Katarzyna Głos Toruń, 15 VI 2009 r.
Socjologia, II rok
Społeczeństwo a przyszłość
Paradyzja- Idealny, sztuczny świat- odzwierciedlenie rzeczywistości uciemiężonego społeczeństwa.
Recenzja książki Janusza A. Zajdla pt. „ Paradyzja”
W tytule mojej pracy opisałam Paradyzję, jako idealny, sztuczny świat, który okazuje się odzwierciedleniem rzeczywistości uciemiężonego społeczeństwa. Dlaczego postanowiłam w ten sposób nazwać swoją recenzję mam nadzieję wyjaśnić w dalszej części.
Autorem książki jest Janusz Andrzej Zajdel - polski pisarz, autor fantastyki naukowej, prekursor nurtu fantastyki socjologicznej w Polsce. Urodził się 15 sierpnia 1938 roku w Warszawie. Jako autor fantastyki debiutował w czasopiśmie "Młody Technik", dla którego napisał opowiadanie „Tau Wieloryba”. Opublikował w sumie ponad pięćdziesiąt opowiadań na łamach różnych czasopism. Początkowe utwory Zajdla były wierne klasycznej konwencji science- fiction. Opisywał on w nich relacje z pozaziemskimi cywilizacjami, loty w przestrzeń kosmiczną, dziwne wynalazki odbiegające od tego, co mógł sobie wyobrazić zwykły człowiek. Głównym jego osiągnięciem była seria powieści socjologiczno-politycznych, z których pierwszą wydano w roku 1980. Tytuł prekursorskiego dzieła to „Cylinder van Troffa”. Zajdel przedstawiał w swoich powieściach i badał społeczeństwa totalitarne, ograniczone, kontrolowane, a zarazem uciemiężone. Rzeczywiście twórczość powieściowa autora to utwory, dowodzące niemożności stworzenia społeczności doskonałej z powodu narzuconych odgórnie reguł. Bez trudu można doszukiwać się również odnośników do współczesnej mu rzeczywistości, co pozwala nawet uznać je za powieści polityczne w fantastycznej oprawie.
W sposób jednoznaczny odwoływał się do antyutopii, np. Orwella - jeden z bohaterów Paradyzji nosi pseudonim Orley Huxwell. Jest to sprytne zestawienie dwóch nazwisk, klasyków antyutopii, Orwella i Huxleya. Działalność Zajdla stanowiła inspirację dla wielu fantastów późniejszego pokolenia i stała się matką całego nurtu fantastyki socjologicznej w Polsce (na przykład Maciej Parowski, Marek Oramus, Andrzej Krzepkowski). Dzieła Janusza Zajdla przekładane były między innymi na języki: białoruski, bułgarski, czeski, esperanto, fiński, niemiecki, rosyjski, węgierski. Był on działaczem Międzynarodowego Fandomu Science Fiction i członkiem World Science Fiction.
Pokrótce przedstawiłam sylwetkę autora książki, którą pragnę zrecenzować. Przejdę zatem do treści właściwej mojej pracy. „Paradyzja” opisuje historię Ziemianina, literata o nazwisku Rinah Devi, który został wysłany na sztuczną planetę o tytułowej nazwie. Cel jego wizyty jest dwojaki. W wersji oficjalnej ma on opisać planetę, życie na niej, obyczaje, które tam panują, aby Ziemianie mogli wyzbyć się rzekomych uprzedzeń i dowiedzieć się prawdy na jej temat. Ukrytym i wydaje się najważniejszym zamysłem wyprawy jest odnalezienie zaginionego przed laty Ziemianina, który, tak jak on przebywał na Paradyzji, ale z niej nie powrócił. Na początek, aby móc zrozumieć treść powieści, doszukać się w niej związku z teoriami socjologicznymi i poddać ją recenzji wypadałoby nadmienić okoliczności, w jakich powstała planeta Paradyzja.
