O prawie do robienia zdjęć, wizerunku osobistym, imprezach masowych i psach polityków rozmawiamy z Romanem Kubiakiem.
Czy wszystko można fotografować?
- Jasne, o ile w porę uda się uciec… Niedawno pewien obywatelski dziennikarz z Łodzi fotografował nieprawidłowo zaparkowany radiowóz straży miejskiej, za co strażnicy bezprawnie skuli go kajdankami. A poważnie, nie wolno fotografować tak zwanych obiektów ważnych dla bezpieczeństwa państwa, w tym obronności. Wiszą na nich zakazy fotografowania. W niektórych przypadkach wypada zapytać, czy można fotografować, na przykład na pogrzebie, w cudzym domu. W sądzie zgodę na fotografowanie daje lub nie daje sędzia. Inna sprawa, że trzeba wyraźnie rozgraniczyć zgodę na fotografowanie od zgody na opublikowanie fotografii. Ta druga jest warunkiem legalnego umieszczenia zdjęcia w gazecie czy na portalu.
Czego nie wolno publikować?
- Naruszeniem dóbr osobistych jest publikowanie wizerunku, czyli fotografii, rysunku, portretu - tak stanowi nasze prawo. Dotyczy to osób, które nie prowadzą działalności publicznych, a więc: politycznych, społecznych, kulturalnych, artystycznych, charytatywnych. Mówiąc wprost, nie wolno publikować bez ich zgody zdjęć przeciętnych obywateli. Dotyczy to także osób publicznych sfotografowanych w sferze prywatnej: w mieszkaniu, ogrodzie, basenie.
Czyje zdjęcia można publikować bez pytania o zgodę?
- Tego, kto wziął wynagrodzenie za pozowanie dla nas i opublikowanie fotografii. Oczywiście wtedy, gdy jego fotografia jest użyta do zilustrowania tematu związanego z okolicznościami zrobienia zdjęcia. Przypomnę, że Patrycja Kotecka z TV wygrała proces sądowy z tabloidem, który opublikował jej pozowane zdjęcie sprzed lat, gdy była modelką i pokazała pierś do zilustrowania tematu o brzydkich kulisach pracy w telewizji. Można tez publikować fotografie osób powszechnie znanych, jeśli zrobiono je w związku z pełnieniem przez te osoby funkcji publicznych. Czyli zdjęcia: posła w Sejmie, radnego podczas sesji władz miasta, burmistrza w ratuszu, piosenkarza na scenie.
Jak długo ktoś jest osobą publiczną? Czy np. sportowiec jest osobą publiczną po zakończeniu kariery?
- Tej kwestii nikomu w Polsce nie udało się rozstrzygnąć. Przyjmuje się jedynie, że prezydenci naszego państwa i premierzy pozostają osobami publicznymi do końca swych dni. A ministrowie, prezydenci miast, burmistrzowie, artyści, sportowcy - już nie. Czy nie wolno publikować ich wizerunków natychmiast po „zejściu ze sceny”? Nie, bo to byłoby absurdalne. Ja radzę fotoreporterom, by po upływie mniej więcej roku od wycofania się tych osób z życia publicznego pytali je o zgodę na opublikowanie zdjęcia - tak jak każdą osobę prywatną.
Czy wszędzie można fotografować osoby publiczne?
- Paparazzi to ciężki kawałek chleba. Muszą wspinać się na płoty, całą noc czyhać w krzakach przed domem Joanny Brodzik czy Dody, marznąć na parkingu, żeby przyłapać Isabel i Kazimierza wracających z imienin u szwagra. Nie, nie każde zdjęcie osoby publicznej wolno publikować. Politycy, artyści, sportowcy też mają prawo do prywatności. Nie wolno bez ich zgody publikować fotografii w sytuacjach prywatnych - o czym już mówiłem. No i zabronione jest rozpowszechnienie wizerunku każdego człowieka w sytuacji intymnej.
A policjanci, strażacy czy strażnicy miejscy? Można publikować ich zdjęcia z interwencji?
- Wydawałoby się, że tak, oczywiście. Że nawet jest to wskazane, by pokazać jak dobrze jesteśmy chronieni. Wszak policjant, strażnik czy strażak na służbie są bez wątpienia osobami publicznymi. Ale wyroki polskich sadów bywają zdumiewające. Szczeciński dziennik przegrał proces z policjantem, którego pokazał na pierwszej stronie gazety jako bohatera. Miał powód, bo policjant własnym ciałem zasłonił kobietę, na którą szarżował bandyta z nożem. Ale gdy policjant wylizał się z ran, postawił dziennik przed sądem. Za co? Bo uznał, że zdjęcie zrobione mu podczas wnoszenia do karetki pogotowia było przekroczeniem granicy prywatności. I że wykonano je bez jego zgody. A sąd drugiej instancji przystał na to. Po tym orzeczeniu wiemy już, że policjant jest osobą publiczną dopóki nie oberwie, a jak już dostanie, to natychmiast staje się osobą prywatną.
A listonosz, nauczyciel w szkole czy ratownik WOPR traktowani są jak policjanci i strażacy?
- O, nie. To są osoby prywatne. Choć co do ratownika WOPR miałbym wątpliwości. Zdjęcia osób prywatnych wolno publikować wyłącznie za ich zgodą.
Kiedy można opublikować zdjęcie przeciętnych mieszkańców miasta?
- Jeśli się na to zgadzają, to oczywiście wolno. Na przykład, gdy robimy im zdjęcia do sondy ulicznej. Albo jeśli biorą udział w imprezie masowej, np. festynie, paradzie, proteście społecznym, procesji, pielgrzymce, są na koncercie czy meczu. Albo gdy rozległym zdjęciem, na którym jest wielu przechodniów, ilustrujemy publikację na przykład o demografii.
