epotrzebna histeria wokół deklaracji wiary
05 czerwca 2014 | Druga strona | Tomasz Pietryga
Narasta burza wokół tzw. deklaracji wiary podpisanej przez kilka tysięcy lekarzy. Rozpoczęło się polowanie na ludzi, których nazwiska znalazły się pod dokumentem. Padają poważne oskarżenia. Posłowie lewicy, a nawet wiceminister zdrowia, żądają, aby tym, którzy jakoby stawiają boskie prawo nad obowiązkami zawodowymi, zakazać pracy jako lekarzom.
Media codziennie wskazują kolejnego nieszczęśnika, który podpisał deklarację, i organizują wobec niego kampanię zastraszania. Wczoraj na cel wzięto prof. Jana Oleszczuka, wojewódzkiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa, który – jak daje do zrozumienia „Gazeta Wyborcza" – powinien natychmiast stracić stanowisko.
W rzeczywistości jednak twierdzenie, że podpisanie deklaracji przez lekarza tworzy zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów, jest nakręcaniem nieuzasadnionej spirali histerii. Atak na lekarzy, którzy podpisali deklarację, wynika albo ze złej woli, albo z niezrozumienia podstawowych praw, jakie przysługują każdemu człowiekowi.
Żaden rząd, parlament czy nawet wiceminister zdrowia nie mogą zadekretować ograniczenia tej wolności, a tym bardziej karać osoby, która ją manifestuje. Korzystanie z wolności sumienia jest bowiem prawem naturalnym, pierwotnym dla każdego z nas – gwarantowanym zresztą w konstytucji.
Nie można zatem zmusić lekarza do dokonania aborcji ani do innych działań sprzecznych z jego sumieniem. Każdy lekarz ma pełne prawo odmówić ich wykonania, bez jakichkolwiek sankcji. I nie stoi to w sprzeczności z etyką lekarską. Wolność sumienia jest bowiem w przypadku tego zawodu ograniczona ścisłym nakazem dbania o zdrowie i życie pacjenta. Jest to wyraźnie uregulowane m.in. w ustawie o zawodzie lekarza i nie budzi niczyich wątpliwości.
W całej tej sprawie dość zabawne jest to, że ci sami, którzy dziś zaciekle atakują lekarzy, gdy dochodzi do dyskusji o świeckości państwa, tak chętnie powołują się właśnie na wolność sumienia.
Rzeczpospolita
© Wszystkie prawa zastrzeżone