zywoty swietych polskich, LEKTURY, Lit. dawna


Żywoty świętych polskich starego i nowego Zakonu

Święty Kazimierz (1458)

Był synem króla Kazimierza Jagiełły. Jego bracia:

- Władysław - czeski i węgierski król

- Olbracht

- Aleksander sprawowali władzę w Polsce i przyległych państwach po śmierci Kazimierza

- Zygmunt

- Fryderyk - arcybiskup gnieźnieński

Św. Kazimierz urodził się w roku 1458 w Krakowie, gdzie wraz z braćmi był rygorystycznie wychowywany na pobożnego, czczącego święte obyczaje. Nauczycielem ich był Jan Długosz-kanonik krakowski, pisarz dziejów polskich, arcybiskup lwowski. Nauki Długosza wpłynęły w szczególności na Kazimierza, przez co spędzał wiele czasu na dziennych i nocnych modlitwach. Często przebywał w kościele, gdzie wybieraj się także nocą. Gdy drzwi, któregoś z kościołów były zamknięte, kładł się na twarz przed bramą, skąd często zabierała go straż. Wielbił Matkę Boską, składał o niej łacińskie wiersze. Zachował czystość cielesną, umartwiał swoje ciało grubą włosiennicą, odmawiał sobie królewskich potraw, mało sypiał, długo się modlił. Był uważany za dobrego radcę, strzegł się nieprzystojnych rozmów. Lubił rozmawiać z ludźmi mądrymi, bogobojnymi, starszymi, a także kapłanami. Potrafił w sposób delikatny upomnieć tego, kto w rozmowie poruszał nieprzystojne tematy. Kiedy brat jego Władysław osiadł na królestwie węgierskim, tron należał się z wieku Kazimierzowi. Zrezygnował jednak z tego przywileju, twierdząc, że został stworzony przez Boga do innych celów. Ponad to Kazimierz pomagał wdowom, sierotom i skrzywdzonym, przeznaczając na to często pieniądze i hojność swego ojca. Namówił go także, by nie przeznaczać pieniędzy na budowe nowych cerkwi, a na stare, już wybudowane nie przeznaczać żadnych pieniędzy, by ludzie udawali się do Kościoła katolickiego.

Kazimierz był mężczyzną urodziwym, ale słabego zdrowia. Gdy nadeszła do niego śmierć nie rozpaczał, a z wielkim pragnieniem do Chrystusa się kwapił, opatrując się Sakramentami i kapłańskimi pociechami. Umarł 4 marca 1484, mając 25 lat. Został kanonizowany w roku 1521 przez papieża Leona X, o co ubiegał się jego ojciec i bracia, biorąc pod uwagę liczne cuda związane z Kazimierzem:

pewna młoda panienka umarła przy jego grobie, za jego wstawiennictwem ożyła

w 1518 przyniósł zwycięstwo Polakom pod Płockiem nad Moskwą

Święty Wojciech

Arcybiskup gnieźnieński, żył około 950r. Znany zarówno w Polsce jak i w Czechach i na Węgrzech. Wojciech znaczy „wojsko ciesząc”. Będąc niemowlęciem zachorował, rodzice byli pewni, że nie wyzdrowieje, chcieli, by został powierzony Bogu wśród sług kościelnych, toteż zanieśli go przed ołtarz Przeczystej Matki Bożej Maryjej, by przekazała go na służbę Bogu, dzieciątko jednak ozdrowiało. Gdy więc podrósł został oddany kapłanom, Kiedy powrócił do domu, był bity rózgami przez ojca. Potem rodzice oddali go na wychowanie do arcybiskupa magdeburskiego - Albertusa, u którego tak dobrze się sprawował, że dostał na bierzmowaniu jego imię Albertus.

Kształcił się przez 9 lat tak, że mało kto mógł się z nim równać. Ponownie powrócił do domu rodzinnego, zaczął biesiadować, kosztować rozkoszy, mało wspominał Pana Boga. Dowiedział się jednak w niedługim czasie o śmierci biskupa praskiego Drytmara, który umierając wołał, że go czarci wlekli do piekła i w serce wbijali mu gwóźdź. Wojciech przemyślał swój żywot , ukrócił złe obyczaje, stał się bogobojny. Wkrótce został zastępcą Drytmara i został biskupem praskim. Wybrany pojechał na poświęcenie do arcybiskupa mogunckiego i święcony był w obecności cesarza Ottona. Dochody kościelne rozdzielił na 4 części: 1 - dla kapłanów i kleryków, 2 ­- dla ubogich, 3 - na poprawę kościołów, 4 - na swoje wyżywienie.

