Bogumił i Barbara
Maciej Niechcic - dziad Bogumiła, był właścicielem trzech posiadłości i człowiekiem przynależącym do hermetycznie zamkniętej grupy okolicznego ziemiaństwa. Jednak po pewnym czasie zaczął szukać znajomych w innym środowisku. Często też pojawiali się w jego domu uczeni, artyści, dziennikarze i działacze polityczni. Stało się to przyczyną niechęci, jaką żywili do niego członkowie ziemiańskiej "kasty". Po powstaniu listopadowym zamienił jeden ze swych majątków na inny, ale nie był w tym przypadku zbyt przezorny i szybko utracił nową posiadłość (obciążoną hipotecznie już w chwili nabycia), a wraz z nią drugi dziedziczny folwark.
Michał - syn Macieja, odziedziczył po nim dobra Jarosty, ale również i "niespokojne usposobienie". Ożenił się on z "nowicjuszką panien dominikanek, Florentyną Klicką, bardzo ładną i bardzo ubogą panienką znakomitego nazwiska, która wstąpiła była do klasztoru, żeby nie być na łasce bogatych krewnych".
Bogumił - ich najmłodsze i jedyne pozostałe przy życiu dziecko, wraz z ojcem brał udział w powstaniu styczniowym, do którego Michał przyłączył się zaraz po wybuchu. Po klęsce powstania Jarosty zostały skonfiskowane, ojciec Bogumiła zaś został zesłany na Syberię. Podążyła za nim żona, która powróciła do kraju po śmierci męża. Chłopiec został przygarnięty przez krewnych, którzy nie odnosili się ze zbyt wielkim szacunkiem do potomstwa Macieja Niechcica. Bogumił szybko od nich uciekł i na pewien czas zniknął.
Po wielu latach powrócił do matki, która wówczas "dożywała swych dni" jako rezydentka w majątku Krępa, gdzie długo pracowała, a w tym czasie opiekowała się dodatkowo swym bratem, Klemensem, byłym powstańcem "nie mającym środków do życia i słabym na umyśle", którego zabrała z przytułku.
Dziad Barbary, Jan Chryzostom Ostrzeński - był "pełnym życia hulaką, którego wszyscy lubili, gdyż ze wszystkimi pił, polował, grał w karty i tańcował". Żyjąc w taki sposób stracił swą posiadłość Lorenki, zostawiając synom "tylko drobne dzierżawy".
Jego syn Adam - ojciec Barbary, w przeciwieństwie do swych braci również wolał zabawy od zajmowania się majątkiem i po utracie swej dzierżawy przeniósł się do miasta, "gdzie został urzędnikiem skarbowym". Utrzymywał stosunki towarzyskie jedynie z okoliczną ziemiańską szlachtą, wśród której, pomimo braku majątku, był dobrze widziany. Ożenił się z Jadwigą Jaraczewską, którą ojciec - człowiek przywiązany do "tradycji, herbu i rodu" - wydał za mąż wbrew skłonności, jaką żywiła do pracującego w sąsiedztwie guwernera mieszczańskiego pochodzenia. Adam szybko stracił posag małżonki i od czasu do czasu zdarzało mu się, że porzucał ją dla innych kobiet.
Barbara - była najmłodszą z ich sześciorga dzieci. Kiedy miała pięć lat, jej ojciec zginął od uderzenia pioruna. Pani Jadwiga "za namową seniora rodu, bogatego radcy Joachima Ostrzeńskiego, poczuwającego się do opieki nad rodziną lekkomyślnego krewniaka" przeniosła się wówczas do Kalińca. Po roku wybuchło powstanie styczniowe i chłopcy mieszkający u niej na stancji "poszli do lasu" wraz z jej najstarszym synem, Danielem. Coraz bardziej gnębiła ją bieda, jednak robiła wszystko, aby dać swym dzieciom wykształcenie. Po powrocie Daniela wystarała się dla niego o możliwość ukończenia gimnazjum i wstąpienia do Szkoły Głównej. Julian, jej drugi syn, kształcił się w Petersburgu, gdzie otrzymał później posadę. Daniel powrócił do matki. Podjął pracę w prywatnej szkole. Teresa, jej starsza córka, po ukończeniu gimnazjum została nauczycielką, a Basia zaczęła udzielać lekcji w prywatnych domach.
I
Od tego czasu poprawiła się wyraźnie sytuacja pani Ostrzeńskiej. Przeniosła się z dziećmi do porządnego mieszkania, a w jej domu często zaczęli licznie bywać przyjaciele Daniela i Teresy, wśród których znajdowali się między innymi studenci, młodzi prawnicy, lekarze i nauczyciele. Towarzystwo zabawiało się dyskusjami na najrozmaitsze tematy, muzyką, spacerami i wycieczkami. Latem przenoszono się do radcy Joachima, który chętnie gościł u siebie panią Jadwigę i całą towarzyszącą jej młodzież. Panna Basia brała czynny udział w tych rozrywkach. Wśród gości znajdował się młody i bardzo przystojny prawnik, Józef Toliboski. Pewnego razu, w czasie wycieczki, Barbarze spodobały się kwitnące nenufary rosnące w rzece. Pan Józef tak, jak stał, wszedł do wody i po niedługim czasie wręczył pannie naręcze ciężkich kwiatów. Po kilku latach Daniel i Teresa pozaręczali się, co wbrew obawom ich młodszej siostry nie przerwało towarzyskich spotkań grupy tych młodych inteligentnych i energicznych ludzi. Przede wszystkim obawiała się ona, iż pozostanie na uboczu, podczas gdy pierwsze miejsce zajmie w towarzystwie jej piękna szwagierka, Michalina. Jednak obawy te okazały się płonne, Basia zaś zaprzyjaźniła się ze szwagierką. Przez kolejne dwa lata rozwijała się również jej przyjaźń z Józefem Toliboskim. Jednak po upływie tego okresu okazało się, że Józef porzucił swą świetnie zapowiadającą się karierę i ożenił się z niezbyt ładną, ale bogatą panną Narecką. Osiadł później w majątku panny młodej - Borownie, leżącym niedaleko Kalińca. Zawiedziona Barbara wyjechała wówczas do Warszawy, gdzie zaczęta się uczyć krawiectwa. Po wyczerpaniu się funduszy pożyczonych jej przez szwagra, porzuciła krawiectwo, ale pozostała w Warszawie udzielając prywatnie lekcji. Życie w wielkim mieście umożliwiało jej otrząśnięcie się z melancholii. Wakacje i ferie spędzała na Litwie u rodziny szwagra lub u dalekiej krewnej Ostrzeńskich, pani Ładziny, mieszkającej z mężem w Borku na Mazowszu. Pewnego razu na jednym z tańcujących wieczorków, urządzanych przez pana Jana przede wszystkim ze względu na Barbarę, bardzo zainteresował się jej osobą młody Bogumił Niechcic.
II
Panna Ostrzeńska miała tej zimy dwadzieścia pięć lat, Bogumił zaś trzydzieści sześć. Został przedstawiony Barbarze, ale nie zainteresował jej zbytnio. Barbara przyjechała ponownie do Borku dopiero latem. Bogumił zaczął wówczas częściej bywać u Ładów. Panna dowiedziała się o jego powstańczej przeszłości i późniejszym, obfitującym w przygody życiu, jednak nie doczekała się ani razu jego opowiadań na ten temat.
