ROZDZIAŁ II


Rozdział II

GENEZA „NOWEJ POLITYKI WSCHODNIEJ”

1. Polityka „odprężenia”

w stosunkach Wschód-Zachód

Pod koniec lat 50-tych państwa zachodnie zaczęły reprezentować stanowisko, że polityka z „pozycji siły” wobec Wschodu jest nierealna z powodu potęgi militarnej ZSRR. Po zakończeniu kryzysu berlińskiego (1961 r.) i kubańskiego (1962 r.) oba supermocarstwa USA i ZSRR zasygnalizowały gotowość unikania bezpośredniego konfliktu i długotrwałego respektowania interesów drugiej strony. Obie strony - Wschód i Zachód - zadowolone były z rozwiązania sprawy Niemiec w formie dwóch państw niemieckich, znajdujących się w dwóch odrębnych blokach sojuszniczych.

Prezydent USA J. F. Kennedy wskazywał na konieczność radykalnej zmiany taktyki wobec państw socjalistycznych, ze względu na sytuację międzynarodową, w której nastąpiła równowaga sił pomiędzy dwoma blokami w dziedzinie militarnej. Kennedy uznał, że należy zrewidować strategię polityczno-militarną oraz podjąć poszukiwania nowych form walki z komunizmem, zwłaszcza w tej sytuacji, kiedy nie było możliwe użycie broni jądrowej w bezpośrednim konflikcie z państwami socjalistycznymi, gdyż groziło to uderzeniem odwetowym ze strony ZSRR. W doktrynie wojskowej USA zarysowały się tendencje do odchodzenia od koncepcji „zmasowanego uderzenia” na korzyść strategii „elastycznej odpowiedzi” lub „stopniowej odpowiedzi”. Pojawiły się też tendencje do przenoszenia ciężaru konfrontacji na płaszczyzny pozamilitarne. Prezydent Kennedy, kładł duży nacisk na rozwinięcie ofensywnego działania państw kapitalistycznych w dziedzinie gospodarczej, społecznej i ideologicznej.

Od połowy lat 60-tych uległy zmianie amerykańskie priorytety w Europie. W pierwszych dekadach powojennych priorytetem w polityce europejskiej USA było zjednoczenie Niemiec, a dopiero w jego wyniku poprawa stosunków między Wschodem i Zachodem. Zjednoczone Niemcy zapoczątkowałyby zjednoczenie Europy według rozwiązań społeczno-politycznych występujących w państwach zachodnich. Zmiana tego stanowiska nastąpiła za prezydentury Lyndona Johnsona (1963—1968). W amerykańskiej myśli politycznej pojawiła się formuła, że poprawa w stosunkach Wschód-Zachód musi poprzedzić ewentualne zjednoczenie Niemiec. Nowa strategia kształtowania stosunków ze Wschodem, oparta była na globaliźmie (m. in. wypychania wpływów ZSRR w państwach „trzeciego świata” i Azji Południowo-Wschodniej) i „selektywnego podejścia” do państw socjalistycznych. Zakładano, że w warunkach zrównoważenia w Europie potencjału atomowego dążyć należy do stanu względnego odprężenia, a rozstrzygnięcia konfliktu Wschód-Zachód należy poszukiwać w rejonach pozaeuropejskich (np. w Wietnamie w Azji Południowo-Wschodniej). Na tej podstawie przyjęto strategię „budowy mostów” do Europy Wschodniej, zakładającą rozwój współpracy między Wschodem a Zachodem w oparciu o zasadę poszanowania istniejącego status quo. Zamierzenia te sprzyjać miały procesowi wyciągnięcia krajów socjalistycznych spod wpływów ZSRR („polityka dyferencjacji”), podburzać je do wewnętrznych przemian, wykorzystywania tych przemian do rozluźnienia spoistości systemu socjalistycznego, i w konsekwencji doprowadzenia do zmiany układu sił w Europie. Do połowy latach 50-tych w amerykańskich koncepcjach polityczno-militarnych traktowano ZSRR i jego europejskich sojuszników jako „monolit komunistyczny” i nie rozpatrywano możliwości prowadzenia oddzielnej polityki wobec każdego państwa socjalistycznego. Dopiero wydarzenia w Polsce i na Węgrzech w 1956 r. oraz zarysowujący konflikt radziecko-chiński zmienił podejście amerykańskich polityków do państw socjalistycznych.

Stanowisko amerykańskie wpłynęło również na zmianę strategii NATO. Zmiany te zawarto w tzw. raporcie Harmela z 1967 r. Jego istotą była teza, że odstraszanie i odprężenie należy traktować jako dwie strony tego samego zagadnienia. Państwa NATO uznały priorytet odprężenia przed zjednoczeniem Niemiec, które odsunięto do czasu powstania bliżej nie określonego europejskiego porządku pokojowego. Jednocześnie zaznaczono, że ostateczna i trwała regulacja pokojowa w Europie nie jest możliwa bez rozwiązania problemu niemieckiego, stanowiącego główną przyczynę napięć w powojennej Europie.

Hasło odprężenia i współpracy ze Wschodem było również realizowane we francuskiej polityce zagranicznej, zmierzającej — zgodnie z globalną koncepcją de Gaulle'a — do nawiązania ścisłych więzi z Europą Wschodnią w celu wyeliminowania lub maksymalnego ograniczenia w Europie wpływów politycznych „mocarstw pozaeuropejskich” (tzn. USA i ZSRR). W dniach 6-12 września 1967 r. wizytę państwową w Polsce złożył prezydent Francji generał de Gaulle. W licznych przemówieniach potwierdził on poparcie Francji dla granicy na Odrze i Nysie. Równocześnie jednak de Gaulle wzywał do zgody na zjednoczenie Niemiec i do polsko-niemieckiego pojednania.

Także inne państwa w tym głównie Wielka Brytania, z różnych przyczyn politycznych i ekonomicznych zaczęło w pierwszej połowie lat 60-tych aktywizować stosunki bilateralne z krajami socjalistycznymi.

W połowie lat 60-tych problem niemiecki przestał dominować w stosunkach Wschód-Zachód. Nie oznacza, że został ostatecznie rozstrzygnięty, ale w nowej sytuacji międzynarodowej musiał być przesunięty na dalszy plan w hierarchii priorytetów i zainteresowania dyplomacji mocarstw zachodnich, z wyraźnymi jednocześnie dążeniem do zamrożenia problematyki niemieckiej, a nawet ze skłonnością do zawierania w tym zakresie pewnych kompromisów.

Sytuację międzynarodową w latach 60-tych przedstawiała się następująco: budowa muru berlińskiego oznaczała jednostronne złamanie statusu Berlina jako „wolnego miasta”, czemu zachodni sojusznicy nie byli w stanie zapobiec, chyba że wywołując wojnę. Kryzys kubański w 1962 r., w czasie którego świat stanął na krawędzi wojny nuklearnej, sprawił, że sytuacja stała się jeszcze bardziej wyraźna: ceną za pokój była nienaruszalność obustronnych stref wpływów. Mocarstwom światowym zaczęło teraz przyświecać hasło: odprężenie zamiast konfrontacji.

RFN ze swoim roszczeniami do ponownego zjednoczenia i wyłącznego reprezentowania wszystkich Niemców, dotychczas najwierniejszy sojusznik USA przeciw ZSRR, stawała się coraz większą przeszkodą dla kompromisu między mocarstwami. „Doktryna Hallsteina”, zgodnie z którą RFN karała zerwaniem stosunków dyplomatycznych każdy kraj, który nawiązał stosunki dyplomatyczne z Berlinem Wschodnim, okazała się ślepą uliczką. Zwłaszcza w świecie arabskim, który więcej obiecywał sobie po wsparciu ZSRR niż po współpracy z Bonn. Wzrastała gotowość do uznania NRD kosztem zerwania stosunków z RFN.

W latach 60-tych kończył się proces kształtowania podstaw państwa zachodnioniemieckiego. Militarna i ekonomiczna integracja z Europą Zachodnią stwarzała poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. RFN na początku lat 60-tych uzyskała pozycję trzeciego państwa w handlu światowym, jej obroty w handlu zagranicznym w stosunku do 1950 r. zwiększyły się więcej niż czterokrotnie. Bundeswehra stała się najpotężniejszą armią Europy Zachodniej. Jednakże zagraniczne interesy RFN - przynajmniej wobec Wschodu - o tyle mogły wchodzić w rachubę, o ile jej sojusznicy gotowi byli identyfikować się z celami i metodami bońskiej polityki. Bonn wobec zmiany sytuacji międzynarodowej musiała zsynchronizować swoją politykę zagraniczną z polityką jej sojuszników.

Według Jerzego Sułka, RFN w połowie lat 60-tych nadal przyjmowała rolę „ostatniego Mohikanina zimnej wojny”, starającego się w dalszym ciągu straszyć komunistycznym zagrożeniem ze Wschodu. Polityka rewizjonistyczna Bonn stanęła w sprzeczności wobec postawy pozostałych państw zachodnich i zaczęła odgrywać przysłowiową rolę „kuli u nogi” Zachodu w jego polityce wobec krajów socjalistycznych, stając się elementem zakłócającym normalizację stosunków Wschód-Zachód.

Przed rządem „wielkiej koalicji” CDU/CSU-SPD (grudnia 1966 r. - września 1969 r.) wyłoniły się następujące zadania: dostosowanie się do ogólnego nurtu rozwoju sytuacji międzynarodowej w świecie w kierunku odprężenia i pokojowej współpracy (dla przezwyciężenia izolacji międzynarodowej Bonn); dostosowanie się do polityki prowadzonej przez głównych sojuszników atlantyckich wobec krajów socjalistycznych (dla przezwyciężenia izolacji i trudności Bonn we wspólnocie zachodniej); znormalizowanie stosunków z krajami socjalistycznymi (dla przezwyciężenia izolacji i trudności Bonn w polityce wschodniej i ogólnoniemieckiej).

Dla polityków zachodnioniemieckich stało się jasne, że dotychczasowa polityka wschodnia i niemiecka poniosła klęskę i to zarówno z przyczyn wewnętrznych jak i zewnętrznych. Przyczyny wewnętrzne będą omawiane w następnych podrozdziałach. Politycy zachodnioniemieccy zarówno socjaldemokraci jak i chadecy krytykowali przede wszystkim sztywną orientację prozachodnią. W 1951 r. Heinemann skrytykował taki kierunek postępowania Adenauera, uważając, że celowo godził się z podziałem Niemiec, aby lepiej związać RFN z zachodnią Europą. W okresie późniejszym orientacja zachodnia przekształciła się w „waszyngtońską”. Taki kierunek polityczny za cel stawiał sobie jednocześnie obronę przed komunizmem, którego obawiano się w latach 50-tych oraz wzmocnienie potencjału militarnego RFN i NATO, dzięki czemu - według Adenauera - można było rozwiązać kwestię niemiecką i wschodnią z korzyścią dla zachodnioniemieckiego państwa. W latach 60-tych Amerykanie zaczęli głośno mówić o odprężeniu w kontaktach z ZSRR i byli gotowi zaakceptować europejskie status quo zarówno polityczne, jaki również i terytorialne. Taka sytuacja uzmysłowiła nawet samym chadekom klęskę poniesionej „polityki atlantyckiej” i dalsze jej prowadzenie nie miało już sensu, ponieważ sama RFN nie wiele znaczyła w systemie sojuszu jakim było NATO.

2. Działalność polityczna Willy Brandta

w latach 1945-1966

Willy Brandt, tak naprawdę nazywał się Karl Herbert Frahm. Urodził się w 1913 r. w Lubece. Był samotnym zamkniętym w sobie człowiekiem, który od najmłodszych lat znalazł swoją drugą rodzinę w młodzieżowym ruchu socjalistycznym. Wychowywał się bez ojca. Jego matka Marta Frahm była sprzedawczynią w „konsumach” i nie miała zbyt wiele czasu, by zajmować się synem. Większy wpływ na Karla miał jego dziadek. Ludwik Frahm, robotnik rolny, przybył do Lubeki z Meklemburgii. Najpierw był robotnikiem niewykwalifikowanym, potem pracował jako kierowca w wielkiej firmie transportowej. Tam stał się aktywnym członkiem SPD. Powróciwszy z I wojny światowej ożenił się po raz drugi (pierwsza żona zmarła), znalazł mieszkanie w robotniczej dzielnicy St. Lorenz i wziął do siebie wnuka.

Jak pisał Karol Stern: „Młodzieńczy bunt Karla kierował się przeciwko burżuazyjnemu światu, w którym nieślubne dzieci były napiętnowane. Tak więc jego dążenie do sprawiedliwości i wiara w socjalizm zostały wzmocnione przez podwójne upośledzenie. Jego ojczyzną był świat lubeckiego proletariatu lat 20-tych i 30-tych”.

W wieku 14 lat młody Frahm otrzymał miejsce w Jahaneum, jednego z najstarszych gimnazjów w mieście. Jego ulubionymi przedmiotami z czasów szkolnych był język niemiecki i historia. Pracę maturalną z historii napisał o swoim największym autorytecie - Auguście Beblu, jednym z najwybitniejszych przedstawicieli socjaldemokracji niemieckiej i europejskiej przełomy XIX i XX w. Jego praca została oceniona na ocenę celujący.

Swój wolny czas poświęcał angażując się najpierw w „Czerwonym Sokole”, potem w młodzieży socjaldemokratycznej SAJ. W organizacjach tych zaczął zajmować się dziennikarstwem. W 1930 r. wstąpił do SPD, chociaż miał tylko 17 lat. Członkiem SPD można było zostać mając najmniej 18 lat. Karl zataił swój prawdziwy wiek.

W 1930 r. SPD zdecydowała się udzielić poparcia rządowi Brüninga, w obawie przed przejęciem władzy w Niemczech przez skrajną prawicę. Wielu młodych ludzi odebrało to jako zdradę socjalizmu i przeszła do Socjalistycznej Partii Robotniczej (SAP) stojącej na lewo od SPD. Była to rewolucyjna partia klasowa, składająca się głównie z intelektualistów i młodzieży socjaldemokratycznej. Również Frahm, przyłączył się do SAP i wkrótce stanął na jej czele. Wraz ze swymi towarzyszami drukował i rozpowszechniał nocą ulotki. Po przejęciu przez Hitlera władzy w Niemczech w 1933 r., niektórzy towarzysze Karla zostali aresztowani. Frahm zdecydował się wówczas przejść do konspiracji i przybrał nazwisko Willy Brandt. Potajemnie pojechał do Drezna, by uczestniczyć w nielegalnej konferencji swojej partii. 31 marca musiał zdecydować się na ucieczkę. Pewien rybak przeprawił go nocą z Travenmünde przez Bałtyk do Danii, a następnie do Norwegii. Kilka następnych lat spędził w Norwegii, gdzie opanował płynnie norweski i w 1936 r. powrócił do Niemiec. Udając norweskiego studenta zamieszkał w Berlinie i współpracował z ruchem oporu. W 1937 r. jakiś czas przebywał w ogarniętej wojną domową Hiszpanii, gdzie pisał raporty dla swoich towarzyszy partyjnych w Paryżu, po czym ponownie wrócił do Oslo. W tym czasie zostaje przez władze hitlerowskie pozbawiony obywatelstwa. W kwietniu 1940 r. hitlerowcy dokonują inwazji na Norwegię. Gdzieś w północnej Norwegii, Brandt, przebrany za norweskiego żołnierza, trafia do niewoli niemieckiej, z której - nie rozpoznany - zostaje po kilku tygodniach zwolniony i ucieka do Szwecji. W końcu roku 1946 Brandt, jako attaché prasowy norweskiej misji wojskowej, przybywa do zburzonego Berlina. W 1947 r. objął stanowisko wydawcy jednej z gazet partyjnych SPD w Zagłębiu Ruhry. Na to stanowisko został zarekomendowany przez Eyrka Ollenhaera - jednego z przywódców SPD - po namowach Brosta dotychczasowego wydawcy gazety. Władze SPD powierzają również Brandtowi stanowisko łącznika między kierownictwem partii a władzami alianckimi. Ponownie decyduje się również przyjąć obywatelstwo niemieckie.

Komentując sytuację Niemiec w 1946 r. Willy Brandt stwierdził, że: „Niemcy [...] mogą wyjść z tego kryzysu tylko jako jednolite państwo, wtedy, gdy odbudowa będzie postępować w porozumieniu i współpracy tak Wschodu jak i Zachodu. Każde połowiczne rozwiązanie sprawi, że granice między strefami okupacyjnymi umocnią się”. Brandt wyrażał ten sam pogląd co przewodniczący SPD Schumacher, dla którego Niemcy powinny być pomostem między Wschodem i Zachodem, a ceną za połączenie wszystkich stref okupacyjnych, była neutralność Niemiec. Jednak wobec przybierającego konfliktu „zimnowojennego” i komunistycznego zagrożenia Berlina Zachodniego Ernst Reuter nadburmistrz Berlina i członek SPD opowiedział się za polityką Adenauera, polegającą na integracji z Zachodem. Schumacher zwalczał tę politykę, ponieważ widział w niej groźbę utrwalenia podziału Niemiec. Reuter w tworzeniu niemieckiej demokracji widział dzieło wszystkich demokratów i był zwolennikiem porozumienia z CDU. Schumacher uważał, że niemiecka demokracja może być tylko socjalistyczna i cały czas kłócił się z prawicą.

W tym konflikcie o przyszłość Niemiec i ich miejsce w Europie Brandt udzielił poparcia Reuterowi. W jego poglądzie na tę sprawę widać było wpływ norweskiej emigracji, kiedy od członków Norweskiej Partii Robotniczej nauczył się pragmatyzmu politycznego i zerwał z buntowniczą postawą, która w latach 30-tych odrzucała jakikolwiek kompromis, a wszelkie odejście od drogi do socjalizmu uznawał jako zdradę.

W 1952 r. Reuter podobnie jak Brandt uważali, że Berlin Zachodni należy włączyć do prawnych struktur RFN. Przeciwny takiemu rozwiązaniu był Franz Neumann przewodniczący SPD w Berlinie Zachodnim, wiernie wypełniając instrukcję Centrali SPD. Brandt dwukrotnie przegrywał z Neumannem wybory na przewodniczącego berlińskiej SPD. Dopiero w 1958 r. udało mu się wygrać z Neumannem.

