Let' kick it up
Show that more things
We can do
Let's kick it up
Now and not tomorrow
Let's kick it up
Cose day we've seen the last
Me and you
Let's kick it up
Together
* * *
Za godzinę samolot miał lądować. Ray wyjrzał przez małe okienko. widok był piękny.. złociste słonce zatopione w morzu mlecznobiałych chmur. Kociooki nie widział swoich przyjaciół z drużyny już ponad rok. Rozstali się po ostatnich mistrzostwach i dopiero teraz udało im się zorganizować wspólny wyjazd. Bardzo za nimi tęsknił. Za rozgadanym Takao, za wiecznym optymistom Max'em, nawet za chłodnym dla wszystkich Kai'em. Trochę się zdziwił, że można tęsknic za kimś tak aspołecznym. Teraz leciał do Japonii, gdzie miał się z nimi spotkać. Lądowanie. Lekki wstrząs i oklaski dla pilota. Ray wstał z miejsca i wyszedł z samolotu. Przeszedł bez problemu przez kontrolę paszportową, odnalazł swój bagaż i nagle usłyszał swoich kolegów.
-Ray!!- wrzasnął Takao i rzucił się kociookiemu na szyje - stary, ale się długo nie widzieliśmy.
-cześć .. Takao, nie lep się do mnie. O, cześć Max.
-cześć- odpowiedział blondynek i również przytulił się po przyjacielsku do Ray'a.. nagle Kociooki zauważył Kai'a.
-cześć Kai- powiedział nie spodziewając się żeby ten cokolwiek odpowiedział
-cześć. dobrze cię znów wiedzieć- odparł rubinooki i przez chwile na jego twarzy pojawił się uśmiech. Ray był zaskoczony reakcją Kai'a, a Kai trochę dezorientowany, wiec jego twarz przybrała teraz zwykłego, obojętnego wyrazu. Kociak nie mógł uwierzyć.. nie dość ze mu odpowiedział i nie była to jakaś cięta uwaga, to jeszcze się do niego uśmiechnął. Był zdziwiony, ale cieszył się, że został tak wyróżniony.
-no to co? Idziemy się zakwaterować, tak??- zaproponował blondyn.
-ok.. to ja będę z tobą Max, a Ray z Kai'em.- zgodził się entuzjastycznie Takao.
Max był w niebo wzięty. Ray natomiast zbity z tropu.. ale i tak nie zamierzał całymi dniami przesiadywać w pokoju. Kai'owi jak zwykle wszystko było obojętne.
* * *
hotelik był mały ale przytulny. Mila pani z recepcji zaprowadziła ich do pokoi i dała klucze. Ray wszedł do apartamentu, za nim Kai. Ray, gdy tylko zauważył balkon rzucił swoje rzeczy i wyszedł nań. Kai podążył za nim. Widok był śliczny.. słonce odbijało się od gładkiej tafli ogromnego jeziora. Dalej był las liściasty i łąka mieniąca się kolorowymi kwiatami... było lato więc soczysta zieleń dopełniała krajobrazu.
-pięknie tu prawda?- zapytał Ray
-tak, pięknie..- odpowiedział Kai.. ale chwile później zauważył, że nie patrzy na widok z balkonu tylko na Ray'a. Uśmiechnął się w duchu. Tak naprawdę nie chciał tu przyjeżdżać, ale gdy Max powiedział, że Ray też będzie, zgodził się. Teraz tego nie żałował. Wypadki potoczyły się tak, że Kai był bardzo zadowolony ze swojego aktualnego położenia.
