dwudziestolecie miedzywojenne, Behawioryzm, BEHAWIORYZM


BEHAWIORYZM

POGLĄDY. 1. psychologia bez introspekcji. Świadomość, którą chciała się zajmo­wać psychologia, nie może być — tak twierdzili behawioryści — przedmiotem nauki. Dlaczego? Dawali przede wszystkim racje metodologiczne. Oto nie może być nauki tam, gdzie nie można sprawdzać wypowiadanych twierdzeń; można zaś sprawdzać jedynie twierdzenia o ciałach fizycznych, nigdy zaś o stanach świadomości. Te są bowiem pry­watną własnością każdej istoty z osobna i innym nie są dostępne. Co przeżywam — to wiem tylko ja jeden, nikt więcej: nikt tego zweryfikować nie może, nie daje to więc podstaw do twierdzeń naukowych. Wedle behawiorystów, psychologia introspekcyjna była oparta na błędzie metodologicznym, miała podstawy nienaukowe. Stany świadomości — pisał Watson — nie mogą być obiektywnie sprawdzane, zupełnie tak samo jak tzw. zjawiska spirytystyczne; przeto nie mogą być materiałem dla nauki. Metoda introspekcyjna była błędem — a tymczasem cała psychologia człowieka dotąd się nią posługiwała. Między dotychczasową psychologią introspekcyjna a swym nowym rozumieniem psychologii behawioryści widzieli największe przeciwieństwo, jakie zna historia tej nauki.

Z tych przesłanek metodologicznych wynikało, że introspekcja nie może być metodą nauki, a świadomość nie może być jej przedmiotem. I niektórzy spośród psychologów nazywających siebie behawiorystami na tym stanęli: stanowisko takie w psychologii było nowe, ale nowość była natury metodycznej, raczej technicznej, nie sięgała filozofii. Natomiast inni, zwłaszcza sam Watson, poszli znacznie dalej: od nieufności do introspekcji przeszli do zaprzeczenia jej możliwości. Twierdzili, że całe doświadczenie jest doświadczeniem zewnętrznym, że nie ma doświadczenia wewnętrz­nego, za pomocą którego moglibyśmy coś wiedzieć bezpośrednio o swej świadomości; wiemy przez doświadczenie tylko o własnościach bodźców, a jeśli twierdzimy coś o sobie, o swej świadomości, to nie na podstawie doświadczenia.

2. psychologia bez pojęcia świadomości. Od twierdzenia, że świadomość nie może być przedmiotem badań naukowych, behawioryści przeszli do tezy bardziej radykalnej: twierdzili, że świadomość nie ma dla życia znaczenia, nie ma wpływu na zachowanie się człowieka. Jest tylko dodatkiem do procesów fizycznych, dokonujących się w orga­nizmie; na procesy te nie wpływa, jest ich skutkiem, nigdy przyczyną; jest ubocznym procesem życia (jego „epifenomenem", jak mówiono w XIX w.), którego usunięcie nic by w strukturze życia nie zmieniło.

Behawioryści poszli nawet jeszcze dalej. Od twierdzenia, że świadomość jest pojęciem niejasnym, przeszli do twierdzenia, że świadomości nie ma; pojęcie świadomości było dla nich nie tylko pojęciem nienaukowym, ale wręcz pustym, które nic nie oznacza: ,.Wiara w istnienie świadomości" — pisał Watson — „pochodzi z przedwiecznych czasów prze­sądu i magii". Puste są również wszystkie pojęcia bardziej szczegółowe, mające oznaczać postacie świadomości, jak „postrzeżenie", „wyobrażenie", „wola" czy „uwaga". „Dopraw­dy nie wiem" — pisał Watson — „co one mają znaczyć, i nie sądzę, by ktokolwiek mógł ich z sensem używać". Mówimy wprawdzie, że „postrzegamy", „myślimy", „uważamy", ale są to słowa, za którymi żadna rzeczywistość nie stoi.

Był to największy z paradoksów, twierdzenie, jeśli je brać dosłownie, niezrozumiale, zwłaszcza dla ludzi wychowanych na filozofii nowożytnej, na Kartezjańskim cogito, i prze­konanych, że nic właśnie nie jest pewniejsze niż to, że „myślimy". To jest właśnie oczywiste i trudno przypuszczać, by Watson chciał zaprzeczać oczywistości: paradoksalność jego tezy leży bodaj raczej w słowach niż w myśli, którą można interpretować w sposób zupełnie zrozumiały. Mianowicie: Watson przez „świadomość" rozumiał duszę, czyli nie same zjawiska świadomości, lecz ich substancjalną przyczynę.

