NAJBARDZIEJ CHARAKTERYSTYCZNI BOHATEROWIE POLSKIEGO KINA:
MACIEK CHEŁMICKI:
Powieść
Prace nad Popiołem i diamentem rozpoczął Jerzy Andrzejewski w grudniu 1946r., ukończył w czerwcu 1947.
Pierwowzoru czynu i losów Maćka Chełmickiego dostarczył konkretny wypadek: ,,W lecie 1946 r. w Poznaniu zdarzyła się taka smutna i tragiczna historia- jeden z młodych uczestników konspiracji zamordował działacza partyjnego. Życie narzuciło wątek powieści. Powstała historia Maćka
Powieściowy Maciek Chełmicki jest bardzo oszczędnie, a nawet enigmatycznie scharakteryzowany przez pisarza jako „młody chłopiec dwudziestoparoletni, brunecik o dziewczęcych rzęsach i niebieskich oczach”→Nie była to postać, którą można było porównać z mocno osadzoną, czujną, napiętą, a zarazem o zniewalającym, młodzieńczym uroku sylwetką stworzoną przez Zbigniewa Cybulskiego.
Rzecz charakterystyczna, że Andrzejewski nie przedstawia nigdzie, nawet w scenie zamachu, Maćkowego obcowania z bronią. Film przeciwnie→ukazuje znakomite jej opanowanie przez bohatera, błyskawiczny refleks, niemal miłosne zapamiętanie w czasie otwarcia ognia. O ileż to prawdziwsze w charakterystyce ludzi pokroju Maćka, którzy w czasie okupacji i powstania spali ,,z głową na karabinie".
Andrzejewski zaakceptował w pełni nową, niezmiernie sugestywną propozycję tej postaci→Miarą mego uznania jest fakt, że pisząc książkę, wyobrażałem sobie fizycznie Maćka Chełmickiego zgoła inaczej, a w tej chwili, po obejrzeniu filmu, widzę go wyłącznie takim, jakim stworzył go Cybulski
Był najbardziej tragicznym bohaterem polskiego kina; zobowiązania wobec AK tkwiły wewnątrz jego osobowości i systemu wartościowania, zostały utrwalone przez poczucie autentycznej więzi z ludźmi, którzy zginęli. Pamięć dotychczasowych doświadczeń i walk zmuszała do doprowadzenia wspólnej sprawy do końcu, mimo iż przed zabójstwem komunistycznego działacza pojął absurdalność rozkazu i chciał się wycofać.
Alina Madej stwierdza, że→W Maćku Chełmickim rozgrywał się konflikt między wartościami leżącymi u podstaw kultury polskiej, a wartościami i potrzebami kształtującymi biografię jednostki. Zbigniew Cybulski konflikt ten niejako uzewnętrznił, stając się dzięki temu wyrazicielem zbiorowego doświadczenia.
Silne osadzenie metaforyki w realiach psychologicznych oraz pełne ekspresji rozwiązania wielu scen sprawiły, iż przedstawienie postaw kilkunastu zaledwie osób zgromadzonych w jednym hotelu umożliwiło dokonanie syntezy problematyki polskiej. Sylwetkę Maćka Wajda wywiódł z wielkiej tradycji romantycznej, która posłużyła mu do spotęgowania tragizmu i zarazem sprowadzenia mitologii narodowej do właściwych wymiarów, dzięki mistrzowskiemu stosowaniu polifonii znaczeniowej. Kiedy Maciek Chełmicki napełnia kieliszki wódką, prowadząc jednocześnie rozmowę z Andrzejem, na drugim planie Hanka Lewicka śpiewa „Czerwone maki na Monte Cassino". Maciek ekspediuje kieliszki po blacie w stronę Andrzeja, zapala wódkę, Andrzej wymienia w tym czasie kolejne imiona poległych kolegów - Haneczka, Wilga, Kossobudzki, Rudy, Kajtek. Nie pozwala Maćkowi zapalić dwu ostatnich wódek mówiąc: „my żyjemy". Maciek wybucha opętańczym śmiechem. I znowu słychać śpiew Lewickiej „I poszli jak zwykle uparci, jak zawsze o Polskę się bić". Ta scena jest jednocześnie rozmową dwu młodych ludzi, apelem poległych (następuje zmiana funkcji przedmiotu - szklaneczki przekształcają się w znicze nagrobne) i ironicznym komentarzem do sytuacji, przekazanym w słowach piosenki. A w jeszcze wyższym planie interpretacyjnym scena ta oznacza sprowadzenie do właściwych wymiarów mitologii narodowej i wielkiej tradycji romantycznej: w „Dziadach" czy „Weselu" pojawiają się duchy zmarłych, u Wajdy - tylko szklaneczki wódki.
