Horror
Autor: ines-mp
Do orygina艂u:
* http://www.fanfiction.net/s/6584919/6/Horror
* http://minihgss.blox.pl/2011/08/Horror-The-Revenge-cz-8.html
Rated: K - Polish - Humor/Horror - Severus S.
Wyobra偶acie sobie uprzejmego Severusa Snape'a? Uczniowie Hogwartu nie maj膮 tak bogatej wyobra藕ni. Ale oni b臋d膮 musieli zmierzy膰 si臋 z tym Horrorem...
1.
W sali wej艣ciowej panowa艂a niepokoj膮ca cisza. Wszyscy, kt贸rzy przechodzili tamt臋dy starannie omijali 艣rodek pomieszczenia uwa偶nie spogl膮daj膮c przy tym w g贸r臋, gdzie Irytek, chichocz膮c g艂o艣no, grzeba艂 co艣 przy okaza艂ym zdobionym 偶yrandolu. Chocia偶 prawie wszystkich skr臋ca艂o z ciekawo艣ci, by si臋 dowiedzie膰, co te偶 poltergeist zn贸w kombinuje, po cz臋艣ci woleli nie wiedzie膰, by przypadkiem si臋 nie okaza艂o, 偶e w jaki艣 spos贸b przy tym ucierpi膮. Harry z Ronem jednak siedzieli na schodach niecierpliwie czekaj膮c na dalszy rozw贸j sytuacji. Wprawdzie burcz膮ce brzuchy zach臋ca艂y ich do przej艣cia do Wielkiej Sali, gdzie mogliby w spokoju zje艣膰 艣niadanie, woleli poczeka膰 troch臋 d艂u偶ej i zobaczy膰, co si臋 w艂a艣ciwie stanie.
Z loch贸w wy艂oni艂a si臋 nagle dw贸jka m艂odych 艢lizgon贸w, a tu偶 za nimi szed艂 profesor Snape morduj膮c wzrokiem wszystkich dooko艂a. 艢lizgoni nie wygl膮dali na weso艂ych, co mog艂o 艣wiadczy膰 o tym, 偶e dostali w艂a艣nie bur臋 od swojego Opiekuna Domu. Snape natomiast sprawia艂 wra偶enie, 偶e pozabija艂by wszystkich z jeszcze wi臋ksz膮 ch臋ci膮 ni偶 zwykle. 呕aden z nich nie zwr贸ci艂 uwagi na weso艂ego Irytka, co by艂o ich wielkim b艂臋dem.
Snape pchn膮艂 lekko uczni贸w id膮cych przed nim, by ich troch臋 pospieszy膰. Dzie艅 nie zacz膮艂 mu si臋 zbyt weso艂o i wola艂 ju偶 by膰 w Wielkiej Sali i powy偶ywa膰 si臋 troch臋 na Minerwie, ni偶 u偶era膰 si臋 jeszcze z jakimi艣 niewychowanymi bachorami. Naprawd臋, Slytherin zacz膮艂 powoli schodzi膰 na psy z ka偶dym kolejnym nowym rocznikiem. Same rozwydrzone dzieciaki mu si臋 wci膮偶 trafia艂y.
Kiedy przechodzili przez 艣rodek sali, wydarzy艂o si臋 naraz kilka rzeczy, kt贸re przerwa艂y jego tok my艣lenia. Gdzie艣 w oddali Granger wrzasn臋艂a: 鈥濸rofesorze!", co艣 trzasn臋艂o gdzie艣 nad jego g艂ow膮, uczniowie zgromadzenia wok贸艂 pomieszczenia g艂o艣no wci膮gn臋li powietrze, dwaj 艢lizgoni przed nim czmychn臋li szybko, a gdy uni贸s艂 wzrok, ujrza艂 lec膮cy w d贸艂 z zawrotn膮 pr臋dko艣ci膮 zdobiony 偶yrandol. Si臋gn膮艂 po r贸偶d偶k臋, ale wiedzia艂 ju偶, 偶e nie zd膮偶y jej wyci膮gn膮膰. C贸偶 za paradoks! Prze偶y膰 Ostateczn膮 Bitw臋, ujawni膰 si臋 jako zdrajca i szpieg, zosta膰 bohaterem wojennym tylko po to, by zgin膮膰 p贸藕niej pod spadaj膮cym 偶yrandolem.
- Kurw鈥 - zd膮偶y艂o mu si臋 wyrwa膰, po czym zapad艂a ciemno艣膰.
Zgromadzeni dooko艂a uczniowie bali si臋 chocia偶by odezwa膰. Harry i Ron z zapartym tchem wpatrywali si臋 w Snape'a le偶膮cego na ziemi tu偶 obok pop臋kanego 偶yrandolu. Hermiona sta艂a kilka stopni wy偶ej wci膮偶 艣ciskaj膮c w r臋ku r贸偶d偶k臋, za pomoc膮 kt贸rej pr贸bowa艂a chocia偶 przesun膮膰 lec膮ce niebezpiecze艅stwo. Nie chowaj膮c magicznego patyka zbieg艂a na d贸艂 i zatrzyma艂a si臋 ko艂o profesora, kt贸ry akurat si臋 poruszy艂.
- Profesorze? 鈥 zapyta艂a niepewnie spogl膮daj膮c na niego uwa偶nie.
Powoli otworzy艂 oczy, mrugn膮艂 kilka razy, po czym potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, ale zaraz sykn膮艂 z b贸lu.
- A艂膰鈥
- Nic panu nie jest? 鈥 spyta艂a ostro偶nie.
- Prosz臋?
- Pytam, czy nic panu nie jest, profesorze.
- Nie, panno Granger, wszystko w porz膮dku. Opr贸cz faktu, 偶e odrobin臋 boli mnie g艂owa. Intryguj膮ce zjawisko. O, 偶yrandol 鈥 mrukn膮艂 spojrzawszy w bok. 鈥 Czy on nie powinien wisie膰?
- Powinien 鈥 odpar艂a powoli spogl膮daj膮c na niego niepewnie. 鈥 Na pewno dobrze si臋 pan czuje?
- Oczywi艣cie, panno Granger, ale dzi臋kuj臋 za trosk臋 鈥 odpar艂 wstaj膮c powoli.
Hermiona po jego s艂owach ani drgn臋艂a przez d艂u偶sz膮 chwil臋, on tymczasem rozejrza艂 si臋 ze zdziwieniem, po czym odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i ruszy艂 do Wielkiej Sali. Wszyscy uczniowie pogr膮偶eni w g艂臋bokim szoku odprowadzili go wzrokiem. Harry i Ron po chwili wyrwali si臋 z ot臋pienia i zbli偶yli do Hermiony.
- Co mu si臋 sta艂o?
- Nie mam poj臋cia, ale to by艂o dziwne.
- Hermiona, czy my dobrze s艂yszeli艣my, 偶e on ci PODZI臉KOWA艁?
- Chyba tak. A przynajmniej tak mi si臋 wydaje.
- Ale sp贸jrzcie na to z innej strony 鈥 wtr膮ci艂 si臋 Ron. 鈥 Mo偶e w ko艅cu b臋dzie troch臋 spokoju.
- Da艂by艣 spok贸j, Ron, to powa偶na sprawa.
- Tak, tak, Miona. Idziemy na to 艣niadanie?
Hermiona westchn臋艂a ci臋偶ko, ale powlok艂a si臋 za przyjaci贸艂mi zerkaj膮c przy okazji na st贸艂 nauczycieli. Mistrz Eliksir贸w siada艂 w艂a艣nie ko艂o profesor McGonagall.
- Co艣 si臋 sta艂o w sali wej艣ciowej, Severusie? S艂yszeli艣my jakie艣 ha艂asy 鈥 odezwa艂a si臋 Minerwa, gdy tylko Severus usiad艂.
- Obawiam si臋, 偶e 偶yrandol spad艂. Powinien by膰 troch臋 mocniej zamocowany.
- Mam nadziej臋, 偶e nikomu nic si臋 nie sta艂o?
- Spokojnie, Minerwo, panna Granger czuwa艂a nad wszystkim.
- Panna Granger? I ciebie to nie niepokoi?
- Oczywi艣cie, 偶e nie, przecie偶 to zdolna dziewczyna. Mog艂aby艣 mi poda膰 ten p贸艂misek? O, dzi臋kuj臋.
- Severusie, czy ty si臋 dobrze czujesz?
- Jak najbardziej, Minerwo, czemu pytasz?
- Nie wiem, zachowujesz si臋 jako艣鈥 dziwnie.
- Wydaje ci si臋, moja droga.
Minerwa przez chwil臋 wpatrywa艂a si臋 w niego ze zdumieniem, a偶 w ko艅cu dotkn臋艂a d艂oni膮 jego czo艂a.
- Minerwo, co ty w艂a艣ciwie robisz?
- Sprawdzam, czy masz gor膮czk臋. Niby nie masz 鈥 mrukn臋艂a, gdy spojrza艂 na ni膮 pytaj膮co.
- Wspaniale. W takim razie wybacz, ale z ch臋ci膮 wr贸ci艂bym do 艣niadania 鈥 odpar艂a u艣miechaj膮c si臋 przy tym lekko.
- Severusie, co艣 ty robi艂 w nocy?
Westchn膮艂 ci臋偶ko.
- Zapewniam, 偶e jedynie spa艂em. Nie chc臋 by膰 nieuprzejmy 鈥 s艂owa te spowodowa艂y u Minerwy nag艂y napad kaszlu, gdy偶 akurat pr贸bowa艂a zje艣膰 kie艂bask臋, a prze艂ykanie po艂膮czone z gwa艂townym wci膮ganiem powietrza nie ko艅czy si臋 zbyt dobrze 鈥 ale zwr贸膰, prosz臋, uwag臋 na wydarzenia maj膮ce bezpo艣redni wp艂yw na ciebie i, je艣li mo偶esz, daj mi sko艅czy膰 艣niadanie 鈥 doko艅czy艂 poklepuj膮c j膮 pomocnie po plecach.
- Co masz na my艣li?
- 呕e jestem g艂odny i chcia艂bym ten g艂贸d zaspo鈥
- Nie to 鈥 przerwa艂a mu. 鈥 To, co powiedzia艂e艣 wcze艣niej.
- Och, wybacz, nie mog臋 ci powiedzie膰, Albus serdecznie mnie prosi艂, bym ci nie zdradza艂, 偶e jest w tobie na zab贸j zakochany 鈥 odpar艂 z przepraszaj膮cym u艣miechem.
- A tak mnie co艣 ostrzega艂o, 偶eby mu tego nie m贸wi膰鈥 - mrukn膮艂 przechodz膮cy akurat dyrektor.
- Severusie, na pewno czujesz si臋 dobrze?
- Jak ju偶 m贸wi艂em, Minerwo, czuj臋 si臋 jak najbardziej dobrze. Nie bardzo rozumiem, dlaczeg贸偶 mia艂bym czu膰 si臋 藕le. O witaj, Sybillo, pozwolisz, 偶e ust膮pi臋 ci miejsca?
S艂owa te wypowiedziane uprzejmym tonem przez Severusa Snape'a i skierowane do Sybilli Trelawney wywo艂a艂y g艂臋bok膮 cisz臋 w ca艂ej Wielkiej Sali. Wszyscy wgapiali si臋 zszokowani w u艣miechaj膮cego si臋 uprzejmie Mistrza Eliksir贸w. Nawet Albus zatrzyma艂 si臋 przy drzwiach i teraz szybko pociera艂 swoje okulary po艂贸wki w obawie, 偶e mo偶e to przez okulary 藕le w艂a艣nie widzia艂, ale prawda by艂a taka, 偶e Severus faktycznie wsta艂 z miejsca i przysun膮艂 krzes艂o zmieszanej Sybilli, kt贸ra zdawa艂a si臋 nie wiedzie膰, co ma powiedzie膰. Nagle Minerwa zerwa艂a si臋 ze swojego krzes艂a i przytkn膮wszy Mistrzowi Eliksir贸w r贸偶d偶k臋 do gard艂a wrzasn臋艂a g艂o艣no:
- KIM JESTE艢 I CO ZROBI艁E艢 Z SEVERUSEM?
Severus westchn膮艂. Odsun膮艂 jej r贸偶d偶k臋 i po艂o偶ywszy jej r臋k臋 na ramieniu posadzi艂 j膮 z powrotem na jej krze艣le. Po chwili wcisn膮艂 jej fili偶ank臋 do r臋ki.
- Minerwo, odetchnij g艂臋boko, napij si臋 herbatki, zamknij oczy i policz do dziesi臋ciu, a zapewniam, 偶e wszystko, co ci si臋 ubzdura艂o, zaraz zniknie. A teraz wybacz, ale musz臋 i艣膰 przygotowa膰 lekcj臋.
Poklepa艂 j膮 jeszcze po plecach u艣miechaj膮c si臋 pocieszaj膮co, po czym opu艣ci艂 Wielk膮 Sal臋 w wej艣ciu obdarzaj膮c Albusa uprzejmym u艣miechem. Gdy tylko przekroczy艂 pr贸g w Sali momentalnie rozbrzmia艂y szepty. Ka偶dy si臋 zastanawia艂, co takiego si臋 wydarzy艂o, 偶e Snape zachowywa艂 si臋 tak, a nie inaczej. Pojawi艂y si臋 spekulacje, 偶e mo偶e si臋 zakocha艂, ale wszyscy szybko w to zw膮tpili. Wi臋kszo艣膰 obstawia艂a, 偶e nawdycha艂 si臋 jaki艣 opar贸w i teraz mu odbija. Jednak kto艣 te偶 wymy艣li艂, 偶e mo偶e jaki艣 z艂o艣liwiec mu co艣 dola艂 do napoju, albo Snape po prostu si臋 schla艂 i jeszcze nie wytrze藕wia艂 do ko艅ca. Harry z Ronem te偶 pr贸bowali wymy艣li膰 swoj膮 wersj臋 wydarze艅, za艣 Hermiona d艂uba艂a w jajecznicy zastanawiaj膮c si臋 nad czym艣 g艂臋boko.
- To na pewno przez ten 偶yrandol 鈥 mrucza艂a do siebie pod nosem. 鈥 Trzeba to szybko odwr贸ci膰, zanim dojdzie do samowolki鈥 Pytanie tylko: jak? Id臋 do biblioteki! 鈥 krzykn臋艂a w ko艅cu i ju偶 jej nie by艂o.
W po艂owie drogi, p臋dz膮c do swojej skarbnicy wiedzy, wpad艂a z rozp臋du na profesora Snape'a wracaj膮cego w艂a艣nie z pokoju nauczycielskiego. Torba zsun臋艂a si臋 z jej ramienia, zawarto艣膰 rozsypa艂a si臋 po korytarzu, a ona sama upad艂a na pod艂og臋.
- Przepraszam bardzo, panie profesorze 鈥 mrukn臋艂a cicho zbieraj膮c swoje pergaminu, kt贸re po chwili wyrwa艂y jej si臋 z r臋ki i razem z ksi膮偶kami i atramentem wr贸ci艂y do torby.
- Ale偶 nic si臋 nie sta艂o, panno Granger.
Z niepokojem spojrza艂a w g贸r臋 i prze艂kn臋艂a g艂o艣no 艣lin臋, gdy ujrza艂a ten przera偶aj膮cy uprzejmy u艣miech i wyci膮gni臋t膮 w jej stron臋 d艂o艅. Nie chc膮c urazi膰 profesora, przyj臋艂a pomoc i moment p贸藕niej sta艂a ju偶 na nogach, a Mistrz Eliksir贸w podawa艂 jej torb臋.
- Dzi臋kuj臋, profesorze.
- Nie ma za co, panno Granger, ale radzi艂bym nast臋pnym razem porusza膰 si臋 ostro偶niej. W艂a艣nie, nic si臋 pani nie sta艂o przy tym upadku?
- Nie, profesorze, nic mi nie jest 鈥 鈥瀢 przeciwie艅stwie do pana" doda艂a w my艣lach.
- Wspaniale, a teraz pani wybaczy, panno Granger 鈥 sk艂oni艂 si臋 lekko i ruszy艂 w dalsz膮 drog臋 do loch贸w.
Hermiona dosz艂o do wniosku, 偶e je艣li szybko nie znajdzie sposobu, by doprowadzi膰 go do normalno艣ci, uczniowie prawdopodobnie poschodz膮 na liczne zawa艂y. Pod膮偶y艂a zatem szybko do biblioteki, gdzie mia艂a nadziej臋 znale藕膰 rozwi膮zanie i uwolni膰 Hogwart od tego horroru鈥
2.
Minerwa McGonagall przemkn臋艂a przez korytarze Hogwartu z pr臋dko艣ci膮 艣wiat艂a niczym Kubica w swoim bolidzie i jak burza wpad艂a do gabinetu dyrektora, trzaskaj膮c za sob膮 drzwiami, przez co dyrektor z wra偶enia upu艣ci艂 wielk膮 ksi臋g臋, kt贸r膮 w艂a艣nie wertowa艂.
- Albusie! 鈥 wrzasn臋艂a, podbiegaj膮c do niego, 艂api膮c go za ramiona i potrz膮saj膮c nim mocno. 鈥 Czy艣 ty widzia艂, co zrobi艂 Severus?
- Tak, Minerwo, widzia艂em i w艂a艣nie pr贸buj臋 rozgry藕膰, co mu jest. By艂bym wdzi臋czny, gdyby艣 zesz艂a z mojej stopy 鈥 odpowiedzia艂 krzywi膮c si臋 lekko.
Minerwa zaraz cofn臋艂a si臋, mrucz膮c pod nosem jakie艣 przeprosiny i si臋gn臋艂a po ksi臋g臋, kt贸r膮 dyrektor upu艣ci艂. Poda艂a j膮 Albusowi, ten za艣 na wszelki wypadek po艂o偶y艂 j膮 na biurku i zn贸w zacz膮艂 przerzuca膰 strony. Wsp贸lnie pochylili si臋 nad ksi臋g膮 niecierpliwie szukaj膮c jakiejkolwiek podpowiedzi, kt贸ra pomog艂aby im w tej sytuacji.
- Albusie? 鈥 odezwa艂a si臋 w pewnym momencie Minerwa z niepokojem w g艂osie. 鈥 A co, je艣li nic nie znajdziemy?
Dyrektor spojrza艂 na ni膮 sponad okular贸w po艂贸wek i przez chwil臋 zastanawia艂 si臋 nad odpowiedzi膮.
- Wol臋 nawet o tym nie my艣le膰 鈥 powiedzia艂 cicho grobowym tonem.
- Bingo! 鈥 wykrzykn臋艂a g艂o艣no z ulg膮.
- Panno Granger! Nie chce mi si臋 wierzy膰, 偶e akurat pani musz臋 przypomina膰 o obowi膮zuj膮cej tu ciszy 鈥 zbeszta艂a j膮 zaraz pani Pince, kt贸ra wyciera艂a akurat kurze z ksi膮偶ek poustawianych na rega艂ach.
- Przepraszam bardzo 鈥 mrukn臋艂a Hermiona, a gdy zerkn臋艂a na zegarek ledwie powstrzyma艂a si臋 od zakl臋cia g艂o艣no.
Szybko zamkn臋艂a ksi臋g臋, kt贸r膮 akurat wertowa艂a i wepchn臋艂a j膮 do torby, po czym pozbiera艂a wszystkie pergaminy, pi贸ro i atrament i zapakowawszy je r贸wnie偶, zerwa艂a si臋 na r贸wne nogi i wybieg艂a z biblioteki, kieruj膮c si臋 w stron臋 loch贸w. Drog臋 z g贸ry na d贸艂 pokona艂a w zadziwiaj膮cym tempie, ale wyj膮tkowo nie chcia艂a si臋 sp贸藕ni膰 na Eliksiry, obawiaj膮c si臋, 偶e mog艂oby si臋 to 藕le sko艅czy膰. Ku jej nieszcz臋艣ciu, jej kondycja nie by艂a w stanie jej dopom贸c i w chwili, gdy wpad艂a do sali lekcyjnej, profesor sprawdza艂 w艂a艣nie list臋 obecno艣ci.
- Przepraszam za sp贸藕nienie, panie profesorze 鈥 wydusi艂a z siebie z trudem, obiecuj膮c sobie, 偶e popracuje nad swoj膮 form膮.
- Ale偶 nic si臋 nie sta艂o, panno Granger, jeszcze i tak nie doszed艂em do pani nazwiska 鈥 odpar艂 spokojnie Mistrz Eliksir贸w u艣miechaj膮c si臋 do niej uprzejmie. Wzdrygn臋艂a si臋 na ten widok.
Odwr贸ci艂a szybko wzrok, nie mog膮c d艂u偶ej patrze膰 w te czarne oczy zha艅bione brakiem z艂owrogiego b艂ysku i usiad艂a na swoim miejscu. Znieruchomia艂a, kiedy u艣wiadomi艂a sobie, 偶e sprawdzaj膮c obecno艣膰, Snape nie wyczytywa艂 nazwisk sycz膮cym g艂osem, tylko na spokojnie czyta艂 imiona, zerkaj膮c przy tym na konkretnych uczni贸w, kt贸rzy ze strachu i niepewno艣ci bali si臋 odzywa膰. Drgn臋艂a, gdy us艂ysza艂a swoje imi臋, ale nie zd膮偶y艂a nawet odpowiedzie膰, a profesor rzuci艂 jej kr贸tkie spojrzenie i przeszed艂 do kolejnej osoby na li艣cie.
- Mili pa艅stwo 鈥 odezwa艂 si臋, gdy sko艅czy艂 z obecno艣ci膮. Hermiona zacz臋艂a modli膰 si臋 w duchu do Merlina o cierpliwo艣膰 i si艂臋, by przetrwa膰 te zaj臋cia. 鈥 O ile dobrze pami臋tam, mieli艣cie dzi艣 warzy膰 eliksir Durbon. Czy kto艣 jest w stanie odpowiedzie膰, na czym polega jego dzia艂anie?
Hermiona odruchowo podnios艂a r臋k臋. By艂a przygotowana no to, 偶e zostanie jak zwykle zignorowana, wi臋c zdziwi艂a si臋 niezmiernie, gdy profesor stan膮艂 przed ni膮 i u艣miechn膮艂 si臋 do niej zach臋caj膮co.
- Tak, panno Granger?
Prze艂kn臋艂a g艂o艣no 艣lin臋 i odpowiedzia艂a staraj膮c si臋 nie patrze膰 mu w twarz, by nie przerazi膰 si臋 jeszcze bardziej.
- Eliksir Durbon jest z regu艂y nieszkodliwy, ale przy z艂ych zamiarach mo偶e narobi膰 sporego zamieszania, poniewa偶 powoduje, 偶e pij膮cy zapomina o wszystkim, co mia艂 zrobi膰 danego dnia.
- Bardzo dobrze, panno Granger. A jego najwa偶niejszym sk艂adnikiem s膮鈥?
- Sproszkowane pi贸ra ze skrzyde艂 or艂a bielika.
- Doskonale, panno Granger, dziesi臋膰 punkt贸w dla Gryffindoru!
I w tym momencie Hermiona uzna艂a, 偶e przegi膮艂. Snape NIE DAJE punkt贸w Gryfonom, do jasnej avady!
- Niech pan przestanie! 鈥 wykrzykn臋艂a g艂o艣no. Po jej s艂owach w sali zapad艂a kompletna cisza. 鈥 Nie mo偶e si臋 pan zachowywa膰 normalnie? Jak wredny, egoistyczny dupek?
Zorientowa艂a si臋, co w艂a艣ciwie m贸wi dopiero, gdy s艂owa odbi艂y si臋 echem po pomieszczeniu. Snape wpatrywa艂 si臋 w ni膮 z uwag膮, a ona momentalnie poczerwienia艂a i zas艂oni艂a d艂oni膮 usta.
- Bardzo przepraszam, panie profesorze, nie wiem, co mnie napad艂o. Obiecuj臋, 偶e to si臋 wi臋cej nie powt贸rzy 鈥 powiedzia艂a szybko wbijaj膮c wzrok w st贸艂.
Ku jej zdumieniu, nie us艂ysza艂a 偶adnych wrzask贸w, kt贸rych oczekiwa艂a, a Gryffindor nie straci艂 nawet punktu. Poczu艂a za to jego r臋k臋 na ramieniu. Zszokowana podnios艂a g艂ow臋, by spojrze膰 na niego i zaraz si臋 skrzywi艂a na widok pocieszaj膮cego wyrazu twarzy profesora.
- Rozumiem, panno Granger, 偶e to emocje wzi臋艂y nad tob膮 g贸r臋 i w艂a艣ciwie tak nie my艣lisz, mam racj臋? 鈥 przytakn臋艂a szybko, zanim wyrwa艂o jej si臋 co艣 jeszcze g艂upszego. 鈥 W takim razie we藕 g艂臋bszy oddech i staraj si臋 my艣le膰 o czym艣 weso艂ym, dobrze?
Hermiona mia艂a ochot臋 waln膮膰 g艂ow膮 w 艂awk臋. Nie do艣膰, 偶e profesor Snape nie zachowywa艂 si臋 zupe艂nie, jak on sam, to jeszcze przyzna艂 jej punkty, a jak na niego nawrzeszcza艂a, zacz膮艂 j膮 pociesza膰. Czy to by艂o normalne? Zdecydowanie nie.
Przez reszt臋 lekcji nie wydusi艂a z siebie 偶adnego s艂owa, 偶eby przypadkiem nie paln膮膰 znowu czego艣, czego na pewno by jej nie zapomnia艂 po powrocie do normalno艣ci. Zaj臋cia przebieg艂y w miar臋 normalnie. Profesor kr膮偶y艂 po sali i, ku przera偶aniu uczni贸w, o艣miela艂 si臋 ich poprawia膰 i pomaga膰 im. Wi臋kszo艣膰 dosz艂a do wniosku, 偶e mimo i偶 lepiej rozumieli wszystko, gdy t艂umaczy艂 im na spokojnie, woleli, 偶eby sycza艂 nieustannie, bo ten uprzejmy i pocieszaj膮cy u艣miech na jego twarzy doprowadza艂 wszystkich do sza艂u. Gdy tylko zadzwoni艂 dzwonek, informuj膮cy o ko艅cu lekcji, klasa momentalnie opustosza艂a. Wszyscy uczniowie chcieli si臋 znale藕膰 jak najdalej od Snape'a.
Przez ca艂y dzie艅 uczniowie wpadali w stany przedzawa艂owe, gdy ni st膮d ni zow膮d profesor Snape pojawia艂 si臋 ko艂o nich u艣miechaj膮c si臋 uprzejmie i zamiast wlepia膰 szlabany i odejmowa膰 punkty, poucza艂 ich z zawadiackim b艂yskiem w oku. Neville po Zielarstwie wr贸ci艂 ca艂y roztrz臋siony i nie by艂 w stanie wydusi膰 z siebie s艂owa, ale Dean widzia艂, co si臋 dzia艂o i wszystko im opowiedzia艂. W trakcie zaj臋膰 w cieplarni wszed艂 tam Snape, by uprzejmie zapyta膰 Sprout o jak膮艣 ro艣lin臋 do eliksiru. Oczywi艣cie uprzednio przeprosi艂 za przerwanie lekcji, co samo w sobie by艂o nierealne. Profesor Sprout by艂a w tak wielkim szoku, 偶e da艂a mu zaraz ca艂膮 ro艣lin臋 z li艣膰mi i korzeniami, 偶eby sobie tylko poszed艂, chocia偶 prosi艂 jedynie o 艂odyg臋. Ku nieszcz臋艣ciu Sprout, nie zgodzi艂 si臋 przyj膮膰 wszystkiego i na miejscu odci膮艂 jedynie taki kawa艂ek ro艣liny, jaki by艂 mu potrzebny, po czym bardzo serdecznie jej podzi臋kowa艂. Wychodz膮c zauwa偶y艂 nieudolne pr贸by Neville'a polegaj膮ce na zagadaniu jakiej艣 Puchonki i poprosi艂 go na s艂贸wko. Jak si臋 okaza艂o, zrobi艂 mu szeroki wyk艂ad na temat: 鈥濲ak podrywa膰 dziewczyny i wyj艣膰 na tym zwyci臋sko". Neville a偶 do wieczora nie by艂 w stanie si臋 odezwa膰.
Hermiona wi臋kszo艣膰 popo艂udnia sp臋dzi艂a nad ksi膮偶k膮, kt贸r膮 zabra艂a z biblioteki, analizuj膮c dok艂adnie eliksir, kt贸ry w niej znalaz艂a. W pewnym momencie wpad艂 Harry z hukiem do pokoju wsp贸lnego Gryfon贸w i pad艂 przed ni膮 na kolana patrz膮c na ni膮 b艂agalnie.
- Hermiona, we藕 co艣 z nim zr贸b! 鈥 Gdy spojrza艂a na niego nierozumiej膮cym wzrokiem, doda艂 szybko. 鈥 Ze Snapem! Wyobra偶asz sobie, 偶e chcia艂 mi pom贸c w treningu, 偶eby mi lepiej sz艂o na meczu? Zacz膮艂 mi doradza膰, jakie zwody s膮 najskuteczniejsze, ale zd膮偶y艂em uciec, zanim si臋 zorientowa艂鈥 - doko艅czy艂 Wybraniec roztrz臋sionym g艂osem.
- Spokojnie, Harry, znalaz艂am eliksir, kt贸ry mo偶e pom贸c. Tylko musia艂abym skorzysta膰 z jego pracowni鈥
- Powiedz mu, 偶e chcesz si臋 pouczy膰, a ci bibliotek臋 aleksandryjsk膮 przyniesie 鈥 mrukn膮艂 nieweso艂o Ron.
- Oby艣 mia艂 racj臋, bo naprawd臋 nie widz臋 innego sposoby na wyleczenie go.
- Chod藕, Harry, mam w kufrze jeszcze dwa piwa kremowe, akurat ci si臋 przydadz膮 鈥 powiedzia艂 Ron, po czym wzi膮艂 Harry'ego pod rami臋 i pom贸g艂 mu doj艣膰 do dormitorium.
Hermiona po raz ostatni zerkn臋艂a na przepis, po czym westchn臋艂a ci臋偶ko, wsta艂a, opu艣ci艂a pok贸j wsp贸lny Gryfon贸w i z dusz膮 na ramieniu ruszy艂a w d贸艂, kieruj膮c si臋 do loch贸w. Mia艂a nadziej臋, 偶e Snape udost臋pni jej pracowni臋 i nie doprowadzi j膮 w tym czasie do zawa艂u. Obawia艂a si臋, 偶e mo偶e nie wyj艣膰 stamt膮d z nietkni臋t膮 psychik膮, ale czego si臋 nie robi dla dobra ca艂ej szko艂y. Im by艂a bli偶ej loch贸w, tym jej kroki stawa艂y si臋 wolniejsze i bardziej niepewne. Nie wiedzia艂a, co mo偶e na ni膮 czeka膰, chocia偶 stara艂a si臋 nastawi膰 na kolejne przera偶aj膮ce u艣miechy. Kiedy w ko艅cu zatrzyma艂a si臋 przed drzwiami gabinetu, my艣la艂a, 偶e serce wyrwie jej si臋 z piersi, tak si臋 mocno t艂uk艂o. Dr偶膮c膮 r臋k膮 zastuka艂a ostro偶nie w drzwi, te za艣 otworzy艂y si臋, gdy tylko opu艣ci艂a r臋k臋. To, co ujrza艂a, sprawi艂o, 偶e dos艂ownie zd臋bia艂a i przez d艂u偶sz膮 chwil臋 musia艂a sobie przypomina膰 chocia偶by o oddychaniu.
Profesor Snape zd膮偶y艂 zrobi膰 ju偶 co艣 z w艂osami, nie by艂a pewna, co dok艂adnie, ale by艂y tak u艂o偶one, 偶e podkre艣la艂y jego ostre rysy twarzy, a na jego policzkach i brodzie pojawi艂 si臋 ju偶 minimalny zarost. Nie mia艂 na sobie ani peleryny, ani surduta, a czarna koszula, idealnie przylegaj膮ca do cia艂a na tyle, 偶e wida膰 by艂o zarys mi臋艣ni, mia艂a rozpi臋te dwa guziki, przez co ods艂ania艂a kawa艂ek jego bladego torsu. R臋kawy mia艂 podwini臋te, dzi臋ki czemu wida膰 by艂o delikatn膮, srebrn膮 blizn臋 w miejscu, gdzie kiedy艣 by艂 mroczny znak. Jakby tego by艂o ma艂o opiera艂 si臋 nonszalancko o futryn臋, spogl膮daj膮c na ni膮 z delikatnym u艣miechem i zawadiackim b艂yskiem w oku. Musia艂a przyzna膰, 偶e w tym momencie wygl膮da艂鈥 cholernie seksownie鈥 Prze艂kn臋艂a g艂o艣no 艣lin臋.
- Mog臋 w czym艣 pani pom贸c, panno Granger? 鈥 zapyta艂 uprzejmie, a Hermiona nie by艂a w stanie wydusi膰 z siebie 偶adnego d藕wi臋ku. 鈥 Hermiono?
Na d藕wi臋k swojego imienia otrz膮sn臋艂a si臋 z szoku, a gdy dotar艂o do niej, co pomy艣la艂a o swoim nauczycielu, jakkolwiek by si臋 nie zachowywa艂, zarumieni艂a si臋 i spu艣ci艂a wzrok.
- Ja鈥 chcia艂am spyta膰鈥 czy鈥 no, czy mog艂abym skorzysta膰 z pa艅skiej pracowni w celach naukowych? 鈥 wydusi艂a z siebie z trudem, staraj膮c si臋 na niego nie patrze膰.
- Ale偶 oczywi艣cie! Kim bym by艂, 偶eby zabroni膰 si臋 rozwija膰 tak pot臋偶nemu umys艂owi?
Na przyk艂ad samym sob膮鈥 - przesz艂o jej przez my艣l.
Gestem wskaza艂 jej, by posz艂a za nim i przeprowadzi艂 j膮 przez gabinet do drzwi, kt贸rych wcze艣niej nigdy nie widzia艂a. D偶entelme艅sko otworzy艂 jej drzwi i pu艣ci艂 j膮 przodem, a Hermiona zacz臋艂a czu膰, jak irytacja w niej ro艣nie. Znale藕li si臋 w du偶ym pomieszczeniu z dwoma pot臋偶nymi sto艂ami i mn贸stwem p贸艂ek. Z pomieszczenia wychodzi艂y jeszcze dwie inne pary drzwi.
- Tu jest magazyn, prosz臋, bierz, co b臋dzie ci potrzebne, wierz臋, 偶e 偶adne ze sk艂adnik贸w si臋 nie zmarnuj膮 鈥 powiedzia艂 z u艣miechem wskazuj膮c jedne z drzwi.
- Postaram si臋, panie profesorze.
- Pozwolisz, 偶e zostawi臋 ci臋 sam膮? Chcia艂bym sko艅czy膰 sprawdzanie prac.
- Oczywi艣cie, profesorze, obiecuj臋, 偶e nic nie zniszcz臋鈥
- Wiem, panno Granger i wiem r贸wnie偶, 偶e mog臋 ci zaufa膰 w tej sprawie 鈥 odpar艂 swobodnie.