Modlitwa była jego chlebem powszednim, gardził bogactwem, gardził rozkoszami prowadzącymi do piekła. Starał się­ wykorzenić z serca złe namiętności, świecki i cielesne pokusy. Jak nauczał tak sam żył, jednak mimo to nie mógł do końca pomóc „zabłąkanym owcom” - ludzie byli rozpustni, mężczyźni mieli po kilka żon, dzieci swe sprzedawali Żydom, nie zachowywali świąt, nikogo nie słuchali.

Zachowanie kleryków też było niegodne, ponieważ żenili się, nie przejmowali się biskupstwem. Wojciech w związku z tym postanowił udać się na pielgrzymkę do Jerozolimy, udając się najpierw do Rzymu. Tam żona nieżyjącego już wówczas cesarza Ottona, złożyła Wojciechowi jałmużnę za duszę swego męża, dała mu wiele srebra, które on rozdał nazajutrz ubogim. Nawiedził następnie Kassynum, gdzie zwierzył się tamtejszym ojcom Benedyktom dlaczego z biskupstwa wyszedł i gdzie podąża. Oni odradzili mu dalszą podróż do Jerozolimy, a poradzili zostać na miejscu. Tam oddał się w posłuszeństwo swojego mistrza cnót - Nilusa Greczyna i oddał się w jego posłuszeństwo. Ten go nie odrzucił jednak tłumaczył, że barierą między nimi jest język i lepiej będzie gdy uda się do Rzymu, do łacinników. Posłał go do opata Leona jako „nowego żołnierza Chrystusowego”. Osiadł u św. Bonifacyjusa, gdzie przybrał zakonny ubiór i posłusznie służył, ucząc się pokory, słuchał uważnie rad i nauk, pytał o trudności Pisma świętego, wesoło wypełniał wszystkie posłuszeństwa. Przez pięć lat stał się mieszkaniem i kościołem Chrystusowym. Jednak z czasem Czesi postanowili upomnieć się u papieża o swojego biskupa. Poszli w posłannictwo do papieża Pappat i Chrystyjan, którzy zanieśli mu list od arcybiskupa mogunckiego. Obiecywali wszelką poprawę w zachowaniu ludu, i posłuszeństwo. Papież rozkazał Wojciechowi wrócić do Pragi. Będąc w jednym z praskich miast zauważył, że w dzień święty odbywa się tam handel. Zauważył, że Czesi wcale nie dochowali obietnicy i nie poprawili się Wojciech nie przestawał upominać i karać. Pewna kobieta zdradziła swojego męża, przez co on postanowił ją zabić, ta jednak schowała się w kościele, a Wojciech kazał ją nie wydawać, ponieważ: „ do ołtarza i pokuty świętej obróciła, żeby tylko od śmierci i nagłego gniewu męża swego wolna była”. On jednak zmówił się z innymi ludźmi i gwałcąc majestat kościelny zabili w miejscu świętym ową kobietę. Obruszyło to bardzo św. Wojciech i postanowił opuścić po raz kolejny Czechy.

Udał się do Węgier, gdzie zaczął zaszczepiać wiarę chrześcijańską. Przychylny do tego był tamtejszy Książe Gejsa i jego małżonka. Postanowili oni oddać swego syna Stefana do chrztu oraz do bierzmowania. Nie widział jednak tam Wojciech możliwości całkowitego fundowania wiary chrześcijańskiej, postanowił udać się zmywu do Rzymu, do klasztoru benedyktynów. Odnalazł swój tam ziemski raj na co złożyły się święte rozmowy, przykładne cnoty greckich i łacińskich osób. Jeszcze w czasie życia doświadczył na sobie cudów boskich. Raz niosąc wino w glinianym naczyniu potknął się tak, że wszyscy słyszeli dźwięk tłuczonego naczynia, a jednak ujrzeli go w całości, będąc świadkami cudu. Innym cudem jest przykład mężczyzny, który nie mógł jeść chleba. Wojciech pobłogosławił chleb, podał choremu, a ten go zjadł. Młoda dziewczyna była chora na oczy, a Wojciech uleczył ją kładzeniem ręki. Zachowanie tego biskupa było zawsze godne przykładu. Pomagał on zawsze biedniejszym. Pewnego razu uboga kobieta poprosiła go o suknie. Powiedział, by przyszła dnia następnego, bo wtedy nie miał sukni przy sobie. Zastanowił się jednak po chwili, stwierdził, że może nie dożyć jutra i w obawie przed gniewem bożym ściągnął swoją suknie z siebie i ofiarował ją kobiecie.

