T R E N I N G
-Naprawdę... będziemy mieli wille tylko dla siebie? -spytał Max.
-Acha. Pan Dickenson powiedział, że następne dwa tygodnie mamy spędzić w tym domu, bo będziemy mieli więcej czasu na trening (taaa a oni akurat będą trenować -dop. Madzia) -powiedział Kenny.
-A kiedy mamy tam pojechać? -spytał Kai.
-Jutro rano wpakujemy się do autokaru i jedziemy -odpowiedział Kenny
-A co z jedzeniem? -spytał Tyson
-Cała lodówka ma być zapakowana, ale na wszelki wypadek co trzy dni z super marketu będą nam jedzenie przywozić -mruknął Kenny.
-No, a jak wygląda ten dom? -spytał Rei.
-Trzy piętra, ogród, basen... takie tam... duży dom... a nawet można powiedzieć, że baaaaaaardzo duży. -odparł Kenny. -No to do jutra.
-Cześć -odparł Tyson i pobiegł się pakować.
-Bye Bye -Max pomachał reszcie i poszedł w swoją strone.
-No... ja też będę się zbierał. No to do jutra Kai. -powiedział Rei i już miał odchodzić, gdy do niego doleciał głos Kaia.
-Do zobaczenia... -poszedł, a Kai szepnął -...Kociooki. -i sam poszedł w swoją strone.
I tak oto drużyna Bladebreakers`ów następnego dnia się spotkała, wpakowała się do autokaru i pojechała na trening.
-O JEZUUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!!! -zawołał Tyson na widok domu, gdzie mają teraz mieszkać. To nie był dom. To była willa. Duża willa. Naprawde i miała siłownie i basen i kort tenisowy i tor dla gokartów i dużo pokoju- 158 i sale kinową i biblioteke taaaaaaaką dużą i... i wszystko co można sobie wymarzyć.... [ja też tak chce -dop. Max].
-No to tu -powiedział Kenny i wziął swoje rzeczy z autokaru. - Wiecie jest tu tyle pokoji, że możemy sobie wybrać, który chcemy.... więc oznacza to, że na tych trzech piętrach macie znaleźć sobie jakiś pokój... zrozumiano?
-Taaaaaaaaaaaaaaaak -rozległo się w autokarze.
Chłopcy wzieli swoje rzeczy i poszli zwiedzać.
Okazało się, że na parterze nie ma pokoji mieszkalnych, dopiero na górze. I sprawa układa się tak, że na pierwszym piętrze mieszkają Tyson, Kenny i Max, a na trzecim Kai i Rei.
Tyson zakwaterował się najbliżej schodów, by mieć blisko do lodówki. Kilka pokojów dalej miał pokój Max. Obydwa pokoje mieściły się lewej, a tam dalej po prawej swój pokój posiadał Kenny. Wyżej ostatni pokój posiadał Rei, a naprzeciwko niego Kai.
-Obiad za godzinkę -zawołał Kenny.
Chłopcy w tym czasie się rozpakowywali.
Rei uważnie obejrzał swój pokój. Wydawał mu się przyjemny. Duże łóżko. Szafa, lustro, komoda, biurko i telewizor. Takie tam... wydaje się wygodny, elegancki, a także przytulny. Idalny pokój dla Kociookiego. I łazienke miał w pokoju. Naprzeciwko Reiego pokój miał Kai. Duży pokój. Szafa, komoda na
prawej, jakieś biurko i telewizor na lewej. I wieeeeeeeeeelkie łóżko na środku pokoju. Na prawej też drzwi do łazienki. Na dole, gdzie pokój posiadał Kenny, Tyson i Max pomieszczenia też były duże, ale łóżka były już mniejsze.
Standardowo Kenny posiadał te same bajery co Kai i Rei, ale miał też swój laptop -Dizzy.
Max posiadał wieże w swoim pokoju.
A Tyson lodówke turystyczną wypełnioną jedzeniem...
-Obiaaaaaaaaaaaaaad!!!!!!!!!!!!!!! -zawołał Kenny od kuchni.
Po kilku sekunda był tam Tyson
-Słuchaj....ehehehehe... -wciągnął powietrze po wyczerpującym biegu -...byłem na drugim końcu domu, ale słyszałem.....ehehehehe.... jak wołasz na obiad to przyszłem.....
