Oko za oko
Ogniście czerwony feniks atakował przeciwnika z niespotykaną siłą. Jeszcze tylko kilka uderzeń i spinner fioletowowłosego chłopaka wylądował poza areną do walki. Nastała chwila ciszy, po której rozległy się potężne owacje publiczności. Tylko jeden chłopak pozostał niewzruszony. Właśnie wygrał walkę z członkiem All Starz, a wyglądał, jakby nic się nie stało. Zabrał z pola walki swojego Dranzera i skierował się na ławkę dla zawodników.
- Wow, to było świetne! Jeszcze chyba nigdy nie pokonałeś gościa tak szybko!- Max przyskoczył do niego i wlepił w chłopaka niebieskie oczy. Kai tylko wzruszył ramionami.
- Nie był wart mojego czasu.- Skrzyżował ręce na piersi i zamknął oczy. Przez resztę rozgrywek ćwierćfinałowych siedział na ławce w milczeniu. Dopiero, gdy Tyson wygrał i zaczął krzyczeć z radości, czerwonooki wstał i skierował się do szatni. Zdjął ubranie i ochraniacze, po czym wszedł pod prysznic. Poczuł na karku uderzenia zimnych kropel wody. Po co właściwie bawi się z tymi gnojkami?, Zapytał sam siebie. Ze Skorpionami wiodło mu się lepiej. A do tego ten głupi dzieciak, Tyson, uczepił się go jak rzep. Kai wyszedł spod prysznica i owinął się ręcznikiem, drugim wycierając włosy. Przeszedł do szatni i zastał tam Ray' ego.
- Po co ci te głupie ochraniacze?- Zapytał granatowo włosy, bawiąc się czerwonymi ochraniaczami z kolcami, należącymi do milczącego chłopaka. Ten zmierzył go piorunującym spojrzeniem i rzucił w niego swoim ręcznikiem.
- Skoro je noszę, to widocznie mają jakieś zastosowanie.- Powiedział z irytacją. Bez żadnego skrępowania odrzucił drugi ręcznik i zaczął się ubierać. Gdy już założył swoje turkusowe bojówki, zauważył, ze Ray się czerwieni. Zdziwiony wzruszył ramionami i dokończył przerwaną czynność.
- Dobrze ci poszło, tam na stadionie.- Rzucił jakby od niechcenia właściciel Digera.
- Nie ma o czym mówić. To nawet nie była walka godna ogladania.- Kai założył czerwone ochraniacze i przyjrzał się własnym ramionom.
- Wiem, przeciwnik był beznadziejnie łatwy, ale widziałem w twoich oczach ten błysk, który masz zawsze, gdy walczysz.- Drążył Ray.
- A więc zamiast przypatrywać się walce i uczyć na cudzych błędach, ty wolałeś rozglądać się na boki?!- Błękitno włosy był już zirytowany tą bezsensowną gadką.
- Sam przyznałeś, że walka nie była godna opisania.
- Oglądania.- Poprawił Kai i wyszedł z szatni, zostawiając chłopaka o kocich oczach samemu sobie. Ale nie na długo. Po jakimś czasie do przebieralni przyszedł blondynek w ogrodniczkach.
- Co tak siedzisz? Gdzie Kai?- Zapytał i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Wyszedł. Coś nie w sosie był dzisiaj.- Westchnął Ray i również zaczął się przebierać. Max przytulił się do jego nagiego torsu.
- To, że on jest zły nie znaczy, że ty te musisz taki być.- Zauważył miękkim głosem. Kociooki [? To chiba nie do końca poprawnie >_<] podniósł podbródek przyjaciela i pocałował go delikatnie. Po chwili pocałunek przerodził się z nieśmiałego w namiętny i obydwaj chłopcy zgodnie ruszyli pod prysznic.
Kai siedział na balkonie swojego pokoiku[taa, pakamery raczej >:P] i wpatrywał się w nocne niebo, gdy nagle rozległo się tuż przy jego uchu wesołe ''Heeeej, co robisz?'' Ray stanął obok niego. Jednak Kai niezbyt przygotował się na tę wizytę. Krzyk chłopaka najpierw poderwał go na nogi, potem zwalił na podłogę, z łopoczącym serduchem i oczyma wielkości piłek do tenisa.
- Ty.. ty...chcesz mnie zabić?!- warknął błękitnowłosy, gdy już pozbierał się z podłogi. Ray spojrzał na niego nieprzytomnie.