Jest to chłopak, który pozornie bez skrupułów, lojalnie i bezwzględnie wykonuje rozkazy przełożonych. Maciek jest rdzeniem filmu, postacią wokół której ogniskują się konflikty. Staję on przed wielkim dylematem moralnym. Czy być wiernym sobie? Czy też może wybrać wierność, tak lansowanej w dotychczasowej kulturze, idei, wierność wyższym celom, być może nawet wierność Polsce? Maciek wygląda na człowieka twardego, o silnej woli, który zabija bez zmrużenia oka. Sprawia wrażenie, iż pięcioletnie zmagania, przeżyte Powstanie Warszawskie, śmierć rodziny, nie odcisnęły swego piętna na jego psychice. Jednocześnie Chełmicki jest niepoprawnym idealistą, wierzącym iż jego działanie zmieni bieg historii. Wierzy, że jego czyny są powinnością, jaką należy oddać ojczyźnie. Wydaje się, że nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, kompletnie nie interesują go okoliczności, Chełmicki sprawia wrażenie sprawnej maszynki do zabijania umiejętnie kierowanej przez przełożonych. Jak należy przypuszczać dotychczasowe zadania Maciek wypełniał wzorowo, również kolejny rutynowy zamach, tym razem na sekretarza PPR-u Szczukę przebieg bez zakłóceń (nie całkiem jak się później okazało). Zadanie zostało wykonane, czas na moment rozprężenia, chwilę spokoju, łyk alkoholu, towarzystwo kobiety. Niespodziewanie te "niskie", przyziemne przyjemności stają się motorem działania Maćka. Stopniowo dostrzega, iż jego dotychczasowe życie było sterowane przez inne, choćby w najlepszej wierze działające, osoby. Maciek chce mieć własne zdanie, chce ustabilizować swoją sytuację, nie może i nie chcę więcej zabijać. Tym samym nieświadomie wybiera ową drugą stronę barykady, jest gotów żyć w takiej Polsce, jaką zbudują mu "bracia ze wschodu". Chełmicki okazuje się osobą o wątłej konstrukcji emocjonalnej. Wystarczyła jedna noc, by całkowicie odmienić jego sposób postrzegania świata. Na swoje nieszczęście musi się jeszcze jeden, jedyny raz zmobilizować. Jeszcze raz odrzucić myśli, postąpić wbrew własnemu sumieniu. Musi dokonać ponownego zamachu na Szczukę, by móc rozpocząć nowe, spokojne i ułożone życie.
Cybulski starał się nie o wierne odtworzenie postaci z 1945 roku, lecz o nadanie swemu bohaterowi wyższego sensu, polegającego na wyświetleniu przed samym sobą racji własnego działania. Wybitna kreacja oddała rozdarcie i przemianę Maćka.
JAN PISZCZYK:
Piszczyk, mierna figura, całą swą energię życiową kieruje na pogoń za wartościami urojonymi (np. przebranie się w mundur podchorążego we wrześniu 1939 r., czy mistyfikacja wojennych i okupacyjnych wyczynów). Jako urodzony konformista stara się też usilnie przystosować do stale zmieniającej się rzeczywistości. Zbiera za to cięgi od historii, która miota jego krajem.
