DZIECKO WIECZNOŚCI |
CANTO III
JERRY:
- Tak.. Śmierć to śmieszna sprawa. Nigdy się nie zastanawiałeś, dlaczego ona jest tym
karawanem pozwalającym przejść przez czerwone światło? Znaczy... w czym ten pośpiech,
człowieku? Tam z tyłu leże na plecach, mam dużo czasu. Znaczy... cholera... ostatnią rzeczą jaką potrzebuje to bilet! Coś jakby... gdybym źle wypadł tam u góry. „ Hmm. Przekroczone wykroczenie, huh? Na dół pójdziesz! Jestem martwy. Jestem na prawdę martwy. To jest jakby być żywym. Dlaczego nie czuję żadnej różnicy? Co się ze mną stało? Prowadziłem a w radiu lecieli „The Byrds”.
DOKTOR:
- Jerry. Jerry. Posłuchaj mnie!
JERRY:
- Patrz. Ja nie czuję się martwy. Czuje to samo.
KID:
- Posłuchaj, za kilka sekund twoje KIA będzie przywrócone do żywego pola planety. Musisz zachować przytomność. Czy mnie rozumiesz?
JERRY:
- Czuje się dziwnie. Boje się. Co się dzieje? Co stało się mojej głowie?
KID:
- Twoje eteryczne ciało jest jakby zdezintegrowane, Jerry. Chciałbym abyś nie wariował, dopóki znów ciebie nie zlokalizuję. Nie wariuj. Pamiętaj kim jesteś. Jerry. JERRY!
Słońce błyszczy pomiędzy drzewami. Błyszczy poprzez szprychy koła. Koło stroboce. Rotacja. Obrót. Obrót. Obrót. Pomiędzy drzewami kolor nieba w gorący dzień. Czerwony balon wznosi się ku błękitnemu niebu. Plusk i woda w plastikowej wyściółce pola. Niesamowite wnętrze. W mroku zapach starego drzewa i skóry. Zmierzch zastawionych książek. W głowie otwiera się szuflada. Rozlane srebrne sztućce. Sztućce łapiące blask słońca. Niesamowite. To jest niesamowite. To jest, to jest.............. Ooo.
- Jeszcze do tej pory nie wypełniłeś karmy potrzeb twojego życia. Witaj
JERRY:
- Co?
- Do trybunału. Witaj. Czy nie pamiętasz swojego zadania? Pamiętasz? Pamiętasz? Pamiętasz? Pamiętasz?
J:
- Czy pamiętam co? Nie wiem co masz na myśli!
- Pamiętasz?
Ruchoma szpilka w głowie. Więcej niż film, Pęknięta tama dni. Zapamiętany czas. Bezustanne dryfowanie. Czas bije przed zegarem, albo piasek rozlewa się przez szybę. Ciepła zupa morza miesza się z pierwszym światłem. Głodny. Jeść. Jeść. Jeść. Dzielić i kopiować. Rój w zawieszeniu. Kim ja jestem? Gdzie ja jestem? Gęste powietrze i skażona zieleń ciągnąca do nowego płuca. Gasnące fale. Jeść. Jeść. Jeść. Coraz cieplej i szybciej. Wyścig fal pod skórą. Drżenie ziemi. Niebo pąka otwierając się jak owoc. Podnosi pomiędzy kośćmi - śmieci. Moje kości. Umieram ponownie i ponownie. Światło wiruje pomiędzy szprychami koła. Strzela przez koło. Wir dnia. Umieram i zostaje wskrzeszony i znów umieram. Eksploduje po przez miliony ciał. JA. Czym ja jestem? Słodka krew żelaznego ciepła. Kamień roztrzaskuje się o kości. Jeść. Jeść. Kim ja jestem? Czerwony zmierzch pustyni. Gorzki dym i dźwięk bębnów. Kolorowy piasek rozlany po między moimi palcami. TAWA TAKA. Ojciec słońca. Toczące koło. Zabrałeś mnie na zewnątrz po przez obrotowe drzwi czasu. Pokazałeś mi, że mój czas się kończy. Pójdę do góry, na wyższe piętro i wzywał będę o pomoc, a duchy przodków i narody zwierząt otwierają moją głowę jak kwiat i widzę