Gdy panował w Rzymie Otton III, arcybiskup moguncki po raz kolejny wysłał list do papieża, by Wojciech powrócił do Czech. Wyruszył tak więc wraz z cesarzem Ottonem, zahaczając o Francję, gdzie nawiedzał miejsca ciał świętych: w Turonie św. Marcina, w Paryżu św. Dyjonizyjusza, Areopagity, we Floryjaku i wszędzie gdzie wiedział o którym świętym. Przez te kilka dni, które spędził z cesarzem zdobył jego sympatię tak, że nawet cesarz rozkazał mu spać w swoim pokoju. Jadąc dalej do Czech udał się do Polski do księcia Bolesława Chrobrego. Przyjętym został z wielką czcią, a następnie Chrobry wysłał swych posłanników do Czech czy mają oni zamiar się poprawić i godnie przyjąć swojego biskupa. W związku z tym, że byli oni w niejakiej wojnie zabili 4 braci Wojciecha i bojąc się o jego zemstę odmówili jego przyjęcia. Św. Wojciech ucieszył się z tej nowiny, a Bolesław Chrobry poprosił papieża, by teraz Wojciech został biskupem gnieźnieńskim i tak też się stało. Dowiedziawszy się iż w Prusach byli srodzy poganie, król Polski wysłał Wojciech by do wiary Chrześcijańskiej namawiał. Wyprawił go dobrze zaopatrzonego wraz z dwoma kapłanami, wśród nich Gaudencyjusz. Gdy przebywali na jednej z wysp nad Wisłą w Prusach, zauważyła ich grupa Prusaków i zobaczyli obcych, modlących się mnichów. Jeden z najgorszych zaszedł od tyłu św. Wojciech i uderzył go wiosłem między łopatki. Dalej jednak chodził Wojciech po miastach i wsiach pruskich głosząc Ewangelię, był jednak wyśmiewany i wygradzany. Postanowił więc zrzucić szaty mnicha, przybrać kleryckie i udać się w stronę Litwy. Zmówili modlitwę na polu, posilili się chlebem, i ruszyli w drogę. Na noc położyli się na polu, na którym rano zmówili modlitwę. Prusacy nasłani przez swojego kapłana, który nie mógł darować im, że puścili Wojciecha żywego napadli na niego niedaleko miasta Romowe. Porwali Wojciecha, „utopili w nim siedem włóczeń” , rozsiekali i powiesili na drzewie. Działo się to w 997 roku. Jego dwaj towarzysze zostali pojmani od okrutników, a ciało leżąc rozsiekane trzy dni, aż zmiłował się nad nim jeden ze strażników i je pogrzebał. Gdy dowiedział się o tym Bolesław Chrobry, posłał do Prusów swoich ludzi żądając ciała Wojciecha. Prusacy zauważywszy, że królowi polskiemu zależy na ciału, zażądali tyle srebra ile waży ciało świętego. Nie żałował srebra Bolesław, ale Pan Bóg sprawił, że ciało Wojciecha stało się tak lekkie, że nie dużo srebra kosztowało. Ciało najpierw zostało sprowadzone do Trzemeszna, a następnie do Gniezna.

Święty Florian.

