Molestowana w dzieciństwie
Takich obrazów nie chce się pamiętać. Ale co zrobić, kiedy w dorosłym życiu wszystko wraca jak stopklatki filmu z dzieciństwa? Ciągle brak odwagi, by to "coś" nazwać. Strach powiedzieć: "Zostałam wykorzystana seksualnie".
Nie mówić o tym głośno
Szokujące, jak wiele kobiet przyznaje się do tego, że doświadczyło różnych form molestowania seksualnego w dzieciństwie. Jak wiele ma w pamięci "zbyt przyjaznego" wujka, który trzymając dziecko na kolanach, wkładał rękę pod majtki. Albo nauczyciela gimnastyki, który sprawdzał wielkość cycuszków. Często jednak doświadczenia były bardziej drastyczne. Ale do tych trudno się przyznać. Trzeba pokonać wstyd i własny umysł, który często robi wszystko, by wyrzucić z pamięci takie wydarzenia. I jeszcze dziesiątki różnych mitów, które chronią sprawców, a piętnują ofiary...
W badaniach do podobnych przeżyć przyznaje się 14 procent dorosłych Polaków. "To nie był ktoś obcy" - mówi 40 procent pośród nich. "To był mój krewny" - deklaruje kolejne 20 procent. Połowa tych, którzy nie ukrywają, że padli ofiarą molestowania w dzieciństwie, pamięta dotykanie, natomiast 16 procent - stosunek seksualny.
- Zapewne takie przeżycia miało więcej osób - uważa autorka części z tych badań socjolog Monika Sajkowska z Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. - W Stanach Zjednoczonych do bycia molestowanym w dzieciństwie przyznaje się prawie połowa dorosłych Amerykanów. Tam jednak temat nie jest już takim tabu.
W Polsce powiedzieć, że doznało się podobnej krzywdy, to często jeszcze zbyt duży wstyd.
Marta, Bogna i Monika - trzy molestowane w dzieciństwie kobiety - opowiedziały nam, jak bardzo zły dotyk boli przez lata i jak trudno z tym żyć. Jednak nie pokazały swoich twarzy.
Wspomnienia, których nie chciały mieć
Marta: drobna sylwetka i brązowe oczy. Nieustannie skierowane w ziemię. By się ze mną spotkać, przejechała na rowerze górskim 50 kilometrów.
Miała osiem lat, gdy w jej domu pojawił się "wujek". W wieku 14 lat zrozumiała, że tego, co jej robił, nie wytrze już z pamięci. Nawet jeśli w ciągu dnia nie dopadały jej złe myśli, w nocy nachodziły ją koszmary. Klatka po klatce jak kadry zamazanego filmu.
- Takich obrazów nie chce się pamiętać. Udajesz, że wszystko się śniło. To, co mi zrobił i co kazał sobie robić. Jego twarz, ręce, ciało. Czy mnie zgwałcił? Chyba nie. Mam nadzieję, że nie. Nie pamiętam - mówi dziś. Kiedy zaczęła dojrzewać i szukać swojej tożsamości, zrozumiała, że musi poznać prawdę. - Zapytałam ojca, czy coś podobnego mogło się wydarzyć - mówi. - Ku mojemu przerażeniu potwierdził. - I co teraz ze mną będzie?! - zapytałam. - Innym kobietom też to się zdarza - usłyszałam.
Mój świat był pełen "wujków"
Bogna, delikatna blondynka, mężatka, matka czteroletniego chłopca. Pamięta wszystko. Na pytanie, co jej się przydarzyło, odpowiada krótko: - Byłam molestowana seksualnie. Od piątego roku życia. Przez kilka lat. Ale Bogna u boku męża i syna na szczęście nauczyła się na nowo kochać. I ufać. Przebyła jednak długą drogę. Co było na jej początku? - Pierwszy to 30-letni sąsiad. Opiekował się mną, kiedy rodziców nie było w domu. Szybko zrozumiałam, że to, co ze mną robił, nie jest dobre. Nikt inny nie pokazywał mi filmów pornograficznych i nikt mnie tak nie dotykał.
Kiedy miała 12 lat, próbowała o tym powiedzieć pani psycholog w podstawówce.