Mia艂a ochot臋 rozsmarowa膰 mu ten piekielny u艣miech na twarzy ksi膮偶k膮, kt贸r膮 akurat trzyma艂a, ale si臋 powstrzyma艂a. Cieszy艂a si臋, 偶e nie b臋dzie jej sta艂 nad kocio艂kiem i rzuca艂 jakich艣 mi艂ych uwag, bo by chyba nerwowo nie wytrzyma艂a. Odprowadzi艂a go wzrokiem do drzwi, kt贸rymi tu weszli i odetchn臋艂a z ulg膮, gdy znikn膮艂 za nimi. Zakasa艂a r臋kawy i, upewniaj膮c si臋, 偶e nie wr贸ci艂, zabra艂a si臋 za warzenie eliksiru.
Po trzech godzinach pracy opad艂a wyczerpana na mi臋kki fotel stoj膮cy w rogu. By艂a wyko艅czona, jak ma艂o kiedy, a eliksiru starczy艂o ledwie na jedn膮 dawk臋. Mia艂a nadziej臋, 偶e nie b臋dzie potrzebowa艂a go wi臋cej, bo osobi艣cie nie chcia艂a si臋 znowu tak m臋czy膰 dwa tygodnie przed OWUTEMami. Podnios艂a si臋 powoli z wygodnego miejsca, pocieszaj膮c si臋, 偶e ju偶 za chwil臋 wszystko wr贸ci do normy. Przela艂a eliksir do fiolki i skierowa艂a si臋 do gabinetu Snape'a. Zatrzyma艂a si臋 zaraz za progiem i wyczerpana opar艂a si臋 o 艣cian臋. Profesor siedzia艂 akurat przy biurku i ko艅czy艂 sprawdzanie prac, a gdy wesz艂a wsta艂 i podszed艂 do niej entuzjastycznie.
- I jak poszed艂 eksperyment? 鈥 zapyta艂 z wyra藕n膮 ciekawo艣ci膮.
- Bardzo dobrze 鈥 mrukn臋艂a zm臋czona. 鈥 Mog臋 mie膰 do pana drobn膮 pro艣b臋?
- Ale偶 oczywi艣cie, panno Granger.
- W takim razie prosz臋 bardzo, 偶eby pan to wypi艂 鈥 poprosi艂a prawie rozkazuj膮cym tonem, podaj膮c mu fiolk臋.
Snape wzi膮艂 od niej buteleczk臋 i uwa偶nie przyjrza艂 si臋 jej zawarto艣ci.
- Mog臋 wiedzie膰, co to dok艂adnie jest?
- Eliksir na popraw臋 humoru.
Profesor u艣miechn膮艂 si臋, a Hermiona si艂膮 powstrzyma艂a si臋 od odwr贸cenia wzroku.
- Wydaje mi si臋, 偶e m贸j humor ma si臋 ca艂kiem鈥
- Prosz臋, niech pan to wypije! 鈥 wtr膮ci艂a si臋 b艂agalnie.
Zerkn膮艂 na ni膮 zdziwiony, ale wzruszy艂 ramionami.
- Skoro tak pani na tym zale偶y 鈥 mrugn膮艂 do niej i jednym haustem wypi艂 ca艂膮 zawarto艣膰.
Po chwili z rado艣ci膮 obserwowa艂a, jak ten przekl臋ty u艣miech powoli zmienia si臋 w grymas w艣ciek艂o艣ci. Mia艂a ochot臋 wy艣ciska膰 go ze szcz臋艣cia, ale by艂a 艣wiadoma, 偶e mog艂aby tego nie prze偶y膰. Zamiast tego u艣miechn臋艂a si臋 szczerze do niego.
- Grrangerrrrrr 鈥 warkn膮艂 cicho po d艂u偶szej chwili. 鈥 Za tego 鈥瀌upka" od jutra masz tygodniowy鈥
Nagle zesztywnia艂 na moment, zerkn膮艂 na wci膮偶 trzyman膮 fiolk臋 i, ku przera偶eniu Hermiony, u艣miechn膮艂 si臋 do niej przepraszaj膮co.
- Obawiam si臋, panno Granger, 偶e nie wyczuwam 偶adnej r贸偶nicy.
- Albusie, co tam si臋 dzieje? 鈥 rozleg艂 si臋 z okolic drzwi do gabinetu g艂os profesor McGonagall.
- Nie wiem, chyba zakl臋cie nie podzia艂a艂o 鈥 odpar艂 z zastanowieniem dyrektor.
Hermiona my艣la艂a, 偶e zaraz si臋 rozp艂acze.
- Nie podzia艂a艂o, bo da艂am mu przed chwil膮 eliksir! 鈥搄臋kn臋艂a g艂o艣no.
- A niech to! Spokojnie, zaraz to naprawimy.
- Albusie鈥
- Tak, Minerwo?
- Tam pisa艂o, 偶e mo偶esz u偶y膰 tego zakl臋cia tylko raz dziennie鈥
Na d艂u偶sz膮 chwil臋 zapad艂a cisza.
- Dlaczego?
- Bo rozsadzi ci r贸偶d偶k臋.
- A niech to szlag!
Hermiona chcia艂a z rozpaczy waln膮膰 g艂ow膮 w 艣cian臋, ale profesor Snape j膮 powstrzyma艂.
- Spokojnie, panno Granger, powinna艣 troch臋 uwa偶a膰.
- Fakt, jeszcze mi by si臋 co艣 poprzestawia艂o鈥 Ech, id臋 robi膰 eliksir.
Odwr贸ci艂a si臋 i ju偶 chcia艂a wej艣膰 do pracowni, kiedy Snape po艂o偶y艂 jej r臋k臋 na ramieniu i zatrzyma艂 j膮.
- Nie tak szybko. Jest pani zm臋czona, panno Granger, i prosz臋 nie zaprzecza膰, bo to wida膰. Powinna pani troch臋 odpocz膮膰 przed kolejnym wyzwaniem 鈥 powiedzia艂 stanowczo, ale u艣miechn膮艂 si臋 pocieszaj膮co. Nie po raz pierwszy mia艂a ch臋膰 rozszarpa膰 go za ten u艣miech. 鈥 Pozwoli pani, 偶e odprowadz臋 pani膮 do wie偶y Gryffindoru, panno Granger. Wol臋 si臋 upewni膰, 偶e trafi艂a艣 tam.
Nie czekaj膮c na odpowied藕, obj膮艂 r臋k膮 jej ramiona i skin膮wszy g艂ow膮 Albusowi i Minerwie, kt贸rzy bezczelnie gapili si臋 na niego zszokowani, wyprowadzi艂 j膮 z gabinetu i zaprowadzi艂 pod sam obraz Grubej Damy. Hermiona mia艂a 艣wiadomo艣膰, 偶e co艣 m贸wi艂 do drodze, ale nie wiedzia艂a dok艂adnie co, bo perfidnie go nie s艂ucha艂a. Nie, 偶eby mia艂o jej to co艣 da膰, wr臋cz przeciwnie. Wygl膮da艂o na to, 偶e czerpa艂 przyjemno艣膰 z samego gadania o czym艣 i nie zwraca艂 uwagi, czy kto艣 go w og贸le s艂ucha, czy nie. Gdy w ko艅cu dotarli do wie偶y, zd膮偶y艂 jej tylko 偶yczy膰 dobrej nocy i mi艂ych sn贸w i ju偶 jej nie by艂o. W pokoju wsp贸lnym rzuci艂a wszystkim zaciekawionym jej gwa艂townym wej艣ciem mro偶膮ce krew w 偶y艂ach spojrzenie i posz艂a prosto do dormitorium przeklinaj膮c w my艣lach dyrektora i opiekunk臋 Gryfon贸w.
3.
Ptaki roz膰wierka艂y si臋 weso艂o za oknem, utwierdzaj膮c Hermion臋 w przekonaniu, 偶e wszystkie wydarzenia poprzedniego, potwornego wprost dnia by艂y jedynie koszmarem, kt贸ry nawiedzi艂 j膮 w nocy. U艣miechaj膮c si臋 delikatnie, przeci膮gn臋艂a si臋 i jednym ruchem odsun臋艂a zas艂ony 艂贸偶ka, by zaraz u艣miechn膮膰 si臋 szerzej, gdy o艣lepi艂o j膮 s艂o艅ce 艣wiec膮ce mocno na czystym niebie. Poczu艂a uk艂ucie jakiej艣 dziwnej, niepokoj膮cej my艣li, ale nie mog艂a jej uchwyci膰 porz膮dnie, wi臋c wsta艂a niespiesznie i podesz艂a do okna, zerkaj膮c na soczyst膮 ziele艅 traw pokrywaj膮cych b艂onia. Jaki艣 ptasi drapie偶nik wzbi艂 si臋 wysoko w niebo, a zaraz p贸藕niej nurkowa艂 z powrotem w koronach drzew. Przez b艂臋kitny niebosk艂on przewin臋艂a si臋, gnana lekkimi podmuchami wiatru, ma艂a chmurka, kt贸ra na u艂amek sekundy przys艂oni艂a blask s艂o艅ca wisz膮cego wysoko nad horyzontem. Znieruchomia艂a na moment, gdy powt贸rzy艂a sobie w my艣lach to, co przed chwil膮 przemkn臋艂o przez jej umys艂. Wysoko nad horyzontem鈥 Wysoko... Oczy rozszerzy艂y si臋 jej ze strachem, gdy uchwyci艂a ten sprytnie ukryty sens. Rzuci艂a si臋 z powrotem do 艂贸偶ka, a w艂a艣ciwie do szafki nocnej, na kt贸rej znajdowa艂 si臋 jej budzik, a po drodze zarejestrowa艂a kolejny istotny fakt 鈥 dormitorium by艂o puste鈥
Gdy jej wzrok zatrzyma艂 si臋 na wskaz贸wkach, ogarn臋艂o j膮 przera偶enie. Je艣li nagle przez noc nie naby艂a g艂臋bokiej wady wzroku, to widok ten oznacza艂 tylko jedno鈥 Za pi臋tna艣cie minut sko艅czy si臋 pierwsza z dw贸ch lekcji eliksir贸w, kt贸re mieli mie膰 od rana. Z pr臋dko艣ci膮 艣wiat艂a w g艂臋bokiej ciemno艣ci 鈥 przemyka tak szybko, 偶e a偶 go nie wida膰 鈥 wskoczy艂a w sw贸j szkolny mundurek, wpad艂a do 艂azienki, prawie zabijaj膮c si臋, gdy po艣lizgn臋艂a si臋 na kafelkach, doprowadzi艂a do porz膮dku sw贸j, wskazuj膮cy na niedawny g艂臋boki sen, wygl膮d, wr贸ci艂a do sypialni, przestawiaj膮c po drodze cz臋艣膰 mebli w wyniku zderze艅 z nimi z olbrzymi膮 pr臋dko艣ci膮, powrzuca艂a do torby potrzebne ksi膮偶ki i wypad艂a z hukiem z dormitorium, pozostawiaj膮c za sob膮 istny pogrom. Pop臋dzi艂a korytarzami Hogwartu, odnajduj膮c w sobie nieznane pok艂ady energii, a na widok p臋dz膮cej Hermiony z szop膮 w艂os贸w powiewaj膮c膮 za ni膮, niczym skrzyd艂a doczepione do zbroi polskiej husarii, nawet duchy ze strachem schodzi艂y jej z drogi, a sam dyrektor Dumbledore skry艂 si臋 za poblisk膮 zbroj膮, przytrzymuj膮c sw膮 d艂ug膮 brod臋, by nie wkr臋ci艂a si臋 nigdzie w ten przera偶aj膮cy, gnaj膮cy mechanizm.
Ledwie utrzyma艂a r贸wnowag臋 na schodach prowadz膮cych do loch贸w i chocia偶 mia艂a wra偶enie, 偶e za moment wypluje sobie p艂uca, nie zatrzyma艂a si臋. Ju偶 i tak profesor Snape da jej popali膰, 偶e nie zjawi艂a si臋 na pierwszej lekcji, a zawsze to lepiej by膰 chocia偶 te pi臋膰 minut na zaj臋ciach, ni偶 nie przyj艣膰 w og贸le. Dlatego teraz p臋dzi艂a co si艂, 偶eby zd膮偶y膰 jeszcze przed ko艅cem lekcji. Kiedy w ko艅cu zatrzyma艂a si臋 przed drzwiami sali, po艣wi臋ci艂a chwil臋 na z艂apanie oddechu i ledwie stoj膮c, szarpn臋艂a niecierpliwie za klamk臋, by wreszcie znale藕膰 si臋 w 艣rodku.
Wpad艂a do pomieszczenia, ledwie zipi膮c i nie mog膮c nawet unie艣膰 wzroku na nauczyciela, spr贸bowa艂a odetchn膮膰 nieco g艂臋biej i zacz臋艂a si臋 t艂umaczy膰.
- Bardzo przepraszam鈥 profesorze鈥 ja鈥 zaspa艂am鈥 obiecuj臋, 偶e to si臋鈥 nie powt贸rzy鈥
Gdy uda艂o jej si臋 wydusi膰 w ko艅cu ca艂膮 kwesti臋, ostro偶nie spojrza艂a na profesora鈥 I dopiero wtedy naprawd臋 zabrak艂o jej tchu鈥 Z ust wyrwa艂o jej si臋 p艂aczliwe 鈥濶ieee鈥", gdy po d艂u偶szej chwili po艂膮czenia nerwowe w jej organizmie w ko艅cu zaskoczy艂y i przes艂a艂y z oczu do m贸zgu obraz przedstawiaj膮cy profesora Snape'a w ciemnozielonej szacie i z uprzejmym u艣miechem przyklejonym do twarzy.
Torba z ksi膮偶kami wy艣lizgn臋艂a jej si臋 z r臋ki, a za艂amana Gryfonka bez si艂 opad艂a na kolana i ukry艂a twarz w d艂oniach, by nie patrze膰 na ten koszmar, kt贸ry w艂a艣nie okaza艂 si臋 by膰 prawdziwy. Nie by艂a w stanie poj膮膰, dlaczego co艣 tak鈥 potwornego przydarzy艂o si臋 Hogwartowi. Przecie偶 on by艂 gorszy, ni偶 ta imitacja czarodzieja, Gilderoy Lockhart!
Prawie podskoczy艂a, gdy poczu艂a czyj膮艣 r臋k臋 na ramieniu, a kiedy zerkn臋艂a kto to, omal nie zesz艂a na zawa艂. Mie膰 艣wiadomo艣膰, 偶e Snape jednak zachowuje si臋, jak nie on, to jedno, ale widzie膰 go tak blisko bez firmowej czerni, morderczego spojrzenia i z艂o艣liwego u艣mieszku, to ju偶 co艣 innego鈥
- Spokojnie, panno Granger, rozumiem, 偶e w waszym wieku odpowiednia ilo艣膰 snu to podstawa do dobrego funkcjonowania organizmu i przyswajania wiedzy na zaj臋ciach, wi臋c naprawd臋 nic si臋 nie sta艂o. A ju偶 tym bardziej nie trzeba tak panikowa膰 鈥 powiedzia艂 uspokajaj膮cym tonem.
- Ale鈥 ale鈥
- Tak? 鈥 zapyta艂 uprzejmie, nawet nie zamierzaj膮c jej odebra膰 ani p贸艂 punktu.
- 鈥 Niewa偶ne鈥 - westchn臋艂a z rezygnacj膮. B臋dzie musia艂a p贸藕niej zrobi膰 kolejn膮 dawk臋 eliksiru i tyle.
- W takim razie powinna艣 si臋 teraz uda膰 na swoje miejsce, a na kolejnej lekcji spr贸bujesz nadrobi膰 to, co zacz臋li艣my robi膰 bez ciebie, dobrze?
- Tak, panie profesorze鈥
Chocia偶 wielce si臋 temu sprzeciwia艂a, pom贸g艂 jej wsta膰 i przytrzyma艂 j膮 za rami臋, gdy zachwia艂a si臋 lekko, wci膮偶 nie maj膮c dostatecznie du偶o si艂. Stara艂a si臋 sprawia膰 wra偶enie, 偶e jest w stanie doj艣膰 samodzielnie do 艂awki, gdzie siedzieli ju偶 Harry z Ronem, ale okaza艂o si臋, 偶e na jej miejscu usiad艂 Seamus, musia艂a wi臋c uda膰 si臋 do pierwszej 艂awki, kt贸ra zawsze by艂a pusta. A to oznacza艂o przej艣cie przez ca艂膮 d艂ugo艣膰 sali鈥 Nie czekaj膮c na nic, zrobi艂a pierwszy krok i nawet sama nie do ko艅ca zauwa偶y艂a, 偶e zachwia艂a si臋 minimalnie, ale profesor oczywi艣cie musia艂 to dostrzec i zaraz zaoferowa艂 si臋, 偶e jej pomo偶e. Kiedy ju偶 doprowadzi艂 j膮 do 艂awki, gdzie mog艂a spokojnie usi膮艣膰, zadzwoni艂 dzwonek, a ona akurat my艣la艂a, 偶e ju偶 gorzej by膰 nie mo偶e鈥 Myli艂a si臋鈥
- Rzu膰cie zakl臋cie zastoju na wasze eliksiry i mo偶ecie i艣膰 odpocz膮膰 chwil臋 na przerwie. 鈥 Wszyscy odetchn臋li z ulg膮 i zabezpieczywszy mikstury, ewakuowali si臋 szybko. Hermiona wsta艂a, by p贸j艣膰 za reszt膮 klasy, ale zaraz opad艂a z powrotem na krzes艂o z rezygnacj膮, gdy doda艂: - Panno Granger, m贸g艂bym prosi膰, 偶eby艣 zosta艂a na chwilk臋?
Mia艂a olbrzymi膮 ochot臋 rzuci膰 to wszystko w choler臋, wywrzeszcze膰 mu w twarz, jakim to dupkiem nie jest i wybiec z klasy, by znale藕膰 si臋 jak najdalej od niego, ale wiedzia艂a, 偶e, po pierwsze, to jest absurdalne, a po drugie, i tak nie mog艂a tego zrobi膰. Westchn臋艂a i wbi艂a wzrok w 艂awk臋 w oczekiwaniu na nieznane. Gdy wszyscy wyszli z sali, Snape podszed艂 do niej i usadowi艂 si臋 bokiem na krze艣le stoj膮cym obok niej. Prze艂kn臋艂a 艣lin臋, zerkn臋艂a na niego ostro偶nie i omal nie podskoczy艂a z rado艣ci, widz膮c wyraz powagi na jego twarzy. Jednak, kiedy si臋 odezwa艂, jej rado艣膰 momentalnie si臋 rozwia艂a.
- Panno Granger, wiem, 偶e jeste艣 wyj膮tkowo uzdolnion膮 uczennic膮, a tw贸j poziom inteligencji przewy偶sza znacz膮co wielu z tej klasy, ale zacz臋li艣my w艂a艣nie jeden z trudniejszych eliksir贸w, jakie mo偶na spotka膰 na si贸dmym roku nauki i chcia艂bym si臋 upewni膰, 偶e b臋dziesz w stanie to nadrobi膰. Je艣li mia艂aby艣 jakie艣 problemy, 艣mia艂o mnie o tym informuj, a ja postaram si臋 ci pom贸c, dobrze?
Korci艂o j膮, 偶eby trzasn膮膰 go trzyman膮 w r臋ce ksi膮偶k膮, by zmaza膰 ten wstr臋tny, pokrzepiaj膮cy u艣miech z jego twarzy, ale zdo艂a艂a si臋 powstrzyma膰.
- Dobrze, panie profesorze 鈥 odpowiedzia艂a zamiast tego, a Snape u艣miechn膮艂 si臋 szerzej i wsta艂. 鈥 Profesorze?
- Tak, panno Granger? 鈥 zapyta艂, odwracaj膮c si臋 z powrotem do niej i opieraj膮c si臋 biodrem o 艂awk臋.
- Mog艂abym skorzysta膰 z pa艅skiej pracowni po lekcji?
- Ale偶 oczywi艣cie. Pod warunkiem鈥 - urwa艂 na moment, a w jego oczach pojawi艂 si臋 zn贸w ten dziwny, zawadiacki b艂ysk, kt贸ry chc膮c, nie chc膮c, przypad艂 Hermionie do gustu. Nadawa艂 mu nieco, jakby to okre艣li膰, m艂odszy wygl膮d. Kiedy na jego ustach pojawi艂 si臋 lekki z艂o艣liwy u艣mieszek, przesz艂o jej przez my艣l, 偶e mo偶e, ale tylko mo偶e, zosta艂o w nim co艣 z normalnego Mistrza Eliksir贸w. - 鈥 偶e masz na my艣li wszystkie dzisiejsze lekcje, a nie tylko t膮, kt贸ra teraz b臋dzie. Nie mog臋 przecie偶 pozwoli膰, 偶eby艣 mia艂a jakie艣 zaleg艂o艣ci w nauce, wynikaj膮ce z mojej decyzji 鈥 doda艂, gdy nieco zrzed艂a jej mina.
- Ale鈥
- 呕adnych 鈥瀉le", panno Granger, nauka jest wa偶niejsza od eksperyment贸w, tym bardziej, 偶e zbli偶aj膮 si臋 powoli wasze egzaminy ko艅cowe. A propo, jak ci id膮 przygotowania do OWUTEM贸w?
- Ca艂kiem dobrze. Dzi臋kuj臋, ale jestem w stanie poradzi膰 sobie z tym samodzielnie, mam ju偶 opracowany plan nauki 鈥 doda艂a szybko, zanim zd膮偶y艂 cokolwiek zaoferowa膰 i mia艂a wra偶enie, 偶e profesor nieco posmutnia艂. Zrobi艂o jej si臋 nieco g艂upio, ale naprawd臋 wola艂a sama si臋 z tym upora膰, nie potrzebowa艂a jego pomocy, szczeg贸lnie 偶e na razie nie jest to Snape, do kt贸rego przywyk艂a. Chocia偶鈥 - W gruncie rzeczy, je艣li chce mi pan jednak pom贸c鈥 M贸g艂by pan zwolni膰 mnie z zaj臋膰 i udost臋pni膰 pracowni臋 鈥 powiedzia艂a nie艣mia艂o i spojrza艂a na niego prosz膮co, a w duchu za艣mia艂a si臋 triumfalnie, widz膮c konsternacj臋 na jego twarzy. Wyra藕nie mia艂 dylemat i nie wiedzia艂, na co si臋 zdecydowa膰. Zerkn臋艂a szybko na zegarek, a widz膮c, 偶e ma coraz mniej czasu i za kilka chwil wr贸ci reszta klasy, stwierdzi艂a, 偶e musi si臋 bardziej postara膰. 鈥 Profesorze, bardzo mi na tym zale偶y. Obiecuj臋, 偶e nadrobi臋 wszystko jeszcze dzisiaj, ale prosz臋, niech pan pozwoli mi i艣膰 do pracowni鈥
Spojrza艂a na niego niemal b艂agalnie i dotkn臋艂a ostro偶nie jego d艂oni, kt贸r膮 opiera艂 na jej 艂awce. Konsternacja i niezdecydowanie z ka偶d膮 chwil膮 by艂y coraz wyra藕niejsze na jego twarzy, a偶 w ko艅cu osi膮gn臋艂y szczytowy punkt. Westchn膮艂 z rezygnacj膮 i pokr臋ci艂 g艂ow膮.
- No dobrze, ale w takim razie dzisiejszy eliksir nadrobisz jutro wieczorem, w porz膮dku?
- Oczywi艣cie panie profesorze! 鈥 wykrzykn臋艂a z rado艣ci膮 i ledwie powstrzyma艂a si臋 od rzucenia mu si臋 na szyj臋. Liczy艂a na to, 偶e wszystko p贸jdzie dobrze i jeszcze tego samego dnia Snape wr贸ci do normalno艣ci.
- To chod藕, zaprowadz臋 ci臋 do pracowni, a po lekcji porozmawiam sobie z profesor McGonagall 鈥 pogrozi艂 jej palcem przy ostatnich s艂owach, ale wci膮偶 si臋 u艣miecha艂.
Z艂apa艂a szybko swoj膮 torb臋 i poszuka艂a wzrokiem ksi膮偶ki, kt贸r膮 zd膮偶y艂a ju偶 wyci膮gn膮膰, a kiedy zauwa偶y艂a j膮 otwart膮 w d艂oniach profesora, u艣wiadomi艂a sobie, 偶e nieopatrznie zamiast podr臋cznika wzi臋艂a tom, kt贸ry stanowczo nie powinien si臋 znale藕膰 w r臋kach nauczyciela. Obla艂a si臋 rumie艅cem i zakl臋艂a w my艣lach, widz膮c zdziwienie na twarzy Snape'a. Niewiele my艣l膮c, wyrwa艂a mu ksi膮偶k臋 z r膮k.
- Ja przepraszam, profesorze, kto艣 musia艂 mi to podrzuci膰 鈥 wykrztusi艂a, nie patrz膮c na niego i chowaj膮c zdradzieck膮 ksi臋g臋 na samo dno torby.
- Nic si臋 nie sta艂o, panno Granger, ja鈥 rozumiem, 偶e w okresie dojrzewania pojawia si臋 silne zainteresowanie鈥 tym aspektem zwi膮zku鈥
- Profesorze鈥 - przerwa艂a mu rozpaczliwie. 鈥 Mo偶emy ju偶 i艣膰? 鈥 zapyta艂a cicho, zerkaj膮c niespokojnie na zamkni臋te drzwi.
Mistrz Eliksir贸w kiwn膮艂 g艂ow膮, ruszy艂 w kierunku wyj艣cia i gentelme艅sko przepu艣ci艂 j膮 przodem w drzwiach, a kiedy przechodzi艂a wpatrywa艂 si臋 w ni膮 tajemniczym spojrzeniem, kt贸re powodowa艂o, 偶e rumieni艂a si臋 mocniej. Zakl臋艂a zn贸w w g艂owie, dochodz膮c do wniosku, 偶e ten dzie艅 to jedna, wielka pora偶ka mimo, 偶e dopiero co si臋 zacz膮艂.
Przez ca艂膮, cho膰 kr贸tk膮 drog臋 do gabinetu Mistrza Eliksir贸w nie odzywa艂a si臋 ani s艂owem, a jedynie wpatrywa艂a w kamienn膮 posadzk臋. Dawno ju偶 nie czu艂a si臋 tak za偶enowana. Dlaczego ze wszystkich ludzi akurat ON musia艂 zobaczy膰 t膮 ksi膮偶k臋? Najbardziej obawia艂a si臋 jednak nie tego, co sobie pomy艣la艂, ale co si臋 b臋dzie dzia艂o, jak ju偶 b臋dzie z powrotem sob膮鈥 Nawet nie stara艂a si臋 robi膰 sobie nadziei, 偶e jakim艣 sposobem zostanie jej to zapomniane鈥
Westchn臋艂a z rezygnacj膮 i spr贸bowa艂a si臋 wzi膮膰 w gar艣膰, gdy zatrzymali si臋 przed drzwiami gabinetu, ale gdy tylko na niego spojrza艂a i natkn臋艂a si臋 na kolejne tajemnicze spojrzenie poniek膮d wymieszane z zawadiackim b艂yskiem, prze艂kn臋艂a 艣lin臋 i szybko odwr贸ci艂a wzrok, czuj膮c, 偶e robi jej si臋 dziwnie ciep艂o. Profesor otworzy艂 drzwi gabinetu i zaraz po chwili znale藕li si臋 w jego pracowni.
- Mam nadziej臋, 偶e pami臋tasz jeszcze, co gdzie dok艂adnie si臋 znajduje. Ile czasu mniej wi臋cej ci to powinno zaj膮膰? 鈥 zapyta艂 uprzejmie, nie zwracaj膮c zupe艂nie uwagi na g艂o艣ny dzwonek rozbrzmiewaj膮cy w oddali.
- Przynajmniej trzy godziny, profesorze 鈥 mrukn臋艂a cicho, starannie unikaj膮c jego wzroku.
- Dobrze, w takim razie 偶ycz臋 powodzenia.
By艂a 艣wi臋cie przekonana, 偶e u艣miechn膮艂 si臋 do niej przy tych s艂owach, jednak ona uparcie grzeba艂a w torbie, poszukuj膮c przepisu, kt贸ry wprawdzie zakodowa艂a sobie ju偶 w g艂owie, ale dla pewno艣ci wola艂a mie膰 go do wgl膮du. Odetchn臋艂a z ulg膮 dopiero, gdy jego kroki ucich艂y w korytarzy i po kilku chwilach po艣wi臋conych na uspokojenie si臋, zabra艂a si臋 do pracy, modl膮c si臋, by eliksir by艂 idealny鈥
Gdy tylko dzwonek og艂osi艂 koniec drugiej godziny eliksir贸w, klasa opustosza艂a momentalnie. Pierwsi z sali wypadli Gryfoni na czele z Harrym i Ronem, kt贸rzy kierowali si臋 oboj臋tnie gdzie, byle tylko by艂o to daleko od Snape'a. Tak, jak do tej pory Harry nie potrafi艂 zdzier偶y膰, 偶e Snape co chwil臋 si臋 przyczepia do jego eliksiru, tak teraz, gdy oferowa艂 pomoc, kiedy widzia艂, 偶e maj膮 jaki艣 problem, by艂 jeszcze gorszy i bardziej niezno艣ny ni偶 zwykle.
- Ron, z tym naprawd臋 trzeba co艣 zrobi膰鈥 - odezwa艂 si臋 Harry, gdy byli ju偶 gdzie艣 w okolicy drugiego pi臋tra.
- No, wiem, stary, ale co chcesz zrobi膰?
- A 偶ebym ja to wiedzia艂鈥
Szli w kierunku klasy od transmutacji, rozwa偶aj膮c wszelkie sposoby uwolnienia Hogwartu od tego horroru. Chocia偶 pomys艂贸w by艂o kilka, 偶aden nie nadawa艂 si臋 do u偶ycia. Harry szed艂 pogr膮偶ony w my艣lach, nie zauwa偶aj膮c nic dooko艂a, wi臋c tylko wy膰wiczony ju偶 refleks Rona uchroni艂 go od zderzenia z pa艂karzem dru偶yny Puchon贸w, kt贸ry strasznie si臋 dok膮d艣 spieszy艂. Rudzielec pos艂a艂 mu nieprzyjemne spojrzenie i nagle zamar艂. W pierwszej chwili Harry tego te偶 nie zauwa偶y艂 i zd膮偶y艂 odej艣膰 spory kawa艂ek, nim spostrzeg艂, 偶e idzie sam. Wr贸ci艂 si臋 do przyjaciela i pomacha艂 mu r臋k膮 przed oczami.
- Hej, 偶yjesz ty tu?
- Harry! To jest to! 鈥 krzykn膮艂 Ron, 艂api膮c go za ramiona.
- Ale co?
- Snape zacz膮艂 si臋 dziwnie zachowywa膰, jak oberwa艂 w g艂ow臋, nie? 鈥 zacz膮艂 Ron podekscytowanym g艂osem.
- No tak鈥
- W艂a艣nie! Wi臋c wystarczy, 偶e鈥 - Rudzielec szybko przedstawi艂 mu sw贸j pomys艂.
- Ron, jeste艣 genialny! 鈥 wykrzykn膮艂 Wybraniec, gdy jego przyjaciel sko艅czy艂. 鈥 To kiedy to zrobimy?
- Najlepiej od razu, p贸ki wiemy, gdzie on jest. Tylko trzeba skoczy膰 do magazynku.
- No to nie ma na co czeka膰!
Nie czekali wi臋c na nic, tylko pognali do magazynku, po zbawienny przedmiot鈥
Uprzejme pukanie do drzwi przerwa艂o dopiero co rozpocz臋t膮 rozmow臋 Albusa z Minerw膮. Spojrzeli po sobie niepewnie, po czym Albus wsta艂, podszed艂 powoli do drzwi i uchyli艂 je lekko, ale zaraz cofn膮艂 si臋 odruchowo na widok tego powoduj膮cego g臋si膮 sk贸rk臋, uprzejmego u艣miechu.
- Witaj, Albusie, mia艂em nadziej臋 spotka膰 tu Minerw臋 鈥 powiedzia艂 swobodnie Severus, rozgl膮daj膮c si臋 za wicedyrektork膮.
- Severusie鈥 W艂a艣nie mieli艣my si臋 do ciebie wybra膰 鈥 W oczach Albusa pojawi艂 si臋 znacz膮cy b艂ysk, kt贸ry 鈥瀗ormalny" Mistrz Eliksir贸w zauwa偶y艂by od razu, lecz na chwil臋 obecn膮 usz艂o to jego uwadze. 鈥 Minerwo, mog臋 ju偶?
- Wydaje mi si臋, 偶e tak 鈥 Minerwa przywo艂a艂a Mistrza Eliksir贸w machni臋ciem r臋ki. 鈥 Prosz臋, Severusie, wejd藕.
Severus u艣miechn膮艂 si臋 szerzej, wszed艂 do gabinetu Minerwy i odwr贸ci艂 si臋 na moment, by zamkn膮膰 drzwi. W chwili, gdy m艂odszy czarodziej nie patrza艂, Albus, zaskakuj膮co szybko jak na sw贸j wiek, wyci膮gn膮艂 r贸偶d偶k臋 i b艂yskawicznie wykona艂 skomplikowany ruch, a koniec jego r贸偶d偶ki rozb艂ys艂 jasno偶贸艂tym 艣wiat艂em, a cienki promyk zakl臋cia trafi艂 Severus dok艂adnie mi臋dzy 艂opatki. Snape znieruchomia艂 na moment, a Albus zerkn膮艂 niepewnie na Minerw臋, kt贸ra wzruszy艂a ramionami, nie potrafi膮c powiedzie膰, czy co艣 posz艂o nie tak.
Nagle Severus grzmotn膮艂 pot臋偶nie g艂ow膮 o 艣cian臋, a Albus i Minerwa w tym samym czasie rzucili si臋, by go powstrzyma膰, kiedy chcia艂 to zrobi膰 ponownie.
- Nie, Severusie, nie r贸b tego!
- Uspok贸j si臋!
- Kurwa! 鈥 zakl膮艂 g艂o艣no Severus, gdy praktycznie si艂膮 odci膮gn臋li go od 艣ciany i usadzili na krze艣le.
- Severusie, spokojnie, we藕 g艂臋bszy oddech. Wszyscy wiemy, 偶e cokolwiek zrobi艂e艣, nie by艂e艣 sob膮 鈥 stara艂a si臋 go pocieszy膰 McGonagall, ale on ze z艂o艣ci膮 poderwa艂 si臋 z krzes艂a.
- Minerwo, ta twoja przekl臋ta Granger podpu艣ci艂a mnie, 偶ebym j膮 wpu艣ci艂 do swojej pracowni! 鈥 rykn膮艂 Mistrz Eliksir贸w na tyle g艂o艣no, 偶e zar贸wno Minerwa, jak i Albus cofn臋li si臋 o krok.
