Fenomen partii populistycznych w Polsce
WSTĘP
Polityka w Polsce ma ostatnio bardzo małe znaczenie. Ludzie po zmianie ustroju powoli zaczynają się dopiero budzić z letargu i dostrzegają prawa jakimi rządzi się demokracja i kapitalizm. Niestety proces tworzenia się w Polsce społeczeństwa obywatelskiego jest bardzo powolny. Nie da się tego nie zauważyć, wystarczy chociaż spojrzeć na frekwencję w ostatnich wyborach parlamentarnych, która nie przekroczyła 50 % głosów osób do tego uprawnionych. Także frekwencja podczas unijnego referendum nie była rewelacyjna. Nie wolno nam zapominać o wszędobylskim i wszech panoszącym się wirusie o nazwie „homo sovieticus”. Przyjrzyjmy się teraz społeczeństwu. Pasmo zmian po roku 1990 był dla większości Polaków szokiem. Nie ma co ukrywać, Polacy nie byli wtedy przygotowani do styczności z Zachodem. Przez pięćdziesiąt lat gnębieni w sowieckim systemie zatracili zupełnie rozeznanie w tym co dzieje się na świecie. Demokracja jawiła im się jako swego rodzaju „ziemia obiecana”. W większości umysłów kłębiła się myśl, że z dnia na dzień ich życie się odmieni i nagle wszystko będzie „jak w raju”. Rzeczywistość była dosyć brutalna. Wywróciła wszystko do góry nogami. Już nie państwo miało spełniać nadrzędną kontrolę nad ich życiem. Oni sami mieli wziąć sprawy we własne ręce. Do nich należały teraz najważniejsze decyzje dotyczące ich przyszłego losu. Ta zmiana systemu politycznego okazała się zbawienna dla jednostek, które wtedy zaczęły rozkręcać własny interes. Ten nagły szaleńczy pęd konsumpcyjny Polaków przysporzył najlepszym z nich wielkich profitów pieniężnych, na których wybudowali swoje pozycje na rynkach finansowych. Kapitalizm wkroczył na teren polski z wielką pompą. Dopiero po pewnym czasie z tego chaosu zaczęto próby zbudowania państwa demokratycznego. Jednak nie dało się tego okiełznać, o czym świadczą nieudane do końca reformy Balcerowicza. Nawet ludzie, którzy należeli do Solidarności nie byli przygotowani na spotkanie z wolnym rynkiem. Błąd popełnili przywódcy opozycyjni, którzy nie potrafili do końca przygotować ludzi na to co miało nadejść. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Czy to, ze Lech Wałęsa obiecał każdemu po „sto milionów” to był populizm? Niech każdy sobie odpowie na to pytanie sam, a tym czasem przedstawić trzeba jakąś definicję słowa „populizm”. Mianowicie, „Populizm” (z łaciny populus - lud), to forma myśli politycznych i ruchów społecznych głosząca chwytliwe, łatwo trafiające do przekonania hasła polityczne, ekonomiczne i społeczne, mające na celu zjednanie poparcia społecznego i zdobycie władzy. Populizm odwołuje się nie do rozsądku, ale do emocji odbiorców, ich tęsknoty do rozwiązywania trudnych problemów w prosty sposób, zgodnie z ich oczekiwaniami. Polega na schlebianiu określonym grupom, stwarzaniu pozorów utożsamiania się z tymi, o których poparcie się ubiega, szafowaniu hasłami bez pokrycia.
Najczęściej opiera się na stereotypie prostego, biednego i pokrzywdzonego człowieka, ujmowaniu ludu jako wyzyskiwanej ekonomicznie oraz uciskanej politycznie zbiorowości i przeciwstawianiu jej istniejącej władzy, głoszeniu zasady wyższości wspólnej mądrości życiowej zwykłych ludzi nad wszelkimi rozważaniami teoretycznymi. Demokracja jest utożsamiana z wolą i opinią większości (większość ma zawsze rację), sprawiedliwość zaś z równością społeczną i ekonomiczną.
