16 13 Styczeń 1995 Kto winien




Archiwum Gazety Wyborczej; KTO WINIEN












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 11, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1995/01/13, dział
ŚWIAT, str. 9 Fot.
Krzysztof Karolczyk
Rozmawiał Włodzimierz KNAP
O Czeczenii z profesorem Józefem
SMAGĄ - rusycystą i historykiem Rosji
KTO WINIEN
- Czy zdaniem Pana problem czeczeński jest wewnętrzną sprawą Federacji
Rosyjskiej, jak to się często słyszy w zapewnieniach i komunikatach państw
zachodnich?
- To nie jest oczywiście wewnętrzna sprawa Rosji. Jeśli jakiekolwiek państwo
podpisuje zobowiązanie międzynarodowe, to automatycznie nadaje międzynarodowy
charakter tej sferze swojego życia wewnętrznego, którą ta umowa jest objęta.
Rosja gwałci naraz kilka podpisanych przez siebie konwencji i zobowiązań, m.in.
Kartę NZ, Powszechną Deklarację Praw Człowieka i podpisany podczas niedawnej
sesji KBWE w Budapeszcie Kodeks normujący rozwiązania siłowe.
Należy dodać, że Czeczeńcy są narodem podbitym, swoją niezależność stracili
po kilkudziesięciu latach desperackiego oporu przeciw carskiej armii. Do
Imperium rosyjskiego zostali włączeni w 1859 r. i nigdy się ze stanem niewoli
nie pogodzili. W 1942 r. wzniecili dwa powstania przeciwko panowaniu
sowieckiemu. Jeżeli była to zdrada - ponieważ niedaleko Kaukazu znajdował się
Wehrmacht - to należałoby zapytać, dlaczego nie jest traktowany jak zdrajca
Lenin, który korzystał z niemieckich usług w poprzedniej wojnie.
W 1944 r. Czeczeńcy, podobnie jak wiele innych narodów Kaukazu, zostali
deportowani do Kazachstanu i na Syberię. Ta ostatnia rana, oprócz innych,
wycisnęła trwałe piętno na psychice i mentalności tego narodu. W październiku
1991 r. dokonała się "rewolucja" w Czeczenii.
Wybrano własny parlament i własnego prezydenta.
Tym samym naród czeczeński skorzystał z punktu 3 art. 21 Powszechnej
Deklaracji Praw Człowieka ("Podstawą władzy rządów jest wola ludu; wola ta
wyraża się w przeprowadzanych okresowo rzetelnych wyborach...").
[Komentarz prawny zamieszczamy poniżej - red.]
- Często mówi się o tym, że Czeczenia jest
centrum bandytyzmu, a mafia czeczeńska uosobia zagrażające imperium siły
destrukcji.
- Z pewnością Dżochar Dudajew nie jest aniołem demokracji, ale nie jest nim
też inny prezydent - urzędujący na Kremlu. Że mafie są popularne wśród narodów
złączonych silną więzią plemienną, etniczną, to też fakt. Ale należy pamiętać,
że straszak czeczeński jest wytworem świadomej strategii propagandowej.
Po krwawym rozstrzelaniu rosyjskiej Rady Najwyższej w październiku 1993 r.,
decyzją mera Moskwy Jurija Łużkowa deportowano siłą ze stolicy osoby
"narodowości kaukaskiej" - a to jest taka sama narodowość jak np. alpejska czy
tatrzańska. Była to świadoma prowokacja, mająca na celu kreowanie kozłów
ofiarnych i przywołanie odruchów typowych dla radzieckiej psychozy czujności.
Na marginesie można dodać, że po deportacji na bazarch rosyjskich
kilkakrotnie wzrosły ceny towarów, które sprzedawali obywatele z Kaukazu, ale
nie zmalała przestępczość. W roku ubiegłym prezydent Jelcyn wydał dekret o walce
z przestępczością. I już wtedy Siergiej Kowaliow - bohater ostatnich tygodni -
oświadczył w Dumie, że milicja moskiewska walczy nie z bandytami, lecz z
brunetami, czyli z przybyszami z Kaukazu.
Gruzin, Ormianin czy Azer jest legitymowany na ulicach Moskwy dziesiątki razy
tylko dlatego, że podejrzanie wygląda. Zjawisko to prasa rosyjska określiła jako
"kaukazofobię". Mieszkańcy tego regionu zajęli miejsce tradycyjnych sprawców
wszystkich nieszczęść Rosji - czyli Żydów.
Opinia o Czeczeńcach jako bandytach ma w Rosji już prawie 200-letnią
tradycję. Na przykład mający w historiografii rosyjskiej opinię liberalnego
zwolennika dekabrystów generał Aleksander Jermołow, jeden z dowódców korpusu
kaukaskiego na początku XIX w., pisał, że Czeczeńców jako bandytów należy
powybijać.
Co dalej?
- Jakie, według Pana, będą bezpośrednie konsekwencje tej wojny?
- Myślę, że one już są, nie tylko w wymiarze kaukaskim, ale w rosyjskim
