Rozdział 16
Pierwsze miejsce zbrodni znajdowało się w Wildwood, nowym bastionie pieniędzy i
wspinaczki po drabinie społecznej. Gorące adresy jakimi zwykły byd Ladue, Clayton, Creve
Coeur stawały się passé. Nowym gorącym miejscem jest teraz Wildwood. Fakt, że
znajdowało się ono pośrodku niczego nie wydawał się odstraszad nowobogackich, albo ludzi
którzy chcą stad się bogaci. W moim przypadku jedynym powodem tego, że żyłam pośrodku
niczego w znacznie mniej modnym miejscu, był fakt, że nie chciałam, by zastrzelono moich
sąsiadów.
Zanim Jason przejechał przez te wszystkie wietrzne drogi, które prowadziły nas na
miejsca zbrodni, zaobserwowaliśmy kilka rzeczy. Po pierwsze, moje oczy były wrażliwe na
światło, więc okulary stały się moimi przyjaciółmi. Nie musieliśmy zatrzymywad się, żebym
mogła zwymiotowad, co było dobre, bo o ile nie wjechalibyśmy na czyjś podjazd, droga nie
miała żadnego pobocza. Była otoczona przez lasy, wzgórza, ujarzmione tereny, gdzie
prawdziwe wilki nie przemieszczały się już, i nawet czarne niedźwiedzie znalazły głębsze
jaskinie, by się ukryd.
Normalnie kocham jeździd po całym kraju. Dziś wszystkie te jaskrawe zielenie
sprawiały, że mój wzrok wirował, i wszystko widziałam w zielonym technikolorze jakby żaba
została rozsmarowana na moim polu widzenia, co czyniło moje nudności jeszcze gorsze.
- Jak to wytrzymujesz? – zapytałam.
- Jeśli spałabyś cały dzieo jak normalny pomme de sang lub ludzki sługa, w ogóle nie
byłabyś chora.
- Wybacz mi posiadanie dziennej pracy.
- Także jeśli Asher wziąłby tylko tyle ile trzeba do pożywienia mogłabyś byd trochę
chora – pokonywał kolejne – ale myślę, że cokolwiek Asher ci zrobił wraz z braniem krwi,
sprawiło że to jest gorsze. – Przerwał.– Prawdę mówiąc nie powinnaś byd wcale chora.
Wjeżdżaliśmy na wzniesienia i miękkie łagodne wzgórza rozciągały się kilometrami w
odcieniach zieleni z nutą złota to tu to tam.
- Przynajmniej nie mam już mdłości gdy patrzę na drzewa.
- To dobrze, ale nie o to mi chodzi Anito. Po tym jak poszłaś spad, a następnie wstałaś
wszystko powinno byd dobrze – wziął kolejny zakręt ostrożnie, dużo wolniej niż pierwszy.
- Więc co poszło źle? – zapytałam.
Wzruszył ramionami i zwolnił jeszcze bardziej starając się zobaczyd adres na grupce
skrzynek pocztowych.
- Dolph powiedział, że miejsce zbrodni jest przy głównej drodze. Nie przegapisz tego
Jason.
- Jak możesz byd pewna?
- Zaufaj mi.
Błysnął do mnie kolejnym uśmiechem, jego niebieskie oczy były za lustrzanymi
okularami – Ufam ci.
- Co poszło nie tak? – zapytałam ponownie.
- Co robiłaś gdy nastał świt? – zapytał przyśpieszając tył, i biorąc kolejny zakręt szybciej
niż bym chciała.
- Ardeur, Asher się żywił i… - zawahałam się tylko na okamgnienie – uprawialiśmy seks.
- Z obojgiem naraz – powiedział szyderczym głosem. – Zawiodłem się na tobie Anito.
- Czemu się zawiodłeś?
- Bo nie zostałem zaproszony.
- Masz szczęście, że teraz prowadzisz.
Uśmiechnął się, ale tym razem nie odwrócił oczu od drogi. – Jak myślisz, dlaczego
powiedziałem to podczas jazdy? – Zwolnił. – Rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc, że tego
nie przegapię.
Odwróciłam uwagę od twarzy Jasona na drogę. Samochody policyjne, oznaczone i
nieoznaczone były wszędzie. Dwa uprzywilejowane pojazdy zaparkowane na skraju drogi
skutecznie blokowały ruch. Gdybyśmy planowali jechad dalej musielibyśmy znaleźd inną
drogę dookoła. Ale szczęściarze z nas, zatrzymywaliśmy się tutaj.
Jason zjechał Jeepem na bok, wjeżdżając na trawę, podejmując daremną próbę,
pozostawienia miejsca dla kogokolwiek za nami.
Umundurowany funkcjonariusz zaczął iśd w naszym kierunku zanim Jason wyłączył
silnik. Wyciągnęłam moją odznakę z kieszeni marynarki. Jestem Anita Blake, wampirzy
egzekutor i technicznie rzecz ujmując federal marshal
1
. Wszyscy łowcy wampirów, którzy
obecnie mieli licencję w Stanach zjednoczonych, otrzymali status federalnego, jeśli przeszli
szkolenie na strzelnicy. Byłam wykwalifikowana i teraz byłam też federalnym. Wciąż kłócono
się w Waszyngtonie D.C
2
czy można dad nam więcej niż te marne grosze, które paostwo płaci
nam za każdego zabitego, co nie jest wystarczające, by było to dzienną pracę. Ale na
1
Jednostka policji federalnej. Zajmuje się zajmuje się transportem więźniów, dokonuje aresztowao i poszukuje
zbiegów.
2
Dystrykt Kolumbii – coś tak jakby nasz powiat.
szczęście wampiry nie wyrwały się w takim stopniu spod kontroli, aby każdy stan
potrzebował łowcy wampirów na pełen etat
Nie dostawałam więcej pieniędzy, więc po co chciałam odznakę? Bo to oznaczało, że
mogę ścigad wampiry i innych nadprzyrodzonych złych facetów poza granicami stanu,
egzekwowad różne prawa i nie muszę nikogo prosid o zgodę. I również nie będzie
konsekwencji, jeśli zabiję wampira po niewłaściwej stronie granicy stanu, na którego terenie
nie obowiązuje moja licencja.
Ale dla mnie, w większym stopniu niż dla większości łowców wampirów, dodatkową
korzyścią z posiadania odznaki było to, że nie musiałam już liczyd na przyjaciół policjantów,
by wprowadzili mnie na miejsce zbrodni.
Nie znałam umundurowanego funkcjonariusza, który właśnie zamierzał zapukad w
okno naszego Jeep, ale to bez znaczenia. Nie mógł utrzymad mnie z dala od miejsca zbrodni.
Byłam federal marshal – mogłam wtykad swój nos w każde nadnaturalne morderstwo jakie
tylko chciałam. Prawdziwy federal marshal mógł wtrącid się do każdego śledztwa, technicznie
moja odznaka nie informowała, że zostałam oddelegowana do paranormalnych zbrodni, ale
znam swoje ograniczenia. Znam potwory, i przestępstwa powiązane z potworami. Nie jestem
zwykłym policjantem. No cóż jestem dobra, jestem bardzo dobra, ale to czego nie wiem o
gównie naokoło, to po prostu tego nie wiem. Zabierzcie mnie od potworów i nie byłam już
pewna czy byłby ze mnie jakikolwiek pożytek.