We wrześniu 1953 r. umarł Ernst Reuter nadburmistrz Berlina Zachodniego i przyjaciel Brandta. Jego następcą został Otto Surh, który umiera 4 lata później. Na jego miejsce zostaje wybrany Willy Brandt.

Poglądy Brandta na politykę wschodnią ujawniły się na III Zjeździe SPD w Düsseldorfie we wrześniu 1952 r. Willy Brandt oraz Herbert Wehner, wystąpili jaki rzecznicy przyjaznego traktowania narodów Europy Środkowo-Wschodniej z równoczesnym potępieniem panujących w ich krajach reżimów komunistycznych. Brandt wskazywał na konieczność współpracy europejskiej narodów tego obszaru, a Wehner postulował oddziaływanie na ludzi niezadowolonych z rozwoju sytuacji w partiach komunistycznych i przyciąganie ich na stronę SPD. Obaj działacze brali pod uwagę możliwość prowadzenia rozmów z Moskwą w sprawie zjednoczenia Niemiec. Ich postulaty były sprzeczne z poglądami przewodniczącego SPD Kurta Schumachera, który nie dopuszczał możliwości przyjęcia jakichkolwiek radzieckich propozycji w sprawie zjednoczenia Niemiec.

W 1957 r. I sekretarz SED Ulbricht wystosował prośbę do Moskwy w sprawie rozwiązania problemu Berlina przez, który do RFN uciekało coraz więcej obywateli NRD. W październiku 1958 r. Ulbricht oświadczył, że cały Berlin leży na terytorium NRD i zażądał zakończenia okupacji Berlina Zachodniego przez mocarstwa zachodnie. 27 listopada, rząd ZSRR zażądał od trzech władz okupacyjnych zmiany statutu Berlina Zachodniego w wolne miasto, w którym nie mogłyby stacjonować żadne wojska. Władze w Moskwie dla podjęcia rokowań w tej kwestii ustanowiły termin 6 miesięcy. Brandt bez konsultowania się z aliantami czy też z rządem w Bonn, z miejsca odrzucił ultimatum Chruszczowa jako nie do przyjęcia. Zachodowi natomiast zalecał ofensywne działania i nie przyjmowania żadnych radzieckich propozycji rokowań.

W 1960 r. prezydium SPD wysunęło nominację Brandta na kandydata do urzędu kanclerskiego. Na tę decyzję władz Socjaldemokracji miała wpływ popularność Brandta w RFN i w świecie, którą zdobył nie tylko wydarzeniami w Berlinie, ale wizytami we Francji, Anglii i USA. Ta popularność była siłą napędową SPD, chociaż wielu przywódcom partii, tak jak rządowym kręgom RFN nie podobało się, że nadburmistrz Berlina Zachodniego chodzi własnymi drogami i podejmuje decyzje bez konsultacji z nimi.

W 1961 r. Brandt liczył się z możliwością wywołania nowego kryzysu berlińskiego. Coraz więcej Niemców ze Wschodu zaczęło uciekać do zachodniej części miasta. W czerwcu 1961 r. Chruszczow oświadczył prezydentowi USA Kennedy'emu, że ZSRR zawrze do końca 1961 r. separatystyczny pokój z NRD i przekaże jej władzom kontrolę dróg prowadzących do Berlina Zachodniego. Brandt nie wierzył w to, że Chruszczow obdarzy Ulbrichta większym zakresem samodzielności. Jednak z drugiej strony nadburmistrz Berlina Zachodniego przygotowywał się na nowy kryzys berliński. Zaproponował zwołanie konferencji pokojowej w sprawie Berlina, przez co chciał umiędzynarodowić problem Berlina.

Wiadomość o budowie muru w Berlinie zastała Brandta w trakcie kampanii wyborczej, którą prowadził podróżując przez RFN. 13 sierpnia 1961 r. na wieść o zablokowaniu przez enerdowską straż graniczną wszystkich dróg prowadzących do Berlina Zachodniego Brandt przerwał swoją kampanie wyborczą i natychmiast powrócił do Berlina. Tego nie zrobił kanclerz Adenauer czym stracił na popularności w RFN. Brandt przemawiając przed demonstrującymi berlińczykami trzymającymi transparent z hasłem: „Zdradzeni przez Zachód”, zażądał od Zachodu akcji politycznej i zwiększenie kontyngentu wojskowego w zachodniej części miasta. Ta polityczna demonstracja, w której uczestniczył sam Brandt wywołała irytację w Bonn i Waszyngtonie. Brandt w depeszy do prezydenta USA Kennedy'ego, zażądał aby Amerykanie wnieśli sprawę pod obrady Rady Bezpieczeństwa ONZ i wspólnie z Anglikami i Francuzami przekreślili czterostronny statut Berlina i ogłosili trzymocarstwowy status Berlina Zachodniego. Zaznaczył przy tym, że mocarstwa zachodnie nie mogą dopuścić do ostatecznej akceptacji podziału Niemiec i Berlina, który jest niezgodny z prawem narodu niemieckiego do samostanowienia. Takie słowa zawarte w depeszy do prezydenta USA świadczą o tym, że Brandt był jeszcze uniesiony gniewem na wydarzenia, które miały wówczas miejsce i mało realnie oceniał jeszcze sytuację jaka nastąpiła.

Wybudowanie muru berlińskiego spowodowało nie tylko trwały podział Niemiec i utworzenie granicy państwowej NRD w Berlinie, ale porażkę mocarstw zachodnich, którzy utracili ostatecznie możliwość decydowania o Berlinie jako całości, a ich odpowiedzialność za miasto ograniczyła się do trzech zachodnich sektorów okupacyjnych.

Dla zachodnioniemieckich polityków wybudowanie muru berlińskiego było szokiem, który burzył ich koncepcję zjednoczenia Niemiec. Największym szokiem dla Brandta i polityków Berlina Zachodniego nie był sam fakt postawienia muru, ale brak reakcji ze strony państw zachodnich i rządu RFN. Dla zachodnich przywódców najważniejsze było utrzymanie ich praw w mieście, które na mocy decyzji w Jałcie i Poczdamie zostało podzielone na strefy. Nie liczyli się z tym, że zachodnioniemiecka polityka zjednoczeniowa waliła się w gruzy. Ten brak reakcji na wniesienie muru w Berlinie, był dla Brandta i innych dowodem na to, że Zachód nie jest zainteresowany zmianą powojennego status quo. Politycy zachodnioniemieccy stracili resztki złudzeń, że Zachód cokolwiek zrobi w sprawie zjednoczenia Niemiec. Brandt bardzo dobrze zdał sobie z tego sprawę już w 1959 r. kiedy ówczesny sekretarz stanu USA J. F. Dalles wytłumaczył mu, że w jednej sprawie Amerykanie i Rosjanie będą zawsze zgodni - nie mogą pozwolić na to, by zjednoczone i uzbrojone Niemcy, kiedykolwiek balansowały między Wschodem i Zachodem.

W czasie debaty w Bundestagu 6 grudnia 1961 r. Brandt wprost stwierdził, że „dotychczasowa polityka zjednoczeniowa zakończyła się fiaskiem”. Nadburmistrz Berlina Zachodniego wiedział, że porażkę poniosła nie sama idea zjednoczenia Niemiec, lecz doktryny, które miały ją zrealizować. Adenauerowska polityka „z pozycji siły” nie wytrzymywała konkurencji nawet z radzieckim propozycjami w sprawie stabilizacji europejskiej. Sam prezydent USA J. F Kennedy miał już dosyć Adenauera, którego przestarzałe poglądy hamowały jego politykę koegzystencji. Kennedy akceptował status quo w Europie jako niezmienne i chciał konstruktywnego kształtowania stosunków Wschód-Zachód. W wzmocnieniu NATO widział tylko przygotowanie najlepszych pozycji wyjściowych do pokojowej koegzystencji. Adenauer natomiast chciał utrzymać twardy kurs polityczny wobec Wschodu w interesie RFN, a siła NATO miała zmusić ZSRR do ustępstw. Nie przyjmował też do wiadomości żadnych propozycji ZSRR w kwestii berlińskiej i niemieckiej oraz uznania powojennego status quo. Takie założenia spowodowały, że Kennedy zaczął szukać innego polityka zachodnioniemieckiego jako partnera w jego polityce odprężenia.

Brandt rozumiał, że nastąpiły zmiany, których kręgi rządowe w Bonn nie chciały lub nie umiały dostrzec. Wiedział, że RFN musiało dostosować się do polityki krajów zachodnich. Upieranie się przy dotychczasowych założeniach nie tylko groziło izolacją, ale również pogłębieniem podziału Niemiec. Jednak Brandt jeszcze wówczas pod wpływem wydarzeń związanych z wybudowaniem muru berlińskiego nie od razu zmienił swoje poglądy na sprawy polityki wschodniej i niemieckiej o czym świadczą przemówienia z lat 1961-1963.

Na X Zjeździe SPD, który odbył się w dniach 25-30 maja 1962 r. w Kolonii, Brandt w wygłoszonym referacie wypowiadał się, za rokowaniami w sprawie Berlina. Stwierdził, że RFN i Berlin Zachodni to jedna całość, a gwarancje dla Berlina Zachodniego powinny być zdecydowanie bronione.

W sierpniu 1962 r. Brandt zmienił pogląd na kwestie istnienia muru berlińskie, w której dochodzi do przekonania, że podziału Berlina nie uda się przełamać w najbliższym czasie.

Na wykładzie wygłoszonym w Harwardzie w październiku 1962 r. Brandt zaprezentował swoje założenia polityki odprężenia. Polityka odprężeniowa - według Brandta - miała ułatwić kontakty między obu częściami Niemiec i polepszyć stosunki z Europą Wschodnią. Taka polityka doprowadzić miała do tego, że atrakcyjny ustrój polityczny i dobrobyt gospodarczy Niemiec Zachodnich zacznie przyciągać jak magnes nie tylko samych Niemców ze Wschodu, ale społeczeństwa krajów socjalistycznych. Brandt brał wyraźnie przykład z amerykańskiej koncepcji rywalizacji z Wschodem na płaszczyźnie ekonomicznej i kulturalnej. Taka polityka była obliczona na długi czas i miała doprowadzić do liberalizacji systemów za żelazną kurtyną. Uważał, że skoro nie można usunąć muru berlińskiego należy uczynić go mniej szczelnym. Apelował do państw zachodnich, żeby nie straciły z pola widzenia sprawy zjednoczenia Niemiec, uważając, że taki stan rzeczy jest nienaturalny i nie ma mowy o likwidacji napięć w Europie bez rozwiązania kwestii niemieckiej będącej źródłem napięć na kontynencie. Proponował wykorzystać sprawę niemiecką w pokojowej rywalizacji i przenikania, będącej środkiem do przyspieszenia transformacji w krajach Europy Wschodniej. Jeszcze wtedy Brandt, uważał, że podzielone Niemcy nie mogą wnieść trwałego wkładu w politykę odprężenia i koegzystencji. Wyraźnie też wiązał kwestię zjednoczenia Niemiec z polityką odprężenia w myśl adenaurowskiego hasła „najpierw zjednoczenie potem odprężenie w Europie”.

Brandt w wystąpieniu w Kolonii i na Harwardzie jeszcze pozostawał przy dotychczasowym stanowisku w kwestii niemieckiej i wschodniej. Wiedział jednak, że zmiany są konieczne. Przed wyjazdem do USA w sprawie swojego wystąpienia na Harwardzie konsultował się z Adenauerem. Nie mógł jeszcze występować przeciw oficjalnej polityce bońskiej i działać na szkodę RFN swoimi przemówieniami. Na razie swoje realne poglądy na sprawę niemiecką i wschodnią przedstawiał tylko swoim przyjaciołom i współpracownikom.

Branadt chciał podjąć rozmowy w sprawie Berlina z samym Chruszczowem, gdy ten przybył do Berlina Wschodniego na zjazd SED w styczniu 1963 r. Przed takim ruchem nie protestowali ani zachodni alianci, ani sam Adenauer. Sprzeciw postawiła jednak CDU współrządząca Berlinem Zachodnim. Wprawdzie nie doszło do spotkania Brandta z Chruszczowem, ale koalicja z CDU rozpadła się po wyborach w Berlinie w marcu 1963 r. SPD zmuszone było oprzeć nową koalicję z FDP. Współpraca polityczna zarówno z chrześcijańskimi demokratami jak i wolnymi demokratami zaprocentowała w latach 1966-1974.

26 czerwca 1963 r. Brandt spotkał się w Berlinie Zachodnim z prezydentem Kennedy'm. Podczas tej wizyty prezydent amerykański wyraził solidarność z mieszkańcami Berlina mówiąc: „ja też jestem berlińczykiem”. Jednak dla Brandta i jego późniejszej działalności politycznej większe znaczenie miała osobista rozmowa z Kennedy'm. Amerykański prezydent domagał się, aby Berlin uwolnił się od haseł i złudzeń, a Brandt zaakceptował fakty „takimi jakimi są”. Przyznał, iż sprawa zjednoczenia Niemiec nie może być rozstrzygnięta przeciw woli ZSRR i w sprzeczności z jego interesami. Proponował podjąć starania mogące doprowadzić do powstania takich stosunków między RFN i ZSRR, aby zbliżyć się - w ramach ogólniejszej normalizacji - do rozwiązań służących niemieckiemu zjednoczeniu. Problem niemiecki - według Kenned'ego - może być rozwiązany drogą pokojową, przy uwzględnieniu interesów krajów sąsiednich. Kennedy uważał, że dopóki miasto jest podzielone, należy próbować czynić wszystko, co tylko jest możliwe, aby polepszyć życie ludzi po drugiej stronie muru. W ten sposób prezydent amerykański zainspirował Willy Brandta do prowadzenia polityki małych kroków i określił podstawy jego przyszłej „nowej polityki wschodniej”.

15 lipca 1963 r. Brandt wygłosił przemówienie w Klubie Politycznym Akademii Ewangelickiej w Tutzing. Był to czas kiedy mówiono o odejściu Adenauera. Brandt w przemówieniu przedstawił koncepcję polityki wschodniej zgodną z założeniami „strategii pokoju” Kennedy'ego. Koncepcję tę nazwał później Egon Bahr „zmianami przez zbliżenie”. Przyszły kanclerz stwierdził, że niemożliwa jest likwidacja NRD w drodze wojskowego lub politycznego nacisku i dlatego należy dążyć do „liberalizacji” NRD stopniowo poprzez „małe kroki”. Według Brandta 14 lat rządów Adenauera przyczyniło się do wywołania w społeczeństwie zachodnioniemieckim „postawy oportunizmu” w spojrzeniu na politykę zagraniczną RFN. Społeczeństwo te zapatrzone w konserwatyzm polityki zagranicznej RFN nie umiało dostrzec zmian jakie zachodzą w świecie. Było to efektem polityki w myśl hasła „żadnych eksperymentów” i łudzenia społeczeństwa, że taka polityka, a nie inna doprowadzi do zjednoczenia Niemiec. Nie chodziło Brandtowi o niszczenie wszystkiego co zostało wcześniej osiągnięte, ale dokonać korekty w polityce zagranicznej i wprowadzić nowe akcenty, aby uczynić politykę wschodnią i niemiecką „lepszą polityką”. Narodowi niemieckiemu należało wyjaśnić jaka jest rzeczywiście sytuacja, że podziału Niemiec nie da się przełamać w przewidzianym czasie i będzie trzeba szukać porozumienia z Moskwą w tej sprawie.

Wybór Brandta po zgonie Ollenhauera na przewodniczącego zarządu głównego partii w lutym 1964 r. przyspieszył opracowanie nowych taktycznych wariantów polityki wschodniej SPD. XI krajowy Zjazd partii w Karlsruhe w dniach 23-27 listopada 1964 r. był widownią krytyki polityki zagranicznej i wewnętrznej CDU/CSU. Brandt w referacie na temat propozycji SPD w sprawie odnowy państwa, gospodarki i społeczeństwa, zarzucił CDU konserwatyzm w myśleniu i działaniu, uniemożliwiający rozwiązanie problemów państwowych. Zażądał od rządu zachodnioniemieckiego Erharda więcej odwagi w polityce wschodniej. Proponował traktowanie państw socjalistycznych nie tylko jako satelitów ZSRR, ale również jako samodzielne podmioty polityczne. Wzywał do rozwijania z nimi współpracy gospodarczej, kulturalnej i politycznej. Dowodził on, że współpraca RFN z „radziecką strefą okupacyjną” stanowi jądro kwestii niemieckiej, że ma ona wielkie znaczenie dla przyszłości narodu niemieckiego. W podsumowaniu obrad Brandt postulował modyfikacje „doktryny Hallsteina”, aby nie utrudniała ona polityki RFN wobec państw socjalistycznych. Zapewniał też, że „naród niemiecki stawia wyżej pokój niż cele narodowe”. Jednak w uchwałach XI Zjazdu SPD potwierdziło dotychczasowe stanowisko przeciw uznaniu granicy na Odrze i Nysie.

17 grudnia 1963 r. Senat Berlina Zachodniego i rząd NRD podpisali umowę o ruchu granicznym, która na wigilię Bożego Narodzenia umożliwiła mieszkańcom Berlina Zachodniego odwiedzenie rodzin i przyjaciół po tamtej stronie muru. Bez wątpienia ten krok w stronę NRD był spowodowany rozmową Brandta z Kennedy'm.

Oceniając okres dojrzewania koncepcji Brandta, w latach 1961-1964, można zauważyć dwie zbliżone do siebie koncepcje. Pierwsza zakładała małymi krokami „troszczyć się o braci i siostry na wschodzie”, co miało przynieść poprawę sytuacji ludzi żyjących po wschodniej stronie Łaby i muru berlińskiego oraz związanie wschodnich Niemców z RFN. Druga koncepcja zakładała włączenie się RFN do ogólnych zabiegów Zachodu wobec Wschodu w celu utrzymania kwestii niemieckiej na porządku dziennym spraw świata.

