Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni
Poświęcone Zofii i Tadeuszowi Żeleńskim
Przedmowa. Napisał drugą, bo w pierwszej powiedział, że stworzy powieść metafizyczną, a mu nie wyszło. Tłumaczy, że to nie pornografia, tylko nazywanie rzeczy po imieniu (wzorem Francuzów, np. Mirbeau, Paul Adama, Margueritte'a i innych, także polskich pisarzy, np. zdanie Boya z „Panny de Maupin” - „rżną się jak dzikie osły”). Nie jest ekspertem od kwestii społecznych czy religijnych i być nie chce. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest niezamierzone ;)). Jest to jego druga powieść (pierwsza z 1910 - 1911 r., „622 upadki Bunda, czyli Demoniczna kobieta” nie została dopuszczona do druku), ale generalnie nie uważa powieści jako gatunku za sztukę. I chce słowo „tryumf” pisać tak, a nie jako „triumf”. „Zdaje się, że to wszystko”
Rozdz. I. HELA BERTZ
Atanazy Bazakbal, 28-letni aplikant adwokacki, biedny i szalenie przystojny młodzieniec, szedł do Heli Bertz, pięknej i posażnej Żydówki, by z nią zdradzić swoją narzeczoną Zosię Osłabędzką, bo ją... za bardzo kochał. Szedł i szalony wstręt do płci wstrząsał nim całym. Metafizyczna potworność erotyzmu (ciała, dusze i ubrania to tylko dopełnienie samoistnie żyjących organów płciowych) drażniła go. Mężczyźni mogą zdradzać, bo nie wkładają w to uczucia. A tak w ogóle, to trzeba brnąć w głąb sprzeczności, jakim jest życie. Atanazy musiał zdradzić Zosię, bo przecież nie można chyba kochać bez powodu, bez zastrzeżeń, nawet bez wiary w tę miłość...? Wpadł do buduaru Heli, wywalił z niego księcia Jakuba Prepudrecha, który się właśnie całował namiętnie z gospodynią, ona popatrzyła na niego ze „ślepym pożądaniem”, a jego „żądza wypełniała po brzegi” i wtedy pomyślał, że właśnie dlatego kocha Zosię, bo ona nie jest zdolna do takiej bezwstydnej namiętności. No i całe podniecenie szlak trafił. Więc zaczął mówić o Prouście i Valerym, zeszło na to, że młodzian jest zaręczony z miłości. „Kocham. Nienawidzę tego słowa, ale tak jest.” Na małżeństwo dla pieniędzy jest za ambitny, więc kasa Zosi jest dla niego przeszkodą, a nie zachętą dla małżeństwa. Nie może wytrzymać samego faktu takiego totalnego zakochania, a nie tego, że pożąda narzeczonej (bo np. panna Hela podoba mu się dużo bardziej niż Zosia, więc to nie o seks tu chodzi). W ramach antidotum chciał zgwałcić Helę, mimo że była dziewicą, ale kiedy się na to zgodziła, to on zbaraniał, całował ją tylko straszliwie. W tej chwili od gwałtu istotniejsze było poddanie się męczarni nienasycenia. Przedwczesny wytrysk zmarnował wszystko. Hela go wyśmiała. Atanazy stracił dla niej urok, ale przynajmniej odkryła jedną prawdę o sobie - „kocham się w sobie, w tym czymś, co we mnie dla mnie samej jest tajemnicą”. Po wyjściu niedoszłego kochanka, Hela robi „swój przegląd” - „jestem nieszczęsnym, śmiertelnie znudzonym, żydowskim niczym, nędzarką miłości, żebraczką uczuć. Chcę się zabić z samej nędzy duchowej.” A z drugiej strony bardzo chce żyć i mieć pogrzeb katolicki. Dlatego oświadcza służącej Józi, że się ochrzci, by zbawić duszę. I cały dom ma zrobić to samo, inaczej się zabije. Poszła się kąpać, do łazienki wlazł książę Kuba (zdążył już wyzwać konkurenta na pojedynek), bo mu służąca przekablowała, że panna Hela dziś w nocy odda mu swoje dziewictwo, a potem się z nim zaręczy (jeśli nie może mieć nad sobą absolutnego pana, bo się żaden nie nadaje, to przynajmniej będzie mieć absolutnego służącego). Po upojnym łóżkowym popołudniu Helę przestał męczyć problem żydostwa i aryjskiej kultury, zajęła się tworzeniem listy swoich przyszłych kochanków (mężem miał nieodwołalnie zostać książę). Wchodzi pan Bertz, zazdrosny jak diabli, Hela oskarża go o kazirodczy kompleks córki. Ostatecznie stanęło na tym, że jeśli książę zginie w pojedynku, to nikt nie dowie się o tym, że w ciągu tych kilku godzin kochała się 11 razy i przed światem będzie dalej dziewicą. Jak przeżyje, zostanie szanownym i prawowitym małżonkiem.
