OSADNICTWO WCZESNOŚREDNIOWIECZNE
Od zagród wśród lasów do wielkich grodów
Wszyscy dobrze pamiętamy opis kraju czy to u Długosza, czy u Galla Anonima. Dla obcego
przybysza Polska średniowieczna był to "kraj bardzo lesisty..., gdzie powietrze zdrowe, las
miodopłynny, rycerze wojowniczy, wieśniacy pracowici, konie wytrzymałe, woły chętne do
roli, krowy mleczne, owce wełniste". Lasy i bory pełne były zwierza dzikiego, który nocami
niszczył plony na polach, podchodził do zagród. Łowy były równie niemal powszechnym
zjawiskiem jak uprawa roli czy hodowla bydła.
Mięso większych zwierząt magazynowane po grodach stanowiło zapasy dla załogi i czeladzi,
gdy możniejsi jadali częściej mięso zwierząt hodowanych, drobiu. Wielkie polowania na
grubego zwierz np.: niedźwiedzia, tura połączone z ucztami stanowiły w średniowieczu regale
- wyłączne uprawnienie monarchy. Możny pan dysponujący rozległymi dobrami nie
odczuwał zbyt dotkliwie tego ograniczenia. Często on sam, piastując urząd kasztelana,
wojewody lub innego funkcjonariusza państwowego posiadał specjalne uprawnienia. Zwykły
rycerz mógł zabić niedźwiedzia lub tura na książęcych łowach. W XIII w. na lepiej
zagospodarowanych terenach wprowadzono nawet zakaz polowania na sarny i jelenie, które
łowili dla książąt służebni siernicy. Chłopom we wsiach lokacyjnych łaska pańska zezwalała
łaskawie polować na mniejsze zwierzęta, wśród których nie zabrakło dobrze znanych nam
dzisiaj zajęcy. Zezwolenia te były rzadkie, i najczęściej otrzymywali je zasadźcy-sołtysi.
W tych warunkach naturalnie jedną z podstawowych form ówczesnych łowów było
kłusownictwo. Średniowiecznych ksiąg sądowych niejednokrotnie pojawiają się wiadomości
o bezprawnych łowach na niedźwiedzia, rzadziej tura.
Zwierzęta, które stanowiły książęce regale nie odróżniały pól chłopskich czy rycerskich od
monarszych. A gdy chłop zabił dzika czy jelenia, najczęściej przychodził włodarz lub
starosta, którego trzeba było ułagodzić. Chcąc skutecznie bronić się przed dziką zwierzyną i
jednocześnie nie podpadać prawu chłop zaczął grodzić pola i tereny wypasu zwierząt
domowych. Wiadomości o tym posiadamy we wczesnośredniowiecznych prawach
germańskich, regulujących zasady grodzenia pól i obrony zasiewów przed szkodnikami.
Tak wyglądała sytuacja w ówczesnej Europie, a jak przedstawiała się na Ziemiach Polski?
Nie były one słabiej zalesione, a dzikie zwierzęta, mniej liczne niż w krajach germańskich.
Brak wiadomości źródłowych o obowiązkach naszych chłopów w X, XI i XII w. w tej
dziedzinie nie wynika więc z większego bezpieczeństwa zasiewów lub inwentarza, lecz ze
szczupłości źródeł pisanych. Niewiele dowiadujemy się bezpośrednio o warunkach życia w
Polsce za pierwszych Piastów, o zajęciach gospodarczych. Skromność materiałów
powodowała dyskusje o tym, czy główne znaczenie miało rolnictwo czy też hodowla i
myślistwo. Spierano się, czy nasi przodkowie zamieszkiwali w zwartych wsiach czy też w
osiedlach jednodworczych.
Dopiero w końcowych latach okresu międzywojennego badania archeologiczne nad
wczesnym średniowieczem zapoczątkowane na większą skalę przez Józefa Kostrzewskiego i
jego uczniów dostarczyły bogatych materiałów wskazujących na duże znaczenie rolnictwa, a
także rozwój zajęć pozarolniczych. Osiedla ówczesnych mieszkańców Polski okazały się też
bardziej zróżnicowane niż to przypuszczali dawniejsi badacze. Odkrycia lat trzydziestych, jak
szczególnie i intensywnie prowadzonych badań powojennych ukazały nam nie tylko istnienie
zwartych osad wiejskich i trudniejszych do uchwycenia w badaniach archeologicznych
jednodworczych zagród, lecz także rozległych podgrodzi, zarówno obronnych, jak też i
otwartych, rozmieszczonych w różnych częściach kraju.
Dziś możemy mówić nie tyle o pierwszeństwie osadnictwa jednodworczego lub
wielodworczego, ile o ich współwystępowaniu. Obok wielodworczych osiedli rolniczych
(ściślej rolniczo-hodowlanych), liczących najczęściej od kilku do kilkunastu zagród,
spotykamy bowiem rozległe osiedla podgrodziowe liczące na ziemiach południowej Polski
już w VIII i IX w. niejednokrotnie wiele dziesiątków zagród lub domostw.
Grody które pojawiły się w VI-VIII w. stały się początkiem przemianach społecznopolitycznych,
zachodzących w organizacji plemion słowiańskich zamieszkujących na
ziemiach polskich. Dziś już możemy jednak stwierdzić, że związki plemienne tych czasów
posiadały przeważnie charakter lokalny. Rozmieszczenie najstarszych grodów różniło się
poważnie od późniejszej , sieci grodów kasztelańskich, stworzonej przez monarchię
wczesnopiastowską. Odmienny też był ich charakter.
