„Zabiłam własne dziecko” czyli o aborcji jako przejawie konfliktu wewnętrznego.
Żyjemy w XXI w. W świecie tak bardzo rozwiniętym i postępowym. To właśnie tu każdego dnia tysiące kobiet na całym świecie usuwa ciążę, wierząc, że jest to szybkie i skuteczne rozwiązanie „problemu” niechcianego dziecka. Ale dlaczego do tego dochodzi? Często bywa że aborcja, czyli inaczej mówiąc zabieg przerywania ciąży, to jedyny sposób na zapanowania nad własnym życiem. Nikt nie zwraca uwagi na samotne kobiety, które ciężko pracują by związać koniec z końcem. I to właśnie w takich przypadkach najczęściej los postanawia dorzucić swoje trzy grosze i obdarować je małym „prezentem”, prezentem w postaci małego dziecka. Kobieta nie mogąca odnaleźć się w nowej sytuacji niekiedy niezwykle ciężkiej poszukuje rozwiązań. Najczęściej tym rozwiązaniem jest właśnie aborcja.
Zastanówmy się czym tak naprawdę jest ta aborcja i jak ona wpływa na naszą psychikę. Można znaleźć wiele wypowiedzi na ten temat. Jedni stwierdzają iż „to nie człowiek tylko zwykła galaretowata masa, która kiedyś może stać się człowiekiem, ale skoro jest ona moja przeszkodą to po co mi one?” zaś inni uważają wręcz przeciwnie chodźmy zapisy prawne w Konstytucji RP „Art.152§1. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Art.152§2 Tej samej karze podlega, kto udzieli kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszenie przepisów ustawy lub ją do tego nakłoni.” Ale pomimo tego i tak zabiegi są podejmowane bo przecież „Prawo gwarantuje poszanowanie każdej istoty ludzkiej od chwili rozpoczęcia życia. […] To właśnie dlatego, że poczęte dziecko jest istotą ludzką nie chcemy, aby się narodziło. Wiem, że istota poczęta będzie wkrótce niemowlęciem, następnie nastolatkiem, wreszcie dorosłym. Likwidujemy ją właśnie dlatego, że pisane jej jest być niemowlęciem, nastolatkiem i dorosłym.”Dla takich osób „nie liczy się życie własnego dziecka. Trzeba tylko dla uspokojenia sumienia dorobić sobie jakąś ideologię i pod żadnym pozorem nie zgadzać się by dziecko poczęte nazywać dzieckiem”
Po dokonaniu tego zabiegu pojawia się wiele niepożądanych konsekwencji zdrowotnych m.in. trwałe uszkodzenia macicy, zwiększone ryzyko raka szyjki macicy, zwiększone ryzyko raka piersi i wiele, wiele innych Lecz „konsekwencje zdrowotne to tylko jedna strona “aborcyjnego medalu”. Drugą stanowi pełen zagadek, niedomówień i wciąż zbyt słabo poznany świat urazów psychicznych, jakich doświadcza matka decydująca się na aborcję. Jedno jest pewne - w zdecydowanej większości przypadków przez długie tygodnie po przerwaniu ciąży w umyśle kobiety rozgrywa się dramat, rozpaczliwa walka z powracającymi uczuciami winy, bólu, strachu i smutku. Jedynym pozytywnym odczuciem, jakiego doświadcza część matek poddających się aborcji, jest krótkotrwała ulga zaraz po “zabiegu”. Jest to zrozumiałe - kobieta pozbywa się presji, napięcia związanego z oczekiwaniem na usunięcie ciąży; czuje, że „może odetchnąć”. Sytuacja zmienia się jednak bardzo szybko i radykalnie. Matka, która wyparła się swego macierzyństwa i zabiła dziecko, wpada w emocjonalną pustkę, nie jest w stanie wyrażać ani rozpoznawać własnych uczuć. Stan ten, określany przez psychiatrów jako „emocjonalny paraliż”, utrzymuje się zwykle przez kilka tygodni i dotyczy ponad połowy kobiet dokonujących aborcji. Negatywne uczucia i lęki powracają przez bardzo długi okres - ok. 5 - 15 lat. Przez cały czas kobieta stara się za wszelką cenę unikać tematu aborcji i wszelkich skojarzeń, które do niego prowadzą lub są z nim w jakikolwiek sposób związane. Stara się też uciec od ludzi i miejsc, które przypominają jej o traumatycznym przeżyciu.”
W świecie wiele ludzkich autorytetów też podejmuje ten temat zwracając uwagę właśnie na te stronę psychiczną i że jest to akt zabijania żywego człowieka. Można do nich zaliczyć chodźmy Jana Pawła II które wyraził to w swoje encyklice „Nikt i nic nie może dać prawa do zabijania niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający.”