Na jednym ze spotkań zetknęła się z dwoma oficerami rosyjskimi. Widok wrogów ojczyzny drażnił ją i dała to odczuć jednemu z nich. Bardzo niekorzystne wrażenie wywarł na niej wówczas Bogumił, który pił z drugim oficerem i dobrze już podchmielony opowiadał mu przeżycia z czasów powstania. Wydarzenie to zostało po jakimś czasie przez nią zapomniane, jednak nie potrafiła jakoś żywić bardziej życzliwych uczuć względem Niechcica, który nie był ani dowcipny, ani wykształcony. Dużą rolę grał tu też jej pierwszy miłosny zawód. W dniu wyjazdu panny Bogumił oświadczył się jej. Nie mając czasu na dokładne wyjaśnienie swego stanu wewnętrznego, a zarazem nie chcąc go zranić, dała mu nadzieję obiecując za jakiś czas odpowiedzieć.
III
W listach Barbary kierowanych do Teresy, często znajdowały się w tym okresie wspomnienia o Toliboskim, które dopiero w zimie zaczęły ustępować miejsca rozważaniom dotyczącym Bogumiła. W Boże Narodzenie odbyły się zaręczyny Niechcica z panną Ostrzeńską, po Nowym Roku zaś wyszły w Warszawie zapowiedzi. Również w czasie świąt Basia zapragnęła odwiedzić i poznać matkę Bogumiła. Wizyta nie wyglądała tak, jak to sobie panna wyobrażała. Majątek w Krępie, którego Bogumił był zarządcą, nie wywarł na niej zbyt miłego wrażenia. Wbrew swym wcześniejszym wyobrażeniom nie potrafiła też traktować ubogiej i schorowanej matki Bogumiła z wymarzoną wielką troskliwością i dobrocią. Dopiero pod koniec wizyty, gdy zobaczyła w ogrodzie ładny domek, który należał w tym momencie do administratora Winczewskiego, mającego go opuścić po Nowym Roku, zaczęła nieco bardziej życzliwie przyglądać się temu miejscu.
Po powrocie do Warszawy znów opadły ją wątpliwości i obawy z powodu zamiany wesołego życia w Warszawie na pustkę Krępy. Tuż przed ślubem otrzymała wiadomość, że ani Teresa z mężem, ani Julian nie mogą przybyć na uroczystość. Barbara wpadła prawie w rozpacz, z której jednak wyrwało ją nieoczekiwane przybycie Bogumiła z Ładami. Cała czwórka udała się wpierw do kawiarni, a następnie do teatru, gdzie panna Ostrzeńska mogła zaobserwować, jakim powodzeniem u niektórych lepiej sytuowanych kobiet cieszy się jej narzeczony. Owe obserwacje i liczne wrażenia wyniesione z teatru odmieniły nieco jej postawę i nie zraziła jej nawet wiadomość, że po ślubie jeszcze do kwietnia będzie musiała mieszkać z mężem w pokoiku obok matki Bogumiła.
W dzień ślubu, już w kościele, Bogumił dowiedział się o śmierci swej matki. Barbara dowiedziała się o tym jednak dopiero po ceremonii i oboje wyruszyli niezwłocznie do Krępy, dokąd dotarli późną nocą.
IV
Niechcicowie nie otrzymali mieszkania w umówionym terminie i byli zmuszeni po zostać w starym, opanowanym przez myszy domu, w którym mieszkali wraz z nimi"ogrodowy" z żoną i córką, stara komornica Ludwiczka oraz wuj Bogumiła, Klemens Klicki. Barbara miała początkowo dużo problemów z przyzwyczajeniem się do odmiennego niż w mieście rozkładu dnia, prac i obyczajów. Pomagały jej w tym Ludwiczka i Bylisia służąca Barbary, od których młoda gospodyni uczyła się wszystkiego, co tylko miało związek z pracami gospodarskimi, a po części i domowymi. Dużo czasu spędzała również z Klemensem, który, ciężko ranny od uderzenia kozacką piką w czasie powstańczej potyczki, postradał zmysły, a którego szaleństwo nie było niebezpieczne dla otoczenia. Jedyną rzeczywistością było dla niego powstanie, o którym opowiadał nieraz z niezwykłą trzeźwością umysłu. Często też uciekał do lasu, gdzie krył się przed urojonymi Rosjanami. Barbara bardzo troskliwie się nim opiekowała i w końcu nie mogła spokojnie usiedzieć na miejscu, jeśli nie miała go na oku, gdyż ciągle obawiała się o jego zdrowie. Razem z nim przesiadywała często żona "ogrodowego" Nebelskiego, który wywodził się z ubogiej szlachty, ale mimo ubóstwa był bardzo dumny ze swego pochodzenia. Od czasu do czasu pani Barbarze zdawało się, iż spodziewa się dziecka i spędzała jej sen z powiek "wydumana" troska, że jej dzieci w wyniku dziedzicznych obciążeń "mogą być idiotami". Pewnego jesiennego wieczoru Klemensowi udało się wymknąć z domu. Znaleziono go dopiero po północy, zziębniętego i przemoczonego. Po tej przygodzie dostał zapalenia płuc i po trzech tygodniach zmarł.
V
Po śmierci Klemensa Barbara nie wiedziała, co zrobić z dużą ilością wolnego czasu. Wybierała się więc na spacery do lasu. Ponieważ jednak pewnego razu przestraszyła się odgłosów dochodzących z gęstych zarośli, a uciekając natknęła się na grupę rosyjskich żołnierzy, których widok przeraził ją jeszcze bardziej, zaczęła odwiedzać w pobliskim Borku panią Zenobię, z którą gawędziła, czytała książki i szyła. W niedziele, o ile Bogumił nie brał udziału w zebraniach okolicznych rządców, Niechcicowie odwiedzali znajomych, czy też - choć ze względu na niewielkie rozmiary i ubóstwo swego mieszkanka dość rzadko - przyjmowali gości u siebie.
Dość często Bogumił z małżonką odwiedzali w Turobinie swego krewnego - Hipolita Niechcica, którego żona, Urszula, odznaczała się szczególną gospodarnością i talentami kulinarnymi, a oprócz tego była wykształcona, znała "francuski i muzykę" oraz umiała wspaniale szyć. Gospodarze lubili chwalić się swym pochodzeniem (Hipolit był potomkiem Adriana Niechcica) oraz swą młodszą, uroczą córeczką. Po owych spotkaniach pani Barbara odczuwała dotkliwie swą niedoskonałość, porównując się z niezwykle wprawionymi w prowadzeniu gospodarstwa domowego paniami. Owe przykre spostrzeżenia były dla niej bodźcem do snucia wspaniałych marzeń o przyszłości, w których Barbara widziała siebie jako krzewicielkę kultury umysłowej na prowincji oraz duszę okolicznego towarzystwa. Marzyła też o tym, jakie będzie miała piękne i niezwykle uzdolnione dzieci, które będą chlubą rodziców.
Trudno jej było skoncentrować się na pełnieniu codziennych obowiązków, ale starała się jak mogła, aby okazać się dla Bogumiła dobrą małżonką i choć zdawała sobie sprawę z tego, iż nie wyszła za mąż z miłości, coraz bardziej zaczynała cenić Bogumiła i gorące uczucie, które dla niej żywił, a które okazywał na każdym kroku, mimo że byt tak bardzo zajęty pracą, iż nie miał zbyt wiele czasu na przebywanie w domu.
