tak przerażone, ale nie moją
bestią. To pomogło, ale wiedziałam, że to nie potrwa długo, cokolwiek mieliśmy zamiar
zrobid musimy zrobid szybko.
- Chcę zobaczyd cię nago po raz pierwszy bez ardeur płonącego w mnie Asher. Ale teraz
nie mamy dużo czasu. - Spróbowałabym położyd go na łóżku, ale nie pozwolił mi na to.
Jean-Claude uniósł się z poduszek i uniósł ręce, prawie tak jak gdy chcesz sięgnąd po
dziecko. Powiedział coś cicho po francusku, ale nie załapałam wszystkiego, większa częśd
była apelem by się pośpieszyd.
Asher wczołgał się całkowicie na łóżko, chod każdy ruch był powolny, niechętny.
Pozwolił usadowid się obok ciała Jean-Claude, ale obaj byli w ubraniu, a sposób w jaki
siedzieli, sprawiał że mogliby siedzied tak w jakimkolwiek klubie. To nie było tak seksualne,
bardziej pocieszające.
Popatrzyłam na nich dwóch i wiedziałam, że ktoś będzie musiał zdjąd niektóre ubrania.
W porządku. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na podłogę.
Jean-Claude uniósł brwi.
- Jeśli będziemy posuwad się dalej tak ostrożnie to nastanie świt i nic się nie zmieni –
musiałam zsunąd się z łóżka aby zdjąd spódnice i rzucid ją na stos razem z moją bluzką. Majtki
i biustonosz były dobrane do pary, błyszczące satynowe w kolorze granatowym
2
. Kiedy je
znalazłam przypominały mi kolor oczu Jean-Claude.
Spodziewałam się, że będę czud się zakłopotana stojąc tak w samej bieliźnie, ale tak nie
było. Może spędziłam za dużo czasu ze zmiennokształtnymi i ich polityką nudystów na co
dzieo. A może po prostu nie widziałam niczego złego w byciu rozebraną przed Asherem. Nie
wiedziałam, ale nie pytałam o to. Wspięłam się ostrożnie z powrotem na lazurowy jedwab,
tak aby nie zsunąd się ponownie.
- Musisz naprawdę byd zdecydowana by to zrobid – powiedział Asher głosem miękkim i
niepewnym.
Kiwnęłam głową jak wczołgałam się w samonośnych pooczochach i wysokich obcasach
do nich do łóżka. Wciąż miałam na sobie obcasy ponieważ wiedziałam, że Jean-Claude je lubi,
a on zakładał wystarczająco często buty do łóżka ze względu na mnie. Kolej na mnie by byd w
porządku.
2
W oryginale kolor nazwany jest „navy”. To taki kolor
http://www.tableskirtingonline.com/images/Color%20Navy%20Blue.jpg
Dotknęłam kostek Ashera, a on odrobinę rozsunął nogi. Wczołgałam się pomiędzy jego
nogi, będąc zmuszona by wsunąd swoje ciało pomiędzy jego łydki i kolana. Nogi Jean-
Claude’a po obu jego stronach wydawały się trzymad go ciasno naprzeciwko mnie.
Pozostałam zmuszona by wywalczyd swoją drogę pomiędzy jego uda, używając moich bioder,
moich nóg i w koocu zniecierpliwiona moich rąk, rozsunęłam jego nogi szeroko przede mną.
To sprawiło że znalazłam się, na koniec, klęcząca pomiędzy jego nogami, moje kolana
naciskały na niego, co było w rzeczywistości mniej erotyczne, niż się wydaje, ponieważ wciąż
miał na sobie spodnie, a kąt był dziwny.
Sięgnęłam do guzików jego koszuli. Asher chwycił mnie za ręce – Powoli, ma cherie.
Zmarszczyłam na niego brwi – Nie mamy czasu na to, by było powoli.
Obrócił głowę w tył, aby zobaczyd Jean-Claude’a. – Czy ona jest zawsze taka
niecierpliwa?
- Zaczyna jak Amerykanka, ale grę wstępną prowadzi jak Francuska.
- Co to niby ma znaczyd? – zapytałam.
- Pozwól nam pomóc się rozebrad mon ami i nie będziesz musiał zadawad pytao, bo
poznasz na nie odpowiedź.
