Poeci polscy od średniowiecza do baroku
1. Krzysztof Opaliński (1605 lub 1609 - 1655) - polski satyryk, dramatopisarz. Od 1637 był wojewodą poznańskim. Znany z prywaty i politycznego awanturnictwa. W 1655 poddał Wielkopolskę Szwedom podczas potopu szwedzkiego.
Satyry albo Przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Satyry Opalińskiego są zbiorem przestróg w tonie satyrycznym, który ówcześnie był typem poetyckiej gawędy pisanej w dłuższym, epickim metrum. Pełniła ona funkcje dydaktyczne i podejmowała w krytyczny sposób kwestie polityczne i społeczne.
Satyra III Na ciężary i opresją chłopską w Polszcze
Na początku autor wyraża przekonanie, że Bóg nie każe Polski za nic innego, jak tylko za niewolę chłopów i ciężkie ich traktowanie przez szlachtę. Chłop jest człowiekiem i bliźnim szlachcica, a doświadcza z jego strony niewoli gorszej niż pogańska. Oskarża Polaków, których interesuje głównie dostatek. To dla niego wyzyskują poddanych.
Przytacza przykład wielbłąda, który kiedy jest przeładowany i przemęczony, kładzie się i nie chce wstać. Tutaj sytuacja jest odwrotna. Od chłopa wymaga się, by wytrzymał dużo więcej niż może. Choć niektórzy duchowni ganią takie zachowanie, to część z nich postępuje podobnie do panów, a szlachta nie ma z kogo brać przykładu.
Opaliński podaje przykłady nadużyć na chłopach. To, co robiło kilku, teraz musi zrobić jeden, kiedyś poddani pracowali dwa dni w tygodniu, a teraz nie mają ani jednego dnia wolnego. Krzywdą jest dla nich założenie folwarków i zabranie im ziemi. Kiedy wiosną nadchodzi susza, albo zaczynają zdychać woły, panowie biorą kobiety i torturują je rozciągając członki ich ciała, bo uważają, że to wina czarownic.
Źle funkcjonują także urzędy i sądy. Urzędnik każe powiesić chłopa (często, gdy ten jest niewinny), a pan nawet o tym nie wie. Często nawet nie stawia się go przed sądem, ponieważ jest poddanym, pojawia się pytanie: „To poddany nie człowiek?”, gdyż często traktuje się go gorzej niż zwierzę i kara bez przyczyny. Nieraz pretekstem jest to, że chłop nie pije piwa warzonego w karczmie pana, co jest jego obowiązkiem. Autor podaje przykład, jak pan oddaje karczmarzowi pewną liczbę beczek piwa w tygodniu, a ten musi mu oddać za nie pieniądze. Karczmarz oblicza, ile wyjdzie na jednego chłopa i gdy ten nie wypije swojego przydziału, to zaniesie mu do domu, ale chłop musi za niego zapłacić. Podobnie panowie czynią ze zbożem, solą, mąką czy śledziami.
Chłopi są często bici przez swoich panów. W 1037 roku poddani zbuntowali się przeciw panom (bunt Masława po wygnaniu żony Mieszka II Rychezy z synem Kazimierzem), Wskutek tego panowie, księża, biskupi, kasztelanowie i wojewodowie musieli chować się w lasach, gdy chłopi dochodzili zapłaty za swoje krzywdy. Opaliński nawiązując do tego wydarzenia przytacza podobne przykłady z XV i XVI wieku, kiedy chłopi buntowali się pod przywództwem Pawluka, Muchy czy Nalewajki. Uważa, że przysporzyły one ojczyźnie wojen i hańby, a prawie ostatecznej zguby, co miało być karą za uciskanie poddanych. Najpierw Bóg ukarał hetmanów klęską i więzieniem (aluzja do klęsk poniesionych przez Polaków pod Korsuniem w 1648 roku, kiedy do niewoli Tatarzy wzięli hetmana Potockiego i pod Płowcami, gdzie taki los spotkał Kalinowskiego; a także do ugody Zborowskiej w 1649, kiedy Chmielnicki uzyskał wiele ustępstw na rzecz Kozaków) - „per quae quis peccat, per eadem punktur” (czym kto grzeszy, tym zostaje ukarany).
Autor zamyka utwór, jeszcze raz stwierdzając, że Bóg najbardziej karze Polskę za krzywdy poddanych i uważa, że tak będzie nadal jeśli panowie nie zmienią swojego stosunku do chłopów.