Zmiana tematu, obserwujemy rozterki wewnętrzne Anatola alias Tazia. Młodzian ten, niezrealizowany artysta, cały czas czuł w sobie ów „pępek wewnętrzny”, który nie dawał mu spokoju i zmuszał do myślenia. Po powrocie do domu spotkał dwóch sekundantów, w tym jeden to Łohoyski, jego przyjaciel (autor sugeruje, że ta dwójka z powodzeniem mogłaby być parą homoseksualistów, ale jeszcze o tym nie wiedzą). Autor stwierdza, że u natur tego rodzaju czyste uczucie jest tylko formą psychicznego onanizmu, do którego dwoisty erotyzm jest tylko dodatkiem. Wybierają tę płeć, która lepiej nadaje się do „odbicia ich wdzięcznych sylwet w celu samouwielbienia”. Tazio idzie do Zosi, po drodze napawając się swoją zdradą. Jednym z jego rozrywek było reżyserowanie życia. Szalona miłość, programowa zdrada, pojedynek - dość, jak na jeden udany dzień. Dla Tazia mania tak zwanego „komponowania wypadków” była wentylem bezpieczeństwa dla artystycznych zapędów. Natomiast Zosię pociągała w nim pewna fantastyczność, której w sobie w ogóle doszukać się nie mogła. „Kocham cię - wyszeptała i pocałowała go lekko w czoło, zamiast ugryźć w wargi, na co miała ochotę” - mówi do Tazia, ale bardziej dlatego, że tak myśli, niż że tak czuje. Anatolowi wydaje się, że przez zdradę poznał wyższy stopień uczucia. Zosi jego rozterki są obojętne, uważa, że jego sugerowane problemy to czysta histeryczna „komplikacja wewnętrzna”. A tak na marginesie - w głównym tekście są co jakiś czas tzw. „informacje”, w których autor charakteryzuje bohaterów i ich pozycję społeczną.
Rozdz. II. NAWRÓCENIE I POJEDYNEK
Większa część rozdziału to rozmowa ks. Wyprztyka z Helą (powodem jest ponoć szczera chęć przyjęcia chrztu przez ową pannę). Nawiązuje się między nimi długi dialog filozoficzno-teologiczny na temat ewolucji jednostki i społeczeństwa, w którym przytaczane są stanowiska Leibniza, Russella, Husserla, Schopenhauera, Kanta i Chwistka. Wyprztyk za wszelką cenę chce pokazać nicość tych koncepcji filozoficznych, ich małość, niespójność i nieadekwatność do poczucia pustki, jakie dręczy Bertzównę. Trochę mu to marnie na początku wychodzi, bo za bardzo rozprasza go prężąca się w pościeli Hela i unoszący się w powietrzu zapach seksu. Jednak jako zdyscyplinowana osoba bierze się w garść i zaczyna przekonywać Helę o przyjęcia wiary katolickiej i to nawet nie z pragmatycznego punktu widzenia - by nie czuć się już samotną. Generalnie jest to przegląd ówczesnych filozofii, ze wskazaniem na to, że ich czas minął a żyjącym nic nie zostało dane w zamian. Pojawia się kwestia upaństwowienia wszystkiego (śmierć twórczości) i komunizmu. Wyprztyk, by pozyskać Helę, mąci, tworzy i wprowadza wątpliwą teologicznie kwestię braku piekła. H.: „Jeśli Bóg jest naprawdę, to jest czymś tak z nasza myślą niewspółmiernym, że musi się bardzo śmiać słysząc, jakie my koziołki myślowe wyprawiamy, aby sobie z nim dać radę.” Po całej rozmowie Hela była strasznie rozdrażniona, dochodzi do wniosku, że nie ma nic piękniejszego i większego od śmierci, że tylko ona może spełnić jej wszystkie ambicje. Wyciągnęła z szafki małego czerwonego browninga... Wyprztyk wyrwał go jej tuż przy skroniach. Hela nagle miała straszną ochotę pokutować, żałować, ochrzcić się, jakby to miało ją uratować przed samą sobą. A jednak, jak sugeruje autor: „Wszystko to było z jej strony jednym wielkim histerycznym kłamstwem: nudziła się i nie miała odpowiedniego kochanka.” Wyprztyk słucha spowiedzi Heli, potem każe zawołać starego Bertza i obojgu udziela chrztu. Tymczasem... Atanazy męczy się sam ze sobą przed pojedynkiem - „Poczucie ohydy istnienia przechodziło już w rejon metafizyki”. Jednak gdy dojechał na miejsce pojedynku, zachwyciło go piękno podmiejskiej przyrody (pomógł w tym łyk śliwowicy). Z kolei Prepudrech cały trząsł się ze strachu . Nawet zaczął obiecywać Bogu, że jak przeżyje, to weźmie się do jakiejś pożytecznej pracy. Ale w zaświatach było pusto i głucho... Tuż przed strzałem coś się w nim jednak przełamało. Nawet Atanazy to zauważył i zaczął się bać - pogardzał zresztą sobą za ten strach, bo nie doznał go na wojnie, gdzie w końcu o ważniejsze rzeczy szło, a boi się jakiegoś farbowanego księcia? Niepojęte. Kubuś strzelił i ... trafił w obojczyk Tazia.
