Wiek XIX Pajewski71 1918 opracowanie



Janusz Pajewski

Historia Powszechna 1871-1918



















Rozdział pierwszy: Stosunki ludnościowe


Uderzającym dla wieku XIX zjawiskiem jest szybki wzrost zaludnienia kuli ziemskiej. W krajach stojących na wyższym szczeblu kultury i rozwoju gospodarczego na zmniejszenie się śmiertelności, zwłaszcza u dzieci, wpłynęły postępy medycyny i higieny oraz wzrost oświaty. Epidemie były rzadsze i pociągały za sobą mniej ofiar. Podniosła się przeciętna długość życia ludzkiego. Znaczną rolę we wzroście demograficznym odegrał również rozwój przemysłu, a w związku z tym zwiększone zapotrzebowanie rąk do pracy. Toteż w latach 1871-1914 uderza zwiększenie się liczby mieszkańców Europy. Wzrost ludności był bardzo szybki również w Ameryce, zwłaszcza Północnej, i w Azji. Ze wzrostem ludności wiązały się ruchy migracyjne dwojakiego rodzaju. Z jednej strony było to masowe w krajach uprzemysławiających się przechodzenie ludności ze wsi do miast i ośrodków przemysłowych, z drugiej zaś była to migracja z krajów przeludnionych, głównie emigracja do innych części świata. Migrację wewnętrzną powodował przede wszystkim rozwijający się przemysł oraz kryzys w rolnictwie. Obok dawnych milionowych metropolii, jak Paryż, Londyn, Berlin, Nowy Jork, pojawiły się inne miasta-olbrzymy mające już około miliona mieszkańców, a wykazujące tendencję dalszego wzrostu; były to Rio de Janeiro i Buenos Aires w Ameryce, Bombaj, Kalkuta, Szanghaj, Pekin, Tokio i Osaka w Azji. Proces urbanizacji ogarnął Europę Zachodnią i część Środkowej, nie wystąpił natomiast w krajach Europy Wschodniej i Południowej. Emigracja zamorska przybrała w drugiej połowie XIX w. nieznane dotąd rozmiary. W latach 1871-1914 wywędrowało z Europy 34 mln ludzi, z czego 25 mln osiedliło się na stałe w krajach zamorskich. Początkowo głównej masy wychodźców europejskich dostarczały Anglia i Niemcy. Szczególne nasilenie wychodźstwa z tych krajów występuje w przedostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku. Emigrowali masowo Polacy do Stanów Zjednoczonych i do Brazylii. Do Stanów Zjednoczonych głównie kierowali się również Ukraińcy z Galicji Wschodniej, Węgrzy, Słowacy. Chłopi rosyjscy kolonizowali Syberię. Do Ameryki Południowej podążali emigranci portugalscy i hiszpańscy.


Rozdział drugi: Życie gospodarcze. Imperializm


Długie lata pokoju przyniosły z sobą gwałtowny rozwój gospodarczy. Rewolucja przemysłowa, która dużo wcześniej dokonała się w Anglii, przekroczyła teraz kanał La Manche i Atlantyk. Stany Zjednoczone, Niemcy i niektóre inne kraje Europy Zachodniej weszły w okres szybkiego rozkwitu. Powstał nowoczesny przemysł maszynowy, wyłonił się wielkoprzemysłowy proletariat. Przemysł odgrywał coraz większą rolę i coraz silniej występowała jego przewaga nad rolnictwem. Społeczeństwo rolnicze przekształcało się w społeczeństwo przemysłowe. Wynalazki dokonane w końcu XIX w. miały zasadnicze znaczenie dla życia gospodarczego i dla rozwoju kultury. Ożywienie życia gospodarczego sprzyjało rozwojowi komunikacji. Długość dróg żelaznych na kuli ziemskiej wzrosła w latach 1870-1913 przeszło pięciokrotnie. Krajami mającymi wówczas najgęstszą sieć kolejową były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Belgia i zachodnie prowincje Niemiec. Udoskonalone szyny, parowozy i wagony pozwalały na przewóz towarów w znacznie większych niż dotąd rozmiarach i to na przewóz szybszy. Ponadto technika budowy kolei coraz bardziej brała górę nad trudnościami terenowymi; mosty i wiadukty, wznoszone w niełatwych warunkach, tunele wykuwane w górach, pozwalały na prowadzenie linii kolejowych w niedostępnych dotąd okolicach i skracały odległości. Koleje transkontynentalne w Ameryce Północnej (pierwsza w 1869 r.) nie tylko zespalały ze sobą wschód i zachód Stanów Zjednoczonych, ale i przybliżały ogromny ten kraj do Starego Świata.

Dalszym ułatwieniem życia gospodarczego, jak również administracji w większych krajach, była coraz gęstsza sieć telegraficzna i telefoniczna, a także budowa kabli podmorskich. Żegluga powietrzna natomiast była jeszcze w stadium początkowym i nie miała praktycznego znaczenia zupełnie. Wzrost komunikacji i udoskonalenie środków komunikacyjnych spowodowały potrzebę żywszej współpracy międzynarodowej w tej dziedzinie. W 1874 r. w Bernie zawarty został powszechny traktat pocztowy dla unormowania międzynarodowego obrotu pocztowego.

W początkach XX w. węgiel był wciąż jeszcze podstawowym czynnikiem pomyślnego rozwoju gospodarczego, chociaż maszyna parowa miała już mniejsze zastosowanie, a nafta zaczęła wypierać węgiel z niektórych pozycji. Wydobycie ropy naftowej wzrosło wydatnie, zwłaszcza w XX w., gdy nafty zaczęto używać nie tylko jak poprzednio do oświetlenia, lecz przede wszystkim do poruszania silników spalinowych. Obok przemysłu dawnego, "klasycznego", jak maszynowy i tekstylny, pojawiły się zupełnie nowe gałęzie. Był to przede wszystkim przemysł chemiczny (barwniki, nawozy sztuczne, materiały wybuchowe), w którym od razu wysunęły się na czoło Niemcy. Przemysł ten rozwijał się pomyślnie od 1880 r. dzięki umiejętności zużytkowania produktów ubocznych węgla i nafty.

Również w rolnictwie dzięki zdobyczom nauki zaznaczył się duży postęp. Osiągnięto wiele w dziedzinie krzyżowania i doskonalenia gatunków roślinnych i zwierzęcych. Wyhodowano np. gatunki zbóż odpornych na ostry klimat. Weszły w powszechne użycie produkty krajów tropikalnych (tłuszcze, włókna, kakao, kawa, herbata, owoce). Rozwinęła się hodowla bydła na mięso (Argentyna, Australia), na wełnę (Australia).

Mimo to, zwłaszcza w krajach Europy Środkowej i Zachodniej, rolnictwo walczyć musiało z poważnymi trudnościami. Przysparzała ich w wielkiej mierze konkurencja zboża z krajów zamorskich, przede wszystkim z Ameryki Północnej. Wielkie, coraz większe przestrzenie oddawano tam pod uprawę; ziemia bardzo urodzajna, dotychczas nie uprawiana, wydawała plon obfity. Gospodarka oparta na własności indywidualnej i na wolnej konkurencji stopniowo zaczęła ustępować miejsca gospodarce opartej na własności zbiorowej i na kapitale zbiorowym - gospodarce monopolistycznej. Sytuacja przedsiębiorstw małych i średnich stawała się coraz trudniejsza. Niektóre bankrutowały, niektóre podporządkowywali sobie lub wchłaniali bogatsi i potężniejsi konkurenci. W bankowości, w przemyśle, w handlu wyrastały przedsiębiorstwa - olbrzymy.

Ogromny wzrost produkcji zmuszał bardziej rozwinięte kraje kapitalistyczne do ustawicznego poszukiwania nowych rynków zbytu. Mogło to nastąpić albo przez wywóz do krajów pozaeuropejskich otwierających się dla handlu międzynarodowego, albo też przez pozyskanie odbiorców konkurenta zgodnie z możliwościami, które dawała zasada wolnego handlu. Kapitaliści domagali się, aby rządy prowadziły politykę w dwóch kierunkach: aby rozszerzały ekspansję kolonialną i, zarazem, aby chroniły przed konkurentem zagranicznym rynek wewnętrzny i zachowały go dla produkcji krajowej. Wypływała stąd dążność do podbojów kolonialnych i tendencja do zerwania z zasadą wolnego handlu i powrotu do protekcjonizmu. Omawiane czasy nie były okresem ciągłego, nieprzerwanego wzrostu bogactwa. Przeciwnie, występują wówczas lata zastoju, spadku cen, ogólnych trudności gospodarczych, lata kryzysu. Okres depresji ekonomicznej wystąpił w 1873 r. najpierw w Austrii, Niemczech i Stanach Zjednoczonych, a następnie ogarnął inne kraje i trwał z przerwami aż do 1895 r. Takie były ogólne warunki, w których świat wkroczył w epokę imperializmu.


Rozdział trzeci. Życie polityczne


Poważne różnice w stosunkach społecznych, gospodarczych, politycznych dzieliły Europę końca XIX i początków XX w. W Europie Środkowej i Wschodniej, na Półwyspie Iberyjskim silne były wciąż relikty feudalizmu, duże znaczenie i wpływy miała wielka własność ziemska; ideologia Wielkiej Rewolucji Francuskiej i liberalizm nie przeorały jeszcze gruntu politycznego. W Europie Zachodniej natomiast czynnikiem rządzącym była już burżuazja. Rozwój gospodarczy pomniejszał ustawicznie znaczenie szlachty; widoczne to było nie tylko w uprzemysłowionych państwach na Zachodzie, ale także, choć w dużo mniejszym stopniu, w rolniczych krajach Europy Środkowej i Wschodniej; walnie przyczynił się do tego kryzys w rolnictwie, wynikający z konkurencji zboża amerykańskiego. Dążenia do utrzymania, względnie zdobycia przewagi w państwie prowadziły często do konfliktów pomiędzy ziemiaństwem a burżuazją. Konflikty te prowadziły niekiedy do walki, niekiedy do kompromisu. Rzecz prosta, że charakter - i walki i kompromisu zależał od stosunku sił pomiędzy partnerami: Było sprawą znamienną, że ostry konflikt pomiędzy wielką własnością ziemską a burżuazją wybuchł w dwóch silnie uprzemysłowionych krajach Europy prawie jednocześnie - w Niemczech w latach 1908-1909, w Anglii w latach 1909-1911.

Monarchie europejskie miały różne oblicza; od monarchii parlamentarnej - jak Wielka Brytania, gdzie król panował, ale nie rządził i był jedynie najwyższym, tradycyjnym symbolem państwa, aż do Rosji i Turcji, gdzie car względnie sułtan był źródłem prawa, był władcą, który teoretycznie przynajmniej niczym nie był skrępowany. Oktrojowanie konstytucji w Rosji 1905 r., w Turcji 1908 r., niewiele tu zmieniło. Ogólnie biorąc monarchie europejskie dzielimy na absolutne, konstytucyjne i parlamentarne.


Rozdział czwarty: Kolonializm


Polityka kolonialna drugiej połowy XIX w. różni się zasadniczo od polityki pierwszych 50 lat tego stulecia. Państwa europejskie, później także Stany Zjednoczone i Japonia, rozpoczęły w tym okresie gorączkową, wytężoną walkę o podział świata: zajmowano tereny bezpańskie (np. w Afryce Równikowej), podbijano kraje słabe i niezdolne do obrony.

W pierwszym stadium kolonializmu europejskiego po wielkich odkryciach geograficznych na przełomie XV i XVI w. posiadłości zamorskie były w Europie cenione przede wszystkim jako źródło egzotycznych surowców, drogich korzeni, cennego kruszcu. Rozwój przemysłu, produkcja nowych, nie znanych dawniej wytworów pracy i wynalazczości ludzkiej zwiększyły wydatnie zapotrzebowanie uprzemysłowionych krajów Europy i Ameryki Północnej na surowce poprzednio nie używane i niepotrzebne. Np. wynalezienie maszyn służących do obróbki bawełny uczyniło z niej jeden z najważniejszych towarów w międzynarodowych obrotach handlowych. Do wybuchu wojny secesyjnej (1861-1865) świat zaopatrywał się w bawełnę prawie wyłącznie w Stanach Zjednoczonych. Po rozpoczęciu działań wojennych wywóz jej do Europy ustał wszakże prawie zupełnie; w związku z tym stanęły angielskie fabryki w Lancashire. Anglicy chcąc się uniezależnić od monopolu amerykańskiego, zaczęli zakładać plantacje bawełny w Indiach, później także w Egipcie. Wynalezienie motoru spalinowego spowodowało wyścig za złożami nafty.

Propaganda kolonializmu dowodziła, że posiadanie własnych kolonii jest niezawodną drogą do usunięcia trudności gospodarczych, z którymi walczono, do zapobieżenia kryzysom, że walnie przyczyni się do wzrostu ogólnej zamożności itd. Taka propaganda trafiła na grunt podatny zarówno wśród średniej burżuazji, jaki zwłaszcza - wśród drobnomieszczaństwa. Ta warstwa, wciąż zagrożona proletaryzacją, upatrywała w kolonializmie środek zaradczy, na różne swoje niedomagania i bolączki. Wielu młodym ludziom z warstw średnich kolo nie wydawały się najlepszym sposobem zrobienia kariery czy majątku. Wiedzieli, że oficerowie, urzędnicy, lekarze, technicy itp. żyli w koloniach na poziomie, który znacznie przewyższał poziom życia osób zajmujących analogiczne stanowiska w metropolii. Toteż klasy posiadające w większości popierały politykę kolonialną, chociaż z ich szeregów wychodziła często opozycja, ale wyjątkowo tylko była to opozycja zasadnicza i konsekwentna. Kierowała się ona motywami gospodarczymi i politycznymi. W Anglii np. na przełomie XIX i XX w. zwolennicy wolnego handlu traktowali kolonie wciąż z nieufnością i ostatecznie udaremnili zamysły Josepha Chamberlaina ścisłego zespolenia brytyjskich posiadłości zamorskich z metropolią. We Francji często słyszeć można było zdanie, że ekspansja kolonialna odsuwa siły, energię, uwagę narodu od kwestii dlań najistotniejszej, od sprawy stosunku do Niemiec i odzyskania Alzacji i Lotaryngii, że kolonie odwracają wzrok Francuza od "błękitnej linii Wogezów". Tymi względami się kierując ostro przez długie lata zwalczał politykę kolonialną Georges Clemenceau. Gdy wszakże sam w latach 1906-1909 stał na czele gabinetu, nie zawrócił Francji z drogi kolonializmu. Przeciwnie, za jego rządów wytrwale pracowano nad wzmocnieniem pozycji Francji w Maroku.

Ekspansja kolonialna w postaci pierwotnej obejmowała ziemie słabo zaludnione, zamieszkane przez ludność stojącą na niskim stopniu rozwoju cywilizacyjnego. Kolonizator europejski, oficer niższego stopnia, przedsiębiorczy kupiec czy zwykły awanturnik, przybywał na czele oddziału złożonego z kilkunastu lub kilkudziesięciu żołnierzy do kraju uważanego za bezpański, za własność niczyją i wywieszał tam flagę swego państwa. Krok ten starał się najczęściej umocnić czy też zalegalizować przez zawarcie "traktatów" z miejscowymi kacykami. Zapas szklanych paciorków, perkalu, starej zużytej broni, starych barwnych mundurów, wódki, był argumentem, który przeważnie wystarczał, aby murzyński królik uznał nad sobą zwierzchnictwo królowej angielskiej, cesarza niemieckiego czy republiki francuskiej. W ten sposób zdobyte zostały tereny większe niż niejedno wielkie i rozległe państwo europejskie. Czasem trzeba było użyć siły, tzn. wysłać przeciw opornym tubylcom ekspedycję karną, która w sposób bardziej jeszcze przekonujący, bo przemocą i okrucieństwem zmuszała do posłuszeństwa. Protektorat był również operacją zyskowną. Władza była całkowicie w rękach przybyszów, ciężar zarządu natomiast spadał na barki tubylców. Rząd krajowy ściągał również na siebie sporą dozę niezadowolenia, które w ludności budziła eksploatacja kolonialna. Przenikanie pokojowe rozpoczynało się od opanowania przez imperium kluczowych pozycji życia gospodarczego kraju, poddanego eksploatacji. Następnym stadium było owładnięcie nim także i pod względem politycznym. Kraj, zagrożony takim niebezpieczeństwem, znajdował niekiedy pewnego rodzaju ochronę we wzajemnej rywalizacji różnych państw imperialistycznych, z których żadne nie chciało dopuścić do zbytniego wzmocnienia współzawodników.

Rozdział piąty: Kwestia Robotnicza


Ruch robotniczy rozwijał się w ostatnich dziesięcioleciach XIX w. w szczególnych warunkach. Były to czasy względnego spokoju; w okresie pomiędzy upadkiem Komuny Paryskiej a wybuchem pierwszej rewolucji w Rosji nigdzie nie było wielkich powstań rewolucyjnych, robotnicy walczyli jedynie strajkami. Szybki rozwój przemysłu powodował znaczny wzrost liczebny klasy robotniczej. Jednocześnie rosło pośród robotników zrozumienie roli, jaka im przypada we współczesnym życiu społecznym, rozwijała się świadomość klasowa. Walka klasy robotniczej o zdobycie miejsca przybierała na sile. W 1899 r. angielski związek robotników gazowni zorganizował wielki strajk, którego wynikiem było wprowadzenie 8-godzinnego dnia pracy w gazowniach. W tym samym czasie londyńscy robotnicy portowi strajkiem zmusili pracodawców do podniesienia wynagrodzeń. W 1889 r. w Niemczech porzuciło pracę ponad 100 tys. górników w Zagłębiu Ruhry i Saary, 19 tys. na Śląsku i 10 tys. robotników w Saksonii. Strajkujący domagali się 8-godzinnego dnia pracy i prawa wybierania przedstawicielstwa robotniczego, z którym pracodawcy mieliby uzgadniać sprawy sporne. Strajk zakończył się częściowym zwycięstwem, a przyczynił się do osłabienia pozycji kanclerza Bismarcka. Szerokim echem odbiły się w Europie masowe strajki w Stanach Zjednoczonych. Fala strajkowa wzmogła zwartość i wytrwałość klasy robotniczej, zacieśniła jej powiązania międzynarodowe. Rosło znaczenie partii robotniczych, które w ostatnim 30-leciu ubiegłego wieku powstały w wielu krajach. W 1913 r. robotników zrzeszonych w związkach zawodowych było: w Wielkiej Brytanii 4 mln, w Niemczech 3 mln, we Francji 1 mln. Naczelne, kierownicze miejsce w międzynarodowym ruchu robotniczym zajmowała socjaldemokracja niemiecka. Zwycięstwo odniesione nad ustawodawstwem antysocjalistycznym i wrogą polityką Bismarcka, stałe sukcesy wyborcze dały partii niemieckiej ogromny autorytet w całym świecie. Zwarta, obejmująca siecią organizacyjną całe państwo, dysponująca zespołem pracowników dużej klasy, zarówno w dziedzinie teorii, jak i praktyki, zdobywająca coraz liczniejsze rzesze zwolenników i sympatyków, stała się socjaldemokracja niemiecka organizacją wzorcową dla ruchu robotniczego w wielu krajach. Podstawę teoretyczną działalności partii robotniczych dały prace Marksa i Engelsa.

Manifest Komunistyczny, owoc ich wspólnej pracy, był pierwszym "szczegółowym, teoretycznym i praktycznym programem partyjnym, przeznaczonym do opublikowania". Lata po upadku rewolucji zużył Marks na opracowanie dzieła, które miało położyć podwaliny socjalizmu naukowego. W 1859 r. opublikował w Berlinie pracę pt. Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej. W osiem lat później w 1867 r. wyszedł I tom Kapitalu.

Marks i Engels głosili, że walka klas przenika wszystkie dziedziny życia: jest to walka gospodarcza o podział dóbr materialnych, walka polityczna o władzę, walka ideologiczna wreszcie. Pogląd, iż walka klasowa proletariatu przez jego dyktaturę zmierza do obalenia istniejącego ustroju i do utworzenia nowego społeczeństwa bezklasowego, miał dla ruchu robotniczego ogromne znaczenie praktyczne. Charakter państwa, według Marksa i Engelsa, zależy od tego, jaka klasa sprawuje władzę. Kolejno w historycznym ujęciu byli to właściciele niewolników, feudałowie, burżuazja. Jeśli stosunki produkcji mają być zgodne z charakterem sił wytwórczych, to władza musi przejść z rąk klasy wstecznej w ręce klasy postępowej. Przejście to dokonuje się przemocą, a więc drogą rewolucyjną. Zgodnie z ówczesną sytuacją Marks i Engels mniemali, że zwycięstwo rewolucji musi nastąpić jednocześnie we wszystkich, a co najmniej w bardziej rozwiniętych gospodarczo krajach kapitalistycznych. Dopiero później, już w erze imperializmu, Lenin udowodnił w teorii, że rewolucja może zwyciężyć w jednym tylko państwie. W praktyce pokazał to bieg wydarzeń w Rosji po roku 1917. Marks i Engels nie ograniczali się do twórczości naukowej, byli inspiratorami, doradcami, w razie potrzeby krytykami ruchu robotniczego. Pomimo wielkiego rozwoju ruchu robotniczego partie robotnicze walczyły z poważnymi trudnościami, nie tylko zewnętrznymi, ale i wewnątrz własnych szeregów. Socjalizm wyszedł poza kręgi proletariatu i zdobywał zwolenników zarówno w kołach inteligencji, jak i pośród drobnomieszczaństwa, które przebudowę ustroju pragnęło osiągnąć drogą ewolucyjnych zmian, przez reformy, co, rzecz prosta, wpływało na osłabienie w partiach socjalistycznych tendencji rewolucyjnych. Sukcesy wyborcze, które odnosili socjaliści, zwłaszcza niemieccy i francuscy, wywołały w dużej części klasy robotniczej przekonanie, że cele partii można osiągnąć drogą akcji parlamentarnej bez uciekania się do rewolucji. Działały też wciąż wpływy lassalczyków, a wiadomo, jaką wagę przywiązywali oni do parlamentu. Na takim gruncie wystąpił w ruchu robotniczym kierunek zwany reformizmem, wyrosło prawe, oportunistyczne skrzydło partii socjalistycznych. Zamiast walki rewolucyjnej o obalenie ustroju kapitalistycznego i wprowadzenie socjalizmu kierunek ten domagał się reform społecznych i widział możliwość przejścia do socjalizmu drogą ewolucji.

W 1899 r. do rządu burżuazyjnego wszedł w charakterze ministra handlu deputowany socjalistyczny Aleksander Millerand, otwierając nową epokę w życiu politycznym nowoczesnego społeczeństwa - współpracę w zarządzaniu państwem burżuazyjnym między klasami panującymi a klasą robotniczą (tzw. millerandyzm), i przystąpił do wprowadzenia w życie reform społecznych. Równolegle do działalności praktycznej reformistów pracowali na polu teoretycznym rewizjoniści; filozofii marksistowskiej przeciwstawili neokantyzm, rewolucyjnej dialektyce ewolucjonizm. Głównym wyrazicielem rewizjonizmu był pisarz i działacz niemiecki Eduard Bernstein. Dowodził, że teza Marksa o nieuchronnym załamaniu się kapitalizmu nie znalazła potwierdzenia; ustrój kapitalistyczny ulega procesowi demokratyzacji; zarówno w przemyśle, jak i w rolnictwie górować ma nie koncentracja, lecz przeciwnie, dekoncentracja, przejście do socjalizmu może się dokonać w drodze reform organicznych, które wymagają długiego czasu i spokoju. Zdaniem Lenina Bernstein głosił w teorii to, co Millerand pokazał w praktyce. Rewizjonizm zdobył licznych zwolenników we wszystkich krajach. W Rosji zbliżone poglądy głosili "ekonomiści". Za naczelne zadanie ruchu robotniczego uznali oni walkę o realizację gospodarczych żądań robotników (wysokość płacy, długość dnia roboczego itp.), walkę polityczną zaś, walkę z panującym ustrojem pragnęli pozostawić liberalnej burżuazji. Twierdzenia Bernsteina wywołały ożywioną dyskusję. Głos zabrała m.in. Róża Luksemburg dowodząc, iż Bernstein bynajmniej nie przedstawił nowej, dostosowanej do zmieniającej się sytuacji taktyki walki o zdobycie władzy przez klasę robotniczą, lecz porzucił zasadę walki klas.

Główny teoretyk II Międzynarodówki Karl Kautsky był znacznie powściągliwszy. Twierdził, że nie należy wyrokować, czy tezy Bernsteina oznaczają zerwanie z socjalizmem, trzeba natomiast być mu wdzięcznym, że pobudził zainteresowania teoretyczne. W dyskusji wzięli udział również marksiści rosyjscy - Plechanow na łamach "Die Neue Zeit" w 1898 r. i Lenin w artykułach ogłaszanych w 1899 r. w pismach rosyjskich. Lenin poddał tezy Bernsteina krytyce teoretycznej, w praktyce zaś podjął zwycięską walkę z "ekonomistami". Na tym tle kształtował się w II Międzynarodówce kierunek nazwany później centryzmem. Centryści zapewniali, iż stoją na gruncie marksizmu, w istocie rzeczy wszakże ograniczali marksizm do teorii ekonomicznej raczej, odbierając mu charakter światopoglądu. W praktyce politycznej, lawirując pomiędzy prawym, reformistycznym skrzydłem Międzynarodówki a lewym, rewolucyjnym, przechylali się przeważnie na stronę reformizmu. Główną rolę wśród centrystów odgrywali Niemiec Karl Kautsky i Austriak Victor Adler.

Rewizjoniści i reformiści nie byli jedynymi w ruchu robotniczym przeciwnikami marksizmu. Oponentem był również wcześniejszy od rewizjonizmu anarchizm. U podłoża anarchizmu leżała teza, iż źródłem wszelkiego zła społecznego i wszelkiego wyzysku jest państwo i wywierany przez nie przymus, nie zaś klasowy podział społeczeństwa. Anarchiści w państwie upatrywali przyczynę, a nie wynik nierówności społecznej. Państwo bowiem przez swą działalność wytwarza stosunki gospodarcze oparte na wyzysku, co w następstwie prowadzi do podziału na klasy społeczne.

Pośród anarchistów występowały najogólniej biorąc dwie tendencje: indywidualistów, którzy pragnęli odrzucić wszelką organizację społeczną, i anarchistów-kolektywistów, dążących do utworzenia społeczeństwa współdziałającego na zasadzie dobrowolnego porozumienia bez jakiegokolwiek przymusu. Ten właśnie kierunek uzyskał w drugiej połowie XIX w. wpływy - głównie w krajach romańskich. Jego teoretykiem był szlachcic rosyjski Michał Bakunin. Zbliżone do anarchistów-kolektywistów były później poglądy anarchistów-komunistów, których wyrazicielem był również Rosjanin Piotr Kropotkin.

Anarchiści konsekwentnie odrzucali wszelką władzę, także władzę rządu rewolucyjnego, nawet tymczasowego. Każde państwo, również państwo wywodzące się z rewolucji, działać będzie zawsze na rzecz despotyzmu, nigdy zaś na rzecz wolności. Siłę, która miała obalić panujący ustrój, upatrywał Bakunin nie w robotniku, lecz w chłopie. Żywiołowy bunt chłopski miał zniweczyć wszelką władzę państwową. Nowy ustrój miał polegać na łączeniu się jednostek w grupy wytwórcze, tych zaś w większe federacje, gospodarujące wspólnymi środkami produkcji. Anarchiści nie uznawali potrzeby tworzenia partii politycznej, która by kierowała proletariatem i jego akcją. Jedną z najbardziej interesujących postaci nie tylko ruchu anarchistycznego, ale spośród wszystkich działaczy ideowych drugiej połowy XIX w., był myśliciel i anarchista rosyjski książę Piotr Aleksiejewicz Kropotkin.

Po śmierci Bakunina był powszechnie uważany za głowę anarchizmu, nie zajmował się wszakże działalnością polityczną, lecz poświęcił się całkowicie pracy teoretycznej. Spośród licznych rozpraw i artykułów Kropotkina do ważniejszych należy studium pt. Pomoc wzajemna jako czynnik historycznego rozwoju.

Kropotkin sądził, że ludzie są najszczęśliwsi w niewielkich grupach i że tam właśnie mogą najlepiej rozwijać wrodzone skłonności do wzajemnej pomocy i do życia opartego na zasadach naprawdę demokratycznych. Według Kropotkina kolektywizm jest stadium przejściowym do komunizmu. W kolektywizmie utrzymuje się prawo własności zrzeszeń lub ich federacji. Lecz społeczeństwo zmierza do pełnego przyjęcia zasady: od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb. Prawo własności więc zniknie i wtedy nastąpi prawdziwy komunizm. Anarchizm wzrósł na sile pod koniec XIX w. Ekspropriacja szerokich rzesz drobnych właścicieli i sprzeciwy, jakie u wielu robotników budził oportunizm partii socjaldemokratycznych, były wodą na młyn ruchu anarchistycznego. Byli wśród anarchistów zwolennicy terroru indywidualnego, tzw. propagandy czynem, której głównym środkiem były zabójstwa i różnego rodzaju gwałty. Np. w 1893 r. bombę napełnioną gwoździami rzucono podczas posiedzenia na salę obrad Izby Deputowanych w Paryżu. Zamachy tego typu oczywiście w niczym nie podważały ustroju kapitalistycznego, wzmagały natomiast represje, które godziły przede wszystkim w ruch robotniczy. Anarchiści, nie uciekający się do terroru, nigdy nie zerwali oficjalnie z terrorystami, byli bowiem skłonni usprawiedliwiać zabójstwo teoretycznie jako protest przeciwko systemowi ucisku, jako sposób przeciwstawienia się przemocy państwa. Takie poglądy żywił Kropotkin, w praktyce bezwzględnie przeciwny "propagandzie czynem".

Partie socjalistyczne występowały ostro przeciwko anarchistom. Bakunin wraz ze swymi zwolennikami został wykluczony z I Międzynarodówki. Podobnie II Międzynarodówka zmuszona była przeciwstawić się anarchistom. Miejscem żywych dyskusji z anarchistami były kongresy II Międzynarodówki, zwłaszcza brukselski w 1891 r. i zuryski w 1893 r. W Brukseli wielką mowę przeciwko anarchizmowi wygłosił Bebel wskazując, że w ówczesnych warunkach główne zadanie socjalistów to rozpowszechnienie zasad marksizmu i zdobycie większości pośród klasy robotniczej. Kongres w Zurychu, w 1893 r. uchwalił rezolucję, która nie dopuszczała anarchistów do zjazdów Międzynarodówki.

W początkach XX w. zaostrzyła się walka pomiędzy marksistowskim, rewolucyjnym nurtem w ruchu robotniczym, a reformizmem. W wielu partiach ukształtowały się lewe skrzydła, które domagały się zmiany dotychczasowej taktyki rokowań i organizowania rewolucyjnych masowych akcji politycznych. Tak np. na zjeździe niemieckiej socjaldemokracji w Moguncji w 1900 r. Róża Luksemburg żądała, aby zamiast słownej deklaracji przeciwko wojnie podjąć "akcję masową" przeciwko agresji imperialistycznej na Chiny. Lewica pozostawała wszakże w krajach zachodnich w mniejszości. Najdalej i najbardziej konsekwentnie poszli na drodze rewolucyjnej socjaldemokraci rosyjscy.

Od początków ery imperializmu główny ośrodek rewolucyjny przesunął się z Europy Zachodniej do Rosji. Rewolucja roku 1905 jeszcze bardziej wzmogła znaczenie rosyjskiego ośrodka rewolucyjnego, a zwłaszcza partii bolszewickiej. Na rozwój międzynarodowego ruchu robotniczego spory wpływ miało też wzmożenie ruchów narodowowyzwoleńczych i zaostrzenie walki klasowej w krajach pozaeuropejskich, przede wszystkim w Azji.


Rozdział szósty: II Międzynarodówka


W 1876 r. została rozwiązana skutkiem wewnętrznych tarć i sporów wywołanych przez anarchistów I Międzynarodówka. Ale partie i organizacje robotnicze rozumiały konieczność współpracy międzynarodowej, powszechnie rozumiano też potrzebę utworzenia nowej instytucji międzynarodowej koordynując ruch robotniczy. Żądania takie wysuwano z różnych stron, stawiali je i socjaldemokraci niemieccy, i francuscy possybiliści, i organizacje robotnicze angielskie. 14 lipca 1889 r. otworzyły swe obrady w Paryżu jednocześnie dwa międzynarodowe kongresy robotnicze - jeden zwołany przez partie marksistowskie, drugi przez possybilistów. Chociaż liczba delegatów na zjeździe possybilistów była nieco wyższa, donioślejsze bez porównania znaczenie dla dalszego rozwoju ruchu robotniczego miał kongres marksistowski - miał on też szerszy, bardziej międzynarodowy charakter. Z jego obrad i uchwał wyłoniła się II Międzynarodówka. Obrady kongresu paryskiego poświęcone były ważnym zagadnieniom społecznym i politycznym. Stwierdzono przede wszystkim, że przed robotnikami stoi obowiązek walki "wszelkimi znajdującymi się w ich rozporządzeniu środkami" przeciwko ustrojowi kapitalistycznemu. Ustalono następnie, że robotnicy nie mogą się ograniczać do walki ekonomicznej, lecz prowadzić muszą działalność polityczną, tworząc własne partie socjalistyczne. Podkreślono wreszcie konieczność energicznej akcji w sprawie ustawodawstwa pracy, które uznano za "niezbędny, wstępny warunek wyzwolenia klasy robotniczej". Duże znaczenie miała uchwała o ustanowieniu święta robotniczego w dniu 1 maja każdego roku i o organizowaniu wtedy manifestacji robotniczych we wszystkich państwach i we wszystkich miastach. Po raz pierwszy w dziejach uroczystość 1 maja obchodzono w 1890 r. Kongres paryski nie powziął formalnej uchwały o utworzeniu nowej międzynarodowej organizacji robotniczej, ale w praktyce od tego czasu rozpoczęła swą działalność II Międzynarodówka. Kongresy Międzynarodówki poruszały zawsze ważne problemy, istotne dla życia politycznego i społecznego danego okresu. Nie zawsze jednak umiały dać trafne rozwiązanie. Nie zawsze również uchwały i postanowienia II Międzynarodówki były respektowane.


Rozdział siódmy: Burżuazja wobec kwestii robotniczej


Kwestia robotnicza budziła coraz żywsze zainteresowanie, zajmowała pokaźne miejsce w obradach parlamentarnych i na łamach prasy, pobudzała twórczość literacką.

Klasa panująca dostrzegała zagrażające jej niebezpieczeństwo, choć nie zawsze rozumiała jego źródła, charakter i znaczenie. Niebezpieczeństwo społeczne, groźne widmo rewolucji socjalnej, usiłowała klasa panująca zażegnać czy też oddalić metodą pół - czy ćwierćśrodków. Wypracowywano teoretyczną stronę zagadnienia, schodzono i do praktyki dnia codziennego. Interesującą próbę rozwiązania kwestii społecznej dał tzw. socjalizm z katedry. W nazwie tej tylko część druga, o katedrze, była prawdziwa, kierunek ten bowiem reprezentowali profesorowie uniwersyteccy; socjalistami nazywali ich ironicznie przeciwnicy z obozu liberalnego i konserwatywnego nie rozumiejący zupełnie zagadnienia. Pierwszymi rzecznikami socjalizmu z katedry byli trzej niemieccy profesorowie ekonomii politycznej - Lujo Brentano, Gustaw Schmoller i Adolf Wagner. W 1872 r. założyli oni Stowarzyszenie dla Polityki Socjalnej. Program socjalizmu z katedry streścić można krótko w ten sposób, że chciał on tak ulepszyć ustrój kapitalistyczny, aby nie trzeba go było obalać. Socjaliści z katedry wystąpili przeciwko panującemu wówczas w Niemczech liberalizmowi gospodarczemu, zasadzie nieinterwencji przeciwstawiali program reform w drodze ewolucyjnej; dowodzili, że wyższe płace i lepsze warunki bytowe pogodzą robotnika z panującym ustrojem i stłumią dążenia rewolucyjne bez gwałtów i represji. Potrzebę pozyskania klasy robotniczej drogą polepszenia jej sytuacji życiowej głosił papież Leon XIII.

We Francji kwestią społeczną zajął się przywódca radykałów francuskich Leon Bourgeois.


Rozdział ósmy: Kwestia narodowa i nacjonalizm


Przez kwestię narodową rozumiemy nie tylko dążenie do niepodległości narodów ujarzmionych, ale i wszystkie problemy wynikające stąd, że granice państwowe nie zawsze i nie wszędzie pokrywały się z granicami etnicznymi. Były więc narody pozbawione własnego bytu państwowego, pozostające pod władzą paru państw, jak Polacy lub jednego, jak Irlandczycy, były państwa, mające w swych granicach mniejszości narodowe, jak Niemcy, były też państwa wielonarodowe, jak Austro-Węgry, Rosja, Turcja. Różnice między granicami państwowymi a etnicznymi były stosunkowo niewielkie w Europie Zachodniej, gdzie powstały państwa narodowe jak Francja (problem bretoński nie miał znaczenia), silne były natomiast i wywoływały wiele powikłań w Europie Środkowej i Wschodniej, w Azji Zachodniej, w Indiach. Narody uciskane dążyły do wyzwolenia, do niepodległości. W rzeczywistości problem był bardziej złożony, w wielu krajach bowiem walka narodowa łączyła się z walką społeczną, a to prowadziło do zaognienia stosunków. Weźmy dla przykładu problem irlandzki w Wielkiej Brytanii lub słowacki na Węgrzech. Często zaostrzał sprawę czynnik wyznaniowy, jak np. walka katolickich Irlandczyków przeciwko protestanckiemu rządowi angielskiemu lub Polaków przeciwko protestanckiemu zaborcy pruskiemu czy prawosławnemu zaborcy rosyjskiemu.

Czynnik gospodarczy również często podsycał walkę narodową, tam mianowicie, gdzie mniejszość uciskana pod względem politycznym doznawała także dyskryminacji ekonomicznej.

W stosunkach międzynarodowych kwestia narodowa wiodła częstokroć do pomnażania sporów, do zaostrzania konfliktów. Walka narodowościowa na Półwyspie Bałkańskim nie tylko służyła mocarstwom za pretekst do rozgrywek dyplomatycznych, ale niejednokrotnie była rzeczywistą przyczyną zaognienia sytuacji międzynarodowej; dość przypomnieć tu okres pomiędzy wojnami bałkańskimi 1912-1913 r. a zabójstwem w Sarajewie.

Sprawa polska była obciążeniem polityki zagranicznej zarówno Niemiec, jak i przede wszystkim Rosji; wywarła też wpływ na plany strategiczne sztabu rosyjskiego.

Niekiedy mniejszości narodowe służyły mocarstwom za atut w polityce zagranicznej. Tą bronią mniejszościową posługiwały się różne państwa, zwłaszcza Rosja, przeciwko Turcji. Bywało i tak, że państwa walczące z ruchami narodowymi u siebie, gorąco popierały takie ruchy u przeciwnika. Zaznaczyło się to szczególnie widocznie podczas pierwszej wojny światowej, gdy Rosja, Niemcy i Wielka Brytania wystąpiły w obronie narodów uciskanych, ale każde z tych państw broniło tylko ofiar swego przeciwnika.

W końcu XIX w. na widownię wystąpił kierunek zwany nacjonalizmem. Nacjonalizm to już nie patriotyzm, to nie tylko poczucie więzi społecznej i wspólnoty kulturowej z innymi członkami narodu, to nie tylko postawa społeczna oparta na miłości ojczyzny i solidarności z własnym narodem, nacjonalizm to ideologia, która interesy własnego narodu uważa za najwyższe i ostateczne kryterium, która dąży do podporządkowania tym interesom wszystkich kwestii moralnych, społecznych i politycznych. Pochód nacjonalizmu, tak silny od końca XIX w., uzasadnia się zwykle przechodzeniem burżuazji od liberalizmu do imperializmu, co nasuwało konieczność innych metod akcji i propagandy. System protekcjonizmu i wysokich barier celnych, zwany nacjonalizmem gospodarczym, wymagał odpowiedniej nadbudowy ideologicznej i również odpowiedniej propagandy. Zwrócić tu także należy uwagę na rosnącą siłę mas ludowych. Masy ludowe, pociągane we wszystkich krajach Europy, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, do powszechnej służby wojskowej, powoływane w coraz szerszej mierze do urn wyborczych, biorące coraz żywszy udział w życiu publicznym, były siłą, z którą klasy posiadające liczyły się coraz bardziej. Obozy polityczne, walczące o władzę, musiały masy te pozyskiwać dla swych programów i dla swych dążeń. Jest sprawą zrozumiałą, że częstokroć łatwiej było je pozyskać wskazując wielkie cele narodowe, niż wysuwając hasła liberalizmu. Zresztą należy tu od razu rozróżnić nacjonalizm narodów uciskających od nacjonalizmu narodów uciskanych. Mówiąc innymi słowy, widzimy nacjonalizm agresywny, zaczepny na zewnątrz i wewnątrz, powiązany z imperializmem, i nacjonalizm obronny, występujący u narodów zmuszonych do walki o zdobycie, umocnienie czy obronę niepodległego bytu. Nacjonalizm narodów uciskających zmierzał do ekspansji w dwóch kierunkach; była to ekspansja wewnętrzna i zewnętrzna. Ekspansja wewnętrzna kierowała się przeciwko mniejszościom narodowym, zmierzała do ograniczenia ich praw, do ich wynarodowienia. Ekspansja zewnętrzna to dążność do rozszerzenia granic państwa; kryteria narodowościowe były tu przyczyną lub pretekstem. Rzecz prosta, że nie wszędzie występowały obydwa kierunki ekspansji i nie zawsze występowały równocześnie.


Rozdział dziewiąty: Kwestia żydowska i syjonizm


Sytuacja Żydów na wschodzie i zachodzie Europy kształtowała się odmiennie. W krajach zachodnich liberalizm prawnokonstytucyjny i światopoglądowy sprzyjał procesowi asymilacji. Żydzi nie podlegali już ograniczeniom prawnym, otworem stały przed nimi szkoły wszystkich szczebli, mieli dostęp do urzędów, wolnych zawodów i wszelkich funkcji publicznych, cywilnych i wojskowych. Toteż, niekoniecznie nawet wyrzekając się swej religii, wrastali kulturalnie w otaczające ich środowisko. Inne było położenie Żydów w krajach Europy Wschodniej i Środkowej. W zachodnich guberniach cesarstwa rosyjskiego, w Rumunii, a w znacznym stopniu także w Galicji, ludność żydowska była przeważnie uboga, zacofana, podkreślająca swoją odrębność strojem, językiem, obyczajami. W Rosji Żydzi mieli trudności z uzyskaniem równouprawnienia. Przysługiwało im prawo osiedlania się, czyli stałego zamieszkania, tylko w Królestwie i w zachodnich guberniach cesarstwa. Poza tym terenem wolno było mieszkać jedynie tym Żydom, którzy mieli wyższe wykształcenie bądź też opłacali wysokie podatki.

Ostatnie dziesięciolecia w. XIX z zaostrzającymi się konfliktami społeczno-politycznymi zrodziły nowoczesny antysemityzm. Antysemityzm miał różnorakie, obok tradycyjnych uprzedzeń i antagonizmów wyznaniowych, głównie gospodarcze przyczyny. Występował w postaci rzekomo naukowych teorii, przedstawiających Żydów jako element szkodliwy i niebezpieczny dla społeczeństwa, przejawiał się w różnych formach dyskryminacji, w walce ekonomicznej (bojkot towarów i kupców, uderzający zwykle w Żydów uboższych, nie dosięgający natomiast bogatych), posuwał się niekiedy do brutalnych gwałtów (pogromy). W krajach Europy Wschodniej i Środkowej konkurencja drobnomieszczaństwa i mieszczaństwa z żydowskim handlarzem i rzemieślnikiem, niechęć tych warstw do żydowskiego kapitalisty - wszystko to stanowiło podatny grunt, na którym z łatwością przyjmowały się hasła antysemickie. Prześladowania i agitacja antyżydowska hamowały naturalny proces asymilacji, wzmacniając poczucie odrębności wśród Żydów i, co zresztą ściśle się z tym wiązało, sprawiały, że zaczęli oni szukać sposobów wyjścia z ciężkiej sytuacji. "Asymilatorstwo" - do końca w. XIX dominujące wśród inteligencji pochodzenia żydowskiego również w Europie Środkowej, w Niemczech, w Austro-Węgrzech, a także na ziemiach polskich, w Kongresówce i w Galicji - coraz szybciej traciło grunt pod nogami. Syjonizm obok popierania kolonizacji w Palestynie stawiał sobie za cel organizowanie Żydów stosownie do warunków i ustawodawstwa kraju, w którym mieszkali, oraz wzmacnianie ich świadomości narodowej. Mniejsze znaczenie miały inne kierunki narodowożydowskie, jak syjonizm duchowy i autonomizm. Wyrazicielem syjonizmu duchowego był Uszer Gincberg, znany pod pseudonimem Achad Haam. Palestyna nie była dla niego terenem kolonizacji dla Żydów szukających tam własnej siedziby, lecz ośrodkiem duchowym całego narodu żydowskiego rozproszonego po całym świecie. Autonomizm, zwany również nacjonalizmem duchowym, domagał się dla Żydów autonomii kulturalnej, językowej i szkolnej w krajach, w których byli osiedleni. Głównym ideologiem tego kierunku był historyk Szymon Dubnow.


Rozdział dziesiąty: Europa w okresie przewagi niemieckiej.


10 maja 1871 r. stanął we Frankfurcie nad Menem pokój kończący wojnę francusko-niemiecką. Pokonana Francja oddawała zwycięskim Niemcom Alzację i wschodnią Lotaryngię i obowiązywała się zapłacić ogromną kontrybucję w wysokości 5 mld franków w złocie. Traktat frankfurcki znaczeniem swym wykraczał daleko poza sprawę sąsiedzkich stosunków pomiędzy Francją a nowym, zjednoczonym pod hegemonią Prus, cesarstwem niemieckim. Rozumiały to dobrze najtęższe umysły polityczne spośród współczesnych świadków tego wydarzenia dziejowego. Marks wyrażał pogląd, że trwały antagonizm francusko-niemiecki doprowadzi do powszechnej wojny europejskiej, w której Niemcy walczyć będą musiały na dwa fronty - przeciwko Francji i przeciwko Rosji jednocześnie. Nie dopuścić do takiej sytuacji stało się celem polityki niemieckiej. Należało przede wszystkim dążyć do tego, aby w dalszym ciągu utrzymać korzystną dla Niemiec koniunkturę polityczną, tj. dotychczasową zupełną izolację Francji. Trzeba było zwłaszcza pozyskać dwa mocarstwa, sąsiadów ze wschodu i z południa, Rosję i Austro-Węgry, i zapobiec ich porozumieniu z Francją. Kanclerz Rzeszy Bismarck uważał, że republikańska forma rządu we Francji w przeciwstawieniu do panującego w całej Europie (z wyjątkiem Szwajcarii) systemu monarchicznego będzie sprzyjała pozostawieniu niebezpiecznego sąsiada w stanie politycznego odosobnienia. Utrudnić restaurację monarchii, popierać w pewnej mierze republikanów, oto zadania, które Bismarck wyznaczał polityce niemieckiej w stosunku do pokonanego przeciwnika. Były to oczywiście półśrodki. Ważniejsze było porozumienie z Wiedniem i z Petersburgiem. Zabiegi Bismarcka nie pozostały bez skutku.

Już we wrześniu 1872 r. zjechali się w Berlinie cesarze Niemiec, Austrii i Rosji. Zjazd trójcesarski mógł w oczach świata uchodzić za próbę wskrzeszenia Świętego Przymierza, a w każdym razie za wyraz solidarności trzech monarchii konserwatywnych w obliczu szerzących się na zachodzie Europy kierunków liberalnych i demokratycznych. Nie doszło na zjeździe do zawarcia formalnego układu. Dopiero 6 maja 1873 r. podpisana została tajna konwencja wojskowa pomiędzy Niemcami a Rosją zapewniająca obu partnerom pomoc na wypadek ataku ze strony "mocarstwa europejskiego". 6 czerwca 1873 r. cesarze Austrii i Rosji zawarli konwencję polityczną, do której przyłączył się 22 października 1873 r. cesarz niemiecki. Monarchowie przyrzekali sobie porozumiewać się w razie rozbieżności zdań lub w razie zagrożenia pokoju.

Już w kilkanaście miesięcy później na sojuszu trzech cesarzy ukazała się oczom Europy wydatna rysa. Spowodowała ją sprawa tzw. alarmu wojennego roku 1875. W marcu francuskie Zgromadzenie Narodowe uchwaliło reformę wojskową wprowadzającą w pułkach czwarte bataliony. Reforma nie podnosiła stanu liczebnego armii, lecz pozwalała na lepsze przygotowanie kadry oficerskiej i ułatwiała mobilizację. Reforma ta wzbudziła niezadowolenie w kołach wojskowych niemieckich. Bismarck zakazał wywozu z Rzeszy koni, które francuskie ministerstwo wojny zakupiło w Niemczech. W początku kwietnia w prasie niemieckiej pojawiły się ataki na Francję. W dniu 8 kwietnia, w dzienniku "Post", ukazał się inspirowany artykuł pt. Czy wojna jest na widoku?

Trudno orzec, czy Bismarck istotnie dążył w 1875 r. do wojny prewencyjnej z Francją, czy też raczej chciał ją onieśmielić i zastraszyć. Tak czy inaczej naraził się na niepowodzenie. "Alarm" 1875 r. wykazał jeszcze więcej - uwidocznił zmianę ogólnej sytuacji w Europie. Było teraz sprawą oczywistą, że Francja wyszła już z fatalnego odosobnienia, w którym była pogrążona w czasie wojny 1870¬1871 r. "Alarm" wykazał również, że rząd carski nie godzi się, aby Niemcy grały pierwsze skrzypce w systemie trójcesarskim.

Wkrótce trudniejsza i bardziej powikłana sprawa - kwestia wschodnia stanęła na porządku dziennym polityki europejskiej. W sierpniu 1875 r. wybuchło powstanie w tureckiej wówczas prowincji Hercegowinie. W maju 1876 r. chwycili za broń Bułgarzy. Turcy odpowiedzieli okrutnymi represjami, które wywołały oburzenie w całej Europie; William Gladstone ogłosił znaną broszurę o "okrucieństwie w Bułgarii". 30 czerwca 1876 r. Serbia i Czarnogóra stając w obronie słowiańskich braci wypowiedziały wojnę Turcji. Trzy mocarstwa były szczególnie zainteresowane w biegu wypadków na Bałkanach - Rosja, Austro-Węgry i Wielka Brytania. Dla Rosji nowy konflikt na Bliskim Wschodzie przynosił upragnioną możliwość dalszego osłabienia Turcji a rozszerzenia własnych wpływów na Półwyspie Bałkańskim. Wzrastający wywóz zboża rosyjskiego przez porty czarnomorskie był poważnym czynnikiem rozwoju tej polityki. Dla Austro-Węgier duże znaczenie miała Bośnia i Hercegowina, najbardziej na północny zachód wysunięta prowincja turecka; było to bowiem naturalne zaplecze austriackiej Dalmacji. Hegemonia rosyjska na Bałkanach była nie do przyjęcia dla Wiednia, austriacka - dla Petersburga. Stąd od razu zarysowała się możliwość konfliktu między Austro-Węgrami a Rosją. Dla obu rywali doniosłe znaczenie miało stanowisko Niemiec. Interesy gospodarcze Niemiec na Bliskim Wschodzie były jeszcze niewielkie. Niemieccy kupcy dopiero zaczynali swą penetrację w Turcji. Ale rządowi Rzeszy zależało na tym, aby z racji powikłań bałkańskich i tureckich nie wybuchł konflikt między Austro-Węgrami a Rosją.

15 stycznia 1877 r. podpisana została w Budapeszcie tajna konwencja austro-rosyjska, mocą której Austro-Węgry przyrzekły zachować życzliwą neutralność w razie wojny Rosji z Turcją. W zamian za to Rosja przyznała Austrii prawo zajęcia Bośni i Hercegowiny i zobowiązała się nie przerzucać działań wojennych na zachodnią część Półwyspu Bałkańskiego, czyli uznać ją milcząco za austriacką strefę wpływów. Rząd rosyjski ustalił następnie warunki współdziałania z Rumunią, po czym w kwietniu 1877 r. wypowiedział wojnę Turcji. Przyczyny tej wojennej decyzji były różnej natury i miały swe podłoże w sytuacji zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Z jednej strony klęski poniesione przez Serbów w 1876 r. kazały się obawiać umocnienia rządów tureckich na Bałkanach, do czego Rosja żadną miarą nie chciała dopuścić. Z drugiej - walka narodowowyzwoleńcza Słowian bałkańskich wywołała w najszerszych kołach społeczeństwa rosyjskiego wielki entuzjazm. Rząd carski nie mógł się z nim nie liczyć, przeciwnie chciał go wyzyskać na swoją korzyść, spodziewał się bowiem, że popularna w narodzie, a zwycięska wojna w obronie uciśnionych Słowian powstrzyma rozwój ruchu rewolucyjnego i wzmocni carat.

24 kwietnia 1877 r. rozpoczęła się wojna rosyjsko-turecka. Dnia tego wojska rosyjskie wkroczyły za zgodą rządu rumuńskiego do Rumunii i rozpoczęły marsz na południe. W czerwcu armia carska do Bułgarii. Z Rosjanami współdziałały wojska rumuńskie (Rumunia ogłosiła 21 maja 1877 r. swą niezależność) oraz powstańcy bułgarscy. Na zachodzie półwyspu ponownie uderzyli na Turków Serbowie i Czarnogórcy. Po pierwszych powodzeniach napotkali Rosjanie twardy opór twierdzy Plewna (Plewen). Turcy pod wodzą osmana baszy bronili się tam bohatersko i skapitulowali dopiero 10 grudnia 1877 r. po całkowitym wyczerpaniu zapasów żywności i amunicji i po nieudanej próbie przedarcia się przez pierścień wojsk nieprzyjacielskich. W ciężkich warunkach surowej zimy przedarli się Rosjanie przez łańcuch Bałkanu i w styczniu 1878 r. zajęli Adrianopol.

Droga do Stambułu stanęła otworem. Wówczas na widownię wystąpiły mocarstwa europejskie nie pragnące bynajmniej ani upadku Turcji, ani zbyt wielkiego triumfu Rosji. Z Londynu i z Wiednia szły do Petersburga sprzeciwy przeciwko tworzeniu faktów dokonanych, czyli przeciwko wkroczeniu wojsk rosyjskich do Stambułu.

Rozejm stanął 31 stycznia 1878 r., w miesiąc później zaś, 3 marca 1878 r. podpisano w miejscowości San Stefano nad morzem Marmara tzw. pokój wstępny. Najważniejszym jego postanowieniem było utworzenie Księstwa Bułgarii, rozciągającego się od Dunaju do Morza Egejskiego, od Morza Czarnego do Jeziora Ochrydzkiego. Rumunia otrzymywała Dobrudżę, w zamian zaś oddawała Rosji część Besarabii przyłączoną na podstawie traktatu paryskiego z 1856 r. Odpowiednio zwiększono również terytorium Serbii i Czarnogóry. Posiadłości, które Turcja miała otrzymać w Europie, zostały przez utworzenie Wielkiej Bułgarii przecięte na dwie nie połączone ze sobą części - z jednej strony Tracja Wschodnia, z drugiej zaś Albania oraz Bośnia wraz z Hercegowiną. Nadto oddawała Turcja Rosji Ardahan, Batum i Kars na Kaukazie. Warunki układu w San Stefano wywołały silną reakcję ze strony Wielkiej Brytanii i Austrii. Ze sprzeciwem spotkały się zwłaszcza postanowienia dotyczące Bułgarii. Rozmiary tego księstwa, a w szczególności fakt, że car zastrzegł sobie 2-letnią okupację wojskową Bułgarii i wysłanie tam swego wysokiego komisarza dla zorganizowania rządu, uznano za naruszenie równowagi wpływów mocarstw na Bałkanach. W Petersburgu szybko zdano sobie sprawę z tego, że utrzymanie wszystkich postanowień i wszystkich zdobyczy San Stefano nie będzie rzeczą możliwą. Zły stan skarbu państwa, wyczerpanie armii ciężką kampanią zimową, a nadto wewnętrzna słabość rządu carskiego zmusiła Rosję do ustępstw. Tajne rokowania z Wiedniem i Londynem doprowadziły do kompromisu. Rosja wyrzekła się planu utworzenia Wielkiej Bułgarii. Zawarte porozumienia należało umocnić układem o charakterze międzynarodowym. W tym celu zwołany został do Berlina kongres. Obrady pod przewodnictwem Bismarcka toczyły się przez miesiąc, od 13 czerwca do 13 lipca 1878 r. i były próbą uregulowania stosunków na Półwyspie Bałkańskim zgodnie z interesami mocarstw europejskich, przede wszystkim Wielkiej Brytanii, Austro-Węgier i Rosji; interesy i dążenia ludów bałkańskich uwzględniono tylko w małym stopniu.

Główne postanowienia traktatu berlińskiego, podpisanego 13 lipca 1878 r., były następujące: utworzone zostało Księstwo Bułgarii, w lennej zależności od Turcji, z wybranym przez przedstawicielstwo narodowe, a zatwierdzonym przez sułtana za zgodą mocarstw księciem panującym. W porównaniu z układem w San Stefano zmniejszono nabytki Serbii i Czarnogóry. Europejskie posiadłości Turcji nie zostały oddzielone od Stambułu i azjatyckiego trzonu. Rumunii przyznawał traktat północną Dobrudżę, a w zamian zobowiązywał ją do oddania Rosji naddunajskiej Besarabii; Rumunia, Serbia i Czarnogóra uzyskały zupełną niezależność od Turcji. Zewnętrznym wyrazem niezawisłości był tytuł królewski, przybrany przez księcia Rumunii w 1881 r., przez księcia Serbii w 1882 r. Doniosłe w następstwa były postanowienia kongresu w sprawie Bośni i Hercegowiny. Kraj ten pozostając formalnie częścią składową państwa tureckiego oddany został "tymczasowo" Austro-Węgrom, które otrzymały prawo zorganizowania tam własnej administracji cywilnej, jak również okupacji wojskowej.

Kongres berliński narodom bałkańskim nie przyniósł pełnego ziszczenia ich dążeń, niemniej jednak stanowił krok ku całkowitemu ich wyzwoleniu spod panowania tureckiego. Rosja, aczkolwiek dotkliwie odczuła obalenie układu w San Stefano i aczkolwiek nie zdobyła na Bałkanach tak mocnej pozycji, jaką spodziewała się osiągnąć zimą 1877-1878 r., osłabiła jednak Turcję i panowanie tureckie w Europie. Austro-Węgry wychodziły z kongresu berlińskiego ze sławą podwójnego zwycięzcy dyplomatycznego. Sukces odniosła Wielka Brytania. Nie dopuściła do rozbicia Turcji i utrzymywała w ten sposób tamę pochodowi rosyjskiego rywala na południe. Co więcej, rzecz znamienna dla angielskich metod dyplomatycznych, Wielka Brytania w zamian za obietnicę obrony integralności terytorialnej Turcji sama integralność tę naruszyła, żądając i otrzymując wyspę Cypr należącą dotąd do państwa sułtana. Zdobyła ona tą drogą trzeci obok Gibraltaru i Malty ważny punkt oparcia na Morzu Śródziemnym. Cypr, zarządzany odtąd przez Anglików, był posiadłością brytyjską, chociaż nominalnym władcą wyspy pozostał aż do roku 1914 sułtan turecki.

Francja uzyskała zarówno od Anglików, jak i od Niemców zgodę na zajęcie w takiej czy innej formie Tunezji. Zupełnym niepowodzeniem zakończyły się zabiegi niektórych działaczy polskich pragnących zainteresować kongres sprawą polską. Memoriały polskie złożone w sekretariacie kongresu nie były w ogóle rozpatrywane. Sprawa wschodnia i próba jej rozwiązania na kongresie berlińskim wykazały dowodnie, że sojusz trzech cesarzy należy do przeszłości i próby życia nie wytrzymał. Przez Rosję przeszła fala oburzenia na Niemcy i ich kanclerza. Wbrew oczekiwaniom Rosjan Bismarck, który zawsze demonstrował swoje sentymenty dla caratu i niedawno zapewniał dyplomatów carskich, "jako szlachcic, nie zaś jako kanclerz", iż za punkt honoru poczytuje sobie spłacić Rosji dług wdzięczności, zaciągnięty w latach 1866 i 1870, zajął na kongresie berlińskim stanowisko dalekie od obrony interesów rosyjskich. Wywołało to wielkie rozgoryczenie w Rosji i kampanię antyniemiecką prowadzoną przez znaczną część prasy rosyjskiej.

Prasa rosyjska poczęła rozważać możliwość zbliżenia z Francją. W tych okolicznościach dojrzała w Berlinie myśl zrealizowania sojuszu z Austro-Węgrami.

Według ministra spraw zagranicznych Juliusza Andrassy'ego przymierze austriacko-niemieckie miało dać monarchii habsburskiej "pożądaną sytuację w Europie, a na Wschodzie ręce silne i swobodne". W oczach Bismarcka sojusz z Austrią uniemożliwiał odnowienie koalicji oskrzydlającej Niemcy, zapewniał utrzymanie mocarstwowego stanowiska monarchii naddunajskiej, a więc nie dopuszczał do zbyt silnego wzmocnienia Rosji i w konsekwencji pozwalał Niemcom na odgrywanie dominującej roli w Europie. W czasie rokowań, które prowadzili osobiście Andrassy i Bismarck w sierpniu i wrześniu 1879 r., postawiono przede wszystkim pytanie, przeciw komu sojusz ma być zwrócony. Bismarck chciał przymierza o charakterze ogólnym, a więc takiego, które można by skierować przeciwko Francji. Na to stanowczo nie zgadzał się Andrassy, dla niego bowiem wartość traktatu polegała na nadaniu mu ostrza antyrosyjskiego. Ten punkt widzenia ostatecznie przeważył.

7 października 1879 r. podpisany został w Wiedniu traktat między Austro-Węgrami a Rzeszą. Artykuł 1 postanawiał, że gdyby jedno z układających się państw zostało zaatakowane przez Rosję, drugie pospieszy mu z pomocą, pokój zaś zawarty będzie przez obu sprzymierzeńców wspólnie i zgodnie. W wypadku ataku innego państwa na jednego z kontrahentów drugi obowiązuje się zachować "życzliwą neutralność".

Obowiązywał do katastrofy obu monarchii w 1918 r. Porozumienie polityczne pomiędzy starą monarchią Habsburgów a nowym imperium Hohenzollernów ułatwiał i przyspieszał fakt rosnącego zbliżenia gospodarczego obu krajów. Kapitał niemiecki bowiem coraz silniej opanowywał Austro-Węgry, coraz bardziej umacniał się w krajach podległych berłu Habsburgów. Monarchia naddunajska coraz wyraźniej stawała się drogą, po której ekspansja niemiecka posuwała się na Bałkany i na Bliski Wschód. Koleje austriackie i węgierskie, bogactwa kopalne kraju, zwłaszcza w północnych Czechach, zostały z biegiem czasu podporządkowane w znacznej mierze kapitałowi niemieckiemu. Były to wszystko czynniki silnie umacniające związek dwóch mocarstw środkowoeuropejskich. Tak daleko idącego zbliżenia pomiędzy Austro-Węgrami a Niemcami Bismarck zapewne nie przewidywał, zwłaszcza że nie doceniał roli czynnika gospodarczego w stosunkach między państwami. Rezultatem przymierza austriacko-niemieckiego nie będzie więc zerwanie tradycyjnych związków między Berlinem a Petersburgiem, lecz jedynie osłabienie pozycji Rosji wobec Niemiec. Istotnie, Bismarck doprowadził do podpisania 18 czerwca 1881 r. tajnego układu trójcesarskiego. Trzej partnerzy przyrzekali sobie wzajemnie życzliwą neutralność, gdyby jeden z nich został uwikłany w wojnę z wielkim mocarstwem, a więc Niemcy z Francją, Austria z Włochami, Rosja wreszcie z Wielką Brytanią.

Układ ten, zawarty w Berlinie 18 czerwca 1881 r. na lat trzy, przedłużony w 1884 r. na dalsze trzy lata, zawierał dość ściśle określone postanowienia i mógł polityce niemieckiej oddać znaczne usługi zarówno łagodząc rozdźwięki austriacko-rosyjskie, jak i nie dopuszczając do zbliżenia między Petersburgiem a Paryżem. Na dłuższą metę okazało się to wszakże rzeczą niemożliwą. Traktat austriacko-niemiecki, Dwuprzymierze, rozszerzony został w 1882 r. przez wciągnięcie doń Włoch na Trójprzymierze.

Włochy uzyskały obietnicę zbrojnej pomocy Niemiec i Austro-Węgier w razie niesprowokowanego ataku ze strony Francji. W zamian zobowiązywały się do czynnego wystąpienia po stronie Rzeszy na wypadek agresji francuskiej, lecz na wypadek agresji rosyjskiej przeciw Austrii zobowiązywały się tylko do zachowania życzliwej neutralności.

30 października 1883 r. stanął w Wiedniu traktat austriacko-rumuński, do którego tego samego dnia przyłączyły się Niemcy. Rumunia na wypadek ataku rosyjskiego otrzymała obietnicę zbrojnej pomocy Austro-Węgier i Niemiec. Zawarcie tego traktatu wydaje się trudne do zrozumienia wobec istniejącego konfliktu rumuńsko-węgierskiego o Siedmiogród oraz rumuńsko-austriackiego o Bukowinę. Działały w tym wypadku osobiste wpływy króla Karola I Hohenzollerna usiłującego skierować aspiracje narodowowyzwoleńcze Rumunów przeciw Rosji, z którą przedmiotem sporu była Besarabia.

Nie sprawy rumuńskie wszakże, lecz bułgarskie doprowadziły do konfliktu pomiędzy trzema rządami cesarskimi.

Dnia 7 lipca 1887 r. Zgromadzenie Narodowe w Tyrnowie wybrało władcą Bułgarii młodego księcia Ferdynanda sasko-kobursko-gotajskiego, poddanego austriackiego, oficera wojsk węgierskich. Sprawa ta, zwana kryzysem bułgarskim, o mało nie doprowadziła do wybuchu wojny między Austrią a Rosją, a w każdym razie uniemożliwiała odnowienie układu trójcesarskiego z 1881 r., którego termin upływał 18 czerwca 1887 r. Dyplomacja niemiecka nie zdołała zapobiec kryzysowi bułgarskiemu. Bismarck nie życzył sobie wszakże całkowitego zerwania z Petersburgiem, zwłaszcza że stosunki niemiecko-francuskie weszły znowu w trudny okres (akcja generała Boulanger, incydent graniczny związany z uprowadzeniem przez żandarmów niemieckich komisarza francuskiego Schnaebelego 20 kwietnia 1887 r.. Toteż kanclerz nie oglądając się zupełnie na sojusz z Austro-Węgrami odnowił układ z Rosją, ale tym razem bez udziału Wiednia, co więcej, w ścisłej tajemnicy przed sprzymierzeńcem. 18 czerwca 1887 r. został podpisany w Berlinie na lat trzy niemiecko-rosyjski tzw. traktat reasekuracyjny.

Obie strony przyrzekały sobie wzajemnie życzliwą neutralność na wypadek wojny sojusznika z innym mocarstwem; przy czym postanowienie to nie odnosiło się do wojny zaczepnej, którą by Rosja wydała Austrii, a Niemcy Francji.

Dla pełnego obrazu ówczesnej sytuacji w Europie zestawić warto traktat reasekuracyjny z tzw. porozumieniem śródziemnomorskim, zawartym 12 grudnia 1887 r. między Wiedniem, Rzymem i Londynem. Niemcy nie przyłączyły się do porozumienia śródziemnomorskiego, ale powstało ono pod auspicjami, za wiedzą i za radą Bismarcka. Traktat reasekuracyjny, porozumienie śródziemnomorskie, umowy z Wielką Brytanią, Włochami, Hiszpanią, wymiany not i listów z 1887 r. nazywać się zwykło bismarckowskim systemem sojuszy. Miał on dwa ściśle ze sobą powiązane cele - utrzymać stanowisko Niemiec jako ośrodka politycznego Europy i pierwszego w Europie mocarstwa oraz całkowicie odosobnić politycznie Francję, Z wyjątkiem dwóch mniejszych, zneutralizowanych państw, Szwajcarii i Belgii, inni sąsiedzi Francji, a więc Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania związały się z bismarckowskim systemem sojuszy. Wielka Brytania najluźniej z nim połączona, miała z Francją poważne punkty tarcia na terenach pozaeuropejskich, w koloniach. Rosję, naturalnego sojusznika Francji, zespolił z Niemcami traktat najpierw trójcesarski, później reasekuracyjny. Gdy rząd rosyjski odmówił uznania wybranego 7 lipca 1887 r. władcą Bułgarii księcia Ferdynanda koburskiego, miał pełne prawo domagać się na zasadzie traktatu reasekuracyjnego pomocy dyplomatycznej od Niemiec. Bismarck wszakże wbrew dawniejszym i świeżym zobowiązaniom wobec Rosji nie tylko poparł Austro-Węgry w ich antyrosyjskiej polityce we wschodniej części Półwyspu Bałkańskiego, ale i drugiego antagonistę Rosji - Wielką Brytanię zachęcał do ostrej, nieustępliwej polityki. Dlatego poparł porozumienie śródziemnomorskie. Gdy Petersburg nie ustępował, kanclerz w listopadzie 1887 r. zakazał Bankowi Rzeszy lombardowania rosyjskich papierów wartościowych. Cel tego posunięcia był jasny. Chodziło o sprawienie rządowi carskiemu kłopotów finansowych, a tym samym skłonienie go do ustępstw. 3 lutego 1888 r. ogłoszony został tekst tajnego dotąd aktu przymierza austro-niemieckiego z 1879 r., a jednocześnie rząd wystąpił do parlamentu o zwiększenie kredytów na cele wojskowe. Jednocześnie sędziwy cesarz Wilhelm I zwracał carowi uwagę na niebezpieczeństwo nowych czasów i odwoływał się do jego konserwatywnych poglądów i interesów. "Walka - dowodził - toczy się obecnie nie tyle pomiędzy Rosjanami, Niemcami, Włochami i Francuzami, ile raczej pomiędzy rewolucją a monarchią. Rewolucja zdobyła Francję, nadgryzła (angefressen) Anglię; silna jest we Włoszech i w Hiszpanii. Tylko trzy cesarstwa mogą się jej przeciwstawić... Klęska Austrii rozbije to państwo a wtedy nad Dunajem i na Bałkanach rozpocznie się era republik... Co ma na tym do wygrania Rosja, a zwłaszcza jej cesarz? Może tylko wszystko stracić". Nie zabrakło tu także i aluzji do oręża polskiego, który przeciwnicy Rosji będą musieli chwycić w ręce. Wojna nie wybuchła. Obie strony cofnęły się przed tą ostatecznością. Zaostrzyły się jeszcze bardziej stosunki między Wiedniem a Petersburgiem, powstały silne rozdźwięki między Petersburgiem a Berlinem. Przebiegła a nielojalna polityka Bismarcka zawiodła. Rząd rosyjski mając zamknięty dostęp na giełdę berlińską zwrócił się do Paryża i uzyskał pierwszą pożyczkę w wysokości 500 mln franków. Za tą pierwszą pożyczką poszły dalsze. Utorowały one drogę do porozumienia, a następnie przymierza francusko-rosyjskiego. Z końcem 1889 r. rząd rosyjski dał do zrozumienia w Berlinie, że gotów jest odnowić z Rzeszą traktat reasekuracyjny, którego termin upływał 18 czerwca 1890 r. Bismarck był zdania, że do tych propozycji należy ustosunkować się pozytywnie i układ przedłużyć. Opinia jego nie miała już wszakże znaczenia. 20 marca 1890 r. kanclerz z wyraźnymi oznakami niełaski cesarskiej zwolniony został z zajmowanego stanowiska. W rzędzie wielu przyczyn dymisji Bismarcka znajdowała się i jego polityka względem Rosji. W otoczeniu cesarskim, w Urzędzie Spraw Zagranicznych, w sztabie głównym uważano słusznie, że nie daje się ona pogodzić z sojuszem z Austro-Węgrami, że może wprowadzić Niemcy w niebezpieczne powikłania. Nowi sternicy polityki niemieckiej, kanclerz Leo von Caprivi i sekretarz stanu spraw zagranicznych Marschall von Bieberstein, odrzucili propozycje rosyjskie nie zgadzając się nawet na zastąpienie układu przez wymianę listów pomiędzy monarchami lub not dyplomatycznych. "Drut do Petersburga - jak to określano w Berlinie - został zerwany".

