Marta Stokłosa IIa
„Czy warto czytać filozofów oświecenia?”
Powszechnie wiadomo, iż poglądy młodych ludzi, nieprzystosowanych jeszcze w pełni do życia w społeczeństwie dorosłych, są narażone na działanie wpływów z otoczenia. Dlatego też, każda matka próbuje od najwcześniejszych lat wpoić swemu dziecku najważniejsze zasady postępowania, aby umiało odnaleźć w życiu właściwą drogę. Niektórzy ludzie wyznają takie matczyne ideologie aż do śmierci, ale są też tacy, którzy pragną od życia czegoś więcej. Wiele czasu spędzają na poszukiwaniu filozofii, które spełniłyby ich wszystkie duchowe oczekiwania. Wertują książki, zapoznając się z poglądami coraz to nowych myślicieli, których ciągle przybywa. Wraz z nimi mnożą się pomysły na życie, jakie powinniśmy prowadzić, aby się w stu procentach spełnić.
Ja postanowiłam pokusić się o analizę poglądów filozofów oświeceniowych, a przede wszystkim ocenę ich aktualności w czasach obecnych. Zastanowię się, czy warto poznawać ich rozważania i stosować się do wielu idei, które w tym okresie utworzyli. Racjonalizm, empiryzm, sensualizm, to tylko niektóre z nurtów filozoficznych, królujących w oświeceniu.
Za twórcę pierwszego z nich uważany jest Kartezjusz, autor głośnej „Rozprawy o metodzie”. Usiłował on sformułować metodę myślenia całkowicie niezawodną, uniwersalną i użyteczną praktycznie, a opartą na wzorach rozumowań matematyki, stanowiącej dla niego model wszelkiej nauki. Uważał, że najważniejszym czynnikiem w procesie poznania prawdy, a zarazem jedynym źródłem rzetelnej wiedzy jest ludzki rozum. Idea Kartezjusza wydaje mi się być słuszną, szczególnie jeśli chodzi o ludzi młodych. Nikt z nas nie powinien bezgranicznie wierzyć we wszystko, co mówią starsi. W procesie rozwoju emocjonalnego ważne jest, aby samemu odkrywać świat i przekonać się, czy to, co mówi babcia, wujek, czy szkolny nauczyciel jest słuszne. Powinniśmy tu jednak uwzględnić fakt, iż wraz z wiekiem zmienia się spojrzenie każdego z nas na świat. Ta sama rzecz, czy zjawisko, mogą być bardzo różnie interpretowane przez dwie osoby - jednej rozum mówi co innego, niż drugiej. Mimo to myślę, że kierowanie się rozumem w poznawaniu świata ma duży wpływ na rozwój emocjonalny młodych ludzi, a także na zmiany w sferze umysłowej każdego człowieka.
Główną myśl racjonalizmu rozwinął holenderski filozof, Baruch Spinoza, utrzymujący, iż prawdą jest tylko to, co można rozumowo określić i uzasadnić. Zapewne niewielu jest humanistów, którzy z tak naukową teorią mogliby się zgodzić. Według mnie jest to zbyt precyzyjne określenie tego, co prawdziwe. Owszem, rozum w poznawaniu świata jest czynnikiem odgrywającym ważną role, ale nie największą.
Wynikiem rozwoju racjonalizmu była krytyka wierzeń religijnych, przejawiająca się w ateizmie lub deizmie. Deizm traktował Boga jako czystą ideę, Stwórca nie ingerował w dzieje świata, był odległy i niepoznawalny dla człowieka. Deiści uznawali wagę nakazów moralnych, płynących z religii, odrzucali natomiast objawienie i wyznaniowe formy wiary. Należeli do nich miedzy innymi Wolter i Diderot, obaj namiętnie walczący z fanatyzmem religijnym. Pierwszy z nich powiedział: „Jeśli nie byłoby Boga, trzeba by go wymyśleć”, widzimy więc, że całkowicie zgadzał się z istnieniem Stwórcy naszego świata. Ateizm natomiast, zaprzeczał istnieniu Boga. Poglądy te pojawiły się w pismach francuskiego filozofa przyrody - Holbacha.