2. Stanisław Herakliusz Lubomirski
POEZJE POSTU ŚWIĘTEGO ZAMYKAJĄCE W SOBIE EPIGRAMATA I PIEŚNI O MĘCE PAŃSKIEJ WEDLE TEKSTU NOWEGO TESTAMENTU ZŁOŻONE
PRZEDMOWA
Antabo et Psalmum kicam Domino - Będę śpiewał i mówił psalm Panu. (Psalm 26).
Na początku autor wyznaje, że nie zamierza śpiewać o wojnach czy pożarach - „Nie wojny, nie mogiły ani ilijackie/Śpiewać myśle pożary” - aluzja do „Iliady”. Nie będzie też pisał o sarmackiej dumie, Anie swoim nieczystym piórem o „płomieniu” miłości. Nie zamierza też poprawiać ani uzupełniać utworów wieszczów.
Zwraca się do Muzy, aby nigdy więcej nie „nadymała” jego ucha rymami. Nie chce, aby kusiła jego pióro do pisania, bo ono i tak jej nie usłucha. P.Lir. wzgardza też lutnią i fujarami, nie chce na nie patrzeć.
Wyznaje, że chce, aby jego krzyżem był Parnas (grecka siedziba Muz i Apollona), Cedronem (rzeka pod Jerozolimą) Helikon (grecka siedziba Muz), a Zbawicielem Apollo. Pisze, ze od lauru woli ciernie, nie żal mu zdjąć z głowy zielonego wieńca, który jest symbolem wesołości, dla korony Niebieskiej. Kameny (miejsce kultu italskich bóstw źródlanych; muzy) zamieni w słup i gwoździe, a Muzy w trzy Maryje: Marię Magdalenę, Marię Jakubową i Salome, które udały się do grobu Jezusa i zastały go pustym.
Zaloty autora będą miłością Magdaleny, a jego amory i miłostki oraz gusta judaszowym pocałunkiem.
P.lir. zwraca się do Boga, który okazał swą miłość do ludzi na krzyżu, z prośbą o przebaczenie i o wenę twórczą, aby jego treny przepełniała skrucha. Dalej prosi Helikon, by zamienił strumienie we łzy. Wyraża tez przekonanie, że jego słowa nie przysporzą Bogu chwały, bo jego usta nie są godne, by chwalić Boga, ale ma nadzieję, że Bóg sprawi, iż choćby jego pióro będzie tego godne.
ACCIPITE ET MANDUCATE, HOC EST CORPUS MEUM („Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje”)
P. lir. domyśla się, dlaczego Bóg znajduje się pod postacią chleba i wina. Szalony człowiek nie szedł za Chrystusem, gdy Ten przekonywał go do swojej nauki Niebem. Dlatego Bóg użył fortelu, postępu i wiedząc, że człowiek bardziej ceni chleb czyli sprawy ziemskie niż sacrum, stał się chlebem, aby w nim zamieszkać.
ET OSCULATUS EST EUM („I pocałował go”)
Bóg ustami wypowiedział słowa: „Niech się stanie” i stworzył człowieka. Ten odpłaca mu się tak, że witając ustami, zdradza, a całując sprzedaje. Mimo to, Bóg za zdradę, rózgi, ciernie, krzyż czyli wszystkie doświadczone cierpienia daje ludziom cierpliwe serce. Za zdradę - Zbawienie, za męki - raj, a za śmierć odkupienie, czyli „miód za żądło”.
STABAT PETRUS IN ATRIO PRINCIPIS ET ITERUM NEGAVIT („Stał Piotr na dziedzińcu księcia i wielokroć się zaparł”)
Dwór uczy obłudy, a kto raz się na nim znajdzie, zapomina o cnocie. Przykładem jest Piotr, któ®y raz znalazł się w pałacu, a trzy razy zaparł Jezusa. P. lir. zastanawia się, co stałoby się, gdyby znalazł się on nie w sieni, ale w przedsionku królewskim („antykamerze” ).
LATRON DAT PARADISUM, DISCIPULO MATREM, PATRI ANIMAM („Łotrowi daje raj, uczniowi Matkę, Ojcu duszę”)
P. lir. zwraca się z apostrofą do Zbawiciela, którego miłość uczyniła Synem marnotrawnym. Mało, że Jezus ofiarował siebie, swoją krew, ciało i życie, to jeszcze dał uczniowi Matkę, ducha Ojcu i niebo łotrowi.
SUPER OMNIA LIGNA CEDRORUM TU SOLA EXCELSIOR, IN QUA SALUS MUNDI PENDET („Ponad wszystkimi drzewami cedrów tyś jedno najwyższe, na którym wisi zbawienie świata”)
P. lir. zwraca się do Muzy, która często przebiega przez wspaniałe lasy, by powiedziała mu, czy widziała drzewo równe temu, na którym wisiał Chrystus.