Odruchowo rzuci艂 im mordercze spojrzenie, kt贸re spowodowa艂o, 偶e na ich twarzach pojawi艂y si臋 szerokie u艣miechy pe艂ne rado艣ci, po czym odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i ju偶 chcia艂 wyj艣膰, ale zatrzyma艂 si臋 na moment przy drzwiach i zerkn膮艂 przez rami臋 na Minerw臋, a na jego ustach wykwit艂 sadystyczny u艣mieszek.
- A w艂a艣nie, radzi艂bym ci zainteresowa膰 si臋 literatur膮, kt贸r膮 czytuje twoja pupilka, panno Wiem-To-Wszystko 鈥 rzuci艂 przebiegle i znikn膮艂 za progiem, trzaskaj膮c za sob膮 drzwiami, zanim zd膮偶y艂a zapyta膰, o co w艂a艣ciwie chodzi鈥
- Dobra, to ty czy ja?
- Harry, ale my艣lisz, 偶e to si臋 uda?
- No przecie偶 to by艂 tw贸j pomys艂!
- Ale to nie znaczy, 偶e jestem pewny, 偶e si臋 uda!
- To po co to proponowa艂e艣?
- Bo szuka艂e艣 sposobu!
- No ale鈥!
- Cicho! Kto艣 idzie鈥 Cholera, to Snape鈥
- No to co robimy?
- Nie wiem w艂a艣nie鈥 Mo偶e jednak sobie darujemy?
- Teraz si臋 wycofa膰? Daj spok贸j, w sumie to przecie偶 jedyna okazja, 偶eby mu przy艂o偶y膰!
- Ale Harry鈥 Harry, czekaj! Przecie偶 on ci臋 zabije za to! St贸j!...
艁UP!
- 鈥
- 鈥
- Czemu on si臋 nie rusza?
- Chyba przesadzi艂e艣, stary鈥
- Ale鈥 ja go chyba nie zabi艂em, nie?
- Nie wiem鈥 Nie, czekaj, spokojnie! Patrz, r臋k膮 ruszy艂!
- A jak to konwulsje?
- Harry, uspok贸j si臋! Zobacz, otwiera oczy鈥
Profesor faktycznie otworzy艂 powoli oczy, mrugn膮艂 kilka razy i z艂apa艂 si臋 za g艂ow臋.
- Au鈥 To bola艂o鈥 O, witajcie, ch艂opcy 鈥 przywita艂 si臋 uprzejmie, widz膮c gapi膮cych si臋 na niego Harry'ego i Rona.
Wsta艂 powoli, zupe艂nie nie zwracaj膮c uwagi na fakt, 偶e Gryfoni nie drgn臋li ani na milimetr. K膮tem oka ujrza艂 w r臋ku Pottera drewnian膮 pa艂k臋 przypominaj膮c膮 t臋, u偶ywan膮 w trakcie gry w Quidditcha.
- Powiniene艣 na ni膮 uwa偶a膰, panie Potter 鈥 powiedzia艂, wskazuj膮c trzymane narz臋dzie. 鈥 Mo偶esz nieopatrznie zrobi膰 komu艣 krzywd臋 鈥 doda艂, u艣miechn膮艂 si臋 do nich uprzejmie i zastanowi艂 si臋. 鈥 Co to ja mia艂em zrobi膰?... Ach, ju偶 wiem! Wybaczcie, ch艂opcy, musz臋 uda膰 si臋 do mojego gabinetu 鈥 skin膮艂 im g艂ow膮 na po偶egnanie i odszed艂, pozostawiaj膮c ich w stanie g艂臋bokiego szoku wywo艂anego niew艂a艣ciw膮 reakcj膮 profesora na ten niekonwencjonalny spos贸b leczenia.
Z pe艂nym skupieniem odmierzy艂a starannie pi臋膰 gram贸w sproszkowanego k艂a rzadkiej odmiany brunatnego nied藕wiedzia alpejskiego, o kt贸rego istnieniu mugole nie maj膮 nawet poj臋cia. Dok艂adnie mieszaj膮c w kocio艂ku, ostro偶nie wsypa艂a proszek do mikstury, kt贸ra momentalnie zmieni艂a barw臋 z ciemnoczerwonej na co艣 pomi臋dzy jasnym br膮zem a pomara艅cz膮. Kiedy dorzuci艂a jeszcze dwa li艣cie ksi臋偶ycowego ziela, z wn臋trza kocio艂ka buchn臋艂a g臋sta para, a gdy si臋 rozwia艂a, mikstura mia艂a ju偶 po艂ow臋 swojej pierwotnej obj臋to艣ci i zn贸w zmieni艂a kolor, tym razem na bladozielony.
Si臋ga艂a w艂a艣nie po s艂oik ze skrystalizowanymi p艂atkami 艣niegu z Antarktydy, gdy drzwi pracowni otworzy艂y si臋 z wolna, a kto艣 w艣lizgn膮艂 si臋 do 艣rodka. Rzuci艂a okiem na go艣cia i skrzywi艂a si臋 nieznacznie, widz膮c ciemnozielon膮 szat臋 i uprzejmy u艣miech. Westchn臋艂a lekko, ale nie przerwa艂a pracy, tylko wrzuci艂a do kocio艂ka dziesi臋膰 p艂atk贸w 艣niegu, zakr臋ci艂a starannie s艂oik, by reszta si臋 nie rozpu艣ci艂a i chwyci艂a chochl臋, by zn贸w zamiesza膰.
- Jak idzie praca, panno Granger? 鈥 zapyta艂 uprzejmie, staj膮c obok niej i zagl膮daj膮c do kocio艂ka.
- Bardzo dobrze, za jakie艣 dwie godziny eliksir powinien by膰 gotowy 鈥 mrukn臋艂a, skupiaj膮c si臋 na mieszaniu, ale kiedy nic nie odpowiedzia艂, zerkn臋艂a na niego k膮tem oka i momentalnie jej oczy rozszerzy艂y si臋 ze strachem. 鈥 Pan krwawi!
- Naprawd臋? 鈥 zdziwi艂 si臋 profesor.
- Nie, na 偶arty 鈥 mrukn臋艂a z irytacj膮. 鈥 Niech pan usi膮dzie 鈥 poleci艂a mu, po czym chcia艂a szybko si臋gn膮膰 po swoj膮 r贸偶d偶k臋, le偶膮c膮 kawa艂ek dalej na stole, a z ca艂ego tego zamieszania, zapomnia艂a o chochli znajduj膮cej si臋 wci膮偶 w kocio艂ku.
Fakt, 偶e zapomnia艂a o tym drobnym szczeg贸le, niby nic nie znaczy艂, ale w rzeczywisto艣ci nie mia艂 dobrych skutk贸w. Nie rozgl膮daj膮c si臋 dooko艂a, zacisn臋艂a d艂o艅 na swej r贸偶d偶ce, machn臋艂a r臋k膮 i zahaczy艂a o wystaj膮c膮 chochl臋, co spowodowa艂o silny przechy艂 kocio艂ka w stron臋 kraw臋dzi sto艂u. Przez u艂amek sekundy naczynie zastyg艂o w pozycji wychylonej, stoj膮c niczym bocian w gnie藕dzie, na jednej n贸偶ce鈥 a moment p贸藕niej z hukiem zwali艂o si臋 na pod艂og臋 i przeturla艂o przez ca艂e pomieszczenie, rozlewaj膮c eliksir po drodze, tworz膮c tym samym swoist膮 艣cie偶k臋 wyznaczaj膮c膮 kierunek podr贸偶y kocio艂ka.
S艂ysz膮c 贸w przera藕liwy huk wywo艂any uderzeniem stalowego naczynia o kamienn膮 pod艂og臋, Hermiona zamar艂a. Z wahaniem obejrza艂a si臋 przez rami臋, a ujrzawszy paruj膮cy na posadzce eliksir, w pierwszym odruchu chcia艂a rzuci膰 si臋, by jako艣 go odratowa膰, ale znika艂 w tak zastraszaj膮cym tempie, 偶e nie widzia艂a ju偶 dla niego pomy艣lnych rokowa艅. Poczu艂a, jak ten dzie艅 z ka偶d膮 chwil膮 staje si臋 gorszy. 艁zy stan臋艂y jej w oczach, ale zamruga艂a kilkakrotnie, by t臋 rozpacz odepchn膮膰 i 偶eby Snape niczego nie zauwa偶y艂, gdy偶 z pewno艣ci膮 zaraz rzuci艂by si臋 j膮 pociesza膰. Westchn臋艂a ci臋偶ko i godz膮c si臋 z tym, 偶e b臋dzie musia艂a zaczyna膰 prac臋 od nowa, odwr贸ci艂a si臋 do profesora, kt贸ry w tym czasie zd膮偶y艂 艣cign膮膰 wierzchni膮 szat臋 i pozosta艂 w ciemnej koszuli i czarnych spodniach. Prze艂kn臋艂a 艣lin臋 i wbi艂a wzrok w pod艂og臋, rumieni膮c si臋 nieznacznie, gdy profesor, czuj膮c si臋 swobodnie, odpi膮艂 dwa g贸rne guziki koszuli i podwin膮艂 r臋kawy.
Hermiona podesz艂a do niego z wahaniem i zerkn臋艂a na krew sp艂ywaj膮c膮 z niewidocznej rany. Stan膮wszy za fotelem, na kt贸rym siedzia艂, zakasa艂a r臋kawy, po艂o偶y艂a jedn膮 d艂o艅 na jego g艂owie i delikatnym ruchem nak艂oni艂a go do pochylenia si臋 lekko. Bez wahania spe艂ni艂 jej nieme 偶膮danie, a Hermiona ze zdziwieniem zauwa偶y艂a, 偶e jego w艂osy, wbrew pozorom, by艂y mi臋kkie i przyjemne w dotyku. Najwyra藕niej opary z eliksir贸w nadawa艂y im taki, a nie inny wygl膮d.
Nie chc膮c traci膰 wi臋cej czasu, machn臋艂a kilkukrotnie r贸偶d偶k膮, mrucz膮c pod nosem zakl臋cie do czasu, a偶 ca艂a krew nie znikn臋艂a, a jej oczom ukaza艂o si臋 niedu偶e rozci臋cie, kt贸re jednak zacz臋艂o z powrotem do艣膰 silnie krwawi膰. Nachyli艂a si臋 nieco, by przyjrze膰 si臋 dok艂adniej zranieniu, a r臋k臋 nieopatrznie opar艂a na ramieniu profesora, zamiast na fotelu. Nie odrywaj膮c drugiej d艂oni od jego g艂owy, przesun臋艂a j膮 nieco i delikatnie musn臋艂a ran臋 palcami.
- Boli to pana? 鈥 zapyta艂a cicho.
- Jak mog艂oby mnie bole膰 przy tak profesjonalnej opiece? 鈥 odpar艂 tajemniczym pytaniem, wywo艂uj膮c nim g艂臋bszy rumieniec na twarzy Hermiony i chcia艂 odwr贸ci膰 si臋, by na ni膮 spojrze膰, ale przytrzyma艂a go delikatnie, aczkolwiek stanowczo.
- Nie sko艅czy艂am jeszcze 鈥 mrukn臋艂a mu prawie do ucha, a Snape teatralnie znieruchomia艂.
U艣miechn臋艂a si臋 lekko pod nosem, ale zaraz skupi艂a si臋 z powrotem, by dok艂adnie usun膮膰 z powrotem ca艂膮 krew, kt贸ra zd膮偶y艂a znowu nap艂yn膮膰. Gdy rana by艂a ju偶 oczyszczona, przypomnia艂a sobie szybko odpowiednie zakl臋cie i mrucz膮c pod nosem, wodzi艂a nad zranieniem r贸偶d偶k膮, kt贸rej koniec b艂yszcza艂 si臋 na czerwono, a ju偶 po chwili rozci臋cie zacz臋艂o si臋 powoli zasklepia膰.
- Sko艅czone 鈥 zakomunikowa艂a, gdy rana znikn臋艂a ca艂kowicie.
Snape momentalnie utraci艂 ten bezruch pos膮gu, kt贸ry utrzymywa艂 do tej pory i odchyli艂 g艂ow臋 w ty艂, by spojrze膰 na ni膮 z zagadkowym u艣miechem i tym szczeg贸lnym b艂yskiem w oku.
- Dzi臋kuj臋, Hermiono, nie musia艂a艣 tego robi膰 鈥 powiedzia艂 mi臋kko, patrz膮c jej prosto w oczy.
Hermiona nie widzia艂a, co si臋 z ni膮 dzieje. Nie mog艂a oderwa膰 wzroku od jego czarnych niczym otch艂a艅 oczu, a gdy wypowiedzia艂 jej imi臋 tym aksamitnym g艂osem, poczu艂a, 偶e robi jej si臋 niezwykle ciep艂o. Odruchowo ko艅cem j臋zyka zwil偶y艂a wargi i pochyli艂a si臋 minimalnie, staraj膮c si臋 przy okazji poluzowa膰 nieco ko艂nierzyk, a palce, wci膮偶 spoczywaj膮ce na jego g艂owie, nie艣wiadomie wplot艂a w jego w艂osy. Jego wzrok sta艂 si臋 bardziej intensywny, kiedy pochyli艂a si臋 bardziej i opar艂a d艂o艅 na wysoko艣ci jego obojczyka. Napi臋cie wyczuwalne w powietrzu by艂o tak wyra藕ne i intensywne oraz tak skondensowane, 偶e mo偶na by spokojnie wrzuci膰 t艂uczek do pomieszczenia, a nie by艂by w stanie przesun膮膰 si臋 ani o cal.
Drgn臋艂a, gdy dotkn膮艂 jej d艂oni, a kciukiem zacz膮艂 g艂adzi膰 delikatnie jej sk贸r臋. Zbli偶y艂a si臋 bardziej do niego, a偶 w ko艅cu ich twarze dzieli艂o jedynie kilka cali. Wci膮偶 nie wiedzia艂a, co w艂a艣ciwie ni膮 kieruje, ale to napi臋cie by艂o tak silne, 偶e nie potrafi艂a mu si臋 oprze膰. Zawaha艂a si臋 jednak, nie maj膮c pewno艣ci, czy chce to zrobi膰, czy mo偶e jednak nie, ale by艂a 艣wiadoma, 偶e to zasz艂o ju偶 za daleko i nie mo偶e si臋 wycofa膰. Patrz膮c mu wci膮偶 prosto w oczy, oczy, kt贸re teraz poch艂ania艂y w pe艂ni jej uwag臋, nie wypuszcza艂y ze swoich obj臋膰 tajemniczo艣ci i sprawia艂y, 偶e ton臋艂a w tej nieko艅cz膮cej si臋 czerni, zmniejszy艂a ca艂kowicie odleg艂o艣膰 mi臋dzy nimi i delikatnie musn臋艂a ustami jego wargi.
Hermiona nie mia艂a du偶ego do艣wiadczenia w obcowaniu z p艂ci膮 przeciwn膮. Owszem, by艂a swego czasu z Wiktorem, nawet przez kr贸tki okres spr贸bowa艂a si臋 zwi膮za膰 z Ronem, ale nigdy wcze艣niej nie zatraci艂a si臋 w 偶adnym poca艂unku tak, jak teraz, gdy ca艂owa艂a si臋 bez zapami臋tania ze swoim profesorem. Jego r臋ka b艂yskawicznie przesun臋艂a si臋 na jej tali臋, dzi臋ki czemu m贸g艂 przyci膮gn膮膰 j膮 do siebie i w efekcie wyl膮dowa艂a na jego kolanach, podczas gdy ich j臋zyki wirowa艂y w ta艅cu powoduj膮cym istny zawr贸t g艂owy. Obj臋艂a r臋k膮 jego kark, po czym, nie przerywaj膮c poca艂unku, poprawi艂a si臋, a nie mog膮c znale藕膰 dla siebie odpowiedniej pozycji, usiad艂a mu na kolanach okrakiem. Najwyra藕niej nie mia艂 zupe艂nie nic przeciwko temu, gdy偶 jego r臋ka niespodziewanie znalaz艂a si臋 na jej po艣ladkach i jakby nigdy nic przysun膮艂 j膮 bli偶ej siebie. Nie orientuj膮c si臋 w og贸le, co robi, zacz臋艂a rozpina膰 mu niecierpliwie koszul臋, on za艣 wyszarpn膮艂 jej bluzk臋 spod sp贸dnicy, a jego d艂o艅 bardzo szybko zacz臋艂a g艂adzi膰 sk贸r臋 jej plec贸w, powoduj膮c tym samym wi臋ksze podniecenie, gdy dotar艂a do zapi臋cia stanika.
Gdzie艣 tam daleko, w g艂臋bi jej umys艂u, zepchni臋ta w najdalsze zakamarki my艣l pr贸bowa艂a przebi膰 si臋 przez gruby mur zapomnienia, ale bariera by艂a zbyt silna, by taka drobna my艣l mog艂a si臋 przez ni膮 przedosta膰. Mimo, 偶e z ca艂ych si艂 wo艂a艂a, 偶e to niew艂a艣ciwe. Hermiona nie by艂a nawet do ko艅ca 艣wiadoma, 偶e taka my艣l tam w og贸le istnieje, a szczerze m贸wi膮c, nie zwraca艂a w og贸le uwagi na otaczaj膮cy j膮 艣wiat, tylko skupia艂a ca艂膮 swoj膮 uwag臋 na Severusie Snapie, kt贸ry w艂a艣nie oderwa艂 si臋 od niej i zacz膮艂 ca艂owa膰 j膮 po szyi. Gdy zjecha艂 ustami na jej dekolt, a w tym samym momencie, uciskaj膮c jedn膮 r臋k膮 jej po艣ladki, pr贸bowa艂 przysun膮膰 j膮 jeszcze bli偶ej, poczu艂a jak co艣 dziwnie uciska艂o jej wewn臋trzn膮 cz臋艣膰 uda, niebezpiecznie blisko jej najbardziej intymnej cz臋艣ci cia艂a. W tej samej te偶 chwili niestrudzona my艣l odnalaz艂a drobn膮 szczelin臋 w murze i zebrawszy si臋 w sobie, zdo艂a艂a przecisn膮膰 si臋 i wyj艣膰 na wolno艣膰, gdzie wywrzeszcza艂a swoj膮 ide臋 z ca艂膮 si艂膮.
Hermiona jak oparzona odskoczy艂a od profesora i z wielkim trudem utrzyma艂a r贸wnowag臋. Ze strachem spojrza艂a na profesora, ale napotka艂a jedynie jego bystre spojrzenie i rozpi臋t膮 do po艂owy koszul臋. Nieco poni偶ej jego pasa wida膰 by艂o dziwne wybrzuszenie w spodniach. Zaczerwieni艂a si臋 mocno, wbi艂a wzrok w pod艂og臋 i zacz臋艂a szybko poprawia膰 bluzk臋.
- Bardzo przepraszam, panie profesorze, to si臋 nie powinno by艂o wydarzy膰 i jest mi naprawd臋鈥 - reszta s艂贸w zosta艂a zatrzymana przez palce, kt贸rymi dotkn膮艂 jej ust.
- Panno Granger, spokojnie, w ko艅cu nic takiego si臋 nie sta艂o. Fakt, 偶e w og贸le nie powinno do tego doj艣膰, jest oczywisty, ale jestem 艣wiadom, 偶e jeste艣 dojrza艂膮 osob膮 i rozumiesz, 偶e powinni艣my si臋 zachowywa膰, jakby naprawd臋 si臋 nic nie wydarzy艂o 鈥 powiedzia艂 cicho, u艣miechaj膮c si臋 lekko.
- Oczywi艣cie, profesorze鈥
Snape zerkn膮艂 na zegarek i skrzywi艂 si臋 nieznacznie.
- A niech to, od pi臋tnastu minut powinienem by膰 na lekcji. Pani wybaczy, panno Granger 鈥 sk艂oni艂 si臋 jej si臋 lekko i w艂o偶ywszy z powrotem szat臋 wierzchni膮, skierowa艂 si臋 do drzwi.
Gdy tylko znikn膮艂, Hermiona opar艂a si臋 ci臋偶ko o biurko, a 偶eby wspomnienia z przed kilku chwil nie wr贸ci艂y do niej nios膮c ze sob膮 dosy膰 silne podniecenie, si臋gn臋艂a po kocio艂ek, by zacz膮膰 robi膰 eliksir od nowa. Obawia艂a si臋 jedynie nieco k艂opot贸w ze skupieniem, ale gdyby nie wzi臋艂a si臋 do pracy, zacz臋艂aby my艣le膰 o tym, jakie niezwyk艂e uczucia wywo艂ywa艂 u niej sam dotyk profesora鈥 Nie, stop, zaprz膮tn膮膰 my艣li czym艣 innym鈥 Dla pewno艣ci sprawdzi艂a czy wszystkie sk艂adniki s膮 na w艂a艣ciwym miejscu i przejrza艂a ich ilo艣膰, po czym鈥 przeliczy艂a jeszcze raz z niepokojem p艂atki 艣niegu. Nie wierz膮c we w艂asnego pecha, przeliczy艂a je jeszcze raz. Zakl臋艂a ze z艂o艣ci膮 widz膮c, 偶e jest ich dok艂adnie dziewi臋膰鈥
4.
Drzwi sali eliksir贸w otworzy艂y si臋 powoli z lekkim skrzypni臋ciem. Pierwszoroczni 艢lizgoni zerkn臋li z zaciekawieniem na tajemnicz膮 osob臋, kt贸ra, szcz臋艣liwym trafem, da艂a im chwil臋 wytchnienia od m臋czenia si臋 z t膮 marn膮 imitacj膮 ich Opiekuna Domu. Zdziwili si臋 jednak, widz膮c zamiast kt贸rego艣 z nauczycieli prefekt naczeln膮, Hermion臋 Granger, kt贸ra wygl膮da艂a, jakby mia艂a za chwil臋 zala膰 si臋 艂zami rozpaczy.
- Profesorze鈥 - j臋kn臋艂a p艂aczliwie, podchodz膮c do Mistrza Eliksir贸w, kt贸ry spojrza艂 na ni膮 pytaj膮co. 鈥 Brakuje p艂atk贸w! 鈥 zap艂aka艂a g艂o艣no, patrz膮c na niego z wyra藕n膮 desperacj膮.
- Jakich p艂atk贸w? 鈥 spyta艂 zdezorientowany profesor, a 艢lizgoni za艣miali si臋 cicho.
- 艢niadaniowych! 鈥 krzykn膮艂 ze 艣miechem jeden z odwa偶niejszych m艂odych W臋偶y.
W odpowiedzi z miejsca otrzyma艂 od prefekt naczelnej mordercze spojrzenie godne profesora Snape'a i ze strachu skuli艂 si臋 w sobie.
- Ty mnie nawet nie pr贸buj dzisiaj denerwowa膰, ostrzegam ci臋! Dziesi臋膰 punkt贸w od Slytherinu! 鈥 warkn臋艂a gro藕nie Granger, pr臋偶膮c si臋 niczym lwica szykuj膮ca si臋 do skoku, ale gdy zwr贸ci艂a si臋 z powrotem do Mistrza Eliksir贸w, zn贸w zacz臋艂a przypomina膰 obraz n臋dzy i rozpaczy. 鈥 Skondensowane p艂atki 艣niegu z Antarktydy! Potrzebne jest dziesi臋膰, a jest ich dziewi臋膰! A nie da si臋 ich niczym innym zast膮pi膰!
Na twarzy profesora pojawi艂o si臋 zrozumienie, natomiast w oczach Granger zbiera艂o si臋 coraz wi臋cej 艂ez. Snape od艂o偶y艂 chochl臋, kt贸r膮 sprawdza艂 konsystencj臋 eliksiru jednego z Krukon贸w i, nie zwa偶aj膮c na gigantyczny szok na twarzach swoich podopiecznych, przytuli艂 j膮 pocieszaj膮co, ona za艣 przylgn臋艂a do niego, jakby by艂 ostatni膮 bezpieczn膮 przystani膮 na w艣ciekle wzburzonym morzu.
- Spokojnie Hermiono, nic si臋 przecie偶 nie sta艂o 鈥 pociesza艂 j膮, g艂adz膮c jej plecy, ale ona jedynie zap艂aka艂a mu w rami臋. 鈥 Zaraz po lekcji wy艣l臋 sow臋 z zam贸wieniem, dobrze? 鈥 Kiwn臋艂a nieznacznie g艂ow膮, a 艢lizgoni spojrzeli po sobie, uznaj膮c, 偶e profesor zaczyna posuwa膰 si臋 za daleko. 鈥 W takim razie postaraj si臋 wr贸ci膰 na pozosta艂e zaj臋cia, 偶eby艣 nie mia艂a wi臋cej zaleg艂o艣ci, dobrze? W ko艅cu nie mo偶emy pozwoli膰, 偶eby najlepsza uczennica w szkole opu艣ci艂a si臋 w nauce przez jakie艣 z艂o艣liwe p艂atki, nieprawda偶? 鈥 Odsun膮艂 j膮 odrobin臋, by spojrze膰 jej w twarz. 鈥 No dalej, u艣miechnij si臋, 艣wiat si臋 jeszcze nie sko艅czy艂 鈥 doda艂, u艣miechaj膮c si臋 do niej pokrzepiaj膮co.
M艂ode W臋偶e, jak jeden m膮偶, skrzywi艂y si臋, widz膮c wyraz jego twarzy. Prefekt naczelna, natomiast, nieznacznie u艣miechn臋艂a si臋 przez 艂zy.
- Potrafi pan nawet by膰 zabawny 鈥 mrukn臋艂a cicho, patrz膮c mu prosto w oczy.
- Staram si臋 鈥 odpar艂 swobodnie, mrugn膮wszy do niej zawadiacko.
- Je艣li by si臋 pan tak od pocz膮tku zachowywa艂, eliksiry mog艂y by by膰 nawet przyjemne.
- Wybacz, ale obawiam si臋, 偶e na chwil臋 obecn膮 nie jestem w stanie zmieni膰 przesz艂o艣ci. Nie mniej jednak b臋d臋 pr贸bowa艂. 鈥 U艣miech nie schodzi艂 z jego twarzy, przez co niekt贸rzy 艢lizgoni musieli powstrzymywa膰 odruchy wymiotne. 鈥 A teraz le膰 na zaj臋cia, bo czas ucieka. Dam ci zna膰, kiedy dostan臋 zam贸wienie.
- Dzi臋kuj臋, profesorze 鈥 odpar艂a szczerze z wyra藕n膮 ulg膮 w g艂osie.
Snape pokrzepiaj膮co po艂o偶y艂 jej r臋k臋 na ramieniu, po czym Granger skin臋艂a mu g艂ow膮 i, spokojniej ju偶, wysz艂a z sali, zamykaj膮c za sob膮 cicho drzwi. Profesor rozejrza艂 si臋 po pomieszczeniu, by przypomnie膰 sobie, o czym m贸wi艂, zanim prefekt naczelna mu przerwa艂a, a 艢lizgoni w tym czasie jednomy艣lnie stwierdzili, 偶e nale偶y skonsultowa膰 si臋 ze Starszymi, by wsp贸lnie zrobi膰 porz膮dek z Opiekunem Slytherinu.
Albus Dumbledore, dot膮d zadowolony z siebie, teraz siedzia艂 na jednym z foteli w pokoju nauczycielskim i z niepokojem obserwowa艂 klepsydr臋 przestawiaj膮c膮 punktacj臋 Gryffindoru. Mimo, 偶e by艂 ju偶 sam 艣rodek zaj臋膰, Gryfoni nie stracili jeszcze 偶adnego punktu, a dyrektor pi臋膰 razy ju偶 sprawdzi艂, czy aby na pewno maj膮 eliksiry. Problem, kt贸ry go teraz napawa艂 obaw膮, kreowa艂 si臋 w taki oto spos贸b 鈥 sz贸sty rocznik Gryffindoru wraz z Ravenclaw, z pannami Weasley i Lovegood na czele, odbywa艂 w艂a艣nie w tej chwili zaj臋cia z profesorem Snapem, a punk贸w w og贸le nie ubywa艂o, a nawet wr臋cz przeciwnie. By艂o to o tyle niepokoj膮ce, 偶e przecie偶 nie dalej jak dwie godziny wcze艣niej Severus wypad艂 jak burza z gabinetu Minerwy, krzycz膮c co艣 o pannie Granger w jego pracowni. Nie rozumia艂, zatem, jak to si臋 sta艂o, 偶e m艂odszy czarodziej by艂 wyra藕nie ca艂kowicie spokojny i nie znalaz艂 do tej pory 偶adnego pretekstu do odj臋cia jakichkolwiek punkt贸w. Chocia偶, bior膮c pod uwag臋 fakt, 偶e na zaj臋ciach znajdowa艂a si臋 mi臋dzy innymi panna Lovegood, co艣 takiego by艂o zupe艂nie nie wykonalne.
Dyrektor doszed艂 wreszcie do wniosku, 偶e kompletnie nic z tego nie rozumie. Dlatego te偶 wsta艂 z fotela, opu艣ci艂 pok贸j nauczycielski i 偶wawym krokiem uda艂 si臋 do loch贸w, by chocia偶 spr贸bowa膰 zrozumie膰.
Przed sal膮 eliksir贸w zawaha艂 si臋. Chcia艂 odruchowo zapuka膰, ale w tak wyj膮tkowej sytuacji nie mo偶na post臋powa膰 w spos贸b zwyczajny. Wzi膮wszy zatem g艂臋boki oddech, otworzy艂 z hukiem drzwi, wpad艂 do 艣rodka i za艂ama艂 si臋.
- 鈥 mimo wszystko jednak uwa偶am, 偶e lazurki francuskie z regu艂y rzadko egzystuj膮 w naszym klimacie nadmorskim. Z tego, co si臋 orientuj臋, s膮 przyzwyczajone do wy偶szej temperatury po艂udniowej Francji, wi臋c u nas mog艂yby si臋 raczej kiepsko czu膰. Nie s膮dzisz, 偶e鈥 O, Albus! Wybacz, nie us艂ysza艂em twojego pukania 鈥 powiedzia艂 spokojnie Severus, gdy w ko艅cu zauwa偶y艂 zd臋bia艂ego dyrektora.
Albus z szokiem patrzy艂 na ten niezwyk艂y obrazek, w kt贸rym to mroczny Mistrz Eliksir贸w, w ciemnozielonej szacie i z uprzejmym u艣miechem na twarzy, siedzia艂 lu藕no na krze艣le po przeciwnej stronie 艂awki panny Lovegood i najwyra藕niej prowadzi艂 z ni膮 o偶ywion膮 dyskusj臋, a reszta uczni贸w zebra艂a si臋 dooko艂a i z niedowierzaniem obserwowa艂a rozw贸j wydarze艅.
- Severusie鈥 - j臋kn膮艂 za艂amany Albus. 鈥 Co艣 ty znowu zrobi艂?
Mistrz Eliksir贸w zawaha艂 si臋 wyra藕nie.
- Obawiam si臋, 偶e nie bardzo wiem, o czym m贸wisz, Albusie鈥
- Czy ty w og贸le widzisz, co ty masz na sobie? Gdzie艣 ty, do diaska, znowu sw贸j charakter zgubi艂?
- Albusie 鈥 zacz膮艂 ostro偶nie m艂odszy czarodziej, podchodz膮c do niego powoli. 鈥 Nie uwa偶asz, 偶e ostatnio troch臋 za du偶o pracujesz? 鈥 spyta艂 tonem, kt贸rym winno si臋 zwraca膰 do os贸b niekontroluj膮cych swoich zachowa艅 i emocji i po艂o偶y艂 mu r臋k臋 na ramieniu. 鈥 Mo偶e id藕 do swojego gabinetu, wypij sobie gor膮c膮 herbat臋 z melisy i odpocznij troch臋, dobrze? Jestem pewien, 偶e wtedy poczujesz si臋 du偶o lepiej. Jakby艣 chcia艂, to nawet sam mog臋 ci t臋 herbat臋 przyrz膮dzi膰, 偶eby艣 nie musia艂 si臋 przem臋cza膰, szykuj膮c j膮. 鈥 Albusa nasz艂a nagle prostacka ochota, by gwizdn膮膰 go z ca艂ej si艂y i zmaza膰 mu z twarzy ten pokrzepiaj膮cy u艣miech. Chcia艂 ju偶 zaprotestowa膰 przeciwko radom Severusa, ale ten zn贸w si臋 odezwa艂. 鈥 Ja rozumiem, Albusie, martwisz si臋 o Hogwart. Ale naprawd臋 nie masz powodu, my z Minerw膮 wszystkim si臋 zajmiemy, a ty sobie spokojnie odpocznij. Panno Weasley, by艂aby艣 tak mi艂a i zaprowadzi艂a dyrektora do jego gabinetu? Nie mo偶emy przecie偶 pozwoli膰, 偶eby nam zas艂ab艂 po drodze.
- Oczywi艣cie, panie profesorze.
Gryfonka podesz艂a do Albusa z rozbawionym u艣mieszkiem b艂膮kaj膮cym jej si臋 po ustach.
- Prosz臋 p贸j艣膰 ze mn膮, dyrektorze 鈥 powiedzia艂a stanowczo, chwytaj膮c go za 艂okie膰.
- Ale鈥 - pr贸bowa艂 zaprotestowa膰, jednak poci膮gn臋艂a go w stron臋 drzwi.
- Spokojnie, Albusie, po zaj臋ciach przyjd臋 zobaczy膰, jak si臋 czujesz, dobrze? 鈥 odezwa艂 si臋 Mistrz Eliksir贸w, u艣miechaj膮c si臋 lekko.
Albus bardzo chcia艂 si臋 wyrwa膰 uczennicy i mu najzwyczajniej w 艣wiecie przedzwoni膰, ale wiedzia艂, 偶e nie powinien tego robi膰 przynajmniej przy uczniach, wi臋c da艂 si臋 wyprowadzi膰 z sali.
- Na czym w艂a艣ciwie sko艅czyli艣my, panno Lovegood? 鈥 Profesor Snape zwr贸ci艂 si臋 do Krukonki, gdy wychodzili.
Nie dosz艂a ich ju偶 odpowied藕 panny Lovegood, gdy偶 w chwili, gdy znale藕li si臋 na korytarzu, Ginny Weasley starannie zamkn臋艂a drzwi. Zerkn臋艂a na dyrektora i wybuch艂a g艂o艣nym 艣miechem. Albus skrzywi艂 si臋 lekko, ale uprzejmie postanowi艂 to przeczeka膰. Domy艣la艂 si臋, 偶e dziewczyna ju偶 od d艂u偶szego czasu stara艂a si臋 usilnie powstrzyma膰 ten wybuch.
- M贸g艂bym si臋 dowiedzie膰, co tak w艂a艣ciwie pani膮 a偶 tak bawi? 鈥 zapyta艂 spokojnie po kilku minutach.
- Niech si臋 pan nie denerwuje, ale pa艅ska mina 鈥 odpowiedzia艂a, gdy wreszcie uda艂o jej si臋 powstrzyma膰 jedn膮 fal臋 weso艂o艣ci, lecz, gdy zerkn臋艂a zn贸w na niego, zaraz opanowa艂a j膮 kolejna.