A po kilku chwilach przeszła reszta. Zasiedli do stołu. Duży, kwadratowy stół. Elegancka zastawa, kieliszki, wino, kawior i inne rarytasy.
-Kenny, a z jakiej to okazji? -spytał Rei.
-Bo pomyślałem, że to nasz pierwszy posiłek w tym domu i trzeba to jakoś uczcić.......
-Wiecie, mam lepszy plan -powiedział Max -...może tak na wieczór przygotujesz takie bajery, wino, muzyke i tak dalej, a my ubierzemy się jakoś... przyszykujemy do tego?
-To nie jest zły plan -zgodził sie z nim Tyson.
-Ja się zgadzam w 100% -powiedział po chwili Szef.
-Ja też -przyznał mu racje Rei -A ty Kai? Co ty na to?
-Czemu nie.
-No to ustalone... -powiedział Max i zabrał się za jedzenie, a za jego przykładem poszła reszta.
-Ja idę popływać! -zawołał Max idąc w stronę basenu. -Idzie ktoś ze mną?
-Ja pójdę!! -powiedział Tyson i popędził do pokoju po kapielówki.
-To ja też -stwierdził Kenny i poszedł za Tysonem w stronę pokojów po strój.
Następnie cała trójką siedziała kilka godzin nad basen, przy muzyce, z dobrym piciem i jedzeniem i doskonałym towarzystwie. Rei udał się na zwiedzanie ogrodu, który mieścił się po zachodniej stronie domu. Było tam dużo krzewów, kwiatów różnego rodzaju, trawy, zieleni. Ogród niczym z bajki.
Po godzinie chodzenia po ogrodzie Rei trafił na jezioro.
Malowniczo położone, mieniace się srebrem, zielenią i błękitem.
Czyste i nieziemskie. Piękne. Obok było kilka drzew dających cień.
Oraz jedno z wyciągniętą gałęzią, która mieściła się nad jeziorem.
A na tej gałęzi huśtawka.
A na huśtawce postać.
A tą postacią był Kai.
"Wygląda jak elf, który siedzi i podziwia cuda natury. Po prostu nieziemsko..." -pomyślał Rei patrząc na sylwetke Kai siedzącej na huśtawce. Patrzył na jego profil i oczy utkwione w jednym pukcie. I wtedy te oczy niczym rubiny unieruchomiły go spojrzeniem. Tak delikatnym i czułym. Nie mógł zrobic już kroku.
Po prostu stał i patrzył się w jego oczy. "...I te oczy... w nich mozna się zakochać..."
Kai zeskoczył z huśtawki i podszedł do Kociookiego.
-Co ty tu robisz? Nie powinieneś być z nimi na basenie? - spytał, gdy był już obok Reia.
-Nie... ja chciałem... poogladać okolice i w końcu znalazłem to jezioro i... i... ciebie. A co ty tu robisz?
-Siedziełem i myślałem... a to jest idealne miejsce. Choć... ciemną zaczyna się robić, a mamy przygotować się do kolacji.
-A właśnie zapomniałem... -powiedział Rei i poszli w stronę domu.
Drzwi do pokoju otworzyły się po cichu, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się chłopak o niebieskich włosach.
Pokręcił się chwile po pokoju, a następnie udał się do łazienki.
Nalał całą wanne wody.
I ściągnął ciuchy.
Wszedł do przyjemnej dla ciała wody, która otoczyła go.
Siedział w wodzie godzine.
A gdy wyszedł jego skóra była szalenie przyjemna w dotyku.
Przejechał ręką po obojczyku w delikatnej pieszczocie. Skóra pod dotykiem była miękka i pachniała bzem. Wytarł się starannie. A potem udał się do pokoju nie zakładając nawet ręcznika.
-Rei... powiesz chłopaką, że za godzine kolacja? -spytał Kenny, gdy spotkał przypatkiem kociookiego. -Miałem iść sam, ale gdybyś był tak miły i mi pomógł....
-Dobrze.
-Dziękuje. -powiedział Szef i udał się do kuchni. Rei poszedł do pokoju Maxa.
Zapukał. Po chwili usłyszał za drzwi "wejść". Otworzył drzwi.
-Za godzine kolacja -powiedział, uśmiechnął się do blondyna i zamkął drzwi. Poszedł do pokoju Tysona. Zapukał. A gdy dotarło do niego "proszę" otworzył drzwi.
