Inspiracje schopenhauerowskie

Kazimierz Przerwa – Tetmajer

HYMN DO NIRWANY

 

Z otchłani klęsk i cierpień podnoszę głos do ciebie,

Nirwano!

Przyjdź twe królestwo jako na ziemi, tak i w niebie,

Nirwano!

Złemu mnie z szponów wyrwij, bom jest utrapień srodze,

Nirwano!

I niech już więcej w jarzmie krwawiącym kark nie chodzę,

Nirwano!

Oto mi ludzka podłość kałem w źrenice bryzga,

Nirwano!

Oto się w złości ludzkiej błocie ma stopa ślizga,

Nirwano!

Oto mię wstręt przepełnił, ohyda mię zadusza,

Nirwano!

I w bólach konwulsyjnych tarza się moja dusza,

Nirwano!

O przyjdź i dłonie twoje połóż na me źrenice,

Nirwano!

Twym unicestwiającym oddechem pierś niech sycę,

Nirwano!

Żem żył, niech nie pamiętam, ani wiem, że żyć muszę,

Nirwano!

Od myśli i pamięci oderwij moją duszę,

Nirwano!

Od oczu mych odegnaj złe i nikczemne twarze,

Nirwano!

Człowiecze zburz przede mną bożyszcza i ołtarze,

Nirwano!

Niech żywot mię silniejszych, słabszych śmierć nie uciska,

Nirwano!

Niech błędny wzrok rozpaczy przed oczy mi nie błyska,

Nirwano!

Niech otchłań klęsk i cierpień w łonie się twym pogrzebie,

Nirwano!

I przyjdź królestwo twoje na ziemi, jak i w niebie,

Nirwano!

EVVIVA L'ARTE!

 

Eviva l'arte! Człowiek zginąć musi -

cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,

nędza porywa za gardło i dusi -

zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,

choć życie nasze splunięcia niewarte:

evviva l'arte!

 

Eviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy

nędzny filistrów naród! My, artyści,

my, którym często na chleb braknie suchy,

my, do jesiennych tak podobni liści,

i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,

evviva l'arte!

 

Evviva l'arte! Duma naszym bogiem,

sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,

możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,

ale jak orły z skrzydły złamanemi -

więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?

evviva l'arte!

 

Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną

ognie przez Boga samego włożone:

więc patrzym na tłum z głową podniesioną,

laurów za złotą nie damy koronę,

i chociaż życie nasze nic niewarte:

evviva l'arte!

KONIEC WIEKU XIX

 

Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,

złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.

Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może

równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?

 

Wzgarda... lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem,

którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.

Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,

co się zabija, kiedy otoczą go żarem?

 

Walka?... Ale czyż mrówka rzucona na szyny

może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?

Rezygnacja?... Czyż przez to mniej się cierpieć będzie,

gdy się z poddaniem schyli pod nóż gilotyny?

 

Byt przyszły?... Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda,

kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie?

Użycie?... Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie.

co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.

 

Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,

dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?

Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,

człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.

Nie wierzę w nic...

Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie,
Wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów:
Posągi moich marzeń strącam z piedestałów
I zdruzgotane rzucam w niepamięci śmiecie.

A wprzód je depcę z żalu tak dzikiem szaleństwem,
Jak rzeźbiarz, co chciał zakląć w marmur Afrodytę,
Widząc trud swój daremnym, marmury rozbite
Depce, plącząc krzyk bólu z śmiechem i przekleństwem.

I jedna mi już tylko wiara pozostała:
Że konieczność jest wszystkiem, wola ludzka niczem —
I jedno mi już tylko zostało pragnienie

Nirwany, w której istność pogrąża się cała
W bezwładności, w omdleniu sennem, tajemniczem,
I nieczując przechodzi zwolna w nieistnienie.