Albus westchn膮艂 ci臋偶ko, spodziewaj膮c si臋 w艂a艣nie takiej odpowiedzi. Z rezygnacj膮 obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie, by odej艣膰 do swojego gabinetu. Po kilku metrach m艂oda Gryfonka dogoni艂a go i towarzyszy艂a mu w dalszej drodze, chichocz膮c cicho pod nosem. Mniej wi臋cej w po艂owie drogi Albus mia艂 jej ju偶 serdecznie do艣膰.
- Panno Weasley, o czym w艂a艣ciwie profesor Snape rozmawia艂 z pann膮 Lovegood? 鈥 zapyta艂 szybko, licz膮c na odwr贸cenie uwagi od przyczyn jej weso艂o艣ci.
- A czy ja wiem? Luna znowu wymy艣li艂a jakie艣 stwory, zacz臋艂a o nich nawija膰, a profesor to podchwyci艂 i mamy gotow膮 dyskusj臋 鈥 odpar艂a, rozk艂adaj膮c z rezygnacj膮 r臋ce.
Westchn膮艂 ponownie.
- Chyba b臋d臋 musia艂 zapewni膰 pannie Lovegood jaka艣 ochron臋, kiedy Severus wr贸ci do siebie 鈥 mrukn膮艂 pod nosem, zatrzymuj膮c si臋 przed kamienn膮 chimer膮. 鈥 Panno Weasley, mo偶esz spokojnie wraca膰 na lekcj臋, poradz臋 ju偶 sobie sam.
- Dyrektorze, naprawd臋 musz臋? 鈥 zapyta艂a z min膮 przybitego psiaka. 鈥 Profesor niby jest taki troch臋 zabawny, jak si臋 tak zachowuje, ale na d艂u偶sz膮 met臋 zbiera mi si臋 na wymioty鈥
Albus spojrza艂 na ni膮, zaskoczony tymi prostymi, ale jak偶e trafnymi s艂owami. Szczerze m贸wi膮c, jemu samemu robi艂o si臋 niedobrze, jak za d艂ugo patrzy艂 na ten przekl臋ty uprzejmy u艣miech na twarzy m艂odszego czarodzieja, kt贸ry zwyk艂 mordowa膰 ludzi wzrokiem.
- No dobrze, nie musisz, ale na kolejnych lekcjach masz by膰 obecna, dobrze?
Dziewczyna u艣miechn臋艂a si臋 szeroko, podzi臋kowa艂a szybko i tyle j膮 widzia艂. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 z lekkim rozbawieniem i wypowiedziawszy has艂o: 鈥濳itKat" 鈥 ostatnio zacz膮艂 gustowa膰 w mugolskich s艂odyczach 鈥 ruszy艂 w g贸r臋 schod贸w, wracaj膮c my艣lami do Severusa i jego przykrego, dla wszystkich dooko艂a, problemu.
Draco Malfoy odchyli艂 si臋 w zamy艣leniu w fotelu. Sko艅czy艂a si臋 w艂a艣nie specjalna narada 艢lizgon贸w dotycz膮ca dalszego post臋powania w sprawie ich Opiekuna Domu. Dla nikogo nie by艂a to 艂atwa sytuacja, ale dzi臋ki znajomo艣ciom jednego z sz贸storocznych istnia艂a du偶a szansa na rozwi膮zanie problemu raz na zawsze. Wszystko mia艂o si臋 rozstrzygn膮膰 dok艂adnie za dwie godziny 鈥 tu偶 po kolacji. Do tego czasu ca艂y plan musia艂 by膰 dopracowany we wszystkich szczeg贸艂ach. W innym przypadku ich koniec m贸g艂by nie nadawa膰 do og艂oszenia 艣wiatu.
Przeci膮gn膮艂 si臋 i u艣miechn膮艂 cierpko s艂ysz膮c strzykani w kr臋gos艂upie. Za du偶o czasu sp臋dzasz nad ksi膮偶kami, stary 鈥 mrukn膮艂 do siebie w my艣lach. 鈥 Jeszcze troch臋, a zamienisz si臋 w Granger 鈥 doda艂, wzdrygaj膮c si臋 lekko. Ostatnie, czego by chcia艂, to sta膰 si臋 drug膮 chodz膮c膮 encyklopedi膮. W ko艅cu jeden leksykon wiedzy wszelakiej na nogach wystarczy艂, nieprawda偶?
- Roberto 鈥 zawo艂a艂 id膮cego w jego kierunku ch艂opaka o i艣cie hiszpa艅skiej urodzie. 鈥 Jak rozmowa?
- Wujek m贸wi艂, 偶e b臋dzie. Mamy si臋 tylko postara膰, 偶eby Szef, jak ju偶 wr贸ci do siebie, nie zacz膮艂 od mordowania wszystkich dooko艂a.
- O to si臋 nie martw, ju偶 wiem, co zrobi膰. Chocia偶 pewnie b臋d臋 mia艂 zagwarantowane wypruwanie flak贸w 鈥 mrukn膮艂 Draco i kiwn膮wszy g艂ow膮 m艂odszemu 艢lizgonowi, wyszed艂 z pokoju wsp贸lnego.
- Harry, jak ty mu w艂a艣ciwie przy艂o偶y艂e艣?
- O co ci chodzi?
- O to, 偶e jako艣 dalej strzela tymi swoimi u艣miechami na prawo i lewo. Nie podoba mi si臋 to.
- A my艣lisz, 偶e mi si臋 podoba? Sam widzia艂e艣, jak oberwa艂.
- No wiem, ale dalej mnie to zastanawia. Mog艂e艣 waln膮膰 mo偶e troch臋 ni偶ej鈥
- Wiesz co? Mam pomys艂. Jak jeste艣 taki m膮dry, sam to zrobisz.
- Ja?
- A niby kto?
- Ale przecie偶 on mnie zamorduje!
- A my艣lisz, 偶e mnie nie? Przecie偶 to ja go grzmotn膮艂em pierwszy.
- Ale to nie znaczy, 偶e ja te偶 musz臋!
- Ron, nie r贸b z siebie mi臋czaka. Wystarczy porz膮dny zamach.
- To czemu sam nie wzi膮艂e艣 porz膮dnego zamachu?
- Wzi膮艂em! Ale na pewno przesun膮艂 g艂ow臋 zanim uderzy艂em.
- Jasne, mo偶e jeszcze 艣ci膮gn膮艂 j膮 sobie z karku, a potem dla niepoznaki przyczepi艂 j膮 sobie z powrotem, co?
- Ron, we藕 nie udawaj g艂upszego ni偶 jeste艣!
- O, odezwa艂 si臋 ten m膮dry, co to ma niesamowicie genialne pomys艂y!
- Pomys艂 jest dobry!
- Oczywi艣cie. A to pewnie wina Snape'a, 偶e si臋 nie uda艂, co?
- No przecie偶 nie moja!
- Pog贸d藕 si臋 z tym, Harry, spartaczy艂e艣 robot臋.
- Nie, mam tego do艣膰. Chod藕, idziemy.
-Niby gdzie? Ej, nie ci膮gnij mnie!
- M贸wi艂em, jeste艣 taki m膮dry 鈥 sam to zr贸b.
- Pogrza艂o ci臋? M贸wi艂em, 偶e tego nie zrobi臋!
- A co, tak bardzo tch贸rzysz?
- 鈥 Ja nie tch贸rz臋鈥
- Nie nadajesz si臋 na Gryfona.
- Sam si臋 nie nadajesz! Gdzie masz t臋 pa艂k臋?
Wraca艂 w艂a艣nie z pokolacyjnej wizyty u Albusa, kt贸ry okaza艂 si臋 by膰 ju偶 w zadziwiaj膮co dobrym stanie. Z ch臋ci膮 cz臋stowa艂 go tymi swoimi pysznymi cytrynowymi dropsami, oferowa艂 herbat臋, ale bardzo szybko stwierdzi艂, 偶e czuje si臋 jeszcze troch臋 s艂abo i woli si臋 po艂o偶y膰. Nie m贸g艂 przecie偶 m臋czy膰 d艂u偶ej starszego czarodzieja, wi臋c skierowa艂 swoje kroki do w艂asnych kwater. Gdy teraz kroczy艂 ju偶 korytarzem w lochach, kt贸ry by艂 bardzo blisko jego gabinetu, niespodziewanie m艂ody Malfoy zast膮pi艂 mu drog臋.
- Witaj, Draco 鈥 u艣miechn膮艂 si臋 do niego uprzejmie. 鈥 Nie powiniene艣 si臋 teraz uczy膰 do OWUTEM贸w? W ko艅cu zosta艂o ci nie za du偶o czasu, a nie chcemy, 偶eby艣 mia艂 s艂absze wyniki, nieprawda偶?
- Oczywi艣cie. Nie martw si臋, dam sobie rad臋 z egzaminami. Na razie jednak musz臋 si臋 rozprawi膰 z pewn膮 przykr膮 spraw膮鈥 - dramatycznie zawiesi艂 g艂os, wpatruj膮c si臋 z rezygnacj膮 w pod艂og臋.
- M贸g艂bym ci jako艣 pom贸c?
- Czy ja wiem? To dosy膰 skomplikowane鈥
- Nie martw si臋, razem na pewno znajdziemy rozwi膮zanie.
Po艂o偶y艂 pokrzepiaj膮co r臋k臋 na ramieniu ucznia, kt贸ry niespokojnie kr臋ci艂 si臋 w miejscu. W ko艅cu jednak westchn膮艂 g艂臋biej i ostro偶nie spojrza艂 w oczy nauczyciela, kt贸ry u艣miechn膮艂 si臋, by doda膰 mu otuchy.
- No鈥 dobrze, mo偶e i m贸g艂by pan pom贸c鈥 Ale wola艂bym nie rozmawia膰 o tym na korytarzu.
- W takim razie zapraszam do mojego gabinetu.
- A nie mogliby艣my鈥 nie wiem, porozmawia膰 w sali od eliksir贸w? Mniejsze szanse, 偶e kto艣 nas pods艂ucha 鈥 rzuci艂 szybko 艢lizgon, modl膮c si臋 w duchu, 偶eby profesor si臋 z nim zgodzi艂.
Severus zastanowi艂 si臋 przez moment, po czym u艣miechn膮艂 szerzej.
- Je艣li tam b臋dzie ci wygodniej wyrzuci膰 to z siebie, to prosz臋 bardzo, chod藕my.
M艂ody Malfoy w my艣lach odetchn膮艂 z ulg膮. Ruszy艂 powoli za Snapem, maj膮c nadziej臋, 偶e reszta p贸jdzie r贸wnie g艂adko.
Kilka chwil p贸藕niej znale藕li si臋 przed drzwiami klasy. Severus z艂apa艂 klamk臋 i rozejrza艂 si臋, ze zdziwieniem zauwa偶aj膮c, 偶e Draco zatrzyma艂 si臋 dobre trzy metry od drzwi. Uni贸s艂 brew, ale zanim zd膮偶y艂 zapyta膰, o co chodzi, ch艂opak odezwa艂 si臋 szybko:
- Niech pan wchodzi, profesorze, ja si臋 tylko szybko rozejrz臋, czy nikt nas nie 艣ledzi艂.
- No dobrze, w takim razie poczekam na ciebie w sali 鈥 odpar艂 Severus, u艣miechaj膮c si臋 zn贸w szerzej.
Nie obawiaj膮c si臋 偶adnego niebezpiecze艅stwa, wszed艂 do pomieszczenia. Zd膮偶y艂 przej艣膰 ledwie po艂ow臋 d艂ugo艣ci sali, gdy poczu艂 si臋 dziwnie senny. Po kilku kolejnych krokach jego mi臋艣nie sta艂y si臋 dziwnie oci臋偶a艂e. Ziewn膮艂 przeci膮gle i zacz膮艂 upada膰, a mniej wi臋cej w po艂owie lotu w d贸艂, jego umys艂 odp艂yn膮艂 ku krainie Morfeusza.
5.
Obudzi艂 si臋 w pozycji siedz膮cej na jakim艣 wyj膮tkowo wygodnym fotelu. Otworzy艂 powoli oczy, by z zaciekawieniem rozejrze膰 si臋 po ciemnym pomieszczeniu. Zauwa偶aj膮c zarysy 艂awek wywnioskowa艂, 偶e najwyra藕niej wci膮偶 znajdowa艂 si臋 w sali eliksir贸w. Chcia艂 wsta膰 i przej艣膰 si臋 po pomieszczeniu dla rozprostowania ko艣ci, ale ze zdziwieniem zauwa偶y艂, 偶e nie m贸g艂. Jego r臋ce i tors przyci艣ni臋te by艂y do fotela sk贸rzanymi pasami. U艣miechn膮艂 si臋 lekko. Wygl膮da艂o na to, 偶e wyl膮dowa艂 w jakim艣 tajemniczym horrorze. Wprost nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, by dowiedzie膰 si臋, c贸偶 takiego stanie si臋 dalej.
Po kilku minutach, kt贸re sp臋dzi艂 na nuceniu sobie pod nosem weso艂ych melodyjek, drzwi od sali otworzy艂y si臋 szeroko, wpuszczaj膮c do 艣rodka snop o艣lepiaj膮cego 艣wiat艂a. Zamruga艂 kilkukrotnie, by przyzwyczai膰 wzrok do nowego o艣wietlenia. W tym czasie do 艣rodka, s膮dz膮c po odg艂osach krok贸w, wesz艂y dwie osoby. Przybyli go艣cie zamkn臋li starannie drzwi, a ciemno艣膰, kt贸ra na powr贸t zapanowa艂a, zosta艂a po chwili rozproszona przez zapalane 艣wiece, tworz膮ce wok贸艂 fotela du偶y okr膮g. Severus 艣ledzi艂 wzrokiem Dracona, budz膮cego do 偶ycia coraz to kolejne p艂omyki. Gdy zap艂on臋艂y ju偶 wszystkie, m艂ody 艢lizgon zszed艂 z oczu Severusa, zatrzymuj膮c si臋 za fotelem. Mistrz Eliksir贸w przeni贸s艂 wzrok na stoj膮c膮 przy drzwiach wysok膮, zakapturzon膮 posta膰 z pochylon膮 g艂ow膮. Nieznajomy sta艂 nieruchomo z d艂o艅mi z艂膮czonymi i skrytymi w obszernych r臋kawach ciemnego p艂aszcza z tajemniczym, przypominaj膮cym runiczne symbole haftem, faluj膮cym nieznacznie pomimo bezruchu powietrza.
Niespodziewanie, po d艂ugim bezruchu ruszy艂 nagle w stron臋 Severusa. Zdawa膰 by si臋 mog艂o, 偶e przybysz nie kroczy艂, a p艂yn膮艂 tu偶 nad pod艂og膮, ani na chwil臋 nie unosz膮c g艂owy, ani nie rozdzielaj膮c r膮k. P艂omienie pobliskich 艣wiec zadr偶a艂y i przygas艂y znacznie, a gdy tajemniczy jegomo艣膰 przep艂yn膮艂 ko艂o nich, zap艂on臋艂y na powr贸t silnym blaskiem. Nieznajomy zatrzyma艂 si臋 tu偶 przed fotelem i zn贸w znieruchomia艂. Niezwykle wolno uni贸s艂 nieco g艂ow臋. Spod kaptura b艂ysn臋艂y nagle jaskrawoczerwone punkciki stanowi膮ce upiorne oczy, a w tej samej chwili hafty na p艂aszczu roz偶arzy艂y si臋 krwaw膮 po艣wiat膮.
- Severusssie鈥 - wyp艂yn膮艂 z cienia niski, przenikaj膮cy na wskro艣 g艂os. 鈥 Kroczysz z艂膮 艣cie偶k膮鈥 Zaniechaj tej zgubnej podr贸偶y鈥
S艂owa hucza艂y pod czaszk膮, a pomieszczenie zdawa艂o si臋 wype艂nia膰 md艂ym zapachem kadzide艂. Zakr臋ci艂o mu si臋 lekko w g艂owie, ale skupi艂 mocniej zaciekawiony wzrok na postaci przed sob膮.
Nagle nieznajomy gwa艂townym ruchem wyrzuci艂 r臋ce na boki, po czym powoli wykona艂 przeciwny ruch, lecz tym razem nie skry艂 d艂oni, a z艂膮czy艂 je przed sob膮. Po chwili bezruchu z pomi臋dzy jego palc贸w sp艂yn膮艂 w d贸艂 romboidalny kryszta艂 i zawis艂 na cienkim, srebrnym 艂a艅cuszku. Kamie艅 wisia艂 przez d艂u偶sz膮 chwil臋 nieruchomo, a偶 nagle drgn膮艂 i samoistnie zacz膮艂 si臋 buja膰 na boki. Z pocz膮tku porusza艂 si臋 powoli, lecz z ka偶d膮 chwil膮 przyspiesza艂, przyci膮gaj膮c jak magnes wzrok Severusa. Ten za艣 stara艂 si臋 usilnie wpatrywa膰 w zastyg艂ego w bezruchu przybysza, ale gdy kamie艅 zacz膮艂 dodatkowo wirowa膰, Mistrz Eliksir贸w zatraci艂 si臋 w blasku p艂omieni, odbijaj膮cym si臋 w krysztale.
艢wiat sta艂 si臋 dla niego jedynie wiruj膮cym blaskiem roztaczaj膮cym si臋 w niesko艅czono艣膰. Na chwil臋 obecn膮 nic nie mia艂o dla niego znaczenia. Wszystkie my艣li, emocje, uczucia odesz艂y w niebyt, pozostawiaj膮c go sam na sam z magicznym 艣wiat艂em, kt贸re zaw艂adn臋艂o jego umys艂em. Czu艂 niebywa艂膮 moc, wci膮gaj膮c膮 go jakby do wn臋trza kamienia. Nie pr贸bowa艂 nawet opiera膰 si臋 tej sile. By艂a ona zbyt czysta, nieskalana, by chocia偶 spr贸bowa膰 si臋 jej sprzeciwi膰. Gdy kryszta艂 niespodziewanie znieruchomia艂, a u艂amek sekundy p贸藕niej zacz膮艂 szale艅czo wirowa膰 w przeciwnym kierunku, Severus poczu艂 nagle, jakby ta si艂a pocz臋艂a odpycha膰 go z niebywa艂膮 moc膮. Jego umys艂, dot膮d dryfuj膮cy gdzie艣 w niepoj臋tej nikomu przestrzeni, nagle trafi艂 z powrotem na swoje miejsce, a jego samego z miejsca zala艂a fala niedowierzania i w艣ciek艂o艣ci.
Zamruga艂 kilkukrotnie, a przed oczami ujrza艂 zn贸w ca艂e pomieszczenie, tajemnicz膮 posta膰 i ten przekl臋ty kamie艅, tym razem zupe艂nie nieruchomy. Szarpn膮艂 si臋 ze z艂o艣ci膮, by uwolni膰 si臋 z wi臋z贸w, ale gdy to si臋 nie powiod艂o jego w艣ciek艂o艣膰 jeszcze si臋 nasili艂a. Jakby nie do艣膰 by艂o tego wszystkiego, co do tej pory zrobi艂. Pozwoli艂 Granger wej艣膰 do pracowni, doradza艂 Longbottomowi, pociesza艂 Albusa i Granger, chcia艂 pom贸c Potterowi鈥 Jego oczy rozszerzy艂y si臋, gdy u艣wiadomi艂 sobie, kto nabi艂 mu tego solidnego guza na potylicy. Momentalnie krew w nim zawrza艂a.
- Zabij臋 tego bachora鈥 - warkn膮艂 w艣ciekle i zn贸w si臋 szarpn膮艂. 鈥 Draco! Masz mnie w tej chwili uwolni膰! Bo jak nie鈥
Zanim zd膮偶y艂 doko艅czy膰 to zdanie, poczu艂, jak pasy poluzowa艂y si臋, a po chwili by艂 ca艂kowicie wolny. Zerwa艂 si臋 z fotela i w z pr臋dko艣ci膮 b艂yskawicy znalaz艂 si臋 na korytarzu, min膮wszy oboj臋tnie tego pieprzonego hipnotyzera, kt贸ry mu urz膮dzi艂 to ca艂e przedstawienie. Niezw艂ocznie skierowa艂 si臋 ku przekl臋tej wie偶y Gryffindoru, przemykaj膮c korytarzami niczym wielka chmura burzowa, czy wulkan got贸w wybuchn膮膰 w ka偶dej chwili. Po drodze min膮艂 dw贸jk臋 czwartorocznych 艢lizgon贸w, kt贸rzy momentalnie uskoczyli mu z drogi, boj膮c si臋 wypowiedzie膰 chocia偶 s艂owo.
Ju偶 by艂 niedaleko wej艣cia do pokoju wsp贸lnego Gryfon贸w, gdy nagle us艂ysza艂 jaki艣 ruch za sob膮. Nie zd膮偶y艂 nawet zerkn膮膰 przez rami臋, kiedy niespodziewanie poczu艂 silne uderzenie w ty艂 g艂owy, promieniuj膮cy b贸l momentalnie porazi艂 wszystkie mi臋艣nie, przed oczami wybuch艂a mu supernowa, 艣wiat rozb艂ys艂 miliardami gwiazd, a potem zapad艂a ciemno艣膰鈥
- O 偶esz jasna cholera鈥 - wyrwa艂o si臋 z ust rudzielca, gdy spojrza艂 na nieprzytomnego Mistrza Eliksir贸w.
- No, Ron, chyba troch臋 przesadzi艂e艣 鈥 mrukn膮艂 Wybraniec, k艂ad膮c mu r臋k臋 na ramieniu.
- Harry, musimy co艣 zrobi膰.
- Niby co?
- No przecie偶 nie zostawimy go tutaj, jak mu si臋 krew z g艂owy leje!
- Ale w sumie dlaczego nie? By艂by spok贸j raz na zawsze.
- Tak i mi臋dzy innymi Hermiona by si臋 do nas wi臋cej nie odezwa艂a. Trzymaj 鈥 mrukn膮艂, wciskaj膮c mu w r臋k臋 ociekaj膮ce posok膮 narz臋dzie zbrodni.
Harry westchn膮艂 z rezygnacj膮, gdy Ron pochyli艂 si臋 nad Snapem. Rudzielec niepewnie potrz膮sn膮艂 jego ramieniem.
- No czy艣 tu kompletnie og艂upia艂?
- O co ci znowu chodzi?
- Przecie偶 jak go obudzisz, to nas tu na miejscu pomorduje!
- A masz jaki艣 lepszy pomys艂?
- Tak, zostawi膰 go tutaj i zwiewa膰, gdzie pieprz ro艣nie!
- I to niby ja jestem tch贸rzem, tak?
K艂贸ciliby si臋 z pewno艣ci膮 du偶o d艂u偶ej, gdyby nie przerwa艂o im ciche, pe艂ne b贸lu j臋kni臋cie z okolicy pod艂ogi. Obaj podskoczyli ze strachu i odruchowo cofn臋li si臋 o kilka krok贸w. Snape powoli obr贸ci艂 si臋 na plecy i z艂apa艂 za ty艂 g艂owy, krzywi膮c si臋 przy tym z b贸lu.
- Moja, biedna g艂owa鈥 - j臋kn膮艂. Przed d艂u偶sz膮 chwil臋 le偶a艂 nieruchomo, a偶 w ko艅cu otworzy艂 oczy i jak na z艂o艣膰, spojrza艂 prosto na Gryfon贸w. 鈥 Panie Potter, pa艂ka si臋 panu pobrudzi艂a 鈥 powiedzia艂 g艂o艣no lekko nieprzytomnym g艂osem.
Nie zwracaj膮c zupe艂nie uwagi na ich spojrzenia pe艂ne niedowierzania, wsta艂 powoli i zachwia艂 si臋 lekko, ale uda艂o mu si臋 jako艣 utrzyma膰 r贸wnowag臋. Podrapa艂 si臋 po g艂owie, pr贸buj膮c sobie przypomnie膰, co w艂a艣ciwie zagna艂o go w t臋 cz臋艣膰 Hogwartu, a gdy nic nie wymy艣li艂, wzruszy艂 ramionami i ruszy艂 niespiesznie gdzie艣 przed siebie. Mimo, 偶e sam tego nie zauwa偶a艂, zatacza艂 si臋 na boki jak pijany.
To, jak mu si臋 uda艂o dotrze膰 w jednym kawa艂ku do swojego gabinetu, pomimo karuzeli, jak膮 urz膮dzi艂 sobie jego m贸zg pod czaszk膮, stanowi zagadk臋 dor贸wnuj膮c膮 tajemnicy tr贸jk膮ta bermudzkiego. Niemniej jednak w tajemniczy spos贸b znalaz艂 si臋 w swojej grocie, gdzie usiad艂 za biurkiem, by odpocz膮膰. Jakby nie patrze膰, zawroty g艂owy potrafi膮 by膰 wielce m臋cz膮ce. Z艂apa艂 si臋 zn贸w za g艂ow臋, a wyczuwszy pod palcami zaschni臋t膮 krew, z westchni臋ciem wsta艂 z powrotem i skierowa艂 si臋 do 艂azienki. Stan膮wszy przed lustrem, 艣ci膮gn膮艂 szat臋 wierzchni膮 i koszul臋, kt贸re w r贸wnym stopniu splamione by艂y posok膮. Od艂o偶y艂 ubrania na bok, notuj膮c w my艣lach, by p贸藕niej je przepra膰 i ju偶 mia艂 odkr臋ci膰 wod臋, gdy do jego uszu dosz艂o g艂o艣ne pukanie.
- Prosz臋! 鈥 zawo艂a艂 g艂o艣no, zastanawiaj膮c si臋, kt贸偶 to zechcia艂 go odwiedzi膰.
- Severusie! Jeste艣 tu gdzie艣? 鈥 us艂ysza艂 d藕wi臋czny g艂os Tonks.
- W 艂azience! Uwa偶aj na stolik w salonie! 鈥 odkrzykn膮艂, a praktycznie w tej samej chwili us艂ysza艂, jak o co艣 uderzy艂a i zakl臋艂a g艂o艣no. 鈥 Nic ci nie jest? 鈥 W jego g艂os wdar艂 si臋 niepok贸j.
- Nie, nie, wszystko w porz膮dku. Nie zauwa偶y艂am rega艂u z ksi膮偶kami 鈥 odezwa艂a si臋, wchodz膮c ju偶 do 艂azienki. Praktycznie zaraz za progiem zatrzyma艂a si臋, zszokowana. 鈥 No prosz臋, Sever, nie spodziewa艂am si臋 zobaczy膰 ci臋 w鈥 takich okoliczno艣ciach.
- Mia艂em taki drobny wypadek 鈥 mrukn膮艂, odkr臋caj膮c wod臋 i pochylaj膮c si臋, by zmy膰 krew z w艂os贸w.
- W艂a艣nie wida膰. Chocia偶 przyznam, 偶e to raczej nieprawdopodobne. Je艣li dobrze pami臋tam, to ja tu jestem ofiar膮 losu.
Severus za艣mia艂 si臋 g艂o艣no, a Tonks prawie oczy wypad艂y z orbit.
- To, 偶e czasem si臋 potkniesz, nie znaczy od razu, 偶e jeste艣 ofiar膮.
- Ty si臋 dobrze czujesz?
- Troch臋 mnie g艂owa boli, ale poza tym czuj臋 si臋 nad wyraz znakomicie, dzi臋kuj臋, 偶e pytasz.
- A mo偶e ty chory jeste艣? 鈥 zapyta艂a szybko, staraj膮c si臋 zmusi膰 do pracy opadaj膮c膮 szcz臋k臋.
- Jak ju偶 m贸wi艂em, naprawd臋 nic mi nie jest. Bardziej bym si臋 za to martwi艂 o ciebie.
Tonks na chwil臋 dos艂ownie zd臋bia艂a i nie wiedzia艂a, co ma powiedzie膰. Snape zachowywa艂 si臋 zupe艂nie dziwnie i nienormalnie!
- Czekaj, bo ja ci臋 chyba 藕le zrozumia艂am. Mo偶esz powt贸rzy膰 ostatnie zdanie?
- M贸wi艂em, 偶e martwi臋 si臋 o ciebie. S艂ysza艂em, jak si臋 uderzy艂a艣.
- 呕e niby CO ty robisz?
Severus westchn膮艂. Zakr臋ci艂 wod臋, wyprostowa艂 si臋 i si臋gn膮艂 po r臋cznik.
- Martwi臋 si臋. Z tego co s艂ysza艂em, musia艂a艣 dosy膰 mocno uderzy膰.
- Nie, ja chyba 艣ni臋鈥 - mrukn臋艂a do siebie, siadaj膮c ostro偶nie na brzegu wanny. 鈥 Dlaczego ty si臋鈥 martwisz o mnie?
- Poniewa偶 na przyk艂ad mog艂a艣 sobie zrobi膰 krzywd臋?
- A od kiedy robi ci to jak膮艣 r贸偶nic臋?
- No przecie偶 nie mog臋 dopu艣ci膰, 偶eby co艣 ci si臋 sta艂o w mojej obecno艣ci, kiedy mia艂em mo偶liwo艣膰 udzielenia ci pomocy.
Dla Tonks to by艂o za wiele. Najpierw si臋 uszczypn臋艂a, by sprawdzi膰, czy aby na pewno nie 艣pi, a gdy okaza艂o si臋, 偶e to rzeczywisto艣膰, podesz艂a do Severusa i bezpardonowo po艂o偶y艂a r臋k臋 na jego czole.
- M贸g艂bym wiedzie膰, co ty w艂a艣ciwie robisz?
- Sprawdzam, czy masz gor膮czk臋.
- A popatrz, Minerwa te偶 ostatnio sprawdza艂a, nie wiem nawet czemu 鈥 odpar艂, u艣miechaj膮c si臋 do niej.
- Czemu si臋 jej nie dziwi臋鈥
K膮tem oka dostrzeg艂a w lustrze czerwon膮 smug臋 na jego kruczoczarnych w艂osach. Wyci膮gn臋艂a z kieszeni r贸偶d偶k臋 i po艂o偶ywszy r臋k臋 na jego ramieniu, obr贸ci艂a go bez s艂owa.
- Krwawi jeszcze 鈥 wyt艂umaczy艂a, zanim zapyta艂, o co chodzi. 鈥 Wprawdzie mistrzyni膮 w tym nie jestem, ale chyba jestem w stanie jako艣 to za艂ata膰.
- Ale偶 nie trud藕 si臋, moja droga. Zaraz sobie z tym poradz臋鈥
- Jasne, a w najlepszym razie wsadzisz sobie r贸偶d偶k臋 w m贸zg. Nie marud藕, tylko st贸j i si臋 nie ruszaj.
- Ale naprawd臋 nie mu鈥
- Zamkniesz si臋 wreszcie? Nie, wiesz co, wola艂am jak mnie wyzywa艂e艣 od idiotek.
Przytkn臋艂a koniec r贸偶d偶ki do rany, kt贸ra zacz臋艂a si臋 powoli zasklepia膰.
- Co by艂o wielkim nietaktem z mojej strony. Nie powinienem by艂 w膮tpi膰 w tw贸j intelekt, a tym bardziej informowa膰 o tym ca艂y 艣wiat.
- Sev, ja ci臋 prosz臋, zamknij t臋 twoj膮 cholern膮 jadaczk臋, albo zacznij si臋 wyra偶a膰 normalnie!
Severus stropi艂 si臋 nieznacznie, gdy go zgani艂a, ale pos艂usznie zamilk艂. W ciszy, kt贸ra brzmia艂a dla uszy du偶o lepiej ni偶 ta jego durna gadanina. Kiedy sko艅czy艂a leczy膰 ran臋, odsun臋艂a si臋, chowaj膮c jednocze艣nie r贸偶d偶k臋.
- Dzi臋kuj臋 ci bardzo, Tonks, chocia偶 nadal uwa偶am, 偶e nie musia艂a艣 tego robi膰 鈥 powiedzia艂, odwracaj膮c si臋 do niej z u艣miechem. 鈥 M贸g艂bym ci si臋 mo偶e jako艣 odwdzi臋czy膰?
- Nie, spokojnie, nie mu鈥 - urwa艂a, gdy pewna interesuj膮ca my艣l przysz艂a jej do g艂owy. Zmierzy艂a go wzrokiem, zastanawiaj膮c si臋, czy warto ryzykowa膰 i podj臋艂a decyzj臋. 鈥 W sumie jest co艣, w czym m贸g艂by艣 mi pom贸c鈥 - powiedzia艂a powoli, a na jego twarzy momentalnie pojawi艂o si臋 zaciekawienie.
- Powiedz tylko co, a postaram si臋 pom贸c najlepiej jak potrafi臋.
- W to nie w膮tpi臋. Ale to nie tutaj, chod藕my lepiej do twojej sypialni, tam b臋dzie du偶o wygodniej.
- Co tylko sobie 偶yczysz.
Z tajemniczym u艣mieszkiem na twarzy chwyci艂a go za r臋k臋 i wsp贸lnie skierowali si臋 do pomieszczenia obok鈥
Hermiona Granger siedzia艂a w pokoju wsp贸lnym Gryfon贸w, czytaj膮c podr臋cznik od transmutacji. Co jaki艣 czas odruchowo zerka艂a na wiadomo艣膰 od profesora Snape'a, kt贸r膮 otrzyma艂a sow膮 przy kolacji. Profesor informowa艂 w niej, 偶e zam贸wienie dotrze do Hogwartu nast臋pnego dnia z rana i b臋dzie mog艂a skorzysta膰 z jego pracowni, je艣li b臋dzie chcia艂a. Hermiona oczywi艣cie bardzo chcia艂a, gdy偶 chwilami mia艂a go ju偶 ca艂kiem powy偶ej uszu. Nawet w tym cholernym li艣cie roi艂o si臋 od uprzejmo艣ci, od kt贸rych a偶 oczy bola艂y przy czytaniu. Obawia艂a si臋 jedynie, 偶e je艣li zbyt cz臋sto b臋dzie si臋 kto艣 wtr膮ca艂 z genialnymi pomys艂ami na przywr贸cenie mu jego charakteru, mo偶e si臋 to 藕le sko艅czy膰. Oczywi艣cie nie tylko dla profesora. W ko艅cu, czy istnieje kto艣, kto wytrzyma艂by d艂u偶szy czas z mi艂膮 wersj膮 Snape'a, skoro nawet Dumbledore, z tego co opowiada艂a jej Ginny, nie wytrzyma艂 i wybuch艂? Szansa na to by艂a wyj膮tkowo nik艂a.
Westchn臋艂a i zamkn臋艂a ksi膮偶k臋. Tyle my艣li przelatywa艂o przez jej umys艂, 偶e nie by艂a w stanie skupi膰 si臋 na tek艣cie. Zwija艂a w艂a艣nie pergamin, na kt贸rym zapisywa艂a notatki, gdy do pokoju wsp贸lnego weszli Harry z Ronem. Kiedy tylko spojrza艂a na ich miny, zauwa偶y艂a, 偶e co艣 by艂o nie tak. W milczeniu podeszli do niej i usiedli obok.
- Snape nas zabije 鈥 mrukn膮艂 Ron, wbijaj膮c wzrok w st贸艂.
- Co 偶e艣cie znowu zrobili?