* * *
I know you're tired
Standing so still
Let me be the one
Who catch you when you're falling
dwa dni później chłopcy wybrali się na wycieczkę dookoła jeziora. Kai zrezygnował pod pretekstem treningu z Dranzerem (i faktycznie trenował). Takao i Max mieli się spotkać z Ray'em przy recepcji o 11. Kociak przygotowywał się do wyjścia. Stwierdził, że mieszkanie z Kai'em wcale nie jest takie złe. Nie wchodzili sobie nawzajem w drogę. Kai'owi nie przeszkadzało towarzystwo Ray'a. Byli dla się siebie mili. Kilka razy nawet rozmawiali, a co dziwniejsze to nie był monolog. Ray zakończył rozmyślania, wyszedł z pokoju i zatrzasnął drzwi. Chłopcy już czekali. Pożegnali się z Kai'em i rozpoczęli wycieczkę. Niestety po jakiejś pól godziny Ray zdał sobie sprawę, że zapomniał pewnej ważnej rzeczy z hotelu. musiał wrócić do pokoju. Powiedział chłopcom, żeby na niego nie czekali i poszli poszukać jakiejś plaży, żeby mogli się pokąpać następnego dnia. Przytaknęli i poszli dalej a Ray wrócił do hotelu. Zastał Kai'a skupionego na treningu.
-daj mi klucz od naszego pokoju Kai.- poprosił beztrosko.
-ja nie mam klucza. Ty ostatni wychodziłeś.
-a tak. Faktycznie.- przypomniał sobie Kociooki i pobiegł do hotelu. Za chwile był z powrotem.
-Kai.. ja zatrzasnąłem drzwi do pokoju, a klucz został w środku....- wydyszał przestraszony
-to poproś panią z recepcji o zapasowy..
-ale jej nie ma. Kai co my teraz zrobimy?
-spokojnie Ray. Poczekamy aż wróci.- stwierdził Kai
-ale to moja wina. Ja tam wejdę... do pokoju po klucz
-niby jak chcesz to zrobić??
-wejdę przez balkon .. jest otwarty.
-nie ma mowy. Jeszcze spadniesz, a to jest drugie piętro i dopiero będzie problem..- zmartwił się Kai, ale już było za późno, bo Ray wspinał się po porośniętej bluszczem ścianie.
-Ray złaź stamtąd. Bo spadniesz.- krzyczał Kai. Ray już prawie był na miejscu, gdy bluszcz się zerwał. Kociooki leciał w dół. Kai zobaczywszy to, bez namysłu rzucił się w stronę chłopca. Niestety nie zdążył wymierzyć miejsca gdzie miał upaść kociak. Ray spadł prosto na Kai'a przygniatając go. Teraz obaj leżeli na ziemi (na sobie). Żaden z nich się nie poruszył.
-Ray?? Wszystko gra?- zapytał Kai. Cisza.- Ray??- wydostał się spod kota. Miał kilka siniaków, ale poza tym nic mu nie było. Z Ray'em było gorzej. Miał nierówny oddech a spod opaski, na czoło płynęła stróżka krwi. Kai wiedział, że nie ma na co czekać. Wziął kota na ręce. Na szczęście recepcjonistka już wróciła i mogła otworzyć drzwi do pokoju chłopców. Kai podziękował jej, gdy to zrobiła i szybko wszedł do pomieszczenia. Położył Ray'a na swoim łóżku. Zdjął jego opaskę i poszedł do łazienki po wodę utleniana. Gdy wrócił, zastał Ray'a w miarę przytomnego. Siedział na łóżku i zastanawiał się co się stało. Kai podszedł do niego. W ręku trzymał nasączony wodą kawałek waty, ale kociak jej nie widział, wiec był bardzo zdziwiony gdy Kai pochylił się nad nim i ujął jego twarz w dłoń. Lekko przetarł ranę na czole Ray'a. Chińczyka bolała głowa, ale nic nie mówił, tylko patrzył na kolegę teraz kończącego opatrywać ranę. Kociooki nigdy nie widział by właściciel Dranzera tak się zachowywał.. nie podejrzewał, że może się tak zachować. Oczy Kai'a przepełniała troska. Gdy skończył spojrzał na Ray'a. Byli naprawdę blisko siebie. Kociak uśmiechnął się lekko.
-dzięki.. -powiedział cicho.