VI
Po Nowym Roku rządca Winczewski, który wziął w dzierżawę Jarosty, zwolnił domek, do którego mogli się wreszcie przeprowadzić Niechcicowie. Bogumił natychmiast zajął się uporządkowaniem i odświeżeniem nowej siedziby, w czym bardzo dopomógł mu Nebelski. Pani Barbara mogła teraz wreszcie dać upust swej energii i zamienić przynajmniej część swoich marzeń w rzeczywistość. Zajmowała się - w miarę skromnych możliwości - upiększaniem domu, ogródkiem oraz hodowlą drobiu. Pracą w ogrodzie zajęła się też Ludwiczka, co prawda już siedemdziesięcioletnia, ale wciąż silna i energiczna kobieta. Pani Barbara upiększając sprzęty własnej roboty narzutami i serwetami oraz dekorując mieszkanie bukietami ziół miała na względzie przede wszystkim Bogumiła, który jednak nie przywiązywał do tego większej wagi, jako do rzeczy niekoniecznej do życia, choć cieszył się, iż nowy dom podoba się i sprawia radość ukochanej małżonce.
Ponieważ jednym z marzeń Barbary było zaproszenie do siebie jej rodziny, a w tym czasie mogło ono już zostać spełnione, pani Niechcicowa - pewna już tym razem, iż spodziewa się dziecka - postanowiła wpierw odwiedzić na Wielkanoc Kaliniec. Bogumił obawiał się o jej zdrowie, ale w końcu ustąpił.
VII
Podczas wizyty w Kalińcu Niechcicowie zatrzymali się u Kociełłów. Bogumił dużo czasu poświęcał zabawie z Oktawią i Sabiną, córkami gospodarzy, które ich ojciec - mało zresztą przebywający w domu - nieco pod tym względem zaniedbywał. Pani Barbara natomiast mogła spędzać długie godziny na rozmowach z ukochaną i mądrą siostrą. Poza tym mogła podziwiać osiągnięcia Michaliny Ostrzeńskiej i Stefanii Holszańskiej na polu pracy społecznej. Obie panie "powołały na powrót do życia obumarłe Towarzystwo Dobroczynności", założyły publiczną czytelnię, trzy żłobki, przytułek dla starców, dążyły do założenia Towarzystwa Muzycznego oraz wkładały wiele wysiłku i inwencji w działalność dobroczynną, pobudzając zarazem do działania innych mieszkańców. Obserwacje doprowadziły panią Niechcicową do wniosku, że dla prowadzenia działalności społecznej liczy się nie wykształcenie, ale sam fakt życia w mieście i zapragnęła przenieść się wraz z małżonkiem do Kalińca, aby móc prowadzić podobną działalność.
VIII
Pani Jadwiga Ostrzeńska przez długi czas żyła wyłącznie dla swych dzieci i dlatego po ich usamodzielnieniu poczuła się niepotrzebna i zaczęła odczuwać lęk przed całym światem. Mieszkała na zmianę to u Kociełłów, to u Ostrzeńskich, ale nigdzie nie czuła się dobrze. Udało się jej kiedyś wygrać "ćwierć losu na państwowej loterii klasowej" i wynajęła sobie osobny pokoik z kuchnią, gdzie żyła hodując kaktusy. Jej nerwy jednak wciąż dawały o sobie znać i stan jej zdrowia nie był przez to najlepszy.
Odwiedziny Bogumiła wlały w nią nieco nowego życia. Wywarł on na niej - podobnie jak na młodych krewnych i przyjaciołach Barbary - pozytywne wrażenie. W ~towarzystwie miejscowej "śmietanki" nie czuł się bynajmniej nieswojo, mógł teraz wreszcie swobodnie porozmawiać na różne interesujące go tematy związane przede wszystkim z życiem wiejskim. Piątego dnia pobytu Niechciców w Kalińcu u Ostrzeńskich urządzone zostało pożegnalne spotkanie, w którym wzięli udział wszyscy prawie starzy znajomi i przyjaciele Barbary. Rozmawiano o sukcesach Modrzejewskiej w Ameryce i o utworach młodego Sienkiewicza. Po pewnym czasie zaczęły dominować tematy patriotyczne, którym towarzyszyły liczne pieśni. Później wspominano dawne czasy; nie poruszając - ze względu na Barbarę - jedynie sprawy nieobecnego Józefa Toliboskiego. Atmosfera przyjęcia sprawiła, że pani Niechcicowa poczuła ponownie swą przynależność do tej społeczności i znów zapragnęła tu powrócić. Jakby w odpowiedzi na te myśli Michasia i Stefania wyraziły swą opinię, iż Barbara powinna przenieść się na powrót do Kalińca, gdyż właśnie tu, w mieście, jest teraz miejsce i duże pole do działania "dla tych, co stracili pozycję na wsi" - zubożałej szlachty i ziemian, których zdolności odziedziczone po przodkach są w stanie wyrwać Polskę z otchłani zaborów.
Noc przed wyjazdem była dla Niechciców bardzo niespokojna, gdyż Barbara źle się poczuła, a ponadto męczyły ją myśli związane z tym, co usłyszała tego wieczoru. Nie dawały jej też spokoju słowa usłyszane od matki, która twierdziła, że małżeństwo z Bogumiłem było mezaliansem. Na rozważaniach, w których Barbara nie potrafiła zająć w końcu wyraźnego stanowiska i wewnętrznych polemikach upłynęła jej cała noc. Uspokoiła się nieco dopiero następnego ranka, którego wiosenny urok wpłynął na nią kojąco.
IX
Niechcicom urodził się syn, Piotruś. Od samego początku stał się ulubieńcem całego otoczenia. Pani Barbara nawiązała też bardziej przyjazne niż dotąd stosunki z dworem. Bogumił natomiast stał się "głównym pomocnikiem dziedzica w zarządzaniu wszystkimi folwarkami Krępy". Pięć córek pana Wojciecha okazywało dużo zainteresowania Piotrusiowi, a i on sam oraz jego małżonka odnosili się do chłopca z wielką życzliwością. Mieli jednego syna, ale pomimo urody był on chorowity i z tego powodu wciąż przebywał w zagranicznych uzdrowiskach, każdy zaś, kto go choć przez chwilę obserwował, dostrzegał, iż ów młodzieniec jest - w przeciwieństwie do małego Piotrusia - jakby pozbawiony życia.
Dom Niechciców odwiedzali w czasie lata również Ostrzeńscy i Teresa. Przywozili też tutaj na wypoczynek swe dzieci, co dodawało pani Barbarze wiele zajęcia, ale zarazem dużo radości. W małżeństwie Bogumiła i Barbary nastąpił kryzys. Bogumił, wciąż nad życie zakochany w małżonce, starał się w niczym jej nie urazić, ale często nie potrafił odgadnąć jej życzeń i często był dla niej "zbyt delikatny", co doprowadziło ją do zniechęcenia. Osoba męża zaczęła ją nawet drażnić, choć powstrzymywała się od okazywania mu tego. Zaczęła marzyć o zamieszkaniu wyłącznie z synkiem. Jednak swych planów nie zrealizowała, gdyż za każdym razem, kiedy była już zdecydowana powiedzieć mu prawdę i odejść, on wyjeżdżał w interesach, co dawało jej odczuć, że jednak jest jej w jakimś stopniu niezbędny. Myślała też przez pewien czas o znalezieniu sobie jakiegoś mężczyzny, którego byłaby zdolna obdarzyć uczuciem, ale kiedy okazał jej swe zainteresowanie pewien młody i przystojny nauczyciel z Borku, odprawiła go poprzestając na zadowoleniu, że "jako kobieta ma jeszcze jakieś możliwości przed sobą" i doszła do wniosku, że "i bez tak zwanej miłości można być na świecie szczęśliwą".