A jest inna jeszcze interpretacja, przy której radykalna teza Watsona, że „świadomość nie istnieje", staje się zrozumiała: że to, co nazywamy „świadomością", nie ma w sobie nic odrębnego, samodzielnego, czynnego, że jest tylko odzwierciedleniem przez organizm przedmiotów otoczenia, że je odzwierciedla takimi, jakie są, nic do nich nie dodając. W tym tedy sensie teza, że „nie ma świadomości", znaczy tylko tyle: że świadomość nie jest odrębna, że jest tylko powtórzeniem tego, co jest w świecie fizycznym. Tak interpre­towana teza behawioryzmu byłaby tylko bardzo jaskrawym wyrazem realistycznej koncepcji poznania, niewątpliwie charakterystycznej dla dużego odłamu współczesnej myśli. Watson i inni behawioryści nie zdecydowali się właściwie na żadną wyraźną interpre­tację, dokładnymi analizami pojęciowymi mało się zajmowali; obok siebie, promiscue, wypowiadali tezy skrajne i umiarkowane, metodologiczne i metafizyczne.

Tak czy inaczej tezą ich było: zerwać (to mąkę a clear break) w psychologii z pojęciem świadomości. I zaczęli budować psychologię, wcale o świadomości nie wspominając.

3. psychologia jako nauka o zachowaniu się. Cóż więc jest przedmiotem psycho­logii, jeśli nie jest nim świadomość? Nowa teoria odpowiada: wyłącznie tylko zacho­wanie się. jednostek. To już nie jest fikcja i może być obserwowane, naukowo badane.-Od angielskiego wyrazu behaviour ~~ „zachowanie się", wzięła też ta teoria psychologiczna swą nazwę. Zagadnienie psychologii sprowadzała do tego jednego: jeśli dana jest sytuacja, to jak się w niej jednostka zachowa ? I odwrotnie: jeśli jednostka w dany sposób się zacho­wuje, to jaka sytuacja to spowodowała? Inaczej mówiąc: jaką reakcję wywołują dane podniety i jakie podniety wywołują daną reakcję?

Ta nowa psychologia rozumiała „zachowanie się" bardzo szeroko. Zaliczała do niego mianowicie wszelkie czynności fizyczne jednostki: zarówno te, które możemy widzieć, jak także i te, których normalnie nie widzimy, np. wydzielanie gruczołów, dokonujące się wewnątrz organizmu; zaliczała do niego czynności bierne i proste, jak spanie, a także aktywne i złożone, jak pisanie książek i przemowy publiczne. W znacznej części są to czynności po prostu fizjologiczne. Watson twierdził, że nie sprowadza psychologii do fizjologii, jednakże różnica między nimi była w jego ujęciu ledwo uchwytna: miała polegać na tym, że fizjologia zajmuje się funkcjonowaniem poszczególnych narządów, a psycho­logia — całego organizmu. W każdym zaś razie psychologia behawiorystów przestała być tym, co się zwykle nazywa „psychologią". A Hunter twierdził nawet, że nazwa ta przestała już być odpowiednia, i zastąpił ją przez nową: „antroponomii".

Psychologię behawiorystów interesowały tedy tylko dwie rzeczy: podnieta i reakcja. W reakcjach zaś biorą udział: receptory, czyli narządy, za pomocą których organizm odbiera podniety (narządy zmysłowe), efektory, czyli narządy, za pomocą których do­konuje reakcji (takie, jak mięśnie i gruczoły) i wreszcie system nerwowy, ustanawiający komunikację między receptorami i efektorami. To wszystko.

Jednakże Watson inaczej, niż było w zwyczaju, pojmował reakcje, a zwłaszcza rolę systemu nerwowego: odmówił mu, a także i samemu mózgowi tej wyjątkowej roli, jaką mu dotąd przypisywała psychologia. Dotąd było, tak: psychologia, nawet najbardziej fizjologiczna, liczyła się w organizmie tylko z systemem nerwowym, a inne jego składniki miała za pozbawione znaczenia dla zjawisk psychicznych. Watson zaś sądził zupełnie inaczej: to system nerwowy ma dla nich znaczenie stosunkowo najmniejsze. Właściwie nie robi on nic innego, jak tylko to, że przenosi podniety; i bez niego wszystko działoby się tak samo, a tylko nieco później, bo organizm i tak by przekazał podniety gruczołom i mięśniom. O reakcji jednostki stanowi nie tylko mózg i nerwy, ale również organy we­wnętrzne, gruczoły, mięśnie i w ogóle całe ciało. System nerwowy jest tylko jednym z wielu składników ciała; i nie jest składnikiem nadrzędnym. A tak samo mózg. Psychologowie XIX wieku zrobili zeń fetysza: izolowali go od reszty ciała, traktowali go zupełnie tak, jak dawniejsi traktowali duszę.