- No o co ci chodzi?- uśmiechnął się promiennie.- Oblewamy z chłopakami zwycięstwo. Mógłbyś się dołączyć. Nawet powinieneś ^_^!- kociooki klepnął Kai'a po plecach tak mocno, że ten mało co nie zwalił się ponownie na podłogę.
- To głupie, nigdzie nie idę.- powiedział stanowczo Kai i odwrócił się plecami do rozmówcy.
- Piepshysh głupoty. Co ci szkodzi upić się w gronie kumpli?- Rai przysunął siędo ucha chłopaka i powiedział słodkim tonem- A może ty się boisz, co? Boisz się upić???- po tych słowach wyszedł, pozostawiając Kai'a samego sobie.
- Hej, Ray idzie.- zauważył blondynek w ogrodniczkach, stojąc z grupką rozbawionych chłopaków. Granatowowłosy podbiegł do nich i oznajmił, że Kai nie zejdzie i że idą bez niego. Nikogo to w sumie nie zdziwiło, gdyż wszyscy znali choć trochę usposobienie Kai'a. Kręcili się trochę po mieście aż w końcu wylądowali w barze 'Hayabusa', czyli po prostu 'sokół', gdyż uznali, ze są tak jak sokoły[cokolwiek miałoby to oznaczać *_*'] Zamówili sobie po piwie i od razu zrobiło się hucznie.
Gdzieś tak przy drugim kuflu piwa[ kufel= 0,75litra ^_^'] drzwi baru otworzyły się efektownie[czytaj: wyskakując prawie z zawiasów] i do przytułka zabaw wszelakich wkroczył błękitnowłosy i czrwonooki[ile tych kolorów @_@] chłopak z dziwnymi pasiastymi malunkami na policzkach[kawaii^^] i ku zdziwieniu wszystkich obecnych przysiadłwszy się do grupki rozradowanych huczącymi procentami złocistego, pieniącego się płynu chłopaków, również zamówił piwko.[dacie wiarę, ze cały ten akapit to jedno zdanie O_O?] Tyson & co. chwilę patrzyli na niego w całkowitym osłupieniu, jednak gdy pierwszy zdziw minął, powrócili do rozmowy o niczym. Tylko Ray nadal wpatrywał się w niego. Błękitnowłosy ignorował go do czasu, gdy zamówił drugie piwo.
- No co?- zapytał poirytowany Kai i napił się z kufla. Wywołało to szeroki uśmiech na twarzy granatowowłosego chłopaczka.
- Hahahaha! Masz wąsy z piany! Buahahahaha!- chłopak śmiał się tak bardzo, ze po chwili wylądował na podłogowych deskach.[*GLEB*] Podniósł się z nieznacznym trudem i opadł na krzesło. W tym czasie skompromitowany Kai zdążył pozbyć się wąsów i siedział teraz naburmuszony.
- Dlaczego przyszedłeś? Myślałem, że to 'bezsensowne'- Ray nie skończył jeszcze denerwować nowoprzybyłego.
- 'Głupie', nie 'bezsensowne' - poprawił go rozmówca, przybierając przy tym grobową minę. - Wystarczy, że jestem, czepiasz się mnie i tyle. Upiłeś się i jesteś jeszcze bardziej upierdliwy niż zawsze.- westchnął Kai i zamówił kolejne piwo[bardzo lubił piwko, to dlatego^^']. Gdy je otrzymał, Ray zauważył[ bardzo słusznie z resztą >:>]
- A ty to niby taki twardy jesteś? To twoje trzecie piwo.- nagle, prawdopodobnie pod wpływem wypitych procentów oraz wcześniejszych przemyśleń[jeszcze na trzeźwo] zapytał szelmowskim tonem.
- Wiesz do czego zdolni są podchmieleni ludzie, Kai?- zapytany spojrzał na niego ze zdziwieniem i wzruszył ramionami.- Jeszcze nie jestem pijany, jeśli o to ci chodzi.- mruknął i powrócił do picia i rozmowy z Tysonem i Maxiem. Takiej odpowiedzi oczekiwał Ray.
- Jasne, przecież widzę, że się spiłeś. Nie przeszedłbyś prosto 10-ciu metrów, nie mówiąc już o jaskółce- granatowowłosy zaczął się śmiać, tym razem jednak uważał, żeby pozostać na krześle.