Rozdział jedenasty: Rosja przed pierwszą rewolucją


Rosja sochy i cepów, młyna wodnego i ręcznego warsztatu tkackiego zaczęła szybko przekształcać się w Rosję pługa i młockarni, młyna parowego i parowego warsztatu tkackiego - tymi słowy scharakteryzował Lenin stosunki w Rosji po reformie włościańskiej r. 1861. Rosja weszła w erę industrializacji i kapitalizmu. Wprowadzono maszynę parową. Wielki przemysł maszynowy zaczął wypierać manufaktury i drobną wytwórczość. Gdy w latach 1875-1878 maszyny parowe w fabrykach Rosji europejskiej pracowały z siłą mniej więcej 100 tys. koni parowych, w kilkanaście lat później, około r.1890, siła ta wzrosła do przeszło 250 tys. Główne ośrodki przemysłu rosyjskiego owych czasów to Petersburg, gdzie rozwijał się przede wszystkim przemysł maszynowy, Moskwa, gdzie zakładano fabryki włókiennicze, południe Rosji (Zagłębie Donieckie), gdzie obfitość węgla i żelaza dała solidną podstawę górnictwu i hutnictwu, wreszcie Królestwo Polskie, gdzie rozwijał się przemysł włókienniczy i maszynowy. Coraz większe znaczenie miało wydobycie ropy naftowej.

Swoistą cechą życia ekonomicznego Rosji była gospodarka państwowa. Państwo było właścicielem rozległych połaci ziemi, których większą część wydzierżawiało chłopom (tzw. ziemie czynszowe), do państwa należało ponad 60% lasów, w posiadaniu państwa wreszcie były liczne kopalnie i przedsiębiorstwa górnicze. Pamiętać należy również, że państwo za pośrednictwem Banku Państwa, naczelnej instytucji kredytowej i emisyjnej, wywierało silny wpływ na finanse, na stosunki kredytowe, na rozwój przemysłu, a więc prowadziło taką działalność, jaką w bardziej rozwiniętych krajach kapitalistycznych prowadził kapitał prywatny. Miało to, rzecz prosta, poważne skutki zarówno dla gospodarki, jak i polityki rosyjskiej.

Pod koniec XIX w. podjęto akcję szybkiego uprzemysłowienia kraju. Już w 1877 r. wprowadzono względnie podwyższono cła na wyroby przemysłowe, zwłaszcza przemysłu ciężkiego. W 1891 r. weszła w życie taryfa protekcyjna, w niektórych wypadkach niemal prohibicyjna. Przede wszystkim w zakresie rozbudowy kolejnictwa. Zamówienia takie oddawał rząd wyłącznie fabrykom krajowym na warunkach dużo gorszych, niż można było uzyskać za granicą. Uprzemysłowienie ubogiej w kapitały Rosji wymagało przyciągnięcia kapitału obcego. Podstawowym tego warunkiem było wprowadzenie zamiast rubla papierowego waluty stałej, złotej, i - co ściśle się z tym wiązało - zrównoważenie budżetu, czyli usunięcie chronicznego deficytu. Równowagę budżetową starano się osiągnąć drogą silnego ucisku podatkowego i możliwie dużego wywozu. I. A. Wyszniegradzki, minister skarbu w latach 1887-1892, rzucił hasło: "nie dojemy, ale wywieziemy". Zgodnie z tym wezwaniem rząd forsował wywóz zboża po nader niskich cenach. Godziło to przede wszystkim w chłopa. Klęska głodu, która nawiedziła Rosję w 1891 r., powinna była być dla rządu poważnym ostrzeżeniem; nie wyciągnięto z niej wszakże żadnych wniosków. Przeciwnie, rząd kroczył dalej tą samą drogą. W 1892 r. tekę skarbu, a w związku z tym kierownictwo rosyjską gospodarką państwową objął S. J. Witte.

Witte, był wyrazicielem interesów i dążeń burżuazji rosyjskiej, wiążącej się coraz silniej z wielkim kapitałem zagranicznym i coraz bardziej od niego uzależnionej. Sam Witte twierdził, że za jego rządów w ministerstwie finansów lokaty obcego kapitału w Rosji wyniosły ponad 3 mld rubli. Uzależnienie cesarstwa od kapitału zagranicznego było znaczne i ustawicznie wzrastało.

Kapitał zagraniczny wpływał silnie na życie gospodarcze Rosji. Trudno wszakże dokładnie ocenić, jak daleko wpływ ten sięgał. Protekcjonizm nie był jednak korzystny dla rozwoju gospodarczego Rosji. Właściciele fabryk i hut, pewni poparcia rządowego i zyskownych zamówień państwowych, nie dbali zupełnie o zaspokojenie potrzeb masowego rynku wewnętrznego. Nadmierne zyski, osiągane w tak niezdrowych warunkach, płynęły całkowicie do portfeli kapitalistów. Podstawą budżetu wykazującego od 1889 r. nadwyżkę dochodów nad wydatkami były podatki pośrednie, które przynosiły prawie połowę wpływów skarbowych oraz dochody z monopoli państwowych, zwłaszcza ze sprzedaży wódki. Nie darmo budżet Wittego nazywano w Rosji "pijanym budżetem". Zrównoważony budżet i uzyskane drogą nadwyżek budżetowych oraz pożyczek zasoby złota pozwoliły na dokonanie reformy walutowej i wprowadzenie waluty złotej. Reformy tej dokonano w drodze dewaluacji. Ukaz carski z 10 września 1897 r. ustalał kurs dotychczasowego rubla papierowego na 2/3 rubla złotego. Bank Państwa miał prawo emisji banknotów zabezpieczonych na złocie i na żądanie na złoto wymienialnych. Polityka uprzemysławiania kraju przynosiła stopniowo owoce. Na stepach ukraińskich powstały kopalnie i fabryki, niewielkie miasta pozbawione dotąd szerszego znaczenia, jak Jekaterynosław, Taganrog, Rostów nad Donem, wyrosły do rzędu ważnych ośrodków przemysłowych, założone zostały nowe miasta fabryczne, jak Ługańsk. Światowy kryzys rolny wywołany spadkiem cen płodów rolnych, który trwał przez kilkanaście lat do końca XIX w., dotkliwie ugodził Rosję, przede wszystkim chłopa rosyjskiego.

Przemiany gospodarcze wpłynęły na ewolucję stosunków społecznych. Szlachta jednak zachowała nadal swe uprzywilejowane i przodujące stanowisko, z jej grona, jak poprzednio tak i teraz, wychodzili dygnitarze cywilni i wojskowi, ministrowie, ambasadorowie, generałowie, gubernatorzy, zaufani doradcy cara. Chociaż część właścicieli ziemskich nie umiała się przystosować do zmienionych warunków gospodarowania i wyprzedała bądź zastawiła swe dobra, jednak na utrzymanych latyfundiach szlachta zachowała podstawę wpływów i gospodarczych, i politycznych. Większą własność ziemską podtrzymywał założony w 1885 r. Szlachecki Bank Ziemski, udzielający pożyczek właścicielom majątków. Około 1900 r. obszar ziemi znajdującej się w posiadaniu szlachty wynosił tylko 54 mln dziesięcin, ale wartość tej ziemi wzrosła do 3,9 mld rb. Sprzedaż gruntów była więc dla szlachty dobrym interesem, koszty tych operacji ponosili chłopi. Carat był przede wszystkim wyrazicielem interesów warstwy szlachecko-ziemiańskiej, ale Rosja nie mogłaby utrzymać swego mocarstwowego stanowiska bez nowoczesnego przemysłu i stąd wzrost znaczenia burżuazji. Jej siła polityczna jednak i, dodajmy zaraz, polityczne ambicje były znacznie mniejsze niż jej siła gospodarcza. Uzależniona od silniejszego kapitału zagranicznego, wewnątrz kraju zmuszona stale szukać poparcia i opieki carskiej biurokracji, żandarmerii, policji, rzadko kiedy była burżuazja rosyjska czynnikiem postępowym, najczęściej była siłą reakcyjną, politycznie niedojrzałą. Siłę natomiast postępową i coraz potężniejszą stanowił proletariat. Koncentracja produkcji pociągnęła za sobą koncentrację siły roboczej w wielkich przedsiębiorstwach. Już pod koniec XIX w. 3/4 robotników pracowało w przedsiębiorstwach mających po 100 lub więcej pracowników, a niemal połowa była zatrudniona w zakładach liczących po 500 lub więcej pracowników. Warunki pracy robotnika były niezmiernie ciężkie. Aleksander II przez pewien czas zamyślał drogą zmian ustrojowych zjednoczyć liberalną część szlachty i zamożnych mieszczan. Ten sens miały reformy przeprowadzone za jego panowania. Po reformie włościańskiej i zniesieniu poddaństwa w 1861 r. najważniejsze przemiany dotyczyły utworzenia ziemstw i wprowadzenia nowego ustroju sądowego w 1864 r., zarządu miast w 1870 r. i wreszcie reformy wojskowej w 1874 r. Ziemstwa, powiatowe i gubernialne, były organem samorządu.

Ustawa wyborcza była tak pomyślana, aby przewagę zapewnić szlachcie i zamożnym mieszczanom. W tym celu wyborców podzielono na kurie - wielkiej własności ziemskiej, miast i gmin wiejskich. Samorząd ten wprowadzono w 34 guberniach europejskiej części Rosji, odmówiono go natomiast Królestwu, guberniom bałtyckim, litewskim, białoruskim, Ukrainie Prawobrzeżnej; chodziło o niedopuszczenie do wpływów szlachty polskiej. Zakres kompetencji ziemstw obejmował budowę dróg, szkolnictwo, kwestie opieki lekarskiej i weterynaryjnej. Gdzieniegdzie pojawiały się poglądy, że ziemstwa mogą być przygotowaniem do zaprowadzenia w Rosji ustroju konstytucyjnego. Istotnie, ziemstwa zabierały niekiedy głos w sprawach politycznych i przedkładały na ten temat materiały do tronu. Wywoływało to niechęci i opory pośród sfer dworskich i wśród wyższej biurokracji. Nie mniej doniosłą rolę odegrała reforma sądowa. Sądownictwo rosyjskie miało charakter stanowy; szlachcic np. mógł być sądzony tylko przez szlachcica, przez równego sobie. Silny wpływ władz administracyjnych na sędziów i powszechne łapownictwo sprawiały, że bezstronność i sprawiedliwość sądów u nikogo nie budziły zaufania. Oskarżony pozbawiony był prawa legalnej obrony. Reforma sądowa wprowadzała nieusuwalność sędziów i ich niezawisłość, jawny przewód sądowy i prawo do obrony. Ważnym osiągnięciem było ustanowienie adwokatury i oddanie wyrokowania w sprawach karnych sędziom przysięgłym, od ich wyroków nie było apelacji; uznany za niewinnego bywał natychmiast zwalniany. Reforma sądowa umożliwiła rozwój sądownictwa i adwokatury w Rosji, jak również działalność prawników, którzy obok pracy w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości mieli możność publicznie podnosić głos w imieniu ujarzmionego, pozbawionego praw narodu.

Ukoronowaniem reform podjętych za panowania Aleksandra II miał być projekt tzw. konstytucji, której autorem był minister spraw wewnętrznych, generał M. T. Loris-Melikow, a która przewidywała powołanie społecznej instytucji o głosie doradczym. Śmierć cara 13 marca 1881 r. przeszkodziła próbie wprowadzenia w życie konstytucji Loris-Melikowa. Nowy monarcha Aleksander III jedynie w represjach żandarmskich i bezwzględnej reakcji bez najmniejszych nawet liberalnych pozorów widział możliwość ocalenia caratu, porzucił więc reformatorskie postanowienia ojca. Ideologiem kierunku reakcyjnego, nauczycielem i doradcą cara był profesor prawa cywilnego uniwersytetu moskiewskiego, Konstanty Pobiedonoscew. Doktryna Pobiedonoscewa była równie prosta, jak zacofana. Człowiek z natury jest zły, dlatego musi być trzymany w ryzach. Stąd też jedyna możliwa forma rządu w Rosji to autokracja carska, wsparta przez Cerkiew prawosławną. Prowadziło to oczywiście do wzmożenia ucisku mniejszości narodowych i religijnych, a wystąpiło szczególnie silnie na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, w prowincjach bałtyckich i w Finlandii. W Polsce szczególnie zaciekłe ataki rusyfikacyjne prowadził generał-gubernator warszawski, osławiony J. W. Hurko i kurator warszawskiego okręgu szkolnego, Aleksander L. Apuchtin. Rachuby związane z osobą nowego cara Mikołaja II okazały się zupełną złudą. W Wielkim Księstwie Finlandzkim wydatnie ograniczono znaczną dotąd samodzielność tego kraju. Sejmowi finlandzkiemu odebrano dużą część uprawnień; dekret cesarski z 1899 r. zapowiedział, że sprawy mające związek z cesarstwem nie będą rozstrzygane przez sejm w Finlandii, lecz decydowane w Petersburgu. Prawa Cesarstwa Rosyjskiego miały odtąd pierwszeństwo przed prawami krajowymi. W 1901 r. armię finlandzką złączono z armią rosyjską.

W krajach bałtyckich zwrócono atak na panującą tam niemczyznę. W dotychczasowych szkołach niemieckich, najpierw w elementarnych, później także w gimnazjach i szkołach realnych, zamiast języka niemieckiego jako wykładowego wprowadzono rosyjski. W 1893 r. zamknięto uniwersytet niemiecki w Dorpacie, a na jego miejsce otworzono uniwersytet rosyjski. Atak na Niemców bałtyckich był tym bardziej znamienny, że tamtejsza szlachta niemiecka była od kilku pokoleń podporą tronu Romanowów, a baronowie bałtyccy zajmowali najwyższe stanowiska w wojsku, w dyplomacji, administracji i na dworze rosyjskim. Walka z niemczyzną w krajach bałtyckich nie przyniosła poprawy bytu rodzimej ludności estońskiej i łotewskiej.

Ucisk narodowy nie oszczędził Ukrainy, Białorusi i ludów kaukaskich. W 1887 r. minister oświaty Delijanow wydał okólnik, w którym zalecał przyjmowanie do gimnazjum tylko chłopców pochodzących z rodzin zamożniejszych, wyraźnie natomiast zakazywał przyjmowania do szkół "dzieci woźniców, lokai, kucharek, praczek, drobnych kupców i innych ludzi tego pokroju". Delijanow wyjaśniał, że chodzi o to, aby "dzieci z wyjątkiem szczególnie uzdolnionych nie wyrywać ze środowiska, do którego należą.

W 1887 r. na uniwersytetach w Petersburgu, Moskwie i Kazaniu wybuchły rozruchy studenckie. Młodzież domagała się przywrócenia autonomii uniwersyteckiej i prawa zrzeszania się. W odpowiedzi posypały się surowe represje, setki studentów relegowano z uczelni, wielu spośród nich zesłano bez sądu do odległych prowincji rozległego cesarstwa. Represje policyjne i atmosfera koszarowa wprowadzone do wyższych uczelni łamały i paczyły słabsze charaktery, u silniejszych wzmacniały i podsycały nienawiść i pogardę dla caratu. Reakcyjny system nie uległ zmianie po śmierci Aleksandra III i wstąpieniu na tron w 1894 r. jego syna Mikołaja II.

Panowanie Mikołaja II nazywano "autokracją bez autokraty". W takich warunkach rozwijał się w Rosji ruch rewolucyjny. Jeśli poprzednio w okresie pańszczyźnianym przewodzili mu rewolucjoniści szlacheccy, to teraz - po reformie r. 1861 - kierowała nim inteligencja demokratyczna, aby pod koniec stulecia oddać przewodnictwo proletariatowi.

W latach 1874-1877 około 2 tys. młodych działaczy "poszło w lud" i w odzieży chłopskiej rozpoczęło wędrówkę po wsiach, aby zbliżyć się do chłopów i pozyskać ich dla przewrotu społecznego, który - jak sądzili - niedługo miał nastąpić. Wyprawa nie dała spodziewanych skutków. Chłopi odnieśli się nieufnie do przybyszów z miasta, policja zaś przeprowadzała masowe aresztowania.

W 1876 r. powstała organizacja Ziemla i Wola (Ziemia i Wolność). Program jej zwano "narodnickim", tj. ludowcowym. Narodnicy osiedlali się w miejscowościach, gdzie zaznaczało się najsilniejsze wrzenie wśród ludu, i próbowali pozyskać zaufanie włościan, aby następnie organizować masowe wystąpienia chłopskie. W organizacji Ziemla i Wola powstała zamknięta grupa terrorystyczna, która aktami indywidualnego terroru pragnęła zdezorganizować aparat rządowy i uchwycić władzę w państwie. Zamachy i terror skierowane były nie tylko na gubernatorów i żandarmów. Celem ponawianych ataków był sam car. Nie powiodła się próba podminowania toru kolejowego, którym miał przejeżdżać pociąg carski, nie dało projektowanego rezultatu wysadzenie w powietrze sali jadalnej w Pałacu Zimowym, dopiero 13 marca 1881 r. w szóstym zamachu bomba położyła kres życiu Aleksandra II. Przedtem jeszcze, w 1879 r., Ziemla i Wola uległa rozłamowi. Wyłoniły się z niej dwie organizacje - Narodnaja Wola dążąca do "obalenia istniejących obecnie form państwowych i podporządkowania ludowi władzy państwowej" i Czornyj Pieriedieł poczytujący za pierwszy nakaz oddanie całej ziemi chłopom. W tym samym czasie jeszcze, w ósmym dziesięcioleciu zeszłego wieku, powstały pierwsze organizacje robotnicze. Południoworosyjski Związek Robotników i Północny Związek Robotników Rosyjskich. Związek Południoworosyjski założył w 1875 r. pośród robotników w Odessie E. O. Zasławski. Organizacja ta postawiła sobie za cel "propagandę idei oswobodzenia robotnika spod ucisku kapitału i klas uprzywilejowanych". Działalność Związku miała charakter głównie propagandowy, choć niektórzy spośród jego członków opowiadali się za podjęciem akcji czynnej, "buntowniczej". Policja wpadła wkrótce na trop organizacji i zlikwidowała ją już z końcem 1875 r.

Północny Związek Robotników Rosyjskich, założony w 1878 r. w Petersburgu głosił w programie "obalenie istniejącego ustroju politycznego i gospodarczego". Domagał się wolności słowa, zgromadzeń itp. Pracami Związku Północnego kierowali stolarz Stiepan Chałturin i ślusarz Wiktor Obnorski. Związek organizował strajki, wydawał ulotki, a nawet przez krótki czas nielegalne pismo "Raboczaja Zaria". I ta organizacja nie przetrwała długo i uległa represjom policyjnym. Procesy wytaczane działaczom rewolucyjnym, których znaczną część stanowili już robotnicy, miały duże znaczenie propagandowe. Najsłynniejszym z nich był tzw. proces pięćdziesięciu w 1877 r.

Lata 1883-1894 były okresem zalążkowego rozwoju marksizmu. Kół i grup marksistowskich było wprawdzie wiele, nie były one jednak liczebnie silne, marksiści nie docierali jeszcze do mas, prowadzili działalność tylko pośród przodujących robotników. Praca ich miała wydać owoce później. Nieustannie zaostrzała się walka klasowa. Świadczyły o tym liczne żywiołowe strajki. Najpotężniejszy był strajk w fabryce Morozowa w Oriechowie-Zujewie w guberni włodzimierskiej w 1885 r. Policja strajk ten stłumiła, ale proces wytoczony 33 robotnikom-przywódcom wykazał tak potworne stosunki w fabryce, że sędziowie przysięgli uznali wszystkich oskarżonych za niewinnych.

W 1895 r. powstał w Petersburgu z inicjatywy Lenina Związek Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej. Łącząc socjalizm z ruchem robotniczym Związek stał się zalążkiem partii rewolucyjnej. Wywarł on ogromny wpływ na dalszy rozwój ruchu rewolucyjnego w Rosji. Powstały liczne organizacje i grupy marksistowskie. W tym właśnie okresie pośród części socjaldemokratów zaczęła się zarysowywać tendencja do ograniczenia swej działalności do walki ekonomicznej o poprawę warunków bytowych robotnika, pozostawienia zaś walki politycznej liberałom. Zwolenników tego kierunku nazywano "ekonomistami".

Schyłek XIX w. przyniósł szybki rozwój ruchu socjalistycznego i konieczność zjednoczenia kół i grup działających dotąd w rozproszeniu. W marcu 1898 r. na zjeździe przedstawicieli organizacji socjaldemokratycznych w Mińsku postanowiono zawiązać Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą Rosji. Na czoło rosyjskiego ruchu robotniczego wysunął się Włodzimierz Iljicz Lenin. Młody ten wówczas działacz wyróżniał się i jako teoretyk, i jako praktyk. Jako badacz naukowy przeprowadził gruntowną analizę rozwoju gospodarczego Rosji i panujących w niej stosunków społecznych.

W 1900 r. zaczęło wychodzić za granicą Rosji pismo "Iskra". Pismo to, którego głównym celem było utworzenie partii rewolucyjnej, mającej program marksistowski, prowadziło zaciętą walkę ideologiczną z "ekonomistami" i z socjalistami-rewolucjonistami, tzw. eserowcami. Eserowcy powstali jako partia w 1901 r.; głosili hasło zniesienia prywatnej własności ziemi i równego jej podziału pomiędzy chłopów, nie uznawali kierowniczej roli klasy robotniczej, w walce politycznej stosowali terror indywidualny. W lipcu i sierpniu 1903 r. w Brukseli a później w Londynie odbył się drugi zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji. Zjazd był widownią gorącej dyskusji zarówno w sprawach teoretycznych (kwestia narodowościowa), jak i organizacyjnych. Ostatecznie większość zdobyli zwolennicy poglądów głoszonych przez Lenina. Zaczęto ich odtąd nazywać bolszewikami (od wyrazu rosyjskiego bolsze - więcej), w przeciwieństwie do będących w mniejszości mienszewików (miensze - mniej). Rezultatem obrad zjazdu był program opracowany przy kierującym udziale Lenina. Program określał zarówno ostateczny cel, tj. rewolucję socjalistyczną, jak i zadania na bliższą metę, takie jak obalenie caratu i ustanowienie republiki, wprowadzenie 8-godzinnego dnia pracy, usunięcie pozostałości poddaństwa. Rozwój ruchu robotniczego, narastająca groźba rewolucji potęgowały rosnącą wśród klas posiadających opozycję wobec caratu i jego polityki zacofania i zastoju.


Rozdział dwunasty: Zjednoczone Niemcy


Wojny przeciwko Danii i Austrii, utworzenie Związku Północnoniemieckiego, wreszcie wojna przeciwko Francji dały Prusom pełną przewagę w Niemczech. Uroczysta proklamacja króla Prus cesarzem niemieckim w galerii zwierciadlanej Wersalu 18 stycznia 1871 r. była zewnętrznym tego wyrazem. Nowe państwo przyjęło nazwę Rzesza. Według niej Niemcy stanowiły federację 22 monarchii i trzech wolnych miast (Hamburg, Brema, Lubeka). Na jej czele stał król Prus jako dziedziczny cesarz niemiecki. Rządy sprawował za pośrednictwem jedynego ministra, noszącego tytuł kanclerza Rzeszy. Przy boku kanclerza stali podlegli mu urzędnicy, zwani sekretarzami stanu, a kierujący tzw. Urzędami Rzeszy. Kanclerz był najczęściej pruskim prezesem ministrów i pełnił tę funkcję nawet jeśli nie był Prusakiem. Cesarz wyłącznie podług swego uznania mianował i odwoływał kanclerza, który tylko przed nim był odpowiedzialny. Rada Związkowa - Bundesrat - składała się z 58 pełnomocników mianowanych przez rządy wszystkich państw niemieckich. Nie była izbą wyższą, jak angielska Izba Lordów czy Senat we Francji, była organem rządów państw związkowych. Przysługiwało jej prawo sankcjonowania ustaw uchwalanych przez parlament, a także na równi z parlamentem - inicjatywa ustawodawcza. Prusy miały w Radzie Związkowej 17 przedstawicieli, 14 głosów zaś wystarczało, aby nie dopuścić do jakichkolwiek zmian konstytucji. Prusy przy pomocy delegatów państewek północnoniemieckich miały w Radzie zawsze większość. Parlament Rzeszy - Reichstag - składał się z 397 posłów wybieranych w głosowaniu powszechnym, równym, bezpośrednim i tajnym. Ponieważ przez cały czas istnienia cesarstwa Hohenzollernów nie przeprowadzono nowego rozdziału mandatów, wieś była coraz bardziej uprzywilejowana na niekorzyść miast, których ludność szybko wzrastała. Parlament, wyraziciel woli narodu, miał ograniczone kompetencje. Nie wywierał wpływu na nominację i dymisję kanclerza i sekretarzy stanu. Ustawy i budżet wymagały uchwały Rady Związkowej i parlamentu. Kompetencje władz Rzeszy obejmowały wojsko, politykę zagraniczną, walutę, cła, ustawodawstwo w dziedzinie prawa cywilnego i karnego, pocztę, kolonie. Inne sprawy nie zastrzeżone pozostawały w kompetencji poszczególnych państw i państewek. Konstytucja niemiecka przez osobę króla-cesarza, premiera-kanclerza, przez sztab generalny pruski i armię pruską zapewniała Prusom decydującą przewagę w Rzeszy. Konstytucja pruska z 1850 r. dawała ogromną władzę królowi, który mianował ministrów przed nim tylko odpowiedzialnych i miał prawo weta wobec uchwał sejmowych. Sejm pruski (Landtag) był dwuizbowy. Izba Panów, złożona z członków dziedzicznych oraz mianowanych przez króla, była reprezentacją przede wszystkim arystokracji rodowej, a następnie wielkiej burżuazji. Izba posłów pochodziła z wyborów na podstawie wstecznej, trójklasowej ordynacji wyborczej tak ułożonej, aby zapewnić przewagę junkrom i wielkiej burżuazji. Wybory były dwustopniowe i jawne (głos składało się do protokołu). Czynnikiem dla umocnienia tej przewagi, ważniejszym niż struktura prawna, była gospodarcza potęga Prus. W królestwie pruskim znalazły się główne niemieckie ośrodki przemysłowe – Nadrenia, Westfalia i Śląsk. Pod względem uprzemysłowienia tylko Saksonia mogła współzawodniczyć z Prusami, ale Saksonia była krajem niewielkim. Struktura społeczna Niemiec różniła je zarówno od Francji i Anglii na Zachodzie jak i od Rosji na wschodzie.

W chwili zjednoczenia najsilniejszą warstwą byli i długo jeszcze pozostać mieli pruscy junkrzy. Mianem tym zwykło się oznaczać szlachtę, która posiadała dobra na ziemiach położonych na wschód od Łaby. Warstwa ta niezmiernie długo zdołała zachować silne wpływy i poważne znaczenie w państwie. Nie tylko dlatego, że rozwijała gospodarkę kapitalistyczną w rolnictwie tzw. pruską drogą, ale przede wszystkim dlatego, że w znacznie silniejszej mierze niż gdzie indziej w wiele lat po uwolnieniu chłopów od poddaństwa, w wiele lat po przejściu do kapitalistycznego systemu gospodarowania, właściciele ziemscy po wschodniej stronie Łaby wciąż rządzili jako kasta na modłę feudalną. Było to zjawisko typowo pruskie, dlatego to społeczeństwo pruskie, a później prusko-niemieckie nazywano społeczeństwem półfeudalnym. Panowała bowiem w Prusach produkcja kapitalistyczna i rządy feudalne, kastowe.

Zasadnicze cechy junkrów to konserwatyzm oraz militaryzm. Polegał on nie tylko na ścisłym powiązaniu z armią pruską, która długo pozostała domeną ich wpływów, ale przede wszystkim na wprowadzeniu wojskowego światopoglądu i wojskowego sposobu myślenia w całym życiu społecznym i politycznym.

Burżuazja niemiecka stosunkowo późno zdobyła sobie wpływ na bieg spraw politycznych w Niemczech i w przeciwieństwie do tego, co miało miejsce we Francji, nie usunęła szlachty od władzy. Burżuazja niemiecka wszczęła walkę o władzę czy raczej o współudział w rządach wtedy dopiero, gdy powstał już w Niemczech silny proletariat, również dążący ze swej strony do udziału we władzy. Burżuazja więc lękając się proletariatu powstrzymała się od walki z feudalizmem. Nie dążyła do władzy w państwie, wolała bogacić się niż rządzić.

W Niemczech wytworzyło się zatem szczególne zjawisko, które nazwać można współpracą junkiersko-burżuazyjną. Taki stan rzeczy trwał przez cały czas istnienia cesarstwa Hohenzollernów.

Junkrów i burżuazję wiązał wspólny interes, mianowicie dążenie do utrzymania zdecydowanej przewagi klas posiadających. Niewątpliwą rolę grało też tutaj zjawisko „zlewania się” junkrów z burżuazją. Kapitalizacja rolnictwa, udział właścicieli ziemskich w przedsiębiorstwach przemysłowych, wzajemne związki małżeńskie, a więc łączenie fortun – wszystko to prowadziło do bliskiej współpracy. I wielka burżuazja i wielka feudalna własność ziemska umiały dobrze zabiegać o swoje interesy.

Takie były ramy polityczne, w których rozwijało się życie gospodarcze Niemiec. Zjednoczenie drogą odgórną nadało mu swoiste piętno. Przede wszystkim wzmocniło wydatnie wewnątrzgospodarczą podstawę niemieckiego kapitalizmu. Wytworzyło następnie korzystne podłoże dla stosunków ekonomicznych z zagranicą. Handel zagraniczny, przywóz i wywóz kapitałów itp. Wszystko to kształtowało się zgodnie z pozycją wielkiego, zjednoczonego, militarystycznego państwa w Europie Środkowej.

W tych warunkach szybko rozwijało się górnictwo, rozwijał się przemysł maszynowy, tekstylny, chemiczny, nieco później elektryczny. Jednocześnie zdobywały potęgę wielkie banki.

Szybki rozwój gospodarczy nie odbywał się jednym, nieprzerwanym ruchem ku górze. Przeciwnie, miał zahamowania związane z kryzysami ekonomicznymi. Pierwszym takim zahamowaniem był krach 1873 r, spowodowany w głównej mierze sztucznym ożywieniem życia gospodarczego w latach tzw. okresu założycielskiego.

Francuskie złoto, które w ogromnych pół miliardowych ratach napłynęło do Niemiec w latach 1871-1873 wpłynęło ożywiająco na gospodarkę niemiecką. Państwu pozwoliło na spłatę pożyczek wojennych i niektórych innych długów, wywołało ruch budowlany, przyspieszyło budowę nowych linii kolejowych.

W maju 1873 nastąpił krach na giełdzie wiedeńskiej, we wrześniu na nowojorskiej. Przyspieszyło to i pogłębiło kryzys w Niemczech. Pobankrutowały liczne nowo założone firmy przemysłowe i banki. W obliczu poważnych trudności stanęły także solidne przedsiębiorstwa, Wynikł też zastój w przemyśle i bezrobocie.

Koniunktura niepomyślna trwała przez kilka lat, po czym sytuacja poprawiła się wydatnie.

Niemiecki rolnik i kupiec upatrywali dawniej źródło zysków i dobrobytu w wolnym handlu. Sytuacja uległa zmianie, gdyż dowóz tańszego zboża z Ameryki Północnej usunął pruską pszenicę z rynku angielskiego, a zboże węgierskie i rosyjskie stało się konkurentem na wewnętrznym rynku niemieckim. Junkrzy zaczęli się więc domagać ceł ochronnych na płody rolne. Po podwójnym naciskiem junkrów i wielkiej burżuazji wprowadziły Niemcy w 1879 system ceł ochronnych. Miało to doniosłe skutki gospodarcze, polityczne i społeczne.

Ceny żywności poszły w górę, co dotknęło w pierwszym rzędzie ludność robotniczą i urzędników. Liczna właśnie w tych latach emigracja zarobkowa związana była w dużej mierze z systemem celnym. Korzyści wynieśli natomiast latyfundyści, bogaci chłopi i ciężki przemysł. Więc cła z 1879 były jednym z węzłów spajających junkrów z wielką burżuazją.

Stronnictwa polityczne działające w Niemczech miały bardzo wyraźnie zarysowany klasowy charakter.

Konserwatyści opierali się głównie na junkrach i w każdej dziedzinie życia reprezentowali poglądy skrajnie zachowawcze. Dominowali w Sejmie pruskim, w parlamencie Rzeszy natomiast posiadali mniejsze znaczenie.

Wolnokonserwatywnych zwących się partią Rzeszy cechował umiarkowany konserwatyzm, reprezentowany przez wielką własność ziemską połączoną licznymi więzami interesu z wielką burżuazją. Wolnokonserwatywni w niektórych kwestiach zarówno polityką jak i taktyką różnili się nieco od konserwatystów i zbliżali się do narodowych liberałów.

Stronnictwo narodowo-liberalne było polityczną reprezentacją wielkiej burżuazji, popierało kolonializm, budowę silnej floty wojennej, w ogóle wszelkie dążenia imperialistyczne. Prowadziło ostrą politykę antypolską.

Niemiecka Partia postępowa opierała się na średniej i drobnej burżuazji i często stałą w opozycji, Przywódcą jej był Eugen Richter.

Inny charakter miało Centrum. Stronnictwo to było wyrazicielem dążeń katolików niemieckich. Centrum łączyło w swych szeregach przede wszystkim żywioły niechętne Prusom i ich przewadze, wrogie centralizacji, pragnące utrzymać i pielęgnować niemieckie partykularyzmy. W dziedzinie gospodarczej i społecznej Centrum występowało w pierwszych latach swej działalności przeciwko przewadze wielkiego kapitału przemysłowego, popierało interesy drobnej własności chłopskiej i rzemiosła. Kładło nacisk na przestrzeganie zasady niezależności Kościoła od Państwa i żądało religijnego wychowania młodzieży. Liderem Centrum był Ludwig von Windhorst. Był można powiedzieć jedynym człowiekiem w parlamencie niemieckim, którego Bismarck naprawdę się obawiał, z którym się liczył.

W pierwszych latach zjednoczonego cesarstwa dwa gwałtowne konflikty wstrząsnęły państwem i społeczeństwem niemieckim: kulturkampf i walka z socjaldemokracją.

Po oktrojowaniu konstytucji pruskiej w 1850 r. Kościół katolicki znajdował się w korzystniejszym położeniu w protestanckich Prusach niż np. w katolickiej Bawarii.

W państewkach południowo-niemieckich wciąż panował józefinizm i rządy tamtejsze, przede wszystkim bawarski nadzorowały duchowieństwo zgodnie z założeniami tzw. katolicyzmu państwowego. W Prusach natomiast artykuły 15,16 i 18 konstytucji z 1850 r. zapewniały Kościołowi niemałe przywileje. Z Bawarii wyszły jeszcze w 1870 r. pierwsze uderzenia Pretekstu dostarczyło ogłoszenie na pierwszym soborze watykańskim dogmatu o nieomylności papieża. Rząd monachijski sprzeciwił się ogłoszeniu w Bawarii nowego dogmatu i poparł tzw. starokatolików tj. niewielką grupę intelektualistów, którzy nie chcieli uznać nieomylności papieskiej.

W tym stanie rzeczy Centrum wystąpiło w parlamencie z żądaniem utrzymania federacyjnego charakteru państwa i z wnioskiem o rozciągnięcie na całą Rzeszę tych swobód, którymi cieszył się Kościół katolicki w Prusach. Wniosek został odrzucony większością głosów.

Bismarck i liberałowie przeszli do ataku. Rozpoczął się konflikt, który Rudolf Virchov nazwał w mowie w sejmie pruskim w dniu 17 I 1873 „walką o kulturę” – Kulturkampf.

Walka przeciwko katolicyzmowi poszła dwoma torami – niemieckim i pruskim. Niektóre ustawy antykościelne uchwalał parlament Rzeszy z mocą działania na całym terytorium cesarstwa. Inne wychodziły z sejmu pruskiego i obowiązywały jedynie na terenie Prus.

Z ustaw pruskich wielkie znaczenie miało prawo o nadzorze szkolnym z 1872 r. Dotychczas w Prusach proboszczowie zarówno katoliccy jak i protestanccy byli zarazem inspektorami szkolnymi. W 1872 r. odebrano im te funkcje przekazując je świeckim urzędnikom państwowym. Dalsze antykościelne ustawy sejmu pruskiego noszą miano praw majowych, gdyż były uchwalone w trzech seriach w maju w latach 1873,1874 i 1875. Wprowadzały dla księży obowiązkowy egzamin państwowy z filozofii, historii i literatury niemieckiej oraz prawo rządowego weto przy obsadzaniu stanowisk kościelnych.

Opór katolików był silny. Duchowieństwo w olbrzymiej większości nie podporządkowało się ustawodawstwu kulturkampfu i zarządzeniom władz. Rząd przystąpił do represji, uwięził kilku biskupów i wielu księży ale nie mógł przeszkodzić wzrostowi głosów, które padały przy każdych wyborach na kandydatów Centrum ani coraz większemu zasięgowi wpływów prasy centrowej z dziennikiem „ Germania” na czele.

Mimo natężenia walki i rozognienia całego społeczeństwa kulturkampf zaczął po kilku latach powoli wygasać. Nieuchronnie zbliżało się zerwanie sojuszu Bismarcka z narodowymi liberałami.

Za potrzebą porozumienia z państwem opowiadał się też nowy papież – Leon XIII. OD początku swego pontyfikatu Leon XIII dążył do utrzymywania poprawnych stosunków z rządami w przekonaniu, że ułatwi to działalność Kościoła. Kompromis z Niemcami uważał za korzystniejszy dla katolicyzmu niż kontynuowanie walki.

Powolne układy pomiędzy Stolicą Apostolską a rządem Rzeszy doprowadziły wreszcie do kompromisu, który mógł pogodzić zarówno stanowisko Kościoła walczącego o swą niezależność wobec państwa jak i rządu dbałego o swój autorytet. Niektóre ustawy antykościelne uchylono, niektóre zachowały wprawdzie formalnie swą moc prawną, ale przestano je wykonywać.

Zaprzestanie walki z Kościołem zbiegło się, nie bez przyczyny z zerwaniem sojuszu Bismarcka z narodowymi liberałami i z porzuceniem polityki wolnego handlu.

Kulturkampf objął również ziemie polskie wchodzące w skład królestwa pruskiego. Osiągnął tam tym większe natężenie, że obok czynnika wyznaniowego występował tu silnie i aspekt narodowy z duchowieństwem polskim i z polskimi katolikami walczył zaborczy rząd protestancki.

Konflikt z socjaldemokracją przebiegał równolegle, choć najwyższe nasilenie osiągnął pod koniec kulturkampfu. Szybki rozwój przemysłu w Niemczech wywołał duży wzrost ludności robotniczej. Masowa wędrówka ze wsi do miast spowodowała brak mieszkań, a co za tym idzie podwyższenie komornego, a także wzrost zen artykułów żywnościowych. Kryzys gospodarczy, który wybuchł w 1873 r. wywołał bezrobocie i ciężko dotknął robotnika. Odbiło się to w wyborach parlamentarnych, kiedy to rosła szybko liczba głosów oddawanych na socjalistów.

Władze państwowe i klasy posiadające zjawisko to obserwowały z głębokim niepokojem. Burżuazja niemiecka kwestią społeczną dotąd się nie zajmowała. Dopiero spośród intelektualistów z kół uniwersyteckich pojawiły się pierwsze głosy zwracające uwagę na bolączki życia społecznego.. Był to tzw. socjalizm z katedry. Socjaliści z katedry domagali się zerwania z liberalną nieinterwencji państwowej i żądali podjęcia reform społecznych, mających na celu złagodzenie walki klasowej.

W 1875 r. kanclerz Bismarck określił sam siebie jako socjalistę z katedry. Rząd zaniepokojony wzrostem wpływów socjalistów zaostrzył represje wymierzone przeciwko ruchowi robotniczemu. Kierował je głównie przeciwko eisenachczykom ale i nie oszczędzał lassalczyków. Szykany i represje władz państwowych wywarły skutek przez rząd nieprzewidziany i niezamierzony. Wpłynęły mianowicie na zbliżenie dwóch zwalczających się dotąd organizacji politycznych klasy robotniczej. Połączenie obu frakcji nastąpiło na zjeździe Gotha w maju 1875 r. Zjednoczona organizacja nosiła nazwę Socjalistyczna Partia Robotnicza Niemiec. Zjednoczona partia rozwinęła ożywioną działalność.

W tym stanie rzeczy Bismarck oświadczył, że państwo znajduje się w stosunku do socjaldemokracji w stanie obrony koniecznej. Widoczna jest tutaj obawa przed rewolucją. Panowało przekonanie, że socjaliści zmierzają do gwałtownego obalenia istniejącego porządku społecznego drogą rewolucyjną.

Ustawa wyjątkowa przeciwko socjalistom miała być pierwszym środkiem walki z niebezpiecznym przeciwnikiem. W maju i w czerwcu 1878 r dwa zamachy na 81- letniego cesarza Wilhelma I dostarczyły rządowi dogodnego pretekstu. Parlament został rozwiązany i rozpisano wybory..

W październiku 1878 parlament głosami konserwatystów i narodowych liberałów przeciwko głosom Centrum i postępowców uchwalił „ prawo przeciwko niebezpiecznym dla ogółu dążeniom socjaldemokracji”. Prawo dało władzom moc zakazywania socjalistycznych zrzeszeń, zebrań, pochodów itp.

Ówczesne niemieckie koła rządowe rozumiały, że samymi represjami nie stłumią wrzenia robotników i nie rozwiążą kwestii społecznej. Zgodnie ze wskazaniami socjalistów z katedry przystąpiono więc do reform. Cesarz Wilhelm I manifestem z 17 listopada 1881 r. ogłosił „ przyjście z pomocą warstwom robotniczym przez państwo za jedno z najwznioślejszych zadań dla każdego społeczeństwa”.

Bismarckowska „metoda szpicruty i cukru” nie mogła wydać owoców, nie mogła doprowadzić do takiego stanu, aby robotnik z jednej strony lękał się walczyć o swoje prawa, z drugiej zaś upatrywał w państwie swego opiekuna i dobroczyńcę. Niemiecka klasa robotnicza była już siłą i to siłą uświadomioną, żądała więc dla siebie należnych jej praw politycznych.


Rozdział trzynasty: „Nowy kurs” w Niemczech.


Następcą Bismarcka na stanowisku kanclerza Rzeszy i pruskiego prezesa ministrów został mianowany generał Leo von Caprivi. Rozpoczął się istotnie „ Nowy kurs” Niemcy „pełną parą” wkraczały w erę imperializmu.

Cła ochronne z 1879 r. wypełniły wyznaczone im zadania. Chodziło o usunięcie z rynku wewnętrznego zagranicznych konkurentów przemysłu niemieckiego, o pełne opanowanie tego rynku i uczynienie z niego solidnej podstawy do wyjścia na zewnątrz. W kilka lat później przemysł niemiecki był już tak silny, że mógł podjąć ekspansję na szerszą skalę. Utorować jej drogę miały traktaty handlowe zawarte w latach 1891-1894 z Austro-Węgrami, Włochami, Belgią, Serbią, Rumunią i z Rosją. Zwykło się je nazywać traktatami Capriviego.

Niemcy zniżały cło na zboże, niektóre inne surowce i półfabrykaty w zamian zaś uzyskiwały od swych kontrahentów obniżenie stawek celnych i różne udogodnienia dla wywozu swych artykułów przemysłowych. Traktaty Capriviego przyczyniły się w dużym stopniu do dalszego rozwoju przemysłu w Niemczech i znacznego ożywienia handlu niemieckiego.

W mowie w parlamencie Rzeszy 10 grudnia 1891 kanclerz Caprivi uzasadnił znaczenie nowych traktatów handlowych. Dalej mówił o wielkich mocarstwach światowych władających olbrzymimi terytoriami dążących do samowystarczalności. Słowa kanclerza o rozszerzaniu świata i wynikającej stąd możliwości spadku znaczenia mocarstw europejskich były zapowiedzią że Niemcy weszły na tory polityki światowej. Niemcy muszą posiąść wielkie obszary tak aby opierając się na nich mogły zwycięsko wytrzymać konkurencję z mocarstwami światowymi jak Wielka Brytania, USA czy Rosja.

Zamorska ekspansja imperializmu niemieckiego znajdowała główne ujście w Afryce, w skromniejszej zaś mierze w Azji Wschodniej i w Oceanii. Był jeszcze inny kierunek ekspansji- szedł przez Austro-Węgry i kraje bałkańskie ku Azji Zachodniej.

Pod koniec XIX wieku w związku z przechodzeniem w erę imperializmu, rozwinęła się w Niemczech ożywiona propaganda haseł nacjonalistycznych i zaborczych. Propagandę finansowały monopole a prowadziły ją w masach liczne różnego autoramentu stowarzyszenia. Największą rolę pośród nich odegrał zawiązany w 1891 r. Powszechny Związek Niemiecki, występujący pod bojową nazwą Związek Wszechniemiecki. Nie była to organizacja masowa, w chwili największego swego rozwoju liczyła ponad 30 tyś członków. Znaczenie jej polegało na tym, że grupowała ludzi cieszących się autorytetem w społeczeństwie – profesorów wyższych uczelni, publicystów, parlamentarzystów różnych stronnictw. Związek Wszechniemiecki wydawał publikacje rozmaitego typu i inspirował działalność stowarzyszeń propagandowych. Najważniejsze z nich to: Niemieckie Towarzystwo Kolonialne, Niemiecki Związek Marchii Wschodniej zawiązany w 1894 r. nazywany zwykle hakatą (HKT – od nazwisk trzech założycieli ( Nansemann, Kennemann, Tiedemann) i wreszcie Państwowy Związek przeciwko Socjaldemokracji działający od 1904 r.

Związek Marchii Wschodniej założony był umyślnie dla walki z polskością. Jego cele zakreślone statutowo to rozwijanie niemieckiego nacjonalizmu i gospodarcze wzmacnianie żywiołu niemieckiego na ziemiach polskich należących wówczas do Prus. Zgodnie z tymi założeniami hakata była głównym ośrodkiem polityki antypolskiej.

Głównym ideologiem nowoczesnego nacjonalizmu niemieckiego był historyk Heinrich von Treitschke. Jego nauki i przykazania to gloryfikacja wojny i przemocy, odrzucenie wszelkich dążeń do politycznego i społecznego równouprawnienia, antysemityzm i nienawiść do katolicyzmu.

Teoretyczne podstawy planów ekspansji imperialistycznej dał Niemcom Friedrich Ratzel. W swych pracach Ratzel podkreślał konieczność powiązania nauk społecznych z nauką o ziemi.

Nawet muzyka w Niemczech wprzęgnięta została w Niemczech w służbę wojującego nacjonalizmu.

Kanclerz Caprivi zrezygnował z polityki ustaw wyjątkowych. Prawo przeciwko socjaldemokracji nie zostało już więcej uchwalone.

Partia socjaldemokratyczna wobec nowych, swobodniejszych warunków istnienia i pracy uznała potrzebę opracowania programu odpowiadającego zmienionej sytuacji. Zajął się tym zjazd partyjny obradujący w Erfurcie od 14 do 20 października 1891 r i uchwalił tzw. program erfurcki.

Program zawierał teoretyczny szkic ewolucji społeczeństwa kapitalistycznego, następnie żądania polityczne, przede wszystkim powszechnego głosowania, wreszcie społeczne takie, jakich doraźne przeprowadzenie uznano za rzecz możliwą i konieczną, a więc 8-godzinny dzień pracy, zakaz pracy dla dzieci itp.


Rozdział czternasty: Monarchia Austro-Węgierska.


Lata 1867-1918 to w dziejach monarchii habsburskiej tzw. okres dualizmu, podziału państwa na dwie części - austriacką i węgierską, związane unią rzeczową. Część austriacka nosiła nazwę urzędową Królestwa i Kraje reprezentowane w Radzie Państwa, potocznie nazywana była Przedlitawią, czyli Cislitawią, od granicznej rzeczki Litawa lub po prostu Austrią.

Obok Górnej i Dolnej Austrii w skład Przedlitawii wchodziły Galicja, Śląsk, Czechy i Morawy, Salzburg, Styria, Karyntia, Tyrol, Kraina, Gorycja, Triest, Dalmacja, Istria, Bukowina - Królestwa i Kraje obdarzone samorządem i własnymi sejmami.

Część węgierska, tzw. Kraje Korony św. Stefana, zwana była Zalitawią, czyli Translitawią. Z Węgrami związane było królestwo Chorwacji. Osobne miejsce zajmowała Bośnia i Hercegowina, w latach 1878-1908 pozostająca pod austro-węgierskim zarządem cywilnym i okupacją wojskową, w 1908 r. anektowana i zespolona z całością monarchii.

Zalitawię i Przedlitawię łączyły: osoba monarchy, który był cesarzem w Austrii a królem na Węgrzech, wojsko, polityka zagraniczna, wspólne finanse Stąd trzy ministerstwa wspólne - spraw zagranicznych, wojny i finansów. Poza tym i Austria, i Węgry miały własne rządy i własne dwuizbowe parlamenty. Celem dualizmu było zapewnienie rządów w Przedlitawii Niemcom austriackim, w Zalitawii Węgrom. Powiodło się to całkowicie na Węgrzech, a tylko częściowo w Austrii.

Ułożenie poprawnych stosunków między poszczególnymi narodami utrudniał fakt, iż nie tylko monarchię jako całość rozbijała jej struktura wielonarodowościowa, ale to samo zjawisko, mianowicie rozbicie narodowościowe, występowało i w większości krajów. W Galicji np. istniał konflikt polsko-ukraiński, w Czechach czesko-niemiecki. W Siedmiogrodzie ścierali się Węgrzy, Rumuni, Niemcy, na zachodzie monarchii Włosi, Niemcy, Serbowie, Chorwaci i Słoweńcy. Konflikt narodowościowy łączył się najczęściej ze społecznym.

Życie państwowe Austro-Węgier rozwijało się więc w trudnych warunkach. W Przedlitawii były one tym bardziej skomplikowane, że powstały tam większe siły oporu przeciwko Niemcom niż opozycja przeciw Węgrom w Zalitawii. Czynnikiem jednoczącym był monarcha i była armia, której korpus oficerski i podoficerski wychowywano w staroaustriackich, czarno-żółtych tradycjach. Szczególne znaczenie miała wielka własność ziemska. Arystokracja na Węgrzech, w Czechach, w Galicji, w krajach alpejskich odgrywała dużą rolę polityczną. Z kół arystokracji wychodzili najczęściej namiestnicy, członkowie rodzin arystokratycznych zajmowali czołowe stanowiska w dyplomacji i, rzecz prosta, wysokie godności dworskie, nie pozbawione w monarchii wpływu politycznego. Burżuazja najsilniejsza i najliczniejsza była w niemieckich krajach Austrii, a następnie w Czechach. Burżuazja węgierska, a tym bardziej polska w Galicji, miały znaczenie dużo mniejsze.

Cesarz Franciszek Józef zarówno długim panowaniem, jak i obowiązkowością i bezwzględnym oddaniem państwu zdobył sobie wielki autorytet. Nie tylko panował, ale i rządził. Decydował osobiście o nominacjach premiera i ministrów w Austrii; rząd pozostawał u władzy, póki cieszył się jego zaufaniem. Parlament austriacki, zwany Radą Państwa, był dwuizbowy; Izba Panów składała się z członków dziedzicznych, reprezentantów arystokracji, i dożywotnich, mianowanych przez cesarza. Izba Posłów powstawała w drodze ordynacji wyborczej tak ułożonej, aby zapewnić głos decydujący ludziom majętnym.

Głównymi posunięciami rządu liberalnego było wypowiedzenie konkordatu z 1855 r., wprowadzenie nowego systemu wyborów, nadzoru państwa nad całym szkolnictwem (z wyjątkiem nauczania religii), sądów przysięgłych, nowego kodeksu karnego oraz zniesienie tzw. prawa o lichwie, co ułatwiło powstawanie spółek handlowych. Kryzys 1873 r. i trwająca po nim depresja gospodarcza osłabiła stanowisko rządu i stronnictwa liberalnego. Ostatecznie zraziła cesarza do liberałów ich opozycja przeciw okupacji Bośni. Franciszek Józef zdymisjonował więc gabinet ks. Auersperga i powołał rząd hr. Edwarda Taaffego

Taaffe oparł się na koalicji konserwatystów niemieckich, polskich i czeskich, zwanej "żelaznym pierścieniem". Podstawą społeczną koalicji była wielka własność ziemska. Cieszyła się ona popularnością wśród drobnomieszczaństwa i zamożniejszych chłopów. "Żelazny pierścień", wykazywał wszakże w praktyce więcej zrozumienia dla kwestii narodowościowej niż liberałowie. W 1880 r, wydano zarządzenie nakazujące urzędnikom w Czechach odpowiadać, po czesku na pisma składane w tym języku.

W 1882 r. uniwersytet w Pradze został podzielony na dwie uczelnie, czeską i niemiecką. Te niewielkie zmiany do żywego oburzyły Niemców sudeckich i wywołały ich gwałtowną opozycję, nie zadowoliły natomiast Czechów. Ugodowe względem dynastii stronnictwo staroczeskie traciło stopniowo wpływy i znaczenie, na czoło zaś wysunęli się młodoczesi, którzy zyskali wpływy wśród chłopów i drobnej burżuazji i utworzyli w 1874 r. odrębne stronnictwo. Domagali się federalistycznego ustroju monarchii, zupełnego równouprawnienia Czechów i Niemców, powszechnego głosowania. W 1889 r. zdobyli większość w sejmie czeskim. Przywódcą młodoczechów był w końcu XIX i w początkach XX w. zamożny przemysłowiec Karol Kramar.

Interesującą postacią w życiu czeskim był Tomasz Masaryk. Podobnie jak u Kramara tak i Masaryka interesował przede wszystkim problem słowiański w Austrii. Wiele pracy poświęcił próbom rozwiązania trudnej sprawy językowej w Czechach.

Ważną tekę skarbu (przeszło 10 lat) piastował w rządzie Taffego Polak – Julian Dunajewski. Na tym stanowisku Dunajewski wprowadził ład do finansów Austrii, usunął deficyt, osiągnął równowagę budżetową, a nawet nadwyżki. Od czasów Dunajewskiego tekę ministra skarbu często piastowali Polacy.

Rozwój przemysłu i powstawanie coraz liczniejszego proletariatu sprzyjało tworzeniu się i wzmaganiu ruchów masowych. Już w siódmym dziesięcioleciu XIX wieku zaczęły zawiązywać się pierwsze organizacje robotnicze. W 1878r. w Czechach powstała partia socjaldemokratyczna z programem opartym na zasadach programu gotajskiego.

Na zjeździe w Hainfeld 31 XII 1888 – 1 I 1889 utworzona została pod przewodnictwem Viktora Adlera Socjaldemokratyczna Partia Austrii i szybko zyskała sobie liczne rzesze zwolenników. Świadczył o tym już pierwszy obchód dnia 1 maja w Wiedniu w 1890 r. Socjaldemokraci austriaccy chętnie nazywali swą partię „Małą Międzynarodówką”. Podkreślali z zadowoleniem, że w skład jej wchodzą przedstawiciele wszystkich narodowości Austrii, socjaliści polscy, niemieccy, czescy, włoscy, ukraińscy. Każda grupa narodowa miała swoją organizację, tworzącą składową część autonomiczną socjaldemokracji austriackiej.

W swoistych warunkach rozwoju Austrii górę wziął kierunek rewizjonistyczny, zwany austromarksizmem. Austromarksizm zwracał baczną uwagę na kwestię narodowościową i domagał się "autonomii kulturalno-narodowej". Zjazd partyjny w Brnie w 1899 r. uchwalił "program brneński", domagający się przekształcenia Austrii w federację demokratyczną, w której wszystkie narody byłyby równouprawnione. Problemy te opracowali następnie szerzej Karl Renner i Otto Bauer. Wysuwali żądanie autonomii narodowej, przede wszystkim w sprawach szkolnych i językowych, następnie "autonomii ludzi", która objąć miała mieszkańców terenów mieszanych narodowo.

Skutki rosnącej koncentracji przemysłu oraz kryzysu 1873 r. odczuła przede wszystkim drobna burżuazja i rzemieślnicy. Opierając się na tych warstwach rozwijał się ruch chrześcijańsko-społeczny, kierowany przez adwokata, dr. Karola Luegera. Lueger pozyskał masy drobnomieszczaństwa ostrymi hasłami antysemickimi i zapowiedzią ochrony rzemiosła przed konkurencją przemysłu fabrycznego.

Pośród Niemców, najpierw w Czechach, zaczął się szerzyć ruch skrajnie nacjonalistyczny, tzw. wszechniemiecki. Wszechniemcy stanęli w zasadniczej opozycji nie tylko do dynastii, ale i do państwowości austriackiej i żądali przyłączenia niemieckich części Austrii, oczywiście z Sudetami, do cesarstwa Hohenzollernów. Przywódca wszechniemców Georg Schönerer, za napad na redakcję liberalnego dziennika wiedeńskiego skazany został na karę więzienia i utratę szlachectwa. Schönerer proklamował walkę z "zarazą, którą chrześcijański judaizm wsączył w myśl germańską", i rzucił hasło "Los von Rom - oderwać się od Rzymu". Awantury, które wszechniemcy urządzali w parlamencie, nie mogły nikogo przekonać o ich wyższości kulturalnej.

Ruch wszechniemiecki był popularny pośród młodzieży gimnazjalnej i uniwersyteckiej. Gabinet Körbera (1900-1904) próbował osłabić walkę narodowościową przez wzmacnianie więzów gospodarczych między poszczególnymi krajami. Ale ani budowa nowych linii kolejowych, ani budowa nowych kanałów nie zdołała załagodzić sytuacji.

Tymczasem w najszerszych kołach społeczeństwa we wszystkich krajach Przedlitawii coraz silniej występowało, zwłaszcza od czasu rewolucji rosyjskiej, żądanie głosowania powszechnego. Cesarz Franciszek Józef postanowił wreszcie uczynić zadość temu postulatowi w przekonaniu, że wejście w znacznej liczbie do parlamentu posłów radykalnych sprowadzi walki polityczne na inną płaszczyznę i uśmierzy w pewnej mierze tarcia narodowościowe. W grudniu 1906 r. nowa ordynacja wyborcza została uchwalona, w maju 1907 r. odbyły się wybory powszechne. Zmieniły one istotnie oblicze Izby Posłów, wprowadziły do niej 87 socjaldemokratów oraz zmniejszyły liczbę Niemców, ale bynajmniej nie przyczyniły się do usprawnienia jej pracy.

Konflikty narodowościowe nie umilkły. W niektórych kołach, wbrew cesarzowi, który stał mocno na stanowisku dualizmu i nienaruszalności konstytucji, zaczęto myśleć o zupełnej przebudowie monarchii.

.W 1905 r. profesor uniwersytetu wiedeńskiego, Aureliusz Popovici, Rumun siedmiogrodzki, ogłosił książkę pt. Stany Zjednoczone Wielkiej Austrii. Proponował podział całej monarchii, łącznie z Węgrami, na 15 terytoriów narodowych, nie pokrywających się z krajami historycznymi, a obdarzonych własnymi rządami i sejmami. Rząd i parlament centralny zawiadywać miały sprawami wspólnymi. Dokoła następcy tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, zgrupował się zespół ludzi pracujących również w podobnym kierunku nad przekształceniem monarchii. Spodziewano się, że plany te można będzie zrealizować po śmierci cesarza Franciszka Józefa.

W sposób prostszy, mniej powikłany biegło życie polityczne na Węgrzech. Mniejszości narodowe stanowiły wprawdzie połowę liczby mieszkańców, ale z wyjątkiem Niemców były to narody chłopskie, z wielką trudnością tylko mogące w na poły feudalnych warunkach przeciwstawić się panującej szlachcie węgierskiej. Skutkiem odpowiednio ułożonej ordynacji wyborczej faworyzującej wielką własność ziemską mieli Węgrzy ogromną większość w sejmie. Posłowie mniejszościowi nie mieli wpływu na przebieg obrad i na uchwały. Fakt zaś, że rozwój przemysłu był nikły i klasa robotnicza nieliczna, sprawiał, iż szlachta węgierska nie napotykała w kraju poważniejszej siły oporu. Zasadniczą cechą polityki klasy panującej była bezwzględna madziaryzacja na każdym polu, przede wszystkim w dziedzinie szkolnictwa na wszystkich szczeblach.

Związki gospodarcze Węgier z Austrią (unia celna i walutowa) były silne. W końcu XIX w. 3/4 eksportu węgierskiego szło do Austrii, 4/5 importu do Węgier pokrywała Austria. Był to czynnik, który wydatnie wpływał na pozyskanie większości społeczeństwa węgierskiego dla dualizmu. Zwolennicy oderwania się od Austrii znajdowali się w mniejszości. Czołowym węgierskim mężem stanu był Koloman hr. Tisza. Jako prezes ministrów w latach 1875-1890 sprawował rządy silnej ręki, a i po swej dymisji wywierał aż do śmierci znaczny wpływ na bieg spraw w kraju.

W 1880 r. powstała Powszechna Robotnicza Partia Węgier i postawiła sobie za cel walkę o wprowadzenie powszechnego prawa wyborczego. W 1890 r. utworzona została Socjaldemokratyczna Partia Węgier. Wpływ cesarza-króla Franciszka Józefa na bieg wypadków był mniejszy na Węgrzech niż w Austrii ze względu na silną zawsze madziarską większość sejmową. Była wszakże sprawa, w której Franciszek Józef zdołał przeprowadzić swą wolę wbrew Węgrom. W 1902 r. Węgrzy wystąpili z żądaniem wyodrębnienia armii węgierskiej z językiem węgierskim jako językiem komendy (dotychczas był to niemiecki). Franciszek Józef nie ustąpił i po długiej walce przełamał opór Madziarów groźbą wprowadzenia powszechnego głosowania, co natychmiast odebrałoby im przewagę w sejmie. W polityce zagranicznej uwaga Austro-Węgier skierowana była głównie ku Bałkanom. Tam było jedyne pole ekspansji imperializmu austriackiego. Stamtąd mogło wyjść i ostatecznie wyszło groźne niebezpieczeństwo dla monarchii habsburskiej w postaci jugosłowiańskiego ruchu niepodległościowego i zjednoczeniowego. Polityka austriacka na Półwyspie Bałkańskim miała więc dwa cele: gospodarczy - zapewnić rynki zbytu dla przemysłu austriackiego i czeskiego, i polityczny - nie dopuścić do zjednoczenia Jugosłowian poza monarchią i wbrew niej.


Rozdział piętnasty : Wielka Brytania wczesnej ery imperializmu.


Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii jak brzmiała urzędowa nazwa państwa angielskiego, zajmowało stanowisko korzystne i uprzywilejowane w stosunku do innych krajów Europy. Położenie wyspiarskie dawało mu bezpieczeństwo nieznane na kontynencie ( od 1066 r stopa najeźdźcy nie dotknęła ziemi angielskiej) i odsuwało od częstych zatargów wstrząsających Europę. Potężna flota wojenna zapewniała panowanie na morzu. Rósł dobrobyt, Anglia pod względem rozwoju gospodarczego, pod względem wydobycia węgla, produkcji żelaza przodowała całemu światu, nadal była też bankiem świata i jego głównym ośrodkiem finansowym.

Trzonem klasy panującej była już nie arystokracja ziemiańska, lecz burżuazja. Arystokracja nie została wszakże odsunięta od władzy i wpływów jak to było we Francji. Powiązana licznymi więzami interesu a także związkami rodzinnymi z burżuazją, arystokracja zachowała nadal znaczenie i nadal piastowała liczne kierownicze stanowiska w życiu politycznym i gospodarczym.

Politycznymi wyrazicielami dążeń klasy panującej były dwa zmieniające się u władzy stronnictwa – konserwatystów (dawnych torysów) i liberałów (dawnych wigów).

Anglia nie miała i nie ma dotąd jednolitej ustawy konstytucyjnej. Jej konstytucję tworzą różnorodne normy prawne i zwyczaje pochodzące z różnych epok. Angielska klasa panująca potrafiła ten elastyczny system przekształcać i zręcznie dostosowywać do zmieniających się warunków społecznych i politycznych.

U szczytu machiny państwowej stoi król, który panuje, lecz nie rządzi, który jest najwyższym tradycyjnym wyobrazicielem państwa, jego ciągłości historycznej i jego jedności.

Pełnię władzy sprawuje parlament i gabinet ministrów. Parlament tworzą Izba Lordów i Izba Gmin.

Lordowie to w zasadzie głowy rodów arystokratycznych, ich godność przechodzi dziedzicznie z ojca na najstarszego syna. Do 1911 r. gdy Izbie Lordów przyznano tylko veto umożliwiające zawieszenie uchwał Izby Gmin, obie części składowe parlamentu miały formalnie te same uprawnienia. Faktycznie jednak o biegu ustawodawstwa i kierunku polityki państwowej decydowała Izba Gmin.

Gabinet ministrów wyłania zawsze partia, która uzyskała większość mandatów w Izbie Gmin. Szef rządu nosi tytuł pierwszego ministra ( The Prime Minister). Jest nim z reguły przywódca większości. Najważniejszym po premierze członkiem gabinetu jest minister skarbu. W normalnych warunkach najdonioślejszym wydarzeniem w życiu politycznym i parlamentarnym Anglii jest dzień, w którym minister skarbu przedstawia Izbie Gmin budżet i wygłasza wielką mowę uzasadniającą politykę gospodarczą rządu.

Partia znajdująca się w mniejszości zwana „ najwierniejszą opozycją Jego Królewskiej Mości” przeprowadza krytykę polityki rządu, ale nie całego systemu państwowego i przygotowuje się do objęcia władzy po nowych wyborach.

W systemie dwupartyjnym jedna z wielu partii zawsze musi mieć większość. Jeśli będąca u steru partia nie uzyskała silnej większości posłowie irlandzcy mieli pole otwarte do gry parlamentarnej.

W omawianym okresie dwa zagadnienia dominowały nad życiem wewnętrznym Wielkiej Brytanii: kwestia robotnicza i sprawa irlandzka.

Reformy w 1867 i 1884 r dopuściły część robotników do urn wyborczych, nie przyniosły jednak znaczniejszych zmian w ich sytuacji. Związki zawodowe grupujące robotników wykwalifikowanych zostały zalegalizowane ustawą z 1871 r., jednocześnie wszakże wzmożono przeciwdziałanie strajkom – najsilniejszej broni robotników.

Kryzys gospodarczy w latach 1878-1879 pogorszył położenie rzesz robotniczych i z jednej strony zwrócił uwagę kół intelektualnych na sprawy społeczne, z drugiej zaś w latach następnych stał się bodźcem do ruchu organizacyjnego wśród robotników niewykwalifikowanych.

Próby rozwiązania kwestii społecznej ze strony kół intelektualnych zapoczątkowała, powstała w 1881 r. Federacja Demokratyczna, przekształcona 3 lata później w Federację Socjaldemokratyczną. Na jej czele stał Henry Hyndman, autor książki pt. Anglia dla wszystkich. Głównymi punktami programu Federacji były: 8-godzinny dzień pracy, nacjonalizacja banków i kolei, progresywny podatek dochodowy.

W przedostatnim dziesięcioleciu XIX wieku rozpoczął się masowy ruch strajkowy robotników niewykwalifikowanych. Hasłem do tego były manifestacje bezrobotnych zimą 1886-1887 w East-End, najuboższej proletariackiej dzielnicy Londynu.

W 1888 r. nastąpiły liczne strajki m.in. robotnic fabryki zapałek, wreszcie w 1889 r. wielki strajk robotników gazowni londyńskiej i dokerów, któremu przewodził John Burns. Strajkujący robotnicy łączyli się w swoje własne nowe związki zawodowe, które w 1890 liczyły już ponad 200 tyś członków. Nowy unionizm, nowy ruch związkowy grupował w swych szeregach przede wszystkim robotników najgorzej zarabiających, szczególną opieką otaczał pracujące kobiety i małoletnich. Coraz bardziej szerzył się pogląd, że robotnicy powinni mieć także swoją partię. Istotnie w styczniu 1893 utworzyła się Niezależna Partia Pracy. Na jej czele stanął James Keir Hardie.

Kwestia irlandzka również przysparzała Anglii poważnych trudności. Irlandczycy znosili ucisk potrójny: społeczny, polityczny i religijny. Po 1870 r. zaostrzył jeszcze sytuację kryzys rolny. Chłop angielski zmuszony do opuszczenia swego wiejskiego warsztatu pracy znajdował dla siebie drogę otwartą w miastach angielskich lub w angielskich koloniach. Chłop irlandzki wyparty ze swej ziemi skazany był na nędzę lub tułaczkę na obczyźnie. Było to zjawisko masowe.

Właściciele ziemscy –landlordowie usuwali z zagród dzierżawców irlandzkich, gdy ci skutkiem spadku cen płodów rolnych nie byli w stanie opłacić czynszów. Irlandczycy w 1879 zawiązali w swej obronie Ligę Ziemską, na której czele stanął Michael Davitt. Liga już wkrótce po założeniu liczyła ponad 200 tyś członków. Na rugowanie z ziemi chłopów-dzierżawców odpowiadała podpalaniem zbudowań dworskich, niszczeniem bydła, niekiedy nawet zabójstwem bardziej okrutnych i bezwzględnych właścicieli i oficjalistów.

2 marca 1881 parlament angielski uchwalił ustawę wyjątkową, która zawieszała w Irlandii Habeas Corpus Act i upoważniała władze do dokonywania aresztowań według uznania. Ówczesny rząd liberalny próbował jednocześnie metod bardziej pojednawczych i 7 kwietnia 1881 przedłożył parlamentowi projekt ustawy o reformie rolnej zwanej popularnie „ustawą trzech F”:

Niewielkie to ustępstwo Irlandczycy uznali słusznie za rezultat swej energicznej akcji obronnej i wzmocnili jeszcze walkę. Irlandzki Konwent Narodowy w Dublinie uchwalił żądanie rozwiązania unii z Wielką Brytanią. Akcja terrorystyczna nie osłabła, lecz przeciwnie -wzrosła.. Rząd angielski zgodził się na dalsze małe koncesje i zawarł z przywódcą politycznym irlandzkim Charles Stewart Parnellem tajną umowę zwaną „paktem z Kilmainham”. Rząd zobowiązał się, że dzierżawcom, którzy zalegali z czynszem i skutkiem tego byli wyłączeni od udogodnień ustawy trzech F będą umorzone zaległości.. W zamian Parnell obiecał wpływać na swych rodaków, aby zaniechali terroru. Ta umowa jednak nie doprowadziła do niczego.

Tymczasem wybory do parlamentu w 1886 r. przyniosły rezultat niespodziewany. Liberałowie uzyskali 86 mandatów, więcej niż konserwatyści. Ale jednocześnie weszła do Izby Gmin zwarta grupa 86 Irlandczyków pod kierownictwem Parnella. Posłowie Irlandzcy mieli więc głos rozstrzygający.

W tych warunkach sprawność parlamentu i jego pracy wymagała pozbycia się nieangielskich członków Izby. Więc szef gabinetu liberalnego Gladstone opracował projekt prawa udzielającego Irlandii autonomii – Home Rule z oddzielnym parlamentem w Dublinie. Projekt wzbudził silną opozycję. Minister samorządu Joseph Chamberlain podał się do dymisji i utworzył nowe polityczne ugrupowanie unionistów, zwanych tak dlatego, że sprzeciwiali się zniesieniu unii między Wielką Brytanią a Irlandią.

7 czerwca 1886 r. Izba Gmin 241 głosami przeciwko 211 odrzuciła projekt Home Rule. Parlament został rozwiązany, lecz nowe wybory w lipcu 1886 r. przyniosły zdecydowane zwycięstwo przeciwnikom autonomii. Do nowej Izby weszło 392 konserwatystów i unionistów, a tylko 277 liberałów opowiadających się za Home Rule. Wyborcy angielscy, rozdrażnieni patriotycznym oporem Irlandczyków, chcieli pokazać światu, że panowanie brytyjskie nad "Zieloną Wyspą" trwać będzie nadal.

