Pan Tadeusz
Księga I "Gospodarstwo".
Utwór rozpoczyna się słynnymi słowami; "Litwo, Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie…", jest to więc apostrofa do kraju rodzinnego poety, który musiał ją opuścić. Jego dzieło jest wyrazem tęsknoty za Litwą. Inwokacja, bo tak nazywa się ta początkowa część pierwszej księgi, w dalszej części jest zwrotem zaadresowanym do Matki Bożej, która przywróciła mu zdrowie, kiedy był dzieckiem. Teraz poeta znów prosi o cud, o możliwość powrotu do ojczyzny. Utwór jest takim symbolicznym powrotem. Przywołując pejzaże litewskie, tamtejsze obyczaje i klimat, autor ma wrażenie jakby jego dusza przebywał na Litwie. Właśnie to pragnie dać czytelnikowi, wspomnienie o ojczyźnie i możliwość duchowego pobytu na jej ziemiach. Po ogólnym opisie krajobrazu litewskiego, pól, łąk, roślinności, Mickiewicz przedstawia obraz szlacheckiego dworku, drewnianego, na podmurówce. W porze żniw obejście jest puste, widzimy, jak zajeżdża przed nie powóz i wysiada z niego młodzieniec, jest to ów tytułowy Pan Tadeusz. Tadeusz przez dziesięć lat przebywał w Wilnie, gdzie zdobywał wykształcenie. Teraz po ukończeniu nauki powraca do rodzinnego dworku i ze wzruszeniem ogląda stare pamiątki wiszące na ścianach. Zagląda do pokoi i przygląda się dawnym sprzętom, pamiętanym z dzieciństwa. Wiszące na ścianach obrazy maja wyraźna wymowę patriotyczną. Są na nich wizerunki bohaterów narodowych: Tadeusza Kościuszki, wodzów powstania: Korsaka i Jasińskiego, jest też Rejtan. Dostrzega ich prostotę, to , co widział w mieście było doskonalsze, ale nie budziło takiego wzruszenia. Nawet zegar z kurantem świadczy o narodowej dumie mieszkańców dworku, zegar ów wygrywa melodię Mazurka Dąbrowskiego. W dworku zmieniło się niewiele, Tadeusz wchodzi wiec do pokoju, który niegdyś należał do niego, i ze zdziwieniem stwierdza, że obecnie musi tu mieszkać kobieta, ponieważ leżą tam różne drobiazgi kobiece. Kolejnym zaskoczeniem jest nagłe pojawienie się owej mieszkanki pokoju, która wbiega do pokoju przez okno, po przystawionej doń desce. Jest niekompletnie ubrana, co sprawia, ze oboje są zakłopotani.
W końcu pojawia się Wojski, by powitać młodego panicza, wyjaśnia mu, ze niedługo ma zostać rozstrzygnięty spór o zamek, który od dawna toczą Soplicowie z Horeszkami. Powoli wracają też pozostali mieszkańcy, witając się z nowoprzybyłym. W całym tym ceremoniale ujawnia się przestrzeganie dawnych obyczajów i szacunek dla tradycji. Sędzia, stryj Tadeusza, próbuje ukryć wielkie wzruszenie, jakie czuje na widok krewnego. Tymczasem trwają przygotowania do uczty, ze względu na ilość gości i rozmiary dworku, Protezy organizuje ucztę w owym spornym zamku. W rzeczywistości chce zaznaczyć prawo Sędziego do tego miejsca. Wyjaśnia się też nieco z historii sporu. Zamek niegdyś należał do stolnika Horeszki. Miał on córkę Ewę, w której kochał się Jacek Soplica (brat sędziego). Jednak odmówiono mu ręki ukochanej, wtedy w porywie gniewu i korzystając z okazji najazdu Rosjan na zamek, zastrzelił Horeszkę. Zamek stał pusty, został obrabowany i ogołocony, obecnie to już nie zamek, a ruiny zamku. Właściwie nie przedstawiają żadnej wartości, nikt też o nie zabiegał, do czasu, aż zainteresował się nimi daleki krewny stolnika Hrabia Horeszko. Jest to człowiek bardzo wrażliwy, lubuje się w romantycznych mitach i dawnych historiach. Zamek urzeka go malowniczością, uważa, że są to średniowieczne ruiny i zamierza je przejąć. Wtedy też Sędzia postanowił udowodnić, że zamek jest jego własnością. Ponieważ spór należało wreszcie rozstrzygnąć, do Soplicowa przybyło przedstawiciele prawa oraz Podkomorzy i jego rodzina. Zaczyna się uczta, która również jest dowodem na przestrzeganie zwyczajów i dobrych manier. Znaczące jest przede wszystkim miejsce, na którym zasiada każdy z gości, wyznaczające jego rangę i hierarchii. Sędzia jednak dopatruje się uchybień dobrym manierom, widząc, ze młodzi mężczyźni nie starają się odpowiednio służyć damom. Wygłasza wiec mowę o dobrych obyczajach, o konieczności kultywowania dawnych tradycji i grzeczności. Krytykuje obce mody, które wypierają miejscowe obyczaje. Potem rozmowa schodzi na sprawy bieżące, Rosjanin, kapitan Ryków, który również zosta zaproszony, wyjawia, ze Rosjanie przygotowują wojska do wymarszu. Przysłuchuje się temu z uwaga ksiądz Robak, jednak nie podejmuje rozmowy, jest nieufny i woli nie dywagować z Rosjaninem na temat pokoju i Napoleona. Na uczcie Tadeusz poznaje Telimenę. Dama zjawia się nieco później niż wszyscy. Miała przeznaczone miejsce obok Tadeusza, młodzieniec zastanawiał się długo, dla kogo jest ono przeznaczone, kiedy wreszcie pojawia się oczekiwana postać, dama jest wytworna, elegancka i robi na Tadeuszu bardzo duże wrażenie, początkowo nawet myślał, ze to ta sama kobieta, którą ujrzał tuż po przyjeździe do dworku, ponieważ w półmroku świec nie widzi jej dokładnie. Dochodzi do gwałtownego sporu miedzy Rejentem i Asesorem. Oboje są właścicielami chartów i kłócą się o ich wartość, każdy oczywiście chwali swojego, Rejent - Kusego, Asesor - Sokoła. Sędzia rozmawia z Podkomorzym o kwestiach politycznych. W trakcie rozmów pada słowo ciocia pod adresem Telimeny, co bardzo zaskoczyło Tadeusza i zajęło jego myśli. Zaś Protazy jest pochłonięty studiowaniem ksiąg sądowych i rozważaniem dawnych procesów. Do opowieści włącza się wyraźnie narrator, informując o sytuacji politycznej. Otóż na Litwie jet6 żywe zainteresowane działaniami Napoleona, wieści o jego poczynaniach przynoszą na Litwę żołnierze i zakonnicy, działający w przebraniu i konspiracji. Jednym z tajnych działaczy był ksiądz Robak, bernardyn, który zupełnie nie wyglądał jak zakonnik, jego poorane bliznami oblicze przypominało raczej żołnierza. Także jego sposób bycia, czasem gwałtowne zachowanie i tajemnicze sprawy, którymi był pochłonięty.
Księga II. "Zamek"
Znów poeta daje upust swej tęsknocie i z lubością wspomina kraj dzieciństwa.
Mieszkańcy dwory przygotowują się do polowania. Romantycznie usposobiony Hrabia podziwia piękno skąpanych we mgle ruin zamku. Prosi Gerwazego, dawnego sługę pierwszego właściciela, stolnika, by przybliżył mu te historię, która wydaje mu się tak zajmująca. Hrabia nie był nastawiony wojowniczo, podobały mu się te ruiny, ale nie zależało mu na nich bardzo. Teraz, gdy wysłuchał opowieści Gerwazego , nabrały dla niego większej wartości. Zgłasza, że Gerwazy namawia go odzyskania własności Horeszków, którym był zawsze oddany. Tu poznajemy dokładne okoliczności śmierci Stolnika. Horeszko miał córkę Ewę, piękną i młodą pannę, która bardzo się podobała szlachcicowi , Jackowi Soplicy. Jacek był popularny wśród miejscowej szlachty, lubiany i ceniony szczególnie wśród młodzieży miał spore wpływy i mógł zjednać stolnikowi przychylność polityczną wielu mieszkańców. Stolnik korzystał z tego, ale ręki córki mu odmówił, choć młodzi byli w sobie zakochani. Jednak różnice stanowe były dość znaczne, choć oboje należeli do szlachty. Stolnik był bogatym magnatem, a Soplica raczej ubogim szlachcicem. Jacek był bardo zawiedziony i nieszczęśliwy, czuł, że go wykorzystano i pozbawiono tego, czego pragnął najbardziej. Wykorzystał tedy okazje, kiedy Moskale najechali zamek Horeszki, który był zwolennikiem konstytucji 3 - go Maja. Na zamku nastąpiło zamieszanie, wtedy Soplica wystrzelił i śmiertelnie ranił stolnika. Gerwazy wiedział , że to Jacek, wtedy uroczyście przyrzekł umierającemu, że pomści jego śmierć, na całym rodzie Sopliców. Opowieść jest w guście Hrabiego, wzrusza go i każe inaczej spoglądać na ruiny zamku, który był świadkiem tak dramatycznych wydarzeń. Żałuje nawet, ze Sędzia niema córki, w której on mógłby się nieszczęśliwie zakochać, bo to pięknie udramatyzowałoby dawna historie. Hrabi zmierza w stronę polujących, po drodze zachwyca się widokiem sadu i warzywniaka. W ogrodzie dostrzega piękną kobietek, młodą dziewczynę, ubrana na biało, która stoi wśród ogórków. Jest to Zosia. Po polowaniu wszyscy wracają do dworku, nie przestrzegając już, za zgoda Sędziego, tak ściśle porządku i hierarchii, nastrój panuje dość wesoły i swobodny. Potem następuje uczta, jedzenie wędlin i picie kawy. Z polowania nie przywieziono żadnej zwierzyny, ponieważ Sędzia zakazał gonienia zająca po polach, by nie zniszczyć upraw. Toteż nie rozstrzygnięto, który chart jest lepszym myśliwym. Tymczasem Telimena uwodzi Tadeusza, ujmuje sobie wieku, dodaje urody i neguje ich pokrewieństwo, podkreślając, ze jest ono bardzo dalekie. W czasie uczty trochę się przechwala, chcąc na słuchaczach zrobić wrażenie swym obyciem, opowiada o pobycie w Petersburgu i znajomościach, jakie ja łączą z wysoko postawionymi osobami. W końcu, gdy kolejna sprzeczka Asesora i Rejenta, wprowadza zły nastrój, proponuje , by wszyscy udali się do lasu na grzybobranie.
Księga III. "Umizgi".
Hrabia znów przygląda się pięknej zjawie, młodej dziewczynie, która tym razem karmi kurki. Nimfa z warzywniaka, teraz jawi mu się jako prostaczka, ptactwo domowe kłóciło się z romantycznymi wizjami Hrabiego.
Mieszkańcy Soplicowa, zgodnie z sugestia Telimeny, udali się w poszukiwanie grzybów. Telimena miała jednak własne plany, zamierzała wykorzystać tę okazję, by zbliżyć się do Tadeusza, toteż niemiłym zaskoczeniem są dla niej plany Sędziego, który zdradza jej, ze chce wydać Zosie, która jest pod opieka Telimeny, za mąż za swojego bratanka, czyli Tadeusza, ponieważ taka jest wola jego (Tadeusza) ojca. Oczywiście, Telimenie taka propozycja zupełnie nie pasuje. Próbuje odwlec podjecie ostatecznej decyzji, mówiąc, ze Tadeusz jest młody i ze ślubem może jeszcze poczekać. Uważa, ze dobrze by mu zrobiło, gdyby najpierw poznał trochę świata, najchętniej sama pokazałaby mu życie w Petersburgu. Telimena udaje się do swojej "świątyni dumania", gdzie zastaje ja Hrabia i pokazuje jej swój szkic. Telimena wyraża swoje uznanie i zachwyt dla włoskiego pejzażu. Rodzime widoki są według niech zbyt pospolite. Do dyskusji włącza się Tadeusz, jego zdaniem litewskie krajobrazy są najpiękniejsze, bo rodzime. Grzybobranie kończy się dzwonkiem, który wzywa na obiad. W czasie posiłku, gajowy przynosi wieść, ze w puszczy jest niedźwiedź. Myśliwi postanawiają wrócić na polowanie. Dowodzi Wojski.