-Kolacja za godzinką. -powiedział
-Dzięki.... już głodny jestem.
-To do zobaczenia -odparł i udał się do pokoju Kaia i zapukał, ździwił się, bo nie usłyszał odpowiedził.
Nacisnął na klamke i otworzył drzwi.
A w tym samym czasie Kai wyszedł z łazienki.
-Kai.... aaaaaaaaaa....... -Tygrys odwrócił się momentalnie.
-Tak? -spytał Kai jakby ta cała sytuacja, że jest nagi nic nie znaczyła.
-Ja..... ja........ ja........ chciałem powiedzieć, że ten......... no........
-Kolacja? -spytał Kai
-Tak kolacja....... za godzine..... no..... -wymamrotał Rei cały czerwony na twarzy.
-Rei. Ty się mnie wstydzisz?
-Nie..... skąd ci to przyszło do głowy....
-No, bo odwróciłeś się gdy zobaczyłem mnie nago. A przecież obaj jesteśmy chłopakami. To jakiś problem. A może ja jestem taki brzydki, że nie chcesz ma mnie spojrzeć.
-Nie. Ale..... recznik załuż chociaż, a obiecuje, że się odwrócem.
-No dobrze.... -mruknął Kai i wyciągnął z łóżka prześcieradło.
Obwiązał się nim w pasie. -Już....
Rei odwrócił się i popatrzył na Kaia. Po chwili ciszy przemówił.
-Kai... ty wcale nie jesteś brzydki.
-Taaaa.... tylko tak mówisz.
-Nie.... naprawdę.... na przykład ja..... mógłbym się w Tobie zakochać.... i nie chciałbym nic zmieniać.... -powiedział Rei, a po chwili doleciało do niego co powiedział do Kaia. -.......yyyy.... wiesz...... muszę się przygotować do kolacji. To cześć -sekunde później zatrzasneły się za nim drzwi, a dwie sekundy później siedział już zamknięty na cztery spusty w swoim pokoju.
"Boże..... boże...... bożeeeeeeeeeeeee....... ja naprawdę powiedziem to Kaiowi.... to że mógłbym się w nim zakochać.... o jezuuuuuuuuuuu...... ale ja głupi jestem.... tłumok.... kretyn... debil, skończony idiota, a może zakochany do
szaleństwa????? Hrrrrrrrrr... nienawidzę tego... jak ja mu się na oczy pokarze... a co powie na mój widok... a może nie bedzie mnie chciał... a może...
pokocha..........znienawidzi.......pokocha..............znienawidzi............pokocha????
pokocha mnie.... a jeśli ma juz kogoś.... co ja wtedy zrobie.... mógłbym schalać sie i pogadać o niczy i spytać... czy ma kogoś. A jeśli ma dziewczyne.... a jeśli ma chłopaka... wtedy.... o jezu...... miałbym szanse.... aaaaaaaa..... aaaaaaa.......
AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! która godzina... a ja muszę się ubrać... no to teraz skopojnie..." -myślał Rei siedząc w pokoju.
Do salonu wszedł Kenny. Miał na sobie kremowy czarnitur. I czarną koszule.
Ułożył najlepszą zastawe. Położył wypolerowan sztućce.
Postawił szklane kieliszki. Zaniósł wino. Zapalił świece.
Włączył muzykę. Podał przekąski. I czekał.
Do pomieszczenia wszedł Max. Miał na sobie granatowy garnitur, białą koszule i krawat koloru marynarki. Buty skórzane i pachniał jakąs wodą kolońską. Przyjemną w zapachu. Jak morkie powietrze.
Następnie z cienia wynurzył się Rei. Założył na siebie białe kimono. Jedwabne z czarnymi akcentami u dołu. Niczym sieć, a może krew układała fantastyczne wzory na materiale, mieniąc się w promieniach świeć. Jego długi kucyk był przerzucony przez lewe ramie. Wokół niego niczym mgł, unosił się zapach wanilli. Słodki jak on sam.
Energicznym krokiem do pomieszczenia wszedł Tyson. Zwykły, biały garnitur. A jednak... znienił chłopaka. Wyglądał niezwykle elegancko, a jego włosy spięte w kucyk układały się malowniczo na plecach.
