„Treny” J. Kochanowskiego jako wyraz kryzysu światopoglądowego poety
Treny Jana Kochanowskiego to niewątpliwie jeden z najbardziej osobistych utworów poety. Będący hołdem dla zmarłej córeczki cykl utworów żałobnych jest jednocześnie zapisem duchowego i intelektualnego kryzysu oraz świadectwem przezwyciężenia wątpliwości wywołanych dramatycznym doświadczeniem. Siła doznanej rozpaczy, wewnętrznego udręczenia, rozterek stawia w pewnym momencie pod znakiem zapytania cały dotychczasowy system wartości, traktując go jako ułudę, w żadnej mierze nie sprzyjającą do rzeczywistych predyspozycji i natury człowieka i nie chroniącą go przed niespodziankami losu.
Pierwsza część cyklu poświęcona jest próbie oddania ogromu poniesionej straty. Odejście Urszulki w wieczność, to wydarzenie, które zburzyło dotychczasowy optymizm i radość życia. Ukochana córeczka jawi się tu jako ofiara przewrotnego losu, który nie zna litości dla słabych i bezbronnych. Zastosowane porównania są, jak można przypuszczać, nie tylko poetyckim ornamentem, ale wyrazem filozoficznego przekonania o prawdziwej naturze świata:
|
„Jako oliwka mała pod wysokim sadem Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim szladem, Jeszcze ani gałązek, ani listków rodząc, Sama tylko dopiero szczupłym prątkiem wschodząc: Tę jeśli, ostre ciernie lub rodne pokrzywy Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej, Upada przed nogami matki ulubionej”. (Tren V) |
Życie ludzkie wydane jest na pastwę sił, które postępują nieuważnie, nie zważając na dobro tych najmniejszych. Nieostrożny ogrodnik jest tutaj figurą Przeznaczenia (Boga?), dla którego bez znaczenia pozostaje cierpienie matki, widzącej kres życia ukochanego potomstwa. „Sroga śmierć” bezdusznie wykonuje swe wyroki, nie tylko zabierając ukochaną osobę, ale wraz z nią wiarę w sens
ziemskiego bytowania. Pozostają tylko rozpaczliwe pytania:
|
„«Próżno płakać» - podobno drudzy rzeczecie Cóż, przez Bóg żywy, nie jest próżno na świecie? Wszystko próżno! Macamy, gdzie miękcej w rzeczy A ona wszędy ciśnie! Błąd - wiek człowieczy! Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować, Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?!” (Tren I) |
Kochanowski pesymistycznie osądza sytuację człowieka w świecie. Już na samym początku cyklu Trenów deklaruje swe zwątpienie w obecność jakiejkolwiek instancji, która rozumiałaby człowieka, pozwalała mu znaleźć niezaprzeczalną wiarę w rządzący światem rozsądek. Zamiast tego można tylko rozpaczać i wątpić, uskarżając się na pozbawiony metafizycznej opieki los ludzki. Uczucia te najsilniejszy i najbardziej przejmujący wyraz znajdą w środkowej części cyklu. Tam poeta wykrzyczy swe bluźniercze rozczarowanie humanisty i chrześcijanina.
Rozgoryczony poeta w Trenie IX kwestionuje wartość fundamentalną dla współczesnej mu kultury - mądrość. Wobec doświadczenia utraty trudno odwoływać się do rozsądku i chłodnym okiem spoglądać na własną sytuację. Wyniesienie ponad troski życia okazuje się niedostępne. Ideał mądrości stoickiej jest w praktyce niemożliwy do realizacji. Założenia filozoficzne przeczą ludzkiej naturze. Mądrość, choć może zdziałać cuda, jednak pozostaje w oddaleniu wobec człowieka. Utwór będący jej pochwałą kończą pełne goryczy słowa wyznania:
|
„Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje Na tym stracił, iżbych był ujrzał progi Twoje! Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony I między inne, jeden z wiela, policzony”. (Tren IX) |
Kochanowski - jako poeta doctus (uczony) - widzi, że daremnie poszukiwał prawdy i wiedzy; to, co było poznaniem rzeczy i świata, teraz jest tylko zburzonym mitem własnej mądrości. Przekonanie się, że pewność była tylko złudzeniem rujnuje równowagę duchową, niszczy jeden z najważniejszych filarów humanistycznego światopoglądu.