X
Jesienią tego roku Piotruś skończył cztery lata. Pani Barbara zabierała go często na długie spacery po lesie, w czasie których oboje podziwiali piękno przyrody, matka zaś odpowiadała na wiele rozmaitych, nieraz nawet kłopotliwych pytań dziecka. Kiedy nastała zima, rodzice spędzali wieczory na zabawach z synkiem. Bogumił kupił sobie w tym czasie skrzypce i, jako że niegdyś nauczył się nieco grać na tym instrumencie, wygrywał wszystkie znane sobie piosenki, co doprowadzało nieraz Niechciców do sprzeczki, jako że Piotruś nieraz już po położeniu go do łóżka zrywał się i zaczynał tańczyć, domagając się od ojca akompaniamentu i wciągając rodziców do zabawy.
Pewnej niedzieli, po świętach, państwo Niechcicowie wybrali się wraz z Piotrusiem na spacer. Po powrocie, nocą, chłopczyk dostał wysokiej gorączki. Następnego dnia wezwano lekarza z Mławy i felczera z Borku, ale wszystkie zabiegi nic nie pomogły. Następnej nocy, nad ranem, Piotruś zmarł.
XI
Niechciców ogarnęła rozpacz. Bogumił stracił panowanie nad sobą, wyszedł z domu ze strzelbą myśliwską i usiłował odebrać sobie życie, lecz wcześniej stracił przytomność, Barbara zaś przez cztery dni i noce leżała bez zmysłów w wielkiej gorączce. I jakkolwiek cierpiący ojciec odzyskał panowanie nad sobą, to jednak ona długo nie mogła powrócić do psychicznej równowagi. Co rano szła na grób dziecka i tam przesiadywała samotnie po kilka godzin w śniegu nie zwracając uwagi na to, co się wokół dzieje. Kiedy mąż dowiedział się o tym, zaczął się obawiać, że postradała zmysły, jednak tak się nie stało. Ciężko się natomiast rozchorowała i przez sześć tygodni przeleżała w łóżku bez przytomności. Przez cały ten czas znajdowała się pod troskliwą opieką Ludwiczki, służącej oraz panien Krępskich. Kiedy odzyskała świadomość, zaczęła traktować męża ozięble. Raz tylko - wkrótce po odzyskaniu sił - obdarzyła go kilkoma serdeczniejszymi słowami i spojrzeniami, sprawiając mu tym wielką radość. Opowiedział jej wtedy jeden z epizodów swego powstańczego życia.
Po jednej z bitew, ciężko ranny, leżał nieprzytomny niedaleko Borku, przywalony stosem trupów. Mało brakowało, a zostałby wraz z nimi pochowany we wspólnej mogile, jednak zdobył się na wysiłek i jękiem czy też poruszeniem oznajmił swą obecność w świecie żywych.
Pani Barbara niepokoiła się o męża, gdy długo nie wracał do domu, jednak czuł on, że obawa ta nie płynie z miłości i bardzo się martwił jej stanem, gdyż widział jak gasła mu w oczach. Postanowił nawet porzucić Krępę i przenieść się w okolice Kalińca. Pisał w tej sprawie do Teresy, jednak z nastaniem pięknego i słonecznego lata zaczął się wahać, aż wreszcie porzucił swój zamysł.
XII
Teresa doniosła listownie o nadarzającej się okazji wzięcia w dzierżawę majątku w Serbinowie, leżącym niedaleko Kalińca. Barbara, która odebrała ów list, nakłoniła męża, aby niezwłocznie pojechał na miejsce i postarał się zawrzeć kontrakt. Jeszcze przed wyjazdem małżonka opanowały ją wątpliwości, czy będzie to dobre rozwiązanie. Wkrótce potem Bogumił powrócił rozpromieniony z wieścią, iż zawarł z pełnomocnikiem właścicielki - Letycji Mioduskiej - panem Dalenieckim umowę na pięć lat. Bogumił oznajmił też, że majątek jest zdewastowany w wyniku nieudolnego zarządzania, ale to nie umniejszyło jego zapału, a nawet zdopingowało go do dołożenia starań, aby wydźwignąć majątek z upadku. Cieszył się też ze względu na żonę, której ta odmiana mogła przywrócić siły i spokój ducha. Pani Barbara nie była zachwycona wizją porzucenia jako tako urządzonego domku i przeniesienia się do zrujnowanego i zapuszczonego dworku, ale więcej nie oponowała. Wśród zwykłych robót minęło lato i nadszedł czas przeprowadzki.
XIII
Pewnej niedzieli Niechcicowie pojechali do Turobina pożegnać się z Hipolitem i jego rodziną. Dom Hipolita prowadzony ręką pani Urszuli nadal obfitował we wszystko, jednak gospodarstwo podupadało. Tego samego dnia Bogumił z Barbarą udali się do Borku, do Ładów. Pan Jan, lubiący gwar i wesołe towarzystwo, sprosił na ich pożegnanie liczną grupę gości, wśród których znaleźli się wszyscy znajomi Barbary z jej czasów panieńskich. Początkowo wzbraniała się przed wzięciem udziału w zabawie, ale uległa namowom pana Jana i młodego miejscowego nauczyciela. Wino i atmosfera beztroskiej zabawy spowodowały, że Barbarę przestały razić nawet "prostackie zalecanki" Łady, odbywające się na oczach posmutniałego Bogumiła. Ale w pewnym momencie położyła tamę tym zalotom i opuściła towarzystwo, aby pożegnać się ze zmizerniałą i nie cieszącą się dobrym samopoczuciem panią Zenobią. Po powrocie do domu pani Niechcicowa, która wypiła nieco zbyt wiele wina i szampana, na nagabywania Bogumiła przerażonego jej zachowaniem, wskazującym ewentualność rozpadu ich związku, przyznała się, iż przed dwoma laty miała już możliwość porzucić męża dla młodego nauczyciela, jednak stwierdziła jednocześnie, że nie zdradzi go i nie opuści, gdyż złożyła przed ołtarzem przysięgę, której nie ma zamiaru złamać.
XIV
Następny dzień upłynął Niechcicom na przygotowaniach do przeprowadzki i pakowaniu meczy, choć właściwie robiła to Barbara z pomocą swej służącej Bylisi, Nebelskiego i Ludwiczki. Bogumił zaś większość czasu spędził pracując w stodołach, oborach i na polu. Kolejnego dnia Bogumił z Barbarą dokończyli pakowanie, a następnie odwiedzili cmentarz i udali się na obiad do Krępskich. Im bliższy był moment wyjazdu, tym ciężej było im rozstać się z tym miejscem. W końcu jednak wyruszyli. Najpierw dotarli do Warszawy, gdzie spędzili kilka nocnych godzin na dworcu Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, oczekując na pociąg. Potem jechali karetką pocztową do Serbinowa, gdzie dotarli o zmroku i przesiedli się do oczekującego ich powozu, który dowiózł ich do ukrytego w starym ogrodzie dworku.
XV
Położona na rozciągającej się aż po horyzont równinie, całkiem zawilgocona i zabłocona posiadłość nie znalazła początkowo uznania w oczach pani Barbary, która porównywała ją z położoną w suchej i pięknej, lesistej okolicy, Krępą. Gospodarka w Serbinowie okazała się jeszcze bardziej zaniedbana niż się to początkowo Niechcicom zdawało. Oboje jednak zabrali się do pracy. Przez pierwszych kilka miesięcy musieli jednak oprócz rozwiązywania codziennych problemów zmagać się z byłym zarządcą Lalickim, który nie otrzymał obiecywanej posady i poszukując innej, nadal mieszkał tu z żoną i córką, a co gorsza ciągle rościł sobie pretensje do prawa własności takiego czy innego sprzętu, narzędzia czy drobiazgu i nieraz - zasłaniając się zaległymi należnościami - uciekał się do rabunku. Starał się też jak mógł, aby zniechęcić Niechciców do tego miejsca. Chcąc się go szybciej pozbyć Bogumił nawet zaczął się starać w Kalińcu - z pomocą Lucjana - o jakąś posadę dla byłego rządcy. Wreszcie w lutym Laliccy opuścili Serbinów, żegnani przez nowych gospodarzy z ulgą.
