przestepca, SCENARIUSZE PRZEDSZKOLNE, scenariusze, scenariusze


PRZESTĘPCA

Scenka z sądu na Polesiu

Przed sędzią śledczym stoi chłop Poleszuk, w łachmanach i łapciach. Twarz zarośnięta, na głowie cała czapka spląta­nych, nieczesanych włosów. W ogóle żadnych śladów cywili­zacji. Łagodne zwierzę.

SĘDZIA: Gawryło Danilczuk, zamieszkały we wsi Mokre Ja­ry, gmina Błotniaki, powiat piński. To wy?

CHŁOP: Nu my. My sami.

SĘDZIA: Proszę podejść bliżej, uważnie słuchać i odpowia­dać na moje pytania. Jesteście przed sądem, ma­cie mówić tylko prawdę i nic nie ukrywać.

CHŁOP: Czoho?

SĘDZIA: Powiadam, że macie mówić tylko prawdę, nic nie ukrywając, gdyż jesteście przed sądem.

CHŁOP: Wiadomo: prawdę. Ja nic nie wiem. A na sąd ja przyszedł. Dlaczego nie iść? Mnie sołtys powiastkę doręczył, ja i przyszedł. Wiadomo.

SĘDZIA: Dnia trzeciego kwietnia roku bieżącego dróżnik ko­lejowy Jan Kwiatkowski zauważył na 168 kilometrze drogi żelaznej, że odkręcacie przy szynach śrubę, którą to śrubą szyny przymocowane są do siebie. Oto jest ta śruba. Czy przyznajecie się do winy?

CHŁOP: Czoho?

SĘDZIA: Pytam się, czy tak było, jak opowiada dróżnik?

CHŁOP: Wiadomo: było. Czemu ma nie być?

SĘDZIA: Po co odkręcaliście tę śrubę?

CHŁOP: Żeby ja w niej potrzeby nie miał, ja by nie odkrę­cał. Raz ja odkręcił, znaczy u mnie potrzeba się pojawiła do niej.

SĘDZIA: W jakim celu?

CHŁOP: Celu, wysoki sądzie, takiego, że bez niej nijak nie można. Nam te same śrubki konieczna rzecz.

SĘDZIA: Komu „nam”?

CHŁOP: Chłopom, znaczy mokrojarskim i błotniackim i co jaka wieś. Ta śrubka rzecz bardzo ważna. U nas te śrubki na ciężarki używane do łowienia ryb.

SĘDZIA: Jak to? Więc wszyscy wykręcacie i używacie ich ja­ko ciężarków do wędek?

CHŁOP: Do wędek, do sieci, patrząc po temu, jaka ryba. Bo jakże, panie majorze, bez ciężarku?

SĘDZIA: Nie jestem majorem, ale sędzią.

CHŁOP: Nie śmiem wiedzieć, od tego władza uczona. A u mnie w wojsku major był. I w czternastym ro­ku na mazurskie jeziora my szli, także major był. Germańców topili. Oni naród grubszy, bez ciężarku na dno pójdą, a popławek nie pójdzie, bo on lechki.

SĘDZIA: Niech mi oskarżony głowy nie zawraca wojną! Więc jak to jest z tym ciężarkiem?

CHŁOP: Ja, proszę wojskowego sądu, głowy nie zawracam. Tylko ryba jest ryba i żadnym sposobem bez ciężar­ka nie można. Nu, muławka, sieja, ona rybka mała, po wierzchu ciuka - ją bez ciężaru można, a leszcz - on niżej gania! Jak ja jemu chrobaczka na haczy­ku rzucę, to on chrobaczka nie dostanie. A już wyrozub - kudy! nie weźmie. Jemu na dno przynętę puścić należy. Bogiem-prawdą świadczę. I żadnej głowy nie zawracam. Tak samo, jak w czternastym roku my na mazurskie jeziora szli, więc ja ze Ściepanem Siedlarychem z Czełpanowa szedł i...

SĘDZIA: Co za Ściepan? Proszę mi tu z żadnym Ściepanem Siedlarychem nie zaczynać, a odpowiadać na pyta­nia.

CHŁOP: Ja i mówię; bez ciężarka nijak nie można. U nas i panowie łowią. Graf Potocki na Prypeci łowił, na te własne oczy widziałem, także samo z ciężar­kiem, a przed sądem nie odpowiada. Wyrozub ry­ba od dna idzie i chrobaczka inaczej nie dostanie.