Księga IV. "Dyplomatyka i łowy"
Kolejny powrót do zamierzchłych czasów i przyrody litewskiej. W apostroficznym zwrocie autor wspomina mitycznych władców Litwy i ich polowania w dzikich ostępach puszczy. Polowanie zaczyna się kolejnego ranka, jednak Tadeusz zaspał, budzi go dopiero jak zwykle dosyć tajemniczo się pojawiająca Zosia. Teraz Tadeusz rozpoznaje w niej dziewczynę z pierwszego spotkania w jej pokoju. Tadeusz pędzi do polujących. Tymczasem ksiądz Robak prowadzi swoja działalność, uświadamiając w karczmie miejscowej szlachcie sytuację polityczną. Częstuje ich tabaką, wyjmując tabakierkę z wizerunkiem Napoleona. Robak stara się obudzić uczucia patriotyczne Litwinów i przygotować ich do mobilizacji. Przypomina im generała Dąbrowskiego i jego obietnice przybycia na Litwę z wojskami. Zgromadzeni w porywie zapału śpiewają "Mazurka Dąbrowskiego", Dąbrowskiego ksiądz opowiada im o postępach militarnych Napoleona. Każe też oczyścić dom ze śmieci, co oznacza konieczność wygnania Moskali z kraju. Przez okno widać pędzącego Tadeusz, wtedy bernardyn zrywa się i również gna w jego kierunku Narrator szczegółowo przedstawia nam miejsce akcji, czyli puszcze litewską, a następnie relacjonuje przebieg wypadków. Wojski organizuje obławę na niedźwiedzia, ustala pozycje poszczególnych myśliwych, ustawiając obok siebie Tadeusza i Hrabiego. Właśnie w ich kierunku zbliża się rozdrażniony niedźwiedź. Obaj myśliwi chwytają za broń i mirzą do zwierza, ale chybiają, ranny Niedźwiedź jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Wtedy przybywają inni, Gerwazy, ks. Robak, Asesor i Rejent, wyciągają broń, padają strzały. Niedźwiedź pada martwy. Okazuje się, ze to strzał księdza położył zwierza, Robak, widząc niebezpieczeństwo sytuacji, wyrwał dubeltówkę z rąk Gerwazego i wypalił. Kolejna kłótnia Asesora i Rejenta dotyczy śmiertelnego strzału, oponenci przypisują, każdy sobie, zasługę ubicia niedźwiedzia, ale Gerwazy wyjmuje kulę i dowodzi, ze to ksiądz Robak oddał celny starał. Ksiądz jednak pospiesznie się oddala, nie chcąc, budzić zainteresowania. Po polowaniu myśliwi gromadzą się przy ognisku, jedzą bigos i pija wódkę. gdańską wódką. Gdy wszyscy wracają do dworku w dobrych humorach, Wojski kończy, zaczętą wcześniej anegdotę, o Domejce i Dowejce, którzy mieli się pojedynkować, strzelając do siebie z odległości skóry niedźwiedziej, przezorny sekundant pociął ją na pasy, zwiększając dystans do bezpiecznych rozmiarów. Po raz kolejny nie zostaje rozstrzygnięty spór o Kusego i Sokoła, ponieważ i tym razem zając umyka obu chartom.
Księga V. "Kłótnia".
Telimena zamierza wyjść za mąż, jej plany dotyczą Tadeusza, dlatego myśli o wyswataniu Zosi z Hrabia. Zbliża się pierwsze publiczne wystąpienie Zosi, poucza ja więc, jak powinna się zachowywać w czasie przyjęcia. Młodzi zostają sobie wreszcie oficjalnie przedstawieni. Tadeusz nie umie ukryć zachwytu, jaki budzi w nim postać młodziutkiej Zosi. Telimienie się to oczywiście nie podoba. Wychodzi, by schronić, się w świątyni dumania. Tam zastaje ją Tadeusz, Tekimena płacze, usiadła w pobliżu mrowiska i nie może sobie poradzić z wytrzepaniem natrętnych owadów z odzieży, Tadeusz okazuje się tu wielce pomocny. Wieczorem wszyscy znów zasiadają do kolacji w ruinach zamku. Wśród zaproszonych jest tez Zosia i Hrabia Horeszko. Znów toczą się typowe rozmowy, Podkomorzemu nie podoba się, ze jego córki są zaniedbywane przez młodzież pod względem należnej im grzeczności, Hrabia stara się zając Zosię rozmowa, co raczej nie podoba się Tadeuszowi, Wojski zauważa te sytuację i żartuje robiąc aluzje do niedawnego polowania, że lepiej będzie, jeśli Hrabia i Tadeusz nie będą strzelać do jednej zwierzyny. Zaloty dwóch kawalerów do jednej panny są okazją dla reszty towarzystwa do żartobliwych docinków. Wojski chce też przypomnieć o kimś, kogo znał, a kto strzelał równie celnie, jak ksiądz Robak na dzisiejszym polowaniu, jednak Sędzia szybko przerywa te opowieść. Sędzia przydziela mięso z ubitego zwierza klasztornej kuchni, a skórę pragnie ofiarować Hrabiemu, ten jednak odpowiada, że przyjmie ją razem z zamkiem. Gerwazy uporczywie nakręca zegary w zamku, sprzeciwia się temu Podkomorzy. Zaś Hrabia staje w obronie sługi, który zawsze był wierny jego rodzinie i służył w zamku, który nadal należy do Horeszków. Uczta kończy się straszna awanturą, kłótniami i bójką z użyciem wszelkich dostępnych sprzętów. I tak zniszczony zamek ponosi kolejne szkody. Hrabia wraz z Gerwazym planują przejęcie zamku, sługa podsuwa pomysł zbrojnego najazdu szlachty i przejęcia zamku siłą.
Księga VI. "Zaścianek".
Sędzia również chce zakończyć spór, przygotowuje wiec pozew sadowy i poleca Protazemu, by doręczył go Hrabiemu. Z kolei ksiądz Robak jest zaniepokojony flirtem Telimeny z Tadeuszem, uważa, ze należy ją wyprawić z Soplicowa, by nie bałamuciła młodzieńca. Przypomina Sędziemu, że wolą jego brata, a ojca Tadeusza jest, by jego syn ożenił się z Zosia. Ojciec Tadeusza czyli Jacek Soplica poczuwał się do winy względem stolnika, chcąc w jakiś sposób wynagrodzić te zbrodnię, łożył na utrzymanie Zosi, która jest wnuczką Stolnika, córką jego ukochanej Ewy. Zakonnik jest przeciwnikiem odbierania zamku Horeszom, przypomina okoliczności w jakich nastąpiło przekazanie zamku Soplicom (Targowica). Pragnie zgody między oboma rodami, uważa, ze cała szlachta litewska powinna zapomnieć o dawnych wewnętrznych urazach i zjednoczyć się w walce narodowej przeciwko zaborcom. Uprzedza o bliskim powstaniu, na czele którego powinni stanąć Soplicowie, prowadząc resztę szlachty do walki. Sędzia jest Chojny, dale księdzu parę koni i 200 owiec na rzecz klasztoru, ale zgody z Horeszkami nie planuje. Tymczasem Protezy dowiaduj e się, że Hrabia i Gerwazy organizują zajad i werbują do niego szlachtę zaściankowa. Jest to okazja dla narratora, by powspominać waleczność dobrzyńskiej szlachty i ukazać niezwykła postać Maćka Dobrzyńskiego, obecnie ma on już 72 lata, jest miejscowym autorytetem, cieszy się dużym poważaniem wśród szlachty, która nazywa go Maćkiem nad Maćkami i z uwaga słucha jego rad.
Księga VII. "Rada."
Gerwazy wykorzystuje zapał szlachty do walki, by skierować go przeciwko Soplicom. Bartek, zwany Prusakiem, przedstawia plan przyłączenia się do wojsk napoleońskich, pobudzając przy tym nastroje przypomnieniem o dawnej chwale i świetności. Gerwazy przekręca słowa księdza Robaka, który mówiło oczyszczaniu domu ze śmieci i podburza szlachtę przeciwko Soplicom. Następuje straszna wrzawa, zdania są podzielone, Bartek, a także Żyd Jankiel bronią Sędziego, przypominają o sprawie narodowej, ważniejszej niż zadawnione ważnie między rodakami. Jednak miejscowi mają mu wiele do zarzucenia, jak choćby to, ze się z nimi nie upija, albo że nie chce wydać swej podopiecznej, Zosi, za syna Chrzciciela, Saka. Słysząc absurdalność tej argumentacji Jankiel i Maciej Dobrzyński, wyrzucają zgromadzonych z karczmy, nazywając ich głupcami. Mimo to grono zwolenników najazdu jest liczne i z raźnym " Hajże na Soplicę!" (VII, 555), ruszają za Gerwazym i Horeszka..
Księga VIII. "Zajazd"
Nawet przyroda czuje ,ze nadwaga coś złego. Atmosfera jest przedburzowa, w naturze i wśród ludzi. Po wieczerzy mieszkańcy Soplicowa wychodzą zaczerpnąć wieczornego powietrza. Nastrój jest niespokojny, słychać zaniepokojone głosy ptaków i rechotanie żab. Na niebie widoczna jest kometa - zwiastun nieszczęścia. Sędzia dyskretnie się oddala, mając coś do załatwienia. Tadeusz podąża za im i przez dziurkę od klucza dostrzega, ze stryj żywo dyskutuje z księdzem Robakiem, nie słyszy jednak treści rozmowy. Sędzia jest bardzo wzruszony, ponieważ ksiądz Robak wyjawił mu tajemnice, która nosił w sobie od lat - to on jest Jackiem Soplicą, jego bratem okrytym zła sława, to on zabił Stolnika, a potem kontaktował się z bratem za pomocą listów, które dostarczał mu już jako ktoś inny, czyli sosna duchowna. Natomiast Tadeusz przyszedł do Sędziego by przedstawić mu swoje postanowienie, otóż uznał, ze najlepiej zrobi wyzywając Hrabiego na pojedynek. Ich zatarg nie dotyczy tylko zamku, do tego dochodzi konkurencja o rękę Zosi. W tym celu musi pojechać do Księstwa Warszawskiego, ponieważ na Litwie obowiązuje zakaz pojedynków. Sędzia się nie zgadza, szczególnie na wyjazd. Rozmowę podsłuchuj Telimena. Po wyjściu Tadeusza, oczekuje od niego zapewnień o miłości, on nie zaprzecza, ale i nie wyznaje. Ma niespokojne myśli, zmierza do stawu, targany samobójczymi myślami. Zamiar utopienia się skutecznie uniemożliwiają mu podkomendni Hrabiego, którzy go pojmują. Z kolei Gerwazy żąda od Protazego, by ogłosił upadek zamku i poddanie go hrabiemu Horeszce. Sługa Sopliców jednak nie chce tego uznać, wyrywa się i krzyczy : "Protestuję!" (VIII, 761). Mimo to zamek zostaje przejęty, najeźdźcy goszczą się, wieżą mieszkańców i szykują do uczty. Zabijają trzodę, ucztują, pija alkohol, a potem pijani zasypiają.
Księga IX. "Bitwa."
Do zdobytego przez Horeszków zamku przybywają wojska rosyjskie, pod dowództwem majora Płuta. Major jest podłemu pochodzenia Polakiem ,ale wstąpił do armii rosyjskiej, jest to człowiek wyjątkowo podły. Rosjanie niejako zaprowadzają porządek, uwalniają Sopliców i wiążą śpiącą szlachtę zaściankową. Major mówi, że może uwolnić więźniów, ale za każdego z nich należy zapłacić po tysiąc rubli. Do zamku przybywają też ksiądz Robak, Maciej Dobrzyński i Bartek Prusak na czele innych przedstawicieli szlachty, jednak ci przyjechali uwolnić Sopliców, a widząc, ze są oni wolni, nie chcą walczyć z Rosjanami. Ksiądz Robak udaje, ze popiera działanie Moskali, tym samym usypia ich czujność, nakazuje bratu Chojnie częstować Rosjan alkoholem. Plan spojenia jednak nie udaje się , ponieważ dochodzi do bójki. Tadeusz stając w obronie Telimeny zaczepianej przez pijanego Płuta uderza go w twarz. Tak zaczyna się bójka, do której przystępuje reszta Moskali i polskiej szlachty. Widzimy poszczególne starcia: Ksiądz Robak po raz kolejny wykazuje się męstwem i, kiedy próbuje zasłonić Hrabiego, zostaje ciężko ranny, ale udaje mu się ocalić życie Horeszki. Major Płut wyzywa Tadeusza na pojedynek, jednak w zastępstwie wystawia swojego podwładnego - Rykowa, zaś za Tadeusza staje do walki Hrabia, który pragnie załatwić przy okazji swoje osobiste porachunki. Płut podejmuje nieczyste zagranie, wydając Rykowi rozkaz zastrzelenia Tadeusza. Wtedy do akcji wkracza oburzona do reszty szlachta litewska, atakując żołnierza. Na to z kolei nie pozwala Tadeusz. Wojski rozpoczyna walną bitwę, strącając na wrogie wojsko rusztowanie , na którym suszono sery. Polacy maj ą przewagę, Rykow oddaje szpadę. Jest to postać pozytywna, Rosjanin, który jednak nie żywi nienawiści do Polaku, po prostu służy swojemu krajowi pod wodza okropnego człowieka. Bitwa kończy się zwycięstwem polskiej szlachty, Podkomorzy ogłasza koniec walki, wtedy dopiero z pokrzyw wyłazi Płut, który dotąd udawał zabitego.
Księga X. "Emigracja." Jacek.