Sprawa Home Rule'u przyczyniła się na długie lata, aż do początku XX w., do umocnienia wpływów konserwatywnych w społeczeństwie angielskim. Liberałowie w tym czasie zdobyli większość w Izbie Gmin tylko na krótki okres lat 1892-1895. Próbowali wznowić jeszcze sprawę autonomii irlandzkiej, ale rzecz całą udaremnił w 1893 r. stanowczy sprzeciw Izby Lordów.

Po powstaniu grupy unionistów zarysowała się możliwość, iż tradycyjny angielski system dwupartyjny ustąpi miejsca systemowi trójpartyjnemu. Nie doszło jednak do tego, gdyż unioniści z Chamberlainem na czele złączyli się wkrótce z konserwatystami, sam zaś Chamberlain zaczął odgrywać w stronnictwie konserwatywnym dominującą rolę. Ważne reformy przeprowadzono na polu szkolnictwa.

Dotychczas istniały w Anglii szkoły podstawowe utrzymywane jedynie ze składek prywatnych, a kierowane przez organizacje wyznaniowe, głównie oczywiście przez Kościół anglikański. Ustawa oświatowa z 1870 r. zapoczątkowała nowy w Anglii typ szkoły podstawowej, zwanej komisyjną - Board School. Szkoły te utrzymywały się z funduszów samorządowych, a kierowały nimi komisje szkolne pochodzące z wyborów powszechnych. Szkoła ta pozostawała z ducha chrześcijańska, ale nie miała charakteru wyznaniowego. W ciągu 20 lat, w okresie 1870-1890, liczba dzieci uczęszczających do szkół podstawowych wzrosła prawie czterokrotnie, wydatki na naukę każdego dziecka dwukrotnie.

W latach 1871-1900 interesy Wielkiej Brytanii nie ograniczały się jedynie, a nawet głównie jak innych mocarstw europejskich, Francji i Rosji nie wyłączając, do spraw naszego kontynentu, lecz obejmowały wszystkie części świata. Handel z krajami Ameryki, Azji, Australii, Afryki, władanie wielkimi szlakami morskimi to problemy, które niewątpliwie w większej mierze zaprzątały głowy polityków brytyjskich niż konflikty i powikłania polityczne w Europie. Taki stan rzeczy dyktował ową politykę "wspaniałego odosobnienia". Anglia nie łączyła się z państwami europejskimi węzłami sojuszu w przekonaniu, że nie przyniosłoby to jej korzyści, a jedynie mogłoby ją wplątać w sprawy nie związane z jej interesami. Nie składała zwłaszcza żadnych zobowiązań na piśmie, żadnych przyrzeczeń interwencji czy pomocy. Od czasów wojny krymskiej w latach 1853-1856 do traktatu z Francją i Rosją z 5 września 1914 r. Anglia nie zawierała sojuszu i nie zaciągała zobowiązań.

Miała Wielka Brytania w swej polityce oręż podwójny. Była nim potęga finansowa i była nim silna flota wojenna. Anglia dbała, aby jej flota była potężniejsza niż dwie najsilniejsze po brytyjskiej floty wojenne razem złączone. Anglicy zasadę tę nazywali "poziomem dwóch potęg". Armia lądowa natomiast była stosunkowo nieliczna, pochodziła z zaciągu ochotniczego i zaledwie wystarczała do trzymania w ryzach kolonii i strażowania w węzłowych punktach strategicznych od Gibraltaru i Malty aż po Singapur.

Upadek w 1880 r. rządu konserwatywnego i objęcie steru władzy przez liberałów z Williamem Gladstonem na czele niewiele zmieniło w polityce brytyjskiej. Gladstone głosił wprawdzie hasła pacyfistyczne, główną uwagę zwrócił jednak na zagadnienie polityki wewnętrznej, gdy Disraeli interesował się przede wszystkim zagraniczną, ale oczywiście w dalszym ciągu wszędzie dominowały imperialistyczne interesy klasy panującej. Właśnie za liberalnego gabinetu Gladstone'a nastąpiło opanowanie Egiptu w 1882 r. i kraju Beczuana w Afryce Południowej w 1884 r.


Rozdział szesnasty: Imperializm Brytyjski.


Spośród wszystkich państw świata Wielka Brytania pierwsza wkroczyła w epokę imperializmu. Zjawisko to zupełnie zrozumiałe. Był to przecież kraj, który słusznie nazywano fabryką świata i bankiem świata. Ale w końcu Xix w. sytuacja Anglii uległa dużym zmianom. Z rąk angielskich zaczęło się wymykać przodownictwo w życiu gospodarczym naszego globu. W dziedzinie przemysłu i handlu wyrośli niebezpieczni konkurenci - Stany Zjednoczone i Niemcy. Przemysł angielski, opierający się na dawnych metodach produkcji, pracujący często maszynami starszego typu, nie mógł skutecznie konkurować z młodym przemysłem północnoamerykańskim czy niemieckim, korzystającym ze wszystkich nowych zdobyczy techniki, rozwijającym nowe gałęzie wytwórczości. Kupiec angielski, od dawna przyzwyczajony do swego dominującego, czasami nawet monopolistycznego stanowiska, nie zawsze umiał i nie zawsze chciał podjąć walkę konkurencyjną z zapobiegliwym, łatwo przystosowującym się do upodobań i życzeń nabywców, taniej sprzedającym kupcem niemieckim. Z końcem Xix w. Wielka Brytania utraciła zdecydowanie swe dotychczasowe monopolistyczne stanowisko w przemyśle i w handlu. Mówiono wówczas, że w niektórych gałęziach gospodarki Anglia znalazła się w położeniu fabrykanta, któremu właśnie wygasły patenty. Anglicy próbowali się bronić. Od 1887 r. umieszczano na towarach obcego pochodzenia, sprzedawanych w Wielkiej Brytanii, znak fabryczny mający je od razu wyróżnić od towarów angielskich. Najwięcej używanym i najgłośniejszym z tych znaków był przysłowiowy Made in Germany - wyrób niemiecki. Wychodzono tu z założenia, że towar angielski znacznie przewyższa swą jakością wszelkie produkty zagraniczne, trzeba tylko, aby nabywca zawsze wiedział, co kupuje. Coraz baczniejszą uwagę zaczęto zwracać na brytyjskie posiadłości zamorskie. Ściślejsze ich zespolenie z metropolią, przede wszystkim węzłami interesu gospodarczego, uznano za podstawowe zadanie polityki angielskiej. Działała w tym kierunku Imperialna Liga Federacyjna zawiązana w 1884 r. W 1887 r., z okazji uroczystości złotego jubileuszu 50-lecia panowania królowej Wiktorii, odbyła się pierwsza Konferencja Kolonialna Pod przewodnictwem pierwszego ministra Wielkiej Brytanii obradowali szefowie rządów kolonii angielskich. W 1897 r. nowa Konferencja Kolonialna z udziałem premierów 11 kolonii postanowiła periodyczne odbywanie takich spotkań. Miało to oczywiście duże znaczenie dla uzgadniania dążeń, interesów i polityki poszczególnych części składowych imperium. Głównym przedstawicielem imperializmu angielskiego był na przełomie XIX i XX w. Joseph Chamberlain. Typowy self-made-man, syn szewca, jako właściciel fabryki żelaznej w Birmingham zrobił majątek, do życia publicznego wszedł jako burmistrz swego rodzinnego miasta, był członkiem Izby Gmin początkowo z ramienia liberałów, później złączył się z konserwatystami. W gabinetach Salisbury'ego i Balfoura piastował w latach 1895-1903 stanowisko sekretarza stanu do spraw kolonii. W tym charakterze prowadził akcję na rzecz bliższego zespolenia więzami gospodarczymi różnych części imperium. Drogę po temu wskazała Kanada obniżywszy cła na artykuły sprowadzane z Anglii. Chodziło wszakże o to, aby pomiędzy metropolią a posiadłościami zamorskimi umożliwić powstanie stosunku wzajemnego uprzywilejowania. Ale w takim razie Anglia, wciąż hołdująca zasadzie wolnego handlu, nie mogła swym koloniom udzielić żadnej rekompensaty. Chamberlain proponował więc wprowadzenie niewielkich ceł, z tym jednak, aby przywóz z kolonii pozostał wolny od wszelkich opłat. W ten sposób chciano zapewnić angielskim wyrobom fabrycznym uprzywilejowane warunki w brytyjskich posiadłościach zamorskich. Pewnego rodzaju rekompensatą dla mas pracujących za nieuniknioną podwyżkę cen żywności miało być obniżenie niektórych podatków konsumpcyjnych oraz ubezpieczenia na starość oparte na wpływach celnych. Plan wprowadzenia ceł poparł przemysł żelazny (jednym z jego głównych ośrodków był Birmingham), lękający się konkurencji niemieckich wyrobów metalowych. Utrzymania wolnego handlu natomiast domagały się inne gałęzie przemysłu, przede wszystkim okrętowy i tekstylny, w obawie przed podwyżką cen środków żywności i wzmożeniem wskutek tego walki o podniesienie płac robotniczych. Przeciwko cłom opowiadały się również związki zawodowe. Wreszcie przeciętny Anglik, wychowany w tradycyjnym poglądzie, że swój wielki dobrobyt w Xix w. zawdzięczała Anglia właśnie wolnemu handlowi, wzdragał się przed wszelkimi projektami zmian w tej dziedzinie. Konserwatyści nie zdecydowali się na wyraźne poparcie celnego programu Chamberlaina i zajmowali stanowisko chwiejne i dość niejasne. W każdym razie sprawa ta zaszkodziła im bardzo w opinii publicznej i przyczyniła się do ich klęski w wyborach w 1906 r. Niepowodzenie programu celnego nie przeszkodziło bynajmniej rozszerzaniu posiadłości Wielkiej Brytanii i umacnianiu więzów łączących metropolię z koloniami. Zarówno w Azji (Górna Birma w 1886 r., Wejhajwej (ob. Weihai) w 1898 r., faktyczny choć nieformalny protektorat nad Afganistanem), jak i w szerszej jeszcze mierze w Afryce dokonali Anglicy na przełomie Xix i Xx w. znacznych podbojów. Po opanowaniu Egiptu i zdobyciu w 1898 r. przez lorda Kitchenera Sudanu, najważniejszą zdobyczą angielską na Czarnym Lądzie było pokonanie Burów w ciężkiej wojnie w latach 1899-1902 i aneksja republik Transwal i Orania. Brytyjskie posiadłości zamorskie dzieliły się zasadniczo na dwie grupy - kolonie zamieszkałe przez ludność rodzimą, gdzie Anglicy tworzyli tylko nieliczną grupę plantatorów i urzędników, oraz kolonie zaludnione całkowicie lub w znacznej mierze przez osadników angielskich. W koloniach pierwszego typu rządy sprawował gubernator mianowany przez rząd londyński. Wyłączone były od tej zasady jedynie Indie. Od 1876 r. król angielski nosił tytuł cesarza Indii. Władzę naczelną piastował tam wicekról. Indyjscy władcy feudalni, maharadżowie i radżowie, byli wasalami Korony brytyjskiej. W ich księstwach rządził faktycznie rezydent angielski. W niektórych częściach tego olbrzymiego kraju wprowadzono bezpośrednią administrację brytyjską. Kolonie drugiego typu, osadnicze, gdzie była stosunkowo liczna angielska ludność napływowa, zdobyły sobie zależnie od swego znaczenia i wielkości bądź samorząd z przedstawicielstwem narodowym, powołanym do uchwalania podatków, bądź szerszą autonomię z rządem odpowiedzialnym przed własnym parlamentem kolonialnym, bądź wreszcie pełną niemal suwerenność; te ostatnie były to tzw. dominia uznające naczelne zwierzchnictwo Korony brytyjskiej, a poza tym tylko luźnymi, prawnie nieokreślonymi węzłami połączone z metropolią. Przed pierwszą wojną światową dominiami były: Kanada od 1867 r., Związek Australijski od 1901 r., Nowa Zelandia od 1907 r., Związek Południowej Afryki od 1910 r. Jak już zaznaczono, struktura imperium brytyjskiego nie była ujęta w ścisłe ramy prawne. Istniała jednak więź łącząca Wielką Brytanię z krajami pozaeuropejskimi, zaludnionymi przez Anglików. Podczas wojny anglo-burskiej w latach 1899-1902 Kanada, Australia i Nowa Zelandia wysłały posiłki na pole walki przeciwko Burom. Pod sztandary angielskie zgłosiło się sporo ochotników z kolonii w Afryce Południowej. Jednakże rząd Kraju Przylądkowego, opierający się na ówczesnej holenderskiej większości w parlamencie, odmówił udzielenia Wielkiej Brytanii pomocy. Ze strony Londynu nie było w odpowiedzi żadnych aktów represji. Ustalono więc tą drogą zasadę, że pomoc, świadczona Wielkiej Brytanii przez kolonie rządzone autonomicznie, ma charakter najzupełniej dobrowolny. Anglicy brali tu pod uwagę tę okoliczność życiową, że kolonie liczą ze swej strony na pomoc brytyjską, zwłaszcza floty brytyjskiej, w razie gdyby znalazły się w potrzebie. Boje wspólnie toczone pod sztandarem angielskim w imię interesów imperium wzmocniły więzy łączące metropolię z koloniami. Najsilniejszym wszakże węzłem był czynnik gospodarczy.


Rozdział siedemnasty: Francja - Komuna Paryska


Wojna francusko-niemiecka zakończyła się faktycznie, gdy francuski Rząd Obrony Narodowej przyjął 28 stycznia 1871 r. ciężkie warunki rozejmu, podyktowane przez zwycięzcę. Obejmowały one m.in. oddanie fortów Paryża, ale zastrzegały pozostawienie w stolicy Gwardii Narodowej. Dnia 8 lutego 1871 r. poszli Francuzi do urn wyborczych i wybrali posłów do Zgromadzenia Narodowego, które rozstrzygnąć miało zarówno o nowym ustroju państwa, jak i o pokoju z Niemcami. Znaczną większość, głównie dzięki głosom chłopskim, zdobyli monarchiści. 17 lutego "szefem władzy wykonawczej republiki francuskiej", łączącym funkcje głowy państwa i naczelnika rządu, został wybrany 73-letni Adolf Thiers, historyk czasów konsulatu i cesarstwa, dawny minister Ludwika Filipa, oponent i surowy krytyk Napoleona III

28 lutego Zgromadzenie Narodowe ratyfikowało preliminaria pokojowe. Francja oddawała zwycięzcy Alzację i część Lotaryngii i zobowiązywała się zapłacić do 1874 r. kontrybucję wojenną w wysokości 5 mld franków w złocie. Pomiędzy Zgromadzeniem Narodowym a Paryżem zarysował się od razu głęboki podział. W przeciwieństwie do kraju stolica nastawiona była bojowo i rewolucyjnie. Spośród 43 posłów do Zgromadzenia Narodowego wybranych przez Paryż 37 opowiadało się za dalszą wojną z najeźdźcą.

Zgromadzenie żywiło nieufność do stolicy, gdzie proletariat był tak liczny i tak znaczną odgrywał rolę. 11 marca 1871 r. Izba w obawie przed naciskiem mas pracujących wielkiego miasta uchwaliła przenieść swą rezydencję do pobliskiego Wersalu. W kołach rządowych mówiono, że Paryżowi trzeba uciąć głowę i pozbawić go godności stolicy. Władza w Paryżu była faktycznie w rękach Gwardii Narodowej, złożonej po największej części z robotników, i zorganizowanej w Federację Republikańską. Stojący na jej czele Komitet Centralny był zalążkiem nowej władzy ludowej. Konflikt wybuchł 18 marca 1871 r., gdy rząd nakazał odebrać Gwardii Narodowej armaty zakupione ze składek paryżan i spotkał się z odmową.

Rankiem 18 marca dwie dywizje wojsk rządowych ruszyły do akcji, jedna miała zabrać armaty na Montmartre, druga zająć przedmieście Belleville. Akcja była wszakże źle przygotowana. Żołnierze sympatyzowali z ludnością i gdy ujrzeli naprzeciwko siebie nie tylko szeregi Gwardii Narodowej, ale także tłum kobiet i dzieci wołających: "Nie strzelajcie do nas", zawahali się i opuścili szaspoty. Lud paryski odniósł pierwsze zwycięstwo.

Thiers postanowił wówczas wycofać z Paryża oddziały wojska, które nie zechcą się bić z insurgentami, solidnie przygotować atak i dopiero później uderzyć na stolicę. Władzę w mieście objął oficjalnie Komitet Centralny postanawiając natychmiastowe jej zalegalizowanie. Wybory wyznaczono na dzień 26 marca. Proklamacja wyborcza, podpisana przez wszystkich członków Komitetu, przez 6 posłów departamentu Sekwany i przez 39 merów (lub ich zastępców) okręgów paryskich, głosiła: "Komitet Centralny zwraca ludowi Paryża władzę wydartą z rąk niegodnych". Głosowano na podstawie list wyborczych sporządzonych w maju 1870 r. Od tego czasu wszakże stan rzeczy uległ zmianie. Około 80 tys. zamożniejszych mieszkańców Paryża opuściło stolicę. Pozostała w mieście burżuazja w znacznej mierze powstrzymała się od głosowania.

Toteż skład klasowy poszczególnych okręgów poszczególnych okręgów wpływał wydatnie na frekwencję. Ogółem na 485 tyś wpisanych na listy wyborcze poszło do urn 229 tyś. Charakterystycznym objawem panujących nastrojów była nieufność wyborców paryskich do własnych posłów niedawno wybranych, nawet lewicowych. Zmieniły się stosunki od 1848 r, kiedy to przywódcy rewolucji lutowej należeli do warstw oświeconych. 15 mandatów przypadło przedstawicielom republikańskiej burżuazji, którzy wkrótce usuną się od pracy Komuny.

28 marca w wielkiej Sali obrad ratusza paryskiego Gabriel Ranvier obwieścił „ w imieniu ludu ogłaszam Komunę” po czym z ramienia Komitetu centralnego przekazał władzę nowo wybranym przedstawicielom stolicy, z których każdy przepasany był czerwoną szarfą obramowaną złotem.

Nowi przedstawiciele stolicy na pierwszym posiedzeniu przyjęli nazwę Komuna Paryża. Nawa ta wywołała skojarzenie ze średniowiecznymi gminami wiejskimi, z paryską Komuną z 1792, z planami utworzenia wspólnoty interesów ludzi pracy. Komuna 1871 r. poszła wszakże innymi , własnymi torami.

Ruch komunardów był początkowo protestem przeciwko upokorzeniu zadanemu Francji przez najeźdźcę niemieckiego i przeciwko winnym klęski, był wyrazem niepokoju republikanów przed możliwością odbudowy monarchii, był wreszcie sprzeciwem stolicy, która od lat wyrażała wolę kraju przeciwko prowincji zajmującej teraz własne odmienne stanowisko lecz bardzo szybko wysunęło się na pierwsze miejsce dążenie do zasadniczej przebudowy ustroju.

W Komunie wystąpiły różne kierunki. W kwietniu skrystalizowały się dwa główne kierunki, które nazwiemy „większością” i „mniejszością”.

Większość” nie widziała zasadniczej różnicy pomiędzy rewolucją burżuazyjną lat 1789-1794 a rewolucją proletariacką r. 1871 i uważała Komunę za dalszy ciąg rewolucji 1789. Dlatego też nie zawsze zwolennicy „ większości” przykładali dostateczną wagę do reform społecznych. Rozumieli za to dobrze potrzebę utworzenia silnej władzy rewolucyjnej i domagali się stanowczej i energicznej rozprawy z przeciwnikami.

Ogromny wpływ na poglądy wielu przedstawicieli większości wywarł Louis Auguste Blanqui – organizator tajnych związków rewolucyjnych, działacz rewolucji 1848 r. Nie brał on udziału w walkach Komuny. W przeddzień jej wybuchu został uwięziony.

Źródło zła w świecie upatrywał Blanqui w prywatnej własności środków produkcji. Należy uspołecznić środki produkcji, wprowadzić własność zbiorową i zrzeszenia. Blankiści pragnęli silnej, scentralizowanej władzy rewolucyjnej, która by ogłosiła Zgromadzenie Narodowe w Wersalu za nielegalne, usunęła je przemocą i przeprowadziła nowe wybory.

Mniejszość” zwracała baczną uwagę na reformy społeczne i gospodarcze, ale nie zgadzała się z bezwzględną walką z opozycją, potępiała np. zniesienie prasy burżuazyjnej. Głównym źródłem zła trapiącego ludzkość nie była nierówność społeczna, nie był podział na posiadających i nie posiadających, źródłem tym było państwo. Należy więc znieść państwo, na to miejsce zaś powinno powstać zrzeszenie jednostek w komuny, komun w prowincje, prowincji w narody, narody w Stany zjednoczone Europy, a następnie w stany zjednoczone świata, czyli republikę światową.

Założenia programowe Komuny obrazuje tzw, Deklaracja do ludu francuskiego z 19 kwietnia 1871 r. zwana później niekiedy "testamentem Komuny". Deklaracja głosiła, że Paryż żąda: "Zupełnej autonomii komun dla wszystkich miejscowości we Francji, autonomii, która każdej gminie zapewni całość jej praw, a każdemu Francuzowi możność pełnego wyzyskania swoich możliwości i zdolności jako człowieka, obywatela i pracownika [...] Jedność narzucona nam przez cesarstwo, monarchię i parlamentaryzm jest tylko despotyczną, nierozumną, samowolną i uciążliwą centralizacją. Ta zaś jedność polityczna, której żąda Paryż, jest dobrowolnym zrzeszeniem miejscowych inicjatyw, jest spontanicznym i swobodnym współdziałaniem wszystkich indywidualnych energii, zmierzającym do wspólnego celu: dobra, wolności i bezpieczeństwa wszystkich". Ustawodawcza, reformatorska praca Komuny była duża; z natury położenia ograniczona była do Paryża, choć w większości wypadków obejmowała sprawy dotyczące całej Francji. Komuna była próbą utworzenia państwa nowego typu, w którym połączona była władza prawodawcza i wykonawcza. Zespół urzędników pracował pod bezpośrednią kontrolą członków Komuny pochodzących z wyboru. Członkowie Komuny byli bezpośrednio odpowiedzialni przed swymi wyborcami. Uchwały podejmowane przez Komunę były wprowadzane w życie przez jej komisje, czyli ministerstwa. Było ich dziewięć. Naczelnym organem była Komisja Wykonawcza złożona z przewodniczących wszystkich dziewięciu komisji wydziałowych. 1 maja wobec niebezpieczeństwa grożącego ze strony rządu Thiersa miejsce Komisji Wykonawczej zajął Komitet Ocalenia Publicznego składający się z pięciu członków obdarzonych nadzwyczajnymi pełnomocnictwami.

Zniesiono stałą armię z przymusowego zaciągu, jej miejsce zajęła Gwardia Narodowa złożona z uzbrojonych robotników. Policję zastąpiono odwodowymi batalionami Gwardii Narodowej. Pomimo krótkiego czasu działania i panujących warunków wojennych Komuna przystąpiła do realizacji programu społecznego. Ustaliła obowiązkowe minimum płacy robotnika, w większych przedsiębiorstwach wprowadziła kontrolę działalności dyrekcji przez delegatów robotniczych; fabryki i warsztaty porzucone przez właścicieli, którzy zbiegli z Paryża, przekazała robotniczym zrzeszeniom produkcyjnym, zniosła pracę nocną w piekarniach.

Podstawę społeczną Komuny tworzyli robotnicy, część drobnej burżuazji i rewolucyjnie usposobiona część inteligencji. Liczny był udział w pracach i walkach Komuny cudzoziemców. Poczesne miejsce zajmowali wśród nich Polacy. Byli to przeważnie uczestnicy powstania styczniowego, mający już doświadczenie wojenne, w tym wielu oficerów.

Na pierwszą wieść o wydarzeniach w Paryżu przybył tam Jarosław Dąbrowski, przekonany, że w walkach rewolucyjnych wyłoni się sprawa niepodległości Polski. Dąbrowski był najpierw dowódcą 1 Armii, później naczelnym wodzem.

Liczny udział Polaków w walkach Komuny przyczyni się do wywołania pośród burżuazji francuskiej nastrojów niechętnych Polsce.

21 maja 1871 r. wojska wersalskie przystąpiły do ataku na stolicę. Thiers zapowiedział: "Pozostanę bez litości, pokuta musi być zupełna, sprawiedliwość będzie nieugięta". Walka od razu przybrała z obu stron charakter wyjątkowo zaciekły. Żołnierze wersalscy pochodzili przeważnie ze wsi i żywili zasadniczą niechęć do paryżan. Komunardzi odpłacali im takimi samymi uczuciami. "Krwawy tydzień" walk na ulicach Paryża zaznaczył się dzikim, a zupełnie niepotrzebnym okrucieństwem. Wersalczycy masowo rozstrzeliwali jeńców, komunardzi zakładników.

Przewaga liczebna i materiałowa była po stronie narodowej. Wersalczycy posuwali się codziennie naprzód. Najsilniejszy opór napotykali w dzielnicach robotniczych. Wydatny udział w walkach wzięli Polacy.

Dąbrowski został śmiertelnie ranny 23 maja na barykadzie w pobliżu Montmartre, zmarł w parę godzin później. Nazajutrz, 24 maja, w ogniu walki komunardzi urządzili swemu poległemu wodzowi manifestacyjny, uroczysty pogrzeb. 27 maja po zniszczeniu dużej części miasta stolica została zdobyta. Ostatni punkt obrony, fort Vincennes, kapitulował 29 maja. Zgodnie z zapowiedzią Thiersa zwycięzcy przystąpili do bezwzględnych represji. Posypały się wyroki skazujące na śmierć, deportacje, ciężkie roboty. Liczba skazanych sądownie po zdobyciu Paryża przewyższała znacznie liczbę poległych w toku walk na barykadach. Ruch rewolucyjny został krwawo stłumiony, ale pomiędzy robotnikiem a burżuazją francuską na długie lata wykopana została przepaść trudna do przebycia. Burżuazja długo jeszcze wypominała komunardom rozstrzeliwanie zakładników i zniszczenie niektórych gmachów i pomników Paryża. Proletariat nie mógł zapomnieć zabijania jeńców, zwłaszcza krwawej masakry na cmentarzu Pere Lachaise 27 maja 1871 r., wyroków śmierci i masowych deportacji.


Rozdział osiemnasty: Francja – początki III republiki


Dnia 10 maja 1871 r. we Frankfurcie nad Menem stanął traktat pokoju pomiędzy Niemcami a Francją, potwierdzający postanowienia preliminariów pokojowych. Francja wyszła z wojny upokorzona, okrojona, ale z niewygasłymi źródłami bogactwa i z pełną możliwością szybkiej odbudowy strat wojennych.

Szef rządu Thiers po zdławieniu Komuny i po zawarciu pokoju za pierwszy swój cel uznał uwolnienie terytorium Francji od niemieckiej okupacji wojskowej. Wymagała tego godność narodowa Francji, konieczność przywrócenia swobody własnego życia publicznego.

Po zgnieceniu Komuny Francja stanęła przed ważnym zadaniem wyboru formy rządu. Zgromadzenie Narodowe miało większość monarchistyczną, nie znaczyło to wszakże, aby restauracja monarchii była sprawą prostą i łatwą. Przede wszystkim większość monarchistyczna w Zgromadzeniu stale topniała, gdyż wybory uzupełniające przynosiły sukcesy przeważnie republikanom. Thiers, który wyraźnie opowiedział się za republiką, został zmuszony do ustąpienia 23 maja 1873 r.

Nazajutrz Zgromadzenie Narodowe wybrało na prezydenta Francji marszałka MacMahon znanego ze swych sympatii rojalistycznych. Tymczasem trwały prace nad konstytucją. Utrudniała je nierozstrzygnięta sytuacja i spory między monarchistami a republikanami. Wreszcie 30 stycznia 1875 r. Zgromadzenie większością jednego głosu uchwaliło wniosek następującej treści, zgłoszony przez deputowanego Henri Vallon: "Prezydenta republiki wybiera absolutną większością głosów Senat i Izba Deputowanych połączone i w Zgromadzenie Narodowe". W krótkim tym wniosku zawierała się kwintesencja zasad rządowych III Republiki. Stwierdzona tam była i republikańska forma rządu, i skupienie całej władzy w parlamencie, którego prezydent był tylko mandatariuszem, i wreszcie dwuizbowość. W parlamencie francuskim istniało wiele ugrupowań, i to ugrupowań płynnych, które częstokroć dzieliły tylko ambicje przywódców. Toteż rząd we Francji III Republiki rzadko kiedy mógł być pewien większości, stąd częste przesilenia ministerialne i nietrwałość gabinetów. Przeciętny okres urzędowania gabinetu nie przekraczał czterech miesięcy. Zgubnym skutkom ciągłych zmian na stanowiskach ministrów i podsekretarzy stanu zapobiegała w pewnej mierze ustabilizowana, doświadczona i wytrawna biurokracja francuska.

W Zgromadzeniu Narodowym, na ławach ministerialnych, w ambasadach i poselstwach licznie zasiadali potomkowie starych rodów szlacheckich. Zachowali również znaczenie i wpływy na wsi wśród ludności chłopskiej. Trwało to przecież niedługo. Położyło temu kres ugruntowanie republikańskiej formy rządu. Odtąd przedstawiciele tej warstwy ograniczą się do działalności gospodarczej przeważnie w dziedzinie rolnictwa do pracy w dyplomacji, wojsku i marynarce i to najczęściej na stanowiskach kluczowych. Wielka burżuazja trzymała rękę na pulsie życia gospodarczego kraju i decydowała o kierunku jego biegu. Skutkiem tego i wpływ jej na rozwój stosunków politycznych był olbrzymi. Niekiedy przedstawiciele tej warstwy osobiście rzucali się w wir życia politycznego i obejmowali naczelne stanowiska, jak np. bankier i przemysłowiec Jean Casimir-Perier, minister, przewodniczący Izby i wreszcie w latach 1894-1895 przez krótki czas prezydent republiki. Doskonałą charakterystykę klas panujących w III Republice zawiera mowa, którą 18 stycznia 1877 r. wygłosił w Aix Gambetta, dążący wówczas na czele "nowych warstw" do władzy: "Konserwatystą jest ten, kto chce społeczeństwa bez przywilejów, takiego, jakie powstało na gruncie Kodeksu Cywilnego; konserwatystą jest ten, kto chce wolności sumienia, takiej, jaka wynika z Deklaracji Praw Człowieka". Zwracając się wprost do wielkiej burżuazji wołał: "Panowie możecie w tej republice odegrać rolę olbrzymią, rolę uprzywilejowaną, ponieważ posiadacie majątek, wykształcenie i wpływ społeczny. Idźcie, Panowie, z nami, zapewnimy Wam stanowisko, zaszczyty i siłę, co pozwoli Wam wyzyskać Wasze uzdolnienia dla dobra wszystkich". Burżuazja istotnie wypełniała w III Republice rolę, jaką jej przeznaczył Gambetta.

III Republika, gdzie jak rzadko w którym kraju szermowano bezustannie hasłami postępowymi i radykalnymi, była w dziedzinie ustawodawstwa społecznego i ochrony pracy jednym z najbardziej zacofanych państw w Europie. Wobec rolniczego głównie charakteru kraju, chłopi stanowili przeważającą część ludności.

Ludność robotnicza wynosiła w 1872 r. 23% ogółu mieszkańców Francji. Najważniejsze jej skupienia znajdowały się w Paryżu oraz w departamentach północnych i wschodnich. Położenie robotnika było niezmiernie ciężkie, gdyż do końca XIX w. Francja nie znała ustawodawstwa społecznego. Czas pracy wynosił od 10 do 13 godzin dziennie. Przymusowy odpoczynek niedzielny zniesiono w 1881 r. jako obyczaj rzekomo klerykalny. Klasę robotniczą ugodziły straszliwe represje po zdławieniu Komuny. Wrogie i nieufne wobec robotnika stanowisko rządu i burżuazji utrudniało działalność publiczną, a zwłaszcza łączenie się robotników w szersze związki i organizacje. Związki zawodowe były we Francji prawnie zakazane do 1884 r. Dopiero w 1886 r. zawiązała się Narodowa Unia Związków Zawodowych. W 1895 r. powstała Generalna Konfederacja Pracy - organizacja grupująca syndykaty robotnicze, czyli związki zawodowe. Pomimo wszelkich trudności w październiku 1876 r. odbył się w Paryżu pierwszy kongres robotniczy; wzięło w nim udział 340 delegatów, z tego 255 z Paryża. Uchwały kongresowe domagały się 8-godzinnego dnia pracy dla kobiet i tworzenia spółdzielni robotniczych. Na drugim kongresie w 1878 r. padło już żądanie uspołecznienia środków produkcji. Zwolenników tego programu zaczęto nazywać kolektywistami. Zasadnicze wszakże znaczenie dla dalszego rozwoju ruchu robotniczego we Francji miał kongres w Marsylii w 1879 r. Kolektywiści mieli tu już większość i przeprowadzili uchwałę, żądającą uspołecznienia środków produkcji i wzięcia przez proletariat udziału w walce politycznej.

W wyniku uchwał kongresu powstała Francuska Partia Robotnicza . Program jej, opracowany przy wybitnym osobistym udziale Marksa, został uchwalony na zjeździe w Hawrze w 1880 r. Partią Robotniczą kierowali Guesde i Lafargue.

Obok Partii Robotniczej wystąpili pod przewodem Benoit Malona i Paula Brousse'a tzw. possybiliści, zwolennicy reform wprawdzie ograniczonych, ale "możliwych" do przeprowadzenia w niedługim czasie.

Trzecim odłamem ruchu robotniczego był blankizm. Blankiści, którym przewodził dawny bojownik Komuny Edouard Vaillant, utworzyli Centralny Komitet Rewolucyjny. Najwięcej uwagi poświęcali walce politycznej i zapowiadali zdobycie władzy siłą.

Dopiero w kwietniu 1905 r., w dużej mierze za staraniem znakomitego działacza, parlamentarzysty, mówcy i pisarza, Jean Jauresa, nastąpiło zjednoczenie tych trzech kierunków w jedną partię socjalistyczną.

Swoistą właściwością francuskiego życia politycznego był brak zwartych organizacji partyjnych takich, jakie działały współcześnie w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. We Francji możemy mówić co najwyżej o pewnych kierunkach, które niezależnie od tego, czy wyrażały interesy i dążenia wielkiej, średniej czy drobnej burżuazji, musiały mieć zawsze etykietę republikańską i lewicową. I tak kierunek, reprezentujący wielką burżuazję nosił miano lewicy republikańskiej. Nie mniej konserwatywni pod względem społecznym byli tzw. republikanie lewicowi. Najliczniejszym od końca XIX i najbardziej wpływowym w parlamencie ugrupowaniem byli radykałowie - reprezentacja polityczna drobnej burżuazji. Radykałowie wystąpili na arenę polityczną jako opozycja przeciwko oportunistycznej polityce Gambetty. Przez długie lata przewodził im Georges Clemenceau. Względy wyborcze, gra parlamentarna, ambicje ministerialne poszczególnych polityków wpływały na liczne ugrupowania w parlamencie.


Rozdział dziewiętnasty : Francja – kryzysy III Republiki


System republikański umacniał się we Francji nie bez znacznych trudności. W niewielkiej tylko mierze przysparzali ich monarchiści, których liczba ustawicznie malała; powstawały one w rządzącym obozie republikańskim. W 1886 r. ministrem wojny został Georges Boulanger, generał, który wprawdzie nigdy i nigdzie nie odniósł zwycięstwa, ale za to miał dobre mniemanie o sobie. Szeroko rozwinięta reklama zapewniła mu ogromną popularność. Uchodził przez krótki czas za człowieka, który jak drugi Bonaparte zdolny był stanąć na czele Francji, podnieść jej potęgę, poprowadzić ją do zwycięskich bojów, poskromić Niemcy i odzyskać Alzację i Lotaryngię. Rzecz znamienna, że z Boulangerem wiązała nadzieje zarówno część prawicy, jak i bardzo wielu radykałów. Generał nie dorósł wszakże do zadania, które mu wyznaczano. Nie odważył się na zamach stanu, chociaż sprzyjały mu okoliczności, pozwolił się usunąć najpierw ze stanowiska ministra, później dowódcy korpusu, a wreszcie wymanewrować z działalności politycznej. Zagrożony następnie procesem i wyrokiem skazującym zbiegł za granicę i popełnił samobójstwo w Brukseli w 1891 r. Ambicje i przygody generała Boulangera nie miałyby znaczenia, gdyby nie to, że związany był z nimi dość silny, choć krótkotrwały kierunek polityczny, zwany nieściśle bulanżyzmem. Kierunek ten przechodził różne fazy, a raczej, wyrażając się dokładniej, w różnych okresach dominowały w nim różne czynniki. Ogólnie biorąc bulanżyzm na prowincji pozostawał w sojuszu raczej z konserwatystami, w Paryżu natomiast opierał się głównie na radykałach. Ruch ten był wyrazem opozycji wobec panujących stosunków, nie był wszakże dostatecznie skrystalizowany ani zwarty, aby móc uchwycić władzę w państwie. Groźniejszym niebezpieczeństwem dla republiki niż niefortunny kandydat na dyktatora była korupcja w wysokich kołach rządowych i parlamentarnych.

Katolicy w ówczesnej Francji byli w ogromnej większości monarchistami i z wyraźną niechęcią spoglądali na republikę, która odpłacała im wcale nie mniejszą nieprzyjaźnią. W latach 1880-1881-1882 poczyniono pierwsze kroki w kierunku laicyzacji szkolnictwa francuskiego. Zasadnicza wszakże opozycja katolików przeciwko republice przynosiła Kościołowi coraz więcej szkody i coraz bardziej utrudniała jego działalność, a to tym więcej, im bardziej umacniał się we Francji ustrój republikański. W Rzymie doszedł do tego przekonania papież Leon XIII, który stwierdził wyraźnie, że nie chce wiązać Kościoła z martwymi przeżytkami. W 1892 r. papież w encyklice zredagowanej w języku francuskim wezwał wiernych we Francji do szczerego pojednania się z republiką. Papieżowi chodziło o to, aby katolicy stając na gruncie ustroju zapewnili sobie wpływ na ustawodawstwo. Apele te odniosły skutek na razie jedynie połowiczny. Tylko część katolików francuskich pod wodzą hr. Alberta de Mun porzuciła zasadniczą opozycję i wyraźnie opowiedziała się za republiką. Nazywano ich przyłączonymi a cały kierunek przyłączenie. Obóz rządowy powitał zwrot ten z uczuciami mieszanymi. Przyłączenie było niewątpliwym sukcesem i niewątpliwym wzmocnieniem republiki. Ale antyklerykalizm był dla burżuazji francuskiej dogodnym narzędziem w jej grze politycznej, pozwalał odwracać uwagę mas pracujących od ich zagadnień bytowych, był zarazem środkiem do utrzymywania jedności i porozumienia pomiędzy różnymi często zwalczającymi się frakcjami republikańskimi. W każdym razie Przyłączenie przyniosło w stosunkach pomiędzy państwem a Kościołem pewne odprężenie, ale nie na długo.

Francja weszła bowiem wkrótce w nowy kryzys - najcięższy, jaki przeżyła III Republika. Była nim sprawa Dreyfusa. W 1894 r. kapitan artylerii Alfred Dreyfus, Alzatczyk żydowskiego pochodzenia, został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec. Sąd wojenny skazał go na degradację, wydalenie z wojska i dożywotnie zesłanie na Wyspę Diabelską w Gujanie Francuskiej w Ameryce Południowej. W 1896 r. nowy szef kontrwywiadu francuskiego podpułkownik Picquart. złożył ministrowi wojny raport, iż zdaniem jego Dreyfus jest niewinny, a dokument, który posłużył sądowi za dowód winy skazanego oficera, był pisany nie jego ręką, lecz ręką znanego w armii hulaki i karciarza majora Esterhazego. Lecz dowództwo nie życzyło sobie wznawiania procesu Dreyfusa uważając, iż byłoby to równoznaczne z kompromitacją sądu wojennego i armii. Picquart został usunięty z szefostwa kontrwywiadu, a nieco później wysłany do Afryki. Prezes ministrów oświadczył publicznie: "Sprawa Dreyfusa nie istnieje". Mylił się gruntownie. Sprawa Dreyfusa już istniała i podzieliła Francję na dwa namiętnie ze sobą walczące obozy. Tzw. antydreyfusiści stali na stanowisku, że wszelka obrona Dreyfusa godzi w honor armii i nie wolno sprawy tej poruszać. Łączyli się tu monarchiści, nacjonaliści, antysemici, znaczna część burżuazji republikańskiej, ogromna większość katolików. Tzw. dreyfusiści głosili, że niewinnemu człowiekowi wyrządzono głęboką krzywdę, którą trzeba naprawić.

Walkę zaostrzył opublikowany 13 stycznia 1898 r. list otwarty Zoli do prezydenta republiki, oskarżający wojskowy wymiar sprawiedliwości i podnoszący lekceważenie krzywdy ludzkiej. Zoli wytoczono proces i skazano go na rok więzienia. Władze wojskowe ogłosiły tymczasem dokument mający potwierdzać winę Dreyfusa. Okazało się wszakże wkrótce, iż było to fałszerstwo, którego się dopuścił szef kontrwywiadu, pułkownik Henry. Zaraz potem popełnił on samobójstwo. Fakt ten wywołał wstrząs w opinii publicznej, a pod jej naciskiem proces został wznowiony. Sąd wojenny w 1899 r. uznał Dreyfusa ponownie winnym, lecz dopatrzył się "okoliczności łagodzących" i skazał go na 10 lat więzienia. Wyrok ten zaskoczył i zdumiał obie strony. Ciężką sytuację usiłowano rozwikłać w ten sposób, że prezydent republiki ułaskawił nieszczęśliwego oficera. Dopiero w 1906 r. doczekał się Dreyfus pełnej rehabilitacji. Tymczasem wzburzenie doszło do szczytu. Nieprzemyślane i niepoważne wybryki monarchistów oburzyły republikanów i zaniepokoiły masy robotnicze stolicy.

11 czerwca wielki pochód; złożony głównie z robotników, przeszedł ulicami Paryża manifestując przeciwko generalicji, arystokracji i duchowieństwu. W tych warunkach potrzeba silnego rządu o dużym autorytecie wydała się koniecznością republikanom różnych odcieni. Rządy Waldeck-Rousseau i następcy jego Emila Combesa stoczyły gwałtowną walkę z siłami zachowawczymi w społeczeństwie. Do walki tej doszło wbrew polityce Leona XIII i wbrew dążeniom kierunku Przyłączenie w znacznej mierze skutkiem powikłań wywołanych sprawą Dreyfusa.


Rozdział dwudziesty: Przymierze francusko-rosyjskie.

Sojusz francusko – rosyjski miał dawne tradycje. Francja już od XVI wieku na wschodzie szukała sojuszników przeciwko zagrażającej jej potędze habsburskiej. Do zbliżenia i współpracy z Rosją dążył Napoleon I, Karol X, Napoleon III. Francuzi świeżo mieli w pamięci, ze życzliwa dla Prus neutralność Rosji w 1870-1871 ułatwiła Niemcom zwycięstwo. Myśl więc o zbliżeniu z Rosją i zabezpieczenie się tą drogą przed groźnym niemieckim sąsiadem miała we Francji licznych zwolenników. Jednak zbliżenie między obu państwami napotykało ogromne trudności. Ustrój społeczno-polityczny jednego i drugiego partnera budził obustronną nieufność.

Niechęć rosyjskich konserwatystów i monarchistów, dla których republika parlamentarno-burżuazyjna niewiele się różniła od anarchizmu i rewolucji, wyraził lapidarnie minister spraw zagranicznych Giers w 1884 r. w rozmowie z Herbertem Bismarckiem: "Zbliżenie z bandą w rodzaju Grevy, Clemenceau, Floquet i podobnych im kanalii byłoby samobójstwem". Następca tronu, późniejszy Mikołaj II, pisał, że sojusz z Francją to "inwazja rewolucji". Jednocześnie wielu republikanów francuskich ze wstrętem i pogardą patrzyło na samowładztwo caratu, na "reżim kozacki", jak go określano. W Petersburgu obawy budziła niestałość rządów republikańskich, w Paryżu lękano się samowoli cara i jego bliskich związków dynastycznych z Berlinem.

Wspólnota interesów politycznych nie wydawała się na razie na tyle silna, aby pokonać przeszkody ustrojowe i doprowadzić do sojuszu.

Jednakże co najmniej od r. 1887 rozwój sytuacji politycznej w Europie szedł w takim kierunku, że utrzymanie dotychczasowych związków Petersburga z Berlinem stawało się sprawą coraz trudniejszą. Jak wiemy, traktat reasekuracyjny, zawarty w czerwcu 1887 r., nie zapobiegł konfliktowi dyplomatycznemu niemiecko-rosyjskiemu, który wybuchł już w jesieni tego samego roku. Dymisję Bismarcka i odmowę jego następcy kanclerza Capriviego odnowienia traktatu reasekuracyjnego poczytano w rosyjskich kołach rządowych za dowód zasadniczych a niepomyślnych zmian w polityce rządu Rzeszy. Nasuwał się stąd wniosek, że Rosja, rywalizująca z Wielką Brytanią w Azji, z Austro-Węgrami na Bałkanach, pozbawiona dotychczasowych więzów z Niemcami, powinna szukać zbliżenia z Francją. Myśl ta budziła mimo wszystko wciąż jeszcze silne opory w otoczeniu cara. Względy wyłącznie polityczne nie zdołałyby zapewne oporu tego przełamać. W grę wszedł wszakże ważki czynnik gospodarczy. W ówczesnych warunkach zacofania gospodarczego carska Rosja nie mogła się obejść bez dopływu kapitałów. Skarb państwa potrzebował pożyczek zagranicznych. Wielkie kapitały były niezbędne dla gospodarki narodowej, wymagała tego eksploatacja olbrzymich bogactw naturalnych kraju i rozpoczęte właśnie jego uprzemysłowienie. Potrzeby gospodarcze rosyjskie pokrywały przez dłuższy czas banki niemieckie. Wobec naprężenia w stosunkach z Niemcami i trudności stawianych w Berlinie, Rosja zwróciła się w 1888 r. do wielkiego eksportera kapitałów, do Francji, która wezwanie przyjęła z pełną zadowolenia gotowością. Pierwsza pożyczka rosyjska na dozbrojenie armii zaciągnięta została w 1888 r. w wysokości 500 mln fr. Z końcem 1889 r. zadłużenie Rosji w bankach paryskich wynosiło już 2600 mln fr. Był to dopiero początek. Za pierwszymi milionami poszły dalsze.

Rząd rosyjski szukał we Francji oparcia przeciwko Anglii i Austrii, w mniejszym stopniu przeciwko Niemcom, rząd francuski zaś chciał widzieć w Rosji sprzymierzeńca właśnie przeciwko Niemcom; chciał, aby w razie konfliktu zbrojnego Niemcy musieli prowadzić działania wojenne na dwa fronty, żywił zaś obawę, iż Rosjanie wszystkie swe siły rzucą na Austrię, Francji zaś pozostawią cały ciężar wojny z najsilniejszym przeciwnikiem. Trzeba było całego roku starań i zabiegów francuskich, ażeby wreszcie doprowadzić do podpisania 17 sierpnia 1892 r. konwencji wojskowej. Stanowiła ona, że jeśli Francję zaatakują Niemcy lub Włochy poparte przez Niemcy, Rosja użyje wszystkich sił będących do jej dyspozycji, aby uderzyć na Niemcy. I z drugiej strony, jeśli Rosję zaatakują Niemcy lub Austria wsparta przez Niemcy, Francja wszystkimi siłami będącymi w jej dyspozycji wystąpi przeciwko Niemcom.

Układ ten, noszący miano konwencji wojskowej, był w istocie traktem przymierza, określał bowiem casus foederis.

W dniach 27 grudnia 1893 r. i 4 stycznia 1894 r. nastąpiła wymiana listów pomiędzy ministrami spraw zagranicznych. Listy stwierdzały, że konwencja wojskowa została ostatecznie przez oba rządy zaaprobowana w ustalonej formie. Przymierze francusko-rosyjskie stało się faktem dokonanym. Naprzeciwko Trójprzymierza (Niemcy, Austro-Węgry, Włochy) stanęło Dwuprzymierze (Francja, Rosja).

Rozdział dwudziesty pierwszy. Delcasse i entente cordiale.


Po zawarciu przymierza, związki pomiędzy Paryżem a Petersburgiem układały się w ciągu kilku lat w ten sposób, że Francja starała się, aby sojusznik rosyjski nie wplątał jej w swe powikłania na Bałkanach i na Dalekim Wschodzie. Rosja zaś unikała wmieszania się we francuskie komplikacje afrykańskie. Alians francusko-rosyjski był więc wówczas raczej dość ograniczony w swym zasięgu i oddziaływaniu.

Sytuacja uległa zmianie, gdy w czerwcu 1898 ster francuskiej polityki zagranicznej ujął Theophile Delcasse. Nowy minister upatrywał głównego wroga Francji w Niemczech. Jako cel swej działalności postawił na wzmocnienie aliansu z Rosją, wyrównanie stosunków z Włochami i z Anglią.

Włochy od kilkunastu lat pozostawały z Francją w konflikcie. Obok względów politycznych, które nakazały im szukać oparcia u państw Centralnych, działały i względy gospodarcze, mianowicie długa wojna handlowa włosko-francuska.

Włochy w wojnie celnej w Francją poniosły straty i pragnęły zatarg ten zlikwidować. Nieudana próba opanowania Abisynii i klęska pod Aduą w 1896 przekonała Włochów, że jedynie w Północnej Afryce, w Trypolitanii, mogą znaleźć pole dla swej ekspansji imperialistycznej. Ale tam właśnie potrzebna była dobra wola Francji. W 1896 r w zamian za pewne ustępstwa polityczne i gospodarcze Włochy uznały protektorat Francji nad Tunisem. Ponadto rokowania gospodarcze włosko-francuskie doprowadziły do zawarcia w 1898 r traktatu handlowego, który zakończył wojnę celną.

14 grudnia 1900 r. podpisana została tajna umowa włosko- francuska w przedmiocie polityki kolonialnej. Włochy zobowiązały się nie przeciwdziałać ekspansji francuskiej w Maroku. Francja uznała Trypolitanię za sferę interesów włoskich.

Zbliżenie francusko-angielskie było dużo ważniejsze i dużo trudniejsze. Narody francuski i angielski dzieliła stara niechęć i nieufność sięgająca czasów wojny stuletniej. Niechęć tę zaostrzyło świeżo doznane po stronie francuskiej upokorzenie od Anglii w Faszodzie w 1898 r, po stronie angielskiej zaś manifestacyjna radość z jaką Francja witała klęski zadawane Anglikom przez Burów.

Francja zdawała sobie sprawę z tego, że mimo wszystko znajduje się wciąż w stanie odosobnienia. Sojusznik rosyjski pochłonięty swymi sprawami azjatyckimi nie mógł dać dostatecznego poparcia przeciwko Niemcom. Układy z Włochami zabezpieczały Francję od ataku na froncie alpejskim, osłabiały państwa Centralne, ale też nie przyniosły nic poza tym.

Terenem ścierania się interesów francuskich i angielskich były kolonie. W początkach XX wieku imperializmy te najsilniej zderzały się w Egipcie i w Maroku. Egipt pozostawał pod hegemonią angielską. Maroko było państwem niezależnym. Interesowała się nim Francja jak również Wielka Brytania.

Rokowania mające na celu usunięcie istniejących pomiędzy oby mocarstwami trudności prowadzone były w Londynie przez lorda Lansdowne i ambasadora francuskiego Paul Cambona. Doprowadziły one do podpisania 8 kwietnia 1904 układów, które zapoczątkowały francusko-angielską Entente Cordiale. Umowa ta rozpoczęła okres bliższej i ściślejszej współpracy francusko-angielskiej i stała się podstawą późniejszego sojuszu z lat 1914-1918.

Dobre stosunki pomiędzy Paryżem a Londynem skłaniały zarówno rosyjskiego sojusznika Francji jak i zaprzyjaźnioną z nią Anglię do myśli o wzajemnym zbliżeniu. 31 sierpnia 1907 doszło do podpisania układów pomiędzy Wielką Brytanią a Rosją.

Powstałe tą drogą Trójporozumienie – Triple Entente ( Francja, Wielka Brytania, Rosja) stanęło naprzeciw Trójprzymierza - Triple Alliance (Niemcy, Austro-Węgry, Włochy).


Rozdział dwudziesty drugi: Włochy.


Wybuch wojny francusko-niemieckiej w lipcu 1870 spowodował wycofanie z Państwa Kościelnego garnizonu francuskiego, strzegącego władzy świeckiej papieży. 20 września 1870 r. wojska włoskie wkroczyły do Wiecznego Miasta. Rzym ogłoszony został stolicą Królestwa Italii.

Naród włoski był spadkobiercą świetnych tradycji potęgi politycznej starożytnego Rzymu, dużego znaczenia gospodarczego bogatych miast włoskich w średniowieczu i doniosłej światowej roli Włochów w dziedzinie kultury.

Na przekór wielkim tradycjom rzeczywistość układała się ciężko. Wielowiekowe rozbicie kraju przyczyniło się do jego nierównomiernego rozwoju. Przeciwstawiały się wzajemnie obce sobie i dalekie – Północ, gdzie rozwijał się przemysł, gdzie działała zamożna burżuazja i Południe gdzie przeważały stosunki feudalne, gdzie nie było przemysłu.

W 1871 r. Włochy liczyły 27 mln mieszkańców.

W dziedzinie politycznej duże znaczenie miał konflikt pomiędzy Włochami a Watykanem. Papież Pius IX nie uznał zaboru Rzymu i zabronił katolikom włoskim udziału w głosowaniu do parlamentu i wysuwania własnych kandydatów.

Nową osobliwością Rzymu był podwójny korpus dyplomatyczny akredytowany przy Watykanie i przy Kwirynale tzn. przy królu włoskim. Kwirynał był rezydencją królewską.

Sprawy ustrojowo-polityczne regulował statut królestwa Sardynii nadany w 1848 r przez króla Karola Alberta, rozszerzony następnie na całe zjednoczone Włochy. Konstytucja ta utrzymywała ustrój monarchiczny z koroną dziedziczną w domu sabaudzkim, z rządem odpowiedzialnym przed przedstawicielstwem narodowym, z parlamentem dwuizbowym.

Korona wywierała dyskretny, ale niewątpliwy wpływ na rządy. Panowali wówczas kolejno – Wiktor Emanuel II, jego syn Humbert I i wnuk Wiktor Emanuel III.

Rządy sprawowała początkowo tzw. prawica tzn. liberalna szlachta Piemontu i Lombardii. Prawica dążyła do ugruntowania świeżo dokonanej jedności i utrwalenia potęgi państwa. Wzmocnienie armii i floty, utworzenie jednolitego sprawnego aparatu administracyjnego, budowa kolei – oto główne części programu, który starała się realizować. Słabą stroną rządów prawicy były wysokie podatki, które nadmiernie obciążały społeczeństwo.

W 1878 r. do władzy doszła tzw. lewica. Jej przywódcami politycznymi byli przeważnie ludzie z Południa. Politycy ci stanęli teraz na gruncie rojalizmu w myśl powtarzanego chętnie powiedzenia, że „monarchia nas łączy, republika by nas dzieliła.”

Lewicę popierały wielki przemysł i finanse.

Rządami lewicy zachwiał kryzys gospodarczy w latach 1893-1894 i klęska w wojnie z Abisynią w 1896 r. Upadłość kilku banków odsłoniła dokonywane tam wielkie nadużycia, a przede wszystkim świadczenia pieniężne na rzecz wpływowych polityków obozu rządowego. Kryzys zaostrzył walkę klasową i przyspieszył rozwój ruchu robotniczego.

Od 1882 r działała Włoska Partia Robotnicza, od 1884 r. Włoska Partia Rewolucyjno-Socjalistyczna. Na zjeździe w Genui w 1892 r zawiązana została Włoska Partia Pracy, od 1895 r. nosząca nazwę Włoskiej Partii Socjalistycznej. Zjazd genueński uchwalił program oparty na doktrynie Marksa i odgrodził się od silnego we Włoszech anarchizmu.

Obok organizacji robotniczych działających w ośrodkach przemysłowych na Północy zaczęły się tworzyć związki robotnicze na Sycylii, gdzie kryzys ostro dał się we znaki. Lata 1893 i 1894 przyniosły rozruchy na Sycylii oraz w wielu jeszcze innych częściach Włoch.

Rząd Crispiego stłumił ten ruch z całą bezwzględnością. W wielu miejscowościach wprowadzono stan oblężenia. Spokój przywrócony został chwilowo. W 1898 r w związku z podrożeniem chleba nowa fala wrzenia ogarnęła Włochy. Z największą siłą powstał tym razem Mediolan. Ogłoszono tam stan wojenny i po kilkunastu dniach rozruchy stłumiono. Rząd pod przewodnictwem gen. Luigi Pelloux wszedł na drogę ostrych represji i wniósł do parlamentu projekty ustaw mających na celu ograniczenie wolności prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń. Opór był tak silny, że rząd rozwiązał Izbę. Wybory w czerwcu 1900 wzmocniły opozycję.

Skład parlamentu uległ w początkach XX wieku zmianie nie tylko przez wzmocnienie frakcji socjalistycznej. W izbie znalazła się teraz pokaźna liczba posłów katolickich.

Czołowym politykiem pierwszych lat XX wieku był Giovanni Giolitti, wielokrotny premier i minister spraw wewnętrznych.

W dziedzinie polityki zagranicznej słabe Włochy szukały początkowo oparcia w Niemczech. Od Francji oddalała je zarówno obawa przed poparciem papieża przez katolików francuskich, jak i rywalizacja kolonialna na terenie Tunisu. Toteż Włochy zawarły w 1882 r z Niemcami i Austro-Węgrami traktat Trójprzymierza. Traktat ten kilkakrotnie przedłużany pozostawał w mocy do I wojny światowej.

Włochy dość wcześnie rozpoczęły ekspansję kolonialną. W 1881 r. zajęli Włosi port Assab nad Morzem Czerwonym, w 1885 r, Massauę – w ten sposób powstała kolonia Erytrea. Próba opanowania Abisynii w 1896 r zakończyła się klęską pod Aduą 1 marca 1896. To niepowodzenia wywołało dymisję rządu Crispiego i odsunięcie lewicy od władzy. Zaostrzyło też walki wewnętrzne w kraju i przyczyniło się z jednej strony do wzrostu wpływów socjalistycznych, z drugiej zaś do powstania kierunku nacjonalistycznego.

W 1911 Włochy, wzmocnione gospodarczo wszczęły wojnę o podbój posiadłości tureckich – w Afryce Północnej Trypolitanii i Cyrenajki. Włosi nie natrafili na trudności ze strony mocarstw, natomiast z nadspodziewanie silnym i zaciekłym oporem ludności miejscowej. Wojna trwała ok. roku i pochłonęła dużo ofiar. Pokój w Ouchy pod Lozanną 15 października 1912 przyniósł Włochom uznanie ich zwierzchnictwa nad Trypolitanią i Cyrenajką przez dotychczasowego suwerena tego kraju Turcję.

Imperializm włoski kierował się również ku Bałkanom, przede wszystkim ku Albanii, upatrując tam bliski dogodny teren ekspansji. Na tym terenie nastąpiło starcie interesów Włoch z interesami ich sojusznika – Austro-Węgier.


Rozdział dwudziesty trzeci: Państwa półwyspu pirenejskiego.


Z dala od wielkiej polityki pozostawały dwa wielkie niegdyś państwa kolonialne – Hiszpania i Portugalia.

Hiszpanie po rewolucji r 1868, która usunęła królową Izabelę II wybrali w listopadzie 1870 królem księcia Amadeusza sabaudzkiego (młodszego syna króla włoskiego Wiktora Emanuela II). W Hiszpanii miała powstać monarchia konstytucyjna i parlamentarna na wzór angielski i belgijski. Próba ta zawiodła zupełnie. Rządzące dotąd w Hiszpanii tradycyjne potęgi – wyższe duchowieństwo, arystokracja, generalicja – odmówiły poparcia królowi Amadeuszowi. Burżuazja hiszpańska była zbyt słaba, aby móc zostać wyłączną podporą nowego systemu, nie mogli utworzyć jej ani chłopi, którzy na przewrocie nic nie zyskali, ani robotnicy. Toteż nowy król po krótkim panowaniu abdykował 9 lutego 1873 i opuścił Hiszpanię. Dwa dni później Kortezy proklamowały republikę.

Ustrój republikański utrzymał się zaledwie kilkanaście miesięcy, do grudnia 1874. Pod naciskiem armii monarchia została przywrócona w grudniu 1874, a królem został ogłoszony młodociany syn Izabeli II – Alfons XII. Następcą został jego syn – pogrobowiec – Alfons XIII. Do 1902 regencję sprawowała królowa-matka Maria Krystyna.

Restauracja burbońska 1874 otworzyła w dziejach Hiszpanii nowy okres. Ustała dotychczasowa walka pomiędzy feudalną szlachtą a burżuazją. Nastał kompromis.

U steru rządu zmieniali się konserwatyści i liberałowie. Zmiany gabinetu i stronnictwa rządowego nie wynikały z przemian zachodzących w poglądach politycznych społeczeństwa. Korona powoływała przywódcę to jednego to drugiego stronnictwa na czoło rządu, przeprowadzane następnie wybory do Kortezów dawały zwykle większość rządowi.

Rozwój gospodarczy Hiszpanii postępował naprzód. Kraj miał wprawdzie wciąż jeszcze charakter w przeważającej mierze rolniczy, większość ludności utrzymywała się z rolnictwa lub hodowli. Jednak rozwijał się także przemysł.

Katalonia zamieszkała przez ludność mówiącą własnym językiem zbliżonym do francuskiego i pielęgnującą własne tradycje, była ośrodkiem partykularyzmu, który wzmógł się skutkiem nierównomiernego rozwoju gospodarczego Hiszpanii. Na tym tle występowały częste konflikty. Najgroźniejszy miał miejsce w 1909 gdy w Barcelonie wybuchł strajk powszechny, a następnie powstanie kierowane przez anarchistów. Rząd ogłosił stan wyjątkowy i stłumił ruch represjami.

Przegrana wojna z USA w 1898 i utrata Kuby, Puerto Rico i Filipinów była porażką polityczna, ciosem zadanym autorytetowi dumnej monarchii hiszpańskiej, pod względem gospodarczym nie przyniosła krajowi uszczerbku.

Sąsiadująca z Hiszpanią Portugalia znajdowała się w trudniejszej sytuacji. Zachowała co prawda swe posiadłości kolonialne (Angola i Mozambik w Afryce, Goa w Indiach), które nie przynosiły jej korzyści, ale pod względem gospodarczym i politycznym była zupełnie uzależniona od Anglii.

Wojskowy zamach stanu w październiku 1910 zniósł monarchię, usunął ostatniego przedstawiciela dynastii Braganzów, króla Manuela II i zaprowadził republikę burżuazyjną.


Rozdział dwudziesty czwarty: Kraje półwyspu bałkańskiego.


Wypadki lat 1875-1878 (powstanie w Bośni i Hercegowinie, wojna serbsko-czarnogórsko-turecka, wojna rosyjsko-turecka, kongres berliński) przyniosły duże przemiany na Półwyspie Bałkańskim, choć nie usunęły jeszcze panowania tureckiego. Turcja nadal władała Macedonią i Albanią. Lennem tureckim pozostała aż do 1908 r., do ogłoszenia królestwem Bułgaria. Królestwo Grecji było niepodległe już od 1830 r. Rumunia, Serbia i Czarnogóra uzyskały na kongresie berlińskim formalne uznanie niepodległości. Ostatecznym potwierdzeniem tego faktu było ogłoszenie królestwem Rumunii w 1881 r., Serbii w 1882 r., Czarnogóry w 1910 r. Grecja była monarchią konstytucyjną, panował tu król Jerzy I. Był to ubogi kraj rolniczy, eksportował głównie tytoń i rodzynki, czerpał też dochody ze swej znacznie rozbudowanej floty handlowej. Dążenia narodowe szły w kierunku zjednoczenia z królestwem ziem zamieszkałych przez Greków, zwracały się więc w pierwszym rzędzie przeciwko Turcji, w której posiadaniu były Kreta i inne wyspy na Morzu Egejskim, Saloniki i miasta na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej. Powikłane stosunki narodowościowe w Macedonii gdzie mieszkali obok siebie Słowianie i Grecy, powodowały nieufność Greków do Serbii i do Bułgarii.

Wojna grecko-turecka w 1897 r. zakończyła się przegraną Grecji, Kreta uzyskała jednak autonomię. Przegrana wojna pogorszyła jeszcze fatalne położenie gospodarcze kraju. Toteż wierzyciele zagraniczni rozciągnęli nad Grecją międzynarodową kontrolę finansową.

Wojny bałkańskie w latach 1912-1913 przyniosły Grecji Janinę, Saloniki, Kawalę, wyspy na Morzu Egejskim; ale nie zadowoliły wszystkich aspiracji helleńskich; poza granicami Królestwa Greckiego pozostała południowa część Albanii, nazywana przez Greków Epirem Północnym, oraz zachodnie wybrzeża Anatolii.

W innym położeniu była Serbia. Rozwój wypadków po kongresie berlińskim, w szczególności układy austro - niemiecko - rosyjskie z lat 1881 i 1884 oddawały Serbię monarchii habsburskiej jako jej strefę wpływów. W pewnej mierze uzasadniały to względy gospodarcze. Kapitał zagraniczny, płynący do Serbii, głównie austriackiego pochodzenia, umieszczany był w bankach i w rozbudowie kolei; do początku XX w. nie było inwestycji w przemyśle. Serbscy kupcy i chłopi-właściciele ziemi byli żywo zainteresowani rynkiem austriackim. Panująca dynastia Obrenoviciów poparcia dla wzmocnienia swego stanowiska w kraju szukała w Wiedniu. Milan I zawarł w 1881 r. tajny układ z Austrią, w którym zobowiązał się, że bez uprzedniego porozumienia z rządem austriackim nie będzie zawierał umów z innymi państwami i nie będzie zezwalał na prowadzenie na terytorium serbskim agitacji, wymierzonej przeciwko Austrii.

W zamian Austro-Węgry obiecały popierać Serbię i dynastię Obrenoviciów. Istotnie, gdy w cztery lata później, w 1885 r., Serbia zaatakowała Bułgarię i poniosła klęskę, weto austriackie zatrzymało pochód wojsk bułgarskich w głąb pokonanego kraju. Obrenovicie - Milan I i syn jego Aleksander I - prowadzili politykę reakcyjną, niepopularną w kraju. Niepowodzenia w konflikcie z Bułgarią w 1885 r., olbrzymie, lekkomyślnie zaciągane długi i nie budzące szacunku życie osobiste pozbawiły Milana I zaufania narodu. W 1889 r. Milan zrzekł się tronu, lecz i po abdykacji wywierał znaczny a ujemny wpływ na rządy kraju. Jeszcze bardziej nielubiany był Aleksander I. Jego dążenia do absolutyzmu, a także skandaliczne małżeństwo ze znaną z rozwiązłego życia damą dworu Dragą Maśin, zerwały ostatnie więzy łączące króla z narodem. W czerwcu 1903 r. Aleksander został zamordowany wraz z żoną przez spiskowców-oficerów. Parlament serbski wybrał na króla przedstawiciela drugiej dynastii narodowej Piotra Karadjordjevicia. Wkrótce potem nastąpiła zasadnicza zmiana w serbskiej polityce zagranicznej; do władzy doszli przeciwnicy Austrii a zwolennicy Rosji. Gdy nowy rząd serbski zamówił armaty nie w czeskiej fabryce Skoda, lecz we francuskich zakładach Schneider-Creusot, doszło do zatargu. Ponieważ w tym czasie upływał termin traktatu handlowego austro-serbskiego, Austriacy chcąc ugiąć partnera wstrzymali import nierogacizny z Serbii.

W 1906 r. rozpoczęła się austro-serbska wojna celna, zwana "wojną świńską", ponieważ chodziło głównie o handel nierogacizną. W Wiedniu liczono, że wstrzymanie wywozu głównego serbskiego artykułu eksportowego do Austrii załamie gospodarczo Serbię i zmusi ją do ustępstw. Rachuby te okazały się błędne. Kapitał francuski, zainteresowany w dostawach sprzętu wojennego na Bałkany, wsparty rosyjskimi wpływami politycznymi, pospieszył Serbii z pomocą. Za pieniądze francuskie budowano chłodnie i wytwórnie konserw. Serbowie zaczęli eksportować nie tylko żywiec, ale i konserwy, zdobyli nowe rynki zbytu i wyszli z wojny celnej uniezależnieni gospodarczo od Austro-Węgier. Z wasala monarchii habsburskiej Serbia stała się w krótkim czasie jej groźnym przeciwnikiem. Protektorat polityczny nad Serbią roztoczyła teraz Rosja. Austria potrafiła upokorzyć Serbię podczas aneksji Bośni i Hercegowiny i wynikłego stąd kryzysu międzynarodowego, potrafiła nie dopuścić w 1913 r. Serbii do morza, ale nie zdołała zapobiec sukcesom serbskim w wojnach bałkańskich i znacznemu podniesieniu autorytetu państwa serbskiego wśród Słowian południowych. Inaczej nieco rozwijały się wypadki w sąsiedniej Bułgarii.

W 1878 r. utworzone zostało Księstwo Bułgarii w lennej zależności od Turcji. Południowa część kraju, Rumelia Wschodnia, zamieszkana w 4/5 przez Bułgarów, została prowincją autonomiczną w ramach imperium osmańskiego. W latach 1880-1885 dokonał się proces ważny dla dalszego rozwoju Bułgarii; wielka własność ziemska, pozostająca dotąd w rękach tureckich, przeszła za wykupem w ręce włościan bułgarskich. Pierwszym władcą odnowionego państwa został książę Aleksander Battenberg, siostrzeniec carowej rosyjskiej, a po matce Julii wnuk zastępcy ministra wojny Królestwa Polskiego gen. Maurycego Haukego. W 1885 r. wybuchło powstanie w Płowdiwie, stolicy Rumelii Wschodniej. Gubernator turecki został usunięty, księciem proklamowano zaś Aleksandra Battenberga. Bułgaria północna i południowa zostały więc złączone w jedno państwo z jednym władcą na czele. Turcja uznała fakt dokonany, Serbia natomiast, niezadowolona ze wzmocnienia sąsiada, wypowiedziała mu wojnę. Pod Sliwnicą 19 listopada 1885 r. wojska bułgarskie pod dowództwem księcia Aleksandra zadały Serbom klęskę. Traktat w Bukareszcie 3 marca 1886 r. przywrócił pokój na zasadzie status quo ante bellum. Zakusy serbskie na Widin i Caribrod, bułgarskie na Nisz i Pirot zostały niezrealizowane. Battenberg popadł wszakże w konflikt z Rosją; grono spiskowców-oficerów dokonało zamachu i usunęło księcia z Bułgarii w sierpniu 1886 r. W tydzień później nowy zamach sprowadził go z powrotem do kraju. Wrogie stanowisko cara skłoniło jednak Aleksandra do abdykacji 6 września 1886 r. Na jego miejsce parlament bułgarski 7 lipca 1887 r. wybrało na władcę księcia sasko-kobursko-gotajskiego Ferdynanda. Nowego panującego nie uznała Rosja, a skutkiem tego odmówiły swego uznania i inne mocarstwa, uważając Bułgarię za rosyjską strefę wpływów. Jedynie Austro-Węgry udzielały mu po cichu swego poparcia. Dopiero w 1896 r. Rosja, a następnie i cała Europa uznały Ferdynanda. Na bieg spraw w Bułgarii, zwłaszcza na jej politykę zagraniczną, Koburczyk wywierał wpływ duży, nie zawsze dla kraju pomyślny. W 1908 r. proklamował zerwanie zależności od Turcji, niepodległość i ogłosił się królem Bułgarów. W polityce bułgarskiej ogromną rolę odgrywała kwestia macedońska, tj. walka o pozyskanie tamtejszej ludności słowiańskiej. Walkę tę w sposób bezwzględny, nie przebierający w środkach prowadziły tajne związki. Zawiązana w 1893 r. Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna objęła swą działalnością całą Macedonię i terrorem walczyła zarówno z Turkami, jak i z Serbami i Grekami oraz przeciwstawiała się po części aneksyjnym planom bułgarskim. Powstał w niej mianowicie nurt autonomistyczny pod hasłem Macedonia dla Macedończyków"; inny kierunek, reprezentowany przez tzw. werchowistów, dążył do przyłączenia Macedonii do Bułgarii.