- Ron przy艂o偶y艂 mu w 艂eb.
- Ale ty mnie do tego nam贸wi艂e艣!
- I m贸wi艂em te偶, 偶eby stamt膮d i艣膰! Przez ciebie nas zobaczy艂!
- I tak ju偶 widzia艂 wcze艣niej, jak ty mu przywali艂e艣!
- Ale m贸g艂 o tym zapomnie膰!
- Jasne, chyba ci umkn臋艂o, jak膮 ma dobr膮 pami臋膰, je艣li chodzi o tych, co mu nagrabili!
- Nie k艂贸膰cie si臋! 鈥 wrzasn臋艂a w ko艅cu Hermiona, a w ca艂ym pokoju wsp贸lnym zapad艂a cisza. 鈥 Siada膰 z powrotem 鈥 poleci艂a ch艂opakom, kt贸rzy nawet nie zorientowali si臋, kiedy wstali. Spojrza艂a na reszt臋 uczni贸w. 鈥 A wy wracajcie do swoich spraw. No ju偶! 鈥 Gdy pok贸j wsp贸lny rozbrzmia艂 na powr贸t rozmowami i 艣miechami, rzuci艂a zakl臋cie wyciszaj膮ce. 鈥 Czy ja dobrze zrozumia艂am, 偶e nabili艣cie mu ju偶 dwa guzy?
Spojrzeli po sobie niepewnie.
- No tak鈥 Ale to i tak nie podzia艂a艂o 鈥 odpar艂 powoli Harry.
- Czy wy艣cie do ko艅ca zdurnieli? Przecie偶 on was rozszarpie!
- Ale Hermiona, musieli艣my co艣 zrobi膰! Widzia艂a艣 do czego prowadzi to jego zach鈥
- Harry Jamesie Potterze! To nie jest wyt艂umaczenie do zaatakowania nauczyciela! Nie, Harry, nie b臋d臋 s艂ucha膰, co masz do powiedzenia! Zachowujesz si臋, jak nieodpowiedzialne dziecko, kt贸remu kto艣 zabra艂 zabawki! Zrozum, wojna si臋 sko艅czy艂a, nie musisz ju偶 ratowa膰 ca艂ego 艣wiata, wi臋c m贸g艂by艣 wreszcie si臋 uspokoi膰. A ty, Ron, przesta艂by艣 wreszcie s艂ucha膰 jego durnych pomys艂贸w. A teraz, prosz臋 bardzo, obaj idziecie przeprosi膰 profesora Snape'a.
- Ty sobie 偶artujesz, tak? 鈥 zapyta艂 z niedowierzaniem Harry.
- O nie, m贸j drogi, p贸jdziecie do niego i przeprosicie za to, co zrobili艣cie, a ja przypilnuj臋, 偶eby艣cie na pewno to zrobili. Cieszcie si臋, 偶e nie odj臋艂am wam punkt贸w, chocia偶 powinnam. No ju偶, idziemy!
Wybraniec i jego najlepszy przyjaciel westchn臋li r贸wnocze艣nie i nie widz膮c dla siebie 偶adnego ratunku, z oci膮ganiem ruszyli za prefekt naczeln膮.
- Severusie, jeste艣 tutaj?
Minerwa McGonagall otworzy艂a szerzej drzwi, a nie widz膮c Mistrza Eliksir贸w w pobli偶u, wesz艂a powoli do jego kwater, rozgl膮daj膮c si臋 uwa偶nie dooko艂a. Widz膮c zamkni臋te drzwi od sypialni, zbli偶y艂a si臋 do nich niespiesznie i ju偶 mia艂a zapuka膰, gdy us艂ysza艂a co艣, co momentalnie wmurowa艂o j膮 w pod艂og臋. Nie mog艂a do ko艅ca uwierzy膰 w to, co s艂ysza艂a, ale ten kobiecy g艂os by艂 nad wyraz wyra藕ny.
- O taak, tak, Severusie, prosz臋, nie przerywaj, ooo tak, mocniej, prosz臋, Severusie, mocniej!
Gdy tylko odzyska艂a w艂adz臋 nad mi臋艣niami, odsun臋艂a si臋 gwa艂townie. Wycofuj膮c si臋, wpad艂a na stolik do kawy, kt贸ry Severus kupi艂 kilka dni temu i straciwszy r贸wnowag臋, run臋艂a na czarn膮, sk贸rzan膮 sof臋. Zaraz jednak zerwa艂a si臋 na nogi. Szybko odszuka艂a barek Mistrza Eliksir贸w, sk膮d wyj臋艂a p臋kat膮 butelk臋 z koniakiem. Mniej wi臋cej w zesz艂ym roku zorientowa艂a si臋 w ko艅cu, 偶e chocia偶 sam Severus gustowa艂 w Ognistej Whisky, koniak zawsze by艂 w jego zapasach, na wypadek, gdyby Minerwa mia艂a ochot臋 si臋 z nim napi膰.
Otworzy艂a szybko butelk臋 i nie bawi膮c si臋 w dobre maniery, poci膮gn臋艂a g艂臋bszy 艂yk prosto z gwinta. Prawie si臋 zad艂awi艂a, gdy niespodziewanie rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi. Krztusz膮c si臋, ledwie zd膮偶y艂a zamkn膮膰 barek, kiedy drzwi niespodziewanie otworzy艂y si臋, a do 艣rodka w艣lizgn臋艂a si臋 Hermiona.
- Profe鈥 O, pani profesor, nie wiedzia艂am, 偶e pani tu jest鈥 - powiedzia艂a Gryfonka, gdy Minerwa odchrz膮kn臋艂a g艂o艣no.
- Spodziewam si臋, panno Granger. Co pani膮 tu sprowadza? 鈥 zapyta艂a rzeczowym tonem.
- Chcia艂am porozmawia膰 z profesorem.
- Profesor Snape jest teraz鈥 zaj臋ty. Nie s膮dz臋, 偶eby by艂 osi膮galny jeszcze dzisiaj.
- Ah鈥 No dobrze. W takim razie dobranoc, pani profesor.
- Dobranoc, panno Granger.
Minerwa poczeka艂a, a偶 drzwi zamkn膮 si臋 za Gryfonk膮 i dopiero wtedy odetchn臋艂a z ulg膮 i wyci膮gn臋艂a butelk臋 zza plec贸w, poci膮gaj膮c z niej kolejny 艂yk. Wzdychaj膮c, usadowi艂a si臋 na sofie, gdzie delektuj膮c si臋 trunkiem, czeka艂a na Severusa.
Tonks westchn臋艂a b艂ogo. Dawno ju偶 nie czu艂a si臋 tak zrelaksowana. Nie wiedzia艂a, jak przetrwa艂aby kolejny dzie艅 bez Severusa i jego cudownych d艂oni鈥
6.
Tonks westchn臋艂a b艂ogo. Dawno ju偶 nie czu艂a si臋 tak zrelaksowana. Nie wiedzia艂a, jak przetrwa艂aby kolejny dzie艅 bez Severusa i jego cudownych d艂oni. Ju偶 i tak si臋 namordowa艂a ca艂y tydzie艅. A dzi臋ki temu mi艂emu dupkowi mog艂a si臋 chocia偶 na troch臋 oderwa膰 od szarej rzeczywisto艣ci.
Korzystaj膮c z chwili, w czasie kt贸rej Mistrz Eliksir贸w zmywa艂 olejek z r膮k, niech臋tnie si臋 podnios艂a, by za艂o偶y膰 stanik. Siedz膮c jeszcze na 艂贸偶ku, przeci膮gn臋艂a si臋 z lubo艣ci膮 i dopiero wtedy wsta艂a. Wci膮ga艂a w艂a艣nie bluzk臋 przez g艂ow臋, gdy do sypialni wr贸ci艂 Severus. Podszed艂 do niej niespiesznie i opar艂 si臋 ramieniem o kolumienk臋 艂贸偶ka, czekaj膮c, a偶 Tonks do ko艅ca si臋 ubierze.
- No i jak si臋 czuj膮 twoje plecy? 鈥 zapyta艂 z u艣miechem, gdy z powrotem usiad艂a.
- Wspaniale! My艣la艂am ju偶, 偶e nigdy mnie nie przestan膮 bole膰. No kto by pomy艣la艂, 偶e jeste艣 taki 艣wietny w tych sprawach.
- Ciesz臋 si臋, 偶e mog艂em pom贸c. Teraz powinna艣 si臋 pilnowa膰, 偶eby nie przesiadywa膰 tyle nad papierami.
- Ta, powiedz to mojemu szefowi. Facet my艣li, 偶e nie nadaj臋 si臋 do niczego innego. Wiesz, jak mnie to denerwuje?
- Potrafi臋 sobie wyobrazi膰. Jakby nie patrze膰, zawsze mo偶esz mu pokaza膰, 偶e do papierkowej roboty te偶 si臋 nie nadajesz.
- Pr贸bowa艂am! A ten mi tylko podes艂a艂 jakiego艣 swojego przydupasa, 偶eby mnie poinstruowa膰 鈥瀓ak poprawnie wype艂nia膰 dokumentacj臋" 鈥 odpar艂a z ironi膮. 鈥 呕e te偶 King musia艂 zosta膰 tym cholernym ministrem鈥
- To napisz do niego skarg臋. Jak jest ju偶 tym ministrem magii, mo偶e nakaza膰 twojemu szefowi, 偶eby ci odpu艣ci艂.
- A wiesz, to jest my艣l! 鈥 Severus u艣miechn膮艂 si臋 szerzej widz膮c w jej oczach promyki nadziei. 鈥 Ale jak ten dure艅 si臋 na mnie zem艣ci za to, to b臋dzie tylko i wy艂膮cznie twoja wina!
- W takim razie postaram ci si臋 to zrekompensowa膰 kolejnym masa偶em.
Tonks przez chwil臋 przypatrywa艂a mu si臋 uwa偶nie.
- Obiecujesz?
- Oczywi艣cie, zawsze dotrzymuj臋 danego s艂owa.
- Dobra, to w takim razie przyjd臋 jutro, w porz膮dku? Ju偶 mam zapowiedziane toni臋cie w papierach鈥
- B臋d臋 czeka艂. Rozumiem, 偶e mam spodziewa膰 si臋 ciebie pod wiecz贸r?
- Tak my艣l臋. Ko艂o dwudziestej b臋dzie ci pasowa艂o?
- Je艣li tobie ta pora odpowiada, ja si臋 dostosuj臋.
U艣miechn臋艂a si臋 szeroko. Wsta艂a powoli, przeci膮gn臋艂a si臋 zn贸w i podesz艂a do niego. Stan膮wszy przed nim, wspi臋艂a si臋 na palce, by poca艂owa膰 go w policzek, a gdy si臋 odsun臋艂a, na jej twarzy widnia艂 艂obuzerski u艣miech.
- W 偶yciu bym nie uwierzy艂a, 偶e straszny Nietoperz z loch贸w potrafi by膰 takim sympatycznym facetem 鈥 powiedzia艂a, puszczaj膮c mu oczko.
- Staram si臋 jak mog臋 鈥 odpar艂 z u艣miechem, k艂aniaj膮c si臋 lekko.
- I o dziwo ci to wychodzi. Ale i tak nie wierz臋, 偶e zmieni艂e艣 si臋 tak sam z w艂asnej woli 鈥 doda艂a, pokazuj膮c mu j臋zyk.
- A czy to wa偶ne jak to si臋 sta艂o? Liczy si臋 przecie偶 efekt ko艅cowy.
Roze艣mia艂a si臋, gdy pu艣ci艂 jej oczko, u艣miechaj膮c si臋 przy tym zadziornie. Na kilometr by艂o wida膰, 偶e co艣 mu odbi艂o, ale nie mia艂a serca zastanawia膰 si臋 nad tym nawet. U偶eraj膮c si臋 tyle lat z najgorszym dupkiem, jakiego mia艂a okazj臋 pozna膰, mi艂o by艂o porozmawia膰 z nim, jak z cz艂owiekiem, tym bardziej, 偶e stara艂 si臋 zachowywa膰 uprzejmie. Obawia艂a si臋, 偶e b臋dzie jej go brakowa艂o, jak ju偶 wr贸ci do siebie.
- Dobra, dobra, panie Podrywacz, dawaj lepiej te eliksiry, kt贸re Szalonooki chcia艂.
- Ju偶 si臋 robi, Szanowna Pani.
Teatralnie sk艂oni艂 si臋 nisko, na co z rozbawieniem wywr贸ci艂a oczami i otworzy艂 drzwi do salonu, a na jego twarzy pojawi艂o si臋 zdziwienie. Niewiele my艣l膮c, podesz艂a szybko do niego i wcisn臋艂a si臋 pomi臋dzy jego tors a futryn臋 drzwi, by zobaczy膰, co go zaskoczy艂o. Prawie zwichn臋艂a opadaj膮c膮 b艂yskawicznie szcz臋k臋 na widok Minerwy McGonagall 艣pi膮cej na czarnej sofie z niewinnym wyrazem twarzy. Na pod艂odze przy sofie le偶a艂a przewr贸cona p臋kata butelka, a jej zawarto艣膰 rozla艂a si臋 na dywanie, przez co w powietrzu unosi艂 si臋 silny zapach koniaku.
- No kto by pomy艣la艂 鈥 mrukn膮艂 z rozbawieniem Severus.
Najciszej, jak m贸g艂, przeszed艂 przez pomieszczenie do magazynu z eliksirami, uprzednio gestem nakazuj膮c Tonks nie rusza膰 si臋 z miejsca. Mi艂o z jego strony, 偶e nie chcia艂 budzi膰 Minerwy, ale w ko艅cu i tak by musia艂 to zrobi膰. U艣miechn臋艂a si臋 lekko, gdy nauczycielka Transmutacji wymamrota艂a co艣 pod nosem, po czym usi艂owa艂a obr贸ci膰 si臋 na drugi bok, prawie spadaj膮c przy tym z sofy. Gdy ju偶 osi膮gn臋艂a cel, przytuli艂a do piersi le偶膮c膮 obok poduszk臋, a na jej twarzy pojawi艂 si臋 b艂ogi spok贸j. Tonks tymczasem usilnie stara艂a si臋 nie roze艣mia膰.
Po kilku chwilach Severus wr贸ci艂 z ma艂膮 skrzyneczk膮, wype艂nion膮 potrzebnymi fiolkami i podszed艂 powoli do Tonks, pokazuj膮c jej, 偶e ma by膰 cicho. Kiwn臋艂a g艂ow膮, a znalaz艂szy si臋 przy niej, z艂apa艂 j膮 za r臋k臋, by poprowadzi膰 j膮 do gabinetu, pilnuj膮c przy tym, by o co艣 nie uderzy艂a. Dopiero, gdy drzwi strzeg膮ce kwater Severusa si臋 za nimi zamkn臋艂y, m艂oda aurorka wybuch艂a 艣miechem.
- Widzia艂e艣 jej min臋? 鈥 wykrzykn臋艂a, gdy uda艂o jej si臋 po d艂u偶szym czasie opanowa膰 艣miech. 鈥 Spa艂a, jak niemowl臋!
- Widzia艂em, widzia艂em i dlatego te偶 nie chcia艂em jej budzi膰 鈥 odpar艂 Severus z u艣miechem.
- To ja w takim razie wracam ju偶 do siebie, bo znaj膮c moje zdolno艣ci, zaraz bym j膮 obudzi艂a jakim艣 ha艂asem.
-Nie przesadzaj, Tonks鈥
- Wcale nie przesadzam, wi臋c nie pr贸buj mi wm贸wi膰, 偶e jest inaczej. Dzi臋ki jeszcze raz za ten masa偶 i pami臋taj, 偶e jutro zjawiam si臋 na kolejny 鈥 doda艂a weso艂o i zn贸w poca艂owa艂a go w policzek.
Severus pokr臋ci艂 g艂ow膮, gdy wychodz膮c uderzy艂a ramieniem w futryn臋 drzwi, jak chcia艂a zerkn膮膰 jeszcze na niego przez rami臋. Westchn膮艂 i wr贸ci艂 do salonu. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 przygl膮da艂 si臋 Minerwie, kt贸ra w mi臋dzyczasie zd膮偶y艂a si臋 tak przekr臋ci膰, 偶e teraz spa艂a na drugim ko艅cu sofy. Mimowolnie u艣miechn膮艂 si臋, widz膮c b艂ogi wyraz jej twarzy. Podejmuj膮c decyzj臋, wyj膮艂 r贸偶d偶k臋. Ostro偶nie umie艣ci艂 kobiet臋 na magicznych noszach, dzi臋ki kt贸rym m贸g艂 przetransportowa膰 j膮 do sypialni i po艂o偶y膰 j膮 na 艂贸偶ku, z kt贸rego od razu zagarn臋艂a ca艂膮 ko艂dr臋, przykrywaj膮c si臋 po uszy. Gdy upewni艂 si臋, 偶e Minerwa wci膮偶 g艂臋boko 艣pi, wr贸ci艂 do salonu, by sprz膮tn膮膰 resztki alkoholu i pozby膰 si臋 zapachu koniaku z powietrza.
Po doprowadzeniu pomieszczenia do porz膮dku, zajrza艂 na chwil臋 do sypialni. Nie m贸g艂 powstrzyma膰 u艣miechu, widz膮c na pod艂odze zapomnian膮 poduszk臋 z sofy. Minerwa skorzysta艂a z okazji i bezczelnie przyw艂aszczy艂a sobie obie poduszki le偶膮ce do tej pory spokojnie na 艂贸偶ku. Severus za艣mia艂 si臋 cicho, a wr贸ciwszy do salonu, wyczarowa艂 sobie ciemno-czerwony koc, kt贸rym przykry艂 si臋, k艂ad膮c si臋 na sofie. Moment p贸藕niej szybkim ruchem nadgarstka sprawi艂, 偶e 艣wiat艂o w pomieszczeniu zgas艂o i po chwili odp艂yn膮艂 spokojnie w krain臋 sn贸w i marze艅.
Horror part seven
Leniwie przewr贸ci艂a si臋 na drugi bok, wtulaj膮c si臋 beztrosko w mi臋kk膮 poduszk臋. Pomimo pulsuj膮cego niezno艣nie b贸lu g艂owy cieszy艂a si臋 niezmiernie, 偶e si臋 obudzi艂a. W 偶yciu by nie pomy艣la艂a, 偶e podburzona alkoholem jej wyobra藕nia zacznie podsy艂a膰 jej sny, w kt贸rych natyka si臋 na Severusa wyra藕nie zaspokajaj膮cego jak膮艣 kobiet臋 w swojej sypialni. Nawet je艣li nie ogl膮da艂a tych wydarze艅, a jedynie s艂ucha艂a d藕wi臋k贸w. Nie potrafi艂a powiedzie膰, kiedy ostatnim razem przy艂apa艂a si臋 na tak absurdalnym 艣nie, ale w gruncie rzeczy ma艂o j膮 to obchodzi艂o. Liczy艂a si臋 艣wiadomo艣膰, 偶e mia艂a to ju偶 za sob膮.
Nie chc膮c d艂u偶ej roztrz膮sa膰 dziwnych nocnych wydarze艅, odwr贸ci艂a si臋 na plecy i powoli otworzy艂a oczy. U艂amek sekundy p贸藕niej zamruga艂a z niedowierzaniem. Z niepokojem unios艂a si臋 do pozycji siedz膮cej i rozejrza艂a po pomieszczeniu, kt贸re w 偶aden spos贸b nie przypomina艂o jej sypialni, utrzymanej w jasnych barwach. W ma艂ym kominku spokojnie trzeszcza艂 ogie艅, ogrzewaj膮c przyjemnie ca艂y pok贸j i jednocze艣nie rozpraszaj膮c panuj膮cy p贸艂mrok. Jeszcze wolniej, ni偶 wcze艣niej, wsta艂a z wielkiego i wyj膮tkowo przyjemnego 艂o偶a z czterema zdobionymi kolumnami, po czym z wahaniem przyjrza艂a si臋 stoj膮cym spokojnie meblom. Obity czarn膮 sk贸r膮 fotel, ustawiony w pobli偶u kominka, niepokoj膮co przypomina艂 jej wygodn膮 sof臋, na kt贸rej zawsze mia艂a przyjemno艣膰 siedzie膰 podczas wizyt u Severusa. W tym te偶 momencie zrodzi艂o si臋 w jej umy艣le niejasne podejrzenie, 偶e to, co wpierw uzna艂a za oczywisty sen, mog艂o nim nie by膰. Zanim jednak zd膮偶y艂a dog艂臋bniej rozwa偶y膰 nag艂膮 my艣l, ciemne drzwi uchyli艂y si臋 lekko, a do pomieszczenia w艣lizgn膮艂 si臋 nie kto inny, jak sam Mistrz Eliksir贸w we w艂asnej osobie. Na widok zszokowanej miny Minerwy, u艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o i podszed艂 do niej powoli.
- Dobrze widzie膰, 偶e ju偶 nie 艣pisz, Minerwo 鈥 zacz膮艂 spokojnie, m贸wi膮c przy tym wyj膮tkowo uprzejmym tonem. 鈥 Albus szuka ci臋 od samego rana.
- Jak to? Severusie, gdzie my jeste艣my? 鈥 zapyta艂a z wahaniem, nie wiedz膮c, czego mo偶e si臋 spodziewa膰.
- W mojej sypialni 鈥 odpar艂 prosto, jakby jego s艂owa nie by艂y 偶adn膮 rewelacj膮. 鈥 Wczoraj zasn臋艂a艣 na sofie w moim salonie, a ja pomy艣la艂em, 偶e na normalnym 艂贸偶ku mog艂oby ci si臋 wygodniej spa膰 鈥 doda艂, u艣miechaj膮c si臋 wci膮偶 ciep艂o.
Minerwa z wra偶enia usiad艂a zn贸w na kraw臋dzi 艂o偶a. Z tego, co powiedzia艂 Severus, wynika艂o jasno, 偶e to naprawd臋 nie by艂 sen. A w dodatku spa艂a na 艂贸偶ku, w kt贸rym poprzedniego wieczora dzia艂y si臋 rzeczy, o kt贸rych naprawd臋 nie chcia艂aby wiedzie膰. Ci臋偶ko by艂o jej w to uwierzy膰.
- Kt贸ra jest godzina? 鈥 spyta艂a g艂osem wyprutym z emocji.
- Za p贸艂godziny zaczn膮 si臋 lekcje, dlatego te偶 chcia艂em ci臋 teraz obudzi膰.
- Co艣 niezwyk艂ego dzia艂o si臋, kiedy spa艂am?
Severus zastanowi艂 si臋 przez chwil臋 nad odpowiedzi膮, a w tym czasie pojawi艂 si臋 przed nimi skrzat domowy z tac膮 pe艂n膮 kanapek, omlet贸w, jajek o r贸偶nej konsystencji oraz dzbankami z herbat膮 i kaw膮. Elf sk艂oni艂 si臋 przed ni膮 nieznacznie i postawi艂 ca艂膮 tac臋, kt贸ra w艂a艣ciwie by艂a przynajmniej dwa razy wi臋ksza od niego, na stoliku ko艂o 艂贸偶ka, 偶ycz膮c jej smacznego. Po raz niezliczony Minerwa uzna艂a, 偶e Albus stanowczo rozpieszcza skrzaty. Porcja, kt贸ra w艂a艣nie zosta艂a dostarczona dla niej, mog艂aby spokojnie wystarczy膰 na tuzin wojska.
Si臋gn臋艂a po fili偶ank臋 i ju偶 mia艂a chwyci膰 dzbanek z kaw膮, kiedy skrzat j膮 uprzedzi艂. Stworek uprzejmie nape艂ni艂 naczynie gor膮c膮 i aromatyczn膮 kaw膮, po czym sk艂oni艂 si臋 i znikn膮艂, wydaj膮c przy tym ciche pykni臋cie. Minerwa ostro偶nie napi艂a si臋 kawy. U艣miechn臋艂a si臋 nieznacznie, zauwa偶aj膮c, 偶e nap贸j jest idealnie taki, jaki zawsze pi艂a.
- Wczoraj wieczorem odwiedzi艂a mnie Tonks鈥 - zacz膮艂 Severus. Minerwa zakrztusi艂a si臋 kaw膮.
- Tonks?! 鈥 wydusi艂a z siebie po chwili, odtr膮caj膮c uprzejmie r臋k臋 Severusa, gdy chcia艂 poklepa膰 j膮 po plecach.
- Tak, Alastor przys艂a艂 j膮 do mnie po kilka eliksir贸w leczniczych.
鈥Chyba antykoncepcyjnych鈥 鈥 mrukn臋艂a w my艣lach, za艣 na g艂os odpar艂a 鈥 Rozumiem.
- Jak ju偶 m贸wi艂em, Albus szuka ci臋 od samego 艣witu, ale powiedzia艂em mu, 偶e nie musi si臋 martwi膰, a ja postaram si臋, 偶eby艣 by艂a na lekcjach 鈥 ci膮gn膮艂 Mistrz Eliksir贸w, nie zauwa偶aj膮c niepokoj膮cej nuty w jej g艂osie. 鈥 Natomiast zaraz po 艣niadaniu wpad艂a tutaj panna Granger, zamkn臋艂a si臋 w mojej pracowni i uprzejmie uprzedzi艂a, 偶e przeklnie ka偶dego, kto chocia偶 zbli偶y si臋 do drzwi. Nie bardzo rozumiem, dlaczego by艂a przy tym taka nerwowa 鈥 doda艂, g艂adz膮c w zamy艣leniu podbr贸dek.
Zanim jednak zd膮偶y艂 si臋 dog艂臋bnie zastanowi膰 nad tym zadziwiaj膮cym zjawiskiem, rozleg艂o si臋 ciche pukanie do drzwi gabinetu Severusa, kt贸re by艂o niezwykle wyra藕nie s艂yszalne pomimo odleg艂o艣ci dziel膮cej gabinet od sypialni.
- Wybacz mi na chwil臋 鈥 przeprosi艂 j膮 Severus, po czym wsta艂 i niespiesznie wyszed艂 z pomieszczenia.
Minerwa, cho膰 chcia艂a usiedzie膰 na miejscu, nie mog艂a powstrzyma膰 ciekawo艣ci. By艂a wielce zdumiona, 偶e ktokolwiek o艣mieli艂 si臋 zap臋dzi膰 do loch贸w w momencie, gdy Severus zachowywa艂 si臋 jak ten pacan Gilderoy. W zwi膮zku z tym ostro偶nie wsta艂a i zbli偶y艂a si臋 do drzwi, staraj膮c si臋 nie wydawa膰 przy tym 偶adnego d藕wi臋ku. Jakie偶 by艂o jej zdziwienie, kiedy us艂ysza艂a g艂os Severusa.
- Panie Potter, panie Weasley, w czym mog臋 pom贸c?
- No鈥 my chcieli艣my鈥
- W艂a艣ciwie to Hermiona chcia艂a鈥
- Znaczy, no鈥 ona nam poradzi艂a鈥
- No bo generalnie, to my by艣my chcieli鈥
- 鈥 pana przeprosi膰 鈥 doko艅czy艂 kulawo pan Weasley, lekko 艣ciszaj膮c g艂os.
Minerwa nie wierzy艂a w艂asnym uszom. Odk膮d na Severusa spad艂 ten wielki 偶yrandol, Hogwart wywr贸ci艂 si臋 do g贸ry nogami. Nie mo偶na by艂o inaczej okre艣li膰 sytuacji, kiedy to pan Potter wraz z kompanem zdecydowali si臋 zwr贸ci膰 do znienawidzonego przez nich Mistrza Eliksir贸w z jakimikolwiek przeprosinami. Nawet je艣li panna Granger wymog艂a to na nich.
- Ale偶 przecie偶 nie sta艂o si臋 nic takiego, 偶eby艣cie musieli mnie prosi膰 o wybaczenie. Powiedzmy sobie szczerze, nie chowam do was 偶adnej urazy, wi臋c naprawd臋 nie rozumiem, dlaczego zwracacie si臋 do mnie z przeprosinami 鈥 odpar艂 Severus po d艂u偶szej chwili i艣cie Lockhartowskim g艂osem. S艂ysz膮c to, Minerwa mia艂a wielk膮 ochot臋 paln膮膰 go w 艂eb za taki ton.
- Naprawd臋 nie musimy? 鈥 upewni艂 si臋 Potter, za艣 w jego g艂osie pojawi艂a si臋 nadzieja.
- Oczywi艣cie, 偶e nie. Tym, co teraz musicie zrobi膰, jest zd膮偶y膰 na lekcje. A z tego co widz臋, zosta艂o wam na to jedynie pi臋tna艣cie minut.
- To my ju偶 p贸jdziemy, prawda Ron? W ko艅cu musimy doj艣膰 na g贸r臋鈥
- No, tak, tak, chod藕my ju偶. Do widzenia, profesorze.
- Do widzenia, ch艂opcy.
Zanim Severus zd膮偶y艂 dotrze膰 z powrotem do sypialni, Minerwa siedzia艂a ju偶 z powrotem na 艂贸偶ku i ko艅czy艂a 艣niadanie, udaj膮c przy tym, 偶e w og贸le nie s艂ysza艂a rozmowy. Mistrz Eliksir贸w kulturalnie usiad艂 na fotelu, nie przeszkadzaj膮c jej w konsumowaniu posi艂ku.
Gdy ju偶 sko艅czy艂a si臋 po偶ywia膰, co nie zaj臋艂o jej du偶o czasu, zwa偶ywszy na zbli偶aj膮ce si臋 zaj臋cia, podzi臋kowa艂a mu za 艣niadanie, staraj膮c si臋 nie zwraca膰 uwagi na jego zapewnienia, 偶e 鈥瀗aprawd臋 nie ma o czym m贸wi膰鈥 i uda艂a si臋 do kominka, by zafiuka膰 do swojego gabinetu.
Kiedy kilka godzin p贸藕niej Severus zmierza艂 do Wielkiej Sali na obiad, by艂 w wyj膮tkowo dobrym humorze. Nie mo偶na tak jednak powiedzie膰 o ca艂ym sz贸stym roczniku Gryfon贸w i Krukon贸w, kt贸rzy zn贸w musieli znosi膰 przez p贸艂 lekcji o偶ywion膮 dyskusj臋 pomi臋dzy profesorem a Lun膮, dotycz膮c膮 jaki艣 stworze艅 zwanych alzackimi lwior艂ami kawowymi. Nikt z zebranych na zaj臋ciach nie wiedzia艂 c贸偶 to za cudactwo, ale te偶 nie chcia艂 si臋 dowiedzie膰, kieruj膮c si臋 dobrem swojego umys艂u, kt贸ry m贸g艂by przeci膮偶y膰 si臋 po takich nowinkach. Severus natomiast cieszy艂 si臋, 偶e m贸g艂 pozna膰 nowy okaz niezwyk艂ej fauny francuskiej.
Gdy tylko przekroczy艂 pr贸g Wielkiej Sali, skierowa艂 si臋 automatycznie w stron臋 sto艂u prezydialnego. Zanim jednak zd膮偶y艂 przej艣膰 cho膰by po艂ow臋 dystansu, na jego drodze znik膮d pojawi艂a si臋 panna Granger, trzymaj膮c w d艂oni jak膮艣 fiolk臋, kt贸r膮 to te偶 zaraz wyci膮gn臋艂a w jego stron臋.
- Niech pan to wypije 鈥 rozkaza艂a g艂osem nieznosz膮cym sprzeciwu, na co wi臋kszo艣膰 otaczaj膮cych ich uczni贸w spojrza艂a na ni膮 ze zdumieniem.
- Pani膮 te偶 mi艂o widzie膰, panno Granger 鈥 przywita艂 si臋 uprzejmie Severus, u艣miechaj膮c si臋 do niej ciep艂o. Hermiona nieznacznie si臋 skrzywi艂a, ale uda艂o jej si臋 utrzyma膰 wyraz powagi na twarzy. 鈥 A m贸g艂bym zapyta膰, c贸偶 to za eliksir?
- Nie, nie m贸g艂by pan. Prosz臋 to po prostu wypi膰.
- A mam jakie艣 inne wyj艣cie? 鈥 spyta艂 z zawadiackim b艂yskiem w oku.
- Nie 鈥 odpar艂a kr贸tko, wciskaj膮c mu fiolk臋 w r臋k臋.
Severus, nie widz膮c innej mo偶liwo艣ci, wzruszy艂 ramionami. Otworzy艂 niespiesznie fiolk臋 i uni贸s艂 j膮 do ust, a tymczasem panna Granger rozejrza艂a si臋 po sali morderczym wzrokiem.
- Je艣li od tej chwili kto艣 jeszcze wymy艣li jaki艣 鈥瀏enialny鈥 spos贸b na przywr贸cenie profesora do normalnych w艂adz umys艂owych, b臋dzie mia艂 do czynienia ze mn膮. A ja nie b臋d臋 mia艂a zamiaru pu艣ci膰 mu tego p艂azem. Pana te偶 to dotyczy, dyrektorze 鈥 doda艂a gro藕nie, spogl膮daj膮c na Dumbledore鈥檃 niczym bazyliszek.
Severus uni贸s艂 brew, dziwi膮c si臋 jej s艂owom, ale kiedy odwr贸ci艂a si臋 do niego z ponaglaj膮cym spojrzeniem, na wszelki wypadek szybko prze艂kn膮艂 mikstur臋. Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 nie wyczuwa艂 偶adnej r贸偶nicy. Nawet chcia艂 j膮 o tym uprzejmie poinformowa膰, kiedy nagle poczu艂, jak powoli zalewaj膮 go ca艂e fale z艂o艣ci. By艂a to istna pow贸d藕 negatywnych emocji, z kt贸rych na prz贸d wysuwa艂a si臋 偶膮dza mordu i gwa艂towna furia na wspomnienie o udziale Pottera w ca艂ym procesie 鈥瀕eczenia鈥. Spojrza艂 na stoj膮c膮 przed nim Granger z wzrokiem, kt贸rego nie powstydzi艂by si臋 kr贸l w臋偶y. Jeden z mi臋艣ni jego twarzy drga艂 niebezpiecznie, zapowiadaj膮c wieczne tortury pierwszej osobie, kt贸ra znajdzie si臋 w zasi臋gu jego r贸偶d偶ki. Si臋gn膮艂 do kieszeni, zaciskaj膮c palce na magicznym patyku z si艂膮, kt贸ra wystarczy艂aby do powalenia gro藕nego orka.
- Grrrrrangerrrrrrrrr鈥 - warkn膮艂 przeci膮gle. Ku jego zdumieniu, owo warkni臋cie nie wywo艂a艂o takiego efektu, jakiego m贸g艂by si臋 spodziewa膰.