W latach 1964-1965 szczególnie silnie zaznaczyła się współpraca kierownictwa SPD ze związkami przesiedleńczymi. W propagandzie politycznej partii postulat przesiedleńczego Rechtu auf der Heimat występował obok zasadniczego postulatu partii od 1945 r. o prawie Niemiec do samostanowienia. Brandt na zjeździe niemiecko-sudeckiej organizacji socjaldemokratycznej Seeliger Gemeinde w dniu 5 lipca 1964 roku określił, „prawo samostanowienia i prawo do stron ojczystych jako cele i wartości, które okażą się silniejsze niż traktaty wielkich mocarstw w przeszłości”.

W kampanii wyborczej do V Bundestagu w 1965 r. SPD wysuwając hasła rewizjonistyczne zabiegała, tak jak i CDU/CSU, o głosy przesiedleńców. SPD obrady XI Zjazdu w Karlsruhe rozpoczęła z mapą przedstawiającą Rzeszę w granicach z 1937 r. z podpisem „dziedzictwo i zadanie”. Reklamowano prowadzoną przez Brandta politykę „małych kroków” w Berlinie w zakresie ludzkich kontaktów jako jedyne osiągnięcie.

Poza hasłem istnienia Niemiec w granicach z 1937 r. w zabiegach o głosy przesiedleńców SPD lansowała postulat „nie ma polityki poza plecami wysiedlonych”. Było to hasło Zjazdu wyborczego SPD w Dortmundzie w dniu 15 sierpnia 1965 r., na którym Brandt zapowiedział podjęcie przez przyszły rząd socjaldemokratyczny inicjatywy w sprawie zjednoczenia Niemiec w oparciu o granice z 1937 r.

Cała kampania wyborcza Socjaldemokracji cechowała szczególnie bliska współpraca przywódców SPD i związków przesiedleńczych. Czołowi przywódcy obu stron — Brandt i Wenzel Jaksch występowali wspólnie na wiecach przedwyborczych. Obaj przywódcy opublikowali również w 1965 r. memoriały, których celem było skłonienie Polski i innych krajów socjalistycznych z wyjątkiem NRD do akceptacji bońskiej koncepcji zjednoczenia Niemiec w zamian za ekonomiczne koncesje i świadczenia zachodnioniemieckie. W memoriałach tych zakładano, że przy pomocy planów współpracy gospodarczej RFN i całej Europy Zachodniej z krajami socjalistycznymi uda się związać te państwa gospodarczo i kulturalnie z Zachodem i „rozmiękczyć” Wschód w partnerstwie poprzez uzależnienie ekonomiczne i w drodze wymiany dóbr.

Sojusz i współpraca z ziomkostwami nie przyniosły jednak SPD zwycięstwa w wyborach do V Bundestagu 19 września 1965 r.

Nowe warianty w polityce wschodniej SPD w stosunku do NRD i Polski, zaznaczyły się dopiero wiosną 1966 r. Na zjeździe SPD w Dortmundzie, który odbył się 1-4 czerwca 1966 r. Brandt przyznał, że będzie trzeba pójść na pewne ustępstwa terytorialne w przyszłym traktacie pokojowym, aby możliwe było zjednoczenie Niemiec. Przyszły kanclerz zwrócił uwagę, że jest to konieczna cena, którą trzeba zapłacić za rozpoczętą przez Hitlera wojnę. Wielu czołowych działaczy wystąpiło wówczas z tezą, że dla wyeliminowania obaw żywionych w Polsce przed zjednoczonymi Niemcami konieczne jest uznanie granicy na Odrze i Nysie. W ten sposób chciano uzyskać „zrozumienie” Polski dla problemu zjednoczenia Niemiec. SPD rezygnowało wiązania zjednoczenia Niemiec z żądaniem zwrotu polskich Ziem Zachodnich, gdyż uznano, że utrudni to realizację programu zjednoczenia RFN z NRD. W odniesieniu do sprawy ostatecznego przebiegu granic zaczęto więc stosować zasadę: „nie mówić, ale pamiętać”, do NRD zaś - „mówić i stale przypominać”. Na zjeździe SPD w Dortmundzie Brandt domagał się, aby obie części Niemiec dążyły do uregulowania, ograniczonego w czasie sąsiedztwa, i dawał do zrozumienia, iż wierzy w proces przemian na terenie NRD. Nadal jednak stwierdzał, że SPD nie uznaje nadal faktu istnienia drugiego państwa niemieckiego, bronił tezy o wyłącznej reprezentacji narodu niemieckiego przez RFN. Jednak warunkiem zjednoczenia Niemiec było doprowadzenie do całkowitego odprężenia w relacjach Wschód-Zachód i przekonanie sąsiadów Niemiec, że w przypadku zjednoczenia nie będą stanowić dla nich żadnego zagrożenia. Zmiana w relacjach między blokami polityczno-wojskowymi należy szukać poprzez zdynamizowanie kontaktów między Wschodem i Zachodem, w celu przeniknięcia granic bloków. W tej dziedzinie potrzebne były niemieckie inicjatywy odprężeniowe. Należało poszerzać kontakty i wymianę myśli, idei, informacji i ludzi. Brandt uważał, że będąc blisko przeciwnika będzie się miało lepsze pole działania i przyczyni się do transformacji stosunków politycznych, gospodarczych i społecznych „po drugiej stronie Łaby”. Polityka przenikania do obozu socjalistycznego była uzależniona od tego, czy RFN zmieni swoje dotychczasowe doktryny. Niezbędnym warunkiem prowadzenia takiej polityki - według Brandta - jest oparcie RFN w zachodnich wspólnotach. Droga do zjednoczenia miała opierać się na „cierpliwości” i do tego czasu należy postawić „ludzkie ułatwienia” w kontaktach wewnątrzniemieckich. W celu osiągnięcia postępów w tej dziedzinie trzeba było porozumieć się z NRD.

Przywódcy SED 7 lutego 1966 r. wystosowali list otwarty do delegatów zjazdu SPD w Dortmundzie, w którym wezwali socjaldemokratów do podjęcia dyskusji celem przełamania dzielącej ich bariery blokującej drogę do przezwyciężenia rozbicia Niemiec. 18 marca 1966 r. przywódcy SPD odpowiedzieli na ten list oskarżając komunistów o totalizm i uzależnienie od ZSRR. Przedstawiono w nim całą listę win popełnionych przez NRD i stwierdzono, że wspólna dyskusja o losach narodu będzie możliwa dopiero po usunięciu tych przeszkód. Był to poważny postęp, ponieważ do tego czasu przywódcy SPD nie podejmowali rozmów z SED i na ogół nie odpowiadali na przesyłane do nich listy. W ślad za wymianą listów w kwietniu 1966 r. podjęto przygotowania celem zorganizowania wymiany dyskutantów SED i SPD. Terminy spotkań przesunięto na lipiec. Poprzedził je kolejny zjazd SPD w Karlsruhe w czerwcu. Poświęcił on dużo uwagi sprawie polityki pokojowej koegzystencji, dążeniom do zjednoczenia, konfliktowi Wschód-Zachód i roli kwestii niemieckiej w tym konflikcie. Wymiana dyskutantów pomiędzy SED i SPD nie doszła do skutku, ponieważ zapraszając gości z NRD na spotkanie dyskusyjne grożono im jednocześnie możliwością aresztowania ich. Przywódcy SED żądali (11 maja 1966 r.) by delegacja ich uzyskała gwarancje bezpieczeństwa; sugerowali oni by RFN zawiesiła ustawę o ochronie państwa. Były to postulaty daleko idące. Rząd RFN nie przyjął ich. 23 czerwca Bundestag uchwalił zgodę na udzielenie gościom listu żelaznego chroniącego ich przez jeden tydzień. Przywódcy SED fakt ten uznali za obraźliwy i odmówili przyjazdu. W tej sytuacji Brandt zaproponował by dyskutanci wystąpili ze swymi tezami w telewizji obu państw. Przywódcy SPD uczynili to 14 lipca prezentując swoje cele i dążenia. W dalszym ciągu chciano rozmawiać z przywódcami SED ale nie chciano formalnie uznać NRD.

27 sierpnia 1966 w wywiadzie radiowym Wehner oświadczył, że RFN powinna złożyć deklaracją o rezygnacji z użycia siły, dotyczącą także NRD, a 11 października 1966 r. uznał on za możliwe utworzenie wspólnoty gospodarczej RFN-NRD oraz wszczęcie rokowań obu stron na szczeblu ministerialnym, co spowodowało ostrą reakcje CDU. Natomiast Brandt, który w swym przemówieniu w Berlinie Zachodnim w dniu 20 października 1966 r. zapewniał, że celem jego jest osiągnąć „uregulowane współistnienie w Niemczech”, odrzucił z kolei kategorycznie żądanie podsekretarza stanu w rządzie NRD Kohla nawiązania normalnych stosunków dyplomatycznych między NRD a Senatem Berlina Zachodniego jako warunku zawarcia nowego porozumienia w sprawie przepustek świątecznych.

Jak pisał Stern „Willy Brandt wyzywał często los, wystawiając na próbę swą suwerenność i niezależność, nie licząc się z opiniami otoczenia”. Nie bał się podejmować decyzji, które mogły zakończyć jego karierę. Tylko taki człowiek mógł podjąć odważną decyzję zmiany polityki wobec państw bloku wschodniego, którą określono „nową polityką wschodnią”.

3. Działalność „Wielkiej Koalicji” CDU/CSU-SPD

Adenauer uważał, że cel ponownego zjednoczenia Niemiec należy osiągnąć poprzez ścisłe związanie RFN z Zachodem. Uważał też, że tylko pertraktacje z „pozycji siły” zmuszą ZSRR do wycofania swoich wojsk „ze wschodniej strefy okupacyjnej”. W związku z tym jego polityka wschodnia sprowadzała się do wyczekiwania, kiedy to nastąpi. Plan jego przewidywał m.in. wysuwanie prawa do wyłącznego reprezentowania przez RFN całych Niemiec; pozyskanie mocarstw zachodnich dla polityki wschodniej RFN, a tym samym zjednoczeniowej; sformułowanie tezy głoszącej, że ostateczne uregulowanie granic Niemiec nastąpi w traktacie pokojowym. W tej polityce jego naczelnym mottem było: „żadnych eksperymentów”, co sprawiało, że brak było możliwości zmian stosownie do rozwoju sytuacji.

W okresie rządów Adenauera i Erharda odrzucano możliwość uznania NRD. Rząd Erharda był gotowy nawiązać stosunki dyplomatyczne z państwami socjalistycznymi - odchodząc od „doktryny Hallsteina” - w celu izolowania NRD na arenie międzynarodowej. Za propozycjami RFN w sprawie normalizacji stosunków z państwami socjalistycznymi nie szły deklaracje uznania powojennego status quo. Jednak doszło do pewnej modyfikacji w polityce wschodniej RFN poprzez zmiany w założeniach „doktryny Hallsteina”. Jeszcze minister spraw zagranicznych RFN Gerhard Schröder na konferencji prasowej 12 maja 1965 r., stwierdził, iż „doktryna Hallsteina” nie musi odnosić się do państw, które uznały NRD przed ewentualnym nawiązaniem stosunków dyplomatycznych z RFN. 21 maja Schröder powiedział, że RFN może nawiązać stosunki dyplomatyczne z państwami obozu socjalistycznego tak jak zostały w 1955 r. podjęte z ZSRR. Od tej chwili zaczęto mówić o „nowej polityce wschodniej RFN”, którą Kiesinger i Brandt wprowadzili w czyn.

Stopniowo następowały zmiany w postawie zachodnioniemieckiej opinii publicznej wobec kwestii granic. Słabł wpływ przesiedleńców, którzy ulegli asymilacji i wymierali. Znaczna część społeczeństwa zachodnioniemieckiego zaczęła nieprzychylnie patrzeć na roszczenia przesiedleńców, uważając je za przeszkodę w polityce zagranicznej RFN, a tym samym uzyskanie równouprawnienia na arenie międzynarodowej. Pokolenie urodzone w RFN po II wojnie światowej niewiele obchodziła sprawa zjednoczenia Niemiec i oswoiła się z myślą podziału Niemiec na dwa państwa.

Od połowy lat 60-tych ma miejsce na Zachodzie „bunt młodzieży”, która ulegała prądom lewackiego anarchizmu. Dla tej młodzieży wzorem nie był ustrój ZSRR, ale poglądy komunistycznego przywódcy Chin Mao Zedonga. W tym czasie w ChRL ma miejsce „rewolucja kulturalna”, która za cel stawiała sobie zerwanie z kulturalną przeszłością. W krajach kapitalistycznych protestowano przeciw zastanej rzeczywistości, którą - według młodych ludzi - była farsa ustroju demokratycznego oraz porządkowi społecznemu. Bunt młodych przypada na okres wojny w Wietnamie. Na całym świecie hipisi organizowali demonstracje antywojenne i protesty przeciw polityce USA wobec Wietnamu. Młodzież zachodnioniemiecka, też ulegała tym ideałom. Nowe pokolenie urodzone po II wojnie światowej odcinało się od starszego pokolenia, które według nich nosi piętno zbrodni hitlerowskich. Coraz bardziej na zachodnioniemieckich uczelniach zaczęli dochodzić do głosu naukowcy o lewicowych poglądach. Nowe społeczeństwo zaczęło jawnie wyrażać akceptację dla granic Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej oraz uznanie NRD jako drugiego państwa niemieckiego.

Za zmianą zachodnioniemieckiej polityki wschodniej były: związki zawodowe z IG — Metall na czele, Niemiecka Partia Komunistyczna, lewica socjaldemokratyczna i część aparatu organizacyjnego SPD, cześć liderów FDP, Związek Ofiar Hitleryzmu, organizacje studenckie i młodzieżowe.

10 listopada 1966 r. frakcja CDU/CSU nominowała premiera Badenii-Wirtembergii, Kurta Georga Kiesingera kandydatem na urząd kanclerza, 15 listopada zebrali się członkowie komisji porozumiewawczej CDU/CSU i SPD. SPD swe porozumienie z CDU/CSU w sprawie utworzenia rządu koalicyjnego uwarunkowała przyjęciem przez chadecję prowadzenia „nowej polityki wschodniej i niemieckiej” na gruncie odprężenia i zapewnienia pokoju. l grudnia 1966 r. powstał rząd „wielkiej koalicji” z Kiesingerem na czele i z udziałem SPD. Przywódca SPD Willy Brandt objął w nim stanowisko ministra spraw zagranicznych i wiecekanclerza, Herbert Wehner został ministrem do spraw ogólnoniemieckich. Teki ministerialne otrzymało jeszcze siedmiu członków SPD.

Wejście SPD do rządu - w ramach koalicji - oznaczało, że partia ta zrzuciła z siebie klątwę „politycznego outsidera”. Niektórzy członkowie partii nie byli zachwyceni możliwościami współrządzenia z partiami prawicowymi obawiając się, że partia może stracić na popularności w przypadku podejmowania wspólnych decyzji. Przywódcy Socjaldemokracji dążyli do sojuszu z chadecją już od początku lat 60-tych. Największe starania w tym kierunku czynił Herbert Wehner. Jednak dopiero ustąpienie Erharda, w listopadzie 1966 r. otworzyło SPD drogę do władzy. Głównymi twórcami „wielkiej koalicji” byli Wehner i Helmut Schmidt. Obaj byli zgodni, że ewentualny sojusz z FDP nie dawał możliwości sprawowania władzy ze względu na małą liczbę posłów.

Willy Brandt miał być członkiem rządy nie tylko dlatego, że był przewodniczącym partii i jemu należało się pierwszeństwo w stanowiskach rządowych, ale również dlatego, że jako nadburmistrz Berlina Zachodniego przewodniczył tamtejszej koalicji SPD/CDU i miał największe doświadczenie we współpracy z chadecją. Sam Brandt był sceptycznie nastawiony co do możliwości współpracy z CDU/CSU w ramach koalicji rządowej. Same rozmowy o utworzenie „wielkiej koalicji” były toczone bez jego udziału, chociaż musiały być z nim konsultowane. Willy Brandt nie chciał „wielkiej koalicji” i nie chciał w niej uczestniczyć. Wbrew jego woli został w nią wciągnięty. Obawiał się trudności w przezwyciężeniu oporów niektórych członków partii, którzy nerwowo reagowali na samą myśl o sojuszu z prawicą. Poza tym byłemu emigrantowi i uchodźcy politycznemu z okresu hitlerowskiej Rzeszy nie była miła współpraca z Kiesigerem byłym członkiem NSDAP.

Na początku w rozmowach z Kiesingerem Brandt chciał objąć Ministerstwo Zdrowia lub Badań Naukowych, ewentualnie Ministerstwo Spraw Ogólnoniemieckich, ostatecznie zdecydował się — za radą członków komisji d/s rokowań koalicyjnych — na Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Tak dziwnie sformułowana koalicja, w której przewodnią rolę pełnili ludzie, których dzieliły nie tylko poglądy, ale przede wszystkim sama przeszłość w samej RFN była postrzegana jako „symbol pojednania Niemców samych ze sobą”. „Wielka koalicja” była małżeństwem z rozsądku. Kiesinger, był przekonany, że będzie miał nad Brandtem przewagę. Swojego partnera nie brał poważnie i uważał, że jak każdy kanclerz lepiej zna się na polityce zagranicznej niż jego minister. Obaj politycy nigdy nie znaleźli wspólnego języka. Różnice były widoczne zwłaszcza w polityce ogólnoniemieckiej. Kiesienger uważał, że polityka na odcinku niemieckim nie wchodziła w zakres kompetencji Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale Ministerstwa do Spraw Ogólnoniemieckich, którą kierował Wehner. Taki stan rzeczy miał utwierdzać zachodnioniemiecką doktrynę głoszącą, że NRD nie jest dla RFN zagranicą.

Brandt miał predyspozycje do pełnienia funkcji ministra spraw zagranicznych. Znał zagranice i mentalność mieszkańców innych państw. Mówił płynnie w językach: hiszpańskim, włoskim, angielskim, a norweski był jego drugim językiem ojczystym, nieźle też mówił po francusku. Miał też doświadczenie polityczne z okresu, gdy był nadburmistrzem Berlina Zachodniego, kiedy musiał kontaktować się z władzami wojskowymi trzech mocarstw. W dodatku miał bardzo szeroką wiedzę z zakresu historii, niezbędną w przypadku ministra spraw zagranicznych. Brandt wnosił wyczucie i talent do polityki międzynarodowej i własnych ludzi, do których należał Egon Bahr.

