Ocenianie szkolne jest aktem komunikacji. Komunikacja nauczyciela z uczniem pomaga uczniowi lepiej organizować jego proces uczenia się. Jest to także: akt komunikacji z rodzicami ucznia komunikacja nauczyciela z innym nauczycielem; akt komunikacji "zwrotnej". Informacje pozyskiwane w wyniku oceniania służą więc wielu celom: samemu uczniowi, potrzebom organizacyjnym szkoły, współpracy między nauczycielami, współpracy nauczycieli z rodzicami ucznia, samemu uczniowi, społeczeństwu, które dowiaduje się, jak racjonalnie wykorzystywać potencjał zdobyty w procesie kształcenia. Uczeń jest pierwszym i najważniejszym adresatem oceny, i to adresatem aktywnym. Cały proces szkolnego kształcenia ma charakter dialogu i współpracy między nauczycielem i uczniem. Aby komunikacja była skuteczna, musi istnieć psychologiczna gotowość przyjęcia komunikatu. Jest to szczególnie ważne w przypadku, kiedy ów komunikat zawiera ocenę. Ocena powinna zostać zaakceptowana. Wstępnym warunkiem akceptacji jest w ogóle wysłuchanie, a następnie jego zrozumienie i zinterpretowanie. Ocena często zawiera informacje nieprzyjemne dla słuchającego. Dla większości ludzi charakterystyczny jest następujący mechanizm psychologiczny: informacji miłych, pochlebnych słucha się uważnie i łatwo oraz dokładnie je zapamiętuje, natomiast informacje niepochlebne są słuchane nieuważnie i szybko eliminowane z pamięci albo odbierane jako zarzut, atak. W tym ostatnim wypadku informacja zmienia swój charakter w pamięci odbiorcy i postrzegana jako akt wrogości traci wszelkie walory poznawcze i umiejscawia się na poziomie emocji. Ważne jest, aby oceniać efekty działań, a nie samego ucznia. To kolejne bardzo istotne założenie, które decyduje o przyjęciu lub odrzuceniu oceny. W tym celu należy uważnie formułować stwierdzenia. Jeżeli mówimy: Nie umiesz budować poprawnych zdań, to znaczy, że mówimy o uczniu, a nie o jego wypracowaniu. Jeśli natomiast powiemy: Zdania w twojej pracy nie są poprawnie zbudowane, w drugim członie nie ma powiązania z podmiotem pierwszego członu to odnosimy się tylko do pracy ucznia, a nie do niego samego, do jego umiejętności. Uczeń musi mieć przekonanie o zasadności stopnia. Ale komentarz nauczyciela przeładowany negatywnymi informacjami ani nie dodaje uczniowi otuchy, ani nie budzi wiary w jego siły.
Z pedagogicznego punktu widzenia dużo bardziej pożyteczne jest zawarcie w komentarzu czytelnej dla ucznia instrukcji. Rezygnacja z rejestru wad na rzecz instrukcji to istota oceniania wspierającego. Polega na udzieleniu tej samej, prawdziwej informacji o jakości dokonań ucznia, ale w innej, skądinąd bogatszej treściowo formie. Na marginesach uczniowskich zeszytów zazwyczaj nauczyciele odnotowują tylko błędy. Nasycenie czerwienią pozwala szacować, jaki stopień zostanie wystawiony. Ten zwyczaj notatek na marginesach wpływa niszcząco na obiektywizm oceniania, ponieważ każe przy ocenianiu brać pod uwagę wyłącznie błędy (tylko one są zaznaczane). Zalecaną procedurą jest sygnalizowanie na marginesach także uwag pochlebnych, najlepiej innym kolorem (np zielonym).
