Rakiety epoki odrodzenia
Naszym błędom nie ma końca, wszyscy je popełniamy. W przypadku rakiet ciekawe jest to, że nasze pojęcie o nich jest niewłaściwe. Zdumiewające, że wiadomości o rzeczywistym istnieniu i wykorzystaniu ich w charakterze broni w dawnych czasach nie są tajemnicą.
Wiadomo, że epoka rakiet kosmicznych rozpoczęła się w latach sześćdziesiątych 20 wieku. Typowa ilustracja propagandowa to Gagarin z kwiatami życzliwie macha ręką. Umiejętność bojowego ich zastosowania potrafiono docenić już w drugiej wojnie światowej. Wyłania się tu obraz ryczących «Katiusz», zalewających ogniem niemieckie pozycje. Ponadto świadomość społeczna sięga dwa wieki wstecz, gdzie widzimy barwne rakietowe fajerwerki na Pietrowskich balach. Następnie zanurzamy się w mroki ciemności na półtora tysiąca lat gdzie mamy obraz starożytnych Chińczyków, którzy owe fajerwerki wynaleźli i wykorzystywali. To wszystko. Jednak wzorzec rozwoju fazy -rakietowego skoku zmusiło społeczeństwo do otwartych pytań.
Na ile fakty historyczne są odmienne od tych przedstawianych?
Pierwszą rzeczą, która przychodzi na myśl to – dlaczego w czasach Piotra rakiety były używane tylko do rozrywki? Przecież człowiek dla potrzeb wojny przystosowywał wszystko to do czego miał dostęp. Na przykład, pojawiły się bojowe sierpy, cepy do omłotu ziarna (nunczaki) i nawet bojowe grabie. A w tym przypadku mamy dużą prędkość lotu, przyzwoita odległość, robiące wrażenie efekty świetlne i dźwiękowe. Czyżby nie domyślono się jak tym wojować ?
Zadając to pytanie, łatwo się domyślić, że walczono nimi przynajmniej od 17 wieku. Jak to się stało, że my o tym nie wiedzieliśmy? Cóż, zastanówmy się razem. Zacznijmy od 19 wieku w kierunku ustarożytniania tego pytania. Wspaniały słownik Dahl głosi: «RAKIETA, rakietka, – punkt, tubka (gilza), nabita przez prochowy miąższ, z pozostawieniem w dolnej części pustki, jak dno butelki; na czele rurki umieszczony ładunek prochu (szlag), gwiazdeczki (zębatki?), itp., i podwiązany do ogona; odpalana z dołu, rakieta startuje w powietrze i tam wybucha; służąca do zabawy (fajerwerki), ale jest również zapalająca i bojowa, jako granat, itp. Rakietowy zestaw. Rakietowa maszyna, która wypuszcza rakiety. Rakietowa bateria, kompania. Żołnierz wojsk rakietowych, mistrz rakietowy… ».
I tak! Już w pierwszej połowie 19 wieku, kiedy pisano słownik, w Rosji istnieją «zapalające i bojowe, rzucane granaty». Istnieją również jednostki wojskowe baterii rakiet z kompaniami. Istnieje i specjalność – żołnierz wojsk rakietowych. Jak to się mówi: « Salwą rakietową do wszystkich urządzeń, po Napoleonie ogni-i-a!!! ».
Znane nazwiska czołowych inżynierów, zajmujących się doskonaleniem techniki rakietowej w tym czasie to Aleksandr Zasjadko i Konstantin Konstantinow.
“Alexander D. Zasjadko (1774-1837) – rosyjska artylerzysta, projektant i ekspert w dziedzinie rakietowej, generał broni z 1829 r. Opracowane przez niego rakiety posiadały zasięg do 6000 metrów (angielskie – do 2700 metrów). Obliczył również, ile będzie potrzeba prochu do lotu takiej rakiety na Księżyc. Po raz pierwszy w świecie zbudował urządzenie rakietowe, z którego można było prowadzić salwę 6 rakietami naraz … W kampanii tureckiej w 1828 roku dowodził artylerią oblężniczą pod Braiłowym i Warną. Przy zdobyciu wspomnianych, rakiety odegrały decydującą (główną) rolę. Znalezione materiały historyczne przywracają prawdę o zastosowaniu rakiet w wojnie 1828-1829 … »
(Profesor A. Kosmodiemianskij)
Okazuje się, że na początku 19 wieku również Anglia posiadała taką broń. Zasięg tych rakiet wynosił 2700 metrów, co jest całkiem niezłym wynikiem. Natomiast zasięgi naszych rakiet były po prostu zadziwiające – 3000 – 6000 metrów. To poza granicami zasięgu polowej i oblężniczej artylerii tego okresu.
