Urszula Rakowska
Neil Postman - Zabawić się na śmierć
Rozdział szósty Postman zaczyna ironizując. Nawiązuje do „myślenia w stylu lusterka wstecznego” (za McLuhanem), które charakteryzuje się przekonaniem, że każde nowe medium jest przedłużeniem lub rozszerzeniem starego. W ujęciu tym samochód jest szybszym koniec, a telewizja jest przedłużeniem druku.
Dla dobrego zrozumienia jego myśli Postman dokonuje rozróżnienia na technologie i media, które mają się tak do siebie, jak mózg do umysłu. Pierwsze są aparatami fizycznymi, drugie zaś użytkami robionymi z tychże aparatów. Technologia staje się medium, kiedy zaczyna stosować jakiś szczególny kod, kiedy znajduje sobie miejsce w jakimś szczególnym społecznym układzie, kiedy wkrada się w jakiś gospodarczy i polityczny kontekst [Postman]. Technologia jest zatem maszyną, a medium społecznym i intelektualnym środowiskiem wytwarzanym przez maszynę. W pracy Zabawić się na śmierć Postman traktuje telewizję jako medium, a nie technologię. Mowa jednak o amerykańskiej TV, autor zauważa bowiem, że w różnych krajach TV wygląda inaczej - są miejsca, gdzie istnieje tylko jedna TV, publiczna, emitująca program przez zaledwie kilka godzin na dobę, a jej istnienie ma za zadanie wspierać propagandę (jak dawniej w PRL-u).
Stany Zjednoczone stworzyły TV doskonałe warunki do rozwoju (dzięki między innymi gospodarce wolnorynkowej), skutkiem tego jest ogromne zapotrzebowanie na amerykańskie programy telewizyjne. Rocznie odbywa się od 100 do 200 tysięcy godzin transmisji amerykańskich programów TV na świecie. Oddziaływanie amerykańskiej TV wpływa na przeróżne kultury, podobno któregoś roku Lapończycy przełożyli bardzo ważną dla nich wędrówkę koczowniczą, aby móc obejrzeć odcinek Dynastii. Postman podkreśla jednak, że nie chodzi o miłość do USA, ale do amerykańskiej TV.
Sukces ten TV zawdzięcza pięknemu widowisku (miłemu dla oka), braku nudy (przeciętna długość jednego ujęcia wynosi 3,5 sekundy), różnorodności tematycznej, wymogu niewielkiego nakładu intelektualnego oraz próbom zaspokajania sfery uczuciowej. Postman jednak podkreśla, że funkcjonujący powszechnie banał, że TV to rozrywka nie jest do końca prawdziwe. Prawdą jest, że TV uczyniła z rozrywki naturalny format. Problemem nie jest to, że TV przedstawia nam tematykę rozrywkową, ale że wszelka tematyka przedstawiana jest nam w formie rozrywkowej, co czyni rozrywkę nadideologią.
Widowisko informacyjne sprzyja rozrywce, a nie katharsis, edukacji czy refleksji. Mimo że są sceny zbrodni, format sprawia, że obrazy „cieszą oko”. Mili, atrakcyjni i dobrze ubrani prezenterzy, przekomarzania się, swobodny język, fascynująca muzyka sprawiają, że TV chce nam się oglądać, a taki właśnie jest cel producentów.
Każdy program jest w efekcie rozrywkowy, nie ma w nim miejsca na refleksję lub jest go bardzo mało. Procesu myślowego nie da się oglądać, jest on nieatrakcyjny dla większości widzów. Są wyjątki, programy, odbiegającego od formatu rozrywkowego, ale nie są one popularne, zatem niewiele zarabiają.
TV jest takim medium, które zawiera w sobie wiele (o ile nie wszystkie) formy dyskursu - filmy, informacje polityczne i sportowe, muzyka itp. Dlatego najchętniej i najczęściej do niego sięgamy, co z kolei sprawia, że sposób, w jaki TV przedstawia świat, staje się wzorem do przedstawiania świata w ogóle. Rozrywka na ekranie jest metaforą, która obowiązuje poza nim. W efekcie ludzie nie rozmawiają ze sobą, a rozweselają się wzajemnie, nie wymieniają się ideami, lecz obrazami, a argumentacja dokonuje się nie za pomocą zdań, a wyglądu i odniesień do sław telewizji - jednym słowem wzorujemy się na TV. Dowodem na to są show, np. Msze Święte z księżmi prowadzącymi kazania w jak najciekawszej formie, którzy wzorują się na show telewizyjnych czy pokazywane w TV operacje. W planach było powstanie show, które miało pokazywać spowiedź.
Debata w Stanach Zjednoczonych z 1984 roku doskonale pokazuje, jakim typem programu są debaty - programami rozrywkowymi. Formuła wyglądała tak, że każdy kandydat miał pięć minut na przedstawienie swoich poglądów, a drugi miał minutę na odniesienie się do nich. Kandydatom nie zależało na poprawności merytorycznej, lecz na dobrej prezencji własnej osoby. Historia pokazuje, że szczerość nie jest gwarantem zaufania opinii publicznej, jej gwarantem jest dobre wystąpienie. W efekcie pięcio- i jednominutowych bloków im dłużej debata trwała, tym bardziej była to walka na słowa, a tym mniej było w niej rzetelnych informacji, do których można by się było odnieść.
