Scenariusz lekcji muzyki w klasie V a
1.Imię i nazwisko nauczyciela: Sylwia Jaworska
2.Data: 14.06.2007 r.
3.Temat: Rodzaje skal muzycznych- pentatonika.
4.Cele lekcji:
operacyjne - uczeń :
umie potrafi objaśnić terminy: skala muzyczna, pentatonika, ostinato,
potrafi zaśpiewać piosenkę „Gong”,
podjął próbę stworzenia krótkiego motywu melodycznego na dzwonkach chromatycznych opartego na pentatonice;
nieoperacyjne - uczeń:
- wyrabia zdolność pracy w grupie,
doskonali swoje zdolności wokalne i manualne,
poznaje utwory klasyczne zaliczane do kanonu literatury muzycznej;
5.Metody nauczania:
- praca z tekstem muzycznym,
- pogadanka dydaktyczna,
- ćwiczenia praktyczne (śpiew, gra na instrumentach),
- praca w grupach,
- improwizacja ruchowa;
6.Środki dydaktyczne prowadzącego:
- nagrania utworów,
- magnetofon,
- zapis nutowy fragmentu piosenki „Gong”,
- pianino,
- instrumenty perkusyjne,
- kolorowe apaszki;
7. Materiały dydaktyczne uczniów:
- zeszyt,
- przybory do pisania,
- karta pracy;
8.Forma pracy:
- indywidualna,
- zbiorowa,
- grupowa.
Przebieg lekcji :
I. Wstęp:
Czynności organizacyjno - porządkowe:
- przygotowanie się uczniów do zajęć,
- sprawdzenie listy obecności.
II. Rozwinięcie:
Wprowadzenie do tematu lekcji poprzez prezentację krótkiej scenki z wykorzystaniem elementów dramy opartej na opowiadaniu „Do-mi-ning” ( scenkę prezentuje grupa ochotników).
Powtórzenie i utrwalenie piosenki „Gong”.
Analiza fragmentu zapisu nutowego piosenki „Gong” - zapisanie dźwięków składowych melodii na pięciolinii i nazwanie pięciostopniowej skali muzycznej skalą pentatoniczną.
Tworzenie krótkich motywów opartych na skali pentatonicznej przy wykorzystaniu czarnych sztabek dzwonków chromatycznych.
Wysłuchanie Tańca chińskiego pochodzącego z baletu Piotra Czajkowskiego „Dziadek do orzechów”.
Improwizacja ruchowa do utworu Czajkowskiego prezentowana przez poszczególne grupy.
Budowanie przez uczniów własnej skali muzycznej przy wykorzystaniu szklanek z wodą.
Improwizowanie krótkich motywów melodycznych na utworzonej skali.
III. Zakończenie:
1. Utrwalenie terminów muzycznych poznanych zajęciach.
2. Ocena pracy uczniów.
Siao-Lin była uczennicą szkoły muzycznej w Pekinie. Była śliczna, miała skośne figlarne oczy, a żeby nadążyć za Dominikiem, którego nazywała żartobliwie Do-mi-nig, drobiła kroczkami.
Szli przez park, a Dominik kłaniał się na prawo i lewo zgromadzonym tam Chińczykom.
-Och, Do-mi-ning, jakiś ty zabawny! - roześmiała się Siao-Lin. Nie musisz kłaniać się każdemu Chińczykowi. Jest nas ponad miliard. Twój kręgosłup może tego nie wytrzymać. A poza tym oni się nie kłaniają tylko gimnastykują. Mieszkańcy Pekinu chętnie ćwiczą na ulicach i w parkach. Ale biegnijmy już, bo nie zdążymy.
Mama Siao-Lin była muzykologiem i kustoszem wystawy chińskich instrumentów. Powitała ich serdecznie i oprowadziła po wystawie.
- W tej sali znajdują się instrumenty strunowe - powiedziała mama Siao-Lin. Jest tu 25-strunowa cytra i chińskie 2-strunowe skrzypce. Obok jest sala z instrumentami dętymi.
Dominika zaciekawiła chińska harmonijka ustna złożona z 17 bambusowych rurek. Największe jednak wrażenie wywarła na nim ostatnia sala, gdzie prezentowano idiofony, czyli strojone dzwony i gongi.
-To jest zestaw gongów yun-luo (czytaj jun-luo)liczący 10 miseczek z brązu zawieszonych na stojącej ramie- powiedzała Siao-Lin.
-Idźcie już, bo nie zdążycie na pokaz sztucznych ogni - powiedziała mama dziewczynki.
Gdy wyszli był już wieczór. Pekin tonął w powodzi świateł. Zaczął się pokaz sztucznych ogni. Z kolorowych pióropuszy na niebie ułożyła się postać ogromnego smoka. Smok ruszał głową i zionął ogniem. Był to prawdziwy niebiański teatr. Z oddali było słychać tajemniczą chińską pieśń z akompaniamentem dźwięczących gongów.
Siao-Lin była uczennicą szkoły muzycznej w Pekinie. Była śliczna, miała skośne figlarne oczy, a żeby nadążyć za Dominikiem, którego nazywała żartobliwie Do-mi-nig, drobiła kroczkami.
Szli przez park, a Dominik kłaniał się na prawo i lewo zgromadzonym tam Chińczykom.
-Och, Do-mi-ning, jakiś ty zabawny! - roześmiała się Siao-Lin. Nie musisz kłaniać się każdemu Chińczykowi. Jest nas ponad miliard. Twój kręgosłup może tego nie wytrzymać. A poza tym oni się nie kłaniają tylko gimnastykują. Mieszkańcy Pekinu chętnie ćwiczą na ulicach i w parkach. Ale biegnijmy już, bo nie zdążymy.