Odczytanie w sylwetce Piszczyka uosobienia i uogólnienia pokrętnego losu Polaka w ubiegłym ćwierćwieczu byłoby zabiegiem zbyt uproszczonym. Dzieje (anty)bohatera Zezowatego szczęścia i jego perypetie rzucone na konkretne tło historyczne, choć z przerysowaniami przysługującymi satyrycznemu gatunkowi, są próbą, nie zawsze w realizacji celną myślowo, udowodnienia, że w tym kraju konkretne okoliczności i kataklizmy historyczne wymagają określenia swej osobowości, postawy i wyboru takich a nie innych wartości. Piszczyk jest pozbawiony zdolności dokonania rzeczywistych (obywatelskich, patriotycznych, moralnych) wyborów, brak mu tożsamości i charakteru. Nie jest jednak postacią wyzutą z jakichkolwiek przymiotów — na przykład w czasie okupacji, mimo swego lojalizmu wobec każdej aktualnej władzy, nie splami się kolaboracją.
Życie Jana Piszczyka:
Dzieciństwo→Ojcu-krawcowi nie może się biedny chłopczyk przypodobać, bo gapa z niego i niewinny głupek. W szkole dokuczają mu koledzy, nauczyciel się gniewa, chłopak spogląda marzycielsko przez okno i widzi harcerzy maszerujących po boisku w zwartym szyku, w rytm gwizdka drużynowego. I już mały Piszczyk biegnie na boisko, już dostaje trąbkę i już zaczyna trąbić - drużynowy pełen podziwu, inni harcerze również małemu talentowi przyklaskują. Zbliża się defilada, do której chłopak przygotowuje się dzielnie grając na trąbce gdzie popadnie, nawet w ubikacji. Po chwili widzimy Jasia dumnie maszerującego przed oficerem, powstańcem z 1863 roku oraz pomnikami Chopina i Sobieskiego. Złośliwy kolega wsypuje jednak do trąbki Piszczyka proszek powodujący kichanie, po czym kicha Piszczyk, kicha cała drużyna, kicha drużynowy, oficer i powstaniec. Wyrzucają chłopaka z harcerskich szeregów i w tym momencie kończy się zawrotna kariera małego frajera.
Student→Chcąc uciec od nijakości bohater stara się znaleźć wśród wybranych, a kiedy mu się to udaje musi zabłysnąć, musi odnieść sukces w oczach innych. Zapisuje się więc do studenckiej organizacji pozarządowej, która organizuje przedwojenną demonstrację przeciwko Litwie. Widzimy Piszczyka niosącego transparent z napisem „Na Kowno”, obok studenci skandują „Wodzu, prowadź”, „Niech żyje Śmigły-Rydz”. Pojawiają się nagle przeciwnicy - opozycjoniści z obozu narodowego, którzy wykrzykują zgoła przeciwne hasła czyli „Precz z sanacją”, „Żydzi na Madagaskar”. Już w tej chwili poczuł Piszczyk, jak sam mówi, siłę zbiorowości, lecz kiedy widzi zbliżających się niebezpiecznie przeciwników politycznych krzyczy entuzjastycznie i zarazem strachliwie: „Wodzu prowadź! Żydzi na Madagaskar! Niech żyje Śmigły-Rydz! Precz z sanacją!”. Po chwili zaczyna się demolka żydowskich sklepów, w ogólnym rozgardiaszu Piszczyk ucieka. Wpada na zrozpaczoną Żydówkę, pragnie ją pocieszyć, zjawia się jednak policja i już pałuje biednego studenta.