W obecnych czasach niemożliwym byłoby wcielenie w życie tych idei. Chodzi mi konkretnie o społeczeństwo Polaków, którzy są w większości katolikami, praktykującymi swoją wiarę. Istnieje wiele odmiennych wyznań, nazywanych już nawet sektami, które uznają istnienie Stwórcy. Ludzie do nich należący nie wstydzą się swojej wiary, chcą ja głosić i propagować wśród ludności. Mimo to, często są odrzuceni przez nasze społeczeństwo, uważa się ich za współczesnych heretyków. Nie wyobrażam sobie wiec, żeby jakikolwiek wyznawca deizmu lub ateizmu mógł być obecnie zaakceptowany przez otaczających go ludzi. W polskiej mentalności zakotwiczony jest obowiązek uczestniczenia w nabożeństwach co niedzielę - człowiek nie chodzący do Kościoła przestaje być traktowany jako pełnoprawny członek wspólnoty ludzkiej. Sąsiedzi wytykają go palcami, rodzina po bezskutecznych tłumaczeniach rezygnuje, a w konsekwencji wstydzi się za taką osobę przed znajomymi.
Uważam, że żaden deista, a tym bardziej ateista, który zupełnie odrzuciłby wiarę w istnienie Boga, nie mógłby wyznawać swych poglądów, a jednocześnie być akceptowanym przez społeczeństwo polskie obywatelem.
Oświeceniowi myśliciele wiele czasu spędzali na rozważaniach dotyczących teorii poznania prawdy. Jak już wcześniej nadmieniłam, Kartezjusz uznawał za najważniejszy w tym procesie czynnik rozum. W tym czasie ukształtował się inny pogląd , nazwany empiryzmem. Za jego twórcę uznaje się angielskiego filozofa, prawnika i polityka - Francisa Bacona. Według niego, proces poznawania świata winien być oparty na doświadczeniu i eksperymencie. Idea ta odrzuca wszystko, czego nie da się potwierdzić w praktyce, na drodze doświadczenia.
Uważam, że Bacon formułując swoja teorie miał rację. Stworzył uniwersalny pogląd, który z powodzeniem możemy wcielać w życie w dwudziestym, jak i w nadchodzącym dwudziestym pierwszym wieku. Każdy młody człowiek powinien się nauczyć życia metodą do doświadczalną, pozwalającą mu na samodzielne odkrywanie tego, co nowe, tajemnicze. Nauka na własnych błędach jest najbardziej skuteczna, bo pozwala uniknąć w przyszłości tych samych pomyłek. Człowiek stara się postępować tak, aby ominąć to, co już kiedyś mu się nie udało, dążąc do doskonałości. Czasami trudno jest w coś uwierzyć dorosłym, ale jeśli sprawdzi się to na własnej skórze, to wrażenie pozostaje w nas do końca życia.
Konsekwencją racjonalizmu i empiryzmu, dwu przeciwstawnych, choć nierzadko uzupełniających się kierunków filozoficznych był optymizm poznawczy, wiara w możliwości odkrywania praw rządzących światem i społeczeństwem oraz przekształcania istniejących stosunków społecznych. Myślę, że rozwiązaniem prawie idealnym dla obecnie żyjących ludzi, byłoby połączenie tych dwóch ideologii w jedna całość.
Proces poznawania świata we wczesnym okresie życia, jest bardzo ważny , rzutuje w dużej mierze na ukształtowanie wnętrza duchowego człowieka. Uważam, że nie powinien on opierać się tylko na jednej metodzie, bo może się ona okazać zawodna. Jeśli połączymy ze sobą rozum i doświadczenie, zyskamy pewność, że odkrywane przez nas prawdy są słuszne. Każde z tych narzędzi może dostarczać nam innych wrażeń, które uzupełniając, lub wykluczając się zdecydowanie powiększą naszą wiedzę o świecie.
Dochodzę teraz do pewnego wniosku - teoria wynikająca z połączenia racjonalizmu i empiryzmu jest jeszcze niekompletna. Owszem, większość ścisłowców uznałaby ją za idealną, ale mnie, jako humanistce, czegoś w niej jeszcze brakuje. Potrzeba tu uzupełnienia o pogląd kolejnego z oświeceniowych filozofów - angielskiego uczonego, Johna Locke'a. Sformułował on tezę, według której źródłem wiedzy są wrażenia zmysłowe, będące odbiciem rzeczywistości. Idea ta rozwinęła się z empiryzmu, o czym świadczą słowa samego filozofa : „Żadna wiedza człowieka nie może wyjść poza jego doświadczenie.”.
Sądzę, że dopiero połączenie tego poglądu z racjonalizmem i empiryzmem jest idealnym sposobem na poznanie świata. Rozum i doświadczenie dają nam czystko naukowe fakty, a zmysły działają na nasze uczucia. Są receptorami duszy, których zadaniem jest utwierdzenie nas w przekonaniu, ze odkryte przez nas prawdy są w stu procentach słuszne.