Od samego początku Bogumił był zmuszony zaciągnąć długi, aby jakoś ratować gospodarstwo przed kompletnym upadkiem, gdyż okazało się, że niektóre zabudowania i sprzęt wręcz się rozpadają. Wydał też wojnę chwastom pleniącym się bujnie na polach. Barbara natomiast borykała się z podobnymi problemami w domu i w ogrodzie. Dworek otaczało sześć stawów, które były źródłem wilgoci oraz - według jej opinii - siedliskiem malarii i lęgowiskiem komarów. Choć z początku prosiła ona męża o zasypanie niektórych, jednak później zmieniła zdanie, dochodząc do wniosku, iż są one podstawową przyczyną bujnego rozwoju tutejszych roślin. W ciągu roku zmagania z wielkimi trudnościami i ciężką pracą udało się Niechcicom poprawić stan majątku i choć w tym czasie nie przyniósł on zysków, jednak pełnomocnik Daleniecki który przybył, aby skontrolować działalność Bogumiła, był tak zadowolony, iż wypłacił mu pensję z prywatnej kasy pani Mioduskiej, co pozwoliło gospodarzom poczynić niezbędne zakupy dla domu i gospodarstwa oraz doprowadzić dworek do stanu pełnej używalności.
Na jesieni urodziła się im córeczka - Agnieszka Teresa, na chrzest której przybyli: Kociełłowie, Ostrzeńscy, pani Jadwiga oraz Anzelm Ostrzeński, cioteczny brat maleństwa. Dziecko początkowo było tak wątłe i słabe, że istniała obawa, czy będzie żyło. Na szczęście Agnisia była zdrowa i rozwijała się prawidłowo.
XVI
Niechcicowie - przede wszystkim przez wewnętrzne opory, jakie miała Barbara - nie odwiedzali swych sąsiadów ani ich do siebie nie zapraszali. Wyjątek stanowiło dwóch ludzi: Walenty Przybylak i Leon Woynarowski. Przybylak - "właściciel folwarku Środa, leżącego tuż pod miasteczkiem Nieznanów i o parę wiorst od Serbinowa" był prostym gospodarzem wiejskim, "co się dorobił majątku częściowo chodząc za młodu na Saksy, częściowo podejmując się w późniejszych czasach parcelacji wiejskich folwarków między włościan". Pana Woynarowskiego, właściciela sąsiedniego Pamiętowa, poznali dopiero w drugim roku swego pobytu w Serbinowie, gdyż wcześniej przebywał za granicą lub w Warszawie, zajmując się przeprowadzeniem "rozwodu czy separacji z żoną". Był człowiekiem wykształconym i swoją wiedzą na najrozmaitsze tematy wzbudził sympatię Barbary, ale pani Niechcicowa nabrała do niego niechęci, gdy Bogumił poszedł do niego pewnego razu "na karty" i powrócił nad ranem, czym bardzo ją zaniepokoił i zdenerwował. Gospodarze Serbinowa nie spotykali się też zbyt często z rodziną, gdyż Barbara za życia Piotrusia przestała marzyć o Kalińcu i wspominać przeszłość, po jego śmierci zaś widok starych znajomych zaczął sprawiać jej przykrość. Tylko jej uczucia do Teresy nie uległy zmianie. Jednak zmieniła się sama Teresa: straciła radość życia i zapał przejawiany dotychczas przy wykonywaniu najbardziej nawet prozaicznych obowiązków.
Trzeciego roku po przybyciu do Serbinowa Barbara wybrała się do Kalińca na zakupy. Opanował ją nastrój zniechęcenia, jednak gdy dowiedziała się, iż Teresa powróciła właśnie z zagranicy, natychmiast odzyskała energię i pojechała do siostry. Tutaj stwierdziła, iż Teresa nie jest zaniedbana, jak to sobie wyobrażała słysząc o nienajlepszym stanie jej zdrowia. W pewnym momencie spostrzegła podobieństwo zmarłego Piotrusia do swej siostry i doszła do wniosku, że Teresa z Bogumiłem stanowiliby piękną i dobraną parę. Było to dla niej wstrząsem. W czasie krótkiej rozmowy Barbara zauważyła też, iż jej siostrę trapi coś więcej niż tylko choroba ciała, ale nie dowiedziała się na ten temat nic konkretnego.
Po kilku dniach Teresa odwiedziła Serbinów. Był to ostatni dzień pobytu Dalenieckiego, który - jak co roku - przyjechał, aby sprawdzić funkcjonowanie gospodarstwa. Tym razem również okazał duże zadowolenie i chwalił Bogumiła upoważniając go jednocześnie do dokonywania potrzebnych wkładów pieniężnych w imieniu właścicielki. To popołudnie spędzili we czworo, ale Teresa rozmawiała przede wszystkim z Dalenieckim. Pełnomocnik odjechał tegoż popołudnia, odprowadzany przez Bogumiła, Teresa natomiast, ku zmartwieniu Barbary, która pragnęła z siostrą porozmawiać, a nie miała ku temu okazji, po kolacji również wyruszyła z powrotem do Kalińca. Barbarę zaskoczył fakt, że powóz gościa był wypełniony bukietami jaśminu, co - jak się okazało - było dziełem Bogumiła.
XVII
Podejrzewając, że Bogumił romansuje z Teresą, Barbara straciła tego wieczoru panowanie nad sobą i zrobiła mężowi awanturę, podczas której dała mu wyraźnie do zrozumienia, że go nie kocha i nigdy nie kochała. Po krótkim jednak czasie opamiętała się i - choć ciężko jej to przyszło - poprosiła go o wybaczenie i uzyskała je. W niedzielę Niechcicowie pojechali do Kalińca, aby odwiedzić Kociełłów. Po południu przybyli tam też Ostrzeńscy, aby pożegnać Teresę, która następnego dnia miała wyjechać z dziećmi na Litwę, by tam spędzić lato. Wszystkim zebranym dopisywał humor i nic nie psuło wspólnej zabawy.
XVIII
Nazajutrz mleczarz, który miał przekazać Teresie kwiaty na drogę, oznajmił, iż z powodu silnego bólu głowy odłożyła swój wyjazd o jeszcze jeden dzień. Barbara zaczęła się zastanawiać, czy jej siostra nie zmieni planów i przypadkiem nie przyjedzie do Serbinowa. Po południu przyjechały dorożką córki Teresy i zapłakane oznajmiły, że mama ciężko zachorowała. Barbara niezwłocznie ruszyła do Kalińca, aby się siostrą zaopiekować. Na miejscu dowiedziała się od Michaliny, że ta choroba to tyfus lub zapalenie mózgu. Przez kilka dni pani Niechcicowa czuwała przy chorej, która miała wysoką gorączkę. W pewnym momencie Teresa zaczęła odzyskiwać świadomość, co Barbara uważała za dobry znak. Zgromadzeni lekarze nie zaprzeczyli temu, ale też i nie potwierdzili. Ponieważ radzili, aby podawać Teresie śmietanę i maślankę, Barbara postanowiła owe specjały osobiście przywieźć z Serbinowa. Kiedy powróciła wieczorem okazało się, iż siostra zmarła w godzinę po jej odjeździe.