- Wyśmiała mnie. Pomyślałam sobie: "OK, nie powiem już nikomu". Rok później zaczęła brać narkotyki. Od razu dożylnie. Po drodze 11 prób samobójczych. - Cięłam się - mówi, pokazując ślady, które zostały na rękach. - Maniakalnie odchudzałam, a potem w krótkim czasie tyłam. Uważałam, że nie powinnam się nikomu podobać, bo będzie chciał ode mnie czegoś złego.
Ile osób ją wykorzystywało? - Na sąsiedzie się nie skończyło... - przyznaje.
Kiedy miała 15 lat, pierwszy raz poszła do ginekologa. Była w trzecim miesiącu ciąży. Lekarz szybko wykonał aborcję. Nikt o nic nie zapytał.
Ciągle przed czymś uciekam
Monika, studentka metodyki nauczania w Hamburgu. Pracuje jako opiekunka do dzieci. Jeszcze niedawno robiła setki rzeczy naraz. Studia, zajęcia sportowe, wieczorami opieka nad dziećmi, w weekendy praca w cukierni. Dopiero pół roku temu, kiedy zaczęła terapię, nazwała to, przed czym uciekała.
- Byłam wykorzystywana przez ojca. Przypuszczalnie między piątym a siódmym rokiem życia. Tak mi się wydaje, choć ciężko przypomnieć sobie cokolwiek z dzieciństwa. Wymazałam niemal wszystkie wspomnienia. Do ósmego, dziewiątego roku życia pamiętam niewiele - mówi. - Ale jestem w trakcie terapii i odzyskiwania wspomnień. Monika była ukochaną córeczką taty.
- Najpiękniejszą na świecie i najmądrzejszą. Ojciec mówił mi, że to będzie nasza wspólna tajemnica... I jeśli komuś powiem, to nigdy więcej już go nie zobaczę. Milczałam 14 lat.
Trzy lata młodszemu bratu nigdy nie okazywano tyle uczucia i nigdy nie dostawał tylu prezentów. Jej mama zapewnia, że nie podejrzewała niczego złego. Rozstała się z ojcem Moniki przed laty. Od niedawna zna prawdę. Nie może sobie darować, że nie zauważyła żadnych sygnałów. Dla niej Monika zachowywała się jak szczęśliwe dziecko.
- Najwyraźniej nie miałam świadomości, co się ze mną działo. Bo jak może być szczęśliwą dziewczynka, którą uczyniono kobietą, kiedy była jeszcze małym dzieckiem? Monika w liceum: obowiązkowa, silna, nad wiek dojrzała. Przyjaźniła się tylko z ludźmi dużo starszymi. - Byłam silna i gotowa osiągnąć wszystko za wszelką cenę. Nie miałam w sobie żadnego współczucia. Stałam się zimna i wyrachowana. Nie poruszało mnie, że ktoś przy mnie płacze. To była oznaka słabości. Dopiero teraz, w trakcie terapii, uczę się współczucia dla dziecka we mnie, które zostało skrzywdzone. I dla innych ludzi.
Boją się kochać
Lista konsekwencji molestowania w dzieciństwie jest długa: zachowania destrukcyjne, ataki paniki, kłopoty w codziennym funkcjonowaniu, myśli samobójcze, depresja. Unikanie ludzi, miejsc, uczuć, rozmów. Silne poczucie izolacji. To typowe objawy tzw. Post Traumatic Stress Disorder - zespołu stresu pourazowego. Cierpi na niego większość ofiar molestowania seksualnego. Jego oznaki mają również Marta, Bogna i Monika. Do dziś wszystkie trzy borykają się też z problemami w związkach. Bo tworzenie partnerskich intymnych relacji bez skutecznej terapii wydaje się być niemal niemożliwe.