Żył za czasów cesarzy: Dyjoklecyjana i Maksymijana, kiedy to chrześcijanie byli prześladowani i musieli ukrywać się w lasach i w górach. Wówczas w mieście Laureaku w Noryku Rypińskim starosta Akwilinus pojmał 40tu żołnierzy chrześcijańskich, których męczył i więził. Dowiedziawszy się o tym Florian, rotmistrz owych żołnierzy mieszkający w mieście Tecyjej postanowił udać się do Laureaku, by również podejmować męki dla Chrystusa. Po drodze spotkał żołnierzy, którzy na rozkaz cesarza szukali chrześcijan przeznaczonych do ofiary bogom. Oznajmił im, że nie muszą daleko szukać, bo on sam jest chrześcijaninem. Pojmali więc go do starosty, który bardzo się zdziwił i rozkazał mu ofiarować się bogom. Na to Florian odrzekł, że nie uczyni tego nigdy, ale starosta niech czyni to, co mu nakazano. Wtedy starosta rozkazał bić go kijami, a Florian modlił się wówczas do Boga, wierząc, że Stwórca go ocali. Słysząc te modlitwy Akwilinus śmiał się z niego, a Florian uświadomił mu, że cesarz może mieć moc nad ciałem, ale nie nad duszą, którą włada Bóg. Florian prowokował starostę do bicia wciąż jednak powtarzając, że może ofiarować się Bogu, a nie szatanom. Czekały więc go kolejne kary cielesne, kazano: „żelazami ostrymi targać i grzbiet jego rany srogami zorany był” ale męczennik z wesołą twarzą cierpiał to wszystko, a Chrystusa wciąż chwalił. Widząc to cesarz nakazał utopi go w rzece Anizu albo Ewosu. Na śmierć szedł Florian również z wesołą miną, wiedząc, że cierpienia zostaną mu odpłacone. Gdy przybyli na miejsce przywiązali mu do szyi kamień, a on ich poprosił by mu mało czasu do modlitwy użyczyli. Nie przerywali mu, aż w końcu jeden przerwał modlitwy Floriana i zrzucił go z mostu. Spotkała go za to kara Boska, bo wypłynęły mu zaraz oczy. Ciało męczennika rzeka wyniosła na kamień, gdzie pilnował je od zwierząt orzeł. Przyśnił się kiedyś św. Florian pewnej uczciwej kobiecie - Waleryjej i polecił jej, by ciało jego wywiozła i pochowała. Ona zapakowała ciało na wóz i w obawie przed poganami przykryła je chrustem mówiąc, że wiezie je na zrobienie płotu. Droga do miejsca, które zostało jej ukazane we śnie była daleka, poza tym było bardzo gorąco więc kobieta modliła się do Boga, by pomógł jej dobrze spełnić jej posługę i tak się też stało. Ujrzała ona przed sobą krynicę pięknej wody, z której napiły się jej bydlęta, nabrały siły i podążyły w dalszą drogę i kobieta mogła spełnić co jej dane było.

Kazimierz - syn Bolesława Krzywoustego, będąc na tronie Polski, mając nadzieje na miłosierdzie Pana Boga wyprawił swoich posłów do Rzymu do papieża Lucyjusa III prosząc o kości któregoś ze świętych, by chroniły one państwo. Kości Floriana zostały wysłane do Polski w roku 1183 i spoczywają na krakowskim zamku.

Święty Jędrzej

Historię jego opowiada Taurus, który był młodym żakiem gdy żył św. Jędrzej, a o jego zasługach słyszał od Benedykta Żył około 980 roku. Nosił nazwisko Żurawek albo Zurardus i był stanu wiejskiego. Kiedy na tronie węgierskim panował Stefan wiele ludów zgłaszało się do niego o światło Chrystusowe, a wśród nich właśnie Żurawek, który prosił o przydzielenie do klasztoru Sobór lub Zbór w powiecie nitreńskim, u opata Filipa, który go przyjął i nadał mu imię Jędrzej. Po pewnym czasie postanowił prowadzić pustelniczy tryb życia i znalazł miejsce niezamieszkane przez ludzi, gdzie udręczał swoje ciało dla łaski Bożej. Św. Jędrzej noce i dnie spędzał na modlitwie i jadł tylko czwartego dnia. Przez 40 dni postu jadł codziennie tylko jednego orzecha, a z tego powodu często mdlał. Pewnego razu udał się do lasu z siekierą, żeby narąbać drzewa, czyniąc to omdlał i leżał jak umarły. Znalazł go pewien piękny młodzieniec - anioł, który włożył go na jakiś wóz i zawiózł do domu. Gdy Florian się ocknął zdał sobie sprawę co się wydarzyło i opowiedział o tym Benedyktowi. Męczennik nie spał również nocami, ponieważ za łóżka służył mu pień, przewiązany dookoła ostrą trzciną i Florian mógł tylko na tym siedzieć. Gdy w czasie snu jego ciało pochyliło się na któryś bok momentalnie się budził, bo wbijała mu się trzcina w ramię. Zrobił sobie także wieniec z drewna, na którym przywiązał z każdej strony kamień. Gdy się głowa pochyliła uderzał w nią kamień.

