Drzwi się otworzyły i stał w nich Jason. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek była tak
szczęśliwa, go widząc. Udało mi się powiedzieć – Pomóż mi. – Mój głos brzmiał słabo i był
przestraszony, nienawidziłam tego, ale czułam także mdłości oraz zawroty głowy i to nie była
ociężałość po stosunku, tylko utrata krwi.
Teraz kiedy znów mogłam widzieć, zdałam sobie sprawę, że jestem rzęsiście skropiona
krwią i innymi rzeczami, ale to właśnie krew mnie martwiła, ponieważ to była moja krew.
Jason zsunął ze mnie Ashera. Poruszył się z tą bezwładną lekkością, jaką tylko
naprawdę martwe ciało mogło mieć. Nie wiem jaka jest różnica między snem a śmiercią, ale
wie się natychmiast po poruszeniu ramienia, czy to jest śmierć, czy to jest sen.
Asher leżał na plecach, włosy rozrzucone wokół jego twarzy jak aureola, szkarłatna
krew błyszczała na jego brodzie, szyi, górnej części klatki piersiowej. Blizny nie odebrały mu
piękna nagości. Nie były one pierwszą rzeczą jaką zauważyłam, a nawet nie trzecią. Leżał
zalany moją krwią, jak jakiś upadły bóg, na którego w końcu spadła kara śmierci.
Nawet osłabiona z powodu upływu krwi nie mogłam uważać go za nieurodziwego.
Kurwa, co było ze mną nie tak?
Jason pomógł mi zejść z Jean-Claude przytrzymując mnie w ramionach, przytulając
mnie w taki sposób, w jaki trzyma się dziecko. Byłam naga, a on właśnie wyciągnął mnie z
łóżka, gdzie najwyraźniej uprawiałam seks z dwoma mężczyznami, a jak dotąd Jason nie
uczynił ani jednej dowcipnej uwagi ani żartu. Kiedy Jason miał tyle amunicji, a nie dokuczał,
było źle.
Położyłam głowę na ramieniu Jasona i to pomogło na zawroty głowy, sprawiło, że świat
stał się trochę mniej chwiejny. Zaczął odciągać mnie od łóżka, ale powiedziałam – Poczekaj,
jeszcze nie.
Zatrzymał się - Co?
- Chcę to zapamiętać.
- Co? – znowu zapytał.
- To jaki razem wyglądają. – Obaj leżeli na plecach, ale gdy Asher wyglądał jak jakiś
upadły bóg śmierci, Jean-Claude wyglądał na boga innego rodzaju. Jego grube czarne włosy
leżały w ciemnej masie wokół jego głowy, niedbale ułożone jak rama wokół jego bladej,
wybladłej twarzy. Jego usta były na wpół rozchylone, grube rzęsy jak koronka na jego
policzkach. Leżał jakby zapadł w sen po jakiejś wielkiej pasji, z jedna ręką na brzuchu a
drugą na boku, jednym kolanem zgiętym, wyglądał jakby był na wystawie. Tylko Jean-
Claude potrafił umrzeć i wyglądać ładnie gdy to robił.
- Anita, Anita – zdałam sobie sprawę, że Jason mówił od jakiegoś czasu – Jak dużo krwi
wzięli?
Mój głos wyszedł ochrypły, moje usta były suche – Nie oni, tylko Asher.
Przysunął mnie bliżej w swoich ramionach, prawie jakby mnie przytulał. Jego skórzana
kurtka zatrzeszczała, gdy się poruszył. Jego naga klatka piersiowa była ciepła przy mojej
skórze. – On nie tylko się pożywił. – Jason zabrzmiał jakby tego nie pochwalał, nie słyszałam
tego od niego często.
- Dał się ponieść chwili.
Przeniósł mnie tak, by uwolnić rękę i dotknął mojego czoła, co wydawało się głupie,
ponieważ byłam naga, ale często robimy coś z przyzwyczajenia gdy jesteśmy zestresowani.
Sprawdzamy czyjąś temperaturę, nawet jeśli ten ktoś jest nagi.