Niczym wobec tego drzewa są inne cedry, wonne cytryny, cyprysy czy palmy. Także sosny i świerki, dęby, olszyny, brzozy, oliwy, lipy i pomarańcze mogą „zwiesić swoje nosy” przy nim.
- 4) Także wysoka topola i niska leszczyna, cis i laur, jabłoń i orzech, wiśnia i głóg muszą ustępować drzewu, na którym cierpiał Chrystus. Dotyczy to również mirty, migdałów, modrzewia, klonów. P. lir. wymienia niemalże wszystkie drzewa, gdyż żadne z nich nie może równać się temu jedynemu, cedrowemu.
Wszystko, co wydaje ziemia może być jedynie „podnóżkiem”, podstawą pod to drzewo, na którym cierpiał Bóg.
Mimo iż było sadzone przez złego człowieka, to z woli Boga stało się narzędziem boskiej dobroci. Na nim zostało odkupione zło. Jego owoc był dojrzały, „Bo go przed wieki niebiosa przejrzały”.
P. lir. chce drzewo cierpienia nazwać palmą porównuje je do niej. Palma rodzi słodkie daktyle, a ono słodkie zbawienie. Tamta ma rozciągnięte liście i daje cień, a na tym Bóg miał wyciągnięte ręce i przygarniał stworzenie.
Ten cedr będzie laurem, ale nie na czołach cesarzy lub królów, lecz ozdobi ciało, którego nic nie ogarnie, które wszędzie rządzi i wszystko widzi.. Będzie laurem zwycięzcy niebieskiego.
Jest podobne także do oliwki, której gałązka byłą symbolem pokoju. Daje ludziom pokój. Bóg zniósł na nim straszna śmierć, co skłoniło ludzi do pokoju.
P. lir. przyrównuje je także do balsamu, przypominając sobie rany duszy, które Bóg zgoił z jego sumienia. Cedrowe drzewo jest podobne także do aloesu, który koi serce przeszyte „gorzkością” i bólem; oraz do cyprysu wiążącego się zarówno z życiem, jak i ze śmiercią.
W tej części utworu p. lir. gani Muzę, pytając, dokąd wiedzie jego myśli, szukając porównania z krzyżem. Zastanawia się, czy w ogóle jest rzeczą godną porównywać to, co pochodzi z nieba, z tym, co daje ziemia. Stwierdza, że tego drzewa nie wysławią ani lasy, ani bory, ani nawet chóry anielskie.
Także pogańskie narody przypisywały bogom drzewa i rośliny. Apollo sadził w ogrodach swój laur (nawiązanie do mitu o Apollonie i Dafne), Jupiterowi przypisywano dęby, na które nie działały jego grzmoty. Wenus kazała dla urody sadzić róże i mirty, Saturn cyprys i jedlinę, a Hermes - „wnuk Atlantów” upodobał sobie leszczynę.
Cedrowy krzyż jest szczególnie wybrany przez Boga. To na nim Bóg straszliwą śmiercią dał odkupienie światu. P. lir. zwraca się do Muzy, by uszanowała milczenie, gdyż żadne usta i słowa nie są w stanie sprawiedliwie wychwalać Boga.
Sonet na całą mękę pańską
Utwór ma budowę 4-strof. (4wer., 4w., 3 w., 3w.), typową dla sonetu. Poza pierwszą strofą rym dokł., we wszystkich żeński. W dwóch pierwszych sąsiedni, w dwóch ostatnich krzyżowy.
W pierwszej strofie p. lir. pyta, czego cudem są męki zniesione przez Chrystusa. Czy triumfem wielkiej i nieogarniętej miłości, czy łupami piekła czy zawistnej śmierci, czy cudem niebieskiej siły?
W drugiej strofie wymienione są dary dobroci, ale nie męki: „moc, myśl, żal, strach, pot, krew, sen zwyciężony, zdrada, powrozy, łzy, sąd”, spoliczkowanie Jezusa, rózgi, ciernie, krzyż, gwóźdź, żółć i przebity bok.
Trzecia i czwarta strofa podsumowuje, że nie są to nawet dary, ale żywe źródła łaski. Nie źródła, ale cuda ręki boskiej, która z ran dała zbawienie, za które powinno dziękować serce.
Sonet na pochwałę Tacyta napisany
Rym żeński, w dwóch pierwszych strofach: ABBA, w dwóch ostatnich krzyżowy.