Zabili go rozbójnicy, którzy myśleli, że znajdą przy nim dużo pieniędzy. Zaprowadzili go nad rzekę Wołgę i tam go zamordowali. Długo nie można było znaleźć jego ciała, aż zobaczono orła siedzącego przez cały rok przy brzegu Wołgi. W końcu znaleziono Jędrzeja, który umarł dopiero gdy przybył do niego Filip. Po tym ten namaścił jego ciało, przy którym znalazł mosiądzowy łańcuch, który aż przyrósł do ciała

Cuda: - Pewnego razu na pustyni, na której mieszkał Jędrzej prowadzili się rozbójnicy i jeden drugiego bardzo zranił. Zanieśli rannego do domu, w którym mieszkał św. Jędrzej, ale za nim doszli tamten umarł im na rekach. Pozostawili go jednak w tamtym domu, by rano go pochować. Gdy przyszli tam następnego dnia okazało się, że mężczyzna ożył. Tamci się wystraszyli i zaczęli uciekać, jednak mężczyzna oznajmił im, że to wskrzesił go św. Jędrzej mocą Boską. Pozostał aż do śmierci w tamtym domu, by czynić pokutę za swoje grzechy. - W mieście Nityjej pewien mężczyzna został skazany na szubienicę. Został powieszony, a gdy ludzie już odeszli myślać, że tamten nieżywe, udał się do opata Filipa mówiąc mu, że go wybawił św. Jędrzej, do którego się modlił w czasie egzekucji.

Święta Kinga

Żyła około 1260 roku. Kunegunda albo Kinga była córką węgierskiego króla Belle Kolomanus, którego brat był księciem ruskim, halickim, a jego żoną była Salomea. Salomea była córką księcia polskiego Leszka, a jej bratem był Bolesław Dudyka. Owa Salomea jadąc do Węgier, wywiozła Kunegundę do Polski, aby ją wydać za mąż za swojego brata, który wtedy miał 12 lat. Matka radziła mu, żeby jego przyszła żona była podobna do jego siostry. Taka okazała się Kunegunda. Panował wówczas obyczaj, że dzieciom, które brały ślub dawano Ciało Chrystusowe w kielichu, tak też stało się z Kingą Nigdy nie płakała, nie żądała jeść. Dorastając często chodziła do kaplicy, gdzie modliła się razem z kapłanami, a gdy msza święta się skończyła umartwiała swoje młode ciało, pamiętała dobrze kazania, z których brała nauki. Prosiła Boga, by zachował ją w dziewictwie, od najmłodszych lat nosiła na ciele Włosienicę. Gdy wzięła ślub z Bolesławem, ten w łożnicy powiedział jej, że może poprosić go o co chce. A ona nie poprosiła o ubiory czy złoto, tylko o to, by razem zachowali czystość Panu Bogu. Król postanowił się na to zgodzić, jednak tylko na rok i w ścisłej tajemnicy. Gdy minął rok, Kunegunda porosiła o kolejny, który darować mieli Przenajświętszej Pannie. Pewnego razu gdy jechała z Korczyna ku Pacanowu spotkała trędowatego i całowała jego trąd, czego brzydziły się inne kobiety. Podobnie ucałowała trędowatą kobietę, a kiedy uczyniła to po raz pierwszy jej usta spuchły. Wszyscy myśleli, że Kinga się zaraziła, kiedy jednak ucałowała kobietę po raz drugi, opuchlizna zeszła. Kiedy przyszedł trzeci rok, w którym Kunegunda chciała zachować czystość, prosiła męża swego, by ten rok poświęcić Janowi Chrzcicielowi. Bolesław zaczął się gniewać i grozić małżonce, że zamieni ją na inną kobietę. Potem książę opowiedział o tym wszystkim w konfesjonale i Kinga została zmuszona przez księdza do spełnienia powinności małżeńskiej. Ona jednak nie rozpaczała, tylko modliła się do Jana Chrzciciela i w przed dzień jego święta ukazał się jej święty Jan w Korczynie, gdy się modliła i zapowiedział jej, że po wyjściu z kościoła spotka męża i wszystko u niego wybłaga. Tak też się stało.

Kinga wiąż się modliła, słuchała na dzień 30 mszy, biczowała się, a za to jej prośby były wysłuchiwane. Kiedy jej mąż jechał na Tatarów, prosiła o jego zwycięstwo, a w nocy ukazał się jej św. Gerwazyjus i Protazyjus i obiecali wygraną bitwę. Tatarzy zostali pokonani, żaden z wojska Bolesława nie zginął, ani nie został pojmany. Ponad to święta Kinga w Wielki Piątek umyła , odziała i nakarmiła 40 ubogich, gdy szła do klasztoru ubierała najdroższe szaty i składała je w ofierze. Gdy pewnego razu chciała wejść do kościoła w Skrzyszowie ukazał się jej diabeł w postaci baby wyższej od kościoła. Wszyscy się na to zlękli i zaczęli krzyczeć, a Kinga czyniąc znak krzyża odgoniła czarta. Gdy odwiedziła swego ojca na Węgrzech, uprosiła go o górę soli i rzuciła tam swój pierścień. Potem, gdy się w Bochni żupy otworzyły, w pierwszym bałwanie, który wykopano odnalazła swój pierścień. Dziękowała wówczas Bogu, że czyni cuda tym, którzy go miłują. Gdy przebywała na Węgrzech dowiedziała się na obiedzie u jakiego Piotra, że ludzie chcą zabić króla. Wówczas poszła między tych ludzi, i trzydziestu z nim wyrwała z ręki miecze, dając je swoim dworzanom i w ten sposób uratowała ojca. Kiedy wróciła do Polski wciąż składała jałmużnę z szat i klejnotów. Spowiednik zakazał jej chodzenia na boso więc oderwała podeszwy od butów. Nie jadała mięsa, a tylko najwyżej ryby. Tak żyjąc trwała z mężem przez 40 lat w czystości.