Wszystkie te przykłady pokazują, że następuje zacieranie się linii demarkacyjnej między show-biznesem, a tym, co nim nie jest.
Metoda spojrzenia na świat typu „No, a teraz…” jest charakterystyczna dla współczesnych mediów. Wyrażenie to wskazuje na brak związku tego, co się obejrzało lub usłyszało przed chwilą, z tym, co nastąpi za chwilę.
Najgorsze morderstwo czy doniesienia o silnym trzęsieniu ziemi mogą być szybko wymazane, dzięki „No, a teraz”. W TV mamy z tym ciągle do czynienia, gdyż sprzedaje się tam czas w minutach i sekundach (małych jednostkach), TV posługuje się obrazem, a nie słowami (w głównej mierze), a widownia ma możliwość przemieszczenia się od i do odbiornika, ponieważ programy są konstruowane tak, że składają się z ośmiominutowych bloków.
Najwidoczniejsze jest to w serwisach informacyjnych - informacje wyrwane są z kontekstu, pokawałkowane, wyzbyte z wewnętrznej powagi, potraktowane i przedstawione jak rozrywka. Ważnym elementem tego show jest muzyka. Już samo jej istnienie jest ważnym dowodem na formę rozrywkową tego typu programu - dla celów stricte informacyjnych jest ona zbędna. Jej zadaniem jest wytwarzanie nastroju i dostarczanie motywu przewodniego. Dzięki muzyce widzowie nie żyją w niepokoju, tworzy się nastrój teatralny, cisza byłaby złowroga. Dodatkowo prognoza pogody prowadzona jest w zabawny sposób, a serwis sportowy przedstawia nieporadny językowo dziennikarz, który dzięki temu jest lepiej rozumiany przez przeciętnego kibica.
TV dostarcza nowej definicji prawdy, której ostatecznym kryterium jest wiarygodność głosiciela, a ta odnosi się do wrażenia szczerości i autentyzmu, a nie do wcześniejszych oświadczeń, które przeszły próbę prawdy. „Bycie poinformowanym” oznacza obecnie dezinformację, ale rozumianą nie jako fałszywą informację, a jako informację podaną w nieodpowiednim kontekście (szpiegowski sposób wprowadzania w błąd). W przypadku TV nie jest jednak to celowe działanie, jest to wynik świadomie wprowadzanego rozrywkowego formatu. Według Postmana najgorsze jest to, że nie współcześnie nie wiemy, co to znaczy być dobrze poinformowanym. Najgorzej poinformowanych społeczeństwem, jest społeczeństwo amerykańskie, które żyje w przeświadczeniu o ogromnej wiedzy na wiele tematów, ale tak naprawdę ich wiedza jest niezwykle spłycona. Opinia publiczna zaś nie jest tak naprawdę opinią, a zlepkiem szybko zmieniających się emocji. Przykładem jest konflikt w Iraku - każdemu się wydaje, że doskonale zna cały kontekst, a w rzeczywistości nie mają podstawowej wiedzy, choćby o kulturze tego narodu.
Postman dowodzi, że teza Lippmana mówiąca, że aby możliwa była wolność w komunikowaniu się, muszą istnieć środki wykrywania kłamstw, takie jak np. profesjonalna prasa publiczna, jest nieprawdziwa. Na dowód tego opisuje sytuację, kiedy opinii publicznej szybko znudziło się śledzenie kłamstw Reagana, ponieważ były mało widowiskowe. Sztab w Białym Domu był już gotowy podjąć wyzwanie wyjawienia kłamstw, ale opinia publiczna nie była tym zainteresowana, zatem środek wykrywania kłamstw nie podziałał.
Samo kłamstwo zresztą zależy od kontekstu. Mówiąc o jednym i tym samym w różnych kontekstach, pozornie unikamy sprzeczności. Sprzeczność ta jest praktycznie nie do wychwycenia w TV, ponieważ migawki, z jakimi mamy do czynienia, pozbawione są kontekstu. Jesteśmy zobojętnieni i przyzwyczajeniu do chaosu. Co więcej, oczekujemy tego od TV, w przeciwieństwie do książek - tam szukamy porządku i logiki.
Widowisko informacyjne jest koncepcją antykomunikowania się, nie dba o logikę, rozsądek, kolejność zdarzeń. W estetyce nazywamy to dadaizmem, filozofii - nihilizmem, psychiatrii - schizofrenią, teatrze - wodewilem. Widowisko informacyjne jest widowiskiem wodewilowym.
Postman pisze głównie o TV, ale nie jest ona jedyna w tychże działaniach. Jednak to TV prowokuje pozostałe media. Radio jest najodporniejsze, ale i ono ulega „No, a teraz…”. Język spikerów jest coraz bardziej prymitywny, relacje są coraz krótsze, coraz bardziej chaotyczne. TV jest paradygmatem dla naszej koncepcji informacji publicznej.