W expose z 13 grudnia 1966 r. kanclerz Kiesinger zapowiedział współpracę ze wschodnimi sąsiadami Niemiec, a szczególnie z ZSRR. Oznajmiał, iż rząd RFN rozumie, że Polacy chcą żyć w państwie o bezpiecznych granicach, jednak uważał, iż granice zjednoczonych Niemiec mogą zostać ustalone tylko w traktacie pokojowym. Były to nowe akcenty w ustach szefa rządu RFN. Kiesinger wzywał też do uregulowania stosunków z drugą częścią narodu niemieckiego. Uznając celowość nawiązania oficjalnych kontaktów z władzami „drugiej części Niemiec” zaznaczał jednak, że nie oznacza to formalnego uznania przez RFN drugiego państwa niemieckiego. W expose unikano nadal nazwy NRD, a interesy narodowe i ogólnoeuropejskie były przedstawiane jako identyczne.

Przy kontaktach z „drugą częścią Niemiec” chodziło o „ludzkie ułatwienia” Niemcom żyjącym na wschód od Łaby. W sprawie kontaktów z NRD można zauważyć wpływ SPD, która postulowała wprowadzenie w sprawie niemieckiej „małych kroków”. W expose kanclerza Kiesingera można było zauważyć inne sformułowania dotyczące polityki wschodniej w porównaniu z wypowiedziami Adenauera i Erharda. Jednak zasadnicze stanowisko RFN w sprawie europejskiego status quo nie zmieniło się. Chodziło tylko o wyjście z dotychczasowego impasu w tym kierunku polityki zagranicznej RFN.

Niezbędnym warunkiem brandtowskiej polityki odprężenia ze Wschodem był sojusz atlantycki. Pod tym względem taka polityka Brandta nie odbiegała od jego poprzedników na stanowisku ministra spraw zagranicznych, którzy uważali, że wszelkie posunięcia w polityce zagranicznej trzeba uzgadniać z aliantami zachodnimi co było gwarancją bezpieczeństwa RFN i Europy Zachodniej. Jednak w tym przypadku chodziło nie o przeciwstawienie się zagrożeniu komunistycznemu, ale doprowadzenie do odprężenia w stosunkach Wschód-Zachód. Rząd „wielkiej koalicji” musiał stopniowo dostosowywać politykę wschodnią i niemiecką do generalnej strategii Zachodu, zmierzającej do szukania zbliżenia i porozumienia zamiast konfrontacji ze ZSRR i innymi państwami socjalistycznymi. Rząd „wielkiej koalicji” spodziewał się, że przy pomocy aktywnej polityki wschodniej i ogólnoniemieckiej (w sprawie zjednoczenia Niemiec i wobec NRD) RFN będzie mogła doprowadzić do zbliżenia interesów zachodnioniemieckich z podstawowymi kierunkami polityki światowej, zdoła dotrzymać kroku polityce wschodniej Zachodu i uzyska możliwości politycznego działania w krajach socjalistycznych. Znormalizowane stosunki RFN z krajami socjalistycznymi, miały być oparte na współpracy i partnerstwie oraz stanowić wkład Niemiec Zachodnich w politykę odprężenia międzynarodowego i pokoju europejskiego.

6 grudnia 1966 r. Willy Brandt przejmował od Schrödera urząd ministra spraw zagranicznych. W mowie do pracowników ministerstwa stwierdził, że w polityce wschodniej należy również bazować na pracy i osiągnięciach poprzedników, ale zdawał sobie sprawę z tego, że zachodnioniemiecka polityka zagraniczna wobec wschodu jest ograniczona i dlatego jej głównym zadaniem jest „rozszerzenie obszaru” działania. W jego polityce wschodniej za wzór stawiał sobie dwóch ministrów z czasów republiki weimarskiej - Stresemanna i Rathenau'a. Obaj politycy prowadzili odważną politykę narażając się na ostrą krytykę wszystkich niemieckich partii. Brandt wierzył jednak w słuszność swojej drogi politycznej i metod do niej prowadzącej.

Willy Brandt, dostrzegał potrzebę odejścia od dotychczasowej polityki izolowania NRD i zmiany priorytetów w polityce niemieckiej RFN. Zdawał sobie sprawę z faktu, że polityka wschodnia oraz niemiecka (głównie ze względu na potrzebę normalizacji stosunków z NRD) muszą być wzajemnie powiązane i podporządkowane potrzebom odprężenia ogólnoeuropejskiego. Zjednoczenie Niemiec nie mogło hamować polityki odprężenia, której powinno podporządkować się wszystkie cele. W przeciwnym razie RFN groziła międzynarodowa izolacja. Miały temu służyć dwie koncepcje: ładu pokojowego w Europie oraz wyrzeczenia się siły w stosunkach RFN z krajami socjalistycznymi.

Koncepcja ,,ładu pokojowego” miały zalegalizować zachodnioniemiecką pozycję prawną, dotyczących problemu niemieckiego. W miejsce adenauerowskiej „pozycji siły” jako sposobu wymuszenia ustępstw wobec Wschodu, pojawia się teza o dialogu, który mógłby doprowadzić do aprobaty ze strony państw socjalistycznych zachodnioniemieckiej wersji zjednoczenia Niemiec w granicach z 1937 r. Kanclerz uważał nadal, że zjednoczenie Niemiec jest warunkiem odprężenia i bezpieczeństwa europejskiego. Według koncepcji „ładu pokojowego” postęp na drodze odprężenia i przezwyciężenia podziału Europy miał się dokonać poprzez stopniową zmianę terytorialnego status quo w Europie. Od zlikwidowania podziału Niemiec uzależniono w ogóle trwałość i możliwość uzyskania „ładu pokojowego”. Koncepcja „ładu pokojowego” zakładała również potrzebę zainicjowania w Europie długotrwałego procesu zbliżania się do siebie państw o odmiennych ustrojach społeczno-ekonomicznych, co umożliwiłoby wyeliminowanie konfliktów i napięć, przy równoczesnym zachowaniu możliwości zjednoczenia Niemiec w przyszłości. Wstępem do realizacji tej koncepcji miała być zachodnioniemiecka propozycja wyrzeczenia się siły w stosunkach z europejskimi krajami socjalistycznymi, która jednak zakłada wyłącznie formalizację istniejących stosunków międzysystemowych w Europie, przy równoczes­nym postulowaniu tzw. otwartego status quo (odłożenia na przyszłość usankcjonowania polityczno-terytorialnego status quo ukształtowanego w Europie po II wojnie światowej). Poprzez przyjęcie układu o wyrzeczeniu się siły liczono na utrzymanie, a nawet wzmocnienie, zachodnioniemieckich roszczeń terytorialnych. Sens tego układu nie sprowadzałby się do usunięcia istniejących spraw spornych, lecz eliminacji niedozwolonych środków przy ich rozwiązywaniu. Próby uelastycznienia zjednoczeniowej linii polityki zagranicznej RFN nie oznaczały przy tym odejścia od dążenia do aneksji NRD, czego wyrazem było początkowe wyłączenie NRD z projektu układu o wyrzeczeniu się siły.

Podstawowe znaczenie miały dla RFN stosunki ze ZSRR, Polską i NRD. Powstało jednak w RFN przekonanie, że państwa te zajmują postawę nieprzejednaną. Rząd RFN przyjął założenie, że we wspólnocie socjalistycznej istnieje grupa południowa państw, obejmująca w Azji Chiny, w Europie zaś kraje położone na południe od Sudetów i Karpat, które według prof. Richarda Loewnthala, przyjaciela Brandta, państwa te dzielił od RFN jeden ogólny konflikt - Wschód-Zachód. Państwa grupy południowej poza konfliktem ideologicznym nie miały z RFN żadnych sporów natury prawnomiędzynarodowej czy terytorialnej. Postanowiono więc wywrzeć nacisk na ZSRR, Polskę i NRD przez nawiązanie bliższych stosunków z państwami grupy południowej.

W okresie rządów „wielkiej koalicji” można wyróżnić pięć faz „nowej polityki wschodniej” wobec państw Europy Środkowo-Wschodniej.

Pierwsza faza „nowej polityki wschodniej” skupiała się na państwach Europy południowej — Rumunia, Węgry i Bułgaria w celu przeciwstawienia ich „krajom kontrowersyjnym” — Polsce i Czechosłowacji. W ,,dyplomacji uśmiechów” (jak określił ją prof. Jerzy Sułek) pomijano sprawę uregulowania stosunków ze ZSRR, podobnie na uboczu tej polityki była NRD, którą starano się nadal izolować.

„Doktryna Hallsteina”, została zmodyfikowana w celu umożliwienia nawiązania stosunków dyplomatycznych z państwami Europy południowo-wschodniej. Według wynalezionej formuły owe państwa nie miały innej możliwości — z powodu zależności od ZRRR — niż tylko uznanie NRD jako państwa. Takie stanowisko umożliwiło RFN nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Rumunią.

31 stycznia 1967 r. z wizytą do Bonn przybył rumuński minister spraw zagranicznych Corneliu Manescu. Zawarto porozumienie o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych. Rząd RFN zaznaczył, że fakt ten nie oznacza wycofania „doktryny Hallsteina”. Rumunia nadal pozostawała przy stanowisku uznania dwóch państw niemieckich, uzasadniając swoje stanowisko faktem zmiany sytuacji międzynarodowej po II wojnie światowej. RFN nawiązując stosunki dyplomatyczne z Rumunią nie uzyskała żadnych ustępstw, a tym bardziej uznania żadnych ze swoich roszczeń. Pomimo tego rząd boński miał nadzieje, że przykład rumuński umożliwi nawiązanie stosunków z innymi państwami grupy południowej i tym samym „liberalizowanie” stosunków wewnętrznych w bloku wschodnim, wprawiając w ruch całą „politykę wschodnią”.

3 sierpnia 1967 r. Czechosłowacja i RFN zawarły układ o ustanowieniu wzajemnych przedstawicielstw handlowych. Układ handlowy nie zawierał stałej formuły: „ważny dla obszaru walutowego marki zachodnioniemieckiej”, czyli nie obejmował Berlina Zachodniego. Stanowiło to istotne ustępstwo RFN.

31 stycznia 1968 r. Jugosławia i RFN nawiązały ponownie stosunki dyplomatyczne zerwane przez RFN w 1957 r. po uznaniu przez Jugosławię NRD. Wznowienie stosunków dyplomatycznych z Jugosławią oznaczało fiasko „doktryny Hallsteina”. Nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Jugosławią poprzedzały zagorzałe spory w łonie „wielkiej koalicji”. Brandtowi udało się przeforsować własny punkt widzenia, że nowy kurs polityczny nie może ponieść klęski z powodu trwania przy dogmatach. Jednak oba państwa tak jak w przypadku układu rumuńsko-zachodnioniemieckiego nadal reprezentowały odmienny punkt widzenia w sprawie rozwiązania problemu niemieckiego oraz status quo powstałego w wyniku II wojny światowej.

23-25 stycznia 1967 r. przebywał na Węgrzech zachodnioniemiecki sekretarz stanu w MSZ RFN, R. Lahr, który przeprowadził rozmowy z kierownictwem węgierskiego ministerstwa spraw zagranicznych i handlu zagranicznego. Jednakże Węgry opowiedziały się za wspólnym stanowiskiem krajów socjalistycznych w sprawie normalizacji stosunków z RFN. Podobnie zakończyły się rozmowy bułgarskiego wiceministra spraw zagranicznych podczas wizyty w Bonn w lutym 1967. RFN chciał dokonać normalizacji z Węgrami i Bułgarami unikając rozmów na temat akceptacji terytorialno-politycznego status quo.

Rząd boński brał pod uwagę wykorzystanie „karty chińskiej” w polityce wobec krajów socjalistycznych. W Chinach politycy zachodnioniemieccy zaczęli dostrzegać potencjalnego sojusznika. Taka możliwość brana była pod uwagę już za Adenauera i Erharda, gdy zarysował się konflikt Moskwy z Pekinem. Chciano w ten sposób uwikłać ZSRR w konflikt „na dwa fronty” lub przynajmniej doprowadzić do zmiany jego postawy w sprawie niemieckiej przy pomocy groźby utworzenia „osi Bonn-Pekin”. Nie doszło jednak do bliskich kontaktów politycznych RFN z ChRL ze względy na reakcję ze strony USA. Taka polityka Bonn byłaby sprzeczna z polityką dyskryminowania Chin Ludowych przez Waszyngton.

Na Wschodzie „nową politykę wschodnią” przyjęto ze sceptycyzmem. NRD oświadczyła, że nowa polityka jest ,,trikiem bońskich rewanżystów”. Stanowisko ZSRR i Polski pozostało twarde. W Warszawie i Berlinie Wschodnim znalazła Moskwa gorliwych sojuszników. Został sformowany wówczas „żelazny trójkąt”: Berlin Wschodni-Warszawa-Praga. W obliczu dążenia RFN do „rozmiękczenia” wspólnoty socjalistycznej podjęto wysiłki w celu konsolidacji jej jednolitego stanowiska. l marca 1967 r. Czechosłowacja i Polska zawarły Układ o Przyjaźni, Współpracy i Wzajemnej Pomocy. 15 marca 1967 r. podobny układ zawarły NRD i Polska. 17 marca Układ o Przyjaźni, Współpracy i Wzajemnej Pomocy zawarły Czechosłowacja i NRD. Najistotniejsze w układach zawartych przez Czechosłowację było uznanie zasady, że Układ Monachijski był nieważny od samego początku, natomiast w układach zawartych przez NRD wybijało się na czoło poparcie dla jej integralności, dla jej granic i dla jej stanowiska w sprawie Berlina Zachodniego. Władzom w Berlinie Wschodnim udało się przeforsować tzw. „doktrynę Ulbrichta”, według której państwa wschodnioeuropejskie miały uzależnić nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Niemcami Zachodnimi od uznania przez nie NRD. Dla polski najistotniejsze było utrzymanie gwarancji nienaruszalności granic na Odrze i Nysie. Zabiegające o odprężenie Bonn zostało uznane za szczególnie niebezpieczne, które próbowało — jak nazywała to komunistyczna propaganda — osiągnąć stare cele i „rozmiękczyć” sojusz państw socjalistycznych.

W czerwcu 1966 r. w Bukareszcie i w kwietniu 1967 r. w Karlovych Varach (Czechosłowacja, obecnie Czechy) państwa socjalistyczne ustaliły szereg postulatów dla normalizacji stosunków w Europie, do których należały: uznanie NRD jako podmiotu prawa międzynarodowego; wywarcie wpływu na stanowiska państw zachodnich w sprawie uznania istniejących granic; rezygnacja RFN z tezy o wyłącznej reprezentacji całych Niemiec; zwołanie konferencji europejskiej, która wypracowałaby zasady bezpieczeństwa i współpracy w Europie oraz warunki normalizacji stosunków z RFN.

W nowej sytuacji jaka nastąpiła w 1967 roku RFN uświadomiła sobie, że należy zmienić taktykę. W drugiej fazie starano się nawiązać dialog z NRD w celu wywarcia nacisku na pozostałe państwa socjalistyczne.

Nowy kierunek w polityce wobec Niemiec Wschodnich wskazywał, że minister spraw zagranicznych oraz jego współpracownicy nawiązywali do doświadczeń zdobytych w Berlinie. To oni reprezentowali pogląd, że muru berlińskiego nie da się usunąć, ale można uczynić go mniej szczelnym. Brandt uważał, że skoro podziału Niemiec nie da się zlikwidować w przewidywalnej przyszłości, trzeba zrobić wszystko, aby przynajmniej życie dla wszystkich Niemców było znośne. Jednak Brandt nie potrafił nazwać wtedy rzeczy po imieniu. Nazwy NRD jeszcze nie mogło mu przejść przez gardło.

Silne zaangażowanie w sprawę jedności niemieckiej oraz odwoływanie się do niemieckich uchodźców powstrzymywało do tej pory SPD od rozwijania alternatywnej polityki wschodniej w postaci dialogu z władzami NRD lub z kierownictwem SED, lub uznania obecnych niemieckich granic. Sam Brandt podczas konferencji SPD w lutym 1967 r. poświeconej sprawom polityki zagranicznej mówił, że naród niemiecki ma prawo do życia w jedności. Droga do jedności miała prowadzić na drodze pokojowej. Chcąc zachować ideę jedności narodowej Niemiec Brandt nie mógł zaakceptować - lansowanej w NRD - doktryny „narodu państwowego”. Minister spraw zagranicznych przeciwstawiał jej koncepcję „jedności narodu niemieckiego w dwóch państwach”.

Jednak pewne nastawienie wobec NRD zmieniło się. 10 marca 1967 r. rząd RFN postanowił udzielać odtąd gwarancji firmom eksportującym dobra inwestycyjne do NRD. Rząd RFN nie udzielał ich dotychczas, ponieważ traktował handel z NRD jako handel wewnątrzniemiecki, nie zaś jako handel z zagranicą. Był to ważny krok RFN w kierunku uznania NRD jako odrębnego państwa.

Willy Brandt 2 czerwca 1967 r. stwierdził, że dopóki trwa podział Niemiec, należy zrobić wszystko, aby ułatwić życie Niemcom znajdującym się za żelazną kurtyną. Droga do tego wiodła przez rozmowy z przedstawicielami władz NRD. Jednak nadal zastrzegał, że chodzi jedynie o „ułatwienia ludzkie” w ramach pomocy humanitarnej, a nie rozmowy na temat uznania „państwa Ulbrichta”, czy podniesienia prestiżu międzynarodowego Wschodnich Niemiec.