« Konstantyn Iwanowicz Konstantinow (1818-1871) – rosyjski uczony i wynalazca w dziedzinie artylerii, techniki rakietowej, oprzyrządowania i automatyki, generał-porucznik artylerii. Od 1850 roku prowadził doświadczenia z bojowymi rakietami w celu zwiększenia ich zasięgu i precyzji upadku. Badał kwestię optymalnych parametrów rakiet, sposoby ich stabilizacji w locie, sposoby mocowania i oddziaływania na trajektorie głowic rakiet (tzn. mowa jest o minimum dwustopniowych rakietach), składzie prochów rakietowych, Konstantinow poświęcał wiele uwagi na poprawę technologii produkcji i montażu rakiet, mechanizacji i ich bezpieczeństwa.
5 marca 1850 roku najwyższym dekretem pułkownik Konstantin zostaje wyznaczony dowódcą Petersburskiej fabryki rakiet, pierwszego w Rosji przedsięwzięcia przemysłowego do produkcji bojowych rakiet. Jednym z działań Konstantinowa było doskonalenie produkcji i przede wszystkim ulepszanie technologii produkcji rakiet bojowych.
W latach 1853-1855 zakład rakietowy pod kierunkiem Konstantinowa zrobił według swojej technologii wiele tysięcy rakiet bojowych na potrzeby wojny krymskiej, za co okazano mu «monarszą życzliwość».
W 1857 roku w «Zbiorze Morskim» Konstantin opublikował pracę ze swoją analizą wszystkich propozycji, związanych z podwodnym pływaniem, w tym zaproponowanych przez znanego rosyjskiego inżyniera generalnego-adiutanta K.A. Szyldiera, zastosowania rakiety bojowej na pierwszej w świecie całkowicie metalowej łodzi podwodnej.
W 1862 roku Konstantin przedstawił nowy systemy rakietowe – 2 calową bojową rakietę, maszynę rozruchową dla niej i szturmowy palnik do jej wystrzelenia.
Po zatwierdzeniu, system rakietowy został przyjęty do uzbrojenia w wojskach rosyjskich. Doszło do uznania broni rakietowej jako niezbędnego i efektywnego uzupełnienia artylerii gwintowanej! Specjalistom jest dobrze znana jego praca – «O bojowych rakietach» (SPb., 1856; franc. przekład, 1858)». (Wikipedia).
Znacznie więcej szczegółów na temat stosowania pocisków w 19 wieku można znaleźć w książce Borysa Liapunowa “Opowieści o pociskach rakietowych”:
« Rosyjskie rakiety z powodzeniem stosowano w operacjach bojowych. W 1855 r. w bitwie o Kars brała udział jednostka rakietowa podporucznika Usowa. Prowadziła udane boje z kawalerią, ostrzeliwała nieprzyjacielskie umocnienia. Według ocen dowództwa, «zawsze działała z wielkimi sukcesami». Wielu dowódców pułków prosiło o pozwolenie na stworzenie w swoich oddziałach baterii rakietowych.
Z powodzeniem działała artyleria rakietowa przy oblężeniu Ak-Mieczeti (1853 r.). Rakiety co rok posyłano do Orenburskiego korpusu w celu praktycznych zajęć oraz uzupełnienia zapasów. W czasie oblężenia Silistrii (1854 r.) baterie rakietowe osłaniały prace saperskie, prowadziły ostrzał fortyfikacji przeciwnika, kawalerii i piechoty, odpierały wypady wroga.