Rozdz. III ROZMOWY ISTOTNE
Tazio po operacji leży w szpitalu, wszyscy świadkowie pojedynku i Zosia (nie mająca pojęcia o jego powodach) opiekują się nim, prowadząc jednocześnie tzw. „rozmowy istotne” dotyczące przyszłości jednostki i społeczeństwa, sztuki i życia. Teraz na tapecie będzie Zosia - chory narzeczony dodawał jej urody i pewności siebie, a różne szpitalne „stany macierzyńskiego podniecenia” wyciągały na światło dzienne uśpiony dotąd erotyzm. Zakochiwała się biedaczka na dobre. A gnijący w łóżku bezczynnie Tazio, może pod wpływem otarcia się o bezsensowną śmierć (ale kto go tam wie?) czuł, że jego wola, dotąd ukierunkowana na walkę z metafizyczna potwornością pospolitości, zawodzi go. „Bezgłośnie [...] najtęższe wartości stawały dęba nad próżnią i spadały [...] przybierając kształty chimeryczne, złowrogie.” W ogóle była to „dziwna epoka kryzysów indywidualnych na tle kryzysu społecznego”. Ekspansja zastępowała twórczość, propaganda - wiarę, tłum - konstrukcję osobowości. Nikt nie wiedział, kim w zasadzie jest. Próbował to wyklarować Taziowi jego przyjaciel z gimnazjum, Sajetan Temple. Tazia mierzi to, że mógłby być „pospolitym człowiekiem”. Kiedy każdy życiowy wysiłek okazuje się fiaskiem, bo świat i tak umiera, jedynym wyjściem pozostaje „czysta droga sama w sobie jako taka” (tylko droga do czegoś jest czymś istotnym, osiągnięty cel jest niczym). Zresztą, jeżeli świat przetrwa, to tylko w formie mechanizmu podobnego do ula czy mrowiska. Tazio - „Wytrzymać życie, nie wiedząc, kim się jest - może w tym jest pewna wielkość?”. O sztuce wypowiada się Ziezio Smorski, muzyk: prawdziwa sztuka to obłęd, a twórca musi zwariować; ludzie czekają na „wielkie Słowo”, to pokłosie romantycznych nałogów. Przerost intelektu jest symptomem upadku rasy, a jednocześnie intelekt to ostatnia wartość jaka im została. Sztuka się skończy, pytanie tylko, czy artysta powinien zajmować się społeczeństwem czy być nad nim?
Przyszła Hela, zrobiła furorę urodą. Zaczyna ironiczne i dość chamskie prześmiewki z rozterek facetów. „Wszyscy rzygali wprost wewnętrznie od niesmaku; tylko piękność Heli nadawała tej ohydzie znaczenie pozytywne, ale już w sferze perwersji”. Wywołuje w Taziu „płciowy gniew”, przyrzeka sobie, że ją zdobędzie zaraz po ślubie. Zosia jest pod wrażeniem Heli, chce się z nią zaprzyjaźnić, choć gdzieś tam intuicyjnie wie, że to dla niej emocjonalne i intelektualne samobójstwo. Motywacja typu „Właśnie dlatego, że obrzydliwe - zjem to.” Chciałaby też przez tę „przyjaźń” oddzielić Helę i narzeczonego, który - patrząc na płaszczenie się Zosi przed Żydówką - tym bardziej pożądał tej ostatniej.
Rozdz.IV. ŚLUBY I PIERWSZE PRONUNCIAMENTO
Atanazy myśli o rewolucji rosyjskiej (ci się cieszą z przewrotów, którzy nie mają odwagi palnąć sobie w łeb). Dla ludzi stan kryzysu stał się czymś normalnym. Rozmyślania przerywa przyjście Sajetana Tempego i Łohoyskiego (idą razem do kościoła na chrzest Bertzów, wieczorem ma być podwójny ślub). Sajetan jest apologetą nadciągającej rewolucji. Chce tępić zakłamanie świata, pisze wiersze, które są „czystą propagandą prawdy - sztuka jest brutalnie, otwarcie zużyta jako robocze bydlę”. Tazio zazdrości mu siły i wiary. Sajetan zapowiada, że nazajutrz generał Bruizor zacznie przewrót. Tempe chce oddać władzę w ręce mas, bez pośrednictwa „ważniaków z elektrycznymi latarkami oświaty” (komunizm). Zmechanizowanie = zbydlęcenie świata - to jest prawdziwa przyszłość. Burżuazyjna kultura skończyła się, zostało już tylko zwątpienie.