-nie ma za co koneko.- odparł Kai i pogładził kolegę po policzku. Ray spojrzał na chłopca i uświadomił sobie, że mimo iż prawie nie znał rubinookiego, czul się przy nim dobrze. A teraz i bezpiecznie. Przytulił się do niego, a ten objął go swoimi silnymi ramionami. Ray czuł, że gdyby nawet zaraz miał być koniec świata, Kai go obroni.. i nie zostawi samego.. nagle kociak zasłabł.
-wszystko dobrze.?? Coś cię boli?- zaniepokoił się Rosjanin.
-trochę głowa, ale nic mi nie jest- odpowiedział Ray. Kai usiadł koło kotka. Przytulił go lekko.
-może się trochę prześpij, co?- zaproponował
-hai - zgodził się Ray i położył głowę na kolanach rubinookiego. Ten zaczął go gładzic po włosach. Kociak zamruczał i po chwili zasnął.
* * *
do pokoju wpadli Takao i Max. Zastali tylko Kai'a, bo Ray właśnie brał prysznic.
-gdzie Ray?- zapytał Max.
-kąpie się- odpowiedział rubinooki.
-aha. Słuchajcie .. znaleźliśmy świetną plażę.. jest jakieś 2 km stad.. wiec idzie się tam bardzo krótko. Woda jest ciepła i czysta, a piaseczek jak na Hawajach. Musimy się tam wybrać jutro..- nagle zamilkł bo z łazienki wyszedł Ray. Miał rozpuszczone włosy. Wyglądał prześlicznie, ale Max zauważył ranę na jego czole i bandaż, który trzymał w ręce.
-też uważam, że powinniśmy się wybrać na te plażę jeśli jest taka fajna.- skomentował kociak.
-ok. czyli jutro o 10 przed recepcja.. ja i Max idziemy do salonu pograć w ping-ponga, przyjdziecie?
-jasne, za chwile- pożegnał ich Ray z uśmiechem na twarzy. Podszedł do Kai'a usiadł koło niego i podał mu bandaż. Ten ponownie zaczął opatrywać ranę.
-wiesz Kai? Nie sądziłem, że byłeś w stanie to zrobić..- zaczął kociak
-co zrobić?
-ty się o mnie martwisz.. nie sądziłem, że ty się o kogokolwiek martwisz, czy chociażby zwracasz na kogoś uwagę.. a już na pewno nie na mnie.- powiedział cicho
-dlaczego tak myślisz?
-bo.. bo ty zawsze trzymasz się od nas z daleka.. jesteś zawsze zimny i prawie się nie odzywasz.
-taki już jestem.. czy to źle??- zaniepokoił się
-nie.. tylko czasami nie mogę cię zrozumieć.- wyznał kociak
-hm.. jak będziesz chciał coś wiedzieć, to pytaj..
-Kai, ty nie jesteś taki jak o tobie mówią.
-może nie dla wszystkich- powiedział i uśmiechnął się lekko- no.. skończone- popatrzył z satysfakcją na równo zawiązany bandaż. Teraz jego wzrok przeniósł się na Ray'a. siedzieli tak chwile bez ruchu.
-To idziemy pograć?- zaproponował kociak
-hai
* * *
-czyli ustalone.. gramy dwa na dwa. Ja z Max'em przeciwko Kai'owi i Ray'owi. Do 21. Przegrani będą jutro nieść wygranym plecaki nad jezioro i z powrotem.- wyrecytował Takao, stając z paletką w ręku po jednej stronie stołu ping-pongowego. Max był koło niego. Po przeciwnej stronie blatu ustawili się Kai i Ray. Rozpoczęli grę. Pierwszy punkt zdobył Kai. Następny Max. Gra była bardzo wyrównana. Szybkie serwy, ściny. Kilka przypadkowych osób, przechodzących przez salon, przystanęło by popatrzeć na grę. Pod koniec, wokół stołu zebrał się spory tłumek kibiców. 20:20. Rozpoczęła się walka o decydujący punkt. Serwy Takao, ścina Kai'a, kilka podkręconych odbić i finałowe uderzenie Ray'a, którym zdobył dla siebie i Kai'a zwycięstwo. Rozległy się wiwaty i oklaski. Takao i Max nie mogli uwierzyć w swoja przegrana.. Ray ze szczęścia rzucił się Kai'owi na szyje, a ten przytulił go i zaśmiał się. Po raz pierwszy w życiu głośnio się zaśmiał. Niestety radosna wrzawę przerwała recepcjonistka, prosząc o udanie się do swoich pokoi, gdyż było już sporo po ciszy nocnej. Chłopcy grzecznie przeprosili i szybko wrócili do swoich apartamentów.