A na końcu, gdy tysiąc świec paliło się wszedł Kai. Jego bordowe oczy patrzyły na wszystkich ze spokojem. Miał na sobie czarny garnitur z białą koszulą.
-No to jak jesteśmy już wszyscy to zasądzmy do stołu - powiedział Kenny.
Sasiedli. Na środku Kenny. Po prawej Kai i Max, a po lewej Rei i Tyson.
"Niewiedziałem, że Kai potrafi zachowywać się tak elegancko.
Jakby go sama caryca Katarzyna szkoliła... nie spodziewałem się... a jak on trzyma ten widelec... a te spokojne ruchy dłoni... spokojnie... wdech, wydech..." -pomyślał Rei.
-Kenny to jest doskonałe -powiedział Kai patrząc na Szefa.
-Dziękuje...
Po skończonej kolacji siedzieli jeszcze przy stole i rozmawiali. Po chwili Kai uśmiechnął się i wstał. Skłonił się przed Maxem i wystawił dłoń. Max przyjął zaproszenie i po chwili tańczył w rytm muzyki, obok stołu, w delikatnym uścisku niebieskowłosego. Za jego przykładem poszedł Tyson i poprosił do
tańca Reia. Tańczyli tak chwile.
-Odbijany -powiedział Kenny i zaczął tańczyć z Maxem.
-Oki... jak chcesz. -odparł patrząc na tańczącą pare i poszedł do Raia i Tysona -Odbijany -wziął Reia za ręke i zaczeli tańczyć, a Tyson rzucił się na jedzenie. Powoli konczyła się jedna i zaczeła druga. Wolniejsza. Kai przytulił do siebie Reia i zaczął kołysać się z nim w rytm tańca. Młodszy oparł głowę na
jego ramieniu i przymknął oczy.
"Gdyby mnie tak pocałował....." -pomyślał
Popatrzył rozmarzonym wzrokiem na wyższego od siebie chłopaka.
Piosenka się skończyła. Kai puścił Reia i usiadł przy stole.
Po kolacji chłopcy grzecznie posprzątali po posiłku i poszli spać. Znaczy się poszli do swoich pokoji.
Rei wpadł jak oszalały do swojego pokoju. Zamknął drzwi i położył się na łóżku. Leżał patrząc na sufit. Zamknął oczy.
Chwile później usłyszał kroki na korytarzu. Spokojny, lekki chód.
"To chyba Kai.... a jeśli to on.... może będzie chciał pogać o tym co się wydarzyło dzisiaj przed kolacją i to na kolacji.... jak on patrzył... wydawało mi sę, że jego oczy się przenikać wszystko na wskroś.... tak jakbyś czytał ze mnie jak z otwartej księgi.... ktoś kiedyś powiedział, że oczy są zwierciadłem duszy... tylko, że ja nie potrafi odczytać z twoich nic... a ty????? A ty potrafisz.... mam wrażenie że tak... i.... i.... boje się tego. Boje się, że odczytasz wszystko.... nim zdąże ci powiedzieć.... a wtedy.... niewiem co będzie.... nie chcę wiedzieć.... ale chcę, żebyś mnie pocałował.... pocałował mnie...... słyszysz..... pocałuj....."
I poczół dotyk delikatnych warg na swoich.
Otworzył oczy.
Ale nikogo nie było.
Nikogo....
"Wyobraźnia płata mi figle..... a szkoda.... gdyby to była prawda.... gdyby Kai mnie naprawdę pocałował... pocałował..... mnie..... a jeśli on jest z Maxem... bo przecież zaczeli tańczyć, ale też tańczył ze mną. I było mi wtedy tak ciepło... ciepło i przyjemnie..... głupi.. przestań o nim myśleć... nie myślisz o nim.... nie myślisz.... nie myślisz..... ...... ..... dalej o nim myślisz... rusz się i go pocałuj no już!!!!!" -Rei powoli wstał z łóżka. Otworzył drzwi i przeszedł przez korytarz.
Przystawił ucho do drzwi Kaia, ale nic nie usłyszał. Nacisnął na klamkę i zajrzał do środka. Na łóżku spał smacznie Kai. Rei po cichu podszedł do łóżka. Klęknął obok i patrzył na twarz śpiącego chłopaka. Wyciągnął szyje i pocałował go delikatnie w policzek.