Po śmierci męża przybrała ubiór mniszek św. Klary św. Franciszka. Po pogrzebie udała się do Sącza, gdzie miała swoje wiano. Tam zbudowała klasztor i założyła zakon św. Klary. Zebrała w nim dziewczęta z rodzin szlacheckich i z prostych domów. Brat cioteczny Kingi, syn króla węgierskiego Stefana - Jędrzej - wygnany z ojczyzny przybył potajemnie do ciotki do Polski. Został rozpoznany i został utopiony w Nidzie między Wiślicą i Koroczynem. Kinga kazała jego ciało przewieść do Sącza i tam modliła się nad nim wraz z siostrami z zakonu. Trzy z nich widziały wielką światłość i znaki ożywienia umarłego. Kinga trzymała go za nogi mówiąc, by nie spokojnie leżał, a on nie ożył, a umarł. Pytano ją dlaczego nie pozwoliła mu ożyć, na to ona wytłumaczyła, że Pan Bóg jej objawił, że Jędrzej nie umarł w ciężkim grzechu, a potem mógłby w taki popaść.

W każdą nadzieje pozdrawiała pierwszą napotkaną siostrę słowami: „ Chrystus Zmartwychwstał”, a gdy ta odpowiedziała: „ Zaiste zmartwychwstał” całowała ją, a pocałunki te były cudne gdyż uzdrawiały chorych ludzi. Niedziele uznawała za dzień Pańskiego zmartwychwstania dlatego nigdy nie płakała tego dnia. Gdy z jej zasług i starań jej męża kanonizowano św. Stanisława, sama z biskupem krakowskim Prokopem i innymi duchownymi ręką swoją podnosiła jego kości i opłakiwała od roku 1263 do InnocencyjusaIV. Bracia z zakonu Franciszkanów oskarżyli ją, że popadłą w grzech nieczysty ze spowiednikiem tegoż zakonu - Boguchwałem. Dano jej innego spowiednika - Piotra Odrawca Czecha, który pytał ją o grzechy z Boguchwałem. Odpowiedziała, że się tego nei wyrzeka, ale i tak całą prawdę zna tylko Bóg. Po czym poszła do kaplicy i krzyżem upadła i się modliła.

Rok przed śmiercią bardzo chorowała i w tej chorobie widziała św. Jana Ewangelistę i Salomea a nawet św. Franciszka, którzy pocieszali ją w chorobie.

Nigdy nie jadała w środy i piątki, przy słuchaniu mszy wylewała kubeczek łez, paliła siostrom w piecach, opatrywała je, po kolacji czytała żywoty świętych i modliła się do nich (zwłaszcza do św. Antonijusa), a także do aniołów. Umarła między siostrami w przeddzień Jakuba roku 1292, biorąc wcześniej wszystkie sakramenty. Po jej śmierci siostry widziały duszę jej idącą w niebo.

Święty Stanisław Biskup

Pierwszy polski męczennik Chrystusowy, patron i obrońca naszego narodu. Jego rodzice to Wielisław Szczepanowski i Bogna - z pochodzenia szlachcice. Mieszkali we wsi Szczepanów niedaleko Bochni i tam, jako ludzie wystarczająco bogaci zbudowali kościół św. Magdaleny. Długo nie mogli doczekać się potomka więc obiecali Bogu, że jeśli da im potomka oddadzą go w Jego służbę. Gdy już byli trzydzieści lat po zawarciu małżeństwa, nie spodziewając się płodu przestali się upominać u Boga o potomka i wtedy został on im dany. Ochrzcili go imieniem Stanisław i rzeki: „ Stań się sława z niego Bogu i Kościołowi Jego”.