Przed kościołem. Wszyscy zdenerwowani czekają na Helę. Postrzeliła się w ramię, gdy po raz ostatni próbowała popełnić samobójstwo (w sumie 7 prób). Wyprztyk zaciągnął Helę do konfesjonału, a potem kazał się czołgać do ołtarza. Tak zrobiła i chrzest przebiegał już bez zbędnych sensacji. Bertzówna, która faktycznie chciała mieć niezłomną wiarę, już po odejściu od chrzcielnicy postanowiła, że będzie kochanką Tazia. Wszyscy jadą na śniadanie do Bertzów, ale humory mają parszywe (bo nadciąga rewolucja i już nie wiadomo, jak się politycznie dobrze ustawić). Tazio tylko zalewał się skutecznie alkoholem i zazdrością o Helę, czego skutkiem było postanowienie, że od jutra będzie pracował nad swoim intelektualnym rozwojem („napiszę esencjonalną broszurkę, która usprawiedliwi całe moje istnienie”) i nie zdradzi żony. Jak już to ustalił, pojechał do mieszkania Zosi, „z biegu” dopadł ją i, chociaż protestowała, „zgwałcił w bestialski sposób” dwie godziny przed własnym ślubem. „A swoja drogą sprawiło jej to zgwałcenie szaloną przyjemność mimo bólu i strachu” - bez komentarza ;) w tej chwili po raz pierwszy Tazio zachował się jak totalny kretyn, bo użył Zosi jako antidotum na Helę.
Śluby odbyły się normalnie. Nawet dla niewierzącego Atanazego ślub był czymś metafizycznie mocnym, niezniszczalnym, równocześnie „zaczął pojmować cały demonizm małżeństwa”. W tym samym czasie Adam Bertz kombinował jak się załapać do partii socjalistów-chłopomanów, by zyskać na rewolucji. Po kolacji Łohoyski poczęstował Tazia kokainą i zaczął się do niego łasić. Ten zwiał przed nim do pokoju Heli, a tam ona już czekała... wciągnęła go do łóżka, twierdząc, że trzeba zetrzeć przez siłę „sentymentalne, gąskowate migdalenia się” do Zosi. Sama Hela „jeszcze nie wiedziała, co ma czynić, aby być szczęśliwą - nie zgłębiła jeszcze swojego sadyzmu”. W każdym razie czuła obrzydzenie do samej siebie, że kocha się w człowieku, którym gardzi (Atanazy). Kochanek wychodzi, by zdążyć z Zosią (!) wrócić do domu, zanim wojskowy zamach stanu odetnie im drogę. Prepudrech przychodzi do żony po „małżeńskie obowiązki”, ale ta wyrzuca go z sypialni. Poszedł więc do swojej dawnej 16-letniej kochanki „zrealizować się na polu erotycznym”.
A Tazio szedł do tego domu i szedł, z teściową pod rękę, i myślał nad tym, jak bardzo tymczasowy był świat wokół niego. Już w łóżku, gdy opadły resztki narkotyku z łebka, wyrzuty sumienia z powodu zdrady bądź co bądź już żony go formalnie zżerały.
Rozdz.V HOMO COCO
W życiu Heli i Prepudrecha nic się nie układa, także w łóżku. On cały czas żyje w stresie i ze „zmobilizowanym intelektem”, żeby się „nie wydać jeszcze większym durniem niż jest”. Hela z uporem oddaje się pokutom i „oszukiwaniu Boga”, męża i własnego rozumu. W mieście przygotowuje się druga faza przewrotu rewolucyjnego - teraz to socjaliści-chłopomanii chcą sięgnąć po władzę. Hela chce wyjechać do willi do Zarytego i zabrać ze sobą Bazakbalów (Zosi potrzebna jest odmiana). W małżeństwie Atanazego szybko dopadło „życie samo w sobie”, znudził się żoną, a brak konkretnego zajęcia (porzucił kancelarię) sprawił, że zaczął myśleć zniszczeniu siebie jako o sposobie na ucieczkę od codzienności - „Jeśli się żyć w sposób twórczy nie umie, należy się w sposób twórczy zniszczyć”. Zaczyna pisać jakąś dywagację filozoficzną, ale bez „określonej formy i jednolitego punktu widzenia”. Zosia zachodzi w ciążę i „zwala się na Tazia” całym ciężarem uczuć (od cielęcego przywiązania do wyuzdanego erotyzmu, z przerwą na pogardę).
Rewolucja: „Nadmiar pseudo-Hamletów, artystów bez formy, jest dowodem, że ta mdło demokratyczna strefa jest na wymarciu.” A wokół przecież czaiło się tyle zdrowych chamskich sił, żeby się dorwać do życia (Tempe). Religia, filozofia, sztuka to „przeklęta trójca umarłych wartości”.