doskonałe koło bytu. TAIOWA, stwórca. Odsłania jego ukryta twarz. Widzę wszystko jak było i jest i jak będzie i wiem, że to jest mój czas na śmierć. Czerwony obrzęd. Musze stworzyć nowy dom, dla mojego odstępującego ducha. Mięso i kość. Niemowle. Starożytna mądrość napływa jak woda do dyni nowego mięsa i muszę zakończyć moje własne życie jako kupon mojej potęgi serca. Powietrze śpiewa w moich uszach. Obrót nieba. Ojcze słońca. Ja... JA opuściłem koło. Obrót i powrót, i jako mój własny syn. Mój duch w nowym naczyniu. Moja mądrość i czołowa wiedza przetrwała śmierć. A teraz, początek mojego długiego zadania nie uszło niezauważone. Powietrze staje się kwaśne. Tam są przerażające duchy, które pracują nad wyprzedzeniem ludzkiej ewolucji. Ten czarny duch nawiedza i ciągnie mnie przez życie pozbawione końca. To zna mój końcowy cel i usiłuje mnie powstrzymać. Obrót. Obrót. Obrót. To musi być darem w momencie mojej śmierci, na żądanie. Po pewnym czasie to mnie znajdzie, ustalam moment mojej śmierci i kieł ucieka. Rytualne samobójstwo. Światło błyszczy pomiędzy drzewami. Boży przewodnik twojej strzały, Wallter Tyrrel. Koło. Cel. Skacz, na miłość boską, Jerry! SKACZ! Boje się. Nie zapomni o mnie. Ceremonia Ukubryjska. Nie zapomni. Ostatni oddech jest zimny. Smak szpilki. Gorący młot wybucha w serce. Duchy przeklinają i wrzeszczą w ciemności. Mój szalik w ogniu. Wschodzące słońce w ogniu. Ogniste koło. Krucza skóra. Skacz, na miłość boską, Jerry! SKACZ! Czas już prawie nadszedł. Moja godzina wybiła. Zimno na moich plecach. Cienie opadły. Zimno na szerokości moich pleców. Pogoń która nie ma końca. Oddychanie jest zapachem wilgotnej ziemi i zimna. Ten duch. Ten duch...
- Ten duch nie zapomniał o tobie. W momencie twojej śmierci chciał zabrać twoją duszę. On nadchodzi. On jest wciągnięty do twojego ciała.
JERRY:
- Tak... on był w samochodzie kiedy nie walnął. Widziałem go. Ale teraz jestem martwy. Nie zabrał mnie. Jeśli by mnie miał, nie było by mnie tutaj. Umarłem i mnie nie dostał.
- Nie. Przetrwasz... Nie osiągniesz jeszcze karmy wymagań twojej ziemskiej egzystencji. Chirurdzy ożywią twoje ciało. Zadanie do którego zostałeś przygotowany. Przetrwasz. Przerażający duch odnalazł ciebie. On nadchodzi. Podąża twoją drogą. Dobry. Bliźni.
MRS. Weaver:
- …Wielebny ojcze? Wielebny ojcze, czy wszystko w porządku?
WIELEBNY:
- Modliłem się, pani Weaver. Rozmawiałem w ciszy, aby ofiarować podziękowania Panu, za sprowadzenie mnie tutaj w jego imieniu. Chwalmy Pana, pani Weaver, za jego tajemne ruchy, jego podziw do działania. A to dziecko jest...?
MRS. Weaver:
- To jest mój chłopiec, wielebny. Jak widać, jest tak jak mówiłam. Nie jest normalne to, w jaki sposób krzyczy i biega dziko. Doktor powiedział, że ma on hyperactiv, ale ja wiem lepiej. Znam oznaki. Moim chłopcem zawładnęły szatańskie chochliki.
CHŁOPIEC:
- Ja nie jestem, nie ja jestem, to on, to on!
WIELEBNY:
- Mógłbym rzec, że studiowała pani swoją biblię, pani Weaver.
CHŁOPIEC:
- To hmmmmrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr………..