Po bitwie szleje burza, przyroda wyładowuje swój gniew, niszczy mosty i drogi. Sędzia próbuje przekupić Rykowa, by przemilczał zaistniałe wypadki, ten jednak odrzuca taką możliwość zobowiązując się do bezinteresownej pomocy. Wszyscy obawiają się tego, co zrobi Płut. Klucznik Gerwazy uważa, ze potrafi zapewnić jego milczenie, i choć ksiądz stanowczo zakazuje mu zabijania jeńca, major jednak znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Mimo to należy się obawiać represji ze strony Moskali, dlatego szlachcice, którzy byli zaangażowani w bitwę, opuszczają Litwę i udają się do Księstwa Warszawskiego. Tadeusz pragnie poślubić Zosie, jednak z ogłoszeniem zaręczyn chcą zaczekać do powrotu Tadeusza, który uważa, ze powinien najpierw zasłużyć na rękę wybranki. Zosia jest z niego dumna i przed wyjazdem daje mu święty obrazek i relikwie, by go chroniły i przypominały, że ona czeka na niego. Scena ta wzrusza Hrabiego, który swe zainteresowanie zwrócił już w stronę Telimeny, jego dama przypina mu swoją kokardę. Podsłuchawszy te słowa Zosia ofiarowuje ukochanemu na pożegnanie obrazek i relikwie, by o niej pamiętał. Wzruszony tą sceną Hrabia także pragnie poświęcić się dla ojczyzny, zaś Telimena przypina mu swoją kokardę. Wzruszająca jest też scena pożegnania Tadeusza z księdzem Robakiem. Ranny zakonnik pragnie się wyspowiadać przed Gerwazym, swoim zaciętym wrogiem. Na łożu śmierci wyjawia mu, że on jest Jackiem Soplicą, któremu Klucznik poprzysiągł zemstę. Opowiada całą historie swojej zażyłej znajomości ze stolnikiem i wielkiej miłości do jego córki. Przedstawia wypadki ze swojego punktu widzenia. Mówi jaki był pełen gniewu, kiedy poczęstowano go czarną polewką, i jak wykorzystał okazję najazdu Moskali, by dokonać zemsty. Po odrzuceniu jego oświadczyn Stolnik wydał córkę za człowieka, którego nie kochała, nie była szczęśliwa w małżeństwie, którego owocem była córeczka, Zosia. Jacek też się ożenił jego małżeństwo również było nie udane, żałował, ze unieszczęśliwił kobietę, która go kochała i umarła ze zgryzoty z jego powodu, wcześniej wydając na świat jego syna Tadeusza. Po zabójstwie Jacek Soplica został uznany za zdrajcę, ponieważ strzelał w czasie rosyjskiego najazdu, choć powodowały nim urazy polityczne, a nie względy polityczne. Czując na sobie ciężar wielu win, wybrał najtrudniejszą drogę odkupienia, postanowił działać na rzecz ojczyzny i rodziny Horeszków, nie jako żołnierz, ale pokorny zakonnik. Przyjął imię Robak i wrócił w rodzinne strony, by pokierować losem swego syna i Zosi, która kochał jak córkę. Pracował na rzecz idei wyzwolenia, przenosił tajne informacje i mobilizował szlachtę. Przed śmiercią dowiaduje się, też, ze wybuchła wojna, a sejm w Warszawie ogłosił akt przyłączenia Litwy do Korony. Nie mniej ważną tajemnicę wyjawił mu Gerwazy, otóż przyznał on, że Stolnik przebaczył mu już w chwili śmierci, jednak sługa nie chciał tego uznać i całe życie nienawidził Sopliców, teraz i on przebacza Jackowi. Ksiądz Robak umiera pogodzony ze światem i nadzieja że Polska wykorzysta swoja szanse.
Księga XI. "Rok 1812".
Rok 1812 czyli rok kampanii napoleońskiej w Rosji. Polacy wiązali z tym wielkie nadzieje, wojska francuskie były dotąd niepokonane, teraz kroczyły na Moskwę. W narodzie budziły się uśpione nadzieje i chęć walki z zaborca. Do Soplicowa zajechało wojsko polskie pod dowództwem generałów: Dąbrowskiego, Kniaziewicza, Małachowskiego, Giedrojcia i Grabowskiego. Gospodarze starają się godnie ich przyjąć, Wojski zajmuje się przygotowaniami do uczty. Pośmiertnie rehabilitowany zostaje Jacek Soplica, któremu Podkomorzy w dniu Matki Bożej Kwietnej, kiedy to ogłoszono przywrócenie przez Napoleona wolności Koronie i Litwie, przyznaje mu pośmiertnie Krzyż Legii Honorowej. Zgoda zapanowała nawet między najbardziej zadymi wrogami Gerwazym i Protazym, którzy w czasie uczty razem popijali miód. Pogodziły się rody Sopliców i Horeszków, poprzez przyszłe małżeństwo. Zostają ogłoszone zaręczyny Zosi i Tadeusza, który już zdążył się wsławić w walce i teraz ranny dumnie przechadza się z ukochana. Dokonano nawet spisania intercyzy. Pogodzili się wreszcie Asesor z Rejentem, których to charty jednocześnie dopadły zająca.
Hrabia również wsławił się w wojsku, awansował nawet na pułkownika, nie zarzucił jednak artystycznych ambicji i teraz korzystając z okazji, szkicował portrecik Zosi. Niestety wrócił on nieco zawiedziony, przekonawszy się, że Telimena na niego nie czekała, nie zwlekając uwiodą Rejenta. Jednego dnia odbywają się zaręczynowe uroczystości Tadeusza z Zosia, Rejenta z Telimeną i Asesora córką Wojskiego.
Księga XII. "Kochajmy się!"
Marszałek Soplicowie odbywa się wielka uczta, marszałek dworu, czyli Wojski, przewodzi całej uroczystości, pilnując by wszystko toczyło się zgodnie marszałek obyczajem. Jako marszałek dworu Wojski wskazuje gościom miejsca przy stole. Toczą się rozmowy o polskim wojsku i sytuacji politycznej. Tadeusz i Zosia planują uwłaszczenie chłopów. Następuje też słynny koncert najdoskonalszego z cymbalistów - Jankiela, który przypomina ważne wydarzenia z przeszłości narodu (Konstytucę 3 maja, Targowicę, tułaczkę żołnierzy, Mazurek Dąbrowskiego).
Utwór kończy się symbolicznym polonezem, w pierwszej parze tańczy Podkomorzy z Zosią, partnerzy zmieniają się w trakcie \tańca, aż do końca, kiedy Zosia zostaje z Tadeuszem.
"I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,
A com widział i słyszał, w księgi umieściłem." (XII, 862-863).
Dziady Cz. 3
Prolog W Wilnie w klasztorze ojców bazylianów (przerobionym na więzienie) w jednej z cel przebywa Więzień (Gustaw). Między złymi i dobrymi duchami toczy się walka o niego. Dowiaduje się on, że ma zostać uwolniony (“z łaski Moskwiczyna") i zesłany na wygnanie. Mówi że gotów jest urzeć dla swej ojczyzny.
Scena I.W wigilię Bożego Narodzenia, dzięki życzliwości kaprala Polaka, więźniowie (filomaci) spotykają się w celi Konrada. Zebrani witają nowo przybyłego więźnia Żegotę (Ignacego Domejkę), który dziwi się, że został aresztowany, gdyż nie należał do żadnego spisku. Pyta obecnych, jaki jest powód ich aresztowania i dowiaduje się, że powodem jest przybycie na Litwę Nowosilcowa, który chce wiele “ofiar carowi poświęcić."Tomasz (Zań) proponuje, aby oddano mu kilku nieżonatych i sierot, którzy razem z nim przejmą winę na siebie, aby ocalić innych. Mówi także, iż mam obowiązek cierpieć za przyjaciół Następnie Jan Sobolewski, który tego dnia był prowadzony przez miasto na przesłuchanie i miał okazję obserwować wydarzenia na ulicach, opowiada o wywożeniu w kibitkach skazańców na Syberię. Ten też Jan Sobolewski widział jak mali chłopcy szli w szeregach pospinani łańcuchami.
Ludzie zgromadzeni przy pobliskim kościele z przerażeniem i grozą obserwowali przebieg wydarzeń. Wśród wywożonych Sobolewski rozpoznał swego przyjaciela, Janczewskiego, który był zmieniony, wychudzony. Wzruszył go bardzo swoją postawą. W momencie kiedy jego kibitka ruszyła, zdjął z głowy kapelusz, wstał i mocnym | głosem wzniósł trzykrotny okrzyk: “Jeszcze Polska nie zginęła". Ostatnim skazańcom wyprowadzonym z więzienia był Wasilewski, który nie mógł iść o własnych siłach i runął ze schodów. Sobolewski widząc to opowiedział wszystkim jak traktowano tego więźnia, jak go bili i męczyli, przypomniał także, iż żołnierz, który prowadził go do więzienia pocichu płakał nad dolą tego człowieka. Po zakończeniu opowiadania przez Jana Sobolewskiego, Żegota recytuje Bajkę o diable, który chcąc zniszczyć ziarno - dar Boga dla człowieka, zakopał je do ziemi i wyrosło zboże, w tym czasie Jankowski, Feliks i Konrad śpiewają pieśni, z których najbardziej dramatyczna i przepełniona żądzą zemsty na wrogu jest pogańska pieśń Konrada, zakończona refrenem:
“Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga, Z Bogiem i choćby mimo Boga!"
Konradowi wydaje mu się, że jest orłem w przestworzu i spogląda na ziemię, chcąc ujrzeć przyszłe losy swojego narodu, ale widok przesłania mu ogromny kruk, wprowadzając zamęt w umyśle. Słychać stukanie do bram więzienia (zmiana warty). Więźniowie rozchodzą się do swoich cel.
Scena II.Konrad wygłasza monolog zwany Wielką Improwizacją. Zastanawia się nad samotnością artysty i własną poezją. Jest świadomy jej znaczenia i uważa, że pozostanie ona niezrozumiałą dla ludzi. Czuje się potężny, mocny, czuły. Ma poczucie, że tej nocy nadeszła wyjątkowa chwila. Stwierdza iż jego serce zostało w ojczyźnie i kocha cały naród. Żąda od Boga, aby dał mu władzę panowania nad światem, by mógł uszczęśliwić swój naród.Konrad buntuje się przeciwko obojętności Boga i zrozpaczony odwraca się od niego mówiąc.Wątpi w Opatrzność Boga i w to czy Bóg nie popełnia błędów:
Scena III.Kapral sprowadza do celi Konrada księdza Piotra. Kapłan odprawia egzorcyzmy, by wyzwolić Konrada z mocy szatana. Dowiaduje się, że Rollisonjest torturowany w klasztorze dominikanów i chce popełnić samobójstwo. Po skończeniu egzorcyzmów i uwolnieniu Konrada od złego ducha, namawia go do modlitwy i skruchy za głoszone bluźnierstwa.
Scena IV. Ewa modli się za młodych patriotów wileńskich, później zasypia i widzi we śnie Matkę Boską, która podaje kwiaty małemu Jezusowi, a ten obsypuje nimi Ewę.
Scena V.Kapłan, leżąc krzyżem w swojej celi w dzień Święta Wielkanocnego, modli się i przeżywa widzenie. Najpierw dostrzega liczne drogi wiodące na północ, a na nich kibitki pędzące z młodzieżą na wygnanie. Jedno dziecię uszło z życiem, “rośnie - to obrońca!", przyszły zbawiciel ojczyzny i wskrzesiciel narodu. Nosi tajemnicze imię “czterdzieści i cztery".Następnie ks. Piotr widzi obraz męki narodu polskiego. Naród jest związany. Później naród zostaje ukrzyżowany. Opłakuje go matka Wolność. Żołnierze Rakus i Borus poją go octem i żółcią. Żołdak Moskal przebija bok żywego jeszcze narodu i ten kona na krzyżu. Następnie naród zmartwychwstaje i unosi się ku niebu w kobiecej postaci, w białej szacie, którą otula cały świat.
Scena VI. Diabły dręczą Senatora (Nowosilcowa) koszmarnymi snami. Śni mu się, że car nadaje mu liczne tytuły i godności (sto tysięcy rubli, order, tytuł książęcy). Wszyscy mu się kłaniają i zazdroszczą. Nagle wchodzi car i okazuje mu swoje niezadowolenie. Wówczas dworacy odwracają się od Senatora, kpią i szydzą, a diabły rzucają się na jego duszę, by ją dręczyć do świtu.
Scena VII. W salonie warszawskim przy drzwiach stoi kilku młodych, skromnych ludzi i dwóch starych Polaków. Rozmawiają o prześladowaniach i przesłuchaniach na Litwie. Dalej w głębi przy stoliku siedzi arystokracja - generałowie, urzędnicy i literaci. Popijają kawę, rozmawiają po francusku o balach i żałują, że Nowosilcow wyjechał z Warszawy:Młoda osoba z towarzystwa przy drzwiach prosi wszystkich, by wysłuchali opowieści Adolfa o Cichowskim. Szambelan wychodzi, nie chcąc słuchać, ale reszta okazuje swoje zainteresowanie i Adolf opowiada.Otóż przed laty Cichowski zniknął. Był więziony i poddawany długim, wymyślnym torturom śledztwa. Pojono go opium, karmiono śledziami bez podawania picia, straszono nocą, ale nikogo na przesłuchaniach nie wydał. Po latach więzienia z objawami choroby psychicznej, nie chciał z nikim rozmawiać.Po zakończeniu opowiadania o Cichowskim toczy się dyskusja, czyjego dzieje mogą stać się tematem literackim. Damy pogardzają polską literaturą, a hołdują wierszom francuskim. Młodzi ludzie w grupie przy drzwiach uważają, że poezja powinna zajmować się historią i tragicznymi dziejami narodu, czyniąc swoimi bohaterami takich ludzi jak Cichowski. Krytykują arystokrację.