-wygraliśmy!!- cieszył się Ray
-tak, nie mieli z nami szans.- zaśmiał się Kai. nagle kociak podszedł do niego.
-Kai, ty się śmiejesz- powiedział z niedowierzaniem
-chyba tak.- stwierdził rubinooki. Wyszli na balkon. Nad ich głowami, na bordowym bezchmurnym niebie iskrzyły się tysiące gwiazd. Ray wpatrywał się w małe światełka. Kai stwierdził, że jest chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dobrze się bawi, wygrał mecz, ma przyjaciół i... jego. patrzył na kotka. Ich spojrzenia się spotkały. Wielkie, złote, kocie oczy przepełnione radością, spoglądały na Kai'a. Nagle ten, wiedziony jakimś dziwnym impulsem, chwycił Ray'a za rękę.
-koneko, ja... Ja pierwszy raz w życiu jestem naprawdę szczęśliwy.. nie chce tego stracić- wyznał Kai. Kociak jakby tylko na to czekał. Przytulił się do rubinookiego.
-zostań ze mną, a już nigdy nie pozwolę ci się smucić.- powiedział. Kai był nieco zaskoczony jego reakcją, ale odwzajemnił uścisk.
-mogę w to wierzyć? Że zawsze będziesz przy mnie? Że mnie nie zostawisz?
-tak. -odparł kociooki i jakby na dowód tego pocałował Kai'a. Radosne ogniki wypełniły rubinowe oczy. Gdyby ludzie rozpływali się ze szczęścia, Rosjanin na pewno byłby już kałużą na podłodze. Zawiał przyjemny ciepły wiaterek. Stali tak jeszcze przez chwile wtuleni w siebie. Chcieli, by ta chwila stała się wiecznością, by nigdy nie minęła. Było im dobrze razem. Zegar na ścianie wybił północ.
-zmęczony jestem.- stwierdził kociak- będziesz dzisiaj ze mną spał?- zapytał i uśmiechnął się.
-jeżeli tego chcesz...
-chce.- ziewnięcie- tylko umyje ząbki.
kilka minut później obaj leżeli w łóżku Ray'a przytuleni do siebie. Szybko zasnęli i teraz nic nie zdołałoby ich rozdzielić. Cisza pełna szczęścia.
* * *
Kai obudził się pierwszy. Było około 8.30 wiec do spotkania koło recepcji mieli jeszcze dużo czasu. Rubinooki spojrzał na Ray'a. na jego zamknięte oczy, na rozczochrane włosy.. na pogodna twarz. Kai postanowił, że nie będzie go budził, wiec nie mógł się zbytnio ruszać, bo bal się ze tak może wyrwać ze snu kotka, który obejmował go odkąd zasnęli. Leżeli tak przytuleni do 9.30, kiedy to Kai zdecydował ze powinni się powoli zbierać.
-obudź się koneko- wyszeptał i pocałował Ray'a w policzek. Ten otworzył oczy.
-hm.. która godzina?- zapytał
-za pól godziny mamy być na dole.
-to jeszcze mamy dużo czasu.- stwierdził kociak zaspanym głosem.
-Ray, otwórz oczka i wstań, bo jak tak dalej pójdzie to nie zdarzymy. Ja idę się przebrać i spakować- powiedziawszy to chciał wstać, ale Ray złapał go za rękę.
-Kai, jeszcze chwilka. Choć do mnie
-ale..
-proszę- zamruczał kociak. Kai wrócił do łóżka.
-ale tylko chwile- niestety nie sadze żeby Ray to usłyszał, bo jedyne co zrobił, to wtulił się w Kai'a i zasnął. Ten objął go i również zamknął oczy.