4. teoria wzruszeń i teoria myślenia stanowią najtypowsze przykłady traktowania zagadnień psychologicznych przez behawiorystów. Przez „wzruszenia" rozumieli (nawią­zując do Jamesa) reakcję motoryczną organizmu, połączoną ze zmianami w wydzielaniu dokrewnym i gruczołowym. Rozumienie to miało ważne konsekwencje nie tylko teore­tyczne, ale także praktyczne: wynikało z niego, że we wzruszeniach można się ćwiczyć, można się ich uczyć. Uczymy się ich tak samo, jak pisania na maszynie lub ślizgania się; kiszki uczą się tak samo, jak palce i nogi. A cały proces uczenia się jest sprawą cielesną i mechaniczną.

W tym samym duchu behawioryści pojmowali też inne funkcje uchodzące za psychiczne, np. pamięć; ona też jest sprawą czysto fizyczną: „pamiętanie" pewnych rzeczy, poczucie znajomości, jakie mamy wobec nich, polega tylko na odnawianiu się w organizmie re­fleksów, jakie rzeczy te wywołały.

W tym samym duchu rozumieli nawet myślenie: rozumieli je mianowicie po prostu jako — ciche mówienie. Gdy myślimy, mięśnie gardlane są w ruchu i podświadomie for­mują słowa; jednocześnie pewne ruchy zaczątkowe dokonują się przy myśleniu również w rękach, wnętrznościach, w całym ciele. Ruchy te, o których mówi się, że towarzyszą

myśleniu, naprawdę są samym myśleniem. Dziecko przeważnie mówi, gdy myśli. Ale często też ścisza swą mowę, nie chcąc być słyszanym przez starszych. A tym bardziej starsi ściszają swą mowę, i to „milczące mówienie" jest właśnie tym, co nazywamy „myśleniem". Jest użyteczne, gdyż pozwala operować rzeczami nawet w ich nieobecności, zastępując je słowami.

Zastępowanie rzeczy przez słowa jest właśnie przykładem „uwarunkowywania"reakcji. Dziecko uczy się rozumieć słowa, tak samo jak uczy się innych reakcji warunkowych, i ostatecznie na wyrazy „butelka" i „mleko" reaguje tak, jak na butelkę i mleko; mówimy wtedy, że „rozumie" ten wyraz i że „myśli". W każdym razie w myśleniu nie ma nic tajem­niczego, nic niematerialnego, swoiście umysłowego, tyle tylko, że czynności jego doko­nują się wewnątrz organizmu i przez to jest ono niewidzialne dla innych.

5. psychologia bez dziedziczności. Cechą szczególną behawioryzmu Watsona, którą nie wszyscy behawioryści z nim dzielili, był negatywny stosunek do dziedziczności: twier­dził on mianowicie, że mamy bardzo wiele reakcji uwarunkowanych, a bardzo niewiele stałych, wrodzonych. Zaprzeczał, jakoby istniały dziedziczne czynności umysłowe. Twier­dził, powołując się na przeprowadzone przez się eksperymenty, że normalne dziecko ma jedynie trzy typy wrodzonych reakcji uczuciowych: po pierwsze, reakcję miłości, po drugie— reakcję lęku, wywoływaną przez nagły dźwięk lub utratę oparcia i równowagi, i po trze­cie — reakcję złości, wywoływaną przez przeszkadzanie mu w ruchach. Wszystkie inne są uwarunkowane. Uśmiech jest u dziecka zdrowego reakcją wrodzoną stanu sytości prze­wodu pokarmowego; natomiast uśmiech na widok twarzy matki jest już reakcją nabytą, warunkową: ponieważ dziecko widzi twarz tę przy karmieniu, więc widok jej staje się dlań bodźcem warunkowym uśmiechu.

W jednej zwłaszcza sprawie poglądy ostatnich pokoleń rozeszły się daleko. Niedawno, bo w dobie panowania darwinizmu i ewolucjonizmu, psychologowie tłumaczyli zachowanie się ludzkie wyłącznie lub prawie wyłącznie dziedzicznością: to był pogląd uchodzący za współczesny, postępowy, prawdziwie naukowy. Później zaś wielu psychologów tłuma­czyło wprost przeciwnie: całkowicie lub prawie całkowicie zaprzeczali dziedziczności, wywodząc zachowanie się wyłącznie lub prawie wyłącznie z doświadczeń jednostki. Do tych należał Watson: część przynajmniej behawiorystów poszła za nim, a niektórzy zra-dykalizowali jeszcze jego stanowisko. Chiński profesor Z. Y. Kuo zaprzeczył nawet dzie­dziczności instynktów; uważał, że są nabyte przez jednostkę w okresie embrionalnym: dziecko rodzi się już z nimi, ale dlatego, że się ich nauczyło — w łonie matki.