Do Tazia, obrzydzonego nudnościami porannymi żony, która „nosiła embrion przyszłego degenerata”, jak się czule wyrażał o swoim potomku (właściwie to go jednocześnie nienawidził i b. żałował), przychodzi Łohoyski. Próbuje go wmanewrować w kokainowy wieczór zakończony słodkim „małym co nieco” między nimi. Hrabia wyznaje Atanazemu miłość. W „pałacu” Łohoyskich Tazio poddaje się dziwnej logice Jędrka, nawet sam zaczyna uważać, że ta ich „homoseksualna przyjaźń”, w którą mają wkroczyć, to jedyne wyjście, by ocalić samego siebie. Pod wpływem narkotyków, pepita na portkach Jędrka stała się dla niego symbolem utraconego raju ;) Wieczór pełny picia i ćpania. Przychodzą koledzy „od proszku”, m. in. Smorski, Prepudrech i Temple (on jeden smutny, bo groziła mu śmierć z ręki chłopomanów). Tazio mówi Kubusiowi, że kocha jego Helę („Zosia to tylko biedna pokojowa suczka”). Wszyscy snują pseudofilozoficzne refleksje o życiu, jeden Prepudrech z korzyścią dla siebie - postanawia wrócić do komponowania muzyki i nie dać się gnębić Heli. Sajetan wychodzi, mówiąc, że „nic mnie z wami nie łączy, ginący ludzie” - wszyscy zmrożeni, zazdroszczą mu siły. Towarzystwo się rozchodzi, Atanazy i Jędrek idą do łóżka, rano Tazio ma kaca we wszystkich możliwych wymiarach, brak mu narkotyku we krwi. Ma ochotę „zarżnąć tego bydlaka”, który omamił go złudą wielkości i przyjaźni oraz kokainą. Wraca do domu, oszukuje żonę. Ale, przewrotnie, czuje, że znów zaczął ją kochać. Nie wiedział biedaczek, że: „kochał najbardziej wtedy, kiedy krzywdził; litość i wyrzuty sumienia brał za miłość”. W mieście zapowiadało się nowe pronunciamento.
Rozdz. VI ZBRODNIE, część I: PRZYGOTOWANIA
Książę Prepudrech wraca do domu, z mocnym postanowieniem komponowania (Ziezio obiecał go uczyć) i przezwyciężenia zazdrości o Helę. Oświadcza, że zostanie artystą, więc się nie będzie już musiała go wstydzić, a poza tym - niech skończy z tymi religijnymi pozami, bo „jej sztuczny Bóg znudził go ostatecznie tym, że sama w niego nie wierzy”. Zdumiona bezczelnością i jakąś nową siłą swojego męża, Hela oświadcza, ze wyjeżdżają do Zarytego, bo boi się rewolucji. Nawrócenie, pokuta, małżeństwo - wszystko to było tylko połowicznym rozwiązaniem. Coraz bardziej czuła się upokorzona miłością do Atanazego i zmęczona ciągłą szamotaniną wewnętrzną.
Tazio tymczasem szedł do Łohoyskiego, aby go wyciągnąć z depresji po kokainowej nocy (mijał znudzonych żołnierzy, a „w powietrzu” było czuć nadchodzącą rzeź). Namawia Jędrka na odwyk, ale prosi, by dał mu trochę kokainy, tak „na wszelki wypadek”.
Nocnym kurierem całe towarzystwo: Prepudrechowie i Bazakbalowie, Smorski, Chwazdrygiel i Łohoyski jadą do Zarytego. W mieście zostaje stary Bertz, by bronić interesów i pani Osłabędzka, by bronić dobytku; zaczyna się rzeź, na którą czekał Tempe i jego niweliści. W górach pili, bawili się, jeździli na nartach (pod okiem Szweda Erika Tvardstrupa) i kisili we własnym sosie. Prepudrech, odtrącony erotycznie przez Helę (wszelkie gwałty zostały znowu wzbronione, bo szkodziły jej na kondycję sportową), uwiódł obłąkaną córkę górala Hlusia, jednocześnie komponując bez opamiętania. Łohoyski i Zosia zaprzyjaźnili się (obie ofiary Atanazego). Hela zarzuciła wiarę (w górach Bóg nie był jej potrzebny) i wzięła się za „duchowe” uwodzenie Tazia. Fizycznie pozwala podrywać się Szwedowi, rozbudzając zazdrość Bazakbala (rozdarty uczuciowo między Jędrkiem a obiema kobietami, szukał „Tajemnicy Istnienia”).
W czasie zjazdu z przełęczy Bydlisko Hela skręciła nogę. Pomógł jej Tazio, choć był wściekły za przychylność okazywaną Erikowi. Gdy zobaczył nagą nogę dawnej kochanki, skręciło go z pożądania, uświadomił sobie, że „już nic go od tej kobiety nie oderwie” (o dziwo, Hela czuła to samo). Zanim zdarli z siebie ubrania, znalazła ich reszta wycieczki. Przy łóżku poszkodowanej, Tazio kłóci się z Tvardstrupem na temat sportu, który, jego zdaniem, wszystkich ogłupi, a „dogłupi” tych, których „nie ogłupił dancing, kino i mechaniczna praca”. Szwed natomiast uważa, że sport odrodzi ludzkość i nazywa Tazia pasożytem i próżniakiem. Męska ambicja każe mu wyzwać go na pojedynek. Całe towarzystwo „zwarzone jak nać kartoflowa przez przymrozek”, rozeszło się po pokojach. Pojedynek miał być na rapiery - Szwed świetnie nimi władał, mimo to Atanazy był pewny zwycięstwa, drażniła go tylko Zosia z jej wymówkami: „...ty egoisto, dla jakiejś faramuszki poświęcasz żonę i dziecko...”, uwydatniając mu przed nosem powiększający się brzuch. Już wybrała imię dla syna - Melchior.