WIELEBNY:
- Tak, w rzeczy samej! To dziecko ma w sobie wściekłego demona. Widzę jak się kurczy za czystym sercem sługi pana. Widzę, jak stara się ukryć, ale nie może znaleźć ciemnego miejsca. Widzę, że będę musiał skrócić czas dla siebie. Może zechciała by pani wyjść, pani Weaver. Moje borykanie się z demonem, może być za bardzo bolesne dla pani.
Mrs WEAVER:
- Nie. Zostanę. Popatrzę.
CHŁOPIEC:
- Mamo, nie pozwól mu!
WIELEBNY:
- Dobra książka mówi nam: „ ...Jeśli jakkolwiek pobije się go prętem, nie powinien umrzeć...”
Zobaczymy jak demon skuli się przed gniewem wszechmogącym! Wychodź demonie! Wychodź! Wychodź! WYCHODŹ! WYCHODŹ! WYCHODŹ! WYCHODŹ! Wychodź. Demon uciekł. To dziecko jest oczyszczone i jak nasz zbawca, wzejdzie ponownie za trzy dni. Oczyszczone. Aleluja! CHWALCIE JEZUSA!
FACET:
- Nie robisz mi przysługi. Chodzi mi o to, że jeśli chcesz jechać ze mną mogłabyś spróbować być trochę bardziej towarzyska. Czy rozumiesz? Posłuchaj, idę się wysikać, dobra? Jeśli nadal chcesz jechać ze mną, spotkamy się na tyłach samochodu za pięć minut.
DZIEWCZYNA:
- Nnnnn........
KELNERKA:
- Kochanie? Wszystko w porządku, kochanie? Jesteś pewna, że czujesz się dobrze?
„Więc słyszałam o tej kobiecie, nie? I ona miała jedna z tych starych fryzur. Była cała lakierowana i w ogóle i nie myła głowy od lat.”
DZIEWCZYNA:
- W porządku. Zmęczona. Ja naprawdę jestem.....
„Więc pewnego dnia, ktoś zobaczył krew płynącą w dół po jej karku, nie? Okazało się, że pająki dostały się do jej włosów, zniosły jaja i wgryzały się jej w mózg.”
DZIEWCZYNA:
- AAAAAAAAAAaaaaaaaaaaa........
„... i jakby to, że pies dławił się, bo miał dwa ludzkie palce utknięte w swoim gardle...”
FACET:
-Myślałaś, że będę jechał bez ciebie, huh? Wsiadaj. Powiem ci, że już miałem jechać bez ciebie, ale pomyślałem, że przyjdziesz - biegnąc. Dobrze się czujesz?
DZIEWCZYNA:
- Dobrze! Po prostu jedź! Proszę!
FACET:
- Dobra. Dobra. Nie ma powodu do pośpiechu. Czemu nie posłuchamy muzyczki? Lubisz muzykę.....
RADIO:
„Szalony morderca uciekł z zakładu psychiatrycznego. Policja ostrzega, że ten człowiek jest niezwykle niebezpieczny. Wielokrotny gwałciciel i morderca....”
FACET:
- Słodkie dźwięki. Jak tu nie uwielbiać Patsy Cline. „...Powinnam wiedzieć, że nigdy nie będę nosić twojego pierścienia...”
RADIO:
„...Jego prawa ręka zaginęła i została zastąpiona hakiem...”
FACET:
- ...Więc mówię „za kogo się do cholery uważasz, by wkładać rękę w dupę mojej żony?”, a on na to „jestem cholernym dupim inspektorem!”, tak po prostu. Więc złamałem mu nos. JEZU! Widziałaś tego kolesia! Siedzi nam na tyle już od pięciu mil. Pieprzony obsiadywacz! W czym problem palancie?! Wolne! Jest wolne! Jest wolne! Palant! PALANT! Zostań w samochodzie.
- Nie wypełniłeś swojej karmy potrzeb. Twoje życie pracuje, po mimo jego zakończenia. Nie możesz siebie opuścić lub postępować, dopóki nie przedstawisz swojej winy. Skończonej.
JERRY:
- Jakiej winy? Nie zrobiłem nic złego. O co ci chodzi? Winny?
MIKE:
- Nie wiem dlaczego on musi ganiać za nami cały czas, on jest moim młodszym bratem, no nie? Nie chcę go tutaj, ale on nie ma gdzie pójść...