Elementy takiego sposobu myślenia występują w manipulacjach, stosują je politycy, dziennikarze i redakcje gazet.
Populizm jako ruch społeczny narodził się w USA pod koniec XIX w., za jego prototyp uważany jest farmerski ruch protestu, działający w zorganizowanej formie jako Partia Ludowa (1892-1896). Domagała się ona m.in. szerokiej pomocy rządu dla rolnictwa.
Ważna dla nas jest obecna sytuacja w Polsce. Fenomen populizmu jest bardzo widoczny w naszym kraju. W Polsce współczesnej populizm rozkwita na żyznej glebie. Transformacja ustrojowa przyniosła pauperyzację znacznej części społeczeństwa a przede wszystkim rozpad więzi społecznych (czego skutkiem jest m.in. wzrost przestępczości i chaos kulturowy). Towarzyszy temu kompromitacja "wielkich" ideologii i rozczarowanie systemem partyjnym przyjmujące wręcz formę cynizmu. Zagubieni ludzie potrzebują prostych recept, umożliwiających zrozumienie rzeczywistości, i wyrazistych przywódców jako punktów odniesienia. Dlatego nie może zaskakiwać sukces wyborczy zarówno populistów prawicowych (LPR, częściowo PiS) jak i lewicowych (Samoobrona); warto też zwrócić uwagę na specyficznie populistyczne akcenty w polityce PO. Powiększająca się grupa osób nie identyfikujących się z żadną siłą polityczną sygnalizuje istnienie dodatkowego rezerwuaru dla populistycznej partii protestu. Społeczeństwo ma coraz wyraźniejszą świadomość tego stanu rzeczy, jednak bardziej intuicyjną niż opartą na rzeczywistej wiedzy. Na pytanie o podstawowy podział społeczeństwa polskiego, aż 90 proc. badanych dokonało podziału na bogatych i biednych. Jeśli chodzi o kryterium władzy, zaledwie 19 proc. Polaków twierdzi, że ma poczucie wpływu na bieg spraw publicznych, z tego jednak 3/4 twierdzi, że wpływ ten jest bardzo ograniczony.
Podział partii politycznych na lewicę/prawicę ma charakter śladowy w świadomości ludzi. Zdaniem respondentów, trudno określić różnicę wśród polityków. Nie można odróżnić ich ani na podstawie programu, ani praktyki. Zaledwie 0,6 proc. ankietowanych opowiedziało się wyraźnie jako zwolennicy lewicy i 0,5 proc. jako zwolennicy prawicy.
Inną, ale również ważną sprawą jest wielki kult sukcesu we współczesnym świecie o czym przekonuje nas Abp Józef Życiński: „Pokolenie wyzwolone z refleksji i odpowiedzialności moralnej ma natomiast rozwiniętą sferę roszczeniową i ambicje konsumpcyjne. Ze zrozumiałych powodów szczególnie bliski jest mu język populistów, którzy oferują najprostsze tłumaczenia i wiedzą, że każdą sytuację można uzdrowić przy pomocy bardzo prostych działań. Jeśli nawet działania te oscylują między korupcją a mafią, nie widać racji, by ich unikać, skoro praktyczny sukces ma stanowić najwyższą wartość. Populizm jawi się wtedy jako filozofia życia niosąca pociechę dla wszystkich frustratów marzących o przyszłym sukcesie. Polityczne sukcesy Haidera w Austrii i Le Pena we Francji tłumaczyć można w dużym stopniu tym, iż ich populizm trafił do przekonania ludziom ze sfrustrowanych środowisk, którym potrzebne było proste wytłumaczenie ich wcześniejszych życiowych niepowodzeń.”.
W Polsce modelowym przykładem populizmu, jego symbolem i synonimem jest Andrzej Lepper. Dalej postaramy się przedstawić pokrótce mechanizm jego działania.