Wyszłam z Jeepa i mignęłam moją odznaką, zanim mundurowy podszedł do nas.
Zlustrował mnie od butów do twarzy, w tej kolejności. Jakikolwiek człowiek, który zaczyna od
moich stóp a następnie idzie w górę, traci szanse, że zrobi na mnie wrażenie.
Przeczytałam imię na jego plakietce. – Oficer Jenkins, jestem Anita Blake. Porucznik
Storr mnie oczekuje.
- Storra tutaj nie ma – powiedział z rękami skrzyżowanymi na piersi.
Świetnie, nie rozpoznał mojego imienia – to na tyle z bycia sławną – i miał zamiar grad
w „nie chcę federalnych węszących na moim terenie”.
Jason wysiadł po swojej stronie Jeepa. Może i wyglądałam trochę podejrzanie w moim
wymiętym ubraniu, z oczkiem biegnącym w pooczochach od palców do ud, ale Jason nie
wyglądał ani na federalnego ani na policjanta. Ubrał się w niebieskie jeansy które wyblakły
od prania, ale wyglądały na wygodne, niebieski T-shirt, prawie w kolorze jego oczu, wciąż
ukrytym za lustrzaną zasłoną i białe buty do joggingu. To był jeden z tych ciepłych jesiennych
dni jakie czasem mamy. Za ciepło na kurtkę ze skóry, więc nie zawracał sobie głowy niczym
innym. Białe bandaże były bardzo widoczne na jego przedramionach.
Pochylił się przy masce Jeepa uśmiechając się miło i w ogóle nie wyglądając jak
federalny.
Oczy oficera Jenkinsa przeskoczyły na Jasona, potem z powrotem na mnie.
– Nie wzywaliśmy federalnych.
Stałam tam na piętach w trzycalowych obcasach i nierówna droga sprawiła, że
poczułam ponownie zawroty głowy. Nie miałam cierpliwości ani siły na dyskusje.
- Oficerze Jenkins, jestem federal marshal, wiesz co to znaczy?
- Nie – zrobił to słowo dłuższe niż było.
- Oznacza to, że nie potrzebuje twojej zgody, by wejśd na miejsce zbrodni. Nie
potrzebuje niczyjej zgody. Więc to bez znaczenia czy porucznik tu jest, czy go nie ma.
Poinformowałam cię, kto wezwał mnie do tej zbrodni z grzeczności, oficerze, ale jeśli nie
chcesz byd uprzejmy to już nas tu nie ma.
Odwróciłam się i spojrzałam na Jasona. Normalnie zostawiłabym go w samochodzie,
ale nie byłam do kooca pewna czy jestem w stanie przejśd resztę wzgórza nie przewracając
się. I rzeczywiście nie czułam się wystarczająco dobrze by tutaj zostad. Ale skoro już tu byłam,
to miałam zamiar zobaczyd miejsce zbrodni.
Skinęłam na Jasona. Obszedł dookoła Jeepa, jego uśmiech zbladł na brzegach. Może
wyglądałam tak blado jak się czułam.
- Chodźmy.
- On nie jest federalnym – powiedział Jenkins.
Miałam dośd Jenkinsa. Gdybym czuła się lepiej wywalczyłabym sobie drogę, ale… były
inne sposoby gnębienia. Zaczekałam aż Jason stanie obok mnie, a potem przeniosłam włosy
na jedną stronę, pokazując białą gazę i plastry na mojej szyi. Pociągnęłam plastry z jednej
strony, aż oberwałam je w dół i błysnęłam ugryzieniem w Jenkinsa. To nie była elegancka
ranka. Asher dał się ponieśd, bo krawędzie rany były poszarpane.
- Kuuurwa – powiedział Jenkins.
Pozwoliłam Jasonowi zakryd ranę z powrotem podczas, gdy rozmawiałam z drugim
mężczyzną. – Miałam ciężką noc oficerze Jenkins i mam władzę, by wejśd na teren
dowolnego nadnaturalnego miejsca zbrodni, które uznam za stosowne.
Plastry zostały wygładzone z powrotem na miejscu, a Jason stał blisko mojej lewej ręki,
jakby wiedział jak niepewnie się czułam. Jenkins tego nie dostrzegał.
- To nie wampirzy atak – powiedział Jenkins.
- Czy ja nie mówię po angielsku Jenkins? Czy powiedziałam, że to miało coś wspólnego
z wampirami?
- Nie proszę pani. To znaczy… nie.
- Więc albo zaprowadzisz nas oficerze na miejsce zbrodni, albo zejdź na bok, a sami
znajdziemy tam dotrzemy.
Mignięcie ugryzieniem wampira wprawiło go w zakłopotanie, ale wciąż nie chciał by
federalny się kręcił na jego miejscu zbrodni. Prawdopodobnie jego szef tego nie lubił, ale to
nie mój problem. Miałam odznakę federalnych. W teorii miałam prawo wejśd na miejsce
zbrodni. W rzeczywistości, jeśli policja zakaże mi wejścia niewiele mogłam zrobid. Mogłam
dostad nakaz sądowy i wymusid to, ale to wymagało czasu a nie miałam tego rodzaju czasu.
Dolph już był na mnie wkurzony. Nie chciałam by czekał aż tak długo.
Jenkins w koocu usunął się na bok. Zaczęliśmy spacer pod górę. W połowie wysokości
musiałam wziąd ramię Jasona. Moim celem w tym momencie było nie upaśd, nie
zwymiotowad, ani nie zemdled, podczas gdy Jenkins wciąż zastanawiał się czy postąpił
słusznie pozwalając nam go minąd.
Rozdział 17
Moja odznaka na małym sznureczku wokół mojej szyi sprawiła, że minęliśmy większośd
policjantów. Kilku, z tych którzy nas przepytywali, rozpoznało moje imię, albo pracowało ze
mną wcześniej. Zawsze sobrze jest byd znanym. Wypytywali o obecnośd Jasona. W koocu im
powiedziałam, że wyznaczyłam go na zastępcę.
Wysoki policjant („statie” to policjant ruchu drogowego potocznie nazwany. U nas to
chyba „krawężnik”) w ramionach szerszy niż my byliśmy wysocy, powiedział. – Jest na to
wiele nazw, ale „zastępca” to nie jest jedna z nich.
Odwróciłam się do niego, powoli, bo nie mogłam poruszad się szybko, a duża
powolnośd wzmaga groźbę. Trudno byd groźnym dla kogoś, komu sięgamy zaledwie do talii,
ale miałam dużo praktyki.
Jason musiał obawiad się tego co powiem, bo powiedział. – Jesteś po prostu zazdrosny.
Wysoki mężczyzna pokręcił głową w swoim kapeluszu niedźwiedzia
3
- Lubię kiedy
kobiety są większe.
- Zabawne – powiedziałam – To samo mówi twoja żona.
Zajęło mu minutę aby to zrozumied, a potem rozłożył muskularne ramię i zrobił krok w
kierunku nas – Dlaczego ty…
http://www.felthats.com/images_product/959.jpg
- Trooper Kennedy – głos dobiegł zza nas. – Nie masz piratów drogowych do złapania?