Tacyt (55-120) - największy historyk rzymski, świetnie charakteryzujący postaci, autor żywych, doskonałych opisów.
Tacyt stał się twórcą nieśmiertelnym poprzez państwa, osoby, cnoty, które wskrzeszał w swoich utworach, na powrót uczynił żywymi.
Autor uważa go za największego poetę rzymskiego, ponieważ ratował od zapomnienia sławnych ludzi i wydarzenia.
W 3 strofie p. lir. stwierdza, ze T. jest równy cesarzom rzymskim, ponieważ tak jak oni pouczali sobie współczesnych, tak on pisząc o zmarłych przodkach, uczył czytelników cnoty ich przykładem.
Mimo iż opisywał chwałę nieśmiertelnych, a nie pisał o sobie, równa się im, bo w ten sposób uwił sławę dla siebie.
Eklezjastes
Księga Koheleta przetłumaczona przez Lubomirskiego na wiersz polski w 1706 roku.
Mianem Eklezjastesa określa się mędrca przemawiającego na zebraniu ludu; kogoś, kto docieka wszystkiego.
PRZEDMOWA
P.Lir. chce przybliżyć śpiewem „Salomonowe mowy” (ks. Koheleta wg tradycji przypisywana była Salomonowi, ale naprawdę pochodzi z II w.p.n.e.), ale po polsku, nie po żydowsku jak pisał autor. Swoje zadanie określa jako trudne ze względu na to, że musi zadbać za równo o wartość artystyczną, jak i o prawdę, tekst „święty”, którego nie można przeinaczać - „mieć równo Muzę i Prawdę na pieczy”. Wie, że musi czuwać nad swoim natchnieniem poetyckim. Ale nie boi się osądów krytyków. Nie będzie zmieniał, czynił tekstu Księgi… bardziej artystycznym, ale oprze się tylko na Wulgacie Św. Hieronima (tłum. Na łac. Pisma Św. Z IV/V w. n. e.). Nie obawia się także krytyki Muz ani Apolla. Uważa, że Pismo Św. nie powinno mieć wielu ozdobników. Tłumacząc je, nie chce dbać o swoją sławę, która jest marnością. Na końcu zwraca się do czytelnika, aby o wiarę i cnotę nie jego pytał.
ROZDZIAŁ I
„Vanitas vanitatum et omnia vanitas - dixie Ecclesiastes. Quid habet amplius homo?”
Wszystko, co znajduje się na świecie jest marnością - „Marność marności wszystko jest na świecie, marności marą, co jedno świat plecie”. Nie ma nic doskonałego. Nic nie da człowiekowi spokoju, nawet ciężka praca. Wszystkie pokolenia przemijają i na wieki zostaje tylko niebo. W przyrodzie, mimo przemian występuje także stała powtarzalność („Wschód lotne słońce wnet w zachód obraca/I na swe miejsce znowu się powraca”), np. cykl dnia i nocy, pór roku. Jest to uporządkowana i mądrze skonstruowana prawidłowość, np. rzeki wpływają do morza, ale ono nie wylewa wody. Wszystko ma swój rytm, wraca do swojego początku. Ludzki umysł tego nie ogarnie.
P. lir. zastanawia się, co było pierwsze. Wie, że to coś jest nadal. Stwierdza, że jest to siła, coś, co „z laty będzie się krążyło”, działo. Dalej p.lir. mówi: „Eklezjastem i królem się zwałem/W Jerozolimie ja, co to pisałem”. Uważa, że dociekanie jest zabawą daną człowiekowi przez Boga, aby nigdy nie udało mu się dotrzeć do szczerej prawdy o świecie. Wyznaje, że widział już wszystko i to jest tylko marnością. Wszystko znał i umiał, oddał się nauce i mądrości, uważał za wielkiego, ale to okazało się daremne, bo i tak nie zrozumiał tego, co dzieje się w świecie. Mądrość i długa nauka jest tylko utrapieniem [!!!] - „I tać jest sprawa samej Boskiej ręki,/Że większy rozum ciężkie miewa męki”.
ROZDZIAŁ III
„Omnia tempus habent et suis spatiis transeunt uniwersa sub coelo.”
Wszystko podlega czasowi. On wszystkim steruje i zmienia. Jest czas narodzin, sadzenia drzew, „zabijania i leczenia”, psucia i budowania, smutku i radości, pracy i odpoczynku, siania i zbiorów, milczenia i mowy, wojny i pokoju.