Od najmłodszych lat widać w nim było pomoc Ducha Świętego. Stanisław był skromny, wstydliwy, stateczny, chętny do nabożeństwa i skłonny do nauk. Gdy trochę podrósł rodzice wysłali go na nauki najpierw do Gniezna, a potem do Paryża. Uczył się tam ostrego dowcipu, szybkiej i mocnej pamięci, uczciwego i świętego zachowania, pilnych modlitw do Boga. W Paryżu zapatrzył się na tamtejszych zakonników i w imię Chrystusa postanowił wieść ubogi żywot.

Gdy powrócił do Polski był wzorcem dla ludzi. Ówczesny biskup postanowił wysłać go do stanu kapłańskiego. Został kapłanem, który służył bliźnim zwłaszcza w kazaniach i naukach, będąc przy tym wymownym i uczonym. Ludzie zachwycali się jego kazaniami. Zobaczył do biskup krakowski- Zula, który bardzo pragnął, by po jego śmierci Stanisław został jego następcą mając lat 36. To wydarzenie sprawiło, że Stanisław zmienił się na jeszcze lepsze. Stwierdził, że nie należy być przykładem tylko przez słowo, ale przede wszystkim przez czyny. Zaczął być ostrożniejszy w życiu kapłański, wziął na siebie włosiennicę, jako śmiertelną koszulę, częściej i pilniej się modlił, ostro umartwiał swoje ciało. Był bardzo miłościwy, nie mógł patrzeć na ludzką biedę. Jego dom był domem wszystkich potrzebujących, a w domu tym kwiknęły wielkie cnoty: „wiara mocna, pokora uprzejma. Czystość anielska, łaskawość wdzięczna, sprawiedliwość nieodmienna, męstwo za prawdą nieustraszone, karność baczna”. Miał spisaną liczbę wszystkich wdów i sierot w jego biskupstwie i o nie najbardziej się troszczył, wszędzie je bronił i pomagał im.

Pewnego razu został zaproszony przez Jana Brzeźnickiego na poświęcenie kościoła w Brzeźnicy. Człowiek ten nie wiadomo o co się zdenerwował i wygnał Stanisława z domu. Święty całą noc spędził na łące modląc się za tamtego żołnierza, a rano ów człowiek przyszedł do niego i prosił o przebaczenie. Stanisław przebaczył i wrócił poświęcić kościół.

Miał Stanisław zatarg z polskim Królem Bolesławem Śmiałym. Wspomniany władca był człowiekiem pobożnym i szerzącym służbę Bożą (m.in. ufundował klasztor w Mogilnie w diecezji gnieźnieńskiej), ale miał też przy tym wady. Cechowały go sprośne grzechy, cudzołóstwo i rozpustność cielesna. Widząc to św. Stanisław poszedł do króla, by go upomnieć w tych grzechach, bo biskup gnieźnieński nie reagował. Bolesław podziękował za upomnienie widząc z jakim ważnym sługą Bożym rozmawia. W sercu jednak nie planuje się zmieniać. Dowiedziawszy się o urodzie niejakiej Krystyny nasłał żołnierzy na jej dom i siłą sprośnie się nią bawił. Spotkała go za to kara boska, bo jego dzieci porodziły się ułomne i szpetne, a gdy dorosły szalone.

Widząc grzechy króla biskupi postanowili jawnie go upomnieć, a gdy arcybiskup się bał tego podjąć wysłano do Wrocławia, gdzie przebywał Bolesław po raz kolejny św. Stanisława, który przy dworzanach jawnie upomniał króla. Oburzyło to władcę, który nie tylko zatykał uszy w czasie przemowy biskupa ale i myślał jak może skrzywdzić Stanisława.

Na potrzeby Kościoła i sług Bożych kupił Stanisław wieś Piotrowin nad Wisłą od jej właściciela Piotra, który szybko po tym umarł. Dowiedziawszy się o tym król, namówił synów Piotra: Jakuba i Sulisława, by domagali się pieniędzy za wieś. Toczył się więc przeciw biskupowi proces w Solcu, a świadkowie zastraszeni przez króla zeznawali na niekorzyść Stanisława. Ten modlił się do Boga o pomoc i napełniony Duchem Św. Powiedział przed sądem, że za trzy dni przyprowadzi przed sąd umarłego już trzy lata wcześniej Piotra i on sam poświadczy na korzyść biskupa. Św. Stanisław modlił się przez kolejne trzy dni i dnia trzeciego z procesją wyruszył w biskupim stroju do wsi Piotrownia do kościółka św. Tomasza i tam długo modlił się do Boga o pomoc. Potem kazał otworzyć grób Piotra i nakazał mu wstać i pójść przed sąd i poświadczyć, że za wieś zostały mu zapłacone pieniądze. Tak też się stało.