Uczeń musi się dowiedzieć, jakie błędy robi - i w zasadzie tylko od nauczyciela może się tego dowiedzieć. Ważne, JAK to zostanie powiedziane. Jeżeli w pracy jest bardzo ubogie słownictwo, piszący stale powtarza te same wyrazy, niewiele pożytku przyniesie poinformowanie go, że powinien pracować nad poszerzeniem słownictwa, bo jest ono ubogie. Nauczyciel może temu uczniowi udzielić pomocy w formie instrukcji: W twojej pracy razi zbyt częste używanie tych samych wyrazów. Możesz sobie z tym poradzić. Najpierw znajdź te wyrazy, czytając pracę, i podkreśl je. Potem przynajmniej połowę z nich zastąp wyrazami bliskoznacznymi. Możesz skorzystać ze słownika synonimów. Wtedy dopiero przepisz pracę na czysto, przekonasz się, jak przyjemnie się ją będzie czytało. Kilka uwag do tej instrukcji wspierającej. Na początku nie napisaliśmy, że wadą pracy jest ubogie słownictwo (wymieniając brak czegoś), tylko że razi powtarzanie wyrazów (wymieniając nadmiar czegoś). Dla ucznia psychicznie łatwiejszy jest problem z nadmiarem czegoś niż z brakiem. To pierwszy krok. Drugi krok to wyrażenie wiary w możliwość poprawy usterki. Trzecim krokiem jest podanie we właściwej kolejności czynności, które uczeń powinien wykonać. Czwarty krok to wskazanie źródeł informacji (słownika), w sposób szanujący samodzielność zainteresowanego, że może skorzystać. Wreszcie, powtórzenie przekonania o powodzeniu uczniowskich działań. Taki sposób budowania komentarza do oceny jest pracochłonny i wymaga od nauczyciela większego wysiłku umysłowego. Ale za to daje więcej nadziei, że uczeń będzie pisał i odpowiadał coraz lepiej, czyli że coraz rzadziej będziemy musieli mu takich instrukcji udzielać. Czyli - nasza ocena przyniosła pedagogiczny efekt. Jeżeli pochwała jest ogólnikowa, może zostać odebrana jako zdawkowa, nieautentyczna, jako próba manipulacji. Wtedy może wywołać skutek odwrotny do zamierzonego. Każda pochwała powinna być bardzo konkretna poprzez przywołanie szczegółu.
Stopień w dzienniku staje się etykietą, niemal czymś w rodzaju przezwiska, jakie szkoła nadaje uczniowi. Stawiając ocenę cyfrową, dokonujemy swojego rodzaju segregacji uczniów tym bardziej bolesnej, że tylko sprawność intelektualna może im zapewnić przynależność do wyższej “kasty”. Wrażliwość społeczna, przedsiębiorczość, talenty artystyczne, poczucie humoru, zaradność i inne walory, które cenione są w różnych sytuacjach poza klasą, w szkole bledną w zestawieniu z dobrą pamięcią i zdolnością do przetwarzania danych. W etykiecie tkwi pewna nieuchronność i nierozwojowość. Nieuchronność, bo uczniowie trójkowi na ogół pozostają trójkowi, przynajmniej jak długo nie zmienią szkoły, a szóstkowi nie za bardzo mogą osiągnąć coś więcej, więc właściwie nie opłaca im się pracować.
Punktowy system oceniania, traktowany kilka lat temu jako innowacja pedagogiczna i wymagający odrębnego zatwierdzania przez kuratora, staje się coraz popularniejszy. Nauczyciele przede wszystkim szkół średnich mogą łatwo dostrzec jego zalety związane z nowym systemem egzaminów maturalnych. Skoro Nowa Matura jest oceniana wyłącznie procentowo, uczeń musi się przyzwyczaić do takiego systemu informowania o poziomie swoich kompetencji i osiągnięć szkolnych. Tym bardziej, że systemy punktowe są już stosowane przy rozlicznych formach sprawdzania: od sprawdzianu po klasie szóstej, po egzaminy wstępne na studiach. Zupełnie niespójny wydaje mi się system, w którym oceny wyrażone w skali 1-6 są stosowane na co dzień, a tylko w niezwykłych sytuacjach egzaminacyjnych uczeń styka się z oceną punktową lub procentową. Z różnych powodów coraz więcej szkół stosuje w ciągu roku szkolnego system punktowy, a jedynie ocena semestralna i końcowa przyjmują formę słowną. Przypuszczam, że w ciągu najbliższych lat stanie się to powszechną praktyką, która być może z czasem całkowicie wyruguje z naszej świadomości kilkustopniową zaledwie ocenę wiedzy i umiejętności ucznia. Podstawową, w świetle reformy systemu, jest uczenie samodzielności, planowania swojego uczenia się, kontroli nad jego przebiegiem i odpowiedzialności za efekty. Każda końcowa ocena jest matematycznym, oczywistym i niepodlegającym dyskusji efektem całosemestralnej lub całorocznej pracy. Uczeń nie czeka, "co dostanie", lub "co mu da nauczyciel": w każdym momencie roku szkolnego sam sobie może wyliczyć aktualną ocenę, co zmusza do bieżącej kontroli swoich postępów. Odpadają dyskusje na temat tego, czy na przykład 1" z ważnej klasówki i "3" z kartkówki zapewniają w sumie dopuszczający i dlaczego nauczyciel niesprawiedliwie twierdzi, że nie.