Naturalna planeta ludzi zaczęła się wyjaławiać i przeludniać. Rząd Ziemi postanowił wysłać grupę osób w kosmos. Znalazł, wydawałoby się, planetę odpowiadającą pod każdym względem. Niestety, okazało się, że Tartar jest zagrożony zniszczeniem przez siły geologiczne, które powodują jego ogromną chwiejność i niestabilność. Doszukano się jednak w nim pokaźnych złóż minerałów rzadko spotykanych na Ziemi. Zarząd „wycieczki” podjął decyzję o nie powracaniu. Postanowiono założyć na orbicie sztuczną kolonię. Ziemia nie sprzeciwiła się, a co więcej, wsparła technologicznie i finansowo kolonistów, mając nadzieję na przyszłe zyski. Po zakończeniu wszelkich prac budowlanych i związanych z osiedleniem, kolonia ogłosiła suwerenność i jednostronnie wypowiedziała dotychczasowe warunki. Mieszkańcy nowej planety zostali postawieni w stan gotowości do walki z wrogiem - Ziemią, która odtąd stała się w ich mniemaniu największym wrogiem. Stanu tego nigdy nie zmieniono, ani nie odwołano.
Początkowo dla Rinaha wszystko było dziwne. Nie mógł odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która jawiła mu się jako nazbyt poukładana i niedostępna. Jego przerażenie wręcz wzbudził zastany porządek. Wszystko miało swoje miejsce, każdy człowiek wiedział, co do niego należy, jakie funkcje pełni w społeczeństwie, co mu wolno a czego kategorycznie nie. Rinahowi przyznany zostaje przewodnik Alvi, który ma oprowadzać Ziemianina po planecie i odkrywać przed nim jej oblicze. Jak się okaże później, tylko to oblicze, które jest znane oficjalnie. Drugą postacią, z którą bohatera łączą bliższe relacje jest tamtejsza prezenterka telewizyjna Zinia Vett. Odgrywa ona zresztą istotną rolę na końcu utworu. Wraz z upływem czasu i mnogością doświadczeń, jakie dotykają Rinaha, dostrzegać on zaczyna morze zniewolenia i inwigilacji, jakiej poddawani są koloniści. Istnieje tu wszechobecna kontrola sprawowana nie przez ludzi, lecz przez system komputerowy, zwany Systemem Zabezpieczeń bądź Centralą. Mówiąc prościej to jednostka sprawująca kontrolę nad społeczeństwem paradyzyjskim i prowadząca politykę nagród i kar w postaci dodatnich i ujemnych punktów, od których zależały warunki niemal pełnego funkcjonowania. W każdym pokoju przezroczyste ściany, które można ściemnić poprzez dotyk i nie dłużej niż na pół godziny. Fotokamery i rekordery dźwięku, nagrywające odgłosy i tak posunięte naprzód w technice, że rozpoznające powtarzające się kilkakrotnie frazy. Praca, którą wykonywali mieszkańcy również była uzależniona od liczby punktów przyznanych każdej z jednostek, adekwatnych do jej zachowania i działań. Należy wspomnieć o tym, że System Zabezpieczeń to niezwykle skrupulatna instytucja, nie podlegająca jakimkolwiek próbom przekupstwa.
Paradyzyjczycy zmęczeni ciągłą lustracją starają się oszukiwać system. W tym celu powstał „koalang”, język, którym posługiwali się tamtejsi ludzie, a raczej pewnego rodzaju nowomowa. Miał on służyć przede wszystkim temu, aby Centrala nie była w stanie rozszyfrować wiadomości przekazywanych sobie nawzajem. Był on zmienny i zazwyczaj tworzyło się go poprzez wiersze. Wywoływał on skojarzenia i insynuował. Odbiorca komunikatu domyślał się o co chodzi rozmówcy. Pomijając wszechobecny podsłuch i kamery, istniał jeszcze jeden element nadzoru. Obrączki zakładane na palec. Każdy mieszkaniec posiadał swoją obrączkę ze specjalnym kodem identyfikującym. Działała ona na zasadzie wysyłania sygnału przetwarzanego dzięki ciepłocie ciała. Wiadomo więc, że kiedy nie była założona, Centrala otrzymywała na ten temat donos i punkty karne kierowano w stronę takiego delikwenta, wyłamującego się przed panującymi zasadami. Rinah odtwarza wszystkie wydarzenia, łączy fakty i dochodzi do wniosków, które rysują mu wizje dotyczące prawdziwego życia w Paradyzji. Dodatkowo dowiaduje się on, że powszechnie znane mu informacje, które zebrał na Ziemi i w kolonii są nieprawdziwe. Zinia, wtajemniczona w sekrety rządzące planetą, zauroczona literatem wyznaje mu wiele istotnych prawd. Tartar nie jest tak zagrożony, jak podano do ogólnej wiadomości i powtarzano co dzień w mediach. Jest ona azylem dla bogatych, ważnych osób, skupiających w ręku władzę, a wszyscy pozostali Paradyzyjczycy to siła robocza, bezlitośnie wykorzystywana i otumaniana. Sprzyjał temu zakaz nauki czytania (na Paradyzji nie było w ogóle książek ani nic w formie papierowej), pisania, uprawiania fizyki. Ludzi wychowywano w powszechnym ogłupieniu i tępocie.