Scena VIII. W Wilnie w salonach Senatora towarzystwo rozmawia i gra w karty. Nowosilcow omawia z Doktorem, Pelikanem i Bajkowem bieżące sprawy, między innymi przesłuchanie Rollisona. który zachorował w wyniku ciężkiego pobicia (300 kijów). Następnie przychodzi, prowadzona przez przyjaciółkę Kmitową, pani Rollison prosić Senatora o widzenie z synem lub dopuszczenie do niego księdza. Nowosilcow kłamie, że nic nie wie o chłopcu i obiecuje, że zajmie się jego sprawą, pozostawiając matce.
Po jej wyjściu Senator nakazuje wpuścić wdowę do syna i drzwi zaryglować, natomiast Doktor radzi, aby pozwolić na otwarcie okien w znajdującej się na III piętrze celi chłopca, który jest chory na płuca i umożliwić mu samobójstwo, ponieważ w ostatnich dniach chciał on sobie odebrać życie. Ks. Piotr zostaje przesłuchany, a następnie poniżony i spoliczkowany przez Pelikana na polecenie Doktora. Przepowiada wówczas Doktorowi, że jeszcze tego samego dnia umrze. Następnie odbywa się bal., pani Rollison przeklina Senatora i bluźni Bogu. Po chwili pada zemdlona.
Słychać głośne uderzenie pioruna. Okazuje się, że zabił on Doktora, który w tym czasie znajdował się w swoim mieszkaniu. Nowosilcow pozwala księdzu udać się do Rollisona, który, chociaż ranny, jeszcze żyje.
Po drodze mija kapłan prowadzonego na przesłuchanie Konrada. Ten, zatrzymując się, ofiarowuje mu pierścień, prosząc o modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące. Bernardyn przepowiada mu daleką podróż i poleca odszukać tajemniczego męża, który powita go pierwszy w imię Boże.
Scena IX. Na cmentarzu obok kaplicy, do której podążają wieśniacy na obrzęd dziadów, rozmawiają Guślarz i Kobieta w żałobie. Pragnie ona ujrzeć ducha, który kiedyś zjawił się po jej weselu.
Widzą widma cierpiących pośmiertne męki Doktora i Bajkowa. Doktor zamiast oczu ma złote dukaty z diablikami, a w ręku trzyma srebro. Na próżno Guślarz wzywa ducha kochanka Kobiety (Gustaw zmienił imię na Konrad).
Dopiero o świcie widzą oboje jadące z Wilna na północ wozy z zesłańcami. Wśród nich rozpoznają podążającego na przedzie w czarnym ubraniu tego, którego pragnęli zobaczyć - Konrada. Ma on zbroczone krwią piersi i niewielką ranę na czole:
Guślarz wyjaśnia, że rany w piersi zadali mu “Narodu nieprzyjaciele", a ranę na czole sam sobie zadał podczas Wielkiej Improwizacji i śmierć z niej uleczyć go nie może. Kobieta wypowiada wówczas ostatnie słowa III części “Dziadów":
“Ach, ulecz go, wielki Boże!"
Ustęp
Utwór kończy się tak zwanym "Ustępem", w którym poeta zawarł swe refleksje dotyczące despotycznych rządów carskich. Ta część utworu nie łączy się z dramatem ani pod względem fabuły, ani ze względu na formę - ma bowiem charakter epicki.
We fragmencie zatytułowanym "Droga do Rosji" stwierdza, że naród rosyjski jest tak samo uciemiężony przez swego władcę. Na razie ten prosty, biedny lud nie wie jeszcze, co to jest wolność, ale nadejdzie jeszcze taki dzień, kiedy powstanie przeciwko swym władcom i ciemiężycielom.
Z zaciekłą nienawiścią wypowiada się też poeta o carskiej tyranii we fragmencie "Przedmieścia stolicy" stwierdzając, że piękne budowle państwa carów wzniesione zostały dzięki niewolniczej pracy podbitych narodów, a więc "krwią Litwy, łzami Ukrainy i złotem Polski". Podobne przekonanie zostało przedstawione we fragmencie "Petersburg", gdzie poeta opisuje jak powstawał ten "Paryż północy". Na rozkaz cara przy budowie tego miasta pracowały setki tysięcy rosyjskich chłopów, tysiące poniosło śmierć. Poeta przewiduje jednak, że kiedyś nadejdzie kres państwa tyranów. Mówi o tym w wierszu "Ustępu" pt. "Pomnik Piotra Wielkiego". Miał on być wyrzeźbiony na wzór pomnika Marka Aureliusza, ale tamten rzymski wódz i cesarz był czczony przez swój lud i uważany za ojca, toteż jego koń stąpa "równym krokiem", aby ludzie mogli podejść bliżej władcy. Natomiast koń Piotra Wielkiego przedstawiony został w szalonym pędzie, a więc tratuje wszystko na swej drodze, nie zważając na nic. W zakończeniu wiersza poeta pyta:
"Lecz skoro słońce swobody zabłyśnie
I wiatr zachodni ogrzeje te państwa,
I cóż się stanie z kaskadą tyraństwa."
Na szczególną uwagę zasługuje "Przegląd wojska". Ukazana tu została potęga militarna państwa carów, despotyzm władcy, usilne zabieganie generałów o względy cara. Wstrząsający jest widok placu po przeglądzie wojska, na którym pozostało dwadzieścia trupów żołnierzy. Jedni zostali stratowani końskimi kopytami, inni zamarzli, inni zostali uderzeni kolbą w głowę, kiedy zmylili krok w marszu. Przerażający w swym okrucieństwie jest obraz rannego człowieka, z poszarpanymi wnętrznościami, któremu zabroniono krzyczeć, aby car nie zwrócił uwagi na ten nieprzyjemny widok, a żołnierz przyzwyczajony ślepo spełniać rozkazy, zaciął usta z bólu i zamilkł.
Ze zmiażdżonym ramieniem, przeklinając cara pozostał na placu młody Litwin, któremu dowódca umyślnie dał narowistego konia mówiąc: "Niech skręci szyję Lach sobaka". Nazajutrz po paradzie odnaleziono jeszcze jednego trupa - oficerskiego sługę, który pozostał tam, czekając na rozkaz pana, który o nim zapomniał. Wiersz ten kończy się ogólną, pełną żalu refleksją poety:
"O biedny chłopie! heroizm, śmierć taka,
Jest psu zasługą, człowiekowi grzechem (...)
O biedny chłopie! za cóż mi łza płynie,
I serce bije, myśląc o twym czynie.
Ach, żal mi ciebie, biedny Słowianinie!
Biedny narodzie! żal mi twojej doli,
Jeden znasz tylko heroizm - niewoli".
Cierpienia Młodego Wertera
Powieść ma formę listów. W pierwszym bohater tytułowy - Werter - wspomina romans z pewną kobietą, podczas którego mimowolnie rozkochał w sobie jej siostrę. Werterowi nie odpowiada ta sytuacja - by uspokoić nerwy, wyjeżdża na wieś. Chce w samotności kontemplować przyrodę. Zachwyca się spokojem i beztroską wiejskiej egzystencji. Czyta Homera, w ludziach wokół odnajduje cechy postaci homeryckich, zaprzyjaźnia się z nimi. Poznaje studenta, urzędnika samotnie wychowującego dziewięcioro dzieci.
Werter mieszka na wzgórzu oddając się kontemplacji krajobrazu. Pewnego razu spostrzega scenę, która go fascynuje: mały chłopiec tuli do siebie swego młodszego brata. Poznaje matkę dziecka, córkę miejscowego nauczyciela. Odwiedza ją odtąd często, dzieci zaczynają go lubić. Wetrer opisuje historię parobka, który zakochał się platonicznie we wdowie, dla której pracował.
W kolejnym liście Werter oznajmia, że w drodze na bal u komisarza poznał kobietę, która zrobiła na nim wielkie wrażenie. Ma na imię Lotta. Gdy bohater wstępuje po nią do jej domu, ona właśnie karmi gromadkę dzieci. Rozmowa o literaturze i taniec z Lottą sprawiły bohaterowi prawdziwą rozkosz. Dowiaduje się, że kobieta jest zaręczona z człowiekiem o imieniu Albert. Na koniec Wetrer umawia się na spotkanie z Lottą.
Werter codziennie odwiedza komisarza, przeprowadza się do miejsca, z którego ma bliżej do domu Lotty i często u niej bywa. Chodzą razem na spacery, bawią się z rodzeństwem Lotty, odwiedzają chorych. Ta jest wszędzie rozpoznawana i lubiana.
Na plebanii rozmawiają z miejscowym pastorem, jego córką i jej narzeczonym - wszyscy oni są nudziarzami, niezadowolonymi z życia. Werter reaguje bardzo spontanicznie, nerwowo, wzrusza się, wychodzi. Lotta radzi mu, by nie podchodził do życia tak spontanicznie, nie angażowal się zbytnio.
Werter angażuje się jednak coraz bardziej w związek z Lottą. Ona jednak traktuje go tylko jako przyjaciela.
Lotta opiekuje się panią M. Kobieta ta jest na łożu śmierci. W sotatnich chwilach życia wyznaje mężowi, że bez jego wiedzy brała pieniądze na utrzymanie domu.
Werterowi wydaje się, że Lotta go kocha. On sam raz jest szczęśliwy, innnym razem załamany. Zaczyna malować portret Lotty. Wreszcie zjawia się narzeczony Lotty. Werter spala się z zazdrości. Chce wyjechać w góry. Prosi Alberta o pozyczenie pistoletów. W jego obecnosci przykłada sobie jeden z nich do skroni. Albert protestuje, wywiązuje się dyskusja o samobójstwie. Albert twierdzi, że samobójstwo jest pozbawione sensu, natomiast Wetrer, że może być jedynym wyjściem z beznadziejnej sytuacji. Werter wyjeżdża.
Po powrocie jednak znów odwiedza Lottę, choć strasznie cierpi w czasie tych wizyt. Miłość jest dla niego źródłem męczarni. Coraz częściej nachodzą go myśli samobójcze. Decyduje się przyjąć propozycję objęcia posady urzędnika w poselstwie. Następuje dramatyczne pożegnanie z Lottą.
Na placówce dyplomatycznej Werter musi współpracować z człowiekiem niemiłym i nudnym. Poznaje także inne osoby - między innymi panne von B., która nieco przypomina mu Lottę, lecz nie wzbudza tak żywych uczuć.
Werter dowiaduje się o ślubie Lotty z Albertem. Ponadto bohater zostaje wyproszony z przyjęcia u hrabiego ze względu na swoje miszczańskie pochodzenie. Pociesza go panna von B.
Werter składa dymisję i wraca do rodzinnego miasteczka. Myśli o zaciągnięciu się do wojska, lecz porzuca ten pomysł. W końcu postanawia pojechać do Waldheim, by być bliżej Lotty.
Po powrocie czekają na niego przytłaczające wieści: mąż kobiety, u której czesto bywał wrócił z podróży po spadek z niczym, umarło najmłodsze dziecko, parobek, który kochał się we wdowie, został wyrzucony z pracy. Młodzieniec coraz częściej sięga po alkohol, zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, czyta Pieśni Osjana. Jest zrozpaczony.
Werter spotyka innego młodzieńca, który kochał się w Lotcie. Mężczyzna oszalał z miłości - szuka kwiatów dla ukochanej w listopadzie. Werter widzi wiele podobieństw w ich sytuacji, wydaje mu się, że sam jest bliski szaleństwa. Spotyka się z Lottą, ale ta wreszcie prosi, by odszedł. Werter popada w skrajną rozpacz. Opanowuje go myśl o śmierci.
Ostatnia część książki spisana jest w formie narracji trzecioosobowej i opowiada o sotatnich dniach życia Wertera. Znów spotyka sie z Lottą. Ta prosi go, by wyjechał i spróbował wyleczyć melancholię. Albert staje się zazdrosny o Wertera, wreszcie prosi ją, by przestała się z nim spotykać.
Wreszcie Werter spotyka się z Lottą po raz ostatni. Czyta jej Piesni Osjana we własnym przekładzie. W pewnym momencie rzuca się jej w ramiona, zaczyna ją całować. Lotta jest oburzona, wygania Wertera. Ten zdecydowany jest już popełnić samobójstwo.
Po powrocie pisze list, w którym przeprasza Lottę, żegna się z nią i robi rachunek sumienia. Spłaca długi, pożycza pistolety i oddaje samobójczy strzał. Kona długo, w męczarniach. Na pogrzebie nie ma duchownego, Alberta, ani Lotty, która bardzo ciężko zachorowała na wieść o śmierci Wertera.