XIX
Po powrocie z pogrzebu pani Barbara przypomniała sobie dziwne słowa, jakie w chwili przytomności wypowiedziała do niej Teresa. Postanowiła więc udać się niezwłocznie do Kalińca. Z powodu przeziębienia i lekkiej choroby córeczki nie mogła jednak swego planu przez dłuższy czas wykonać. W miasteczku najpierw skierowała się na cmentarz, gdzie spostrzegła, iż Lucjan doprowadził już grób do porządku. Posadziła tam nieco kwiatów i udała się do szwagra. Dowiedziała się, iż zamierza on przenieść się do Częstochowy, gdzie chce postawić cementownię i w ten sposób spożytkować wreszcie należycie swą energię i talent organizatorski, które do tej pory znajdowały upust w hulankach sprawiających tak wiele przykrości zmarłej małżonce. Przed swym odjazdem Barbara otrzymała z jego rąk zalakowaną kopertę, którą przed śmiercią Teresa kazała jej przekazać.
W Serbinowie pani Niechcicowa znalazła w kopercie swe listy pisane do Teresy i jej córek jeszcze przed ślubem z Bogumiłem. Wśród listów tych znalazły się także kartki zapisane ręką Teresy. Pisma owe były skierowane do jakiegoś mężczyzny o imieniu Tadeusz i Barbara skojarzyła wreszcie wszystkie tajemnicze i niedopowiedziane zwierzenia, które słyszała z ust siostry. Tajemnicą a zarazem wielkim cierpieniem biednej Teresy był jej romans z Tadeuszem Krępskim, synem poprzedniego pracodawcy Bogumiła.
XX
Jesienią tego samego roku Bogumił w porozumieniu z Dalenieckim przyjął do po mocy w kancelarii młodzieńca o nazwisku Roman Katelba. W tym samym czasie zniknęła niańka córeczki Niechciców, Rozalka. Pani Barbara musiała poszukać na jej miejsce kogoś innego. Rozalkę spotkała przypadkiem zimą będąc pewnego razu w kościele. Okazało się, iż dziewczyna spodziewała się przed swą ucieczką dziecka, którego ojciec nie chciał się z nią ożenić, a ona wstydziła się i bała powiedzieć o tym swym pracodawcom. Bogumił, wbrew nadziejom małżonki, po przyjęciu pomocnika bynajmniej nie zyskał wolnego czasu i wciąż był zajęty. Na uwagi rozdrażnionej tym stanem rzeczy Barbary i jej zarzuty, że myśli tylko o tym, aby napchać kieszenie Mioduskiej i Dalenickiemu, odpowiadał, iż pracuje z myślą o ukochanej przez siebie ziemi, a nie o jej właścicielach.
Wczesną wiosną Niechcicom urodziła się córeczka, Emilia Florentyna. W tym samym czasie Ostrzeńscy doczekali się trzeciego syna - Bogdana. W rok i kilka miesięcy później w domu Niechciców powitano z radością kolejne dziecko - chłopca, któremu nadano imiona Tomasz Michał, a którego chrzciny stały się wielkim rodzinnym świętem.
Pewnego letniego popołudnia Bogumił przywiózł list od Michaliny, która donosiła, że pani Jadwiga Ostrzeńska podupadła na zdrowiu. Barbara pod wpływem nagłego impulsu postanowiła przywieźć matkę na stałe do Serbinowa, na co Bogumił chętnie wyraził zgodę.
XXI
Pani Jadwiga mieszkała u Ostrzeńskich w małym pokoiku razem ze swymi ukochanymi kaktusami. Syn i synowa dbali o jej potrzeby materialne i zarówno oni, jak i inni członkowie rodziny odwiedzali ją od czasu do czasu, jednak dla niej czyjaś wizyta była jedynie oznaką, iż ów "ktoś" nie ma właśnie co zrobić z czasem. Czuła się więc coraz bardziej osamotniona i niepotrzebna. Wreszcie zaczęła sobie wmawiać, że jej syn, Julian, który mieszkał w Petersburgu i dobrze mu się powodziło, gdyż byt zdolnym i szanowanym inżynierem, potrzebuje jej opieki i pomocy w prowadzeniu domu. Pani Jadwiga wierzyła, że pewnego dnia, i to już pewnie niedługo, syn zabierze ją do siebie. W końcu nawet spakowała się i oczekiwała na przyjazd Juliana i nie można jej było tego postępowania w żaden sposób wyperswadować. Kiedyś Michalina, która jeździła od czasu do czasu do Petersburga, przekazała starszej pani fotografię Juliana opatrzoną jego własnoręcznym podpisem. Ona jednak nie chciała uwierzyć, że to jest jej syn. Między paniami doszło do sprzeczki, podczas której pani Jadwiga pokazywała fotografię Juliana sprzed kilkunastu lat, aby udowodnić swą rację.
Widząc pogarszający się stan umysłu swej teściowej, Michalina doszła do wniosku, że korzystna byłaby w tym wypadku zmiana miejsca pobytu staruszki, a ponieważ nie mogła jej przekonać, wysłała do Niechciców list wyjaśniając sytuację i prosząc o pomoc. Przyjechali niezwłocznie, a kiedy wezwany lekarz stwierdzając początki sklerozy mózgu poparł projekt zmiany miejsca pobytu pani Jadwigi, Bogumił poszedł do niej, aby namówić ją na przyjazd do Serbinowa. Jego serdeczność i szczere, ciepłe słowa wywarły pożądany skutek i uradowana pani Jadwiga natychmiast zaczęła się przygotowywać do drogi, nie wspominając ani słówkiem o Julianie.
XXII
Pani Ostrzeńska otrzymała w Serbinowie przytulny pokoik, córka z zięciem otoczyli ją czułą opieką. Ich dzieci również niezmiernie cieszyły się z przyjazdu babci i spędzały z nią wiele czasu. Wszystko to wpłynęło na poprawę stanu starszej pani, gdyż poczuła się wreszcie komuś potrzebna, mimo iż jej życie nie różniło się wiele od życia prowadzonego ostatnimi czasy w Kalińcu. Jednak jej lepsze samopoczucie trwało tylko przez kilka miesięcy. Zaczęła się uskarżać na wzrok, żołądek i serce, a i umysł zaczął jej ponownie odmawiać posłuszeństwa.
Pewnego dnia chciała wytrzepać dywanik. Ponieważ zrobiło się jej słabo, poprosiła o pomoc Józefę, mamkę Tomaszka, ale ta w obraźliwych słowach odmówiła. Została natychmiast odprawiona przez Bogumiła, który był świadkiem zajścia, jednak starsza pani dostała ciężkiego ataku. Józefa natomiast, pakując się, niby przypadkiem przycisnęła skrzynką do ściany Agnisię i Emilkę, które w tym miejscu akurat się bawiły. Tomaszek od tego momentu zaczął chorować. Któregoś dnia przyszła ze wsi znachorka, niejaka Kolańska. Pani Barbara początkowo nie chciała o niej nic słyszeć, jednak uległa namowom kobiet pomagających jej w prowadzeniu domu i zezwoliła na "odczynianie", które po pewnym czasie przyniosło rezultaty, choć Bogumił od samego początku nie wierzył w skutek takich działań, Barbara tłumaczyła poprawę stanu zdrowia dziecka przyzwyczajeniem do nowego pokarmu. Znachorka zajęła się też starszą panią, co wywarło jakiś korzystny wpływ na jej zdrowie, ale stan umysłu coraz bardziej się pogarszał i z czasem zaczęła ona sprawiać Niechcicom coraz więcej kłopotów. Zajmowali się nią jednak troskliwie i z dobrocią, a szczególną cierpliwość okazywał Bogumił, którego w końcu starsza pani wyłącznie tolerowała.