wymiarze ogólnopaństwowym. Minister spraw wewnętrznych generał Wiktor Jerin
ostrzegł, że ewentualnych naśladowców Czeczenii
czeka to samo, co ją. Tu należy przypomnieć, że na 31 podmiotów rosyjskiej umowy
federacyjnej w siedmu republikach ludność rosyjska stanowi mniejszość.
Okręgi te pretendują do daleko idącej autonomii. 5 stycznia w Czebogsarach,
stolicy republiki Czuwaszii, zebrali się przywódcy takich właśnie jednostek,
żeby zdystansować się wobec polityki rosyjskiej. Proces suwerenizacji, który
zaznaczył się z taką siłą na przełomie lat 80. i 90., został przyhamowany przez
ogromne trudności gospodarcze, ale jego efektem było nie tylko powstanie 15
niezależnych państw i nie tylko silne tendencje odśrodkowe wśród nierosyjskich
narodów Rosji (przodował Tatarstan, czyli Tatarzy kazańscy).
Silne tendencje odśrodkowe ujawniły się nawet w rejonach zamieszkanych przez
Rosjan: tam, gdzie silne były tradycje lokalnej podmiotowości politycznej.
Głośno było o tzw. Republice Uralskiej, jak również o rejonie Dalekiego Wschodu,
który w latach 1922-24 miał nawet własne państwo.
- Jak Pan widzi przyszłość Czeczenii?
- Sądzę, że realną alternatywą aktualnego, krwawego rozwiązywania kwestii
czeczeńskiej byłoby przyznanie temu regionowi takiej autonomii, jaką już uzyskał
Tatarstan, który jest suwerenny w polityce wewnętrznej - to znaczy poza strefą
stosunków międzynarodowych, wojskowych i walutowych.
- Wojna w Czeczenii jest testem dla rosyjskich
elit politycznych i intelektualnych.
- Ich poziom jest bardzo zróżnicowany. Elita rządząca okazała się być
całkowicie radziecka, ta elita zawsze wierzyła w kreowany przez siebie obraz
rzeczywistości. Takim ludziom, jak szef Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego Oleg
Łobow, minister spraw wewnętrznych Jerin, szef wywiadu Stiepaszyn czy sam
Jelcyn, droga negocjacji, ustępstw, kompromisów wydaje się niemożliwa. Stąd
wiara we wszechmoc siłowych instrumentów.
Ci ludzie to w większości aparatczycy prowincjonalnego szczebla. Ich władza
była zresztą znacznie większa niż władza genseka w stolicy i to tłumaczy te ich
obyczaje. Z drugiej strony trzeba stwierdzić, że przedstawiciele elit
opozycyjnych i intelektualnych odnieśli się do "awantury czeczeńskiej" z
jednoznaczną dezaprobatą.
Oczywiście, cokolwiek politycy mówią, jest zawsze polityczne, tzn. polityków
opozycyjnych można podejrzewać, że próbują zbijać na niepowodzeniu operacji
czeczeńskiej kapitał polityczny. Poza wszelkimi podejrzeniami jest w każdym
razie Siergiej Kowaliow, wybitny dysydent (siedem lat w łagrach), który
wspaniałą postawą pokazuje całą nędzę polityki Kremla.
- A społeczeństwo rosyjskie w szerszym zakresie?
- Jest bierne, ale jeśli wierzyć sondażom publikowanym przez prasę, w 75
procentach dezaprobuje wojenny sposób rozwiązywania tego konfliktu. Warto
również pamiętać, że we wszystkich konfliktach poradzieckich ludność rosyjska
nie była zarzewiem tych konfliktów ani nie zachowywała się agresywnie. Podczas
wyborów w Czeczenii w październiku 1991 r.
większość mieszkających tam Rosjan głosowała za niezależnością tej republiki.
Rakiety i bomby wystrzeliwane z wyrzutni rosyjskich w dużej części zabijają
Rosjan zamieszkałych w Groznym i okolicach.
- Jak Pan ocenia reakcję Zachodu?
- Jest tchórzliwa i oportunistyczna. Jeżeli Rosja nie będzie respektować
podstawowych norm obowiązujących społeczność międzynarodową, nie można jej
przyjmować do tej wspólnoty. W dzisiejszej sytuacji stawianie na Jelcyna jako na
jednego gwaranta przemian w Rosji jest chyba nieporozumieniem.
Szanując wewnętrzną konstelację polityczną Rosji Zachód nie może popierać
poszczególnych polityków. Powinien uwzględniać kryteria polityczne, ale także
moralne, które w dłuższej perspektywie mogą się okazać mądre politycznie.
Polityka zachodnia utrzymana w duchu prodemokratycznym i kierująca się
kryterium poszanowania praw człowieka (chodzi nie tylko o prawo niebycia
zabijanym) może odegrać pozytywną rolę w utrwalaniu kultury politycznej w Rosji.