SĘDZIA: Słowem: odkręciliście śrubę do szyn, aby użyć jej jako ciężarka do wędki.

CHŁOP: Święte słowa. Jaż nie dziecko, żeby do zabawy. Ja w czternastym roku z generałem Samsonowem...

SĘ D ZIA przerywa: Dosyć! Ale mogliście przecież wziąć jakiś kawałek ołowiu albo gwóźdź.

CHŁOP: Ołowiu ja na drodze nie znajdę. Jego kupić trzeba. A gwóźdź na nic. Najlepsza śrubka - ta sama mutra od szyn. I ciężka, i dziura w niej jest. Karasek, śliz, płotka - na nich bez mutry można, a wyrozub nie pójdzie.

SĘDZIA: Gawryła Danilczuk! Słuchajcie uważnie! Przecież odkręcając tę waszą mutrę, mogliście spowodować katastrofę kolejową, rozumiecie? Pociąg mógł zejść z szyn i ludzie mogli się pozabijać.

CHŁOP: Broń Boże, panie starosto! Dlaczego zabijać? Mnie i chrobaczka żal, jak ja jego na haczyk nadziewam. Naród my w Mokrych Jarach chrześcijański i żeby zabić to nie. Ale, Bóg świadkiem, jak ryba dnem chodzi, to i sam dziadek Piłsudski żeby łowił, ona jemu na haczyk bez mutry nie pójdzie. Czeczużka, jak drobna, może, a wyrozub nigdy.

SĘDZIA: Przestalibyście, Danilczuk, ględzić, a lepiej pomy­ślelibyście, co się mogło stać. Po dziesięciu minu­tach przejeżdżał tamtędy pociąg pospieszny i gdy­by dróżnik was nie przyłapał, nastąpiłoby straszne nieszczęście.

CHŁOP: Wysoka władzo! Ile my lat już te mutry odkręcamy, a żadnego nieszczęścia chwała Bogu nie było. Nawet i szczęście bywało. Ja raz sieć zakładał, to osiem ta­kich śrubek uwiązał i mnie ryba gęsto wzięła: karpie, guszczory, jazice - wszystko! a samych wyrozubów to mnie z dziesięć sztuk naniosło. Ja i wyciągnąć nie mógł, dopiero Kaźmier Szabuł przechodził, ja mu wołam: „Kaziuk, a Kaziuk!” i my dwa...

SĘDZIA przerywa: W zeszłym roku jesienią była tu katastrofa, teraz rozumiem dlaczego! Maszynista się zabił, sześć wagonów rozbitych, czternastu rannych - przecież to są straszne rzeczy! Przecież powinniście zrozu­mieć, że to woła o pomstę do nieba!

CHŁOP: Wola boża, panie naczelniku, a grubsza ryba bez mutry nie pociągnie. My na mazurskich jeziorach kule karabinowe przywiązywali, to karaski brały, a wyrozub nie chciał. On ryba głębinna. Jeszcze bywają: jazica, uklej, piskorek - z nimi rzecz inna, a sandacz na ten przykład już nie taki. Mitrofan Petrow poświadczy.

SĘDZIA: Jaki znów Mitrofan Petrow?

CHŁOP: Wysoki pan naczelnik nie zna? My z nim na mazur­skich jeziorach...

SĘDZIA uderza ręką w stół: Milczeć! Artykuł 564 kodeksu karnego mówi: „Winny uszkodzenia kolei żelaznej, jej taboru albo znaku ustanowionego dla bezpieczeństwa ruchu kolejowego celem spowodowania rozbicia pociągu kolei żelaznej będzie karany ciężkim więzieniem do lat piętnastu”. CHŁOP: Tak jemu, sobaczemu nasieniu, i należy, panie ge­neralski wojewodo! Jakże pociągi można rozbijać? Pociąg jest transport ludzki. Jemu jechać trzeba, a nie rozbitym być. W czternastym roku to my dwa­naście dni jechali na Germańca i onże sam Mitrofan ze mną. On z tulskiej guberni pochodził, a my tu­tejsze, Poleszuki, z Mokrych Jarów, gmina Błotniaki. Mnie już pięćdziesiąty trzeci rok poszedł, ja od maleńkości przy rybach, to wiem. Najlepsze, pa­nie władzo, ciężarki - te mutry od szyny kolejo­wej. I lina, i kiełbia, i łososia na nią wezmę.

SĘDZIA: Jeszcze mi tu może o jesiotrach będziecie gadać!