Kwestia macedońska wywierała znaczny wpływ na politykę rządu bułgarskiego, ta zaś pozwala lepiej zrozumieć i wyjaśnia pod niektórymi względami konflikt bułgarsko-serbski. Od końca XIX w. kapitał zagraniczny chętnie szukał lokaty w Bułgarii. Powstały tam liczne banki, z których najważniejszymi były: Bank Kredytowy (kapitał niemiecki), Bank Bałkański (kapitał austriacki), Bułgarski Bank Generalny (kapitał francusko-holenderski). Banki te finansowały przede wszystkim budowę kolei i eksploatację kopalni węgla kamiennego, przy czym kapitał francuski rywalizował z niemieckim i austriackim. Rywalizacja ta tłumaczy niektóre wahania i pozorne sprzeczności polityki bułgarskiej. Rywalizacja ta również wyjaśnia w dużej mierze niepowodzenie zabiegów rosyjskich o bliższe związanie Bułgarii z Rosją. Kapitał rosyjski przegrał walkę z kapitałem austriackim i niemieckim o budowę kolei bułgarskich. Rząd carski nie zdołał narzucić Bułgarii traktatu handlowego, który w myśl projektów Petersburga miał zapewnić handlowi rosyjskiemu i rosyjskiej żegludze uprzywilejowane stanowisko, w szczególności zwolnienie od ceł towarów przywożonych z cesarstwa. Powstająca burżuazja bułgarska dążyła do związania się ze światem kapitalistycznym, a to mógł jej zapewnić silny kapitał niemiecki, austriacki i angielski szybciej i skuteczniej niż kapitał rosyjski. Rumunia była monarchią konstytucyjną z parlamentem dwuizbowym. Księciem od 1866 r., królem od 1881 r. był Karol I z domu Hohenzollernów, z linii bocznej Hohenzollern-Sigmaringen, zmarły w 1914 r. Następcą został jego bratanek Ferdynand I.


Rozdział dwudziesty piąty: Turcja i Persja.


O państwie osmańskim drugiej połowy XIX wieku mówiono, że dynastię miało turecką, armię przeważnie albańską, duchowieństwo w znacznej mierze arabskie, handel grecki, ormiański i żydowski, dyplomację ormiańską i grecką, kulturę perską i francuską.

Powiedzenie to nieźle charakteryzuje stosunki w państwie, w którym Turcy nie stanowili nawet połowy ludności i nie górowali nad nią ani kulturalnie, ani gospodarczo.

Turcja była krajem rolniczym o gospodarce ekstensywnej i bardzo zacofanej. W latach 1873 – 1876 Turcja znalazła się w obliczu szczególnie poważnych trudności. Z jednej strony w Bośni i w Hercegowinie wybuchło powstanie, Serbia i Czarnogóra wystąpiły zbrojnie w obronie swych braci, zaczęli podnosić się Bułgarzy. Z drugiej strony nieudolny zarząd i zbytki dworu sułtańskiego doprowadziły państwo do bankructwa. Złu próbowała przeciwdziałać grupa inteligencji tureckiej zapatrzona we wzory europejskie, ale bardzo patriotyczna, nazywana nowi Osmanowie. Należeli do niej zarówno pisarze jak i wyżsi urzędnicy i oficerowie. Politycznym przywódcą tego ruchu był Midhat pasza – utalentowany administrator, wielkorządca Bułgarii, później Iraku. Midhat doszedł do wniosku, że bez reform państwowych i bez zmiany panującego Turcja nie zdoła utrzymać swej niepodległości i integralności swego terytorium. Midhat przyczynił się do detronizacji w ciągu 1876 r dwóch sułtanów: Abdul-Aziza i Murada V, a następnie do oddania korony 31 sierpnia 1876 Abdul-Hamidowi. Jako wielki wezyr ogłosił Midhat 23 grudnia 1876 konstytucję, opracowaną według jego wskazówek.

W rozumieniu Abdul-Hamida i konserwatystów konstytucja miała uchronić Turcję od ingerencji mocarstw europejskich i wprowadzenia takich reform, które by istotnie dały równouprawnienie nietureckim narodowościom w państwie.

Przegrana wojna z Rosją i kongres berliński zmieniły w tym czasie sytuację. Turcja zmuszona została wprawdzie do ustępstw terytorialnych, ale przekonała się, że mocarstwa nie myślały poważnie o przyjściu z pomocą uciemiężonym ludom na Bałkanach. Sułtan wrócił więc do polityki bezwzględnej reakcji, parlament odroczył i nie zwołał nowego, usunął Midhata. „Nowi Osmanowie” powędrowali do więzień lub na wygnanie. Rozpoczął się okres osobistych rządów Abdul- Hamida.

Abdul Hamid był to polityk dużej klasy, umiał doskonale wygrywać przeciwieństwa interesów pomiędzy mocarstwami, jak również liczne sprzeczności między własnymi poddanymi. Były jednak zagadnienia, których Abdul- Hamid nie umiał, a zapewne i nie chciał rozwiązać.

Jednym z takich zagadnień była penetracja gospodarcza państw europejskich w Turcji. Państwo osmańskie było silnie zadłużone, przede wszystkim w bankach francuskich i angielskich. Wierzyciele wywarli silny nacisk na Portę, że sułtan 20 grudnia 1881 wydał dekret tzw. muharremski. Dekret ten dał podstawę do utworzenia instytucji złożonej z delegatów wierzycieli europejskich, zwanej Zarządem Długu Publicznego Ottomańskiego, czyli wprowadzenie kontroli międzynarodowej nad finansami tureckimi, a nawet nad życiem gospodarczym Turcji..

Liczne koncesje, wydawane przez rząd sułtański, pogłębiały uzależnienie Turcji od kapitału europejskiego. Zakładano banki, które kontrolowały różne dziedziny życia ekonomicznego kraju. Zainteresowano się komunikacją, Niemcy uzyskali w 1899 r. koncesję i rozpoczęli budowę kolei, która połączyć miała Konstantynopol z Bagdadem i Zatoką Perską. Francuzi budowali drogi żelazne w Syrii, kraj ten poczytywali za swoją strefę wpływów. Przybycie do Turcji w 1883 r. niemieckiej misji wojskowej dla szkolenia oficerów tureckich szeroko otworzyło drogę niemieckim firmom zbrojeniowym do zaopatrywania Turcji w broń.

Mocarstwa europejskie omotały cesarstwo otomańskie siecią zależności gospodarczej, ale nie były w stanie zapewnić mu zdrowego rozwoju. Rozkład państwa postępował, w końcu XIX wieku unaoczniły to trzy kwestie – ormiańska, grecka i macedońska.

Ormianie zamieszkiwali przede wszystkim w starych swych siedzibach na północnym-wschodzie Turcji, ale żyli również w rozproszeniu w wielu częściach państwa m.in. w większej liczbie w Konstantynopolu trudniąc się handlem. W ostatnich kilkunastu latach XIX wieku rozwinął się wśród Ormian ruch polityczny zmierzający do polepszenia bytu narodowego i uzyskania od Porty reform. Ruch ten wzbudził w Abdul-Hamidzie i w jego otoczeniu niepokój. Rząd turecki na ruchy pośród Ormian odpowiedział organizowaniem masowych rzezi. Zaczęły się one w 1893 roku, a największe nasilenie przybrały zimą roku 1895-1896.

Kwestia grecka wypłynęła w związku z dążeniem mieszkańców wyspy Krety, w ogromnej większości Greków do zjednoczenia z królestwem greckim. W 1896 wybuchło na Krecie powstanie. Grecja udzielała mu od początku pomocy, a w 1897 zarządziła mobilizację i postanowiła anektować wyspę. Turcja odpowiedziała 18 kwietnia 1897 r wypowiedzeniem wojny. Losy kampanii rozstrzygnęły się w ciągu miesiąca. Grecja poniosła klęskę. Mocarstwa jednak nie dopuściły do pełnego tryumfu zwycięzcy. Traktat pokojowy podpisany w Konstantynopolu 4 grudnia 1897 dał Turcji tylko niewielką korekturę granicy i odszkodowanie wojenne. W sprawie Krety Turcja poniosła porażkę. Statut kreteński z 29 kwietnia 1899r. nadany przez cztery mocarstwa (Anglię, Francję, Włochy i Rosję) postanawiał, że wyspa „stanowi państwo korzystające z zupełnej autonomii.

Inny charakter miała kwestia macedońska. W Macedonii walczyli ze sobą Bułgarzy, Serbowie i Grecy. Ponadto spory odłam miejscowych Słowian nie uważających się ani za Bułgarów ani za Serbów, lecz po prostu za Macedończyków dążył do autonomicznej Macedonii i przeciwstawiał się aneksyjnym planom sąsiadów. Władze tureckie walkom tym przyglądały się z zadowoleniem.

Nadszedł rok 1905 i przyniósł rewolucję rosyjską oraz sukcesy japońskie w wojnie z caratem. Rewolucja pobudziła żywioły postępowe w państwie otomańskim do akcji i do wspólnej walki z absolutyzmem sułtańskim. Triumf mocarstwa azjatyckiego nad europejskim wywołał zapał patriotów tureckich. Dodało to siły ruchowi nacjonalistycznemu. Był to tzw. ruch młodoturecki. Organizacja młodoturecka „Jedność i Postęp” obserwowała z niepokojem zarówno akcję reformatorską w Macedonii jak i politykę mocarstw europejskich w stosunku do Turcji. W 1908 r. Komitet „Jedność i Postęp” uznał sytuację za groźną, własne przygotowania za ukończone, absolutyzm Abdul-Hamida za dojrzały do upadku. W lipcu macedońskie garnizony wojskowe podniosły sztandar buntu. Armia wysłana przeciwko nim przez sułtana odmówiła posłuszeństwa. Abdul Hamid uległ i 24 lipca 1908 ogłosił przywrócenie konstytucji z 1876.

W grudniu 1908 r. zebrał się w Konstantynopolu parlament turecki.

13 kwietnia 1909 r. sułtan próbował dokonać zamachu stanu i wznowić rządy absolutne, ale młodoturcy udaremnili zamach i wprowadzili na tron Mehmeda V. Ogólny bieg polityki ustalał Komitet „ Jedność i Postęp”.

W państwie zapanowała radość i pewne zbliżenie narodów nietureckich z Turkami. Konstytucja ogłosiła, że wszyscy Osmanowie tj. obywatele imperium tureckiego są równi w prawach bez względu na rasę i wyznanie.

Persja natomiast była polem rywalizacji Wielkiej Brytanii i Rosji. Kapitał angielski koncentrował się w Cesarskim Banku Perskim, rosyjski w Banku Pożyczkowym. Anglicy na podstawie koncesji z 1872 r. uzyskali na 70 lat prawo eksploatowania bogactw kopalnych kraju.

Absolutny a nieudolny rząd szacha był przeszkodą w rozwoju kraju. W 1906 wybuchła w Teheranie rewolucja. Szach Muzaffer-ed-Din uległ żądaniom rewolucjonistów i zwołał parlament, który zebrał się w październiku 1906 r. Ustawy konstytucyjne z 30 grudnia 1906 i 7 października 1907 mimo, że dawały prawo wyborcze tylko najzamożniejszym mieszkańcom, tworzyły podstawę do obrony kraju przed zakusami obcego kapitału.

Ustrój konstytucyjny nie przetrwał jednak długo. Nie dopuściły do tego Wielka Brytania i Rosja. Mocarstwa te w układzie z 31 sierpnia 1907 podzieliły Persję na trzy strefy.


Rozdział dwudziesty szósty: Mniejsze państwa Europy.


Na uboczu wielkiej polityki światowej i europejskiej stało siedem mniejszych państw pośrodku Europy i na jej północy. Były to trzy królestwa skandynawskie powstałe jeszcze w średniowieczu - Szwecja, Dania, Norwegia, dwa królestwa utworzone już w XIX w. - Holandia i Belgia, obok nich wielkie księstwo Luksemburg i wreszcie Szwajcaria w Alpach. Wszystkie te państwa cechował rozwijający się i umacniający ustrój burżuazyjno-demokratyczny, kierowanie energii narodowej głównie ku sprawom wewnętrznym, głębokie tendencje pokojowe i polityka unikająca konfliktów.

W krajach skandynawskich najważniejszym wydarzeniem o charakterze politycznym było zerwanie unii Szwecji z Norwegią. Oba te państwa złączone były unią od roku 1814. Wspólna była osoba króla, który rezydował stale w Sztokholmie, poza tym oba państwa miały własne rządy i własne parlamenty. Polityka zagraniczna, reprezentacja dyplomatyczna i konsularna były wyłącznie w szwedzkim ręku. Poważne konflikty powstały od 1884 r. stąd, że Norwegia wcześniej niż Szwecja wprowadziła odpowiedzialność parlamentarną ministrów. Zatarg pogłębił się na przełomie XIX i XX w. skutkiem tego, że Norwegia postanowiła mianować własnych konsulów, czemu sprzeciwiali się Szwedzi. Sprawa ta miała znaczenie z uwagi na potrzeby norweskiego handlu zagranicznego.

W czerwcu 1905 r. Storthing, tj. parlament norweski, uchwalił zerwanie unii. W październiku 1905 r. Szwecja uznała zupełną niepodległość Norwegii, a król Oskar II zrzekł się tronu norweskiego i nie zezwolił swemu młodszemu synowi na objęcie proponowanej mu przez Norwegów korony. Storthing wybrał wówczas królem norweskim królewicza duńskiego Karola, który wstąpił na tron jako Haakon VII.

Na uwagę zasługują wewnętrzne konflikty w Belgii. Ścierali się tam ze sobą Wallonowie, zamieszkujący południową, bardziej uprzemysłowioną część kraju, posługujący się językiem francuskim, i Flamandowie, zamieszkali na północy, mówiący po flamandzku, trudniący się głównie rolnictwem.

Konflikt językowy został rozstrzygnięty w inny sposób niż tego samego charakteru zatarg niemiecko-czeski w Austrii, gdyż w 1898 r. wprowadzono zupełnie zrównanie obu języków pod względem prawnym. Konflikt wszakże flamandzko-walloński miał jeszcze i inne podłoże. Flamandowie w ogromnej większości wyznawali światopogląd katolicki, gdy wśród Wallonów przeważały tendencje liberalne i laickie. Stąd ustawiczne zatargi, zwłaszcza o szkołę i kierunek nauczania. O władzę walczyły ze sobą początkowo tylko dwa stronnictwa - katolików, mających główne oparcie wśród Flamandów, i liberałów, czerpiących siły z poparcia Wallonów. W 1885 r. założona została partia robotnicza oparta na wzorach socjaldemokracji niemieckiej, a rekrutująca swych zwolenników głównie pośród ludności wallońskiej. Wprowadzenie w końcu XIX w. powszechnego głosowania, chociaż zniekształconego przez pluralistyczny system prawa wyborczego, osłabiło znacznie liberałów. Istotne znaczenie miały partie masowe katolików i socjalistów.


Rozdział dwudziesty siódmy: Podział Afryki.


Mapa Afryki w początkach drugiej połowy XIX w. wyglądała jak biała karta. Dość wyraźnymi konturami zaznaczały się na niej jedynie wybrzeża, zwłaszcza wybrzeże północne, śródziemnomorskie i południowe, tzw. Kraj Przylądkowy.

Posiadłości państw europejskich obejmowały niewielką część kontynentu afrykańskiego, lecz i tu duże przestrzenie, podlegające oficjalnie zwierzchnictwu europejskiemu, pozostawały niezbadane, a władza Europejczyków była na takich terytoriach fikcyjna.

Pod względem ras i narodowości oraz pod względem ustroju społeczno-gospodarczego przedstawiała Afryka wielką rozmaitość.

Z politycznego punktu widzenia niepodległe były monarchie feudalne: Maroko, Etiopia, Zanzibar, Uganda, Madagaskar, republika Liberia i dwie republiki burskie Transwal od 1852 r. i Orania od 1854 r.; Egipt i Tunezja były lennami sułtana tureckiego, Trypolitania i Cyrenajka - tureckimi koloniami. Około 1870 r. kolonie w Afryce miały Francja w Algierii i w Senegalu. Wielka Brytania w Kraju Przylądkowym i w Natalu, Portugalia w Angoli i w Mozambiku.

W ostatnim ćwierćwieczu XIX w. państwa europejskie rozpoczęły istny wyścig o opanowanie Afryki. W 1914 r., w chwili wybuchu pierwszej wojny światowej, na całym obszarze Czarnego Lądu było już tylko jedno państwo niepodległe - Etiopia; niezawisła formalnie Liberia pozostawała pod faktyczną kontrolą Stanów Zjednoczonych. Podział Afryki był sprawą dokonaną. W akcji tej wzięły udział cztery wielkie mocarstwa europejskie - Francja, Wielka Brytania, Niemcy i Włochy oraz mniejsze państwa Belgia i Portugalia. Francja zebrawszy siły już w kilka lat po przegranej wojnie w 1870-1871 wzięła się raźno do tworzenia swego afrykańskiego imperium kolonialnego. W Afryce Zachodniej należały do Wielkiej Brytanii Nigeria, Złote Wybrzeże, Sierra Leone. Niemcy stosunkowo późno podjęli ekspansję kolonialną. Rząd Rzeszy początkowo wzdragał się przed jej wszczęciem na szerszą skalę. Jeszcze w lutym 1882 r. Bismarck oświadczył, że Niemcy nie mają dość silnej floty, aby ochraniać kolonie, ani dość zręcznej biurokracji, aby nimi zarządzać. Ale sprawę wzięli w ręce kupcy i armatorzy z Bremy i Hamburga, bezpośrednio zainteresowani w handlu zamorskim, budowie floty i zdobyciu własnych kolonii. W 1883 r. kupiec bremeński Franz Lüderitz na mocy układów zawartych z naczelnikami murzyńskimi zajął zatokę Angra Pequena z zapleczem. W 1884 r. w wyniku zręcznej gry dyplomatycznej Bismarcka z rządem brytyjskim Niemcy objęły kraj ten oficjalnie w posiadanie. Tak powstała pierwsza kolonia Rzeszy w Afryce - Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia. Latem 1884 r. Niemcy "wzięły w opiekę" posiadłości kupców niemieckich nad Zatoką Gwinejską i utworzyły w ten sposób nowe kolonie Togo i Kamerun. Zimą 1884-1885 r. dr Karl Peters w imieniu Towarzystwa Kolonizacji Niemieckiej zawarł 12 "traktatów" z naczelnikami murzyńskimi w Afryce Wschodniej. Powstała nowa kolonia Niemiecka - Afryka Wschodnia. Niemcy rozciągnęli wówczas także protektorat nad sułtanem Zanzibaru; odstąpili go wszakże w 1890 r. Wielkiej Brytanii w zamian za wyspę Helgoland. Na zasadzie traktatu z Francją z 4 listopada 1911 r. posiadłości kolonialne niemieckie powiększyły się o części Kongo Francuskiego.

Włosi zajęli na brzegach Morza Czerwonego port Massaua i posuwając się w głąb lądu w latach 1881-1885 założyli kolonię Erytreę; wkrótce objęli protektoratem część Półwyspu Somalijskiego. W latach 1911-1912 podbili Trypolitanię i Cyrenajkę.

Portugalczycy od zajętych dawniej wybrzeży w Angoli i Mozambiku posuwali się w głąb lądu rozszerzając swe posiadłości.

W Afryce Równikowej z inicjatywy króla belgijskiego Leopolda II powstało w 1885 r. tzw. Wolne Państwo Kongo, którego suwerenem, a faktycznie właścicielem był na mocy układów międzynarodowych król Leopold. Dopiero w 1908 r. zostało Kongo kolonią belgijską. To krótkie omówienie podziału Afryki należy uzupełnić wskazując, w jak znamienny sposób opanowany został przez Europejczyków Egipt, jak obroniła swą niepodległość Etiopia, jaką drogą powstała w Kongu kolonia belgijska i wreszcie, jak w Afryce Południowej walczyli Anglicy z Burami i jak następnie obie strony walczące porozumiały się ze sobą dla zachowania supremacji nad czarną ludnością rodzimą. Egipt od lat budził zainteresowanie Francuzów.

Francuskie wpływy kulturalne i gospodarcze były od dawna silne nad Nilem i przewyższały wpływy angielskie. Gdy wszakże fabrykanci z Lancashire zwrócili uwagę na bawełnę egipską, gdy następnie otwarto w 1869 r. Kanał Sueski, przekopany zresztą za francuskie pieniądze, uznano w Londynie, że kraj faraonów jest w polityce światowej punktem kluczowym i że dla imperium brytyjskiego ma ogromne znaczenie. Okoliczności sprzyjały Anglikom. Rozrzutny kedyw Izmail na pokrycie wydatków zaciągnął pożyczki w bankach europejskich. Długi jego urosły do sum tak wielkich, że Izmail, ratując się przed bankructwem, zmuszony był w 1875 r. sprzedać swój pakiet akcji Kanału Sueskiego. Szczęśliwym nabywcą była Anglia, a transakcję w błyskawicznym tempie przeprowadził Disraeli, uzyskawszy u Rotszylda otwarcie na ten cel kredytu w wysokości 5 mln funtów. Parlament powziął odpowiednią uchwałę ex post. Sprzedaż akcji kanału nie rozwiązała trudności finansowych kedywa, który w 1876 r. ogłosił bankructwo. Wierzyciele przeprowadzili wówczas utworzenie tzw. Kasy Długu Egipskiego, instytucji, która objęła kontrolę mansów, a w praktyce całego życia gospodarczego Egiptu. Z ramienia Kasy działali z szerokimi pełnomocnictwami dwaj kontrolerzy, francuski i angielski. Pod ich naciskiem Izmail abdykował na rzecz syna Tewfika. Jest rzeczą zrozumiałą, że w tych warunkach dochód narodowy szedł w pierwszym rzędzie na zaspokojenie roszczeń wierzycieli europejskich, potrzeby kraju pozostawały na dalszym planie. Narzucony przez Europejczyków władca był bardzo niepopularny. Doprowadziło to do rozpaczy ludność, przede wszystkim najbardziej uciemiężonych fellachów, czyli wieśniaków, a także drobną burżuazję, i wywołało wrzenie w armii. Na czele niezadowolonych stanęła grupa pułkowników. Najgłośniejszym z nich był Arabi, pierwszy w dziejach Egiptu fellach z pochodzenia, który osiągnął wyższy stopień oficerski. Arabi zmusił w 1881 r. kedywa do mianowania opornego w stosunku do państw europejskich rządu, który przestał spełniać polecenia Kasy Długu. W maju 1882 r. angielskie i francuskie okręty wojenne wpłynęły na wody egipskie, pod pozorem ochrony kedywa przed grożącą mu ze strony nacjonalistów detronizacją. Wzburzenie wśród ludności doszło do szczytu; w Aleksandrii wybuchły rozruchy skierowane przeciwko ludności europejskiej.

11 lipca 1882 r. flota angielska zbombardowała Aleksandrię. W nocy poprzedniego dnia na rozkaz z Paryża odpłynęły okręty francuskie. Odtąd Anglia działała sama i na własną rękę przystąpiła do zdławienia ruchu narodowowyzwoleńczego w Egipcie. Do Egiptu wysłano korpus ekspedycyjny angielski. 13 września 1882 r. generał Sir Garnet Wolseley rozbił pod Tall-al-Kabir armię egipską Arabiego paszy. Anglicy wkroczyli do Kairu i przywrócili status quo ante.

Różnica, z egipskiego punktu widzenia raczej drugorzędna, pomiędzy poprzednim a nowym stanem rzeczy polegała na tym jedynie, że dawne kondominium finansowe francusko-angielskie zastąpił przemożny wpływ Wielkiej Brytanii. Opór większości francuskiej Izby Deputowanych latem 1882 r. przeciwko wspólnej z Anglią akcji nad Nilem, opór wywołany niepewną sytuacją Francji w Europie i obawą przed Niemcami, zapewnił rządowi brytyjskiemu wolną rękę w Egipcie. Anglicy nie przeprowadzili aneksji Egiptu i nie ogłosili swego protektoratu. Kedyw aż do 1914 r. był oficjalnie nadal lennikiem sułtana. Wyjątkowe wszakże stanowisko zajmował w Kairze urzędnik angielski noszący skromny tytuł konsula generalnego. Był to właściwy rządca kraju: w jego gabinecie skupiały się wszystkie nici egipskiej polityki i gospodarki. W latach 1883-1907 pełnił te obowiązki Sir Evelyn Baring, obdarzony w 1901 r. tytułem Lorda Cromera. Ugruntował on na długo wpływy angielskie nad Nilem.

Gdy Anglicy umacniali w Egipcie swą hegemonię, we wschodnim Sudanie, od niedawna posiadłości egipskiej, podniesiony został sztandar powstania. Na jego czele stał derwisz Mohammed Ahmed, który ogłosił się Mahdim, tzn. wysłańcem Allaha, mającym dopełnić dzieło Mahometa i utwierdzić wiarę proroka. Sudańczycy, niechętni rządom egipskim i wpływom europejskim, opowiedzieli się masowo za Mahdim. Szerokie poparcie ludności tłumaczy jego sukcesy. W 1883 r. mahdyści pokonali armię egipską dowodzoną przez angielskiego generała Hicks paszę.

Zwycięzcy utworzyli państwo feudalno-teokratyczne; po śmierci Mahdiego w 1885 r. stanął na jego czele z tytułem kalifa, tj. namiestnika, szeik Abdullahi. Kedyw egipski był bezsilny wobec mahdystów, którzy cieszyli się sympatią i poparciem mas ludowych w Egipcie. Anglicy zaś nie spieszyli się z atakiem na południe. Najpierw chcieli umocnić swe panowanie w Kairze, a później dopiero sięgnąć po Sudan. Wyprawa ta, z racji wielkich przestrzeni, trudności komunikacyjnych i ciężkiego klimatu wymagała długich i żmudnych przygotowań. Toteż dopiero w latach 1896-1899 zdobyła Sudan ekspedycja angielsko-egipska, którą dowodził generał Sir Horatio Herbert Kilchener. Państwo mahdystów zostało rozbite, w Sudanie zaprowadzono kondominium anglo-egipskie, tzn. dominujący wpływ Wielkiej Brytanii objął tę część Afryki. Generał-gubernatora Sudanu mianował rząd londyński, poszczególnymi prowincjami zarządzali oficerowie angielscy. Wprowadzenie uprawy bawełny na wielką skalę było głównym przedmiotem starań władz angielskich.

W tym samym czasie, gdy Anglicy pod dowództwem Kitchenera posuwali się na południe, Francuzi podjęli próbę połączenia swych posiadłości w Afryce Zachodniej ze swymi punktami oparcia na Morzu Czerwonym, Dżibuti i Obock. W lutym 1896 r. kapitan Marchand, na czele ekspedycji złożonej z około 200 Murzynów i 9 oficerów francuskich wyruszył z Brazzaville w kierunku na wschód. Posuwając się w górę Konga i Ubangi a potem lądem w ciężkich warunkach kilka tysięcy kilometrów i pokonując liczne trudności i niebezpieczeństwa, Marchand stanął 10 lipca 1898 r. w Faszodzie, niewielkiej osadzie nad Nilem Białym, i wywiesił tu flagę francuską, czyli zajął kraj dla Francji. W kilka tygodni później, 18 września 1898 r., przypłynął Nilem do Faszody Kitchener i zażądał zdjęcia flagi francuskiej. Marchand odparł, że może uczynić to tylko na rozkaz z Paryża. Francja była do wojny nieprzygotowana i musiała ustąpić na całej linii. Plan utworzenia imperium francuskiego wszerz Afryki od zachodu do wschodu okazał się nierealny.

Po otwarciu Kanału Sueskiego wzrosło ogromnie znaczenie Morza Czerwonego dla Europy, a w związku z tym sytuacja Etiopii była bardziej powikłana i bardziej niebezpieczna. Anglicy, Francuzi, Włosi zajmowali punkty wypadowe na brzegach Morza Czerwonego i przygotowywali ekspansję w głąb kontynentu. Władcą Etiopii z tytułem króla królów (negus negesti) był w latach 1889-1913 Menelik II. Wybitny ten polityk postawił sobie za cel umocnić centralną władzę monarszą przeciw namiestnikom prowincji, tzw. rasom, aby Etiopia była państwem silnym, skonsolidowanym, zdolnym stawić opór agresji z zewnątrz. Zaraz po objęciu rządów negus zwrócił się do najsłabszego, a więc najmniej niebezpiecznego z mocarstw mających interesy w tej części Afryki, tj, do Włoch, i 2 maja 1889 r. zawarł z nimi traktat w Ucciali. Układ ten zezwalał Włochom na rozszerzenie ich kolonii Erytrei nieco w głąb lądu ku górom abisyńskim. Artykuł Xvii mówił, że negus "może" w tekście amharskim, "zgadza się" (consente) w tekście włoskim załatwiać wszelkie sprawy z innymi państwami za pośrednictwem rządu włoskiego. Włochy stanęły na stanowisku, że "zgadzać się" to tyle, co uznać zwierzchnictwo i notyfikowały rządom państw europejskich objęcie protektoratu nad Etiopią. Menelik, dowiedziawszy się o tym fakcie w 1893 r., wypowiedział traktat. Mógł to uczynić tym swobodniej, że z pomocą ofiarowała mu się Francja. Francuzi chętnie korzystali z okazji, aby przysporzyć trudności swym współzawodnikom Włochom i popierającym ich Anglikom. Zagrzewali więc negusa do oporu, posyłali mu broń i instruktorów wojskowych. Włochy postanowiły zbrojnie przeciwdziałać takiemu rozwojowi wypadków.

W 1895 r. wojska włoskie wkroczyły do abisyńskiej prowincji Tigre, 1 marca 1896 r. zaś, pod Aduą, doszło do rozstrzygającej bitwy. Znacznie liczniejsza armia abisyńska, w dużej części uzbrojona w europejski sprzęt bojowy i szkolona przez oficerów europejskich, pokonała w zaciętej walce Włochów i zadała im druzgocącą klęskę.

Wrażenie w całej Afryce było olbrzymie. Po raz pierwszy wojska afrykańskie, "kolorowe", odniosły tak wielkie zwycięstwo nad armią mocarstwa europejskiego. Wrażenie było duże również w Europie. Włochy uznały zupełną niepodległość Etiopii i na lat kilkanaście wycofały się z agresywnej polityki kolonialnej. Warto przyjrzeć się teraz, w jak znamienny sposób powstała w Kongu kolonia belgijska.

Tereny zwrotnikowej Afryki Zachodniej pokrywał od dawna tropikalny las dziewiczy; utrudniało to łączność pomiędzy poszczególnymi częściami kraju, ale nie przeszkodziło na długo przed przybyciem na wybrzeża pierwszych żeglarzy portugalskich powstaniu samodzielnych państewek murzyńskich. Na ich czele stał zwykle król, który sprawował rządy przy pomocy naczelników prowincji i okręgów. Była to warstwa zwierzchnicza zwana w państwie Kongo mfumu. Głównym zajęciem ludności było rolnictwo, a także myślistwo i rybołówstwo. Hodowli bydła nie znano. Istniał już społeczny podział pracy. Obok chłopów uprawiających ziemię byli również rzemieślnicy, jak kowale, budowniczowie chat, garncarze, tkacze.

W latach 1875-1878 i 1880-1882 podróże badawcze na północnym, prawym brzegu Konga, nad Gabonem i nad Ogowe odbył oficer francuski włoskiego pochodzenia hr. Pierre Savorgnan de Brazza. W 1880 r. zawarł z wodzem murzyńskim Makoko i podległymi mu naczelnikami układy, na mocy których rozległy ten kraj przeszedł we władanie Francji. Powstała tu kolonia Afryka Zachodnia, zwana później Kongiem Francuskim.

Afryka Równikowa zwróciła w tym czasie na siebie uwagę króla belgijskiego Leopolda II.

W 1876 r. zwołał konferencję geograficzną do Brukseli i utworzył Międzynarodowe Towarzystwo Afrykańskie w celu, jak to określono, badania Czarnego Lądu i walki z handlem niewolnikami. Towarzystwo wyłoniło następnie w 1878 r. Komitet Badań Górnego Konga przekształcony wkrótce później na Międzynarodowe Towarzystwo Konga Działalnością tych instytucji kierował król Leopold i finansował je z własnych funduszów. W 1878 r. udało się królowi pozyskać dla swych celów wytrawnego podróżnika afrykańskiego Henry Morton Stanleya, który w poprzednich swych podróżach zbadał bieg rzeki Kongo. W latach 1880-1884 Stanley w dalszych podróżach po Afryce Równikowej zawarł kilkaset układów z naczelnikami murzyńskimi i skłonił ich do uznania zwierzchnictwa Międzynarodowego Towarzystwa Konga.

Międzynarodowa konferencja w Berlinie postanowiła w 1885 r. utworzenie tzw. Wolnego Państwa Kongo, którego władcą został król belgijski. Leopold w testamencie zapisał Kongo Belgii. W 1908 r,, jeszcze przed śmiercią monarchy, Wolne Państwo zostało kolonią belgijską; w posiadaniu Belgów utrzymało się do 30 czerwca 1960 r.


Rozdział dwudziesty ósmy: Stany Zjednoczone.

Rozwój gospodarczy i wzrost potęgi USA po wojnie secesyjnej był szybki. Przede wszystkim znacznie powiększyła się ich ludność: z 38 mln mieszkańców w 1870 r wzrosła do 76 mln w 1900 r i 97 mln w r. 1913. W znacznej mierze przyczyniali się do tego wychodźcy z Europy. Była to najpierw „stara imigracja” tj. przybysze z Anglii, Irlandii, krajów skandynawskich i Niemiec.

W przedostatnim dziesięcioleciu zeszłego wieku liczba jej spadła, coraz liczniejsza natomiast stawała się „nowa imigracja” – Polacy, Węgrzy, Słowacy, Czesi, Ukraińcy, Włosi i Żydzi z Europy Środkowej i Wschodniej.

Przybysze z krajów słowiańskich i romańskich mieli trudniejszą drogę życiową i asymilowali się wolniej.

Szczególne miejsce zajmowali Irlandczycy. Liczba imigrantów irlandzkich do końca XIX wieku wynosiła już 3 873 000, a w latach 1901-1910 przybywało ich do USA 339 000. Rozradzali się szybko, zajmowali się najpierw niższe, później średnie stanowiska, w gospodarce prywatnej i administracji, wykupywali ziemię, zakładali szkoły i kolegia katolickie, zdobywali coraz większe znaczenie.

Odrębne stanowisko tworzyła imigracja Japończyków i Chińczyków, którzy przybywali do zachodnich części kraju, głównie do Kalifornii. Pracowici i oszczędni, mieli niższą stopę życiową niż robotnik europejski i amerykański i zadowalali się skromniejszymi zarobkami.. Wzbudzali niechęć wśród mas pracujących. Wyzyskano przeciw nim uprzedzenia rasowe, mówiące, że „żółci” nie nadają się do asymilacji. Odmówiono więc Japończykom i Chińczykom prawa naturalizacji i robiono im najrozmaitsze utrudnienia.

Nierozwiązanym problemem pozostała kwestia murzyńska. W 1870 r. było w USA 4 880 000 Murzynów i Mulatów, w 1900 r. -8 841 000, w 1910r – 9 828 000. Stanowili więc ponad 10 % ogółu ludności. Żyli w ciężkich warunkach, pozostali nadal przedmiotem wyzysku.

Indianie, pierwotna rodzima ludność kraju, zepchnięci do rezerwatów, nie przysparzali już białym żadnych trudności. W 1910 r. było ich zaledwie 265 tyś.

Wzrostowi zaludnienia i przemianom w strukturze społecznej ludności towarzyszył szybki rozwój przemysłu. Wraz z rozwojem przemysłu i górnictwa wzrastała sieć dróg żelaznych.

Na wielką skalę odbywał się proces koncentracji przemysłu. Większe przedsiębiorstwa niszczyły lub wchłaniały mniejsze. John D. Rockefeller opanował produkcję ropy naftowej. Andrew Carnegie dominował w przemyśle stalowym. Ich potężne udziały w przedsiębiorstwach kolejowych pozwoliły im na ułożenie korzystnych taryf dla swoich transportów.

Koncentracja kapitału bankowego wiodła do jego zrastania się z kapitałem przemysłowym.

Rolnictwo amerykańskie nie miało tego znaczenia co przemysł. Rozwój agrarny poszedł odmiennymi torami. Główne ośrodki rolne USA to Południe – wielki producent bawełny i tytoniu oraz Zachód z uprawą pszenicy, kukurydzy, z hodowlą bydła.

Plantacyjne południe przeszło po wojnie secesyjnej i zniesieniu niewolnictwa prawdziwą rewolucję. Zrujnowani plantatorzy zmuszeni byli wyprzedawać lub parcelować swe posiadłości. Zniknęły rozległe plantacje, ich miejsce zajęły farmy. Właścicielami byli nadal biali. Murzyn był za biedny, aby móc kupować ziemię, należało to do wyjątków. Rolnictwo Południa powoli podnosiło się z upadku. W 20 lat po ukończeniu wojny domowej wysokość zbioru bawełny w dawnych Stanach Konfederacji osiągnęła zaledwie poziom z 1860 r. Dopiero pod koniec XIX wieku nastąpiła poprawa.

Inaczej układały się stosunki na Zachodzie. Tutaj źródłami bogactwa były pasterstwo i rolnictwo. Hodowla bydła rozwijała się najpierw w Texasie. Hodowcy zastosowali tzw. long driver – system polegający na tym, że olbrzymie masy bydła pędzono z Texasu do końcowych stacji kolei w Kansas lub w Missouri. Pędzono je przez tereny należące w teorii do rządu federalnego, w praktyce niczyje. Stada dozorowali konni pasterze – cowboye, awanturnicy, poszukiwacze przygód, wytworzyli oni charakterystyczny amerykański typ ludowy.

W miastach Stanów Środkowych przede wszystkim w Chicago budowano wielkie rzeźnie i fabryki konserw, które szybko opanowały rynki Stanów Wschodnich i w 1875 r. rozpoczęły podbój rynków europejskich, zwłaszcza chłonnego angielskiego.. Podbój ten w niedługim czasie przybrał wielkie rozmiary.

W związku z rozwojem osadnictwa rolniczego hodowcy zamiast przepędzać bydło po terenach ciągnących się setkami mil, zaczęli ok. roku 1885 zagradzać ogromne przestrzenie drutem kolczastym i zamieniać je w wielkie pastwiska. Prowadziło to do częstych, nawet krwawych sporów z rolnikami.

Kongres chcąc ułatwić kolonizację terenów rozległych, a słabo zaludnionych uchwalił w 1862 r. ustawę o nadziałach tzw. Homestead Act. Na mocy tej ustawy mężczyzna pełnoletni, który chciał się osiedlić na Zachodzie i założyć tam gospodarstwo, mógł otrzymać 160 akrów ziemi; po 5 latach uprawy i po opłaceniu kosztów rejestracyjnych ziemia ta stawała się własnością osadnika. Znaczną rolę w skolonizowaniu i zagospodarowaniu Zachodu odegrały także spółki kolejowe, budujące drogi żelazne na niezaludnionych terenach. Spółki te otrzymywały od państwa duże obszary ziemi na własność i rozprzedawały ją po niskich cenach osadnikom chcąc zaludnić kraj, co było niezbędnym warunkiem rentowności kolei.

W ciągu kilkunastu lat Zachód zmienił oblicze.

Sytuacja osadników była jednak trudna. Mechanizacja rolnictwa i konieczność zakupywania maszyn rolniczych oraz jednoczesny stały spadek cen płodów rolnych obciążyły farmerów długami.

W USA głową państwa był jak i jest dotąd prezydent wybierany przez kolegium elektorów na 4 lata, obdarzony pełnią władzy wykonawczej w sprawach wspólnych dla wszystkich stanów (waluta, handel, cła, polityka zagraniczna, siły zbrojne lądowe i morskie). Prezydent jest jednocześnie głową państwa i głową rządu.

Władzę ustawodawczą sprawuje kongres złożony z Senatu i Izby Reprezentantów.

Wraz z szybko rozwijającym się przemysłem powstała kwestia społeczna. Przybrała ona w USA swoisty charakter. Rosnące zapotrzebowanie rąk do pracy pokrywał w znacznej mierze napływ robotników z Europy. Kilka tysięcy agencji rekrutacyjnych pozostających w porozumieniu z przemysłowcami i kompaniami żeglugowymi działało pośród proletariatu europejskiego zachęcając do emigracji za ocean. W zamian za pokrycie kosztów przejazdu emigrant zobowiązywał się podjąć pracę za wyznaczone z góry wynagrodzenie. Przybysz miał czasem lepsze warunki bytowe niż w swojej ojczyźnie. Niekiedy zdobywał możliwości awansu społecznego, ale znajdował się w sytuacji gorszej niż robotnik amerykański. Dotyczyło to zwłaszcza wychodźców z Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej. Ich nieznajomość j. angielskiego była w oczach przemysłowców zaletą, gdyż ułatwiała im wyzysk, a robotnikom utrudniała wspólną akcję.

Kwestię robotniczą komplikował brak jednolitego ustawodawstwa społecznego. W każdym stanie inaczej ustalano pracę kobiet i nieletnich, w niektórych tylko stanach określono maximu0m godzin pracy i minimum zarobków.

W 1866 r w Baltimore na pierwszym w dziejach Ameryki kongresie robotników zawiązana została Narodowa Unia Pracy złożona ze stowarzyszeń różnego typu. Program nie był jednolity i jasno określony. Głównymi postulatami Unii były: 8-godzinny dzień pracy, usunięcie z kraju kulisów chińskich zadowalających się niższymi zarobkami. W 1869 r. w Filadelfii powstał Szlachetny Zakon Rycerzy Pracy – organizacja początkowo tajna z rytuałem wzorowanym na masonerii., od 1878 r działające jawnie.

Przedostatnie dziesięciolecie XIX wieku przyniosło falę strajków. W latach 1880-1886 miało miejsce 4 tyś. strajków, wzięło w nich udział 1,5 mln robotników. Walkę strajkową zaostrzał fakt, że pracodawcy nie chcieli uznawać związków zawodowych i zgadzać się na umowy zbiorowe. Mimo to amerykański ruch robotniczy już w 1886 wywalczył w niektórych gałęziach 8-godzinny dzień pracy.

Pierwszymi propagatorami socjalizmu byli w Ameryce Północnej wychodźcy z Niemiec. W 1876 r. zawiązana została Partia Robotnicza, przemianowana w 1877 na Socjalistyczną Partię Pracy. Działalność jej utrudniały walki między kierunkiem marksistowskim a lassallowskim. W każdym razie partia nie zdołała pociągnąć za sobą mas i stać się organizacją masową.

W 1897 r. z inicjatywy kolejarza Eugene Victora Debsa powstała Amerykańska Partia Socjaldemokratyczna, od 1901 nosząca nazwę Amerykańskiej Partii Socjalistycznej. Partia ta prowadziła żywą propagandę, zdobyła wkrótce kilkaset stanowisk z wyborów, w tym i mandat do Izby Reprezentantów.

Organizować zaczęli się również farmerzy, niezadowoleni z panujących stosunków. Pierwsze organizacje farmerskie, zwane „ Granges” – Farmy. Były to lokalne kółka samopomocowe i samokształceniowe. Zaczęły one następnie tworzyć spółdzielnie zakupu i sprzedaży, niekiedy własne wytwórnie przetworów rolnych.

Sytuacja rolnictwa była trudna. Spadek cen na płody rolne, który tak silnie zaznaczył się w końcu XIX wieku, mocno dał się rolnikom amerykańskim we znaki. Złe położenie wzmagało jeszcze zadłużenie gospodarstw i wysokie opłaty kolejowe. Oburzenie rolników zwracało się przeciwko wielkim bankom i wielkim przedsiębiorstwom kolejowym. Po pewnych wahaniach farmerzy zawiązali Partię Ludową Stanów Zjednoczonych. Poparli ją nie tylko rolnicy, ale także drobnomieszczaństwo i wielu robotników.

Ekspansja USA przez długie lata ograniczała się do Ameryki Północnej. Polityka zagraniczna leżała zresztą na dalszym planie zainteresowań rządu i społeczeństwa. USA miały ogromne, słabo zaludnione przestrzenie, które należało skolonizować, miły przeświadczenie o zupełnym bezpieczeństwie, znikąd bowiem nie były narażone na inwazję. Posiadały na swej ziemi wielkie bogactwa naturalne i nie były zmuszone do poszukiwania źródeł surowców.


Rozdział dwudziesty dziewiąty: USA wchodzi na arenę międzynarodową.


Z końcem XIX w., gdy Stany Zjednoczone włączały się do polityki światowej, wielkim uznaniem cieszyła się tam teoria tzw. nawalizmu. Głównym jej wyrazicielem był kapitan (później admirał) Alfred Thayer Mahan, wykładowca szkoły marynarki, autor prac i artykułów o wpływie potęgi morskiej na historię.

Mahan głosił i obszernie uzasadniał pogląd o konieczności posiadania przez Stany Zjednoczone silnej floty wojennej i rozwijał geopolityczną teorię dróg morskich i baz, które by je zabezpieczały. Teorie Mahana streścić można w czterech punktach:

1) Stany Zjednoczone muszą posiadać potężną marynarkę wojenną, która będzie zdolna usunąć przeciwnika z oceanów i mórz oblewających ich brzegi.

2) Stany Zjednoczone powinny zapewnić sobie silne bazy na Pacyfiku, przede wszystkim zająć archipelag Hawajów.

3)Stany Zjednoczone powinny zdobyć zupełną przewagę na Morzu Karaibskim, tym amerykańskim Morzu Śródziemnym.

4) należy wybudować kanał środkowoamerykański, łączący Ocean Spokojny z Atlantyckim. Doktryna Mahana to praktyczne wskazania dla imperializmu amerykańskiego, wynikające zarówno ze struktury gospodarczo-społecznej Stanów Zjednoczonych, jak i z ich położenia geograficznego. Dlatego poznanie poglądów tego pisarza ułatwia zrozumienie strategii politycznej i wojennomorskiej republiki północnoamerykańskiej.

Zapewnienie przewagi na Pacyfiku i swobodnej drogi morskiej do Chin i Japonii nie przeszkadzało imperialistom amerykańskim zwrócić baczną uwagę i na inne strony świata. Kupcy, bankierzy, fabrykanci i wojskowi coraz częściej kierowali wzrok ku południowemu wschodowi, ku Morzu Karaibskiemu, gdzie wchodziły w grę poważne interesy gospodarcze, polityczne i militarne. Kapitał amerykański od dawna interesował się wyspą Kubą, jej plantacjami trzciny i tytoniu, jej kopalniami żelaza.

W 1893 r. kapitał amerykański, inwestowany na Kubie, wynosił 50 mln dolarów. Obroty handlowe wynosiły rocznie około 100 mln. Rząd hiszpański prowadził na Kubie, która była jedną z ostatnich posiadłości kolonialnych hiszpańskich, politykę najbardziej prymitywnej i krótkowzrocznej eksploatacji.

Amerykańska prasa, tzw. żółta, czyli brukowa, wszczęła gwałtowną kampanię antyhiszpańską. Terror rozwinięty przez Hiszpanów dostarczał jej pod dostatkiem pożądanego materiału. Wzburzyło to opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych i przygotowało ją do interwencji zbrojnej. Nieszczęśliwy przypadek dostarczył rządowi waszyngtońskiemu pretekstu do wojny.

15 lutego 1898 r. wyleciał w powietrze w porcie w Hawanie amerykański okręt wojenny "Maine". Oburzenie opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych doszło do szczytu, rząd domagając się od kongresu kredytów wojennych miał sytuację ułatwioną. Pomimo że Hiszpania zgadzała się na daleko idące ustępstwa, Waszyngton nie chciał słyszeć o pokoju.

19 kwietnia 1898 r. kongres upoważnił prezydenta do użycia siły celem usunięcia Hiszpanów z Kuby i uchwalił uroczystą deklarację

Wojna trwała krótko, od kwietnia do początku sierpnia 1898 r. Amerykanie opanowali Kubę, wysadzili wojska na Filipinach, gdzie również powstańcy walczyli przeciwko rządom hiszpańskim, i zawładnęli jeszcze jedną z wysp Wielkich Antyli - Puerto Rico. 12 sierpnia zawarty został rozejm.

18 grudnia 1898 r. stanął w Paryżu traktat pokoju. Hiszpania uznała niepodległość Kuby, zrzekła się na rzecz Stanów Zjednoczonych tytułem odszkodowania wojennego wysp Puerto Rico w Antylach i Guam na Oceanie Spokojnym i wreszcie oddawała Stanom Filipiny w zamian za 20 mln dolarów. Nadzór Stanów Zjednoczonych zastąpił na Kubie panowanie Hiszpanii. Garnizony amerykańskie zajęły miejsce hiszpańskich. Amerykanie wszakże zdawali sobie sprawę z tego, że zwykła okupacja da się na dłuższą metę utrzymać tylko z największą trudnością, że więc należy unowocześnić system kolonialny. Chodziło o to, aby pogodzić dążenie Kubańczyków do niepodległości z gospodarczymi i strategicznymi interesami Stanów Zjednoczonych, innymi słowy uzyskać na Kubie kolonię bez nazwy kolonii.

Waszyngton udzielił zgody na niepodległość wyspy pod następującymi warunkami:

1. Kuba nie zawrze z obcym państwem układu, który by zagrażał jej niezawisłości.

2. Nie zaciągnie pożyczki, której by nie mogła spłacić z bieżących dochodów.

3. Przyznaje Stanom Zjednoczonym prawo interwencji dla ochrony jej niepodległości i dla utrzymania rządu zdolnego do opieki nad życiem, własnością i indywidualną wolnością,

4. Będzie kontynuowała akcję sanitarną zapoczątkowaną przez Amerykanów.

5. Odda Stanom Zjednoczonym tereny potrzebne do utworzenia stacji węglowych.

Stany Zjednoczone zdecydowały się wycofać wojska okupacyjne (pozostały wszakże garnizony w bazach morskich w Guantanamo i w Bahia Honda).

W maju 1902 r. rząd kubański objął administrację wyspy.

Traktat, zawarty następnie 22 maja 1903 r. pomiędzy Kubą a Stanami Zjednoczonymi, powtórzył wszystkie postanowienia poprawki Platta. Obowiązywały one do 29 maja 1934 r. Amerykanie uzyskali pełną możność eksploatacji Kuby, a zamknęli drogę do tego konkurentom europejskim. Traktat handlowy kubańsko-amerykański przyznawał w Stanach Zjednoczonych 20% zniżkę celną na trzcinę cukrową i inne płody wyspy, towary amerykańskie zaś uzyskały na Kubie zniżkę wynoszącą od 20 do 40%. Amerykanie otrzymali tą drogą ogromne przywileje w handlu kubańskim. Rząd waszyngtoński czuwał konsekwentnie nad tym, aby nie dopuścić na Kubę kapitału innych krajów, poza Stanami Zjednoczonymi. Amerykańskie metody eksploatacji wywołały w 1906 r. zbrojny opór Kubańczyków. Waszyngton nie myślał jednak ustępować. Wojska Stanów Zjednoczonych wylądowały na Kubie dla poskromienia oporu i pozostały na wyspie do 1909 r. W trzy lata później, w 1912 r., doszło do kolejnej interwencji zbrojnej Amerykanów. Wyspa Puerto Rico została w 1900 r. przyłączona do Stanów Zjednoczonych jako terytorium, zarządzał nim gubernator mianowany przez prezydenta. Inaczej ukształtowała się sytuacja na Filipinach. Amerykanie wspierali tam początkowo ruch narodowowyzwoleńczy skierowany przeciwko Hiszpanom. Gdy jednak powstańcy, na których czele stał Emilio Aguinaldo, zorientowali się, że Amerykanie zmierzają do zagarnięcia Filipin, wystąpili zbrojnie przeciwko swym dotychczasowym sojusznikom. W styczniu 1899 r. ogłosili niepodległą republikę filipińską. Rząd waszyngtoński musiał wysłać 70 tys. żołnierzy, aby opanować sytuację. Powstańcy zostali pokonani dopiero z końcem 1899 r., ale partyzantka trwała jeszcze do 1902 r., a w niektórych częściach kraju nawet i dłużej. Archipelag Filipin został w 1902 r. anektowany. Stany Zjednoczone zajęły bezpośrednie pozycje na Dalekim Wschodzie. Taki obrót rzeczy skłonił rząd waszyngtoński do zajęcia się kwestią kanału, który by łączył oceany Atlantycki i Spokojny i skrócił w ten sposób drogę ze wschodnich stanów na Pacyfik i do Azji. Od 1850 r. wiązał Stany Zjednoczone układ zawarty z Wielką Brytanią, a stanowiący, że żadne z tych państw nie będzie wykonywało "wyłącznej kontroli" nad kanałem w Ameryce Środkowej. W pół wieku później wszakże republika północnoamerykańska była już potęgą dostatecznie silną, aby stanąć na stanowisku, że sprawa kanału jest jedynie jej własną sprawą. Anglia musiała się z tym pogodzić i w traktacie z 1901 r. uznała, iż Stany Zjednoczone same mają prawo wybudować kanał i objąć jego ochronę wojskową pod warunkiem zapewnienia swobodnego przejazdu okrętom wszystkich państw. Amerykanie po pewnych wahaniach (Panama czy Nikaragua) zainteresowali się Przesmykiem Panamskim. Gdy napotkali trudności w dojściu do porozumienia z rządem Kolumbii, do której Panama wówczas należała, wywołali rewoltę w tej prowincji i doprowadzili do ogłoszenia 3 listopada 1903 r. niezależnej Republiki Panamy. Układy z rządem nowego państwa poszły gładko i szybko. Już 18 listopada stanął traktat, mocą którego Stany Zjednoczone otrzymały prawo budowy kanału i wyłącznego, pełnego dozoru nad jego strefą. 15 sierpnia 1914 r. Kanał Panamski został otwarty dla ruchu okrętowego. Połączone zostały ze sobą dwa wielkie oceany. Kanał Panamski skrócił drogę z Nowego Jorku do San Francisco o 60%, z Londynu do Nowej Zelandii o 25%.


Rozdział trzydziesty: Kraje Ameryki Łacińskiej.


Ameryka Łacińska obejmuje pod względem geograficznym kraje Ameryki Środkowej i Południowej, a więc większą część dawnych posiadłości kolonialnych hiszpańskich oraz portugalską Brazylię. Pod względem etnicznym ludność była dość zróżnicowana. Rodzimy żywioł indiański, biali przybysze z Europy i czarni z Afryki oraz coraz liczniejsza warstwa mieszańców - metysów, mulatów, zambosów, wszystko to tworzyło barwną mozaikę rozmaitych typów etnicznych i kulturowych.

W części międzyzwrotnikowej przeważali Indianie, na południu zaś górowali biali. W przedostatnim dziesięcioleciu XIX w. wzrosła wydatnie imigracja z Europy. Kierowała się głównie do Argentyny i do południowych stanów Brazylii. Wychodźcy ci to przede wszystkim Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy, a obok nich Polacy i Niemcy. Imigrację popierał szczególnie rząd argentyński i szybko, i łatwo przyznawał obcym przybyszom pełne prawa polityczne.

W ciągu XIX w. głównymi bogactwami Ameryki Łacińskiej pozostały rolnictwo i hodowla. Kawa, trzcina cukrowa, bawełna, kauczuk z krajów międzyzwrotnikowych, mięso i skóry z Argentyny to były główne artykuły wywozu. Przemysł przetwórczy nie istniał.

Ustrój społeczny opierał się na wielkiej własności ziemskiej. W rękach nielicznych właścicieli pozostawały ogromne posiadłości. Nazywały się one fazenda w Brazylii, estancia w Argentynie, hacienda w Meksyku. Wielcy właściciele ziemscy odgrywali przemożną rolę w życiu politycznym.

Od końca XIX w. kraje Ameryki Łacińskiej eksportowały nie tylko płody rolne i hodowlane, ale także w rosnącej mierze metale, minerały i ropę naftową.

Bogactwa Ameryki Łacińskiej ściągały od dawna kapitał zagraniczny. Pierwsze miejsce zajmował kapitał brytyjski, drugie francuski. W początkach XX w. kapitał amerykański bardziej intensywnie zainteresował się republikami południowo- i środkowoamerykańskimi i wysunął się na pierwsze miejsce. Po pierwszej wojnie światowej wzmocnił on jeszcze bardziej swe pozycje i zajął stanowisko dominujące. Dużo mniejsze znaczenie miały lokaty kapitału szwajcarskiego, belgijskiego, holenderskiego, niemieckiego. Kapitał zagraniczny, inwestowany w Ameryce Łacińskiej, obliczano w 1914 r. na 9 mld dolarów.

We wszystkich państwach Ameryki Łacińskiej (w Brazylii od 1889 r.) panował ustrój republikański. Władzę wszakże zdobywano nie zawsze zgodnie z konstytucją przez głosowanie i wybory. Często rewolta wojskowa, czyli pronunciamento, stawiała na czele państwa przedsiębiorczego generała lub pułkownika, który rządził krajem jako caudillo, dopóki nie został obalony przez zniecierpliwionego konkurenta, wyraziciela interesów innej kliki. Im kraj był bardziej zacofany, tym pronunciamentos były częstsze.

Wenezuela np. w ciągu niecałych stu lat przeżyła 52 rewolty. Struktura gospodarcza i społeczna kraju najwcześniej zaczęła ulegać zmianom w Argentynie. Spowodował to zjawisko znaczny napływ obcego kapitału i liczna imigracja. Na widownię polityczną, obok tradycyjnej warstwy wielkich właścicieli ziemskich rządzących krajem, wysunęła się wielka burżuazja wywodząca się z latyfundystów i bogatych kupców. Coraz większe znaczenie zyskiwał proletariat, pochodzący głównie od imigrantów europejskich osiadłych w miastach portowych. Nowe partie masowe zaczęły działać pod koniec XIX w. - partia radykalna od 1891 r., socjalistyczna od 1896 r. W 1912 r. uchwalono demokratyczną ordynację wyborczą, a pierwsze wybory na jej podstawie odbyły się w 1916 r. i przyniosły ogromne zwycięstwo radykałom. Prezydentem został wtedy radykał Hipolito Irigoyen. Pomimo takiej zmiany w układzie sił partyjnych kapitał zagraniczny nadal kontrolował kluczowe pozycje gospodarki krajowej jak banki, komunikację, porty i przemysł mięsny.

Brazylia, największe rozmiarami państwo Ameryki, przewyższające obszarem Stany Zjednoczone, słabo zaludnione była przez długi czas jedyną na kontynencie amerykańskim monarchią z portugalską dynastią Braganzów. Upadek cesarstwa wywołało czy może raczej przyspieszyło wydanie w maju 1888 r. przez regentkę Izabelę, zastępującą przebywającego w Europie ojca cesarza Pedro II, dekretu o zniesieniu niewolnictwa. Oburzeni plantatorzy zwrócili się przeciw koronie.

Antymonarchiczne stanowisko zajęła również armia, ustrój republikański bowiem zdawał się lepiej zaspokajać ambicje generałów, kandydatów na dyktatorów, niż cesarstwo. Nie bez wpływu na wzrost sił republikańskich pozostawała również ta okoliczność, że ośrodek gospodarczy kraju przesunął się z północy z Pernambuco i z Bahia na południe do Sao Paulo i innych prowincji południowych, gdzie było wielu imigrantów z Europy niczym nie związanych z tradycjami dawnej Brazylii. W listopadzie 1889 r. krótka bezkrwawa rewolucja wprowadziła w Brazylii republikę. W 1891 r. weszła w życie konstytucja republikańsko-federalistyczna (dotychczasowe prowincje przemieniono na stany), wzorowana na konstytucji Stanów Zjednoczonych. Rozwój gospodarczy Brazylii był nierównomierny; największą zamożność osiągnęły stany Minais Gerais i Sao Paulo, gdzie już z końcem XIX w. zaczął się rozwijać przemysł spożywczy. Kawa, trzcina cukrowa, bawełna, kakao, cenne drzewo to największe bogactwa Brazylii w początkach XX w. i główne artykuły wywozu.

Aż do pierwszej wojny światowej podstawową rolę w życiu gospodarczym Brazylii grał kapitał angielski. W 1913 r. angielskie inwestycje kapitałowe wynosiły 1162 mln dolarów. Odmiennie ułożyły się stosunki w republice Chile. Ten długi (4200¬7¦km), a wąski pas ziemi nad Oceanem Spokojnym mniej niż Argentyna, mniej niż Brazylia ściągał emigrantów europejskich. Toteż ludność jego wzrastała znacznie wolniej; w 1870 r. wynosiła około 2 mln, spis zaś z 31 grudnia 1910 r. wykazał, że Chile miało 3415000 mieszkańców.

Również kapitał europejski stosunkowo mniej interesował się Chile niż Argentyną i Brazylią. A jednak kraj ten miał pomyślne warunki rozwoju gospodarczego. Dawało mu to przede wszystkim górnictwo. Warto pamiętać, że wiele zasłużył się górnictwu chilijskiemu przyjaciel Mickiewicza, Ignacy Domeyko, długoletni profesor Uniwersytetu w Santiago. Miedź i saletra były to główne źródła zamożności kraju; ich bogate złoża zdobyło Chile w wyniku zwycięskiej wojny z Peru i z Boliwią, prowadzonej w latach 1879-1884 jako tzw. wojny o saletrę lub wojny na Pacyfiku. Dużo trudności przysparzali Chile Indianie - Araukanie. Dopiero w 1883 r. zawarł rząd chilijski z Araukanami ugodę, mocą której utworzono rezerwat indiański, przyznano Araukanom samorząd i zobowiązano się do szanowania ich tradycji i obyczajów. Stosunkowo spokojny rozwój stosunków politycznych przerwał w 1891 r. ostry zatarg pomiędzy prezydentem a kongresem, Prezydent Jose Manuel Balmaceda objął urzędowanie w 1886 r. i przystąpił do wprowadzania w życie reform o charakterze demokratycznym i postępowym, niekiedy wszakże dość kosztownych. Wywołało to niezadowolenie burżuazji i sprzeciw kongresu, który odmówił prezydentowi prawa obsadzania własną decyzją stanowisk ministerialnych.

Po stronie prezydenta opowiedziała się armia lądowa, po stronie kongresu marynarka. Rozpoczęła się wojna domowa, w której Balmaceda poniósł klęskę. Oligarchia konserwatywna, mając stale większość w kongresie, rządziła krajem, póki jej przewaga nie załamała się w kryzysach lat międzywojennych. Innymi torami niż w Argentynie, Brazylii, Chile biegły wypadki w Meksyku.

Po długich latach wojen i walk wewnętrznych kraj ten pod rządami Jose de la Cruz Porfirio Diaza zażywał pewnego spokoju. Diaz, metys, dawny oficer Juareza, zaprowadził rządy policyjne silnej ręki. Otoczenie prezydenta tworzyli dobrzy znawcy życia gospodarczego, zwani ironicznie "uczonymi" (cientificos). Rząd Diaza zrównoważył budżet, budował koleje połączone z kolejami Stanów Zjednoczonych, popierał rolnictwo, handel i górnictwo. Zyski wszakże z niezaprzeczonego rozwoju kraju czerpali kapitaliści zagraniczni, przede wszystkim Amerykanie i Anglicy i szczupła warstwa zamożnych Meksykanów.

W społeczeństwie żalono się, iż rząd jest matką obcych kapitalistów, macochą własnego narodu. Rosło więc niezadowolenie mas ludowych. W 1911 r. wybuchła rewolucja i usunęła Diaza. Następca jego Francisco Madero, przedstawiciel liberalnej burżuazji, dążył wprawdzie do ograniczenia przywilejów kapitału zagranicznego, ale nie widział potrzeby reformy stosunków społecznych i gospodarczych. W kraju rosło wrzenie pod rewolucyjnym hasłem "ziemia i wolność".

Z ogólnego niezadowolenia i ze słabości Madera skorzystał awanturnik Victoriano Huerta i nie bez poparcia Amerykanów uchwycił w lutym 1913 r. władzę. Huerta chciał tylko jednego - władzy osobistej i płynących z niej korzyści i nie myślał o rozwiązaniu żadnych trudności, przed którymi stał Meksyk. Najpoważniejszym zadaniem była kwestia chłopska, tj. danie ziemi chłopom indiańskim. Ruchem chłopskim kierowali na południu Emiliano Zapata i na północy Francisco Villa. Przeciwko rządom Huerty wystąpiła także duża część burżuazji i właścicieli ziemskich, domagając się przywrócenia porządku w państwie.

Przywódcą tego obozu był Venustiano Carranza. Połączona akcja Carranzy i Villi, cofnięcie poparcia amerykańskiego, a nade wszystko rosnące niezadowolenie całego narodu doprowadziło wreszcie w lipcu 1914 r. do obalenia Huerty.

W sierpniu tego roku władzę objął Carranza. 5 lutego 1917 r. została uchwalona konstytucja: dawała ona podstawę prawną do radykalnej reformy rolnej i upaństwowienia majątku kapitalistów zagranicznych, zapowiadała ochronę pracy i troskę o rozwój oświaty. Większość postanowień konstytucji pozostała jednak na papierze i nie weszła w życie. Normalizację życia w Meksyku utrudniała działalność obcego kapitału. Współzawodnictwo wielkich angielskich i amerykańskich spółek naftowych Spowodowało ingerencję Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych w wewnętrzne sprawy kraju. Zwłaszcza po obaleniu dyktatury Porfirio Diaza Anglicy i Amerykanie prowokowali zamachy stanu, udzielali poparcia poszczególnym partiom i ambitnym przywódcom, dążącym do uchwycenia władzy w zamian za obietnicę koncesji i różnych innych korzyści gospodarczych.

W 1913 r. Wielka Brytania uznała nowy rząd Huerty, ale wystąpiły przeciwko niemu Stany Zjednoczone, domagając się przywrócenia "ustroju konstytucyjnego" i usunięcia ze stanowiska głowy państwa człowieka, który doszedł do władzy na drodze gwałtu. Troska Stanów Zjednoczonych o moralność polityczną odpowiadała interesom amerykańskich spółek naftowych, które zarzucały Huercie, że forytuje kapitał angielski. Ostatecznie Anglicy ustąpili, a nacisk zbrojny Amerykanów przyczynił się do upadku Huerty i zwycięstwa jego rywala Carranzy.

Zainteresowanie Stanów Zjednoczonych krajami Ameryki Łacińskiej i dążenie do hegemonii na półkuli zachodniej zrodziły kierunek, zwany panamerykanizmem. W czasie od 2 października 1889 r. do kwietnia 1890 r. odbyła się w Waszyngtonie, z inicjatywy sekretarza stanu Jamesa G. Blaine'a konferencja przedstawicieli wszystkich państw Ameryki z wyjątkiem Dominikany. Blaine przygotował program prac konferencji; przewidywał on obowiązkowy arbitraż, unię celną i monetarną, stałą współpracę uniwersytetów, budowę kolei, która miała połączyć Argentynę - przez Meksyk - ze Stanami Zjednoczonymi. Przebieg i wyniki konferencji ujawniły z jednej strony nieufność państw Ameryki Łacińskiej do północnego sąsiada, z drugiej zaś pokazały, że Stany Zjednoczone nie mogły jeszcze narzucić im swej woli. Żadna z uchwał konferencji nie została ratyfikowana przez parlamenty państw-uczestników, nawet postanowienie o zaprowadzeniu arbitrażu.

Jedynym rezultatem było utworzenie Międzynarodowego Biura Republik Amerykańskich, przekształconego w 1910 r. na Unię Panamerykańską.


Rozdział trzydziesty pierwszy: Indie pod panowaniem brytyjskim.


Indie zwane „perłą korony brytyjskiej” były największą angielską posiadłością kolonialną. Dla zapewnienia koronie brytyjskiej większego autorytetu królowa Wiktoria przybrała w 1876 tytuł cesarzowej indyjskiej.

Na czele zarządu Indii stał wicekról, we władzach ogólnokrajowych zasiadali sami Anglicy, do władz prowincjonalnych dopuszczano Hindusów, którzy uzyskali wykształcenie w angielskich zakładach naukowych.

Ludność Indii mówiła różnymi językami, należała do różnych ras i kast, wyznawała różne religie, wychowywała w różnych kulturach. To rozbicie ułatwiało rządy Anglikom, którzy umieli zręcznie wyzyskiwać wszystkie rozbieżności.

W planach angielskich Indie miały być dostawcą surowców ( bawełna, herbata,, indygo, opium) i rynkiem zbytu, zwłaszcza wyrobów bawełnianych. Administracja brytyjska przeciwdziałała więc powstawaniu rodzimego, indyjskiego przemysłu i nie dopuszczała do Indii wyrobów nieangielskich. Przemysł rozwijał się z największym trudem. Obfitość siły roboczej i jej taniość przeszkadzały postępowi technicznemu. Wieś indyjska była przeludniona. Chłop bezrolny zmuszony był dzierżawić ziemię na niekorzystnych warunkach. Głód pochłaniał w Indiach wiele ofiar. Według obliczeń angielskich w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku zmarło z głodu ok. 15 mln ludzi.

Indyjski ruch oporu wyrażał się w powstaniach ludowych, które to wybuchały w różnych częściach kraju, które Anglicy bezwzględnie tłumili.

Innego rodzaju działalność rozwinęli przedstawiciele klasy posiadającej. Klasa ta związana była licznymi węzłami interesu i zależności z Anglią ale rządy angielskie i jej mocno ciążyły, a fakt, że Hindusi we własnym kraju zepchnięci byli w każdej dziedzinie życia publicznego na drugie miejsce, odczuwała dotkliwie zwłaszcza młodzież, która zdobyła wykształcenie.

W 1885 r. zebrał się po raz pierwszy Wszechindyjski Kongres Narodowy, 25% delegatów reprezentowało większą własność ziemską, 25% - kupców, 50% - zamożną inteligencję. Kongres zbierał się odtąd co roku i przedstawiał władzom brytyjskim projekty reform nie mogąc wszakże doprowadzić do ich realizacji. Biuro propagandowe Kongresu działało stale w Londynie.

Autonomia - Home Rule w ramach imperium brytyjskiego, ukonstytuowanie Indii jako dominium, to były przez czas dłuższy dążenia Kongresu. Rok 1905, zwycięstwo azjatyckiej Japonii nad europejską potęgą, Rosją, i rewolucja rosyjska ożywiły znacznie ruch narodowy w Indiach. W tym też czasie władze angielskie wprowadziły podział administracyjny prowincji Bengal, tworząc nową prowincję - Bengal Wschodni. Większość jej mieszkańców wyznawała islam, Anglikom zaś chodziło o przeciwstawienie muzułmanów Hindusom. Krok ten wywołał oburzenie w Indiach.

W 1906 r. Kongres domagał się nie tylko cofnięcia podziału Bengalu, ale i dalej idących reform w zarządzie Indii. Dwa hasła dominowały teraz w społeczeństwie indyjskim - Swaradż, tj. własny rząd, i Swadesi, tj. własna wytwórczość. Zachowawcza, umiarkowana większość Kongresu przez Swaradż rozumiała szeroką autonomię czy ustrój dominialny. Dla radykalnej, skrajnej, jak ją nazywano, mniejszości, opierającej się głównie na rzemieślnikach, Swaradż oznaczał pełną niepodległość z rządem republikańsko-federacyjnym. Przywódcą jej był utalentowany działacz Bal Gangadhar Tilak.

W 1907 r. Indie były widownią powstań chłopskich i licznych zaburzeń. Na północy kraju w mieście Rawalpindi wybuchł strajk robotników przemysłu skórzanego. Wkrótce potem całą okolicę ogarnęło powstanie chłopów. Sytuację skomplikował jeszcze fakt, że zastrajkowali kolejarze indyjscy w Pendżabie nie chcąc prowadzić pociągów wiozących wojsko. W Bengalu strajkowali kolejarze i drukarze. Latem wybuchł strajk funkcjonariuszy poczty indyjskiej i telegrafu. Rząd angielski odpowiedział represjami. Tilak został aresztowany i w 1908 r. skazany na 6 lat zesłania na wyspy Andamany. W Londynie rozumiano jednak, że same represje nie rozwiążą zagadnienia. Ustawa z 1909 r. zwiększyła więc nieco zakres kompetencji ciał doradczych stojących u boku wicekróla i gubernatorów prowincji i wprowadziła do nich więcej członków z wyboru. Tilak został zwolniony z więzienia. Zachowawcza część Kongresu przyjęła te ustępstwa z aprobatą. Anglicy mogli uważać, że sytuację opanowali, a spokój zachowany przez Hindusów w latach I wojny światowej (jeśli nie liczyć drobnych buntów w armii) zdawał się potwierdzać taką ocenę. Było to jednak złudzenie. Właśnie pierwsza wojna światowa przyspieszyła proces wyzwalania Indii spod panowania angielskiego. Potrzeby wojenne spowodowały wzrost produkcji przemysłowej, zwiększyła się liczba robotników, podniosła się zamożność klas posiadających, wzmogła świadomość narodowa. Wszystko to były czynniki na drodze wiodącej Indie ku niepodległości.