Książę Gorczakow wskazuje, że « rakiety mogą przynieść duży pożytek przy oblężeniu fortec», i prosił о przysłanie mu 2 000 rakiet (oprócz przesłanych mu wcześniej 2 tysięcy). W 1860 r. baterie rakietowe brały udział w walkach o Piszpek. W doniesieniach wspominano o pomyślnych działaniach baterii rakietowych. «Stąd na pewno można zauważyć, że istnieje wiele przypadków, w których pociski są niezastąpione, i że broń może być skuteczną pomocą w artylerii».
W 1861-1863 roku baterie rakietowe z powodzeniem zastosowano w walkach, w obszarach górskich na Kaukazie, “baterie i odrębne oddziały brały udział w ruchach i najazdach, przynosząc wiele korzyści, i nie jednokrotnie wspominano o ich działaniu w pochwałach … “
(Lapunowa B.W “Opowieści o rakietach», Drukarnia Goseniergoizdata, Moskwa, 1950 r.)
Rakietowa starożytność
Taki rakietowy właśnie okazał się 19 wiek. Myślę, że sceptycy nie mają tu za wiele do powiedzenia. Warto więc zagłębić się w starsze czasy:
« … już w epoce Piotrowej wykorzystywano rakiety nie tylko do celów rozrywkowych ale też do sygnalizacji wojennej. Piotrowa rakieta sygnalizacyjna z 1717 r. stosowano niemal bez zmian przez ponad 170 lat. Rakieta ta o średnicy 44 mm, przedstawiona jest na rysunku».
(Krótki przewodnik obsługi artylerii, “dział III, Petersburg., 1878).
Wydaje się, że dopiero na początku 18 wieku zapoczątkowano wojenne zastosowanie techniki rakietowej, ale znajdziemy rozwiniętą technologię rakietową, bynajmniej wcale nie na «oświeconym» zachodzie. Oto co pisze J. Gołowanow w swojej książce « Droga na kosmodrom »:
«Właśnie w tym czasie Anglicy, starając się poszerzyć swoje zamorskie kolonie prowadzili w Indiach wojnę z Gajdar-Ali, radżą prowincji Mysore. Radża był zwolennikiem broni rakietowej. W 1766 roku zorganizował specjalny korpus wojsk rakietowych – 1200 strzelców. Uzbrojeni oni byli nie w jakieś strzały z prochowymi rurkami, a bardzo solidne pociski rakietowe o wadze do 6 kilogramów.
Pociski te zrobiono z rurek bambusowych lub żeliwnych gilz z czubkiem do przodu, do których przywiązywano kij długości do 3 metrów, tworzące lot rakiety bardziej stabilnym. Syn radży-rakietowiec Tipu-Sagib powiększył rakietowy korpus do pięciu tysięcy strzelców, i kiedy w 1799 roku Anglicy oblegali miasto Sieringapatam, z murów starożytnej indyjskiej warowni rozległa się salwa rakietowa. Śladem ich poleciały następne.
Rząd był zaskoczony: niczego się nie spodziewano. Kolonizatorzy wycofali się. Do dalekiego Londynu dotarła nieprzyjemna wiadomość: Hindusi posiadają niezwykłą i potężną broń – nowe rakiety.
Bardziej od innych wspomnianą wiadomością zainteresował się angielski pułkownik William Congreve. Urodził się w hrabiostwie Midelseks w 1772 roku w rodzinie generalskiej, zakończył Królewską akademię i w chwili opisywanych wydarzeń pracował w Królewskim laboratorium w Woolwich, gdzie interesował się rakietami.
W niektórych książkach podaje się błędnie, że był uczestnikiem kampanii Mysorskiej. W rzeczywistości Congreve nigdy nie był w Indiach, ale wzory rakiet Tipu-Sahiba oczywiście posiadał, i wykorzystał do udoskonalenia swoich własnych konstrukcji. A udoskonalenia były niezbędne. Pierwsze rakiety Congrevea miały zasięg 500 metrów, a indyjskie – kilometr.