XXIII
Pewnego marcowego poranka, w trzy lata po swym przybyciu do Serbinowa, pani Jadwiga wymknęła się niepostrzeżenie z domu. Bogumił z Barbarą szybko się spostrzegli i dogonili ją na granicy Serbinowa. Po tej wyprawie staruszka dostała lekkiej grypy, która jednak stała się początkiem poważniejszych niedomagań. Później wystąpiły jeszcze inne dolegliwości i pani Jadwiga była zmuszona przeleżeć w łóżku kilka tygodni. Sprowadzani zewsząd lekarze nie potrafili jej pomóc - ku rozpaczy pani Barbary - zmarła. Bogumił, w przeciwieństwie do małżonki, potrafił się opanować i zajął się wszystkimi sprawami związanymi z pogrzebem. Trumna została najpierw przewieziona do kościoła w Małocinie, skąd następnego dnia przetransportowano ją na cmentarz. Pogrzeb zgromadził oprócz najbliższej rodziny dużą liczbę znajomych i sąsiadów pani Jadwigi z jej czasów panieńskich oraz miejscowych chłopów.
Z KLP:
Tom I
Bogumił i Barbara
W pierwszym tomie sagi przedstawione są losy rodzin Niechciców i Ostrzeńskich autorka informuje o pochodzeniu Bogumiła i Barbary.
Szlachcic Maciej Niechcic (dziad Bogumiła) stara się przebywać zawsze w towarzystwie inteligencji, artystów, uczonych, dziennikarzy, stroniąc tym samym od ziemiaństwa, czym nie zyskuje sympatii mieszkańców okolicznych wsi i dworków. Nie ma talentów gospodarskich. Pewnego dnia, gdy kupuje majątek Jarosty, nie zbadawszy jego hipoteki, wpada w poważne tarapaty finansowe…
Jakby tego było mało jego syn Michał żeni się z niedoszłą zakonnicą panną Florentyną Klicką, zabraną z nowicjatu od dominikanek, wywołując kolejny obyczajowy skandal. Mimo iż młodzi małżonkowie mają kilkoro dzieci, przeżył tylko najmłodszy synek Bogumił Adrian, który jako zaledwie piętnastolatek wraz z ojcem walczy dzielnie w powstaniu styczniowym. Konsekwencje zrywu niepodległościowego są bardzo dotkliwe dla rodziny Niechciców: Jarosty zostają skonfiskowane, Michał zostaje zesłany na Syberię, gdzie wkrótce umiera. Po śmierci męża Florentyna, która towarzyszy mu na zesłaniu, wraca do kraju i zatrudnia się jako gospodyni w Krępie. Na starość, schorowana, zamieszkuje z bratem, także powstańcem, Klemensem Klickim (przebywającym do tej pory w przytułku) w oficynie w mieście, gdzie wkrótce odnajduje ją syn, który ucieka spod opieki krewnych, do których został oddany kilka lat wcześniej.
Z kolei ojciec Barbary – szlachcic i urzędnik skarbowy Adam Ostrzeński, syn hulaki Jana Chryzostoma Ostrzeńskiego, mimo iż nie posiada żadnego majątku, ponieważ ojciec stracił Lorenki (nie potrafił zarządzać majatkiem, a w kraju panowała zła sytuacji do prowadzenia gospodarstwa), prowadzi bardzo bujne życie towarzyskie, od czasu do czasu dorabiając korepetycjami. Poślubia Jadwigę, z domu Jaraczewską, która kochała się w niemieckim guwernerze z sąsiedztwa.
Związek Adama i Jadwigi był bardzo burzliwy. Mąż między innymi traci dwa folwarki wniesione przez żonę w posagu. Ciągłe pasmo rozstań i powrotów kończy tragiczna śmierć mężczyzny, który ginie od uderzenia pioruna, gdy Barbara ma zaledwie pięć lat. Po śmierci męża młoda wdowa zakłada pensję dla chłopców w Kalińcu, która upada, gdy następują popowstaniowe represje. Mimo problemów z pracą i osobistą tragedią, biedy i zmartwieniom, kobiecie udaje się wykształcić czwórkę dzieci (miała sześcioro, lecz dwójka zmarła), w czym pokładała nadzieję na lepsze dni. Najstarszy syn Daniel, który wałczył dzielnie w powstaniu, ukończywszy warszawską uczelnię, powraca do matki i wykłada przyrodę w prywatnej szkole realnej w Kalińcu, młodszy Julian – także powstaniec 1983 roku – po odbyciu nauk w Petersburgu pozostaje tam jako inżynier, a córki Teresa i Barbara uczą w szkołach. Pierwsza wykłada w gimnazjum, natomiast druga udziela lekcji w prywatnych domach.
Barbara Ostrzeńska dorasta w domu przepełnionym naukowo-intelektualną, patriotyczną atmosferą, tworzoną przez miejscową śmietankę – adwokatów, nauczycieli, lekarzy, historyków - znajomych; braci i siostry, którzy zbierają się tam na filozoficzne polemiki, literackie dyskusje, prowadzą retoryczne spory, czytają wspólnie
zarówno dzieła naukowe, jak i ballady Mickiewicza, grają etiudę rewolucyjną i preludium powstańcze Chopina, stąd też bierze się jej pragnienie podjęcia wyższych studiów. Młoda bohaterka uczęszcza na spotkania towarzyskie, kilka razy w tygodniu chodzi do teatrów, bierze udział w rozmaitych odczytach, odwiedza nowe wystawy. Podczas jednego z takich wieczorów zakochuje się w jednym z młodzian – prawniku Józefie Toliboskim, który, mimo iż także darzy ją uczuciem, co manifestuje, wchodząc w ubraniu do rzeki po nenufary, woli jednak ożenić się z brzydką, lecz bogatą panną Narecką, a nie z inteligentną i wrażliwą, acz niezbyt majętną Barbarą.
Gdy ślub bierze także jej siostra Teresa i brat Daniel (żeni się z niewykształconą, lecz zarażającą wszystkich energią i optymizmem siedemnastoletnią Michaliną Poleską, panną ze zubożałej rodziny ziemiańskiej zamieszkującej pod Warszawą), przygnębiona własnym staropanieństwem bohaterka, dotknięta odrzuceniem i rozżalona wyjeżdża do Warszawy, gdzie zamierza uczyć się krawiectwa w magazynie sióstr Kunke. Wieczory spędza odwiedzając wystawy, chodząc do teatru i na rozmaite odczyty. Po jakimś czasie wraca do udzielania lekcji, ponieważ ma trudności z utrzymaniem się. W tym czasie bardzo zaprzyjaźnia się ze szwagrem Kociełłem, któremu jako jedynemu udaje się ją podnosić na duchu.