Wieczorem dzwoni stary Bertz i informuje o zbliżającej się trzeciej fazie przewrotu politycznego - tym razem w wykonaniu niwelistów-komunistów. Do Zarytego przyjeżdża matka Zosi, mówi, że widziała widmo rycerza bez głowy. Potem wszyscy ulegają zbiorowej halucynacji i w grobowych nastrojach idą spać.
Rozdz. VI ZBRODNIE, część II: FAKTY
Atanazy zabija Szweda, kobiety podziwiają jego „zwierzęcy magnetyzm” z tamtej chwili, a książę cieszy się, że tanim kosztem pozbył się rywala i to jeszcze nie swoimi rękami. Tazio przeżył „prawdziwe tektoniczne przesunięcia psychiki”. Po powrocie do domu Hela dziękuje mu, że z jej powodów zabił Erika - wszyscy zdumieni. Oświadcza towarzystwu, że dzień ten jest punktem zwrotnym w jej życiu. Zosia wymogła na Taziu wyznanie, że nadal ją kocha, a do Heli nic nie ma. W tej samej chwili zrozumiała, że jest jej kimś totalnie obcym, że nie mogła go przemienić swoją własną miłością. Z litości Atanazy nakłamał jej, ile tylko zdołał stworzyć. Wieczorem zobaczył wizję trupa Szweda. Zrozumiał, że „okrutna boginia” - Hela, zażądała w ten sposób jego życia. Wiedział, że będzie już tylko jej. „A jeśli Zosia się zabije?” - coś spytało w nim nagle. Odpowiedział mu trup Erika: „Czymże moje życie mniej jest warte od twojego czy jej. Jeśli mnie zabiłeś, zabij i ją, a i siebie nie zapomnij.”
W salonie Hela oznajmia, że zamach niwelistyczny się nie udał, a Tempego aresztowali. Atanazy rzuca się na nią, w przelocie oznajmiając, że musi być jego i żeby sobie nie myślała, że mu się podoba; po prostu on wie, że „najwyższy sens istnienia jest wcielony w <to>”. Na co Hela podniosła spódnicę, ukazując brak bielizny i zapytała cynicznie: „A może sens jest w tym?”. Tazio w przypływie pożądania mówi do siebie: „Wytrzymam wszystko i wszystko zdobędę, i zniszczę się wreszcie tak, że nie zostanie ze mnie nic - nawet wyrzut sumienia”. Zresztą sama Hela radzi mu, by przestał być „analitykiem bez celu”, a choć raz w życiu stał się „mężnym bydlęciem”. Informuje go, że już się nie będzie kochać z mężem (bo dowiedziała się o zdradzie) i zaprasza na noc do swojego pokoju. W nocy przyłapuje ich niezauważona w półmroku Zosia - bierze pistolet, pisze pożegnalny list i, wybiegając na dwór, popełnia samobójstwo, z zimną świadomością, że 1)morduje własne dziecko, ale 2)z nadzieją, że przez to Tazio dostanie swoją życiową szanse na poprawę. Trupa znajdują wracający rano z seksualnej orgii Łohoyski i Prepudrech. Atanazy, gdy się do wiedział, chciał się zastrzelić lub zażyć posiadaną śmiertelną dawkę kokainy, ale w końcu przemógł się i postanowił: „żeby Zosia nie na darmo się zabiła - on się domęczy do ostatka” (miał ambicję okazania się tak podłym, za jakiego uznała go żona w przedśmiertnych słowach - „Zosia odeszła dawszy mu moralnie w mordę”).
Policja przesłuchuje wszystkich, a Atanazy nie ma alibi (list żony podarł). Hela przyznaję, że z nim spała tej nocy. Prepudrech w przypływie zazdrości strzela do niej - przebił płuco, ale nie był to strzał śmiertelny. Zostaje aresztowany. W więzieniu dalej komponuje. W willi „programowy” obłęd Ziezia Smorskiego osiąga apogeum - rzuca się z szafy na Tazia i próbuje go udusić. Odwożą go do wariatkowa w Górach Świętokrzyskich.
Rozdz. VII UCIECZKA
Zosi zrobili sekcję zwłok, Atanazy widział swojego nienarodzonego syna i zemdlał po raz pierwszy w życiu. Pochowano ich na cmentarzu dla samobójców. Osłabędzka wyjechała, zostawiając byłego zięcia bez grosza. Bazakbal przez 10 dni był pogrążony w rozpaczy, wył z bólu i ani myślał spojrzeć na Helę. Ta w międzczasie zorganizowała dla niego fałszywe papiery (na nazwisko Prepudrecha) i zaproponowała wyjazd na wschód. Otępiały Atanazy otrząsnął się z apatii po tym, jak Hela stłukła go całego szpicrutą, a on ją zgwałcił (po raz pierwszy odkryli, że sadomasochizm oboje ich „kręci”) - „przez erotyczne świństwo wzbija się człowiek ponad siebie”. Hela wyznaje mu miłość (po raz pierwszy), a Atanazy? - cóż, cieszy się, że uciekając z nią w końcu zaczyna swoje „wymarzone zniszczenie”.