Autor zadaje sobie pytanie: Czy jest coś korzystnego dla człowieka, skoro wszystko podlega czasowi? Dochodzi do wniosku, że nawet trud jest marnowaniem czasu.
Bóg wszystko zaplanował w czasie, aby nikt nie znał ani końca, ani początku.
P. lir. wyznaje, że sam doświadczył, iż szczęśliwy jest ten, kto żyje wesoło i cnotliwie.
Wszystko, co jest dziełem boskim nie zginie i będzie trwało wiecznie. Jest doskonałe i człowiek tego nie poprawi, bo nie ma w nim co poprawiać.
To, co ma się wydarzyć na świecie już kiedyś miało miejsce, jest tylko w kółko przywracane przez Boga. Każde stworzenie boi się Boga i podlega Jego sprawiedliwemu sądowi. Wszystkie czyny tak dobrego, jak i niezbornego wyjdą na jaw. Wszyscy, zarówno ludzie, jak i zwierzęta są równi i czeka ich śmierć, oddychają tym samym powietrzem, nie różnią się w tym między sobą. Tak samo podlegają marności, dążą do jednego końca, „wszystko z mizernej ziemie ulepione/Z ziemi się wraca - w ziemię obrócone”.
P. lir. mówi, że doświadczył, iż najlepiej jest rozpędzić myśli, żyć wesoło i szczęśliwie, ale cieszyć także radosny i cnotliwy umysł owocami swojego wysiłku. Nie należy myśleć o tym, co będzie i zostanie po nas, ale cieszyć tym, co jest teraz.
ROZDZIAŁ VII
„Quid necesse est domini maiora quaerere, etc.”
Czas mija tak, jak cień i już nie wraca („Jak więc cień - mija i mknie daremnie”), dlatego należy wiedzieć, co w danej chwili jest najbardziej konieczne dla człowieka.
P. lir. stwierdza, że lepszy jest dzień śmierci niż chwila przyjścia na świat, gdyż lepiej iść„do domu żałobnego niż do domu godowego”, ponieważ w pierwszym myśli się o końcu swojego życia, a nie - jak w drugim - o tym, co będzie w przyszłości i jeszcze nas czeka.
Gniew jest lepszy od śmiechu, ponieważ wygląd zmarszczonej twarzy karci wyuzdany umysł (?), który z niczym się nie liczy. Serce ludzi mądrych i roztropnych woli smutek i niedolę, a głupich radość. Lepiej być strofowanym przez mądrego niż chwalonym i oszukiwanym przez głupiego. Śmiech głupiego p. lir. porównuje do trzasku ciernia palącego się pod garem.
Lepiej być cierpliwym niż pysznym, a gniew jest cechą głupiego.
Tylko głupi zastanawia się nad tym, dlaczego minione czasy były lepsze i szczęśliwsze.
Prawdziwa mądrość jest złotem i nasyci pragnącego wiedzy. Ona wraz z nauką bierze góre nad pieniędzmi, bo daje człowiekowi sympatie u Boga, a gdy ten opuści człowieka, to nikt mu nie pomoże.
Nie należy być za bardzo mądrym i sprawiedliwym, aby nie zgłupieć, ale trzeba wystrzegać się bezbożności i głupoty, aby nie umrzeć zbyt wcześnie. Kto boi się Boga i Go miłuje, jest pod Jego opieką i postępuje dobrze. Jednak także zbyt duża cnotliwość może być przyczyną grzechu.
Nie można plotkować i złorzeczyć komuś, bo sumienie wie, co człowiek czyni; później ktoś może nam złorzeczyć.
P. lir. mówi, że mądrość go opuściła, jeśli w ogóle kiedyś ja miał, ponieważ kiedy głębokie myśli w siebie wnikną, to trudno je odnaleźć. Wie, ze oddał swoje myśli, by służyły mądrości, aby umiał znaleźć błędy grzeszników. Dalej:
„(…)I nad śmierć samę znalazłem straszliwą,
Gorszą - niewiastę obłudną, fałszywą,
Co jest do wielkiej gorzkości powodem;
Sama jest sidłem, serce jest niewodem,
Więzy jej ręce, które wiążą męże;
Za kim Bóg - ten się z jarzma jej wyprzęże,
Ten zaś, co grzeszy, a Bogu nie luby,
W sidłach jej więźnie i spieszy do zguby.