Ilu przechodniów musi być na zdjęciu, żeby można było je umieścić w internecie?
- Prawnicy i matematycy nie odpowiedzieli nam na to pytanie. Wiemy tylko, że według prawa, nie wymaga zezwolenia publikowanie wizerunku osoby stanowiącej jedynie szczegół całości, takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. Najlepiej zatem, by była to cała armia albo chociaż kompania:)
Jak to jest z imprezami masowymi i sportowymi, czy można publikować zdjęcia wszystkich ludzi z takiej imprezy, nawet portret dziecka?
- Tłumy na imprezach można fotografować do woli. Portret dziecka to już zupełnie inna kategoria, obwarowana zakazami.
Czy trzeba pytać o zgodę rodziców?
- Koniecznie. Nawet w sytuacji, gdy chcemy zrobić i opublikować zdjęcie noworodka. Obywatel liczący sobie choćby dzień życia ma takie same prawa do ochrony wizerunku jak dorosły.
A przedszkolanka czy nauczycielka mogą nam dać takie przyzwolenie?
- Tak. Jeśli dzieci nie są pod opieką rodziców, o zgodę na opublikowanie fotografii prosimy osoby, które opiekują się nieletnimi: dyrektora szkoły, nauczyciela, wychowawcę. Przestrzegam jednak przed zgodą ustną, czyli „na gębę”. Bo zdarza się, że po awanturze, jaką zrobili rodzice, gdy w gazecie czy na portalu zobaczyli zdjęcie swego dziecka, opiekunowie potrafią wyprzeć się, że dali zgodę fotoreporterowi. Jak wtedy fotoreporter ma dowieść, że mówi prawdę?
A co, kiedy ktoś się do nas uśmiecha i pozuje? Czy możemy wnioskować, że tym samym pozwala na publikację swojego wizerunku?
- Zaprawdę powiadam wam, nie dajcie się zwieść słodkim uśmiechom… Orzeczenia sądów boleśnie nauczyły nas, że lepiej mieć zgodę na piśmie lub mieć świadka, który zapamięta, że dostaliśmy zgodę ustną.
Dlaczego kilkanaście lat temu nie trzeba było nikogo pytać o zgodę, a teraz powinno się to robić?
- Ponieważ Polacy kiepsko znali swoje prawa. I nie wiedzieli jeszcze, że z procesów o naruszenie dóbr osobistych daje się nieźle żyć. A teraz byle opryszek zza kratek wie, że jeśli wytoczy proces gazecie, telewizji czy portalowi, to czeka go kilka wycieczek z ciasnego więzienia do sądu na koszt państwa i jeszcze ma szansę złapać tysiączek albo dwa zadośćuczynienia za szkody moralne.
Czy można publikować zdjęcia wszystkich budynków?
- Jeśli podczas robienia zdjęcia nie padną strzały, bo budynek ten jest tajną bazą oddziałów specjalnych, to można go fotografować. Sporne są zdjęcia domów znanych osób, zwłaszcza zamożnych. Bywa, że po ich opublikowaniu fotoreporter lub redaktor naczelny czy wydawca stawali przed sądem. Za co? Bo właściciel domu uznał, że w ten sposób złodzieje, bandyci i kidnaperzy dowiedzieli się, gdzie mieszka. I przez to ponosi szkody moralne, a może też ponieść szkody materialne. Skutek? Może domagać się zadośćuczynienia. Ogromnego!
A zdjęcia z wnętrz sklepów?
- O ile wiem, nie są to laboratoria kosmiczne ani bazy NATO… Właściciele sklepów, zwłaszcza hipermarketów, upierają się jednak, że są to obiekty prywatne, dlatego wolno im powiesić na ścianie zakaz fotografowania. No i pewnie szybciej niż w bazie NATO podbiegnie do nas ochroniarz z buzią pełną zakazów, ostrzeżeń i gróźb. Ale nie słyszałem, by ktoś z handlowców wytoczył proces mediom o naruszenie prywatności poprzez opublikowanie fotografii zrobionej w sklepie.
A fotografie zwierząt, można publikować bez zgody właścicieli?
Można. Ale jak to zwykle w życiu bywa, są pułapki. Jeśli na przykład opublikujemy fotę ukochanego pieska znanego polityka, który to zwierzak bawi się flaszką whisky, to co czytelnik może sobie pomyśleć o właścicielu tego psa? I już jest awantura, straszenie procesem.
Czy samochody i motocykle powinny mieć zamazaną tablicę rejestracyjną?
- Jeśli fotografujemy ulicę, autostradę, drogę, to jedynie dokumentujemy. Inaczej rzecz się ma z fotografią na przykład samochodu znanej osoby. Wtedy lepiej będzie zasłonić tablicę rejestracyjną, by nie ułatwiać roboty złodziejom, którzy mają apetyt na haracz za zrabowany wóz. W redakcyjnej praktyce zasłania się na fotografiach tablice rejestracyjne pojazdów biorących udział w wypadkach, by oszczędzić sobie awantur, uciążliwych wizyt kierowców poszkodowanych w stłuczkach, stawania przed sądem w roli świadka wypadku.
A zdjęcie fotografii albo print screen strony www można publikować bez ograniczeń?
- Ze zdjęciami cudzych fotografii bywają kłopoty, bo autorzy sfotografowanych dzieł niekiedy domagają się wynagrodzenia lub zadośćuczynienia. Pamiętajmy, by zawsze podać źródło, z którego to zaczerpnęliśmy i ewentualnie nazwisko autora.