Jednak autor Trenów w swej rewindykacji koncepcji człowieka i otaczającej go rzeczywistości posuwa się znacznie dalej. Uderza tym razem z samo serce humanizmu, w wartość, której człowiek renesansu wyrzec się nie mógł. W Trenie XI pisze:
|
„«Fraszka cnota» - powiedział Brutus porażony. Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony! Kogo kiedy pobożność jego ratowała Kogo dobroć przypadku złego uchowała? Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy”. |
Człowiek jest bezbronny wobec ślepo działającego losu. Fortuna nie zważa na pobożnych i sprawiedliwych, zsyła na nich takie same nieszczęścia jak i na grzeszników. Wobec tego nigdzie nie można znaleźć oparcia, opieki nad złowrogimi zrządzeniami losu. Życie w cnocie, tzn. umiarkowaniu, pobożności i sprawiedliwości nie stanowi żadnej gwarancji. Można się tylko łudzić, że uda się przejrzeć i zrozumieć wyroki fatum, ale i to jest tylko kolejnym omamem ufnego i nadmiernie wierzącego w swe siły człowieka:
|
„Wspinamy się do nieba, boże tajemnice Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice Tępy na to! Sny lekkie, sny płoche nas bawią, Które się nam podobno nigdy nie wyjawią... Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje Mam stracić: i powagę i baczenie swoje?”. |
Poczucie jałowości intelektualnych poszukiwań i bezsensu hołdowania cnocie każe poecie wnioskować, że życie jest tylko sennym marzeniem. Człowiek zaś porusza się w rzeczywistości sennych widziadeł, której prawa pozostaną zawsze ukryte, a być może wcale ich nie ma. W takiej sytuacji pozostaje tylko zwątpienie - tak silne, że rodzi się obawa o utratę zmysłów. Jest ona tym bardziej uzasadniona, że ani niepewność losu, ani żadna koncepcja czy chrześcijańska, czy antyczna, podsuwająca szczęśliwą wizję życia w zaświatach nie przynosi spokoju. Los dziecka pozostaje niejasny dla nieszczęśliwego, pogrążonego w rozpaczy ojca:
|
„Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała? W którą stronę, w którąś się krainę udała? Czyś ty nad wszytki nieba wysoko wzniesiona i tam w liczbę aniołków małych policzona? Czyliś do raju wzięta? Czyliś na szczęśliwe Wyspy zaprowadzona? Czy cię przez tęskliwe Charon jeziora wiedzie i napawa zdrojem Niepomnym, że ty nie wiesz nic o płaczu mojem?”. |
Kryzys światopoglądowy Kochanowskiego jest zatem zwątpieniem totalnym, poeta podważa wszystkie dotychczas pielęgnowane wartości. Krytyce poddane zostają zarówno ideały humanizmu, jak i koncepcje religijne. Człowiek postawiony wobec nieszczęścia jest osamotniony w swych rozterkach. Jednak poecie udaje się przezwyciężyć rozpacz i powrócić do w miarę stabilnego i przynoszącego ukojenie światopoglądu. W Trenie XIX, utrzymanym w konwencji snu, pojawia się postać zmarłej matki, wypowiadającej sakramentalne słowa: „ludzkie przygody ludzkie noś”. Udziela ona napomnienia rozpaczającemu synowi i nakazuje z godnością i pokorą przyjmować wyroki losu, bo przecież śmierć należy do nieuchronnych konieczności, jest naturalnym kresem wszelkiego życia. Ponadto, jak poucza matka, przedwczesna śmierć Urszulki uchroniła ją przed trudami i niebezpieczeństwami życia doczesnego, od razu niemal przenosząc ją do szczęśliwej krainy wieczności.
W zakończeniu cyklu powraca więc nadzieja, ukojenie i zasady dawnego systemu wartości. W życiu zatem wszystko ma swój czas i wyznaczone przez Opatrzność miejsce. Nic nie dzieje się tu bezładnie. Mimo to człowiek nie zawsze może się łatwo pogodzić z wyrokami losu. I jest to absolutnie zgodne z jego ludzką naturą.
Dzieło Kochanowskiego stanowi poetycki zapis rozpaczliwej drogi intelektualnego i duchowego kryzysu człowieka epoki renesansu. Jest świadectwem tego, jak wielkim wysiłkiem zbudowana zostaje wewnętrzna równowaga i jak łatwo ją zburzyć. Poetycka perfekcja Jana z Czarnolasu, jego umiejętność przełożenia ojcowskiego żalu na refleksję ogólnoludzką uczyniły z Trenów utwór uniwersalny, inspirujący i interesujący mimo upływu wieków.