W latach 1968-1969 szef sztabu planowania w MSZ Egon Bahr wysuwał koncepcję, zgodnie z którą można będzie stopniowo doprowadzić do przezwyciężenia podziału Niemiec poprzez zbliżenie i porozumienie z NRD („zmiana poprzez zbliżenie”). Bahr opracował plan rozwoju wydarzeń, który wiązał sprawę stopniowego przywracania jedności niemieckiej z postępami odprężenia ogólnoeuropejskiej. Przewidywał on cztery fazy: I — uznanie NRD przez RFN na podstawie formuły modus vivendi (uznanie prawnopaństwowe, a nie prawnomiędzynarodowe); II — porozumienie o rezygnacji z użycia siły oraz nawią­zanie stosunków dyplomatycznych przez RFN z krajami Układu Warszawskiego; III — redukcja sił zbrojnych na obszarze RFN i NRD; IV — utworzenie systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie. System bezpieczeństwa europejskiego miałby początkowo obejmować NRD, Polskę, CSRS i WRL oraz RFN, Danię i kraje Beneluksu po stronie zachodniej, z możliwością jego rozszerzania po obu stronach oraz warunki wstępne powolnego zbliżania się, a w końcowej fazie — zjednoczenia dwóch państw niemieckich. W istocie więc uznanie realiów europejskich, w tym także uznanie — w określonej do przyjęcia formie — faktu istnienia NRD, miało jedynie stworzyć dogodniejsze warunki przyszłego zjednoczenia Niemiec. W tym celu należało jednak zarzucić prawo wyłącznej reprezentacji całych Niemiec oraz związaną z nim „doktrynę Hallsteina”, aby uzyskać większe pole manewru dyplomatycznego w polityce niemieckiej i wschodniej. Istota modyfikacji polityki niemieckiej polegała na odejściu od dotychczasowej koncepcji przywrócenia „jedności państwowej” na rzecz dążenia do utrzymania tzw. jedności narodowej, przy równoczesnym zachowaniu założeń tzw. opcji ogólnoniemieckiej.

Między CDU/CSU a SPD nie było jednak zgodności poglądów na temat metody rozwiązywania problemów w polityce niemieckiej. Brandt podczas wizyty w Bukareszcie (3 sierpnia 1967) mówił o dwóch ustrojach politycznych w Niemczech i potrzebie włączenia NRD w europejski proces odprężenia. Ściągnęło to nań ataki CDU/CSU, zarzucających Brandtowi, że przy swych dążeniach do odprężenia, obejmującego również i NRD, zapomina on o sprawie przywrócenia jedności Niemiec. Niezadowolenie w kołach CDU/CSU powiększyły wypowiedzi ambasadora nadzwyczajnego Bahra podczas wizyty delegacji rządowej RFN (z Kiesingerem i Brandtem na czele) w Waszyngtonie w dniach 13-18 sierpnia 1967 r. co do możliwości stopniowego uznania NRD przez RFN. Oba wystąpienia wskazywały, że członkowie SPD skupieni wokół Brandta, zaczynali oceniać NRD jako rzeczywistość, którą nie można wykluczyć z budowy europejskiego ładu pokojowego i bez której nie może nastąpić zbliżenie obu części Niemiec i przywrócenie ich jedności.

Chadecja oskarżała Brandta, że „nowa polityka wschodnia” doprowadzi RFN do „polityki demontażu ustępstw i stopniowej kapitulacji”. Kiesinger, pragnący zapobiec niebezpieczeństwu rozłamu w koalicji, starał się osłaniać Brandta przed atakami prawicy, a z drugiej strony wpływał nań także w kierunku większego usztywnienia wschodniej polityki wobec państw Europy Środkowo-Wschodniej.

12 kwietnia 1967 r., SPD i CDU opracowały oświadczenie Bundestagu, w którym zaproponowano Berlinowi Wschodniemu rozmowy na najniższym szczeblu dotyczących 16 tematów. Wehner, kompetentny w tym zakresie minister, traktował kontakty na niższym szczeblu jako punkty wyjścia. Minister do spraw ogólnoniemieckich poprzez takie rozmowy widział możliwość uznania „tamtej strony” za „własny organizm państwowy”, jeśli obierze drogę rozwoju wedle np. modelu austriackiego czy jugosłowiańskiego. 10 maja 1967 r. premier NRD Willy Stoph zwrócił się do Kiesingera z propozycją rozmów na wysokim szczeblu w sprawie pokojowego współżycia dwóch państw niemieckich. Po sześciu tygodniach Kiesinger wysunął w liście propozycję do „pana przewodniczącego Rady Państwa” (bez wymienienia państwa), aby obie strony upoważniły sekretarzy stanu do prowadzenia rozmów na temat współżycia. 18 września Stoph w odpowiedzi wysunął projekt układu o nawiązaniu normalnych stosunków. Kanclerz RFN w swojej odpowiedzi z 28 września nie przyjął tej propozycji. Kiesinger zgadzał się tylko na podjęcie rozmów na szczeblu sekretarzy stanu. Odpowiedź, która nadeszła ze strony NRD, była negatywna. Było nią wprowadzenie w 1968 r. obowiązku paszportowego i wizowego. Ta próba doprowadzenia do odprężenia drogą oficjalnych kontaktów z NRD nie dała wyników. Taka korespondencja wobec NRD były nie do pomyślenia w czasach Adenauera czy Erharda. Przez piętnaście lat w Bonn nie przyjęto, nie przeczytano ani nie odpowiedziano na żaden list z Berlina Wschodniego.

Dla kanclerza Kiesingera NRD była jeszcze co najwyżej „tworem” nie mającym charakteru państwa, a w najlepszym razie ,,tak zwaną NRD” lub NRD w cudzysłowiu. Jego zdaniem ludność żyjąca w NRD nie posiadała poczucia odrębnego narodu państwowego. W uchwale rządu Kiesingera z 30 maja 1969 r., zaakceptowanej także przez wicekanclerza Brandta stwierdzono, że: rząd wschodnioberliński lekceważy jedność narodową i wspieranie go jest sprzeczne z prawem narodu niemieckiego do samostanowienia.

Brandt zdawał sobie sprawę, że istnienie NRD jest faktem, którego coraz trudniej podważać, jednak sam nie chciał odważnie wypowiadać się za radykalną zmianą w polityce wobec NRD. W swoich wypowiedziach kamuflował to co miał na myśli. To raczej inni wypowiadali to, czego Brandt nie chciał głośno powiedzieć. Jednym z nim był Egon Bahr, który, aby nie narażać pozycji Brandta, przyjmował na siebie krytykę. Dla Brandta stawało się jasne, że półśrodki stosowane przez chadecję wobec NRD nic nie dawały. Potrzebne były jeszcze większe ustępstwa na rzecz „realnych faktów”.

W trzeciej fazie „nowej polityce wschodniej” priorytet uzyskały stosunki ze ZSRR w związku z prowadzonymi rozmowami na temat zawarcia układu o wyrzeczeniu się przemocy.

7 lutego 1967 r. rząd RFN przedłożył ambasadorowi radzieckiemu projekt deklaracji o wyrzeczeniu się użycia siły. 12 października rząd radziecki odpowiedział, że zgadza się na wymianę takich deklaracji, ale uzależniał ją od poszanowania przez RFN suwerenności i integralności innych państw. Moskwa zażądała od Bonn zaprzestania uzurpowania sobie prawa do wyłącznego reprezentowania narodu niemieckiego, które jest sprzeczne z istniejącą realnie sytuacją i z prawem międzynarodowym oraz wyrzeczenia się rozszerzenia swojej władzy na Berlin Zachodni. ZSRR wyrażał zgodę na rokowania w sprawie wymiany deklaracji o wyrzeczeniu się użycia siły tylko wtedy, jeśli RFN ze swej strony wyrazi gotowość wymiany takich deklaracji z NRD, jak również z innymi państwami Układu Warszawskiego.

W nowej nocie, z 21 listopada 1967 r., rząd radziecki powtórzył warunki rozpoczęcia rozmów na temat o wyrzeczeniu się siły z dnia 12 października i dla wzmocnienia swoich argumentów powołał się na art. 53 ust. l umowy poczdamskiej i art. 107 Karty NZ. Wymienione artykuł upoważniały ZSRR do podjęcia środków przymusowych przeciwko tzw. państwom nieprzyjacielskim bez uprzedniej konsultacji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Na memoranda radzieckie z 12 października i 21 listopada 1967 r. rząd RFN odpowiedział 9 kwietnia 1968 roku. Stwierdził on, że jest gotów do rozmów „z drugą częścią Niemiec” na temat wyrzeczenia się użycia siły jako kroku na drodze do odprężenia i zbliżenia między „obu częściami Niemiec”, które nie mogą się uważać za zagranicę. Rząd RFN był zdania, że najpierw należy osiągnąć jasność co do formy i treści deklaracji o wyrzeczeniu się użycia siły przez RFN i ZSRR. Rząd RFN wystosował wobec rządu radzieckiego pytanie, do czego zmierza rząd radziecki powołując się na art. 53 ust. l umowy poczdamskiej i art. 107 Karty NZ w celu uzasadnienia jeszcze obecnie środków przymusowych przeciwko byłym państwom nieprzyjacielskim dla osiągnięcia wspólnych celów wojennych koalicji. Według rządu RFN zastrzeżenie takie pozbawiłoby wyrzeczenie się użycia siły wszelkiego znaczenia.

W odpowiedzi z 5 lipca 1968 r. rząd radziecki stwierdził, że polityka zagraniczna RFN stawia sobie zadania, których realizacja wymaga wywołania wojny. Dlatego jeśli rząd RFN jest gotów wymienić deklaracje o wyrzeczeniu się użycia siły w celu umocnienia pokoju i bezpieczeństwa europejskiego, to musi przystać na warunki wysunięte we wcześniejszych notach rządu radzieckiego.

Czwarta faza „nowej polityki wschodniej” przypada na okres od stycznia do sierpnia 1968 roku, w związku z rozwojem sytuacji w Czechosłowacji, szczególnie zaktywizowała się polityka RFN wobec tego państwa. 21 sierpnia 1968 r. doszło do interwencji państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, która ośmieliła się iść swoją drogą socjalizmu i wyrażała jawnie pogląd normalizacji stosunków z RFN. Całe kierownictwo czechosłowackie z Aleksandrem Dubczekiem na czele zostało usunięte. Kiesingerowska CDU uznała to za koniec „nowej polityki wschodniej” i chciała wycofania się na „stare pozycje”. Brandt zalecał jednak kontynuowanie rozpoczętej polityki uważając, że kryzys czechosłowacki oznaczał wprawdzie przerwanie procesu odprężenia, ale należało nadal prowadzić politykę usuwania napięć międzynarodowych. Poza tym był zdania, że ZSRR po raz pierwszy utracił inicjatywę na rzecz Zachodu. Według jego przekonania w samym bloku wschodnim doszło do różnic politycznych, na skutek polityki odprężenia Zachodu i stąd interwencja wojskowa Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, aby utrzymać „spoistość socjalistyczną”. Dla Brandta taki argument był dowodem na to, że była to polityka skuteczna.

Od 21 sierpnia 1968 r. polityka wschodnia rządu RFN znalazła się w najgłębszym kryzysie. Kanclerz RFN po otrzymaniu wiadomości o interwencji w Czechosłowacji w tym samym dniu oświadczył, że dotychczasowa polityka wschodnia będzie kontynuowana nadal. Jednak na tle wydarzeń w Czechosłowacji doszło do głębokiego kryzysu w samej „wielkiej koalicji”, a zwłaszcza do różnic zdań miedzy Kiesingerem a Brandtem. Publicznie Brandt zachowywał wprawdzie wstrzemięźliwość, prywatnie wśród przyjaciół dawał wyraz swemu oburzeniu z powodu ocenzurowania i przeredagowania przez urząd kanclerski tekstu jego autorstwa. Brandt powiedział w gronie przyjaciół, iż: „Im dłużej trwała ta koalicja, tym trudniej udawało się kanclerzowi utrzymywać partyjnych przyjaciół po stronie polityki rządu. CDU i CSU nie chciały, mimo opinii wielu ich członków, pochować własnej Świę­tej krowy. Zaś kanclerz nie był w stanie wymusić tego pochówku”.

Na początku 1969 r., Kambodża uznała NRD. W samej koalicji doszło do ostrych różnic w kwestii stanowiska rządu na to wydarzenie. Kiesinger chciał zerwania stosunków z Kambodżą i wmanewrować Brandta w sytuacje nie do zaakceptowania zmuszając go do ustąpienia. Ostatecznie doszło do zawarcia kompromisu. Nie zerwano stosunków z Kambodżą lecz postanowiono je zawiesić.

Wydarzenia w Czechosłowacji zapoczątkowały nową — piątą fazę, która trwała do jesieni 1969 roku, a więc do utworzenia rządu tzw. małej koalicji. Reformatorzy polityki wschodniej zdali sobie sprawę, że postępy w sprawie niemieckiej zależą od ZSRR, a także od tego, czy będą uwzględniane postulaty państw socjalistycznych. Brandt wiedział, że bez uwzględnienia stanowiska drugiej strony normalizacja wzajemnych stosunków będzie niemożliwa, a „nowa polityka wschodnia” będzie trwała w miejscu.

Coraz bardziej SPD zaczęła skłaniać się za współpracą z FDP, której poglądy na temat polityki wschodniej były podobne. Zgodność poglądów tych dwóch partii ujawniła się podczas wyborów prezydenckich. Na dzień 5 marca 1969 r. zapowiedziano zebranie się w Berlinie Zachodnim Zgromadzenia Federalnego w celu wyboru nowego prezydenta RFN. Przeciwko obradom Zgromadzenia Federalnego w Berlinie Zachodnim ostro zaprotestowały rząd radziecki i rząd NRD. Zgromadzenie Federalne wybrało na prezydenta RFN znanego działacza pokojowego Gustava Heinemamna (SPD), dotychczasowego ministra sprawiedliwości. Za jego wyborem głosowali socjaldemokraci i liberałowie, natomiast chrześcijańscy demokraci wysunęli własnego kandydata w osobie ministra obrony Gerharda Schrödera. W ten sposób zarysowały się zręby przyszłej „małej koalicji”.

Wybór Heinemanna i oczekiwanie na zmianę kursu polityki RFN spowodowały zaniechanie przez NRD i ZSRR ostrzejszych kroków, na które zanosiło się w związku z zebraniem się Zgromadzenia Federalnego w Berlinie Zachodnim.

Doradczy Komitet Polityczny Układu Warszawskiego ogłosił 17 marca 1969 r. w Budapeszcie apel do państw europejskich w sprawie zwołania konferencji bezpieczeństwa. Warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa europejskiego jest uznanie nienaruszalności granic w Europie, uznanie istnienia dwóch państw niemieckich, wyrzeczenie się przez RFN roszczenia do reprezentowania całego narodu niemieckiego. Berlin Zachodni ma status specjalny i nie należy do RFN. Państwa Układu Warszawskiego apelowały do wszystkich państw europejskich, aby wzięły udział w konferencji bezpieczeństwa.

Za pośrednictwem ambasadora ZSRR w Bonn Siemiona Carapkina w styczniu 1969 r. zostały ponownie podjęte rokowania z ZSRR w sprawie układu o rezygnacji z użycia siły. Z okazji targów międzynarodowych w Hanowerze minister gospodarki RFN Karl Schiller (SPD) spotkał się 29 kwietnia 1969 r. z radzieckim ministrem handlu zagranicznego Nikołajem Patoliczewem. Omówiono projekt przedłużenia do RFN rurociągu naftowego łączącego ZSRR, Polskę i NRD. Jednocześnie firma Thyssen Röhrenwerke podała do wiadomości, że zawarła z rządem radzieckim umowę na budowę w ZSRR fabryki rur o wielkim przekroju. W toku rokowań prowadzonych od maja 1969 r. ZSRR zaproponował dostawy gazu ziemnego rurociągiem ciągnącym się z Ukrainy przez Czechosłowację do Austrii, Włoch i do Bawarii. l lutego 1970 r. podpisano w Essen trzy układy: o dostawach radzieckiego gazu ziemnego poczynając od 1973 r.; o dostawach rur o wielkim przekroju z RFN; o kredycie zachodnioniemieckim w wysokości 1,2-1,5 mld marek na zakup tych rur. Pierwsze lody w sprawie normalizacji stosunków zostały przełamane.

Kiesinger zmierzał do osiągnięcia tymczasowego kompromisu terytorialnego z Polską. 16 sierpnia 1967 r. kanclerz powiedział, że w sprawie granicy na Odrze i Nysie decyzję może podjąć jedynie rząd i parlament zjednoczonych Niemiec, jednak RFN jest gotowa znaleźć rozwiązanie tego zagadnienia w traktacie pokojowym, który by został zaakceptowany przez oba państwa. Do tego czasu miałby obowiązywać traktat o wyrzeczeniu się siły w sporze o granice. Dawano więc do zrozumienia, że wstępnym niejako warunkiem ustalenia granicy z Polską jest zjednoczenie obu państw niemieckich. Do tego czasu sprawa ta miała pozostawać otwarta. Brandt liczył, że dojdzie do polsko-niemieckiego pojednania, na takich samych zasadach jak doszło do pojednania francusko-niemieckiego. 7 września 1967 r. stwierdził on, że RFN pragnienie pojednania z Polską, będącej elementem ładu pokojowego w Europie. W stosunku do granicy na Odrze i Nysie dopatrywał się on sprzeczności zawartej rzekomo w polskim żądaniu uznania Odry i Nysy, skoro RFN nie graniczy z Polską.

Pomimo składania takich deklaracji Bonn nadal szukało odprężenia w stosunkach ze Wschodem, podtrzymując jednocześnie określone treści starej polityki wschodniej. Należało do nich nieuznawanie NRD i pomijanie kwestii granicy na Odrze i Nysie. Nie było to spowodowane złymi intencjami rządu „wielkiej koalicji”, lecz efektem poprzedniej polityki rządów Adenauera i Erharda i uwarunkowane czynnikami wewnętrznymi. Do czynników wewnętrznych należała wciąż silna pozycja związków przesiedleńczych chociażby w samej SPD. Koalicja CDU/CSU-SPD realistycznie dostrzegła możliwości realizacji swojej „nowej polityki wschodniej” i trudnościami w jej realizowaniu. W rządzie RFN zdawano sobie sprawę, że odprężenie w stosunkach z Polską wykluczało stosowanie modus vivendi w zagadnieniach terytorialnych. W oświadczeniu rządu RFN z 13 października 1967 r. minister spraw zagranicznych Brandt powtórzył słowa kanclerza, że naród polski ma prawo żyć w bezpiecznych granicach, ale akceptacja granicy na Odrze i Nysie może być uczyniona jedynie w przyszłym traktacie pokojowym.