* * *
-Ray wstawaj!
-co się dzieje.
-mamy dwie minuty..- obaj zerwali się na równe nogi. Przez chwile w pokoju panował wszechobecny bałagan. W powietrzu latały rożne części garderoby i inne ciekawe przedmioty. Chwile później biegli z plecakami do recepcji. Chłopcy już tam byli.
-no nareszcie- powitał ich Takao- już mieliśmy po was iść.
-sorry, ale jak już wszyscy są to możemy iść.- odparł Kai. Bladebreakersi ruszyli w drogę. Zgodnie z zakładem z wczorajszego dnia, Max i Takao musieli nieść plecaki kolegów.
-Ray, co ty tu masz. Kamienie?- wysapał Takao po 15 min. marszu.
-nie marudź. Nie ma tam nawet jednego kamienia
-ale to jest strasznie ciężkie
-jest plaża- przerwał im Max. Wszyscy przyspieszyli kroku i chwile później byli na miejscu. Naprawdę było ładnie. Żółty piasek i czysta woda. Dookoła rosły niewysokie drzewa, tak ze plaża była skapana w słońcu. przebrali się szybko i rozłożyli ręczniki na piasku. Takao i Max pognali do wody. Ray położył nie na ręczniku. Kai usiadł koło niego
-nie jest ci trochę za gorąco?
-nie.. ja kocham słonce.- odpowiedział kociak.- ale chyba trzeba zorganizować bitwę wodna
-ok.- przytaknął Kai i wstał. dopiero teraz Ray zdał sobie sprawę, ile siły musi mieć jego kolega. był szczupły i miał pięknie wyrzeźbione mięśnie. Kai podobał się Ray'owi, a teraz to w ogóle nie ma o czym gadać. był po prostu śliczny.
-idziemy czy nie?- zapytał i uśmiechnął się.
-jasne- powiedział Ray i wstał.- hej chłopaki, robimy bitwę wodna.- weszli do wody
-tak bardzo chcecie przegrać?- szukał zaczepki Takao
-zobaczymy- zaśmiał się kociak po czym wlazł Kai'owi na plecy. Max wspiął się na Takao. Rozpoczęli zabawę. Wszyscy byli mokrzy, ale bawili się genialnie. Nagle Takao się potknął i wpadł do wody zrzucając z siebie Max'a.
-aaaaa! Ratujcie- wrzeszczał wymachując ręka, do której było przyczepione jakieś czerwone stworzonko. Ray zszedł z Kai'a i stanął koło Takao.
-przestań się rzucać i pokaż to.- rozkazał. Takao pokazał mu dłoń. Był na niej uwieszony mały raczek. Trząsł się ze strachu(o ile raczki noga się trząść). Ray ostrożnie zdjął zwierzaczka i wypościł je do wody.
-chodź na brzeg- wyszli z wody. Ray chwile grzebał w swoim plecaku i wyjął z niego bandaż, wodę utleniana i kilka innych podobnych rzeczy.
-Takao bardzo cię boli ?- zapytał przestraszony Max. Ray podał mu bandaż.
-masz. Zawiąż mu tą rękę- zwrócił się do niego Ray.- chyba tego chcesz- dodał już ciszej, tak że tylko blondynek mógł go usłyszeć.
-dzięki.- odpowiedział Max i lekko się zaczerwienił. Zajął się Takao. Kociak podszedł do Kai'a.
-jutro wyjeżdżamy, wiec może by tak zorganizować jakąś imprezkę wieczorem czy co? -zasugerował Ray.
-dobry pomysł. Powiesz chłopakom a ja zdobędę jakieś napoje wyskokowe(tak to się ładnie nazywa, heh).- przytaknął Kai.- a teraz idziemy się kąpać?