- W jaki sposób obciąża Rosję radziecka przeszłość?
- Federacja Rosyjska jest spadkobierczynią ZSRR, jest radziecka, jeśli chodzi
o dużą część rządzących elit, ale ma już wiele instytucji demokratycznych -
choćby niezależną prasę, która jest potężnym środkiem opiniotwórczym.
Homo sovieticus, polonicus, islamicus
- Czy można mówić o niedojrzałości społeczeństwa rosyjskiego do demokracji?
- Z pewnością jest mniej niedojrzałe aniżeli jego przywódcy. Wyrokowanie o
innym narodzie to jednak dowód megalomanii. Jako Polak byłbym bardziej skromny,
jako rusycysta, człowiek, który sporo czasu spędził w Rosji, nie mogę
powiedzieć, by przeciętny Rosjanin był znacznie bardziej zniewolony od
przeciętnego Polaka, chociaż długotrwałość tych zniewoleń jest różna.
Z natury rzeczy sceptycznie odnoszę się do wszystkich determinizmów
historycznych i obciążeń psychologicznych. Rosjanin potrafi odróżnić kolor biały
od czarnego, wolność od niewoli, a do socjalizmu przyzwyczaił się w takim samym
stopniu, jak Polak, Czech czy Węgier. Skoro można mówić, że istnieje homo
sovieticus, to czy równie zasadne jest mówienie o np. homo polonicus, homo
germanicus?
- Istnieje pogląd, że skutkiem wyprawy do Czeczenii może być kolejna wojna kaukaska, wybuch
fanatyzmu islamskiego pod hasłem świętej wojny przeciwko niewiernym Rosjanom.
- Trudno tu cokolwiek prorokować. Wojna Czeczenów z Rosją nie ustanie w momencie upadku
Groznego, ale straszak islamski jest kolejnym straszakiem eksportowym. W wyniku
kilkudziesięciu lat władzy sowieckiej nastąpiła nie tylko de-chrystianizacja,
ale i daleko idąca deislamizacja poddanych ZSRR.
Sympatyczny dla Zachodu Eduard Szewardnadze w obronie integralności Gruzji i
dla przeciwdziałania separatyzmowi Abchazów usiłował w pewnym momencie odwołać
się do niebezpieczeństwa fundamentalizmu islamskiego w ich wydaniu. Okazało sie
jednak, że choć Abchazowie są formalnie wyznawcami proroka, to w ich kraju nie
ma ani jednego meczetu!
Mimo że wszystkie górskie narody Kaukazu są z tradycji muzułmanami (wyjątek
stanowią chrześcijańscy Osetyńcy), to ich islam ma charakter czysto obyczajowy,
podobnie jak islam w Azji Środkowej. Może się odrodzić tylko do pewnego stopnia,
choć oczywiście próba siłowych rozstrzygnięć nie przeciwdziała mu, lecz go
prowokuje.
Jeśli zaś mówi się o jakiejś wojnie ogólnokaukaskiej, to nie wiadomo też, jak
wiele waży wzajemna wrogość ludów Kaukazu, którą tak skutecznie potrafiła zawsze
podtrzymywać władza radziecka.
* Profesor Józef Smaga jest rusycystą, znawcą XIX- i XX-wiecznej literatury
rosyjskiej oraz historykiem dziejów Rosji i ZSRR. Ostatnio wydał w wydawnictwie
Znak książkę "Narodziny i upadek imperium. ZSRR 1917-1991".
[Hasła: Smaga Józef; Czeczenia; Rosja - Czeczenia; polityka; polityka zagraniczna; mniejszości
etniczne; mniejszości narodowe]

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
15 13 Styczeń 1995 Co zbierać, gdzie wysyłać
18 16 Styczeń 1995 Spacyfikować jak najszybciej
Mechatronik Praktyczny 13 styczen 1
22 20 Styczeń 1995 Czy dziś umrze miasto
12 10 Styczeń 1995 Klasówka z Czeczenii
14 11 Styczeń 1995 Zachodowi ku przestrodze
06 5 Styczeń 1995 Świat zaczyna protestować
09 7 Styczeń 1995 W obronie Czeczenii
S1 Konstrukcje betonowe I Algorytm do wymiarowania EC2 16 13
AK KARTA PRACY 2015 16 T 13 syst 2
08 7 Styczeń 1995 Na ulicy o Czeczenii
02 4 Styczeń 1995 Brudna wojna w Czeczenii
24 23 Styczeń 1995 Zachód musi zrozumieć
25 30 Styczeń 1995 Dudajew straszy zamachami
16 (13)
23 21 Styczeń 1995 Barbarzyńcy i demokraci

więcej podobnych podstron