Dlaczego właśnie ta data: 21.12.2012 ?
Dopiero w 2009 roku ujawniłem wobec znajomych i przyjaciół fakt, skąd jest mi znana opowieść o Kalendarzu Majów.
Dowiedziałem się o istnieniu tego zabytku kultury południowoamerykańskie już w roku 1981 i to w bardzo dramatycznych okolicznościach....
Był to okres, kiedy w Polsce nikomu rok 2012 z niczym absolutnie się nie kojarzył, zwłaszcza, że był to środek tzw. Stanu Wojennego i większość obywateli Polski była zajęta zdobywaniem butów na kartki i przeklinaniem panów Kiszczaka i Jaruzelskiego, za rozganianie demonstracji różnych dziwnych panów i pań z tzw. „Solidarności”.
Tak na marginesie: dlaczego raczej łagodne w przebiegu spacyfikowanie niedoszłych terrorystów ze „Solidarności” z 1981 roku jest dość powszechnie potępiane, a okrutnie brutalne, ze setkami tysięcy zabitych ludzi, spacyfikowanie terrorystów po 2004 roku w Iraku w wykonaniu pana George'a W. Busha, byłego prezydenta USA, jest tak wychwalane w Polsce?!
No ale wracajmy do sprawy, wobec której takie „drobiazgi” jak jakiś Stan Wojenny w Polsce czy masakry dokonane przez USA w Iraku to doprawdy kaszka manna...
Latem 1981 roku byłem ślicznym, naprawdę grzecznym i dobrze ułożonym 21-letnim agentem na usługach Watykanu, zwanym eufemistycznie „zakonnikiem rzymsko-katolickim”.
Czego do dziś strasznie się wstydzę jako prawdziwy patriota Polak, zapisałem się do mundurowej formacji Watykanu w Polsce w 1980 roku i do roku 1981 nabrałem dużo cech członka formacji zwanej Zakonem Paulinów (tych od Jasnej Góry w Częstochowie).
Miałem za sobą w sumie kilka miesięcy spędzonych w Częstochowie, na samej Jasnej Górze w czasie tzw. letnich i zimowych pielgrzymek.
Czas ten wykorzystywałem maksymalnie na pochłanianie wszelkiej informacji i każdej dostępnej wiedzy. I może zdziwić to nie jednego pana z Prawa i Sprawiedliwości czy nazistę z Ligi Polskich Rodzin, ale nie zdobywałem tej wiedzy w celu dzielenia się nią z agentami z Moskwy, bo byłem - podobnie jak PiS-owcy czy LPR-owcy, dość lojalnym agentem Watykanu. Może ktoś mi to kiedyś wybaczy...
W 1981 roku nie było internetu, więc przekaz ustny w XX. wieku odgrywał dużo większą rolę i mocniej się odciskał w świadomości, niż to ma miejsce dzisiaj, na początku wieku XXI.
W czasie mojego letniego pobytu na Jasnej Górze doszło tam do spotkania z niemieckimi gośćmi, tzw. pielgrzymami. Z tej racji, że znalem już wtedy dobrze język niemiecki - byłem opiekunem takiej grupy przez kilka godzin jej pobytu w Częstochowie.
W grupie tej był człowiek, który kontakt ze mną potraktował jako okazję do czegoś, co zapewne w jego pojęciu było formą odreagowania psychicznego, powszechnie nazywanego spowiedzią.
Z kolei jednak to, co ten człowiek mi powiedział, całkowicie wywróciło mój świat do góry nogami!!!!
Czyli w 1981 roku człowiek ten opowiedział mi coś, o czym dzisiaj już można raczej wszędzie przeczytać...
Ów Niemiec powiedział mi, ze w latach 60-tych XX. wieku jego ojciec był dyplomatą we Francji.
Wtedy to do ambasady Niemiec w Paryżu miała dotrzeć informacja, że Rosjanie drogą dyplomatyczną i w konspiracji przed „nie-dyplomatami” rozsyłają jakieś dziwne "przepowiednie" związane z „Kalendarzem Majów”, starodawnym dokumentem południowoamerykańskich Indian, który różnymi drogami znalazł się w muzeum w Berlinie a po II Wojnie Światowej został wywieziony do Moskwy.
Do rąk niemieckiego dyplomaty w Paryżu miał trafić chyba w 1965 roku materiał dotyczących jakichś wyliczeń astronomicznych pochodzących z tegoż Kalendarza Majów, z których Rosjanom wynikało, że za ok. 50 lat (licząc od 1965 roku) w Ziemię uderzy z dużym, niemal 100% prawdopodobieństwem, obiekt o możliwej średnicy 100 km!