Na XIII Zjeździe SPD w Norymberdze Brandt w wygłoszonym 18 marca 1968 r. przemówieniu wypowiedział się za „respektowaniem względnie uznaniem granicy Odry-Nysy” do czasu uregulowania sprawy w traktacie pokojowym jako niezbędnej przesłanki porozumienia z Polską i odprężenia w Europie. Była to pierwsza tego rodzaju wypowiedź ze strony urzędującego ministra spraw zagranicznych RFN. Opinię przewodniczącego zarządu głównego usankcjonowano w rezolucji zjazdu. Taka rezolucja stanowiła istotny przełom w dotychczasowym stanowisku SPD. Poprzednie rezolucje - za czasów Schumachera i Ollenhauera - zakładały przeciwstawienie się uznaniu linii Odry-Nysy za granicę wschodnią Niemiec. Po raz pierwszy też oficjalnie w odniesieniu do kwestii granicy niemiecko-polskiej politycy SPD użyli określenia nie ,,linia”, ale „zachodnia granica Polski”. W Norymberdze Brandt posunął się dalej i uznał NRD za drugą część Niemiec, w pełni wymieniając nazwę drugiego państwa. Brandt, stwierdził, że: „NRD istnieć będzie przez tak długi czas, którego nie da się przewidzieć”.

Brandt tak samo jak Wehner i przewodniczący frakcji parlamentarnej Bundestagu Helmut Schmidt zdawali sobie sprawę z iluzji lat 50-tych, kiedy liczono, że przy udziale sojuszników zachodnich uda się dokonać zjednoczenia Niemiec. Schmidt i Wehner widzieli, że zjednoczenie Niemiec nie ma poparcia u sojuszników RFN. Wszystkie państwa Europy nauczone historycznymi doświadczeniami obawiały się konsekwencji jakie niosłyby za sobą zjednoczone Niemiec. Żaden z sojuszników nie chciał poprzeć zachodnioniemieckich roszczeń do ziem leżących za Odrą i Nysą. Uznanie niemieckich władz „po drugiej stronie Łaby” stało się konieczne, lecz nie było mowy o uznaniu NRD jako zagranicy. W rezolucji SPD na zjeździe w Norymberdze pojawiło się stwierdzenie, że odprężenie jest niezbędne dla podjęcia wysiłków dla rozwiązania kwestii niemieckiej. Według Brandta stan napięć i nieufności nie służy sprawie jedności niemieckiej. Przezwyciężenie podziału Niemiec może dokonać się tylko na drodze „powolnego procesu”.

Rezolucja norymberska wywołała burzę protestów w kołach CDU/CSU i krytykę kanclerza Kiesingera. Pod naciskiem krytyki i żądań Brandt wyjaśnił, że tymczasowe uznanie granicy na Odrze i Nysie nie oznacza wyrzeczenia się przez RFN „tytułu prawnego” do tych ziem.

W Polsce mimo zastrzeżeń co do treści sformułowania o „respektowaniu względnie uznaniu granicy na Odrze i Nysie” do czasu zawarcia traktatu pokojowego doceniono uczyniony w Norymberdze krok naprzód w kierunku akceptacji przez RFN granicy zachodniej Polski. Polska uzależniała możliwość rozpoczęcia jakichkolwiek rozmów o normalizacji stosunków politycznych od spełnienia przez RFN jednego warunku wstępnego jakim było uznanie przez RFN obecnych granic w Europie. 17 maja 1969 r. I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka na spotkaniu przedwyborczym w Warszawie oświadczył:

„Nie ma przeszkód natury prawnej, aby NRF nie mogła uznać istniejącej granicy zachodniej Polski za ostateczną. W każdej chwili gotowi jesteśmy zawrzeć z NRF taki układ międzypaństwowy, podobnie jak 19 lat temu zawarliśmy w tej sprawie układ z NRD [...]. Polska nigdy nie zawrze z NRF układu w sprawie granicy na Odrze i Nysie, który odbiegałby od Układu Zgorzeleckiego zawartego z NRD [...]. Na prowizorkę, graniczną, którą proponuje Bonn, Polska nigdy nie pójdzie [...]. Dla nas, dla Polski, nie ma problemu granic. Istnieje tylko problem pokoju, który dotyczy całej Europy”.

Już od stycznia 1968 r. kierownik zachodnioniemieckiego przedstawicielstwa handlowego w Warszawie Böx, prowadził poufne rozmowy polityczne m.in. z polskim ministrem spraw zagranicznych Rapackim i jego zastępcą Winiewiczem o możliwości zawarcia układu o zaniechaniu przemocy między obydwoma krajami. Po krótkiej przerwie, spowodowanej interwencją Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, rozmowy prowadzono dalej aż do końca rządów „wielkiej koalicji”.

Po przemówieniu Gomułki z 17 maja 1969 r., 27 maja 1969 r. kanclerz RFN podczas walnego zgromadzenia przedstawicieli miast niemieckich w Mannheim mówił, że w stosunku do Polski rząd RFN nie zamierza osiągać swych celów siłą. Kiesinger wyrażał też gotowość rozmów z Gomułką. 3 czerwca 1969 r., kanclerz podtrzymał swoje dotychczasowe stanowisko dodając, że wszelkie rozstrzygnięcia terytorialne mogą być zawarte w traktacie pokojowym. Rząd RFN może zgodzić się tylko na rozwiązanie tymczasowe w postaci traktatu o wyrzeczeniu się siły przy zmianie obecnych granic. Pociągnęłoby to za sobą formalną akceptacje polskiej granicy zachodniej przy zachowaniu opcji, że w przyszłości mogłaby być ona pokojowo zmieniona.

Nawet tymczasowe rozwiązanie sprawy granicy polsko-niemieckiej proponowane przez Kiesingera wywołało niezadowolenie organizacji przesiedleńczych. Według działaczy Związku Wypędzonych uznanie integralności terytorialnej Polski, która pozwoliłaby na normalizację stosunków między obydwoma państwami, czyniła niedorzecznym żądanie zwrotu „dawnych terytoriów niemieckich” i była tym samym rozumiana jako stawianie pod znakiem zapytania prawa wypędzonych do stron ojczystych. Związek Wypędzonych zarzucił tej doktrynie ryzyko trwałego zachwiania prawnopolitycznego stanowiska RFN.

7 grudnia 1969 r. rząd radziecki wyraził gotowość wznowienia rokowań z RFN na temat bezpieczeństwa europejskiego.

W czasie nadzwyczajnego przedwyborczego zjazdu SPD w Bad Godesberg 18 kwietniu 1969 r. W. Brandt wyraził dążenie do uznania NRD. „Niemiecka polityka pokoju - mówił Brandt - nie polega na sianiu iluzji lub oczekiwaniu na cud. Polega ona na wciąż nowym choć taktownym stawianiu problemów. Temu, kto neguje istnienie NRD, musimy powiedzieć: rzeczywistość jest inna. Tym, którzy mówią odwrotnie, że prawne uznanie NRD rozwiąże nasze problemy i z wrogów niemieckiej jedności uczyni jego przyjaciół, mówimy również: rzeczywistość jest inna”. Wzywano do współpracy z państwami zachodnimi i szukano porozumienia z państwami wschodnimi; zapowiadano poprawienie stosunków z NRD, rozwiązanie problemu Berlina Zachodniego. 19 września 1969 r. w Berlinie doszło do pierwszego spotkania ministrów poczt i telegrafów NRD i RFN. Rozmawiano na temat usprawnienia łączności między obydwoma państwami.

Z doświadczeń polityki wschodniej lat 60-tych wynikał dla RFN jeden ważny wniosek: nie można było stosować taktyki polegającej na różnicowaniu postępowania wobec poszczególnych państw, ponieważ obraca się to przeciwko zachodnioniemieckim interesom. Potrzeba zmiany stosunków RFN z państwami wspólnoty socjalistycznej podyktowana była postępami polityki odprężenia w Europie, jak i w stosunkach Wschód-Zachód.

Rządy „wielkiej koalicji” w latach 1966-1969 nie wprowadziły zasadniczego przełomu w polityce RFN wobec państw socjalistycznych. Jednak można powiedzieć, że taki proces przełomowy został zapoczątkowany już za jej rządów, a ukoronowaniem tego procesu były układy wschodnie zrealizowane przez „małą koalicję” SPD/FDP. W porównaniu do dokonań poprzednich rządów ocena polityki zagranicznej Brandta wypada mniej negatywnie. On sam określił ją punktem wyjścia do prowadzenia dalszej polityki. W okresie tym po raz pierwszy pojawiły się jakiekolwiek próby nawiązania dialogu z krajami socjalistycznymi. Jednakże w żadnej z wyżej omawianych prób rząd zachodnioniemiecki nie podjął rozwiązania tych problemów, które powodowały stan napięcia pomiędzy RFN, a państwami socjalistycznymi. Dialog ten był podejmowany głównie przez takich polityków jak Brandt, Barh, Wehner, Schmidt. Jednak pomimo ich wysiłków nadal musieli liczyć się z głosami CDU/CSU przeciwnej zbyt daleko idącym zmianom w polityce wschodniej. Dlatego w polityce wschodniej SPD znalazła sojusznika w FDP. „Nowa polityka wschodnia” rządu Kiesingera/Brandta cechowała się pragnieniem osiągnięcia porozumienia z niektórymi krajami socjalistycznymi, nie rezygnując z postulatów rewizjonistycznych, a więc bez ostatecznego i bezwarunkowego uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, bez uznania NRD i wyrzeczenia się roszczeń do wyłącznej reprezentacji całego narodu niemieckiego, bez pretensji do Berlina Zachodniego, bez uznania bezprawnego charakteru i nieważności Układu Monachijskiego. Rząd RFN był zmuszony włączyć się w politykę odprężeniową w celu zapobieżenia temu, aby następujące zbliżenie pomiędzy Wschodem a Zachodem, nie odbyło się bez udziału RFN. Rząd zachodnioniemiecki nie tylko nie zamierzał uznać terytorialnego status quo, ale co więcej aktywność polityczną chciał wykorzystać do dezintegracji wspólnoty socjalistycznej. Posługując się hasłami pokojowymi i pojednawczymi rząd zachodnioniemiecki pragnął wyciągnąć poszczególne państwa socjalistyczne ze wspólnoty, inne izolować na arenie międzynarodowej.

ZSRR upatrywało w polityce wschodniej RFN próbę podkopania „spoistości” obozu socjalistycznego. Dlatego Moskwa w pewnych okresach wznosiła przeciwko tej polityce trudne do pokonania bariery jak np. „doktryna Breżniewa”. Pomimo tego pod koniec rządów „wielkiej koalicji” sami przywódcy ZSRR zaczęli poważnie brać możliwość dialogu z RFN i mocarstwami zachodnimi.

Ważnym elementem zachęcającym utrzymanie nowej linii politycznej wobec wschodu była zmiana postawy społeczeństwa zachodnioniemieckiego wobec narodów wschodnioeuropejskich. Pomimo braku normalizacji stosunków RFN z państwami wobec, których rościła sobie pretensje natury terytorialnej lub prawnej i braku widocznych sukcesów, ludności RFN opowiedziała się za kontynuowaniem zapoczątkowanej przez Brandta polityki zagranicznej. Za czasów Adenauera i Erharda społeczeństwo zachodnioniemieckie karmiono złudzeniami, że tylko ścisły sojusz z zachodem i pertraktacje z ZSRR i państwami socjalistycznymi z „pozycji siły” doprowadzą do zjednoczenia Niemiec. Taka polityka tylko pogłębiła i utrwaliła podział Niemiec. Widocznym tego efektem było wybudowanie mur berlińskiego w sierpniu 1961 r. Poza tym społeczeństwo zachodnioniemieckie mogło przekonać się, że SPD uczestnicząc w „wielkiej koalicji” jest partią godną zaufania. Minister spraw zagranicznych Brandt zmienił pogląd Niemców, którzy uważali, że domeną socjaldemokratów jest polityka komunalna, a sprawy zagraniczne należy pozostawić chadekom. Nie byłoby to możliwe bez wcześniejszych zmian w ideologii i programie SPD. Bez udziału w szerokiej koalicji i decydowaniu o sprawach zagranicznych SPD nadal byłaby skazana na wieczną opozycję, a tym samym nie możliwe byłoby praktyczne sprawdzenie „nowej polityki wschodniej”. Dopiero w 1969 r. otwarta została droga dla „nowej polityki wschodniej”, którą Willy Brandt jako kanclerz RFN zrealizował.

4. Program „Nowej Polityki Wschodniej”

Sojusz SPD i FPD dojrzewał stosunkowo długo. Obydwie partie do chwili utworzenia tzw. „małej koalicji” dzieliły poglądy na sprawy ogólnoniemieckie oraz kierunki i metody działania w polityce zagranicznej RFN. SPD - w okresie, gdy partią rządzili Schumacher i Ollenhauer - za główny cel działania uznawała walkę o ponowne zjednoczenie Niemiec. FDP głosiła, że drogą wiodącą do zjednoczenia jest uznanie status quo, tj. uznanie NRD jako drugiego państwa niemieckiego, uznanie powojennych granic w Europie, unormowanie stosunków z ZSRR. Wolni demokraci twierdzili, że zjednoczenie jest sprawą odległą w czasie i „nowa polityka wschodnia” stanowi drogę prowadzącą do tego celu. Politycy FDP surowo krytykowali CDU/CSU zarzucając im odpowiedzialność za doprowadzenie do izolacji RFN na scenie międzynarodowej. W okresie rządów „wielkiej koalicji”, gdy wolni demokraci byli w opozycji, głównym propagatorem radykalnych zmian w polityce wschodniej i niemieckiej był H. W. Rubin. W artykule pt. „Godzina prawdy” stwierdził, że jeżeli RFN chce zjednoczenia Niemiec musi uznać granice na Odrze i Nysie Łużyckiej oraz NRD. 5 kwietnia 1967 r. w Hanowerze FDP przyjęła program działania, w którym postulowała oparcie współżycia dwóch państw niemieckich na normach ekonomicznych, ułatwienia w ruchu osobowym, komunikacji pocztowej, kolejowej i niestosowania wobec siebie siły we wszelkich sporach. Takie poglądy na politykę wschodnią stały się oficjalnym stanowiskiem wolnych demokratów, gdy na czele partii w 1969 r. stanął Walter Scheel. W styczniu 1969 r. FDP w swoich poglądach poszła jeszcze dalej wystosowując w Bundestagu projekt zawarcia między dwoma państwami niemieckimi na okres przejściowy normalnych stosunków politycznych i gospodarczych. Taki projekt był sprzeczny ze stanowiskiem rządu Kiesingera, który chciał prowadzić dyskusje z NRD tylko na tematy niepolityczne. FDP nie wierzyła, że można osiągnąć zjednoczenie Niemiec trwając przy starym stanowisku i dlatego chciała zmian.

W „wielkiej koalicji”, w którym koalicjantem była SPD doszło do różnic zdań co do polityki wschodniej. Przywódcy SPD z Brandtem na czele dostrzegali niemoc w tej dziedzinie polityki, w której przełom mogło zapewnić radykalne posunięcia w postaci akceptacji politycznego i terytorialnego status quo w Europie. W SPD za śmiałymi posunięciami w polityce wschodniej był Egon Bahr, który już w 1963 r. uważał, że poprzez uznanie politycznego status quo można je zmienić. Swoje założenia programowe w polityce wschodniej i niemieckiej SPD opracowała na zjeździe w Norymberdze w marcu 1968 r.

CDU/CSU posługiwały się w polityce wobec państw socjalistycznych tylko tzw. „pozycjami prawnymi” (prawne podważanie istniejącej granicy na Odrze i Nysie i nieuznawanie NRD). W czasie kampanii wyborczej w 1969 r. chadecja przedstawiała pogląd, że zmiana polityki niemieckiej i otwarcie się na wschód wywoła podejrzenie Zachodu o prowadzenie przez RFN „nowego Rapallo”. Chadecja nie umiała dostrzec, że zmienia się sytuacja międzynarodowa i w ten sposób nie była w stanie wprawić w ruch „nowej polityki wschodniej”. Ową politykę mogły zdynamizować FDP i SPD, które opowiadały się za zmianą metod postępowania RFN w stosunku do państw Europy Wschodniej.

Założeniom politycznym wolnych demokratów i socjaldemokratów sprzyjała sytuacja międzynarodowa, w której postępowało odprężenie na linii Waszyngton-Moskwa. Obydwie partie uważały, że należało wykorzystać tę sytuację dla nowych koncepcji w sprawie niemieckiej i polityki wschodniej. Ich wspólnym argumentem w wprowadzaniu w życie swoich założeń był fakt, że dotychczasowa polityka nic nie zmieniła, a tylko utrwaliła podział Niemiec i wzmocniła sojusz państw bloku wschodniego wobec RFN.

Za zmianą w polityce wschodniej RFN byli przedsiębiorcy zachodnioniemieccy. Kapitał zachodnioniemiecki, widząc zwiększającą się współpracę państw Europy Zachodniej z państwami socjalistycznymi w dobie wzrastającego odprężenia, też szukał możliwości współpracy gospodarczej z państwami socjalistycznymi, aby nie zostać w tyle za pozostałymi krajami kapitalistycznymi. Uważano także, że rynek zachodnioeuropejski jest za mały dla gospodarki RFN. Dlatego potrzebna była normalizacja stosunków z Europą Wschodnią w celu rozszerzenia handlu zagranicznego. Należało również zintensyfikować handel z krajami „trzeciego świata”, które bliżej wiązały się z państwami socjalistycznymi i nawiązywały stosunki dyplomatyczne z NRD. Zmiany w polityce wschodniej patrząc z perspektywy handlu światowego były więc nieuchronne.