Anglik pracował energicznie i z entuzjazmem, zresztą wydarzenia tego wymagały: zaczęła się epoka wojen napoleońskich, cała Europa kłębiła się w dymach bitew, Anglia walczyła z Francją. I nieprzypadkowo w 1805 roku do Congrevea przybył sam premier Pitt, któremu pokazano nowe rakiety. Jednak główną próbą każdej broni jest walka.
Congreve ze swoimi rakietami bierze udział w szturmie z morza na francuską twierdzę Boulogne. Szturm został odparty, rakiety nie wytrzymały próby. Jeden z angielskich artylerzystów pisał: « Rakiety… (a wypuszczono ich koło dwustu) latały we wszystkich kierunkach za wyjątkiem właściwego, niektóre spadały nawet na nas, na szczęście nie robiąc nam krzywdy » … » (Rozdział 7. Ogniste strzały).
Okazuje się, że w Indiach 18 wieku były rozwinięte i liczne bronie rakietowe o zasięgu do 1000 metrów. Anglicy w swoich daremnych próbach skopiowali je osiągając 2-krotnie mniejszą odległość oraz całkowicie niestabilną trajektorię lotu. Zrozumiałe jest, że historia zbrojeń rakietowych powinna istnieć nie tylko do tej pory. Nie mogła się pojawić u Hindusów natychmiast w jej gotowym aspekcie. Taka historia istnieje. W szczególności Gołowanow informuje:
«Hetman… wyprawił oddział konnicy z przygotowanymi zawczasu papierowymi rakietami, koi, będącymi rzuconym na ziemię, mogły przeskakiwać z miejsca na miejsce, robić do sześciu strzałów każda. Konnica wpadłszy na stanowiska tatarskie, zapaliła swoje rakiety, rzuciwszy je pomiędzy konie tatarskie spowodowała w nich wielki zamęt ». Tak opisuje historyk wojenny fortel hetmana Rużyńskiego w potyczkach zaporożan z Tatarami w 1516 roku … »
(Rozdział 7. Ogniste strzały).
A więc, 1516 rok. Zaporożcy Kozacy stosują do organizacji zamętu w obozie przeciwnika sztuczne ognie. Ale wybaczcie, to już nie są proste petardy. Wyroby te «rzucone na ziemię, mogły przeskakiwać z miejsca na miejsce, robić do sześciu strzałów każda». Były to skomplikowane, zmontowane z wielu ładunków rakietowe urządzenia. Czyli, technologia montażu i zasady pracy były znane już wtedy. Zatem dowody na istnienie technologii rakietowych pojawiają się cały czas, nawet w oficjalnej historii. I za każdym razem są one postrzegane jako historyczne zdarzenie. Jest pełno takich spraw ale nikt nie chce wyciągnąć z tego wniosków.
Wieloczłonowe bojowe rakiety epoki odrodzenia
Osobiście jako inżyniera zaznajomionego z współczesną techniką rakietową, przybiła następująca informacja:
« w 1650 roku w Amsterdamie wydano w języku łacińskim książkę wcześniej nieznanego autora Kazimira (Kazimierza) Siemionowicza « Artis magnae artilleriae pars prima » (« Wielka sztuka artylerii część pierwsza »). W niej, wśród innych opisano zasady budowy wieloczłonowej rakiety, są tam rysunki trójkątnego skrzydła i systemy prowadzenia rakietowego ognia salwami … »
(Wikipedia Kazimierz Siemionowicz)
To jest prawdziwy problem dla twórców mitów. Na ilustracjach tej książki widzimy rakiety współczesnych wzorów. I jest to bezpośredni dowód na to, że technologie tego czasu (lub na krótko przed nim) pozwalały tworzyć rakiety, bliskie współczesnym, na paliwo stałe, z wyjątkiem zmniejszonego zużycia energii.
Dzisiaj podobne rakiety załadowane są bezdymnym prochem, który jest skuteczniejszy o 1,5 … 2 razy. Układ odzwierciedla wykorzystanie technologii rakietowych oraz poziom znajomości cech procesów w momencie jego uruchomienia i lotu.
W naszym przypadku jest to miażdżący fakt – rakiety Siemionowicza wyposażone są w dysze lub inaczej dysze rakietowe.