Rozdział I
Początek
Andrzej Lepper pojawił się na polskiej scenie politycznej już w roku 1990. Wtedy to reprezentował rolników, którzy mieli kłopot ze spłatą kredytów. Nie był wówczas nikim ważnym na wsi, bo właśnie ze wsi polskiej przewodniczący Samoobrony wypłynął na salony polityki. Działalność na rzecz pomocy chłopów, którzy brali kredyt, nie budziła zaufania wśród rzesz chłopskich. Mówili oni wtedy: „co to za chłop co bierze kredyt?”. Od tego czasu konsekwentnie zaczął dążyć do zdobycia władzy na wsi, a co za tym idzie do próby przekonania polskich rolników do swojej osoby. Miał nie lada wyzwanie, gdyż dotychczas największym uznaniem na wsiach cieszył się PSL, który był głównie utożsamiany z polską wsią. Zdecydowanie rokiem przełomowym był 1998. Do tamtego okresu, nikt nie słyszał o Andrzeju Lepperze. W 1998 r. Samoobrona była już partią polityczną. Trzeba było więc zrobić coś, aby przykuć uwagę Polaków, w pewnym sensie zareklamować siebie i swoją partię jako nową siłę polityczną w Polsce. I taka spektakularna akcja się odbyła, a były nią blokady dróg przez rolników. Rolnicy, którzy czuli się odrzuceni i pomijani przez klasę polityczną, a także przez ludzi mieszkających w miastach. Rolnicy tak bardzo niezadowoleni ze zmian jakie w Polsce zaszły. W końcu rolnicy, których w Polsce jest wiele milionów, słabo wykształconych bez poczucia obowiązku patriotycznego. Już wtedy Andrzej Lepper był na czele wszystkich rolniczych związkowców. Wybił się w społeczności wiejskiej na pierwsze miejsce, teraz pokazywał swoją „siłę” całemu krajowi. Barbara Fedyszak-Radziejowską, socjolog z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN w wywiadzie dla Polityki mówi tak: „W trakcie kolejnych spotkań na wsi odkrywałam, że za protestami Leppera kryją się przede wszystkim dzierżawcy wielkoobszarowych gospodarstw popegeerowskich (to oni opracowywali strategię blokad), producenci wieprzowiny. To właśnie oni byli przecież zagrożeni spadkiem cen na żywca.”. To jest klasyczny przykład demagogii. Jak ta demagogia się skończyła? A tym, że Samoobrona weszła do Parlamentu stając się trzecią siłą polityczną w Polsce.
Rozdział II
Samoobrona w Sejmie
Wejście Samoobrony do Sejmu zamieniło go w cyrk. Blokowanie mównicy, wnoszenie na salę obrad własnego mikrofonu czy niesubordynacja wobec nakazów i próśb Marszałka Sejmu. Obnoszenie się z krawatami w barwach biało - czerwonych stało się wizytówką „lepperyzmu” w Polsce. Wszystko po to, aby „być widocznym” i odróżnić się z tłumu. Lepper stworzył swój własny język, którym się posługuje: „Lepper wprowadził do publicznego dyskursu zupełnie nowy język i styl rozmowy. Korzysta przede wszystkim z nieprzygotowania merytorycznego dziennikarzy. Kto z tych, którzy zapraszają go do rozmów, zna ceny półtuszy wieprzowych czy ceny pszenicy? Korzysta też z bezradności rozmówców wobec takiej formy wypowiedzi, w której treść jest w gruncie rzeczy nieważna. Jego wypowiedzi są kontrowersyjne lub po prostu nieprawdziwe. Najważniejszy jednak jest styl. Łamiąc konwenanse, w sposób agresywny, wręcz niegrzeczny, narzuca relację: dominujący - podporządkowany. Wśród zwolenników buduje w ten sposób przekonanie, że to właśnie on jest zawsze zwycięzcą, a zwycięzca zawsze ma rację.”