Ponieważ był to środek "zimnej wojny", taka nagła troska Rosjan o losy całej Ziemi musiała podobno wzbudzić podejrzenia. Jednak po kilku miesiącach okazało się, że Rosjanie dosłali do USA kopie tych starodawnych dokumentów i Amerykanie na ich podstawie mieli dokonać własne wyliczenia. I po tym również amerykańscy dyplomaci zaczęli rozsyłać w podobny sposób informacje, ze Rosjanie nie pomylili się.
I wtedy to zaczęło się wszystko, co dotyczy daty 21 grudnia 2012 roku!
W każdym razie po 1968 roku doszło do rewolucyjnych zmian. W tym obyczajowych. Najszybciej na rewelacje wynikające rzekomo z Kalendarza Majów zareagowali Duńczycy: prawie natychmiast, bo już w 1968 roku zalegalizowali pornografię.
Rok 1968 stał się rokiem rewolt studenckich i wybuchem przemian kulturowych w USA („dzieci kwiaty”).
Wyglądało to tak, jakby ludzie posiadający wiedzę o „roku 2012” a mający jakikolwiek wpływ na to, co się dzieje na świecie, tak zaczęli organizować ten świat, aby ostatnie 50 lat życia ludzi na Ziemi, przynajmniej dla jak największej ich liczby, nie było piekłem lub przestało nim być.
I tutaj pojawia się lista zjawisk, o których była mowa w polskiej wersji internetowej Wolnej Encyklopedii Wikipedii w haśle o dacie pt.: „21.12.2012”, a które to hasło "zdjęto" z Wikipedii 4 lata przed tym, o czym hasło mówiło:
* Rosjanie poinformowali przed rokiem 1968 przywódców kilku krajów świata o treści tłumaczenia kalendarza Majów, w tym prezydentów USA, Francji oraz RFN, aby zaczerpnąć ich opinii, czy należy informować społeczeństwa swoich krajów o fakcie zbliżającego się kresu Ziemi.
* Rewolucja seksualna, która zapanowała w 1968 r. w wielu państwach Europy i w USA, była efektem decyzji polityków, aby przed końcem dziejów społeczeństwa zaznały wolności, których do tej pory nie było dane im zażywać (stąd późniejsze prawa gejów i lesbijek do rejestracji swoich związków, stosunkowo niskie ceny biletów lotniczych i dzięki temu swobodne podróżowanie po całym świecie, otwarcie granic nawet dla najmniej cywilizowanych narodów).
* Artyści, filmowcy, pisarze i inni twórcy kultury otrzymali zadanie przygotowania społeczeństw na Ziemi do godziny zero (stąd seria np. filmów o zagładzie Ziemi niesionej z kosmosu przez różne asteroidy i meteory, np. film Armageddon).
* Władze wielu krajów na Ziemi postanowiły tak kierować polityką społeczną i gospodarczą, aby do grudnia 2012 r. wyczerpać wszystkie posiadane rezerwy. Dlatego wiele projektów i planów rozwojowych np. agend rządowych USA koncentruje się na rozwoju do roku 2012, późniejsze okresy opisując tylko ogólnikowo.
* Władcy krajów muzułmańskich zareagowali radykalizacją swojej polityki religijnej, bojąc się utraty kontroli nad swoimi społecznościami na długo przed rokiem 2012.
* Łagodzenie obyczajów czy rezygnacja z wielu przeżytków historycznych (np. z segregacji rasowej) w USA i Afryce - przeciwnie niż w krajach muzułmańskich - mają ułatwić dożycie do godziny zero.
* Przekonanie o nieuchronności zagłady Ziemi tego właśnie dnia ma zapobiegać tworzeniu programów rządowych ewakuacji kogokolwiek dokądkolwiek. Zakłada się bowiem, że nikt na Ziemi nie przetrwa kolizji z ciałem niebieskim o średnicy 100 km.
Jeden element z listy zdarzeń przed 2012 rokiem nie pasuje do tego, co w 1981 roku było podobno pewnikiem, a mianowicie:
„Przekonanie o nieuchronności zagłady Ziemi tego właśnie dnia ma zapobiegać tworzeniu programów rządowych ewakuacji kogokolwiek dokądkolwiek. Zakłada się bowiem, ze nikt na Ziemi nie przeżyje kolizji z ciałem niebieskim o średnicy 100 km”.
Otóż w 2009 roku do opinii publicznej dotarła wieść, że niemal połowa zasobów finansowych Ziemi „zniknęła”, „wyparowała” z banków i instytutów finansowych jak para wodna na całej Ziemi jednocześnie!!!
I całkiem przypadkiem w tym samym czasie zaczęły się pojawiać informacje o dziwnych budowach podziemnych czy innych pracach geologicznych na całej Ziemi!
Najbardziej oszołamiającą wiadomością była ta o budowie schronów w Norwegii.
Następnie pojawiły się spekulacje i domysły o budowie schronu przez Rydzyka, pod pretekstem wierceń w poszukiwaniu źródeł ciepłej wody!
