Świadomość językowa współczesnych Polaków
Świadomość językowa to ogół sądów o języku i poglądów na język, które są charakterystyczne dla jakiejś osoby albo panują w pewnym środowisku lub grupie społecznej. Te sądy i poglądy mogą mieć charakter intuicyjny i nie tworzyć spójnego systemu, ale mogą też być umotywowane i podbudowane wiedzą o języku. W każdym jednak wypadku muszą one być względnie trwałe i powinny się uzewnętrzniać, a nawet wpływać na zachowanie językowe osoby czy grupy ludzi. Względna trwałość różni świadome sądy o języku od doraźnych wypowiedzi o poszczególnych zjawiskach językowych, które to wypowiedzi mogą być mało przemyślane i opierać się na wrażeniach, niepopartych refleksją językową. Konieczność uzewnętrzniania pozwala na odróżnienie sądów i poglądów (czyli postaw) od wewnętrznych przekonań, choć niewątpliwie także te ostatnie mogą mieć wpływ na zachowania językowe poszczególnych osób1.
Podstawą świadomości językowej współczesnych Polaków jest ich wiedza intuicyjna, która pozwala na porozumiewanie się w rozmaitych sytuacjach życiowych, a także na podstawowe refleksje, dotyczące wyboru różnych form językowych i ocenę tych form. Refleksja taka odnosi się zazwyczaj także do własnego sposobu mówienia i pisania, oceny swojego języka, a także oceny języka innych ludzi, grup społecznych czy całej zbiorowości. Refleksje językowe oparte na znajomości procesów zachodzących w języku, czyli wynikające z wiedzy naukowej, są współcześnie o wiele rzadsze.
Świadomość językowa ujawnia się na rozmaitych poziomach w reakcji rodzimych użytkowników języka (native speakerów) na zjawiska językowe. Przejawem najniższego poziomu takiej świadomości jest na przykład wyśmiewanie kogoś, kto w odczuciu oceniającego mówi źle (zwykle chodzi o osobę, która mówi w sposób dla oceniającego trudny do zrozumienia - ze względu na używane słownictwo i konstrukcje składniowe), przedrzeźnianie go, a także stosowanie wobec niego innych form ostracyzmu. Objawem wyższego poziomu świadomości językowej jest wygłaszanie sądów językowych, związanych z koniecznością wyboru między różnymi elementami językowymi i ocena tych elementów (np. „U nas tak się nie mówi”, „To nie jest dobrze powiedziane po polsku”, „Tu jest błąd językowy”, „Tak jest lepiej powiedziane, a tak gorzej”). Jeszcze wyższy poziom świadomości językowej uwidacznia się w sądach o języku uzasadnianych merytorycznie (lingwistycznie), np. „Wyraz składnik jest lepszy niż element, bo polski, a przez to bardziej zrozumiały”, „Rzeczownik morze piszemy przez rz, bo rz wymienia się na r w przymiotniku morski”, „Nie mówi się myszów, tylko myszy, bo rzeczowniki rodzaju żeńskiego nie mają w języku ogólnopolskim końcówki -ów w dopełniaczu liczby mnogiej”.
Badania świadomości językowej współczesnych Polaków są dopiero w stadium początkowym, a wiedza na ten temat jest fragmentaryczna2. Wiadomo jednak, że dla dużej grupy Polaków język jest wartością, którą należy kultywować, i że umiejętność poprawnego („ładnego”) mówienia jest w pewnych wypadkach podstawą oceny człowieka. W niektórych środowiskach (głównie: starej inteligencji3) język jest traktowany jako wartość sama w sobie (immanentna, autoteliczna), w innych - jako wartość użytkowa (instrumentalna) (por. rozwinięcie tych pojęć na s. 12-14), co jednak w każdym wypadku prowadzi do zainteresowania nim i, przynajmniej deklarowanej, troski o jego poprawność i sprawność.