Spróbujmy teraz te odczucia przełożyć na VII fazę rozwojową Eriksona. Faza która wyraża generatywność. „Owa generatywność czy życiodajność obejmuje dla Eriksona zarówno zdolność do prokreacji, produktywności, jak i twórczości, i wspólnie określa je jako „zdolność do powoływania do życia nowych istot, nowych wytworów i nowych idei, łącznie z rodzajem zdolności do autokonstytucji pod względem ostatecznego rozwinięcia tożsamości” i która cechuje się potrzebą „przekazywania wartości jako wzbogacenia osobowości własnej” „Niespełnienie się tej potrzeby może prowadzić do regresu osobowości i pojawienia się poczucia zubożenia i samozasklepienia. Troska i pragnienie pomocy innym, dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem, uzewnętrznia się w wychowaniu dzieci, nauczaniu, przekazywaniu i nadzorowaniu. […] Ta swoista opiekuńczość „jest rozszerzającą się troską o to, co stworzyła miłość, konieczność lub przypadek; przezwycięża ona ambiwalęcję związaną z nieodwracalnym obowiązkiem.”
Wyróżnić tu można także „stagnację charakteryzowaną jako jądro patologiczne tego studium i w sposób nieunikniony doprowadza do regresu ku wcześniejszym stanom konfliktowym w jednostce”
„Nowa cnota jaka się wyłania […] jest „troskliwość”, jako „nowa forma zaangażowania, o stałej ekspansji, która wyraża się w podejmowaniu opieki wobec osób, wytworów i idei”Residuum tej fazy wyraża się w łowach „jestem tym, w co potrafię tchnąć życie.”
Dla mnie osobiście aborcja to nie tylko usuwanie niechcianej lub przeszkadzającej galaretki. Lecz wręcz przeciwnie, dla mnie jest to po prostu akt ludobójstwa, zabijanie zwykłych nie winnych dzieci które niczym nie zawiniły. Erikson uważa że faza VII to okres tworzenia potomstwa, że tylko dzięki temu że możemy przelać swoją troskę na innych możemy się w pewien sposób realizować. Ale czy możliwa jest realizacja własnego ja, mojej wewnętrznej potrzeby troszczenia się o kogoś czy dziecko które jest w łonie kobiety jest dla nas tylko zwykłą galaretką, którą lepiej usunąć jeżeli jest produktem niechcianym, a wręcz ubocznym. Wydaje mi się że jednak nie. I czy naprawdę pomijając już całe te sporne relacje czy owe istoty są ludźmi czy nie. To czy naprawdę warto poddawać się temu zabiegowi tylko po to by czuć chwilową ulgę lecz po krótkim czasie znowu zacząć przeżywać koszmary i to jak się okazuje o wiele gorsze niż te przed zabiegiem. Pocieszające jest to iż ten fakt nie jest legalny w naszym kraju, lecz znając nasze kochane państwo i możliwości może to się zmienić w każdej chwili. Czy to będzie lepsze wydaje mi się że nie. Zgadzam się ze stwierdzeniem że dla takich ludzi nie liczy się dobro dziecka leczy tylko ich własny interes i że dorabiając sobie ideologię zagłuszają prawdziwy ból i wyrzuty sumienia. Ile to jest przypadków takich w naszym świecie, prawie na każdym kroku możemy ich spotkać lecz nie do końca jesteśmy tego świadomi.
Przykładem wewnętrznych zmagań może być przypadek Pani Zosi. Pani Zosia jest 27 letnia pracująca jako sekretarka kobietą. Prawie cały swój wolny czas poświęca na pracę biorąc nad godziny lub dodatkowe zlecenia by polepszyć swój byt i spokojnie bez obaw co miesięcznych „Czy starczy mi na opłaty” wiązać koniec z końcem. Lecz nieszczęśliwie wdała się w związek z swoim szefem panem Zenonem. Po krótko trwałym romansie który jak szybko się zaczął i tak szybko się skończył pozostał dość ważny i nie dający się zbyt łatwo zignorować owoc. Pani Zosia zaszła w ciążę. Załamała się z tego powodu, lecz pomimo tego że jej związek zakończył się już miesiąc temu postanowiła powiedzieć o wszystkim Zenonowi. Który notabene nie był tym wcale zachwycony. Kategorycznie nakazał Zosi usunąć to dziecko albo w innym przypadku zostanie zwolniona. Zosia długo nie mogła się zdecydować co ma postąpić. Z jednej strony pragnęła mieć już swoje dziecko, pociechę dla której będzie najważniejsza i którą będzie mogła się za opiekować. Z drugiej zaś strony liczyła się z tym iż urodzenie tego dziecka może spowodować załamanie jej pozycję w pracy, albo co gorsza może spowodować utratę pracy. Nie mogła sama się zdecydować