CHŁOP: Jesiotr u nas nie bywa. Oceańska ryba z kleszcza­mi. A miętuzy, minogi, uklejki - te bywają. I ko­niecznie z ciężarkiem trzeba.

Sędzia pisze. Dłuższa pauza. Chłap patrzy tępo, potem uśmie­cha się, pewny siebie: że racja po jego stronie.

CHŁOP: Panie naczalniku posterunku - możno mnie już iść?

SĘDZIA: Nie. Pójdziecie pod straż i do więzienia.

CHŁOP podnosi głowę i z najwyższym zdumieniem patrzy na sędziego.Jakże to - do więzienia?

SĘDZIA: Do czasu sprawy. Potem odbędzie się sąd, wyrok, no i pewno posiedzicie parę lat.

CHŁOP: Posiedzę? Parę lat?! Wysoka administracjo sądo­wa! Za co?! Żadnym sposobem niemożliwe! Ja po­datki zapłaciłem, a to brat mój, Stasiuk, on zalega. Jego do więzienia - tak. Niech płaci. A ja w porząd­ku. Brat za brata nie odpowiada.

SĘDZIA: Jakie podatki? Co za podatki? Od pół godziny wam mówię, że uszkodziliście tor kolejowy, które to uszkodzenie spowodować mogło ciężką katastrofę kolejową. Panie posterunkowy, proszę odprowadzić więźnia.

CHŁOP: Ależ nijak niemożliwe. Dlaczego do więzienia? O tę śrubkę? Panie miłosierny władzo! Trybunale naj­jaśniejszy! Panoczku dobry! Czyja na karaski z nią chodził? z mutrą to? Na karpie? Na węgorze? Bo­giem klnę się, że na wyrozuba! A on uparty, on gó­rą nie pójdzie, on jak może to na dół gania, a chrobaczek tamoj nie sięgnie bez śrubki! Moja wina? Ja go takim stworzył czy co? Niech pan sędzia urzędowy Pana Boga pociąga, nie mnie. (policjant chce go wyprowadzić) Zlitujcie się, dobrzy ludzie! Serce pokażcie! Co ja - Żyd, bisurman, złodziej? U mnie żona i dzieci w chałupie - jakże ja mogę do więzienia? Ja do dziadka Piłsudskiego w nogi upadnę, niech sprawiedliwie rozsądzi! Ja na ma­zurskich jeziorach w czternastym roku, o, takiego łososia na śrubę wziął - a tu wyrozub, ryba chytra, dnem chodzi! Ratujcie, dobrzy ludzie! Zmiłujcie się, chrześcijanie! Nie pójdę! Nie pójdę! Karpia, karaska - można, a wyrozuba nie można! A! A!!! Dziadku Piłsudski, rozsądź sprawiedliwie! (wyje)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
obliczanie objętości i pól figur przestrzennych scenariusz, Matematyka dla Szkoły Podstawowej, Gimna
obliczanie objętości i pola figur przestrzennych scenariusz
Przestrzeń edukacyjna w przedszkolu
Scenariusz zajęć dydaktyczno wychowawczych w przedszkolu
akademia dobrych manier scen, Studia PO i PR, przedszkolaki, scenariusze konspekty
Scenariusz zabaw andrzejkowej dla przedszkolaków, pomoce do pracy z dziećmi
Scenariusz zajęć hospitowanych wrzesień, przedszkole, awans
PRZEDSTAWIENIA NA DZIE BABCI I DZIADKA, diagnoza przedszkolna, scenariusze zajęć, inscenizacje
zwierzęta leśne, Scenariusze zajęc - przedszkole, rózne zwykłe i okazjonale
Inny nie znaczy gorszy - zajęcia koleżeńskie , scenariusze do przedszkola
scenariusz zajęć obserwowanych - listopad 2b, przedszkole, awans
przedst. Brzydkie kaczątko, scenariusze uroczystości, przedstawienia
Scenariusz przedstawienia z okazji Dnia Teatru, Przyroda i ekologia
jasełka8766, 008 - JASEŁKA W PRZEDSZKOLU, JASEŁKA SCENARIUSZE
Scenariusz zakończenia roku szkolnego w przedszkolu, zakończenie roku
scenariusz KLASA II, przedszkole, podyplomówka, wczesnoszkolna i przedszkolna
„Wspominamy wakacje”- 6-l, Scenariusze zajęc - przedszkole, pozegnanie wakcji
Znowu w przedszkolu, Scenariusze zajęc - przedszkole, początki w przedszkolu

więcej podobnych podstron