-jasne
-nieeee, bo ta bestia was dorwie- wrzeszczał Takao, ale nikt (oprócz Max'a) nie zwracał na niego uwagi. Bawili się jeszcze przez kilka godzin, a po tym jak Max uspokajał Takao, że ta krwiożercza bestia (a raczej mały raczek) już sobie popłynęła. Pewnie go ktoś złowił i teraz praży się na patelni, Nawet on ponownie wszedł do wody. W końcu wyszli z jeziora, przebrali się i stanęli na chwile wpatrując się w piękny zachód słońca. Ray spojrzał na Kai'a. Pomarańczowe promyczki przesuwały się wolno po jego spokojnej twarzy. Bardzo chciał się do niego przytulić, ale nie wiedział, czy może tak przy chłopcach. A swoją drogą Kai nie miał by nic przeciwko temu. W drodze powrotnej Ray podszedł do chłopaków
-dzisiaj jest ostatni dzień naszego wyjazdy wiec wieczorem będzie u nas ..spotkanie, ok.?
-jasne- przytaknęli.
* * *
Zaraz po powrocie, Kai poszedł do sklepu. Wrócił obładowany torbami.
-no jesteś. Co tam masz?- zaciekawił się Ray, gdy rubinooki wszedł do pokoju
-sam zobacz- podał mu siatki.
-no to się rozumie.. dużo tego- uśmiechnął się kociak po czym zaczął ustawiać najróżniejsze butelki pod ścianą. Ledwie skończył, a do pokoju weszli Max i Takao.
-a to takie spotkanie.- stwierdził blondyn- przynieśliśmy płyty- po czym podał je Kai'owi. Ten włożył jedna z nich do odtwarzacza. była to składanka bliżej nieokreślonych kawałków. Usiedli na podłodze i otworzyli pierwszą butelkę. Rozmawiali o blead'ach i nawet nie zauważyli ze wypili już 6 czy 7 litrowych butelek szampana i nie tylko. Atmosfera była coraz bardziej rozluźniona. Takao zaczął gadać cos od rzeczy, max lekko się chwiał, a Kai i Ray mieli nadzwyczaj dobry humor. Czyli ogólnie rzecz biorąc żaden z nich nie byłby w stanie zrobić jaskółki.. i żaden z nich nie próbował. Coraz to nowe butelki trafiały do Kai'a , który został mianowany naczelnym otwierającym. Po ktorejstamzkolei max zaliczył glebę bo wracając z łazienki potknął się o niezupełnie świadomego Takao i jakimś dziwnym trafem znalazł się na nim. Potem niewiadomo jak i dlaczego zaczęli się całować. Kai uznał ze jeżeli oni się nie krępują to on tez nie powinien. Chwycił Ray'a i przyciągnął do siebie. Kociak zrozumiał co ma na myśli rubinooki i wyraźnie mu się to podobało. Niestety (albo i stety) Kai potknął się o stertę pustych butelek leżących w kacie i obaj wylądowali na niezbyt miękkim dywanie.
-wszystko w porządku Kai?- zaniepokoił się kociak
-boli mnie głowa- stwierdził niezbyt przytomnie Rosjanin. Ray pochylił się i pocałował go lekko w czoło.
-lepiej?
-zdecydowanie- uśmiechnął się Kai i objął kotka. Resztę wieczora i cala noc spędzili razem bardzo zajęci (wiadomo czym).
* * *
poranne słoneczko zajrzało do pokoju bleadbreakers'ow. Nieco się zblazowało czy zawstydziło widząc dwie parki śpiące bardzo blisko siebie (a może im zazdrościło). Było cicho, tylko co jakiś czas spokój przerywało krótkie chrapniecie. Pierwszy obudził się Kai. Bolała go głowa. Czuł się jakby wielki przedwojenny czołg przejeżdżał mu w głowie. Po minie śpiącego kolegi stwierdził ze kociak tez przeżywa przejście kawalerii w butach na obcasie. Powoli przypominał sobie co się działo. Doszedł do wniosku ze w pokoju oprócz nich musi być jeszcze max i Takao. Nieprzytomnie omiótł wzrokiem pomieszczenie. tak, byli tam przytuleni do siebie. Czołg w głowie Kai'a chyba zwołał towarzystwo, bo teraz hałas był równy eskadrze samolotów naddźwiękowych przy starcie akompaniowanych wybuchem kilku bomb nuklearnych. Na szczęście znal tajemniczą receptę na kaca.( moja własna.) wstał i przyrządził tenże wywar. Obudził chłopców i podał kubek z ciepłą zawartością. Wszyscy wypili i rozeszli się do pokoi. Kai został sam z Ray'em.