Kordian
PRZYGOTOWANIE
Przygotowanie ma miejsce w nocy 31 grudnia 1799 roku. Miejsce akcji jest Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w górach Karpackich – przy chacie obszerny dziedziniec. Występują następujące osoby: Czarownica, Szatan, Astaroth, Diabły, Gehenna, Mefistofel, Twór (czyli Joachim Lelewel), Chór Aniołów, Archanioł. Na wybrane miejsce przylatują czarownice i diabły i wprawiają w ruch wiekowy zegar i rozpoczynają nowy rok. Pojawiają się najznakomitsze postaci diabelskiego światka: Szatan, Mefistofeles, Astarot i inni. Pierwszy z nich Szatan zapowiada nadejście wielkiej chwili dla pewnego narodu, który się podniesie, zwycięży i zginie. W podtekście chodzi mu o Polaków. Wówczas Mefistofeles radzi, aby stworzyć tej nacji przywódców, a sam inicjuje modlitwę za zmartwychwstanie narodu. Nagle na scenie pojawia się ogromny kocioł, z którego wyłaniają się po kolei stwarzani przez Szatana przywódcy powstania listopadowego, którzy odegrają istotną rolę w jego wznieceniu, a później – zgodnie z koncepcją Złych Mocy – doprowadzą do jego klęski. Do każdego z nowych tworów diabły mają inne składniki mieszanki, by jeszcze bardziej podkreślić różnice między wojskowymi i cywilnymi dowódcami powstania.
Pierwszym jest Józef Chłopicki – dyktator w pierwszej fazie powstania. Okazuje się być konserwatystą za starym do walki, nie dysponuje umiejętnościami strategicznymi, energią i zdecydowaniem, przy pomocy których wykorzystałby siłę ludu, więc izoluje się od powstańców.
Drugi to prezes rządu powstańczego i minister spraw zagranicznych tegoż rządu książę Adam Jerzy Czartoryski – przypominający bardziej dyplomatę, niż przywódcę narodowego zrywu niepodległościowego. Jest za bardzo ostrożny, nie potrafi realnie ocenić szans walczących Polaków.
Kolejnym okazuje się być generał Jan Zygmunt Skrzynecki – jeden z następców Chłopickiego. On także nie stanowi wzoru wodza zrywu rewolucyjnego. W jego zachowaniu widać cechy tchórza, flegmatyka, osoby bardziej pasywnej, niż działającej (poruszał się jak rak). Nie dziwi wiec fakt, iż został usunięty ze stanowiska dowódcy właśnie za nieudolność.
Ostatnim jest ostatni dowódca powstania Jan Krukowiecki. Każdy pamięta generałowi to, że poddał się, nim walka dobiegła końca. Po pertraktacjach z Rosjanami podpisał w 1831 roku akt kapitulacji Warszawy. Oprócz przywódców z kotła wychodzą również: Julian Ursyn Niemcewicz i Joachim Lelewel. Tego pierwszego nazywa się pogardliwie eunuchem oraz słowami: Poeta-rycerz-starzec-nic, co potwierdza jeszcze bardziej i uwypukla szkodliwość jego twórczości, zniechęcającej do walki, jak również jego konserwatywne poglądy. Z kolei Lelewel – członek Rządu Narodowego - okazuje się być gadułą, dysponującym ograniczonym zapleczem słów i nie potrafiącym przekazać nic wartościowego. Wolał perorować, niż zdecydować się na walkę.
Scenę kończy interwencja Sił Niebieskich. Pojawiają się aniołowie. Bez chwili wahania przepędzają zgromadzenie czarownic i diabłów. Na scenie pojawia się Archanioł, który prosi Boga o zmiłowanie nad konającą Polską.
PROLOG
Występują w nim trzy osoby prezentujące różne koncepcje literatury narodowej: Pierwsza, Druga i Trzecia Osoba Prologu. Prolog stanowi polemikę Słowackiego z Mickiewiczem.
Pierwszą Osobą Prologu jest autor Pana Tadeusza: tutaj jako propagator idei poezji mesjanistycznej, niosącej sen i pociechę. W rzeczywistości tylko usypia naród swoimi teoriami, ślepo i wbrew rozsądkowi licząc na cud zmartwychwstania, który przecież nie nastąpi. Pierwsza Osoba prosi Boga o zesłanie na zmęczonych walką Polaków ukojenie, a sama zobowiązuje się dostarczyć im swoją poezję odrobinę łagodności.
Mickiewicz został opisany jako człowiek pyszny, zadufany w sobie i przekonany o swojej racji: Jestem duch Apokalipsy […], Jestem pierwszy… i ostatnim będę…. Uważa się za proroka, Mesjasza, wręcz następcę Boga, jego ziemskiego wysłannika.
Z kolei Druga Osoba Prologu przedstawia poglądy charakterystyczne dla przeciwników tez głoszonych przez ludzi skupionych wokół Mickiewicza. Nie boi się skrytykować ideowego przeciwnika. Zachęca do walki, podjęcia zbiorowego, zbrojnego czynu, do działania. Druga Osoba posuwa się nawet do nazwania Mickiewicza tureckim derwiszem, czyli kimś, kto kręci się wokół własnej osi, nie czyniąc nic nowego. Warto zauważyć, że poglądy te nie są tożsame z tezami Słowackiego, który – choć negował bierność i zachowawczość – to jednak nie posuwał się do zaprzeczenia sensowności poezji i poety. Trzecia Osoba Prologu to głos samego Juliusza Słowackiego. Przepędziwszy swych poprzedników, zapowiada ona pogodzenie zwaśnionych stron. Mówi o rychłym pojawieniu się nowej idei i poezji, które pobudzą naród do walki, które porwą do działania uśpionych.
Akt I
Scena I
Akcja rozgrywa się na dziedzińcu wiejskiego domku. Widać go z jednej strony sceny, ponieważ z drugiej strony mamy ogród. W tej scenie występują trzy osoby: piętnastoletni Kordian, stary sługa Grzegorz oraz piękna Laura.
Kordian rozmawia przed swoim domem ze sługą Grzegorzem. Okazuje się bardzo wrażliwym chłopcem, który przez swą uczuciowość nie potrafi przystosować się do twardych reguł rządzących światem. Choć ma dopiero piętnaście lat, przeżył już bardzo wiele. jego przyjaciel popełnił samobójstwo, a dziewczyna, którą obdarzył uczuciem – nie odwzajemnia jego sympatii. To wszystko sprawia, że Kordian nie umie wyznaczyć sobie celu w życiu, nie potrafi okiełznać swoich marzeń, odnaleźć się. Wygłasza monolog, w którym uwidacznia się swoista „choroba wieku” pokolenia romantyków. Jest przekonany o bezsensie życia, znudzony wszelkim działaniem, które i tak postrzega za bezcelowe i pozbawione sensu. Jego serce wypełnia egzystencjalna pustka, a stan swojej duszy porównuje do jesiennej przyrody, która go otacza.
Choć stary Grzegorz usiłuje przekonać go do jakiegoś działania, skierować jego myśli na pozytywną drogę, jego starania okazują się bezsensowne. Opowiedziane przez niego trzy historie-przypowieści (bajka O Janku, co psom szył buty; wspomnienia Grzegorza o słynnej bitwie pod piramidami podczas egipskiej wyprawy Napoleona w latach 1798-1799; historia młodego oficera oddziałów polskich Kazimierza, które pod wodzą Napoleona brały udział w wyprawie moskiewskiej 1812 roku, a potem dostały się w niewolę) nie wywierają na Kordianie większego wrażenia. Mimo iż z początku okazuje zainteresowanie sensem opowieści, to jednak wszystko to jest pozorne. Chłopiec ponownie poddaje się melancholii. Scenę kończy wołanie Laury. Dziewczyna wzywa do siebie Kordiana.
Scena II
Miejscem akcji jest ogród w rodzinnej posiadłości Kordiana. Występują trzy osoby: Kordian, Laura oraz stary Grzegorz. Po zejściu z koni Kordian i Laura pozostawiają zwierzęta pod opieką Grzegorza a sami udają się na spacer po ogrodowej alei. Rozmawiają o uczuciu, jakim młody Kordian obdarzył starszą Laurę. Okazuje się, że kobieta traktuje swego adoratora z lekceważeniem, szczyptą szyderstwa i nie traktuje jego awansów poważnie, mając dla niego tylko pewną odmianę macierzyńskiej cierpliwości. Nie pomaga nawet monolog Kordiana o miłości i samotności - Laura zimna i nieprzejednana. Nie zamierza związać się z chłopcem, nie będzie jego „pokrewną duszą”. Gdy Laura odjeżdża z Grzegorzem, smutny Kordian postanawia popełnić samobójstwo. Nie chce już więcej słuchać drwiących uwag ukochanej.
Scena III
Miejscem akcji jest pokój Laury w rodzinnej posiadłości Kordiana.
Występują trzy osoby: Laura, Panna (pokojówka) oraz stary sługa Grzegorz.
W nocy Laura, siedząc samotnie w pokoju, nie może zapanować nad dziwnym przekonaniem o zbliżającej się tragedii. Zaniepokojona o Kordiana, który mimo późnej pory nie wrócił z przechadzki, zaczyna wyrzucać sobie złe potraktowanie chłopca, którego winą było tylko to, że obdarzył ją pierwszym, młodzieńczym uczuciem. Aby odegnać złe myśli, Laura zaczyna czytać wiersz Kordiana, wpisany w jej pamiętniku. Lektura powoduje jeszcze mocniejszą falę wyrzutów sumienia z powodu słów wypowiedzianych podczas popołudniowej przechadzki. Gdy do pokoju wchodzi pokojówka, kobieta dowiaduje się, że Grzegorz jeszcze nie jadł kolacji. Domyśla się, że sługa udał się na poszukiwanie panicza.
Scenę kończy widok pędzącego konia bez jeźdźca (Laura widzi to z okna) i pojawienie się Grzegorza, który wpada do jej pokoju z krzykiem: Nieszczęście! Oh nieszczęście! panicz się zastrzelił!
Akt II
Rok 1828. Wędrowiec
Scena I
Miejscem akcji jest James Park w Londynie. Występują dwie osoby: Kordian i Dozorca.
Kordian siedzi pod drzewem w James Parku (park wokół pałacu Św. Jakuba) w Londynie. Oddaje się rozmyślaniom nad sensem ludzkiego życia, wspomina nieudaną próbę samobójczą, po której została mu blizna na czole (po nieudanym strzale). Rozważania przerywa mu miejscowy Dozorca, który zaczyna z nim dyskusję o mocy pieniądza we współczesnym świecie. Anglikowi udaje się przekonać Kordiana, że światem rządzą monety i banknoty, że nie ma większej siły sprawczej. Można za nie kupić, np. miejsce w parlamencie czy sławę, ale ich moc nie sięga tam, gdy chodzi o szacunek innych.
Scena II
Miejscem akcji jest nadmorskie miasteczko Dover w Anglii. Występuje Kordian.
Kordian siedzi na nadmorskiej skale i czyta fragmenty tragedii Szekspira Król Lear. Pozostając pod zachwytem książki, odkłada ją na bok i wygłasza pochwałę talentu angielskiego dramatopisarza.
Potem oddaje się we władanie myśli, że przepaść pomiędzy literaturą a rzeczywistością jest nie do przebycia. Idealny świat poezji nie pokazuje tego, co widz dookoła.
Scena III
Miejscem akcji jest najpierw willa we Włoszech, a później droga publiczna. Występują dwie osoby: Kordian i Wioletta.
Podczas pobytu we Włoszech Kordian nawiązuje romans z piękną Wiolettą, która zapewnia go o głębokim uczuciu. Aby sprawdzić, czy jej słowa są prawdą, Kordian postanawia wystawić Wiolettę na próbę: opowiada jej wymyśloną historię o swoim bankructwie i złotych podkowach konia, a ona co chwilę zmienia swój stosunek do niego i decyzję, czy z nim pozostać, czy odejść. Szybko okazuje się, że dziewczynie zależy tylko na klejnotach, jakimi obdarowywał ją Kordian. Wioletta zostaje zdemaskowana jako egoistka pragnąca jedynie luksusu, a nie szczerego uczucia. Gdy w drodze okazuje się, że koń Kordiana zgubił złote podkowy (a był to jedyny powód, dla którego kobieta wyruszyła z nim w drogę) - Wioletta opuszcza Kordiana. Bohater wygłasza zdanie zakładające brak miłości na świecie, którą zastąpiła pogoń za pieniądzem.
Scena IV
Miejscem akcji jest pałac papieski w Watykanie. Występują cztery osoby: Szwajcar, Papież, Papuga i Kordian.
Kordian jest na audiencji u papieża. Jego pragnieniem jest uzyskanie błogosławieństwa dla Polski i Polaków, wyniszczonych przez zło rozbiorów. Przynosi przywódcy kościoła garść ziemi ze swej ojczyzny: ziemi, kędy dziesięć tysięcy wyrżnięto / Dziatek, starców i niewiast, lecz Papież nie chce słuchać o sytuacji Polaków. Zbywa go rozmową o rzeczach przyziemnych, zachęca do zwiedzenia zabytków, a w kwestii najbardziej interesującej Kordiana radzi posłuszeństwo prawowitemu władcy - caratowi i ciągłą modlitwę do Boga. Ojciec Święty jeszcze bardziej kompromituje w oczach Kordiana autorytet głowy Kościoła, gdy grozi, że rzuci klątwę na Polaków, jeśli jeszcze raz zorganizują powstanie. Ta wizyta upewnia Kordiana w poczuciu, że nikt nie interesuje się losem Polaków.