Postman nawiązuje do koncepcji prawdy w rozdziale siódmym „No, a teraz…”, ale w innym miejscu postanawia poświęcić temu zagadnieniu więcej miejsca.
Każda filozofia jest filozofią jakiegoś etapu życia [Nietzsche]. Dyskurs za panowania prasy drukarskiej był konsekwentny, poważny, ale zmienił się on pod rządami TV. Zmieniła się epistemologia.
Wartości kultury nie mierzy się jej wydajnością produkcji jawnego banału, ale tym, co uznaje ona za doniosłe. Problemem jest to, że TV przedstawia się jako przekaźnik poważnych kulturalnych aspiracji.
Postman skupia się na definicji prawdy, która wywodzi się, przynajmniej częściowo, z charakteru środka komunikacji, przez które przenoszone są informacje. Każde medium wychodzi poza kontekst, narzuca się naszej świadomości i społecznym instytucjom, obecne jest w sposobach, jakimi definiujemy i ustalamy nasze idee prawdy. Autor pokazał trzy przypadki formułowania prawdziwości oświadczeń.
Pierwszy z nich opowiada o zachodnioafrykańskim plemieniu, niepiśmiennym, ale o bogatej tradycji przekazu ustnego. Dzięki niej wytworzył się kodeks cywilny. Gdy jeden z członków plemienia chce domagać się sprawiedliwości, udaje się do szamana, przedstawia zaistniałą sytuację, a szaman wyszukuje w pamięci odpowiedniego przysłowia lub odpowiedniej przypowieści. Wypowiadając słowa, sprawiedliwość króluje. Należy pamiętać, że słowa w kulturach niepiśmiennych mają magiczną moc.
Drugi przypadek odwołuje nas do rzeczywistości, którą dobrze znamy. Współcześnie na sali sądowej prawo stanowią kodeksy, spisane przepisy, do której wszyscy się odnosimy. Niedopuszczalne jest posługiwanie się przysłowiami czy przypowieściami, nie mają one żadnej mocy prawnej, a ich użycie tylko by ośmieszyło „współczesnego szamana”. Jednakże można zaobserwować pozostałość wiary w magię słowa. Świadkowie składają zeznania ustnie, nadal bowiem wierzy się magię słowa, ale schodzi ona na drugi plan i ustępuje pierwszeństwa drukowi. Jednak jest to doskonały przykład na splecienie się dwóch epistemologii.
W tym miejscu przytoczony jest również przykład doktoranta, który w swojej pracy doktorskiej za jedno ze źródeł podaje fragment przeprowadzonego przez siebie wywiadu. Czworo z pięciorga członków komisji egzaminacyjnej nie uznaje tego źródła za wiarygodne, argumentując, że słowo pisane jest trwałe, a mówione ulotne, zatem niewarte wiary w jego wiarygodność. Komisja domaga się poprawki w postaci przytoczenia fragmentu z książki lub naukowego artykułu.
Trzeci przypadek odnosi czytelnika do świata antycznego, a konkretnie do procesu Sokratesa. W czasach, kiedy obowiązywała retoryka sofistów, ten znany filozof świadomie i celowo przedstawił swoją mowę obronną niezgodnie z panującymi zasadami. Na śmierć został skazany z powodu nie tego, co powiedział, a jak powiedział. Retoryka sofistów porządkowała przekazy ustne, nadawała im logiki i spójności. Tylko taki sposób wypowiadania się był wiarygodny.
Ze wszystkich przytoczonych przykładów wynika, że koncepcja prawdy łączy się ściśle z tendencjami w sposobach wyrażania się - prawda zawsze jawi się upiększona, jest rodzajem kulturowego uprzedzenia.
W kulturze ustnej ważne jest zapamiętywanie, pamięć jest rodzaje biblioteki, do jakiej możemy się udać. W kulturze piśmiennej stawiane jest zadanie „odporności na elokwencję” - trzeba rozróżniać zmysłową przyjemność, urok i pochlebstwo od logiki wywodu, a w trakcie oceniania wywodu robić kilka rzeczy jednocześnie (powstrzymywać się od przedwczesnej werdyktu, odnoszenia się do swojej wiedzy itp.). W tej kulturze intelekt mierzy się przez umiejętność rozumienia bez obrazków.
Postman w TV dopatruje się dużych niebezpieczeństw oraz bezsensowności. Przypomina jednak, że każde medium wyrządzało szkody, ale było też pożyteczne. Wynalazek druku sprzyjało nauce, ale pozbawiło ludzi poczucia bezpieczeństwa utrzymywanego wcześniej dzięki religii, wykształciło indywidualizm kosztem poczucia wspólnoty oraz prozę kosztem poezji. Postman w TV również dopatruje się pożytecznych aspektów, dostrzega np., że dzięki niej rozpoczęto walkę z rasizmem. Zauważa przy tym, że za każdym razem stosunek szkody do pożytku jest różny i właśnie przewagi tej pierwszej obawia się w przypadku TV.
1