Bogna: - Zainteresowanie seksem pojawiło się u mnie - jak u wszystkich - w wieku dojrzewania. Ale nie w normalnym kontekście. Myślałam raczej o tym, co ktoś mi zrobił, niż jaką mogę osiągnąć satysfakcję. Seks kojarzył mi się z mroczną tajemnicą, perwersją, czymś złym, czego nie powinnam robić. Z wykorzystaniem. Dopóki nie rozpoczęłam terapii, uwodziłam, doprowadzałam do sytuacji, kiedy czułam swoją przewagę, a zaraz potem mówiłam: "Spadaj". To była chęć pokazania facetowi, gdzie jest jego miejsce. Zemsta. Nie potrafiłam kochać. Bałam się kochać. - Wieczna ucieczka. Zabawa w kotka i myszkę - określa swoje relacje z mężczyznami Monika. - Mam bardzo zaniżone poczucie własnej wartości. Chociaż wszyscy mi mówią, że jestem atrakcyjną osobą. Ale zawsze mi się wydawało, że nie dość mądrą, doskonałą i piękną. Gdy spotkam kogoś, kto mi się podoba, zaczynamy się umawiać, a potem robię wszystko, by on odszedł. Miałam potrzebę bycia kochaną. Jednak w łóżku, kiedy ktoś zaczynał mnie dotykać, często chciało mi się wymiotować. Myślę, że do tej pory znacznie bardziej potrzebuję bliskości, ciepła, ale aseksualnego.
Marta stara się nie myśleć o miłości. - Faceci zresztą trzymają się ode mnie z daleka. Skutecznie ich odstraszam. To dobrze. Nie chcę, by ktokolwiek się do mnie zbliżał. Nie jestem gotowa być z kimkolwiek blisko. Od kilku lat nie miała żadnych kontaktów seksualnych. I na razie nie widzi takiej możliwości.
Powiedzieć komuś
Trzy nasze rozmówczynie szukały pomocy psychologów, nauczycieli. I wszystkie zostały zignorowane. Monika z Hamburga: - Zgłosiłam się pierwszy raz do poradni zdrowia psychicznego w wieku 17 lat. W tajemnicy przed mamą. Pani psycholog poradziła mi, żebym spróbowała zapomnieć i żyła dalej. Marta, po trzech próbach samobójczych, zaczęła szukać wszelkich informacji na temat przemocy seksualnej i pedofilii. Przez cztery lata w liceum trafiła na... dwa programy w radiu i telewizji. Odwiedziła kilka państwowych placówek. - Poznałam rzesze nieprzygotowanych do takich sytuacji lekarzy - mówi. - Pewna pani psycholog wyrzuciła mnie z gabinetu, bo nie chciałam do niej mówić. A ja nie wyobrażałam sobie, że na pierwszym spotkaniu mogę usiąść z obcą kobietą i jak gdyby nigdy nic opowiedzieć, jak byłam molestowana. Milczałam, gapiłam się w podłogę. Stwierdziła, że nie ma ze mną kontaktu i wysłała mnie do psychiatry. Ten dał mi jakieś proszki, które zupełnie pozbawiły mnie, ochoty - niewielkiej zresztą - do życia i nauki.
Z kolei Bognę leczono jako niedoszłą samobójczynię i narkomankę, a nie ofiarę molestowania. Szczerze jednak przyznaje, że po swojej pierwszej porażce z psychologiem manipulowała kolejnymi. - Chodziłam do nich po moich próbach samobójczych. Rozmawiałam o wszystkim, ale nie dotykałam tego, co mnie najbardziej bolało. Po dwóch latach wizyt jedna z pań zapytała mnie: "Nie byłaś molestowana seksualnie?". Przyznałam się. Odpowiedziała, że czymś takim się nie zajmuje. Mimo zniechęcających kontaktów z psychoterapeutami wszystkie trzy szukały pomocy dalej.
Bogna postanowiła ratować siebie po tym, jak na Dworcu Centralnym w Warszawie znajomy, od którego kupowała narkotyki, zaproponował jej pracę prostytutki. Przyjaciółka z ośrodka dla narkomanów pomogła jej wznowić terapię. Przestała brać. - Potem spotkałam mojego przyszłego męża. Dał mi poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Mimo moich gier i ucieczek robił wszystko, by mnie nie stracić. Po kilku nieudanych terapiach trafiłam także na moją obecną panią psychiatrę. Od pewnego czasu zaczynam wszystko budować od nowa - przede wszystkim poczucie własnej wartości. Bo jeśli przeszłam tak wiele, teraz muszę wyciągnąć z tego to, co najlepsze.