Wielkie grody małopolskie takie jak: Stradów, Chodlik czy Naszacowice w okolicach Starego
Sącza zajmują obszar wielu hektarów sięgając nawet paru dziesiątków (Stradów). Zarówno
gród w Chodliku nie opodal Opola Lubelskiego, jak też gród stradowski są to typowe ośrodki
lokalnego osadnictwa, położone z dala od ważnych w późniejszych czasach szlaków
komunikacyjnych i strategicznych przepraw, przy których lokowano grody kasztelańskie.
Gród w Chodliku, położony na trudno dostępnych moczarowatych łąkach otoczony był
trzema liniami wałów. Między wałami wzniesione zostały drewniane zabudowania
mieszkańców. Sam środek grodu stanowił wielki, prawie pusty majdan o paruset metrach
średnicy. Nieopodal grodu znajdowały się rozległe osady otwarte, zajmujące również obszar
rozciągający się na setki metrów. Być może pusty majdan zaludniał się w okresie
niebezpieczeństwa. Znajdowali tu zapewne schronienie mieszkańcy podgrodzia i innych, nie
znanych jeszcze bliżej osad wchodzących w skład terytorium plemiennego grodu w Chodliku.
Gród w Stradowa to wyraźne świadectwo powstania w ramach związku plemiennego
niewielkiej grupy rządzącej, związanej z wodzem lub księciem. Trudno bliżej określić
zaludnienie dużych ośrodków grodowych w Małopolsce VII-IX w. Pewne jest jedno: grody
typu Chodlika czy Stradowa tworzyły wraz z otaczającymi je podgrodziami znaczne skupiska
ludności liczące wiele setek, a może i tysiące głów. Mieszkańcy tych ośrodków to typowe
społeczeństwo rolników-hodowców uzupełniających swą gospodarkę myślistwem i
zbieractwem.
W warunkach istnienia przerzutowej gospodarki rolnej wyżywienie dużych skupisk ludzkich
wymagałoby wielkiego obszaru. Prof. Henryk Łowmiański obliczył, że przy tej metodzie "na
utrzymanie jednego człowieka było około 30 hektarów lasu , a wieś zamieszkana przez jedną
wielką rodzinę, złożoną z dwudziestu do trzydziestu głów, musiała gospodarzyć na obszarze 6
do 9 kilometrów kwadratowych" Nie dlatego, że rolnictwo wypaleniskowe (żarowe) było
nisko wydajne - plony uzyskiwane zeń na dobrych glebach mogłyby być wyższe, niż ze stałej
uprawy sprzężajnej. Wymagało jednak nader rozległych terenów. Dlatego też mieszkańcy
naszych ziem kilka wieków wcześniej (w okresie wpływów rzymskich) często przenosili swe
osady z miejsca na miejsce, szukając nowych, nie wyjałowionych i łatwych do wypalania
gruntów pod uprawy.
Wczesnośredniowieczne zespoły grodowe są znacznie ludniejsze i często zamieszkane przez
dłuższe okresy czasu. Mieszkańcy ich więc, obok stosowania gospodarki wypaleniskowej na
ziemiach położonych w znacznej odległości od siedzib na podgrodziach, prowadzili bardziej
stałą uprawę w bliższych okolicach grodu. Wymagała ona orki. Wzrastał więc nakład pracy
związanej z przygotowaniem terenu pod zasiew. Lecz dojście do uprawianych niw było
znacznie krótsze, łatwiej można było strzec zbiorów przed szkodnikami leśnymi. Sprzęt
plonów również był łatwiejszy. Zresztą uprawa żarowa też wymagała niemało zajęcia. Gdy
wypalano las, trzeba było uprzednio korować drzewa, by pnie ich uschły. Ogień nigdy nie
zdołał strawić wszystkiego. Trzeba więc było oczyścić grunt po pożarze, usunąć nadpalone
pnie, wyrąbać nadpalone krzewy, o ile poszycie nie zostało wcześniej wycięte; dopiero tak
przygotowany teren mógł przyjąć siew. Wymagał jednak zabronowania, gdyż ziarno rzucone
w popiół, zwłaszcza na pochyłym terenie, łatwo mógł spłukać większy deszcz, zmywając
jednocześnie żyzny popiół. Gdy po siewie, nim zboże wykiełkowało, przychodziły większe
opady - zasiewom groziła często zagłada. W wypadku rolnictwa ornego ziarno padało na
spulchnioną glebę, było bardziej zabezpieczone i plon pewniejszy. Uzyskiwano więc za cenę
większego nakładu pracy świadomość pewniejszych efektów.
Na żyznych ziemiach, skupiających większość osadnictwa wczesnośredniowiecznej
Małopolski, granica między rolnictwem przerzutowym a ornym była mniej ostra, niż w
Polsce środkowej i północnej. Zresztą cięższe gleby południowe bardziej wymagały
spulchnienia, niż piaski północy. Jest pewne, że ziemie Polski południowej były
uprzywilejowane rolniczo w stosunku do terenów Polski centralnej i północnej.
Jak widzimy mimo generalnie podobnych metod pracy na roli w różnych miejscach Ziem
Polskich to już wtedy zaobserwować można było podział na mocniejsze ośrodki rolnicze
,który z czasem jeszcze bardziej się pogłębiał bądź był równoważony przez produkcję
rzemieślniczą.