Fotograf prawdy
Piątek, 6 grudnia 2013 (02:05)
Stanisław Markowski/-
Tematem twórczości Stanisława Markowskiego jest po prostu Polska. Piękna, wspaniała, dumna ze swoich dziejów, ale i krwawiąca, cierpiąca, walcząca.
Pierwsze tematy to doświadczenie wspólnoty lokalnej - ulice rodzinnej Częstochowy i Krakowa, miasta, z którym związał całe życie. W historii polskiej fotografii Markowski zapisał się przede wszystkim jako dokumentalista stanu wojennego.
- Znam Staszka od lat 80. Głęboko przeżywał stan wojenny. Często pracowaliśmy wówczas razem w terenie, przy różnych strzelaninach, w Nowej Hucie. Staszek jest największym fotografem stanu wojennego - mówi fotograf Adam Bujak.
Zdjęcia Markowskiego pokazują prawdę o nas, o rzeczywistości, poprzez konkretne wydarzenia, ludzi, emocje dramatycznych chwil. Fotograf uwiecznił praktycznie wszystko to, czym żyła ulica w PRL, o czym mówiło się szeptem w całym kraju, a potem coraz głośniej i głośniej… Krakowem wstrząsnęła śmierć Stanisława Pyjasa w 1977 roku. Jeden z pierwszych marszów w proteście wobec komunistycznych represji odbył się właśnie wtedy. Potem przyszły wielkie wydarzenia: Stocznia Gdańska, pielgrzymki Jana Pawła II, pogrzeb księdza Jerzego. Wszędzie tam był Markowski ze swoim aparatem.
- W 1980 roku, zaraz po powstaniu „Solidarności”, Stanisław Markowski zorganizował w lokalu Związku Polskich Artystów Fotografików w Krakowie przy ul. św. Anny wystawę poświęconą robotniczej rewolcie na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. To było bardzo głośne wydarzenie. Byłem wtedy licealistą i z kolegą jechaliśmy prawie sto kilometrów, aby zobaczyć te zdjęcia. Przed siedzibą ZPAF stała kolejka jak do sklepu z mięsem. To był zupełnie inny czas, gdy obraz nie był tak powszechny jak dzisiaj, wiedzieliśmy o Grudniu '70 z Wolnej Europy, ale zobaczyć zdjęcia zabitych na ulicach, płonące komitety PZPR, to robiło wstrząsające wrażenie, tym bardziej że w tle było słychać autentyczne nagrania strzałów, odgłosy ulicznych walk - opowiada dr Jarosław Szarek z IPN.
Swoje olbrzymie archiwum zdjęć z tamtego okresu Markowski przekazał Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego w Krakowie. Jedno z jego najsłynniejszych zdjęć z tamtego okresu przedstawia trzech mężczyzn biegnących ulicą Nowej Huty z biało-czerwoną flagą. Inne, które już na zawsze przejdą do historii polskiej fotografii, to zdjęcie polskiej Piety, świętej kobiety - mamy księdza Jerzego, czy pogrążonego w bólu Ojca Świętego Jana Pawła II podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 roku.
- Wspaniałe są jego serie zdjęć z dachów. Kapitalną sprawą jest cykl zdjęć z wmurowywania przez działaczy opozycji płyty na rynku w Krakowie w sierpniu 1982 roku, która upamiętniała powstanie „Solidarności”. Kadr po kadrze możemy oglądać, jak opozycjoniści przebrani za pracowników wjechali z taczkami na rynek, zamontowali płytę, złożyli kwiaty i odjechali. Sekwencja fotografii pokazuje także przyjazd milicjantów, którzy płytę demontowali - opowiada Adam Roliński, szef Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego.
Inna słynna seria zdjęć z dachu przedstawia krakowską demonstrację z 13 maja 1982 roku, gdy ZOMO zamknęło krakowski Rynek i ludzie nie mieli gdzie uciekać. Dramatyczny pościg zomowców za manifestującymi fotografował z góry Markowski.
- Miał taką intuicję, wyobraźnię artystyczną, która podpowiadała mu, że tego dnia może coś się dziać, że trzeba znaleźć miejsce na górze, z którego można fotografować. Dzięki jego genialnemu artystycznemu spojrzeniu dysponujemy dziś dokumentacją tych wydarzeń. To sztuka wykonywać zdjęcia wielkich manifestacji tak, by oddać skalę i charakter wydarzenia, by nie były to kadry, na których widać kilka osób. Panu Stanisławowi się to udało - podkreśla Roliński.
Dodajmy, że nie tylko dzięki artystycznemu zmysłowi, ale też olbrzymiej odwadze i patriotyzmowi. - Wiele razy narażał się, uciekał przed ZOMO. Nie chował się w domu, gdy trzeba było dokumentować akcje ZOMO. Te zdjęcia pozostaną w historii fotografiki. Jako jedyny wykonał w 1980 roku zdjęcia samospalenia na krakowskim Rynku Walentego Badylaka, protestującego przeciw milczeniu o zbrodni katyńskiej - wspomina Adam Macedoński, działacz niepodległościowy.