Niedawno postępowi psychologowie twierdzili, że warunki, w jakich człowiek żyje, są względnie obojętne, a reakcje jego zależą przede wszystkim od tego, co nosi w sobie; Watson natomiast twierdził, że jest właśnie przeciwnie: że reakcje człowieka, jak i każdego organizmu zależą przeważnie od warunków życia, od otoczenia. Pogląd ten Amerykanie nazywają extreme environmentałism.

W związku z tym zazriaczyła się następująca przemiana: niedawno psychologowie kładli specjalny nacisk na instynkty, behawioryści zaś ograniczali ich rolę, a nawet wręcz zaprzeczali ich istnieniu. Instynkty bowiem miały być odziedziczonymi, wrodzonymi for­mami zachowania się, a tymczasem wszystkie te formy są nabyte, wyuczone. W tej akcji znaleźli behawioryści wielu zwolenników także spoza swego grona: w latach 1919 -1923 „walka z instynktem" miała w Ameryce największe natężenie.

Konsekwencje praktyczne stanowiska behawiorystów były doniosłe: jeśli usposobienie

zależy od nabytych reakcji, to — z każdym człowiekiem można zrobić po prostu wszystko, Z normalnego dziecka można przy odpowiednim wychowaniu zrobić specjalistę w dowol­nej dziedzinie. Nawet to, co uchodzi za jego instynkty, można zmienić i ulepszyć. Przeko­nanie to spowodowało, że behawioryzm, mający pierwotnie czysto naukowe aspiracje, przejął się później praktyczną sprawą kierowania życiem. Zerwał z hasłem bezintere­sownej psychologii, chciał urabiać ludzi.

ZESTAWIENIE. Stanowisko behawioryzmu sformułowano w 8 punktach: behawio­ryzm, w swej radykalnej, Watsonowskiej postaci 1) zaprzecza, jakoby świadomość była czymś realnym, a w każdym razie, jakoby wpływała na zachowanie się jednostek; 2) od­rzuca wszelką introspekcję jako metodę naukową; 3) zaprzecza istnieniu wyobrażeń;

  1. nie uznaje innej realności niż materialna ani innej przy czy nowości niż mechaniczna;

  2. ma wszelkie świadome zmierzanie przez jednostkę do celu za fikcję; 6) ma wszelkie
    postępowanie za wynik reakcji warunkowej i tłumaczy je po prostu jako odpowiedź orga­nizmu na bodźce;

  3. sprowadza uczucia i wzruszenia do procesów wisceralnych i gruczo­łowych;

  4. sprowadza myśl do czynności mięsni, — Wykaz ten, zrobiony przez jednego
    z seniorów psychologii amerykańskiej i przeciwnika behawioryzmu (9) odmawia mózgowi i nerwom większej roli w zachowaniu się orga­nizmów

  5. odmawia też wpływu na zachowanie się czynnikom dziedzicznym, tłumacząc
    wszystkie bez mała reakcje organizmu jako nabyte.

Takie były tezy skrajnego behawioryzmu, takiego, jaki głosił sam Watson. Ale od początku behawioryzm występował też w postaciach bardziej umiarkowanych. W skraj­nej twierdził, że świadomości nie ma, w umiarkowanej — że nie wpływa ona na życie i zachowanie się jednostek. W jeszcze bardziej umiarkowanej występował tylko jako wskazanie metodologiczne: wskazywał na sposób badania zjawisk, nie wypowiadając się o ich naturze.

1

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Karwowski Motywowanie uczniow miedzy behawioryzmen a romantyz
14. Katastrofizm w literaturze miÄ™dzywojnia, Dwudziestolecie międzywojenne, Na egzamin
Shulz z Kafka, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
Dwudziestolecie międzywojenne, nauka, epoki literackie
Najwybitniejsi krytycy literaccy dwudziestolecia międzywojennego, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opr
DWUDZIESTOLECIE MIĘDZYWOJENNE - PIGUŁKA, Język polski
Rodzaje metod aktywizujących, ADL - dwudziestolecie, Dwudziestolecie międzywojenne, Teoria literatur
dwudziestolecie miedzywojenne
DWUDZIESTOLECIE MIĘDZYWOJENNE OPRACOWANIE EPOKI
przedmieście, Dwudziestolecie międzywojenne, Na egzamin
Futuryzm, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
39 konwicki, Filologia polska, Dwudziestolecie międzywojenne, Ogólniki do egzaminu
J. Tuwim 2, Dwudziestolecie międzywojenne, Na egzamin
Surrealizm, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
GŁÓWNE GATUNKI LITERACKIE UPRAWIANE W DWUDZIESTOLECIU MIĘDZYWOJENNYM
dwudziestolecie międzywojenne charakterystyka

więcej podobnych podstron