Rzecz w tym, że właśnie zwężenie rakietowej dyszy staje się kluczowym elementem rozpędu wyrzucanych gazów. Regularna forma dyszy pozwala uzyskiwać wysokie ciągi we współczesnych silnikach rakietowych:
« Z komory spalania gazy doprowadzane są do dyszy, ciśnienie gwałtownie spada a prędkość szybko rośnie osiągając przy wyjściu z dyszy jak wspominaliśmy, średnio 2 000 m/sek. W celu zwiększenia prędkości poddźwiękowych kanał prędkości gazu musi się zwężać. I odwrotnie, jeśli kanał rozszerza się, to przepływ spowalnia. Przypomnijmy sobie przepływ rzeki: tam, gdzie koryto się zwęża, – rzeka płynie szybciej, gdzie koryto się rozszerza, – rzeka spowalnia.
Ale do jakich wielkości może wzrosnąć prędkość w zwężającym się kanale? Okazuje się, że największa prędkość jaką można uzyskać w zwężającym się kanale, równa jest szybkości rozszerzania dźwięku. Pokonanie szybkość dźwięku lub, jak ją obrazowo nazywają« barierą dźwięku», nie wychodziło dopóty, dopóki w rezultacie wielu doświadczeń nie stworzono dyszy o specjalnej formie, dającej możliwość uzyskania ponaddźwiękowych prędkości.
Jeżeli w najwęższym miejscu dyszy, w jego tzw. «krytycznej części», prędkość jest równa prędkości dźwięku, to w części rozszerzającej się dyszy szybkość podczas prądów poddźwiękowych nie maleje, a odwrotnie, rośnie. Dlatego w nowoczesnych silnikach rakietowych, wyposażonych w końcówkę dyszy, przepływ gazów osiąga prędkość naddźwiękową czyli 2000 m/sek., a ponadto, kiedy dodamy efektywniejsze rodzaje paliwa, to prędkość ta może zostać dodatkowo zwiększona… »
(Lapunow B.W. « Opowieści o rakietach», Drukarnia Gosenergoizdata, Moskwa, 1950 r.)
W XX wieku opracowaniami rakietowych dysz zajmowały się instytuty. Wiele środków i talentów zaangażowano do rozwiązania tego zadania. W konstrukcjach 18 i 19 wieku daje się ponownie zauważyć pełne niezrozumienie roli tego elementu. Wtedy po prostu nie było jeszcze żadnych dysz.
Skąd w takim razie Kazimir Siemionowicz, urodzony na Białej Rusi w 1600 roku wiedział o takich zawiłościach gazodynamiki? Przecież to właśnie w swoim podręczniku dla żołnierzy wojsk rakietowych epoki odrodzenia narysował geometrię dyszy, którą stosuje się dzisiaj.
Nie można oczywiście stwierdzić, że dysze jego rakiet rozpędzały strumień gazów do naddźwiękowej prędkości, ponieważ nieznane są ich dokładne rozmiary. Jednakże fakt, że zostały one wykonane przez kogoś kto posiadał wiedzę specjalistyczną, i że zwiększały wydajność silnika rakietowego, nie budzi najmniejszych wątpliwości.
Dużym matematycznym wyzwaniem twórców rakiet tamtego czasu było zastosowanie zasady wieloczłonowej rozdzielającej się rakiety. Mało komu wiadomo, że w Europie tamtego czasu nasi wedyjscy matematycy znali się na tym. Próbowano rozwijać fragmentarycznie wiedzę, przemycając ją od sąsiadów (od nas). Wychodziło nie za dobrze. Zasadę obliczania parametrów ruchu ciała o zmiennej masie (rakiety) po raz pierwszy w ramach nauki zachodniej opisał tylko I.W. Mieszczerski. Z tych obliczeń końca 19 wieku korzysta się do dziś.
Formuła Ciołkowskiego, który kontynuował rozwój matematycznego tworzenia rakiet pokazuje jak masa rakiety dotyczy masy paliwa i szybkości jego lotu. Nikt przed nim szczegółowo tego jeszcze nie przedstawiał. W związku z tym w 17 wieku było jeszcze niemożliwe postawienie pytania o odrzucanie niepotrzebnych części rakiety w charakterze oddzielających się członów. Kazimierz Siemenowicz w 1650, nie miał matematycznych szans na pomyślne rozwiązanie tego problemu.