Rozdział trzydziesty drugi: Chiny i Korea.


Napoleon I nazwał Chiny „śpiącym olbrzymem”. Jeszcze w drugiej połowie XIX wieku można było sądzić, że olbrzym śpi nadal. Wciąż panowała w Chinach monarchia feudalna przeświadczona o swym zwierzchnictwie nad całym światem, spoglądająca na inne państwa jak na swych wasali, lecz zbyt słaba, aby móc obronić swe posiadłości, lękająca się własnego narodu i niezdolna do wyjścia poza bierny opór wobec wrogiej, zaborczej polityki mocarstw europejskich. Już wtedy wszakże zaczynał się kruszyć ustrój społeczno-polityczny Chin. Do kraju wtargnął kapitał zagraniczny i przyspieszył rozkład gospodarki naturalnej.

Chińskie rzemiosło i chałupnictwo zaczęło upadać, a jednocześnie powstawały rynki zbytu towarów i siły roboczej. Tworzyły się nowe klasy, których nie znała dawna historia Chin. Była to burżuazja, powstała z warstwy kupców, urzędników, właścicieli ziemskich i proletariat, który wyłonił się z chłopów i rzemieślników.

Rozwój stosunków kapitalistycznych w Chinach był nierównomierny, najsilniej wystąpił na wybrzeżu i wzdłuż wielkich arterii rzecznych. Wyrastały tam nowe ośrodki gospodarcze.

W ostatnich latach XIX wieku stosunki handlowe z zagranicą, szczególnie z Anglią rozwijały się wydatnie. Chiny wywoziły herbatę, jedwab, bawełnę, sprowadzały natomiast europejskie i amerykańskie wyroby fabryczne, opium i naftę.

Europejczycy przez długie lata zadowalali się w Chinach koncesjami w „portach otwartych”. Przywilejami handlowymi, tolerowaniem misji chrześcijańskich. Nie było natomiast mowy o naruszeniu integralności Chin i tworzeniu na ich terytorium kolonii europejskich.

Przegrana wojna z Japonią (1894-1895) i ustępstwa na rzecz zwycięzcy zachęciły mocarstwa do szukania łatwych, jak sądzono zdobyczy w Chinach. Chińczycy nie poszli wzorem Japończyków, nie przyswajali sobie europejskich osiągnięć technicznych, nie usiłowali bronić się przed najeźdźcami orężem. Fakt ten wywołał w Europie i w USA przeświadczenie, że Chiny nie będą trudnym obiektem do zdobycia. Rozpoczął się wyścig o koncesję na budowę kolei, na eksploatację bogactw kopalnych, na dzierżawę portów. Tworzono na terytorium chińskim obce strefy interesów. Było to tzw. rozdarcie Chin.

Zarysował się podział Chin ba strefy wpływów. Strefa rosyjska obejmowała Mongolię i Mandżurię, niemiecka ujście rzeki Żółtej ( Huang-Ho), brytyjska dorzecze Jangcy, japońska prowincję Fukien naprzeciw wyspy Taiwan, francuska południe Chin graniczące z Indochinami Francuskimi.

Dzierżawa” portów i miast nie naruszała formalnie suwerenności Chin, faktycznie były to wszakże protektoraty lub wręcz kolonie w których „dzierżawcy” utrzymywali własne garnizony wojskowe i wznosili własne fortyfikacje.

W tym czasie USA wystąpiły z zasadą „ drzwi otwartych”. Sekretarz stanu spraw zagranicznych John Hay notą z 6 września 1899 stwierdził, że podział Chin na strefy wpływów nie może przynieść uszczerbku interesom kupców innych państw (tzn amerykańskim) i że spółki kolejowe nie mogą dawać taryf ulgowych towarom swego kraju. Stany Zjednoczone nie broniły więc integralności Chin, a jedynie interesów handlowych i politycznych.

Władze chińskie były wobec mocarstw bezsilne. Cesarzowa regentka Tse-Hi i jej minister Li-Hung-Czang uważali, ze rywalizacja kilku mocarstw i spory między nimi zabezpieczą Chiny przed rozbiciem.

Próbę ratowania państwa od rozbicia z zewnętrz przez mocarstwa i od rozkładu wewnętrznego podjęła grupa inteligencji postępowej, na której czele stał Kang-Ju-Wej. Grupa ta zwracała uwagę na konieczność reformy administracji i szkolnictwa oraz nowoczesnej polityki gospodarczej. Pisma i memoriały Kanga zwróciły uwagę młodego cesarza Kuang-Su. Pod wpływem niebezpieczeństw grożących Chinom, młodzieńczy monarcha usunął od steru Li-Hung-Czanga, powołał Kanga i jego przyjaciół do swego najbliższego otoczenia i rozpoczął w czerwcu 1898 „sto dni reform”. Wydana seria dekretów cesarskich miała Chiny unowocześnić i wzmocnić. Administrację chciano usprawnić przez dopuszczenie do niej nowych ludzi, w uczelniach wprowadzono „nauki europejskie”. Usiłowano popierać i rozszerzać rodzimą chińską działalność gospodarczą w kolejnictwie, przemyśle, rolnictwie.

W odpowiedzi stara regentka Tse-Hi przy pomocy armii i jej dowódcy gen. Juan-Szi-Kaja dokonała zamachu stanu. Cesarz Kuang-Su został uwięziony i zmuszony do oddania władzy w ręce cesarzowej regentki, reformatorzy zostali odsunięci od rządu.

Na widownię wystąpiły masy ludowe. Rozgoryczenie do cudzoziemskich najeźdźców doszło w końcu XIX wieku do szczytu. Najsilniej zjawisko to wystąpiło tam, gdzie przybysze zachowywali się brutalnie i bezwzględnie tzn. w strefie niemieckiej w Szantungu. Działały tu różne chińskie tajne związki Wielkich Mieczy, Wielkiej Pięści itp.

Od „pięści” pochodzi lekceważąca nazwa bokserów, którą Europejczycy obdarzyli powstańców chińskich. Z Szantungu ruch bokserów przerzucił się do innych prowincji. W maju 1900 powstańcy ruszyli na Pekin. Był to ruch masowy i głęboko patriotyczny, ale zarazem zacofany i opierający się na przestarzałych pojęciach o świecie.

Ruch bokserów został zdławiony. Pokonała go nie tylko obca interwencja, w znacznej mierze do upadku powstania przyczyniła się nielojalna polityka cesarzowej regentki. Tse-Hi gotowa była posłużyć się powstańcami do powstrzymania mocarstw, dzielących Chiny między siebie, ale triumfu bokserów nie pragnęła, a mas ludowych się lękała.

Nowe uderzenie w ustrój Chin cesarskich tym razem śmiertelne przyszło z południa. Ruchowi demokratyczno-republikańskiemu, który tam się zrodził przewodził wybitny działacz Sun-Jat-Sen. W Chinach i na emigracji, głównie w Japonii tworzyły się liczne organizacje o programie republikańskim. Stawiały sobie za cel uzdrowienie ustroju Chin i uwolnienie ich od ucisku imperialistycznego. Organizacje te zjednoczyły się w 1905 roku w tzw. Lidze Związkowej, na której czele stanął Sun-Jat-Sen.

W 1907 r. Sun Jat-Sen sformułował program działania Ligi wyrażając go w "trzech zasadach ludowych".

Były to:

1 ) nacjonalizm, a więc uświadomienie narodowe i własne jednolite państwo narodowe bez obcej supremacji.

2) władza ludu, czyli ustrój republikańsko-demokratyczny.

3) dobrobyt ludu, tj. socjalizm w rozumieniu utopijnym.

W okresie lat 1906-1911 w różnych okolicach kraju wciąż wybuchały powstania. Władzom cesarskim tłumienie ich przychodziło z coraz to większymi trudnościami. Najpomyślniejszy przebieg i najpoważniejsze skutki miało powstanie wszczęte 10 października 1911 r. w Wuchang. Dzień jego wybuchu uznano później za początek rewolucji chińskiej i ogłoszono świętem narodowym. Już w ciągu października ruch rewolucyjny ogarnął większą część Chin. Powstała armia rewolucyjna złożona z robotników i studentów.

29 grudnia 1911 r. w Nankinie proklamowano republikę chińską; 1 stycznia 1912 r. Sun Jat-Sen objął funkcje tymczasowego prezydenta "Kwitnącej Republiki Środka". Ruch republikański zataczał coraz szersze kręgi i w wielu miejscowościach dochodziło do starć zbrojnych pomiędzy wojskami rządowymi a armią rewolucyjną. W tej sytuacji dynastia nadzieje swe wiązała z armią. Generał Juan Szi-Kaj objął z nominacji cesarskiej stanowisko naczelnego wodza i szefa rządu. Ambitny generał nie myślał bynajmniej o ratowaniu ustroju skazanego na nieuchronną zagładę. Przeciwnie, zmusił cesarza do abdykacji 12 lutego 1912 r. Jednocześnie wszakże stanął obok Sun Jat-Sena jako kandydat do najwyższej władzy w republice.

Już 17 lutego 1912 r. ogłoszono dymisję Suna i objęcie prezydentury przez Juan Szi-Kaja. Burżuazja chińska, która dotychczas popierała i finansowała ruch republikański, wolała widzieć u władzy majętnego generała, niezawodnego orędownika interesów klas posiadających, niż socjalizującego idealistę. Wpływy swe na szalę za Juanem rzuciły również mocarstwa imperialistyczne. Generał-prezydent bezwzględnie zwalczał przeciwników, a energicznie umacniał swą władzę. Republikanie wkrótce mieli się o tym przekonać.

25 sierpnia 1912 r. powstała Krajowa Partia Ludowa (Kuomintang). Jej podstawę stanowiło kilka organizacji liberalno-burżuazyjnych, z których najważniejszą była Liga Związkowa. Program Kuomintangu był nieco mniej radykalny niż program Ligi Związkowej. W wyborach do parlamentu w kwietniu 1913 r. Kuomintang uzyskał większość, ale nie zdobył władzy. Wkrótce doszło do otwartego konfliktu pomiędzy Partią Ludową a rządem Juan Szi-Kaja, przechodzącym coraz wyraźniej na pozycje reakcyjne. W listopadzie 1913 r. prezydent zdelegalizował Kuomintang i członków jego pozbawił mandatów poselskich. Parlament został rozwiązany. Sun-Jat-Sen i liczni działacze Kuomintangu zmuszeni byli opuścić kraj, inni przeszli do pracy konspiracyjnej. Juan Szi-Kaj sprawował faktyczną dyktaturę, nie zdołał jednak uchronić kraju przed wzmożonym naciskiem imperializmu, musiał przyjąć "21 żądań" japońskich, nie zdołał też zapobiec wewnętrznemu rozbiciu. Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w czerwcu 1916 r. Chiny północne były ośrodkiem najbardziej reakcyjnych żywiołów związanych z Japonią. Przeciwstawiły im się bardziej patriotyczne i postępowe czynniki na południu kraju i utworzyły w 1916 r. drugi rząd w Kantonie. W 1917 r. na czele jego stanął Sun Jat-Sen. Chiny długo jeszcze miały być terenem walk wewnętrznych i przedmiotem eksploatacji ze strony mocarstw imperialistycznych.

Gorszy był los pobliskiej Korei. Królestwo koreańskie było lennem Chin, ale zwierzchność ta, czysto nominalna, bynajmniej nie przeszkadzała obcym mocarstwom w eksploatacji kraju. W 1876 r. podpisany został japońsko-koreański "układ o pokoju i przyjaźni". Japończycy uzyskali otwarcie trzech portów koreańskich i możność prowadzenia w nich handlu bez "ograniczeń i zakazów". W latach 1882-1884 Korea zmuszona została do zawarcia traktatów "przyjaźni i handlu" ze Stanami Zjednoczonymi, z Wielką Brytanią, Niemcami i Rosją. Polityka japońska szła w kierunku umacniania własnego stanowiska w Korei, a eliminowania stamtąd wszelkich wpływów chińskich. Stosunki pomiędzy Tokio a Pekinem uregulował na krótko traktat tienciński z kwietnia 1885 r., ustalając rodzaj kondominium japońsko-chińskiego w królestwie koreańskim.

Był to jednak tylko krótkotrwały rozejm. Zwycięska dla Japonii wojna z Chinami w latach 1894-1895 i pokój w Shimonoseki przyniosły koniec wpływom chińskim w Korei. Głównym rywalem Japonii w tym kraju stała się teraz Rosja. Próby porozumienia japońsko-rosyjskiego w r. 1896 i 1898 miały również charakter przejściowy. Rywalizację rozstrzygnęła na prawie czterdzieści lat wojna japońsko-rosyjska w r. 1904-1905 i zwycięstwo Japonii. Korea dostała się teraz pod supremację japońską. Koreański ruch narodowowyzwoleńczy był skierowany wyłącznie przeciwko Japonii. Rozwinęła się zbrojna walka partyzancka - Ypiong. W r. 1907 partyzantka ogarnęła znaczne części kraju i Japończycy tylko powoli i z trudnością zdołali stłumić powstanie. W 1910 r. Japonia ogłosiła aneksję Korei.


Rozdział trzydziesty trzeci: Japonia.


Rok 1868 przyniósł zniesienie szogunatu, przywrócenie rządów cesarskich i otworzył w dziejach Japonii okres zwany Meidżi – oświecone panowanie, okres absolutyzmu oświeconego. Przewrót ogłosił młody cesarz Mutsuhito, przeprowadziło go cesarskie otoczenie. Twórcy przewrotu podjęli pracę nad modernizacją Japonii. Cały wysiłek poszedł najpierw w kierunku likwidacji systemu lennego i wprowadzenia nowożytnego absolutyzmu.

Daimiowie – książęta feudalni zmuszeni zostali do rezygnacji ze zwierzchnictwa, które posiadali w swych księstwach. Na razie zostali w nich gubernatorami z ramienia cesarza. W 1871 roku uznano lenna za dobra państwowe i wprowadzono w kraju podział administracyjny na prefektury zarządzane prze prefektów podlegających bezpośrednio ministrowi spraw wewnętrznych.

Uprzywilejowane, feudalne stanowisko utraciła również niższa szlachta – samurajowie. Niektórzy potrafili się dostosować do zmienionych warunków i zajęli kierownicze stanowiska w wojsku, w administracji państwowej i w życiu gospodarczym. Znaczna część samurajów nie umiała się jednak nagiąć do nowych czasów i nowych okoliczności. Dali temu wyraz w licznych buntach, z których największy w 1877 na południu Japonii stłumiony został przez wojska rządowe dopiero po ośmiomiesięcznych walkach.

W latach 1872-1873 przeprowadzono reformę rolną, która przyniosła i utrwaliła zasadę własności ziemi. Zniesiono powinności feudalne. Chłop zamiast oddawać połowę zbioru ryżu, płacił do kas skarbowych podatek gruntowy. Przez kilkanaście pierwszych lat po reformie podatek ten stanowił ok. 80% dochodów skarbu państwa. Znaczyło to, że chłop ponosił koszty przebudowy kraju i jego uprzemysłowienia. Konieczność płacenia podatku zmuszała chłopów w razie nieurodzaju do zaciągania pożyczek, to zaś prowadziło często do wyzucia ich z ziemi przez wierzycieli. Z reformy korzyści wyciągnęła warstwa bogatych chłopów, która zalegalizowała i utwierdziła swoje władanie ziemią. Ubodzy włościanie natomiast albo pozostali na wsi jako robotnicy rolni czy dzierżawcy, albo też przenosili się do miast do pracy w nowo zakładanych fabrykach.

Gospodarstwa rolne były niewielkich rozmiarów, ale ponieważ większą część prac wykonywano ręką ludzką, więc każdy właściciel lub dzierżawca zatrudniał jednego lub więcej robotników. Za małą opłatę w ryżu byli oni zobowiązani pracować przez cały rok, z prawem do półdniowego wypoczynku w czasie niektórych świąt.

Państwo opierając się na wpływach podatkowych energicznie pracowało nad rozwojem przemysłu. Rząd sprowadzał rzeczoznawców zagranicznych, zakładał fabryki. Gdy przedsiębiorstwo zaczynało pracować rentownie, rząd sprzedawał je prywatnym kapitalistom, za otrzymane zaś pieniądze zakładał nowe fabryki. W szybkim tempie budowano drogi żelazne. Pierwsza kolej w Japonii z Tokio do Jokohamy ruszyła w 1872 r.

Rozwój przemysłu utrudniał brak podstawowych surowców – węgla i żelaza, które w niedostatecznych ilościach wydobywano na wyspie Hokkaido. Toteż zapotrzebowanie na węgiel, na żelazo jak również na bawełnę zaspokajał w znacznej mierze przywóz z zagranicy. Po mimo tych trudności przemysł japoński miał duże osiągnięcia. W wielkim stopniu było to wynikiem skrajnego wyzysku robotników.

Niskie wynagrodzenia, długi, kilkunastogodzinny dzień roboczy, prawie darmowa praca kobiet i dzieci – wszystko to przyczyniło się do obniżenia kosztów produkcji i do olbrzymich zysków przemysłowców.

Równolegle z rozwojem przemysłu powstała i rozwijała się japońska klasa robotnicza. W przedostatnim dziesięcioleciu XIX wieku zaczęły się tworzyć pierwociny związków zawodowych. Organizowali je początkowo rzemieślnicy, którzy walczyli z wprowadzeniem maszyn do przemysłu. Pod koniec XIX wieku rozpoczął się nowy etap w historii japońskiego ruchu robotniczego. W 1897 r. powstała Liga Organizowania Robotniczych Związków Zawodowych. Kierowniczą rolę na tym polu odegrał Sen Katajama.

W 1881 r. utworzono komisję do opracowania ustawy konstytucyjnej. Najwybitniejszym jej członkiem był Hirobumi Ito. W 1882 roku odbył on podróż po Europie i Ameryce dla zapoznania się z rozmaitymi ustrojami państwowymi i ich praktyką.

Owocem studiów Ito i pracy komisji była konstytucja z dnia 11 lutego 1889 roku. Ustawa była tak pomyślana i zredagowana, aby w niczym nie naruszyć władzy monarszej. Cesarz sprawował najwyższe dowództwo wojsk lądowych i morskich, miał prawo wypowiadania wojny i zawierania pokoju, ministrowie byli odpowiedzialni tylko przed nim. Parlament tworzyła Izba Panów – przedstawicielstwo wyższej szlachty, bogatej burżuazji i mężów zaufania cesarskiego oraz Izba Posłów wywodząca się z wyborów.

Parlamentowi przysługiwało tylko prawo przyjmowania petycji i kontrola finansów. Cesarz miał prawo weta w stosunku do wszelkich uchwał parlamentarnych i mógł wydawać dekrety z mocą ustaw. Armia i marynarka podlegały jedynie monarsze i były najzupełniej niezależne od rządu. Ułatwiło to powstanie w Japonii autokracji wojskowej.

W japońskim życiu państwowym znaczną role odgrywała powstała w 1889 r. „Rada Starszych Mężów Stanu” (Genro), zgromadzenie osobistych doradców cesarza. W łonie Genro zapadały najważniejsze decyzje w sprawach polityki wewnętrznej i zagranicznej.

Stronnictwa polityczne, reprezentowane w Izbie Posłów i działające na arenie politycznej przybierały nazwy liberałów, postępowców, unionistów narodowych. Jednak nie odgrywały w pierwszych dziesięcioleciach japońskiego życia konstytucyjnego znaczniejszej roli.

Japonia weszła w erę imperializmu w czasie, gdy władzę w kraju wciąż silnie dzierżyły żywioły feudalne, a agresywna kasta samurajów dominowała w armii.

W 1885 r. zawarty został układ japońsko-chiński, w którym obie strony wprowadziły w Korei rodzaj kondominium. Japończycy uważali, że tą drogą zyskali czas potrzebny do przygotowani inwazji. Lecz układ ten nie usunął konfliktu, a tylko go odroczył i sytuacja pozostała w dalszym ciągu napięta. Powstanie chłopów koreańskich tzw. tonghaków w 1893 wywołało chińską interwencję zbrojną. Japonia fakt ten uznała za naruszenie przez Pekin zaciągniętych zobowiązań i wysłała również wojska do Korei. W 1894 r. wybuchła wojna chińsko-japońska. W krótkim czasie Japończycy zajęli Koreę i przenieśli walkę do Mandżurii.

Chiny rozpoczęły pertraktacje pokojowe. Japończycy podyktowali Chinom pokój popisany w Simonoseki 17 kwietnia 1895. Japonia otrzymała wyspę Taiwan, Peskadory, półwysep Liaotung i odszkodowanie wojenne. Chiny zrzekły się roszczeń do Korei.


Rozdział trzydziesty czwarty: Wojna japońsko-rosyjska.


Starcie zbrojne pomiędzy Japonią i Rosją sięga swymi korzeniami już ostatniego dziesięciolecia XIX wieku.

Japonia w zwycięskiej wojnie z Chinami w 1894-1895 otworzyła sobie drogę do ekspansji w Korei i zaczęła przygotowywać się do opanowania tego kraju. Udział Japonii razem z mocarstwami europejskimi w poskromieniu powstania bokserów wzmocnił jeszcze jej pozycję na Dalekim Wschodzie.

Z drugiej strony ku wybrzeżom Pacyfiku posuwała się Rosja. W 1891 r. rozpoczęto budowę kolei transsyberyjskiej. W 1895 r. założony został Bank Rosyjski-Chiński. W 1896 r. Rosja otrzymała koncesję na budowę na terytorium chińskim odnogi kolei syberyjskiej. W kwietniu 1898 Rosja i Japonia zobowiązały się wzajemnie do szanowania niezależności Korei, ale było to tylko zasłoną dymną rzuconą na obustronne plany ekspansji.

W rosyjskich kołach rządowych wystąpiła różnica zdań na temat polityki na Dalekim Wschodzie. Najpierw wziął górę kierunek, którego wyrazicielami byli ministrowie finansów i spraw zagranicznych, Witte i Lamsdorff . Kierunek ten zalecał utrzymywanie poprawnych stosunków z rządem chińskim i pokojową penetrację gospodarczą w Chinach Północnych bez jawnych aneksji. Zgodnie z tymi założeniami rząd carski zawarł z Chinami w 1902 r. konwencję o wycofaniu z terytorium chińskiego oddziałów rosyjskich, które przebywały tam od czasów powstania bokserów. Stopniowo zaczął przeważać w Petersburgu kurs awanturniczy i agresywny. Szybkimi krokami carat zmierzał ku wojnie. Japonia również.

W Tokio nie chciano dopuścić do umocnienia się Rosjan w Mandżurii, Korei, Chinach Północnych, zwłaszcza do rozbudowy rosyjskich linii kolejowych. Uważano, że czas działa przeciw Japonii i że należy doprowadzić do rozstrzygnięcia, póki stosunek sił nie ulegnie pogorszeniu.

Armia japońska, szkolona przez pruskich instruktorów na modłę pruską zdała egzamin wstępny w wojnie z Chinami. Teraz przygotowywała się do starcia z armią wielkiego mocarstwa europejskiego. W planach japońskich wielką rolę przeznaczono flocie wojennej. Japończycy budowali ją z wielkim rozmachem.

Rząd tokijski nie zaniedbywał także przygotowań politycznych, 30 stycznia 1902 roku podpisany został w Londynie japońsko-brytyjski traktat przymierza. Traktat zapowiadał współdziałanie obu mocarstw na Dalekim Wschodzie., podkreślał szczególnie interesy Anglii w Chinach, a Japonii w Korei, zobowiązywał Anglię i Japonię do neutralności na wypadek, gdyby kontrahent znalazł się w stanie wojny z jednym przeciwnikiem i do zbrojnego przyjścia mu z pomocą, gdyby do wojny wmieszały się jeszcze inne państwa.

Koniunktura międzynarodowa sprzyjała dążeniom imperializmu japońskiego. Trzy wielkie mocarstwa: Wielka Brytania, USA i Niemcy były zainteresowane wojną, a każdym razie silnym napięciem na Dalekim Wschodzie. I Anglicy i Amerykanie pragnęli japońskimi rękoma osłabić Rosję i wstrzymać jej parcie na Chiny. Niemcy chcieli wplątać carat w konflikty w Azji Wschodniej, aby sobie ułatwić ekspansję w Turcji. Uważali ponadto, że wojna japońsko-rosyjska utrudni pozycję Francji i osłabi sojusz francusko – rosyjski.

Życzliwe dla Japonii stanowisko Anglii i USA otwierało Japończykom kasy banków londyńskich i nowojorskich i umożliwiało im zbrojenia oraz staranne przygotowanie wojny. O takim przygotowaniu mowy nie było mowy w Rosji. Władze carskie lekceważyły przeciwnika.

Dysproporcja sił była tak znaczna, że na pierwszy rzut oka wykluczała wszelkie szanse Japonii. Armia rosyjska walcząca w Mandżurii i Korei oddalona była od swych baz o przeszło 7 tyś km. Japończycy znajdowali się pod tym względem w lepszym położeniu. Teren walki oddalony był od Japonii zaledwie o paręset km, a przewaga na morzu, którą flota japońska od razu uzyskała, zapewniała nieprzerwaną komunikację.

Dla Rosji wojna w Mandżurii i Korei miała charakter typowej wojny kolonialnej, w której nie był zainteresowany naród rosyjski a także burżuazja rosyjska. Dla imperializmu japońskiego natomiast wyjście na stały ląd Azji było kwestią zasadniczą, a przekonanie to imperialiści potrafili wszczepić całemu narodowi japońskiemu.

W ciągu 1903 r. ciągnęły się pomiędzy Petersburgiem a Tokio jałowe rokowania o podział strefy wpływów. Wreszcie rząd tokijski uznał, że nadeszła chwila do rozpoczęcia działań zbrojnych i 6 lutego 1904 zerwał z Rosją stosunki dyplomatyczne.

8 lutego 1904 bez wypowiedzenia wojny admirał Togo zaatakował i zbombardował flotę rosyjską na redzie Portu Artura. Zapewniło to Japończykom supremację na Morzy Żółtym. Również na lądzie Japończycy zdobyli przewagę. Armię japońską dało się szybko zmobilizować i szybko przewieźć na kontynent. Siły rosyjskie rozrzucone były w licznych garnizonach a w Mandźurii. Armia rosyjska posiadała jeden wielki walor, miała żołnierza mężnego i wytrzymałego na trudy, lecz żołnierz ten nie rozumiał sensu wojny, był źle zaopatrzony i źle dowodzony.

Dla Rosjan rozpoczęło się pasmo niepowodzeń: klęska pod Liaojang w sierpniu, nad rzeką Sza-ho w październiku 1904, kapitulacja po długim oblężeniu Portu Artura w styczniu 1905, przegrane ciężkie walki pod Mukdenem w lutym i marcu 1905 dopełniły miary. W Petersburgu miano jeszcze nadzieję, że odzyskanie przewagi na morzu pozwoli przechylić szalę wojny na korzyść strony rosyjskiej. Jednak flota rosyjska w pobliżu wysepki Cuszima w Cieśninie Koreańskiej 27 maja 1905 została zaatakowana przez flotę admirała Togo i zupełnie rozbita.

Wojna zbliżała się ku końcowi. Po dłuższych negocjacjach podpisany został wreszcie 5 września 1905 w Portsmouth w USA pokój między Japonią i Rosją. Japonia uzyskała Port Artura i Talien, południową część wyspy Sachalin, południową część kolei zbudowanej przez Rosjan w Mandżurii, wolną rękę w Korei, czyli uznanie przez Rosję przyszłego protektoratu japońskiego nad tym krajem i wreszcie prawa połowu ryb u wybrzeży rosyjskich na Morzach Japońskim, Ochockim, Beringa.


Rozdział trzydziesty piąty: Rok 1905.


Rok 1905 przyniósł wypadki olbrzymiej doniosłości – pierwszą rewolucję rosyjską.

Reakcyjny ustrój caratu opierał się na wielkiej własności ziemskiej, ale był silnie powiązany z wielkim kapitałem zagranicznym. Dawało to rządom carskim pewnego rodzaju niezależność polityczną od własnej, rosyjskiej burżuazji, ale zmieniało carat w narzędzie międzynarodowego imperializmu. W dziedzinie gospodarczej natomiast był carat uzależniony od burżuazji rosyjskiej i bronił jej interesów.

Na przełomie XIX i XX wieku zaostrzyły się jeszcze przeciwieństwa pomiędzy siłami wytwórczymi i zacofanymi stosunkami wytwórczymi. Kryzys gospodarczy lat 1900-1903 zachwiał ustrojem cesarstwa rosyjskiego. Pogorszenie warunków życia robotnika, bezrobocie, ruina wielu mniejszych przedsiębiorstw, rosnące trudności gospodarki chłopskiej, nieurodzaje i ubożenie mas włościańskich – oto sytuacja Rosji w pierwszych latach XX wieku.

W 1903 r. sytuacja w Rosji dojrzała już do rewolucji. Kierownictwo w tej dziedzinie przypadło nowej, bojowej, rewolucyjnej partii bolszewików utworzonej na II Zjeździe Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, obradującej najpierw w Brukseli, później w Londynie od 17 lipca do 10 sierpnia 1903.

Wybuch rewolucji przyspieszyła wojna z Japonią.

W masach ludowych rosło wrzenie. Pośród klas posiadających coraz wyraźniej gruntowało się przekonanie, ze carat nie jest w możności ochronić Rosję przed wrogiem zewnętrznym, a ustroju kapitalistycznego przed rewolucją. Stąd płynęły żądania reform. Za zgodą rządu zjechali się w listopadzie 1904 r. w Petersburgu przedstawiciele ziemstw, czyli samorządu terytorialnego na „prywatną naradę” i jednomyślnie uchwalili prosić władzę o reformę administracja i wymiaru sprawiedliwości, w szczególności z zapewnienie wolności sumienia i wolności zrzeszania. Ponadto większość delegatów domagała się utworzenia parlamentu z władzą ustawodawczą i prawem kontroli działań rządu. Ukazem z dnia 25 grudnia 1904 car zapowiedział reformy administracji. O wprowadzeniu parlamentu nie chciano na dworze słyszeć.

Narastało wrzenie rewolucyjne. 26 grudnia 1904 wybuchł strajk powszechny w Baku, a następnie w Petersburgu. Paręset tysięcy robotników porzuciło pracę. Kierownictwo ruchu usiłował uchwycić pop Hapon. Ambicję jego opanowała wówczas myśl odegrani pośrednika między carem a ludem. Rzucił projekt zorganizowania masowego pochodu przed Pałac Zimowy i wręczenia monarsze petycji wiernego ludu . Plan został szybko zrealizowany. Petycja, która nosiła 135 tyś podpisów, domagała się równości wszystkich przed prawem, 8-godzinnego dnia pracy, ziemi dla chłopów, powszechnej amnestii itp.

Zdaniem odsuniętego wówczas od władzy Wittego car powinien był przyjąć petycję. Mikołaj II na wieść o przygotowywanych demonstracjach wyjechał potajemnie z Petersburga do Carskiego Sioła. Demonstrantom zgotowano inne przyjęcie.

W niedzielę 22 stycznia 1905 ruszył wielki, liczący ponad 100 tyś ludzi pochód. Nagle w kilku punktach miasta znaleźli się naprzeciwko oddziałów piechoty i jazdy. Padły strzały, kawaleria ruszyła do szarży. Na ulicach Petersburga legło wielu zabitych i ciężko rannych.

Wieść o wydarzeniach petersburskich, o „krwawej niedzieli” rozeszła się po całej Rosji, budząc wszędzie grozę i oburzenie. Coraz liczniej i szerzej wybuchały strajki polityczne. W walkach strajkowych owego czasu powstała instytucja, która później odegrać miała tak doniosłą rolę – Rada Delegatów Robotniczych.

W kwietniu 1905 r. odbył się w Londynie pod kierownictwem Lenina III zjazd SDPRR. Program zjazdu głosił, że należy dążyć, aby proletariat w sojuszu z całym chłopstwem walczył o obalenie samowładztwa, o utworzenie republiki demokratycznej, a zwycięstwo rewolucji burżuazyjno-demokratycznej. Na czele rewolucji powinna stanąć klasa robotnicza. Gdy te pierwsze cele zostaną osiągnięte, proletariat powinien przystąpić do walki o przerodzenie rewolucji burżuazyjno-demokratycznej w rewolucję socjalistyczną.

Ruch rewolucyjny ogarnął nie tylko miasta, ośrodki przemysłowe i ludność robotniczą, przerzucił się także na wieś. W ciągu 1905 r. doszło do licznych czynnych wystąpień chłopów. Najostrzejszy przebieg miały walki chłopskie w Gruzji. Ruch ten poskromiła dopiero ekspedycja karna.

Najgłośniejszym wydarzeniem w tej dziedzinie był bunt we flocie czarnomorskiej. Przygotowywane przez socjaldemokratów powstanie marynarzy czarnomorskich wybuchło żywiołowo przed wyznaczonym terminem.

W czerwcu 1905 załoga pancernika „Potemkin” oburzona nieludzkim traktowaniem przez dowództwo zrzuciła znienawidzonych oficerów do morza, wywiesiła na okręcie czerwony sztandar i wybrała komitet, który objął komendę pancernika. „Potemkin” skierował się ku Odessie, ogarniętej właśnie powszechnym strajkiem. Współdziałanie pomiędzy strajkującymi robotnikami i zbuntowanymi marynarzami mogło przynieść poważne następstwa. Nie doszło do tego z powodu braku doświadczenia i niezdecydowania komitetu strajkowego.

Sztandar bojowy podniosły także narody podbite i uciemiężone przez carat. W Polsce, na Ukrainie, na Litwie, Łotwie, w Estonii, na Kaukazie walka o wyzwolenie społeczne łączyła się z walką o wolność narodową.

Rząd próbował ustępstwami rozbroić opozycję klas posiadających i zyskać ich poparcie. Taki cel miał ukaz carski z 19 sierpnia 1905 zapowiadający zwołanie dumy tzw. bułyginowskiej od nazwiska ministra spraw wewnętrznych – Bułygina.

Duma bułyginowska nikogo nie mogła zadowolić, ukaz carski spotkał się z powszechnym sprzeciwem i oburzeniem.

Uderzeniem, które zmusiło carat do ustępstw, był wielki strajk powszechny. Początek dał mu strajk zecerów w Moskwie w początku października 1905. Wkrótce później całą Rosję zalała wielka fala strajkowa. Rady szybko rozszerzyły swe pierwotne atrybucje kierowników strajków i stały się zalążkiem nowej władzy, która zagarniała rządy w kraju i w prowadzała w życie swoje postanowienia.

Bolszewicy, którzy w Radach odgrywali dużą rolę, wytyczali takie zadania na najbliższą przyszłość jak powstanie zbrojne, utworzenie rządu tymczasowego, republika. Strajk powszechny był w ich rozumieniu jedynie środkiem walki przeciwko autokracji.

Sytuację rządu utrudniał fakt, że wojsko nie wszędzie już było jego podporą. Coraz częściej żołnierze solidaryzowali się z rewolucjonistami.

W koszarach prowadzono ożywioną agitację. Najbardziej podatni na nią byli rezerwiści, którzy po zawarciu pokoju z Japonią 5 września 1905 r. spodziewali się zwolnienia z szeregów i powrotu do domu, a spotkali się z przykrym zawodem. Rząd bowiem przewidując wojnę domową utrzymywał armię w stanie niewiele zmniejszonym niż w dniach walk z Japończykami. W tych warunkach zachowanie istniejącego stanu rzeczy dotychczasowymi metodami było tak jawną niemożliwością, że zrozumiał to nawet Mikołaj II i niektórzy ludzie z jego otoczenia. Witte cieszący się po doprowadzeniu do skutku traktatu z Japonią zwiększonym autorytetem przedłożył monarsze memoriał uzasadniający potrzebę reform. Gdyby car tę drogę odrzucił, należałoby zaprowadzić dyktaturę wojskową, energicznego generała obdarzyć pełnią władzy i z całą bezwzględnością podjąć krwawą walkę z wszystkimi czynnikami oporu.

Mikołaj nie bez pewnych wahań wybrał próbę kompromisu z częścią klas posiadających i 30 października 1905 r. wydał manifest zapowiadający nadanie Rosjanom praw obywatelskich i zwołanie dumy o atrybucjach władzy ustawodawczej. Rzecz charakterystyczna, iż w tytulaturze monarszej zachowano nomenklaturę "samowładca Wszechrosji".

W kilka dni później, 7 listopada, Witte mianowany został prezesem rady ministrów - stanowisko dotychczas w Rosji nie istniejące - z misją uspokojenia kraju i zaprowadzenia zapowiedzianych reform. Do rządu nie powołano polityków burżuazyjnych, weszli doń sami biurokraci. Wielka burżuazja i część ziemiaństwa przyjęła z zadowoleniem manifest carski i utworzyła Związek 17 października - stronnictwo konserwatywne, stojące bez zastrzeżeń na gruncie istniejącego ustroju; byli to tzw. październikowcy, czyli oktobryści. Część liberalnego ziemiaństwa, liberalnej burżuazji oraz inteligencji, wsparta przez znaczne odłamy drobnej burżuazji, utworzyła Stronnictwo Konstytucyjno-Demokratyczne; nazywano ich zwykle kadetami.

Kadeci byli zdecydowanymi monarchistami, ale pragnęli przekształcić cesarstwo rosyjskie w monarchię konstytucyjną typu zachodnioeuropejskiego z zapewnieniem burżuazji roli kierowniczej w państwie. Przywódcą kadetów był profesor historii Rosji uniwersytetu moskiewskiego Paweł N. Milukow.

Żywioły skrajnie reakcyjne nie dały za wygraną. Organizacje reakcyjno-nacjonalistyczne ruszyły do boju napadając na robotników, na postępową inteligencję, na Żydów. W pierwszym tygodniu po wydaniu manifestu październikowego naliczono 100 pogromów, padło 1000 zabitych i 3000 rannych. Nic więc dziwnego, że w masach narodu manifest carski nie wywołał żadnego oddźwięku. Lenin, który w początkach listopada 1905 r. wrócił z Genewy do Rosji, przestrzegał robotników, że carat jest jeszcze daleki od kapitulacji, nie wolno więc ustawać w walce. Toteż w coraz to nowych ośrodkach powstawały związki zawodowe i komitety strajkowe i stale rosły na siłach. Coraz większą rolę odgrywały Rady Delegatów Robotniczych. Tworzyły się również Rady Chłopskie i Żołnierskie.

Lenin wówczas już dostrzegł ich znaczenie jako politycznej formy skutecznej władzy rewolucyjnej. Masy nie kapitulowały i nadal energicznie wiodły walkę. Jesienią 1905 r. wzmogły się ruchy chłopskie, zwłaszcza w rolniczych guberniach środkowej Rosji, na Ukrainie i na Powołżu. Groźne dla systemu były niesłabnące na sile wystąpienia robotników. Dużych trudności przysporzyły rządowi wypadki na Syberii. Ogromna jej część od Krasnojarska począwszy na wschód była w listopadzie i grudniu 1905 r. terenem ważnych wydarzeń rewolucyjnych.

Organizacje rewolucyjne w Irkucku, Czycie, Harbinie zdołały zupełnie sparaliżować administrację carską. A tamtędy właśnie szła kolej syberyjska i tamtędy iść musiały pociągi wiozące do domu żołnierzy armii, która walczyła z Japończykami. Żołnierze chcieli, rzecz jasna, znaleźć się jak najprędzej u siebie w domu, ale wobec strajku kolejarzy transporty ruszyć mogły tylko za zgodą i z woli komitetów strajkowych. Zgody oczywiście udzielono, ale nie trzeba dowodzić, jak bardzo ujemnie odbiło się to na autorytecie władzy carskiej. Rząd wciąż nie mógł być pewien stanowiska armii i floty. W początku listopada wybuchł bunt żołnierzy i marynarzy w Kronsztadzie. Stłumiły go dopiero sprowadzone z Petersburga oddziały gwardii. W dwa tygodnie później rewoltę wzniecili marynarze czarnomorscy w Sewastopolu i utworzyli Radę Delegatów Marynarzy. Z powstańcami solidaryzowali się robotnicy portowi, Krążownik "Oczaków" i siedem innych okrętów wywiesiło czerwoną chorągiew. Dowództwo objął porucznik marynarki P. P. Schmidt i wysłał do Petersburga telegram, w którym "w imieniu sławnej floty czarnomorskiej" domagał się od cara zwołania konstytuanty, a rządowi wypowiadał posłuszeństwo. Dopiero 28 listopada uśmierzono powstanie. "Oczaków" spłonął pod ogniem artylerii wysłanych przez rząd okrętów oraz armat fortecznych. Schmidt został pochwycony i rozstrzelany. Drugi w ciągu pół roku bunt we flocie czarnomorskiej pokazał jak dalece zachwiane były podwaliny caratu. W wyższej jeszcze mierze dowiodło tego grudniowe powstanie moskiewskie. 16 grudnia 1905 r. petersburska Rada Delegatów Robotniczych wydała odezwę wzywającą ludność do niepłacenia podatków i wycofania w złocie swych wkładów z banków i kas oszczędności. Krok ten poparły moskiewska Rada, komitety centralne partii socjaldemokratycznych Rosji i Polski i wreszcie Wszechrosyjski Związek Chłopów. Dla rządu było to posunięcie niebezpieczne, gdyż utrudniało zabiegi Wittego o większą pożyczkę zagraniczną. W odpowiedzi na manifest Rady rząd przeprowadził 18 grudnia przygotowane już dawniej aresztowanie jej członków i zawiesił wydawanie dzienników, które opublikowały manifest. Walkę podjęła teraz Moskwa. 19 grudnia 1905 r. moskiewska Rada Delegatów Robotniczych na żądanie swych bolszewickich członków proklamowała powszechny strajk polityczny jako początek powstania zbrojnego. W ciągu tygodnia strajk ogarnął 32 miasta. Ważną, a dla rewolucji niepomyślną okolicznością był fakt, że nie objął on petersburskiego węzła kolejowego. Duże znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków miało stanowisko armii. W kilku pułkach garnizonu moskiewskiego wrzało. Zawiązała się tam Rada Delegatów Żołnierzy. Wiadomo było, że i w innych garnizonach panują nastroje rewolucyjne. Powstańcy moskiewscy opanowali wodociągi, gazownię, elektrownię, zapewnili aprowizację dzielnic robotniczych. Walki toczyły się w Moskwie 8 dni, głównie na przedmieściach, najsilniej na przedmieściu Presnia. Do stłumienia działań powstańczych przyczynił się szczególnie przybyły z Petersburga siemionowski regiment gwardii.

Powstania wybuchły jeszcze w Rostowie nad Donem, w Jekaterynosławiu, w Noworosyjsku i innych ośrodkach robotniczych. W Czycie i Krasnojarsku wystąpili wspólnie robotnicy z rezerwistami armii mandżurskiej. Rząd przystąpił do organizowania krwawych ekspedycji karnych i masowych prześladowań rewolucjonistów i wszystkich podejrzanych o sympatie do rewolucji. Obliczono, że w czasie mniej więcej 15 miesięcy od "krwawej niedzieli" do zwołania pierwszej Dumy padło 15 tys. zabitych i około 20 tys. było rannych.

70 tys. działaczy rewolucyjnych siedziało w więzieniach lub znajdowało się na wygnaniu. Pomimo tak silnych represji ostateczne stłumienie rewolucji wymagało jeszcze dwóch lat walki. 10 maja 1906 r. zebrał się pierwszy rosyjski parlament. Izba niższa, Duma, była wybierana na podstawie bardzo skomplikowanej ordynacji wyborczej mającej na celu uprzywilejowanie nielicznej, wiernej carowi części społeczeństwa. Czynne prawo wyborcze uzyskała zaledwie czwarta część proletariatu. Izba wyższa, Rada Państwa, składała się w połowie z członków obieranych przez organy samorządu terytorialnego, tj. tzw. ziemstwa i rady miejskie w niektórych miastach, w połowie zaś z dożywotnich nominatów cesarskich. Do Rady Państwa wchodzili więc tylko przedstawiciele bogatej szlachty ziemiańskiej, wielkiej burżuazji oraz wysokiej biurokracji i generalicji. Rząd chciał mieć w instytucji o pozorach parlamentu tarczę ochronną przed rewolucyjnymi i opozycyjnymi dążeniami ogromnej większości narodu. Burżuazja spodziewała się, że Duma otworzy jej drogę do współwładzy w państwie, a zarazem uśmierzy rewolucyjne nastroje społeczeństwa. Bolszewicy w przekonaniu, że w Rosji wzbiera nowa, silna fala rewolucyjna, postanowili zbojkotować wybory, a na zebraniach przedwyborczych agitować na rzecz powstania zbrojnego. Mienszewicy rzucili hasło bojkotu częściowego. Stanowisko to wprowadziło zamieszanie pośród robotników. Bojkotu nie popierali chłopi, spodziewali się bowiem, że przeprowadzą w Dumie radykalną reformę rolną. W rezultacie znaczna część robotników i część inteligencji powstrzymała się od głosowania, lecz nie wpłynęło to na dalszy bieg wypadków. Wynik wyborów był wszakże dla rządu przykrą niespodzianką. Partie konserwatywne uzyskały zaledwie 44 mandaty. Wielki zawód sprawili dworowi i władzom chłopi. Rząd uważał bowiem włościaństwo, w każdym razie jego część zamożniejszą, za wierną podporę caratu. Posłowie chłopscy tymczasem bynajmniej nie myśleli o obronie ustroju, lecz interesowali się wyłącznie reformą rolną i podziałem ziemi wielkiej własności ziemskiej.

W odpowiedzi na mowę tronową Mikołaja II Duma po długiej dyskusji uchwaliła olbrzymią większością głosów adres do tronu z żądaniem reform demokratycznych, takich jak równość wszystkich wobec prawa, gwarancje swobód obywatelskich, demokratyczna ordynacja wyborcza, odpowiedzialność parlamentarna rządu itp.

Nowy prezes ministrów Iwan Goremykin odrzucił wszystkie te żądania. Car zaś odmówił przyjęcia delegacji, która miała wręczyć mu adres w imieniu Dumy. Najdonioślejszą wszakże sprawą skupiającą powszechną uwagę w Dumie była kwestia reformy rolnej. Kadeci, tj. konstytucyjni demokraci - przedstawiciele liberalnej burżuazji, wnieśli własny projekt; przewidywał on przymusowe wywłaszczenie tylko części wielkiej własności ziemskiej za odszkodowaniem po "słusznej" cenie. Te niewielkie cząstkowe ustępstwa miały rozładować rewolucyjne nastroje na wsi i związać część włościan z panującym ustrojem.

Posłowie chłopscy, którzy skupili się w tzw. Trudowej grupie, stąd nazwa trudowików, przedstawili odrębny projekt, tzw. projekt 104. Był on przeciwieństwem wniosków kadeckich i żądał, aby całą ziemię z wyjątkiem drobnych gospodarstw chłopskich uznać za własność narodową i utworzyć z niej ogólnonarodowy zapas. Uprawiający rolę własną pracą otrzymywaliby równe przydziały według ustalonych reguł. Dyskusje w Dumie nad reformą rolną odbiły się szerokim echem w całym kraju i przyniosły nowe zaostrzenie ruchów chłopskich. Zawiodły nadzieje na chłopów jako podporę caratu. Opadająca od upadku powstania moskiewskiego fala rewolucyjna zaczęła znowu wzbierać. Władze uznały, że należy przystąpić do kroków stanowczych.

20 lipca 1906 r. na miejsce nie dość sprężystego Goremykina prezesem ministrów został dotychczasowy minister spraw wewnętrznych, energiczny i bezwzględny Piotr A. Stołypin. Następnego dnia Mikołaj II podpisał dekret o rozwiązaniu Dumy. Gdy posłowie przybyli przed Pałac Taurydzki, siedzibę przedstawicielstwa narodowego, stanęli przed szpalerem wojska i zamkniętymi drzwiami.

Manifest wyborski przeszedł w Rosji bez wrażenia, masy ludowe widziały właściwą drogę w akcji rewolucyjnej, klasy posiadające przerażone ruchem ludowym nie chciały występować przeciwko caratowi. Jedynym skutkiem manifestu było pozbawienie podpisanych pod nim posłów czynnego i biernego prawa wyborczego. Rząd opóźniał zwołanie nowej Dumy, ale nie był w stanie znieść tej instytucji. Krok taki był niemożliwy przede wszystkim z uwagi na ciężką sytuację wewnętrzną i słabość caratu, a następnie z uwagi na jego zależność od kapitału zagranicznego, który obawiał się walki narodu rosyjskiego z systemem i przegranej rządu.

II Duma zebrała się 5 marca 1907 r. Stołypin rozwinął niesłychany terror, aby opozycję, tzn. olbrzymią większość narodu albo powstrzymać od pójścia do urn wyborczych, albo zmusić do głosowania na kandydatów dobrze widzianych przez rząd. Zamknięto 260 gazet, a ich redaktorów aresztowano. Działaczy opozycyjnych deportowano. Pełną parą pracowały sądy wojenne i w ciągu ośmiu miesięcy wydały 1144 wyroki śmierci. Stryczek szubieniczny nazywano krawatem Stołypina. Ze zdwojoną siłą ruszyły do boju "czarne sotnie", tj. reakcyjne organizacje terrorystyczne. Pomimo takiego terroru i pomimo skrajnie reakcyjnej ordynacji wyborczej zaledwie 15% mandatów w II Dumie przypadło ugrupowaniom bliskim rządowi. Siły lewicowe wzrosły, gdyż tym razem udział w wyborach wzięli bolszewicy i weszli do izby, aby wyzyskać trybunę dla walki z rządem i partiami burżuazyjnymi. Nic dziwnego w tych warunkach, że Ii Duma nie miała długiego żywota. Stołypin zażądał zniesienia nietykalności poselskiej i 55 posłów socjaldemokratycznych aresztowano oskarżając o przygotowywanie powstania zbrojnego i zamachu na cara (była to prowokacja policyjna). Gdy wniosek rządowy o zniesienie nietykalności został odrzucony, Stołypin 16 czerwca 1907 r, rozwiązał Dumę. Premier wyciągnął wnioski z przebiegu i rezultatu dotychczasowych wyborów; ukazem carskim została zmieniona ordynacja wyborcza na bardziej jeszcze reakcyjną z silniejszym jeszcze niż dotąd uprzywilejowaniem wielkiej własności ziemskiej i bogatej burżuazji. Zarazem ograniczono przedstawicielstwo mniejszości narodowych. Liczbę posłów z Królestwa np. zmniejszono z 36 do 12, tworząc równocześnie jeden mandat dla Rosjan z miasta Warszawy. W Rosji 1 mandat przypadał na 250 tys. mieszkańców, w Królestwie na milion. W nowej, III Dumie rząd zdołał zapewnić sobie większość absolutną. Pierwsza rewolucja rosyjska była zdławiona, Rosja weszła znowu w okres szalejącej reakcji. Proletariat - siła kierująca w walce rewolucyjnej - nie był jeszcze dostatecznie zjednoczony i dostatecznie świadomy swej roli i swych zadań. Do bezwzględnej walki parli konsekwentnie jedynie bolszewicy, mienszewicy natomiast byli siłą hamującą rewolucję. Chłopi wzięli wprawdzie udział w walkach, ale nie wszędzie pozbyli się złudzeń, iż ziemię będą mogli dostać z woli cara drogą pokojową. Klasy posiadające, przerażone groźbą rewolucji proletariackiej szukały ochrony w istniejącym ustroju. Z pomocą chwiejnemu caratowi przyszła wreszcie burżuazyjna Europa. Miliardowe pożyczki zagraniczne pozwoliły rządowi Mikołaja II wybrnąć z kryzysu.


Rozdział trzydziesty szósty: Niemcy w początkach XX wieku.


Od końca XIX w., od traktatów Capriviego, tempo rozwoju przemysłu niemieckiego wzrastało stale, a wraz z nim rosła koncentracja. Przedsiębiorstwa-olbrzymy ogarniały całe gałęzie produkcji. Syndykat Reńsko-Westfalski w 1900 r. kontrolował 95,4% wydobycia węgla w zagłębiu westfalskim.

W rozwoju przemysłu niemieckiego znaczną rolę, większą niewątpliwie niż w innych krajach przemysłowych, odgrywała ścisła współpraca pomiędzy fabryką a laboratorium naukowym, pomiędzy przemysłem a nauką. Szczególnie silnie wystąpiło to w przemyśle chemicznym, a w tej dziedzinie Niemcy wówczas przodowały całemu światu.

Rolnictwo niemieckie miało już mniejsze znaczenie. Pomimo wysokiej kultury uprawy roli i wzrostu wydajności z hektara - Rzesza skazana była na stały dowóz artykułów rolnych z zagranicy. Minęły czasy, gdy problemem w polityce Niemiec było wychodźstwo zarobkowe, gdy ponad 100 tys. Niemców opuszczało rocznie ojczyznę.

W początkach XX w. w Niemczech, podobnie jak w wielu innych krajach imperialistycznych, wystąpiło zjawisko odwrotne - silnego napływu robotników z krajów gospodarczo zacofanych.

Każdy, kto obserwował rozwój życia gospodarczego w Niemczech, a w szczególności wzrost niemieckiego przemysłu, handlu zagranicznego, wywozu kapitałów, musiał dość do wniosku, iż skończyła się dawna współpraca junkiersko-burżuazyjna, iż w Niemczech rządziła już przede wszystkim wielka burżuazja. Pruski junkier nie budował Kolei Bagdadzkiej i nie był zainteresowany marokańskimi złożami żelaza i rudy manganowej, zachował jednak znaczne wpływy w administracji, w wojsku i w sejmie pruskim.

Rząd Rzeszy prowadził politykę zagraniczną, gospodarczą i społeczną zgodnie z interesami i dążeniami wielkiej burżuazji. Nie miała więc ona powodu do niezadowolenia i opozycji. W silnym, autorytatywnym, niezależnym od zmiennej koniunktury parlamentarnej rządzie cesarskim upatrywała ochronę przed klasą robotniczą. Toteż stronnictwo narodowo-liberalne, wyraziciel interesów wielkiej burżuazji, było za Wilhelma Ii stałą podporą rządu, popierało jego politykę zagraniczną, kolonialną i budowę silnej floty wojennej. Jedynie pośród inteligencji niemieckiej, zwłaszcza w południowych i zachodnich Niemczech, w szeregach stronnictwa postępowego, lewicy obozu burżuazyjnego odzywały się często głosy krytyczne w stosunku do panującego porządku, ale opozycja z tej strony była słaba. Pewnych trudności przysparzała rządowi natomiast socjaldemokracja.

W styczniu 1905 r. w Zagłębiu Ruhry wybuchł wielki strajk górników. Przedsiębiorcy musieli pójść na ustępstwa i górnicy uzyskali lekkie złagodzenie surowej dyscypliny i niewielkie skrócenie czasu pracy. W samym tylko roku 1905 przeprowadzono w Niemczech 2403 strajki, w których wzięło udział 408 145 robotników, tj. więcej niż w latach 1900-1904 razem. Zorganizowana w styczniu 1906 r. przez socjaldemokrację wielka manifestacja w Berlinie przeciwko rządom junkrów w Prusach i przeciwko pruskiej trójklasowej ordynacji wyborczej wywołała w kołach rządowych duże obawy.

Kanclerz Bulow wezwał partie burżuazyjne do zjednoczenia przeciwko "rewolucyjnej socjaldemokracji". Apel ten pozostał bez echa; przeciwnie, wkrótce później rozpadła się koalicja rządowa w parlamencie Rzeszy. Tworzyły ją od dawna trzy wpływowe stronnictwa - konserwatyści, narodowi liberałowie i Centrum. Rozpadnięciu się koalicji dały powód rządy niemieckie w Afryce Południowo-Zachodniej i powstanie szczepów murzyńskich Herrerów i Hotentotów przeciwko Niemcom. Rząd zwrócił się do parlamentu o dodatkowe kredyty na pokrycie kosztów ekspedycji wojskowej i odszkodowanie dla osadników niemieckich, których farmy poniszczyli powstańcy. Z opozycją wystąpili deputowani centrowi i socjaldemokraci. Był to wynik niezadowolenia z kosztów polityki kolonialnej opłacanej z pieniędzy podatkowych. Centrum ponadto dało w ten sposób wyraz niechęci swych południowoniemieckich wyborców do administracji w koloniach złożonej przeważnie z Prusaków i forytującej pruskich kupców i plantatorów. Bulow uznał okoliczność tę za dogodny pretekst do jednoczesnego ataku i na socjalistów i na Centrum. Zmniejszyć wpływy socjaldemokracji, osłabić Centrum i odebrać mu dotychczas odgrywaną rolę języczka uwagi oto, w rozumieniu Bulowa, cel rozwiązania w grudniu 1906 r. parlamentu i nowych wyborów. Wybory te tzw. hotentockie odbyły się w styczniu 1907 r. i dały rządowi zwycięstwo połowiczne. Centrum zwiększyło nieznacznie swój stan posiadania, socjaldemokraci stracili wprawdzie prawie połowę mandatów, ale tylko skutkiem swoistej geografii wyborczej, gdyż wzrosła liczba głosów, które padły na kandydatów socjalistycznych. Rząd oparł się teraz na tzw. bloku Bulowa; tworzyli go konserwatyści, narodowi liberałowie i postępowcy. Była to wszakże kombinacja krucha, gdyż już w 1909 r. usunęli się z bloku konserwatyści, oburzeni na kanclerza za wniesienie do parlamentu projektu wprowadzenia podatku spadkowego.

W 1909 r. Bülow otrzymał dymisję. Na czele rządu stanął Theobald von Bethmann-Hollweg. Nowy kanclerz próbował początkowo zreformować pruskie prawo wyborcze, lecz musiał ugiąć się przed silną opozycją junkrów i odstąpił od tej próby. W 1912 r. wybory do parlamentu Rzeszy przyniosły ogromny sukces socjaldemokracji.


Rozdział trzydziesty siódmy : Wielka Brytania w przededniu wojny.

Wybory parlamentarne w styczniu 1906 r. przyniosły nie tylko wielkie zwycięstwo liberałów, ale wprowadziły również do Izby Gmin 29 posłów utworzonej niedawno w 1900 r. Partii Pracy (Labour Party). Nowa partia nie opierała się na podstawach marksizmu. Ideologia nowego stronnictwa rozwijała się pod wpływem Towarzystwa Fabiańskiego. Kierownictwo polityczne i organizacyjne spoczywało w rękach działaczy związków zawodowych. Główne swe zadanie upatrywała Labour Party w przeprowadzeniu reform, mających na celu poprawę doli robotnika w panującym ustroju kapitalistycznym.

Powstanie w parlamencie trzeciego stronnictwa nie zmieniło systemu dwupartyjnego, gdyż liberałowie uzyskali tak wielką przewagę w Izbie Gmin, że swobodnie mogli realizować swój program, nie szukając niczyjego poparcia. W tym okresie ośrodkiem skupiającym zainteresowanie narodu była kwestia społeczna. Nie złagodziła jej nawet częściowo imperialistyczna polityka konserwatystów. Gabinet liberalny na innej drodze szukał rozwiązania tego trudnego problemu. Zapoczątkował serię ustaw społecznych. W 1906 r. zniesiono dotychczasową odpowiedzialność finansową związków zawodowych za straty, które fabrykant mógł ponieść skutkiem strajku, kierowanego przez związek. W 1908 r. wprowadzono 8-godzinny dzień pracy w górnictwie. W 1909 r. przewidziano ustawowe minimum płac w niektórych gałęziach pracy kobiet. Wreszcie ustanowiono emerytury robotnicze .

Zapowiedziano dalsze rozszerzenie systemu ubezpieczeń społecznych. Reformy te wymagały oczywiście wyasygnowania odpowiednich funduszów ze skarbu państwa. Jednocześnie jeszcze większych środków wymagał wyścig zbrojeń morskich z Niemcami. Gdy bowiem Rzesza odrzuciła w 1907 r. projekty porozumienia flotowego z Wielką Brytanią i rozszerzyła program budowy nowych okrętów wojennych, Anglia musiała podjąć ciężki wysiłek zbrojeniowy na morzu. Od kwietnia 1908 r. kanclerzem skarbu był przedstawiciel lewego skrzydła liberałów Dawid Lloyd George i jego zadaniem stało się znalezienie środków na pokrycie deficytu.

Jesienią 1909 r. Lloyd George przedłożył parlamentowi budżet, który charakterem swym różnił się znacznie od budżetów dotychczasowych. Opierał się bowiem na nowym systemie podatkowym. 700 tys. płatników najniżej opodatkowanych otrzymało zniżki. Podwyższono natomiast podatek spadkowy i dochodowy, wprowadzając zarazem progresję. Szczególnie silnie nowy system uderzył w wielką własność ziemską.

Izba Gmin po burzliwych debatach budżet przyjęła. Odrzuciła go natomiast Izba Lordów, co wywołało wielki konflikt konstytucyjny.

W 1910 r. wybory odbyły się dwukrotnie w styczniu i w grudniu. Duża część zamożniejszych wyborców odwróciła się od liberałów, którzy stracili sporo mandatów i weszli dwa razy do nowej Izby w liczbie tylko niewiele większej od konserwatystów. Poparcie wszakże Labour Party i posłów irlandzkich dawało gabinetowi liberalnemu większość. Liberałowie, wsparci przez swych sojuszników robotniczych i irlandzkich, zażądali teraz nie tylko zatwierdzenia budżetu, ale i reformy konstytucyjnej, mianowicie wyraźnego odebrania Izbie Wyższej prawa uchwalania ustaw finansowych. W innych dziedzinach miała Izba Lordów otrzymać jedynie prawo weta odraczającego; jeśli ustawa dwukrotnie na dwóch sesjach odrzucona przez lordów zostanie na trzeciej sesji uchwalona przez Gminy, to zyska moc prawa. Opór Izby Wyższej przełamano zapowiedzią króla Jerzego V mianowania tylu nowych parów, ilu będzie trzeba do uzyskania większości liberalnej, i nowa ustawa, odbierająca Izbie Wyższej wszelkie istotne uprawnienia, weszła w życie w 1911 r. Gwałtowna kampania Lloyd George'a przeciwko Izbie Lordów miała niewątpliwie na celu zwrócenie ostrza walki klasowej przeciwko arystokracji.

Burżuazja, dająca robotnikowi reformy społeczne, walcząca z przeżytkami feudalizmu, chciała pokazać masom pracującym, że jest siłą postępową, i że w ramach istniejącego ustroju kapitalistycznego robotnicy pod jej przewodem zdobędą wszystkie potrzebne im urządzenia i reformy.

Stopa życiowa robotnika angielskiego była w XIX w. wyższa niż robotnika na kontynencie, jednak w pierwszym dziesięcioleciu w. XX zwyżka cen sprawiła, że realna wartość płacy spadła. Wywołało to niezadowolenie i fale strajków.

W 1911 r. doszło do strajków pracowników marynarki handlowej, stoczniowców i dokerów oraz do prawie powszechnego strajku transportowców, w 1912 r. do dwutygodniowego strajku górników, w którym wzięło udział 850 tys. osób. Posłowie Labour Party i przywódcy Trade Unionów, nastrojeni oportunistycznie, z niepokojem patrzyli na ten ruch żywiołowy, któremu nie byli w stanie zapobiec. Na czoło wysunęli się działacze bojowi i radykalni jak Tom Mann i Ben Tillet. Akcja strajkowa wpłynęła na radykalizację związków zawodowych, a w każdym razie pokaźnej liczby ich członków. Ponadto rezultatem strajków była pewna poprawa warunków bytowych robotników.

Zaostrzyła się również kwestia irlandzka. Ustawa z 1903 r. zwana Land Purchase Act, ułatwiająca irlandzkim chłopom-dzierżawcom nabywanie na własność ziemi, którą uprawiali, zawiodła rachuby angielskie i nie osłabiła irlandzkiego ruchu niepodległościowego. Patriotyczne organizacje narodowe Sinn Fein, dalej Irlandzkie Bractwo Republikańskie, wreszcie Republikańska Partia Socjalistyczna rozwijały ożywioną działalność stawiając sobie za cel niepodległość Irlandii. W tych warunkach gabinet liberalny, uzależniony od stanowiska posłów irlandzkich, wniósł w 1912 r. do parlamentu nowy projekt autonomii. Irlandia otrzymać miała dwuizbowy parlament w Dublinie. Sprawy wszakże handlu, ceł, obrony państwa miały być wyłączone spod jego kompetencji.

Odraczające weto Izby Lordów sprawiło, że ustawa o Home Rule'u mogła wejść w życie dopiero po jej uchwaleniu na trzech kolejnych sesjach Izby Gmin, a więc w 1914 r. Jednakże zapowiedziana autonomia nie zadowoliła Irlandczyków, którym dawała tylko nieznaczną poprawę narodowego bytu, oburzyła zaś Anglików zamieszkałych w północnej części Zielonej Wyspy w prowincji Ulster (Ulaidh). Okres dwóch lat, w którym dyskutowano o autonomii, lecz nie wprowadzono jej w życie, sprzyjał podnieceniu umysłów. Ulsterczycy nie tylko rozwinęli namiętną agitację przeciw projektowi Home Rule'u, ale zaczęli się przygotowywać do zbrojnego oporu. Gromadzono broń i tworzono oddziały ochotnicze. Do walki zaczęli się organizować i Irlandczycy. Ogromną rolę odegrał w tej dziedzinie Irlandzki Związek Robotników Transportowych. Prowadzoną przez Związek akcję strajkową policja brutalnie tłumiła, przedsiębiorcy odpowiadali lokautami. Walki te pokazały Irlandczykom ścisłą więź między sprawą narodową a społeczną. Sinn Fein wszedł w bliską współpracę z robotnikami Dublina. W pełni miało się to okazać podczas powstania na Wielkanoc 1916 r. Tymczasem Ulsterczycy zajęli stanowisko tak bezwzględne, że nawet rząd angielski zaczął przeciwko nim występować. Ale wtedy doszło do rzeczy niesłychanej. W marcu 1914 r. oficerowie angielscy w miasteczku Curragh w hrabstwie Ulster zagrozili gremialnym podaniem się do dymisji, gdyby im kazano walczyć przeciwko ochotnikom ulsterskim. Irlandia była w przededniu wojny pomiędzy ludnością rodzimą a napływową mniejszością angielską z Ulsteru. Sierpień 1914 r. i wybuch pierwszej wojny światowej przyniósł zmianę sytuacji. We wrześniu 1914 r. ustawa o Home Rule'u uzyskała moc obowiązującą z tym, że Ulster został spod jej działania wyłączony. Ale odroczone zostało wprowadzenie ustawy w życie. Dopiero po wojnie w zmienionych warunkach utworzono najpierw w 1921 r. Wolne Państwo Irlandię jako dominium brytyjskie, później w 1937 r. Republikę Irlandzką. Szeroki rozgłos pozyskała w Wielkiej Brytanii w owych latach sprawa tzw. sufrażystek (suffrage - prawo głosowania). W 1903 r. Emmeline Pankhurst wraz z córkami Christabel i Sylvią założyła Społeczny i Polityczny Związek Kobiet i podjęła wkrótce kampanię, mającą pośród burzliwych manifestacji zdobyć prawo wyborcze dla kobiet. Sufrażystki umiały poruszyć opinię publiczną, zwrócić jej uwagę na kwestię kobiecą, ale celu nie osiągnęły. Prawo wyborcze przyznano kobietom w Wielkiej Brytanii dopiero po I wojnie światowej.


Rozdział trzydziesty ósmy: Francja w przededniu wojny.


Ofensywa dyplomatyczna Niemiec - pierwszy kryzys marokański i wymuszona przez Berlin dymisja ministra spraw zagranicznych Delcassego w 1905 r., drugi kryzys marokański w 1911 r - postawiła przed Francją w całej ostrości zagadnienie stosunków ze wschodnim sąsiadem. Agresywne wystąpienia dyplomacji niemieckiej były prostym skutkiem i zarazem zewnętrzną oznaką procesu gospodarczego, zachodzącego na terenie Lotaryngii, Alzacji, Nadrenii i Westfalii. Granica francusko-niemiecka przebiegała w taki sposób, że węgiel pozostawał na ogół po stronie niemieckiej, ruda żelazna zaś głównie po stronie francuskiej. Rozwój przemysłu niemieckiego coraz silniej zwiększał zapotrzebowanie na rudę. Sprowadzano ją głównie ze Szwecji, Hiszpanii i Francji. Szwecja wszakże zaczęła stosować ograniczenia w wywozie, spadło wydobycie rudy hiszpańskiej, huty niemieckie były więc coraz silniej związane z rudą francuską, zwłaszcza że koszty transportu z kopalni francuskich w Lotaryngii i Normandii były najniższe. Kapitał niemiecki rozpoczął więc walkę o zdobycie źródeł tego cennego surowca. Zawiodły próby opanowania Maroka z jego bogactwami, ale w znacznej części została uwieńczona powodzeniem pokojowa penetracja kapitału niemieckiego do Francji. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej wielkie koncerny reńsko-westfalskie miały już pod swą kontrolą w dużej mierze kopalnie w Briey, Longwy, Nancy, jak i w Normandii. Penetracja kapitału niemieckiego zaniepokoiła Francuzów. W prasie pojawiły się artykuły, protestujące przeciwko wyprzedawaniu skarbów ziemi francuskiej, w parlamencie mówiono nawet o uchwaleniu ustawy, utrudniającej opanowanie kopalń francuskich przez obcy kapitał. Nie wszyscy jednak we Francji podzielali te obawy i te antyniemieckie niechęci. Przedstawiciele przemysłu żelaznego ze wschodnich departamentów, który pracował dzięki węglowi z Zagłębia Ruhry, byli zdania, że Francja i Niemcy uzupełniają się gospodarczo i powinny ze sobą współpracować. W dziedzinie wielkiej polityki wyrazicielem tej części kapitału francuskiego, która dążyła do współdziałania z niemieckim, był Joseph Caillaux, premier w 1911 r., kilkakrotny minister skarbu.

W Niemczech wielki przemysłowiec August Thyssen dowodził, że Francuzi "posiadają w Lotaryngii bardzo wiele żelaza, a nie mają węgla, my zaś węgla posiadamy pod dostatkiem, lecz nie mamy żelaza, dlatego jest rzeczą niezbędną, aby oba nasze kraje pozostawały ze sobą w stosunkach nie tylko pokojowych, ale także przyjacielskich". Górę wziął jednak kierunek przeciwny współpracy z Niemcami czy też lękający się Niemiec. Przemysł francuski, zwłaszcza maszynowy, widział dla siebie w przemyśle niemieckim groźnego i niebezpiecznego konkurenta. Przywóz z Niemiec do Francji przewyższał wielokrotnie francuski wywóz do Rzeszy. Obawa przed najazdem wschodniego sąsiada była wciąż żywa, wskazywano, że wojska niemieckie mogłyby w ciągu kilku godzin po wypowiedzeniu wojny zająć Briey, Longwy i inne ważne ośrodki przemysłowe we wschodniej Francji. Niezręczne, brutalne akty politycznej agresji rządu Rzeszy, szczególnie w r. 1905 i 1911, wywołały w społeczeństwie francuskim zrozumiałe zaniepokojenie i pogłębiły nastroje antyniemieckie. Silnie wystąpiło to zwłaszcza po wysłaniu kanonierki "Panther" do Agadiru i rokowaniach Caillaux z Berlinem. W styczniu 1912 r. gabinet Caillaux został obalony, a na czele rządu stanął jako premier i minister spraw zagranicznych przeciwnik Niemiec, rzecznik polityki twardej i nieustępliwej, Raymond Poincare, w rok później w styczniu 1913 r. wybrany na prezydenta. Zaczęto mówić o "przebudzeniu narodowym".

W 1913 r. parlament uchwalił trzyletnią służbę wojskową. Stanowczej polityce Poincarego przeciwstawiała się część wielkiej burżuazji z Caillaux na czele, dążyła bowiem do współpracy z Niemcami, i lewica, gdyż uważała, że polityka taka musi doprowadzić do wojny. Jeden z przywódców socjalistycznych Marcel Sembat wydał w 1914 r. książkę pt. „Powołajcie króla albo zróbcie pokój”. Wyrażał tam pogląd, iż rząd republiki parlamentarnej nie może mieć ani szybkości, ani stanowczości w działaniu niezbędnej do kierowania państwem podczas wojny. Wyciągał stąd wniosek, że republika zaniechać musi wszelkiej wojowniczej polityki. Naród francuski pragnie szczerze pokoju, lecz wciąż nie może się pogodzić z utratą Alzacji i Lotaryngii. Sami wszakże Alzatczycy nie myślą już o ponownym przyłączeniu do Francji, pragną jedynie szerokiej autonomii w ramach państwowości niemieckiej. Niech więc Francja wyraźnie wyrzeknie się odwetu. Rzesza udzieli Alzacji autonomii, a pojednanie francusko-niemieckie stanie się rzeczywistością.