Scena V
Miejscem akcji jest szczyt Mont Blanc, najwyższej góry a Alpach i w Europie. Występuje Kordian.
Kordian wygłasza swój słynny monolog. Scena ta stanowi punkt kulminacyjny całego dramatu. Bohater przechodzi przemianę z zagubionego nastolatka w człowieka przekonanego o nieograniczonych możliwościach: Jam jest posąg człowieka na posągu świata. Kordian, zdając sobie sprawę o spoczywającym na nim – jako na Polaku – obowiązku walki o ojczyznę – i decyduje się na walkę w obronie narodu, choćby za cenę własnego życia.
Swój program zawiera w haśle Polska Winkelriedem narodów!, w którym nawiązuje do legendarnego XIV-wiecznego bohatera szwajcarskiego Arnolda Winkelrieda, który w bitwie z Austriakami miał chwycić kopie rycerzy i skierować je wszystkie na siebie. Choć zginął, to tym bohaterskim czynem spowodował wyrwę w szeregach wroga i przechylił szalę zwycięstwa na stronę Szwajców.
Kordian dochodzi do wniosku, że Polska ma być XIX-wiecznym Winkelrieda dla wszystkich uciśnionych narodów Europy. Mimo iż zostanie pokonana boleśnie przez Rosję, to jednak zapoczątkuje zryw niepodległościowy i zainspiruje całą Europę. Nie należy skupiać się na biernym cierpieniu (jak w III części Dziadów), ale na walce czynnej.
Po wypowiedzeniu ostatnich słów Kordian rzuca się na chmurę, która z Mont Blanc przenosi go o Polski.
Akt III
Spisek koronacyjny
Scena I
Scena I rozgrywa się na placu przed Zamkiem Królewski w Warszawie, gdzie wystawiono ozdobne rusztowanie z okazji koronacji cara Mikołaja I.
Występują: Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu, Pierwszy Młodzieniec, Drugi Młodzieniec, Szewc, Szlachcic, Żołnierz, Garbaty Elegant, tłum gapiów.
Na Placu Zamkowym zebrał się spory tłum. Tworzą go ludzie różnego stanu, którzy komentują wydarzenia związane z koronacją cara Mikołaja I na króla Polski. Wszyscy mają nadzieję, że zobaczą cara oraz jego dygnitarzy, że będą mogli podyskutować na temat ich wyglądu i stroju.
Scena ta dobrze oddaje nastroje, jakie panowały w społeczeństwie polskim w związku z koronacją. Ważnym momentem jest decyzja kilku gapiów, którzy decydują się uczestniczyć w tańcach i powszechnym pijaństwie, zorganizowanych na ulicach Warszawy z okazji koronacji. Scena II
Miejscem akcji jest wnętrze katedry św. Jana w Warszawie.
Występują: Cesarz (czyli Car), Prymas, polscy dygnitarze oraz rosyjscy generałowie.
Trwa koronacja cara Mikołaja I w katedrze na króla Polski. Rosjanin przysięga zachować konstytucję Polski.
Scena III
Miejscem akcji jest ponownie Plac Zamkowy.
Występują: Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu,, Szlachcic, Szewc, Stojący na Kolumnie, Nieznajomy, tłum.
Car wychodzi z katedry do ludu zgromadzonego na Placu Zamkowym.
Tłum powoli rozchodzi się do domów, cały czas komentując historyczny moment w dziejach Polski. Szlachcic twierdzi na przykład, że car nie będzie wierny konstytucji Polski, mimo złożonej przed chwilą przysięgi. Z kolei Szewc woli nie przepowiadać przyszłości, a skupić się na komentowaniu bieżących spraw, np. zabójstwie dziecka przez księcia Konstantego, który rozganiając tłum potrącił matkę z berbeciem, a ta wypuściła je z rąk na bruk.
Po zapadnięciu zmroku tłum rzuca się na sukno, którym przykryto estradę, rozdziera je i zabiera dla siebie kawałki ładnego materiału.
Ludzie zbierają się przy wystawionych na ulicę beczkach z winem. Nagle między pijącymi pojawia się Nieznajomy. Nakłania śpiewem, by zebrani oddali się bierności i poddali alkoholowemu upojeniu i umożliwili w tym czasie, by ktoś zemścił się na zaborcy. Przerażeni ludzie rozchodzą się do swych domów.
Scena IV
Scena ma miejsce w lochu w podziemiach kościoła św. Jana w Warszawie, w miejscu pochówku królów.
Występują: Prezes, Szyldwach, Ksiądz, Podchorąży (Kordian), Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu, Drugi ze Spiskowych, Strzec, Pierwszy ze Spiskowych, inni spiskowcy.
W lochu podziemi kościoła św. Jana, w nocy po ceremonii koronacyjnej zbierają się zamaskowani spiskowcy pod przywództwem Prezesa (analogicznie w historii był nim Jan Ursyn Niemcewicz). Hasłem umożliwiającym wejście do podziemi jest “Winkelried”.
Podchorąży zachęca innych spiskowców do zamachu na cara i jego rodzinę. Konieczność tę motywuje krzywdami, jakich doznała Polska od Rosji. Nie przekonuje jednak Prezesa i Księdza, którzy zdecydowanie przeciwstawiają się planowi zamachu, prezentują postawę zachowawczą, skupiają się na konsekwencjach carobójstwa i królobójstwa (car był przecież teraz królem Polski!). W pewnym momencie do podziemi chce wejść człowiek, nie znający hasła. Spiskowcy mordują go i kopią mu grób, a potem postanawiają głosować nad propozycją zamachu na cara, wysuniętą przez Podchorążego. Wyniki są jednoznaczne. Większością 5 do 150 projekt zostaje odrzucony, co bardzo rozczarowuje wnioskodawcę. Nagle zrywa maskę z twarzy i wiadomo już, że to Kordian! Rozgoryczony, rozgorączkowany wybiega z podziemi zapewniając, że skoro nikt nie chce mu pomóc - sam zabije cara, poświęci życie dla dobra ojczyzny.
Scena V
Akcja rozgrywa się w komnatach Zamku Królewskiego.
Występują: Kordian, Imaginacja, Strach, Widmo, Diabeł, Car.
Panuje noc. Kordian kroczy między pustymi salami Zamku Królewskiego, uzbrojony w bagnet i karabin. Jest wyznaczony do nocnej warty. Widać, jak próbuje dojść do drzwi sypialni cara. Chce dokonać zbrodni, ale Strach i Imaginacja, będące projekcją duszy bohatera (w której odbywa się walka między obowiązkiem moralnym, poczuciem misji i odpowiedzialności za ojczyznę, nałożone przez sumienie, i instynktem samozachowawczym, nakazującym mu ocalić własne życie, a nie poświęcać je w imię walki o wolność) nie pozwalają mu. Nagle, zmęczony ciągłą wewnętrzną walką, pada zemdlony pod drzwiami. Dźwięk jego upadającego ciała budzi Cara, który rozkazuje zastrzelić Kordiana, po uprzednim sprawdzeniu, czy nie jest obłąkany.
Scena VI
Scena dzieje się w szpitalu dla obłąkanych.
Występują w niej: Dozorca, Doktor (Diabeł), Kordian, Pierwszy Wariat, Drugi Wariat, Wielki Książę, Żołnierz.
Kordian znalazł się w szpitalu wariatów, aby zgodnie z zaleceniem cara zbadano jego zmysły, czy są zdrowe, czy może cierpi na chorobę umysłową.
Szpital odwiedza Szatan pod postacią Doktora. Aby dostać się do sali Kordiana, wręcza Dozorcy dukata (który zaczyna się palić, co jest dowodem szatańskiej mocy przybysza). Dowiaduje się od niego, że Kordian leży rozgorączkowany, lecz jego umysł nie przypomina umysłu osoby obłąkanej.
Doktor siada przy łóżku Kordiana i rozmawia z nim, prowokując do wymiany zdań na tematy historiozoficzne, filozoficzno-teologiczne i etyczne. Tajemniczy przybysz wyznaje, że wyszedł z sypialni cara przed północą, czyli przed pojawieniem się Kordiana. Potem Doktor pokazuje Kordianowi dwóch wariatów. Jeden twierdzi, że jest krzyżem na którym umarł Chrystus, a drugi ma ciągle podniesioną rękę, ponieważ myśli, że podtrzymuje nią sklepienie niebieskie, przez co ocala świat przed zagładą. W ten sposób medyk, a tak naprawdę Szatan pragnie skompromitować wierzenia Kordiana, zasugerować, iż jego idee (chrześcijańska idea ofiary oraz niezwykła moc jednostki) są tak samo bezsensowne i nieprawdziwe, jak urojenia chorych.
Rozmowę przerywa nagłe pojawienie się księcia Konstantego z żołnierzami, który nakazuje wyprowadzić Kordiana na śmierć. Doktor znika bez śladu, a tytułowy bohater dramatu zostaje wyprowadzony na warszawki plac Saski.
Scena VII
Miejscem akcji jest plac Saski w Warszawie,
Występują Chór, Wielki Książę, Car, Kordian, szef sztabu Kuruta, Wojsko, Lud.
Car i Wielki Książę Konstanty robią przegląd wojsk zgromadzonych na placu Saskim, gdy sześciu żołnierzy wprowadza Kordiana. Wówczas Wielki Książę grozi więźniowi śmiercią przez rozszarpanie przez cztery konie pędzące w różnych kierunkach. Zmienia jednak zdanie, chcąc jeszcze bardziej popisać się pomysłowością i brutalnością przed Carem i wojskiem. Rozkazuje ustawić piramidę z karabinów zakończonych bagnetami, a Kordianowi wsiąść na konia i przeskoczyć przeszkodę. Gdy bohater wykonuje polecenie, zaskarbia sobie sympatie i zyskuje szacunek wśród zebranych żołnierzy i ludu, a Konstanty popada wręcz w euforię. Wielki Książę mówi, że daruje mu życie i nakazuje swym ludziom odprowadzić Kordiana do łóżka.
Gdy bohater oddala się z placu, Car mimo jego zwycięstwa po cichu rozkazuje generałom zwołać sąd wojskowy i wydać wyrok śmierci na Kordiana.
Scena VIII
Akcja rozgrywa się w celi klasztoru, zamienionej na więzienie.
Występują: Grzegorz, Kordian, Ksiądz oraz Oficer.
Po wtrąceniu do więzienia Kordian czeka na egzekucję. Rozmawia w celi z Księdzem i Grzegorzem, który martwi się o los swego panicza. Modli się za niego i obiecuje nazwać swojego wnuka jego imieniem.
Kordian wyspowiada się Księdzu, który daje słowo, że zasadzi w swoim ogrodzie różę i też nazwać ją imieniem Kordiana.
Bohater, przekonany o tym, że nawet gdy umrze, nie zniknie z pamięci ludzi, zaczyna przygotowywać się do egzekucji. Zdaje sobie sprawę, że zostanie rozstrzelany i nic nie zmieni jego losu. Czuje niesmak myśląc o postępowaniu swych rodaków, którzy martwię się tylko o siebie, a nie obchodzi ich los ojczyzny. Mimo wszystkiego, co go spotkało złego, nadal wierzy w sens ofiary złożonej przez jednostkę z własnego życia w imię dobra narodu. W swoim monologu zapowiada zmarłym bohaterom, że wkrótce do nich dołączy: O zmarli Polacy, Ja idę do was! Po pożegnaniu z Grzegorzem, którego nazywa ojcem, wychodzi posłusznie w asyście żołnierzy.
Scena IX
Miejscem akcji jest pokój w Warszawskim Zamku Królewskim.
Występują Car, Wielki Książę Konstanty.
Podczas rozmowy Cara i Wielkiego Księcia w Zamku Królewskim czytelnik dowiaduje się, że Konstanty próbował przekonać brata, by darował życie Kordianowi. Gdy nie doszli do porozumienia, ich dyskusja przerodziła się we wzajemne wypominanie grzechów popełnionych w przeszłości. Car przypomina Konstantemu gwałt i morderstwo szesnastoletniej Angielki, a ten z kolei grozi buntem. W końcu Car, bojąc się utraty tronu, podpisuje ułaskawienie, które Konstanty natychmiast każe dostarczyć na plac Marsowy – miejsce egzekucji Kordiana.
Car komentuje zachowanie brata słowami: Mój brat…już Polakiem.
Scena ostatnia (X)
Miejscem akcji jest plac Marsowy.
Występują: Pierwszy z Ludu, Drugi z Ludu, Trzeci z Ludu, tłum, z daleka widać postać Kordiana stojącego przez plutonem.
Akcję komentują zgromadzeni na placu Marsowym widzowie, przybyli na egzekucję niedoszłego zabójcy Cara – Kordiana, który nie wypowiada żadnego słowa.
Na początku ceremonii oskarżony zostaje pozbawiony szlachectwa. Jego szabla zostaje złamana, co równa się z największą zniewagą. W tym czasie pluton przygotowuje się do wykonania rozkazu. Gdy wszystko już jest zapięte na ostatni guzik - Kordian nie wyraża zgody na zawiązanie oczu. Oficer daje znak do rozpoczęcia egzekucji…
Nagle w oddali pojawia się Adiutant pędzący konno na Plac Marsowy z ułaskawieniem dla Kordiana, ale oficer dający rozkaz do wystrzału nie widzi go. Podnosi w górę rękę na znak przygotowania się żołnierzy do otwarcia ognia... W ten sposób kończy się akcja dramatu.