Szczerze przyznam, że zabierając się do czytania tej książki miałam wielkie wątpliwości. Przyczyną nie był konkretnie ten tytuł, ale gałąź literatury, z jakiej pochodzi. Nigdy nie lubiłam fantastyki, pomimo dużej wyobraźni. Zawsze chętniej czytałam coś, co pokazywało rzeczywistość, odzwierciedlało życie ludzi takich, jak ja, czy też wyjaśniało w naukowy sposób pewne zjawiska. Pewnie nie sięgnęłabym po „Paradyzję”, gdyby nie przymus zaliczenia przedmiotu. Muszę powiedzieć, że po przeczytaniu tytułu zaczęłam się zastanawiać, o czym jest książka. Było to zamierzone działanie z mojej strony, gdyż z reguły biorąc w dłoń kolejne dzieło, najpierw patrzę na tytuł i staram się wyobrazić sobie treść. Jest to dość ciekawe doświadczenie, szczególnie wówczas, kiedy docieram do pewnego etapu
i zdaję sobie sprawę, że moje zapatrywania były zupełnie różne od stanu faktycznego. To całkiem miłe odczucie. Podobnie też było z „Paradyzją”. Czytając tytuł miałam pustkę w głowie. Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać, a mój umysł zupełnie odmówił posłuszeństwa i moce mojej fantazji opadły do zera. Może i lepiej o tyle, że podchodziłam do książki z dziedziny, której nie lubię, bez żadnego o niej pojęcia. Słynny socjolog, Max Weber mówił zresztą o Verstehen, a ja się do tego postanowiłam odnieść. Skupię się w końcu na recenzowaniu.
Książka zaskoczyła mnie niezwykle swoją treścią, bardzo przystępną dla każdego czytelnika. Napisana w sposób jasny, klarowny ubogacona o proste słownictwo. To bardzo ważne dla odbiorców, szczególnie takich, jak ja, którzy na wstępie nie mają przekonania do jej czytania. Okazała się być niezwykle przyjemna dla oczu i pobudziła moją wyobraźnię, zaczęłam malować sobie zawarte w niej obrazy i to ułatwiło mi jej zrozumienie. Poza tym rzucające się w oczy elementy, które mogłam odwołać do teorii socjologicznych. Doszukałam się tutaj przede wszystkim metody badawczej polegającej na obserwacji uczestniczącej. Rinah, główna postać powieści, to tak naprawdę badacz, wtapiający się w codzienność obserwowanej społeczności. Podlega tym samym prawom, przywilejom, co mieszkańcy i wykonuje czynności takie, jak reszta. Dzięki temu jest mu dane wyciągać wnioski, które skrzętnie notuje, aby wykorzystać je do swojej książki. Podobnie czyniła Margaret Mead czy też Bronisław Malinowski. Pojawia się tu element socjologii rozumiejącej Maxa Webera, mówiący o tym, że aby wyjaśnić rzeczywistość badaną, należy ją najpierw zrozumieć, odnieść do kontekstu społecznego, historycznego. Emil Durkheim, głoszący o podejściu do badania faktu społecznego bez wiedzy o nim i bez uprzedzeń. Rinah obserwując życie na Paradyzji, choć z początku „naładowany” informacjami pozyskanymi od przyjaciela z Ziemi. No i oczywiście koncepcja państwa komunistycznego, która gdyby nie zła interpretacja ludzi, którzy na opak zrozumieli ideę Karola Marksa. Społeczeństwo Paradyzyjczyków to z pewnością rys społeczeństwa totalitarnego. Przede wszystkim dlatego, że nic, co jest legalne i oficjalne nie dzieje się tam z inicjatywy oddolnej. Prawo, przywileje, stanowione są przez władze i skrzętnie pilnowane jest ich przestrzeganie. No i oczywiście