Do spotkania Barbary i Bogumiła dochodzi na północnym Mazowszu, w majątku Borki, podczas wakacji u krewnych Barbary – państwa Jana i Zenobii Ładów. Oboje nie są już na tyle młodzi, by liczyć na znalezienie prawdziwej miłości czy zwlekać z założeniem rodziny. Barbara ma dwadzieścia pięć lat i młodzieńczy zawód miłosny, a Bogumił, który do tej pory tułał się po świecie, jest o jedenaście lat starszy. Mimo iż Niechcic wydaje się bohaterce nazbyt prostacki, iż dostrzega braki w jego wykształceniu, to jednak docenia jego powstańczą przeszłość, zauważa budzącą zaufanie powierzchowność, zdaje sobie sprawę z zajmowanego przez niego stanowiska. W końcu, zauroczona śpiewem powstańczych pieśni, zgadza się wyjść za Niechcica. Dzień ślubu przerywa tragiczne wydarzenie - śmierć matki Bogumiła, która nie lubiła synowej. Na wesele, zorganizowane w Warszawie, nie przybywają ani Julian z Petersburga, ani matka z Teresą.
Młodzi małżonkowie pierwsze tygodnie po ślubie mieszkają z chorym psychicznie wujem Bogumiła Klemensem, który jest przekonany, że wciąż trwa powstanie. Mimo uciążliwości zniedołężniałego starca, Barbara opiekuje się nowym krewnym jak swoim dzieckiem, ujawniając przy tym obawy o stan psychiczny swoich przyszłych dzieci. Kobieta zamartwia się, czy nie odziedziczą po wuju przypadłości.
Gdy młodzi przeprowadzają się do majątku Krępy, gdzie zajmują oficynę wśród sąsiadów ze służby, nieopodal obór, czekając aż administrator zwolni obiecany im dom, Barbara ma okazję poznać lepiej rodzinę męża. Blisko nich mieszkają Ładowie, a także krewny Bogumiła i zarazem jego świadek – Hipolit Niechcic, z żoną Urszulą (doskonałą gospodynią) i dwiema córkami, zajmujący majątek Turobin. Młoda żona w tym czasie uczy się gotowania i innych prac domowych, a także gospodarskich (na przykład nasadzanie kur), podczas gdy jej mąż poświęca cały swój czas pracy na roli.
Po przeprowadzce do zwolnionego przez zarządcę 4-pokojewego mieszkania, Barbara wraz ze służącymi Bylisią i Ludwiczką zajęła się urządzaniem domu. Szyła narzuty z gałganków, dziergała koronkowe serwetki, komponowała piękne kwiatowe bukiety.
Na wiosnę z okazji Wielkanocy Niechcicowie wybierają się z wizytą do Teresy, do Kalińca. Mimo iż jest mężatką i matką dwójki dzieci, nadal pracuje udzielając lekcji, prowadząc przy tym bujne życie towarzyskie. Przy okazji wizyty u siostry, Barbara odwiedza także mieszkającego w okolicy Daniela z żoną Michaliną i jej siostrą – rejentową Stefanią Holszańską z mężem. Obie panie były znane w całej okolicy ze swej aktywności w Towarzystwie Dobroczynności, miłego usposobienia oraz ciekawych zainteresowań (nie mająca dzieci Stefania fascynowała się muzyką, wielbiła swojego pieska rzadkiej rasy, czynnie uczestniczyła w ruchu literackim, a Michalina kierowała stancją dla uczniów, dzierżawiła kolekturę loterii, zarządzała kilkoma kamienicami). Po pewnym czasie na świat przychodzi pierwszy syn Niechciców – Piotruś, dziecko o niezwykłym uroku, wielkiej wrażliwości i wyobraźni, które zawładnęło Krępskimi oraz rodziną Barbary. Cztery lata sielanki i spokoju, wzajemnych odwiedzin dzieci Kociełłów i Ostrzeńskich, przerywane tylko coraz częstszymi spostrzeżeniami bohaterki o znikaniu jej sympatii do męża, burzy śmierć dziecka. Piotruś łapie przeziębienie na zimowym spacerze i, mimo troski lekarza i rodziców, umiera.
Po tym ciosie Barbara nie może dojść do siebie, bardzo to przeżywa i długo nie potrafi wyrwać się z rozpaczy i apatii. Odwiedzając codziennie grób synka w Borku, przeziębia się i zapada nawet na kobiecą chorobę, grożącą bezpłodnością. Gdy Bogumił, który nie może poradzić sobie z cierpieniem żony, o swoim nie wspominając (próbuje nawet popełnić samobójstwo), prosi o radę Teresę Kociełłową, która zamieszkuje z nimi po śmierci dziecka. Siostra rozpaczającej bohaterki wyszukuje szwagrowi duże gospodarstwo w Serbinowie pod Kalińcem. Okazuje się, że majątek ten należy do przebywającej w Paryżu pani Letycji Mioduskiej, którą reprezentuje jej plenipotent Daleniecki. Niechcic podpisuje kontrakt na pięć lat i staje się samodzielnym administratorem majątku.
Bohaterowie przeprowadzają się po hucznej uroczystości pożegnalnej zorganizowanej przez Ładów. Podczas przyjęcia Barbara, flirtując z młodym nauczycielem i słuchając z aprobatą komplementów pana domu, który gardzi swoją żoną Zenobią, wywołuje zazdrość i smutek Bogumiła, który boi się, że zostanie porzucony.
Nowa okolica sprawia, że Barbara stopniowo otrząsa się z tragedii. Najpierw musi znosić uciążliwą obecność poprzedniego administratora Lalickiego z rodziną, który ciągle ma jakiej roszczenia, a potem dużo czasu spędza na doprowadzeniu całkowicie zdewastowanego Serbinowa do porządku. Pierwsze efekty młodzi małżonkowie, których marzeniem jest doprowadzenie go do kwitnącego stanu, widzą dopiero po roku. Udało im się odgrzybić mieszkanie, uzupełnić luki w meblach, wydzierżawić sad, odnowić budynki gospodarskie. Wtedy też rodzi się im córka Agnieszka Teresa – z początku dziecko chorowite. W trzecim roku pobytu w Serbinowie Niechciców odwiedza Teresa, na pożegnanie której Bogumił zapełnia jej karetę bukietami jaśminu, co staje się powodem kłótni małżonków. Barbara robi bohaterowi scenę zazdrości, która kończy się w sypialni. Podczas miłosnego pojednania małżonków kobieta uświadamia sobie po raz pierwszy, że prawdopodobnie w jakiś sposób kocha Bogumiła i ten ma okazję usłyszeć te słowa jedyny raz z ust żony. Niechcicami wstrząsa wiadomość o śmierci Teresy, u której lekarze podejrzewali tyfus lub zapalenie mózgu. Jej mąż Lucjan przestaje pić i przenosi się pod Częstochowę, gdzie chce budować cementownię. Na jaw wychodzi tajemnica nieboszczki. W listach kobiety, które dostają się w ręce Barbary jest napisane, że Teresa miała romans z młodym Tadeuszem Krępskim, synem byłych pracodawców Bogumiła.
Na świat przychodzi kolejna córka Niechciców Emilia Florentyna i synek Tomasz Michał, którego chrzciny stały się pretekstem do rodzinnego zjazdu. Zamieszkuje z nimi matka Barbary - pani Adamowa Ostrzeńska. Kobieta cierpi na sklerozę i ma nadzieję, że wkrótce przeprowadzi się do Juliana. Tak się jednak nie dzieje. Staruszka, która cały czas narzeka na opuszczenie i lekceważenie, po trzech latach umiera w domu swojej córki i zięcia, który jako jedyny potrafił ją uspokoić.
Śmierć matki wyprowadza Barbarę z równowagi.
I cóż stąd, że umieramy? Życia jest wciąż tak dużo (…) Wszystko mija, a nic się, nic się nie zmienia |
---|
– myśli Niechcicowa.
Bohaterka znajduje pierwsze siwe włosy na głowie.