509


Cierpliwość Boga i radykalizm człowieka

Chrystus zawsze wzywał swoich naśladowców do radykalizmu w postawie bycia Jego uczniem. Chrześcijaninem jest się wówczas, kiedy jest się czytelnym w swoim chrześcijaństwie. Brak radykalizmu jest zaprzeczeniem postawy Chrystusowego ucznia. Radykalizm jest warunkiem koniecznym bycia naśladowcą Pańskim. Karty Ewangelii co chwila przebrzmiewają wezwaniem do jednoznacznie radykalnego pójścia za Chrystusem. Bycie uczniem Chrystusa, czyli bycie chrześcijaninem, to oddanie wszystkiego Chrystusowi, to zaparcie się samego siebie, to wzięcie na co dzień swego krzyża, to utrata życia dla Jezusa i Ewangelii (por. Mt 16, 24-25), to postawienie Chrystusa na pierwszym miejscu (por. Mt 10, 37), to zostawienie wszystkiego, to opuszczenie ojca, matki, braci sióstr, to nabranie dystansu w stosunku nawet do swojego własnego życia (por. Łk 14, 26. 33). Radykalizm ma się przejawiać w bezgranicznej miłości względem Boga i bliźniego (por. Mt 22, 37-39). Jednoznaczność ma być widoczna w zdecydowanym odcięciu się od grzechu i od wszystkiego, co do niego prowadzi (por. Mt 5, 29-30). W końcu jakby zwieńczeniem tego Chrystusowego wezwania do radykalizmu jest podkreślenie w ostatniej księdze Pisma Św., mianowicie w Apokalipsie, że Pan brzydzi się człowiekiem, który nie jest w swoim postępowaniu radykalny i jednoznaczny: „Obyś był zimny, albo gorący! A tak skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z ust moich” (Ap 3, 16). Wiele źródeł pisanych ze starożytności chrześcijańskiej potwierdza, że radykalizm chrześcijan był najbardziej przekonywującym argumentem za słusznością chrześcijaństwa w pierwszych wiekach jego istnienia.

Chrystus wzywa do radykalizmu, ale i sam człowiek gdzieś w głębi swojej natury czuje atrakcyjność radykalizmu i tęsknotę za nim, i w gruncie rzeczy chce być radykalnym. Radykalizm go pociąga, zachwyca i daje jakieś wewnętrzne poczucie sensu, radości i spełnienia.

Dzisiejsza Liturgia Słowa ukazuje nam Boga jako kogoś, kto na pierwszy rzut oka nie wydaje się mieć wiele wspólnego z radykalizmem. Księga Mądrości stawia przed naszymi oczyma Boga, który wszystko oszczędza (por. Mdr 12, 16), sądzi łagodnie i rządzi z wielką oględnością (por. Mdr 16, 18). Apostoł Paweł w Liście do Rzymian przypomina prawdę o ludzkiej słabości nawet na modlitwie i poucza, że Duch Pański przychodzi nam z pomocą i sam się modli w nas, gdy sami z siebie modlić się nie umiemy tak jak trzeba (por. Rz 8, 26). W dzisiejszym fragmencie Ewangelii także postrzegamy Boga, jako cierpliwego właściciela roli, na której rośnie pszenica i chwasty, a który to nie spieszy się z gwałtownym oczyszczaniem swego pola, ale czeka aż do żniwa. Właśnie żniwa sprawią, że wszystko ostatecznie stanie we właściwym świetle.

Jak można zrozumieć tę - jak się wydaje - sprzeczność w postępowaniu Boga w stosunku do człowieka? Sprzeczności z pewnością nie ma. Ewangelia zresztą dość często stawia przed naszymi oczyma takie pozorne sprzeczności po to, byśmy wgłębiali się w Słowo Boże i odkrywali jego mądrość.

Bóg niewątpliwie zna naturę człowieka, który nosi w sobie skutki grzechu pierworodnego. Każdy z nas ma skłonności do złego i jest to prawda tak oczywista, że nie wymaga żadnych uzasadnień. Człowiek otrzymuje jednak od Boga łaskę, która wspomaga ludzkie wysiłki i uzdalnia go do pokonywania pokus. Dlatego też żywot człowieka na ziemi jest bojowaniem (por. Hi 7, 1), jest walką, w której łatwo jest upaść, jest zmaganiem się z sobą samym, z słabością swego ciała, ze złośliwością szatana, który lubi zasiewać złe ziarno pomiędzy Boże zagony. Bóg dlatego jest cierpliwy, tylko On wie, co jest w sercu człowieka, tylko On zna ile trudu człowiek musi włożyć, by stać się czystym Bożym ziarnem bez żadnej nieczystej przymieszki. Dlatego też Bóg daje człowiekowi swoją łaskę, swoją pomoc, prowadzi go po właściwych ścieżkach, wychowuje go jak syna.