Bronisława Ostrowska

Aniołom dźwięku

Anioły dźwięku zaklęte w dzwonach,
Śpiewają w głos;
Na pozłocistych zbożnych zagonach
Ciężki zadumą o przyszłych plonach
Kłoni się kłos.
W żalu głębokim w dłonie się chyli
Pobladła twarz,
Wszystko się stapia w błysku tej chwili;
Czym my to byli? Co my to śnili?
Żywocie nasz...
Czemu w wieczornej żniwa godzinie
Nie niesiem nic?
Coś o zasłudze śniłam czy winie -
A jak sen próżny, to wszystko ginie
Sprzed moich lic.
Rodzeństwo moje, anioły dźwięku,
Grające z wież!
I moje serce Pan dzierżył w ręku,
Zanim je strącił, drżące od jęku,
Na ziemski ścież.
Przepoił całe pieśnią w błękicie
Niebiańskich pól,
Aby harmonii onej odbicie
Poniosło w ludzkie łono i życie
I w ludzki ból.
Pieśń swej miłości biło dzień cały
Serdeczną krwią,
Ale się bicia w głos nie rozgrały:
Próżno jej dzisiaj wasze hejnały
Do wtóru zwą.
Anioły dźwięku! wy mnie rozgrzeszcie,
Mnie - niemy dzwon,
I pieśń miłości z ziemi zabierzcie,
Gdzie, wolna życia, znajdzie nareszcie
Stracony ton.

Jerzy Żuławski

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

Ja król pieśni!

Ziemi pod stopy mojemi rozesłana, jak kobierzec!

I baldakin mam nad głową wybity gwoździami!

Ja król!

Król wszystkiego, co piękne: ziemi, morza i błękitu!

Król wschodzącego słońca i zorzy wieczornej!

Jestem bogaty i mogę dać wiele!

Jestem szczęśliwy i pełen Ducha bożego!

Błogosławieństwo moje jest wiatrem cichym znużonemu

pracą rolnikowi!

A przekleństwo moje jest jak grom czerwony i głodny!

Lecz ja przeklinać nie umiem!

Zanadto jestem szczęśliwy!

Wzniosę wiec ręce i będę błogosławił światu!

Będę błogosławił z wysokości mojej stolicy!

Bądźcie błogosławione pieśni, iż mię znacie i jesteście

posłuszne!

Ja pan wasz!

Bądźcie błogosławione gwiazdy, iż świecicie nad mem

czołem!

Ja pan wasz!

Bądź błogosławiona ziemio, iż jesteś piękna!

Ja pan twój!

Bądźcie błogosławione słońca i wiatry ciche i szerokie

morza!

I wy, ryczące burze, i wy, purpurowe gromy, i wy

spienione bałwany wód!

Duch mój unosi się nad wami i króluje wam!

Bądźcie błogosławione walki duszy, zwątpieniera czarne

i pełne grzmotu głuchego!

Wy jesteście nadniebnem starciem chmur, z którego

piorun jasny wybłyska!

Błogosławione łzy, iż pieśni się z was rodzą!

Błogosławione i cierpienia i bole i tęsknoty niekreślone!

Jesteście orły, na których skrzydłach wzniosłem się –

i oto siedzę na stolicy!

W królewskim szkarłacie i wywyższon nad ludzi!

Jak fale morza wielkiego, przewalają się wieki pod sto-

pami memi!

Ja słyszę ich głuchy szum – i błogosławię im!

Myśl moja, jak morski ptak o szerokich skrzydłach

unosi się nad wodami!

I błogosławię myśli mojej – iż jest moja!

Błogosławię sercu mojemu, iż jest wielkie i czyste!

I miłości, bo jest rodzicielką łez!...

Oto dłonie moje pełne błogosławieństw i wyciągnięte

nad światem!

Ja król!

Jestem szalony – a w szaleństwie wielki!

Jestem dumny – a w dumie potężny!

I jestem szczęśliwy!

Szczęśliwy, iż światu błogosławię!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Inspiracje schopenhauerowskie opracowanie
Korzystaj z intuicyjnych inspiracji, Rozwój duchowy
Inspiration 2 unit 7
Kulinarne inspiracje Tesco Napoje
Dogmat Niepokalanego Poczęcia inspiracje dla chrześcijańskiej duchowości
InspirujaceHistorie fragment
Inspirowane Raffaello id 214958 Nieznany
Lud i ludowość jako inspiracja i jako temat w lit polskiej, Kultura ludowa
Dramaty Szekspira jako Ľródło inspiracji dla literatury
Psychoterapia behawioralna- źródła i inspiracje.word97, studia, techniki poznawczo behawioralne
Orientalne i okultystyczne inspiracje kursów dla nauczycieli-mandala, EGZORCYZMY
Filozofia?rgsona jako zrodlo inspiracji prozy psychologicznej miedzywojnia
Parlament UE – szatańska inspiracja
Inspiration 3 Unit 7 Lesson 1 (2)

więcej podobnych podstron