Rozdział trzydziesty dziewiąty: Rosja w przededniu wojny.

Chwilowe stłumienie rewolucji i przejściowy triumf pozwoliły reakcji na jedną jeszcze, ostatnią tym razem próbę umocnienia i utrzymania ustroju. Była to próba rozwiązania ciężkiego problemu agrarnego. Podjął ją w latach 1906-1911 szef rządu carskiego, energiczny Piotr A. Stołypin i usiłował przeprowadzić w taki sposób, aby nie uszczuplić znaczenia i wpływów wielkiej własności ziemskiej, wzmocnić natomiast warstwę bogatych chłopów, prowadzących na wsi gospodarkę kapitalistyczną i uczynić z nich podporę caratu, a zarazem sojusznika szlachty. Dekret z 22 listopada 1906 r., a następnie ustawa z 27 czerwca 1910 r. dały podstawę rozdziału wspólnoty chłopskiej tzw. miru i przekształcenia jej we własność indywidualną.

Chłopi mogli odtąd otrzymywać w indywidualne posiadanie użytkowany nadział ziemi. Działo się to na wniosek chłopa za zgodą zebrania gromadzkiego. Pociągnęło to za sobą zmiany w strukturze wsi. Zamożniejsi chłopi stali się właścicielami większych gospodarstw, ubożsi, tzn. proletariat rolny, który tylko dzięki udziałowi w mirze utrzymywał się jeszcze na wsi, miał przed sobą trzy drogi - pozostać na roli w charakterze robotników rolnych, udać się do miasta do pracy w fabryce albo osiedlić się na Syberii.

W latach 1907-1917 przeszło 2 mln gospodarzy porzuciło wspólnotę i objęło na indywidualną własność około 17 mln dziesięcin, czyli prawie 19 mln ha.

W latach 1907-1914 ponad 3 mln chłopów wywędrowało na Syberię. Władze konsekwentnie popierały zamożnych chłopów.

Pod względem politycznym zarówno Stołypin, jak i po jego zamordowaniu we wrześniu 1911 r. jego następcy: Kokowcow i Iwan Goremykin, utrzymywali kurs skrajnie reakcyjny; hasło Stołypina "najpierw uspokojenie, a potem reformy" stało się przysłowiowe. Ostre represje dotknęły socjaldemokrację rosyjską. Znaczna liczba organizacji partyjnych uległa rozbiciu.

W Petersburgu np. w 1907 r. partia miała prawie 8 tys. członków, w 1908 r. zaś zaledwie około 3 tys. Niebezpieczeństwem nie mniejszym niż represje rządowe było wewnętrzne jej rozbicie. Konsekwentny kierunek rewolucyjny reprezentowali jedynie bolszewicy, dążący do zwycięstwa rewolucji burżuazyjno-demokratycznej i jej przerodzenia w rewolucję socjalistyczną. Bolszewicy rozumieli, że sposób walki musi być inny w okresie chwilowego triumfu reakcji, niż w czasie wysokiego napięcia sił rewolucyjnych.

Bolszewicy spotkali się z oporem z dwóch stron. Wystąpili przeciwko nim mienszewicy, którzy przecenili siły reakcji, nie wiedzieli, że rewolucja jest w Rosji nieunikniona, uważali więc za rzecz wskazaną zerwać z wszelką działalnością rewolucyjną i przejść na tory pracy wyłącznie legalnej. Taktykę bolszewicką zwalczała również grupa tzw. otzowistów (od rosyjskiego wyrazu odwołać). Otzowiści domagali się odwołania posłów socjaldemokratycznych z Dumy i nie uznawali innych form pracy i walki, oprócz rewolucyjnych.

W grudniu 1908 r. odbył się w Paryżu zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji. Referat zasadniczy wygłosił Lenin. W wyniku dyskusji uchwalono rezolucję, która stwierdzała, że partia prowadzić będzie nadal akcję rewolucyjną, ale w pracy długofalowej, mającej na celu wychowanie, zorganizowanie i zjednoczenie proletariatu, chłopów i wojska, korzystać też musi z wszelkich możliwości legalnych. Zgodnie z tymi wskazaniami partia podjęła energiczną akcję na terenie związków zawodowych, spółdzielni i stowarzyszeń oświatowo-kulturalnych. W Dumie posłowie socjaldemokratyczni, a przede wszystkim poseł petersburski, bolszewik Mikołaj G. Poletajew, poddawali ostrej krytyce rząd carski i burżuazję. Dużą wagę przywiązywała partia do akcji strajkowej. Ruchu strajkowego nie zdołał stłumić surowy reżim policyjny. Gdy rząd wystąpił z oskarżeniem 55 posłów socjalistycznych do II Dumy o przygotowywanie zamachu na życie cara i nakazał wytoczenie im procesu, w głównych ośrodkach przemysłowych Rosji wybuchł w listopadzie 1907 r. wielki strajk protestacyjny.

W Petersburgu, w dniu rozpoczęcia procesu, strajkowało ponad 60 tys. robotników. W latach 1912-1913 wybuchło przeszło 2 tys. strajków, w pierwszym półroczu 1914 r. przeszło 4 tys. W okresie reakcji i walki z klasą robotniczą nie osłabła również polityka rusyfikacyjna. Projekty ustawy o samorządzie miejskim w Królestwie przewidywały utworzenie obok kurii polskiej i żydowskiej także oddzielnej kurii rosyjskiej, chociaż Rosjanie byli tam tylko nieliczną, napływową garstką urzędników, nauczycieli i policjantów. Uderzeniem w polskość było wyodrębnienie ziemi chełmskiej i upaństwowienie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Ostra agitacja antyżydowska w Rosji zmierzała do dalszego ograniczania Żydów, zwłaszcza w szkolnictwie. W wystąpieniach antysemickich w Dumie wyróżniał się jeden z przywódców "czarnych sotni", poseł Władimir M. Puryszkiewicz, który swoje skrajnie prawicowe stanowisko zamanifestował słynnym okrzykiem rzuconym w Dumie: "na prawo od nas jest tylko ściana".


Rozdział czterdziesty: Sprawa polska przed I wojną światową.


Ważnym zagadnieniem dziejów Europy była sprawa narodów pozbawionych bytu państwowego. Polacy, Litwini, Ukraińcy, Czesi, Słowacy, Łotysze, Estończycy, Finowie, Jugosłowianie, Rumuni, Ormianie, Włosi, Irlandczycy, Katalończycy – oto ludy zmuszone żyć w całości lub w części pod obcym panowaniem. Były wśród nich narody o bogatej przeszłości, o własnej starej tradycji państwowej, stojące na wysokim stopniu rozwoju kulturalnego i gospodarczego, były i narody zacofane ekonomicznie i kulturalnie.

Polska była uciemiężona przez trzy mocarstwa. Fakt ten wywoływał najrozmaitsze powikłania, a przede wszystkim wiązał Polskę z polityką trzech mocarstw, nie zaś jednego. Również trzy mocarstwa musiały w swej polityce brać czynnik polski pod uwagę.

W XIX wieku, okresie od wojen napoleońskich do powstania styczniowego, a nawet dalej do wojny francusko-niemieckiej 1870-1871, głośno było w Europie o sprawie polskiej. W okresie następnym w latach 1871 – 1914 przeciwnie, w świecie mówiło się o Polsce bardzo mało.

W konfliktach międzynarodowych czynnik polski nie występował na zewnątrz. Wniosek, ze sprawa polska przestała być zagadnieniem międzynarodowym, a stała się jedynie kwestią wewnętrzną rosyjską, pruską i austriacką, jest jednak błędny.

Była zasadnicza różnica pomiędzy sytuacją Polski w okresie 1800-1870 a jej położeniem pod koniec stulecia. Różnica ta polegała zmienionym stosunku pomiędzy trzema zaborcami.

Stosunki między zaborcami wpływały na politykę prowadzoną wobec Polaków. I tak ostry, antypolski kurs prowadzony za kanclerstwa Bismarcka spowodowany był interesami niemieckiej burżuazji i pruskich junkrów, ale miał również u swych podstaw chęć pokazania rządowi carskiemu, że mimo różnic, które zaczęły dzielić Petersburg i Berlin, Niemcy nie dążą do konfliktu z Rosją. Lekkie złagodzenie kursu za kanclerstwa generała Capriviego miało na celu zjednanie sobie Polaków wobec pogorszenia stosunków z caratem.

Z kolei władze carskie upatrywały w Królestwie bastion wysunięty na zachód, mający odegrać w przewidzianej zbliżającej się wojnie z państwami Centralnymi ważną rolę zabezpieczenia zaczepnych działań rosyjskich w Galicji Wschodniej i w Prusach Wschodnich.

Austria z uwagi na swą strukturę wielonarodowościową musiała od początku ery konstytucyjnej prowadzić wobec Polski politykę inną niż Prusy i Rosja carska i bardziej brać pod uwagę postulaty polskie. Imperializm austriacki kierował się ku Bałkanom, a Polska i ewentualne w niej zdobycze budziły zainteresowanie chyba tylko w niektórych odłamach dynastii, przede wszystkim osobiście u cesarza Franciszka Józefa. Nie da się zaprzeczyć, że polityka Michała Bobrzyńskiego jako namiestnika Galicji ( w latach 1908-1913) była politycznym przygotowaniem między monarchią habsburską i caratem i do postawienia przez Austrię sprawy polskiej.


Rozdział czterdziesty pierwszy: Sytuacja międzynarodowa w początkach XX wieku.


Znaczny wpływ na rozwój stosunków międzynarodowych w początkach XX wieku wywarł rosnący konflikt angielsko- niemiecki.

Gdy w końcu XIX wieku Wielka Brytania postanowiła zerwać z dotychczasową polityką „wspaniałego odosobnienia”, zwróciła się najpierw do Niemiec z propozycjami zbliżenia i ścisłego współdziałania. Niemcy oferty stale odrzucali. Odmowa rządu Rzeszy wynikała z przekonania, że korzyści z sojuszu czerpać będą jedynie Anglicy. W Berlinie nie wierzono w możliwość wyrównania przeciwieństw angielsko-francuskich, a zwłaszcza angielsko-rosyjskich. Dlatego kierownicy polityki niemieckiej sądzili, że na sojusz z Anglią zawsze będzie czas, gdyż nie znajdzie ona innego sprzymierzeńca poza Rzeszą. Łączył się z tym brak zaufania do Wielkiej Brytanii i niewiara w jej siły.

Okazało się wkrótce, że nie tylko nieaktualna stałą się sprawa sojuszu, ale że stosunki między Londynem a Berlinem weszły w stan rosnącego napięcia. Dużą rolę odegrała rywalizacja handlowa. Oba kraje, Niemcy i Anglię wiązały ożywione stosunki handlowe, ale jednocześnie rywalizowały one ze sobą gospodarczo w wielu krajach.

W ostatnich latach XIX wieku wystąpił inny jeszcze czynnik, który uniemożliwił porozumienie Londynu z Berlinem. Niemcy rozpoczęły budowę wielkiej floty wojennej. Od bardzo dawna Anglicy uważali, że panowanie na morzach jest dla Wielkiej Brytanii kwestią życiową. Należało dbać o to, aby marynarka angielska była silniejsza od połączonych flot dwu najpotężniejszych mocarstw morskich. Według powszechnie ugruntowanej opinii tylko taki stosunek sił gwarantował Anglii bezpieczeństwo przed obcą inwazją.

W 1898 parlament Rzeszy uchwali kredyty na budowę silnej marynarki wojennej. Szeroka propaganda flotowa miała w Niemczech ostrze antyangielskie i wywoływała w Anglii ataki prasowe skierowane przeciwko Niemcom. Przewaga brytyjska na morzu była wszakże tak znaczna, że początkowo ani rząd, ani sztab marynarki nie niepokoił się zbrojeniami niemieckimi.

Antagonizm między Anglią a Niemcami miał jeszcze i inne przyczyny. Już w końcu XIX wieku imperializm niemiecki rozpoczął penetrację w Turcji. Głównym jej wyrazem była budowa linii kolejowej, która połączyć miała Stambuł z Bagdadem, a w dalszym etapie i z Zatoką Perską. Było to sprzeczne z interesami brytyjskimi.

Klęska Rosji w Mandźurii w latach 1904-1905 przyniosła poważne konsekwencje w stosunkach międzynarodowych. Carat powstrzymany w Azji Wschodniej, zwrócił baczną uwagę na Bliski Wschód i na Bałkany. W praktyce polityka rosyjska kierowała się nie tylko przeciw Austro-Węgrom i Turcji ale i przeciw samym Niemcom.

5 października 1908 r. Austro-Węgry ogłosiły aneksję Bośni i Hercegowiny, prowincji które dotąd na mocy postanowień kongresu berlińskiego jedynie „okupowały i administrowały”. Fakt ten świadczył, że austriacki minister spraw zagranicznych Aehrenthal pragnie prowadzić politykę czynną i w ten sposób osłabić grożące monarchii naddunajskiej ryzyko rozbicia. Ośrodkiem skierowanej przeciwko Austro-Węgrom akcji jugosłowiańskiej była Serbia. Zadaniem polityki austriackiej musiało być osłabienie Serbii i jej uzależnienie od Wiednia. Aneksja Bośni i Hercegowiny miała pokazać Serbom, że monarchia austro-węgierska jest silna.

W Belgradzie aneksja Bośni wywołała wielkie zaniepokojenie. Rząd serbski nie mógł działać samodzielnie przeciw znacznie silniejszym Austro-Węgrom, mógł tak uczynić w oparciu o Rosję. Stanowisko Petersburga miało więc zasadnicze znaczenie. Ale carat był zbyt osłabiony po rewolucji i po przegranej wojnie. Koła rządowe petersburskie uważały że ewentualny konflikt zagrozi ustrojowi carskiej Rosji. Austrię poparł sojusznik niemiecki. Pod naciskiem Berlina rząd carski zrezygnował z oporu 23 marca 1909. Osamotniona Serbia musiała się ugiąć. 31 marca 1909 poseł serbski w Wiedniu złożył notę, w której Serbia stwierdzała, że prawa jej w niczym nie zostały naruszone przez aneksję Bośni i zobowiązywała się do zmiany stanowiska względem Austro-Węgier, aby móc utrzymywać z nimi stosunki oparte na dobrym sąsiedztwie. W ten sposób zakończył się tzw. kryzys bośniacki.

Rok 1911 przyniósł nowy poważny kryzys międzynarodowy, który o mało nie doprowadził do wybuchu wojny. Tym razem starły się Niemcy z Francją. Przedmiotem sporu było Maroko.

Postanowienia konferencji w Algeciras z 1906 r, jak również i późniejszy dwustronny układ francusko-niemiecki w 1909 r nie doprowadziły do ułożenia współpracy dwóch antagonistów w Afryce. Wzrosło natomiast zainteresowanie Niemiec Marokiem.

W marcu 1911 r. wybuchła w Maroku rewolta skierowana przeciwko sułtanowi Mulaj Hafidowi. Stolicę kraju, Fez, otoczyli powstańcy. Rząd francuski zdecydował się wysłać ekspedycję zbrojną dla ochrony życia i mienia zamieszkałych tam Europejczyków. 4 maja 1911 r oddziały francuskie zajęły Fez. Francja tym posunięciem przekroczyła uprawnienia przyznane jej przez konferencję w Algeciras. Niemcy chcieli wykorzystać tą sytuację.

1 lipca 1911 do Agadiru (portu w Maroku Zachodnim) wpłynęła kanonierka niemiecka o nazwie „Panther”. W taki sposób Niemcy wyrazili chęć wszczęcia z Francją rokowań na temat kompensaty za uznanie panowania francuskiego w Maroku. Chcieli rokowań.

Gabinet paryski zdecydował się nie podejmować rękawicy i sprawę załatwić polubownie. Decyzja ta podyktowana była stanowiskiem Anglii. Rząd angielski nie zgodził się na propozycję francuską wysłania brytyjskiego okrętu wojennego do portu marokańskiego.

Rokowania rozpoczęły się 9 lipca. Dyplomacja niemiecka wystąpiła tak bezwzględnie, że wywołała zaniepokojenie Anglii. 21 lipca 1911 r. na bankiecie wydanym na cześć lorda-majora Londynu kanclerz skarbu Lloyd George wygłosił wobec zgromadzenia przemówienie, w którym stwierdził, że Anglia stoi na stanowisku, że „pokój za wszelką cenę jest formułą nie do przyjęcia dla wielkiego narodu”. Było to ostrzeżenie pod adresem Niemiec.

4 listopada 1911 r. porozumienie zostało zawarte. Niemcy dały Francji wolną rękę w Maroku i zgodziły się na ogłoszenie francuskiego protektoratu nad tym krajem. W zamian Francja odstąpiła Niemcom większą część Konga Francuskiego.

Drugi kryzys marokański został zakończony, ale układ z 4 listopada nie doprowadził do trwałego odprężenia i wyrównania stosunków między Francją a Niemcami. Bezwzględne metody niemieckie zaostrzyły nieufność Francuzów. W styczniu 1912 r. obalony został Caillaux, któremu zarzucono zbytnią ustępliwość wobec Niemiec i nielojalność w stosunku do własnego ministra spraw zagranicznych. Na czele rządu francuskiego stanął Raymond Poincare. Za jego urzędowania ogłoszony został formalnie 30 maja 1912 r. protektorat Francji nad Marokiem. Także w Niemczech układ nie wzbudził zadowolenia, uważano, że dał on Rzeszy zbyt mało korzyści.

Następstwem Agadiru było również zaostrzenie stosunków angielsko-niemieckich. Z końcem 1911 r. dwaj finansiści, bankier angielski Sir Ernest Cassel i niemiecki przedsiębiorca okrętowy Albert Ballin porozumieli się ze sobą i doprowadzili do tego, że w lutym 1912 r. przybył do Berlina w misji oficjalnej brytyjski minister wojny lord Haldane. Przyjazd jego zapoczątkował rokowania, które ciągnęły się na drodze dyplomatycznej przez miesiąc. Niemcy ofiarowali zwolnienie tempa zbrojeń morskich; opracowany właśnie 3-letni plan budowy nowych okrętów, tzw. Novelle, miał być ukończony nie w 1915 r., lecz w 1919 r., a więc wykonany w siedem lat.

W zamian żądali, aby Wielka Brytania i Rzesza zobowiązały się do zachowania neutralności w razie, "gdyby jeden z dwóch kontrahentów znalazł się w stanie wojny, w której nie będzie mógł być poczytany za napastnika". Anglicy natychmiast gotowi byli jedynie zobowiązać się do nieagresji. Rokowania spełzły na niczym. I nie mogło być inaczej, gdyż obie strony co innego miały na celu. Niemcom chodziło o rozbicie Entente Cordiale - porozumienia francusko-brytyjskiego, gdy Anglikom szło o powstrzymanie niemieckich zbrojeń morskich. W parę miesięcy później, w maju 1912 r., parlament Rzeszy wbrew głosom Polaków i socjaldemokratów uchwalił kredyty na utworzenie nowej piątej eskadry, a więc dalsze powiększenie floty wojennej.

Konflikt brytyjsko-niemiecki uległ dalszemu zaostrzeniu. Niebezpieczeństwo wojny przyszło wszakże z innej strony. Włochy od dawna już planowały zabór Trypolitanii i Cyrenajki. W tajnym porozumieniu z Francją uzyskały uznanie współzależności między kwestią marokańską a trypolitańską. Wielka Brytania, której także zależało na osłabieniu więzi Włoch z Trójprzymierzem, dała do zrozumienia, że nie będzie sprzeciwiać się aneksji. Konflikt francusko-niemiecki dał Włochom upragnioną sposobność realizacji planów kolonialnych. Dnia 28 września 1911 r. Włochy wypowiedziały wojnę Turcji, wysadziły następnie wojska w Afryce Północnej i w ciągu kilku tygodni zajęły porty Trypolitanii i Cyrenajki bronione przez Turków. W głębi kraju natomiast napotkali Włosi stanowczy opór miejscowych plemion i nigdy nie zdołali go całkowicie pokonać. Pomimo niepowodzeń swych wojsk Turcja odmawiała zawarcia pokoju i uznania aneksji włoskich. Włosi więc zdecydowali się przenieść działania wojenne do Europy, wiosną 1912 r. zajęli wyspę Rodos a następnie wyspy Dodekanezu na Morzu Egejskim, a nawet z daleka ostrzeliwali Dardanele. Wreszcie Turcja, nad którą zawisła groźba wojny z państwami bałkańskimi, ustąpiła.

Dnia 15 października 1912 r. w Ouchy pod Lozanną podpisany został pokój; sułtan zrzekł się swego zwierzchnictwa nad Trypolitanią i Cyrenajką i uznał zabór tych krajów przez Włochy. Turcja zmieniła swe poprzednie stanowisko i poszła na ustępstwa, gdyż znacznie większe niebezpieczeństwo niż od Włochów zagroziło jej ze strony państw bałkańskich. Pod egidą rosyjską zawarty został 13 marca 1912 r. tajny bułgarsko-serbski traktat sojuszu przewidujący wojnę zaczepną przeciwko Turcji i podział ewentualnych zdobyczy w Macedonii; strefę około 60 km szerokości wzdłuż rzeki Wardar uznano za teren sporny, o jego losie rozstrzygnąć miał arbitraż cara Mikołaja. Dnia 29 maja 1912 r. stanął traktat bułgarsko-grecki, również skierowany przeciwko Turcji. Czarnogóra zawarła sojusz z Serbią i umowę ustną z Bułgarią.

Czwórprzymierze bałkańskie wyzyskało osłabienie Turcji i w październiku 1912 r. rozpoczęło wojnę. Jej wynik przesądziły już pierwsze bitwy - zwycięstwa bułgarskie pod Kirkkilise 24 października, pod Lüleburgaz 29 października, wielka wygrana Serbów pod Kumanovem 24 października, wreszcie zajęcie Salonik przez wojska greckie 8 listopada. Bułgarzy oblegali Adrianopol i rozpoczęli marsz na Stambuł; zatrzymały ich dopiero fortyfikacje pod Czataldżą na przedpolach stolicy. 3 grudnia zawarte zostało na życzenie Turcji zawieszenie broni. Rokowania pokojowe rozpoczęte następnie w Londynie nie dały wyniku. 3 lutego 1913 r. wznowiono działania wojenne. Powodzenie w dalszym ciągu sprzyjało sojusznikom bałkańskim. W marcu 1913 r. Bułgarzy i Serbowie zdobyli Adrianopol, Grecy Janinę. Rząd turecki uznał, że dalszy opór jest niemożliwy, i zwrócił się do zwycięzców z prośbą o rozejm i pokój. 30 maja 1913 r. stanął w Londynie traktat pokoju. Turcja ustąpiła sprzymierzeńcom bałkańskim łącznie ziemie położone na zachód od linii Enez-Midye w Tracji oraz Kretę. Skończyła się pierwsza wojna bałkańska, lecz wkrótce zaczęła się druga. Sprzymierzeńcy nie mogli dojść do porozumienia w kwestii podziału Macedonii. Bułgarzy przekonani, iż w wojnie dotychczasowej ponieśli największe ofiary, 1871-1914 powinni więc otrzymać najznaczniejsze korzyści, przeświadczeni o swej przewadze nad Serbią, znienacka w nocy z 29 na 30 czerwca 1913 r. zaatakowali Serbów i Greków. Przeliczyli się wszakże z siłami. Wojska serbskie i greckie stawiły opór mocniejszy, niż się ogólnie spodziewano. Ponadto uderzyła na Bułgarię Rumunia zgłaszająca pretensje do Dobrudży Południowej. Wreszcie korzystając z zamieszania Turcy zajęli Adrianopol. Bułgaria zagrożona klęską poprosiła o pokój. 10 sierpnia 1913 r. podpisany został traktat pokojowy w Bukareszcie. Warunki były dla Bułgarów ciężkie, musieli oddać Silistrę Rumunii i wyrzec się całej strefy spornej w Macedonii. Zmiana stosunku sił na Bałkanach i przesunięcia graniczne spowodowały nowy kryzys międzynarodowy. Sukcesy serbskie wzbudziły żywe niezadowolenie w Wiedniu. Serbia dążyła wyraźnie do uzyskania dostępu do Morza Adriatyckiego. Własny port wzmocniłby i gospodarczo, i politycznie jej pozycję w stosunku do monarchii naddunajskiej. Dlatego właśnie sprzeciwiała się temu Austria. Poparły ją nie tylko Niemcy, ale także Włochy, które nie chciały szerzenia się wpływów słowiańskich nad Adriatykiem. Za Serbią natomiast stanęła Rosja. Kwestia portu serbskiego omal nie doprowadziła z końcem 1912 r. do wybuchu wojny. Ostatecznie państwa Trójprzymierza przeforsowały swój punkt widzenia. Utworzono niezawisłe księstwo Albanii, które zagrodziło Serbom drogę do morza. Niewątpliwy ten sukces Austro-Węgier stracił na znaczeniu w wyniku drugiej wojny bałkańskiej. Serbia zwróciła się wprawdzie nie ku Adriatykowi, lecz ku Macedonii, ale bądź co bądź wzmocnione państwo serbskie po świeżych zwycięstwach i triumfach miało większy autorytet i większą siłę atrakcyjną niż poprzednio. "Wielka Serbia" w znaczniejszej mierze niż dotąd była jugosłowiańskim Piemontem zagrażającym integralności monarchii habsburskiej. Dlatego za główne zadanie polityki austriackiej uznano w Wiedniu osłabienie czy nawet rozbicie królestwa serbskiego. Dyplomacja wiedeńska pracowała więc nad zacieśnieniem nadwerężonych stosunków z Rumunią i przede wszystkim nad zbliżeniem z antagonistką Serbii Bułgarią. Te okoliczności trzeba mieć żywo w pamięci, gdy rozważa się politykę Austro-Węgier w lipcu 1914 r.


Rozdział czterdziesty drugi: Stosunki wyznaniowe


Schyłek długiego pontyfikatu Piusa IX przyniósł wydarzenia dużej doniosłości w życiu Kościoła katolickiego. I Sobór Watykański (1869-1870) przyjął dogmat nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności. Uchwała soborowa oznaczała wzmocnienie władzy papieskiej i pogłębienie zwartości wewnętrznej Kościoła i jego hierarchii. Ogłoszenie dogmatu wywołało liczne głosy sprzeciwu w kołach liberalnych i wolnomyślnych. W łonie Kościoła wszakże opozycja nie była zbyt silna, a po uchwale Soboru umilkła. Tylko szczupła część duchowieństwa, głównie profesorowie uniwersytetów niemieckich, i niewielka grupa intelektualistów w Niemczech i Szwajcarii wystąpiła z Kościoła, tworząc sektę starokatolików, która wszakże nie zdobyła nigdy większego wpływu.

Ostro natomiast na uchwałę soborową zareagowały niektóre rządy, Austria np. wypowiedziała konkordat z 1855 r. motywując to tym, że "kontrahent papieski stał się kimś innym". W Niemczech ogłoszenie nowego dogmatu stało się jedną z przyczyn Kulturkampfu. Wkrótce po ogłoszeniu dogmatu o nieomylności papieskiej nastąpił upadek Państwa Kościelnego.

20 września 1870 r. wojska włoskie wkroczyły do Rzymu. Nowa sytuacja charakteryzowała się tym, że osłabienie pozycji politycznej papiestwa, pozbawionego władzy świeckiej, lękającego się utraty swej niezależności, pozostającego w otwartym konflikcie lub co najmniej w złych stosunkach z większością rządów w Europie, towarzyszyło wzmocnienie stanowiska papieża w łonie Kościoła; miało się to wszakże uwidocznić dopiero za następnego pontyfikatu. W 1878 r. zmarł Pius IX. Następcą jego obrany został kardynał Gioacchino Pecci, który przybrał imię Leona XIII.

Nowy papież, podobnie jak Pius IX, uznał wzmocnienie wewnętrznych sił Kościoła za sprawę zasadniczą i wiele uwagi poświęcił zwartości ideologicznej i doktrynalnej katolicyzmu. Zwalczanie sprzecznych z religią lub wrogich religii i Kościołowi kierunków naukowych wymagało wytworzenia własnego, dobrze ugruntowanego programu i własnej metody.

Encyklika Aeterni Patris z 4 sierpnia 1879 r. wzywała uczonych katolickich do pogłębienia pracy w dziedzinie filozofii i do przyjęcia jednolitego wzoru, mianowicie wzoru scholastyki, zwłaszcza w tej postaci, jaką jej dał św. Tomasz z Akwinu. Encyklika ta zapoczątkowała neoscholastykę i jej postać podstawową - neotomizm. Neotomizm stał się doktryną obowiązującą w seminariach i wyższych uczelniach katolickich. Leon XIII zreorganizował również, tak ważne dla doktryny kościelnej, studia biblijne i utworzył w 1902 r. oddzielną Komisję Biblijną dla kierowania badaniami w tej dziedzinie i ich koordynowania. W dziedzinie stosunków politycznych Leon XIII postawił sobie za cel załagodzenie konfliktów z rządami, które wywołała bądź zaogniła nieustępliwość Piusa IX, i wyprowadzenie papiestwa ze stanu odosobnienia, w jakim się ostatnio znajdowało. Taktyka papieża polegała na tym, aby wykazać rządom, iż Kościół w wielu wypadkach może być dla nich użyteczny, i tą drogą uzyskać pożądane ustępstwa.

W szczególności Leon XIII wskazywał, iż Kościół może odegrać dużą rolę w łagodzeniu ostrych przeciwieństw zarówno społecznych, jak i narodowych. Taktyką tą osiągnął zakończenie Kulturkampfu w Niemczech i nawiązanie poprawnych stosunków z Prusami. Doprowadził również do przywrócenia w 1889 r. stosunków dyplomatycznych z Rosją, zerwanych w dobie powstania styczniowego, choć nie zdołał poprawić położenia katolicyzmu w państwie cara. Charakterystyczna była zmiana stanowiska Watykanu wobec liberalizmu. Leon Xiii zszedł z nieugiętych, nieprzejednanych pozycji swego poprzednika i ujrzał nie tylko widoki kompromisu i porozumienia z liberalną burżuazją i z państwem liberalnym, ale również możliwość uzyskania dla Kościoła pomyślnych warunków działania w świecie nowoczesnym.

Baczną uwagę zwrócił Leon XIII na kwestię robotniczą. Myśli i wskazania społeczników katolickich, biskupa Wilhelma Kettelera w Niemczech, Alberta de Mun we Francji, Karola von Vogelsang w Austrii, profesora Gasparda Decurtins w Szwajcarii, rozwinął papież w encyklice Rerum novarum z 15 maja 1891 r.

Encyklika wskazywała, że "natura każe, aby w społeczeństwie obie owe warstwy [tj. bogatych i biednych] zgodnie przystawały do siebie i odpowiednio równoważyły się nawzajem". Upominała "bogatych i pracodawców", że powinni pamiętać, iż "ani boskie, ani ludzkie prawa nie pozwalają uciskać potrzebujących i nędzarzy dla osobistej korzyści i zyski ciągnąć z cudzego niedostatku". Państwo powinno "swym prawodawstwem osłonić własność osobistą", ale zarazem musi "strzec robotników przed wyzyskiem pracodawców", zwłaszcza jeśli chodzi o pracę kobiet i dzieci. Wreszcie encyklika zachęcała do tworzenia katolickich stowarzyszeń robotniczych. Na gruncie zasad Rerum novarum powstawały stronnictwa chrześcijańsko-społeczne i rozwijały działalność chrześcijańskie czy też katolickie związki zawodowe.

LATA 1914 – 1918 – I WOJNA ŚWIATOWA


Lipiec 1914. Wybuch wojny.


Przeciwieństwa między mocarstwami imperialistycznymi wiodły prostą drogą do wojny. 28 czerwca 1914 r. w Sarajewie (stolicy Bośni) zabity został wraz z małżonką następca tronu Austro-Węgier, arcyksiążę Franciszek-Ferdynand. Zabójcą był Bośniak działający z inspiracji serbskiego wywiadu wojskowego. Rząd austriacki podejrzewał udział władz serbskich w zamachu, nie znalazł jednak na to dowodu. Pomimo to postanowił użyć zabójstwa sarajewskiego jako pretekstu do szerszej akcji, której celem było upokorzenie Serbii. Zapewniwszy sobie poparcie sojusznika niemieckiego rząd wiedeński przystąpił do działania.

23 lipca 1914 poseł austriacki w Belgradzie wręczył rządowi serbskiemu ultimatum domagające się zaprzestania w szkolnictwie, w prasie i wszelkiego rodzaju publikacjach propagandy siejącej nienawiść do Austro-Węgier i skierowanej przeciwko ich integralności terytorialnej, dalej rozwiązania organizacji, które taką propagandę prowadziły i wreszcie ukarania współwinnych zamachu. Żądano bezwarunkowe zgody na wszystkie punkty.

Odpowiedź serbska, udzielona 25 lipca była zredagowana zręcznie. Serbia zasadniczo przyjęła ultimatum, zgłaszając tylko niewielkie zastrzeżenia dotyczące obrony suwerenności królestwa serbskiego. Rząd belgradzki zgadzał się na udział organów austro-węgierskich w akcji nad stłumieniem ruchu, skierowanego przeciwko integralności monarchii habsburskiej czego domagało się ultimatum ale tylko zgodnie z wymaganiami prawa międzynarodowego.

Odrzucił natomiast żądanie udziału przedstawicieli władz austro-węgierskich w śledztwie, które miało być prowadzone przez władze serbskie przeciwko współwinnym zamachu sarajewskiego, znajdującym się na terenie Serbii. Poseł austriacki uznał jednak odpowiedź za niewystarczającą i opuścił Belgrad. Stosunki dyplomatyczne zostały zerwane.

Skutkiem oporu Niemiec zawiodła mediacja angielska. Austro-Węgry wypowiedziały Serbii wojnę 28 lipca 1914 roku.

Na widownię wystąpiła teraz Rosja, która nie mogła dopuścić do zgniecenia swego serbskiego protegowanego. 29 lipca car wydał rozkaz mobilizacji częściowej do podjęcia działań zbrojnych przeciwko Austro-Węgrom. Obok konfliktu serbsko- austriackiego mamy już konflikt rosyjsko-austriacki. Ale Austria miała traktat przymierza z Niemcami, więc na horyzoncie zarysował się konflikt niemiecko-rosyjski. W przewidywaniu takiej możliwości rząd petersburski zarządził 30 lipca mobilizację ogólną, skierowaną także przeciwko Niemcom. Na wiadomość o tym fakcie rząd Rzeszy wystosował do Petersburga ultimatum domagające się odwołania mobilizacji. Gdy Rosja nie udzieliła odpowiedzi, Niemcy 1 sierpnia wypowiedziały jej wojnę.

Rosja była związana sojuszem z Francją, dlatego jednocześnie powstał konflikt niemiecko-francuski. Niemcy od dawna liczyli się z koniecznością wojny na dwa fronty. Toteż 1 sierpnia ambasador Rzeszy w Paryżu zapytał premiera republiki, jakie będzie stanowisko Francji. Odpowiedź brzmiała, że Francja postąpi tak, jak jej nakaże honor i interes. Tego dnia również mobilizację ogólną ogłoszono w Niemczech i Francji.

2 sierpnia poseł niemiecki w Brukseli przedstawił rządowi belgijskiemu ultimatum z żądaniem zgody na przemarsz przez Belgię wojsk niemieckich. Jednocześnie wojska niemieckie wkroczyły na teren Luksemburga. W nocy z 3 na 4 sierpnia wojska niemieckie wtargnęły do Belgii. Rozpoczęła się wojna niemiecko-francuska i niemiecko-belgijska.

4 sierpnia Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom.





Pierwsze trudności, stosunek sił.


W pierwszych dniach sierpnia stanęły do walki największe mocarstwa Europy, podzielone na dwa obozy. Z jednej strony Niemcy i Austro-Węgry tzw. Państwa Centralne, z drugiej zaś Francja, Wielka Brytania i Rosja oraz dwa małe państwa Belgia i Serbia. Wojna szybko rozszerzyła się w Europie i poza Europą. Jeszcze w sierpniu po stronie koalicji francusko-angielsko-rosyjskiej opowiedziała się Japonia, w listopadzie u boku Państw Centralnych stanęła Turcja.

Stosunek sił przedstawiał się następująco:

Państwa Centralne miały w okrągłych liczbach 120 mln mieszkańców, państwa Koalicji zaś 238 mln. Toteż armie Sprzymierzonych miały przewagę liczebną nad wojskami Państw Centralnych.

Zagadnienia gospodarcze odgrywały rolę większą niż w wojnach dawniejszych. Wojna nowożytna wymagała broni przystosowanej do nowych potrzeb i do nowych warunków. Wzrosło znaczenie artylerii ciężkiej, niezbędne stały się armaty i pociski dużego kalibru. W szerokie użycie weszły karabiny maszynowe i granaty ręczne. Wystąpiło lotnictwo. Samoloty używane początkowo jedynie w celach rozpoznawczych rozszerzyły później zakres swych działań i prowadziły już akcje szturmowe, wspierały wojska lądowe. Zaczęto również posługiwać się w ataku wozami opancerzonymi, zaopatrzonymi w lekkie armatki i w karabiny maszynowe. Anglicy nazywali je tankami.

Po próbnym ataku nad Somme’ą we wrześniu 1916 pierwsze wielkie uderzenie czołgów angielskich miało miejsce 20 listopada 1917 pod Cambrai.

W użycie weszła też broń chemiczna - gazy trujące. Po raz pierwszy zastosowali ją Niemcy na froncie wschodnim 31 stycznia 1915 pod Bolimowem, na większą zaś skalę użyto gazów 22 kwietnia 1915 r. pod Ypres na froncie zachodnim.

W pierwszych tygodniach wojny życie gospodarcze w krajach walczących niemal zamarło. Zdezorganizowała je mobilizacja i olbrzymie transporty wojskowe. Wystąpiło bezrobocie w rozmiarach dotąd niespotykanych. Od lipca do sierpnia liczba bezrobotnych wzrosła w Niemczech siedmiokrotnie, we Francji niemal dziesięciokrotnie. Według powszechnych opinii wojna miała trwać krótko (ok. 6 miesięcy). Po obu stronach frontu liczono więc, że do końca działań zbrojnych wystarczą posiadane zasoby żywności i sprzętu bojowego. Już jesienią 1914 r widać było, że rachuby te okazały się błędem/ Posiadane zapasy wyczerpywały się szybciej niż przypuszczano.

Ta nieprzewidziana sytuacja zmusiła państwa walczące do przestawienia całej gospodarki zgodnie z potrzebami wojny. Z pośpiechem przystąpiono do organizowania na wielką skalę produkcji wojennej, uruchamiano zamknięte fabryki, zakładano nowe, gromadzono surowce, zabiegano o pozyskanie siły roboczej.

W wyścigu gospodarczym Koalicja miał dużą przewagę nad Państwami Centralnymi. Państwa Koalicji panowały na morzach i mogły korzystać z wszelkich bogactw swych posiadłości kolonialnych. Niemcom natomiast groził nie tylko brak podstawowych surowców potrzebnych przemysłowi, ale także i środków żywności.

Zaraz po wybuchu wojny Wielka Brytania i Francja ogłosiły blokadę Niemiec. Początkowo nie miało to większego znaczenia gospodarczego i militarnego. Wkrótce pierścień dookoła Niemiec zacieśnił się i aparat blokady zaczął działać skuteczniej. Rządy angielski i francuski interpretując rozszerzająco tzw. deklarację londyńską z 1909 o kontrabandzie wojennej, uznały, że wszelkie towary wiezione nie tylko do portów niemieckich, ale i do portów w krajach neutralnych, sąsiadujących z Niemcami, uznać należy za przemyt wojenny. Za kontrabandę uznano więc nie tylko sprzęt wojenny i surowce bezpośrednio służące przemysłowi wojennemu, ale w ogóle wszelkie towary wysyłane do Niemiec, a co najważniejsze również żywność służącą do zaopatrywania ludności cywilnej.

Niemcy odpowiedzieli na blokadę użyciem łodzi podwodnych. 4 lutego 1915 rząd Rzeszy ogłosił, że wody okalające Wyspy Brytyjskie będą uważane za strefę wojenną: niemieckie łodzie podwodne będą zatapiały nieprzyjacielskie okręty handlowe i pasażerskie. Straty w zatopionych statkach i towarach były istotnie dość duże.


Działania wojenne roku 1914.


W pierwszym okresie wojny działania zbrojne w Europie skupiły się na trzech frontach. Front zachodni ciągnął się od Morza Północnego do Szwajcarii, front wschodni od Bałtyku do Rumunii, front południowy zaś roztaczał się na południe: od rzeki Sawy.

Państwa Centralne prowadziły wojnę na dwa fronty:

Niemcy przeciwko Francji, Anglii i Belgii na zachodzie i przeciwko Rosji na Wschodzie.

Austro-Węgry przeciwko Rosji i Serbii.

Sytuację Niemiec i ich austriackiego sojusznika można było przyrównać do położenia oblężonej twierdzy.

Inicjatywę w działaniach wojennych od pierwszej chwili przejęli Niemcy. Pragnęli wyzyskać czas na swoją korzyść. Służyć temu miały plany wojenne.

Za rządów Bismarcka toczyły Prusy trzy wojny, z których każda była wojną zaczepną, prowadzoną o zwiększenie potęgi państwa Hohenzollernów. Zupełnie inaczej ukształtowała się sytuacja w 1914 r. Niemcy nie zawahały się wówczas rozpocząć kroków wojennych nie lękając się piętna agresora. Pomiędzy Austro-Węgrami a Rosją do 6 sierpnia panował stan pokoju, gdy Niemcy występując w obronie austriackiego sojusznika wypowiedziały wojnę 1 sierpnia Rosji, 3 sierpnia Francji.

Od 1871 roku panowało w sztabie niemieckim przekonanie, że następna wojna, którą Niemcy będą prowadziły, będzie wojną na dwa fronty, jednocześnie przeciwko Francji i przeciwko Rosji. Niemieckie plany operacyjne ulegały za szefostwa sztabu Moltkego starszego parokrotnej zmianie.

Zasadniczej zmiany planów strategicznych niemieckich dokonał gen. Alfed von Schlieffen, szef sztabu w latach 1891-1905. Schlieffen doszedł do przekonania, że skutkiem znacznie mniejszej przestrzeni, a lepszej sieci komunikacyjnej mobilizacja we Francji zostanie przeprowadzona prędzej niż w Rosji i armia francuska będzie mogła wcześniej niż rosyjska wtargnąć na terytorium Rzeszy i zagrozić jej węzłowym punktom jak okręg przemysłowy Nadreńsko-Westfalski, zagłębie węglowe w Saarze, Lotaryngia.

Należało więc główne siły skoncentrować na froncie zachodnim, rzucić je na Francję i silnym uderzeniem szybko powalić ją na łopatki.

Na wschodzie natomiast szybkie rozstrzygnięcie nie było możliwe. Armia rosyjska, nawet pokonana mogła się cofać bardzo długo, wciągać napastnika w głąb kraju, osłabić go i uniemożliwić mu zwycięstwo. Dużą rolę grała tu jeszcze okoliczność, ze ówcześni władcy Niemiec nie życzyli sobie upadku caratu i załamania się ustroju społeczno-politycznego panującego w Rosji. Chcieli jedynie zadać armii rosyjskiej kilka ciosów, które skłoniłyby rząd carski do zawarcia pokoju i do wycofania się z rywalizacji imperialistycznej na Bliskim Wchodzie. Z takich założeń wychodził tzw. plan Schlieffena.

W sztabie niemieckim sądzono, że atak frontalny z powodu znacznie silniejszej niż w dawnych wojnach zapory ogniowej nie może złamać przeciwnika, może go tylko zmusić w najlepszym razie do cofnięcia się na dalsze pozycje. Pełne zwycięstwo zapewni jedynie oskrzydlenie armii nieprzyjacielskiej i wzięcie jej w żelazne kleszcze. Operację tego typu nazwano Kannami, na pamiątkę słynnej bitwy, w której Hannibal rozbił wojska rzymskie.

Zgodnie z tą teorią Schlieffen opracował plan obejścia francuskiej linii obronnej utworzonej przez łańcuch potężnych twierdz jak Verdun, Toul, Eminal, Belfort. Prawe skrzydło niemieckie poprzez Belgię, Luksemburg i Holandię wedrzeć się miało co północnej Francji i tam z boków i od tyłu zaatakować armię francuską. 7/8 wszystkich sił niemieckich rzucić miano na front zachodni, 1/8 zaś użyć do działań obronnych na froncie wschodnim.

Następca Schlieffena gen. Helmuth von Moltke przyjął w ogólnych zarysach plan swego poprzednika. W dużym stopniu brał on pod uwagę możliwość silnego ataku francuskiego na Lotaryngię i Alzację.

We Francji przez dłuższy czas po klęsce r. 1870/71 myślano jedynie o działaniach obronnych. Służyć im miało pasmo fortyfikacji rozbudowywanych wzdłuż granicy francusko-niemieckiej. Pod koniec XIX wieku w sztabie francuskim górę wzięła ofensywna doktryna wojenna. Twórcą jej był komendant szkoły wyższej wojennej Bonnal. Nauczał on, że początkowo należy zająć postawę obronną, aby następnie w wybranej chwili możliwie największymi siłami podjąć „wściekłą” ofensywę.

W 1911 r. od objęcia szefostwa sztabu głównego przez gen. Joffre’a nastąpiła zasadnicza zmiana doktryny wojennej. Przyjęto mianowicie zasadę przejścia do natychmiastowej, bezwzględnej ofensywy. Joffre opracował nowy plan operacyjny zwany planem XVII. Polegał on na tym, aby natychmiast ruszyć do natarcia wszystkimi siłami i zachować inicjatywę działania. Atak przygotowywano na Lotaryngię.

Zgodnie z założeniami Schlieffena-Moltkego dowództwo niemieckie pozostawiło na froncie wschodnim 9 dywizji i zażądało od Austrii skoncentrowania tam głównych sił – 41 dywizji. Owe 50 dywizji austro-niemieckich miało bronić granic państw Centralnych przed Rosjanami, póki nie nastąpi rozstrzygnięcie we Francji. W sztabie niemieckim liczono, że dokona się to w krótkim czasie.

Cały wysiłek Niemiec zwrócił się przeciwko Francji. 2 sierpnia 1914 r. wojska niemieckie wkroczyły do Luksemburga, w nocy z 3 na 4 sierpnia do Belgii i szybkimi marszami wtargnęły do Francji. Chodziło o to, by gwałtownym uderzeniem posunąć się szybko naprzód od Paryża i wziąć w żelazne kleszcze armię francuską skoncentrowaną we wschodnich departamentach.

Jednocześnie w Lotaryngii ruszyli do ataku Francuzi. Dowództwo francuskie nie przypuszczało, że niemiecki ruch oskrzydlający będzie tak szeroki i daleki, spodziewano się, ze Niemcy ze względów politycznych ograniczą się tylko do częściowego pogwałcenia neutralności królestwa belgijskiego, że mianowicie przejdą tylko przez południe Belgii. Dopiero otrzymawszy 15 sierpnia dokładniejsze wiadomości o ruchach wojsk niemieckich wódz francuski gen. Joffre skierował posiłki na lewe skrzydło.

Rosjanie rozpoczęli ofensywę w połowie sierpnia jeszcze przed ostatecznym ukończeniem mobilizacji. W myśl pierwotnych założeń sztabu rosyjskiego główne uderzenie miało być skierowane przeciwko Austrii. 3 września 1914 wojska carskie zajęły Lwów. Na usilne nalegania francuskie Rosjanie podjęli drugie uderzenie – na Prusy Wschodnie.

Wkroczyły tam dwie armie rosyjskie - jedna od strony Wilna pod dowództwem gen. Rennenkampfa, druga od linii Narwi pod gen. Samsonowem. Siedziby junkrów pruskich zostały ogarnięte płomieniem wojny. W Niemczech uderzono na trwogę.

25 sierpnia Moltke z prawego skrzydła niemieckiego we Francji przeprowadzającego tam właśnie najdonioślejsze operacje ściągnął dwa korpusy i wysłał je do Prus Wschodnich. Dowództwo objął stary i doświadczony żołnierz Paul von Hindenburg, jego szefem sztabu został Erich Ludendorff. Tu właśnie w walkach sierpniowych z Rosjanami rozpoczęła się wielka a dla Niemiec złowroga kariera obu wodzów. Udało im się oskrzydlić armię Samsonowa i rozbić ją w wielkiej bitwie w dniach 26-31 sierpnia 1914 r. Ludendorff nazwał ją bitwą pod Tannenbergiem dla przeciwstawienia tego zwycięstwa klęsce krzyżaków pod Grunwaldem.

Nieco później w bitwie nad Jeziorami Mazurskimi 5-15 września poniosła klęskę armia Rennenkampfa. Znaczenie tych zwycięstw i rolę osobistą Hindenburga i Ludendorffa zręcznie wyolbrzymiła niemiecka propaganda rządowa, aby podnieść nastroje wojenne w narodzie niemieckim.

Moltke, wysyłając wojska z frontu zachodniego do Prus Wschodnich, osłabił niemieckie prawe skrzydło w chwili, gdy miało ono dokonać największego wysiłku. Nie był to jedyny błąd dowództwa niemieckiego.

2 września wydał Moltke rozkaz, aby armie niemieckie nie oskrzydlały Paryża, jak to przewidywał dawny plan Schlieffena, lecz atakowały Francuzów przed Paryżem, na południe od rzeki Marny. Nazajutrz, 3 września, komendant wojenny stolicy, gen Gallieni, na podstawie raportów lotniczych i kawaleryjskich wywnioskował, że Niemcy zaniechali marszu na Paryż i skręcili w kierunku południowowschodnim. Przygotowując się do oporu armia francuska opierała się lewym skrzydłem o stolicę, punkt węzłowy skupiający wszystkie najważniejsze linie kolejowe Francji, prawym zaś o twierdzę Verdun.

4 września przygotowania do kontrofensywy były już ukończone i gen. Joffre niemal bezpośrednio po odwrocie mógł przejść do ataku, co, zdaniem znawców, jest najtrudniejszą operacją wojskową. Tego samego dnia, 4 września, wódz niemiecki widział już jasno niebezpieczeństwo, w którym znalazła się jego armia.

6 września rozpoczęła się wielka, czterodniowa bitwa, która przeszła do historii jako pierwsza bitwa nad rzeką Marną. I armia niemiecka gen. Klucka, operująca na najbardziej wysuniętych pozycjach prawego skrzydła, wysunęła się znacznie naprzód w kierunku zachodnim, odrywając się w ten sposób od działającej na wschód od niej II armii. Między I i II armią utworzyła się skutkiem tego wolna przestrzeń około 50 km.

Wejście tam wojsk nieprzyjacielskich groziło armii gen. Klucka zniszczeniem. Niemcy próbowali atakami skrzydłowymi posunąć się naprzód i połączyć się, zanim przeciwnik mógłby się pomiędzy nich wedrzeć. Ryzyko wobec osiągniętej już przewagi wojsk francuskich i angielskich było jednak bardzo duże.

9 września w południe dowódca II armii dał rozkaz odwrotu, W kilka godzin później poszedł jego śladem i dowódca I armii. Wieczorem, 9 września, prawe skrzydło niemieckie było w pełnym odwrocie w kierunku rzeki Aisne.

Nazajutrz, 10 września, rozkaz cofnięcia się otrzymały wojska niemieckie na froncie środkowym, w okolicach Verdun, 11 września cofnęło się i całe lewe skrzydło. Znaczenie bitwy nad Marną było olbrzymie. Przekreśliła ona niemieckie rachuby na "wojnę błyskawiczną", na szybkie powalenie Francji i na zakończenie wojny, zanim Anglia i Rosja będą mogły rozwinąć wszystkie swe siły i zasoby.

Zwycięska kontrofensywa francuska nie zdołała jednak wyprzeć napastnika z Francji. Niemcy zatrzymali się na rzece Aisne. W październiku 1914 r. podjęli nowy atak we Flandrii zamierzając opanować porty w Dunkierce, Calais i Boulogne-sur-Mer. Taka operacja pozwoliłaby im zagrozić Anglii, a w każdym razie utrudnić przerzucanie wojsk angielskich do Francji. Bitwa ta, zwana "wyścigiem ku morzu", zakończyła się niepowodzeniem Niemców. Do ich porażki przyczyniła się akcja otwierania śluz pod Nieuwpoort podczas przypływu morza, a ich zamykania w czasie odpływu podjęta przez Belgów w końcu października. O dalszym marszu nie mogło być mowy.

W nocy z 30 na 31 października 1914 r. dowództwo niemieckie wydało rozkaz odwrotu. Zimą 1914-1915 r. rozwinęła się na froncie zachodnim tzw. wojna pozycyjna. Od Morza Północnego do granicy szwajcarskiej wojska obu stron walczących stały naprzeciw siebie w nieprzerwanej, ciągłej linii. Tworzyły ją całe łańcuchy okopów, schronów, zasieków z drutów kolczastych, przekopów komunikacyjnych itp. Obrona w wojnie tego typu miała przewagę nad atakiem. Nie można było zdobyć takich umocnień natarciem piechoty. Musiało być ono poprzedzone i przygotowane dłuższym ogniem artyleryjskim. Artyleria musiała najpierw zniszczyć zasieki drutu kolczastego, przytłumić ogień nieprzyjacielski oraz nie dopuścić posiłków do atakowanych pozycji.

W związku z wojną pozycyjną zaczęto używać broni wyrzucających pociski o bardzo stromej krzywej balistycznej, służące do ostrzeliwania celów położonych blisko; były to miotacze min i moździerze.

Już jesienią 1914 r. kierujące czynniki polityczne i wojskowe w obu walczących obozach doszły do przekonania, iż wojny nie uda się zakończyć w ciągu kilku miesięcy, iż będzie ona długotrwała. Wpłynęło to poważnie i na politykę wewnętrzną, i na politykę zagraniczną, jak również na sposób prowadzenia działań wojennych. W polityce wewnętrznej przeprowadzono z coraz większą konsekwencją i stanowczością mobilizację całego życia gospodarczego i jego podporządkowanie potrzebom przemysłu wojennego.

W praktyce oznaczało to olbrzymi wzrost znaczenia i dochodów monopoli. Zauważyć się dało jeszcze jedno charakterystyczne zjawisko, mianowicie coraz większe nasilenie propagandy wojennej. Narody państw walczących zmuszone były do coraz większego wysiłku, do coraz liczniejszych ofiar, trzeba więc było im wykazać, że toczą wojnę sprawiedliwą, słuszną, w obronie szczytnych ideałów wolności i demokracji, wojnę w obronie własnego bytu i honoru; łudzono ludy państw wojujących, że zwycięstwo przyniesie im ogromne korzyści, zdobycie nowych, bogatych ziem, a wraz z tym ogólny wzrost dobrobytu itp. W dziedzinie wojskowo-politycznej nastąpiła zasadnicza zmiana planów strategicznych. Niemcy, w których ręku wciąż była inicjatywa, poddali swój plan wojenny gruntownej rewizji.

Po bitwie nad Marną Moltke otrzymał dymisję. Następcą jego - szefem sztabu, tzn. faktycznym wodzem naczelnym, został pruski minister wojny gen. Erich von Falkenhayn. Falkenhayn zrywał stopniowo z koncepcjami i planami swych dwóch poprzedników, Schlieffena i Moltkego. W pierwszej chwili, jesienią 1914 r. utrzymał jeszcze ich założenia i kontynuował działania zaczepne na zachodzie. Była to wspomniana już bitwa we Flandrii. Na froncie wschodnim prowadzili Niemcy również działania zaczepne, ale o mniejszym zasięgu.


Przystąpienie Włoch do wojny.


Włochy przystąpiły do wojny 24 maja 1915 r. Od r. 1882 były one związane przymierzem z Niemcami i Austro-Węgrami. Jednak od początku Xx w. sojusz ten, aczkolwiek trzykrotnie jeszcze odnawiany (w latach 1902, 1907, 1912Ď), rozluźniał się coraz widoczniej. Wpływy przeciwne Trójprzymierzu przybierały we Włoszech stale na znaczeniu. Kapitał francuski zdobył sobie tam silną pozycję i skutecznie konkurował z kapitałem niemieckim. W chwili wybuchu wojny Włochy stwierdziwszy, że nie zaszedł przewidziany w traktacie Trójprzymierza casus foederis, ogłosiły 3 sierpnia 1914 r. neutralność. Rząd włoski stanowisko swe uzasadniał tym, że Austro- Węgry naruszyły artykuł Vii traktatu Trójprzymierza przewidujący, iż stała lub czasowa okupacja części Półwyspu Bałkańskiego może nastąpić tylko po uprzednim uzgodnieniu sprawy przez sojuszników. Ponieważ rząd austriacki nie porozumiał się z gabinetem rzymskim co do swej akcji przeciwko Serbii, Włochy uznały się za zwolnione od wszelkich zobowiązań sojuszniczych względem Austrii. Taka interpretacja prawna kryła jedynie głębsze motywy polityki włoskiej. Prezes ministrów Antonio Salandra w raporcie do króla z 30 września 1914 r. wyraził pogląd, że przed Włochami stoją dwie możliwości - zachowanie pokoju albo wojna przeciw Austrii po stronie koalicji. W pierwszym wypadku mogły Włochy, niczym nie ryzykując, uzyskać na zasadzie artykułu Vii traktatu Trójprzymierza pewne nabytki terytorialne na Półwyspie Bałkańskim, a nawet w ziemiach włoskich, podlegających berłu Habsburgów, ale żadną miarą nie zdołałyby zaspokoić wszystkich dążeń irredentystycznych narodu. Można by je urzeczywistnić jedynie w wypadku drugim, lecz ze znacznym ryzykiem i za cenę wojny, do której kraj nie był przygotowany. Salandra wkrótce później, 16 października 1914 r., stwierdził, że polityką włoską kierować będzie wyłącznie "sacro egoismo" (święty egoizm) Italii, ale nie był jeszcze zdecydowany, które rozwiązanie należy przyjąć. Opinia publiczna była podzielona. Za utrzymaniem pokoju opowiadali się socjaliści, większość katolików, ogromna część liberałów. Ich przywódca, dawny kilkakrotny premier, Giolitti występował energicznie za neutralnością dowodząc, że przyniesie ona krajowi duże korzyści i że Włochy nie mają interesu w utrwalaniu hegemonii w Europie ani jednej, ani drugiej stronie walczącej. Za interwencją zbrojną wypowiadała się nacjonalistyczna prawica, republikanie i różne wpływowe ugrupowania burżuazyjne, zwłaszcza finansjera, powiązana mocnymi węzłami z kapitałem francuskim i angielskim. Dyplomacja włoska wszczęła tajne rokowania jednocześnie z koalicją i z państwami centralnymi. W Wiedniu i w Berlinie obiecywała neutralność w zamian za ustępstwa terytorialne ze strony Austrii (południowy Tyrol, Gorycja, autonomia Triestu w ramach państwowości austriackiej). Wymagania stawiane koalicji w zamian za czynny udział w wojnie były znacznie wyższe; obejmowały Tyrol do przełęczy Brenner, Trydent, Istrię, Dalmację do rzeki Neretwy wraz z wyspami dalmatyńskimi, dalej w razie rozbioru Turcji prowincję Adalię w Azji Mniejszej, wreszcie na wypadek anektowania przez Anglię i Francję kolonii niemieckich rekompensaty w postaci terenów przyległych do włoskich posiadłości afrykańskich Libii i Erytrei. Rokowania nie szły gładko ani z jedną, ani z drugą stroną. Austro-Węgry pomimo nacisku ze strony Niemiec nie zgadzały się na ustępstwa terytorialne w przekonaniu, że nie zabezpieczą one monarchii habsburskiej przed ewentualną późniejszą agresją włoską, stanowić zaś będą niepożądany precedens, z którego skorzystać będzie mogła Rumunia domagając się cesji terytoriów w Siedmiogrodzie i na Bukowinie. Koalicji także trudno było przyjąć warunki włoskie, gdyż naruszały one różnorodne interesy. Zwłaszcza sprzeciwiała się im Rosja. Minister Sazonow dowodził, że koalicja walczy w imię zasady narodowości w obronie małych narodów, nie wolno jej więc narażać interesów Serbii i oddawać pod panowanie włoskie licznych rzesz Jugosłowian. Obie strony walczące nie ograniczały się jedynie do rokowań w zaciszu ambasad czy gabinetów ministerialnych, lecz puściły w ruch olbrzymią machinę propagandową. Okazało się szybko, że koalicja ma na tym polu przewagę. Ani wpływy Banku Handlowego (Banca Commerciale) uzależnionego od kapitału niemieckiego, ani przyjazd do Rzymu ze znacznymi funduszami dawnego kanclerza ks. Bulowa w charakterze ambasadora nadzwyczajnego nie zdołały wywołać w społeczeństwie włoskim silniejszych nastrojów proniemieckich. Zręczniejsza natomiast propaganda francuska odnosiła duże sukcesy. Opinia publiczna coraz bardziej zwracała swe sympatie ku państwom koalicji, coraz większą niechęć manifestowała względem Austrii a nawet Niemiec. W agitacji za interwencją zbrojną dużą rolę odegrał poeta d'Annunzio. W płomiennych mowach wzywał rodaków do wojny i wołał, że Włochy nie mogą być tylko "muzeum, oberżą, wilegiaturą". Zwolennikom interwencji i udziału w wojnie przybyła nagle pomoc ze strony nieoczekiwanej, bo ze strony jednego z najbardziej ruchliwych i energicznych działaczy socjalistycznych. W sierpniu 1914 r. działacz ten ostrzegał robotników włoskich: "Robotnicy... ludzie, którzy podżegają was do wojny, oszukują was". W naczelnym organie socjalistycznym "Avanti" zamieszczał w sierpniu i wrześniu ostre artykuły przeciwko wojnie. Lecz już w październiku oświadczył, że w wielkim dramacie dziejowym, który się rozgrywa, "socjaliści nie mogą pozostać widzami". Usunięty z władz stronnictwa, później także z jego szeregów i z redakcji "Avanti", założył własny dziennik "Ii Popolo d'Italia". Człowiek ten nazywał się Benito Mussolini. Wszędzie we Włoszech zaczęto sobie zadawać pytanie "chi paga? - kto płaci?" Okazało się, że Mussolini działał za pieniądze francuskie, które były mu wypłacane za pośrednictwem socjalistów francuskich. Był jednym z najczynniejszych we Włoszech propagatorów wojny i wystąpienia przeciwko Austrii. W parlamencie mieli większość idący za Giolittim zwolennicy neutralności, ale w kraju agitacja wojenna przybrała takie rozmiary i wywołała tak silne nastroje antyaustriackie, że ich sytuacja stała się niezmiernie trudna. Rząd czuł się skrępowany w swej akcji politycznej, tym bardziej że król Wiktor Emmanuel Iii skłaniał się coraz wyraźniej ku wojnie. Tymczasem gabinet rzymski przekonał się, że Austria zgadzała się tylko na niewielkie ustępstwa i warunków włoskich przyjąć nie chciała, natomiast po stronie koalicji słabł opór rosyjski. Przyspieszono układy i wreszcie 26 kwietnia 1915 r. stanął w Londynie tajny traktat, w którym Włochy w zamian za przyrzeczone nabytki w posiadłościach austriackich (Tyrol, Triest, Gorycja, Gradisca, północna część Dalmacji i wyspy dalmatyńskie), w Albanii i w Afryce, zobowiązały się w ciągu miesiąca wystąpić zbrojnie przeciwko wszystkim nieprzyjaciołom koalicji. Giolitti podjął jeszcze jedną próbę przeciwdziałania polityce interwencyjnej i doprowadził 13 maja 1915 r. do dymisji gabinetu Salandry. Lecz król pod wrażeniem wielkich demonstracji na ulicach Rzymu, Florencji, Turynu, Mediolanu i innych miast włoskich dymisji nie przyjął i polecił Salandrze dalsze sprawowanie rządów. 23 maja 1915 r. Włochy wypowiedziały wojnę Austro-Węgrom. Działania wojenne toczyły się na dwóch frontach - wschodnim nad rzeką Isonzo (Soczą) i północnym w Alpach Karnickich i w Dolomitach. Walki w Alpach z powodu wysokogórskich, ciężkich warunków terenowych były utrudnione, zwłaszcza zimą. Toteż najważniejsze działania wojenne rozgrywały się na pograniczu nadadriatyckim. Od czerwca 1915 r. do września 1917 r. stoczono tutaj jedenaście tzw. "bitew nad Isonzo". Wzajemne straty były znaczne (straty włoskie prawie dwukrotnie przewyższały austriackie), ale pomimo uporczywych wysiłków Włosi nieznacznie tylko posunęli się poza swe pozycje wyjściowe. Znaczenie wystąpienia Włoch i utworzenie frontu włoskiego polegało przede wszystkim na tym, że Austro-Węgry mniej więcej połowę swej armii musiały trzymać nad Isonzo (Soczą) i w Alpach i wydatnie osłabiały tą drogą swe siły na froncie rosyjskim i serbskim.


Kampania roku 1915


Długość frontu wschodniego nie pozwoliła na rozwinięcie tam nieprzerwanej linii okopów i umocnień fortyfikacyjnych, jak to miało miejsce we Francji i w Belgii, i nie dopuściła do wojny pozycyjnej. Silne uderzenie otwierało więc możliwości zadania przeciwnikowi poważnej klęski. Zarówno austriacki szef sztabu, gen. Conrad von Hötzendorf, jak i Hindenburg, dowódca wojsk niemieckich na froncie północno-wschodnim, domagali się, aby znaczniejsze siły państw centralnych podjęły wielką ofensywę przeciwko Rosji. Wódz naczelny niemiecki Falkenhayn wahał się początkowo, nie chciał ściągać większej ilości dywizji z Francji, odrzucił propozycję Ludendorffa zuchwałego uderzenia od północo-zachodu na tyły wojsk rosyjskich za Wilnem. Jego myśl strategiczną długo krępował przykład doświadczeń Napoleona w kampanii 1812 r. Nurtowała go niepewność, czy Rosjanie nie cofną się bez walki wciągając Niemców daleko w głąb olbrzymiego imperium. Groziło to albo katastrofą wojsk niemieckich, albo też ich uwięzieniem w głębi Rosji bez zadania przeciwnikowi decydującego uderzenia. W końcu jednak w sztabie niemieckim przeważyło zdanie, że sytuacja wewnętrzna caratu, bez porównania słabsza i trudniejsza w 1915 r. niż w 1812 r., nie pozwoli rządowi carskiemu na oddanie bez walki większych połaci kraju. Liczono też, że powodzenie ofensywy zwiększy możliwości zawarcia z Rosją pokoju odrębnego. Początek r. 1915 przyniósł jeszcze zwycięstwa wojsk rosyjskich, które zajmowały większą część Galicji i walczyły w Karpatach o drogę na Węgry. 22 marca 1915 r. zdobyli Rosjanie po kilkumiesięcznym oblężeniu twierdzę w Przemyślu. Ale już przybywały na front galicyjski świeże rezerwy austriackie i znaczne posiłki niemieckie. Przygotowywano uderzenie na pozycje rosyjskie pomiędzy Wisłą i Karpatami; chodziło bowiem o przecięcie linii komunikacyjnych armii rosyjskiej walczącej w górach. Starannie przygotowana ofensywa niemiecko-austriacka rozpoczęła się 2 maja 1915 r. 4 maja przełamany został front rosyjski pod Gorlicami i armia rosyjska, która dotkliwie odczuwała braki w uzbrojeniu i amunicji, zmuszona została do szybkiego odwrotu. 3 czerwca wkroczyli Austriacy do Przemyśla, 22 czerwca do Lwowa. Rosjanie utrzymali się tylko we wschodniej części Galicji Wschodniej. Atak niemiecki w Królestwie również uwieńczony został powodzeniem. 5 sierpnia 1915 r. wkroczyli Niemcy do Warszawy. 20 sierpnia zdobyli twierdzę Modlin, 25-26 sierpnia Brześć Litewski. Sukcesy odnieśli także na północy. 18 września zajęto Wilno. Od końca października 1915 r. front wschodni ustalił się mniej więcej na linii wiodącej od Zatoki Ryskiej poprzez Dźwińsk i Pińsk do Tarnopola. Rezultaty kampanii wschodniej r. 1915 oceniać należy z dwojakiego punktu widzenia. Niemcy osiągnęli niewątpliwie duży sukces, ale armia rosyjska, choć poważnie osłabiona, nie przestała wciąż jeszcze wiązać znacznych sił niemieckich i utrzymywać w napięciu Austrię. Carat natomiast poniósł dotkliwą porażkę. Zacofanie gospodarcze Rosji, nieprzygotowanie i kraju i armii do wojny, olbrzymie straty w ludziach - wszystko to były skutki nieudolnych rządów carskich. Już pierwszy rok wojny osłabił poważnie machinę państwową, a przyspieszył i zaostrzył proces rewolucjonizowania i armii i narodu. Okres powodzeń wojennych na froncie wschodnim usiłowali Niemcy wyzyskać dla próby zawarcia pokoju odrębnego. Ofiarowali Rosji uprzywilejowane stanowisko w Cieśninach, obiecali wysokie kredyty, i zarazem uderzali w newralgiczny punkt caratu, poruszyli sprawę polską. Na krótko przed zajęciem Warszawy kanclerz Bethmann-Hollweg polecił ostrzec poufnie rząd carski, iż "wprowadzenie na czas dłuższy zarządu niemiecko-austriackiego w Królestwie Kongresowym tak bardzo wzmocni polskie dążenia wolnościowe i niepodległościowe, że w taki czy inny sposób Polska będzie dla Rosji stracona". Sugestie niemieckie zostały odrzucone. Rosja carska była tak silnie związana z kapitałem francuskim, że trudno jej było zdobyć się na zerwanie z koalicją. Zresztą propozycje idące z Berlina nie były atrakcyjne i groziły Rosji niebezpieczeństwem całkowitego uzależnienia od Niemiec pod względem gospodarczym i politycznym. W celu odciążenia Rosji Francuzi i Anglicy podjęli na froncie zachodnim ofensywę w Artois 9 maja 1915 r. i w Szampanii 25 września. Oba uderzenia załamały się nie doprowadziwszy nigdzie do przerwania frontu niemieckiego. Kampania 1915 r. wykazała niewątpliwą przewagę militarną państw centralnych; do swych sukcesów na froncie wschodnim i zachodnim mogły one dołączyć odparcie ataku na Dardanele.Wystąpienie Włoch miało znaczenie mniejsze, niż mu przypisywano pierwotnie.Pod względem politycznym wszakże nie udało się Niemcom osiągnąć celu ofensywy wschodniej.Odrębny pokój z Rosją nie został zawarty. Rzucenie zaś wielkich sił zbrojnych niemieckich w ciągu 1915 r. na front wschodni pozwoliło Anglii Francji na tym staranniejsze przygotowanie dalszej wojny, przede wszystkim przez rozbudowę przemysłu wojennego. Jako niewątpliwy zysk mogły natomiast mocarstwa centralne wpisać na swe konto wystąpienie po ich stronie Bułgarii i powodzenia wojenne na Bałkanach.