– Nie czuję gorączki. Jeśli już, to powinnaś być trochę za chłodna.
To sprawiło, że coś sobie przypomniałam, fakt że to zapomniałam mówił, że czułam się
gorzej niż myślałam. – Czy moja szyja wciąż krwawi?
- Trochę.
- Czy powinna?
Zaniósł mnie do łazienki. – Nigdy wcześniej nie zostałaś tak mocno ugryziona? –
Otworzył drzwi kolanem i jedną ręką, po czym wniósł mnie przez nie.
- Nie bez późniejszego omdlenia, non. – Zmarszczyłam brwi. – Czy właśnie
powiedziałam non, zamiast nie?
- Aha – powiedział.
- Cholera – powiedziałam.
- Tak – powiedział. Usiadł na brzegu ogromnej, czarnej, marmurowej wanny, trzymając
mnie na jego kolanach, podczas gdy odkręcał wodę. Woda wypłynęła z ust srebrnego
łabędzia, o którym zawsze myślałam, że był zbyt ostentacyjny, ale hej, to nie była moja
łazienka.
Nudności minęły, zawroty głowy osłabły. – Postaw mnie na podłodze.
- Marmur jest zimny – powiedział.
Westchnęłam – Muszę się dowiedzieć, czy moje ciało wciąż działa.
- Po prostu spróbuj usiąść na moich kolanach bez mojej pomocy. Jeśli wszystko z tobą
w porządku, przyniosę ręczniki i będziesz mogła usiąść na nich, ale uwierz mi nie chcesz
siedzieć nago na tym marmurze.
- Praktyczne – powiedziałam.
- Nie mów nikomu, że powiedziałem coś mądrego, bo to zniszczy mi wizerunek.
Uśmiechnęłam się. – Twój sekret jest u mnie bezpieczny. Spróbowałam usiąść, a Jason
kręcił w wodzie, próbując uzyskać odpowiednią temperaturę. Mogłam usiąść. Wspaniale.
Próbowałam wstać i tylko ramię Jasona owinięte wokół mojej talii powstrzymało mnie przed
upadkiem na marmurowe schody prowadzące do wanny.
Posadził mnie znów bezpiecznie na swoich kolanach. – Nie próbuj robić za wiele i za
szybko, Anito.
Oparłam się o niego, jego ramie było jak pas bezpieczeństwa wokół mojej talii. –
Dlaczego jestem taka osłabiona?
- Jak to możliwe, że jesteś wśród wampirów tak długo i pytasz mnie o to?
- Nie pozwalałam im się mną pożywiać – powiedziałam.
- Ja pozwalam i zaufaj mi że, gdy oddajesz tak dużo krwi, zajmuje to chwilę by
wyzdrowieć. – W końcu wydawał się zadowolony z temperatury wody, odkręcił mocniej kran
i musiał mówić głośniej, by przekrzyczeć dźwięk wody. – Umyjemy cię i zobaczymy jak się
czujesz.
Czułam, że marszczę brwi, ale nie byłam pewna dlaczego. Czułam, że powinnam być
wściekła. Powinnam być „jakaś”, ale taka nie byłam. Teraz, gdy nie byłam już uwięziona
między Jean-Claude’m i Asherem, byłam dziwnie spokojna. Nie, nie tylko spokojna, czułam
się dobrze, a nie powinnam.
Zmarszczyłam brwi mocniej, próbując przepędzić tę cudowną ospałość. To było tak,
jakbym próbowała obudzić się ze złego snu, a on nie pozwalał ci odejść. Tyle, że zamiast
walczyć by obudzić się z koszmaru, walczyłam by obudzić się z dobrego snu. To także
wydawało się niewłaściwe. Wszystko wydawało się niewłaściwe. Czułam się trochę jakbym
przeoczyła coś ważnego, ale za nic w świecie, nie wiedziałam co.
