Ingarden nadal bez dookreśleń, Ksiegarnia, Roman Ingarden


Ingarden nadal bez dookreśleń wydruk

      W tym roku mija trzydzieści lat od śmierci Romana Ingardena (1893-1970), wielkiego filozofa, którego koncepcja budowy i czytania dzieła literackiego odcisnęła trwałe piętno na całym dwudziestowiecznym literaturoznawstwie.

    Wielość różnego rodzaju rocznic i jubileuszów (vide: Rok Mickiewiczowski, Rok Słowackiego czy Bacha) musiała niewątpliwie przesłonić nie tak przecież doniosłe wydarzenie, jak trzydziestolecie śmierci Ingardena. Nawet środowisko teoretyków literatury, filozofów i innych badaczy-humanistów, którzy kiedykolwiek musieli odnieść się do prac wybitnego fenomenologa, nie zauważyło, jak się wydaje, tej zbieżności dat.

    Rok 2000 nie zaowocował zatem wzmożeniem badań nad koncepcjami Ingardena, a przede wszystkim ich statusu we współczesnych badaniach literackich. Nie doczekaliśmy się również wznowień najważniejszych dzieł Ingardena, choć na półkach księgarskich, niezależnie od siebie, pojawiły się w tym roku jego "Szkice z filozofii literatury" ("Znak") oraz "Książeczka o człowieku" ("Wydawnictwo Literackie"). Zwłaszcza wydanie pierwszego z tych tytułów trzeba uznać za szczególnie ważne, jako że "Szkice...", zawierające rozprawy niezwykle istotne dla całokształtu poglądów Ingardena na budowę dzieła literackiego, nie były wznawiane od czasów swej pierwszej edycji w 1947 roku (sic!).

    Co z tego jednak, gdy najbardziej znaczące prace polskiego filozofa, m.in. "O dziele literackim" (przekład książki "Das literarische Kunstwerk"), "Spór o istnienie świata", "O poznawaniu dzieła literackiego", a przede wszystkim "Studia z estetyki", można jedynie znaleźć w bibliotekach, a wyjątkowo w antykwariatach. Czy miałoby to znaczyć kres zainteresowania jedną z bardziej reprezentatywnych teorii współczesnego literaturoznawstwa? Zapewne nie, choć nie należy liczyć na to, by Ingarden nagle wyszedł poza uniwersyteckie bastiony i akademickie dyskursy.

    Przypominając zatem, że od jego śmierci upłynęło okrągłe 30 lat, nie zachęcam bynajmniej do nadawania temu wydarzeniu jakiegoś szczególnego rozgłosu. Natomiast ważne jest pytanie, i mam nadzieję, że ta rocznicowa data zachęci nas do tego typu przemyśleń, jaka, u progu nowego wieku, jest kondycja Ingardenowskiej refleksji i jakie jest jej miejsce w najnowszej nauce o literaturze. Wreszcie zaś, jaki jest status samej teorii literatury i czy dzisiaj, po Derridzie, po dekonstrukcji, jej uprawianie nie jest zwykłym anachronizmem.

    Nie da się w tak szkicowym artykule nakreślić nawet fundamentów filozofii Ingardena. Doprowadziłoby to z pewnością do rażących uproszczeń, a jednocześnie byłoby całkiem obce duchowi jego metodologii pracy naukowej; zawsze bowiem dążył do maksymalnej ścisłości pojęć i systemowego, zwartego prezentowania swoich poglądów. W tym sensie był Ingarden pozytywistą bądź strukturalistą, choć jego fenomenologia miała być próbą przezwyciężenia pozytywizmu w badaniach literackich, a i ze strukturalizmem nie było jej po drodze. Mimo to przedstawmy źródła Ingardenowskiej refleksji i te jej aspekty, które najsilniej oddziałują na naukę o literaturze lub mogą mieć na nią wpływ w przyszłości.

    Myśl Ingardena wyrosła niewątpliwie na gruncie sporu z Edmundem Husserlem i nie można tego faktu żadną miarą lekceważyć. Do niedawna jeszcze niektórzy interpretatorzy Ingardena zdawali się wierzyć w czystość przyświecających mu intencji, gdy za przedmiot swych badań decydował się wziąć dzieło literackie. Była to dosyć wygodna sytuacja dla literaturoznawców: sądzić, że Ingarden, bądź co bądź filozof pełną gębą, zajął się literaturą dla niej samej. Nie tak jednak było; kierowały Ingardenem intencje filozoficzne i jego fenomenologiczna koncepcja dzieła literackiego jest z pewnością bardziej filozofią niż teorią literatury. Co rzecz jasna nie powinno umniejszać rangi tej koncepcji.