Wystąpienie Bułgarii i walki na Bałkanach


Bułgaria, pokonana w drugiej wojnie bałkańskiej przez koalicję serbsko-rumuńsko-grecką, pozbawiona w pokoju bukareszteńskim owoców swego zwycięstwa nad Turkami, dążyła do odwetu, a przede wszystkim nie porzuciła myśli zdobycia Macedonii. Tendencje te miały duże znaczenie dla państw centralnych. Jako antagonistka Serbii była Bułgaria pożądanym sprzymierzeńcem dla Austro-Węgier. Toteż dyplomacja austriacka pracowała nad zbliżeniem z Sofią i pozyskała dla swego punktu widzenia Niemcy. W akcji politycznej państw centralnych walną pomocą były wielkie banki. Bułgaria wyniszczona także i gospodarczo dwiema wojnami bałkańskimi 1912-1913 r. potrzebowała znacznych środków zarówno na usunięcie strat wojennych, jak i na reorganizację armii. Uzyskanie pożyczki zagranicznej wiązało Bułgarię i pod względem politycznym. Rozpoczęła się więc istna kampania pomiędzy dyplomacją rosyjską i filorosyjskimi politykami bułgarskimi z jednej, a dyplomacją austriacką i niemiecką i bułgarskimi germanofilami z drugiej strony. Jedni dążyli do otwarcia dla Bułgarii rynku pieniężnego paryskiego, gdy drudzy chcieli, aby pożyczki udzieliły banki berlińskie i wiedeńskie. Zwolennicy państw centralnych wzięli wreszcie górę. 12 lipca 1914 r., a więc na trzy tygodnie przed wybuchem wojny, podpisana została umowa między rządem bułgarskim a bankami niemieckimi i austriackimi z Disconto-Gesellschaft na czele. Bułgaria otrzymała pożyczkę w wysokości 500 mln lewów w złocie. Większa część tej sumy była przeznaczona na konsolidację długów wojennych, tzn. na zamianę kredytów krótkoterminowych na długoterminowe niżej oprocentowane, oraz na zakup w Niemczech sprzętu wojennego. Kapitał niemiecki uzyskał w zamian koncesje na budowę kolei, portu w Pórto Lagos i eksploatację kopalni węgla w Perniku. Dyskusja w parlamencie bułgarskim nad ratyfikacją układu odbywała się pośród burzliwych scen i przy demonstracjach ulicznych. Układ został wszakże ratyfikowany i 17 lipca 1914 r. podpisany przez cara Ferdynanda. Tak więc Bułgaria wprzężona została do rydwanu polityki państw centralnych. Mimo to ogłosiła początkowo neutralność i prowadziła pertraktacje z obiema stronami walczącymi. W przetargach tych państwa centralne były górą, mogły bowiem ofiarować Bułgarom całą Macedonię serbską z prawem jej natychmiastowego zajęcia i przyrzec ponadto poprawki graniczne od strony Turcji. Koalicja natomiast w zamian za wystąpienie zbrojne przeciwko Turcji obiecywała Adrianopol, warunkowo grecki port Kawala nad Morzem Egejskim (ale tylko wtedy, jeśli Grecja zdobędzie terytoria w Azji Mniejszej) oraz część Macedonii serbskiej (w wypadku, jeśli Serbia otrzyma "słuszne odszkodowanie" w Bośni i w Dalmacji). W takich okolicznościach zabiegi dyplomacji koalicyjnej musiały pozostać bezkuteczne. Zresztą przebieg kampanii na froncie wschodnim i klęski armii rosyjskiej latem 1915 r. wzbudziły w kołach rządowych w Sofii przekonanie, że Rosja została już pobita. 6 września 1915 r., w chwili gdy wojska niemieckie otaczały Wilno, podpisana została w Pszczynie konwencja, mocą której Bułgaria zobowiązała się wystąpić zbrojnie przeciwko Serbii przed upływem 35 dni. 21 września, gdy Niemcy stanęli nad Berezyną, car Ferdynand wydał rozkaz mobilizacji, 14 października zaś, w pięć dni po zajęciu Belgradu przez Austriaków, Bułgaria wypowiedziała wojnę Serbii. Opozycja wszakże przeciwko proniemieckiej polityce gabinetu Radosławowa była silna. Jej przywódcy Geszow, Malinow, Danew zgłosili się na audiencję u króla, domagali się zwołania parlamentu, utworzenia gabinetu koalicyjnego i współdziałania z koalicją. Radykalny przywódca chłopski Aleksander Stambolijski oświadczył, że naród bułgarski stracił zaufanie do cara Ferdynanda i jego talentów dyplomatycznych; jeśli car opowie się po stronie państw centralnych, musi się liczyć z możliwością wybuchu rewolucji. Rząd Radosławowa, chociaż zaskoczony tak ostrym wystąpieniem opozycji, nie dał się skłonić ani do dymisji, ani do zmiany polityki. Wystąpienie Bułgarii ułatwiło państwom centralnym działania na Półwyspie Bałkańskim. Było to od dawna już pilną koniecznością. Państwa centralne musiały zdobyć pełną, nieskrępowaną łączność z sojusznikiem tureckim, musiały otworzyć sobie drogę na Bliski Wschód. Drogę tę zaś zamykała Serbia. Toteż wyprawa przeciwko Serbom była w sztabie austriackim i niemieckim już dawno planowana. Dopiero wszakże zwycięstwa na froncie wschodnim pozwoliły Niemcom i Austriakom rzucić większe siły na Bałkany. W początku października 1915 r. wojska austro-węgierskie i niemieckie przeszły Dunaj i 9 października zajęły Belgrad. 14 października Bułgaria wypowiedziała Serbii wojnę. Serbowie zostali więc wzięci w dwa ognie i pomimo dzielnej obrony nie zdołali się ostać przed znaczną przewagą liczebną i techniczną nieprzyjaciela atakującego z dwóch stron. W ciągu października i listopada 1915 r. siła oporu Serbii została złamana. Trzon armii, około 100 tys. żołnierza, zdołano wszakże wyprowadzić z pogromu. Serbowie pośród ciężkich marszów zimą w górach przedarli się na wybrzeże Adriatyku; flota Sprzymierzonych przewiozła ich na Korfu (Kerkira), gdzie wyczerpany żołnierz znalazł schronienie i możność zebrania sił do dalszej walki. Zwycięstwo nad Serbami umożliwiło pokonanie Czarnogóry. 13 stycznia 1916 )-. wojska austriackie wkroczyły do Cetynii. Koalicja nie chciała przyglądać się biernie ekspedycji państw centralnych na Bałkany, zamierzała przeciwstawić się im zbrojnie. Chodziło nie tylko o przeszkodzenie wojennym planom Bułgarii, lecz także o pozyskanie dwóch neutralnych dotąd państewek bałkańskich Grecji i Rumunii. Szef rządu greckiego Eleuterios Venizelos, zwolennik koalicji, porozumiał się z Francją i Anglią i wyraził zgodę a nawet obiecał pomoc w razie, gdyby francusko - angielski korpus ekspedycyjny miał lądować na terytorium greckim. Venizelos zastrzegł się jedynie, że dla zachowania pozorów neutralności rząd grecki złoży protest przeciwko wkroczeniu obcych wojsk do kraju. Na podstawie tego porozumienia 2 października 1915 r. Francuzi i Anglicy wylądowali w Salonikach, co było krokiem mającym ułatwić Grecji przystąpienie do wojny. W razie ataku bułgarskiego bowiem na Serbię Grecy obowiązani byli w myśl traktatu sojuszniczego grecko-serbskiego przyjść swemu sprzymierzeńcowi z pomocą. Król grecki Konstantyn wszakże przeświadczony o wielkiej potędze i nieuniknionym zwycięstwie Niemiec, zdezawuował politykę swego premiera i stanowczo odmówił podpisu pod aktem wypowiedzenia wojny. Grecja zachowała neutralność, Venizelos zaś otrzymał dymisję. Tymczasem Francuzi i Anglicy wyruszyli z Salonik, posunęli się nieco na północ od Crnej Reki i Jeziora Dojrańskiego, ale powstrzymani wkrótce przez Bułgarów wycofali się z powrotem na terytorium greckie. Po dłuższych naradach dowództwo francuskie i angielskie zdecydowało się utrzymać w Salonikach swe wojska w przekonaniu, iż może to być dogodna podstawa do przyszłych operacji zaczepnych. Wojska koalicyjne pozostały więc w Salonikach, gdzie stanowiły potencjalne niebezpieczeństwo dla państw centralnych i ich połączeń z Bałkanami i Turcją, a zwłaszcza dla Bułgarii. Niemcy, jak się wydaje, nie doceniali możliwości, które korpus ekspedycyjny w Salonikach otwierał przed koalicją. Zemścić się to miało na państwach centralnych, a zwłaszcza na Bułgarach i Austriakach w końcu wojny, gdy we wrześniu 1918 r. uderzenie od Salonik powaliło Bułgarię.

Kampania roku 1916


Rok 1915 nie przyniósł rozstrzygnięcia wojny. W ogólnym wszakże rachunku był pomyślniejszy dla państw centralnych niż dla ich przeciwników. Dla koalicji sukcesem politycznym było przystąpienie Włoch do wojny, chociaż skutki militarne tego kroku były nieduże. Obciążało ją natomiast niepowodzenie wyprawy na Dardanele i porażki armii rosyjskiej. Państwa centralne osiągnęły znaczne sukcesy na froncie wschodnim, pozyskały Bułgarię jako sojusznika, zajęły Serbię i zdobyły bezpośrednio połączenie z Turcją. Natomiast działania wojenne na froncie zachodnim wykazały równowagę sił. Stojące naprzeciwko siebie armie ugrzęzły w długich liniach okopów. Żadna z nich nie była w stanie nie tylko wywalczyć zwycięstwa, ale nawet osiągnąć poważniejszych, o istotnym znaczeniu lokalnych powodzeń terenowych. Przedłużanie się wojny, brak widoków jej szybkiego ukończenia zmuszały rządy państw walczących do ustawicznego rachunku sił zarówno ludzkich, jak i materialnych. Francja powołała pod broń wielki, największy spośród wszystkich narodów wojujących odsetek młodych mężczyzn. Jej odwody ludzkie zaczęły się już wyczerpywać. Komisje rekrutacyjne badały udzielone uprzednio zwolnienia i odroczenia i powoływały do szeregów ludzi o słabej kondycji fizycznej. Sprowadzanie do Europy wojsk kolonialnych było dalszym sposobem uzupełniania brakujących kadr. Żadnych natomiast obaw nie nastręczało wyposażenie techniczne armii francuskiej. Zapewniał je w sposób wystarczający przemysł rodzimy i dostawy ze Stanów Zjednoczonych. W sprzęt bojowy zaopatrzona była również doskonale armia angielska. Walczyła ona wszakże z trudnościami wynikającymi z braku istnienia w Anglii obowiązkowej służby wojskowej. Armia Kitchenera, tak nazwana od nazwiska energicznego ministra wojny, składała się z ochotników. Rosła liczebnie, ale mimo to Anglia daleka była od wyzyskania wszystkich zasobów ludzkich. Nasuwała się coraz bardziej potrzeba wprowadzenia obowiązku powszechnej służby wojskowej. Domagało się tego dowództwo, sprzeciwiały się temu koła polityczne, zwłaszcza pozostająca u steru partia liberalna. Wreszcie po długich oporach i wahaniach przełamano tradycje angielskie i w styczniu 1916 r. parlament uchwalił obowiązek służby wojskowej. Innego rodzaju trudności stały przed armią rosyjską. Straty w zabitych, ciężko rannych, wziętych do niewoli w ciężkiej kampanii 1915 r. zostały całkowicie wyrównane już jesienią. Z początkiem 1916 r. stan liczebny wojsk rosyjskich był dużo wyższy niż przed rokiem, wyszkolenie żołnierzy stało jednak niżej. Największy niepokój budziła kwestia uzbrojenia. Przemysł krajowy zaspokajał potrzeby armii tylko częściowo. Dowóz sprzętu bojowego z zachodu mógł odbywać się jedynie przez Murmańsk i Archangielsk i to z wyłączeniem zimy, gdy zamarzały wody okalające oba porty. W obozie państw centralnych armia niemiecka zaczęła już odczuwać brak odwodów. Austro-Węgry natomiast, a zwłaszcza Turcja i Bułgaria nie miały jeszcze trudności w tej mierze. Silnie wystąpiły niedomogi gospodarcze. W Niemczech już w 1915 r., a zwłaszcza zimą 1915-1916 r. zaczęto stosować ograniczenia w spożyciu kartofli, mąki, mięsa. Trudności aprowizacyjne przeżywała również Austria, której rolnicze Węgry skąpo tylko przychodziły z pomocą. Przemysł niemiecki cierpiał na brak zarówno potrzebnych surowców, jak i rąk do pracy. Obie strony walczące miały więc powody, aby szukać nowych metod akcji wojennej i nowych środków przyśpieszenia ostatecznego rozstrzygnięcia. Narada przedstawicieli sztabów państw koalicji w Chantilly pod Paryżem w dniach 6-8 grudnia 1915 r. pod przewodnictwem gen. Joffre'a ustaliła bez większych trudności zasadę jednoczesnego ataku na wszystkich frontach. Wódz francuski wyraził pogląd, że Niemcy wyzyskiwały dotychczas swoje położenie centralne, aby zwracać się głównymi siłami kolejno przeciwko każdemu z przeciwników, najpierw przeciw Francji, później przeciw Rosji, wreszcie przeciw Serbii. Jednoczesny koncentryczny atak wszystkich armii sprzymierzonych utrudni - zdaniem Joffre'a - państwom centralnym możność działania na liniach wewnętrznych i ściąganie odwodów na bardziej zagrożone tereny. Zasada ta została przyjęta w Chantilly i posłużyła za podstawę do działań wojennych koalicji w 1916 r. Czas wspólnej ofensywy i kierunek głównych ataków były określone później. Marzec 1916 r. projektowany pierwotnie jako termin wielkiego uderzenia, nie dał się utrzymać. Ustalono potem, że ofensywa na wszystkich frontach rozpocznie się około 1 lipca 1916 r. We Francji uderzenie pójść miało nad rzeką Sommą na odcinku długości mniej więcej 70¬7¦km. Państwa centralne miały jeszcze większe trudności w ustaleniu wspólnego planu działania. Ujawniły się zasadnicze różnice poglądów pomiędzy szefami sztabu austro-węgierskiego, gen. Conradem von Hötzendorfem i niemieckim, von Falkenhaynem. Conrad był zdania, że armia rosyjska jest na dłuższy czas sparaliżowana, i że główne siły austriackie należy rzucić przeciwko Włochom. Wojna włoska od dawna leżała w zamiarach Conrada, gdyż poczytywał on Włochy za głównego przeciwnika Austrii, którego poskromienie nakazuje zasadniczy interes monarchii. Sądził przy tym, że będzie to wojna popularna; austriacki korpus oficerski domagał się "ekspedycji karnej" przeciwko niewiernemu sojusznikowi, pułki południowosłowiańskie zaś, niepewne w walkach z Rosjanami i Serbami, z zapałem bić się będą z Włochami. Rozumowanie to nie trafiło do przekonania gen. Falkenhaynowi. Niemiecki szef sztabu był zdania, że front włoski ma najzupełniej drugorzędne znaczenie, że działania wojenne we Włoszech nie mogą żadną miarą wpłynąć na wynik wojny i że wielki atak należy podjąć we Francji. Dyskusja nie dała rezultatu i obaj generałowie pozostali przy swoim zdaniu. Conrad von Hötzendorf zaczął w tajemnicy przed Niemcami przygotowywać uderzenie na Włochy, Falkenhayn w sekrecie przed Austriakami wszczął przygotowania do ofensywy we Francji. Falkenhayn miał zresztą inne jeszcze kłopoty. Trudności przysparzała mu również różnica zdań z dowództwem frontu wschodniego. Dowodzący tam generałowie, Hindenburg i Ludendorff, uważali, że przed wielkim uderzeniem na Francję musi być rozbita armia rosyjska. Otóż armia rosyjska była w kampanii 1915 r. pokonana, ale nie rozbita. Dowództwo frontu wschodniego domagało się silnej ofensywy na wschodzie, której celem miało być faktyczne wyeliminowanie Rosji z rzędu państw walczących. Falkenhayn natomiast twierdził, że Rosja została już tak dalece osłabiona, iż nie grozi z jej strony niebezpieczeństwo, brał przy tym pod uwagę w coraz większym stopniu możliwość wybuchu w Rosji rewolucji. Zdaniem niemieckiego szefa sztabu nic nie stało na przeszkodzie zwróceniu głównych sił na zachód. Plan kampanii na rok 1916 i jego uzasadnienie polityczne przedstawił Falkenhayn w memoriale, opracowanym na Boże Narodzenie 1915 r. Niemiecki szef sztabu wychodził z założenia, że od czasu niepowodzeń w 1915 r. Rosja przestała być przeciwnikiem, zdolnym do podjęcia wielkiego, niebezpiecznego dla państw centralnych uderzenia. W ofensywie na wschodzie nie można również szukać ostatecznego rozstrzygnięcia, gdyż olbrzymie przestrzenie zawsze pozwolą armii rosyjskiej cofać się w głąb kraju i odciągać napastnika od jego zaplecza. Rozstrzygnięcie nastąpi na zachodzie. Siłą koalicji jest w tej chwili Wielka Brytania. Nie można na nią uderzyć bezpośrednio, gdyż inwazja na Wyspy Brytyjskie byłaby zupełnie nierealna, ale można ją osłabić i wyrwać jej miecz z dłoni. Osłabić można przez wojnę łodziami podwodnymi, co Anglii utrudni handel i aprowizację; pozbawić ją sojuszników na kontynencie, to odebrać jej oręż. Orężem Wielkiej Brytanii jest obecnie armia francuska, trzeba ją więc uczynić niezdolną do walki, trzeba śmiertelnie "wykrwawić" tę "armię jedynaków", mającą tak skąpe rezerwy. Drogę do "wykrwawienia" Francuzów widział Falkenhayn w uderzeniu na Verdun. Twierdzę tę, a właściwie zespół silnych fortów, obszar warowny (region fortifiée) łączyła z resztą kraju tylko jedna linia kolejowa. Atak był możliwy z trzech stron. Ponieważ Verdun miało w oczach Francuzów wielkie znaczenie, Falkenhayn sądził, iż będą bronili go wszystkimi siłami, uwikłają się w zażarte walki i okupią je ciężkimi ofiarami. U podstaw planu uderzenia na Verdun leżały przypuszczenia, iż atakujący skutkiem dużej przewagi artyleryjskiej poniesie znacznie mniejsze straty niż atakowany. Niemieckie straty miały, według hipotetycznych obliczeń Falkenhayna, przedstawiać się w stosunku do francuskich jak 2 do 5. Celem planowanej operacji nie było właściwie zdobycie Verdun, lecz daleko idące osłabienie armii francuskiej i wyniszczenie jej odwodów. Nominalne dowództwo atakującej armii powierzono pruskiemu następcy tronu Wilhelmowi, aby nowym wawrzynem ozdobić dynastię Hohenzollernów. 21 lutego 1916 r. po dobrym przygotowaniu artyleryjskim ruszyły wojska niemieckie do ataku. Był to początek ciężkich i długich bojów pod Verdun. Zażarte walki, które żołnierze obu armii wojujących nazywali "piekłem Verdun", trwały do końca czerwca 1916 r. Strategia "wyczerpania" zawiodła najzupełniej i cel ofensywy nie został osiągnięty. Niemcy stracili około 240 tys. żołnierzy, Francuzi około 275 tys. Do zapowiedzianej proporcji 2 do 5 było daleko, naczelny wódz francuski Joffre zrozumiał dobrze myśl przewodnią planu ofensywy na Verdun i nie dał się wciągnąć w grę Falkenhayna. Mimo nalegań dowodzącego pod Verdun gen. Philippe Petaina nie skoncentrował tam wszystkich rezerw, starając się zachować je do planowej akcji nad Sommą, przewidzianej na początek lipca. Tam nad Sommą spodziewał się Joffre odnieść sukces strategiczny, tamtędy zamierzał zarazem dać odsiecz Verdun. Drugą obok Verdun inicjatywą niemiecką było wyjście floty wojennej z portów. Dotychczas nie tylko Niemcy, ale i Anglicy wycofali się przed ryzykiem wielkiej bitwy morskiej, której skutkiem mogla być zagłada wielkich okrętów. Anglicy swe zadania na morzu upatrywali w zapewnieniu państwom koalicji wolnej komunikacji morskiej i w blokadzie Niemiec. Niemcy poprzez akcję lekkich krążowników i łodzi podwodnych, przez zakładanie min spodziewali się rozluźnić blokadę i osłabić flotę angielską. Bieg wypadków pokazał, że były to obliczenia zawodne. Blokady nie tylko nie złagodzono, ale przeciwnie - nie zdołano zapobiec jej zaostrzeniu. Flota angielska tymczasem, pomimo pewnych niedużych zresztą strat, rosła liczebnie, budowano bowiem intensywnie nowe okręty. Blokada natomiast dawała się Niemcom coraz bardziej we znaki. Za wszelką cenę trzeba ją było przerwać, a przynajmniej znacznie osłabić. W tym celu należało zarzucić dotychczasowe metody stosowania półśrodków i skierować silne uderzenie we flotę angielską. Było to zresztą zgodne z przyjętymi ostatnio założeniami Falkenhayna i planami dowództwa armii lądowej, że głównym przeciwnikiem jest Anglia, a losy wojny zależą od pokonania tego właśnie wroga. Niemiecki sztab admiralicji opracował plan działań zaczepnych i wciągnięcia marynarki brytyjskiej w zasadzkę. Flotę angielską zmuszono, aby wypłynęła ze swej bazy w Scapa Flow, aby zbliżyła się do brzegów niemieckich i wystawiła się na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Po raz pierwszy od wybuchu wojny niemieckie okręty wojenne wypłynęły ze swych portów macierzystych. 31 maja 1916 r. w godzinach popołudniowych doszło do spotkania niedaleko Półwyspu Jutlandzkiego, w cieśninie Skagerrak. Była to pierwsza i ostatnia wielka bitwa morska pierwszej wojny światowej, tzw. bitwa jutlandzka lub bitwa na Skagerraku. Obie strony głosiły wszem wobec swoje zwycięstwo. Według opinii znawców manewr niemiecki był przeprowadzony wzorowo, ale i dowódca angielski, admirał Jellicoe, nie popełnił błędu, gdy nie chciał ryzykować wielkiej bitwy morskiej nie opodal wybrzeży niemieckich. W każdym razie flota niemiecka zadała mimo przewagi przeciwnika floty angielskiej straty dużo większe, niż sama poniosła; Niemcy stracili 2551 osób załogi i 61180 t., podczas gdy straty angielskie wynosiły 6094 zabitych i 115 025 t. zatopionych okrętów. Niemniej jednak okręty niemieckie schroniły się do swych baz. O podjęciu przez flotę niemiecką nowych akcji zaczepnych nie było mowy. Kiedy, w sierpniu 1916 r., admirał von Scheer wypłynął ze swą flotą na morze, cofnął się natychmiast na wieść, że angielskie okręty wojenne płyną naprzeciw. Flota niemiecka odtąd aż do końca wojny nie opuściła już swych portów. Panowanie na morzach należało bezsprzecznie do Sprzymierzonych. Również na lądzie sytuacja zaczęła się zmieniać w kierunku pomyślnym dla koalicji. Austriacy podjęli inicjatywę we Włoszech. Z frontu wschodniego ściągnęli znaczną liczbę wojska i większą część ciężkiej artylerii i 15 maja 1916 r. ruszyli do ataku. Było to zgodne z doktrynerskim poglądem austriackiego szefa sztabu Conrada von Hótzendorfa, który nie przestawał twierdzić, że głównym przeciwnikiem Austro-Węgier są Włochy i że wszystkie siły trzeba wytężać, aby tego właśnie nieprzyjaciela przede wszystkim pokonać. Ten błąd Conrada miał drogo Austrię kosztować. Początkowo odnieśli Austriacy duże sukcesy, w końcu maja zajęli umocnione forty Asiago i Arsiero, zdobyli duże zapasy sprzętu bojowego, wzięli 30 tys. jeńców, ale trudności w sprowadzeniu odwodów sprawiły, że po kilkunastu dniach ofensywa się zatrzymała. A tymczasem groźne niebezpieczeństwo zawisło nad frontem wschodnim. Plany sztabów wojska koalicji przewidywały, jak wiemy, zsynchronizowane uderzenia na wszystkich frontach. Na usilne nalegania Włochów dowództwo rosyjskie zgodziło się przyjść sojusznikowi z pomocą i przyśpieszyć ofensywę. 4 czerwca 1916 r. na ogromnej przestrzeni od Łucka do granicy rumuńskiej masy piechoty rosyjskiej ruszyły do ataku. "Po stosunkowo krótkim przygotowaniu artyleryjskim - pisał nie bez zdziwienia gen. von-Falkenhayn[Rosjanie) podnieśli się ze swych okopów i po prostu poszli naprzód". Austriacy nie wytrzymali siły uderzenia. Rosjanie zdobyli 7 czerwca Łuck i przejście przez Styr. Równie potężny był atak na południu, 16 czerwca padły Czerniowce. W końcu czerwca Bukowina była w rękach Rosjan i drogi przez Karpaty stanęły przed nimi otworem. Węgry znowu były zagrożone jak w początkach wojny. Około 400 tys. Niemców i Austriaków dostało się do niewoli. Takie były skutki ofensywy rosyjskiej zwanej ofensywą Brusiłowa. W tym stanie rzeczy Niemcy, podobnie jak w 1915 r. pospieszyli sojusznikowi z pomocą. Trzy dywizje ściągnięto z frontu zachodniego, dwie z północnego odcinka frontu wschodniego. Pomimo to kontratak niemiecki z kierunku Kowla został odparty. Conrad von Hötzendorf, poważnie zaniepokojony, pośpiesznie sprowadził swe dywizje z Włoch na front wschodni, domagając się dalszej pomocy Niemiec, a nawet Turcji. W końcu lipca nastąpiło nowe uderzenie rosyjskie w Galicji Wschodniej. Rosjanie zajęli Brody. Były to już wszakże ostatnie powodzenia ofensywy Brusiłowa. Pomimo silnych ataków w początku sierpnia nie udało się wojskom rosyjskim zająć ważnego węzła kolejowego w Kowlu. W połowie sierpnia ofensywa została powstrzymana. Przyniosła sukcesy bijące w oczy, ale nie dała rozstrzygających osiągnięć strategicznych. Brak sprzętu wojennego i amunicji, zła komunikacja nie pozwalająca na szybki przewóz odwodów, wreszcie błędy naczelnego dowództwa carskiego i bezczynność na innych odcinkach frontu - wszystkie te przyczyny złożyły się na to, że zwycięstwa nie wyzyskano w pełni. Niemniej jednak miało ono duże znaczenie. Przede wszystkim ogromnie osłabiło armię austro-węgierską, bardzo ułatwiło Sprzymierzonym walki we Francji, pod Verdun i nad Sommą, i we Włoszech. Francuzi i Anglicy, zgodnie z ustalonymi dawniej planami, ruszyli do ataku nad Sommą latem 1916 r. w chwili wielkich powodzeń ofensywy Brusiłowa na froncie wschodnim. Z powodu strat francuskich pod Verdun ograniczony został teren natarcia, objął on odcinek frontu szerokości 40¬7¦km, zamiast projektowanych pierwotnie 70. Była to falista równina pomiędzy Albert a Peronne, pokryta lasami, gęsto usiana miasteczkami, poprzerzynana rzekami; największą z nich jest Somma. 24 czerwca 1916 r. rozpoczęli Francuzi i Anglicy przygotowanie artyleryjskie. Po 7 dniach huraganowego ognia, który i fizycznie i moralnie osłabił Niemców, ruszyła 1 lipca do ataku piechota. Instrukcje naczelnego wodza gen. Joffre'a mówiły, że artyleria "zdobywa" teren, a piechota go "zajmuje". Walki toczyły się z krótką przerwą przez lipiec i sierpień. We wrześniu zwolniono siłę ataków, użyto wszakże nowej, nieznanej dotąd broni - czołgów, które zwłaszcza w pierwszych dniach wywierały na Niemcach silne, deprymujące wrażenie. W początkach października 1916 r. boje nad Sommą zamarły. Jakież były ich skutki? Zewnętrznie biorąc były nikłe. Front niemiecki nigdzie nie został przełamany, a jedynie cofnięty o kilka kilometrów na nowe linie okopów. Okazało się znowu, że ani przewaga liczebna, ani materiałowa nie może złamać obrony i dać pełnego sukcesu atakującym. Opinia publiczna we Francji przyjęła rezultaty walk nad Sommą z wielkim rozczarowaniem. Szczególnie mocno manifestowano niezadowolenie w kołach parlamentarnych. Kozłem ofiarnym został dowódca francuski, gen. Foch, pozbawiony chwilowo komendy. W gruncie rzeczy jednak walki te nie były bez znaczenia. Jako czynnik "wojny na wyczerpanie" odegrały swą rolę. Dla Niemców Somma była tym, czym dla Francuzów miało stać się, według zamierzeń Falkenhayna, Verdun. Armia niemiecka poniosła straty znacznie większe niż francuska. Wobec wyczerpania się odwodów ludzkich w państwach centralnych był to dla nich cios straszny. Uczestnicy walk, pozostali przy życiu, byli fizycznie i nerwowo wyczerpani do najwyższego stopnia i nie odzyskali już nigdy równowagi. Biorąc rzecz z tego punktu widzenia mógł Joffre pozytywnie oceniać rezultaty bitwy nad Sommą. Chodziło po prostu o to, aby straty nieprzyjacielskie były znacznie większe niż własne. Włosi, zachęceni pomyślnym dla sprzymierzonych biegiem walk na obu frontach, wschodnim i zachodnim, podejmowali w drugiej połowie 1916 r. jeszcze cztery ataki nad Isonzo, ale nie zdołali otworzyć sobie drogi do Triestu ani osiągnąć istotnych rezultatów strategicznych, w wielkiej mierze zużyli natomiast własne siły, co przyczyniło się do ich niepowodzeń w 1917 r. Rok 1916 miał mimo wszystko wielkie znaczenie, gdyż po raz pierwszy w dziejach wojny naczelne dowództwa państw koalicji zdołały uzgodnić pomiędzy sobą plany wojenne i doprowadzić do jednoczesnych ataków na trzech frontach. Po raz pierwszy także wystąpiła również na froncie francuskim wyraźna przewaga materiałowa Sprzymierzonych nad Niemcami. Państwa centralne natomiast przechodziły poważny kryzys wojskowy i polityczny. Niepowodzenia militarne, zwłaszcza przegrana pod Verdun, zachwiały pozycją Falkenhayna. 27 sierpnia 1916 r. szef sztabu otrzymał dymisję. W dwa dni później, 29 sierpnia, następcą jego został feldmarszałek von Hindenburg, jego najbliższym pomocnikiem zaś, pierwszym kwatermistrzem generalnym generał pułkownik Ludendorff. Nowi wodzowie, od czasu zwycięstwa nad jeziorami mazurskimi w sierpniu 1914 r. niezmiernie w Niemczech popularni, zaczęli od razu odgrywać wielką rolę znacznie przekraczającą atrybucje wojskowego dowódcy. Zwłaszcza Ludendorff wyrósł w niedługim czasie na prawdziwego dyktatora, który decydował o zmianach w rządzie i o kwestiach wielkiej polityki. Pchała go do tego nieposkromiona żądza władzy i temperament polityczny, nie powstrzymywał natomiast zupełny brak politycznych uzdolnień. Ludendorff rozumiał dobrze, iż czas pracuje przeciwko Niemcom, i że przewaga w ludziach i w sprzęcie wojennym będzie po stronie koalicji coraz większa. "W sytuacji, którą zastaliśmy, feldmarszałek i ja - pisał Ludendorff - zgodnie z naszymi zapatrywaniami na istotę wojny i na przejawiającą się u nieprzyjaciela wolę zniszczenia, uważaliśmy za rzecz konieczną rozwinąć do najwyższych możliwości fizyczne, gospodarcze i moralne siły ojczyzny". Zastąpienie Falkenhayna przez Ludendorffa i Hindenburga nie było jedynie zmianą ludzi, była to zmiana systemu. Niemcy powracały do strategii wyniszczenia. Nie pozbawiony znaczenia był fakt, że państwa centralne po ostatnich niepowodzeniach, a zwłaszcza po przykrych doświadczeniach niedawnych sporów Conrada z Falkenhaynem porozumiały się co do jednolitego dowództwa. We wrześniu 1916 r. ustalono, że cesarz niemiecki obejmuje "naczelne kierownictwo operacji wojskowych państw centralnych i ich sojuszników", tj. Turcji i Bułgarii. Szef sztabu niemieckiego otrzymał prawo wydawania w imieniu cesarza instrukcji wodzom armii sprzymierzonych i uzgadniania z nimi decyzji. W gruncie rzeczy wszakże jedność dowództwa osiągnięto tylko w pewnej mierze. A potrzeba jednolitego dowództwa była tym większa, że państwom centralnym przybywał nowy front i nowy przeciwnik - Rumunia.


Kampania rumuńska


Rumunia od 1883 r. była, jak wiemy, związana tajnym traktatem przymierza z Austro-Węgrami i z Niemcami o nastawieniu wyraźnie antyrosyjskim. Traktat ten wszakże był już od dawna martwą literą. Rumunia, sąsiadująca z dwoma wielkimi mocarstwami antagonistycznymi, u jednego z nich musiała szukać oparcia. Król Karol I Hohenzollern ( 1866-1914Ď) stał na stanowisku proniemieckim i proaustriackim. Dążenia Rumunów zmierzały do złączenia się z rodakami z Siedmiogrodu i Bukowiny, a już co najmniej do uzyskania dla nich pełnej autonomii narodowej. Wskutek tego rósł i zaostrzał się coraz bardziej antagonizm rumuńsko-węgierski, a w następstwie coraz większe przeciwieństwa wyrastały pomiędzy Rumunią a jej sojusznikami w Wiedniu i w Berlinie. Nie mniejsze znaczenie miała silna rywalizacja o pierwszeństwo w eksploatacji bogactw rumuńskich, przede wszystkim nafty, między kapitałem francuskim a niemieckim. W walce tej Francuzi górowali i wespół z Rosjanami umacniali wpływy Trójprzymierza, a osłabiali pozycję Niemiec. Rumunia 5 sierpnia 1914 r. ogłosiła neutralność. Zarazem prowadziła z obiema stronami walczącymi rokowania. Niemcy w zamian za czynne wystąpienie po stronie państw centralnych ofiarowywali Rumunom Besarabię. Rosja w zamian za neutralność i zamknięcie granicy dla przewozu niemieckiego sprzętu bojowego do Turcji przyrzekła Rumunii Siedmiogród i Bukowinę. Nie ulega wątpliwości, że propozycje rosyjskie były dla Rumunii korzystniejsze niż niemieckie. Dla państw centralnych stanowisko rządu bukareszteńskiego miało większe znaczenie niż dla koalicji, gdyż Rumunia dostarczać mogła dwa niezbędnie potrzebne Niemcom artykuły - zboże i naftę. Poza tym o granice rumuńskie opierało się prawe skrzydło wojsk austro-węgierskich, toczących ciężkie boje z Rosjanami. Inaczej zupełnie sprawa wyglądała w oczach rosyjskich. Sztab armii carskiej obawiał się, że nie tylko nie będzie miał korzyści ani poparcia ze strony Rumunów, ale przeciwnie będzie musiał nieść im pomoc. Ze strony francuskiej i angielskiej natomiast szły w kierunku Bukaresztu usilne nalegania o wzięcie udziału w wojnie. Francja i Anglia chciały bowiem wzmocnić ośrodek walki przeciwko państwom centralnym na Bałkanach, aby odciążyć tą drogą front zachodni. Premier rumuński Bratianu pilnie obserwował bieg wypadków a jednocześnie prowadził rozmowy. Zależnie od rozwoju sytuacji na frontach to skłaniał się do utrzymania neutralności, a nawet zobowiązał się dostarczać państwom centralnym większe ilości zboża, to znów gotował się do wojny. Wreszcie ofensywa rosyjska latem 1916 r. przeważyła szalę. Bratianu przestraszył się, iż może przeoczyć właściwy moment, koalicja wygra wojnę i nowi sojusznicy nie będą jej potrzebni. Ale ostateczne dobicie targu nie poszło łatwo. Dowództwo rosyjskie żądało, aby Rumuni uderzyli wszystkimi siłami na Siedmiogród. Francuzi zaś domagali się, aby główna ofensywa rumuńska skierowała się przeciwko Bułgarii, projektowali bowiem jednoczesne uderzenie armii francuskiej i angielskiej od południa, od strony Salonik. Ostatecznie przeważył rosyjski punkt widzenia. Rumunów zobowiązano do rzucenia głównych sił przeciw Austro-Węgrom, a więc na Siedmiogród, ale Rosjanie musieli na żądanie rumunów wysłać 50 tys. żołnierzy do Dobrudży, aby bronić nowego sojusznika przed ewentualnym atakiem bułgarskim. W zamian za taki udział w wojnie koalicja obiecała Rumunii Siedmiogród, Bukowinę i Banat, ziemie wchodzące w skład monarchii habsburskiej. 17 sierpnia 1916 r. podpisano między Rumunią a państwami koalicji traktat przymierza i konwencję wojskową. 27 sierpnia Rumunia wypowiedziała wojnę Austro-Węgrom. Nazajutrz, 28 sierpnia, wydały Rumunii wojnę Niemcy. W ślad za nimi poszła Turcja 30 sierpnia i Bułgaria 1 września. Ze względów politycznych, jak i najszybszego i najpewniejszego zabezpieczenia sobie Siedmiogrodu, Rumuni rzucili na front karpacki wojsko w liczbie 400 tys. żołnierza, około 3/4 swej armii. Wojska rumuńskie przekroczyły granicę węgierską, opanowały przełęcze górskie i w połowie września zajmowały już wschodnie i południowe części Siedmiogrodu. Chwila wystąpienia była wszakże źle wybrana. Wahania i targi trwały zbyt długo. W tym czasie na froncie wschodnim ustały zaczepne działania wojsk rosyjskich, we Francji przeszły już największe nasilenie i wygasły walki nad Sommą, nad Isonzo powstrzymana została ofensywa włoska. Stąd Austriacy i Niemcy mogli duże siły skoncentrować przeciwko Rumunii. Uderzenie było więc silne, a poszło z dwóch stron, od zachodu i od południa. Wojska austro-węgierskie i niemieckie wyparły Rumunów w początku października z Siedmiogrodu i wkroczyły następnie do Rumunii. W sukurs przyszły im wojska bułgarskie i niemieckie, które pod wodzą gen. Mackensena wdarły się do Dobrudży. 6 grudnia 1916 r. zajęty został Bukareszt. Pierwsze dni stycznia 1917 r. przyniosły wojskom państw centralnych nowe zwycięstwa w Dobrudży, pod Fokszanami i nad Putną. W połowie stycznia 1917 r. południowa część Mołdawii cała Wołoszczyzna, a wraz z nimi rumuńska nafta i rumuńska pszenica znalazły się w rękach niemieckich. Król i rząd rumuński osiedli w Jassach. Latem 1917 r. w walkach w północnej Mołdawii i na Bukowinie odnieśli Niemcy i Austriacy dalsze sukcesy i posunęli się znowu naprzód. Dnia 10 grudnia 1917 r. stanął rozejm pomiędzy Rumunią a państwami Czwórprzymierza.


Propozycje pokojowe


Sytuacja państw centralnych była ciężka. Rok 1916 wykazał, że koalicja zdobyła już przewagę w dziedzinie uzbrojenia, jak i w liczbie żołnierza, którego można wysłać do boju. 425 dywizjom koalicyjnym mogli Niemcy wraz ze swymi sojusznikami przeciwstawić tylko 331 dywizji. Dla wszystkich orientujących się w położeniu było rzeczą oczywistą, że w przyszłości stosunek ten będzie musiał i nadal zmieniać się na niekorzyść Czwórprzymierza. W tych warunkach we władzach Rzeszy wystąpiła pewna różnica zdań co do sposobu wyjścia z trudnej sytuacji. Ludendorff doszedł do przekonania, że "przedłużanie się wojny oznacza naszą nieuniknioną klęskę"; przestał już także liczyć na możliwość wygranej dotychczasowymi metodami, a więc przez zwycięstwa armii lądowej. Ratunek upatrywał w podjęciu konsekwentnej a nieubłaganej wojny łodziami podwodnymi i złamania tą drogą oporu Anglii. To zdanie podzielała admiralicja. Natomiast kanclerz Bethmann-Hollweg był przeciwny uciekaniu się do takiej ostateczności i pragnął najpierw chwycić się środków dyplomatycznych, a przede wszystkim wyjaśnić międzynarodowe położenie polityczne. Wydało mu się, że temu celowi służyć będzie mogła dobrze oferta pokojowa państw centralnych. Byłby to zarazem niezły oręż w zacięcie prowadzonej przez obie strony walce propagandowej. Plany Bethmanna poparł rząd austriacki, monarchia habsburska bowiem znajdowała się w położeniu jeszcze trudniejszym niż Niemcy z uwagi na wielonarodowościową strukturę państwa i coraz silniejsze ruchy odśrodkowe. 12 grudnia 1916 r., w sześć dni po zajęciu Bukaresztu, mocarstwa centralne za pośrednictwem państw neutralnych wystosowały do swych przeciwników notę z propozycją wszczęcia rokowań pokojowych. Nota zredagowana była niezręcznie, podkreślała sukcesy militarne Czwórprzymierza i wyrażała przekonanie, że propozycje, które przedstawią Niemcy i ich sojusznicy, a które "służyć będą zapewnieniu bytu, honoru i swobodnego rozwoju ich narodów, będą mogły stanowić podstawę do ustalenia trwałego pokoju". Rzecz najciekawsza, wbrew opinii austriackiego ministra spraw zagranicznych Buriana, który sprawę brał poważniej, kanclerz Bethman-Hollweg nie dopuścił do sformułowania konkretnych propozycji, nota zawierała więc same ogólniki. Dlatego też nietrudno było odrzucić inicjatywę niemiecką. 30 grudnia 1916 r. rządy państw koalicji odpowiedziały deklaracją stwierdzającą, że propozycja wszczęcia rokowań bez podania warunków, na których podstawie miałyby się one odbywać, nie jest ofertą pokojową. Także prezydent Wilson spotkał się z odmową, gdy 18 grudnia 1916 r. wezwał koalicję i czwórprzymierze do przedłożenia mu swych warunków pokojowych, a jednocześnie projektów dotyczących zapobieżenia wojnom w przyszłości. Oba obozy przyjęły zresztą wystąpienie Wilsona z niezadowoleniem i nieufnością. I po jednej, i po drugiej stronie uważano słusznie, że prezydent nie chce brać pod uwagę interesów i dążeń dla rozszerzenia w Europie i w świecie wpływów Stanów Zjednoczonych. Pierwsze wystąpiły z odpowiedzią, znowu niezręczną, Niemcy. 26 grudnia 1916 r. kanclerz odrzucił plan zwołania konferencji międzynarodowej z udziałem Amerykanów; jego zdaniem sporne sprawy Europy powinny być uregulowane w bezpośrednich rokowaniach wyłącznie pomiędzy rządami państw europejskich. Dopiero po zawarciu pokoju znajdzie się czas i sposobność omówienia wszystkich spraw wespół z przedstawicielami rządu Stanów Zjednoczonych. Niemcy wyraźnie nie życzyły sobie mediacji amerykańskiej. Nie życzyła sobie jej również i koalicja. Zastosowała wszakże inną taktykę. Zorientowawszy się, iż odpowiedź niemiecka wywarła w Ameryce złe wrażenie, rządy państw koalicji porozumiały się ze sobą, nie bez wielkiego wysiłku, aby zgodnie określić swoje cele wojenne, jak sobie tego życzył prezydent Wilson. Nota rządów państw koalicji z 10 stycznia 1917 r. w taki sposób określała warunki pokoju: przywrócenie niepodległości Belgii, Serbii, Czarnogóry wraz z należnymi tym państwom odszkodowaniami, ewakuacja okupowanych przez wojska państw centralnych terytoriów francuskich, rosyjskich i rumuńskich oraz "sprawiedliwe odszkodowanie", poszanowanie praw narodowości i zwrot tych prowincji, które swego czasu zostały oderwane od państw sprzymierzonych siłą i wbrew woli ludności (oznaczało to Alzację i Lotaryngię), "uwolnienie Włochów, Rumunów, Czechów i Słowaków spod obcego panowania", a więc rozbicie monarchii habsburskiej, wreszcie "oswobodzenie narodowości poddanych krwawej tyranii i usunięcie z Europy państwa osmańskiego, gdyż jest ono bez wątpienia obce cywilizacji zachodniej". W sprawie polskiej nota zawierała znamienny ustęp: "Zamiary JCM cesarza Wszechrosji w stosunku do Polski są jasno [sic! - J.P.] przedstawione w proklamacji, którą wydał on do swych armii". Tak więc nota podkreślała wyraźnie wewnętrzny, rosyjski charakter sprawy polskiej. Wymiana not miała przede wszystkim cele propagandowe. I jedna, i druga strona chciała przekonać najpierw własne społeczeństwo, a następnie narody obozu przeciwnego tudzież narody neutralne, że to ona właśnie prowadzi wojnę sprawiedliwą, wojnę obronną. Pod tym względem państwa koalicji znajdowały się w położeniu znacznie dogodniejszym niż Niemcy. Za tezą koalicyjną bowiem przemawiały fakty bijące w oczy, wojna toczyła się przecież na terytorium francuskim i belgijskim, na ziemiach wchodzących w skład cesarstwa rosyjskiego. Naruszając neutralność Belgii dali Niemcy koalicji do rąk silny atut, mogła ona głosić wszem i wobec, że walczy w obronie małych narodów. Wielonarodowościowa struktura monarchii habsburskiej i państwa tureckiego dostarczała dalszych jeszcze argumentów w tym kierunku. Wymiana not na temat zakończenia wojny nie mogła przynieść innych skutków oprócz efektów propagandowych. Sytuacja bowiem nie dojrzała jeszcze do pokoju. Żadna ze stron walczących nie była dość silna, aby przeciwnikowi móc podyktować pokój zwycięski, ani też dość osłabiona, aby zgodzić się na pokój bezkompromisowy. Z tego właśnie względu spełzła na niczym mediacja podjęta latem 1917 r. przez papieża Benedykta Xv zawarcia porozumienia na warunkach podobnych do propozycji Wilsona "bez zwycięzców i bez zwyciężonych". Z tego również względu nie dał rezultatu kongres socjalistyczny w Sztokholmie w czerwcu 1917 r. Zjazd ten odbył się z inicjatywy socjalistów holenderskich i skandynawskich, którzy pragnęli przedyskutowania i wyjaśnienia stanowiska partii socjalistycznych wobec wojny i celów wojennych. Miał on charakter jednostronny, gdyż rządy francuski i brytyjski odmówiły swym socjalistom wydania paszportów. Polskę reprezentował Ignacy Daszyński, który 27 lipca 1917 r. złożył następujące oświadczenie: "My, polscy socjalni demokraci, członkowie Międzynarodówki, oświadczamy, że żądamy wolnej, niepodległej, zjednoczonej Polski jako rezultatu wojny światowej i że zwracamy się z tym żądaniem do Międzynarodówki jako do reprezentacji światowej demokracji społecznej wyzwalającej narody. Jeżeli pokój świata ma się oprzeć nie na gwałcie, lecz na sprawiedliwości i międzynarodowej solidarności, żądamy dla siebie wszelkich praw wolnego narodu: niepodległego, zjednoczonego państwa polskiego, abyśmy mogli wziąć na siebie ochoczo wszystkie obowiązki wobec ludzkości. Bez wolnej Polski nie widzimy w Europie możliwości trwałego pokoju opartego na demokracji". Interesujące było wystąpienie delegacji czeskiej, która żądała dla swego narodu "utworzenia samodzielnego państwa czeskiego w ramach zbudowanego federatywnie ogólnego państwa naddunajskiego". Socjaldemokraci niemieccy i austriaccy niepodległą Polskę ograniczali tylko do Królestwa i nie chcieli słyszeć o zwrocie ani ziem zaboru pruskiego, ani Galicji. Niemcy odrzucali również stanowczo wszelką myśl oddania Alzacji i Lotaryngii, co w rozumieniu przedstawicieli partii socjaldemokratycznych państw neutralnych było niezbędnym warunkiem kompromisu.

Plany wojny podmorskiej


Zmieniający się na niekorzyść Niemiec stosunek sił, a także niepowodzenie propozycji pokojowych skłoniły Niemców do chwycenia się środków rozpaczliwych, mianowicie wprowadzenie do walki łodzi podwodnych. Admiralicja niemiecka wysłała łodzie podwodne do akcji już we wrześniu 1914 r., 18 lutego 1915 r. wody okalające Wyspy Brytyjskie określono jako teren wojenny. Akcją łodzi podwodnych spodziewali się Niemcy przerwać lub przynajmniej osłabić blokadę Niemiec. Storpedowanie wszakże u wybrzeży Irlandii 7 maja 1915 r. okrętu pasażerskiego "Lusitania" wywołało konflikt ze Stanami Zjednoczonymi. Niemcy ustąpiły, a 1 września 1915 r. złożyły zobowiązanie, że łodzie podwodne nie będą zatapiały okrętów pasażerskich "bez uprzedniego ostrzeżenia". 24 marca 1916 r. Niemcy znowu zatopili w kanale La Manche parowiec "Sussex". Na skutek ostrego protestu Waszyngtonu i pod groźbą zerwania przez Stany Zjednoczone stosunków dyplomatycznych rząd Rzeszy cofnął się znowu i ponownie ogłosił 4 maja 1916 r., że okręty handlowe nie będą zatapiane "bez uprzedniego ostrzeżenia". Wojna podmorska osłabła i ograniczała się właściwie tylko do Morza Śródziemnego, gdzie w grę nie wchodziły interesy amerykańskie. Niemcy akcją łodzi podwodnych utrudniali transporty morskie płynące do portu w Salonikach dla korpusu ekspedycyjnego gen. Sarraila. Nie miało to przecież większego znaczenia. Reakcyjna część opinii publicznej w Niemczech była wstrzymaniem wojny podmorskiej bardzo wzburzona i ostro atakowała za to kanclerza. W drugiej połowie 1916 r. wzmogły się znacznie głosy żądające energicznego prowadzenia działań podwodnych. Przedłużanie się wojny, coraz większy brak surowców potrzebnych przemysłowi wojennemu, coraz dotkliwsze niedomogi aprowizacyjne, zmęczenie społeczeństwa - wszystko to były czynniki pomniejszające szanse zwycięstwa. Koła rządzące w Niemczech dobrze zdawały sobie przy tym sprawę, że z zakończeniem wojny należy się spieszyć nie tylko ze względów militarnych i gospodarczych, ale i ze względów społecznych, rosnące bowiem niezadowolenie mas ludowych stawiało przed oczy panującej grupie junkiersko-burżuazyjnej groźne widmo rewolucji. Ludendorff, który szybko umacniał swą władzę, doszedł już w drugiej połowie 1916 r. do przekonania, że "nieograniczona akcja łodziami podwodnymi była ostatnim środkiem, który w niedługim czasie pozwoli zwycięsko ukończyć wojnę". Szef sztabu admiralicji admirał von Holtzendorff w memoriale z 22 grudnia 1916 r. dowodził: "Wojna musi się skończyć przed jesienią 1917 r., w przeciwnym razie nastąpi ogólne wyczerpanie i wynik jej będzie niepomyślny. W obozie nieprzyjacielskim, we Włoszech i we Francji, życie gospodarcze uległo takiemu wstrząsowi, że wszystko trzyma się tam tylko dzięki energii angielskiej. Jeśli uda nam się złamać Anglii kręgosłup, wojnę zakończymy szczęśliwie. Kręgosłupem Anglii jest okręt, który wyspom brytyjskim przywozi żywność i surowce i zapewnia im zdolność płatniczą wobec zagranicy". Admirał Holtzendorff obliczał dalej, że posiadane przez Niemcy 154 łodzie podwodne, z których 100 może być stale w akcji na morzu, mogą miesięcznie zatapiać 600 tys. ton. Ponadto przypuszczał, że energiczne działania niemieckie odstraszą co najmniej 2/5 okrętów neutralnych obsługujących Anglię. W rezultacie brytyjski transport morski w ciągu pięciu miesięcy ulegnie zmniejszeniu o 39%, a tego Anglia nie będzie w stanie wytrzymać. Pozostanie wówczas bez surowców i bez żywności, zwłaszcza że okres krytyczny przypadnie na przednówek, po wyczerpaniu zapasów zeszłorocznych. Jego zdaniem wojna podwodna musi się rozpocząć najpóźniej 1 lutego, aby jeszcze przed nowymi zbiorami można było osiągnąć spodziewane wyniki. W Anglii zapanuje głód i bezrobocie, a wówczas ten najgroźniejszy przeciwnik Niemiec zmuszony będzie prosić o pokój. Eksperci niemieckiej marynarki wojennej gwarantowali, że obliczenia te są najzupełniej realne. 9 stycznia 1917 r. obecni na wielkiej naradzie w kwaterze głównej w Pszczynie pod przewodnictwem cesarza opowiedzieli się za nieograniczoną wojną podmorską. Wbrew stanowisku kanclerza przeważyli szalę Hindenburg i Ludendorff oświadczeniem, że nie mogą odpowiadać za sytuację na froncie, jeśli najpóźniej do 1 lutego łodzie podwodne nie ruszą do akcji. Jednocześnie wzięli oni całkowitą odpowiedzialność za wszystkie skutki tego kroku; możliwość wystąpienia zbrojnego Stanów Zjednoczonych wyraźnie bagatelizowali. Do powzięcia decyzji przyczynił się, rzecz charakterystyczna, i ten argument, że gdyby Rzesza zawarła pokój kompromisowy bez próby złamania przeciwnika akcją łodzi podwodnych, naród niemiecki (tzn. niemiecka reakcja) nigdy nie darowałby cesarzowi słabości, która nie dozwoliła mu uciec się do ultima ratio, aby odnieść pełne zwycięstwo. 31 stycznia 1917 r. dyplomaci niemieccy akredytowani w stolicach państw neutralnych złożyli rządom tych państw deklarację zapowiadającą, że z dniem 1 lutego rozpoczęta zostanie nieograniczona wojna podmorska i niemieckie łodzie podwodne zatapiać będą wszystkie okręty na wodach okalających Wyspy Brytyjskie, Francję i Włochy. Dowódcy łodzi otrzymali rozkaz działania z całą bezwzględnością i atakowania przede wszystkim okrętów handlowych. Oznaczało to, że zatapiane będą wszystkie okręty, także państw neutralnych, bez uprzedzenia i bez troski o ratowanie ludzi. Krok ten pociągnął za sobą doniosłe skutki.

Wystąpienie Stanów Zjednoczonych


Rząd Stanów Zjednoczonych zareagował na deklarację niemiecką z 31 stycznia o wszczęciu nieograniczonej wojny podmorskiej szybko i energicznie, 3 lutego 1917 r. zerwał stosunki dyplomatyczne z Rzeszą. Stany Zjednoczone zaraz w pierwszych dniach wojny, 4 sierpnia 1914 r. ogłosiły neutralność i początkowo rzeczywiście ściśle jej przestrzegały. Prezydent Wilson w orędziu z 19 sierpnia 1914 r. wezwał obywateli amerykańskich, aby byli "bezstronni i w myśli i w czynach". Naród Stanów Zjednoczonych bowiem utworzył się z synów wielu narodów, zwłaszcza tych, którzy obecnie walczą ze sobą. Powstały więc w USA obawy, że namiętności, które wzbudziła wojna tocząca się w Europie, mogą osłabić spoistość narodową republiki północnoamerykańskiej. Zarazem rząd waszyngtoński ogłosił, że pożyczki ewentualnie udzielone państwom walczącym byłyby sprzeczne "z prawdziwym duchem neutralności". Sekretarz stanu spraw zagranicznych Bryan motywował to zarządzenie tym, że gdyby obywatele amerykańscy udzielali pożyczek stosownie do swych sympatii narodowych, prowadziłoby to do tego, że "interes pieniężny" podzieliłby naród Stanów Zjednoczonych na zwalczające się obozy. Świadectwem nieskrystalizowanych jeszcze poglądów na sprawę wojny są słowa płk House'a, zaufanego doradcy prezydenta. "Jeżeli zatriumfuje Koalicja - pisał 22 sierpnia 1914 r. House do Wilsona - będzie to hegemonia Rosji na kontynencie europejskim. Odwrotnie, jeśli zwyciężą Niemcy, znajdziemy się na wiele lat pod jarzmem germańskiego militaryzmu". Pierwsze tygodnie wojny nie zapowiadały Amerykanom korzyści gospodarczych, przeciwnie przyniosły im straty. W Europie przeważało przekonanie, że wojna zakończy się w krótkim czasie, że wobec tego zapasy żywności, surowców i wyrobów przemysłowych w państwach europejskich są wystarczające, i że przywóz jest zbędny. Był on ponadto znacznie utrudniony, gdyż handlowe okręty francuskie i angielskie zajęte były transportem wojska, niemieckie zaś zablokowane w swych portach. Stąd raptownie ustał, a w każdym razie uległ znacznemu zmniejszeniu amerykański eksport do Europy, nawet eksport bawełny, i Stany Zjednoczone stanęły przed widmem groźnego kryzysu gospodarczego. Niebezpieczeństwo zaostrzał jeszcze fakt, że kapitaliści europejscy wycofali swe kapitały ze Stanów Zjednoczonych, co prowadziło do spadku dolara. Sytuacja wszakże zmieniła się szybko. Już w październiku 1914 r. zaczęło brać górę przekonanie o wojnie długotrwałej, zapasy zużywano, rosła potrzeba nowych zakupów. Anglia i Francja zaczęły nabywać na rynku amerykańskim zarówno sprzęt wojenny, jak i żywność, surowce, zwłaszcza bawełnę i ropę. Banki amerykańskie chętnie udzielały wysokich kredytów, aby móc sprzedawać jak najwięcej i zdobyć przewagę nad konkurentami z Kanady, Australii i Argentyny. 24 października 1914 r. rząd zawiadomił banki, że nie sprzeciwia się udzielaniu państwom walczącym kredytów krótkoterminowych. Rzecz jasna, że wszystkie te transakcje mogli Amerykanie przeprowadzić jedynie z Francją i Anglią, Niemcy z powodu blokady nie wchodziły w grę jako odbiorca na wielką skalę. W tych warunkach Stany Zjednoczone nie mogły długo utrzymać swej "bezstronności". Do listopada 1916, r. państwa koalicji uzyskały ze strony banków amerykańskich w formie kredytów towarowych i pożyczek 1929 mln dolarów, Niemcy zaś niespełna 20 mln. Głównym bankierem państw koalicji był znany nowojorski Dom Morgana. Dostawcami państw koalicji było ponad 900 wielkich firm amerykańskich, a między innymi tacy potentaci, jak Dupont de Nemours, Bethlehem Steel Company, United States Steel Corporation, General Eleclric Company i inni. Kapitał amerykański był więc powiązany ścisłymi węzłami interesu z Anglią i Francją. Przegrana koalicji przyniosłaby niewątpliwie wielkim firmom amerykańskim znaczne straty. Ale to bynajmniej nie znaczy, iż naród Stanów Zjednoczonych pragnął wziąć udział w wojnie. Pułkownik House pisał: "90% Amerykanów sprzeciwia się interwencji zbrojnej". Dużą wymowę miał fakt, że w kampanii wyborczej przed wyborami prezydenta w listopadzie 1916 r. obaj kandydaci, Wilson i Hughes, występowali jako zwolennicy neutralności. Stany Zjednoczone muszą pozostać "poza wojną", był to slogan głoszony przez obie partie. Przeciwko udziałowi w wojnie i za zachowaniem całkowitej neutralności opowiadały się związki zawodowe i organizacje farmerskie. Przeciwnikami wystąpienia zbrojnego byli również Niemcy amerykańscy, zamożni i ruchliwi, których było około 4 mln. Także Irlandczykom ich stanowisko antyangielskie dyktowało postawę pokojową; Żydom zaś - ich niechęć do caratu. W wychodźstwie polskim przeważały tendencje antyniemieckie, ale występował również i kierunek antyrosyjski. Wśród mas ludności zupełnie zamerykanizowanej górowała nieufność do Europy i tradycyjne dążenie do trzymania się z dala od wszelkich powikłań europejskich. W kampanii propagandowej, prowadzonej przez obie strony z dużym nakładem środków, przewagę mieli niewątpliwie Anglicy i Francuzi. Zresztą Niemcy sami nazbyt często szkodzili sobie i dostarczali argumentów przeciwnikom. Propaganda koalicyjna doskonale wyzyskiwała zatapianie okrętów pasażerskich, gdy ginęli obywatele amerykańscy ("Lusitania" 7 maja, "Arabic" 19 sierpnia 1915 r., "Sussex" 24 maja 1916). Walnym atutem w agitacji przeciwko państwom centralnym była również akcja sabotażowa i szpiegowska prowadzona na terenie Stanów Zjednoczonych przez wywiad niemiecki. Na żądanie władz amerykańskich został odwołany niemiecki attache wojskowy von Papen, późniejszy kanclerz Rzeszy. Jednak, mimo że wszystkie takie fakty nastrajały opinię publiczną w Ameryce przeciwko Niemcom, społeczeństwo nie było jeszcze przygotowane do wystąpienia zbrojnego. Rząd biorąc tę możliwość coraz poważniej pod uwagę rozumiał jednocześnie, że decyzji tak ciężkiej nie można podejmować wbrew nastrojom i dążeniom znacznej większości narodu. W lutym 1917 r., w pierwszych już dniach nieograniczonej wojny podmorskiej sytuacja zmieniła się radykalnie. Okręty, w obawie niemieckich łodzi podwodnych nie wypływały na morze. W portach amerykańskich zaczęły się gromadzić stosy towarów. Zamówienia na eksport do Europy przestano realizować, a stanowiły 3/5 całego wywozu amerykańskiego. Kraj stanął znowu w obliczu kryzysu gospodarczego. Nie tylko przedstawiciele wielkiego kapitału, zainteresowanego w dostawach i pożyczkach dla Anglii i Francji, ale i farmerzy w stanach środkowych i i plantatorzy bawełny na południu zaczęli dotkliwie odczuwać skutki wojny i bezwzględnej akcji niemieckiej i zastanawiać się, czy istotnie Stany Zjednoczone mogą nadal zostać "poza wojną". Tradycyjny pogląd rozpowszechniony od czasów Waszyngtona, że wszelkie powikłania europejskie są dla Stanów Zjednoczonych obojętne, że z tej strony nie grozi im żadne niebezpieczeństwo, gdyż chroni je ocean, został nagle zachwiany. Znany publicysta amerykański Walter Lippmann pisał 17 lutego 1917 r. w czasopiśmie "New Republic", że Niemcy zagroziły bezpieczeństwu dróg na Atlantyku i na tym polega ich wina. Zwycięstwo Niemców na morzu - wywodził dalej Lippmann - prowadzi do tego, że staną oni na czele wielkiej koalicji niemiecko-rosyjsko japońskiej skierowanej przeciwko "światu atlantyckiemu". Pisząc te słowa Lippmann nie wiedział jeszcze prawdopodobnie o niedawnych nieodpowiedzialnych niewątpliwie posunięciach rządu berlińskiego. Rzecz tak wygląda. Od początku wojny Urząd Spraw Zagranicznych Rzeszy całą swą korespondencję z ambasadą niemiecką w Waszyngtonie przekazywał wyłącznie za pośrednictwem amerykańskiej ambasady w Berlinie. Przy czym wszelkie telegramy szły angielskim kablem podwodnym. Zdumiewać się więc należy lekkomyślnością sekretarza stanu Zimmermanna, który 16 stycznia 1917 r. przesłał na ręce ambasadora w Stanach Zjednoczonych z poleceniem przekazania dalej instrukcje dla posła niemieckiego w Meksyku. Na wypadek wybuchu wojny niemiecko-amerykańskiej rząd Rzeszy proponował Meksykowi sojusz wojskowy, pomoc finansową i otwierał przed nim perspektywy odzyskania ziem utraconych na rzecz północnego sąsiada w 1848 r., a mianowicie Teksasu, Nowego Meksyku i Arizony. Ponadto zachęcał do rozmów z rządem w Tokio dla zapośredniczenia pokoju między Japonią a Niemcami, a nawet co więcej, sojuszu tych państw przeciwko Stanom Zjednoczonym. Wysyłając takie instrukcje Zimmermann brał pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone znajdowały się od lata 1916 r. w ostrym konflikcie z Meksykiem, a wojska amerykańskie pod dowództwem gen. Pershinga wkroczyły na terytorium meksykańskie. Wywiad angielski, jak łatwo było przewidzieć, przejął i odszyfrował telegram Zimmermanna. 24 lutego odszyfrowany tekst znalazł się na biurku ambasadora amerykańskiego w Londynie Page'a. 1 marca opublikowała go prasa amerykańska. Wrażenie w społeczeństwie było olbrzymie. Meksyk, z którym Stany Zjednoczone były w konflikcie, Japonia, której ekspansja w Azji Wschodniej budziła coraz silniejszy niepokój, Niemcy, które zagrażały handlowi amerykańskiemu - wszystko to łączyło się teraz razem. 19 marca 1917 r. niemiecka łódź podwodna storpedowała okręt amerykański "Vigilentia", który zatonął wraz z całą załogą. Prezydent Wilson uznał, że fakty te wystarczą, że amerykańska opinia publiczna została już dostatecznie przygotowana do udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie. 21 marca zwołał Kongres, 2 kwietnia Senat 82 głosami przeciwko 6 powziął uchwałę upownżniającą rząd do wypowiedzenia wojny Niemcom; 6 kwietnia 1917 r. analogiczna uchwała większością 373 głosów przeciwko 50 zapadła w Izbie Reprezentantów. Tegoż jeszcze dnia, 6 kwietnia 1917 r. Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom. Dopiero w 8 miesięcy później, 7 grudnia 1917 r. wydały wojnę Austro-Węgrom. Stany Zjednoczone nie związały się z koalicją żadnymi traktatami ani umowami. Według przyjętej nomenklatury nie były państwami sprzymierzonymi, lecz stowarzyszonymi. Decyzja Waszyngtonu miała dla dalszego biegu wypadków duże znaczenie. Całą swą wielką potęgę gospodarczą oddawała republika północnoamerykańska w większej jeszcze niż dotąd mierze państwom zachodnim. Miało to szczególną wagę w chwili, gdy ich tonaż gwałtownie topniał pod atakami niemieckich łodzi podwodnych. Amerykańska flota, amerykańskie stocznie i cały potężny przemysł amerykański stanęły do dyspozycji sprzymierzeńców. Straty poniesione w wojnie podmorskiej można więc było szybko wyrównywać; bezpośrednia natomiast akcja zbrojna Amerykanów na frontach europejskich nie mogła nastąpić od razu. W chwili wybuchu wojny Stany Zjednoczone miały 200 tys. żołnierza pod bronią i tylko drobna część tego wojska mogła być użyta w Europie. Natomiast wystawienie i wyszkolenie wielkiej armii, która by zaważyła na losach wojny, wymagało około roku. Toteż dopiero wiosną 1918 r. zaczęły większe jednostki wojsk amerykańskich przybywać na front francuski.