W 1969 r. sojusz SPD i FDP nazywany później „małą koalicją” został wyraźnie zarysowany. Ideę tę poparli obaj przewodniczący Brandt i Scheel. Nie znajdowała ona natomiast pełnego zrozumienia wśród pozostałych przywódców SPD, a zwłaszcza u Herberta Wehnera i Helmuta Schmidta. O powodzeniu sojuszu SPD z FDP zdecydował osobisty autorytet Brandta. Sojusz między SPD i FDP uwidocznił się podczas wyborów na prezydenta RFN w marcu 1969 r. Dzięki zabiegom Brandta kandydatem SPD został Gustav Heinemann, dotychczasowy minister sprawiedliwości, chociaż Wehner opowiedział się za Georgem Leberem. CDU wysunęła kandydaturę Gerharda Schrödera. FDP pod naciskiem Scheela zdecydowała się poprzeć Heinemanna. Jednak 5 marca 1969 r. Zgromadzenie Federalne wybrało Heinemanna dopiero w trzecim głosowaniu (512 : 506 głosów) prezydentem RFN. Wybór Heinemanna na prezydenta RFN spełnił wielką rolę w dalszym rozwoju wydarzeń. Był to pierwszy prezydent RFN z ramienia SPD. Część władzy państwowej znalazła się w ręku SPD. Wybór Heinemanna zacieśnił też współpracę pomiędzy SPD i FDP i otworzył nowe perspektywy tej współpracy.

W trakcie kampanii wyborczej do Bundestagu CDU/CSU i SPD liczyły na absolutne zwycięstwo i samodzielne sprawowanie władzy. Jednak na wypadek nie uzyskania odpowiedniej liczby mandatów przywódcy CDU/CSU liczyli na utrzymanie koalicji z SPD. Za kontynuacją rządów „wielkiej koalicji” w łonie SPD opowiadali się też Wehner i Schmidt. Brandt nie wypowiadał się publicznie w kwestii kontynuowania „wielkiej koalicji”, natomiast poufnie porozumiał się z przywódcą FDP, Scheelem. W koalicji z chadecją Brandt musiałby nadal grać drugą rolę, natomiast w sojuszu z FDP mógł sam zostać kanclerzem. Sojusz FDP zapewniał też możliwość prowadzenia bardziej konsekwentnej polityki zagranicznej.

28 września 1969 r. odbyły się w RFN wybory, które przyniosły CDU 46,1% głosów i 242 mandaty, SPD 42,7% i 224 mandaty i FDP 5,8% głosów i 30 mandatów. Ewentualna koalicja CDU/CSU z SPD dawała dużą stabilność rządu. Natomiast koalicja SPD z FDP mogła liczyć zaledwie na 12-mandatową przewagę. Wehner i Schmidt opowiadali się nadal za dużą koalicją. Natomiast Brandt wybrał małą koalicję z FDP. Podobnie wypowiedział się Scheel, dla którego korzystniejszym rozwiązaniem było uformowanie małej koalicji z SPD niż współpracować z CDU/CSU, których dominacja w koalicji byłaby niepodważalna i spowodowałaby śmierć polityczną FDP. „Nowa polityka wschodnia” - którą chciał realizować Brandt - dawała możliwość liberałom odzyskania głosów wyborców.

21 października 1969 r. parlament wybrał nowego kanclerza RFN. Mimo, że przewaga SPD i FDP nad chadekami wynosiła 12 głosów, kandydatura Brandta na urząd kanclerza przeszła większością zaledwie 7 głosów (251 tak, 235 nie, 5 wstrzymujących się i 4 głosy nieważne). Wehner odmówił wejścia do rządu i przyjął funkcję przewodniczącego frakcji parlamentarnej SPD. Liberałowie przejęli 3 resorty. Scheel objął stanowisko wicekanclerza i ministra spraw zagranicznych. Schmidt uległ presji Brandta i objął ministerstwo obrony. Sytuacja rządu była niesłychanie trudna. Przewaga koalicji SPD/FDP w parlamencie była mała i niepewna. Około 10 posłów liberalnych wypowiedziało się za koalicją z CDU/CSU, a ponadto w samej SPD istniała prawica, zbliżona do związkowych kół chadeckich. Część posłów SPD i FDP demonstracyjnie zwalczała koncepcje „nowej polityki wschodniej” rządu, a przecież był to główny program łączący obie partie.

Przeciw polityce wschodniej Brandta i Scheela byli niektórzy przywódcy FDP tacy jak Mende i Zoglmann. Obaj uważali, że „zwrot na lewo” FDP doprowadził do utraty poparcia wyborców w 1969 r. i byli za kontynuowaniem dotychczasowej polityki wschodniej w oparciu o sojusz z chadecją. Dlatego przeciwstawiając się tej polityce utworzyli 11 lipca 1970 r. w Hohensybergu Akcję Narodowo-Liberalną, na czele której stanął Siegfried Zogelmann. Miała ona grupować członków FDP przeciwnych nowemu kursowi partii. Akcja nie odegrała większej roli w życiu politycznym RFN. Na początku października 1970 r. konserwatywni deputowani FDP Mende, Starke i Zogelmann opuścili szeregi FDP, przechodząc do frakcji CDU/CSU.

Suma wyników wyborów z 1969 r. pokazuje jaka liczba wyborców była za zmianami w polityce wschodniej, a jaka chciała utrzymania dotychczasowej linii politycznej. Podsumowując głosy oddane na partie SPD, FDP i ADF daje wynik 49,1% i taka liczba wyborców opowiedziała się za zmianą dotychczasowej polityki wschodniej, natomiast 50,4% będące głosami oddanymi na CDU/CSU i NPD nie chciało żadnych zmian. Wyborcy, którzy nie chcieli zmian w polityce wschodniej to w większości nie osoby, które chciały zmiany granic na wschodzie i dążenia do zjednoczenia Niemiec lecz ludzie, którzy przyzwyczaili się do życia w RFN i nie chcieli „żadnych eksperymentów”, które naruszyłby ich stabilne życie w państwie ukształtowanym przez 20 lat polityki Adenauera.

W expose wygłoszonym 28 października 1969 r. kanclerz Brandt powiedział:

„Rząd ten wychodzi z założenia, że kwestie wynikające dla narodu niemieckiego z drugiej wojny światowej i ze zdrady narodowej popełnionej przez reżim hitlerowski mogą znaleźć odpowiedź tylko w ramach europejskiej regulacji pokojowej [...]. Zadaniem praktycznej polityki w nadchodzących latach jest zachowanie jedności narodu w taki sposób, aby stosunki między częściami Niemiec zostały uwolnione od ich obecnego sparaliżowania [...].W 20 lat po utworzeniu RFN i NRD musimy zapobiec pogłębianiu się obcości w narodzie niemieckim, musimy więc próbować dojść przez uregulowane istnienie obok siebie do współistnienia. Dotyczy to nie tylko Niemców, lecz ma znaczenie również dla pokoju w Europie i dla stosunków między Wschodem a Zachodem [...]. Poza tym nie chcemy uszczuplać naszym ziomkom korzyści z handlu międzynarodowego i wymiany kulturalnej [...]. Prawnomiędzynarodowe uznanie NRD przez rząd federalny nie może wchodzić w rachubę. Nawet jeśli w Niemczech istnieją dwa państwa, to nie stanowią one wzajemnie wobec siebie zagranicy; ich obustronne stosunki mogą być tylko szczególnego rodzaju. Nawiązując do polityki swego poprzednika rząd federalny oświadcza, że jego gotowość zawarcia wiążącego układu w sprawie wzajemnego wyrzeczenia się użycia siły lub groźby jej użycia odnosi się również do NRD [...]. Status miasta Berlina znajdującego się pod szczególną odpowiedzialnością czterech mocarstw musi pozostać nienaruszony. Nie może to przeszkadzać poszukiwaniom ułatwień komunikacji w Berlinie i do Berlina”.

Dalej Brandt zapowiedział kontynuowanie rokowań ze ZSRR na temat wyrzeczenia się użycia siły. Zaproponował on też Polsce rokowania w nawiązaniu do wypowiedzi I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki z 17 maja 1969 roku. Ponadto podpisze on traktat o nie rozprzestrzenianiu broni nuklearnej. W expose Brandta nastąpiło dalsze złagodzenie terminologii, jeśli chodzi o politykę wschodnią. Po pierwsze dopuścił on po raz pierwszy myśl, że istnieją dwa państwa niemieckie, chociaż podkreślił, że dla RFN NRD nie może być państwem zagranicznym. Po drugie zaniechał tradycyjnej formuły, że ostateczne ustalenie granic może nastąpić dopiero w traktacie pokojowym. Nie chcąc wywoływać nadmiernej kontrowersji, nie wspomniał wcale sprawy granicy Polski na Odrze i Nysie, natomiast wszelką winę za straty terytorialne zrzucił na hitleryzm.

Politykę zagraniczną kanclerza Brandta najlepiej odzwierciedlają słowa: „kraj potrzebuje współpracy z zachodem a porozumienia ze Wschodem”.

W czasie debaty parlamentarnej nad expose rządu przewodniczący frakcji parlamentarnej CDU/CSU Rainer Barzel zapytał Brandta, jak godzi on stanowisko rządu o dwóch państwach niemieckich z Ustawą Zasadniczą RFN i prawem samostanowienia narodu. Posłowie CDU/CSU (zwłaszcza były kanclerz Kiesinger, Strauß, dr Birrenbach, baron von und zu Guttenberg) chcieli też widzieć na czym polega uznanie prawnopaństwowe od uznania prawnomiędzynarodowego. Brandt opowiadając na pierwszy zarzut stwierdził, że w Ustawie Zasadniczej nie ma zapisu jakie metody mają zostać powzięte w celu osiągnięcia zjednoczenia. Na drugi zarzut Brandt nie potrafiąc jasno wytłumaczyć różnic w formułach prawnych uznających NRD dał jedynie do zrozumienia, że w obecnej sytuacji międzynarodowej nie ma jakichkolwiek możliwości na zjednoczenie Niemiec i chodzi tylko, aby stworzyć przesłankę, z której może wyrosnąć szansa na realizację prawa narodu niemieckiego do samostanowienia. Chadecja podczas tej debaty nadal upierała się przy swoich regułach prawniczych, a odstępstwo od nich uważała za pogodzenie się ze status quo. Politycy chadecji uważali, że chociażby częściowy kompromis spowoduje nieodwracalność sytuacji. Herbet Wehner szef frakcji parlamentarnej SPD odpowiadając na zarzuty CDU/CSU stwierdził, że sytuacja międzynarodowa od czasu, gdy rządy sprawował Adenauer zmieniła się diametralnie. Zmieniła się pod wpływem polepszenia się stosunków Wschód-Zachód, ustanowienia granicy państwowej NRD w Berlinie i podpisaniu układu między ZSRR i NRD 12 czerwca 1964 r. Zdaniem Wehnera były to trzy czynniki, które wymusiły zmiany w polityce wschodniej i niemieckiej. Sam Brandt powtarzając za Wehnerem te same argumenty, stwierdził, że sam w 1962 r. był za utrzymaniem politycznej linii „prawnej” w polityce niemieckiej i wschodniej, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Kanclerz RFN dla wzmocnienia swoich argumentów stwierdził, że zastrzeżenia prawne nie zastąpią praktycznej polityki.

Opozycja witała z zadowoleniem podjęcie rokowań z Polską, ale uważała, że bez jej współpracy rząd nie osiągnie niczego w tej sprawie. Według chrześcijańskich demokratów Niemcy i Polacy powinni żyć w zabezpieczonych granicach uzgodnionych swobodnie i cieszących się aprobatą obu narodów. Chadecja naciskała, aby rząd w rokowaniach z Polską podniósł sprawę Niemców żyjących jeszcze Polsce.

14 stycznia 1970 r. Brandt w sprawozdaniu rządu RFN o „sytuacji narodu” potwierdził oficjalnie uznanie faktu, że na ziemi niemieckiej po II wojnie światowej ukształtowały się dwa odrębne organizmy państwowe - RFN i NRD. Odtąd zaprzestano oficjalnie w RFN traktowania NRD jako „radzieckiej strefy okupacyjnej” lub tzw. NRD, przyznając temu państwu „zdolność do działania”, podobną do RFN. Nowa koncepcja stosunków z NRD rządu „małej koalicji” zakładała uznanie NRD na zasadzie równouprawnienia i nie dyskryminowania, ale odmawiała uznania jej w sensie prawnomiędzynarodowym jako zagranicy. Zmiana takiego stanowiska wynikała z przeświadczenia w kierowniczych kręgach SPD i FDP, że przy obecnej sytuacji międzynarodowej przezwyciężenie podziału Niemiec jest niemożliwe i dopiero nowy porządek europejski może taką sytuację zmienić.

Zapowiedzią stanowiska RFN wobec NRD była zmiana nazwy Ministerstwa do Spraw Ogólnoniemieckich na Ministerstwo do Spraw Stosunków Wewnątrzniemieckich. Brandt decydując się na zmianę nazwy resortu odpowiedzialnego za sprawy niemieckie stwierdził, że polityka niemiecka nie może być sprawą jednego resortu, ale jest sprawą całego rządu i obejmuje również kompetencje resortu spraw zagranicznych, gospodarki, handlu i polityki europejskiej. Przez 21 lat istnienia urząd Ministerstwa do Spraw Ogólnoniemieckich nie odnotował żadnych sukcesów w polityce niemieckiej, a w ocenie polityków FDP i SPD odpowiadał za pogłębienie podziału Niemiec.

Nowa koncepcja rządu SPD/FDP miała zapewnić utrzymanie jedności narodowej w dwóch państwach, aby zapobiec oddalaniu się od siebie Niemców i uniemożliwić utrzymanie stanu faktycznego jakim był podział polityczny Niemiec. To mogło zapewnić według polityków SPD i FDP uznanie NRD i polepszenie kontaktów we wszystkich dziedzinach. RFN zrezygnowała z tezy o wyłącznym reprezentowaniu narodu niemieckiego i zastąpiła go ideą „utrzymania jedności narodu niemieckiej”. Oznacza to odejście od dotychczasowych prób negowania samodzielnego charakteru NRD i jej władz państwowych oraz przyznanie, iż NRD posiada własną „społeczność państwową”, która wspólnie ze społecznością zachodnioniemiecką tworzy jeden naród.

Podtrzymanie celu RFN jakim było zjednoczenie Niemiec i utrzymanie kwestii niemieckiej jako otwartej, miał zapewnić postulat prawa narodu niemieckiego do samostanowienia. „Nowa polityka wschodnia” rządu Brandta nie odrzucała jednoznacznie elementów ogólnoniemieckich, ale starała się jedynie założenia te uelastycznić i dopasować do nowej sytuacji międzynarodowej. W tej sytuacji sprawa zjednoczenia Niemiec została odłożona w nieznaną do przewidzenia przyszłość.

Brandt chcąc prowadzić politykę wschodnią i niemiecką musiał oprzeć ją na sojuszu z Zachodem, aby nie wywrzeć wrażenia, że RFN chce kroczyć trzecią drogą, czyli balansować między Wschodem a Zachodem. SPD zdawała sobie sprawę z tego, iż państwo zachodnioniemieckie, mimo swej pozycji gospodarczej, nie jest mocarstwem i ma ograniczone możliwości prowadzenia samodzielnej polityki. Toteż socjaldemokracja zachodnioniemiecka wychodziła z założenia, że w procesie budowy europejskiego ładu pokojowego, RFN nie może pozostawiać najmniejszej wątpliwości co do tego, że jednoznacznie stoi po stronie zachodniej. Tylko ścisłe związki z Europą Zachodnią mogły zapewnić poparcie i skuteczność zachodnioniemieckich starań o stworzenie nowego lądu pokojowego w Europie, uwiarygodnić tezę, że jedność Europy jest warunkiem jedności Niemiec. Rząd Brandta-Scheela respektował pozycje USA jako głównego sojusznika RFN w kwestii niemieckiej i dlatego starał się dostosować swoją wschodnią politykę do amerykańskiej polityki koegzystencji inicjując swoje koncepcje ładu pokojowego i wyrzeczenia się siły. Jej polityka nie mogła utrudniać globalnych pertraktacji między Wschodem a Zachodem, w których czołową rolę odgrywały dwa supermocarstwa, tj. USA i ZSRR.

W swoich pozycjach wyjściowych rząd Brandta zamierzał najpierw uregulować stosunki z ZSRR. Były dwie zasadnicze przyczyny dla których należało rozpocząć pertraktacje z Moskwą: brak unormowania stosunków z państwem, które było mocarstwem i współdecydowało o Niemcach jako całość uniemożliwiał wówczas prowadzenie przez RFN polityki niemieckiej i porozumienie się z NRD oraz nie poprawiał sytuacji prawnej Berlina Zachodniego; brak uzgodnień z ZSRR będącym czołowym państwem w Układzie Warszawskim powodował, że nie można było również nawiązać stosunków dyplomatycznych z pozostałymi państwami socjalistycznymi.

W celu urzeczywistnienia swoich szczerych intencji w polityce wschodniej rząd Brandta zdecydował się przystąpić do układu o nie rozprzestrzenianiu broni nuklearnej. W dniu 28 listopada 1969 r. ambasadorzy zachodnioniemieccy w Moskwie, Londynie i Waszyngtonie podpisali układ o nie rozprzestrzenianiu broni nuklearnej. Układ o nie rozprzestrzenianiu broni jądrowej stał się jednak obowiązującym dla RFN dopiero po ratyfikacji go przez Bundesrat 6 lipca 1973 r.

W swoich założeniach politycznych w przeciwieństwie do polityki wschodniej za rządów chadeckich rząd Brandta cechowało realistyczne podejście w kierunku formalnego uznania status quo w Europie. Gotowość „nowej polityki wschodniej” Bonn do uznania rzeczywistych realiów sytuacji polityczno-terytorialnej w Europie Środkowo-Wschodniej nie była jednak równoznaczna z chęcią ostatecznego pogodzenia się z istniejącym stanem lecz miały przezwyciężyć w przyszłości status quo.