Naraz w ca艂ej sali wybuch艂y oklaski i wiwaty, przemieszane z radosnymi gwizdami. Wi臋ksza cz臋艣膰 uczni贸w wyra偶a艂a swoj膮 rado艣膰 poprzez wstanie z miejsca i przekrzykiwanie si臋 wzajemnie. Wybuch szcz臋艣cia nie omin膮艂 r贸wnie偶 sto艂u nauczycieli, gdzie niemal ka偶dy pedagog do艂膮czy艂 si臋 do oklask贸w, Albus wraz z Filiusem prawie skakali z rado艣ci, a Minerwa musia艂a otrze膰 艂zy wzruszenia i szcz臋艣cia. Najbardziej jednak zdumia艂a go reakcja panny Granger, kt贸ra to s艂ysz膮c wyra藕ny sza艂 w jego g艂osie, wprost rzuci艂a si臋, by go wy艣ciska膰, a 偶eby tego by艂o ma艂o uca艂owa艂a go w oba policzki i usta, po czym przytuli艂a si臋 do niego mocno. Severus nie odepchn膮艂 jej tylko i wy艂膮cznie dlatego, 偶e by艂 pogr膮偶ony w zbyt wielkim szoku. Kiedy jednak doszed艂 do siebie, w jego mrocznym umy艣le zago艣ci艂a wprost szata艅ska my艣l.
- Panno Granger, czemu mog臋 zawdzi臋cza膰 taki wybuch rado艣ci? 鈥 zapyta艂 uprzejmie, w duchu krzywi膮c si臋 niemi艂osiernie.
Efekt by艂 natychmiastowy. Ca艂a Wielka Sala niespodziewanie momentalnie pogr膮偶y艂a si臋 w g艂臋bokiej niczym r贸w Maria艅ski ciszy. Wszyscy wgapiali si臋 w niego z niedowierzaniem. Kiedy jednak u艣wiadomili sobie, 偶e, przynajmniej z tego, co zdo艂ali wywnioskowa膰, m贸wi艂 powa偶nie, przez ca艂膮 d艂ugo艣膰 sali przemkn臋艂a fala j臋k贸w rozpaczy. Co poniekt贸rzy uderzali g艂owami o sto艂y, inni og艂aszali wszem i wobec, 偶e wynosz膮 si臋 z Hogwartu i nie wr贸c膮, dop贸ki Severus nie znormalnieje, jeszcze inni zwyczajnie pogr膮偶ali si臋 w rozpaczy, a reszta, jak Albus, kry艂a twarz w d艂oniach, nie mog膮c uwierzy膰 w taki przera藕liwy obr贸t sytuacji. Hermiona natomiast z wahaniem oderwa艂a si臋 od niego, by spojrze膰 mu prosto w oczy. Pr贸bowa艂 u艣miechn膮膰 si臋 na tyle, na ile pozwala艂 mu jego instynkt samozachowawczy, jednak najwyra藕niej nie uda艂o mu si臋 jej zwie藕膰. Odwzajemni艂a u艣miech i przytuli艂a si臋 zn贸w do niego.
- Ciesz臋 si臋, 偶e pan wr贸ci艂.
- Obawiam si臋, 偶e nigdzie si臋 nie oddala艂em. Poza tym, panno Granger, chyba zdaje pani sobie spraw臋 z tego prostego faktu, 偶e praktycznie rzecz bior膮c ju偶 jest pani martwa?
- Oczywi艣cie, profesorze 鈥 odpar艂a bez cienia strachu w g艂osie.
- I mam rozumie膰, 偶e pani膮 to cieszy? 鈥 spyta艂 Severus z niedowierzaniem.
- Tak, poniewa偶 nareszcie normalnie pan mi grozi, a nie zachowuje si臋 jak, nie przymierzaj膮c, Lockhart.
- O ile dobrze pami臋tam, profesor Gilderoy Imbecyl Lockhart by艂 twoim ulubionym nauczycielem. 鈥 W jego g艂os wkrad艂a si臋 wyra藕na nuta ironii, na co Hermiona skrzywi艂a si臋 wyra藕nie.
- M贸g艂by mi pan o tym ni przypomina膰?
- Obawiam si臋, 偶e moja wrodzona z艂o艣liwo艣膰, za kt贸r膮 pono膰 tak pani t臋skni艂a, mi na to nie pozwoli. A teraz prosz臋 mi wybaczy膰, panno Granger. Albusie, Minerwo 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do dyrektora i jego zast臋pczyni, kt贸rzy w mi臋dzyczasie zacz臋li ws艂uchiwa膰 si臋 w rozmow臋 z nieskrywan膮 ciekawo艣ci膮. 鈥 Wydaje mi si臋, 偶e musimy powa偶nie porozmawia膰. Oczekuj臋 was w moich kwaterach zaraz po obiedzie. Panie Malfoy, po pa艅skiej ostatniej lekcji chc臋 pana widzie膰 w moim gabinecie. Natomiast z tob膮, panno Granger, policz臋 si臋 wieczorem. Tymczasem musz臋 zaj膮膰 si臋 kim艣 innym 鈥 doda艂 ju偶 ciszej niebezpiecznym g艂osem.
Niecierpliwym ruchem odsun膮艂 od siebie Hermion臋, rzuci艂 ca艂ej sali mordercze spojrzenie, na kt贸re w odpowiedzi otrzyma艂 wiele u艣miech贸w, odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i powiewaj膮c szat膮, opu艣ci艂 Wielk膮 Sal臋, by dokona膰 pierwszego aktu zemsty鈥
Horror - The Revenge - cz. 1
Bursztynowy p艂yn falowa艂 nieznacznie w szklance, poruszanej lekkim ruchem jego r臋ki. Leniwie wyci膮gn膮艂 nogi przed siebie, krzy偶uj膮c je w kostkach. By艂 wyj膮tkowo niezadowolony, 偶e nie uda艂o mu si臋 znale藕膰 do tej pory Irytka. G艂贸wny winowajca jego problem贸w z psychik膮 zaszy艂 si臋 w jakiej艣 skrytej cz臋艣ci zamku z dala od niego. Wiedzia艂 jednak, 偶e duch nie mo偶e kry膰 si臋 przez ca艂膮 wieczno艣膰 鈥 ch臋膰 denerwowania wszystkich na ka偶dym kroku mu na to nie pozwoli. Dlatego te偶 Severus zdecydowa艂 si臋 od艂o偶y膰 polowanie na poltergeista na p贸藕niej. Teraz za艣 siedzia艂 na wygodnym fotelu w swoich kwaterach, czekaj膮c na przybycie Albusa i Minerwy.
Po kilku minutach oczekiwania, do jego uszy dotar艂 wyj膮tkowo cichy d藕wi臋k pukania. Nat臋偶enie owego d藕wi臋ku przywodzi艂o na my艣l go艣cia, kt贸ry ma ogromn膮 nadziej臋, 偶e gospodarza jednak nie ma w domu. Niespiesznie poci膮gn膮艂 艂yk ze szklanki i odstawi艂 naczynie na stolik do kawy.
- Wej艣膰 鈥 wysycza艂, spogl膮daj膮c morderczo w kierunku drzwi, kt贸re otworzy艂y si臋 zadziwiaj膮co wolno.
Jako pierwszy pr贸g przekroczy艂 Albus. Zazwyczaj dyrektor kierowa艂 si臋 dobrym wychowaniem i wpuszcza艂 kobiet臋 przed sob膮, ale teraz wygl膮da艂o na to, 偶e Minerwa sama wprost wepchn臋艂a go do 艣rodka. Severus mia艂 przeczucie, 偶e gdyby tego nie zrobi艂a, w najbli偶szym czasie nie mieliby okazji ogl膮da膰 dyrektora, kt贸ry z pewno艣ci膮 wykona艂by taktyczny odwr贸t.
W ko艅cu, po kr贸tkiej przepychance, powoli z wyra藕nie widocznym w ka偶dym ruchu strachem, oboje zasiedli na czarnej sofie, obawiaj膮c si臋 tego, co ich czeka. Severus d艂u偶sz膮 chwil臋 po艣wi臋ci艂 na przypatrywanie si臋 im w milczeniu, rozkoszuj膮c si臋 przeci膮gaj膮c膮 si臋 cisz膮 i coraz wi臋ksz膮 niepewno艣ci膮 przejawiaj膮c膮 si臋 w spojrzeniach wymienianych mi臋dzy Albusem i Minerw膮.
- Brak mi s艂贸w, by wyrazi膰, jak bardzo jestem zawiedziony wasz膮鈥 postaw膮 w ci膮gu ostatnich kilku dni 鈥 odezwa艂 si臋 w ko艅cu, spogl膮daj膮c na nich powa偶nie. Dyrektor poruszy艂 si臋 niespokojnie, odwracaj膮c wzrok, za艣 Minerwa spu艣ci艂a oczy, wyra藕nie zawstydzona swoim wcze艣niejszym zachowaniem. 鈥 Nie ukrywam, 偶e jestem wami wyj膮tkowo zawiedziony. Wasze czyny by艂y na poziomie Pottera, a nie dojrza艂ych czarodziej贸w, zarz膮dzaj膮cych szko艂膮. Czy macie cokolwiek na swoje usprawiedliwienie?
- Severusie, wiesz dobrze, 偶e chcieli艣my ci pom贸c鈥 - odpar艂 szybko Albus, posy艂aj膮c mu przy tym spojrzenie zbitego psiaka.
Mistrz Eliksir贸w skrzywi艂 si臋 niemi艂osiernie w duchu. Potar艂 d艂oni膮 policzek, jednocze艣nie masuj膮c mi臋艣nie obola艂e od ci膮g艂ego u艣miechania si臋.
- Pom贸c. Rozumiem. Nie pojmuj臋 jednak, dlaczego ty, Minerwo, zgodzi艂a艣 si臋 po raz kolejny wesprze膰 Albusa w tym jego durnym zamierzeniu.
- Nie uwa偶am, aby to zamierzenie, jak to okre艣li艂e艣, by艂o durne. Severusie, musieli艣my co艣 zrobi膰. Sam widzia艂e艣, co si臋 sta艂o z uczniami. Nie mogli艣my dopu艣ci膰, 偶eby wszyscy zeszli na zawa艂 鈥 odpowiedzia艂a, spogl膮daj膮c na niego twardo.
- Doceniam wasz膮 trosk臋 o uczni贸w鈥
- I o ciebie, Severusie 鈥 wtr膮ci艂a Minerwa.
- 鈥 niemniej jednak, nie uwa偶acie, 偶e du偶o pro艣ciej by艂o pozostawi膰 to wszystko pannie Granger, kt贸ra w tym przypadku zachowa艂a si臋 du偶o rozs膮dniej od was, zamiast wci膮偶 niszczy膰 efekty jej wysi艂k贸w?
Jego dobitne s艂owa zamkn臋艂y im usta. Albus jednak bardzo szybko na powr贸t pozbiera艂 rozsypane my艣li.
- Severusie, nie ukrywam, 偶e jestem zdumiony, 偶e by艂e艣 got贸w dobrowolnie odda膰 si臋 w r臋ce panny Granger 鈥 mrukn膮艂 dyrektor niewinnym g艂osem, na co zarobi艂 szturchni臋cie i w艣ciek艂e spojrzenie od Minerwy.
Jedyn膮 reakcj膮 Severusa by艂o nieznaczne zmarszczenie brwi. W jego oczach na moment rozb艂ys艂y iskierki z艂o艣ci, jednak znik艂y tak szybko, jak si臋 pojawi艂y. Z zagadkowym wyrazem twarzy zwr贸ci艂 si臋 do wicedyrektorki.
- Minerwo, zdajesz sobie spraw臋, 偶e Albus w zakamarkach swojego gabinetu produkuje nalewk臋 z drops贸w?
Je艣li co艣 mog艂o wytr膮ci膰 z r贸wnowagi powa偶n膮 nauczycielk臋 transmutacji i sprawi膰, by b艂yski w jej oczach przypomina艂y w艣ciek艂ego hipogryfa, to w艂a艣nie te s艂owa, kt贸re pad艂y z ust Severusa.
- S艂ucham? 鈥 wprost wysycza艂a, przenosz膮c swe niebezpieczne spojrzenie na Albusa, kul膮cego si臋 na drugim ko艅cu sofy.
- Minerwo, to nie tak鈥 - pr贸bowa艂 si臋 usprawiedliwi膰.
- Co niby jest nie tak?! Nie wystarczy ci, 偶e ob偶erasz si臋 tymi przekl臋tymi dropsami na co dzie艅? Nie wystarczy, 偶e gar艣ciami si臋 nimi opychasz?! Musisz jeszcze si臋 nimi opija膰, tak?! I ty 偶膮dasz, 偶eby艣my traktowali ci臋 powa偶nie?! Ty, kt贸ry z nas wszystkich najbardziej odpowiadasz poziomowi pierwszorocznym?! I pomy艣le膰, 偶e za ka偶dym razem da艂am si臋 nam贸wi膰 na twoje idiotyczne pomys艂y! Ale nie, Albusie, to si臋 teraz sko艅czy 鈥 艣ciszy艂a niebezpiecznie g艂os, gro偶膮c mu palcem. 鈥 W tej chwili masz p贸j艣膰 do swojego gabinetu i przynie艣膰 ca艂膮 t臋 przekl臋t膮 nalewk臋 do mnie. I nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat! 鈥 krzykn臋艂a, gdy ju偶 otworzy艂 usta, by zaprotestowa膰. 鈥 Nie mam zamiaru pozwoli膰, 偶eby艣 si臋 potajemnie upija艂, kiedy ja b臋d臋 odwala膰 za ciebie ca艂膮 robot臋 dyrektora, rozumiesz?! A teraz idziemy! Wybacz, Severusie, ale musisz zrozumie膰, 偶e t膮 istotn膮 spraw膮 nale偶y zaj膮膰 si臋 natychmiast.
- Oczywi艣cie, 偶e rozumiem, Minerwo 鈥 odpar艂 spokojnie, spogl膮daj膮c z艂o艣liwie na Albusa. Nie spodziewa艂 si臋, 偶e b臋dzie mia艂 a偶 tak膮 zabaw臋 z przys艂uchiwania si臋, jak Minerwa traktuje swojego prze艂o偶onego jak jakiego艣 niesfornego bachora.
Odprowadzi艂 ich wzrokiem do drzwi, skre艣laj膮c z listy zagro偶onych pierwsz膮 osob臋. Nie s膮dzi艂, by musia艂 po艣wi臋ca膰 wi臋cej uwagi Albusowi. Minerwa wyr臋czy艂a go w tym w pi臋kny spos贸b. Dzi臋ki temu te偶 m贸g艂 skupi膰 si臋 w pe艂ni na kolejnym kandydacie z listy. Uznaj膮c, 偶e pora zaj膮膰 si臋 pewnymi Gryfonami, odstawi艂 na bok pust膮 ju偶 szklank臋 i wyszed艂 niespiesznie z salonu z i艣cie diabelskim u艣mieszkiem na twarzy.
Horror - The Revenge - cz. 2
- Harry鈥
- No co znowu? 鈥 mrukn膮艂 zirytowany Wybraniec.
- Mam wra偶enie, 偶e kto艣 nas 艣ledzi鈥 - odpar艂 rudzielec, zerkaj膮c nerwowo za siebie.
- Daj spok贸j, Ron, m贸wi艂e艣 ju偶 to dziesi臋膰 minut temu!
- Ale kiedy naprawd臋 wydaje mi si臋, 偶e kto艣 za nami idzie!
- Jasne, mo偶e jeszcze mi powiesz, 偶e to 艢miercio偶ercy?
- Ca艂kiem blisko, panie Potter.
Przera偶enie ogarn臋艂o Harry鈥檈go w jednej chwili. Nie zd膮偶y艂 jednak spojrze膰 za siebie, na w艂a艣ciciela tego jedwabistego g艂osu, kiedy poczu艂 pot臋偶ne uderzenie w ty艂 g艂owy, a 艣wiat wybuch艂 mu przed oczami milionami barw. Sekund臋 p贸藕niej Wybraniec, Ch艂opiec-Kt贸ry-Prze偶y艂-Ale-Nie-Na-D艂ugo osun膮艂 si臋 bezw艂adnie na pod艂og臋.
- I jak pan uwa偶a, panie Potter? Przyjemne uczucie, nieprawda偶? 鈥 spyta艂 Severus g艂osem wprost ociekaj膮cym sarkazmem. Opar艂 pa艂k臋 do quidditcha na ramieniu i spojrza艂 na Rona, marszcz膮c gro藕nie brwi. 鈥 Panie Weasley, to b臋dzie przemi艂y tydzie艅 u pana Filcha za wsp贸艂udzia艂.
Rudzielec powoli kiwn膮艂 g艂ow膮, boj膮c si臋 w jakikolwiek spos贸b da膰 mu pow贸d do odj臋cia punkt贸w, czy wlepienia kolejnego szlabanu. Kiedy jednak Snape wyci膮gn膮艂 r贸偶d偶k臋 i wycelowa艂 j膮 w Harry鈥檈go, nie zd膮偶y艂 ugry藕膰 si臋 w j臋zyk.
- A co z Harrym? 鈥 wyrwa艂o mu si臋 niepewnym g艂osem i a偶 go zmrozi艂o na widok wyj膮tkowo sadystycznego wyrazu twarzy profesora.
- Prosz臋 si臋 o to nie martwi膰, panie Weasley. Osobi艣cie zajm臋 si臋 panem Potterem.
Wbrew jego s艂owom Ron zacz膮艂 si臋 martwi膰 jeszcze bardziej. Tydzie艅 szlabanu momentalnie przesta艂 mie膰 znaczenie. Liczy艂o si臋 teraz to, ze przysz艂o艣膰 Wybra艅ca stan臋艂a przed gigantycznym znakiem zapytania.
Ron z niepokojem obserwowa艂, jak Snape umieszcza Harry鈥檈go na niewidzialnych noszach i lewituje go przed sob膮 w g艂膮b korytarza. Prze艂kn膮艂 艣lin臋. Nie bardzo wiedzia艂, co powinien teraz zrobi膰, ale po chwili odpowied藕 sp艂yn臋艂a na niego z tak膮 oczywisto艣ci膮, 偶e a偶 paln膮艂 si臋 w czo艂o. Zaraz jednak pobieg艂 do wie偶y Gryffindoru, by poszuka膰 Hermiony.
***
Powoli otworzy艂 oczy, obawiaj膮c si臋 nieco tego, co m贸g艂by ujrze膰. Ku jego zdumieniu le偶a艂 na czym艣 twardym, a dok艂adnie nad nim rozpo艣ciera艂o si臋 bezchmurne niebo. Bardziej si臋 zdziwi艂, gdy rozejrzawszy si臋, spostrzeg艂, 偶e nie do艣膰, 偶e znajdowa艂 si臋 prawdopodobnie na jakim艣 polu golfowym, to jeszcze wszystko, dos艂ownie wszystko by艂o wi臋ksze od niego. K臋pki r贸wno przyci臋tej trawy niepokoj膮co przypomina艂y przystrzy偶one krzewy. Bardzo ostro偶nie wsta艂 i spojrza艂 w d贸艂. Zdumia艂 si臋 jeszcze bardziej, gdy okaza艂o si臋, 偶e znajdowa艂 si臋 na jakim艣 dziwnym, metalowym ko艂ku, wbitym w ziemi臋. Podrapa艂 si臋 po g艂owie, nie bardzo rozumiej膮c, o co w艂a艣ciwie w tym wszystkim chodzi. Zanim jednak zd膮偶y艂 wymy艣li膰 jakie艣 sensowne wyja艣nienie tej dziwnej sytuacji, ma艂o nie spad艂 z ko艂ka, gdy ziemia niespodziewanie zadr偶a艂a. Trzymaj膮c si臋 mocno, rozejrza艂 si臋 niespokojnie i wprost przerazi艂 si臋, widz膮c id膮cego w jego stron臋 cz艂owieka w stroju golfisty i z kijem odpartym na ramieniu. Kiedy 贸w cz艂owiek zatrzyma艂 si臋 obok i spojrza艂 w d贸艂, Harry momentalnie zd臋bia艂, widz膮c wysoko w g贸rze szkar艂atne oczy Voldemorta.
- Witaj, Harry Potterze. Co powiesz na ma艂膮 rozgrywk臋? 鈥 wysycza艂 Czarny Pan, poprawiaj膮c zielon膮 czapk臋 z daszkiem.
- Ale przecie偶 ty nie 偶yjesz! 鈥 wykrzykn膮艂 Harry wyj膮tkowo piskliwym g艂osem.
- Doprawdy? W takim razie za chwil臋 do mnie do艂膮czysz 鈥 odpar艂 spokojnie Voldemort, bior膮c pot臋偶ny zamach kijem.
Widok zbli偶aj膮cego si臋 b艂yskawicznie metalowego, przez co zapewne wyj膮tkowo twardego, kija golfowego zmrozi艂 mu krew w 偶y艂ach. Maj膮c do dyspozycji jedynie u艂amki sekund, zd膮偶y艂 skuli膰 si臋 i zas艂oni膰 g艂ow臋 r臋koma, zanim zapad艂a ciemno艣膰.
Gwa艂townie otworzy艂 oczy, oddychaj膮c ci臋偶ko, jak biegacz po d艂ugim maratonie. Widz膮c nad sob膮 ciemny sufit zamiast bezchmurnego niego, odetchn膮艂 z ulg膮. Szybko jednak spok贸j, kt贸ry ogarn膮艂 go na moment, ulotni艂 si臋 w przestrzeni, gdy odkry艂, 偶e nie jest w stanie w 偶aden spos贸b poruszy膰 ko艅czynami. Zacz膮艂 si臋 szarpa膰 niespokojnie, jednak sk贸rzane pasy, kt贸rymi jego r臋ce i nogi by艂y przypi臋te do chirurgicznego sto艂u, trzyma艂y wyj膮tkowo mocno. Czuj膮c, 偶e jego wysi艂ki id膮 na marne, rozejrza艂 si臋 z przera偶eniem, szukaj膮c jakiejkolwiek pomocy. Kiedy jednak ujrza艂 niedaleko Snape鈥檃, przypatruj膮cego mu si臋 z uwag膮, zrozumia艂, 偶e owa pomoc w najbli偶szym czasie nie nadejdzie.
Severus u艣miechn膮艂 si臋 triumfalnie na widok istnego przera偶enia w oczach Pottera. By艂 w pe艂ni 艣wiadom, 偶e za to, co zrobi艂 i co zamierza艂 zrobi膰, m贸g艂by zosta膰 co najmniej zwolniony z pracy, ale nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰 przed ma艂膮 zemst膮, kt贸ra, jak sam uwa偶a艂, w pe艂ni mu si臋 nale偶a艂a. Jakby nie patrze膰, to on by艂 t膮 pokrzywdzon膮 stron膮. Jego u艣mieszek powi臋kszy艂 si臋, gdy Potter otworzy艂 usta i z wyra藕nym strachem odkry艂, 偶e 偶adnego s艂owo nie jest w stanie si臋 z nich wydoby膰. U艣miechn膮艂 si臋 diabelsko, spogl膮daj膮c w pa艂aj膮ce przera偶eniem oczy Wybra艅ca.
Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e to dzieje si臋 naprawd臋. Tym bardziej, gdy Snape z pobliskiego stolika wzi膮艂 l艣ni膮cy skalpel. Z wci膮偶 rosn膮cym strachem obserwowa艂 zbli偶aj膮cego si臋 powoli Mistrza Eliksir贸w. Gdy profesor zatrzyma艂 si臋 tu偶 obok niego, wprost nie m贸g艂 powstrzyma膰 dr偶enia. Snape, jakby rozkoszuj膮c si臋 jego przera偶eniem, odczeka艂 chwil臋, po czym niespodziewanie rozci膮艂 jednym ruchem jego koszul臋. Harry zamkn膮艂 oczy, by nie musie膰 patrze膰 na to, co mia艂o nast膮pi膰. Po kr贸tkiej chwili zadr偶a艂 zn贸w, czuj膮c na brzuchu zimny metal. Skalpel przesun膮艂 si臋 w g贸r臋 jego brzucha. Dziwi膮c si臋, 偶e odczuwa jedynie lekkie 艂askotanie, uchyli艂 lekko powieki, a jego cia艂o momentalnie znieruchomia艂o na widok krwawej 艣cie偶ki, kt贸r膮 pozostawi艂o ostrze. Tu偶 pod mostkiem skalpel na moment znieruchomia艂. Snape, po chwili zastanowienia, szybkim ruchem wykona艂 kolejne naci臋cia na jego klatce piersiowej, 艂膮cz膮c ca艂o艣膰 w krwaw膮 liter臋 Y, zdobi膮c膮 tors Wybra艅ca. Harry nie m贸g艂 uwierzy膰 w艂asnym oczom. Nie potrafi艂 te偶 zrozumie膰, dlaczego nie czu艂 ani odrobiny b贸lu, ale akurat to go bardzo cieszy艂o. Obawia艂 si臋, za to, co teraz zrobi Snape, kt贸ry w mi臋dzyczasie od艂o偶y艂 na bok skalpel i wr贸ci艂 do stolika. Ostro偶nie otworzy艂 stoj膮ce tam pude艂ko i wyj膮艂 z niego najprawdziwszego, niedu偶ego, ale sycz膮cego g艂o艣no w臋偶a.
- No, panie Potter, jest kto艣, kto chcia艂by ci臋 dok艂adnie pozna膰 鈥 oznajmi艂 cicho profesor, zbli偶aj膮c si臋 zn贸w do niego.
W膮偶, owin膮wszy si臋 wok贸艂 r臋ki Snape鈥檃, spogl膮da艂 uwa偶nie na Harry鈥檈go swoimi paciorkowatymi oczami. Jego ciemne 艂uski l艣ni艂y delikatnie w blasku zapalonych 艣wiec. Gdy zatrzymali si臋 przy Potterze, gad powoli zsun膮艂 si臋 na jego tors, nie odrywaj膮c wzroku od zielonych oczu Wybra艅ca. Snape za艣mia艂 si臋 cicho, dotkn膮艂 palcami 艣wie偶ego rozci臋cia, po czym delikatnie rozsun膮艂 na boki sk贸r臋. Ku niewyobra偶alnemu przera偶eniu Harry鈥檈go, w膮偶 zasycza艂 zn贸w i b艂yskawicznie da艂 nura w jego trzewia, wywo艂uj膮c tym bezg艂o艣ny krzyk dobywaj膮cy si臋 z ust Pottera. Moment p贸藕niej zapad艂a ciemno艣膰.
Zerwa艂 si臋 gwa艂townie z 艂贸偶ka, ni mog膮c uspokoi膰 oddechu. Nie by艂 tak przera偶ony od czasu Ostatecznej Bitwy, kt贸ra rozegra艂a si臋 zaraz na pocz膮tku roku szkolnego. Mia艂 pewne obawy, 偶e przy takich snach jego umys艂 w og贸le nie b臋dzie chcia艂 odp艂yn膮膰 do krainy Morfeusza. Policzy艂 w my艣lach do dziesi臋ciu, by cho膰 troch臋 si臋 uspokoi膰. Kiedy to nic nie da艂o, z westchni臋ciem ruszy艂 do 艂azienki z zamiarem wzi臋cia szybkiego prysznica. Zanim jednak wskoczy艂 pod strumie艅 zimnej wody, ochlapa艂 twarz nad umywalk膮 i powoli zacz膮艂 si臋 rozbiera膰. Gdy tylko rozpi膮艂 koszul臋, zamar艂, spogl膮daj膮c z przera偶eniem na sw贸j brzuch.
Wrzask, jaki wydoby艂 si臋 z gard艂a Wybra艅ca, wstrz膮sn膮艂 niemal ca艂膮 wie偶膮 Gryffindoru. Ron z Hermion膮, kt贸rzy w艂a艣nie dyskutowali nad mo偶liwym miejscem pobytu Harry鈥檈go, poderwali si臋 jak oparzeni i biegiem pognali do dormitorium si贸dmego roku. W drzwiach prawie zderzyli si臋 z Potterem, kt贸ry w艂a艣nie zamierza艂 wybiec z sypialni, dr膮c si臋 wniebog艂osy. Widz膮c ich, z艂apa艂 Hermion臋 za ramiona i potrz膮saj膮c ni膮, wrzeszcza艂:
- Wyjmij to! Wyjmij to ze mnie!!
- Ale Harry鈥
- Prosz臋 ci臋, wyjmij to!!
- Ale co?!
- Tego w臋偶a!!
Hermiona zd臋bia艂a. S艂owa Harry鈥檈go, pomimo wielkiej ch艂onno艣ci jej umys艂u, jako艣 nie by艂y w stanie przebi膰 si臋 przez mur niedowierzania. Ron natomiast spogl膮da艂 wielkimi oczami na zdobi膮c膮 tors Harry鈥檈go du偶膮 blizn臋 w kszta艂cie litery Y.
Widz膮c, 偶e przyjaciele nie kwapi膮 si臋, by mu pom贸c pozby膰 si臋 tego cholerstwa, przepchn膮艂 si臋 obok nich i pop臋dzi艂 w stron臋 obrazu Grubej Damy, za kt贸rym te偶 po chwili znikn膮艂, wci膮偶 wo艂aj膮c o pomoc. Ron spojrza艂 niepewnie na Hermion臋.
- Co mu si臋 sta艂o?
- A 偶ebym to ja wiedzia艂a. Mam tylko nadziej臋, 偶e mu przejdzie, bo inaczej jest du偶e prawdopodobie艅stwo, 偶e Lockhart b臋dzie mia艂 wsp贸艂lokatora 鈥 odpar艂a z obaw膮 prefekt naczelna.
Horror - The Revenge - cz. 3
Gdy tylko zatrzyma艂 si臋 przed drzwiami prowadz膮cymi do gabinetu profesora Snape鈥檃, opu艣ci艂a go ca艂a odwaga. W chwili, kiedy profesor przy obiedzie kaza艂 mu przyj艣膰 do siebie po lekcjach, uzna艂, 偶e to b臋dzie zwyk艂a rozmowa. Jednak gdy przed Numerologi膮 min膮艂 na korytarzu Pottera wrzeszcz膮cego wniebog艂osy o jakim艣 w臋偶u, zw膮tpi艂 we w艂asn膮 ocen臋 sytuacji i zacz膮艂 si臋 obawia膰. Dot膮d nie s膮dzi艂, 偶e profesorowi mog艂o nie podoba膰 si臋 cokolwiek w jego zachowaniu 鈥 jakby nie patrze膰 stara艂 si臋 mu w pewien spos贸b pom贸c. A tymczasem okazuje si臋, 偶e pewnie cokolwiek by nie zrobi艂, wysz艂oby 藕le. M贸g艂 si臋 za艂o偶y膰, 偶e oberwa艂oby mu si臋 r贸wno, gdyby zwyczajnie czeka艂 na rozw贸j sytuacji. Tak samo sprawa by pewnie wygl膮da艂a, gdyby u偶y艂 jaki艣 mniej konwencjonalnych metod leczenia, albo gdyby po prostu wys艂a艂 go do uzdrowiciela. Z drugiej strony jednak, mog艂o si臋 okaza膰, 偶e zabawa w hipnoz臋 by艂a najgorszym pomys艂em ze wszystkich. W ko艅cu nie do艣膰, 偶e zorganizowa艂 pu艂apk臋, u艣pi艂 profesora, przywi膮za艂 go do fotela, przerobi艂 mu sal臋 na pomieszczenie terapeutyczne, to jeszcze nas艂a艂 na niego jakiego艣 go艣cia, kt贸ry z szybkiej sesji leczniczej hipnozy, urz膮dzi艂 scen臋, jak z taniego horroru. Westchn膮艂 zrezygnowany. Je艣liby podsumowa膰 jego szybk膮 analiz臋, efekt b臋dzie jeden, oboj臋tnie z jakiego punktu widzenia by na ca艂膮 spraw臋 patrze膰 鈥 m贸g艂 ju偶 zacz膮膰 kopa膰 sobie gr贸b.
Bior膮c kolejny, g艂臋bszy, oddech, uni贸s艂 d艂o艅, by zapuka膰. Jego r臋ka zamar艂a w powietrzu, gdy drzwi powoli si臋 przed nim uchyli艂y, ods艂aniaj膮c wn臋trze gabinetu pogr膮偶one w ca艂kowitej ciemno艣ci. Prze艂kn膮艂 g艂o艣no 艣lin臋. Z obaw膮 rozejrza艂 si臋 dooko艂a, nie bardzo wiedz膮c, co powinien zrobi膰. Profesorowi z pewno艣ci膮 by si臋 nie spodoba艂o, gdyby wszed艂 do jego gabinetu, kiedy w艂a艣ciciela nie ma wewn膮trz. Jednak jeszcze bardziej by艂by niezadowolony, je艣li Draco nie stawi艂by si臋 na um贸wionej rozmowie. Wybieraj膮c wi臋c mniejsze z艂o, ostro偶nie przekroczy艂 pr贸g.
Zd膮偶y艂 zrobi膰 raptem dwa kroki w g艂膮b gabinetu, gdy drzwi zatrzasn臋艂y si臋 z hukiem za jego plecami. W pierwszym odruchu, podskoczy艂 przestraszony i b艂yskawicznie zacisn膮艂 d艂o艅 na r贸偶d偶ce, odwracaj膮c si臋 w kierunku drzwi. Oddychaj膮c szybciej ni偶 zwykle, rozejrza艂 si臋 niespokojnie po pomieszczeniu, ale g艂臋boka ciemno艣膰 nie pozwala艂a mu zobaczy膰 nawet kontur贸w.
- Lumos 鈥 szepn膮艂, mimowolnie mru偶膮c oczy, by spodziewane 艣wiat艂o go nie o艣lepi艂o. Nic jednak si臋 nie sta艂o. Machn膮艂 zn贸w r贸偶d偶k膮, tym razem z wi臋ksz膮 niecierpliwo艣ci膮. 鈥 Lumos!
Kiedy po raz drugi koniec r贸偶d偶ki nie rozjarzy艂 si臋 jasnym blaskiem, zakl膮艂 w my艣lach. Wyci膮gaj膮c przed siebie r臋k臋, powoli zbli偶y艂 si臋 do drzwi, by oprze膰 si臋 plecami o 艣cian臋. Nie bardzo widzia艂, co si臋 w艂a艣ciwie dzieje, ale w og贸le mu si臋 to nie podoba艂o. Tym bardziej, 偶e jego r贸偶d偶ka wyra藕nie postanowi艂a si臋 zbuntowa膰, co jeszcze nigdy mu si臋 nie zdarzy艂o. Nie chcia艂 przyzna膰 tego przed samym sob膮, ale zacz膮艂 si臋 naprawd臋 ba膰. G臋sia sk贸rka pod koszulk膮 i kropelki zimnego potu sp艂ywaj膮ce powoli po jego sk贸rze jedynie podsyca艂y to uczucie. Za wszelk膮 cen臋 pr贸bowa艂 uspokoi膰 przyspieszony oddech, ale wci膮偶 osi膮ga艂 efekt zupe艂nie odwrotny. Chcia艂 zamkn膮膰 oczy, ale dopiero teraz u艣wiadomi艂 sobie, 偶e powieki same opad艂y mu ju偶 jaki艣 czas wcze艣niej. Przy tak g艂臋bokiej ciemno艣ci, jaka panowa艂a w gabinecie, bez znaczenia by艂 fakt, czy stara艂 si臋 co艣 dostrzec, czy pozwoli艂 oczom odpocz膮膰 od wysi艂ku.