Bóg jest cierpliwy w stosunku do człowieka, zna ludzką naturę skażoną grzechem, wie, że ta natura potrzebuje czasu, by we właściwy sposób kształtować się i wzrastać w świętości. Cierpliwość Boga nie jest sprzeczna z Jego wezwaniem człowieka do radykalizmu. Człowiek jednak nie może tego traktować jako zaproszenia do lekceważenia swojej relacji do Boga.

Postarajmy się wgłębić w myśl zawartą w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Bóg jest przedstawiony w niej jako rolnik, który wsiewa w glebę świata dobre pszeniczne ziarno, i oczekuje na wzrost tego ziarna i na jego plon. Jest jednak szatan, który wsiewa w tę samą glebę złe ziarno, które w początkowej fazie wzrostu do złudzenia przypomina dobrą roślinę. Sprawa wyjaśnia się dopiero w momencie, kiedy „zboże wyrosło i wypuściło kłosy (Mt 13, 26)”; pojawił się wówczas i chwast. Dobre źdźbła z kłosem pełnym ziarna to ludzie dobrzy, ludzie, którzy żyją Bogiem, w których dobre nasienie Bożego słowa i Bożej łaski wydało dobry owoc. Złe źdźbła natomiast to, to ci, którzy nie odpowiedzieli na Bożą miłość. Bóg jednak nie spieszy się z natychmiastowym wymierzeniem wyroku, ale czeka aż do zbioru. Bóg ma cierpliwość i ma nadzieję, że nawet chwast stanie się dobrym ziarnem. Jest co prawda rzeczą niemożliwą, by chwast zamienił się w pszenicę, ale nie jest to niemożliwe u Boga. Tak, jak Bóg może zamienić glebę nieurodzajną w uprawną (por. przypowieść o siewcy), tak jak może wszczepić dziką latorośl w szlachetny pień (por. Rz 11, 17-24), tak samo może chwast zamienić w pszenicę. I dlatego ma cierpliwość. Dopiero ostateczny rozrachunek rozsądzi, co jest ziarnem, a co jest chwastem. Dopiero na końcu świata Boża miara widzenia sprawi, że dobre ziarno spocznie w niebieskich spichlerzach, natomiast chwast spłonie w ogniu.

Chrystus wyjaśnia tę przypowieść w odniesieniu do wszystkich ludzi, którzy rosną na Bożej roli, wydaje się jednak, że można ją odczytać także w odniesieniu do każdego człowieka. Jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie przypowieści dotyczące wzrostu królestwa Bożego w sercu ludzkim, to zauważymy, że mają one swoje indywidualne zastosowanie w życiu każdego człowieka. Przypominamy sobie fragment Ewangelii z poprzedniej niedzieli, gdzie glebą nie jest cały świat, ale każdy człowiek (por. Mt 13, 18-23). W tamtej przypowieści Chrystus spoglądał na rzeczywistość wzrostu Królestwa Bożego od strony jakości gleby, w dzisiejszej przypowieści patrzy na wzrost tego samego królestwa od strony jakości nasienia, które w nią wpada. Bóg sieje. Ale nie tylko Bóg sieje. Sieje również szatan. Bóg nie wyrywa od razu złego nasienia z serca ludzkiego, ale nie znaczy to, że człowiek nie ma czuwać nad tym, by najpierw nie dopuścić tego nasienia do siebie, a potem jeśliby ono padło na glebę naszego życia to wówczas to nasienie usunąć. Czytamy w Ewangelii, że szatan zasiał złe nasienie wówczas, kiedy ludzie spali (por. Mt 13, 25), nie wtedy, kiedy spał właściciel roli, bo On zawsze czuwa. Złe nasienie zakorzenia się wtedy, kiedy człowiek nie czuwa. Nie na darmo Chrystus upomina Apostołów, aby czuwali, by nie ulegli pokusie (por. Mt 26, 41). Szatan bowiem istotnie sieje wtedy swoje ziarna, kiedy człowiek przestaje czuwać nad sobą, kiedy człowiek dopuszcza, by ogród jego życia nie był przez niego samego doglądany.

Bóg jest dobry i łaskawy, człowiek jednak powinien robić wszystko, by rola jego życia byłą czysta od szatańskiego chwastu. Ale tutaj potrzeba radykalizmu...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
!420 Obwod RLid 509 Nieznany (2)
37 509 524 Microstructure and Wear Resistance of HSS for Rolling Mill Rolls
509
509
Zobowiązania, ART 509 KC, 1999
Zobowiązania, ART 509 KC, 1999
509
509 Batalion Czołgów Ciężkich, DOC
508 509
509
509
509
509
509
509
509

więcej podobnych podstron