DZIECKO 2:
- Jerry!
JERRY:
- O Boże. Mike!
MIKE:
-No, pospiesz się!
JERRY (dziecko):
- Zobacz co znalazłem! Znalazłem zegarek Mike!
DZIECKO 2:
- No i co? Ja znalazłem go pierwszy. Jest zrypany.
DZIECKO 3:
- Lepiej go zostaw, bo inaczej zły zegarmistrz złapie ciebie, Jerry! FRRRRRAAAAaaaaa....
MIKE:
- Zostaw go w spokoju!
JERRY:
- Mike nie! Nie wchodź tam! Nie idź tą drogą!
JERRY (dziecko):
- Mike. Mike nie idź tędy. Mike.
MIKE:
- CO!? Jaki znów problem?
JERRY (dziecko):
- Nie wiem. Słyszę głosy.
MIKE:
- Gówno słyszysz! Tam nikogo nie ma, Jerry. Teraz pójdziesz tam na dó.......
DZIECKO 3:
- Cholera! Schody zaraz.............
DZIECKO 2:
- JAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaa...........
DZIECKO 3:
- Mike! Jerry! Wszystko w porządku?!
DZIECKO 2:
- Zaraz się zawali! Pospieszcie się! Zaraz się zawali!
MIKE:
- Jezu, Jerry! Rusz się. Matka zabije mnie.... Jeśli nie skoczysz to cię wypchnę!
JERRY (dziecko):
- Upadnę. Nie zrobię tego. Nie mogę. Nie zrobię tego. Idź pierwszy, ja nie mogę.
MIKE:
- Na miłość boską, Jerry! SKACZ!
DZIECKO 2:
Mike! Wynoś stamtąd!
JERRY (dziecko):
- UFFFFFffffffffff...........
DZIECKO 2:
- Skacz! SKACZ!
MIKE:
- O.K. Ja...........
JERRY:
- Mike! Moja wina. Oh, Mike, przepraszam. To była moja wina! Przepraszam.
KID:
- Tak myślałem, że cię tu znajdę. Typowe katolickie poczucie winy. Przestań jęczeć i załóż jakieś ubranie. Mamy miejsce do odwiedzin. Pamiętasz?
DOKTOR:
- Gotowe.
Pamiętasz? Obrót. Obrót. Obrót.
JERRY:
- ... nie wiem dlaczego wciąż za tobą podążam. Mam później wieczorem występ.
KID:
- Jesteś bezpieczny ze mną. Jeśli Schichiriron wytropi ciebie, będziesz bardziej bezpieczny ze mną. Naprawdę.
JERRY:
- Więc co tu robimy? Mówisz poważnie o tej mapie piekła?
KID:
- Nie, wymyśliłem wszystko, po to aby być bardziej interesującym, jak myślisz? Poznałem tego kolesia od map w latach pięćdziesiątych, za nim Mr. Keeper i ja zostaliśmy zabrani do piekła. Mam nadzieje, że wciąż tu jest. Jest trochę........
STARZEC:
- Kto tam jest? Kto tam? Czy to ty Alastor? Jeszcze nie skończyłem, ja..... Nie! To ty! Myślałem, że to Alastor, ale to ty! Pamiętam ciebie! Wejdźcie. Wejdźcie! To musi być... oh, ze sto tysięcy historii odkąd widziałem ciebie po raz ostatni....
KID:
- Ta. Ta. Ta. To jest Jerry. On jest ze mną.
JERRY:
- ... Cześć ...
STARZEC:
- Jerry, Jerry... Jesteś żywy czy martwy?
JERRY:
- Ja? Byłem żywy ostatnio, gdy sprawdzałem...
KID:
- Słuchaj, jestem tutaj po to aby pożyczyć od ciebie mapy piekła. Czy nadal je masz?
STARZEC:
- Mapy piekła? Oh tak. O tak. Noooo to była historia. Młody chłopiec, chory, z gorączką, zaczynał ostatnią wycieczkę do piekła. Kiedy wrócił, stworzył mapy i nikt mu nie uwierzył. Ani matka, ani ojciec. Nikt. Aż pewnego dnia drzwi ukazały się, odbiły w oczach chłopca i on zaczął śpiewać tą sławną, dziwaczną piosenkę...