Ręce Ashera zsunęły się z moich i rozpiął koszulę. Zrobił to szybko, ponieważ czas nie
był po naszej stronie. Nie chciałam byd z nimi w łóżku, gdy umrą o świcie. Wciąż wytrącało
mnie to z równowagi, gdy Jean-Claude robił to przy mnie, więc tym bardziej nie chciałam
zobaczyd to w wersji stereo. Jean-Claude podniósł Ashera w górę, pomiędzy naszą dwójką i
zdjęliśmy koszulę z długim rękawem z jego górnej części ciała. – Bardzo chciałabym
delektowad się każdym kawałkiem twojego ciała Asher, ale chcę cię widzied nago przed
świtem. Następnym razem jeżeli zaczniemy wcześniej, możemy poświęcid na to nasz czas.
Uśmiechnął się. – Następnym razem, nie widziałaś wszystkiego, co jest do zobaczenia,
więc nie obiecuj dopóki jak to mówią nie zobaczysz całego widowiska.
Pochyliłam się do przodu, nasze twarze dzieliły od siebie centymetry – Nie wierzę, że
cokolwiek co mi pokażesz sprawi, że przestanę cię pragnąd.
- Prawię w to wierzę, ma cherie, prawie.
Pochyliłam się wystarczająco na kolanach by ująd jego twarz między moimi dłoomi.
Różnica w teksturze nie była szokująca, to tylko częśd dotykania Ashera. Pocałowałam go,
długo, powoli, badając go delikatnie ustami. Cofnęłam się na tyle by zobaczyd jego twarz. –
Uwierz w to – zwróciłam palce na krawędź jego szczęki po obu stronach, łaskocząc
paznokciami gładką linię jego szyi, jedną ręką odzwierciedlając drugą, aż dotarłam do klatki
piersiowej. To nie rąk chciałam tam użyd. Pocałowałam wzdłuż blizny krawędź obojczyka, ale
skóra blizny była zbyt gruba, i musiałam przenieśd się na drugą stronę by skubad krawędź
obojczyka, by dad mu tę bezpieczną krawędź zębów.
Drgnął dla mnie.
Cofnęłam się do prawej strony i całowałam w dół, aż znalazłam jego sutek, spleciony w
tej całej twardości. Nie byłam pewna czy jego sutek miał czucie czy nie. Był tylko jeden
sposób by się dowiedzied. Lizałam jego sutek szybkimi ruchami języka i poczułam ruch jego
skóry, skurczył się. Użyłam moich rąk by pomóc sobie zebrad tą stronę jego klatki piersiowej,
abym mogła w koocu użyd na nim ust. Blizny były ostre dla moich ust, ale jego sutek napiął
się mocno pod moim językiem, moimi ustami i delikatnym dotykiem zębów. Dopiero gdy
dokładnie zbadałam prawą stronę, skręciłam w lewo. Jego lewy sutek łatwiej było wziąd do
ust, łatwiej go drażnid. Użyłam więcej zębów, a on jęknął, ponieważ oznaczyłam go lekko, to
nic co nie zniknęłoby w ciągu paru chwil.
Lizałam w dół lewą stronę jego klatki piersiowej, jego brzuch, a wtedy przeniosłam się
na prawo by zbadad okaleczone ciało, bo wiedziałam, że bez względu na blizny, to działało.
Czuł moje usta na swojej skórze, moje palce podążające coraz niżej ich tropem. Czułam
wtedy, że chciałam dad mu wszystko co mogłam.
Moje usta przeszły do jego pasa, szczytu jego spodni. Lizałam od jednej strony jego
pasa do drugiej, a następnie wróciłam na prawą stronę i lizałam jego płaski brzuch, więc
czubek mojego języka wślizgnął się do wnętrza góry jego spodni, nawet z paskiem. Głos
Ashera nadszedł dysząco, szorstko – Dobrze ją wyuczyłeś.
- Mogę przyjąd za to tylko mała pochwałę, mon ami, ona lubi swoją pracę.
Zwróciłam na nich oczy – Proszę, nie mówcie o mnie jakbym nie mogła tego zrozumied.
- Nasze najszczersze przeprosiny – Jean-Claude powiedział.
- Oui – powiedział Asher – to nie była obraza.
- Nie, ale zakładasz, że skoro jestem w czymś dobra, to dlatego, że mężczyzna mnie
tego nauczył. To takie seksistowskie.
- Możemy cię tylko znowu przeprosid ma petite.