Czułam się wspaniale i nieswojo w tym samym czasie. To tak jakby moja naturalna
gderliwość walczyła z ciepłymi szczęśliwymi myślami. Ciepłe, szczęśliwe myśli wygrywały,
jednak nie byłam pewna czy to koniecznie musi być dobre.
- Co jest ze mną nie tak?
- Co masz na myśli?
- Czuję się dobrze, a nie powinnam. Czuję się cudownie. Parę minut temu byłam
przerażona, miałam zawroty głowy, czułam się chora i przestraszona. Ale gdy wyciągnąłeś
mnie z łóżka wszystko wydawało się lepsze.
- Tylko lepsze? – zapytał. Zdejmował swoją skórzaną kurtkę, jedno ramie na raz,
podczas gdy na zmianę przytrzymywał mnie drugą ręką.
- Masz racje nie tylko lepiej. Gdy przestałam się bać to było znowu cudowne. –
Zmarszczyłam brwi, próbowałam myśleć, nadal miałam z tym problemy. – Dlaczego nie
mogę przez to myśleć?
Ustawił mnie na kolanach, by mógł rozsznurować buty i zsunąć je ze stóp. W końcu
dotarło do mnie, że się rozbierał, wciąż trzymając mnie na kolanach. Kto mówi, że
umiejętności których uczysz się w pracy nie przydają się w codziennym, życiu?
- Czemu się rozbierasz?
- Nie możesz poruszać się nie przewracając. Znienawidził bym się gdybyś utopiła się w
wannie.
Próbowałam odepchnąć to wspaniałe uczucie dalej, ale to było jak próba walki ze
wspaniałą, pocieszającą mgłą. Mogłaś uderzać, ale nie było tam nic twardego do trafienia.
Mgła mogła po prostu przenieść się, i odnowić, i pozostać.
- Przestań. – Powiedziałam, to jedno słowo było dostatecznie twarde, chodź nie czułam
się twarda w środku.
- Co? – zapytał i podniósł mnie na tyle wysoko by odpiąć gorę swoich jeansów.
- To powinno mnie zmartwić, ty próbujący się rozebrać, ja nago w wannie, to powinno
mi przeszkadzać prawda?
- Ale nie przeszkadza, czyż nie? – powiedział. Rozpiął rozporek jeansów jedną ręką. To
wymagało talentu.
- Nie, nie przeszkadza – powiedziałam, marszcząc ponownie brwi – Dlaczego mi to mi
to nie przeszkadza.
- Naprawdę nie wiesz, co? – zapytał.
- Nie – powiedziałam, nie do końca pewna dlaczego mówię nie.
Jego jeansy zostały rozpięte. - Mogę położyć cię na bardzo zimnych kafelkach, albo
mogę na kilka sekund przerzucić cię przez moje ramie i w tym czasie zdejmę spodnie, wybór
należy do damy.
Decyzja wydawała się dla mnie zbyt trudna – Nie wiem.
Nie pytał po raz drugi po prostu zarzucił mnie na ramię, tak delikatnie jak mógł, prawie
tak jak mógłby nieść strażak. Bycie do góry nogami spowodowało że świat ponownie
zawirował i zastanawiałam się co by się stało jakbym dostała nudności za jego plecami.
Utrzymywał mnie w równowadze gdy ściągał swoje jeansy.
I teraz patrzyłam na dół jego nagich pleców jak jeansy zsuwają się z górnej części jego
tyłka. Nudności minęły a ja zachichotałam. Ja nigdy nie chichocze – Ładny tyłek.
Dusił się, albo śmiał się – Nie sądziłem, że zauważasz.
- Bielizna – powiedziałam.
- Co?
- Miałeś bieliznę, zauważyłam to – miałam straszną ochotę przesunąć moje ręce na jego
tyłek tylko dlatego, że tam był i mogłam to zrobić. To tak jakbym była pijana albo naćpana.
- Tak miałem bieliznę, co z tego?
- Czy możesz założyć ją z powrotem?
- Tak naprawdę nie obchodzi cię czy mam bieliznę czy nie, prawda? – Było coś
głębokiego w jego głosie, prawie jakby dokuczał.