Odwróciłam się i zobaczyłam Zebrowskiego podchodzącego do nas. Był ubrany na swój
zwykły, cholernie rozlazły sposób, wyglądał jakby spał w garniturze; żółta koszula z
kołnierzem podwiniętym po jednej strony i krawat już czymś poplamiony, chod
prawdopodobnie nie jadł śniadania. Jego żona, Katie, była zawsze taka schludna. Nigdy nie
zrozumiem czemu ona pozwala mu wychodzid w takim stanie.
- Jestem tutaj w czasie wolnym – powiedział Trooper Kennedy.
- A to jest moje miejsce zbrodni żołnierzu, nie sądzę, żebyśmy cię tutaj potrzebowali.
- Ona mówi, że on ją zastępuje.
- Ona jest federal marshal, może to zrobid.
Duży człowiek wyglądał na zakłopotanego. – Nic nie chciałem powiedzied przez mój
komentarz.
- Wiem, że nie, Kennedy, tak jak marshal Blake też nic nie miała na myśli swoim
komentarzem. Prawda Anito?
- Nie znam jego żony, więc nie, po prostu ironizowałam, przepraszam za to oficerze
Kennedy.
Kennedy zmarszczył brwi, myśląc intensywniej niż było to dla niego wskazane, jak
sądzę. – Nie czuję się obrażony, ani nie miałem takiego zamiaru, proszę pani.
Nie mógł zmusid się, by nazwad mnie oficerem albo marshal, co było dobre dla mnie.
Status federalnego był tak nowy, że nie zawsze reagowałam, gdy ktoś nazywał mnie marshal.
Zapominałam, że miał na myśli mnie.
Gdy wielki policjant odszedł do swojego samochodu, Zebrowski przywołał innego
detektywa Regionalnego Paranormalnego Zespołu Dochodzeniowego, w skrócie znanego
jako RPIT. Gdy chcesz ich wkurzyd nazwij ich RIP
4
.
- Pozbądź się pracowników których nie potrzebujemy.
- Tak jest, Sierżancie – udał się, by porozmawiad z tymi wszystkimi miłymi policjantami
z wielu rejonów.
- Sierżancie, – powiedziałam - wiedziałam, że Dolpha zrobili wreszcie porucznikiem, ale
nie słyszałam o tobie.
4
RIP – Rest in Peace, Spoczywaj w pokoju, skrót używany często na grobach.
Wzruszył ramionami, przejeżdżając ręką przez całkowicie rozczochrane loki. Katie
powinna wysład go szybko do fryzjera. – Gdy Dolph awansował potrzebował drugiego kata,
więc skorzystałem na tym.
- Już urządzili ci imprezę?
Poprawił druciane okulary. Nie wymagały poprawiania – Tak.
Gdybym była mężczyzną puściłabym to w niepamięd, ale byłam dziewczyną i
dziewczyny wtykają nos w takie sprawy bardziej niż mężczyźni.
- Zostałam zaproszona na imprezę do Dolpha, ale nie na twoją?
- Lubię Micaha Anito, ale Dolph… nie spodziewał się że przyprowadzisz Micaha. Nie
sądzę, żeby zniósłby jego obecnośd także i na moim przyjęciu.
- On nie radzi sobie z faktem, że moim głównym kochankiem jest zmiennokształtny.
Zebrowski wzruszył ramionami. – Katie dała mi surowe nakazy bym zaprosił ciebie i
Micaha na obiad następnym razem, gdy cię zobaczę. Więc jak, kiedy możecie wpaśd?
Są punkty, gdzie przestajesz naciskad. Nie zapytałam czy Katie naprawdę to
powiedziała, prawdopodobnie tak, ale to bez znaczenia, oferował towarzyską fajkę pokoju i
miałam zamiar ją przyjąd.
- Zapytam Micaha jak wygląda nasz grafik.
Jego oczy śmignęły do Jasona i uśmiechnął się. Uśmiech przypominał tak wiele
uśmiechów Jasona, co kazało mi się zastanawiad jaki był Zebrowski w college’u, gdy poznał
Katie. - O ile znowu nie zmienisz chłopaka?
- Nie, – powiedziałam – Jason jest tylko przyjacielem.
- Mówisz, że tylko przyjacielem – Jason chwycił się wolną ręką za serce, drugą miał
wciąż owiniętą wokół mnie. – To rani mnie tak głęboko.
- Tak, starałem się dostad do jej spodni od lat. Ona po prostu tego nie uznaje.
- Opowiedz mi o tym – powiedział Jason.
- Obaj przestaocie, natychmiast – powiedziałam.
Obaj roześmiali się, a ich śmiechy były tak podobne, że to było trochę denerwujące. –
Wiem, masz prawo uczynid go zastępcą, ale wiem, czym zajmuje się pan Schulyer i gdzie jest
jego główne miejsce zamieszkania. – Zebrowski pochylił się na tyle nisko by nikt inny nas nie
słyszał. – Dolph mnie zabije, jeśli wpuszczę go na miejsce zbrodni.
- Złapiesz mnie jeśli zemdleje, a on może pozostad tutaj.
- Zemdlejesz – powiedział Zebrowski. – Żartujesz prawda?
- Chciałabym, żeby tak było –miałam teraz obie ręce na ramieniu Jasona, walcząc z
pragnieniem zachwiania się na moich obcasach.
- Dolph powiedział, że mówiłaś, że jesteś chora. Wiedział jak chora?
- Nie wydaje mi się, żeby się tym przejmował, po prostu chciał, by mój tyłek się tutaj
znalazł.
- Gdyby wiedział w jakim jesteś stanie, nie nalegałby.
- To ładnie, że tak myślisz – powiedziałam. Czułam, że krew odpływa z mojej twarzy.
Musiałam usiąśd, szybko, tylko na kilka minut.
- Zapytałbym czy to grypa, ale widzę bandaż na twojej szyi. Co to zrobiło?
- Wampir – powiedziałam.
- Chcesz zgłosid przestępstwo?
- Zajęłam się już tym.
- Zabijesz jego dupę?
Spojrzałam na niego przez ciemne soczewki okularów. – Naprawdę muszę usiąśd na
parę minut, Zebrowski i nie wiesz że nie prosiłabym o to, gdybym nie musiała.
Zaoferował swoje ramię – Będę ci towarzyszył, ale Schulyer nie może przejśd dalej –
popatrzył na Jasona. – Wybacz stary.
Jason wzruszył ramionami – W porządku. Jestem naprawdę dobry w zabawianiu siebie.
- Zachowuj się.
Uśmiechnął się – Czyż nie zachowuje się zawsze?
Zostałabym i upewniła się, że obiecałby mi jak grzeczny będzie, ale zostało mi tylko tyle
energii, żeby wejśd do domu i usiąśd, zanim moje nogi się poddadzą. Zostawiłam policjantów
i zespół ratowniczy na łasce Jasona. Nie zrobiłby nic złego, był po prostu irytujący.
Potknęłam się na schodach prowadzącym na frontowy ganek. Jeśli Zebrowski by mnie
nie złapał, upadłabym.
- Jezu, Anita, powinnaś byd w łóżku.