John Locke, oprócz sformułowania idei sensualizmu, wprowadził słynne pojecie „tabula rasa”, czyli „czysta karta”. Zgodnie z tym poglądem umysł każdego człowieka jest początkowo nie zapisaną tablicą. Dopiero wszystko, co składa się na życie ludzkie, zapisuje tę kartę - wszelka wiedza ma więc źródło w doświadczeniu zewnętrznym (zmysły) oraz wewnętrznym (refleksja). Locke pisze : „Szczęście i nieszczęście człowieka jest po największej części jego własnym dziełem.”.
Pogląd ten uważam za ponadczasowy, odnoszący się do czasów oświecenia, a zarówno do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Każdy człowiek rodząc się, nie wie nic o świecie, o życiu, które go czeka. Doświadczenie, rozum i zmysły pomagają nam tę wiedzę zdobyć, kształtując zarówno naszą osobowość. Myślę, ze idea ta słuszna będzie zawsze i pomoże rozwiązać problemy egzystencjonalne jeszcze nie jednemu pokoleniu.
Oświecenie było epoką, w której oprócz typowych nurtów filozoficznych, powstały trzy nowe prądy artystyczne: sentymentalizm, klasycyzm i rokoko. Za twórcę i głównego ideologa pierwszego z nich uważa się Jeana Jacquesa Rousseau. Według niego, rozwój cywilizacji uczynił z człowieka istotę egoistyczną i agresywną. Jest on ze swej istoty dobry i w czasach poprzedzających rozwój cywilizacji, „w stanie natury”, żył szczęśliwy i wolny od zbędnych potrzeb, popychających do walki z innymi ludźmi. Powstanie społeczeństwa, nierówność w korzystaniu z dóbr i podział pracy zapoczątkowały trwający do dziś upadek moralny człowieka.
Teoria ta bardzo trafnie odnosi się do czasów obecnych. Ludzie w pogoni za czasem i pieniądzem zapominają, co to miłość i dobro. Ciągła rywalizacja rodzi w nich gniew i chęć bycia lepszym od reszty społeczeństwa. Prowadzi to do odkrywania coraz to nowych odmian nienawiści, do potęgowania tego uczucia, a zapominania o prostocie, jaka tkwi w przyjaźni i akceptacji samych siebie i otoczenia.
Odmienny pogląd na naturę ludzką sformułował Francois Marie Arouet, czyli wspomniany wcześniej przeze mnie Wolter. Wypowiedział się on za pomocą powiastki filozoficznej „Kandyd”. Według niego, natura ludzka z definicji skażona jest złem, świat jest podły, podobnie jak i człowiek, co pośrednio wyraził w stwierdzeniu: „Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze, kiedy nam się dzieje źle.”. Co z tego wynika - nikt nie jest w stanie zbudować idealnego państwa. Wykpił koncepcję Leibniza, mówiącą o stworzeniu „najlepszego z możliwych światów”, który Wolter określił mianem utopii. W tej kwestii zgadzam się z nim, gdyż tak samo uważam, że zbudowanie państwa doskonałego było, jest i będzie niemożliwym. Natomiast argument, jakoby natura ludzka była skażona złem nie do końca mnie przekonuje. Nie popieram myśli Woltera, ani też nie przychylam się do poglądów Rousseau. Wydaje mi się, że natura ludzka kształtuje się wraz z poznaniem świata, życia. W obecnych czasach nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy nasza natura jest dobra, czy zła. Ludzie żyją na odmiennych kontynentach, w bardzo różnych społecznościach. Powinniśmy pamiętać, że nie tylko przeżycia wewnętrzne kształtują sferę duchową człowieka, ale ogromny wpływ na ten proces wywierają również bodźce z otoczenia, zjawiska zupełnie zewnętrzne. U każdego z nas zatem, rozwój psychiczny i duchowy przebiega inaczej, a że każdy ma swoją indywidualną naturę, więc staje się ona albo dobra, albo skażona złem. Wszystko zależy od procesu, w jakim rozwija się nasza osobowość oraz zjawisk zewnętrznych, takie jest moje zdanie.