Politykę wschodnią ekipy Brandta-Scheela w pierwszym roku jej rządów można scharakteryzować następująco. Prowadzono równoległe, gdy dotyczy to meritum, a bilateralne w zakresie formy, rozmowy z możliwie wszystkimi członkami bloku wschodniego. Sam minister spraw zagranicznych RFN Scheel w debacie parlamentarnej „nad położeniem narodu” w styczniu 1970 r., mówił o potrzebie koordynacji rozmów z wszystkimi członkami Układu Warszawskiego. Scheel wyróżnił trzy płaszczyzny, na jakich muszą toczyć się równoległe rozmowy, a mianowicie z ZSRR, z innymi członkami Układu Warszawskiego i z NRD.

O konieczności ewolucji stanowiska RFN wobec granic niemieckich w momencie podjęcia rokowań z państwami socjalistycznymi zadecydowały przeświadczenie, iż trwanie na dotychczasowym stanowisku nie tylko nie przynosi korzyści, lecz pogarsza sytuację RFN w Europie. Brak możliwości normalizacji stosunków z państwami socjalistycznymi stwarzało niebezpieczeństwo izolacji RFN wśród jej sojuszników w dobie postępującego procesu odprężenia oraz groziło sytuacją, w której RFN mogła na długo stać się politycznie i gospodarczo nieobecna w Europie socjalistycznej.

Inną przyczyną dla podjęcia przez Brandta i Scheela „nowej polityki wschodniej” była chęć rywalizacji z obozem socjalistycznym na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej i wykazanie wyższości systemu kapitalistycznego. Zamierzano przejść od konfrontacji do kooperacji między dwoma systemami - socjalistycznym i kapitalistycznym. Poprzez taką rywalizację i jednocześnie współpracę zamierzano dokonać „liberalizacji” obozu socjalistycznego. Ustrój kapitalistyczny miał być bardziej atrakcyjny dla Niemców ze Wschodu i narodów Europy Wschodniej. Ustrój kapitalistyczny miał przyciągać jak magnes społeczeństwa krajów socjalistycznych, które miałby wymusić na swoich władzach zmiany ustrojowe i gospodarcze.

Z. Łempiński, Alternatywne modele odzyskania jedności Niemiec. [w:] Droga Niemców do ponownego zjednoczenie państwa, pod red. A. Czubińskiego, Poznań 1991, s. 32.

M. Stolarczyk, Podział i zjednoczenie Niemiec jako elementy ładów europejskich po drugiej wojnie światowej, Katowice 1995, s. 77.

Zob. S. Hatys, Strategia USA wobec europejskich państw socjalistycznych (1961—1986), Warszawa 1988, ss. 9-12; P. Dobrowolski, Zachodnioniemiecka myśl polityczna a pokojowe współistnienie i odprężenie, Warszawa-Kraków, s. 71.

M. Stolarczyk, Tamże, s. 78.

S. Hatys, Tamże, ss. 17 i 28-50; zob. Z. Łempiński, Tamże, Poznań 1991, ss. 32-33.

M. Stolarczyk, Tamże, s. 80.

J. Sułek, Polityka wschodnia rządu „wielkiej koalicji” (1966-1969), Warszawa 1972, ss. 14-15.

J. Krasuski, Historia RFN, Warszawa 1987, s. 486.

J. Sułek, Tamże, ss. 14-15.

M. Stolarczyk, Tamże, s. 80.

Z. Łempiński, Tamże, s. 33.

H. Schulze, Niemcy: nowa historia, Kraków 1999, ss. 189-190.

Tamże, s. 190.

P. Dobrowolski, Tamże, ss. 70-71.

J. Sułek, Tamże, s. 15.

Tamże, ss. 15-16.

Gustav Heinemann (1899-1976) Wobec protestu przeciw polityce Adenauera, który dążył do remilitaryzacji RFN został w 1955 r. wykluczony z CDU. W 1958 r. zgłosił akces do FDP, ale nie został do niej przyjęty. W tej sytuacji wstąpił do SPD. Z polityką tej partii nie miał jednak wiele wspólnego. Uprawiał działalność pacyfistyczną, krytykował politykę zagraniczną CDU/CSU, występował w obronie środowiska naturalnego, popierał ruch młodzieżowy. Jako minister sprawiedliwości rządu wielkiej koalicji podjął szereg inicjatyw reformy prawa państwowego.

A. A. Walczak, Przesłanki ogólnoniemieckie polityki wschodniej. [w:] RFN w dobie rządów koalicji socjaldemokratyczno-liberalnej (1969-1982), Poznań 1985, s. 376.

Sieci sklepów spółdzielczych, gdzie można było tanio zaopatrywać się w artykuły pierwszej potrzeby.

K. Stern, Willy Brandt, Warszawa 1996, s. 9.

Tamże, ss. 8-9.

Tamże, s. 9.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 162.

K. Stern, Tamże, ss. 13-37; M. G. Dönhoff, Tamże, s. 162.

K. Stern, wyd. cyt., s. 38.

Tamże, ss. 38-40.

Zob. Tamże, ss. 17-34 oraz 40.

Tamże, s. 42.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 163.

M. Cygański, Polityka Wschodnia SPD 1949-1969. [w:] Rozwój organizacyjny i ewolucja programowa Socjaldemokratycznej Partii Niemiec 1875-1975, pod redakcją A. Czubińskiego Poznań 1976, s. 245; A. Czubiński, Węzłowe problemy rozwoju Socjaldemokracji Niemieckiej (1847-1993), Poznań 1994, s. 228.

Zob. Z. Kostecki, Kryzys berliński 1958-1961, Warszawa 1989, ss. 87-98.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 163.

K. Stern, Tamże, s. 47.

Tamże, s. 48.

Tamże, s. 50.

Z. Kostecki, Tamże, ss. 171-178.

K. Stern, Tamże, s. 49.

Tamże, s. 50.

J. Bartosz, Mitologia okrężnych dróg. Przyczynek do doktryny politycznej Willy Brandta, Wrocław 1977, s. 31.

K. Stern, Tamże.

J. Bartosz, Tamże, ss. 26-31.

Cyt. za: M. Tomala, Partie polityczne Bundestagu wobec „problemu niemieckiego”, „Sprawy Międzynarodowe”. 1977, nr 4, s. 45.

J. Bartosz, Tamże, ss. 26-27.

Tamże, s. 27.

M. Cygański, Tamże, ss. 253-254.

J. Sobczak, Polityka wschodnia SPD. [w:] Polityka wschodnia w NRF, Warszawa 1968, s. 23.

J. Bartosz, Tamże, ss. 34-36.

Tamże, s. 38.

K. Stern, Tamże, ss. 51-53.

Tamże, s. 53.

J. Bartosz, Tamże, s. 33.

K. Stern, Tamże, ss. 53-54.

M. Cygański, Tamże, s. 255.

J. Bartosz, Tamże, ss. 38-41; J. Sobczak, Tamże, s. 24.

M. Cygański, Tamże, s. 255; J. Sobczak, Tamże, s. 25.

A. Czubiński, Tamże, s. 234.

M. Cygański, Tamże, ss. 256-257.

J. Krasuski, Tamże, s. 435.

K. Stern, Tamże, s. 54.

J. Bartosz, Tamże, s. 43.

M. Cygański, wyd. cyt., ss. 256-257.

Tamże, s. 257.

Tamże, s. 258.

Tamże, s. 259.

Tamże.

M. Tomala, Tamże, ss. 45-46; J. Sobczak, Tamże, s. 27.

J. Bartosz, Tamże, s. 50; M. Tomala, Tamże, s. 46; M. Cygański, Tamże, s. 261.

A. Czubiński, Tamże, s. 235.

M. Cygański, Tamże, ss. 262-263.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 164.

Tamże, s. 149.

E. Cziomer, Polityka zagraniczna RFN. Uwarunkowania — cele — mechanizm decyzyjny, Warszawa 1988, s. 64.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 150.

E. Cziomer, Tamże, s. 64.

J. Krasuski, Historia Niemiec, Wrocław 2002, s. 563.

Tamże.

J. Krasuski, Historia RFN, Warszawa 1987, ss. 506-509.

M. Cygański, Polityka wschodnia i niemiecka rządu koalicji SPD-FDP. [w:] RFN 1969 -1977. Szkice do bilansu polityki gabinetów socjalliberalnych, pod red. J. Sawczuka, Opole 1979, ss. 185-186.

K. Stern, Tamże, s. 75.

M. Cygański, Polityka Wschodnia SPD 1949-1969. [w:] Rozwój organizacyjny i ewolucja programowa Socjaldemokratycznej Partii Niemiec 1875-1975, pod red. A. Czubińskiego, Poznań 1976, s. 264.

A. Czubiński, Tamże, s. 236.

J. Bartosz, Tamże, s. 53.

K. Stern, Tamże, s. 75.

Kiesinger w latach 1933-1945 był członkiem NSDAP, natomiast w latach 1940-1945 był pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych III Rzeszy.

Tamże, ss. 75-76.

Tamże, s. 77.

Tamże, ss. 77-78.

J. Bartosz, Tamże, s. 53.

K. Stern, Tamże, s. 79.

J. Sułek, Tamże, ss. 17-18.

J. Bartosz, Tamże, s. 53.

K. Stern, Tamże, s. 82.

E. Cziomer, Tamże, s. 73.

J. Sułek, Tamże, s. 17.

J. Bartosz, Tamże, ss. 53-55.

E. Cziomer, Tamże, ss. 71-76.

Z. Łempiński, Tamże, s. 36.

J. Sułek, Tamże, ss. 19-25; M. Stolarczyk, Tamże, s. 79.

E. Cziomer, Tamże, s. 76.

Tamże.

J. Sułek, Tamże, ss. 25-40; Z. Łempiński, Tamże, s. 36.

J. Bartosz, Tamże, s. 61.

J. Krasuski, Tamże, ss. 483-484.

J. Sułek, Tamże, s. 42.

Tamże, s. 43; P. Dobrowolski, Tamże, s. 97.

K. Stern, Tamże, s. 85.

J. Krasuski, Tamże, s. 484.

J. Sułek, Tamże, ss. 102-103.

J. Bartosz, Tamże, s. 61.

J. Krasuski, Tamże, s. 485.

Tamże, s. 486.

K. Stern, Tamże, s. 85.

J. Sułek, Tamże, s. 107.

Tamże, ss. 108-109.

Tamże, ss. 110-112.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 153.

D. Bingen, Polityka Republiki Bońskiej wobec Polski Od Adenauera do Kohla 1949-1991, Kraków 1997, s. 102.

J. Krasuski, Tamże, ss. 486-488.

K. Stern, Tamże, s. 86.

J. Krasuski, Tamże, s. 488.

K. Stern, Tamże, s. 87.

M. Stolarczyk, Tamże, ss. 79-80.

J. Sułek, Tamże, s. 43; P. Dobrowolski, Tamże, s. 98.

K. Stern, Tamże, ss. 85-86.

Tamże, s. 83.

J. Bartosz, Tamże, ss. 56-57.

J. Krasuski, Tamże, ss. 485-486.

J. Bartosz, Tamże, s. 58.

E. Cziomer, Tamże, s. 72.

Zob. J. Sułek, Tamże, s. 43; P. Dobrowolski, Tamże, ss. 82-85.

M. Cygański, Tamże, ss. 267-268.

J. Bartosz, Tamże, ss. 58-59.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 157.

L. Janicki, Republika Federalna Niemiec wobec terytorialno-politycznych następstw upadku Rzeszy. Zagadnienia prawne, Poznań 1986, s. 188.

K. Stern, Tamże, ss. 83-84.

J. Bartosz, Tamże, s. 59.

P. Dobrowolski, Tamże, s. 98.

J. Krasuski, Tamże, s. 489.

E. Cziomer, Tamże, s. 77.

J. Krasuski, Tamże, ss. 490-491.

Tamże, s. 491.

J. Sułek, Tamże, s. 43; P. Dobrowolski, Tamże, s. 98.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 154.

K. Stern, Tamże, s. 87.

D. Bingen, Tamże, ss. 102-103.

K. Stern, Tamże.

Tamże.

Tamże, ss. 87-88.

J. Sułek, Tamże, s. 43; P. Dobrowolski, Tamże, s. 98.

E. Cziomer, Tamże, s. 77.

J. Krasuski, Tamże, s. 492.

Tamże, ss. 492-493.

Tamże, s. 493.

D. Bingen, Tamże, ss. 102-103.

J. Krasuski, Tamże, ss. 493-494.

D. Bingen, Tamże, s. 100.

L. Janicki, Tamże, s. 178.

D. Bingen, Tamże.

M. Cygański, Tamże, ss. 267-269; J. Sobczak, Tamże, s. 33.

D. Bingen, Tamże, ss. 100-101.

J. Sobczak, Tamże, s. 35; M. Cygański, Tamże, s. 270.

Tamże.

J. Bartosz, wyd. cyt., s. 67.

Tamże, ss. 64-67.

M. Cygański, Tamże.

Tamże.

W. Gomułka, O problemie niemieckim. Artykuły i przemówienia, Warszawa 1984, ss. 367-376.

D. Bingen, Tamże, s. 102.

Tamże, ss. 108-109.

Tamże.

J. Krasuski, Tamże, s. 495.

A. Czubiński, wyd. cyt., ss. 236-237.

Tamże, s. 237.

E. Cziomer, Tamże, s. 77.

K. Stern, Tamże, s. 88.

P. Dobrowolski, Tamże, ss. 96-97.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 157.

Tamże, s. 154.

K. Stern, Tamże, s. 88.

M. G. Dönhoff, Tamże, s. 154.

A. Czubiński, Wybrane problemy historii Niemiec XIX i XX wieku, Poznań 1992, ss. 239-242.

M. Tomala, Tamże, s. 52.

Tamże, s. 53; M. Cygański, Polityka wschodnia Niemiec w latach 1969/70-1988/89, Opole 1990, s. 21.

R. Buchała, Elementy polityki zagranicznej NRF w pierwszym roku koalicji SPD/FDP, ze szczególnym uwzględnieniem polityki wschodniej. [w:] Polityka wschodnia NRF. Wybrane kierunki i problemy (1969-1972), Katowice 1973, ss. 1-2.

Tamże, ss. 4-5.

Tamże, ss. 2-3.

M. Cygański, Tamże, s. 11.

A. Czubiński, Tamże, ss. 244-245.

Tamże, s. 245.

J. Krasuski, Historia Niemiec, Wrocław 2002, s. 575.

M. Grzęda, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec 1948-1988: od partii robotniczej do narodowej, Szczecin 1991, s. 168.

P. Moroz, Polityka wschodnia FDP w latach 1961-1970, Wrocław 1976, s. 167.

M. Grzęda, Tamże, s. 168; P. Moroz, Tamże, s. 168.

Tamże, ss. 176-177.

R. Buchała, Tamże, ss. 3-4.

Cyt. za: M. Tomala, Polityka wschodnia rządu Brandta 1969-1972, Warszawa 1972, ss. 11-12.

J. Krasuski, Historia RFN, Warszawa 1987, ss. 517-518.

R. Buchała, wyd. cyt., ss. 3-4.

12 czerwca 1964 r. NRD i ZSRR zawarły Układ o Przyjaźni, Wzajemnej Pomocy i Współpracy. Stwierdzał on, że obie strony będą dążyły do zawarcia traktatu pokojowego i normalizacji na jego podstawie sytuacji Berlina Zachodniego. W układzie zawarto również zapis stwierdzający, że do czasu zawarcia traktatu pokojowego na terenie Niemiec nadal obowiązuje Układ Poczdamski. Obie strony zobowiązały się traktować Berlin Zachodni jako samodzielną jednostkę polityczną, a także wyraziły pogląd, iż zjednoczenie Niemiec nastąpi w drodze rokowań i porozumień między obydwoma państwami niemieckimi.

J. Bartosz, Tamże, ss. 85-91.

J. Krasuski, Tamże, s. 518.

M. Cygański, Tamże, ss. 10-11.

J. Bartosz, Tamże, s. 78.

A. W. Walczak, Tamże, Poznań 1985, s. 376.

Z. Łempiński, Tamże, s. 45.

H. Wuttke, Współczesne granice niemieckie: zagadnienia prawnomiędzynarodowe i polityczne, Warszawa 1985, s. 109.

Z. Łempiński, Tamże, ss. 45-47.

Tamże, ss. 50-51.

R. Buchała, Tamże, s. 13.

M. Tomala, Tamże, s. 13.

1 lipca 1968 r. Wielka Brytania, USA i ZSRR zawarły układ o nie rozprzestrzenianiu borni nuklearnej. Państwa sygnatariusze układu zobowiązywali się do nie przekazywania innym państwom broni nuklearnej lub informacji o sposobie jej wytwarzania.

E. Cziomer, Tamże, s. 78; E. Cziomer, Miejsce ZSRR w polityce zagranicznej RFN, Poznań 1988, s. 147; M. Cygański, Polityka wschodnia Niemiec w latach 1969/70-1988/89, Opole 1990, s. 32.

M. Cygański, Polityka wschodnia i niemiecka rządów koalicji SPD/FDP. [w:] RFN 1969-1977. Szkic do bilansu polityki gabinetów socjalliberalnych, pod red. J. Sawczuka, Opole 1979, s. 139.

Tamże, s. 129.

R. Buchała, Tamże, s. 14.

H. Wuttke, Tamże, s. 115.

R. Buchała, Tamże, s. 15.

39

Geneza Nowej Polityki Wschodniej



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kurs html rozdział II
mikroekonomia rozdział II (3 str), Ekonomia
Rozdziały I II
Rozdział II[1]
konstytucyjne ksiazka2005 rozdzial II[1], Prawo konstytucyjne
Rozdział II
Rozdzial II Nessie
opr umk 041029b, Rozdział II
Rozdzial II Brytyjska szkola analityczna. Zaoczni.
Rozdział II Rzymskie?finicje prawa, systematyzacje prawa i pojęcia prawne
ROZDZIAŁ II
Łobocki Rozdział II
ćw. 3 M. Mlicki - rozdział II, Politologia, III rok, II sem, Socjotechnika
Rozdział II, cz 1
In Your Dreams, Rozdział II Niemiłosiernie?łszując
Artykuły, 18. WYCHOWAWCZA WARTOŚĆ OFIARY W NAUCZANIU, Doktorat RozdziaĆ II [doktorat]
04. Rozdzial 2, Rozdzial II
historia powszechna, 6 kodyfikacje prawo prywatne, Rozdział II

więcej podobnych podstron