KID:
- Mówiłeś mi już tą historię.
JERRY:
- Kim jest ten facet?
KID:
- Wrzodem na dupie, ekscentrycznym maniakiem, o.k. Jeśli żyjesz wystarczająco długo możesz tak skończyć.
STARZEC:
- Słyszałem to! Jeśli chcesz wiedzieć kim jestem Jerry, jestem historią która jeszcze nie nadeszła, ani się jeszcze nie skończyła. Jestem historią która zaczęła się, kiedy przybyłem do wielkiego miasta by pisać. Dawno, dawno temu. Byłem wtedy młody. Myślałem, że będę mógł łapać wtedy historie miasta na papier. Myślałem, że będę mógł pisać o horrorach miasta. Straszne historie, rozumiesz? Mówię ci, nie musiałem daleko szukać za materiałem. Wszędzie gdzie spojrzałem, tam były historie. Historie krzyczały i błagały, aby być opowiedziane. Dzień za dniem, miasto otwierało do mnie jego ciemne i zgniłe serce. Tak dużo historii ukrytych tam w ciemnych rogach, gdzie życie staje się kwaśne. Tak wiele historii. Pisałem i pisałem, a ich było coraz więcej. Była to studnia której nie mogłem wyczerpać. Nikt ich nie opublikował. „Za okropne” mówili, „Chory pomysł” powtarzali. Myślałem że mogę pisać o horrorze miasta, lecz on był za duży i ciągnął się bez końca. Nadal pisze, widzisz? Każdego dnia i nocy. Tak wiele horrorów, że pokój ich nie mieści. Moje życie jest za małe, by je pomieścić. Ostatnią historią będzie moja, ale nie zobaczę jak się kończy. Nie wiem co robić...
KID:
- Mam pomysł, może się zamkniesz i znajdziesz mi księgę map?
STARZEC:
- Ja je tylko zamieniam. Zamieniam je dla historii.
(Jerry podnosi jedną z historii)
KID:
- Kiedy wrócimy z piekła, dam ci historię jakiej jeszcze nie napisałeś.
STARZEC:
- Mapy są gdzieś pod tym. Pamiętam, pokazywałem je nieznajomemu który mnie odwiedził.
JERRY:
- EEEEEEEeeeeeerrrrrrrrr............
STARZEC:
- Ah, to była historia: “Dom rozpaczy”. Napisałem to w 1965. Dom był zniszczony po ty co się stało dzieciom, ale oni mówią, że jeden z kamieni jest nadal aktywny i może być kupiony na potajemnej aukcji. A tu jest: „Ognisty człowiek w oknie”...
KID:
- Taaa... Mniejsza z historiami, po prostu znajdź mapy!
STARZEC:
- Nie znajdziesz map, mapy znajdą ciebie, rozumiesz?
KID:
- Mam je, dzięki. Idziemy. Do zobaczenia za kolejne trzydzieści lat staruszku. Nie kłopocz się z zapalonym światłem dla nas.
STARZEC:
- Pamiętaj o obietnicy! Kiedy wrócisz, musisz opowiedzieć mi historię.
KID:
- Jezu ,ale nudziarz.
JERRY:
- Co masz na myśli mówiąc, kiedy „my” wrócimy z piekła?
STARZEC:
- Jeśli. Jeśli wrócicie.
CANTO IV
JERRY:
- To jest to?
KID:
- Ta.... Nie trwało długo, co? Ta droga jest zawsze prosta. Polecony, rozumiesz? To tu pociąg dociera zawsze na czas i nie ma nadziei na zmiany. Założę się, że nie myślałeś, że ujrzysz coś takiego, co? Nikt nie myślał. Witaj przy bramie piekła.
JERRY:
- Nie wejdę tam. Co się stało z trybunałem? Jak to się stało, że znów noszę ubranie? Wiedziałeś, że mam umrzeć, przyznaj się?
KID:
- Trybunał jest tam gdzie zawsze był - w twojej głowie. A ubranie masz dlatego, że mam dosyć patrzenia na twoje głupie, chude nogi i twoje wyschnięte jaja. A teraz chodź. To nie będzie łatwe, ale musisz to zrobić.
