8 kwietnia 1971
R
o z m ó w c a: Powiedział mi pan kiedyś, że mogę być traktowany
na trzy sposoby: osobowo /wjakti/, ponadosobowo /wjakta/ i bezosobowo
/awjakta/. "Awjakta" to kosmiczne, czyste i prawdziwe "Ja",
"wjakta" to odbite w świadomości poczucie "jestem",
zaś "wjakti" to całość procesów fizycznych i
życiowych. Krótko mówiąc, "ponadosobowe" należy
rozumieć jako czujne dostrzeganie osoby w przestrzeni i w czasie, i
to nie tylko jednej osoby, lecz całego szeregu ludzi związanych
wspólną karmą. W istocie rzeczy świadek jest jakby esencją
wszystkich doświadczeń, siedliskiem pamięci i ogniwem wiążącym
/sutratma/. Jest to człowieczy charakter tworzony i kształtowany
przez życia od jednych narodzin do drugich. Jaźń kosmiczna
natomiast niema żadnego imienia ani kształtu, znajduje, się poza
świadomością i charakterem, jest czystym, wolnym od
samoświadomości bytem. Czy ująłem to zgodnie z pańskimi
poglądami?
M
a h a r a j: Na poziomie umysłu, tak. Jednak poza zasięgiem umysłu
słowa nie mają zastosowania.
R:
Rozumiem, że osoba jest wytworem umysłu, terminem ogólnym dla
całego zbioru wspomnień i nawyków. Ale czy ten, któremu osoba się
przydarza, świadek, jest także mentalny?
M:
Osoba potrzebuje podstawy, jakiegoś ciała, z którym mogłaby się
identyfikować; zupełnie tak jak barwa, która by się ujawnić,
wymaga jakiegoś miejsca. Widzenie barw jest niezależne od rodzaju
barwy, jest zawsze takie samo bez względu na barwę. Aby widzieć,
trzeba posiadać oczy. Barwy są liczne, wzrok jest pojedynczy.
Pierwiastek bezosobowy odgrywa tę samą rolę, co światło dla barw
i dla oka - jest prosty, niepodzielny i zwykle niezauważalny. Nie
jest niepoznawalny, ale trudno go dostrzec i wyodrębnić. Nie jest
materialny ani mentalny, nie jest obiektywny ani subiektywny - jest
korzeniem materii i źródłem świadomości. Jest on wszystko
obejmującym i wszystko wykluczającym Życiem, dla którego
narodziny są śmiercią a śmierć narodzinami.
R:
Czy absolut lub Życie, o którym pan mówi, jest czymś realnym, czy
też tylko teorią mającą zastąpić naszą niewiedzę?
M:
Jednym i drugim. Dla umysłu jest to teorie. W istocie jednak to
rzeczywistość. Rzeczywistością jest dzięki spontaniczności i
całkowitemu odrzuceniu fałszu. Tak jak światło likwiduje ciemność
przez samą swoją obecność, tak i absolut niszczy imaginację.
Dostrzec, że wszelka wiedza jest formą imaginacji, to dowód
działania rzeczywistości.
Świadek
nie jest osobą. Osoba powstaje, gdy istnieje dla niej podstawa czyli
organizm, ciało. Absolut jest w nim obecny jako wszechświadomość.
Wszechświadomość staje się świadomością świadka, gdy istnieje
Jaźń. Gdy nie ma Jaźni, nie na również świadka. Wszystko to
jest bardzo proste; komplikacje powoduje obecność osoby. Proszę
zrozumieć, że nie ma czegoś takiego, co by można było nazwać
trwale wyodrębnioną osobą, a wszystko stanie się jasne.
Wszechświadomość, umysł i materia są jedną rzeczywistością w
dwóch aspektach; statycznym i czynnym, posiadającą ponadto trzy
właściwości: bezwładność, energię i harmonię.
R:
Co jest pierwsze: świadomość czy wszechświadomość?
M:
Wszechświadomość staje się świadomością, gdy posiada
przedmiot. Przedmiot ten ulega ciągłym przemianom, dlatego
świadomość to ruch. Wszechświadomość z istoty swej odznacza się
bezruchem i ponadczasowością, jest tutaj i teraz.
R:
Słyszymy w tej chwili o wielkich cierpieniach i rozlewie krwi we
wschodnim Pakistanie. Jak pan ocenia to, co się tam dzieje? Jak pan
na to reaguje?
M:
W czystej świadomości nigdy nic się nie wydarza.
R:
Proszę, niech pan zstąpi z tych metafizycznych wyżyn! Cóż z tego
przyjdzie cierpiącemu człowiekowi, gdy mu się powie, że nikt poza
nim samym nie zdaje sobie sprawy z jego cierpienia? Sprowadzanie
wszystkiego do pojęcia iluzji byłoby dodawaniem zniewagi do
doznanej krzywdy. Bengalczyk i jego cierpienia to fakty. Proszę nie
rozpatrywać tego zagadnienia poza kręgiem ludzkiej egzystencji.
Czyta pan na pewno dzienniki, słyszy pan, co ludzie o tym mówią.
Nie może
się pan zasłaniać ignorancją. Jakie więc jest pańskie
stanowisko wobec tego, co się tam dzieje?
M:
Nie mam żadnego stanowiska. Nic się nie dzieje.
R:
W każdej, chwili może się pan spotkać z rozruchami przed swoim
domem. Mogą pojawić się ludzie zabijający się nawzajem. Jasne
jest, iż nie będzie pan mógł wtedy mówić, że nic się nie
dzieje i pozostawać na uboczu.