Żołnierz→ Bohatera urzeka urok munduru i wzrok pań podążający za żołnierzami. I decyduje się wstąpić do podchorążówki, lecz we wrześniu 1939 wybucha wojna i plany się nieco komplikują. Chciałby Piszczyk być żołnierzem, jak każdy zresztą Polak w tamtym okresie - niestety koszary są zniszczone, w kraju chaos i bezhołowie. Nasz bohater znajduje mundur podchorążego i, w tym momencie aresztowany przez Niemców, podszywa się za kogoś kim nie jest. Ciągnie swoją historyjkę w obozie jenieckim dla oficerów, bo, jak sam mówi, nie miał tej śmiałości, by przyznać się do prawdy. Poza tym wszyscy go podziwiają, traktują jak walecznego męża, który uciekł z pola przed samolotami, które szatkowały jak kapustę jego oddział. Niestety, prawda wychodzi na jaw, oficerka polska uznaje Piszczyka za niemieckiego szpicla. I znowu pech dopada naszego bohatera, z winy jego samego - mundur zbyt dobrze leżał, choć nie był jego. Następuje koniec „kariery” wojskowej.
Konspirant→Piszczyk trafia do fabryki zbrojeniowej III Rzeszy, po czym, uskarżając się na kiepskie zdrowie, wraca do okupowanej Warszawy. Piszczyk jest przerażony, choć spotykając starego znajomego, Jelonka, liczy na nową „karierę”. I udaje się, zostaje pomocnikiem w handlowych interesach warszawskiego cwaniaka. Nie dość tego, bo Piszczyk chce przecież uchodzić za kogoś lepszego niż jest. Powraca więc do swej obozowej mistyfikacji, znowu opowiada o szatkowaniu kapusty przez szwabskie samoloty, a dodaje jeszcze historyjkę o brawurowej i samotnej ucieczce z obozu. Piszczyk poznaje swoją wielką miłość, Basię, w której oczach rośnie on do rozmiarów co najmniej heroicznych. I na tym polu po raz kolejny przegrywa - Piszczyk zaczyna bawić się w konspirację, co skutkuje skutkami odwrotnymi od zamierzonych. Nie dość, że granatowa policja oskarża go o spiskowanie i kolportowanie nielegalnych druków, to jeszcze bohater pojawia się w szeregach spiskującego towarzystwa, gdzie zostaje zdemaskowany przez jednego z niedawnych towarzyszów niedoli obozowej. I znowu jest szpiclem, znowu traci to, co miał, a raczej udawał, że miał. Już był prawie szczęśliwy, już powziął postanowienie, że dosyć pozorowania, dosyć nieprawdziwych wcieleń.
Karierowicz→ Kończy się wojna, zaczyna się za to kolejna „kariera” Piszczyka z Polską powojenną w tle. Bohater ląduje w Krakowie, gdzie zostaje urzędnikiem w prywatnym interesie ówczesnego kombinatora. Szczęśliwy czas zostaje brutalnie przerwany najazdem Urzędu Bezpieczeństwa, który odkrywa spore oszczędności pieniężne Piszczyka. Piszczyk okazuje się zwykłym urzędasem, gorliwie wypełniającym polecenia nadchodzące „z góry”. Awansuje, znowu jest więc lepszy od innych. Kłopot w tym, że pech jest pechem, tutaj uosabiają go inni, podobni do Piszczyka żwawi biurokraci, którzy również pragną zostać nagrodzeni i wyróżnieni. I znowu Piszczyk przegrywa, znowu dokucza mu zezowate szczęście. W akcie rozpaczy dobiera się do karabinu stareńkiego ochroniarza, chce sobie palnąć w łeb, chce palnąć w łeb wszystkim, ale niestety nie udaje mu się, kula, a jakże - pechowo - trafia w ścianę.
Zezowate szczęście→ W więzieniu, sekwencji końcowej i początkowej jednocześnie, spinającej zgrabnie ramę utworu, Piszczyk prosi o nie wypuszczanie go z celi. Bo i po co, komu takie szczęście potrzebne? Takie zezowate szczęście?
4