Podskoczy艂 i niemal krzykn膮艂 ze strachu, gdy co艣 skrzypn臋艂o niedaleko niego. Gwa艂townie odsun膮艂 si臋 w przeciwn膮 stron臋, otwieraj膮c szeroko oczy i rozgl膮daj膮c si臋 niespokojnie. Zaraz jednak musia艂 przymkn膮艂 powieki, gdy niespodziewanie zap艂on膮艂 ogie艅 nie dalej ni偶 metr od niego. Kiedy p艂omie艅 przygas艂, o艣mieli艂 si臋 spojrze膰 przed siebie. Na pod艂odze, dok艂adnie przed nim, sta艂y dwie czarne 艣wiece, oddalone od siebie o mniej wi臋cej p贸艂 metra. Rozejrza艂 si臋 zn贸w z niepokojem, ale p艂omienie dawa艂y ma艂o 艣wiat艂a, a przywo艂a艂y do 偶ycia mn贸stwo dr偶膮cych niebezpiecznie cieni. Nie wiedz膮c, co robi膰, na moment skry艂 twarz w d艂oniach. Kiedy jednak zn贸w spojrza艂 przed siebie, podj膮艂 jedyn膮 decyzj臋, kt贸ra w tym momencie wydawa艂a si臋 by膰 logiczn膮. Zbieraj膮c w sobie ca艂膮, pozosta艂膮 mu odwag臋, zrobi艂 krok naprz贸d.
W chwili, gdy przekroczy艂 lini臋, wyznaczan膮 przez 艣wiec臋, zn贸w buchn膮艂 przed nim p艂omie艅. Odruchowo cofn膮艂 si臋 p贸艂 kroku, zas艂aniaj膮c oczy d艂oni膮. Spogl膮daj膮c spomi臋dzy palc贸w, ujrza艂 na pod艂odze przed sob膮 kolejne dwie 艣wiece. Zn贸w rozejrza艂 si臋 niespokojnie, ale zaraz skierowa艂 wzrok z powrotem przed siebie, nie chc膮c patrze膰 na otaczaj膮ce go cienie, kt贸re zdawa艂y si臋 czyha膰, by wyszed艂 z zasi臋gu nik艂ego 艣wiat艂a. Po chwili zastanowienia zn贸w zrobi艂 krok naprz贸d i zn贸w przys艂oni艂 oczy, by ochroni膰 je przed gwa艂townym b艂yskiem. Pod膮偶aj膮c tak krok za krokiem, dotar艂 w ko艅cu do masywnego biurka, pozostawiaj膮c za sob膮 艣cie偶k臋 wyznaczon膮 przez czarne 艣wiece.
Odetchn膮艂, opieraj膮c si臋 ci臋偶ko o pot臋偶ny mebel, ale zaraz odskoczy艂 ze strachem, gdy na blacie buchn膮艂 p艂omie艅. Nieprzyjemny dreszcze przebieg艂 mu wzd艂u偶 kr臋gos艂upa, gdy po chwili ujrza艂 wymalowany na drewnie krwisty pentagram. U szczytu ka偶dego ramienia gwiazdy p艂on臋艂a czarna 艣wieca, za艣 w samym 艣rodku tkwi艂o ma艂e, drewniane pude艂eczko.
Sta艂 nieruchomo, wpatruj膮c si臋 z obaw膮 w tajemniczy przedmiot. Instynkt krzycza艂 mu, by odwr贸ci艂 si臋 i ucieka艂 tak daleko, jak tylko si臋 da, ale jaka艣 jego cz臋艣膰 chcia艂a pozna膰 sekret skrywany przez pude艂eczko. Mimowolnie si臋gn膮艂 d艂oni膮 do 艣rodka pentagramu, ale ledwie jego r臋ka przeci臋艂a jak膮艣 niewidzialn膮 granic臋, wieczko unios艂o si臋 powoli. Odruchowo cofn膮艂 r臋k臋, widz膮c wydobywaj膮cy si臋 z wn臋trza dym. Pr贸bowa艂 zrobi膰 krok w ty艂, jednak mia艂 wra偶enie, 偶e nogi odmawiaj膮 mu pos艂usze艅stwa. Nie m贸g艂 oderwa膰 wzroku od unosz膮cego si臋 niespiesznie wieczka. Kiedy w ko艅cu znieruchomia艂o, co艣 wewn膮trz pude艂eczka drgn臋艂o.
Zanim jednak zd膮偶y艂 pomy艣le膰, by zrobi膰 cokolwiek, tajemniczy przedmiot uni贸s艂 si臋 w powietrze. Zmru偶y艂 oczy, gdy blask 艣wiec odbi艂 si臋 w g艂adkich 艣ciankach romboidalnego kryszta艂u. Kamie艅 wzni贸s艂 si臋 na wysoko艣膰 jego twarzy i znieruchomia艂. Z wahaniem przyjrza艂 si臋 dok艂adniej tajemniczemu kryszta艂owi, kt贸ry wygl膮da艂 dziwnie znajomo. Ol艣nienie dopad艂o go na moment przed tym, jak kamie艅 zacz膮艂 wirowa膰 wok贸艂 w艂asnej osi. Draco usilnie stara艂 si臋 oderwa膰 wzrok od tego hipnotyzuj膮cego kryszta艂u, ale by艂 bezsilny wobec pot臋gi obezw艂adniaj膮cej jego wym臋czony przyt艂aczaj膮cym strachem umys艂. Z ka偶dym obrotem czu艂, jak jego my艣li odp艂ywaj膮 coraz dalej, a on sam pozostaje zdany na 艂ask臋 niezg艂臋bionej si艂y.
Kiedy po d艂u偶szym czasie kamie艅 znieruchomia艂, a moment p贸藕niej upad艂 cicho na biurko, Draco wci膮偶 wpatrywa艂 si臋 w przestrze艅, czekaj膮c na polecenia. Jego umys艂 zosta艂 ca艂kowicie zniewolony, niczym pod wp艂ywem kl膮twy Imperius. Jednak w przeciwie艅stwie do zakl臋cia, tej sile nie m贸g艂 si臋 oprze膰 w 偶aden spos贸b.
Ciemno艣膰, spowijaj膮ca pomieszczenie, z wolna odesz艂a w niepami臋膰, gdy 艣wiece w kandelabrach zapali艂y si臋 samoistnie, a w kominku zap艂on膮艂 ogie艅, trzaskaj膮c weso艂o. Severus schowa艂 r贸偶d偶k臋 do kieszeni i wsta艂 z czarnego fotela przy kominku, by podej艣膰 powoli do Dracona. Zatrzymawszy si臋 przy biurku, przyjrza艂 si臋 z ciekawo艣ci膮 uczniowi, jednocze艣nie odk艂adaj膮c na blat grub膮 ksi膮偶k臋 w twardej oprawie z b艂yszcz膮cym z艂otym tytu艂em g艂osz膮cym: 鈥濰ipnoza dla opornych鈥. Pomacha艂 mu r臋k膮 przed twarz膮, a gdy Draco w 偶aden spos贸b nie zareagowa艂, u艣miechn膮艂 si臋 z zadowoleniem. Obawia艂 si臋, 偶e te wszystkie banialuki, jakie wyczyta艂, nic tak naprawd臋 nie dadz膮, ale efekt ko艅cowy by艂, jak na razie, zadziwiaj膮cy.
Niespiesznie obszed艂 biurko, by zasi膮艣膰 na fotelu, nie odrywaj膮c przy tym wzroku od Malfoya, kt贸ry wyra藕nie czeka艂 na polecenia. Si臋gn膮艂 po le偶膮cy na blacie kryszta艂, pokr臋ci艂 z niedowierzaniem g艂ow膮 i schowa艂 kamie艅 do kieszeni, na wypadek, gdyby m贸g艂 mu si臋 jeszcze przyda膰. Zaraz potem rozsiad艂 si臋 wygodniej w fotelu, 艂okcie opar艂 na pod艂okietnikach, a palce spl贸t艂 przed sob膮, przygl膮daj膮c si臋 blondynowi z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Draco 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do niego po chwili ciszy, na co ch艂opak wyra藕nie drgn膮艂.
- Tak, sir? 鈥 spyta艂 uprzejmie, k艂aniaj膮c si臋 lekko.
- Musia艂em z twojego powodu zrobi膰 tu ma艂y ba艂agan 鈥 mrukn膮艂, spogl膮daj膮c wymownie na porozstawiane 艣wiecie i pentagram wymalowany na biurku 鈥 wi臋c powiniene艣 to w tej chwili posprz膮ta膰.
- Oczywi艣cie, sir 鈥 odpar艂 Draco, k艂aniaj膮c si臋 zn贸w.
Nie trac膮c czasu na zb臋dne s艂owa, Malfoy zabra艂 si臋 do gaszenia i zbierania 艣wiec z pod艂ogi. Gdy u艂o偶y艂 je wszystkie w jednym miejscu, wr贸ci艂 do biurka. Wyci膮gn膮艂 r贸偶d偶k臋, by u偶y膰 kilku dok艂adnych zakl臋膰 czyszcz膮cych, dzi臋ki czemu ju偶 po chwili blat l艣ni艂. W czasie gdy ch艂opak pucowa艂 biurko, Severus schowa艂 艣wiece do dolnej szuflady, notuj膮c sobie w pami臋ci, by przy najbli偶szej okazji zn贸w je wykorzysta膰.
- Czy co艣 jeszcze, sir? 鈥 zapyta艂 uprzejmie Draco, gdy zn贸w stan膮艂 przed Mistrzem Eliksir贸w.
Severus zamy艣li艂 si臋 na chwil臋, po czym u艣miechn膮艂 si臋 z艂o艣liwie.
- Oszem, Draco, jest jeszcze kilka rzeczy, kt贸re mo偶esz dla mnie zrobi膰 鈥 odpar艂, wstaj膮c i kieruj膮c si臋 do swoich kwater. 鈥 Za mn膮, panie Malfoy.
Horror - The Revenge - cz. 4
Przewraca艂 w艂a艣nie stron臋 w swojej ulubionej ksi膮偶ce, kiedy rozleg艂o si臋 g艂o艣ne pukanie do drzwi. Nie ruszaj膮c si臋 z czarnej sofy i nie odrywaj膮c wzroku od jak偶e wci膮gaj膮cego tekstu, pstrykn膮艂 palcami i wskaza艂 niespiesznie drzwi. Draco na ten gest sk艂oni艂 si臋 szybko, po czym podszed艂 pospiesznie do wej艣cia, by wpu艣ci膰 niespodziewanego go艣cia do salonu Severusa. Gdy uchyli艂 drzwi, nie zdziwi艂 go zupe艂nie widok fioletowow艂osej kuzynki, tak jak nie dziwi艂 go wcze艣niej widok kwater profesora ani st贸j lokaja, w kt贸ry mia艂 si臋 przebra膰. Je艣li natomiast chodzi o m艂od膮 aurork臋, by艂a wyra藕nie zdumiona, gdy drzwi otworzy艂 przed ni膮 nie kto inny, jak m艂ody panicz Malfoy.
- Co ty, Sev, s艂u偶by si臋 dorobi艂e艣? 鈥 spyta艂a z niedowierzaniem, gdy w ko艅cu uda艂o jej si臋 wyj艣膰 z g艂臋bokiego szoku.
- Mo偶na tak to uj膮膰. A je艣li jeszcze raz mnie tak nazwiesz, b臋d臋 zmuszony si臋 z tob膮 policzy膰 鈥 odpar艂 Severus leniwie, wci膮偶 nie odrywaj膮c wzroku od ksi膮偶ki.
- Ech, czyli znowu mamy do czynienia z wrednym dupkiem, tak? 鈥 westchn臋艂a, rozsiadaj膮c si臋 beztrosko na jego ulubionym fotelu.
- Radzi艂bym ci zwa偶a膰 na s艂owa, Nimfadoro. 鈥 Gdyby na ni膮 spogl膮da艂, z pewno艣ci膮 u艣miechn膮艂by si臋 cynicznie na widok jej czerwonych w艂os贸w.
- Sev, po pierwsze, nie m贸w do mnie po imieniu! A po drugie, mo偶esz sobie darowa膰 te gro藕by. Po ca艂ym dniu w jednym pomieszczeniu z Gladishem nawet ty wydajesz si臋 by膰 zno艣ny 鈥 doda艂a wyra藕nie niezadowolonym g艂osem.
- A偶 nie chce mi si臋 wierzy膰 鈥 mrukn膮艂, staraj膮c si臋 skupi膰 na ksi膮偶ce.
- Bo wyobra藕 sobie, 偶e w por贸wnaniu z nim jeste艣 ca艂kowicie przewidywalny. 鈥 S艂owa te sprawi艂y, 偶e w ko艅cu oderwa艂 wzrok od ksi膮偶ki i spojrza艂 na ni膮, unosz膮c pytaj膮co brew. 鈥 Wiesz, po tobie od razu wiadomo, czy chcesz kogo艣 przekl膮膰, czy tylko opieprzy膰 鈥 odpar艂a, u艣miechaj膮c si臋 do niego s艂odko, ale po chwili doda艂a, krzywi膮c si臋 z niezadowolenia 鈥 a po tym dupku mo偶na si臋 spodziewa膰 wszystkiego. 艁膮cznie z tym, 偶e co chwil臋 rzuca jakie艣 podteksty, a zaraz potem drze si臋, jak stare prze艣cierad艂o.
- Trzeba by艂o go zakneblowa膰 鈥 mrukn膮艂, wracaj膮c wzrokiem zn贸w do ksi膮偶ki, zanim mog艂aby zauwa偶y膰 drobne iskierki rozbawienia w jego oczach.
- No jasne i co jeszcze? 呕eby mnie potem rozerwa艂, nie? Sev, wyobra藕 sobie, 偶e ja chc臋 偶y膰.
- Nimfadoro, po raz ostatni ostrzegam. Nie 偶ycz臋 sobie, 偶eby艣 zdrabnia艂a moje imi臋 鈥 rzuci艂 ze stalow膮 nut膮 w g艂osie.
- A ja sobie 偶ycz臋 ten m贸j obiecany masa偶 鈥 odpar艂a, nie przejmuj膮c si臋 wyra藕n膮 gro藕b膮.
- Mo偶esz o nim zapomnie膰.
K膮tem oka dostrzeg艂, jak Tonks zmru偶y艂a oczy i poprawi艂a si臋 w fotelu.
- Nie dalej jak wczoraj m贸wi艂e艣, 偶e dotrzymujesz ka偶dej obietnicy, wi臋c nie obchodzi mnie, 偶e jeste艣 dupkiem. Masz mi po prostu zrobi膰 ten cholerny masa偶.
- A je艣li si臋 nie zgodz臋, to co? 鈥 zapyta艂, spogl膮daj膮c na ni膮 kpi膮co.
W zamy艣leniu pog艂adzi艂a si臋 po podbr贸dku.
- To chyba Hogwart si臋 dowie, jakie zdj臋cia trzymasz przy 艂贸偶ku.
Kpina w jego oczach b艂yskawicznie zmieni艂a si臋 w mordercze spojrzenie.
- Nie o艣mielisz si臋鈥
- Jeste艣 tego pewien? Wyobra藕 sobie, 偶e dzisiaj nie mam nastroju na wyk艂贸canie si臋 z tob膮 i jestem gotowa nawet do takiego czynu, chocia偶 wiem, 偶e mnie potem udusisz.
- O nie, nie udusz臋 ci臋 鈥 od艂o偶y艂 na bok ksi膮偶k臋, wsta艂 i zbli偶y艂 si臋 do Tonks. Pochyli艂 si臋 nad ni膮 i opar艂 d艂onie na pod艂okietnikach fotela, sztyletuj膮c j膮 wzrokiem. 鈥 Rozszarpi臋 ci臋 na kawa艂ki.
- W takim razie radz臋 ci zrobi膰 mi ten masa偶, to nie b臋dziesz musia艂 si臋 przem臋cza膰 p贸藕niej, bo wiesz, ja si臋 nie dam tak po prostu rozszarpa膰. Mi jest dobrze w jednym, ca艂ym kawa艂ku 鈥 odpar艂a twardo.
Przez chwil臋 mierzyli si臋 wzrokiem. Severus mimowolnie zacz膮艂 si臋 zastanawia膰, c贸偶 takiego przytrafi艂o jej si臋 w pracy, 偶e potrafi艂a si臋 sta膰 tak bezwzgl臋dna. Jak na ni膮 by艂o to wprost niesamowite. Nagle za艣wita艂a mu w g艂owie pewna paskudna my艣l.
- W porz膮dku. Zrobi臋 ci masa偶, o jakim nie zapomnisz 鈥 oznajmi艂 w ko艅cu, usilnie staraj膮c si臋 nie u艣miecha膰 sadystycznie.
Wyprostowa艂 si臋 i kulturalnie poda艂 jej r臋k臋, by pom贸c jej wsta膰, wywo艂uj膮c u niej tym samym podejrzliwe spojrzenie. Z wyra藕nym wahaniem przyj臋艂a wyci膮gni臋t膮 d艂o艅.
- Draco, je艣li ktokolwiek by tu zawita艂, mo偶esz powiedzie膰, 偶e jestem zaj臋ty 鈥 mrukn膮艂 Severus, prowadz膮c Tonks do sypialni.
- Tak jest, sir 鈥 odpar艂 Malfoy, k艂aniaj膮c si臋 lekko.
- Severusie, czemu mam wra偶enie, 偶e鈥
- Chcesz ten masa偶? 鈥 wci膮艂 si臋 bezczelnie w jej pytanie.
- No tak鈥
- Wi臋c si臋 zamknij.
Horror - The Revenge - cz. 5
Schodz膮c powoli w膮skimi schodami do loch贸w, naprawd臋 nie wiedzia艂a, czego mo偶e si臋 spodziewa膰. Nie czu艂a wszechogarniaj膮cego strachu, ale drobna obawa zagnie藕dzi艂a si臋 w g艂臋bi jej umys艂u. Jakby nie patrze膰, profesor mia艂 sporo czasu, 偶eby dok艂adnie przeanalizowa膰, co takiego zrobi艂a w ci膮gu tych ostatnich kilku dni i m贸g艂 teraz wyci膮gn膮膰 z tego w艂a艣ciwe konsekwencje. Jednak bior膮c pod uwag臋, 偶e nic jej nie zrobi艂 w Wielkiej Sali, czu艂a si臋 w miar臋 spokojnie. Chocia偶 gdy razem z Ronem wpad艂a na Harry鈥檈go, w g艂臋bi duszy poczu艂a prawdziwy strach. Mia艂a pewne podejrzenia, 偶e Wybraniec mia艂 bliskie spotkanie ze zn贸w wrednym Mistrzem Eliksir贸w, ale z drugiej strony nie wierzy艂a, 偶e profesor naprawd臋 m贸g艂 mu wyrz膮dzi膰 jak膮艣 krzywd臋. Fakt faktem, 偶e zawsze sprawia艂 wra偶enie, jakby chcia艂 wszystkich pomordowa膰, ale czu艂a, 偶e to tylko pozory.
- OBY to by艂y tylko pozory鈥 - mrukn膮艂 jaki艣 ponury g艂osik w jej g艂owie.
Kiedy w ko艅cu zatrzyma艂a si臋 przed drzwiami gabinetu profesora, mimowolnie zawaha艂a si臋. Jaka艣 cz臋艣膰 jej umys艂u krzycza艂a wniebog艂osy, by ucieka艂a stamt膮d, gdzie pieprz ro艣nie. Uda艂o jej si臋 jednak przezwyci臋偶y膰 ten instynkt samozachowawczy i ju偶 mia艂a zapuka膰 do drzwi, gdy te gwa艂townie otworzy艂y si臋 na ca艂膮 szeroko艣膰, a w progu pojawi艂a si臋 wyra藕nie w艣ciek艂a Tonks, z kt贸rej furia bucha艂a na wszystkie strony.
- JESTE艢 NIENORMALNY! POGRZA艁O CI臉 DO KO艃CA! TY CHYBA SI臉 WYMIENI艁E艢 NA M脫ZGI, NIE WIEM, Z TRELAWNEY! 鈥 dar艂a si臋 m艂oda aurorka, a 偶ywa czerwie艅 jej w艂os贸w wprost razi艂a Hermion臋 w oczy.
- Sama chcia艂a艣 ten masa偶 鈥 odpar艂 profesor Snape z g艂臋bi gabinetu ze stoickim spokojem.
- ALE LECZNICZY, A NIE TAKI, PO KT脫RYM MNIE B臉DZIE WSZYSTKO BOLA艁O STO RAZY BARDZIEJ! DUPEK!! 鈥 doda艂a jeszcze, po czym odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i wymaszerowa艂a z gabinetu, gotuj膮c si臋 z w艣ciek艂o艣ci.
Hermiona odruchowo odsun臋艂a si臋, gdy Tonks przechodzi艂a ko艂o niej, nawet na ni膮 nie spojrzawszy. Prze艂kn臋艂a g艂o艣no 艣lin臋. Skoro ta z regu艂y niezwykle weso艂a osoba, roztaczaj膮ca wok贸艂 siebie aur臋 rado艣ci, opu艣ci艂a gabinet profesora, buzuj膮c ze z艂o艣ci, panna Granger mia艂a chyba jaki艣 pow贸d, by obawia膰 si臋 spotkania z Mistrzem Eliksir贸w.
Z wahaniem zerkn臋艂a w g艂膮b gabinetu, gdzie na samym 艣rodku sta艂 dumnie wyprostowany profesor Snape, spogl膮daj膮c na ni膮 uwa偶nie. Uni贸s艂 brew i u艣miechn膮艂 si臋 kpi膮co na widok jej wyra藕nego zmieszania.
- Zapraszam, panno Granger. O ile pami臋tam, byli艣my um贸wieni na rozmow臋 鈥 odezwa艂 si臋 profesor pozornie uprzejmym g艂osem, gestem zach臋caj膮c j膮, by wesz艂a do 艣rodka.
Z trudem przezwyci臋偶y艂a siln膮 ch臋膰 cofni臋cia si臋 przynajmniej o krok. Wzi臋艂a g艂臋bszy oddech i dopiero wtedy ostro偶nie przekroczy艂a pr贸g gabinetu. Podskoczy艂a wystraszona, gdy drzwi za ni膮 zatrzasn臋艂y si臋 z hukiem. Profesor prychn膮艂 kpi膮co, po czym podszed艂 do masywnego biurka i usiad艂 na czarnym fotelu. Opar艂szy 艂okcie na biurku, z艂膮czy艂 przed sob膮 palce, wci膮偶 spogl膮daj膮c na ni膮 uwa偶nie. Na blacie tu偶 przed nim le偶a艂a ksi膮偶ka. Ksi膮偶ka, kt贸ra wygl膮da艂a dla Hermiony niepokoj膮co znajomo. Gdy zrobi艂a krok w stron臋 biurka i by艂a w stanie odczyta膰 do g贸ry nogami tytu艂, zmrozi艂o jej krew w 偶y艂ach. Z obaw膮 unios艂a wzrok, by spojrze膰 na profesora, kt贸ry u艣miecha艂 si臋 wyj膮tkowo szyderczo.
- Ciekawa lektura, panno Granger. Wci膮偶 jednak jestem zdumiony, 偶e ze wszystkich dziewcz膮t w wie偶y Gryffindoru ta pozycja znalaz艂a si臋 akurat w pani posiadaniu 鈥 oznajmi艂 profesor, wci膮偶 nie odrywaj膮c od niej wzroku.
Hermiona czu艂a, jak jej policzki p艂on膮. Czuj膮c si臋 wyj膮tkowo niezr臋cznie, odwr贸ci艂a wzrok. K膮tem oka dostrzeg艂a, jak Mistrz Eliksir贸w poruszy艂 r臋k膮, by otworzy膰 ksi膮偶k臋 na dowolnej stronie.
- Co my tu mamy鈥 鈥瀙rzy uwodzeniu musisz wykorzysta膰 wszystkie swoje atuty, bo m臋偶czy藕ni, by dostrzec kobiec膮 inicjatyw臋, potrzebuj膮 wyra藕nego bod藕ca, nierzadko silniejszego od nowej sukienki, bielizny, fryzury, czy idealnego makija偶u鈥 i tak dalej 鈥 urwa艂 na chwil臋, by przewr贸ci膰 kilka stron. Hermiona nie musia艂a spogl膮da膰 w lustro, by wiedzie膰, 偶e jej twarz jest ca艂kowicie czerwona. 鈥 No prosz臋, robi si臋 coraz ciekawiej. 鈥濸rzygotuj k膮piel z piank膮 i umyj go ca艂ego; przyci艣nij jego r臋k臋 do swojego 艂ona tak, by poczu艂, jak du偶膮 masz na niego ochot臋; zadzwo艅 do niego w czasie, gdy... sama robisz sobie dobrze - tak, by pos艂ucha艂, co go czeka wieczorem... 鈥 鈥 Mog艂aby si臋 za艂o偶y膰 o stos galeon贸w, 偶e w tym momencie by艂a w stanie konkurowa膰 z Tonks i jej p艂on膮cymi czerwieni膮 w艂osami.
Gdy zn贸w zaszele艣ci艂y kartki, zamkn臋艂a oczy, obawiaj膮c si臋, co mo偶e us艂ysze膰 dalej. Przed艂u偶aj膮ca si臋 cisza zamiast j膮 uspokoi膰, powodowa艂a jedynie wi臋ksze zdenerwowanie. Kiedy po kilku d艂ugich minutach nie us艂ysza艂a 偶adnego s艂owa, z wahaniem unios艂a wzrok. Zdziwi艂a si臋 nieco, widz膮c zamkni臋t膮 ksi膮偶k臋.
- Pozwoli pani, 偶e udziel臋 drobnej rady 鈥 powiedzia艂 profesor powa偶nym g艂osem. Kpi膮cy u艣mieszek wci膮偶 nie znika艂 z jego twarzy. 鈥 Proponowa艂bym nie trzyma膰 tego typu ksi膮偶ek 鈥 znacz膮co postuka艂 palcem w ok艂adk臋 鈥 w miejscach 艂atwo dost臋pnych, panno Granger. W przeciwnym razie mo偶e doj艣膰 do pewnych鈥 nieporozumie艅 鈥 doko艅czy艂, wpatruj膮c si臋 w ni膮 intensywnie.
Hermiona poruszy艂a si臋 nerwowo i prze艂kn臋艂a zn贸w 艣lin臋, nie bardzo wiedz膮c, co powinna my艣le膰 o ostatnich s艂owach Mistrza Eliksir贸w. W my艣lach wyrzuca艂a sobie, 偶e nie pos艂ucha艂a instynktu i jednak wesz艂a do tego przekl臋tego gabinetu. Gdyby w odpowiednim momencie si臋 wycofa艂a, nie musia艂aby teraz sta膰 przed nim zdenerwowana, za偶enowana, niepewna i wyj膮tkowo nerwowa, nie wiedz膮c, czy powinna cokolwiek zrobi膰, czy powiedzie膰.
Drgn臋艂a, gdy profesor niespodziewanie wsta艂. Niespiesznie okr膮偶y艂 biurko i przeszed艂 spokojnie przez gabinet. Hermiona powstrzyma艂a si臋 przed odsuni臋ciem, gdy min膮艂 j膮 w stanowczo zbyt ma艂ej odleg艂o艣ci. Us艂ysza艂a, gdy si臋 zatrzyma艂, ale ba艂a si臋 spojrze膰 w jego kierunku w razie, gdyby zn贸w chcia艂 powodowa膰 u niej za偶enowanie. Kiedy natomiast po chwili si臋 odezwa艂, nie mog艂a uwierzy膰 w to, co s艂yszy.
- Generalnie rzecz bior膮c, nie mia艂em w planach pani zawstydza膰, gdy szykowa艂em si臋 do tej rozmowy 鈥 powiedzia艂 na tyle cicho, 偶e mia艂a wra偶enie, jakby sobie to wyobrazi艂a. 鈥 Obawiam si臋 jednak, 偶e kiedy przypomnia艂em sobie o tej ksi膮偶ce, okazja wyda艂a si臋鈥 zbyt kusz膮ca, by jej nie wykorzysta膰 鈥 doda艂 kpi膮cym tonem.
Jego ostatnie s艂owa u艣wiadomi艂y jej, 偶e faktycznie to powiedzia艂. Za偶enowanie i zdenerwowanie zacz臋艂y powoli j膮 opuszcza膰, by zamiast nich trafi艂 j膮 szlag. Czuj膮c rosn膮c膮 w zastraszaj膮cym tempie z艂o艣膰, odwr贸ci艂a si臋 i ju偶 mia艂a powiedzie膰 kilka s艂贸w, by u艣wiadomi膰 mu, co tym wszystkim s膮dzi, ale odezwa艂 si臋 zn贸w, zanim zd膮偶y艂a otworzy膰 usta.
- Prawd臋 powiedziawszy, panno Granger, jestem pani winien鈥 podzi臋kowania 鈥 mrukn膮艂 niech臋tnie, wpatruj膮c si臋 uparcie w ogie艅 trzaskaj膮cy cicho w kominku.
Hermiona po raz pierwszy w 偶yciu mia艂a okazj臋 naprawd臋 pozna膰 uczucie, jakie powoduje opadaj膮ca bezw艂adnie szcz臋ka. Nie potrafi艂a z niczym por贸wna膰 szoku, w jakim si臋 w艂a艣nie znalaz艂a.
- Ale鈥 jak to鈥? 鈥 wydusi艂a z siebie z trudem, gdy po d艂u偶szej chwili zdo艂a艂a zmusi膰 w艂asn膮 szcz臋k臋 do poruszenia si臋.
- Ca艂kiem zwyczajnie, panno Granger. Prosz臋 sobie wyobrazi膰, 偶e zachowywanie si臋 jak ten imbecyl Lockhart w og贸le nie sprawia艂o mi przyjemno艣ci, a nawet wr臋cz przeciwnie. Dlatego te偶 obawiam si臋, 偶e jestem pani wdzi臋czny za zako艅czenie tego cyrku 鈥 odpar艂 spokojnie, nie odrywaj膮c wzroku od kominka.
Gryfonka musia艂a po艣wi臋ci膰 kilka chwil, by przetrawi膰 jego s艂owa i dopiero p贸藕niej uda艂o jej si臋 otrz膮sn膮膰 z tego przeogromnego szoku. Spojrza艂a na niego z czystym niedowierzaniem w oczach.
- Ja鈥 to znaczy鈥 nie ma za co, profesorze. Po prostu chcia艂am dobrze.
- I nie jestem zdziwiony, 偶e si臋 pani uda艂o. Nie mniej jednak wci膮偶 jest co艣, co mnie zastanawia.
- Co takiego?
- Mog艂aby mi pani wyja艣ni膰, panno Granger, c贸偶 mia艂 oznacza膰 ten poca艂unek w mojej pracowni? 鈥 zapyta艂, odwracaj膮c g艂ow臋, by spojrze膰 na ni膮 uwa偶nie. Policzki Hermiony momentalnie zn贸w si臋 zaczerwieni艂y.
- Ja鈥 nie wiem鈥 znaczy鈥 podpu艣ci艂 mnie pan! 鈥 wykrztusi艂a z trudem, spogl膮daj膮c wsz臋dzie, tylko nie na niego.
- Doprawdy? Jestem niezwykle ciekaw, jak ja to w艂a艣ciwie zrobi艂em 鈥 odpar艂 spokojnie. Mia艂a dziwne wra偶enie, 偶e w jego g艂osie miesza艂y si臋 ironia z lekkim rozbawieniem.
- Bo鈥 poniewa偶鈥 zachowywa艂 si臋 pan, jak ten pieprzony Lockhart! 鈥 rzuci艂a niecierpliwie, nie mog膮c znale藕膰 lepszej wym贸wki.
- Ach no tak, twoja wielka mi艂o艣膰 鈥 zakpi艂. Zn贸w jednak w jego s艂owach zad藕wi臋cza艂o to niespodziewane rozbawienie.
- To nie by艂a 偶adna mi艂o艣膰! 鈥 wykrzykn臋艂a ze z艂o艣ci膮, zanim zd膮偶y艂a ugry藕膰 si臋 w j臋zyk.
- Doprawdy? Wydaje mi si臋, 偶e by艂o wr臋cz przeciwnie. O ile dobrze pami臋tam, by艂 on jedynym nauczycielem, od kt贸rego wprost nie mog艂a艣 oderwa膰 wzroku 鈥 odpar艂, wyra藕nie si臋 z niej na艣miewaj膮c.
- Bardzo zabawne 鈥 mrukn臋艂a, zak艂adaj膮c r臋ce na piersi.
- A 偶eby pani wiedzia艂a, panno Granger鈥 鈥 Wyra藕nie mia艂 doda膰 co艣 wi臋cej, ale przerwa艂 mu g艂o艣ny huk, dobiegaj膮cy gdzie艣 z korytarza. Profesor u艣miechn膮艂 si臋 sadystycznie. 鈥 Mo偶e pani odej艣膰. Licz臋, 偶e we藕mie sobie pani do serca moj膮 rad臋 i nie b臋dzie paradowa艂a po szkole z t臋 ksi膮偶k膮 przy sobie, jak to by艂o na lekcji.
- Nie paraduj臋 z ni膮 po szkole! Tamto to by艂 ca艂kowity przypadek.
- Oczywi艣cie 鈥 odpar艂 tonem, kt贸ry wyra藕nie przeczy艂 jego s艂owom. 鈥 A teraz radzi艂bym uda膰 si臋 do tej waszej przekl臋tej wie偶y 鈥 doda艂 niecierpliwie, spogl膮daj膮c w kierunku drzwi.
Hermiona wola艂a nie wiedzie膰, do kogo kierowany by艂 jego paskudny u艣mieszek. Dlatego te偶 偶yczy艂a mu kr贸tko dobrej nocy, co nawet powi臋kszy艂o jego u艣mieszek i skierowa艂a si臋 szybko do wyj艣cia, by znale藕膰 si臋 w bezpiecznej odleg艂o艣ci od czyhaj膮cego na kogo艣 niebezpiecze艅stwa.
- Panno Granger 鈥 zawo艂a艂 j膮 cicho, gdy by艂a ju偶 przy drzwiach.
- Tak, profesorze? 鈥 spyta艂a, sil膮c si臋 na uprzejmo艣膰 i odwracaj膮c, by spojrze膰 na niego pytaj膮co.
Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 Mistrz Eliksir贸w jedynie przygl膮da艂 jej si臋 z uwag膮. Niespodziewanie u艣miechn膮艂 si臋 znacz膮co, a jego spojrzenie nabra艂o intensywno艣ci.
- Niemal 偶a艂uj臋, 偶e nie posiadam telefonu 鈥 powiedzia艂 g艂臋bokim, aksamitnym g艂osem, a w jego oczach pojawi艂 si臋 dziwny b艂ysk.
Hermiona nie potrafi艂a powiedzie膰, czym dok艂adnie by艂 ten b艂ysk, gdy偶 zaraz po jego s艂owach sp艂on臋艂a rumie艅cem i wypad艂a z gabinetu, jakby sam diabe艂 j膮 goni艂.
