K1 (3)


K1 - wiza dla prawdziwie zakochanych

2005-09-16 (14:10)


Miłość nie zna granic. Polsko-amerykańskie pary podejmują decyzje o byciu razem. Wiza narzeczeńska jest dla nich szansą na wspólne życie.

Jola pisała pracę magisterską, umilając sobie czas rozmowami na ICQ (jeden z komunikatorów internetowych). Pewnego wieczoru rozrywka ta stała się dość nieprzyjemna, bo przyczepił się do niej miłośnik „cyber-sexu”. Jola nie miała ochoty na takie rozmowy. Zwróciła się więc o pomoc do pierwszego z brzegu użytkownika ICQ. „Pierwszy z brzegu” miał na imię John i okazał się nie tylko bardzo pomocny w spławianiu zboczeńca, ale też całkiem miły. Jola przegadała z nim całą noc i niewyspana poszła nazajutrz do pracy. Tak zaczęła się najważniejsza znajomość jej życia.

Adrianna i Joshua również poznali się za pośrednictwem Internetu. Nie była to strona matrymonialna, ani randkowa, tylko grupująca fanów zespołu VNV Nation. Zaczęło się od rozmów o zespole, potem lista wspólnych tematów się rozszerzyła. Pogłębiła się też ich przyjaźń i oboje uznali, że musza się kiedyś spotkać w „realu”.

Z „wirtualu” do „realu”

Codzienne e-maile, rozmowy na ICQ i telefony przestały wystarczać obu parom. Po 9 miesiącach John zaproponował, że odwiedzi Jolę. Gdy odbierała go z lotniska, zdała sobie sprawę, że ten człowiek, który nie wygląda tak jak na zdjęciu, zna ją lepiej niż ktokolwiek inny. Przestawienie z świata wirtualnego na rzeczywisty, chociaż przyniosło obojgu wiele szczęścia, nie było całkiem bezbolesne. Najgorsze jednak było rozstanie po dwóch niesamowitych tygodniach.

Adrianna miała trochę więcej szczęścia. Gdy Joshua przyjechał po raz pierwszy do Polski został u niej 3 miesiące. Spędzali ze sobą 24 godziny na dobę, przekonując się o tym, że chcą resztę życia spędzić razem. Joshua wrócił do USA i zaczął procedurę starań o wizę narzeczeńską dla Adrianny. Wiza K1 wydała się im najlepszym rozwiązaniem, ponieważ obawiali się, że Adrianna nie dostanie wizy turystycznej.

Podobne decyzje podjęli Jola i John, którzy postanowili razem zamieszkać. Początkowo Jola wystąpiła o wizę turystyczną do USA. Gdy jej nie dostała, zdecydowali się zacząć wspólne życie w Anglii. Jednak nie był to taki model życia, o jakim oboje marzyli. John oświadczył się Joli. Zaraz potem musiał wyjechać do USA, by złożyć dokumenty wymagane do otrzymania wizy narzeczeńskiej.

Upragniona wiza

Po spełnieniu wszystkich formalności, trzeba było czekać na rozmowę w Ambasadzie USA, która może być wielkim testem na cierpliwość zakochanych. Jola czekała standardowe sześć miesięcy, ale Adriannie wykrojono prawie rok z życia. Dodatkowo Poczta Polska zgubiła pakiet z ambasady i dopiero interwencyjny e-mail do ambasady nadał sprawie bieg. Pakiet dołączono do maila. Wkrótce potem Adriannę zaproszono na rozmowę z konsulem. Miała kilka tygodni na wykonanie badań lekarskich, które przeprowadzane są tylko w trzech miastach Polski.

Rozmowa w Ambasadzie USA była zarówno dla Adrianny jak i dla Joli łatwiejsza, niż się spodziewały. Spotkanie z konsulem zajęło Joli 2 minuty. Płakała z radości po wyjściu. Równie szybko przeszła przez serię pytań pani konsul. Urzędniczka nie chciała oglądać wspólnych zdjęć zakochanej pary. Zamiast tego pytała o okoliczności poznania, wspólnie spędzony czas, a przede wszystkim o finanse narzeczonego i jego zat
rudnienie.

Nietypowy ślub i... więcej papierów

90 dni to zwykle niewiele, by zorganizować ślub swoich marzeń. Jola zdecydowała się na ślub na plaży z bukietem magnolii w dłoniach. Zerwała z tradycją, że „trza być w butach na weselu” i ślubowała Johnowi miłość i wierność na bosaka.
Adrianna i Joshua sami napisali słowa swojej przysięgi małżeńskiej i złożyli ją w obrośniętym mchem i paprociami zagajniku w ramach pogańskiej ceremonii handfasting. Adrianna miała na sobie bordową suknię i wieniec z bluszczu na fioletowych włosach. Mimo nietypowej ceremonii, wszystko odbyło się zgodnie z amerykańskimi przepisami. Polskim akcentem były obrączki przywiezione z Wrocławia, wykonane na zamówienie i zawierające cząstki meteorytu.

Zaraz po ślubie obie panie złożyły petycje I-495 do urzędu imigracyjnego o uznanie nowego statusu (Adjustement of Status), pozwolenie o pracę i social security. Jola otrzymała pozwolenie na pracę około 3 miesiące po swoim ślubie. Zaraz potem zaproszono ją wraz z mężem na rozmowę w urzędzie imigracyjnym. - Znajomi straszyli, że urzędnicy będą wypytywać o kolory szczoteczek do zębów i inne szczegóły. Jednak rozmowa była krotka i rzeczowa, skupiona wokół wspólnego konta bankowego małżonków - mówi.

Żyli długo i szczęśliwie

Dwa tygodnie później Jola dostała warunkowo zieloną kartę („conditional green card”). Teraz czeka na właściwą zieloną kartę. W lutym 2006 będzie mogła ubiegać się o obywatelstwo USA. Także Adrianna wspomina rozmowy w urzędzie imigracyjnym jako bezbolesne. Na razie ma warunkową zieloną kartę, ważną dwa lata. W 2006 roku dostanie właściwą. Jeszcze nie zdecydowała, czy chce zostać obywatelką USA.
Mówi się, że pierwsze 18 miesięcy to najtrudniejszy okres małżeństwa. Obie mają go już za sobą i żadna z nich nie wyobraża sobie swojego życia bez męża. Czują się szczęśliwe, spełnione. Pracują, studiują i wraz z mężami układają plany na przyszłość.

Anna Witowska

 

(Praca i życie za granicą)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Strategie K1
Oceny TIiK 2010 11 K1
hih koło, k1 0506
K1 2007 08 zad 5 id 229626
program PD K1
11 jednor miesz D K1 poprawiony konspekt
NOO K1 sc v1
K1 2011 12 zad 2
BUD3 K1 wszystkie 2007 2013
Mathcad Laborki K1 MG
29 12 10 02 12 55 am2 2004 k1 grupaPS
hih koło, k1 0405
poznawcza k1
Zad K1, Semestr IV, TRPS (Kółka)
k1.11, geodezja
k1, IV rok Lekarski CM UMK, Farmakologia, Farmakologia, cwiczenia, dr Wiciński, II koło, farmakologi
K1 2010 11 zad 3 id 229638
K1 2009 10 zad 3
al2 k1 dfjk3m

więcej podobnych podstron