W centrum czeskiej Pragi nagle zapadła się łąka nad źle przeprowadzoną budową jakiejś wielkiej, podziemnej instalacji.
Te i inne doniesienia zaczęły sugerować, ze jednak ludzka natura nie znosi beznadziei i najbogatsi liczą jednak na szansę, że ich bunkry jakoś przetrwają.
Wróćmy do relacji z 1981 roku przekazanej mi przez syna niemieckiego dyplomaty. Niemiec ten nie sprawiał wrażenia fanatyka religijnego, ale bardzo smutnego człowieka, którego wiedza o jakimś ważnym wydarzeniu przytłacza go jak wielki kamień. Po latach tak to oceniam, że jego wiedza o czymś, co miało nastąpić już za 31 lat (licząc od 1981 roku, czyli w 2012) sprawiała mu wielki ból.
W roku 1981 wiedza o mającej nastąpić w 2012 roku zagładzie Ziemi rozprzestrzeniała się tą właśnie drogą - z ust do ust. Działo się to chyba wystarczająco szybko, skoro prawdopodobnie trafił na nią po roku 1986 również nie kto inny a sam Tadeusz Rydzyk, zwany „Ojcem Dyrektorem” w czasie jego bardzo tajemniczego pobytu w Niemczech.
Skutkiem pobytu Tadeusza Rydzyka w Niemczech był prawdopodobnie fakt wejścia przez niego w posiadanie wiedzy o wydarzeniach roku 2012.
A zapewne dzisiejszym skutkiem posiadania przez T. Rydzyka wiedzy o 2012 w moim przekonaniu są właśnie "odwierty geotermalne Rydzyka", a w rzeczywistości najprawdopodobniej kopanie wielkich bunkrów ewakuacyjnych pod budynkami należącymi do Radia Maryja w Toruniu i okolicach tego miasta.
Droga Internautko i Drogi Internauto, teraz już znasz prawdopodobne reakcje ludzi na wiedzę o mających nadejść wydarzeniach w dniu 21.12.2012..
Ale zapewne zaciekawi Cię też, jak wpłynęła ta wiedza na mnie - bo zadeklarowałem przecież, że całe moje życie stanęło na głowie po rozmowie ze synem niemieckiego dyplomaty na Jasnej Górze w 1981 roku.
Otóż moją wówczas pierwszą reakcją na posiadaną wiedzę o 2012 roku było ostrożne wypytywanie o przepowiednie dotyczące losów Ziemi. Robiłem to tak, niby przy różnych okazjach, aby nie być posądzonym przez zakonników, wśród których przebywałem, o to, że może cierpię na jakieś obsesje apokaliptyczne, zwidy umysłowe czy wręcz paranoję lękową. Wypytywałem o przepowiednie zawierające elementy katastrof naturalnych, nie o jakieś najazdy tajemnych postaci zza światów, ale o przepowiednie zawierające elementy realistyczne. Wiedziałem wtedy już, że klan ludzi w habitach, będących na usługach Watykanu, najlepiej rozeznaje się w tej materii.
Oczywiście każdy, kogo jakoś zapytałem wspominał o Apokalipsie z Nowego Testamentu. Jednak jeden z zakonników dał mi do zrozumienia, że wie o czymś, co ma się stać „dość gwałtownie i za niewiele lat”. Ten zakonnik podał właśnie datę 21. grudnia 2012 roku! Tę samą, o której już mówił Niemiec- syn dyplomaty!
Ale ten zakonnik zasugerował mi coś niesamowitego: według niego już sporo ludzi powiązanych z Watykanem wiedziało o „roku 2012”. Według tego zakonnika, już w latach osiemdziesiątych XX. wieku wielu ludziom w sutannach i habitach wiedza o tym zbliżającym się astronomicznym zdarzeniu nie wychodziła na dobre. Jednym z przykładów "niedobrych spraw" był według tego zakonnika skandal na Jasnej Górze z 1978 roku.
Oceniając to z dzisiejszego punktu widzenia, po prostu cała armia watykańska najprawdopodobniej na wieść o "końcu świata" zapowiadanym na 2012 rok „poszła na całość” i zaczęła całymi garściami i zapewne „pełnym kroczem” korzystać z resztek życia i pozostających już niedługo do dyspozycji dóbr całej Ziemi.
Ten wstęp był konieczny przed tym, abym sam się przyznał, jak ja zareagowałem na wiedzę o „roku 2012”... Też poszedłem na całość!!!
Po pierwsze opuściłem Zakon Paulinów, zerwałem z wysługiwaniem się Watykanowi. W efekcie poszedłem do wojska w 1983 roku.
Tam zacząłem odkrywać piękniejsze i weselsze strony ludzkiego życia!