- To właśnie powiedziałam Dolphowi.
Przepuścił mnie przez drzwi i znalazł na korytarzu małe proste krzesło z oparciem. –
Powiem Dolphowi jak chora jesteś i niech dzieciak zabierze cię do domu.
- Nie – powiedziałam kładąc czoło na kolanach, gdy świat stabilizował się wokół mnie.
- Jezu Anita, jesteś tak uparta jak on. Dolph nie przyjmuje odmowy do wiadomości więc
ciągniesz swój tyłek z łoża boleści, zjawiając się tutaj. Daję ci wyjście, gdzie wezmę na siebie
furię Dolpha, ale nieeee, ty zamierzasz pokazad Dolphowi, że jesteś tak uparta i niepokorna
jak on. Zamierzasz zemdled na jego rękach? Wtedy naprawdę mu pokażesz.
- Zamknij się Zebrowski.
- Dobrze, możesz posiedzied tutaj przez kilka minut. Wrócę i sprawdzę co u ciebie i
odeskortuje cię na miejsce popełnienia przestępstwa. Ale jesteś głupia.
Powiedziałam, gdy moja twarz wciąż była na kolanach – Gdyby Dolph był chory, to też
byłby tutaj.
- To nie dowodzi, że masz rację Anito, tylko dowodzi, że oboje jesteście głupi. – Z tymi
słowami odszedł w głąb domu. To dobrze, że odszedł, ponieważ jak żyję, nie mogłam się z
nim sprzeczad.
Rozdział 18
Kiedy Zebrowski wprowadził mnie do pokoju, pomyślałam, że był tam człowiek
lewitujący przy ścianie. On rzeczywiście wyglądał jakby się unosił. Wiedziałam, że to nie była
prawda, ale przez chwilę mój umysł starał się przetrawid to co widziałam. Potem zobaczyłam
ciemne linie wysuszonej krwi na ciele. Wyglądało jakby został wielokrotnie postrzelony i się
wykrwawił, ale kule nie utrzymałyby go przyszpilonego do ściany.
Co dziwne nie było mi słabo, nie miałam mdłości ani nic takiego. Czułam się lekko i
odlegle, bardziej stabilnie niż czułam się przez ostatnią godzinę. Podeszłam do człowieka na
ścianie. Ręka Zebrowskiego zsunęła się z mojej, a ja czułam się stabilnie w moich wysokich
obcasach na miękkim dywanie.
Musiałam niemal znaleźd się pod ciałem, zanim moje oczy pojęły to wszystko, a nawet
wtedy, miałam zamiar poprosid kogoś, kto był bardziej zorientowany na temat narzędzi, czy
miałam racje.
Wyglądało to jakby ktoś wziął pistolet do wbijania gwoździ, jeden z tych rozmiaru
przemysłowego i przybił człowieka do ściany. Jego ramiona znajdowały się osiem metrów
nad ziemią, więc albo ktoś użył drabiny, albo miał prawie siedem stóp wzrostu.
Ciemne plamy na ciele były na obu dłoniach, obu nadgarstkach, przedramionach tuż
powyżej łokcia, ramionach, obojczykach, podudziach tuż poniżej kolana, tuż powyżej kostki,
a następnie przez każdą stopę. Nogi były rozstawione, nie przebite razem. Nie starał się
odwzorowad ukrzyżowania. Jeśli sprawiasz sobie, tak wiele kłopoty, to aż dziwne, że nie
rozbrzmiewa to echem dawnego dramatu. Sam fakt, że nawet nie próbował wydawał się
dziwny.
Głowa mężczyzny opadła naprzód. Jego szyja wyglądała na bladą i całą. Była tam
ciemna plama krwi na jego prawie białych włosach tuż za jednym uchem. Jeśli gwoździe były
tak duże jak myślałam, że były, to koocówka powinna wystawad z twarzy, ale tak nie było.
Stanęłam na palcach. Chciałam zobaczyd twarz.
Białe włosy i twarz, zwiotczała po śmierci, powiedziała mi, że był starszy niż wyglądał.
Ciało było zadbane przez dwiczenia, prawdopodobnie podnoszenie ciężarów, tylko twarz i
białe włosy mówiły, że prawdopodobnie miał ponad pięddziesiątkę. Cała ta praca by
utrzymad zdrowie i dobre samopoczucie, a tu przychodzi jakiś wariat i przygważdża cię do
ściany. Wydawało się to niesprawiedliwe.
Pochyliłam się do przodu tak daleko, że musiałam położyd koniuszki palców by się
czegoś złapad. Moje palce dotknęły zaschniętej krwi na ścianie. Dopiero wtedy zdałam sobie
sprawę, że zapomniałam o rękawicach chirurgicznych. Kurwa.
Zebrowski był tam z ręką na moim łokciu, stabilizując mnie, czy tego potrzebowałam
czy nie.
- Jak mogłeś pozwolid mi tu wejśd bez rękawiczek.
- Nie spodziewałem się, że dotkniesz dowodu – powiedział. Wyłowił z jednej z jego
kieszeni butelkę z płynem dezynfekującym do rąk. – Katie każe mi to nosid.
Pozwoliłam mu polad moje ręce i wyszorowałam je. To nie było tak, że martwiłam się,
że złapię coś z tej niewielkiej drobiny, zrobiłam to bardziej z przyzwyczajenia.
Żel odparował na mojej skórze, dając uczucie mokrych rąk, chod wiedziałam, że takie
nie były. Rozejrzałam się po miejscu zbrodni, chłonąc to co jeszcze tu było.
Kolorowa kreda została wykorzystana na ścianach w kolorze złamanej bieli. Były tam
pentagramy o różnej wielkości po obu stronach ciała. Różowe, niebieskie, czerwone, zielone;
prawie dekoracyjne. Każdy głupi kto próbuje naśladowad rytualne morderstwo, wie dośd by
użyd kilku pentagramów. Ale były tam również nordyckie runy wśród tych pentagramów w
cukierkowych kolorach. Nie każdy wariat wie, że nordyckie runy mogą byd wykorzystane w
rytualnej magii.
Miałam jeden semestr religii porównawczej z profesorem który bardzo lubił
Skandynawie. To spowodowało, że znałam lepiej znaki runiczne niż większośd chrześcijan. To
było lata temu , ale wciąż rozpoznałam dośd by czud mętlik w głowie.
- To nie ma sensu – powiedziałam.
- Co? - zapytał Zebrowski.
Wskazałam na ścianę, gdy mówiłam. – Minęło trochę czasu odkąd studiowałam w
college runy, ale on użył wszystkich run w dośd dobrej kolejności. Jeżeli naprawdę
odprawiasz rytuał, masz określony cel. Nie musisz używad wszystkich nordyckich run, bo
niektóre są sprzeczne. To znaczy, nie chcesz użyd znaku runicznego chaosu i runy porządku.
Nie możesz myśled o prawdziwym rytuale gdy chcesz skorzystad z nich wszystkich. Nawet
jeśli pracujesz by wywoład polaryzacje, uzdrowienie – krzywda, chaos – porządek, bóg –
bogini, wciąż nie możesz. Niektóre z nich nie są tak biegunowo dopasowane naprzeciw
siebie. I są one również użyte tutaj według standardowej kolejności podręcznika.