I to jest co ja pojąłem oboje,
Na tom obrócił wszystkie myśli moje,
Abym wynalazł przyczynę tych rzeczy,
Które po dziś dzień ma zamysł mój na pieczy,
Alem nie dociekł - przyznam się - niczego;
Z tysiąca mężów znalazłem jednego,
Co zaś na świecie białychgłów się zmieści,
Żadnej-m nie znalazł w całej płci niewieściej,
A tegom tylko doszedł, że w prostocie
Stworzył człowieka także w szczerej cnocie. (…)”
Bóg stworzył człowieka, lecz nieco zawikłał jego losy. Trudno jest rozpoznać jego zamiary i słowa.
ROZDZIAŁ IX
„Omnia haec tractavi In Conde meo, ut curiose intelligerem.”
Autor stwierdza, że widział i czuł już wszystko, chciał wszystko wiedzieć i dociec. Jednak nawet mądry i sprawiedliwy człowiek nie może być pewien, czy jest godny miłości czy nienawiści. Fortuna, los daje szczęście zarówno dobrym, jak i złym po równo. Tak pobożnym, jak i szydzącym z Boga. Według autora najgorsze jest to, że bez względu na to, jakim się jest, od losu otrzymuje się takie same kary i nagrody. Dlatego niektó®zy niczym się nie przejmują, a poźniej dostają do piekła. A przecież lepszy jest najmarniejszy, ale żywy pies, niż zdechły i martwy lew. Nikt nie będzie żył na wieki, śmierć dotknie każdego, dlatego teraz trzeba zadbać o to, co będzie po śmierci. Później już nic nie da się zmienić. Umarli już niczego nie pamiętają - „Wszystka ich pamięć ginie w niepamięci”.
W tym miejscu autor nakazuje czytelnikowi iść i jak najszybciej spożywać z radością chleb otrzymany o d Boga (należy cieszyć się tym, co się ma). Każe cieszyć się, póki pozwalają na to lata, ubierać się pięknie, spędzać czas z żoną. Wszystko, co się zacznie robić, trzeba kończyć, bo w piekle już nie będzie dzieł, mądrości, rozumu czy umiejętności.
P.lir. rozmyśla też o tym, że nigdy nie można być niczego pewnym. Ani biegacz swej szybkości, ani silny wojny. Uczony może się zawieść na bogactwie, mądry na dostatku. To czas i przypadek wszystkim zarządzają. Tak jak na ryby spada wędka, a na ptaki sidła, tak na człowieka może spaść nieszczęście.
Autor przytacza pewną historię dotyczącą oblężonego miasta. Zostało ono niespodziewanie napadnięte i oblężone, a ludzi do obrony było niewielu. Lecz znalazł się jeden ubogi, ale mądry mąż, który nie bał się niebezpieczeństwa i sprytnym rozumem uwolnił miasto. Od tego czasu już nikt nie zwracał uwagi na jego ubóstwo. Autor podsumowuje tę historię stwierdzeniem, że mądrość jest bardziej doskonała od odwagi i mężności.
P. lir. zwraca też uwagę, że cisz jest lepsza dla człowieka, ponieważ daje mu mądre słowa, a nie tak jak krzyk - głupie. Mądrość jest silniejsza niż największe wojska.
Tan, kto popełnia choć jeden grzech, traci wiele dobrego.
Somnus
Primus - Sen pierwszy
Utw. 8-wers. (wszystkie „Sny”), rym przeplatany, dokładny, żeński, 11-zgł. Liryka jest opisowa, pośrednia. Tematem utworu jest łoże.
Jest ono wysypane puchem i wyłożone poduszkami, w których głowa tonie jak w morzu („głowa w nich tonie jako w morzu suchem”), jakby poddawała się falom („Skubanych gęsi zgrążona wałami”). Sen tchnie ducha w pierzyny, a zielona tkanina rzuca cienie, by słońce nie rzucało promieni i nie obudziło spiącego.
Secundus
Budowa utworu jak wyżej.
Obok łóżka stróże chodzą po cichu w miękkich pantoflach z materiału. Na drzwi otwierają się po cichu. Okna są zasunięte „portyjerami”, by śpiącego nie obudziło słońce, „choćby trojakim ogniem zagorzało”.
Tertius
Bud. Utw. j.w.
Sen jest czasem odpoczynku, wytchnienia. Wszystkie myśli, problemy, tęsknoty i trudności, „i co by/Było przyczyną do wczasu przetrwania,/W łańcuchach jęczy za progiem”. „a doby pomyślne” chodzą po cichutku w pantoflach z irchy i płytkich trzewiczkach, by nie zakłócić miłej czynności i nie wypłoszyć dobrych żywiołów.
Quintus
Bud. I liryka opisowa, refleksyjna jak wyżej.
