Rozdział III Przyjaciele


Sobota. Kiedyś najbardziej wyczekiwany dzień tygodnia, teraz patrzyła na niego z przerażeniem. Czy powinna normalnie zejść na dół, czy lepiej zostać cały dzień w pokoju?

Ta druga perspektywa była bardziej kusząca. Cały dzień w pokoju ze słuchawkami na uszach... Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem nie musiałaby znosić wściekłego spojrzenia Rosalie...

Przy niej, tej oszałamiająco pięknej blondynce i jej niechęci do Belli, zachowanie Edwarda Cullena było nawet miłe... Ta chłodna ignorancja przynajmniej nie rzucała się tak w oczy...

Ale przecież nie może nawet nie powiedzieć „Dzień dobry”. To by mogło znaczyć, że jest wściekła, że ostentacyjnie chce pokazać, że tu wcale nie chciała być..

A to już prawdą nie było. Zaakceptowała już to, gdzie jest i że nikt się nie pali do wyjaśnienia jej dlaczego.

Zanim Bella podjęła jakąkolwiek decyzję rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziała cicho trochę zdezorientowana. Zazwyczaj przychodziła tu Alice, ale ona nigdy nie pukała. Jasper może i by zapukał i nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi. Czasem wpadał Emmet, ale tylko dlatego, że Esme go poprosiła, szukał „Jazz'a”, albo chciał  się z niej pośmiać...

Raz przyszła Rosalie. To było późne popołudnie, Jasper i Alice siedzieli z Bellą w pokoju, chwilę wcześniej Emmet zajął miejsce przy framudze. Wtedy pojawiła się ona: z grymasem niezadowolenia na twarzy, który jednak nie zdawał się jej szpecić i z talerzem w rękach.

- Esme kazała ci życzyć smacznego. - oznajmiła przesłodzonym tonem stawiając talerz na biurku po czym obrzuciła swoje rodzeństwo wściekłym spojrzeniem i wyszła. Emmet ruszył za nią, natomiast Bella spojrzała z niewyraźną miną na jedzenie rozważając czy może to zjeść.
- Spokojnie, nie jest zatrute. - zaśmiał się Jasper trafnie interpretując jej minę.

Drzwi się otworzyły, ale osoba, która z nimi stała wolała pozostać w zacienionym korytarzu. Przez chwilę milczała, po czym wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. Aksamitny głos uderzył ją, czuła się jakby usłyszała go po raz pierwszy. A może to dlatego, ze pierwszy raz zwracał się bezpośrednio do niej?

- Witaj Isabello. Chciałem się spytać, czy zejdziesz dzisiaj na śniadanie. A tak poza tym niedawno dzwonił jakiś chłopak, Christopher, pytając czy mogłabyś gdzieś z nim wyjść. Chciałabyś?

Na początku Bella stała na środku pokoju wpatrując się oniemiała w chłopaka. On się do niej odzywa? Edward Cullen się do niej odzywa?

Ale to trwało tylko moment. Tak jakby wypowiedział magiczne zaklęcie jej oczy nagle rozbłysły, a na twarzy pojawił się uśmiech.

- Chris przyjeżdża? - wyszeptała chyba do siebie.

- Rozumiem, że będziesz chciała z nim wyjść. A co z pierwszym pytaniem? Jaka odpowiedź?

Dziewczyna zawahała się przez moment po czym skinęła głową.

- Zejdę. - odparła zrezygnowanym tonem.

W tym momencie usłyszała cichy śmiech. Zdezorientowana spojrzała na chłopaka. Czy to był on? Jego twarz była w cieniu więc nawet nie wiedziała jaką teraz mam minę.

- Co jest? - spytała w końcu.

- Twój entuzjazm jest wręcz zabójczy. - odpowiedział, po czym odwrócił się mając zamiar odejść. - Zejdziesz zaraz, prawda? - zapytał jeszcze  nie czekając na potwierdzenie zniknął.

Pięć minut później dziewczyna siedziała przy stole w kuchni nad przygotowanymi przez kogoś wcześniej kanapkami. Dom wydawał jej się pusty, a może to tylko złudzenie?

Pusty? Prawie.

Z któregoś pomieszczenia dochodziła cicha melodia grana na pianinie.

*

Po raz pierwszy od jej przyjazdu do Forks widziała słońce.

Pojedyncze promienie zdołały przebić się przez chmury w momencie, kiedy stała na podjeździe domu Cullenów. A może dlatego, ze właśnie wtedy pojawiło się jej prywatne słońce?

Christopher stał oparty o swój motocykl. Ile musiał jechać, żeby się tu znaleźć? Na pewno długo. Ale tak było zawsze: jak już coś postanowił nic nie mogło go powstrzymać.

Czarne włosy opadające na oczy. Jasna skóra kontrastująca ze skórzaną kurtką. Oczy i uśmiech, który uwielbiała. Jedyna osoba, która jeszcze pozostała z tamtych lat...

Najpopularniejsza w szkole, najładniejsza. Wszystkim się wydawało, że ją znają, ale z reguły tylko się wydawało...

Zawsze robił wszystko na przekór. Znany z tego, że najwięcej razy odwiedził gabinet dyrektora. Pomimo to przez każdego lubiany...