. (Jak na przykład: „Balcerowicz musi odejść”). Przewodniczący Samoobrony stał się postacią, która pojawiała się często w mediach. On lub jego współpracownicy (mówiący jakby głosem swojego przewodniczącego) wszędzie powtarzali to samo. Stał się tematem numer jeden dla mediów w Polsce. Skrzętnie to wykorzystywał. Obrażał polityków innych ugrupowań. Sam będąc posłem, czyli jednym z rządzących, cały czas podkreślał, że nie ma nic wspólnego z klasą rządzącą. Z drugiej strony cały czas z jego ust padało stwierdzenie: „... kiedy Samoobrona będzie rządzić krajem..”. Faktem jest, że bardzo mało parlamentarzystów wdaje się w polemikę z Samoobroną. Wydaje się, jakby ją ignorowali, udawali, że jej nie ma. Lepper cały czas przypomina o trzeciej pozycji, jaką zajmuje Samoobrona w polskim parlamencie. Ludzie to dostrzegają. Bardzo ciekawą strategią jest to, że zawsze gdy dzieje się coś ważnego ze społecznego punktu widzenia, tam zawsze można dostrzec jakiś „biało - czerwony” krawat. Andrzej Lepper wychodzi prosto do ludzi, pojawia się często osobiście, co wzbudza żywe reakcje tłumu. Ludzie widzą w końcu „swojego” polityka „na żywo”, a nie w telewizji. Lepper odwiedza upadłe fabryki powiatowe miasteczka czy bazary. Oto przykład: „Gdy wczesnym popołudniem 25 lutego przed bramą upadłych Pomorskich Zakładów Urządzeń Okrętowych "Warma" w Grudziądzu pojawił się Andrzej Lepper, wśród załogi wybuchła euforia. - Nie mogliśmy uwierzyć, że sam przewodniczący chce nam pomóc - z naciskiem na "sam" mówi odlewnik Jerzy Zieliński. Szef Samoobrony był jedynym politykiem, który zainteresował się konfliktem. Z powodu źle przeprowadzonej prywatyzacji zakładu 57 ludzi straciło pracę. Szwedzki inwestor twierdzi, że kupił samą odlewnię, bez robotników. "Warma" - że wraz z pracownikami. Protest zaczął się w październiku, gdy ochroniarze zatrzasnęli ludziom przed nosem bramy zakładu. Nie wypłacono zaległych poborów, nie mają zasiłków. Robotnicy prosili o pomoc kogo się da. Czas znalazł tylko Lepper.” W skrócie można rzecz, że Lepper trafił do ludzi wprost. Na takim zachowaniu zbudował swój autorytet i cieszy się nadal sporym poparciem swoich wyborców.
Zakończenie
Na koniec przytoczymy wypowiedź Ks. Remigiusza Sobańskiego, która ukazała się w portalu „Opoka.org.pl”: „"Populizm" to słowo, które w codziennym obiegu rozpowszechniło się dopiero w ostatnich latach. W czasach mojej młodości każdy wiedział, co to jest popularność lub populacja (łącznie z "populacją gwiazd"), natomiast słowo "populizm" pojawiało się tylko w dyskusjach o literaturze: jako populistyczne określano powieści, które tzw. szarego człowieka kreowały na bohatera literackiego. Literatura populistyczna to była po prostu literatura ludowa. Stąd już tylko krok do przypisania temu słowu znaczenia politycznego: populizm oznaczał rządy objęte i sprawowane przez prostego, szarego człowieka, człowieka z tłumu. Do tych rządów dochodziło się dzięki poparciu mas, które trzeba było sobie zjednać. To zaś udawało się przez składanie obietnic: zaprowadzenia porządku, ułożenia sprawiedliwych stosunków społecznych, likwidacji biedy... Najbardziej perfekcyjni populiści to ci, którzy zawsze umieją powiedzieć to, co słuchający chcą słyszeć. Opanowali doskonale sztukę