Cofnęłam się, ciągnąd go za sobą, bo wciąż trzymał mój łokied . Obróciłam moją lewą
stronę ciała i spojrzałam na niego. – Zaczyna się tutaj od Fehu i opada prosto, koocząc na
Dagaz po drugiej stronie. Ktoś to po prostu to skopiował, Zebrowski.
- Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale nie czujesz, żadnej magii? – Zapytał.
Pomyślałam o tym – Masz na myśli, że to było zaklęcie?
Kiwnął głową – Tak, możesz poczud zaklęcie?
- Nie, nie było, żadnych mocy w tym pokoju.
- Jak możesz byd tego taka pewna? – zapytał.
- Magia, moc wszelkiej metafizycznej natury, pozostawia ślad za sobą. Czasem to
mrowienie w karku, gęsia skórka, a czasami policzek w twarz, a nawet spotkanie ze ścianą.
Ale ten pokój jest martwy. Nie jestem na tyle uzdolniona psychicznie, by odebrad emocje
tego co tu się stało i cieszę się. Ale jeśli użyto tu jakiegoś wielkiego zaklęcia, to coś by z niego
pozostało, a pokój jest tylko miejscem zbrodni, niczym więcej.
- Więc jeśli nie zaklęcie, to po co te wszystkie symbole? – zapytał.
- Nie mam zielonego pojęcia. Wygląda jakby został postrzelony za uchem i przybity do
ściany. Ciało nie naśladuje żadnych mistycznych czy religijnych symboli, jakie znam. Potem
rzucił kilka pentagramów i skopiował runy z książki.
- Jakiej książki?
- Jest wiele książek na temat run, od wszystkich książek w college, przez podręczniki do
okultyzmu New Age. Można iśd do uczelnianego sklepu, albo jednego ze sklepów New Age,
lub prawdopodobnie można złożyd specjalne zamówienie w jakiejkolwiek księgarni.
- Więc to nie jest rytualne morderstwo – powiedział.
- Może byd rytuałem z punktu widzenia zabójcy, ale czy było zrobione w magicznym
celu? Nie.
Wypuścił z siebie głęboki oddech. – Dobrze, to jest to co Reynolds powiedziała
Dolphowi.
- Detektyw Tammy Reynolds twoja jedyna wiedźma wśród pracowników? – Zapytałam.
Przytaknął.
- Dlaczego Dolph jej nie uwierzył?
-Powiedział, że potrzebował potwierdzenia.
Potrząsnęłam głową i nie wywołało to we mnie zawrotów. Świetnie. – Nie ufa jej,
prawda?
Zerbrowski wzruszył ramionami. – Dolph jest ostrożny.
- Pieprzysz Zerbrowski, nie ufa jej, bo jest wiedźmą. - Ona jest chrześcijanką czarownicą
na miłośd boską, Wyznawczynią Drogi. Nie można uzyskad bardziej powszechnego eksperta
okultystycznego niż chrześcijaoska czarownica.
- Hej, nie gniewaj się na mnie, nie wyciągnąłem cię z łóżka, by dokładnie sprawdzid
pracę Reynolds.
- I czy ciągnąłby ją tutaj by sprawdzid moją pracę, gdybym to ja była pierwsza na
miejscu zbrodni.
- Musisz zapytad o to Dolpha.
- Może tak zrobię – powiedziałam.
Zerbrowski poszedł trochę blady. – Nie wkurzaj Dolpha, jest w złym, złym humorze.
- Czemu?
Ponownie wzruszył ramionami – Dolph mi się nie zwierza.
- Jest w złym nastroju tylko dzisiaj, czy od ostatnich kilku dni, co?
- Przez ostatnie kilka dni było gorzej, ale dwa zabójstwa w ciągu jednej nocy są dośd
dobrym powodem, aby byd w złym humorze, i on to w pełni wykorzystał.
- Świetnie, po prostu świetnie – powiedziałam. Moja złośd pozwoliła mi tupnąd w
kierunku okna, które zajmowało większą częśd drugiej ściany. Stałam tam i patrzyłam na
niesamowity widok. Wyłącznie wzgórza, drzewa, dom wyglądał jakby znajdował się pośrodku
ogromnej pustyni.
Zerbrowski podszedł by stanąd obok mnie. – Ładny widok, prawda?
- Ktokolwiek to zrobił, musiał udad się na rekonesans domu – skinęłam na okno. –
Musieli byd pewni, że nie będzie sąsiada, który by zobaczył co robią. Strzelając, możesz
zaryzykowad, ale umieszczając go na ścianie wraz z symbolami, musieli mied pewnośd, że nie
zostaną zobaczeni.
- To całkiem dużo organizacji jak na świra – powiedział Zerbrowski.
-Nie, jeśli ktoś chcę, byd uznawany za świra.
- Co masz na myśli?
- Nie mów mi, że ty i Dolph nie pomyśleliście o tym.
- Co?
- To, że ktoś bliski i drogi dla zmarłego, kto odziedziczy to wszystko – rozejrzałam się po
salonie, który był tak duży jak cały parter mojego domu. – Byłam zbyt chora, by zauważyd
gdy weszłam, ale jeśli reszta domu jest imponująca jak to, w takim razie ma pieniądze by
mied.
- Nie widziałaś jeszcze basenu, nie?
- Basen?
- Wewnątrz z jacuzzi, wystarczająco dużym dla dwunastu osób.
Wzruszyłam ramionami. – Jak powiedziałam, pieniądze. Podążaj za pieniędzmi,
dowiedź się kto na tym zyska. Rytuał jest tylko mydleniem oczu, zasłoną dymną, na którą
mordercy mają nadzieje, że się nabierzesz.
Stał wpatrując się w piękny widok z rękami na plecach, jakby kołysząc się na obcasach.
- Masz rację, to jest dokładnie to co Dolph pomyślał, gdy Reynolds powiedziała, że nie ma tu
żadnych czarów.
- Nie idę na drugie miejsce zbrodni, tylko w celu sprawdzenia jej pracy, prawda? Bo
jeśli to prawda, to wracam do domu. Nie zawsze lubię detektyw Tammy, ale jest dośd dobra
w tym co robi.
- Po prostu nie podoba ci się, że randkuje z Larrym Kirklandem, twoim animatorem na
szkoleniu.
- Nie, nie podoba mi się, że ona i Larry randkują. Jest jego pierwszą poważną
dziewczyną, więc wybacz, że czuję się opiekuocza.
- Zabawne, ja wcale nie czuję się opiekuoczy w stosunku do Reynolds.
- To dlatego, że jesteś popaprany, Zerbrowski.
- Nie – powiedział. – To dlatego, że widzę jak Reynolds i Kirkland patrzą na siebie. Oni
odeszli i są zatraceni w MIŁOŚCI.
Wzruszyłam ramionami – Może.
- Nie zauważyłaś dlatego, że nie chcesz zobaczyd.
- Może byłam zajęta.
Pierwszy raz Zerbrowski pozostał cicho.
Spojrzałam na niego. – Nigdy nie odpowiedziałeś na moje pierwsze pytanie, idę na
następne miejsca zbrodni, tylko by sprawdzid pracę Tammy?