Miody gromadzą się w plastrach, a synogarlica przelatując obok budowli na wzniesieniu z pięknym widokiem, żałuje swojej tułaczki po kraju. Słowik odpowiada jej, że raj natura zawarła w tak niepozornej przyjemności jak sen.
Fortuna
Prima
Budowa jak „Sny”.
Fortuna jest ślepa boginią, obrazem niestałości, „mułem kleconym z piany”, mistrzynią kłamstwa, skałą, która na wierzchu jest oblana czymś innym. Od obrotów jej koła wszystko zależy, także praca.
Secunda
Przed Fortuna wszyscy biją pokłony, chcą wkraść się w jej łaskę. Cesarze zrzucają z siebie złote łańcuchy, a królowie wieńce z głów. Nawet bogaci rezygnują z diamentów na głowach. Tylko od niej zależy, kto będzie miał szczęście. Ma długą suknię z rękawami do ziemi przetykanymi złotem. Ma świat „pod trzewikiem”, nawet kraje wschodnie i południowe.
Tertia
Fortuna jednym daje hetmańską władzę, żeby przelewając krew doszli do sławy i stąpali po laurach, a w gigantomachii bogowie będą musieli wołać Herkulesa na pomoc w walce z nimi. Drugich obdarza pięknością lub władzą i honorem.
Quarta
Fortuna, która rządzi światem, jest bogata i szczęśliwa, jak prymasowie, na których bogatych stołach leżą słodycze i królowie. Także ona ma laski, pieczęci, mitry i krzesła.
3. Kasper Miaskowski
„Zbiór rytmów”
Do Symona Simonidesa
P.lir. żałuje, że los nie pozwolił mu spotkać „uczonego” Szymonowica.
Simonides w 1590 r., otrzymał od Zygmunta III nominację na poetę Sacra Maiestatis Regiae, a papież Klemens VIII przesłał mu wieniec laurowy w zamian za dedykowany mu poemat Joel Propheta, stąd aluzja autora do tych wydarzeń - „czoło twoje/ Zdobne rószczką bobkową, którą-ć on pan włożył”.
Jak pisze autor, na zawarcie osobistej znajomości nie pozwoliła twórcom odległość - „Nie zdarzyła odległość tak daleka” (Szymonowic przebywał najczęściej we Lwowie i Zamościu lub nad Bełzem, a Miaskowski w Smogorzewie w woj. poznańskim). Poeta wyznaje, że najlepiej było mu właśnie w Wielkopolsce na ziemi jego ojców, przy dawnej granicy ze Śląskiem („Mnie moja włość uboga w ojczystym ugorze/Bawi, gdzie pług nas Śląskiem górzysty wzór orze”), dlatego rzadko ja opuszczał.
W kolejnym wersie autor wyraża zadowolenie, że „Muza bogata”, która symbolizuje sztukę, dociera także do małych, wiejskich regionów. Chociaż woli złociste pałace, to nieraz wydaje twórców także wśród ziemian. Dlatego Miaskowski zwraca się do Szymonowica, aby i ten spuścił się na Pegazie do niego i jego znajomych i przyniósł do nich swoje „Sielanki”. Kiedy dotrą one do poety, a Pegaz odpocznie w jego stajni i pozostawi tam choćby jeden włos.
Także Muzy i poezja Miaskowskiego mają pójść za Kamenami (muzami) Szymonowica, choć pewnie zmęczą się nim dojdą do źródła Hipokrene czyli miejsca, które daje poetom natchnienie. Oznacza to, że nigdy nie osiągną wyżyny prawdziwej poezji. Dlatego Miaskowski prosi Szymonowica, by ten wspomógł jego konie swoimi.
Autor wyjaśnia Szymonowicowi, ze tak bardzo go sobie upodobał, ponieważ ten nawiązując do „Bukolik” Wergiliusza, wprowadził do „sielanek” literackich bohaterów Tityra i Dafnisa, a pisał o słowiańskich, pasterskich miejscach.
W wersie „Twoje koski leszczynę tu długo gryźć będą”, nawiązuje autor do Sielanki I Dafnis, co ma świadczyć o tym, że jego utwory długo będą znane i sławione w Polsce.
Na Śklenicę malowaną
22 wersy, rym sąsiedni, dokładny, żeński, 10-zgł.