Ważną kwestią z zakresu świadomości językowej jest ocena współczesnej polszczyzny przez jej użytkowników. Jak wynika z obserwacji i badań cząstkowych, Polacy na ogół krytycznie oceniają polszczyznę, zarówno publiczną, jak i prywatną. Wymienia się zazwyczaj takie wady, jak ubóstwo językowe większości mówiących, wulgaryzacja języka, uleganie silnym wpływom angielszczyzny, niezrozumiałość języka, którym posługują się osobistości publiczne (politycy, dziennikarze). Osoby starszego pokolenia uważają często, że polszczyzna się degeneruje, a młodzież mówi gorzej, niż mówiono dawniej („przed wojną”). Jednocześnie jednak badania wykazują, że wiele osób dość pozytywnie ocenia własną polszczyznę i deklaruje stałą dbałość o nią. Badania sprzed r. 1980 wskazywały, że pod tym względem istnieją wyraźne różnice środowiskowe: robotnicy mieli o wiele gorsze zdanie o własnym języku niż inteligencja; w środowisku robotniczym panowało też przekonanie o niepoprawności polszczyzny, którą mówią chłopi (brak więc było świadomości odrębności gwar ludowych i obowiązujących w nich norm).
Inną kwestią związaną ze świadomością językową jest to, jakie cechy języka są postrzegane jako pożądane. Na ogół wymienia się tu „staranną wymowę” (w gruncie rzeczy chodzi o brak nacechowania gwarowego), przestrzeganie reguł gramatycznych i unikanie wulgaryzmów, a także bogactwo i różnorodność słownictwa. Osoby mniej wykształcone za najważniejszą cechę dobrej polszczyzny uznają jej prostotę (nieposługiwanie się wyrazami obcymi i trudnymi).
Istotnym składnikiem świadomości językowej określonej zbiorowości jest wzorzec językowy, uznawany przez jej członków. Jak się jednak okazuje, kwestia ta jest dość skomplikowana, gdyż wyniki badań wskazują na istnienie innego wzorca deklarowanego niż realnego. Wzorcem deklarowanym jest język klasycznej literatury pięknej (zwłaszcza Żeromskiego (sic!) i Dąbrowskiej) i „wybitnych osobistości” (np. Karola Wojtyły, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, nieco wcześniej Szymona Kobylińskiego, Wiktora Zina, Jerzego Waldorffa, okresowo: popularnych aktorów). Wzorcem realnym, źródłem na którym się opiera, jest język telewizji i w mniejszym stopniu radia, przede wszystkim język zatrudnionych tam, a popularnych w danym momencie dziennikarzy.
Można wreszcie spytać, kto według współczesnych Polaków powinien być odpowiedzialny za edukację językową, przede wszystkim młodego i najmłodszego pokolenia. Pod tym względem panuje dość duża jednomyślność. Instytucją odpowiedzialną, zdaniem Polaków, za kształcenie językowe powinna być szkoła. W następnej kolejności wymienia się rodzinę, dalej - środowisko, w którym ktoś się wychowuje. Niemal nie dostrzega się roli samokształcenia w tym zakresie, korzystania ze słowników i wydawnictw poprawnościowych, językowych programów radiowych czy telewizyjnych czy wreszcie - porad językoznawców. Świadomość istnienia takich możliwości edukacji językowej jest minimalna, a nie należy do rzadkości utożsamianie językoznawcy z poliglotą.
[1] Na przykład ktoś ma negatywny sąd o akceptacji normatywnej wyrażenia na adres; sądu tego nie ujawnia, nie przekonuje innych o tym, że jest to wyrażenie błędne, ale jednak sam go nie używa, posługując się tradycyjnym połączeniem pod adresem.
[2] Początki takich badań sięgają drugiej poł. lat 70. XX w.; por. kilka artykułów temu poświęconych w zbiorze Współczesna polszczyzna, pod red. H. Kurkowskiej, Warszawa 1980. Por. też bibliografię na ten temat w książce A. Markowskiego Polszczyzna końca XX wieku, jw., a także w kilku pracach powstałych w ostatniej dekadzie XX w., np. S. Cygana, Świadomość językowa środowisk wyzbywających się gwary (na przykładzie mieszkańców kieleckiej wsi Lasocin) (mszp. 1999) i jedną z najnowszych prac: H. Zgółkowa, B. Sobczak, A. Kula, Sytuacje komunikatywne a współczesna świadomość językowa Polaków (mszp. 2004).
[3] Przez to określenie rozumie się zazwyczaj osoby, których rodzice i dziadkowie należeli do warstwy wykształconej, a i oni sami legitymują się wykształceniem co najmniej średnim.