    Ingarden, jak wiadomo uczeń Husserla, nie mógł zgodzić się z tezą mistrza o czysto intencjonalnym istnieniu świata, tzn. jako wytworu ludzkiej świadomości. Krytykowano wprawdzie nieraz Ingardenową interpretację filozofii Husserla. Chodzi tu zwłaszcza o "Idee czystej fenomenologii..." (1913) oraz o "Medytacje kartezjańskie" (1931). Problematykę tych ostatnich znał Ingarden na kilkanaście lat przed ich pierwodrukiem, o czym wiemy z jego listu do Husserla z 1918 roku. Dla myśli Ingardena nie jest jednak istotne, czy prace niemieckiego filozofa odczytywał mniej lub bardziej poprawnie. Ważne natomiast, że dla Ingardena były idee Husserla zamachem na realny byt przedmiotów. Nie mogąc w żadnym razie przystać na koncepcję intencjonalności widzialnego świata, musiał Ingarden pokazać taki przedmiot, który byłby w pełni intencjonalny, a zarazem zasadniczo odmienny od przedmiotów, jak wierzył, realnych. Takim najdoskonalszym przedmiotem intencjonalnym było dla Ingardena dzieło literackie: wytworzone w aktach świadomości swego twórcy, a zarazem, inaczej niż się to dzieje z realnymi przedmiotami, istniejące tak długo, jak czyjakolwiek przechowująca je świadomość. Można bez problemu zniszczyć książkę (przedmiot realny) i dowieść tym samym typowej dla przedmiotów realnych czasowości i zniszczalności; ale niszcząc książkę, nie unicestwia się samego dzieła, które nadal może istnieć w świadomości autora bądź czytelników.

    Tu całkowicie rozchodzą się drogi Ingardena i Husserla. Mimo tożsamości nazw swoich dyscyplin, nie zajmowali się tym samym. Czym innym jest fenomenologia ontologiczna (nazwana przez Husserla "pierwszą filozofią"), czym innym fenomenologia jako koncepcja dzieła literackiego. Podobieństw można się doszukać tylko w punkcie wyjścia: w Ingardenowskiej krytyce Husserla oraz we wpływie, jaki mistrz wywarł początkowo na ucznia swymi "Badaniami logicznymi" (1901). Nie ma poza tym żadnego innego bezpośredniego przełożenia jednej fenomenologii na drugą.

    Sama idea dzieła literackiego jako intencjonalnego przedmiotu nie miałaby może znaczących konsekwencji dla badań teoretycznoliterackich. Ale Ingarden, raz już postawiwszy nogę na polu wiedzy o literaturze, nie tylko musiał rozwinąć swoją koncepcję, ale i stanąć przed problemami, które ona rodziła. Bodaj największe znaczenie miały dla niej pojęcia warstwowej budowy dzieła, quasi-sądów, miejsc niedookreślenia i konkretyzacji. Różny i nie zawsze jednoznaczny wpływ miały one na teorię literatury.

    Pierwsze z nich, warstwowość struktury dzieła lierackiego, wskazywało na wagę wrażeń wyglądowych (wzrok, słuch, dotyk itd.) w jego percepcji. Dla Ingardena dzieło było tworem językowo-przedmiotowym: oto podstawowe składniki jego struktury - morfemy, wyrazy, zdania - nadbudowują świat wyobrażeń; następuje tu znamienne przejście od języka do zmysłów. Podejście takie wywołało jednak sporo sprzeciwów, zwłaszcza w kręgach strukturalistycznych, bo stanowiło zamach na językową autonomię dzieła. Utwór literacki składa się zapewne z jakichś zhierarchizowanych warstw - utrzymywali strukturaliści - ale jest wyłącznie tworem złożonym z jednostek języka. Takie stanowisko zajmował m.in. Janusz Sławiński. Również Rene Wellek i Austin Warren, teoretycy z kręgu "Nowej Krytyki", których "Teoria literatury" niewątpliwie zawdzięcza Ingardenowi wiele, sceptycznie podeszli do pomysłu z wyodrębnieniem warstw innych niż językowe, a raczej po prostu nie zrozumieli celowości takiego zamysłu.