W tym momencie, kiedy dowiedziono całkowitą niemożliwość istnienia tego, czym to realnie jest, pewni rozpaczliwi dyskutanci zaczynają mówić o intuicji oraz licznych metodach prób i błędów. Powiedzmy, że nie trzeba było nic obliczać, po prostu na oko to zrobiono.
Myślę, że dla artylerzysty ważna jest matematyczna precyzja. A im większa zmienna danych (ilość stopni), tym mniejsza nadzieja na trafienie. A jeśli nie ma sposobu obliczania zakresu lotu rakiety wieloczłonowej, to lepiej zrobić zamiast niej trzy trochę mniejsze, ale z gwarancją trafienia celu.
A już w związku z licznymi próbami, to w ogóle staje się niepoważne. Jedna wieloczłonowa rakieta pożera tyle paliwa, że wystarczyłoby na porządną walkę. Gdzie szukać mecenasów, którzy zgodziliby się w nieskończoność wydawać pieniądze na setki próbnych testów. W ogólnym rozumieniu naszej wiedzy o przeszłość, istnienie takich rakiet we wczesnym 20-tym wieku jest niemożliwe. A jeśli były, powinny być ograniczone tymi limitami.
Podsumujmy teraz. Rakiety z 19 wieku nie miały efektywnego ogona, dyszy i rozdzielających się członów. Wyposażone były najczęściej w czarny proch, ale nawet wtedy posiadały stabilny zakres 3000 m., a czasami osiągały 6000 m. Natomiast rakiety opisane z 17 wieku, nie miały tych braków. Na jaką odległość zatem mogły latać?
Tak więc, drodzy czytelnicy informujemy, że rakiety opisane przez Kazimira Siemionowicza w 1650 roku, wyposażono w wydajne dysze z nowoczesnym układem lotek ogonowych i wykorzystujące zasadę dzielenia członów i mogły być skutecznymi nosicielami ładunków na duże odległości mierzone w dziesiątkach kilometrów. Takie rakiety mogły przenieść głowicę bojową o wadze ponad 80 kg.
Można powiedzieć, odnosząc się do wzmianek niektórych rakiet 19 wieku, że ze wszystkimi ich niedoskonałościami miały one podobne zdolności. Nie sposób nie zwrócić uwagi na różnorodność struktur opisanych przez autora. Ten bogaty zestaw rozwiązań technicznych, jest dowodem na to, że miały one wieloletnie zastosowanie w technice rakietowej i miały szeroki zakres zastosowań.
O tych zadaniach rozmawiamy, przecież robienie rakiet jest sprawą ścisłą, związaną z kosztami i pracochłonną. Niepotrzebnie nikt by się tym nie zajmował.
Po co komu rakieta?
Pojawia się ciekawe pytanie: «jakie bojowe zadania powinna spełniać duża wieloczłonowa rakieta z zasięgiem 10-15 km, w 17 wieku»?
Uważa się, że rakiety powinny odstraszać nieprzyjaciela powodując panikę. Ale ogólnie rzecz biorąc, założenie jest dość głupie, przecież w bitwach brali udział żołnierze a nie uczestnicy parady gejów. Tacy ludzie właściwie nie panikują. Stan na pół rozrąbanego szablą człowieka, demoralizuje o wiele bardziej niż gwiżdżące i palące się rurki.
Mogłoby to oczywiście zadziałać w pierwszej chwili, gdyby to było rzadkie zjawisko. Jednak wiele źródeł wskazuje, że fajerwerki w 17 wieku znało już bardzo wielu.
Wszystkie te rakiety nie były straszakami, a realnie działającą bronią. Jakie w takim razie posiadało właściwości rażące? Przede wszystkim, zapalające i mocno wybuchowe. To jest łatwo wytłumaczyć. Wadą rakiet był ich duży ciężar. To znaczy, jest ona oczywiście niełatwa, zasadniczą częścią jej masy było paliwo. Mniejsza część stanowiła zawartość głowicy bojowej. A sam korpus i ścianki głowicy bojowej powinny być lekkie.