W utworze nicość martwej natury łączy się z wartością ludzkiego życia. Jak głosi Biblia, Zycie jest marnym popiołem - „popiół śkło”, ale i ze szkła dobry hutnik potrafi sworzyć tęczę piękniejszą (wg poety) od tęczy słonecznej, a więc piękno wyższe od piękna natury. Oznacza to, że piękno życia jest większe od piękna natury, ale tak jak martwe przedmioty jest skazane na zagładę, obrócenie się w proch. Tak jak szklanka („śklenica”) może łatwo wypaść z dłoni i się potłuc, tak samo łatwo ludzkie życie może stać się popiołem. Jest ono jednak jak Feniks, który „z popiołu wstaje, w popiół się mieni”.
Autor prorokuje też, że przyjdzie dzień, kiedy świat spłonie jak słoma, gdy Bóg zasiądzie na swoim tronie.
Ziemiańskie życie jest kryształem przemieniającym się w nicość.
Waleta włoszczonowska
Waleta - pożegnanie.
19 strof 4-wers., rym sąsiedni, dokł., żeński. 3 pierwsze wersy każdej strofy 11 zgł, a czwarty 5-zgł.
Utwór przedstawia piękno wiejskiego życia, ale z perspektywy rozstania z włoszczonowskim dworem.
Poeta żegna pola, dom, dworek, do których już nie będzie mógł wrócić. Żegna ogrody i stawy, wiśniowe sady. Poprzez postać bogini Pallady (Ateny), która chodziła po jego ogrodzie zbierając kwiaty i tworząc wiersze, nawiązuje poeta do mitologii. Żegna też poddanych i woły, którzy nie doświadczyli od niego okrucieństwa. Ma nadzieję, że i oni zachowają go w swojej pamięci. Miaskowski żegna się również ze Stachem Rybskim, gościnnym znajomym, u którego często jadał chleb. Autor żegna stryja, kościół, rodzinną mogiłę. Choć przebywał we włoszczonowskiej posiadłości tylko trzy lata, to wiele miejsc ma dla niego ogromne znaczenie i z nimi się żegna.
W ostatniej strofie poeta zwraca się do wszystkich ludzi miasteczka, alby żyli w pokoju i zgodzie, pod Bożą opieką. On natomiast będzie głosicielem („trębaczem”) tego miejsca tam, gdzie zamieszka.
Utwór ma ton elegijny, opisuje utraconą szczęśliwość.
Lutnia Jana Kochanowskiego wielkiego poety polskiego
Poeta zwraca się do lutni Jana Kochanowskiego. Pyta ją, dokąd Bóg niesie jej myśli. Zastanawia się, jak można sprawić, by ona przyniosła sławę. Ona odpowiada, że wcześniej wyschnie Dunaj, a „Wiślnym grzbietem” przestana płynąć statki rzeczne, albo latem spadnie śnieg, niż w jej struny ktoś uderzy łagodniej i stworzy piękniejszy wiersz niż Kochanowski. Ten, kto chce osiągnąć szczyty jego poezji, wcześniej ulepi skrzydła z wosku i piór (aluzja do mitu o Dedalu i Ikarze). Większego od Kochanowskiego nie znały ani trzy gracje - boginie wdzięku, ani Pallas (Atena), ani twórca poważnej poezji, ani twórca żaden autor fraszek. Lutnia odpowiada też, że nikt ze Słowian nie „doszedł tak blisko arfy Dawidowej” - mowa o „Psałterzu Dawidów” Kochanowskiego. Daremnie też szukać kogoś, kto „żałobniej i snadniej” pisał o Antenorze i Kasandrze („Odprawa posłów greckich”). W kolejnej strofie pojawia się aluzja do „Trenów” - nikt tak wzruszająco nie wyraził ojcowskiej miłości po stracie córki. Wszyscy znają „Szachy” mówiące o bitwie na duńskim dworze. Tylko Kochanowski przetłumaczył astronomiczno-mitologiczne dzieło Aratosa „Fenomeny” na język polski. Nikt nie napisał więcej o Sarmatach i wojnach („Proporzec”, „Dziewosłąb”, „Epitalamium na wesele Radziwiłła”, „Pamiątce Janowi na Tęczynie”, „Przy pogrzebie rzeczy”). Kochanowski pisał i utwory miłosne, i żałobne. Przyjął więc lepszą formę niż Amfion (gdy grał na lutni podczas budowy muru obronnego dla Teb, głazy układały się same). Nawet Orfeusz mu nie dorównywał. Lutnia wyznaje, że nie znalazła „równej mu gospody” i dlatego nie tworzy już utworów, a tylko śpiewa sobie w ciszy treny po nim i oblewa jego wiersze łzami. Mówi jednak, że jej poezja „wnuki minąwszy Lechowe” (?), „W pojśrzodku Polski przystała do Szkota”.