JERRY:
- Poczekaj minutę. Wrobiłeś mnie w to i nie muszę nic robić! Nie idę tam! W żadnym wypadku!
KID:
- SHhhhh...... Chcesz zbudzić śmierć?
JERRY:
- To jest szaleństwo. Nie każ mi tam wchodzić. Źle mi. Nie mogę tam wejść. Czuję się jak...... Nie wiem....
KID:
- Jerry zamknij się. Potrzebuję ciebie tutaj, rozumiesz? To część projektu. Tak właśnie musi być. Widziałeś to, prawda? To miejsce ma wszystko w projekcie?
JERRY:
- Ale to jest piekło! Nie mogę tego znieść! Nie mogę oddychać!
KID:
- Oczywiście, że nie. Jesteś martwy, pamiętasz?
MIŚ PUTZIE:
- Jerry.
JERRY:
- Czy ktoś powiedział... o Jezu!
MIŚ PUTZIE:
- Jerry pomóż mi, oh Jerry. Jerry, proszę pomóż mi, oh proszę zabierz mnie z tą. Dlaczego jestem w piekle? Jerry? To boli za każdym razem. Dlaczego jestem w piekle? Ja po prostu chcę pójść do domu i jak kiedyś położyć się na łóżku.
JERRY:
- To Putzie. Zgubiłem go gdy miałem dziewięć lat. O Chryste, to Putzie. Co oni mu robią?
MIŚ PUTZIE:
- Proszę zabierz mnie do domu. Jerry.
JERRY:
- To nie fair. On był dobrym misiem!
KID:
- Nie patrz! Złapią cię w sidła, jeśli to zrobisz.
MIŚ PUTZIE:
- Nie zostawiaj mnie, Jerry! Nie zostawiaj mnie tutaj! Jerry!
JERRY:
- Nie mogę go zostawić! Nie zmusisz mnie żebym go zostawił!
KID:
- Jeśli okażesz jakieś uczucia, opętanie złapie cię w sidła. Próbują ciebie wykorzystać, jako okazji do wyjścia stąd.
JERRY:
- O czym ty mówisz? Gdzie oni są? Gdzie jest OPĘTANIE?
KID:
- A jak myślisz? Pod nogami. To interesujące miejsce, ale wybrzeża są trochę pogubione, są czarujące odkąd przenieśli tutaj YUPPIES. Widzisz to? Zabójcza przystań. To tu kanał ma ujście do rzeki śmierci.
JERRY:
- Muszę wrócić po Putzie.
KID:
- Nie będę ci powtarzał, nie patrz za siebie! W piekle nigdy się nie oglądaj! Teraz wchodź do łódki, póki nie zorganizuję naszego przejazdu. „Charlie, Charlie, czy możemy przekroczyć twoją brudną, śmierdzącą rzekę?”
FERRY MAN:
- Tylko wtedy gdy macie czerwień.
JERRY:
- Co my tu robimy? Czy jest to coś?
KID:
- Czasami nazywa się Charon, czasami jest Wuluwait, albo Phlegyas. Przeważnie nazywany jest Ferry Man. Czy ty mnie słuchasz, Jerry? Dlaczego zakrywasz twarz, kiedy staram się z tobą rozmawiać?
JERRY:
- Cholernie się boję, od dlaczego! To miejsce jest... cóż, jest piekłem! Muszę się stąd wydostać! Łatwo ci udawać spokojnego, byłeś już tutaj.
KID:
- Za każdym razem jest inaczej. Psychostruktura piekła dostosowuje się do indywidualnych strachów i win. Oto dlaczego jest inaczej dla wszystkich.
JERRY:
- Co robisz?
KID:
- Zbieram rzeczą wodę. Lethe jest zrobione z łez śmierci i woda przynosi zapomnienie. Później staje się bezużyteczna. Chodź.
JERRY:
- Posłuchaj. Jeśli piekło wciąż się zmienia, to jak dobre są te mapy?
KID:
- Zastanawiałem się kiedy o to spytasz. Chodź.
„Chodźmy”, powiedział. Na dół przez kręgi i rowy.