Okazuje się, że pasują tu składniki tradycyjnie łatwopalne lub wybuchowe. Zapłony wybuchowych związków tworzą falę uderzeniową. Jest to w tym wypadku czynnik rażący. Takie ładunki noszą nazwę min. Nie są stosowane ze względu na niską wydajność. Teraz są wykorzystywane amunicje szybkostrzelne. Tworzą one, prócz fali, obłok rażących cząstek. Odłamki często wydostają się po zniszczeniu masywnych ścianek amunicji. W rakiecie jest to mało przydatne z powodu obciążenia konstrukcji.
Amunicja w II wojnie światowej oczyszczała z ziemnych nasypów betonowe schrony i punkty ogniowe, przed obróbką powłok betonowych. Tzn. wykorzystywanie rakiet do kruszenia ścian było nieefektywne. Kompozycje zapalające były tu o wiele bardziej skuteczne. Było to ich podstawowe zastosowanie. Jednak, do takich celów w zupełności nadajwały się rakiety małego zasięgu. Kilometrowe całkowicie wystarczały. A jakie były wieloczłonowe?
Rakiety mają jeszcze jedną właściwość – bardzo niski poziom trafiania. Nawet dzisiaj rakiety nie sterowane wykorzystywane są zasadniczo w systemach ognia salwami, gdzie precyzja każdej poszczególnej rakiety nie ma znaczenia. Na potrzeby wywoływania pożarów poza ścianami umocnień dokładność nie jest konieczna, ważne byle przeleciała poza.
Ale wyobraź sobie, że pocisk ma zasięg 10 km. Twierdza, do której chcecie się dobrać ma półtora kilometra średnicy. Przewidywane pole rażenia, w najlepszym przypadku będzie do 3 kilometrów. Dostanie się tam jest nierealne.
Nie ma potrzeby, aby strzelać do oblężonego miasta z takiej odległości. Artyleria obrony nie ostrzeliwuje obszaru większego niż kilkaset metrów wokół miasta. Z takim rozproszeniem rakiet dużego zasięgu można nawet w całą armię chybić.
Kolejnym punktem, który utrudniał korzystanie z rakiet dalekiego zasięgu, w 17 wieku, był brak widoczności. Gdzie mierzyć, jeżeli nie widać celu? Teraz artyleria działa na cele do 40 km., dzięki istnieniu wywiadu i obserwatorów ogniowych. Komunikują się oni z artylerzystami drogą radiową lub polowymi liniami telefonicznymi. A jak zorganizować coś takiego w 17 wieku? Jest mało prawdopodobne aby pomogły notatki i gołębie pocztowe – wydajność nie ta sama.
Rakiety – nosiciele broni masowego rażenia
Jeśli nie brać pod uwagę podboju przestrzeni kosmicznej, to technologia rakietowa ma dzisiaj dwa podstawowe stosowania. Ze względu na właściwości konstrukcji i balistykę od 17 wieku specjalnym zmianom one nie uległy, można powiedzieć, że wtedy istniały podobne wnętrza rakiet.
Pierwszy wniosek, to te lekkie przenośne artyleryjskie systemy były dla piechoty, a wraz z nimi bezodrzutowe bronie do montażu w lekkich pojazdach opancerzonych, samolotach, itd. Wszystko to dzięki właściwości każdego bezodrzutowego (nawet masywnego) pocisku rakietowego. Na przykład, jeśli chcemy nadać swojemu bojowemu jednośladowi duża siła ognia, to ustawiamy na nim niedużą instalację rakietową o wadze 5-10 kilogramów, i otrzymujemy analogicznie 100 -200 kilogramową broń palną. Można strzelać z niej w ruchu, strzelec nie ucierpi.
To samo można powiedzieć o 17 wieku. Bronie o podobnej mocy w tych czasach były zdecydowanie cięższe a tym samym mniej mobilne. Tutaj rakiety najwyraźniej miały okazję trwale się umocnić. Logicznie przewiduję, że w 17 wieku nie było technologii zdalnego kierowania rakietą. Dlatego nie będziemy traktować ich jako broni dalekiego zasięgu. Chociaż dzisiaj to ważna nisza, trwale zajęta techniką rakietową. Przejdziemy do ostatniego zastosowania.