Filozofowie oświeceniowi oprócz teorii poznania świata i problemu czystości natury ludzkiej wyrażali poglądy zakrawające o politykę. Sam Jean Jacques Rousseau wyjaśniał pojęcia obowiązujące w systemie demokratycznym. Sformułował on własną definicję państwa, jako „wyrazu woli zbiorowej”, organizującej się w celu osiągnięcia określonych wartości etycznych. W swoim słynnym dziele „Umowa społeczna” przedstawił model doskonałego społeczeństwa, żyjącego w małym, zamkniętym państwie o ustroju demokratycznym, którego obywatele współpracują ze sobą, dobrowolnie przestrzegając ustalonego prawem porządku. Rousseau postulował budowę nowego społeczeństwa poprzez właściwe wychowanie jego najmłodszych obywateli - dzieci. Mówił także: „Podstawą umowy społecznej jest własność, a pierwszym jej warunkiem, że każdy jej obywatel będzie mógł korzystać z tego, co do niego należy.”.
Był zwolennikiem demokracji tak samo, jak i Denis Diderot. Pochwalał on ten ustrój za jego szczególne zalety moralne - sprawujący władzę poświęcili przecież własne życie dobru publicznemu, są wybrani z najmądrzejszych ze społeczności.
W pewnym sensie obydwaj myśliciele mięli rację. Gdyby było odwrotnie, demokracja nie byłaby dominującym ustrojem na naszym globie. Uważam jednak, że cały czas ludzie powinni dążyć do jej stopniowego ulepszania, aby w XXI wieku żyło nam się jeszcze lepiej.
Pamiętajmy, że nie tylko Rousseau i Diderot mówili o polityce. Również fantastyczna kraina Eldorado z wolterowskiego „Kandyda”, czy też Nipu, do którego trafił Doświadczyński Ignacego Krasickiego, prezentują rajskie państwo, wciąż przez współczesnych nie stworzone. Lecz zawarta w nich idea równości ludzi różnych stanów znalazła realizację w idei „demokracji”, a podobno nie wymyślono jeszcze lepszego ustroju.
O filozofii oświecenia, tej przebogatej artystycznie epoki, mogłabym się rozpisywać jeszcze przez wiele godzin, ale myślę, że moje dotychczasowe rozważania wystarczą do wyciągnięcia pewnych słusznych wniosków.
Immanuel Kant sformułował jedną definicję oświecenia. Według niego, jest to wyjście człowieka z niepełnoletniości, w którą popadł z własnej winy. Czy miał on racje, skoro tylu różnych filozofów oświeceniowych poruszało tak wiele tematów w tym okresie, a poglądy ich czasami były bardzo różne?
Wydaje mi się, iż Kant bardzo trafnie ujął całe przesłanie filozoficzne epoki w jedną całość. Każda, najdrobniejsza nawet teoria stanowi część tej jednej definicji.
Wydaje mi się, że niemożliwym byłoby jej całkowite wcielenie w rzeczywistość nam współczesną. Jaki jest tego powód?
Otóż nie wszystkie ze składowych idei tej teorii są uniwersalne i możliwe do zrealizowania. Kartezjusz powiedział: „Cogito ergo sum”, czyli: „Myślę, wiec jestem”, co zdecydowanie powinno mieć oddźwięk wśród obecnej młodzieży. Również myśl Kanta: „Sapere aude” - „Miej odwagę być mądrym”, jest bardzo trafna i powinna zostać jak najbardziej rozpropagowana.
Jak już nadmieniłam, poglądy racjonalistów, empirystów i sensualistów razem wzięte, dałyby idealną teorię poznania prawdy. Teorię uniwersalną, ponadczasową, doskonałą pomoc w kształtowaniu psychiki młodych ludzi. Są jednak i poglądy, które niewiele zmieniłyby w teraźniejszych czasach. Chodzi mi o deizm i ateizm, które chyba nigdy nie zostałyby zaakceptowane przez mentalność Polaków.
Drugą z niemożliwych do wcielenia w życie oświeceniowych myśli, jest chęć utworzenia państwa doskonałego, co do tej pory jeszcze nikomu się nie udało. Według Rousseau, byłoby to możliwe tylko z daleka od cywilizacji i postępu, co dwudziestowieczny rozwój nauki wyklucza.
Filozofia jednak ma to do siebie, że każdy z nas pojmuje ją inaczej, podług swojego rozumu i psychiki. Dlatego moje skromne rozważania pragnę zakończyć „obronnie” cytatem Monteskiusza. Słowami, których słuszność jest niezaprzeczalna, czy traktujemy je poważnie, czy z humorem, i aktualna dziś jak najbardziej. Brzmią one: „Nikt nie jest wolny od mówienia bredni!”.
6
1