Rozpięłam zamek spodni Ashera, i tym razem on mnie nie zatrzymał. Rozpięłam górę,
ale nigdy nie byłam dobra w rozpinaniu spodni mężczyźnie, gdy ten siedział. Myślę, że
zawsze odrobinę obawiałam się, że mogę go przyciąd zamkiem.
- Pomóżcie mi tutaj.
Jean-Claude podniósł się, Asher pomógł i zamek błyskawiczny zjechał, ukazując, że miał
on na sobie szafirowe bikini z jedwabiu, co jeszcze? Nie ma żadnego sposobu by zdjąd
prawdziwe spodnie z nikogo z taką gracją. Oswobodziłam długie nogi Ashera ze spodni, on
zsunął buty, które miał nadal na sobie, nie było żadnych skarpet, którymi trzeba by sobie
zawracad głowę. Położył się, obejmowany przez Jean-Claude’a, ubrany jedynie w małą
jedwabną bieliznę. Chciałam zedrzed ją z niego. Chciałam zobaczyd go całkowicie nago,
wydawało się to ważniejsze niż cokolwiek innego. Aby sprawdzid czy blizny przeszły drogę w
poprzek. Przeczołgałam się do przodu, polizałam krawędź jego brzucha, tak że mój język
zanurzył się poniżej paska jedwabiu, echo tego co zrobiłam z jego spodniami. Czułam
wciśniętą w cienką tkaninę twardośd, ocierającą mi się o brodę, jak poruszałam się wokół
jego pasa.
Wróciłam do prawej strony i blizn które spływały aż do połowy uda. Lizałam i
całowałam wzdłuż nich, aż krzyknął. Potem zrobiłam to samo z drugim jego udem idąc coraz
niżej, aż lizałam tył jego kolana, on zajęczał.
Głos Jean-Claude’a doszedł zduszony – Ma petite, proszę.
Spojrzałam w górę, czubek języka jeszcze lekko na skraju kolana Ashera. Oczy Ashera
były odwrócone prawie w tył głowy. Wiedziałam poprzez wspomnienia Ashera, że tylko
kochanka wiedziałaby, że uwielbiał gdy lizano tylną części jego kolan.
- Prosisz o co? – zapytałam.
- Proszę dokoocz.
Wiedziałam co miał na myśli. Wczołgałam się z powrotem aż klęczałam między jego
nogami ponownie. Niebieski jedwab był napięty, tym razem było to bardzo erotyczne.
Prześlizgnęłam moje palce na szczyt jedwabiu i ręce Ashera dołączyły się chętne, pomagał
zsunąd jedwab w dół. Pociągnęłam jedwab po jego udach ale na wpół zwracając na to
uwagę, ponieważ wpatrywałam się w to co zostało ujawnione.
Blizny spływały z jego uda w kierunku pachwiny jak białe robaczki zamrożone pod
skórą, ale zatrzymały się kilka centymetrów niżej od pachwiny i leżał gruby, i długi, i prosty, i
doskonały.
Miałam niejasny obraz jego świeżych blizn, jak był zniekształcony, nie mogąc stad w
pełni wyprostowanym, skręcony na bok, niezdolny do działania.
Potrząsnęłam głową by oczyścid ją ze wspomnieo. Spotkałam spojrzenie Jean-Claude’a.
Nigdy nie widziałam go tak całkowicie zagubionego, zszokowanego, zdziwionego. Nigdy nie
widziałam tak wielu emocji przepływających przez jego twarz. Ostatecznie ugrzązł między
śmiechem a łzami – Mon ami co…
- Był lekarz dopiero kilka lat temu, który uważał, że większośd blizn była na napletku i
tak było.
Jean-Claude położył swoją głowę na ramieniu Ashera, zagubiony w tych złotych
włosach i płakał, i płakał – Cały ten czas… cały ten czas myślałem że to moja wina, że jesteś
zrujnowany i to moja wina.
Asher sięgnął i gładził włosy Jean-Claude – To nigdy nie była twoja wina mon ami. Jeśli
byłbyś z nami gdy nas zabrali, zrobili by ci to co mnie i nie mógłbym tego znieśd. Jeśli nie
byłbyś wolny aby mnie ocalid, byłbym teraz martwy razem z naszą Julianną.
Trzymali się, i płakali, i śmiali, i uzdrawiali i nagle poczułam się zbędna klęcząc na łóżku
w mojej bieliźnie. I jeden jedyny raz, wcale nie zwracałam na to uwagi.