Przestał kołysad się na piętach i stanął cicho z poważną twarzą – Nie wiem,
prawdopodobnie, tak.
- Więc wracam do domu.
Dotknął mojego ramienia. – Idź na drugie miejsce, Anita, proszę. Nie dawaj Dolphowi
ani jednego więcej powodu, by byd wkurzonym.
- To nie mój problem Zerbrowski. Dolph sam stwarza sobie ciężkie życie.
- Wiem, ale dwóch funkcjonariuszy którzy byli w obu miejscach powiedzieli, że drugie
jest gorsze. To bardziej twoja działka niż Reynolds.
- Moja działka, jak to?
- Przemoc, prawdziwa przemoc. Dolph nie chcę wiedzied czy to była magia, chce
wiedzied, czy coś co to zrobiło nie było człowiekiem.
- Dolph jest fanatyczny, jeśli chodzi o nie podawanie szczegółów swoim ludziom,
wcześniej niż zobaczą miejsce przestępstwa Zerbrowski. Czy właśnie powiedziałeś mi to, by
go niezmiernie wkurzyd?
- Bałem się, że nie pójdziesz, jeśli… nieco nie dodam.
- Dlaczego troszczysz się, skoro Dolph i ja toczymy spór?
- Jesteśmy tu od rozwiązywania zagadek kryminalnych, Anita, nie walczymy ze sobą.
Nie wiem co zżera Dolpha, ale jedno z was musi byd dorosłe – uśmiechnął się. – Tak. Wiem,
że sprawy doszły do przykrości, gdy ty jesteś w to zaangażowana, ale jesteśmy tu.
Potrząsnęłam głową i uderzyłam go w rękę – Jesteś takim wrzodem na dupie
Zebrowski.
- Dobrze jest byd docenionym – powiedział.
Gniew blaknął, a wraz z nim zryw energii. Oparłam głowę na jego ramieniu. – Zabierz
mnie na zewnątrz zanim ponownie zacznę się źle czud. Pójdę zobaczyd drugie miejsce
zbrodni.
Objął mnie ramieniem i dał mi połowiczny uścisk. – Oto mój mały federal marshal.
Podniosłam głowę – Nie przeginaj Zerbrowski.
- Nie mogę nic na to poradzid, przepraszam.
Westchnęłam. – Masz rację, nie możesz się powstrzymad. Zapomnij, że coś
powiedziałam, kontynuuj mówienie dowcipnych, drażniących rzeczy, gdy będziesz
odprowadzad mnie powrotem do Jasona.
Zaczął prowadzid mnie do wyjścia z pokoju, ręką wciąż na moich ramionach. - Jak
skooczyłaś ze striptizerem wilkołakiem jako twoim kierowcą za dnia?
- Po prostu miałam szczęście, tak zgaduje.
Rozdział 19
Drugie miejsce znajdowało się w Chesterfield, które było gorącym adresem dla
karierowiczów zanim ci zdobyli większą ilośd pieniędzy by przenieśd się dalej do Wildwood i
poza nią. Dzielnica którą wiózł nas Jason była ostrym przeciwieostwem dużych samotnych
domów które widzieliśmy wcześniej. To była klasa średnia środkowej Ameryki, podstawa
narodowego typu sąsiedztwa. Są tysiące takich osiedli jak to. Z wyjątkiem jednego, nie
wszystkie domy były identyczne Były nadal wciąż zbyt blisko siebie i były identyczne, jakby
ten sam umysł zaprojektował je wszystkie, niektóre były dwupiętrowe, niektóre tylko jedno,
niektóre z cegieł, inne nie. Tylko garaże wydawały się byd takie same we wszystkich z nich,
jak gdyby architekt nie był skłonny, pójśd na kompromis w sprawie jednej z funkcji.
Drzewa były średnie w metrach co oznacza, że obszar ten był tu ponad dziesięciu lat.
Potrzeba czasu by drzewa urosły.
Widziałam gigantyczną antenę wiadomości na furgonetce zanim zobaczyłam
samochody policyjne – Kurwa.
- Co? – zapytał Jason.
- Reporterzy już tutaj są.
Spojrzał w górę. – Skąd wiesz?
- Nigdy nie widziałeś furgonetki wiadomości z jedną z tych dużych anten?
- Chyba nie.
- Szczęściarz.
Prawdopodobnie ze względu na furgonetkę wiadomości policja zablokowała ulicę.
Gdyby ktoś miał czas, prawdopodobnie napomknęliby o tych kozłach o oficjalnym wyglądzie.
Natomiast mieli samochód policyjny, umundurowanego funkcjonariusza o niego opartego i
żółtą taśmę nie-przechodź rozwiniętą od skrzynki pocztowej przez cała ulicę.
Były dwie lokalne furgonetki wiadomości i kilka nośników. Zawsze możesz odróżnid
prasę, ponieważ oni mają wciąż aparaty fotograficzne i żadnych mikrofonów. Chod będą
pchad ci dyktafon w twarz.
Zaparkowaliśmy w połowie przecznicy z ich powodu. Gdy silnik się wyłączył Jason
zapytał – Jak oni usłyszeli o tym tak szybko?
- Jeden z sąsiadów wezwał ich tu, albo jedna z furgonetek wiadomości była w pobliżu
albo coś innego. Kiedy coś uderza w skanery policji, dziennikarze o tym wiedzą.
- Dlaczego nie było dziennikarzy na pierwszym miejscu?
- Pierwsze miejsce było bardziej odizolowane, trudniej się tam dostad i jeszcze zrobid to
na czas. Albo tutaj dotyczy to miejscowej sławy, albo tu jest po prostu lepsza kopia.
- Lepsza kopia?
- Bardziej sensacyjne – w mojej głowie zastanawiałam się w jaki sposób coś może byd
bardziej sensacyjne niż przybicie do ściany salonu, ale oczywiście tego rodzaju szczegóły nie
zostały dopuszczone do mediów, nie jeśli mogą byd utrzymane w tajemnicy.
Odpięłam mój pas i położyłam dłoo na klamce. – Przeprawienie się przez prasę będzie
pierwszą przeszkodą tutaj. Jestem czymś w rodzaju lokalnej gwiazdy czy mi się to podoba czy
nie.
- Ukochana Mistrza Miasta – powiedział Jason śmiejąc się.
- Nie sądzę by ktokolwiek był tak uprzejmy – powiedziałam. – Ale tak. Chodź dzisiaj są
zainteresowani morderstwem. Będą zadawad pytania o to, nie o Jean-Claude’a.
- Wydajesz się czud lepiej – powiedział Jason.
- Czuję się lepiej, nie jestem pewna dlaczego.
- Może cokolwiek, co wywołało złą reakcje przygasa?
- Może.
- Zamierzamy wysiąśd z samochodu czy będziemy patrzed stąd?
Westchnęłam. – Wychodzimy, wychodzimy.
Jason otworzył drzwi i był po mojej stronie, zanim udało mi się zrobid cokolwiek więcej
niż postawid jedną nogę na ziemi. Dziś pozwalałam mu sobie pomagad. Poczułam się lepiej,
ale wciąż nie najlepiej. Nienawidzę odmawiad pomocy, a następnie padad płasko na twarz.