    Inne konsekwencje przyniosła teoria quasi-sądów. Według Ingardena zdania dzieła mają zawieszoną referencję, tzn. nie odnoszą się do niczego, co by istniało poza nim samym. Przedmioty, osoby, w ogóle cały świat przedstawiony w utworze nie są w żaden sposób związane z przedmiotami i osobami świata pozaliterackiego i pozajęzykowego. Zdania w utworze są więc tylko niby-sądami; nie sposób poddać ich testowi prawdziwości (nie można np. ocenić, czy zdanie: "Kmicic nigdy nie był w Warszawie" - jeśli nie odnosi się wyłącznie do realiów świata przedstawionego w dziele - jest prawdziwe czy fałszywe). Pomijając niektóre niejasności tej koncepcji (np. czy Jan Kazimierz w "Potopie" ma nie być podobny do prawdziwego Jana Kazimierza), trzeba podkreślić jej znaczenie dla teorii fikcji literackiej. W istocie bowiem, mówiąc, że zdania tworzące dzieło są quasi-sądami, Ingarden stwierdza, że jest ono całkowicie fikcjonalne, a to z kolei uwalnia je od wszelkich funkcji pozaestetycznych. Tu z pewnością jest jedna z największych zasług Ingardena, świadcząca o jego nieprzejednanej antypozytywistycznej (walka z genetyzmem) i antypsychologicznej postawie.

    Nie pytajmy - zdaje się mówić Ingarden - co dzieło mówi o realnym świecie, o autorze i jego przeżyciach, bo nie mówi o nich w istocie nic. Rozgraniczmy osobę autora i podmiotu mówiącego w utworze, bo na pewno nie są tożsame. Wreszcie zaś, nie czytajmy dzieł literackich w postawie innej niż estetyczna; nie służą bowiem celom poznawczym, dydaktycznym lub jakimkolwiek innym.

    Być może jednak największy wpływ na teorię lektury i komunikację literacką miał Ingarden koncepcją miejsc niedookreśleń oraz konkretyzacji dzieł. Pokazał bowiem, a przynajmniej jako pierwszy uczynił jednym z naczelnych postulatów swojej teorii, że czytelnik w akcie lektury dodaje do dzieła wszystko to, czego ono nie zawiera, a czego zawierać nie może, bo jest tworem skończonym, a cechy przedmiotów są nieskończone. Ściślej mówiąc, czytelnik dopowiada te cechy świata przedstawionego, o których nie ma mowy w tekście (np. wyobraża sobie, jak wygląda Oleńka Billewiczówna w całej okazałości, mimo że Sienkiewicz dał tylko jej najogólniejszy rysopis). Żaden zatem z czytelników nie ma kontaktu z dziełem w absolutnie czystej, schematycznej postaci, ale z jego konkretyzacjami, które sam tworzy, dopełniając owe miejsca niedookreśleń. Dzieło jest jedno, konkretyzacji tyle, ilu czytelników, a nawet więcej, wręcz nieskończona liczba. Jakie są konsekwencje takiego podejścia do dzieła? Przede wszystkim, wielokrotnie podkreślane, przesunięcie punktu ciężkości na czytelnika, który do tej pory, paradoksalnie, nie był dostrzegany ani przez historię literatury, ani przez teorię literacką. Ingarden był jednym z tych, którzy jako pierwsi pokazali, że dzieło powstaje dla czytelnika i z myślą o czytelniku, że ożywa dopiero w akcie lektury, że czytelnik aktywnie je współtworzy. Teoria konkretyzacji odcisnęła trwałe piętno m.in. na niemieckich badaczach z kręgu estetyki recepcji (Hans R. Jauss, Wolfgang Iser), teoretykach postmodernizmu (zwłaszcza Umberto Eco, który opracował bliską Ingardenowskiej koncepcję "dzieła otwartego") czy dekonstrukcji - a zatem na przedstawicielach bardzo różnych, często nie powiązanych ze sobą szkół. Ci ostatni nie byli jednak prawowiernymi spadkobiercami Ingardena: cała teoria dekonstrukcji (której patronuje Nietzsche) zmierza nie tylko do nieskończonego pomnażania interpretacji i odczytań, ale wręcz do zaprzeczenia możliwości interpretacji.