Drugie i najważniejsza zastosowanie, to zdolność dostarczania na większe odległości broni masowego rażenia. Jeżeli posiadacie w uzbrojeniu duże paskudne świństwo w rodzaju chemicznej, bakteriologicznej i oczywiście broni jądrowej, i «prezent» ten trzeba dostarczyć na obszar, gdzie zgromadzone są wojska nieprzyjaciela, to możliwe są tylko dwa środki do ich przeniesienia – samolot lub rakieta. Przy czym rakieta jest trudniejsza do strącenia z powodu jej dużej szybkości i małych rozmiarów. W przypadku broni jądrowej możliwy jest błąd pilota.
Tylko w tym przypadku nie ma znaczenia, stopień dokładności trafienia. Przede wszystkim broń masowego rażenia niszczy przeciwnika na dużym obszarze kilku kilometrów kwadratowych.
Przesyłający taką «niespodziankę» powinien trzymać się od niej z daleka, co najmniej 10 kilometrów. I to jak wiatr się nie zmieni. Jedynie w takim przypadku nie można obejść się bez skomplikowanej, czasochłonnej i drogiej wieloczłonowej rakiety. Takie jest jej najefektywniejsze przeznaczenie. Dla tego jej konstrukcja jest niezbędna i wystarczająca.
Wnioski
1. Rakietowe uzbrojenie istniało i było stosowane od dawna, znacznie wcześniej niż w 17 wieku. To jest niepodważalne, gdyż w podręczniku Kazimira Siemionowicza z 1650 roku opisane to jest w szerokim zakresie i ogromnej różnorodności.
2. Nie daje się nie zauważyć stopniowego rozwoju technologii rakietowej. Do 17 wieku konstrukcyjna doskonałość rakiet była dość wysoka (odpowiadała 1/3 tym z 20 wieku). W 18 wieku zaobserwowano degradację tego rodzaju broni. Nowy wzrost rozwoju i zastosowania rakiet rozpoczyna się z początkiem 19 wieku i trwa prawie 100 lat. Rosja jest w tym liderem.
Pod koniec 19 wieku, z nieznanych powodów, we wszystkich krajach rakiety wycofano z eksploatacji (oficjalnie pojawienie się dalekiej gwintowanej artylerii). To oczywiście nie jest prawdziwy powód, bo przy tych samych warunkach na początku 20 wieku budowa rakiet zaczyna rozkwitać ponownie. Było to sztuczne spowolnienie technologii rakietowej.
Wynika stąd, że dzisiaj mamy takie rakiety, które już kiedyś istniały (z wyjątkiem układów sterowania; których po prostu nie udowodniono). Współczesne układy, oddzielające się człony, dysze rakietowe, ogon – wszystko to opisano już w 1650 roku. I w tym momencie były to, prawdopodobnie pozostałości wiedzy.
3. Najlepsze zastosowanie dla rakiet – to przesyłanie na znaczne odległości broni masowego rażenia. W tym są poza konkurencją, a w pozostałych, ich wydajność gwałtownie spada. Wynika to z ograniczonych właściwości rozpadu i, rzecz najważniejsza, małej precyzji trafień, w połączeniu z ogromnym zużyciem prochu.
4. Od tej chwili oponenci wersji o zmasowanych uderzeniach jądrowych w ubiegłych wiekach (wyrażone przez Aleksieja Kungurowa) tracą jeszcze jeden argument. Po tym wszystkim, często słyszymy pytanie: «jak były stosowane te ataki, rakietami balistycznymi czy co»? Tak, właśnie rakietami, co najmniej bliskiego zasięgu (dziesiątki kilometrów), które są przedstawione w instrukcji dla strzelców z 17 wieku. Podręcznik został wydrukowany w przyzwoitym nakładzie i wiele oryginałów zachowało się do dziś, są publicznie dostępne i nie są kwestionowane.