Nauka mówi o życiu pozaziemskim
W arcie tym przedstawię punkt widzenia nauki na życie poza Ziemią. Jak się później okaże punkt widzenia mój i zresztą większości ufologów jest na ten temat skrajnie odmienny, ale cóż, jak widać nauka potrafi być ignorancka ;). Cytaty, które będę podawał w cudzysłowiu pochodzą z numeru 1/2000 (4) pisma National Geographic, z artykułu pod tytułem "Życie poza Ziemią" Joel'a Achenbach'a. No to lecimy :).
"Podczas gdy naukowcy usiłują znaleźć najdrobniejszy choćby dowód na istnienie życia gdzieś we wszechświecie, wielu osobom sen z powiek spędza przekonanie, że sytuacja jest o wiele bardziej dramatyczna - że życie pozaziemskie to nie jakieś tam drobnoustroje czy robale, lecz inteligentne, dysponujące zaawansowaną techniką istoty, które są już wśród nas. Mało prawdopodobne, by wierzący w istnienie tychże obcych dali się przekonać, że to tylko wytwór wyobraźni. W ich przekonaniu "goście" z całym rozmysłem pozostają w cieniu i nie ujawniają się ludziom nauki."
Tia, teraz już wiecie dlaczego kosmici nie chcą się ujawnić? Nie? No przecież jak mogliby się ujawnić ludziom, którzy traktują ich jako bajkę :D. No dobra, dość żartów. Ten akapit, gdzieś tak do połowy, możnaby uznać za szczerą prawdę. Tylko to co jest napisane dalej, to istna paranoja! Jaki wytwór wyobraźni pytam się?! Czy tysiące relacji, zdjęć, filmów to wyobraźnia?! Ja sądzę, że nie.
Dalej czytamy:
"Wziąwszy udział w kilku konwentach ufologicznych i odwiedziwszy muzeum UFO w Roswell w stanie Nowy Meksyk, doszedłem do wniosku, że żadna ze stron w tym sporze nie ma szans na zwycięstwo. Ale skoro obcym rzeczywiście tak zależy na anonimowości, skoro napastują ludzi w środku nocy, gdy ewentualni świadkowie tych wizyt smacznie śpią, to nie mają oni prawa wstępu do szanującego się muzeum przyrodniczego."
Jestem ciekaw w jakich konwentach brał udział gość, który napisał ten artykuł. Sądzę, że w niezbyt przekonywujących. Tak samo jak mało przekonywujące jest muzeum UFO w Roswell. A co do dalszej części i aluzji do muzeum przyrodniczego, to przypomnijcie sobie jakiś film przyrodniczy. W niektórych (np. o niedźwiedziach) zwierzęta się usypia i zakłada im różne obrączki itp. żeby wiedzieć gdzie takie zwierze się aktualnie znajduje. Hm, czy to wam czegoś nie przypomina?;)
"Nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie wierzący w legendę UFO - której początek datuje się na rok 1947, kiedy to w pobliżu Mount Rainier w stanie Waszyngton zaobserwowano jakieś latające "dyski" - to osoby bez wyjątku niezrównoważone. Większością ludzi powoduje ten sam instynkt, który każe nam poznawać prawdę o wszechświecie. Fakt, że tyle osób jest skłonnych przyjąć za dobrą monetę teorię o kosmitach, która stoi w sprzeczności z powszechnie obowiązującą wersją naukową (oryginalna pisownia, z zachowanymi dwoma spacjami między ostatnimi czterema wyrazami - Rb) - oraz między innymi z wersją sił powietrznych USA, które przez 22 lata badały doniesienia o UFO - świadczy tylko o szczególnej atrakcyjności idei życia pozaziemskiego."
Pierwsze opublikowane w gazetach relacje o UFO pojawiały się już kilkadziesiąt lat przed obserwacją w pobliżu Mount Rainier, natomiast nie przeczę, że prawdziwy boom na UFO rozpoczął się od tej obserwacji. Niezrównoważony raczej nie jestem ;), a instynkt, który pobudza mnie do badania zjawiska UFO to raczej zwykła, acz niepohamowana ciekawość. Jeśli chodzi o tą teorię, to nie znam chyba teorii naukowej, która mówiłaby o życiu pozaziemskim. Natomiast ciekawe na jakiej wersji sił powietrznych USA opierał się autor, ponieważ ja przede wszystkim znam tzw. "Blue Book", a nie tam jakieś wersje ;).