Cichy chłopak, którego można było zobaczyć wyglądającego przez okno, z książką w ręku. Niektórych jego tajemniczość przerażała, ale niektóre osoby po prostu to przyciągało...

Nieśmiała, miła. Prosta dziewczyna, o której przypominano sobie, kiedy potrzebna była jej pomoc, by po chwili o niej zapomnieć...

Nic nie mogło ich łączyć. Nigdy nawet ze sobą nie rozmawiali...

Przynajmniej nikt tego nie widział.

- Bello, to co, jedziemy gdzieś, czy będziemy tu sterczeć cały dzień?

- Przypuszczam, że nawet stojąc tylko na podjeździe nie dałbyś mi się nudzić. - westchnęła dziewczyna odbierając kask od przyjaciela.

Odjechali.

Nigdy nie lubiła motorów, ale nie mogła poradzić nic na hobby Chrisa. Dla niego wystarczającą motywacją był już sprzeciw jego własnych rodziców, który niezbyt entuzjastycznie odnosili się do owego pomysłu. A on nigdy nie robił niczego, co mu kazali.

Aż za dobrze pamiętała, jak znalazł dorywczą pracę, jak kiedyś po prostu zajechał pod dom z uśmiechem na twarzy, ku zdziwieniu wszystkich.

Zatrzymali się w nieznajomym miejscu, przy plaży. Delikatne promienie słońca sprawiały, że zapomniała jak bardzo było zimno i niemal natychmiast przysiadła na piasku.

- No to opowiadaj. Co w Phoenix?

- Normalnie. W szkole nawet nie zauważyli twojego zniknięcia. Twoi rodzice tęsknią. Byłem znowu na cmentarzu. - odpowiedział szybko. - A u ciebie co?

- Biorąc pod uwagę, że jestem tutaj to nawet nieźle. Są nawet mili.

- Byłaś dzisiaj sama w domu? Bo jakoś nikogo nie widziałem.

- Esme pojechała do Seatle, Carlisle miał dyżur, Alice wyszła z Jasperem a Emmet z Rosalie. Był tylko Edward.

- I co? Ta Rosalie faktycznie taka ładna jak mówiono?

Skinęła głową na potwierdzenie.

- Tak ogólnie po co przyjechałeś? - spytała po chwili.

- A co? Mam nie przyjeżdżać?

- Nie o to mi chodzi...

- Bez powodu. Tęskniłem. - odpowiedział. Sam ułożył się na ziemi, jak kiedyś, dawno temu...

- Pamiętasz?

- Co? - zapytał cicho.

- Zawsze ilekroć chodziliśmy na plażę za dnia padał deszcz. Dlatego zaczęliśmy chodzić nocą. Tutaj pada non stop. - szepnęła tęsknie.

- Powiedzieli ci już dlaczego tu jesteś?

- Nie. - odparła. Na moment zapadła całkowita cisza.

- Wiesz co? - odezwał się w końcu chłopak.

- Co? - spytała.

- Będę dalej prowadził śledztwo. - oznajmił w końcu.

Wiał lekki wietrzyk, morze było trochę wzburzone. Bryza rozwiała dziewczynie włosy, uśmiech nawet na chwilę nie schodził z jej twarzy.

Po chwili ktoś, kto był w lesie mógłby usłyszeć rozmowę i śmiech. Beztroska, taka jak ponad dwa lata temu. Kiedy wydawało się, że nic się nie zmieni.

Między drzewami naprawdę ktoś był. Ogromny wilk przyciągnięty przez zapach, którego nie powinno tu być obrzucił spojrzeniem plażę.

To tylko jakaś dziewczyna z przyjacielem... Nie, to na pewno nie oni. Nikt nie złamał paktu.

*

Alice wpadła do domu pierwsza.

Gdzie Bella?

- Wyszła gdzieś. - wzruszył ramionami, tak jakby go to nic nie obchodziło.

Ale obchodziło. Aż za bardzo.

Kim był ten chłopak? Jego myśli... Były jakieś dziwne. I to niepokojące wspomnienie, kiedy zobaczył tą dziewczynę...

Niewysoka postać o twarzy anioła i czerwonych oczach wychodząca z klatki schodowej bloku, w którym wcześniej mieszkała Bella.

Dlaczego to go tak zaniepokoiło?

Dlaczego nieświadomie zaczął martwić się o dziewczynę?

Edward... Wszystko w porządku?

Skinął głową, choć wcale nie był o tym przekonany.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ekonomia rozdzial III
07 Rozdział III Kwaterniony jako macierze
06 Rozdzial III Nieznany
do druku ROZDZIAŁ III, cykl VII artererapia, Karolina Sierka (praca dyplomowa; terapia pedagogiczna
rozdział iii UW4OMBLJDQ6GSANI4JSMLJPTVCL7KCCPCJ2S2HY
ROZDZIAŁ III
Rozdział III
Rozdział III
ROZDZIAŁ III
Rozdział III
Rozdział III Źródła prawa
Rozdział IV Przyjaźń
Rozdział III Zasady ustrojowe prokuratury
Rozdział III KD
ROZDZIAL III
Wersja do oddania, Rozdzial 5 - Drzewa decyzyjne, Rozdział III
Wersja do oddania, Rozdzial 7 - Badanie asocjacji i sekwencji, Rozdział III

więcej podobnych podstron