W drodze na stacje spotykają Wyprztyka - boi się, że przez rewolucję Kościół będzie znów musiał się ukrywać, a on, by przeżyć, udawać nawróconego niwelistę. Chłopi, w których pokładał nadzieję, są po stronie rewolucji, bo obiecano im ziemię. Jedyną pociechą jest to, że niweliści chcą dawną inteligencję tylko „przeflancować” a nie „wytępić”. Ich dwoje nazywa „pospolitymi zbrodniarzami” (jego z zadatkiem na alfonsa, ją - na niwelistkę). Zdaniem Wyprztyka, Atanazego może jeszcze ocalić to „coś dziecinnego” w nim, ale z Helą to on długo nie wytrzyma...
Tymczasem w więzieniu Prepudrech spotkał się z Tempem i pod jego wpływem stał się „towarzyszem Belialem” i zaprzysięgłym niwelistą. Oboje z niecierpliwością czekali, kiedy upadnie rząd socjalistów-chłopomanów. W górach Łohoyski zmieniał swój światopogląd na „pluralizm życiowy” (rewolucja stała w miejscu i ludzie zaczęli się nudzić), ale pozostał wierny swoim homoseksualnym góralskim kochankom i tęsknotą za kokainą.
Tazio z Helą przez Grecję (Ateny) i Egipt (Port-Said) podróżują do Indii, Cejlonu i Australii. Dużo dyskutują o filozofii („Intuicyjne, nie oparte na żadnych ścisłych studiach, filozoficzne dywagacje Atanazego były dla umysłu Heli żerem, którym karmiła swój wyostrzony, ale bezpłodny intelekt”). Nawet próbują stworzyć wspólny system „witalistyczny”. Resztę czasu przeznaczają na perwersje erotyczno-kulinarne ze stałym „potęgowaniem potworności” - „nieprzytomni z nieustającej żądzy i wyczerpania [...] tonęli w nieprawdopodobnej sadystyczno-masochistycznej lubieży”. Na marginesie tego Atanazy stawał się coraz bardziej ogłupiały umysłowo, wpadał w depresję - bezwolna maszynka do łóżka. Jednocześnie przeczuwał, że to nie jest droga do „wyśnionego zniszczenia”, że razem z kochanką tylko się okłamują. Coraz częściej tęsknił za Zosią. A Hela? Cóż, doznawała kolejnych olśnień erotycznych i religijnych (przeszła na buddyzm). W Apurze dostali telegram - niweliści zwyciężyli, Bertz nie żyje (zginął przypadkiem), Osłabędzka zmarła z nędzy, Tempe jest komisarzem do spraw wewnętrznych, Prepudrech - kom. czystej muzyki, Wyprztyk - kom. Instytutu Kultów, Jędrek trafił do więzienia (później wrócił do kokainy, zwariował, przeszedł na niwelizm i stał się jego prorokiem na prowincji). Bertzówna zaczęła organizować orgie seksualne w różnych kombinacjach, także ze zwierzętami, bo sam Atanazy już jej nie wystarczał, choć był jej „niezastąpionym alfonsem metafizycznym” i ponoć jedyną miłością. W którymś momencie pojawiły się nawet ofiary śmiertelne seksualnych spotkań, a Tazio, żyjący w stałym teraz odrętwieniu, postanowił wyrwać się z rąk Heli i dokonać ostatniego wielkiego czynu. Tłumaczy sobie, że jeśli nawet spotka go śmierć w kraju, to przynajmniej umrze świadomie. W podróży potrzebę wyuzdanego seksu zaspokaja z przygodnymi kobietami. W Atenach, wpatrzony w ruiny Akropolu, uświadamia sobie, że „koniec jest bliski i tu naprawdę pożegnał się z życiem”. Dochodzi też do wniosku, że jedyną rzeczywistością jest byt społeczny i dlatego musi zostać w kraju niwelistą.
Rozdz. VIII TAJEMNICA WRZEŚNIOWEGO PORANKA
Tazio prosi telegraficznie Tempego o nowy paszport i prawo powrotu do kraju. Wraca przez Czechy I Berlin, gdzie widać skutki rewolucji - „krystaliczny porządek i praca, praca, praca”. Za to w Polsce - kraj jest zniszczony, ludzie przestraszeni („tępota, stłumienie i niewiara - oto była atmosfera ogólna”). Po przyjeździe chce się widzieć z Sajetanem, ale wszędzie już króluje biurokracja („karki, podpisy, stemple, fotografie, oględziny), której małostkowość i mechanizacja go przeraża. Wszędzie widać sowietów, nawet Tempe ma naszytą czerwoną gwiazdę na mundurze. Wyśmiewa daną mu przez Tazia rozprawę o „transcendentalnych podstawach społecznej mechanizacji” jako twórczość starego burżuja, która nijak nie może być obecna w nowych, lepszym świecie (pali jedyny egzemplarz).