Naprawdę próbowałam stonowad trochę męskośd. Moją, nie Jasona.
Położyłam rękę na ramieniu Jasona i zaczęłam iśd chodnikiem w kierunku tłumu. Było
tam wiele osób, ale większośd z nich to nie reporterzy. Pierwsze miejsce zbrodni było
odizolowane, bez sąsiadów wystarczająco bliskich, by wyjśd do sklepu i zobaczyd
przestawienie. Ale w tej okolicy było gęsto od domów, więc mieliśmy tłum.
Miałam odznakę na swojej szyi, nie zdjęłam jej po ostatnim miejscu. Ponieważ czułam
się lepiej, przyszło mi do głowy, że ramię Jasona, zawadzałoby gdybym musiała sięgnąd po
broo lewą ręką. Nie chciałam go po prawej stronie, ponieważ to była moja ręka broni, ale
nawet po lewej stronie zawadzał, co najmniej trochę.
Czułam się znacznie lepiej, skoro mogłam martwid się o moją broo. Dobrze wiedzied.
Złe samopoczucie jest do bani, a mdłości są jednym wielkim złem wszechświata.
Myślę, że dlatego, że miałam Jasona przy moim ramieniu, zabrało reporterom więcej
czasu, by zdad sobie sprawę kim byłam, i że nie byłam częścią rosnącego tłumu gapiów.
Pracowaliśmy by przebid się przez tłum, i byliśmy prawie przed żółtą taśmą, gdy jeden z
reporterów zauważył mnie.
Pchnął we mnie dyktafon. – Pani Blake dlaczego tu jesteś, zamordowana kobieta była
ofiarą wampira?
Cholera, gdybym powiedziała bez komentarza, wydrukowaliby, że to możliwe, że
zamordowana jest ofiarą jednego wampira. – Jestem wzywana do nadnaturalnej
przestępczości, panie Miller, prawda? Nie tylko do wampirów.
Był szczęśliwy, że pamiętałam jego imię. Większośd ludzi kocha gdy pamięta się ich
imiona. – Więc to nie było zabójstwo dokonane przez wampira.
Cholera. – Nie byłam jeszcze na miejscu zbrodni, panie Miller, nie wiem więcej niż pan.
Dziennikarze zamknęli się jak pięśd wokół mnie. Duże ramię kamery skierowane było
na nas. Mieliśmy trafid do wiadomości popołudniowych, jeśli nic by się nie wydarzyło
bardziej ekscytującego.
Pytania nadchodziły ze wszystkich kierunków. – Czy to było morderstwo dokonane
przez wampira? Czy myślisz że będzie więcej ofiar? – Jedna kobieta stała blisko trzymając
mocny uchwyt na ręce Jasona i utrzymując nas rozdzielonych. – Anita to twój nowy chłopak?
Czy rzuciłaś Jean-Claude’a?
Kiedy postawiono pytanie, kilku zadało podobne. I nie rozumiem dlaczego moje życie
było ciekawsze od morderstwa. To nie miało dla mnie sensu. Gdybym powiedziała, że Jason
jest przyjacielem można by to źle zrozumied. Gdybym powiedziała, że ochroniarzem, oni
opublikują, że potrzebuje ochroniarza we wszystkich gazetach. W koocu przestałam
próbowad odpowiedzied na pytania i uniosłam moją odznakę tak, żeby umundurowany
funkcjonariusz mógł ją zobaczyd.
Podniósł taśmę, by wpuścid nas do środka i musiał odepchnąd prasę, która próbowała y
podążyd za nami. Szliśmy w kierunku domu w gradzie pytao, które zignorowałam. Jeden Bóg
wiedział co mogli zrobid z tymi kilkoma rzeczami, jakie powiedziałam. To mogło byd
cokolwiek od tego, że Egzekutorka mówi o ataku wampira, przez to, że nie był to atak
wampira, do mojego życia intymnego. Przestałam czytad prasę lub oglądad wiadomości, bo
uważałam, że mogę tam byd. Po pierwsze, nienawidzę oglądad się w poruszającej kamerze,
po drugie zawsze mnie to wkurzało. Nie mogłam dyskutowad o prowadzonym przez policje
dochodzeniu, nikt nie mógł, więc prasie pozostało spekulowad o kilku faktach jakimi
dysponowała. Ale jeśli Jean-Claude i nasze życie intymne miało byd wybranym tematem,
nigdy nie chciałam zobaczyd ani odczytad sprawozdania.
Z jakiegoś powodu bycie złapaną w żer mediów sprawił, że poczułam się znowu słabo.
Nie tak źle jak wcześniej, ale nie tak dobrze jak gdy pierwszy raz wyszłam z Jeepa. Świetnie,
po prostu świetnie.
Było tutaj mniej policjantów, a w większości z nich rozpoznałam jako członków RPIT.
Nikt nie kwestionował mojego prawa do przebywania tutaj, lub obecności Jasona. Ufali mi.
Mundurowy w drzwiach był blady, jego ciemne oczy były zbyt białe. – Sierżant Storr czeka
na ciebie panno Blake.
Nie skorygowałam tytułu Marshala. Marshal Blake sprawia, że czuję się jakbym
powinna byd goszczona w Gunsmoke
5
.
Mundurowy otworzył nam drzwi bo był w gumowych rękawiczkach. Zostawiłam mój
zestaw do miejsc popełnienia przestępstwa w domu, bo wskrzeszałam zombie dla klientów z
najwyższej półki, a Bert nie lubił bym była ubrana w workowaty kombinezon. Mówił, że to
5
Serial telewizyjny western z 1955 roku.
nie wygląda profesjonalnie. Jak tylko zaproponował mi suche czyszczenie, przeniesione z
małych zasad zgodziłam się.
Powiedziałam Jasonowi. – Nie dotykaj niczego dopóki nie dostanę rękawiczek.
- Rękawiczek?
- Rękawiczki chirurgiczne, w ten sposób jeśli znajdą ukryty ślad, nie będą
podekscytowani gdy dowiedzą się, że to twoje lub moje.
Staliśmy w wąskim wejście ze schodami prowadzącymi prosto od drzwi, pokój dzienny
z lewej a otwarcie na prawo prowadziło do tego co wyglądało jak jadalnia. Było otwarte,
poza tym gdzie zobaczyłam blat i zlew.
Nie mogłam zobaczyd wyraźnie schematu kolorów, bo wciąż miałam na sobie okulary
przeciwsłoneczne. Debatowałam czy zdjęcie ich sprawi, że ból powróci. Zsunęłam je powoli.
Mrugałam boleśnie, ale po kilku sekundach to było niezłe. Gdybym mogła powstrzymad się
od bezpośredniego działania słooca. Prawdopodobnie wszystko było w porządku.
To był detektyw Merlioni który wchodził do salonu i zobaczył nas pierwszy.
- Blake myślałem, że stchórzyłaś.
Spojrzałam na mężczyznę z jego kręconymi siwymi krótko obciętymi włosami. Merlioni
nienawidził krawatów, ale zwykle wyglądał schludniej niż teraz.
- To musi byd złe – powiedziałam.
Skrzywił się na mnie. – Co sprawia, że tak mówisz?
