PEDAGOGIKA ADAPTACYJNA CZY EMANCYPACYJNA
W artykule autorka poddaje rozważaniom skuteczność pedagogiki adaptacyjnej w minionym systemie edukacyjnym oraz poszukuje korzyści płynących z pedagogiki emancypacyjnej po reformie oświaty. Kreśli również model współczesnego nauczyciela.
Przed wprowadzeniem przemian w edukacji, głównym zadaniem oświaty było przygotowanie uczniów do istniejących wówczas warunków. To zadanie spełniała edukacja adaptacyjna. Największym jej mankamentem było to, że szkolne mury opuszczali uczniowie bierni, mało twórczy, nauczeni podporządkowywania się innym. Edukację tę cechowała uniwersalność i masowość, czego następstwem było wykształcenie się postawy przedmiotowej. Był wówczas widoczny wpływ teorii konfliktu, w którym to neomarksiści widzieli szkołę jako miejsce widocznych nierówności, gdzie jedne grupy musiały podporządkowywać się innym.
Nowa reforma dopuściła do głosu edukację emancypacyjną, która daje możliwość wyrażania pragnień, pobudza do twórczości i innowacyjności, przyznaje edukacji rolę służebną, a przede wszystkim uwypukla podmiotowość ucznia. Autorka uważa tę pedagogikę (cytując za M. Czerpaniak - Walczak) „Jako praktykę uprawiania wolności w celu osiągnięcia wolności.” W tym momencie dochodzi do głosu interpretatywizm, gdzie jednostka dysponuje pewną swobodą wyboru działania, jednak w wymiarze określonym przez reguły gry. Nie może tutaj być pominięta teoria funkcjonalizmu, w której szkoła stawia sobie za cel przygotowanie, zaspokajanie i pomaganie swoim uczniom w przystosowaniu się do zmieniającej się rzeczywistości. W tym celu do programów nauczania, oprócz wiedzy ogólnej, wplatane jest wyposażenie uczniów w umiejętności niezbędne do pełnienia określonych ról społecznych. Ma być to rozwój człowieka dla niego samego, aby potrafił wykorzystać osiągnięcia nauki w celu doskonalenia siebie i otaczającego go świata. Dlatego powstaje wiele programów autorskich, w których wykorzystywane są różnorodne formy umożliwiające osiągnięcie wytyczonych celów. Zmianie uległy również metody i formy stosowane przez nauczycieli. Obecnie w dużej mierze opierają się one na doświadczeniach i przeżyciach uczniów.
Mówiąc o własnej aktywności ucznia oraz o poczuciu odpowiedzialności za wykonanie zadania powinna zmieniać się rola oceny. Autorka poddaje krytyce rozpatrywanie jej głównie w kategoriach kary i nagrody. Z moich obserwacji wynika, że niestety ocena opiera się nadal na wychwytywaniu błędów uczniów, które często kończą jego tok pracy. Uczeń ma nawet ograniczoną ilość możliwości poprawy swojej oceny, co prowadzi do utrwalenia braków w jego wiedzy. Ocena pełni nadal funkcję selektywną. Jednak, chcąc rozbudzić w uczniach większą aktywność, ocena powinna być pewnego rodzaju elementem jego pracy. Powinna być punktem wyjścia do znalezienia swoich błędów, do popełniania których uczeń ma przecież prawo. Taki rodzaj oceniania ma wiele zalet, ponieważ nie tylko motywuje ucznia do dalszej pracy, ale pozwala uniknąć uogólnień i daje możliwość większej indywidualizacji pracy. Pomaga w rozpoznawaniu stopnia opanowania materiału i pozwala na stopniowe podnoszenie poprzeczki. Jak zauważyłam, ten system oceniania stosowany jest głównie przez nauczycielki nauczania zintegrowanego. Największym jego atutem jest to, że uczniowie w wielu klasach chętniej pracują i podejmują coraz trudniejsze wezwania. Nie zniechęcają się do szkoły i do nauki, bo wiedzą, że są w stanie wykonać powierzone im zadania. Szkoda tylko, że taki system oceniania kończy się na tym etapie. Już szkoła podstawowa i gimnazjum traktuje oceny typowo selektywnie. Nie jest już ona formą motywującą do nauki. Wręcz przeciwnie, Ocena stała się „bronią do walki z uczniem”.
Jednak, aby edukacja emancypacyjna osiągnęła swój cel potrzebny jest, jak zauważa autorka, odpowiednio przygotowany nauczyciel, który jest w tym wypadku postacią kluczową. Nauczyciel, który nie potrafi słuchać uczniów, nie jest otwarty na ich pomysły, nie okazuje życzliwości, nie jest empatyczny, który swoją postawą nie zachęca uczniów do działania, nigdy nie osiągnie celów wytyczonych przez edukację emancypacyjną. Nadal będzie traktował ucznia przedmiotowo tkwił w edukacji adaptacyjnej. Tutaj potrzebny jest nauczyciel będący nie tylko ekspertem w swojej dziedzinie, ale nauczyciel, który w czasie swojej pracy z uczniem będzie umiał przystosować go do zmieniającego się nieustannie świata. Jednak przy odrzuceniu refleksji w swoim działaniu i bez refleksji nad działaniem nie może być mowy o profesjonalnym nauczycielu, który w oczekiwany przez społeczeństwo sposób spełniałby swoją powinność. Nie bez znaczenia jest też tutaj dbałość nauczyciela o własny rozwój, który pozwoli mu poszerzyć jego wiedzę zawodową jak również doskonalić cechy osobowe.
W przeczytanym przez mnie artykule autorka w ciekawy sposób przedstawiła funkcjonowanie szkoły w obecnej rzeczywistości. Pomimo założonych wielkich celów nowej reformy, nie można ich w pełni realizować. Zbyt głęboko jeszcze tkwią w nauczycielach korzenie edukacji adaptacyjnej, a przygotowanie kadry nie jest wystarczające do takiej pracy, jaką zakłada obecna reforma. Chociaż już wiele działań uległo poprawie, to jednak nadal jest wiele braków w pracy pedagogicznej. Mam jednak wrażenie, że nie będzie to łatwa zmiana, ponieważ wiele błędów jest zbyt głęboko zakorzenionych w świadomości nauczycieli i są one niestety nadal przez nich popełniane.