element główny, przypisywany państwu totalitarnemu- sankcje społeczne wynikające z nagminnej i przesadnej kontroli. Cóż można by powiedzieć na temat współistnienia społeczeństwa. Weźmy za punkt odniesienia pojęcie solidarności Durkheima. Solidarność według Emila Durkheima dzieli się na mechaniczną i organiczną. To relacje, stosunki społeczne, jakie kształtuje społeczeństwo. W tym wypadku myślę, ze mamy do czynienia z solidarnością organiczną, choć doszukałabym się kilku elementów solidarności mechanicznej. Przede wszystkim bardzo restrykcyjne prawo, które jest cechą dystynktywną solidarności mechanicznej i nie jestem pewna co do tego czy bardziej widzimy u Paradyzyjczyków nastawienie na wspólnotę czy na indywiduum. Pozostałe części składowe pozostają zaklasyfikowane do solidarności organicznej.
Czytając „Paradyzję” strona po stronie odkrywałam nowe zjawiska i starałam się połączyć je z myślami danych klasyków socjologii. Mam nadzieję, że udało mi się „wcelować” w prawidłowe koncepcje. Rozbierając funkcjonowanie społeczeństwa paradyzyjskiego dowiadywałam się, jak dokładnie można ukryć przed ludźmi stan faktyczny rzeczywistości, w której żyją. Jak łatwo można zmanipulować ludzi i spowodować, że społeczeństwo jest niczego nie świadomym, otępionym tworem, który po prostu machinalnie wykonuje swoje prace i trzymany jest pod pręgierzem kary ( punktów ujemnych, zesłania na „zagrożony” Tartar). Nam, istotą żyjącym w świecie pełnym chaosu i bałaganu, trudno wyimaginować sobie egzystencję w tak poukładanym, przynajmniej pozornie, środowisku. Moim zdaniem, nie moglibyśmy się w nim odnaleźć. Pewnie Paradyzyjczycy czuliby się podobnie zmieszani, jak my, gdyby nagle zmienić im habitat. Rozumiem dlatego zmieszanie Rinaha, który nie wiedział, jak się odnaleźć na sztucznej planecie, całkowicie innej od swojej własnej, rodzimej. Książka daje bardzo dużo początkującemu socjologowi, gdyż poszerza jego horyzonty myślowe. Otwiera przed nim nowe perspektywy patrzenia na rzeczywistość społeczną i daje upust fantazji. Tak, jak wspomniałam na wstępie mojej pracy, nigdy nie pomyślałabym, że utwór fantastyczny może mieć jakiś związek z realnym życiem, nie wspominając korelacji z naukami humanistycznymi, takimi, jak polityka czy socjologia. Po przeczytaniu powieści pana Janusza Zajdla zmieniłam zdanie i na pewno otworzyłam oczy i umysł na nowe doświadczenia i przeżycia. Z chęcią przeczytam dwie kolejne powieści tegoż autora, które poszerzyłam już swoją biblioteczkę. „Limes Inferior” i „Cała prawda o planecie Ksi” to kolejne dzieła fantastycznego ( w każdym tego słowa znaczeniu) pisarza, które zamierzam przeczytać i poddać analizie. Mam nadzieję, że także w nich doszukam się inspiracji do drążenia i poszukiwania socjologii w fantastyce.
Kończąc moją pracę pragnę polecić potencjalnym odbiorcom tę książkę, a w szczególności studentom nauk społecznych i politycznych. Jest zdecydowanie warta uwagi i poświęcenia czasu. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na fakt, że jest ona z pewnością ciekawym źródłem informacji, odczuć i stymulatorem wyobraźni dla każdego człowieka, bez względu na wiek, status społeczny czy zainteresowania.
1