Tazia przyjmują do pracy w kancelarii i dają mu kartki na „jedzenie, ubranie, buty i mieszkanie” (wszędzie chodzi piechotą, bo nie przysługuje mu prawo zatrzymywania dorożki). W mieście panuje już kompletna „mechanizacja społeczna”: ludzie są przymusowo rozwożeni do pracy i mieszkań, przymusowe są też wspólne posiłki. Za każde wykroczenie - kulka w łeb. W „uspołeczeniu” wprowadzonym przez rewolucję nihilisyczną Atanazy nie dostrzega żadnej „metafizyki” ani „transcendentalności”, tylko zezwierzęcenie i ogłupienie. Jego ulubionym powiedzeniem stało się „zobaczymy, co będzie”. Spotyka się potajemnie z Giną Osłabędzką (krewną Zosi), teraz kochanką Tempego. Czuł „nieodwołalnie nadchodzącą śmierć”. Po powrocie do „piekła bezprzytomnej pracy” Atanazy planuje, jakby tu zająć się czymś innym lub chociaż wyjechać. Postanowił „programowo” się zaziębić i już chory (był na trzech komisjach, by dostać papiery) odwiedził Tempego. Poprosił o zmianę pracy na „bardziej twórczą, bliżej ideowego centrum”. Sajetan: „tacy”, jak Bazakbal nie są potrzebni nowemu ustrojowi, ich przeznaczeniem jest praca „póki nie zdechną”, są „nawozem”. Informuje Tazia, że do kraju wróciła Hela (aresztowano ją „dla formy”, ale po przejęciu majątku jej ojca będzie dopuszczona do organizacji).
Atanazy, wyrzucony z biura przez Tempego, chory urzędnik trzeciej klasy, jedzie do Zarytego (teraz nazywa się Tempopolem) do sanatorium. Codziennie odbywał przepisowe „cztery godziny werandowania”, poza tym chodził na grób Zosi i odwiedził Hlusiów. Namówił Jaśka, by po przeprowadził przez straże graniczne na słowacką stronę. Bierze ze sobą duży zapas kokainy i alkoholu - uświadomił sobie, ze wskutek zmian w kraju i nowych postaw jego dawnych przyjaciół jedynym wyjściem dla niego jest śmierć. „Szedł ku ostatecznemu wyzwoleniu - jeśli się żyć pięknie nie może, należy przynajmniej pięknie skończyć”. Popija, kokainuje się, podziwia krajobrazy - przedśmiertne majaczenia przerywa mu niedźwiedzica z małymi. Żeby uniknąć rozszarpania przez zwierzę, rzuca jej w nos trochę narkotyku. Patrząc, jak tarza się w kokainowym upojeniu, czuje wstręt do Tazia-kokainisty. Postanawia żyć i wraca w stronę Polski. Po drodze wpada - jak mu się zdaje - na genialny pomysł powstrzymania podobno nieuniknionej mechanizacji życia. Zdaniem Atanazego, wystarczy ludziom tylko uświadomić grożące im niebezpieczeństwo (będą szczęśliwi, ale na podobieństwo bezrozumnych zwierząt, nie będą znać żadnej twórczości, sztuki, religii czy filozofii), by pobudzić ich do przeciwdziałania. Chciał zużyć stworzoną przez Tempego biurokrację, by zmienić kierunek kultury nie zmieniając jej pędu. Zachwycony własnymi koncepcjami, Atanazy po raz pierwszy w życiu czuje się pogodzony ze światem. O zachodzie słońca został złapany przez strażnika granicznego, ten poprowadził go do dowódcy. Ponieważ było to niezgodne z przepisami (powinien zabić go na przełęczy za włóczęgostwo i potencjalne szpiegostwo), oboje są skazani na rozstrzelanie. Nie pomogło nawet wewnętrzne przekonanie Tazia o słuszności jego idei ani nawet powoływanie się na przyjaźń z Tempem. Egzekucję przeprowadzono natychmiast.
Hela została kochanką Tempego (ale po roku znudził mu się jej nimfetyzm i okrucieństwo), potem wyjechała z Prepudrechem do Persji. W Górach Świętokrzyskich były antyniwelistyczne rozruchy - wypuszczono wariatów ze szpitali (Ziezio Smorski został żywcem spalony). „Wszyscy wiedzą, jakie były dalsze koleje kraju pod rządami Sajetana, który zawsze miał rację”. Powstali nowi ludzie, ale „jacy, tego nikt sobie nawet w przybliżeniu wyobrazić nie mógł”. I na koniec: „A jednak dobrze jest, wszystko jest dobrze. Co? - może nie? Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!”