Wojna podmorska


Pierwsze trzy miesiące ofensywy łodzi podwodnych zdawały się potwierdzać słuszność obliczeń admiralicji niemieckiej, że w przeciągu pół roku Wielka Brytania zostanie powalona i zmuszona do wszczęcia rokowań pokojowych. Anglia znalazła się istotnie w sytuacji bardzo trudnej. Straty jej marynarki handlowej były duże; np. w kwietniu 1917 r. o 30% wyższe, niż to przewidywała admiralicja niemiecka. Groźba wygłodzenia Anglii i zdezorganizowania jej przemysłu wydawała się zupełnie realna. Położenie pogarszał jeszcze fakt, że armatorzy krajów neutralnych woleli nie narażać swych okrętów na ryzyko spotkania z łodziami niemieckimi i zatrzymywali je w portach macierzystych. Znane i stosowane sposoby obrony początkowo zawodziły. Pościg przez torpedowce nie dawał rezultatów, gdyż łódź zwykle dość wcześnie dostrzegała zbliżanie się przeciwników i miała czas schronić się w głębinach morskich. Wątpliwe wyniki przynosiło również wyznaczanie okrętom handlowym oddzielnych "dróg", które byłyby strzeżone przez flotę wojenną, Niemcy szybko orientowali się w ich kierunkach i wskutek tego znali miejsca, w których można było atakować transporty angielskie. Po kilku miesiącach sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Przede wszystkim wyczerpywały się siły niemieckie. Łódź podwodna po pewnym okresie pływania wymagała gruntownego remontu, jej załoga pełnego wypoczynku. Gdy w kwietniu w akcji było 102 łodzie, w maju liczba ta spadła do 84. Nie mniejsze znaczenie miał fakt, że gdy słabły siły niemieckie, wzmagał się opór koalicji. Na Morzu Północnym na przestrzeni około 400¬7¦km stanęła olbrzymia przegroda ze 100 tys. min. Patrole morskie tropiące łodzie niemieckie liczyły ogółem 8 tys. statków, wypadało więc 100 pościgowców na jedną łódź podwodną. Bardzo skuteczną ochroną okazały się konwoje. Przewaga sił morskich po stronie Sprzymierzonych była wówczas tak duża, że atak łodzi był mało skuteczny, a pociągał dla niej znaczne ryzyko. Stosowano i inne jeszcze środki walki. Były to okręty-pułapki o pozorach i wyglądzie zwykłego statku handlowego. Miały one wszakże starannie ukrytą artylerię, która zasypywała pociskami zbliżającą się łódź podwodną. Trzeba następnie uwzględnić podstawowy błąd w obliczeniach admiralicji niemieckiej; brała ona pod uwagę jedynie tonaż angielski, liczyła bowiem, że statki państw neutralnych w obawie przed zatopieniem nie będą wypływały na morze. Istotnie tak sytuacja wyglądała w pierwszych tygodniach wojny podmorskiej, uległa wszakże radykalnej zmianie, gdy Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom. Wówczas neutralne państwa Europy musiały ugiąć się przed wolą Waszyngtonu i Londynu, jeśli nie chciały pozbawić się niezbędnego przywozu z Ameryki. Okręty neutralne wypłynęły znowu z portów i 5/6 floty handlowej całego świata stanęło do dyspozycji Sprzymierzonych. Zniszczenie tonażu światowego wymagało lat, a na to Niemcom brakło czasu. Latem 1917 r. Niemcy zrozumieli, że chociaż akcja łodzi podwodnych przyniosła przeciwnikowi wielkie straty, wojny jednak nie rozstrzygnie. tc


Caporetto


W r. 1917, gdy upadł carat, gdy imperializm rosyjski coraz widoczniej tracił siły i znaczenie, gdy pokonana była Serbia, głównym przeciwnikiem monarchii habsburskiej były Włochy. Do dawnych uraz sięgających Risorgimento i wojen XIX w., do świeżych niechęci sprzed dwu lat, gdy włoski sojusznik z Trójprzymierza wystąpił przeciwko Austrii zbrojnie, przybyły nowe żale. Dobrze przecież wiedziano w Wiedniu, że opór Włoch utrudniał Austro-Węgrom zawarcie pokoju odrębnego. W związku z tym pośród wyższych wojskowych austriackich panował pogląd, że akcja przeciwko znienawidzonemu wrogowi uwieńczona powodzeniem może podnieść i ożywić nastroje społeczeństwa, zmęczonego wojną, ogarniętego przygnębieniem i apatią. Te powody podyktowały sztabowi austriackiemu decyzję podjęcia wielkiej ofensywy na froncie włoskim. Dla uniknięcia ryzyka zwrócono się do sprzymierzeńca niemieckiego o pomoc. Hindenburg i Ludendorff wyrazili zgodę. Nie decydował tu wzgląd militarny, gdyż Włochy uważano w niemieckiej kwaterze głównej za teren operacji najzupełniej drugorzędny. Rozstrzygnął moment polityczny, austriackie zwycięstwo nad Włochami przekreśliłoby bowiem możliwości ustępstw terytorialnych ze strony monarchii habsburskiej, a więc utrudniłoby zawarcie pokoju odrębnego. 24 października 1917 r. wojska austro-węgierskie, wspomagane przez dywizje niemieckie, ruszyły do ataku z trzech stron - nad Isonzo, w Alpach Karnickich i w Dolomitach. Uderzenie było silne i od razu uwieńczone znacznym powodzeniem. W ciągu doby front włoski został przełamany pod Caporetto. Po parudniowych walkach atakujący z trudnych terenów górskich zeszli na nizinę, gdzie zatrzymali się nad rzeką Tagliamento, którą przekroczyli w pierwszych dniach listopada. Ostatecznie ofensywa zatrzymała się w końcu listopada nad rzeką Piawą. Straty włoskie były olbrzymie - około 300 tys. jeńców, ponad 3 tys. armat, znaczne zapasy żywności, odzieży itp. Była to zresztą nie tylko klęska wojskowa, ale i przejaw głębokiego kryzysu moralnego, przez który przechodziła i armia, i cały naród. Świadectwem tego była między innymi wielka liczba wypadków dezercji. Wojna nie była we Włoszech popularna. Opowiadali się przeciwko niej socjaliści, koła katolickie, liberałowie spod znaku Giolittiego. Wywierało to głęboki wpływ na żołnierza i jego wolę walki. Po Caporetto nastąpiła duża zmiana w nastrojach społeczeństwa. Klęska wojskowa przyczyniła się do skonsolidowania stronnictw burżuazyjnych pod hasłem "Włochy nie mogą zostać zwyciężone". 30 października 1917 r. stanął u władzy gabinet koalicyjny, złożony z przedstawicieli wszystkich stronnictw z wyjątkiem socjalistów. Dawny wieloletni premier Giovanni Giolitti, przeciwnik przystąpienia Włoch do wojny, przywódca "neutralistów", oświadczył publicznie, iż nigdy nie był zwolennikiem pokoju odrębnego. tc


Rewolucja w Rosji


Wojna pod wieloma względami uderzyła Rosję silniej niż inne państwa i, co na pierwszy rzut oka może się wydawać rzeczą dziwną, szybciej zachwiała podstawy jej życia gospodarczego i społecznego. Od pierwszych miesięcy wojny znalazła się Rosja w położeniu oblężonej twierdzy. Lądowa granica na zachodzie z Niemcami i Austro-Węgrami stała w ogniu walki, połączenia morskie, Sund na północnym zachodzie, Dardanele na południu, zostały zamknięte przez nieprzyjaciela. Łączność ze światem dawały jej tylko zamarzające na kilka miesięcy w roku i oddalone od głównych ośrodków kraju porty w Archangielsku, Murmańsku i Władywostoku. Tylko tą daleką i niepewną drogą mogła się Rosja zaopatrywać w potrzebny jej sprzęt bojowy i, co nie mniej ważne, prowadzić handel zagraniczny. Odczuła to dotkliwie walcząca armia rosyjska, której przemysł rodzimy mógł dostarczać zaledwie część potrzebnych jej armat, karabinów, nabojów. Odbiło się to silnie na życiu gospodarczym kraju, gdyż wydatnie zmniejszył się handel zagraniczny. W rosyjskich obrotach handlowych Niemcy zajmowały przed wojną pierwsze miejsce, zaopatrując rynek rosyjski przede wszystkim w artykuły przemysłu chemicznego i metalurgicznego. Nagłe zamknięcie tego źródła wywołało poważne trudności, zwłaszcza że przemysł zbrojeniowy rosyjski stanął przed nowymi a ciężkimi zadaniami. Równie niebezpieczny dla sytuacji gospodarczej i finansowej państwa był fakt, iż z natury rzeczy znacznie ograniczony został wywóz. Mobilizacja i przejście wielu mężczyzn na wsi do pracy w rosnącym przemyśle wojennym spowodowały brak siły roboczej w rolnictwie, szczególnie w gospodarstwach chłopskich. W niektórych guberniach 1/3 uprawnej ziemi, niekiedy nawet więcej, leżało odłogiem. W tym urodzajnym rolniczym kraju dość prędko wystąpiły trudności żywnościowe, zwłaszcza w większych miastach, pomimo że ustał wywóz zboża i bydła do Niemiec. Przyczyna leżała zresztą nie tylko w niedomogach rolnictwa, ale i w wadach transportu. Koleje, których sieć była za rzadka w stosunku do potrzeb kraju, zostały obarczone dodatkową ciężką pracą przewozów wojskowych, otrzymywały natomiast zmniejszoną ilość węgla. Ponadto dały się we znaki niedomogi w taborze kolejowym. Znaczna liczba parowozów uległa uszkodzeniu, a warsztaty nie mogły podołać naprawom. Dotkliwie brak węgla odczuwał też przemysł, zwłaszcza w Piotrogrodzie i Moskwie. W październiku 1915 r. np. fabryki piotrogrodzkie dostały zaledwie połowę potrzebnego im węgla. Zacofanie gospodarcze ówczesnej Rosji sprawiło, że nagły rozwój przemysłu zbrojeniowego, nie wystarczający w stosunku do potrzeb kraju, spowodował zastój, a w każdym razie duże trudności w innych dziedzinach produkcji. Było rzeczą coraz bardziej widoczną, że nieudolny, zmurszały system caratu nie jest w stanie podołać ciężkim zadaniom, które przed Rosją stawiała tocząca się wojna. Stąd płynęła decyzja powołania przedstawicieli społeczeństwa, a wyrażając się ściśle, klas posiadających do współdziałania z władzami państwowymi w dziedzinie organizacji obrony kraju. Ziemstwa - organizacje wielkiej własności ziemskiej - i samorządy miejskie wzięły w swe ręce pracę nad podniesieniem produkcji przemysłu wojennego, walkę z trudnościami transportu i aprowizacji, opiekę nad szpitalami. Ziemstwa i samorządy zjednoczyły się w Związek Ziemstw i Miast - Ziemgor (skrót od ziemstwogorod). Tzw. komitety wojenno-przemysłowe, do których wchodzili przedstawiciele przemysłowców, banków, inteligencji technicznej, usiłowały wciągnąć w swój skład również robotników. Na skutek przeciwdziałania ze strony bolszewików akcja ta w większości wypadków spełzła na niczym. W czerwcu 1915 r. na zjeździe Związku Ziemstw i Miast przewodniczący książę Lwow, późniejszy prezes Rządu Tymczasowego, wygłosił przemówienie, w którym stwierdził między innymi: "Problem, który staje przed Rosją, przekracza możliwości naszej biurokracji. Jego rozwiązanie wymaga wysiłku całego kraju... Wojna trwa dziesięć miesięcy, a myśmy jeszcze nie przeprowadzili mobilizacji. Cała Rosja powinna stać się wielką organizacją militarną, olbrzymim arsenałem". Burżuazja rosyjska chciała więc wyzyskać wojnę i nowe zadania, które stanęły przed Rosją, aby rozszerzyć swe wpływy polityczne i wziąć udział w rządach. Było to zrozumiałe. Ale dlaczego władze carskie, zawsze tak twardo i bezwzględnie strzegące swych atrybucji, teraz zezwalały na wdzieranie się czynnika społecznego w ich kompetencje? Przyczyna była dwojaka - z jednej strony poczucie własnej bezsiły i chęć pozyskania pomocy, z drugiej - dążenie do zrzucenia z siebie w trudnej chwili odpowiedzialności i obarczenie winą za przewidywane niepowodzenia przedstawicieli społeczeństwa. Nieszczera i nielojalna polityka rządu carskiego uniemożliwiła zawieszenie broni pomiędzy stronnictwami, jak to miało miejsce w innych państwach wojujących. Pomimo ugodowego, lojalistycznego stanowiska, zajętego przez stronnictwa burżuazyjne w Dumie podczas krótkich sesji w sierpniu 1914 r. i w lutym 1915 r. rząd unikał zbliżenia i współpracy z reprezentacją parlamentarną klas posiadających. Nie dopuszczał do dłuższych obrad Dumy i wydawał na mocy art. 87 konstytucji dekrety z mocą ustawy. Nie wykazywał również dążeń do porozumienia z innymi narodami wchodzącymi w skład cesarstwa. Odezwę wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza do Polaków, nie zapowiadającą przecież rozwiązania sprawy polskiej, lecz zawierającą bardzo ogólnikowe deklaracje, władze carskie sabotowały od samego początku uważając ją jedynie za manewr propagandowy pozbawiony wielkiego znaczenia. W grudniu 1914 r. minister spraw wewnętrznych w tajnym okólniku poinformował gubernatorów, że manifest wielkiego księcia nie odnosi się do "Kraju Przywiślańskiego", lecz jedynie do ziem polskich, które będą zdobyte na Niemcach i Austriakach. W listopadzie 1914 r. rząd zapowiedział reformy w Finlandii ograniczające autonomię kraju, wzmacniające władzę policji, wprowadzające nadzór nad instytucjami oświatowymi. Ostre środki podjęto również w stosunku do Żydów. Jakie stanowisko wobec wojny i wytworzonej przez nią sytuacji zajął naród rosyjski? Już we wrześniu 1914 r. Lenin pisał: "Z punktu widzenia klasy robotniczej i mas pracujących wszystkich narodów Rosji najmniejszym złem byłaby klęska monarchii carskiej, najbardziej reakcyjnego i barbarzyńskiego rządu, uciskającego największą liczbę narodów i największą część ludności Europy i Azji". Zgodnie z tym poglądem bolszewicy konsekwentnie stanęli na stanowisku, że należy dążyć do klęski rządu carskiego, a więc kontynuować walkę rewolucyjną i w żadnej dziedzinie nie przyczyniać się do umocnienia caratu, a przeciwnie osłabiać go i zwalczać dla przygotowania nowej rewolucji. Działalność ich w tym kierunku wywołała surowe represje. Sądy wojenne; aresztowania, zesłania na Syberię, rozwiązywanie stowarzyszeń dotąd działających legalnie, zamykanie czasopism wychodzących za zezwoleniem policji - oto odpowiedź władz carskich na akcję bolszewików. A jednak prześladowani nie ugięli się, lecz walczyli dalej. Miejsce działaczy uwięzionych zajmowali nowi, prasę instytucji rozwiązanych podejmowały organizacje tajne, wydawane przez bolszewikuw druki rozpowszechniano coraz szerzej i w kraju, i na froncie pośród żołnierzy. Rosła liczba zdecydowanych rewolucjonistów. Wzmagał się ruch strajkowy. W 1914 r. w pierwszych miesiącach wojny wybuchło 68 strajków, w których brało udział około 35 tys. robotników. W 1915 r. było przeszło tysiąc strajków. liczba zaś strajkujących wynosiła z górą 500 tys. W 1916 r. odbyło się 1,5 tys. strajków, a liczba ich uczestników wynosiła ponad milion. Propaganda bolszewicka dotarła także do wojska i do floty. Miały miejsce liczne wypadki bratania się żołnierzy stojących naprzeciwko siebie armii, co szczególnie niepokoiło dowództwo. We flocie dochodziło do rozruchów pośród marynarzy.19 października 1915 r. okręt liniowy "Gangut" ogarnęło powstanie marynarzy. Admiralicja zmuszona była wysłać torpedowce i łodzie podwodne dla ratowania sytuacji. Otoczony okręt poddał się, lecz wtedy dla władz wystąpiła nowa trudność. Załoga krążownika "Ruryk" odmówiła wykonania rozkazu eskortowania uwięzionych marynarzy do Kronsztadu; rozprawie w sądzie wojennym przeciwko zbuntowanym marynarzom towarzyszył protestacyjny strajk robotników Piotrogrodu. Działalność rewolucyjną prowadzili jedynie bolszewicy. Socjaliści-rewolucjoniści natomiast, tzw. eserowcy, i mienszewicy, poszli na ugodę z rządem. Stanowisko klas posiadających nie było jednolite. Najbardziej reakcyjny ich odłam, wielcy właściciele ziemscy, biurokracja, koła dworskie, kierował się jedną tylko myślą przewodnią - nie dopuścić do żadnych zmian ani w ustroju cesarstwa, ani w jego machinie państwowej. Wojna z Niemcami była w przekonaniu tych kół szkodliwa, gdyż po obu stronach osłabiała reakcję, wzmacniała siły rewolucji. Inaczej burżuazja rosyjska. Wojnę uznała ona za drogę do zdobycia udziału we władzy. Widoczny rozkład caratu i jego klęski zdawały się sprzyjać tym dążeniom. W sprzymierzonych z Rosją państwach zachodnich powstały rządy koncentracji narodowej grupujące szeroki wachlarz stronnictw. Zapatrzona w te wzory burżuazja rosyjska pragnęła częściowo przynajmniej urzeczywistnić je w cesarstwie. wprowadzić swych przedstawicieli do rządu i uzyskać bezpośredni wpływ na bieg polityki państwowej. We wrześniu 1915 r. konstytucyjni demokraci, zwani kadetami, październikowcy, postępowcy, wsparci przez pomniejsze ugrupowania, utworzyli tzw. Dumski Blok Postępowy, obejmujący mniej więcej 2/3 posłów. Hałaśliwie wysuwane imperialistyczne cele wojenne miały dla bloku zdobyć sympatie nacjonalistycznie usposobionej opinii publicznej, żądanie amnestii dla przestępców politycznych - przynieść popularność w kołach lewicowych, hasło wojny aż do zwycięstwa - zapewnić poparcie zachodnich sprzymierzeńców. Taką drogą politycy dumscy zamierzali dojść do władzy. Historyk polski Szymon Askenazy współcześnie tak ich oceniał: "W istocie blok nie może na serio liczyć ani na siebie, ani na kraj, ani na zagranicę. Jest to blok wspólnego radzenia i przemawiania, nie wspólnego czynu, a tym mniej wspólnej władzy". Rząd na utworzenie bloku dumskiego odpowiedział odroczeniem Dumy. Związek Ziemstw i Miast apelował wówczas o bezwłoczne wznowienie prac parlamentu i wyraził postulat zniesienia nieodpowiedzialności rządów oraz powołania do władzy "ludzi cieszących się zaufaniem narodu". Car odmówił przyjęcia delegatów, którzy pragnęli mu te postulaty przedłożyć, gdyż nie mieli oni tytułu do "wypowiadania głosu ziem rosyjskich". Głęboki rozdźwięk pomiędzy caratem a narodem rosyjskim powiększył się więc jeszcze bardziej. Rząd carski odsunął od siebie nawet te żywioły spośród klas posiadających, które zdecydowanie stały na pozycjach monarchistycznych i konserwatywnych. Była jeszcze jedna okoliczność, która walnie obniżała autorytet caratu nie tylko w oczach jego wielu wrogów, ale także i jego zwolenników. Była nią afera Rasputina. Grigorij Rasputin, chłop z guberni toholskiej, praktykami rzekomego cudotwórcy i proroka, mogącego uzdrowić nieuleczalnie chorego na hemofilię następcę tronu carewicza Aleksego, zdobył nieograniczony wpływ na carycę, a przez nią na Mikołaja Ii. Decyzje carskie, dotyczące ważnych kwestii politycznych, a zwłaszcza nominacji wysokich dygnitarzy państwowych, zależały od nastrojów Rasputina. Klika awanturników, którzy pozyskali sobie względy "starca", dorwała się do władzy i do żył złota. Wywiad niemiecki zapuścił tu, o ile sądzić można, głębokie korzenie. Akcja niemiecka w Rosji w tych latach to nie tylko wywiad wojskowy, polityczny czy gospodarczy, to także usilne poszukiwanie dróg do zawarcia odrębnego pokoju. Myśl ta miała wielu zwolenników na dworze carskim i w kołach konserwatywnych. W przedłużającej się wojnie i w klęskach caratu upatrywano tam słusznie jednej z przyczyn wzrastania ruchu rewolucyjnego. Zawrzeć pokój jak najszybciej, to - jak sądzono - powstrzymywać ten niepokojący proces. Nie była to sprawa łatwa i prosta, pomimo że reakcyjni germanofile zasiadali na ławach ministerialnych i zajmowali wpływowe stanowiska. Niemcy niewiele mieli Rosji do zaofiarowania. Nabytki w Armenii, iluzoryczne ustępstwa w międzynarodowych umowach dotyczących Cieśnin, wycofania się z większej części Królestwa, to było wszystko. Rosja musiałaby zapłacić za to utratą swych wpływów na Bałkanach, które przeszłyby pod hegemonię państw centralnych. Poważniejszą rolę odgrywała zależność Rosji od kapitału państw koalicji, duża już przed wojną, która w latach wojennych znacznie jeszcze wzrosła. Dostawy, za które trzeba było drogo płacić, i pożyczki wojenne zaciągane w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku, idące w miliardy rubli, związały jeszcze bardziej carat i burżuazję rosyjską z Zachodem. Jesienią 1916 r. sytuacja była silnie napięta. Coraz bardziej dawał się we znaki głód, coraz liczniejsze były strajki, coraz mocniej wzbierała fala rewolucyjna. Przywódca kadetów profesor Milukow głośno oskarżał rząd, iż celowo podtrzymuje kryzys aprowizacyjny, aby wykazać, że Rosja nie może dalej prowadzić wojny. Oburzenie na cara i na rząd było tak powszechne, iż najbliższe tronu koła monarchistyczne zamyślały zorganizować zamach stanu i pozbawić nieudolnego Mikołaja Ii korony, a to dla ratowania samego ustroju caratu. Jakby wstępem do tego kroku było zabicie w nocy z 29 na 30 grudnia 1916 r. Rasputina. Zabójstwa dokonał książę Jusupow przy współudziale wielkiego księcia Dymitra Pawłowicza i przywódcy "czarnych sotni" Puryszkiewicza. Próżno rząd starał się w zmęczonym wojną społeczeństwie wywołać nastroje nacjonalistyczne i szermował hasłem zdobycia Stambułu. Premier Trepow 2 grudnia 1916 r. wołał w Dumie o "kluczach do Bosforu i Dardaneli, tarczy Olega nad bramą Stambułu" jako o wielowiekowych marzeniach narodu rosyjskiego, których urzeczywistnienie niesie tocząca się wojna. W trzy tygodnie później, 25 grudnia 1916 r. w rozkazie dziennym do armii i floty car wysunął jako cele wojenne Rosji obok odbudowy "wolnej Polski" zdobycie Cieśnin i Stambułu. Nie robiło to na nikim wrażenia. Inne zupełnie sprawy rozstrzygały o biegu wypadków. Szybkimi krokami zbliżał się wybuch rewolucji. Całą Rosję ogarnęła fala strajków politycznych. W Piotrogrodzie, Moskwie, Charkowie, Tule, Jekaterynosławiu, Rostowie nad Donem robotnicy masowo demonstrowali przeciwko wojnie imperialistycznej i przeciwko caratowi. W ciągu stycznia i lutego 1917 r. strajkowało ponad 700 tys. robotników. Rząd carski jedyny środek utrzymania status quo widział w represjach policyjnych. W Piotrogrodzie policja i żandarmeria otrzymały karabiny maszynowe. Minister spraw wewnętrznych Protopopow patrzył na szybko biegnące wypadki z niczym nie zmąconą niefrasobliwością. Jeszcze w lutym 1917 r. zapewniał, że jeśli rewolucja wybuchnie w Rosji, to nie wcześniej niż za pięćdziesiąt lat. Przewidywał jedynie niewielkie lokalne rozruchy i, jak się wydaje, sam je prowokował w tym przekonaniu, że policji nietrudno będzie je stłumić, a w takim razie ruch rewolucyjny, pozbawiony najbardziej aktywnych elementów będzie na długi czas osłabiony. Życie przeszło oczywiście ponad rozumowaniami i przewidywaniami Protopopowa. 3 marca wybuchł groźny strajk w wielkiej fabryce zbrojeniowej Putiłowa w Piotrogrodzie. Władze zarządziły zwolnienie robotników. Klasa robotnicza stolicy odpowiedziała strajkiem, który ogarnął wiele fabryk. Sytuację zaostrzał katastrofalny brak chleba i opału. 8 marca odbyły się olbrzymie demonstracje robotnicze przeciwko wojnie, głodowi i caratowi. 9 marca strajki i demonstracje robotnicze przybrały na sile. 10 marca było to już powstanie, w którego czołowej kolumnie maszerowali bolszewicy. Policja okazała się bezsilna. Wojsko odmówiło wystąpienia przeciwko ludowi. 12 marca powstańcy zdobyli arsenał. Większość garnizonu piotrogrodzkiego przeszła na stronę rewolucji. Na wieść o rozgrywających się wypadkach car usiłował wrócić z kwatery głównej w Mohylewie do stolicy. Nie dopuścili do tego kolejarze. Nie dopuścili również, aby do stolicy przedostały się pułki wierne caratowi. 12 marca w Pałacu Taurydzkim, niegdyś rezydencji Potiomkina, zebrała się Rada Delegatów Robotników i Żołnierzy, wybranych w fabrykach i jednostkach wojskowych. Początkowo przewagę w Radzie piotrogrodzkiej mieli eserowcy i mienszewicy. Nie chcieli oni bynajmniej kontynuować rewolucji i porozumieli się z przedstawicielami burżuazji. Prawie równocześnie z powstaniem władzy burżuazyjnej, Duma została wprawdzie 12 marca odroczona do kwietnia, ale posłowie zebrali się prywatnie i w nocy z 12 na 13 marca wyłonili z siebie Tymczasowy Komitet Wykonawczy Dumski. Weszli do niego przedstawiciele Dumskiego Bloku Postępowego oraz dwaj członkowie lewicy - mienszewik Czcheidze, przewodniczący Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy, oraz jego zastępca trudowik, później eserowiec, adwokat Aleksander Kiereński. Fakt ten ułatwił układy pomiędzy obiema instytucjami. Istotnie, po dwóch dniach doszło do porozumienia; 14 marca wieczorem postanowiono utworzenie Rządu Tymczasowego. Nazajutrz, 15 marca, Mikołaj Ii widząc niemożność opanowania rewolucji, zraziwszy do siebie wszystkich dokoła, opuszczony przez generalicję, najbliższe otoczenie, a nawet dynastię, podpisał w imieniu własnym i 13-letniego syna abdykację, oddając tron nieudolnemu bratu Michałowi. Ale i wielki książę Michał nie ośmielił się sięgnąć po koronę i 16 marca podpisał akt rezygnacyjny z przekazaniem "pełni władzy" Rządowi Tymczasowemu. Rząd ten, którego presurę objął na mocy ostatniego dekretu carskiego przed abdykacją książę Lwow, miał charakter burżuazyjny i parlamentarny. W charakterze reprezentanta lewicy wszedł doń Kiereński, który objął tekę ministra sprawiedliwości. W parę tygodni po tych wypadkach pisał Askenazy: "Każda wielka rewolucja jest w zaczątku zagadką dla świata i dla siebie samej. Rosyjska jest na pozór rewolucją dumską. W rzeczywistości jest wojskową, robotniczą, jutro może włościańską bardziej niż parlamentarną. Do opanowania jej zgoła nie nadaje się już przez obiór swój i skład nędzna, gasnąca czwarta Duma. Mogła ona wydawać się czymś wobec biurokracji carskiej; jest niczym wobec powstańczego ludu. Jej członkowie są chwilowo na czele, lecz nie przy sterze ruchu". Rewolucja rosyjska wszędzie w całym świecie powitana była bardzo życzliwie. Upadek caratu wzbudził we wszystkich kulturalnych środowiskach całego świata szczerą radość. Ale wszędzie, zwłaszcza w krajach walczących, zadawano sobie pytanie, jaki będzie doraźny wpływ zmian zachodzących w Rosji na bieg wojny. W niemieckich klasach posiadających panował nastrój optymistyczny wywołany przeświadczeniem, że Rosjanie zajmą się teraz sprawami wewnętrznymi, że w armii osłabnie dyscyplina, że w następstwie Rosja ani nie będzie mogła, ani nie będzie chciała prowadzić dalej wojny, że więc z łańcucha otaczającego Niemcy, odpadnie ważne ogniwo. Tylko nieliczni, bardziej wnikliwi przedstawiciele kół rządzących rozumieli, że masy pracujące nie tylko w Rosji mogą wystąpić przeciwko wojnie imperialistycznej i przeciwko dotychczasowemu ustrojowi. Rządy państw zachodnich również z zadowoleniem powitały upadek caratu; dobrze bowiem zdawały sobie sprawę z jego zupełnego rozkładu i bezsiły. W sferach rządowych Paryża i Londynu spodziewano się, że władzę w państwie rosyjskim ujmie w swe ręce burżuazja, a więc klasa tak silnie związana z Francją i z Anglią, i nadal prowadzić będzie wojnę, może nawet z większą energią, a w każdym razie bez podejmowanych za caratu prób porozumienia z Niemcami. Fakt, że tekę spraw zagranicznych w Rządzie Tymczasowym objął Milukow, wybitny przedstawiciel imperializmu burżuazji rosyjskiej, wywołał na Zachodzie najlepsze wrażenie. Istotnie, zaraz po objęciu urzędowania już 17 marca 1917 r. Milukow stwierdził w okólniku do rosyjskich przedstawicielstw dyplomatycznych za granicą, że nowy rząd uznaje za prawomocne i będzie respektował wszystkie zobowiązania międzynarodowe obalonego caratu i będzie walczył przeciwko "wspólnemu nieprzyjacielowi aż do końca bez wahania". Przed nową Rosją stanęła w całej rozciągłości kwestia polska. Rozumiały to oba czynniki rządzące i wkrótce po upadku caratu jeszcze w marcu 1917 r. pospieszyły z deklaracjami w sprawie przyszłości Polski. Pierwsza nie tylko pod względem chronologicznym, ale przede wszystkim pod względem znaczenia była deklaracja Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy. 28 marca 1917 r. Rada na wniosek frakcji bolszewickiej, podobno nie bez wpływu polskich działaczy lewicowych z Aleksandrem Więckowskim na czele, powzięła uchwałę treści następującej: "Ustrój carski, który w ciągu półtora wieku gnębił naród polski równocześnie z rosyjskim, został obalony wspólnymi siłami proletariatu i wojska. Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotników i Żołnierzy oznajmiając Narodowi Polskiemu o tym zwycięstwie wolności nad wszechrosyjskim żandarmem oświadcza, że demokracja rosyjska stoi na stanowisku uznania narodowego i politycznego samookreślenia narodu i proklamuje, że Polska ma prawo być zupełnie niepodległa pod względem państwowym i międzynarodowym. Posyłamy Narodowi Polskiemu nasze braterskie pozdrowienia i życzymy mu powodzenia w nadchodzącej walce o ustanowienie w niepodległej Polsce ustroju demokratycznego i republikańskiego". Odezwa Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy skłoniła drugą władzę ówczesnej Rosji, Rząd Tymczasowy, do zabrania głosu w kwestii polskiej. Milczenie było niepożądane, musiałoby bowiem wywołać w świecie wrażenia, iż wolność Polski, a raczej mówiąc szerzej wolność narodów uciemiężonych, leży na sercu tylko ugrupowaniom rewolucyjnym, natomiast burżuazja rosyjska przechodzi nad tą sprawą do porządku. Toteż 30 marca 1917 r. Rząd Tymczasowy wydał do Polaków własną odezwę. Oskarżył najpierw upadły carat, że "dawał obłudne przyrzeczenia, które mógłby dotrzymać, których dotrzymać nie chciał". Zapewnił następnie, że "naród rosyjski, który zrzucił jarzmo, uznaje i u polskiego bratniego narodu pełne prawo stanowienia z własnej woli o swym losie". Oznajmił wreszcie, że "współdziała w tworzeniu niepodległego państwa polskiego". Dalej następowały niepokojące zapowiedzi. Oto odbudowane państwo polskie miało być "połączone z Rosją wolnym sojuszem wojskowym". Konstytuanta rosyjska będzie miała za zadanie "ostatecznie zatwierdzić tę bratnią unię". Udzieli ona nadto zgody na zmiany terytorialne państwa rosyjskiego, które będą niezbędne do utworzenia wolnej Polski we wszystkich dotychczas rozdzielonych jeszcze częściach". Z tego ostatniego ustępu, który znalazł się w odezwie zapewne pod wpływem głównego rzecznika imperializmu rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Milukowa, wynikało, że Rząd Tymczasowy wzorem tak ostro skrytykowanego rządu carskiego sprawę polską nadal uważa za wewnętrzną sprawę rosyjską. Lenin odezwę Rządu Tymczasowego ocenił następująco; "Rząd nasz wydał manifest o niepodległości Polski i naszpikował go nic nie mówiącymi frazesami. Napisali, że Polska powinna znajdować się w wolnym sojuszu wojskowym z Rosją. Właśnie w tych trzech słowach zawarta jest prawda. Wolny sojusz wojskowy maleńkiej Polski z ogromną Rosją jest w rzeczywistości całkowitym militarnym ujarzmieniem Polski. Może on dawać wolność pod względem politycznym - i tak, i tak granice tej wolności określone zostaną przez sojusz wojskowy". Efemerydą pozbawioną głębszego znaczenia był Rząd Tymczasowy. Krótki był czas jego władzy, ograniczone i niewielkie możliwości działania. 16 kwietnia 1917 r. powrócił do Rosji Lenin, a już nazajutrz, 17 kwietnia, dwukrotnie na zebraniu bolszewików, a następnie na połączonym zebraniu bolszewików i mienszewików przedstawił tezy "o zadaniach proletariatu w obecnej rewolucji".

Programowi bolszewików Rząd Tymczasowy nic nie miał i nic nie mógł przeciwstawić. Rozdźwięk pomiędzy rządem a społeczeństwem był poważny, a pogłębiało go jeszcze hasło kontynuowania wojny. Milukow pod naciskiem Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy złożył deklarację, iż Rosja wyrzeka się aneksji obcych terytoriów, ale zarazem do rządów państw koalicji skierował "notę wyjaśniającą", iż "cały naród pragnie prowadzić wojnę światową aż do stanowczego zwycięstwa, i że Rząd Tymczasowy zamierza ściśle przestrzegać zobowiązań przyjętych wobec naszych sprzymierzeńców". Na wezwanie bolszewików masy robotnicze odpowiedziały wielkimi demonstracjami w dniach 3 i 4 maja 1917 r., wymierzonymi przeciwko wojnie imperialistycznej. Był to protest przeciwko imperializmowi burżuazji. Czynniki rządowe zareagowały na to manewrem, który miał uspokoić i rozbroić klasę robotniczą. Z rządu usunięto dwóch najbardziej skompromitowanych imperialistów - ministra spraw zagranicznych Milukowa i wojny - Guczkowa. 5 maja 1917 r. powstał w dalszym ciągu pod prezesurą księcia Lwowa nowy rząd, w którego skład weszli także eserowcy i mienszewicy. Na czoło wysunął się Kiereński, objął on w nowym gabinecie stanowisko ministra wojny i marynarki. Nowy rząd złożył wprawdzie 6 maja, natychmiast po objęciu władzy, deklarację, iż dążyć będzie do szybkiego zawarcia pokoju, ale odmówił opublikowania tajnych umów caratu dowodząc, że byłoby to "równoznaczne z zerwaniem z sojusznikami". Polityka wojenna miała różne przyczyny. W dużej mierze wynikała z faktu, iż wielka burżuazja rosyjska była silnie powiązana z kapitałem francuskim, angielskim, amerykańskim i od niego uzależniona. Powiązania te i uzależnienie zwiększyły się jeszcze wydatnie podczas wojny. W swych zachodnich sojusznikach upatrywała burżuazja rosyjska oparcie i pomoc przeciwko ruchom rewolucyjnym w kraju. Liczyła, że powodzenia wojenne umocnią jej władzę, pozwolą na rozwiązanie Rad Robotniczych i Żołnierskich, na zdławienie bolszewików. Możliwe natomiast i prawdopodobne niepowodzenia zapisać będzie można na karb właśnie bolszewików, zarzucając im wniesienie rozkładu w szeregi armii. Rząd ks. Lwowa postanowił więc podjąć ofensywę przeciwko państwom Centralnym, Jej przygotowaniem zajął się Kiereński. 1 lipca 1917 r. Rosjanie ruszyli do ataku na froncie galicyjskim. Na samym początku osiągnęli chwilowe, lokalne sukcesy, jednakże bez poważniejszego znaczenia. 19 lipca Austriacy i Niemcy przeszli do kontrofensywy i w krótkim czasie wyparli Rosjan poza granice Galicji i Bukowiny. Ponadto na północy 1 września 1917 r. Niemcy przeszli Dźwinę i 3 września zajęli Rygę. Pozycja Niemiec nad Bałtykiem była w ten sposób umocniona. Ofensywa ta, nieściśle i niesłusznie zwana ofensywą Kiereńskiego, podjęta na żądanie sojuszników zachodnich, kosztowała morze krwi i pociągnęła za sobą jeszcze większe rozproszenie i rozbicie armii rosyjskiej. Żołnierz nie widział i nie rozumiał sensu i celu wojny imperialistycznej, a uwagę miał zwróconą ku wielkim przemianom społecznym zapoczątkowanym przez rewolucję; generalicja i znaczna część korpusu oficerskiego interesowała się bardziej walką o władzę niż służbą frontową. Niepowodzenie ofensywy Kiereńskiego wzmogło w narodzie rosyjskim dążenia rewolucyjne i antywojenne. Taką właśnie chwilę wybrały stronnictwa burżuazyjne do podjęcia nieudolnej gry politycznej, której celem było przywrócenie w Rosji rządów silnej ręki. Partia bolszewicka miała ulec delegalizacji, robotnikom miano odebrać broń, a z Piotrogrodu wycofać zrewolucjonizowane oddziały wojskowe. Chcąc uzyskać zgodę na te zarządzenia ze strony swych sojuszników w gabinecie ministrowie kadeccy podali się 15 lipca 1917 r. do dymisji. Sądzili, że groźba rozbicia koalicji rządowej skłoni eserowców i mienszewików do ustępstw. Manewry polityczne mające na celu wywołanie kryzysu rządowego były wszakże bezcelowe w chwili, gdy w kraju dojrzał już kryzys rewolucyjny 16 lipca 1917 r. odbyły się w Piotrogrodzie demonstracje antyrządowe; zainaugurowali je żołnierze 1 pułku karabinów maszynowych. Bolszewicy uważali początkowo, że sytuacja jeszcze nie dojrzała, że ani armia, ani kraj nie są jeszcze dostatecznie przygotowane, aby poprzeć rewolucyjny czyn stolicy; przedwczesne wystąpienie mogło więc tylko ułatwić rządowi rozbicie czołówki ruchu rewolucyjnego. Nacisk robotników i żołnierzy był wszakże tak duży, że wstrzymanie demonstracji okazało się niemożliwością. Nazajutrz, 17 lipca ponad 500 tys. robotników, żołnierzy i marynarzy floty bałtyckiej wyszło na ulice Piotrogrodu z hasłem "władza dla rad". Rząd uciekł się do represji. Przeciwko demonstrantom rzucono oddziały kozackie i uczniów szkół oficerskich. Aresztowano wielu działaczy rewolucyjnych. Zamknięto dziennik "Prawda", główny organ partii bolszewickiej, i parę innych pism. 21 lipca 1917 r. po dymisji księcia Lwowa na czele Rządu Tymczasowego stanął Kiereński. Centralny Komitet Wykonawczy Rad na żądanie eserowców i mienszewików uznał gabinet Kiereńskiego za "rząd ocalenia rewolucji" i udzielił mu "nieograniczonych pełnomocnictw" i "nieograniczonej władzy". Było to więc zerwanie z dotychczasową dwuwładzą (Rząd Tymczasowy - Rady Delegatów Robotników i Żołnierzy), utworzenie dyktatury i oddanie jej w nieudolne ręce Kiereńskiego. Dyktator raźno wziął się do pracy. W celu przywrócenia dyscypliny wojskowej wznowił sądy polowe i karę śmierci, wprowadził na nowo wojenną cenzurę prewencyjną. Lenin pisał wówczas: "Przełom 4¬8¦17 lipca na tym właśnie polega, że po nim obiektywna sytuacja zmieniła się gwałtownie. Skończyła się chwiejność w sytuacji władzy; władza na decydującym odcinku przeszła w ręce kontrrewolucji". Burżuazja rosyjska podjęła więc próbę powstrzymania czy stłumienia rewolucji. Rząd Kiereńskiego, pomimo swych gwałtownych kroków kontrrewolucyjnych, nie wydawał jej się dogodnym narzędziem do tego celu. Dążono do dyktatury wojskowej i szukano odpowiedniego człowieka, szukano rosyjskiego Bonapartego. Politycy burżuazyjni uznali, że znaleźli takiego człowieka w osobie gen. Ł.G. Korniłowa, mianowanego świeżo, 31 lipca, po Brusiłowie naczelnym wodzem. Politycy kontrrewolucyjni trafnie ocenili całą nicość Kiereńskiego, ale popełnili błąd zasadniczy, nie rozumieli rozwoju dziejowego Rosji i wyobrażali sobie, że uda im się zawrócić koło historii. Próbą mobilizacji sił kontrrewolucji była tzw. narada państwowa zwołana do Moskwy na dzień 25 sierpnia 1917 r. Wzięli w niej udział posłowie do Dumy, przedstawiciele ziemstw, samorządów miejskich, wielkiego przemysłu, handlu, bankowości, a także eserowscy i mienszewiccy członkowie Rad Delegatów Robotniczych i Żołnierskich. Oficjalnie określonym celem narady było "zjednoczenie władzy państwowej ze wszystkimi zorganizowanymi siłami kraju". Bolszewicy na znak protestu proklamowali jednodniowy strajk protestacyjny. Stanęło do niego 400 tys. robotników Moskwy. Było to groźne ostrzeżenie. Reakcja rosyjska zrozumiała natychmiast, że tylko przemocą, tylko siłą wojskową może ratować swe pozycje. 7 września 1917 r. gen. Korniłow na czele Iii korpusu kawalerii i tzw. "dzikiej dywizji" kaukaskiej ruszył na Piotrogród. Formalnie był to atak na Rząd Tymczasowy i na Kiereńskiego. Korniłow chciał dyktaturę uchwycić w swoje ręce i sam stanąć na czele rządu. Faktycznie było to uderzenie w rewolucję. Tak sprawę ujął Lenin. Partia bolszewicka wezwała robotników do wystąpienia nie w obronie Rządu Tymczasowego, lecz do walki przeciwko dyktaturze. Zamach Korniłowa zakończył się zupełną klęską kontrrewolucji. 14 września generał został aresztowany. Zamach zaostrzył walkę wewnątrz kraju i przyspieszył rozwój wypadków. Obiektywne przyczyny wszakże i bez tego posuwały sprawę rewolucji naprzód. Położenie gospodarcze Rosji było katastrofalne. Kraj przeżywał głęboki kryzys. Wiele fabryk stanęło, robotników usuwano z pracy. W miastach brakowało żywności i opału. W sierpniu 1917 r. codzienne rację chleba w Piotrogrodzie i w Moskwie zmniejszono do 200 gramów. Inflacja - drukowanie rubli papierowych bez pokrycia, tzw. kierenek - obniżyła siłę nabywczą pieniądza przeszło dziesięciokrotnie. Była to wielka premia dla wszelkiego rodzaju spekulantów, a jednocześnie mocne uderzenie w masy pracujące. Realna wartość płacy robotników w 1917 r. w porównaniu z 1913 r. spadła przeszło o połowę. Klasy posiadające nie tylko nie walczyły z kryzysem ekonomicznym, ale przeciwnie jeszcze go pogłębiały, w zdumiewającym zaślepieniu bowiem liczyły, że głód i bezrobocie osłabią klasę robotniczą. "Koścista ręka głodu" - jak się wyraził jeden z przemysłowców, Riabuszyński - miała stłumić rewolucję. Tymczasem bolszewicy zdobywali coraz większe wpływy wśród mas. We wrześniu mieli już większość w Radzie Delegatów Robotników i Żołnierzy w Piotrogrodzie i w większych miastach kraju. Za programem bolszewickim opowiadali się coraz liczniej chłopi, zrażeni do Rządu Tymczasowego i eserowców nieszczerą, dylatoryjną grą w sprawie wywłaszczenia większej własności ziemskiej. Pozyskani byli żołnierze i marynarze. 12 września 1917 r. Rada Delegatów w Piotrogrodzie uchwaliła na wniosek bolszewików rezolucję domagającą się, aby władza w państwie oddana została Radom Delegatów. Analogiczne uchwały podjęte zostały w krótkim czasie w Moskwie i innych głównych ośrodkach w kraju. Lenin pisał pod koniec września 1917 r.: "Uzyskawszy większość w obu stołecznych Radach Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, bolszewicy mogą i powinni wziąć władzę państwową w swoje ręce. Mogą, albowiem aktywna większość rewolucyjnych elementów ludu obydwu stolic jest wystarczająca, aby porwać masy, pokonać opór nieprzyjaciela, rozbić go, zdobyć władzę i utworzyć ją. Albowiem proponując niezwłocznie demokratyczny pokój, oddając niezwłocznie ziemię chłopom, przywracając demokratyczne instytucje i swobody, zdeptane i rozbite przez Kiereńskiego, bolszewicy utworzą taki rząd, którego nikt nie obali. Większość ludu jest za nami... Dla bolszewików czekanie na "formalną" większość byłoby naiwnością: żadna rewolucja na to nie czeka". Eserowcy i mienszewicy próbowali jeszcze ratować sytuację podkreślając lewicowy charakter swej polityki. W tym celu zerwali koalicję rządową i doprowadzili do usunięcia ministrów kadeckich z gabinetu. 8 października 1917 r. powstał nowy rząd Kiereńskiego z zupełną przewagą eserowsko- mienszewicką. Nie miało to już najmniejszego znaczenia. Nie miały również znaczenia podejmowane przez Kiereńskiego próby przegrupowania wojsk, mające na celu osłabienie wpływów bolszewickich w armii. Podobnie bez skutku pozostały manewry polegające na zwołaniu we wrześniu tzw. Narady Demokratycznej, złożonej z eserowskich i mienszewickich członków Centralnego Komitetu Wykonawczego Rad i Komitetu Wykonawczego Wszechrosyjskiej Rady Delegatów Chłopskich oraz przedstawicieli ziemstw, samorządów itp., a następnie wyłonienie z Narady dość dowolnie dobranej Tymczasowej Rady Republiki zwanej też Przedparlamentem. 23 października 1917 r. odbyło się posiedzenie Komitetu Centralnego Partii Bolszewickiej, na którym Lenin wygłosił referat o sytuacji. Lenin stwierdził, że w lipcu 1917 r. sytuacja nie była jeszcze dojrzała do wybuchu, gdyż bolszewicy nie mieli za sobą większości, ale od tego czasu ogromnie wzrośli w siły i zdobyli w masach większość. Toteż Lenin zgłosił rezolucję, która stwierdzała, że "powstanie zbrojne jest nieuniknione i że całkowicie dojrzało". Rezolucję tę Komitet przyjął 10 głosami przeciwko dwom: Lwa Borisowicza Kamieniewa i Grigorija Jewsiejewicza Zinowiewa. 29 października Komitet ponownie stwierdził konieczność powstania i wyłonił Ośrodek Partyjny, który miał objąć jego kierownictwo. W skład jego weszli m.in. J.W. Stalin, Feliks Dzierżyński i Jakow Michajłowicz Swierdłow. Wypadki potoczyły się teraz szybko. Kiereński na tyle orientował się sytuacji, iż zdawał sobie sprawę z przygotowań powstańczych bolszewików. Nie ośmielił się wszakże ubiec ich i zastosować represji. Zapewniał jednak ambasadora angielskiego, że dopiero próba zamachu bolszewickiego pozwoli mu działać energicznie. A tymczasem wybiła godzina zamachu. W nocy z 6 na 7 listopada 1917 r. bolszewicy opanowali węzłowe punkty stolicy - telegraf, elektrownię, gazownię, dworce kolejowe, magazyny zboża, węgla i nafty, bank państwowy, mosty na Newie, Twierdzę Petropawłowską. Krążownik "Aurora" wpłynął na Newę i wystrzałem armatnim dał sygnał do powstania. W obronie Kiereńskiego i jego ministrów wystąpili tylko uczniowie szkoły oficerskiej. Kozacy, którzy uratowali rząd w lipcu, teraz zapowiedzieli, że strzelać do rewolucjonistów nie będą. Kiereński jeszcze tego samego dnia 7 listopada wyjechał samochodem z Piotrogrodu szukać odsieczy. Daremnie. Wojsko nie chciało walczyć przeciwko bolszewikom po stronie niepopularnego, nieudolnego, skazanego na nieuchronny upadek Rządu Tymczasowego. Ministrowie zostali aresztowani w Pałacu Zimowym. Kiereński w kilka dni później, 14 listopada, w przebraniu ratował się ucieczką. 7 listopada w Instytucie Smolnym w Piotrogrodzie rozpoczął obrady Ii Ogólnorosyjski Zjazd Rad Delegatów Robotników i Żołnierzy. Uchwała Zjazdu brzmiała: "Opierając się na woli ogromnej większości robotników, żołnierzy i chłopów, opierając się na dokonanym w Piotrogrodzie zwycięskim powstaniu robotników i garnizonu, Zjazd ujmuje władzę w swoje ręce". Tego samego dnia Zjazd powołał pierwszy rząd radziecki - Radę Komisarzy Ludowych. Przewodniczącym jej został Włodzimierz Lenin. Nazajutrz, 8 listopada, Zjazd uchwalił dekret o pokoju. "Rząd Rosji - brzmiały słowa dekretu - proponuje wszystkim narodom wojującym bezzwłoczne zawarcie takiego pokoju [tj. pokoju bez aneksji i bez odszkodowań] i wyraża zarazem gotowość poczynienia natychmiast, bez najmniejszej zwłoki, wszystkich decydujących kroków aż do ostatecznego zatwierdzenia wszystkich warunków takiego pokoju przez pełnomocne zgromadzenie przedstawicieli ludu wszystkich krajów i wszystkich narodów". Sprawę pokoju wypisał nowy rząd na jednym z pierwszych miejsc swego programu. Następnie Zjazd uchwalił dekret o konfiskacie ziemi obszarniczej i oddaniu jej chłopom. Pokój był niewątpliwie nowej władzy sowieckiej potrzebny. W przyszłości rządy sowieckie argumentem pokoju będą się posługiwały w swej grze w różny sposób.


Pokój Brzeski


21 listopada rząd radziecki wystosował do ambasadorów i posłów państw koalicji notę, wzywającą do wszczęcia rokowań na podstawie dekretu o pokoju. Jednocześnie rząd nakazał naczelnemu dowódcy, gen. Duchnninowi, aby zwrócił się do dowództwa wojsk nieprzyjacielskich z propozycją natychmiastowego przerwania działań wojennych i przystąpienia do układów. Koalicja nie przyjęła noty radzieckiej do wiadomości, zgłosiła natomiast na ręce gen. Duchonina protest przeciwko rozpoczęciu rokowań pokojowych. Duchonin ze swej strony odmówił wykonania poleceń rządu i został natychmiast, 22 listopada, złożony ze stanowiska i zamordowany. Następcą jego mianowany został chorąży Krylenko. Tego samego dnia Lenin zwrócił się wprost do żołnierzy frontowych, aby sprawę pokoju wzięli we własne ręce i porozumieli się bezpośrednio z przeciwnikiem. W wielu miejscach frontu zawarto istotnie lokalne porozumienia o zaprzestaniu działań wojennych; wyprzedziły one rozejm ogólny i ułatwiły wprowadzenie go w życie. 26 listopada 1917 r. Krylenko drogą radiową zwrócił się do dowództwa niemieckiego oficjalnie z propozycją zawieszenia broni. Nazajutrz miał w rękach zgodę władz niemieckich. Niemcy propozycję radziecką przyjęli z zadowoleniem, ale nie bez obaw. Zawarcie pokoju odrębnego, do czego rząd berliński dążył od początku wojny, możność przerzucania znacznej części wojska z frontu wschodniego na zachodni wydawała się dużą korzyścią - zwłaszcza wobec zmniejszających się wydatnie odwodów. Było to tym bardziej wskazane, że w tym czasie do Francji przybywały już coraz to nowe dywizje amerykańskie. Położenie wewnątrz kraju było ciężkie - brak żywności, brak podstawowych surowców potrzebnych przemysłowi zbrojeniowemu, trudności opałowe, trudności w dostawie energii elektrycznej, wszystko to dawało się dotkliwie we znaki. Masy ludowe coraz mocniej domagały się pokoju. Kołom rządowym wiele dały do myślenia demonstracje robotnicze w Berlinie w dniach 18 i 25 listopada 1917 r., kiedy tłumy przechodziły ulicami stolicy wznosząc okrzyki na cześć pokoju i na cześć więzionego Karola Liebknechta. Wszczęcie w takiej chwili rokowań z Rosjanami dałoby sposobność do zamanifestowania wobec całego świata, a przede wszystkim wobec mas ludowych własnego kraju rzekomo pokojowej, dobrej woli rządu Rzeszy. Były to wszystko korzyści znaczne, toteż obawy, które niemieccy dygnitarze cywilni i wojskowi żywili przed wejściem w kontakt z władzami rewolucyjnymi, musiały zejść na plan dalszy. 3 grudnia 1917 r. rozpoczęły się w Brześciu Litewskim rokowania pomiędzy delegacją radziecką a delegacjami Czwórprzymierza. 15 grudnia podpisany został rozejm. Wszedł on w życie 17 grudnia o godz. 12 w południe na całym froncie wschodnim od Bałtyku do Morza Czarnego oraz w Azji na froncie rosyjsko-tureckim. Delegacji radzieckiej zależało na umieszczeniu w układzie rozejmowym postanowienia zakazującego przesuwania wojsk z frontu wschodniego na zachodni. Rosjanie chcieli w ten sposób odeprzeć zarzut, jakoby władza rewolucyjna pozostawała w zmowie z niemieckim naczelnym dowództwem. Niemcy po pewnym oporze ustąpili i zgodzili się na odpowiedni zakaz, a ustąpili ostatecznie dlatego, że rozkazy wojsku zostały już wydane i dywizje niemieckie były właśnie w drodze na front zachodni. 22 grudnia 1917 r. rozpoczęły się w Brześciu Litewskim rokowania pokojowe. Pierwszy raz w dziejach do obrad zasiedli wspólnie przedstawiciele starego rządu cesarskiego, niemieckiego imperializmu, pruskiego militaryzmu i jego sojuszników z jednej strony i wysłannicy nowej władzy rewolucyjnej z drugiej. Różniły ich zarówno cele, jak i metody działania. Pozornie cel był jeden i ten sam dla stron obu, mianowicie pokój. Ale pojęcie to inaczej rozumiano w cesarskim i junkierskim Berlinie, inaczej w czerwonym Piotrogrodzie. Dla bolszewików zawarcie pokoju było koniecznością, gdyż wtedy tylko mogli wszystkie siły skierować na sprawy wewnętrzne kraju i na utrwalenie dzieła rewolucji. Żądali pokoju bez aneksji i odszkodowań na podstawie prawa każdego narodu do niepodległości. Również dla Niemców zawarcie pokoju było koniecznością nieodpartą. Tylko w takim wypadku mogli na zachodzie uderzyć z całą siłą i skłonić koalicję do kompromisu i do ustępstw. Europę Środkową zaś i Wschodnią oraz Bliski Wschód poddać swej ekspansji imperialistycznej. Różnica, jak widzimy, zasadnicza. I w metodach działania były wielkie różnice. Przedstawiciele państw centralnych przygotowali się do przemawiania językiem dawnej dyplomacji, do wywodów o anektowanych prowincjach, o korzyściach gospodarczych, o liniach strategicznych. Inaczej zupełnie wystąpili delegaci radzieccy. Przeforsowali jawność obrad tzn. publikację pełnego tekstu wygłaszanych przemówień i zielony stół obrad brzeskich użyli jako trybunę, w której wobec całego świata głosili hasła rewolucyjne. Celem była propaganda rewolucyjna wśród mas pracujących Europy, a zarazem chęć wykazania fałszywej gry niemieckiej. W dyskusjach tego typu delegaci bolszewiccy Adolf Joffe, później Lew Trocki górowali nad dyplomatami dawnego porządku Austriakiem Czerninem, Niemcem Kühlmannem i pruskim generałem Hoffmannem. Zaraz na pierwszym posiedzeniu, 22 grudnia, szef delegacji radzieckiej Joffe w niebezpieczny sposób zaatakował Niemców. W dłuższym przemówieniu wysunął tezę, że traktat pokoju wykluczyć powinien wszelkie aneksje i odszkodowania. Było to uderzenie mocne. Skonsternowane delegacje Czwórprzymierza naradzały się przez dwa dni, jak wyjść z kłopotliwej sytuacji. Dopiero 25 grudnia austriacki minister spraw zagranicznych hr. Czernin w imieniu delegacji austriackiej, niemieckiej, bułgarskiej i tureckiej oświadczył, że przyjmują one tezy radzieckie jako podstawę rokowań. Tezy te składały się z sześciu punktów: 1) wyrzeczenie się aneksji, 2) przywrócenie niepodległości narodom, które ją utraciły podczas toczącej się wojny, 3) prawo samookreślenia dla wszystkich narodów, 4) ochrona mniejszości narodowych, 5) wyrzeczenie się odszkodowań, 6) uregulowanie spraw kolonialnych według zasad wyrażonych w punktach 1-4. Przyjęcie tak daleko idących tez radzieckich jako podstawy rokowań nie było bynajmniej zasadniczym ustępstwem mocarstw centralnych. Zgoda bowiem obwarowana była zastrzeżeniem, że państwa Czwórprzymierza wyrzekną się aneksji, ale tylko wtedy, jeśli to samo zobowiązanie podejmą w ciągu 10 dni i państwa zachodnie. 4 stycznia 1918 r. rokowania miały być wznowione bez względu na odpowiedź koalicji. Odpowiedź ta nigdy nie nadeszła. Okres przerwy zużyły obie strony na opracowanie dalszego programu warunków pokojowych. Program niemiecki przewidywał aneksję częściowo jawną, częściowo ukrytą, Polski i krajów bałtyckich po Rygę. Gen. Hoffmann wyjaśnił 26 grudnia 1917 r. Joffemu, że Niemcy nie zamierzają żadnych terytoriów anektować drogą gwałtu i przemocy, lecz jeśli poszczególne części dawnego Cesarstwa Rosyjskiego zechcą dobrowolnie przyłączyć się do Rzeszy, nie będzie to przecież aneksja. W memoriale przeznaczonym dla cesarza trafnie scharakteryzował politykę Niemiec w Brześciu kanclerz Hertling: "W sprawie rosyjskiej mamy wyjątkowo ciężkie zadanie do rozwiązania, gdyż chcemy nawiązać dobre stosunki gospodarcze i polityczne z nową Rosją, aby militarnie mieć zupełnie wolne tyły, jednocześnie zaś odrywamy od dotychczasowej Rosji ogromne tereny, aby uczynić z nich bastiony na naszej granicy". Ludendorff zaś wskazywał: "Musimy wyzyskać sytuację. Rosja jest zmuszona zawrzeć pokój. Osiągniemy teraz tyle, ile później nie dałoby się przeprowadzić". Rząd radziecki stał przed koniecznością powzięcia niezmiernie ciężkich i trudnych decyzji - przyjąć czy odrzucić twarde warunki niemieckie. Lenin od razu doszedł do przekonania, że władze radzieckie, jeśli mają opanować sytuację w kraju i wygrać rewolucję, muszą, chwilowo przynajmniej, ugiąć się przed dyktatem Niemiec. Grupa tzw. lewych komunistów z Bucharinem na czele żądała zerwania rokowań brzeskich i "wojny rewolucyjnej" przeciwko imperializmowi niemieckiemu. Stanowisko pośrednie, ale bardziej zbliżone do lewicy niż do Lenina zajmował Trocki, wówczas komisarz ludowy spraw zagranicznych, wraz ze swymi zwolennikami. Program swój sformułował Trocki w liście do Lenina z połowy stycznia 1918 r. Pogląd ten streszczał się w tym, że w razie ultimatum niemieckiego należy odmówić podpisania traktatu i ogłosić jednocześnie, że stan wojny między Rosją a państwami centralnymi został zakończony. Trocki mniemał, że Niemcy z uwagi na postawę klasy robotniczej nie odważą się zaatakować Rosji. Takimi założeniami kierowała się delegacja radziecka po wznowieniu w dniu 9 stycznia 1918 r. obrad w Brześciu Litewskim. Wysłannikom rządu radzieckiego przewodniczył teraz sam Trocki. Sytuacja wyjaśniła się całkowicie już po trzech dniach. Wówczas to, 12 stycznia, delegacja radziecka złożyła oświadczenie, iż nie może uznać instytucji i organów powołanych przez władze okupacyjne niemieckie w Polsce, na Litwie i w Kurlandii za miarodajną reprezentację ludności tych krajów. Ludność ta musi sama wypowiedzieć się o swym losie po wycofaniu wojsk okupacyjnych. Istotnie, zarówno Rada Regencyjna w Polsce, jak i odpowiednie instytucje na Litwie (Rada Krajowa - Taryba) i w Kurlandii (Kurlandzka Rada Krajowa), były powołane przez Rzeszę i od niej uzależnione. Zwłaszcza jeśli chodzi o Polskę, delegacja niemiecka znalazła się w sytuacji tym przykrzejszej, że pomimo usilnych zabiegów rządu Rady Regencyjnej Berlin żadną miarą nie chciał dopuścić przedstawicielstwa polskiego do obrad brzeskich. W delegacji radzieckiej natomiast zasiedli Stanisław Bobiński i Karol Radek, którzy wystąpili na konferencji jako "przedstawiciele proletariatu Królestwa Polskiego". Oświadczenie delegacji radzieckiej wprawiło więc imperialistów niemieckich w nieprzyjemny kłopot. Starali się wybrnąć z niego w sposób prawdziwie pruski. Głos zabrał gen. Hoffmann i ostro zaprotestował przeciwko wywodom przedstawiciela rządu rewolucyjnego. Przemawiał on takim tonem - stwierdził gen. Hoffmann - jakby w głębi Niemiec stały zwycięskie wojska rosyjskie i dyktowały warunki pokoju. Tymczasem sytuacja przedstawia się akurat odwrotnie, właśnie na ziemiach rosyjskich stoją zwycięskie armie niemieckie. Niemcy są zwycięzcami. Mowę gen. Hoffmanna nazwano uderzeniem pięścią w stół. Trocki określił to bardziej obrazowo mówiąc, że gen. Hoffmann położył na stole obrad swe żołnierskie buty. Dyplomacja radziecka zapędziła imperialistów niemieckich w matnię. Stwierdzili oni wobec całego świata, że nie myślą bynajmniej o "pokoju porozumienia i trwałego pojednania narodów", lecz o podbojach i aneksjach. Była to broń dana do ręki propagandzie antyniemieckiej. Najważniejsze wszakże znaczenie miały oddźwięki brzeskich wystąpień gen. Hoffmanna pośród mas pracujących Niemiec i Austrii. W styczniu 1918 r. najpierw w Austrii, później w Niemczech wybuchły potężne strajki. U podłoża ich leżało m.in., i to nie na ostatnim miejscu, oburzenie robotników na stanowisko delegacji niemieckiej w Brześciu. 28 stycznia w Berlinie nie stanęło do pracy ponad 400 tys. robotników. Strajkujący uchwalili siedem żądań; w pierwszym z nich domagali się "szybkiego zawarcia pokoju bez aneksji". 31 stycznia robotnicy Monachium przesłali "braterskie pozdrowienia robotnikom belgijskim, francuskim, angielskim, rosyjskim i amerykańskim... Jednoczymy się z wami w postanowieniu zakończenia wojny światowej". Strajk został zdławiony już w początku lutego. Dla niemieckich klas posiadających był on wszakże groźnym memento. Przywódca konserwatystów, hr. Westarp, wyraził się, że "nie była to oznaka, lecz początek rewolucji". Nie rozumiało tego Naczelne Dowództwo i wymogło dalsze prowadzenie rozmów w Brześciu Litewskim w kierunku zaborczym i imperialistycznym. Niemcy, pragnąc ułatwić sobie sytuację, zastosowali wobec Rosjan metody nacisku czy szantażu. Sprowadzili do Brześcia delegację tzw. Centralnej Rady Ukraińskiej. Była to instytucja, którą w kwietniu 1917 r. wyłoniło ukraińskie burżuazyjne i drobnomieszczańskie ugrupowania nacjonalistyczne. 20 listopada 1917 r. Rada proklamowała niepodległą republikę ukraińską. 9 lutego 1918 r. w Kijowie ustanowiona została władza radziecka. Centralna Rada ratowała się ucieczką. Tego samego dnia delegacje państw Czwórprzymierza zawarły traktat pokoju z przedstawicielami państwa nie istniejącego, fikcyjnego. W traktacie brzeskim z Ukrainą dwie sprawy zasługują na uwagę. Najpierw przedstawiciele rządu, który nie miał żadnej władzy, zobowiązali się dostarczyć państwom Czwórprzymierza (chodziło tu faktycznie jedynie o Niemcy i Austrię) do dnia 31 lipca 1918 r. co najmniej milion ton zboża, do 50 tys. ton żywca, ponadto węgiel itd. Rzecz jasna, że ani rząd niemiecki, ani austriacki nie mógł przywiązywać wagi do takich zobowiązań; chodziło o efekt propagandowy, o sposób polepszenia nastrojów w społeczeństwie znękanym długą wojną i głodem, a ostatnio podnieconym wielkimi strajkami. Większe znaczenie miała zapowiedź przyłączenia do Ukrainy ziemi chełmskiej i części Podlasia. Było to uderzenie w Polskę i pogwałcenie aktu 5 listopada. Chełmszczyzna już dawniej, co najmniej w 1916 r., jeszcze przed manifestem listopadowym zwróciła uwagę imperialistów niemieckich. Projektowali utworzenie tam ukraińskiego Piemontu, innymi słowy chcieli otworzyć sobie drogę na Ukrainę i przygotować oderwanie tego bogatego kraju od Rosji, aby utworzyć tam własną strefę interesów. Jeszcze w dniu podpisania traktatu z Ukrainą 9 lutego niemiecki sekretarz stanu spraw zagranicznych von Kuhlmann na kategoryczne wezwanie Naczelnego Dowództwa przedstawił delegacji radzieckiej ultimatum z żądaniem, aby Rosja zrezygnowała z Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi i Ukrainy; odpowiedź miała być udzielona w ciągu 24 godzin. Nazajutrz 10 lutego, Trocki oświadczył, że delegacja radziecka nie podpisze pokoju aneksjonistycznego, ale stan wojny z Niemcami, Austro-Węgrami, Turcją i Bułgarią uważa za ukończony. Wojska radzieckie otrzymają na wszystkich frontach rozkaz całkowitej demobilizacji. Przedstawicielstwo radzieckie po tej deklaracji wyjechało z Brześcia. Prawie w miesiąc później, 7 marca 1918 r., na VII Zjeździe Partii Lenin tak ocenił taktykę Trockiego: "W jego działalności należy rozróżnić dwie strony: kiedy rozpoczął pertraktacje w Brześciu i doskonale je wyzyskał do agitacji, wszyscy zgadzaliśmy się z tow. Trockim. Cytował on część rozmowy, jaką miał ze mną, dodam jednak, że umówiliśmy się, iż trzymamy się do ultimatum Niemców, po ultimatum kapitulujemy... Taktyka Trockiego o tyle, o ile zmierzała do przeciągania rokowań, była słuszna; niesłuszna stała się wówczas, gdy ogłoszono stan wojny za ukończony, a pokój nie został podpisany. Zażądałem w sposób zupełnie stanowczy, by pokój podpisać. Lepszego pokoju niż brzeski uzyskać nie mogliśmy". Niemcy nie zadowolili się formułą Trockiego i 18 lutego wznowili na całym froncie wschodnim ofensywę. Chodziło im nie tyle o uzyskanie podpisu przeciwnika pod traktatem pokoju, lecz o dalsze rozszerzenie zdobyczy, zwłaszcza o zajęcie Estonii i opanowanie Ukrainy. Telegram radiowy rządu radzieckiego wyrażający zgodę na zawarcie traktatu napastnicy pominęli milczeniem i kontynuowali marsz naprzód. 21 lutego rząd radziecki wydał odezwę do narodu: "Ojczyzna socjalistyczna w niebezpieczeństwie". 23 lutego na masowych wiecach robotnicy wyrażali gotowość wstąpienia do Armii Czerwonej dla obrony rewolucji. Dzień ten został uznany za dzień narodzin i powstania Armii Czerwonej. Pod Pskowem i pod Narwą młode oddziały ochotnicze stawiły opór nacierającym Niemcom. Do zupełnego zatrzymania napaści i odparcia wroga z granic kraju sił jeszcze nie starczało. 23 lutego wystosowali Niemcy nowe ultimatum żądając wycofania wojsk rosyjskich z Estonii, Finlandii i Ukrainy i przywrócenia w tym kraju rządów Centralnej Rady. W nocy z 23 na 24 lutego 1918 r. zapadła decyzja o przyjęciu warunków niemieckich. Lenin określił sytuację lapidarnie. "Kto jest przeciwko niezwłocznemu, chociażby nawet arcyciężkiemu pokojowi, ten gubi władzę radziecką". 3 marca 1918 r., po oświadczeniu nowego przewodniczącego delegacji radzieckiej Sokolnikowa, że nie jest to pokój oparty na porozumieniu i kompromisie, podpisany został traktat pomiędzy Rosją z jednej a Niemcami, Austro-Węgrami, Turcją i Bułgarią z drugiej strony. Linia tworząca zachodnią granicę Rosji iść miała od Zatoki Ryskiej na północny wschód od Rygi, następnie wzdłuż Dźwiny, dalej na wschód od kolei Dźwińsk-Wilno-Lida, po czym wzdłuż Niemna do Mostów, stamtąd na południe do Prużan, wreszcie na wschód do Rokitna. Rosja zobowiązała się również do uznania traktatu pomiędzy Czwórprzymierzem a Centralną Radą Ukraińską i do wycofania swych wojsk z Ukrainy.


Walki na zachodzie w roku 1918.


Bijące w oczy sukcesy czy też pozory sukcesów niemieckich na wschodzie z trudem mogły przesłonić coraz cięższe i pogarszające się położenie państw Centralnych. Przede wszystkim brakło ludzi. Do służby wojskowej powoływali Niemcy już chłopców 19-letnich. Po stronie Koalicji ciężka była sytuacja wykrwawionej armii francuskiej, ale duże były zasoby ludzkie imperium brytyjskiego, a niezużyte dotąd siły USA.

Sprzymierzeni mieli również przewagę materiałową. Dawały ją w dużej mierze czołgi. Po raz pierwszy użyli ich Anglicy nad Somme’ą we wrześniu 1916. Pierwszy wielki masowy atak czołgów miał miejsce pod Cambrai 20 listopada 1917 i przyniósł Anglikom wielki sukces.

Flota niemiecka stała bezczynnie w portach macierzystych. Akcja łodzi podwodnych miała coraz mniejsze znaczenie. Nie mogły one zapobiec ani powstrzymać transportów wojsk amerykańskich do Europy.

W obliczu niepomyślnej sytuacji Niemcy postanowili zaryzykować mocne uderzenie na zachodzie. Cel był prosty. Doprowadzić do zakończenia wojny przed przybyciem większych sił amerykańskich. Obliczano, że w lipcu 1918 znajdzie się już we Francji milion Amerykanów. Dowództwo niemieckie nie spodziewało się powalenia przeciwnika na łopatki i rozstrzygającego zwycięstwa. Liczono jedynie na to, ze uda się przełamać front, zadać armii francuskiej i angielskiej silne straty, wywołać zniechęcenie we Francji i w Anglii. Spodziewano się, że wówczas pod wpływem klęski państwa te skłonne będą zawrzeć pokój kompromisowy.

Pierwszy wielki atak niemiecki rozpoczął się 21 marca 1918 w okolicy Saint Quentin, gdzie stykały się armie francuska i angielska. Front został przełamany zaraz pierwszego dnia.

9 kwietnia 1918 nastąpiło nowe uderzenie niemieckie tym razem we Flandrii. I tutaj osiągnięto duży sukces taktyczny.

27 maja 1918 nastąpił trzeci wielki atak. 30 maja stanęli nad Marną. W Paryżu zapanowała panika. Niemcy ostrzeliwali miasto z ciężkiego działa tzw. „ Grubej Berty” co powiększało grozę.

Ofensywa zatrzymała się 11 czerwca.

Po raz czwarty i ostatni ruszyli Niemcy do ataku 15 lipca 1918 w Szampanii na południowy-wschód od Reims. Tym razem ofensywa napotkała tak silny opór, że załamała się w ciągu dwóch dni. Była to druga bitwa nad Marną zakończona przegraną Niemców. Była to zarazem ostatnia ofensywa niemiecka w dziejach I wojny światowej.


Rewolucja w Niemczech .


W sierpniu i we wrześniu 1918 wojska francuskie, angielskie i amerykańskie parły nieprzerwanie naprzód zdobywając jedna po drugiej pozycje niemieckie. Z końcem września naczelne dowództwo niemieckie zaczęło się domagać natychmiastowego zawarcia rozejmu na podstawie 14 punktów Wilsona.

W Berlinie tymczasem zwlekano nieco z propozycjami pokojowymi, postanowiono bowiem najpierw dokonać zmiany rządu.

W chwili podpisywania rozejmu Niemcy były ogarnięte rewolucją. 3 listopada wybuchł bunt pośród marynarzy w Kilonii, 5 listopada ogarnął Lubekę, 6 Hamburg. Było to hasło do ogólnego wybuchu. 7 listopada rewolucja w Monachium usunęła dynastię Wittelsbachów. Wojsko łączyło się z rewolucją, wszędzie powstawały Rady Robotników i Żołnierzy. 9 listopada wyszły na ulice masy robotnicze Berlina. Tego samego dnia książę Maksymilian badeński ogłosił abdykację Wilhelma II i przekazał urząd kanclerski przywódcy Socjaldemokracji Większościowej Ebertowi. Masy narodu miały dość monarchii i opowiadały się stanowczo za republiką. 10 listopada Rady Robotnicze i Żołnierskie Berlina wybrały nowy rząd republikański. Był to tzw. rząd „pełnomocników ludowych”. Na jego czele stał Fryderyk Ebert.


Konferencja pokojowa i traktaty powojenne.


W styczniu 1919 r. rozpoczęła obrady paryska konferencja pokojowa. Wedle szeroko wówczas rozpowszechnionego przekonania miała ona nie tylko rozwiązać wszelkie problemy sporne, które leżały w rzędzie przyczyn wojny bądź też powstały w jej wyniku. Miała zapewnić światu wieczny pokój.

Paryska konferencja pokojowa znaczeniem swym przerastała kongresy międzynarodowe z ostatniego stulecia.

Na konferencji reprezentowani byli delegaci 27 państw, które wzięły udział w wojnie po stronie zwycięskiej Koalicji. Ci trzej – Clemenceau, Wilson i Lloyd George decydowali samowolnie o kwestiach najważniejszych dla przyszłości Europy i całego świata.

Jako gospodarz przewodniczył konferencji szef rządu francuskiego Georges Clemenceau .Angielski partner Clemenceau Dawid Lloyd George, zręczny gracz polityczny, dobrze zorientowany w wewnętrznych stosunkach swego kraju, w dziedzinie wielkiej polityki międzynarodowej był niemal analfabetą. Jego ignorancja i brak skrupułów stały się przysłowiowe.

Prezydent Wilson przystępował do decydowania o losach Europy bez jej znajomości, a z uporem.

Przed konferencją stanęły trudne zadania, a przede wszystkim zagadnienie Niemiec, sprawa nieobecnej w Paryżu Rosji Radzieckiej, kwestia ustalenia charakteru, rozmiarów i granic państw nowo powstałych. Tutaj pojawiała się sprawa polska.

28 czerwca 1919 w galerii zwierciadlanej Wersalu zebrali się delegaci 27 państw „Sprzymierzonych i Stowarzyszonych” oraz przedstawiciele pokonanych Niemiec dla uroczystego podpisania traktatu pokojowego.

Pierwsze 26 artykułów traktatu wersalskiego to pakt Ligi Narodów – organizacji międzynarodowej, która pracować miała „dla rozwoju pracy między narodami oraz dla zapewnienia im pokoju i bezpieczeństwa”.

Do najważniejszych postanowień paktu Ligi należał artykuł 10, który głosił, że jej członkowie „zobowiązują się szanować i utrzymać przeciwko wszelkiej napaści zewnętrznej całość terytorialna i obecną niezależność polityczną wszystkich członków Ligi”

Jednocześnie z traktatem wersalskim Polska, Rumunia, Jugosławia, Czechosłowacja i Grecja musiały podpisać traktaty w sprawie ochrony mniejszości narodowych. Był to tzw. mały traktat wersalski. Mały traktat wersalski próbowano uzasadnić potrzebą ochrony dawnych ciemięzców przed wybuchem gniewu i zemsty uciemiężonych.

Traktat wersalski regulując sprawy najpotężniejszego pokonanego mocarstwa – Niemiec- i ustanawiając pakt Ligi Narodów dał podstawy stanu rzeczy w Europie a częściowo także na innych kontynentach ( Azja, Afryka) w okresie międzywojennym.









42




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie (2)
Historia arkusz IIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony4
Historia arkusz IIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony (2)
20 wiek, syt. polityczna 1918-1926
5 wiek XIX
Postęp techniczny i jego typy w XIX i XX wieku, Opracowane zagadnienia
Anegdoty historyczne Wiek XIX i Nieznany (2)
chemia, · Wiek XIX wniósł wiele nowego w dziedzinie chemii
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie7
05 Wiek XIX
Współzalezności pomiędzy gospodarką a polityką w XIX i XX wieku, Opracowane zagadnienia
Test XIX wiek, XIX wiek
4. WIEK XIX - notatki do lekcji, NOTATKI DO LEKCJI
Wiek XIX
Wiek XIX i XX, na studia
cz III, Wiek XIX
Historia arkusz IIIc (wiek XIX i XX do roku 1991) poziom rozszerzony wypracowanie
Wiek XIX- wiek żelaza i pary, pliki zamawiane, edukacja