Marta, wspomagając swoją terapię, prowadzi dziennik internetowy. Pisze w swoim blogu: "Przyznać się przed sobą, że było się ofiarą przemocy seksualnej, to jak przekroczyć bardzo szeroką rzekę, kiedy nie umiesz pływać. Ale muszę zmierzyć się z przeszłością, choć samo myślenie boli. Nie chcę być milczącą ofiarą, która kryje się gdzieś w kącie przytulona do misia, boi się i trzęsie. Nie chcę się bać. Nie chcę, by to wracało w myślach w ciągu dnia. Dzisiaj wypowiadam walkę tej części siebie, która odbiera mi sens życia i nadzieję, tej, która wmawia mi, że nie jestem nic warta, tej, która odbiera mi energię, która mnie poniża i traktuje jak śmiecia".
Monika w hamburskiej książce telefonicznej znalazła odpowiednik polskiej Niebieskiej Linii dla ofiar przemocy. Zdobyła adresy terapeutów. Dzwoniła do wszystkich. W Niemczech na podobną terapię (przez dwa lata finansowaną z kasy chorych) czeka się pół roku. Ona zaczęła leczenie w lipcu ubiegłego roku. Po miesiącu oczekiwania. - Rozpoczął się nowy etap w moim życiu. Zaczęłam uwalniać się od przeszłości - mówi.
Odzyskać siebie
Marta do dziś, gdy zakłada spódnicę, czuje się zagrożona. Nosi krótkie, ścięte po męsku włosy. - Zaczepiano mnie, gdy jeździłam na rowerze - mówi. - Ten wygląd to przebranie. Maskuję kobiecość. Bo jeśli jesteś ofiarą przemocy seksualnej myślisz, że wszystko zdarzyło się, bo jesteś kobietą. - Na terapii nie mogę poradzić sobie z poczuciem żalu - mówi z kolei Bogna. - Jeśli stracisz coś cennego, czujesz niewyobrażalny smutek. A ja przecież straciłam całe swoje dzieciństwo.
Życie osoby, która przeżyła molestowanie seksualne jako dziecko, nigdy nie będzie normalne. Ale można poprawić jego jakość. Bogna uważa, że najważniejszy etap terapii ma już za sobą. Potrafi mówić o wydarzeniach z przeszłości bez poczucia winy, a nawet z odrobiną sarkazmu. - Ale tak naprawdę praca nigdy nie jest zakończona - dodaje. Wciąż walczy jeszcze z zaburzeniami łaknienia... Często myśli o przyszłości. - Bardzo chciałabym mieć jeszcze dwójkę dzieci. Ale tylko chłopców. Chłopcy rzadziej padają ofiarą molestowania. Przynajmniej statystycznie - mówi.
Monika czuje się coraz lepiej. Ogląda swoje zdjęcia z dzieciństwa i zastanawia się: "Jakim byłabym człowiekiem, gdyby nie zdarzyło się to wszystko?". - Nie wiem. Nigdy nie przestanę być ofiarą, ale radzę sobie coraz lepiej. Coraz bardziej akceptuję siebie jako kobietę. I z mniejszym strachem podchodzę do mężczyzn.
Marta: - Najbardziej martwi mnie, że w Polsce molestowanie seksualne to wciąż słowa, na dźwięk których ludzie milkną i patrzą w podłogę. Albo wykazują pozorne zainteresowanie nieowocujące żadnymi sensownymi działaniami. Od czasu do czasu wybucha jakaś afera, a prasa skupia się tylko na opisywaniu pikantnych szczegółów i pomstowaniu na zbyt niskie wyroki dla pedofilów. To nikomu nie pomaga. Na pewno nie ofiarom. Ich tragedie są komentowane w stylu: "Zabić drania" albo: "Żal mi tego dziecka". A taka kobieta jak ja nie chce, żeby się nad nią użalać lub kogoś zabijać w jej imieniu. Ona chce się na kimś oprzeć. Chce, by był przy niej ktoś, kogo nie przerasta ten problem. Ktoś, kto pokaże jej drogę wyjścia. Wyciągam dłoń, ale Marta unika dotknięcia mojej ręki na pożegnanie. Wyraźnie chce utrzymać dystans. - To typowe dla ofiar molestowania - uśmiecha się nieśmiało. - Proszę się nie gniewać.