się co ma zrobić, zwróciła się o pomoc do przyjaciół i specjalistów. Ale wciąż nie mogła się zdecydować. Jednak po rozmowie z przyjaciółmi w końcu dochodząc do wniosku że jedynym wyjściem na to by móc żyć po „ludzki” jest usunięcie ciąży. Poddała się temu zabiegowi. Zenon był z tego bardzo zadowolony i w ramach wdzięczności awansował nawet Zosię. Wszystko było dobrze prze około półtorej miesiąca. Do momentu w którym Zosia zaczęła mieć drastyczne wyrzuty sumienia, prześladowała ją myśl o tym że zabiła swoje dziecko. Wszędzie zaczęła słyszeć płacz dziecka. Z dnia na dzień sytuacja emocjonalna Zosi się pogarszała z doła przerodziła się w depresję a z niej w omamy i myśli samobójcze. Pewnie nocy kiedy Zosia nie mogła już wytrzymać wyimaginowanego płaczu dziecka i dziecięcego głosu gdzieś w oddali „dlaczego to zrobiłaś mamo?”. Zosia postanowiła popełnić samobójstwo. Lecz w tym krytycznym momencie wręcz znienacka zjawili się przyjaciele którzy nie pozwolili jej tego zrobić. To właśnie oni zmartwieni zachowanie Zosi w pracy postanowili ją wieczorem odwiedzić i dzięki temu że zjawili się w tym momencie wiedzieli jak w ciężkim stanie się znajdują. Umówili ją na spotkanie ze specjalistami i psychologami. Nie pozostawili jej samej z tym bólem i problemem. Gdyby nie interwencja zaprzyjaźnionych osób i pomoc specjalistów mogło to się zakończyć dla Zosi samobójstwem.
Nikt nie powiedział Zosi że będzie cierpieć, wszystko miało skończyć się po opuszczeniu sali zabiegowej, lecz tak się nie stało w życiu też nie dzieje się tak jak często ludzie na mówią. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Zosia zamiast móc spokojnie żyć i rozwijać się zawodowo zaczęła się cofać. Szukać bliskości. Jej strona emocjonalna była prawie cała zniszczona, nie było już pogodnej Zosi która uśmiechała się do wszystkich w pracy lecz bardzo przygaszona wręcz niewidoczną osobą. Jej tożsamość ukształtowała się negatywnie w skutek „małego” zabiegu. Zabiegu który miał być taki nieznaczny, lecz którego paradoksalność polegała na tym że jest on całkowitym przeciwieństwem tego co obiecują nam wszyscy podejmujący się tego lekarze.
„Droga powrotu do pełni życia i zdrowia prowadzi przez dogłębne zrozumienie przyczyn, które doprowadziła do podjęcia decyzji o zabiciu dziecka. Pierwszym etapem jest uświadomienie sobie własnych zranień i wynikających z niech ograniczeń. Poznania bolesnej prawdy o osobie i rodzinie pozwala na bardziej obiektywna ocenę rzeczywistości. Umożliwia spojrzenie na straty jakie zostały poniesione w życiu. Kolejnym krokiem jest odżałowanie tego, co zostało w życiu nieodwracalnie utracone. Następnym etapem jest rozpoznanie krzywd wyrządzonych innym i zadośćuczynienie za nie”. Receptą przed oszczędzeniem sobie w tych wszystkich nieprzyjemności jest głębokie zastanowienie się czy aborcja jest jedynym wyjściem z takiej sytuacji a czy może jest jakieś lepsze.
To, że aborcja zmienia psychikę większości kobiet na zawsze, właściwie nie podlega dyskusji. Czy Twoim zdaniem naprawdę warto ryzykować swoim zdrowiem psychicznym i stabilnością emocjonalną (a w skrajnym przypadku nawet życiem, jeśli weźmiemy pod uwagę niepokojącą liczbę prób samobójczych)? Oczywiście, że nie warto. Dlaczego w takim razie aż tyle kobiet niszczy sobie w ten sposób życie? Nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, a może myślą, że „mnie to nie dotyczy”? Trudno o lepszą receptę na zniszczenie sobie życia - zarówno fizycznego, jak i psychicznego - niż aborcja.
Miłujcie się, 12/1992 s.12
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej
Michel Schooyans;, Aborcja a polityka, Lublin 1991r., s.196
Miłujcie się, 5/2002, s.16
Roman Chruszcz, Aborcja? Przemyśl to. Poznań 1998., s 9
Jan Paweł II, Evangelium vitea, 57
Lecz Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Karków 2004 s. 144-145
Ewa Bilińska - Suchanek; Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu Kraków 2003, s.112
Ibid., s.112
Lecz Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Karków 2004 s. 145
Ibid., s. 145
Ibid., s. 147
Oaza. Pismo Ruchu Światło - Życie, 3/2005 s. 36