Dalsze dowody
Data dodania: 06 października, 2002
Przeczytano razy: 4582
Jakkolwiek niewiarygodne mogą się wydawać wszystkie te opowieści o odnalezionych NOL-ach i ich załogantach, z godnych zaufania źródeł wiadomo, iż takie incydenty rzeczywiście mialy miejsce.
Nieżyjący już doktor Robert Sarbacher, byly konsultant Rady do spraw Badań i Rozwoju, prezes i przewodniczący Rady Waszyngtońskiego Instytutu Technicznego, napisal w 1983 roku list do Williama Steinmana, w którym fakty te znajdują potwierdzenie:
...Jeśli chodzi o moją wiedzę na temat odnalezienia latających dysków, to [muszę przyznać, że] nie mam związków z nikim, kto w takiej akcji uczestniczył, ani nie znam dat odkrycia poszczególnych obiektów. [...] Co się zaś tyczy zweryfikowania listy osób, które mogły być w to zaangażowane, mogę jedynie wskazać, że z całą pewnością brał w tym udział John von Neuman. Był także zaangażowany doktor Vannevar Bush i - jak sądzę - również doktor Robert Oppenheimer.
Moje związki z Radą do spraw Badań i Rozwoju za prezesury doktora Comptona były w okresie prezydentury Eisenhowera raczej ograniczone. Tak więc, mimo iż kilkakrotnie byłem zapraszany na narady poświęcone wspomnianym odkryciom, osobiście w nich nie uczest niczyłem. Jestem pewien, że zapraszano doktora von Brauna i innych wymienionych na pańskiej liście, żeby może brali udział w tych naradach. Tyle wiem na pewno...
Pamiętam z tego okresu jedynie to, że materiały pochodzące jakoby z rozbitych latających spodków były niezwykle lekkie i wytrzymale. Jestem pewien, że nasze laboratoria dokładnie je zanalizowały.
Mówiono, że instrumenty lub istoty, które posługiwały się tymi machinami, także miały niewielką wagę, dzięki której wytrzymywały ogromne przyśpieszenia i spowolnienia, osiągane przez te pojazdy. Rozmawiając w biurze z niektórymi ludźmi, odniosłem wrażenie, że owi „obcy" byli skonstruowani na podobieństwo pewnych owadów, jakie znamy na Ziemi, dzięki bowiem małej masie, siła bezwładności jest znacznie niższa. Nadal nie wiem, dlaczego materiały te były tak troskliwie zatajane i dlaczego zaprzeczano istnieniu tych urządzeń.
Generał George C. Marshall, szef Sztabu Generalnego podczas drugiej wojny światowej i sekretarz stanu w latach 1947-1949 także podobno potwierdził, że władze odkryły obce pojazdy i ich załogantów. W 1951 roku generał Maschall rozma wiał z doktorem Rolfem Alexanderem. Nastąpiło to po spostrzeżeniu NOL-i nad lotniskiem w Mexico City. Reporterzy oczekujący na przylot generała zrobili wtedy mnóstwo zdjęć.
Marshall ujawnił potem Alexandrowi, że NOL-e przybywają z innej planety i są przyjazne. Fakt, że unoszą się nad urządzeniami obronnymi i lotniskami, miał rzekomo świadczyć o ich dobrych intencjach, bo gdyby miały złe zamiary, w każdej chwili mogłyby nas roznieść w puch. Marshall twierdził, że bez wątpienia próbują najpierw znaleźć sposób na przeżycie w ziemskiej atmosferze, zanim wylądują i nawiążą z nami przyjacielskie kontakty. Władze USA są przekonane, że Ziemi nic nie zagraża z ich strony.
Kiedy pytano go o lądowania, Marshall przyznał, że nawiązano kontakt z istotami w pojeździe i że trzykrotnie doszło do lądowań, które dla załóg okazały się tragiczne. Oddychanie nasyconą tlenem ziemską atmosferą dosłownie spalało przybyszów od środka. (W kilku wypadkach to się potwierdza, ale nie we wszystkich.)
Spytany przez Alexandra, dlaczego tak gorliwie zaprzecza się istnieniu NOL-i oraz cenzuruje meldunki, Marshall odparł, że rząd USA pragnie, aby obywatele skoncentrowali się na realnym zagrożeniu w postaci komunizmu, zamiast rozpraszać uwagę przybyszami z kosmosu. Powiedział następnie, że słynne radiowe słuchowisko Herberta George'a Wellsa Wojna światów dowiodło, czego należałoby oczekiwać, gdyby prawda była powszechnie znana: kompletnego zamętu i dezorientacji. Pogłoski i spekulacje wytworzyłyby taką atmosferę, której propagandziści z Kremla nie omieszkaliby wykorzystać dla swoich celów.
Rolf Alexander był absolwentem medycyny w Pradze, potem kontynuował studia podyplomowe na innych europejskich uniwersytetach, specjalizując się w psychologii analitycznej, neurologii i biochemii. Nie wiem, czy dokładnie przedstawił swoją rozmowę z generałem Marshallem, wiem natomiast, że nie dopuścił, aby nazwisko generała kojarzono z informacjami ujawnianymi w tamtych czasach. Pojawiło się ono dopiero po śmierci ich obu.
Wiele lat po wspomnianej rozmowie Rolf Alexander napisał słowa, które pozostają równie aktualne dziś, jak wówczas: "Cały kłopot w tym, że NOL-e dopóty nie trafią na pierwsze strony dzienników, dopóki nie zmusimy jednego z nich do lądo wania, nie sfotografujemy go i nie przeprowadzimy wywiadu z załogą. Nie jest to niemożliwe, ale jak dotąd nikomu się nie udało".