O zaletach systemu, który może mieć 50, 100 albo 500 stopni, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jeśli rozpiętość liczby punktów, za które uczeń otrzymuje- na przykład-dobry wynosi 50 punktów, to uczeń zaczyna bardzo wyraźnie postrzegać - i rozumieć - różnicę między "zdobyciem czwórki", pewną czwórką a taką odrobinę tylko gorszą od piątki. Uczniom przyzwyczajonym do takiego sposobu myślenia łatwiej będzie dostrzec, że matura zdana na poziomie 30 % i 90 % może uprawniać do odmiennych dalszych kroków i dlatego na przykład koniecznie trzeba się zorientować, jaki procentowy próg stawia przed kandydatami uczelnia, którą zdający planuje wybrać. Ten cud narzędzi dydaktycznych ma oczywiście, również wady. Jednak większość z nich dotyczy jedynie początkowego okresu wprowadzania go w praktykę. Na początku sprawia dużo kłopotów wszystkim muszącym się przyzwyczaić do nieznanej sobie formy: niepewnym słuszności zastosowanych rozwiązań nauczycielom, zdziwionym uczniom i ich rodzicom, którzy bez codziennej praktyki najdłużej mają wątpliwości, jak to działa i czy ma sens. Jednak rozsądne działania pozwalają niemal zniwelować wstępny stres, szczególnie że wobec rosnącej popularności punktów prawie wszyscy już je choćby ze słyszenia znają jako system oceniania szkolnego. Na stałe wymaga modyfikacji zapisu ocen, co szczególnie wychowawcom dodaje pracy: zapisanie oceny w formacie 10/40 zamiast "1" pomnożone przez ilość ocen i uczniów może pobudzić do pomstowania na kolejny obowiązek, który wykonujemy poza czasem pracy. I temu jednak można zaradzić: istnieją liczne programy komputerowe ułatwiające prowadzenie wszelkiej dokumentacji.
Pierwsza, najważniejsza decyzja, to czy stosujemy system zamknięty ze ściśle z góry określoną liczbą punktów do zdobycia, czy otwarty gdzie określamy ją tylko orientacyjnie, precyzując jak najwcześniej przed końcem roku. Zaletą pierwszego jest absolutna czytelność dla uczniów i rodziców, ale w praktyce może się on okazać całkowitą utopią: każde nieprzewidziane zdarzenie losowe albo zwykłe epizody szkolne: zastępstwo za kolegę, impreza okolicznościowa, zwolnienie lekarskie mogą całkowicie obalić wstępne założenia lub poważnie utrudnić ich zrealizowanie.
Starannie należy przemyśleć proporcje liczby punktów między różnymi formami oceniania i różnymi sprawdzanymi elementami, aby nie stworzyć sobie pułapki, która sprawi, że na przykład szalenie pracowity, ale nieopanowujący wyższych umiejętności uczeń otrzyma najwyższą ocenę, lub odwrotnie dla słabszego pozytywna będzie w ogóle nieosiągalna.