Mama Siao-Lin była muzykologiem i kustoszem wystawy chińskich instrumentów. Powitała ich serdecznie i oprowadziła po wystawie.
- W tej sali znajdują się instrumenty strunowe - powiedziała mama Siao-Lin jest tu 25-strunowa cytra i chińskie 2-strunowe skrzypce. Obok jest sala z instrumentami dętymi. Dominika zaciekawiła chińska harmonijka ustna złożona z 17 bambusowych rurek. Największe jednak wrażenie wywarła na nim ostatnia sala, gdzie prezentowano idiofony, czyli strojone dzwony i gongi.
-To jest zestaw gongów yun-luo (czytaj jun-luo)liczący 10 miseczek z brązu zawieszonych na stojącej ramie- powiedzała Siao-Lin.
-Idźcie już, bo nie zdążycie na pokaz sztucznych ogni - powiedziała mama dziewczynki.
Gdy wyszli był już wieczór. Pekin tonął w powodzi świateł. Zaczął się pokaz sztucznych ogni. Z kolorowych pióropuszy na niebie ułożyła się postać ogromnego smoka. Smok ruszał głową i zionął ogniem. Był to prawdziwy niebiański teatr. Z oddali było słychać tajemniczą chińską pieśń z akompaniamentem dźwięczących gongów.
Siao-Lin była uczennicą szkoły muzycznej w Pekinie. Była śliczna, miała skośne figlarne oczy, a żeby nadążyć za Dominikiem, którego nazywała żartobliwie Do-mi-nig, drobiła kroczkami.
Szli przez park, a Dominik kłaniał się na prawo i lewo zgromadzonym tam Chińczykom.
-Och, Do-mi-ning, jakiś ty zabawny! - roześmiała się Siao-Lin. Nie musisz kłaniać się każdemu Chińczykowi. Jest nas ponad miliard. Twój kręgosłup może tego nie wytrzymać. A poza tym oni się nie kłaniają tylko gimnastykują. Mieszkańcy Pekinu chętnie ćwiczą na ulicach i w parkach. Ale biegnijmy już, bo nie zdążymy.
Mama Siao-Lin była muzykologiem i kustoszem wystawy chińskich instrumentów. Powitała ich serdecznie i oprowadziła po wystawie.
- W tej sali znajdują się instrumenty strunowe - powiedziała mama Siao-Lin jest tu 25-strunowa cytra i chińskie 2-strunowe skrzypce. Obok jest sala z instrumentami dętymi. Dominika zaciekawiła chińska harmonijka ustna złożona z 17 bambusowych rurek. Największe jednak wrażenie wywarła na nim ostatnia sala, gdzie prezentowano idiofony, czyli strojone dzwony i gongi.
-To jest zestaw gongów yun-luo (czytaj jun-luo)liczący 10 miseczek z brązu zawieszonych na stojącej ramie- powiedzała Siao-Lin.
-Idźcie już bo, nie zdążycie na pokaz sztucznych ogni - powiedziała mama dziewczynki.
Gdy wyszli był już wieczór. Pekin tonął w powodzi świateł. Zaczął się pokaz sztucznych ogni. Z kolorowych pióropuszy na niebie ułożyła się postać ogromnego smoka. Smok ruszał głową i zionął ogniem. Był to prawdziwy niebiański teatr. Z oddali było słychać tajemniczą chińską pieśń z akompaniamentem dźwięczących gongów.
Siao-Lin była uczennicą szkoły muzycznej w Pekinie. Była śliczna, miała skośne figlarne oczy, a żeby nadążyć za Dominikiem, którego nazywała żartobliwie Do-mi-nig, drobiła kroczkami.
Szli przez park, a Dominik kłaniał się na prawo i lewo zgromadzonym tam Chińczykom.
-Och, Do-mi-ning, jakiś ty zabawny! - roześmiała się Siao-Lin. Nie musisz kłaniać się każdemu Chińczykowi. Jest nas ponad miliard. Twój kręgosłup może tego nie wytrzymać. A poza tym oni się nie kłaniają tylko gimnastykują. Mieszkańcy Pekinu chętnie ćwiczą na ulicach i w parkach. Ale biegnijmy już, bo nie zdążymy.
Mama Siao-Lin była muzykologiem i kustoszem wystawy chińskich instrumentów. Powitała ich serdecznie i oprowadziła po wystawie.
- W tej sali znajdują się instrumenty strunowe - powiedziała mama Siao-Lin jest tu 25-strunowa cytra i chińskie 2-strunowe skrzypce. Obok jest sala z instrumentami dętymi. Dominika zaciekawiła chińska harmonijka ustna złożona z 17 bambusowych rurek. Największe jednak wrażenie wywarła na nim ostatnia sala, gdzie prezentowano idiofony, czyli strojone dzwony i gongi.
-To jest zestaw gongów yun-luo (czytaj jun-luo)liczący 10 miseczek z brązu zawieszonych na stojącej ramie- powiedzała Siao-Lin.
-Idźcie już, bo nie zdążycie na pokaz sztucznych ogni - powiedziała mama dziewczynki.
Gdy wyszli był już wieczór. Pekin tonął w powodzi świateł. Zaczął się pokaz sztucznych ogni. Z kolorowych pióropuszy na niebie ułożyła się postać ogromnego smoka. Smok ruszał głową i zionął ogniem. Był to prawdziwy niebiański teatr. Z oddali było słychać tajemniczą chińską pieśń z akompaniamentem dźwięczących gongów.