Przesilenia umysłu na temat okultyzmu
(czyli co naprawdę Jaga - nie koniecznie baba zrobiła Jasiowi i Małgosi)
Od wczesnego dzieciństwa Jaś i Małgosia dali się poznać jako nad wyraz normalne rodzeństwo, co rusz wprawiając w zachwyt klientów i stałych bywalców agencji prowadzonej przez swoich rodziców. Pani Okultowa, rodzicielka wyżej wymienionych, prowadziła wraz ze swym mężem, położoną w malowniczym otoczeniu zakładów chemicznych, agencję o oryginalnie brzmiącej nazwie „Oman&Okult”. Placówka świadczyła szeroką gamę usług: poczynając od akupunkturowania szpilkami do włosów, jasno— i ciemnowidzenia (co nie było takie trudne biorąc pod uwagę ciemności wywołane niepłaconymi rachunkami), przez telepatie na telefon czyli ploty o sąsiadkach, a skończywszy na układaniu lipnych horoskopów oraz kontaktach z UFO (czyli Urojenia Furiata Okulta). Jakby tego było mało Okultowie rozwijali się dalej, otwierając w centrum miasta Zakład Szybkiego Wyleczenia, gdzie za pomocą bioenergoterapełtów zza wschodniej granicy leczyli wszystko u wszystkich, czyszcząc do czysta kieszenie pacjentów.
Nie dziwi zatem fakt, że dorastając w takich warunkach, Jaś w wieku 5 lat lewitował w drodze do przedszkola co chwilę dematerializując się, natomiast Małgosia namawiała przerażone przyjaciółki do podpisania cyrografu w zamian za przynoszące szczęście amulety. Po zajęciach oboje grzecznie, acz z pewną niechęcią, pod czujnym okiem rodziców, wprawiali się w chodzeniu po ogniu śpiewając przy tym ich ulubione mantry. Wieczorem pani Okultowa czytała swym pociechom książeczki „O przygodach mądrego Masona” przy dźwiękach heavy metalu cicho sączącego się ze starego gramofonu. Nikt nie przypuszczał, że spokój w mieście zostanie niedługo zmącony. Jakież było oburzenie państwa Okultów, gdy pewnego dnia wracając z zakupów na swych odrzutowych miotłach spostrzegli, że koło ich agencji otworzono sklep z dewocjonaliami. Sprawcami tego zamieszania okazali się nowo przybyli do dzielnicy państwo Dewoci z córeczką Jagą. Jaś i Małgosia zapłonęli natychmiastową antypatią do Jadwigi, rzucając na nią niezwłocznie uroki, przekleństwa i czary, nie zapominając także o najzwyklejszym podkładaniu nóg. Jaga okazała się jednak sprytniejsza. Parę dni później Jaś i Małgosia tropiąc Jagę w pobliskim lesie, zabłądzili, a nie mogąc znaleźć drogi do domu, zatrzymali się na obiad w leśnej knajpie, Jaga tylko na to czekała. Wybiegła z piskiem zza krzaków, otwierając w biegu notatnik z biblijnymi cytatami na temat okultyzmu, Jaś i Małgosia nie mieli czasu na ucieczkę. Sparaliżowani patrzyli jak w mgnieniu oka Jaga przypina ich kajdankami do bufetowych stolików, aby zaraz potem rozpocząć dzieło ewangelizacji. Po czterech godzinach słowotoku, Jaga odpięła rodzeństwo i ze świadomością dobrze wykonanego zadania wróciła do domu. Jaś i Małgosia po przeżytym szoku nie wrócili do domu, wysłali tylko rodzicom krótki telegram informując ich o wyjeździe na najbliższe 20 lat do słonecznej Kaliforni.
Jak wiadomo zbudowali na piaszczystej plaży chatkę na kurzej stopce lub, jak kto woli, willę z pierników urządzając w niej przedszkole ewangelizacyjne dla dzieci imienia „Baby Jagi”. A bajkę o czarownicy zwanej zdrobniale babą Jagą, zjadającą małe niewinne dzieci, wymyśliła zazdrosna konkurencja, chcąc odstraszyć przyszłych klientów Jasia i Małgosi.
GOSIA M.