- Jasne – potrząsnęłam głową przez co świat zawirował – O boże, chyba będę chora.
- Przestań się ruszać, to przejdzie. Nie byłabyś aż tak chora, gdybyś nie walczyła by
wydostać się spomiędzy nich. Zbyt dużo wysiłku fizycznego tuż po tym sprawi, że się
naprawdę rozchorujesz. Pogrąż się w tym uczuciu, po prostu poddaj się mu i czuj się
wspaniale.
Czułam się trochę głupio mówiąc do jego tyłka, ale nie tak głupio jak powinnam – Co
sprawia, że czuję się wspaniale?
- Zgadnij – powiedział.
Skrzywiłam się – Nie chcę zgadywać. – Boże co się ze mną dzieje? – Powiedz mi.
- Chodźmy do wanny, kąpiel pomoże oczyścić twój umysł.
Przeniósł mnie z powrotem w swoje ramiona i wszedł za krawędź wanny – Jesteś nagi –
powiedziałam.
- Tak jak ty – powiedział. Czułam, że jest w tym logika, więc nie mogłam nim
polemizować, choć czułam, że powinnam się z nim kłócić – Nie miałeś zamiaru włożyć czego
z powrotem?
- Bielizna jest jedwabna, nie zniszczę jej zakładając ją do wanny, bo ty uważasz że
należy ją włożyć. Poza tym nie obchodzi cię czy jestem nagi czy nie. Pamiętasz?
Ból głowy zaczął się tuż za jednym okiem – Nie – powiedziałam. – Ale powinno mnie
to obchodzić, nie powinnam, mam na myśli…
Jason opuścił nas oboje od wody. To było cudowne, tak ciepło, tak gładko, tak dobrze
na mojej skórze. Jason przesunął mnie delikatnie w wodzie tak, że siedziałam przed nim,
kołysana naprzeciw jego ciała. Woda była ciepła, tak ciepła, a ja byłam taka zmęczona.
Poczułabym się tak dobrze, gdybym właśnie spała. Ramię Jasona szarpnęło mnie z powrotem
– Anita nie możesz spać w wannie, utopisz się.
- Nie pozwolisz mi się utopić – powiedziałam i mój głos był głęboki, ciepły i senny.
- Nie, nie pozwolę ci się utopić – powiedział.
Zmarszczyłam brwi bo w połowie pływałam w wodzie – Co się ze mną dzieje Jason?
Czuje się jak pijana.
- Wampir przejął całkowicie kontrolę nad twoim umysłem, Anita.
- Jean-Claude nie może, chronią mnie jego własne znaki – mój głos nadszedł z daleka.
- Nigdy nie powiedziałem że to był Jean-Claude.
- Asher – wyszeptałam imię.
- Dzieliłem się z nim krwią i to była najbardziej niesamowita rzecz jaką robiłem. Jean-
Claude mówi, że zawsze się powstrzymuje bo nie jestem jego pomme de sang, jestem tylko
wypożyczony.
- Wypożyczony – powiedziałam.
- Nie sądzę, żeby Asher powstrzymywał się z wami dziś wieczorem.
- Ardeur my… Robiliśmy to przez… Ardeur… - każde słowo było ciężkie z wysiłku.
- Ardeur mogło uczynić go nieostrożnym – powiedział Jason. Jego ręce były bardzo
masywne na mnie, układając mnie w wodzie bardziej naprzeciw jego ciała.
- Nieostrożny – powiedziałam.
- No dalej, zemdlej Anito. Gdy się obudzisz, porozmawiamy.
- O czym?
- O sprawach – powiedział, a jego głos daleko tonął w ciemności oświetlonej świecami.
Nie przypominałam sobie, żeby zapalał świece, które Jean-Claude trzymał w okolicach
wanny.
Chciałam zapytać o jakich rzeczach, ale słowa nigdy nie zostały wypowiedziane na
głos. Opadłam w ciepłą, miękką ciemność gdzie nie było strachu, bólu. Tak ciepło, tak
bezpiecznie, tak rozkosznie.