- Jesteś pewnie tak pijany, że...- nie dokończył, gdyż poczuł, ze czyjaś ręka przyciąga jego twarz do siebie, a po chwili jego usta zetknęły się z ustami Kai'a. Trudno było to nazwać pocałunkiem, jednak było to coś szybkiego i mocnego. Nagle wszystkie rozmowy i śmiechy przy ich stoliku ucichły i spojrzenia obecnych powędrowały do postaci Kai'a i Ray'a.
- Zamkniesz się wreszcie?- szepnął ze złością ten pierwszy i puścił kumpla z uścisku. Ten nabrał głęboko powietrza i oblał się rumieńcem. Spojrzał na pozostałą trójkę przyjaciół. Ci nagle zaczęli rozglądać się dookoła, wszędzie, byleby nie na zawstydzonego Ray'a czy też Kai'a, który jednak widocznie nic sobie z tego wszystkiego nie robił. Utkwił wzrok spod przymrużonych powiek w kociookim i siedział bez ruchu.
- No to ja już pójdę. Muszę rano wcześnie wstać. -mruknął Kenny i przetarł swoje okrągłe okularki. Podniósł się z krzesła. Tyson podążył za jego przykładem.
- No fakt. Trzeba trenować, za trzy dni kolejne rozgrywki.- skierował się w stronę drzwi, jednak zauważył, że nie wszyscy pojęli tę jednoznaczną aluzję. Max siedział z utkwionym w Ray'a wzrokiem i lada chwila by się rozpłakał, gdyby Tyson nie zabrał go stamtąd.
- Zostawili nas samych.- zauważył Ray z wyrzutem.
- Dziwisz się? Zmieszali się trochę twoim zachowaniem.- odparł błękitnowłosy z diabelskim uśmieszkiem.
- Jak to MOIM?!- nagle chłopak pojął coś ważnego- Czyli ten...to...no wiesz, to była tylko taka zagrywka?!- oczy Ray'a wytrzeszczyły się nienaturalnie.
-No a ty coś myślał? Widziałeś ich miny?- było to pytanie retorycznie, ale chłopak o kocich oczkach tego nie pojął.
-No właśnie widziałem! Max mało co się nie rozpłakał! No i po co to zrobiłeś?!
-Czy to ważne?- pytaniem na pytanie odparł Kai z nutką nonszalancji, co jeszcze bardziej zdenerwowało i tak już czerwonego rozmówcę.- Dla zobaczenia wyrazu twarzy tych matołków warto było. No i do tego dowiedzieli się czegoś nowego o tobie.- dodał.
-O_O????!!! Więc zrobiłeś to, żeby mnie upokorzyć, tak? Ale z ciebie kretyn!- zapiszczał Ray i aż zatrząsł się z wściekłości.-A do tego skrzywdziłeś Maxa!!!
- Mnie na nim tam nie zależy, a tobie tak?- zapytał lekceważąco chłopak w bojówkach, ale po minie Ray'a odgadł odpowiedź. Wzruszył ramionami i podniósł się.
-Ja skończyłem. Idę do domu.- i wyszedł z baru.
Ray siedział samotnie przy stoiku i kipiał ze złości. Miał ochotę przyłożyć temu wymalowanemu bucowi, ale nie miał na to siły. Czuł się odpowiedzialny za to, co zaszło i za stan, w jakim znalazł się Max. Ale nie mógł wybiec za nim. Cos go powstrzymywało. Coś...Ktoś? Powoli ochłonął. Posiedział jeszcze trochę, po czym również wyszedł na ulicę. Padało. Deszcz przecinał powietrze sporadycznymi, ale długimi kroplami wody. Chłopak stanął w tych strugach, które zmyły z niego działanie alkoholu. Nie chciało mu się iść do domu. Czuł, ze musi coś jeszcze zrobić. Coś...Ale skoro nie było to uspokojenie zapłakanego prawdopodobnie w tym momencie Maxa, to co? Spojrzał na drugą stronę ulicy. W półmroku szybkim krokiem szła ciemna postać z czerwonymi ochraniaczami na rękach i przyklejonym do ciała białawym szaliku.[ Ray musi mieć dobry wzrok, skoro coś takiego dojrzał...w deszcz...po zmroku...z niemałej odległości] Pchany nagłym impulsem zaczął biec na drugi koniec ulicy.