Nie Boska komedia
W dramacie wyróżnia się dwie części. Na część pierwszą składają się na życie prywatne głównego bohatera dzieła – hrabiego Henryka, część druga ukazuje natomiast jego działania natury społeczno-historycznej.
Część 1
Hrabia Henryk, mąż i ojciec rodziny zostaje wystawiony na pokusy zwodniczej poezji. Chór Złych Duchów nasyła na niego majaki, przedstawiające zniekształcone, wynaturzone ideały romantyzmu. Są to Dziewica – wyraża ona absolutną siłę miłości, jej wszechogarniający charakter oraz konieczność tworzenia poezji, Sława – demonstrująca romantyczny indywidualizm w swej skrajnej, wypaczonej postaci. Tu bowiem Sława owa oznacza jedynie pogardę wobec innych ludzi, wywyższanie się ponad nich. Kolejne widziadło – Eden, wyobrażać ma karykaturę i negację optymistycznego przekonania o spokoju życia i na łonie natury, również niezależności i wolności.
W dzień ślub Mąż obiecuje Żonie wieczną miłość, jednak już w noc poślubną – kiedy to nawiedza go we śnie Dziewica – zdaje sobie sprawę, że zdradził swój ideał. Od tej chwili następuje stopniowy rozkład małżeństwa – Mąż przestaje rozmawiać z Żoną, nie odpowiada na czułości. Czeka na wezwanie Dziewicy, by pójść za nią.
Trwają przygotowania do chrztu. Gdy małżonkowie dyskutują, pojawia się Dziewica – Mąż bez wahania udaje się na nią. Kiedy Mąż nie pojawia się na chrzcie syna, Żona zapowiada przeznaczenie Orcia. Ma on być również poetą, ale jego los będzie tragiczny. Czeka go przedwczesna śmierć. Tymczasem Mąż zdaje sobie sprawę z tragicznej pomyłki – piękność okazuje się rozkładającym trupem. Głos Anioła Stróża wskazuje Mężowi, na czym powinien skupić swe działania. Przedstawia mu mianowicie jedyną możliwość zbawienia, dla tak wybujałych indywidualistów romantycznych, jakim jest on sam. Ma to być praktykowanie miłości „biednych bliźnich” w duchu ewangelicznej moralności. Jego ambicja i sława nie pozwala mu jednak pójść za tym wezwaniem. Żona, która doznała wskutek odrzucenia pomieszania zmysłów trafia do domu wariatów. Tutaj przedstawia ona wypaczoną wizję świata, w którym Bóg oszalał, a świat pozbawiony jest jakichkolwiek wartości. Przepowiada ona również czekającą jej męża bitwę. Żona umiera.
Część 2
Hrabia Henryk staje na czele walczącej o zachowanie dawnego porządku arystokracji, skupionej w Okopach św. Trójcy. Naprzeciw niej stają zwycięzcy rewolucjoniści i klęska arystokracji jest jedynie kwestią czasu. Przywódcą tłumów jest główny antagonista Henryka –Pankracy, mający u swego boku fanatycznego kapłana – Leonarda. Mąż przedostaje się w przebraniu do obozu przeciwnika i zwiedza go potajemnie. Widzi dziwaczne, bluźniercze obrzędy rewolucjonistów oraz słucha ich manifestacyjnych nawoływań o konieczności zemsty i zadośćuczynienia. Widzi, że przeważają wśród szeregów rewolucjonistów prostacy, osoby zawistne i żądne odwetu za wszelką cenę. Widzi też, że charakterystyczna dla tłumu niechęć wobec religii jest niekiedy skrajnie fanatyczna i pozbawiona rozsądnych argumentów (Żydzi-przechrzci). Dochodzi do konfrontacji bohatera z Pankracym. Owa dyskusja ujawnia spór światopoglądowy dwójki bohaterów. Henryk stwierdza z goryczą, że rewolucja nie przyniosła niczego dobrego. Wyraża przekonanie, że to, co zobaczył, to
wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty świeże.
Rojenia Pankracego, wierzącego ślepo, że powstanie nowy świat, nowa sprawiedliwość i moralność nie znajdują u Henryka zrozumienia. Różnice poglądów głównych bohaterów ujawniają też stopień zaawansowania kryzysowej sytuacji i niemożliwość pokojowego rozwiązania. Bohater powraca do swojego obozu, gdzie zostaje przyjęty z radością i nadzieją.
Dochodzi do faktycznego starcia pomiędzy dwoma obozami. Scharakteryzowane zostają też sylwetki arystokratów. Ludzie skupieni wokół Henryka są słabi, bojaźliwi, źli z samej tylko natury. Henryk dowiaduje się, że jego klęska i niepowodzenie życiowe wynikają z tego, że podporządkował on swoje losy egoistycznym i skrajnie ambicjonalnym pobudkom, zapominając o innych:
nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie.
Opanowuje narastający wśród szeregów arystokratów bunt, formułując listę zarzutów pod ich adresem – wiele z nich powtarza za Pankracym. Towarzyszący ojcu Orcio głosi upadek świata i jego ideałów. Podczas szturmu na twierdzę ginie on trafiony kulą. Sam Henryk zrozpaczony i wobec nieuchronnej i bliskiej klęski rzuca się w przepaść. Jego ostatnie słowa brzmią
Poezjo, bądź mi przeklęta,
wskazuje tu on zatem na przyczyny swojego upadku. Rewolucjoniści triumfują i odbywa się sąd nad pokonanymi – większość z nich zostaje wymordowanych. Pankracy ma świadomość tego, że zwycięstwo okupione zostało zniszczeniami i dekonstrukcją istniejącego porządku. Ma nadzieję, że uda się jednak odkupić swe winy przez tworzenie świata „nowej szczęśliwości”. Ogarniają go wątpliwości na temat sensu rewolucji. Przedstawia mu się wizja Chrystusa – mściciela, pod wrażeniem której umiera. Jego ostatni słowa są znaczące – brzmią one
Galilaee, vicisti! (Galilejczyku, zwyciężyłeś!)
Bezwzględny przeciwnik jakiejkolwiek religii ujawnia tu bowiem postawę pewną niepewności i niemożności odnalezienia trwałych podstaw swej egzystencji. Wie też, że jest to kara za występowanie przeciw ustalonemu ręką Boga porządkowi świata. Ostatecznie klęskę ponosi więc również Pankracy. Zdaje sobie on sprawę, że budowanie czegoś, wcześniej niszcząc istniejący porządek, jest niewłaściwym rozwiązaniem. Rozumie też, że czas odkupienia win, na który liczył, nie nadejdzie.
"Bogarodzico"
Pierwsza zwrotka - zwraca się do Matki Bożej, odwołuje się do uczuć patriotycznych, przypomina o dawnej świetności narodu. Walka o wolność jest przedmiotem pochwały, jako ofiarę należy ją złożyć przed Matką Bożą, by ta złożyła ją przed Bogiem. Druga zwrotka mówi o tym, że zryw narodowy Polaków wyzwoli wolę walki wśród Rosjan. Trzecia zwrotka opisuje zwycięstwo wolności nad Rosją carską. Czwarta to apostrofa do Litwinów, by walczyli, by powstali. Poeta formułuje wezwanie do walki. Walka narodowa Polaków to odradzanie się Feniksa z popiołów. Utwór ma charakter modlitewny.
"Smutno mi Boże"
Przedmiotem pochwały jest porządek wszechrzeczy, utwór także ma charakter modlitewny. Autor patrzy na piękny świat, godny podziwu, a mimo to doznaje smutku. Piękne dzieła boże nie radują serca poety. Swój smutek okazuje tylko przed Bogiem. Wie, że nigdy nie będzie mógł powrócić do ojczyzny. Pielgrzym, wygnaniec, bezdomny człowiek. Ma świadomość, że jego szczątki nie spoczną na ojczystej ziemi, dlatego też dusz nie zazna spokoju. Poeta ma głębokie poczucie przemijania, jest umarłym za życia, czuje, że już przeminął. Los poety jest przesądzony, Bóg nie wysłucha jego modlitwy. W ostatniej zwrotce autor mówi, iż ma świadomość własnej małości, każda chwila jest umieraniem. Byt nie jest naszym przeznaczeniem, poeta nie może się z tym zgodzić, lecz będzie się starał zaakceptować.
"Grób Agamemnona"
Podróżny poeta wstępuje do grobu Agamemnona. Duma tam o historii swojego narodu, istocie powołania poetyckiego. Chciałby móc, niczym Homer, pisać wierszem bohaterskim o chwale swego narodu, ale nie może, gdyż jest poetą narodu ujarzmionego. Jego losem jest siadać na grobowcach, do nich bowiem należą losy narodu. Jest twórcą niezrozumianym, porzuconym, wygnańcem. By oczyścić swą duszę, by zdobyć się na wielkość przedstawia się jako jeźdźca, rycerza. Odkrywa z bólem, że nie jest godzien zatrzymać swego konia na Termopilach - symbolu chwały dawnej Grecji. Symbolem upadku jest natomiast Cheronea, przypomina o niechwalebnych momentach jej historii. Poeta odkrywa, że nie może utożsamiać się z chwałą Grecji, lecz z jej niewolą. Mamy tu wyraźną aluzję do uczestników powstania listopadowego - walczyli jak Grecy pod Cheroneą. Te dwa wydarzenia łączy poeta z dwoma wyobrażeniami ojczyzny - realnym - utożsamianym przez Cheroneę i idealnym - Termopile. Symbolem realnym jest "czerep rubaszny" - symbol tradycji sarmackiej. Póki ojczyzna będzie miała związek z kulturą sarmacką, póty nie odzyska niepodległości. Ojczyzna oczyszczona z tej tradycji wybije się i osiągnie upragniony cel. Poeta oskarża realną ojczyznę za jej służalczość. Do tej ojczyzny poeta się zwraca, tą osądza - pragnie być krytykiem narodu, pragnie mówić prawdę i ma świadomość, że mówi rzeczy niepochlebne, bolesne, tragiczne, lecz ojczyzna niewolnicza nie ma moralnej siły sądzić swego syna. Ojczyźnie zbywa nie wielkości serca, lecz rozumu.
Fortepian Szopena
To kolejny utwór z cyklu wierszy przedstawiających sylwetki wybitnych jednostek.
Oczywiście nie jest to tylko "wiersz - portret", można powiedzieć, że to wiersz - parabola, utwór, który przedstawia wielkiego kompozytora i jego ostatnie dni, lecz posiada jeszcze znaczenie ukryte - obrazuje uniwersalne prawa ludzkiej egzystencji, pewne procesy i prawdy moralne. Fortepian Szopena jest długi i wieloczęściowy.
Trzy pierwsze części to trzy wspomnienia spotkań, wizyt u chorego Szopena, przekonanego o śmierci, podobniejącego do liry Orfeusza, do postaci marmurowej dłuta Pigmaliona. Uderza bladość rąk Szopena - mieszają się z bielą klawiatury.
Nawiązanie do mitów nie jest przypadkowe: Orfeusz wzruszał przyrodę swoją muzyką. Pigmalion ożywił rzeźbę, życie i twórczość Szopena także staje się mitem - był bowiem aż tej miary artystą.
Część IV wprowadza innego bohatera. To już nie tylko Szopen - to jego muzyka:
- posiada doskonałą klasyczną prostotę peryklejską,
- jest to muzyka przedwcześnie przerwana (Szopen umarł w wieku 39 lat).
Część VIII - przenosi nas do Warszawy na plac Starego Miasta, które z lotu ptaka: uliczki, kolumnę Zygmunta, bruki i patrycjalne budynki. Widzimy je jakby "oczami Szopena", bo duch jego nawet po śmierci będzie wędrował po ukochanej stolicy. Norwid relacjonuje haniebny wypadek (część IX), kiedy po zamachu na generała Berga zdemolowano pałac Zamoyskich (mieszkała tam siostra Szopena) i wyrzucono przez okno fortepian artysty.
Zajście to opisane jest z dużą dozą emocji, narastającym napięciem, którego zenitem jest huk spadającego fortepianu - symbolu sztuki Szopena.
Część X - to już pełna goryczy refleksja. Zdarzenie przed pałacem Zamoyskich jest sceną symboliczną. Fortepian - czyli dzieło, Sztuka przez wielkie S, najpierw spotyka się z negacją i niechęcią. Dopiero po upadku może nadejść zmartwychwstanie i zrozumienie. Dlatego kończy tą przypowieść Norwid optymistycznym, choć bolesnym okrzykiem: "Ciesz się późny wnuku!"
Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie
Utwór Norwida jest refleksją nad losem wybitnej jednostki – artysty, geniusza, poety – która, głosząc trudną i niewygodną dla świata prawdę, spotyka się z odrzuceniem i lekceważeniem. Poeta rozpoczyna rozważania, odwołując się do Sokratesa, który – nie chcąc wyrzec się głoszonych przez siebie poglądów – zginął w imię prawdy i honoru. Cały panteon wymienionych w kolejnych zwrotkach wielkich postaci, takich jak Dante czy Napoleon, które spotkał podobny do sokratesowego los, sugeruje pewną prawidłowość dotyczącą wszystkich wybitnych. Norwid stawia tezę, że geniusz zawsze będzie nie zrozumiany, nie doceniany przez ludzi. Jego twórczość i dokonania, będące owocem głębszego rozumienia rzeczywistości i wielkiej wrażliwości, będą dezawuowane.
Interpretując wiersz zauważamy również, że nie tylko trudne życie doczesne wspólne jest wielkim jednostkom. Wspominając każdą z nich, autor daje do zrozumienia, że – po ich śmierci – świat zdał sobie sprawę z doniosłości ich osiągnięć. Ostatnią z wymienionych postaci jest Mickiewicz. Fragment wiersza, który jego dotyczy, nie jest dokończony. Nie kończąc go, autor podkreśla, iż „niespokojne” życie jest pisane bez wyjątku wszystkim wielkim.
Dwie ostatnie zwrotki są zwrotem do wyimaginowanego artysty, stanowią komentarz będący jednocześnie konkluzją potwierdzającą nasze intuicje, przypuszczenia wynikające z interpretacji pierwszej opisowej części. Norwid mówi o łzach potęgi drugiej, lanych przez tych, co człowiekiem nie mogli Cię widzieć. Pisząc, każdego z takich jak Ty świat nie może od razu przyjąć na spokojne łoże, autor daje wyraz przekonaniu czy też świadomości, że taka sytuacja jest koniecznością, że taka jest kolej rzeczy. Autor sugeruje, że nie należy przejmować się pozorną klęską za życia, gdyż prawdziwy geniusz i tak kiedyś zostanie odkryty i doceniony przez ludzkość.
Wiersz ten zyskuje dodatkowy wymiar, gdy zestawimy go z niełatwym życiem Cypriana Norwida, analogicznym do losu każdego z wielkich, o których pisał. Współcześni mu Polacy nie chcieli go słuchać, gdyż to, co miał im do powiedzenia, przerastało ich. Ciążące nad Norwidem fatum nie opuściło go do samego końca – zrujnowany, umiera w przytułku dla biedoty w Paryżu. Dopiero w kilkadziesiąt lat po śmierci zostaje „odkryty” przez Miriama Przesmyckiego, redaktora jednej z polskich gazet. Szybko staje się jednym z najważniejszych poetów kultury polskiej. Omawiany wiersz jest więc w pewnym sensie profetyczny. Przedstawiając uniwersalny, ponadkulturowy schemat odczytywania i powolnej akceptacji nowych wartości, kiedy to z jednej strony mamy „romantycznego tytana”, widzącego błędy ludzkości, z drugiej zaś niedojrzały do przyjęcia jego postulatów świat – Norwid napisał wiersz o sobie samym. Być może poeta znalazł w ten sposób potwierdzenie własnej misji w stosunku do Polski, w której było laurowo i ciemno. Poprzez swoją poezję chciał wyrwać ojczyznę z „romantycznego letargu”, w którym była pogrążona. Polacy jednak woleli dalej klaskać, pomimo obrzękłych prawic.
Mówiąc o fenomenie życia i twórczości Cypriana K. Norwida, warto nawiązać do wiersza Klaskaniem mając obrzękłe prawice. W jednej z jego zwrotek poeta odnosi się do własnej twórczości w ten sposób: ... piszę pamiętnik artysty, ogryzmolony i w siebie pochylon – obłędny!... ależ wielce rzeczywisty. Warto by się zastanowić, jak się ma ogryzmolony, obłędny i w siebie pochylon pamiętnik do poety odrzuconego. Czy jest to przyznanie się artysty do własnych niedociągnięć, niedoskonałości czy może jest to paradoksalne potwierdzenie niemożności porozumienia pomiędzy poetą a współczesnymi: w siebie pochylon, obłędny!... ale rzeczywisty.
Testament mój
Interpretacja
Wiersz ten powstał na przełomie 1839 i 1840r. w Paryżu. Był poetyckim wyrazem nastroju Juliusza Słowackiego jaki towarzyszył mu w środowisku emigracyjnym.
Podmiot liryczny (wypowiadający się w 1 os.l.poj. ), który utożsamiać można z samym poetą, dokonuje podsumowania swojego życia i twórczości artystycznej. Monolog, który wypowiada, skierowany jest do jego przyjaciół, a także do współczesnego mu pokolenia romantyków. Spadkobiercami poety są również przyszłe pokolenia, które przejmą poezję wieszcza - czyli my. Utwór ten ma swoich adresatów, mimo iż sam Słowacki nie pozostawił prawdziwego dziedzica swego nazwiska i lutni:
Majątek, który pozostawił po sobie Słowacki, to nie pieniądze i kosztowności, lecz testament poetycki, który prezentuje zbiór myśli, uczuć i dorobek twórczy poety.
W wierszu przeplatają się dwa wątki treściowe: osobisty i patriotyczny. Podmiot liryczny przedstawia nakazy, które pragnie, aby wypełniali po jego śmierci potomni. Na swój temat mówi Słowacki z goryczą, zaś jego wypowiedź pełna jest rezygnacji. Dotkliwie odczuwa swoją samotność i niezrozumienie jego poezji przez współczesnych. Mimo iż nie zaznał zrozumienia za życia, nie pragnie pochwał ani wielkich nagród. Widzi siebie jako sternika na walczącym okręcie, w całości jest mu oddany i gotów zginąć razem z nim.
Podmiot liryczny wyjaśnia, iż zawsze pragnął dobra ojczyzny. Wiernie służył narodowi i ludziom, mimo poczucia osamotnienia:
Ogromnie cenił przyjaźń tych, którzy go rozumieli i cenili. O nim samym mówi jego postawa - fakt, że zgodził się spełnić rolę wieszcza bez sławy i pochwał. Odchodząc, nie prosi swoich przyjaciół o łzy na jego pogrzebie. Jedyną prywatną prośbą, którą odnajdujemy w wierszu, jest apel, by jego ciało zostało po śmierci spalone w aloesie i oddane jego matce:
Aloes był symbolem pamięci i trwałości uczucia. Poeta pragnie ponadto, by jego przyjaciele dalej walczyli, w razie potrzeby stanęli na czele narodu i oddali swe życie, aby byli „kamieniami rzucanymi na szaniec”.
W swym testamencie wspomina także o poezji, która „przerobi zwykłych zjadaczy chleba w aniołów”. Ona nie umrze wraz z nim; ma wielką moc, która przemieni zwykłych ludzi w wojowników o ideę. Podmiot liryczny w ostatniej zwrotce wyraża nadzieję, iż głoszone przez niego poglądy trafią kiedyś do serc potomnych:
Poeta w wierszu łączy pierwiastki społeczne, demokratyczne, z walką narodowo - wyzwoleńczą. Oświata miała być jednym z elementów kształtujących świadomość narodową. W tym względzie Słowacki stał się prekursorem pozytywizmu. Ma świadomość, że jego ideały zostaną wcześniej czy później zrozumiane i staną się czynnikiem twórczym świadomości narodowej Polaków. Testament mój jest nie tylko podsumowaniem życia poety, ale także wezwaniem do odrzucenia postawy rozpaczy i bezradności i podjęcia ofiarnej walki, prowadzącej do odzyskania przez Polskę niepodległości.
Kształt artystyczny
Utwór Słowackiego należy do liryki bezpośredniej i skierowany jest do konkretnego odbiorcy (do przyjaciół poety, jemu współczesnych i do nas, czyli potomnych). Ma on charakter poetyckiego testamentu, czyli dzieła, które ma być jednocześnie ostatnim pożegnaniem poety ze światem oraz wyrazem jego ostatniej woli.
W wierszu występują środki stylistyczne takie jak: epitety („niepłakana trumna”, „lata młode”, „dźwięk pusty”), metafory („Być sternikiem duchami napełnionej łodzi”, „Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi”), porównania („Imię moje tak przeszło jako błyskawica”), wykrzyknienia („Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!”), pytania retoryczne („I tak cicho odlecieć-jak duch, gdy odlata?”).
Oda do młodosci
Utwór ten powstał w 1820 roku w Kownie. Wyrósł z atmosfery wileńskiego życia studenckiego i organizacji filomackich. Błyskawicznie stał się wierszem – manifestem, realizacją programu „młodych”, hymnem młodzieży romantycznej. Do dnia dzisiejszego całe pokolenia Polaków bez problemu rozpoznają pierwsze słowa Ody do młodości:
Bez serc, bez ducha to szkieletów ludy;
Młodości! Dodaj mi skrzydła!
Taki bowiem, pełen goryczy okrzyk, rozpoczyna utwór. Utwór ten jest apostrofą do młodości, której poeta przypisuje wielką siłę. Ukazuje się ona jako prawdziwa wartość, jako bogini zdolna do dokonywania wielkich przemian, jako siła uczuć. To właśnie młodość potrafi „przypiąć skrzydła”, wznieść ponad ziemię i ukazać wszystko z lotu ptaka. Już we wstępie utworu można odczytać pragnienie lotu, wzniesienia się ponad ziemię. Taki lot dokonuje się w wyobraźni poety. Ziemia widziana z lotu ptaka okazuje się być okryta ciemnością, zaś na jej powierzchni – samolubny, samotny w swoim egoizmie „płaz w skorupie” – najprawdopodobniej jest to metaforyczne przedstawienie „starych” klasyków. Jednak nad tą smutną planetą widać jutrzenkę, która oznacza zmiany – młodość i romantyzm. Tym razem kolejna apostrofa skierowana jest do młodych przyjaciół. Mają oni działać wspólnie, z poświęceniem i w myśl hasła „oko za oko”-
gwałt niech się gwałtem odciska
Sonety krymskie
„Sonety krymskie” są literackim efektem podróży Mickiewicza na Krym. Poeta zachwycony niezwykłością i orientalnością krajobrazu stworzył cykl licznych sonetów. Najwybitniejszym twórcą sonetów w średniowieczu był włoski poeta Franciszek Petrarka, autor utworów poświęconych Laurze. W Polsce gatunek ten uprawiali w XVI w. Jan Kochanowski i Mikołaj Sęp-Sarzyński, a w XVII w. Jan Andrzej Morsztyn. Sonet składa się z 4 zwrotek o stałym układzie rymów i zawierają opis przyrody. Dwie ostatnie zwrotki są 3 - wersowe i wyrażają refleksje autora. Rym okalający a b a b.
W cyklu uderza różnorodność postaci podmiotu lirycznego. Jest on bowiem: wygnańcem: tajemniczym, tęskniącym za Litwą, nasłuchującym choćby najcichszego głosu z domu. Ma poczucie osamotnienia i zagubienia w nieskończenie wielkich przestworzach; izolacji od innych ludzi; cierpi z powodu niespełnionej miłości; przepełniony jest goryczą i cierpieniem. Pamięć jest dla niego nośnikiem nieszczęścia, przekleństwa; podróżnikiem: próbuje ból zagłuszyć zbieraniem nowych doświadczeń, stąd intensywność doznań, zachwyt i podziw dla wspaniałości natury (stepu, morza, gór, przepaści). Zajmuje postawę turysty zwiedzającego egzotyczne kraje, ogląda zabytki-ruiny. Postrzega naturę jako żywioł, który pochłania dzieła ludzkie i niszczy ślady obcego sobie porządku-cywilizacji. Pamięć jest jedynie ocaleniem przed śmiercią kultury; pielgrzymem: dla którego cierpienie, przemijanie i śmierć są źródłem pytań o metafizyczny porządek świata; poszukuje odpowiedzi na nie w kontakcie z dziką przyrodą Krymu. Postrzega ją jako znak nieskończoności. Mirza - człowiek Wschodu żyjący w stałym kontakcie z naturą, jest jego przewodnikiem wskazującym drogę ku zrozumieniu istoty natury; natura zaś tłumaczy mowę Boga na język widzialny. Stąd podróż wśród stepów, gór, przepaści jest pielgrzymką do miejsc świętych, w których przez szczeliny świata można ujrzeć jego drugą, niewidzialną zazwyczaj stronę. Eksponowanie ruchu w górę (motyw lotu, wdzierania się na szczyty); radość i groza; niemożność wyrażenia swoich doświadczeń; ? poetą: poszukuje nowych środków wyrazu; poezja staje się dla niego sposobem opanowania chaosu przeżyć emocjonalnych, swoista autoterapia i nośnik indywidualnej pamięci.
„Sonety krymskie”, to owoc podróży na Krym w towarzystwie gen. Witta i pięknej Karoliny Sobańskiej. Zbiór ukazał się w Moskwie w roku 1826. „Sonety krymskie” można uważać za symboliczne przedstawienie uczuć poety za pośrednictwem odpowiednich krajobrazów. Posługuje się tu dwoma podstawowymi symbolami: morze - jako obszar życia, podróżą do nieznanego przeznaczenia, burzami namiętności i górą - jako miejscem wznoszącym się ponad codzienną krętaniną śmiertelników, jako wyniesienie i uniesienie. Słusznie nazywano Mickiewicza poetą przeobrażeń - przez nawiązania do poezji islamskiej wprowadza do sonetów lokalny, orientalny koloryt.