Król i dworzanie długo nie mogli nadziwić się cudu. Piotr powiedział, że został wskrzeszony, by poświadczyć, że Stanisław zapłacił mu za wieś, a żaden z jego synów nie miał do niej prawa. Po tym odwrócił się do synów i karał ich, że niesłusznie oskarżyli świętego człowieka. Gdy wszyscy się trochę uspokoili pytali Piotra o cechy świata, w którym się teraz znajduje, a on milczał, odpowiadał tylko na pytania Stanisława. Biskup zapytał go czy chciałby zostać na tym świecie, czy wrócić na tamten świat. Piotr odpowiedział, że woli żyć w czyśćcu, gdzie aż tak bardzo nie cierpi, niż zostać na ziemi, gdzie może popełnić jeszcze wiele grzechów. Prosił jednak Stanisława o swoje modlitwy.

Był czas kiedy to król Bolesław wyruszył przeciw księciu kijowskiemu Wszewoldowi i zdobył Kijów. Pomieszkiwał tam wraz ze swym rycerstwem i próżnował czego nauczył też swoich rycerzy. A oni zachwyceni urodą Rosjanek nie dochowywali czystości, a gdy o tym dowiadywały się ich żony również wierne mężom nie były. Gdy rycerze dowiedzieli się, że są zdradzani wyjeżdżali do Polski, by przypilnować swoich żon. Był na to bardzo rozgniewany Bolesław, szczególnie okrutny był dla żon, którym rzezał piersi i kazał do ich piersi przykładać szczeniaki. Upominał go wiele razy Stanisław, ale nie zauważywszy rezultatów kazał nie wpuszczać króla do kościoła i nie traktować go jak jego członka. Wtedy Bolesław postanowił zabić biskupa i nasłał na niego swoje wojsko. Żołnierze jednak zobaczywszy Stanisława w kościele św. Michała, w biskupim stroju drżeć, padać i ślepnąć zaczęli wiec szybko z kościoła uciekli. Bardzo zdenerwował się z tego powodu król i postanowił własnoręcznie zabić Stanisława. Wbił mu nóż w głowę i okrutnie zamordował, a następnie jego żołnierze przywlekli ciało przed kościół i tam rozsiekali. To rozsiekane ciało przez 3 dni cztery orły pilnowały a nad nim widać było światłość. Kapłani krakowscy zaczęli zbierać porozrzucane członki ciała do pogrzebu, a wtedy Bóg uczynił cud i członki zaczęły się razem złączać niczym w zdrowe ciało, brakowało tylko palca, który potem znaleźli w rybie, która ten palec połknęła. Ciało zostało pochowane na Skałce w kościele, w którym św. Stanisław został zabity, a było to roku 1088. Król Bolesław został ukarany karą boską, bo kiedy Grzegorz VII wydał klątwę na całą Polskę, Bolesław musiał uciekać. Jedni podają, że uciekł na Węgry, gdzie zachorował i oszalał, a potem się po górach włóczył i tam umarł i zjadły go psy. Inni podają, że zatajając swoje dane przebywał w klasztorze w Wilaku i tam czynił pokutę służąc w kuchni mnichom i odprawiał najlichsze posługi.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9.sielanka grecka, LEKTURY, Lit. dawna
Sielanki, LEKTURY, Lit. dawna
3.autor ogrodu, LEKTURY, Lit. dawna
7. NAWIEDZENIE GROBU, LEKTURY, Lit. dawna
3.OgrĂłd fraszek W[1]. Potocki, LEKTURY, Lit. dawna
szachy, LEKTURY, Lit. dawna
Poeci polscy od ¶redniowiecza do baroku, LEKTURY, Lit. dawna
1. WIERSZE ROZPROSZONE morsztyna, LEKTURY, Lit. dawna
6. Poeci polscy od ¶redniowiecza do baroku, LEKTURY, Lit. dawna
8.Poetyka, LEKTURY, Lit. dawna
11.eneida, LEKTURY, Lit. dawna
7. z chłopa król, LEKTURY, Lit. dawna
6. POECI POLSCY OD SREDNIOWIECZA DO BAROKU, LEKTURY, Lit. dawna
roksolanki, LEKTURY, Lit. dawna
5.chryzostom, LEKTURY, Lit. dawna
Sep Szarzynski, LEKTURY, Lit. dawna
10.Amor i Psyche, LEKTURY, Lit. dawna

więcej podobnych podstron