"Jak zauważyło wielu publicystów, obcy są dla niektórych świeckim ekwiwalentem aniołów, demonów i duchów. Stanowią ekstrapolację współczesnej wiedzy astronomicznej i poziomu techniki (ogromny wszechświat, szybkie statki kosmiczne), ale przejawiają też odwieczny pęd do zstępowania na Ziemię i mieszania się w ludzkie sprawy. Intrygują tym bardziej, że nawet naukowcy nie wykluczają ich istnienia."
No tak, z pierwszym zdaniem w sumie się zgodzę, ponieważ autorowi chodziło o zwykłych ludzi, którzy na przykład o Roswell nie mają pojęcia, a wiedzę o kosmitach czerpią z seriali takich jak "Z Archiwum X" oraz "Roswell, w kręgu tajemnic". Dla nich obcy rzeczywiście mogą się przejawiać jako anioły, demony itp. Dalej zrobił się już mały misz - masz ;). Jeśli chodzi o wiedzę astronomiczną, to koleś miał w miarę rację, lecz zważyć też trzeba, że statki kosmitów musiałyby poruszać się z prędkością światła, a to na przykład wyklucza teoria względności Einsteina. No ale przecież poziom techniki kosmitów znacznie przewyższa ludzkie dokonania i rzeczywiście potrzebaby ogromnej ekstrapolacji aby osiągnąć poziom przybyszów z kosmosu. Druga część zdania mówi prawdę, ponieważ częściej postrzegamy obcych jako najeźdźców niż jako przyjaciół. A dalej to już sami wiecie, autor przedstawił pogląd, że naukowiec ma zawsze rację :D.
Są naukowcy, których wcale by nie zdziwiło, gdyby obcy nawiedzali Ziemię w latających spodkach - dziwi ich raczej, że tego nie robią. W roku 1950 fizyk Enrico Fermi zadał swym kolegom pytanie, które wkrótce stało się słynne: Gdzie oni są? Teoretycznie człowiek może skolonizować galaktykę w mniej więcej milion lat. Skoro tak, to na ten wyczyn tym bardziej stać astronautów ze starszych niż nasza cywilizacji. Dlaczego więc jeszcze nie przybyli na Ziemię? Jest to tak zwany paradoks Fermiego."
Właściwie to mógłbym ten akapit pozostawić bez komentarza, gdyby nie jedno zdanie: "Dlaczego więc jeszcze nie przybyli na Ziemię?" No cóż... Przybyli! :D
"Czy to możliwe, że nas obserwują, ale się nie wtrącają? (hipoteza zoo). A może byli tu już, znudziło im się i odlecieli, pozostawiając po sobie jakieś pamiątki? (to z kolei koncepcja "starożytnych astronautów", która zakłada, że obcy są budowniczymi piramid i tak dalej). A może prawda jest taka jest taka, że dla wszystkich inteligentnych gatunków podróż międzygwiezdna jest zbyt kosztowna i czasochłonna? (do najbliższej - poza Słońcem - gwiazdy mamy z Ziemi, bagatelka, 40 bilionów kilometrów). Albo: czy to możliwe, że - przynajmniej w naszym regionie Galaktyki - najbardziej zaawansowanym technicznie gatunkiem jest ten zamieszkujący Ziemię?"
Pierwsza hipoteza fałszywa (wzięcia), druga prawdziwa, lecz jest mały szczegół, to znaczy kiedyś im się znudziło, ale wracają tu ponownie. Jeśli chodzi o podróże, to może kosmici odbywają je dzięki czasoprzestrzeni, a nie przestrzeni kosmicznej? Kto wie... Nie muszą przecież oni koniecznie pochodzić z bliższych nam regionów galaktyki!
Tutaj chciałbym zakończyć dywagacje na temat samej treści artykułu, lecz zainteresowała mnie jeszcze jedna rzecz, otóż autor zamieścił (zapewne przez siebie zrobione) kalendarium ludzkich dociekań w sprawie przybyszów z innych planet. I tak czytamy: rok 1947 Howdy Doody dołącza do innych programów TV, pierwszych łatwo wykrywalnych sygnałów płynących z Ziemi w kosmos.
Szok? Dla mnie tak. Możnaby w tym roku umieścić na przykład katastrofę UFO w Roswell. W całym tym kalendarium nie ma choćby jednego czysto ufologicznego argumentu! Znajduje się tam tylko informacja z 1977, kiedy to SETI odebrało pierwszy sensowny sygnał pochodzący z kosmosu.
Reszta artykułu jest o poszukiwaniach naukowców itp. a więc niewiele tutaj mogłoby ufologa zainteresować. I znów niestety triumfuje stare przysłowie: najciemniej jest pod latarnią...