-Kai co to jest?- zapytał kociak zaglądając do kubka.
-a co?
-nic.. tak tylko. W każdym razie przechodzi mi ten nieciekawy stan zwany kacem.
-cieszę się.- uśmiechnął się rubinooki- musimy się pakować - spojrzał na pokój. Pełno było pustych butelek i opakowań po flipsach, chipsachi i takich tam.- i posprzątać.
-racja.- zgodzi się Ray i wzięli się do roboty.
Godzinę później czekali przy recepcji na autokar.
* * *
"lot 5720 do Tokio-Japonia ustawia się przy doku bagażowym. Pasażerowie proszeni są do wyjścia drugiego" powiedział tajemniczy glos w hali lotniska.
-to nasz- zawołał Takao. -no to na razie stary. -klepnął Kai'a po plecach. Blondyn zrobił to samo.
-do zobaczenia- odpowiedział rubinooki. Max już miał zamiar podejść z Takao do drzwi odprawy gdy zauważyli ze nie ma Ray'a. Kociak nadal stal Kolo Kai'a.
-nie możesz wrócić z nami do Japonii?- zapytał z nadzieja w glosie. Bał się tego momentu.
-nie. Mam mieszkanie w Rosji.. i tam jest moje miejsce.
-szkoda. No to cześć- kociak odwrócił się, a w jego oczach szkliły się łzy. Spuścił głowę i Ruszył szybkim krokiem w kierunku bramki, by Kai nie mógł zobaczyć ze płacze.
-Ray. Ray zaczekaj- dobiegł go glos rubinookiego. Miał kilka sekund, zanim kolega do niego dojdzie, by doprowadzić się do porządku. I całkiem mu się to udało.
-Ray.. bo tego.. ja. Znaczy- zaczął Kai niezupełnie wiedząc jak ma powiedzieć ze chce zostać z Ray'em - czy chciałbyś ze mną zamieszkać w Rosji? -kociak stanął jak wryty. Nie mógł wydobyć z siebie ani słowa
-bo jak nie chcesz to nie, ja cię nie zmuszam. Tylko tak pytam, bo chciałbym żebyś był przy mnie. Ale jak nie chcesz to powiedz. Bo..
-Kai.. dlaczego miałbym nie chcieć?
-słucham?- zdziwił się rubinooki
-dlaczego miałbym nie chcieć z tobą mieszkać? Przecież.. -kociak ucichł na chwile.- przecież cię kocham.- powiedział i lekko się zaczerwienił.
-n.. naprawdę?- Rosjanin z trudem zaczerpnął powietrza.
-tak
-czyli zamieszkasz ze mną?
-tak- Kai już nic nie mówił tylko objął kotka. Był bardzo szczęśliwy, w każdym tego słowa znaczeniu. Mógłby zarazić każdego mieszkańca kosmosu optymizmem. chciał krzyczeć ze szczęścia. spojrzał na kotka
-wiesz co?
-co?- Zapytał zaciekawiony Ray.
-kocham cię koneko.- na twarzy kociookiego pojawił się uśmiech. Pocałował kolegę, a ten odwzajemnił pocałunek.
Takao i max stali z boku i przyglądali się zajściu.
-no czyli wracamy sami..
-na to wygląda.- odwrócili się i weszli do samolotu.
* * *
Słonce święciło jasno a wiatr smagał policzki chłopców, spacerujących łąką. byli szczęśliwi. Byli razem. Teraz i już na zawsze, tak jak niegdyś obiecali.
If we take our time
And we stick together
Everything we do
Go away
And if we try
Now and forever
No matter what comes next
Will be ok.
* * *