-KAI!- krzyknął, ale tamten chyba nie usłyszał[albo nie chciał słyszeć >;P]
-Kai!- krzyknął ponownie, gdy był już prawie na wyciągnięcie ręki od równie jak on przemoczonego chłopaka. Zawołany nagle stanął i odwrócił się, jednak trochę za późno.
Kai wyszedł z baru i z irytacją stwierdził, że pada. Owinął się białym, cienkim szalikiem i przeszedł przez ulicę. I tak zmoknie, więc nie ma po co chować się przed deszczem. Zastanowił się nad zaistniałą sytuacją. Właściwie...właściwie to co go naszło?! I to jeszcze przy tych palantach. Impuls taki. Faktycznie chyba się upił. Nie powinien, ale chciał udowodnić temu matołkowi, ze potrafi pić. No i proszę, udowodnił, że jest palantem. Pewnie tak postrzega go Ray. A właściwie...to co obchodzi go opinia tych idiotów! Zacisnął dłonie ze złości. Ale kiedy całował Raya...- szybko odegnał od siebie napływające myśli. Może powinien wrócić i wytłumaczyć, że nie na skompromitowaniu chłopaka mu zależało. Zależało mu...na chłopaku??? BULLSHIT!- przyspieszył kroku i wtedy usłyszał, jak ktoś go woła. Wiedział kto to, ale się nie odwrócił. Nie zatrzymał. Kroki stawały się coraz bliższe.
-KAI!- krzyknął ponownie chłopak za nim, więc chcąc, nie chcąc błękitnowłosy odwrócił się, szykując jakąś ciętą uwagę pod adresem Ray'a. Ale nie przewidział wszystkiego. Granatowowłosy był tak rozpędzony, ze nie wyhamował przednim i obydwaj wlecieli w kałużę. Chłopak o kocich oczach znalazł się na Kai'u i dobrze mu z tym było. Inaczej niż gdy był na Maxie...[^_=] Trener Dranzera wpatrywał się w niego zimnym wzrokiem.
-Co ty do cholery robisz?!- zapytał ze złością, ale nie zrzucił go z siebie, jak to miał w zwyczaju[tzn. miał w zwyczaju być niedelikatny, a nie zrzucać z siebie innych bishonenów #_#]. Ray zmieszał się nieco.
-Eee....bo tego...jakoś tak ....czułem, że powinienem cię dogonić...- powiedział, czerwieniąc się nieznacznie.
-Nie poczułeś może, że to największa głupota, jaką do tej pory zrobiłeś?!- warknął Kai i spiorunował towarzysza wzrokiem. Było mu mokro, gdy tak leżał w tej kałuży, ale ciepło Ray'a grzało go nieco.
-Przepraszam...- właściciel Digera zmrużył swe kocie oczy i spojrzał na przyjaciela.
-Za co, cholera?!- zapytał Kai, ale po chwili poczuł na swoich ustach usta Ray'a i o nic już nie pytał. Tamten ujął jego twarz w dłonie i pocałował. Czerwonooki poczuł ciepły język Ray'a i dopiero teraz zrzucił go z siebie.
-Przestań.- rozkazał i wstał. Bardziej mokry już chyba nie będzie. Zmierzył kumpla ostrym wzrokiem.-Co ci do łba strzeliło?!
-Oko za oko- odparł Ray ku zdziwieniu swojego przedmówcy i zaczął doprowadzać swoje włosy do porządku. Kai uśmiechnął się pod nosem.
-Ach tak?....W takim razie ząb za ząb- złapał podbródek niczego niespodziewającego się chłopaka i pocałował mocno. [tym razem był to pocałunek, nie jak za pierwszym razem]
Bez ostrzeżenia wsunął język między wargi Ray'a. Ten odwzajemnił pocałunek i złapał błękitnowłosego za nadgarstki, by przesunąć je na plecy. Kai oparł przyjaciela i ścianę najbliższego budynku i przywarł do niego całym ciałem. Trwali w tym pocałunku przez dłuższą chwilę, odkrywając coraz to nowe, czułe punkty [ku zgorszeniu wszystkich nielicznych co prawda, ale zawsze, przechodniów]
-Oko za oko?...- szepnął Ray z uśmiechem, gdy przerwali, by zaczerpnął powietrza.
-Oko za oko, ząb za ząb....- odszepnął Kai wprost w usta towarzysza i pocałował go ponownie.