    Przydatności Ingardena w badaniach literackich nie sprzyja zapewne głębokie filozoficzne uwikłanie jego teorii. Zarzutem wobec tej koncepcji było niejednokrotnie podejrzenie, że Ingarden, kierując się wyłącznie przesłankami filozoficznymi, niejako uczynił krok ku pozbawieniu badań literackich ich rzekomej autonomii. Utopią jest jednak sądzić, że teoria literacka przed Ingardenem obywała się bez aparatu pojęciowego filozofii, a także filozoficznej refleksji, utopią jest również wierzyć, ze obędzie się bez nich i dziś. Jeden z najlepszych interpretatorów Jacques'a Derridy, Michał Paweł Markowski, ma kłopoty z określeniem, czy Derrida jest bardziej filozofem, czy teoretykiem literatury. Jest jednak inny jeszcze problem z Ingardenem, mianowicie niewielka wartość pragmatyczna jego teorii. Sam Ingarden tylko raz podjął próbę czytania całego utworu literackiego: były to "Stepy akermańskie" Mickiewicza. Ani jednak ta analiza nie przyniosła możliwych do wykorzystania receptur czytelniczych, ani też w żadnym innym miejscu Ingarden nie daje nam gotowych narzędzi interpretacyjnych (poza ogólną dyrektywą, by konkretyzować dzieło w zgodzie z nim samym). Wiemy zatem, co czytamy (intencjonalny przedmiot, zbudowany warstwowo, złożony ze zdań pozbawionych referencji) i po co (dla samej w sobie wartości estetycznej), ale nie wiemy, w jaki sposób mamy to robić.

    Osobiście - a teoretykiem literatury nie jestem - czerpię z rozważań Romana Ingardena zwłaszcza te koncepcje, które zmierzają do estetycznego zautonomizowania dzieł literackich oraz zobiektywizowania procesu lektury. Nie wierzę, że można - nawet u kresu stulecia, które było w dużej mierze wiekiem literatury faktu - odebrać dziełom literackim (a raczej ich konkretyzacjom) status przedmiotów estetycznych. Za Ingardenem, za neoidealistami, Crocem, rosyjskimi formalistami i strukturalistami praskimi chciałbym powtórzyć: czytanie powinno być nastawione na radość przeżycia estetycznego, nawet jeśli nie będzie nam nigdy dane kontemplować takiej wartości estetycznej, o jakiej mówił Ingarden: wyabstrahowanej całkowicie z dzieła, metafizycznej, transcendentalnej. Bo lektura dla Ingardena to sięganie po takie transcendentalne wartości, niczym po zawieszone na firmamencie platońskie Idee.

    Był również Ingarden - i tu czuję się jego szczególnym dłużnikiem - zajadłym krytykiem zasady "de gustibus non est disputandum". Wierzył, że mimo wielości konkretyzacji można czytać dzieło literackie w miarę obiektywnie, a zwłaszcza obiektywnie je wartościować. Bo wartościowanie jest u Ingardena poznawaniem artystycznych i estetycznych wartości dzieła, nie zaś jego ocenianiem według, w istocie niepewnych i zmiennych, czytelniczych gustów. Jest zatem procesem, który można zobiektywizować, skoro istnieją w tekście obiektywnie jakieś wyznaczniki jego artystyczności. Poststrukturalizm i dekonstrukcja uczyniły już wiele, by zniszczyć tę wiarę w obiektywizm nauki i w możliwość neutralnej postawy badacza. Wnioski Ingardena pozwalają nam jednak dalej mieć nadzieję, że przynajmniej czasem to, co widzimy, jest rzeczywiście tym, czym nam się wydaje, że jest.

Grzegorz Marzec



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Portrety filozofów, Roman Ingarden, Roman Ingarden
notatki z lektur, Nr 3 - Roman Ingarden, Przedmiot i zadanie wiedzy o literaturze, z Studia z estety
Ingarden Roman - Wstep do Fenomenologii Husserla wyklad 2, teoria estetyki
kolokwium III, 11. O poznawaniu cudzych stanów psychicznych, Roman Ingarden - „O poznawaniu cu
ROMAN INGARDEN O estetyce filozoficznej
Roman Ingarden Studia z estetyki [fragment]
Roman Ingarden O tzw prawdzie w literaturze
Ingarden Roman
Roman Ingarden
Cyberkultura Roman Ingarden Miejsca niedookreślone
Roman Ingarden biografia
ROMAN INGARDEN 2
Ingarden Roman O dziele literackim warstwa przedmiotów przedstawionych 2
Roman Ingarden Z teorii dzieła literackiego
Człowiek stawia domy, buduje drogi , robią to także niektóre przynajmniej zwierzęta Roman Ingarden
roman ingarden odpowiedzi
Roman Ingarden O tak zwanej prawdzie w literaturze

więcej podobnych podstron