wmawiania ludziom, że reprezentują właśnie ich i ich interesy. Wiedzą, czego ludziom potrzeba i czego chcą, co więcej, udaje im się przekonać słuchaczy, że to oni "mówią im z serca". Wykorzystują zanik zaufania do urzędów czy autorytetów, szczególne pole do popisu znajdują w czasach przemian, gdyż wtedy ogarnia ludzi poczucie niepewności. Populiści prezentują się wówczas jako przywódcy o ustalonej, trwałej hierarchii wartości, zdolni odbudować fundamenty życia społecznego i przywrócić sprawdzoną tradycję. Umieją wskazać winnych i skierować gniew ludu w odpowiednią stronę. Do mobilizowania słuchaczy obficie posługują się terminologią wojskową i wojenną, wróg jest zawsze jasno zdefiniowany. Sprawdzony chwyt populistów to wmawianie ludziom, że reprezentują milczącą część społeczeństwa. Dawniej były to milczące mniejszości, ale w ten sposób zdobywało się poparcie jedynie owych mniejszości. Stąd najnowszy, demagogiczny chwyt propagandowy o obronie zagrożonych praw "milczącej większości". Histerycznym tonem opowiada się narodowi, że jacyś "oni" nim rządzą i wobec tego trzeba pójść za tymi, co poświęcają się dla ratowania "substancji narodowej". "Prawdziwe interesy narodowe" to popularne hasło populistów, przy czym interesy te pozostają nieokreślone, ale zawsze są zbieżne z marzeniami akurat tej grupy, do której się przemawia. Mowie o interesach towarzyszą obietnice rozdawanych w przyszłości dóbr i łask, a populista u władzy próbuje rozdawać co tylko może, hojną ręką, bo nie ze swojej kieszeni ani ze swego majątku. Populiści chętnie powołują się na demokrację, bo przecież liczą na wolę ludu, która ma ich doprowadzić do władzy (lub przy niej utrzymać). Faktycznie jednak populiści dorwawszy się do władzy, rozwinęli system rządów dyktatorskich (np. Peron). Była to naturalna konsekwencja założeń populizmu, gdyż władza uzyskana dzięki hasłom populistycznym ma dyktaturę zaprogramowaną. Dzieje się tak dlatego, że populiści prezentując się jako wybawiciele i ratownicy, nadają stosunkowi władzy do ludu charakter bardziej osobisty, są wodzami, przywódcami, nieraz wręcz ojcami duchownymi. Władza to już wtedy nie struktura prawna, lecz panowanie - łaskawe dla "swoich" i sympatyków, uciążliwsze dla innych. Liczy się lojalność wobec władzy, urzędy obsadza się wedle zaufania, formuje się hierarchia równoległa do urzędowej, decyzje zapadają na politycznym zapleczu. Z demokracją kłóci się to zasadniczo. Populizm kwitnie tam, gdzie panuje niezadowolenie (które zresztą wywołuje się i podnieca). Metody populistów są wszędzie jednakowe: polemiczno-prowokacyjne podejmowanie tematów i proponowanie prostych, jedynie i absolutnie słusznych rozwiązań. W myśl starego rzymskiego przysłowia: "ludzie chcą być oszukiwani, więc ich oszukujmy".”
Hasło opracowano na podstawie “Słownika Encyklopedycznego Edukacja Obywatelska” Wydawnictwa Europa. Autorzy: Roman Smolski, Marek Smolski, Elżbieta Helena Stadtmüller. ISBN 83-85336-31-1. Rok wydania 1999.
źródło CBOS
Tygodnik „Polityka” NUMER 48/2001 (2326), „Skąd ten Lepper?” wywiad Janiny Paradowskiej
Tygodnik „Polityka” NUMER 48/2001 (2326), „Skąd ten Lepper?” wywiad Janiny Paradowskiej
Michał Karnowski, Andrzej R. Potocki;: „Newsweek Polska” numer 21/02, strona 10