Mecenas kultury
Udaje mu się łączyć fotografię reporterską i informacyjną z artystyczną. Jest autorem poetyckich w wyrazie albumów fotograficznych ukazujących piękno polskich dworów, zamków, zabytkowych drewnianych kościołów czy krakowskiej katedry. Otrzymał wiele nagród artystycznych, a jego prace trafiły do wielkich światowych muzeów i na karty najbardziej renomowanych fotograficznych antologii.
Markowski to artysta zaangażowany, świadomy roli, jaką może i powinna odgrywać sztuka w życiu człowieka i narodu. Przejawia się to nie tylko w doborze tematów, ale i w działalności stricte publicznej. W 1980 roku współtworzył Komitet Porozumiewawczy Związków Twórczych i Naukowych, a potem Komitet Pomocy Więzionym za Przekonania. Jego wystawy bywały manifestami, żywymi lekcjami historii. Przede wszystkim wtedy, gdy o najnowszej historii nie można było głośno mówić.
Do dziś w pamięci wielu są tylko miesiące symbole: październik, marzec, czerwiec, sierpień, grudzień. Markowski gromadził i pokazywał unikalne materiały z tych wydarzeń, własne i innych autorów. W PRL udało się zaprezentować wystawę „Fotografie z lat 1956, 1968, 1976, 1980…”, planowana „Póki my żyjemy” dokumentująca kompleksowo komunistyczne zniewolenie Narodu Polskiego nie została pokazana - prace zlecone przez „Solidarność” przerwał stan wojenny. Słynny był wydany w drugim obiegu album „Świadectwa. Polska po 13 grudnia w fotografii”.
Markowski skomponował muzykę hymnu „Solidarności” do słów Jerzego Narbutta. „Lepiej byśmy stojąc, umierali, niż mamy klęcząc na kolanach, żyć” - brzmi jeden z wersów. Jest także autorem muzyki do wielu utworów poetyckich. Wydał dwie płyty. A na nich wiersze Juliusza Słowackiego, Leopolda Staffa, Jana Lechonia, Bolesława Leśmiana, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Kazimierza Wierzyńskiego, Zbigniewa Herberta. Tworzy też muzykę filmową.
- W drugim obiegu redagowałem śpiewnik patriotyczny, czasem brakowało nam melodii do bardzo dobrych tekstów, które chcieliśmy przemycić. Pan Staszek na zawołanie komponował piękne melodie, m.in. do wiersza „Polska Podziemna” Stanisława Balińskiego. Wspólnym przedsięwzięciem CDCN i pana Stanisława Marczewskiego jest płyta „Bądź wierny, idź” - mówi Adam Roliński.
Dekomunizator
Po 1989 roku uznał, że przemiany polityczne w Polsce nie są tym, o co walczył, że nastała nowa epoka kłamstwa i demoralizacji. Hańba Okrągłego Stołu i nierozliczenia poprzedniego systemu skłoniły artystę do poszukiwania nowych środków wyrazu. Więcej zajmuje się muzyką, a także filmem. Nagrywa wzruszające obrazy o Krakowie, ma też w dorobku współczesne filmy dokumentalne, na przykład o protestach solidarności z Gruzją w 2008 roku.
- W latach 90., gdy po obaleniu rządu premiera Jana Olszewskiego stało się już jasne, w jakiej rzeczywistości żyjemy, w Krakowie, gdzie środowiska okrągłostołowe związane z ówczesną UD, a potem UW były u szczytu swych wpływów, monopolizując głos inteligencji, Markowski głośno wyrażał swój sprzeciw wobec braku rozliczenia z komunizmem, wobec obrony agentury, walki z Kościołem, destrukcji kultury - wylicza dr Jarosław Szarek.
Stanisław Markowski zaangażował się w kilka ważnych spraw publicznych. Przede wszystkim w walkę z demoralizacją i przemocą w mediach, jest również członkiem Zarządu Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego. Przez pewien czas Polskie Radio Kraków nadawało jego krótkie felietony na tematy współczesne. Ostatni miał być nadany 30 marca 2010 roku. Felieton został zdjęty z anteny, a współpraca nie była kontynuowana.
Stawia granice
Stanisław Markowski ma w sobie tyle siły, by nie być biernym, by coś robić. Ostatnio zmobilizował on krakowian do protestu przeciwko obscenicznej sztuce „Do Damaszku” w reżyserii Jana Klaty. Znajomi i przyjaciele Stanisława Markowskiego zaznaczają, że gest sprzeciwu w Teatrze Starym nie był jakimś incydentem, jednorazową akcją, ale wynikiem jego głębokiej niezgody na to, co dzieje się w Polsce w każdym wymiarze życia, szczególnie w tak bliskiej mu kulturze. Moi rozmówcy są przekonani, że to jego zaangażowanie przyniesie efekt, bo prawda zawsze zwycięża, choć droga do niej jest czasami długa. Ale dzięki ludziom takim jak Stanisław Markowski jest nadzieja.
Beata Falkowska