- Szarpałeś swój krawat we wszystkie strony, tak jakbyś potrzebował powietrza i nie
nazwałeś mnie jeszcze dziewuszką ani kurczaczkiem.
Uśmiechnął się błyskając białymi zębami. – To dopiero początek dnia kurczaczku.
Potrząsnęłam głową. – Masz pożyczyd jakieś rękawiczki? Nie spodziewałam się dzisiaj
odwiedzad scen zbrodni.
Wtedy rzucił okiem na Jasona jakby widząc go po raz pierwszy, ale wiedziałam że go
widział. Gliny widzą prawie wszystko jeśli chodzi o popełnienie przestępstwa. – Kto to?
- Mój kierowca w ciągu dnia.
Uniósł brwi po tym. - Kierowca, woo-woo, pojawiający się na świecie.
Skrzywiłam się do niego. – Dolph wiedział, że jestem zbyt roztrzęsiona, by prowadzid,
więc dał mi pozwolenie na przyprowadzenie kierowcy ze mną. Gdyby nie było aż tyle prasy
by objąd cały blok miasta, zostawiłabym go przy drzwiach, ale nie chcę go tam zawracad.
- Nigdy nie uwierzą, że on jest zaangażowany w dochodzenie.
Merlioni podszedł do wielkiego widoku z okna i podniósł krawędź zasłony,
wystarczająco by wyjrzed – Są dzisiaj cholernie uporczywi.
- Jak oni znaleźli się tutaj tak szybko?
- Sąsiad wezwał ich prawdopodobnie. W tych dniach każdy chcę byd w tej cholernej
telewizji – odwrócił się do nas. – Jak twój kierowca ma na imię?
- Jason Schulyer.
Potrząsnął głową. – Imię nic dla mnie nie znaczy.
- Ja również nie wiem kim ty jesteś – powiedział Jason z uśmiechem.
Zmarszczyłam brwi. – Wiesz Merlioni nie znam twojego imienia. Nie mogę was
przedstawid.
Błysnął tymi białymi zębami na mnie – Rob, Rob Merlioni.
- Nie wyglądasz jak Rob.
- Moja mama też tak myśli i dlatego zawsze mówi do mnie Roberto, dałam ci takie miłe
imię i nazwisko, należy go używad.
- Roberto Merlioni, lubię to – przedstawiłam ich bardziej formalnie niż kogokolwiek do
kogokolwiek na miejscu zbrodni. Merlioni utknął i nie chciał wrócid na zewnątrz.
- Jest pudło rękawiczek w kuchni na blacie, weź sobie. Idę na zewnątrz, na papierosa.
- Nie wiedziałam, że palisz – powiedziałam.
- Właśnie zacząłem – spojrzał na mnie, a jego oczy były nawiedzone. – Widziałem
gorsze rzeczy Blake cholera, przebrnęliśmy przez gorsze, ty i ja, ale dzisiaj jestem zmęczony.
Może robię się stary.
- Nie ty, Merlioni, nigdy ty.
- Uśmiechnął się, ale nie tak jakby to miał na myśli. - Wrócę za chwilę – wtedy uśmiech
się poszerzył – Niech Dolph się nie dowie, że nie kazałem czekad twojemu kierowcy na
zewnątrz.
- Masz moje słowo – powiedziałam.
Wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. W domu było bardzo cicho, tylko gwałtowne
milczenie klimatyzacji. Tu było zbyt cicho jak na świeże miejsce morderstwa, zbyt
nieruchomo. Tu powinny byd osoby w każdym miejscu. Zamiast tego staliśmy w przedpokoju
jak w studni, w ciszy tak gęstej, że niemal można było usłyszed krew we własnych uszach,
brzdąkanie wypełniające ciszę, czegokolwiek.
Włosy na karku stanęły na bacznośd i zwróciłam się do Jasona. Stał tam w
jasnoniebieskiej
6
koszulce, jego spokojna twarz z odbitymi cieniami, ale energia sączyła się
od niego, podniosła skórę wzdłuż moich ramion w nerwowym pełzaniu. Wyglądał
nieszkodliwie, przyjemnie. Jeśli miałeś możliwośd zaznad kim był nagle nie był niegroźny, albo
przyjemny.
- Co z tobą? – szepnęłam.
- Nie czujesz tego? – jego głos był ochrypłym szeptem.
- Zapach czego?
- Mięso, krew.
Cholera. – Nie – ale oczywiście jego pełznąca energia po mojej skórze podniosła moje
własne zwierzę, jak duch w moich wnętrznościach. Ten widmowy kształt, rozciągnięty we
mnie jak jakiś wielki kot, budzący się z długiej drzemki, poczułam zapach tego. Nie tylko
krew, Jason miał racje - mięso. Krew pachnie słodko i metalowo, jak stare pensy, albo
monety, ale dużo krwi pachnie jak hamburger. Wiem, że to źle, bardzo źle, kiedy ludzki
zapach jest zredukowany do zapachu mięsa mielonego.
Podniósł głowę i pociągnął nosem powietrze, zwrócił powiew powietrza i przetestował.
Moja noga znajdowała się na dole stopni schodów, zanim doszłam do siebie. – To jest na
górze – szepnęłam.
- Tak – powiedział Jason i jego głos był na najcieoszej krawędzi warkotu. Jeśli ktoś nie
wiedział czego słuchad, jego głos był po prostu głębszy niż normalnie. Ale j wiedziałam co
usłyszałam.
- Co się dzieje? – Zapytałam nadal szeptem, myślę, że dlatego, że nie chciałam zostad
podsłuchana. Może dlatego Jason szeptał, a może nie. Nie pytałam. Jeśli on walczył z
pragnieniem by pobiec na górę i turlad się w miejscu zbrodni, nie chciałam o tym wiedzied.
Objęłam się rękami starając się zetrzed gęsią skórkę. – Chodźmy po te rękawiczki –
powiedziałam, ale nawet przez okulary czułam, że stara się zapamiętad to co mówiłam, a
raczej co te słowa znaczą.
- Nie zrzucaj tego wszystkiego na mnie, Jason. Potrzebuję cię tutaj ze mną.
Wziął głęboki oddech który wydawał się pochodzid z jego stóp i wysunął się w górę z
głową. Jego ramiona skulone, a później je wyprostował jakby próbował coś strząsnąd.
6
Baby blue
http://treasuredlovenotes.files.wordpress.com/2010/06/baby-blue-10.jpg
- Ze mną w porządku.
- Jesteś pewien? – Zapytałam.
- Mogę to zrobid jeśli ty możesz.
Skrzywiłam się do niego. – Będę mied więcej kłopotów?
- Ja nie muszę iśd na górę do tego pokoju, ty tak.
Westchnęłam. – Jestem zmęczona tym gównem.
- Jakim gównem? – zapytał.
- Tym wszystkim.
Uśmiechnął się – Chodź marshalu, chodźmy dostad te rękawiczki.
Potrząsnęłam głową, ale skierowałam się przez jadalnie do kuchni. Mogłam zobaczyd
pudełko rękawiczek, siedzące obok prawie pełnego worka na śmieci. Nie było tak wiele
personelu do wypełnienia tych toreb. Więc gdzie byli wszyscy, gdzie był Dolph.