M:
Nigdy nie mówiłem o pozostawaniu na uboczu. Równie dobrze mógłby
pan zobaczyć mnie rzucającego się w tłum walczących, aby kogoś
ratować, i w tym tłumie zabijanego. A jednak dla mnie nic się nie
dzieje.
Niech
pan wyobrazi sobie jakiś walący się dom. Niektóre pomieszczenia
legły w gruzach, inne pozostały nietknięte. Czy może pan mówić
o przestrzeni zrujnowanej albo nietkniętej? Ucierpiał tylko kształt
budynku oraz ludzie, którzy właśnie w nim mieszkali. Samej
przestrzeni nic się nie stało. Podobnie życiu nic złego się nie
dzieje, gdy kształty rozpadają się, a niektóre nazwiska są
wymazywane z listy mieszkańców. Złotnik przetapia starą
biżuterię, aby zrobić nową. Nierzadko dobry fragment ulega
zniszczeniu wraz ze złym. Złotnik przechodzi nad tym do porządku
dziennego, bo wie, że złota nie ubyło.
R:
To nie z powodu śmierci ja protestuję, Chodzi mi tylko o warunki, w
których się umiera.
M:
Śmierć jest zjawiskiem naturalnym, sposób umierania jest dziełem
człowieka. Poczucie odrębności jest źródłem lęku i agresji,
które z kolei są przyczyną gwałtu. Zlikwidujmy stworzone przez
człowieka podziały, a wszystkie te okropności wzajemnego zabijania
się ludzi znikną. W rzeczywistości nie ma ani zabijania, ani
umierania. Rzeczywiste nigdy nie umiera, nierealne nigdy nie żyło.
Proszę uporządkować swój umysł, a wszystko będzie dobrze. Gdy
pan zrozumie, że świat jest jeden, że jedna jest ludzkość,
będzie pan działał właściwie. Przede wszystkim jednak musi pan
zważać na to, co pan sam czuje, myśli i przeżywa. Dopóki nie ma
porządku w panu samym, nie może być ładu na świecie. W
rzeczywistości nic się nie wydarza. Na ekranach umysłów
przeznaczenie nieustannie rzutuje swoje obrazy czy wspomnienia
poprzednich obrazów, i w ten sposób iluzja stale się odnawia.
Obrazy przychodzą i odchodzą, a światło zatrzymuje ignorancja.
Niech pan dostrzega światło a nie obraz.
R:
Cóż za nieczuły punkt widzenia. Ludzie zabijają się i są
zabijani, a pan opowiada o obrazach.
M:
Proszę bardzo! Niech
pan idzie i pozwoli się zabić, jeśli tak pan pojmuje swoją
powinność, jeśli uważa pan to za swój obowiązek. Ale nie tedy
wiedzie droga do likwidacji zła. Zło jest fetorem rozsiewanym przez
chory umysł. Proszę uzdrowić swój umysł, a to zatrzyma projekcje
skrzywionych, strasznych obrazów.
R:
Rozumiem pański tok rozumowania, ale emocjonalnie nie mogę tego
zaakceptować. Ten czysto idealistyczny pogląd na życie budzi we
mnie głęboki sprzeciw. Po prostu nie mogę sobie pozwolić na
ciągłe przebywanie w marzeniach.
M:
Jak pan może przebywać ciągle w stanie spowodowanym przez
nietrwałe ciało? Przyczyna tego nieporozumienia tkwi w przekonaniu,
że pan jest ciałem. Proszę to dokładnie zbadać, a się pan
przekona, że pańska obecna egzystencja podobna jest do strumienia
iskier, z których każda trwa nie dłużej niż sekundę, a cały
strumień minutę. Zjawisko, którego początek jest jednocześnie
końcem, nie może mieć żadnego stanu pośredniego. Rzeczywisty byt
nie może być chwilowy. Jest wieczny, ale wieczność nie oznacza
ciągłości.
R:
Zakładam i ja, że świat w którym żyję, nie jest światem
realnym, świat realny istnieje, lecz ja widzę tylko jego
zniekształcony obraz. Zniekształcenie to może być spowodowane
jakąś skazą w moim ciele lub w umyśle. Ale pan twierdzi, że nie
ma świata realnego, istnieje zaś tylko świat złudzeń w moim
umyśle, i na to nie mogę się zgodzić. Mógłbym uwierzyć, że
wszystkie okropności egzystencji pochodzą z faktu, że posiadam
ciało. Ale wtedy drogą wyjścia mogłoby być tylko samobójstwo.
M:
Jak długo będzie się pan kierował swoimi lub cudzymi
wyobrażeniami, będzie pan miał kłopoty. Jeśli jednak zignoruje
pan uczone wykłady, książki oraz wszystko co zostało wyrażone
w słowach, zagłębi się pan w sobie i odnajdzie siebie, to
wszystkie pańskie problemy rozwiążą się same, pan zaś stanie
się mistrzem w każdej sytuacji, bo nie będzie pan już opanowany
przez swoje idee.
Proszę
wziąć taki przykład. Przebywa pan w towarzystwie atrakcyjnej
kobiety. Ma pan o niej swoje wyobrażenia, które tworzą erotyczną
sytuację. Powstaje wtedy problem, który pan stara się rozwiązać
z pomocą książek o wstrzemięźliwości albo o zażywaniu
rozkoszy. Gdybyście byli dziećmi, moglibyście być oboje nadzy, a
żaden problem miłości i seksu by się nie pojawił. Wystarczy
bowiem nie myśleć o tym, że jesteście ciałami. Znikną wtedy
obawy, przykrości i pogoń za rozkoszą. Pozostanie tylko
wszechświadomość.