TONIZM
Juliusz Słowacki, Balladyna, fragm.
GRABIEC
Ach, cóż to za panna?
Ma twarz, nogi, żołądek - lecz coś niby szklanna.
Co za dziwne stworzenie z mgły i galarety!
Są ludzie, co smak czują do takiej kobiety;
Ja widzę coś rybiego w tej dziwnej osobie.
GOPLANA
Jak się nazywasz, piękny młodzieńcze?
GRABIEC
Nic sobie...
GOPLANA
Miły nic sobie!
GRABIEC
Jakżeś głupia, mościa pani -
Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani
Mojej piękności... to jest, żem piękny.
A zwę się Grabiec.
GOPLANA
Cóż cię za anioł obłąkał w tym lesie?
Pedro Calderon dela Barca, Książę niezłomny,
fragm. Przeł. Juliusz Słowacki
Don Fernand
Ten okup weź, Maurze młody,
Bo będzie wielki, jak sądzę,
Zmień na miłości pieniądze
I miej z niego wieczyste dochody.
A teraz jedź mi szczęśliwie;
Oto koń twój własny wraca.
Ja wiem, że kto kocha tkliwie,
Temu czas płynie leniwie;
Więc ci czasu, Arabie, ukraca
Moja miłość; a ty się nie zmuszaj,
Siadaj na koń, rycerzu, i ruszaj. [...]
Jan Kasprowicz, XVI, Księga Ubogich
Przynoszę ci kilka pieśni
Na nutę niewyszukaną,
W górach je naszych zebrałem,
Przy stawach, pod skalną ścianą.
Przy stawach, pod skalną ścianą,
Na tej spadzistej przełęczy,
Gdzie śnieg się jeszcze w tej porze
Błagalnie ku niebu wdzięczy. […]
Julian Tuwim, Wspomnienie - trzyzestrojowiec
Mimozami | jesień |się zaczyna,
złotawa, |krucha |i miła,
To ty, (|)to ty | jesteś |ta dziewczyna,
która do mnie | na ulicę |wychodziła.
Od twoich listów| pachniało w sieni,
gdym wracał |zdyszany |ze szkoły,
a po ulicach| w lekkiej jesieni
fruwał (|)za mną |jasne |anioły.
Mimozami |zwiędłość |przypomina
nieśmiertelnik|żółty - październik.
To ty,| to ty,| moja| jedyna,
przychodziłaś| wieczorem| do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia. senny,
w parku płakałem. szeptanymi słowy.
Księżyc z chmurek prześwitywał .jesienny,
od mimozy złotej majowy.
Ach czułymi, .przemiłymi snami
zasypiałem. z nim gasnącym o poranku,
w snach dawnymi. bawiąc się wiosnami,
jak tą złotą,. jak tą wonną wiązanką.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska,
Madama Butterfly
Gdy Butterfly | leżała na macie | słomianej,
jak owoc | przekrajana | ciosem | harakiri,
ktoś nadbiegł,| ktoś zapukał| w papierowe | [ściany
i rozbłysły | śmiertelne |odmęty | i wiry.
Usłyszała| głos jego.| Zaklęty! |przeklęty!
więc poczęła | się rzucać | jak pstra gąsienica,
na łokciach | i na boku |w stronę drzwi | [zamkniętych,
splątana | w suknię z nieba, | brzoskwiń | i [księżyca.
W pośpiech |padła nagle| twarzą | do podłogi -
i przeszła| po niej |fala szeroka |znużona -
jął szumieć |Wielki Wachlarz| czarny |i [złowrogi,
rozwiał ściany| i kwiaty, | świat |i Pinkertona...
LUCJAN SZENWALD, Rower
Kiedy ma się dziewiętnaście lat,
wrażliwość bywa subtelną kliszą,
na której pozostawiają ślad
niewidzialne cienie owadzich pięt,
nad którą wklęsłe zwierciadła wiszą
świetląc gołębia, kota i kwiat;
- ale śruby żelaznej skręt
kruszy odbity zwiewnie świat
- i tylko w dal niepowstrzymany pęd
przejmuje najsłodszą ciszą. […]
STANISŁAW WYSPIAŃSKI, Wyzwolenie
Czyli to muzyka, te dziwne dźwięki,
czyli od ścian ech biegną tułacze,
czyli ptak to jaki u okien zbłąkany?
Gołębie to może biją skrzydły?
Czy kto potrącił w organie
klawisze - i zadął wichrem?
Skądże ten mrok, co pada - - -?
Oto przychodzi ten, co wszystkim włada.
Jako posąg jego postawa;
Jako spiżowe pokrywy,
jako ubiór i strój jego: Sława.
Na czole wiecha ogromna
zeschniętej ostu gałęzi.
Oblicze jego spiż ciemne.
Pojrzał. - Wszystkich oczy w uwięzi
swoim zatrzymał spojrzeniem.