Horror - The Revenge - cz. 6
W chwili, gdy zatrzasn臋艂y si臋 drzwi za pann膮 Granger, wybuch艂 g艂o艣nym 艣miechem. Nigdy w 偶yciu by nie przypuszcza艂, 偶e spos贸b na ni膮 mo偶e by膰 a偶 tak prosty. Diabelska cz臋艣膰 jego duszy prawie skaka艂a z rado艣ci szykuj膮c si臋 ju偶 na najbli偶sze zaj臋cia z Gryfonk膮, na kt贸rych b臋dzie m贸g艂 sprawdzi膰 jej cierpliwo艣膰. Ludzie mogli w to nie wierzy膰, ale Severus mia艂 ogromne poczucie humoru. Fakt faktem, do艣膰 specyficzne, ale ogromne.
Pospiesznie zbli偶y艂 si臋 do biurka, wzi膮艂 do r臋ki ksi膮偶k臋, u艣miechaj膮c si臋 przy tym jeszcze szerzej i przezornie schowa艂 j膮 do g贸rnej szuflady, by m贸c p贸藕niej zg艂臋bi膰 wi臋cej jej tajemnic i znale藕膰 kolejne fragmenty, kt贸re m贸g艂by cytowa膰 pannie Granger w najmniej odpowiednich momentach. Rzuci艂 kilka szybkich zakl臋膰 zabezpieczaj膮cych, aby nikt pr贸cz niego nie dorwa艂 si臋 do tego wyj膮tkowego woluminu i opu艣ci艂 gabinet, kieruj膮c si臋 w g艂膮b loch贸w, gdzie chwil臋 wcze艣niej rozleg艂 si臋 贸w dono艣ny huk. Stara艂 si臋 przywr贸ci膰 powag臋 na twarzy, ale wewn臋trznie by艂 tak rozbawiony, 偶e wyj膮tkowo ci臋偶ko mu by艂o pozby膰 si臋 diabelskiego u艣miechu. Kiedy po kolejnej pr贸bie z rz臋du nie by艂 w stanie utrzyma膰 powagi d艂u偶ej ni偶 przez kilka sekund, odpu艣ci艂 sobie dalsze pr贸by. W ko艅cu tak, gdzie si臋 udawa艂, nie by艂o 偶adnego cz艂owieka.
Im dalej zag艂臋bia艂 si臋 w podziemne korytarze, tym bardziej nasila艂 si臋 harmider. D藕wi臋ki g艂o艣nych uderze艅 odbija艂y si臋 echem od kamiennych 艣cian. Severus zwolni艂 kroku, by m贸c d艂u偶ej napawa膰 si臋 ha艂asem. Zgie艂k sta艂 si臋 niemal nie do zniesienia, gdy skr臋ci艂 za najbli偶szy r贸g, a jego oczom ukaza艂 si臋 widok, na kt贸ry jego u艣mieszek sta艂 si臋 jeszcze bardziej szata艅ski.
Dok艂adnie na 艣rodku korytarza unosi艂 si臋 w powietrzu wyj膮tkowo z艂y i nieco zdezorientowany Irytek, kt贸ry raz po raz nabiera艂 rozp臋du i z hukiem uderza艂 w kamienn膮 艣cian臋, nie mog膮c w 偶aden spos贸b jej przenikn膮膰. Po ka偶dej nieudanej pr贸bie przeklina艂 g艂o艣no, po czym odwraca艂 si臋, by spr贸bowa膰 z przeciwn膮 艣cian膮.
Severus przez chwil臋 sta艂 z za艂o偶onymi na piersi r臋kami, spogl膮daj膮c z zadowoleniem na nieudolne pr贸by ducha. Wiedzia艂, 偶e nie ma najmniejszej szansy, by poltergeist uwolni艂 si臋 z tej sprytnej pu艂apki, jak膮 Mistrz Eliksir贸w zastawi艂 po po艂udniu. Nie chcia艂 jednak przerywa膰 mu tego pasjonuj膮cego zaj臋cia, polegaj膮cego na kolejnych nieudanych staraniach i kolejnych, coraz bardziej kwiecistych przekle艅stwach wykrzykiwanych ze z艂o艣ci膮. Kiedy w ko艅cu duch zacz膮艂 desperacko grzmoci膰 pi臋艣ciami w 艣cian臋, uzna艂, 偶e mo偶na ju偶 zako艅czy膰 to przedstawienie.
- Mi艂o ci臋 widzie膰, Irytku 鈥損owiedzia艂 cicho Severus, w og贸le nie staraj膮c si臋 przekrzycze膰 ha艂asu, wywo艂anego przez ducha w pu艂apce.
Poltergeist znieruchomia艂. Gwa艂townie odwr贸ci艂 si臋, a widz膮c przed sob膮 Mistrza Eliksir贸w, u艣miechn膮艂 si臋 nerwowo.
- Pana r贸wnie偶, profesorze 鈥 odpar艂 uprzejmie, cofaj膮c si臋 niespokojnie, a偶 natrafi艂 na 艣lepy zau艂ek za plecami. 鈥 Co pana sprowadza w takie ciemne k膮ty Hogwartu? 鈥 spyta艂 nerwowo po chwili ciszy, w czasie kt贸rej Severus wpatrywa艂 si臋 w niego uwa偶nie z szata艅skim u艣mieszkiem.
- Wybra艂em si臋 na ma艂y spacer 鈥 odpar艂 spokojnie. 鈥 Odpu艣膰 sobie, Irytku, nie jeste艣 w stanie st膮d uciec 鈥 doda艂, widz膮c, jak duch pr贸buje dyskretnie wydrapa膰 dziur臋 w 艣cianie. Pokr臋ci艂 g艂ow膮, gdy pomimo jego s艂贸w, poltergeist nie zaprzesta艂 stara艅. 鈥 Poza tym, obawiam si臋, 偶e musimy sobie co艣 wyja艣ni膰.
Duch wyra藕nie zblad艂. Prze艂kn膮艂 powoli 艣lin臋, desperacko rozgl膮daj膮c si臋 na boki w poszukiwaniu jakiej艣 ucieczki. Severus za艣mia艂 cicho.
- Obawiam si臋, Irytku, 偶e musz臋鈥 pogratulowa膰 ci pomys艂u sprzed kilku dni 鈥 powiedzia艂 cicho, a w jego oczach zal艣ni艂y wyj膮tkowo z艂o艣liwe b艂yski. 鈥 Domy艣lam si臋, 偶e nieumy艣lnie zrzuci艂e艣 ten 偶yrandol akurat na mnie, ale jakby nie patrze膰, dzi臋ki temu mia艂em okazj臋 ogl膮da膰 wszystkich mieszka艅c贸w zamku w stanie przedzawa艂owym. 鈥 Pierwszy raz w ca艂ym swoim 偶yciu mia艂 okazj臋 zobaczy膰 ducha pogr膮偶onego w 艣miertelnym szoku. By艂 艣wi臋cie przekonany, 偶e nie zapomni tego widoku przed bardzo d艂ugi czas. 鈥 Poza tym, dzi臋ki temu mam te偶 nowy spos贸b na denerwowanie wszystkim w moim otoczeniu. Jednak偶e鈥 - urwa艂 dramatycznie i niespiesznie wyci膮gn膮艂 r贸偶d偶k臋. Przez chwil臋 obraca艂 j膮 w palcach, zanim spojrza艂 zn贸w na poltergeista, a w jego oczach zap艂on膮艂 szata艅ski b艂ysk. 鈥 Nie powiem, 偶eby podoba艂o mi si臋 ci膮g艂e odgrywanie uprzejmego kretyna, wi臋c uwa偶am, 偶e powiniene艣 ponie艣膰 jak膮艣鈥 kar臋 za to, co o艣mieli艂e艣 si臋 zrobi膰. 鈥 Diabelski u艣miech Severusa poszerzy艂 si臋, gdy duch otrz膮sn膮艂 si臋 z szoku, by zaraz zadr偶e膰 z przera偶enia. 鈥 Intactilis*! 鈥 sykn膮艂, jednocze艣nie wykonuj膮c p艂ynny ruch r贸偶d偶k膮, kt贸rej koniec rozb艂ys艂 grafitowym blaskiem.
Irytek wrzasn膮艂 ze strachu, gdy niespodziewanie otoczy艂 go dziwny, szary blask, przypominaj膮cy faluj膮c膮 spokojnie mgie艂k臋. Tajemniczy opar nie opu艣ci艂 go nawet, gdy zacz膮艂 lata膰 od 艣ciany do 艣ciany, pr贸buj膮c zostawi膰 go za sob膮. Wr臋cz przeciwnie, mg艂a zdawa艂a si臋 wnika膰 w niematerialne cia艂o ducha, wr臋cz wype艂niaj膮c go tym szarym blaskiem.
Severus obserwowa艂 to dziwne zdarzenie z wyj膮tkowo usatysfakcjonowanym wyrazem twarzy. Gdy prawie ca艂a mgie艂ka znalaz艂a si臋 wewn膮trz poltergeista, leniwie machn膮艂 kilkukrotnie r贸偶d偶k膮, by zlikwidowa膰 pu艂apk臋. Irytek jakby wyczu艂 zmian臋 w powietrzu, gdy偶 nie zastanawiaj膮c si臋 ani chwili, przemkn膮艂 obok czarodzieja i pomkn膮艂 korytarzem, byle dalej od Mistrza Eliksir贸w.
- Baw si臋 dobrze, Irytku! - zawo艂a艂 za nim Severus, z m艣ciw膮 nut膮 w g艂osie.
* Intactilis 鈥 艂ac. niedotykalny
Horror - The Revenge - cz. 7
Gdy znalaz艂 si臋 z powrotem w swoich kwaterach, zd膮偶y艂 jedynie zasi膮艣膰 na sofie, wzi膮膰 do r臋ki ksi膮偶k臋 i upi膰 zaledwie jeden 艂yk whisky, kiedy rozleg艂o si臋 g艂o艣ne pukanie do drzwi. Niech臋tnie machn膮艂 r臋k膮 na Dracona, kt贸ry zaraz skierowa艂 si臋 do czekaj膮cego go艣cia.
- Sir, profesor McGonagall do pana 鈥 odezwa艂 si臋 po chwili Malfoy.
Severus westchn膮艂 cicho i od艂o偶y艂 ksi膮偶k臋 na stolik. Upi艂 kolejny 艂yk szkockiej, zanim odpowiedzia艂.
- Wpu艣膰 j膮, Draco.
Przez chwil臋 bawi艂 si臋 szklank膮, ws艂uchuj膮c si臋 w ciche kroki wicedyrektorki, zbli偶aj膮cej si臋 do niego z wyra藕nym wahaniem.
- Severusie, co pan Malfoy robi? 鈥 zapyta艂a, gdy ju偶 usadowi艂a si臋 obok niego na sofie. W jej g艂owie pobrzmiewa艂 jeszcze g艂臋boki szok.
- Dok艂adnie to, co widzia艂a艣, Minerwo 鈥 odpar艂 kr贸tko, s膮cz膮c whisky. Kobieta spojrza艂a na niego pot臋piaj膮co.
- Nie powiniene艣 tyle pi膰, Severusie, wiesz o tym.
- Doprawdy? 鈥 Na jego twarzy pojawi艂 si臋 kpi膮cy u艣mieszek. 鈥 Pod膮偶aj膮c t膮 drog膮, o艣miel臋 si臋 stwierdzi膰, 偶e panna Granger nie powinna czyta膰 nieodpowiednich dla niej ksi膮偶ek.
- O czym ty znowu m贸wisz? Rozmawia艂am z Irm膮, 偶adna z ksi膮偶ek, jakie wypo偶yczy艂a panna Granger w ostatnim czasie nie pochodzi z dzia艂u Ksi膮g Zakazanych, wi臋c naprawd臋 nie rozumiem, o co ci chodzi.
- A czy ja powiedzia艂em, 偶e ona t臋 ksi膮偶k臋 wypo偶yczy艂a? 鈥 zapyta艂 ze z艂o艣liwym u艣mieszkiem.
Pora偶aj膮co niedyskretnym ruchem odsun膮艂 dalej ksi膮偶k臋, le偶膮c膮 na stoliku ok艂adk膮 w d贸艂. Minerwa spojrza艂a podejrzliwie najpierw na niego, p贸藕niej na ksi膮偶k臋 i zn贸w na niego. Gwa艂townie z艂apa艂a wolumin, b艂yskawicznie odwr贸ci艂a i zamar艂a, wpatruj膮c si臋 z szokiem w b艂yszcz膮ce litery na ok艂adce.
- Severusie鈥 - odezwa艂a si臋 po d艂u偶szej chwili, w czasie kt贸rej dochodzi艂a do siebie. 鈥 Sk膮d ty masz t臋 ksi膮偶k臋?!
- Je艣li mam by膰 szczery, to z szafki przy 艂贸偶ku panny Granger 鈥 odpar艂 spokojnie, 艣ci膮gaj膮c na siebie pe艂ne oburzenia spojrzenie.
- Czy mam rozumie膰, 偶e grzeba艂e艣 w rzeczach uczennic?!
- Nie bulwersuj si臋 tak, bo nie grzeba艂em, jak to uj臋艂a艣, w rzeczach uczennic, tylko panny Granger.
- Co nie zmienia faktu, 偶e nie powiniene艣!
- Daj spok贸j, Minerwo. 鈥 Dopi艂 whisky i pstrykn膮艂 palcami. Malfoy niezw艂ocznie zbli偶y艂 si臋 z pe艂n膮 butelk膮, by na powr贸t nape艂ni膰 szklank臋 Severusa. 鈥 Draco, podaj koniak pani profesor.
Minerwa jedynie pokr臋ci艂a g艂ow膮, spogl膮daj膮c na niego z nagan膮, ale przyj臋艂a p臋katy kieliszek z aromatycznym trunkiem, kt贸ry poda艂 jej po chwili Malfoy.
- Jeste艣 niemo偶liwy, wiesz?
- Dzi臋kuj臋 za komplement 鈥 sk艂oni艂 si臋 teatralnie, wywo艂uj膮c tym samym delikatny u艣miech na twarzy wicedyrektorki. 鈥 Ale domy艣lam si臋, 偶e nie przysz艂a艣 tu, 偶eby mnie ochrzania膰 za zakradanie si臋 do wie偶y Gryffindoru, mam racj臋?
- Owszem, Severusie. W艂a艣ciwie chcia艂am ci臋 o co艣 zapyta膰. 鈥 Upi艂a ma艂y 艂yk koniaku, delektuj膮c si臋 jego wyrafinowanym smakiem. Mistrz Eliksir贸w poinstruowa艂 w tym czasie Malfoya, by poszed艂 na noc do dormitorium, a nast臋pnego dnia z rana stawi艂 si臋 z powrotem w gabinecie. Draco sk艂oni艂 si臋 z szacunkiem, 偶yczy艂 im dobrej nocy i wyszed艂, by uda膰 si臋 na spoczynek. 鈥 Wiesz, co, a w艂a艣ciwie kogo, widzia艂am, kiedy wyjrza艂am przez okno mojego gabinetu?
- Nie mam poj臋cia 鈥 odpar艂 Severus zgodnie z prawd膮.
- Widzia艂am Tonks. 艢ci艣lej ujmuj膮c, wyj膮tkowo鈥 wkurzon膮 Tonks. Czy mam rozumie膰, 偶e by艂a u ciebie?
Zmarszczy艂a brwi, gdy Mistrz Eliksir贸w u艣miechn膮艂 si臋 sadystycznie.
- Tak, by艂a u mnie. I obawiam si臋, 偶e nie otrzyma艂a tego, czego si臋 spodziewa艂a.
Minerwa spogl膮da艂a na niego w milczeniu. Po chwili pokr臋ci艂a g艂ow膮.
- Nie chc臋 wiedzie膰, o co chodzi艂o. Wracaj膮c do rzeczy, tu偶 po tym, jak j膮 ujrza艂am, wysz艂am na korytarz, bo mia艂am uda膰 si臋 do ciebie, 偶eby zada膰 ci pewne drobne pytanie. Wyobra藕 sobie, 偶e zd膮偶y艂am doj艣膰 jedynie do schod贸w, kiedy prawie staranowa艂a mnie panna Granger. Powiedz, Severusie, czy jej g艂臋boki rumieniec mia艂 jaki艣 zwi膮zek z tob膮 i t膮 ksi膮偶k膮? 鈥 zapyta艂a spokojnie, spogl膮daj膮c wymownie na le偶膮cy na stoliku wolumin.
U艣mieszek Severusa znacznie si臋 poszerzy艂.
- Nie ukrywam, 偶e tak. Nawet sobie nie wyobra偶asz jak dobrze si臋 bawi艂em podczas rozmowy z pann膮 Granger.
- Nie opowiadaj mi ze szczeg贸艂ami, dobrze? Chcia艂abym pozosta膰 przy zdrowych zmys艂ach. 鈥 Wicedyrektorka zamkn臋艂a oczy, ucisn臋艂a delikatnie grzbiet nosa, unosz膮c przy tym okulary, po czym wzi臋艂a g艂臋bszy oddech. 鈥 Dobrze, skoro to sobie wyja艣nili艣my, to id藕my dalej. W sali wej艣ciowej natkn臋艂am si臋 na Irytka. Jestem bardzo ciekawa, co艣 ty mu w艂a艣ciwie zrobi艂.
- Nie wiem, o czym ty m贸wisz 鈥 mrukn膮艂 Severus, staraj膮c si臋 wygl膮da膰 niewinnie.
- W takim razie pozw贸l, 偶e ci臋 u艣wiadomi臋. Irytek z uporem maniaka pr贸bowa艂 kopn膮膰 偶yrandol, ten sam, kt贸ry wcze艣niej zrzuci艂 ci na g艂ow臋. Co dziwniejsze, jego noga za ka偶dym razem przenika艂a t臋 ca艂膮 konstrukcj臋. Dodam jeszcze, 偶e przeklina艂 przy tym gorzej ni偶 stary marynarz. Mo偶esz mi powiedzie膰, jak to mo偶liwe?
- Z tego, co m贸wisz, wygl膮da艂oby na to, 偶e Irytek jest na chwil臋 obecn膮 zwyk艂ym duchem 鈥 powiedzia艂 Severus w udawanym zamy艣leniu.
- Przesta艅 si臋 wyg艂upia膰, dobrze? Jak ty to zrobi艂e艣?
Mistrz Eliksir贸w westchn膮艂 zrezygnowany. Upi艂 kolejny 艂yk szkockiej, zanim jej odpowiedzia艂.
- Jest specjalne zakl臋cie, kt贸re potrafi pozbawi膰 poltergeista jego zdolno艣ci. Uzna艂em, 偶e przyda mu si臋 drobna nauczka.
- Ca艂kiem zrozumia艂e. No dobrze, to w takim razie pozw贸l, 偶e przejd臋 do meritum. 鈥 Odstawi艂a kieliszek na stolik, poprawi艂a okulary na nosie i splot艂a przed sob膮 palce. 鈥 M贸g艂by艣 mi wyja艣ni膰, dlaczego pan Potter p贸艂 dnia biega艂 niemal roznegli偶owany po ca艂ym Hogwarcie, krzycz膮c co艣 o w臋偶u, kt贸rego mamy z niego wyci膮gn膮膰?
Severus stara艂 si臋 wygl膮da膰 tak niewinnie, jak tylko by艂 w stanie. Spojrza艂 na sufit, 艣ciany, pod艂og臋, wszystkie meble po kolei, byle tylko nie patrze膰 na pe艂en powagi wyraz twarzy Minerwy. Nie potrafi艂 jednak powstrzyma膰 drobnego u艣mieszku, b艂膮kaj膮cego mu si臋 po ustach.
- Naprawd臋 nie mam poj臋cia, dlaczego uwa偶asz, 偶e mia艂em z tym co艣 wsp贸lnego.
- Co艣 ty mu zrobi艂? 鈥 zapyta艂a po chwili ciszy. W jej g艂osie brzmia艂y ledwie s艂yszalne nutki rozbawienia.
- W艂a艣ciwie to nic. To nie moja wina, 偶e Potter ma s艂aby umys艂 i fa艂szywe wizje automatycznie uznaje za prawdziwe 鈥 odpar艂 Severus z min膮 niewini膮tka.
Minerwa przez moment jedynie spogl膮da艂a na niego pob艂a偶liwie, po czym pokr臋ci艂a g艂ow膮 i niespodziewanie roze艣mia艂a si臋 szczerze. Severus bawi艂 si臋 szklank膮, z u艣miechem ws艂uchuj膮c si臋 w mi艂y dla ucha 艣miech kobiety, kt贸ra od lat znaczy艂a dla niego wiele wi臋cej ni偶 ktokolwiek inny. Nikomu w 艣wiecie nie ufa艂 tak, jak jej i nikomu nie powierzy艂by tych wszystkich tajemnic, kt贸re zna艂a Minerwa. By艂a dla niego niczym druga matka. Nic wi臋c dziwnego, 偶e przy 艂贸偶ku trzyma艂 w艂a艣nie jej zdj臋cie鈥
Horror - The Revenge - cz. 8
Part eight - the last
Kilkana艣cie dni p贸藕niej
Hermiona siedzia艂a nad podr臋cznikiem do Transmutacji, g艂臋boko poch艂oni臋ta dzia艂em dotycz膮cym zaawansowanej animagii. Tu偶 obok niej nad ksi膮偶k膮 od Eliksir贸w 艣l臋cza艂 wielce niepocieszony Harry. Oboje przewr贸cili strony akurat w chwili, gdy do biblioteki wkroczy艂 Ron. Rudzielec rozejrza艂 si臋 uwa偶nie, a gdy jego wzrok odnalaz艂 skupionych na nauce przyjaci贸艂, podszed艂 do nich i opad艂 na krzes艂o obok. Hermiona nawet nie drgn臋艂a, za to Harry podskoczy艂 i z panik膮 rozejrza艂 si臋 dooko艂a. Widz膮c ko艂o siebie przyjaciela, odetchn膮艂 z ulg膮.
- Ron, prosz臋 ci臋, nie strasz tak wi臋cej! 鈥 sykn膮艂 nerwowo Wybraniec.
- Wybacz, Harry 鈥 mrukn膮艂 Ron z roztargnieniem.
Hermiona pokr臋ci艂a g艂ow膮, wzdychaj膮c przy tym cicho. Odk膮d Harry wyl膮dowa艂 w skrzydle szpitalnym i okaza艂o si臋, 偶e tak naprawd臋 nie ma w brzuchu 偶adnego gada, a dziwna blizna na jego tu艂owiu by艂a jedynie sprytn膮 iluzj膮, wci膮偶 si臋 ba艂, 偶e za ka偶dym rogiem czai si臋 na niego profesor Snape, 偶eby zn贸w si臋 nad nim zn臋ca膰. Daremnie starali si臋 mu t艂umaczy膰, 偶e nic takiego nie nast膮pi.
- Wiecie, 偶e wed艂ug nowej ustawy w szkole nie mo偶na prenumerowa膰 呕onglera? 鈥 spyta艂 cicho Ron, przek艂adaj膮c od niechcenia pergaminy.
- Jak to nie mo偶na? Dumbledore nie zrobi艂by czego艣 takiego! 鈥 wzburzy艂 si臋 zaraz Wybraniec.
Hermiona zanotowa艂a wa偶niejsz膮 informacj臋 na skrawku pergaminu i nie odrywaj膮c wzroku od ksi膮偶ki, mrukn臋艂a:
- Ginny m贸wi艂a mi, 偶e na ostatniej lekcji profesor Snape grozi艂 Lunie, 偶e je艣li nie przestanie nadawa膰 o jaki艣 niestworzonych istotach, b臋dzie zmuszony wyci膮gn膮膰 konsekwencje.
- No to wygl膮da na to, 偶e je wyci膮gn膮艂 鈥 rzuci艂 Ron z grymasem niesmaku na twarzy.
- Nie, przecie偶 Dumbledore by si臋 na to nie zgodzi艂!
- Jest pan tego pewien, panie Potter? 鈥 rozleg艂 si臋 kpi膮cy g艂os za nimi.
Harry odwr贸ci艂 si臋, zerkn膮艂 na stoj膮cego za jego plecami Snape鈥檃, mrukn膮艂 鈥濪zie艅 dobry, profesorze鈥 i wr贸ci艂 wzrokiem do przyjaci贸艂. Ju偶 otwiera艂 usta, by doda膰 co艣 jeszcze do przerwanej wcze艣niej my艣li, ale widz膮c zszokowane spojrzenia Hermiony i Rona, zerkn膮艂 ponownie za siebie. Przez chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w szyderczy u艣mieszek Mistrza Eliksir贸w. U艂amek sekundy p贸藕niej cisz臋 w bibliotece rozdar艂 niespodziewanie mro偶膮cy krew w 偶y艂ach krzyk. Wybraniec zerwa艂 si臋 z krzes艂a, jak oparzony i machaj膮c r臋kami i tratuj膮c wszystko na swojej drodze, pogna艂 do wyj艣cia z biblioteki z dzikimi wrzaskami przera偶enia na ustach. Chwil臋 p贸藕niej dotar艂 do ich uszu g艂o艣ny huk, a krzyki urwa艂y si臋 niespodziewanie. Hermiona westchn臋艂a z rezygnacj膮.
- Ron, m贸g艂by艣 sprawdzi膰, na co Harry wpad艂?
- Stawiam, 偶e na 艣cian臋 鈥 mrukn膮艂 Rudzielec, niech臋tnie wstaj膮c z krzes艂a.
- Zastanawia mnie, jak jest pani w stanie pozosta膰 przy zdrowych zmys艂ach w takim towarzystwie, panno Granger 鈥 powiedzia艂 w zamy艣leniu profesor, spogl膮daj膮c na oddalaj膮cego si臋 niespiesznie Gryfona.
- Sama si臋 czasem dziwi臋鈥 - Zerkn臋艂a szybko na zegarek, czuj膮c wzrastaj膮cy niepok贸j, powodowany szybkim up艂ywem czasu. 鈥 Prosz臋 mi wybaczy膰, profesorze, ale za chwil臋 mam lekcje.
- Oczywi艣cie, panno Granger, nie mo偶emy pozwoli膰, by zaniedba艂a pani nauk臋 鈥 rzek艂 uprzejmie Snape. Hermiona wzdrygn臋艂a si臋, s艂ysz膮c ton jego g艂osu, ale jeden rzut oka na kpi膮cy u艣mieszek na jego twarzy wystarczy艂, by ch臋膰 zdzielenia go ksi膮偶k膮 min臋艂a bezpowrotnie.
Pozbiera艂a szybko swoje rzeczy i min膮wszy profesora, skierowa艂a si臋 do wyj艣cia z biblioteki, gdzie zaraz przy drzwiach czeka艂 na ni膮 Ron z nieprzytomnym Harrym.
- 艢ciana 鈥 mrukn膮艂 Rudzielec, wskazuj膮c du偶y guz na czole Wybra艅ca.
Hermiona spojrza艂a na niego z politowaniem, zanim wyczarowa艂a magiczne nosze. Wsp贸lnymi si艂ami umie艣cili na nich Pottera i zabrali go ze sob膮 do sali Transmutacji, licz膮c, 偶e ocknie si臋 w nied艂ugim czasie.
Po zaj臋ciach, kt贸re by艂y jak zwykle pasjonuj膮ce, Hermiona po偶egna艂a si臋 z Ronem i Harrym 鈥 Wybraniec doszed艂 do siebie mniej wi臋cej w po艂owie lekcji 鈥 i uda艂a si臋 w stron臋 sali od Numerologii. Po drodze kiwni臋ciem g艂owy pozdrowi艂a Neville鈥檃, kilku Krukon贸w i Puchon贸w. Od czasu wielkiego wydarzenia w Wielkiej Sali, gdy wyleczy艂a profesora Snape鈥檃 z syndromu Lockharta, niemal ca艂a szko艂a podziwia艂a j膮 za niezwyk艂膮 odwag臋.
By艂a ju偶 w okolicy gabinetu dyrektora, gdy us艂ysza艂a dziwny i dosy膰 niepokoj膮cy zgrzyt. Przystan臋艂a, wyt臋偶aj膮c s艂uch. Kilku uczni贸w obok niej r贸wnie偶 stan臋艂o niepewnie w miejscu. Dziwny zgrzyt rozleg艂 si臋 ponownie akurat w chwili, gdy z korytarza, prowadz膮cego do wie偶y Dumbledore鈥檃, wyszed艂 nikt inny, jak Mistrz Eliksir贸w. Nauczyciel min膮艂 wszystkich uczni贸w, nie zaszczycaj膮c ich nawet spojrzeniem.
Hermiona rozejrza艂a si臋 niespokojnie. Krew niemal zamarz艂a w jej 偶y艂ach na widok przechylonej zbroi, kt贸ra zdawa艂a si臋 z ka偶d膮 chwil膮 nabiera膰 coraz wi臋kszej ch臋ci, by run膮膰 na pod艂og臋. Mo偶e nie przej臋艂aby si臋 tym faktem tak bardzo, gdyby nie to, 偶e w艂a艣nie w stron臋 tej zbroi pod膮偶a艂 Snape.
- Profesorze! 鈥 krzykn臋艂a g艂o艣no.
Snape zwolni艂 kroku, by spojrze膰 przez rami臋. Wszyscy uczniowie, znajduj膮cy si臋 na korytarzu, zerkn臋li w t臋 sam膮 stron臋 co Hermiona. Przez u艂amek sekundy nic si臋 nie dzia艂o. Jednak moment p贸藕niej z wielu garde艂 wyrwa艂o si臋 przeci膮g艂e 鈥濶ieee!鈥 i niemal wszyscy rzucili si臋 w stron臋 profesora, kt贸ry cofn膮艂 si臋 o krok, nie wiedz膮c, co si臋 dzieje.
Pierwsza ten kr贸tki dystans pokona艂a Hermiona. Wpad艂a z impetem na nauczyciela, posy艂aj膮c ich oboje na ziemi臋. Zanim jeszcze uderzyli o pod艂og臋, obj臋艂a d艂o艅mi jego g艂ow臋, by zn贸w jej sobie nie uszkodzi艂.
- Panno Granger! 鈥 warkn膮艂 po chwili, gdy uda艂o mu si臋 z艂apa膰 oddech, kt贸ry podczas upadku ca艂kiem uciek艂 z jego p艂uc. 鈥 By艂bym wdzi臋czny, gdyby pani ze mnie zesz艂a!
- Pan wybaczy, profesorze, ale zrobi臋 to dopiero, gdy minie niebezpiecze艅stwo 鈥 odpar艂a spokojnie, zerkaj膮c za siebie na uczni贸w, staraj膮cych si臋 ustawi膰 zbroj臋 z powrotem na jej miejscu.
- Czy偶by tak bardzo si臋 pani o mnie martwi艂a, panno Granger? 鈥 zapyta艂 cicho, jedwabistym g艂osem. W jej oczach pojawi艂y si臋 b艂yski, kt贸re zauwa偶a艂 u niej od kilku dni tylko w chwilach, gdy mieli okazj臋 by膰 sami.
- Oczywi艣cie, kretynie 鈥 mrukn臋艂a, pochylaj膮c si臋 ni偶ej, by musn膮膰 wargami jego usta. 鈥 Nawet nie wiesz, jak bardzo 鈥 doda艂a, a Severus po raz kolejny poczu艂 si臋 dumny z w艂asnego pomys艂u.
Nigdy by nie przypuszcza艂, 偶e ta szczeg贸lna ksi臋ga, kt贸r膮 znalaz艂 w szafce Granger, mo偶e w pewnym sensie zbli偶y膰 ich tak do siebie. Z pocz膮tku wprawdzie s膮dzi艂, 偶e w najlepszym razie dziewczyna rozszarpie go za cytowanie jej szeptem do ucha co ciekawszych fragment贸w w czasie lekcji, ale po pewnym czasie zorientowa艂 si臋, 偶e zaczyna osi膮ga膰 efekt, o jakim w 偶yciu by nie pomy艣la艂 nawet. Zamiast za偶enowania i wstydu w Hermionie zacz臋艂o wzrasta膰 podniecenie wraz z po偶膮daniem, kt贸re po jednej lekcji bezczelnie roz艂adowa艂a na nim. Obawia艂 si臋, 偶e gdyby biurko mia艂o dusz臋 i 艣wiadomo艣膰, do ko艅ca swej monotonnej egzystencji mia艂oby traum臋 po tym, co dzia艂o si臋 w贸wczas na jego blacie. Od tamtej chwili wszystko uleg艂o zmianie鈥
- Teren zabezpieczony 鈥 zawo艂a艂 nagle kt贸ry艣 z Krukon贸w.
Hermiona u艣miechn臋艂a si臋 zadziornie do Severusa i wsta艂a niezw艂ocznie, otrzepuj膮c swoj膮 szkoln膮 szat臋.
- Powinien pan bardziej uwa偶a膰 na przysz艂o艣膰 鈥 oznajmi艂a, gdy profesor r贸wnie偶 si臋 podni贸s艂.
Chwyci艂a swoj膮 torb臋, le偶膮c膮 na pod艂odze kawa艂ek dalej i odesz艂a w kierunku sali lekcyjnej, nie po艣wi臋caj膮c mu wi臋cej uwagi. Severus przez chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w jej plecy z delikatnym u艣mieszkiem na twarzy. Kiedy znikn臋艂a za rogiem, odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i ruszy艂 w swoj膮 stron臋, pogr膮偶aj膮c si臋 na powr贸t w my艣lach. Ju偶 si臋 cieszy艂, 偶e b臋dzie m贸g艂 poinformowa膰 Minerw臋 o kolejnej porcji drops贸wki, jaka dojrzewa艂a w tajnej skrytce Albusa nad kominkiem w jego gabinecie. Nie m贸g艂 tego jednak zrobi膰 od razu, zwa偶ywszy na zbli偶aj膮ce si臋 zaj臋cia z czwartym rocznikiem Puchon贸w i 艢lizgon贸w. Westchn膮wszy, skierowa艂 si臋 w stron臋 loch贸w, po drodze nastawiaj膮c si臋 psychicznie na kolejn膮 godzin臋 katorgi.
Przechodzi艂 akurat przez sal臋 wej艣ciow膮, gdy to us艂ysza艂. Ciche skrzypienie, niekojarz膮ce si臋 z 偶adnym znanym mu d藕wi臋kiem. Z niepokojem rozejrza艂 si臋 dooko艂a, ale nie zauwa偶y艂 niczego podejrzanego. Po kilku krokach zatrzyma艂 si臋, gdy tym razem us艂ysza艂 jaki艣 trzask. Zmarszczy艂 brwi, pr贸buj膮c zorientowa膰 si臋, sk膮d dochodzi艂 ten d藕wi臋k. Po dono艣nym zgrzytni臋ciu i kolejnym trzaskiem by艂 ju偶 pewien. Uni贸s艂 wzrok tylko po to, by dok艂adnie nad sob膮 ujrze膰 lec膮cy 偶yrandol, kt贸ry Albus przymocowa艂 z powrotem do sufitu po tamtym nieszcz臋snym wypadku. Najwyra藕niej nie zrobi艂 tego wystarczaj膮co dok艂adnie.
- Nosz kurwa ma膰鈥 - wyrwa艂o mu si臋.
THE END