Pojęcie kosztów transakcyjnych pojawiło się w ekonomii w latach 30 XX w., przede wszystkim za sprawą Ronalda H. Coase. Dowodził on, że każdej zawieranej w gospodarce transakcji towarzyszą różnorodne koszty, które zsumowane odpowiadają siłom tarcia w układzie fizycznym.
Koszty transakcyjne stanowią bardzo ważną i nie do końca zbadaną dziedzinę ekonomii. Dosłowna interpretacja frazy "koszty transakcyjne" podpowiada, iż chodzi tu o pewnego rodzaju straty jakie ponosi się przy przygotowywaniu, wdrażaniu i egzekwowaniu transakcji rynkowych. Ze stratami takimi w istocie często mamy do czynienia. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy uczestnikiem rynku mieszkaniowego i pragniemy dokonać zakupu domu. W pierwszej kolejności musimy zdecydować się na jego podstawowe parametry takie jak wielkość czy położenie. W tym celu zakupujemy fachowe poradniki i zasięgamy porady u znajomych. Następnie poszukujemy renomowanego pośrednika, który zagwarantuje nam znalezienie domu odpowiadającego naszym wymaganiom. Już samo poszukiwanie nie jest oczywiście sprawą prostą, wymaga naszego czynnego zaangażowania i może zająć nawet kilka miesięcy. Jako klienci wymagający przyjmujemy dopiero piąty oferowany nam przez pośrednika dom, po czym transakcja jest finalizowana uregulowaniem należności za nieruchomość plus wynagrodzenie dla pośrednika. W razie niedotrzymania warunków określonych w umowie renomowany (czyli drogi) pośrednik oferuje zwrot części kosztów zakupu domu. Warto uświadomić sobie, że oprócz sumy przeznaczonej na zakup nieruchomości, znaczne środki zostały pochłonięte w celu przeprowadzenia transakcji zakupu we właściwy, pożądany przez nas sposób. Koszty poradników, taksówek do przyjaciół, poszukiwań pośrednika, wreszcie jego wysokie wynagrodzenie (premia za jakość) - wszystkie te kategorie sumują się w efekcie do tego, co nazywamy kosztem transakcyjnym.
Skąd się biorą koszty transakcyjne?
W opisanej przez nas transakcji kupna domu wyróżnimy dwie podstawowe, blisko powiązane ze sobą przyczyny powstawania kosztów transakcyjnych. Po pierwsze, zawierana transakcja (w ekonomii często nazywana kontraktem), zwykle jest sformułowana nie dość szczegółowo, aby przewidzieć wszystkie ryzyka zagrażające jej przeprowadzaniu (kontrakt kupna domu może nie przewidywać, jak obie strony mają się zachowywać w wypadku np. zniszczenia domu przez osoby trzecie). Kategorie kosztów transakcyjnych nie są identyczne, warto zastosować rozróżnienie pomiędzy kosztami, które występują przed zawarciem transakcji (tzw. koszty ex ante), a kosztami po zawarciu transakcji (koszty ex post). Zwróćmy uwagę, że koszty ex post wiążą się głównie z nadzorowaniem w celu właściwego przeprowadzenia transakcji. W skrajnym przypadku wliczymy tu więc również koszty wyegzekwowania transakcji na drodze sądowej (np. gdy pośrednik nie dotrzyma terminu przekazania nam zakupionego domu). Kiedy w specyfikacji kontraktu występują braki i niedopowiedzenia, mówimy, że kontrakt jest niekompletny. Drugą ważną przyczyną powstawania kosztów transakcyjnych jest oportunizm w zachowaniu stron biorących udział w zawieranej transakcji. Ludzie nie gwarantują optymalnego wdrożenia kontraktu, ale odchodzą od litery i ducha umowy, o ile sprzyja to ich celom i interesom. Jest to zresztą zwykle skutek niekompletności kontraktu. Jeśli chodzi o naturę ludzką, zawsze znajdzie się nowy, nieuwzględniony wcześniej czynnik, który z niezerowym prawdopodobieństwem zagrozi zaplanowanemu przeprowadzeniu transakcji.
Pojęcie kosztów transakcyjnych pojawiło się w ekonomii w latach 30 XX w., przede wszystkim za sprawą Ronalda H. Coase. Dowodził on, że każdej zawieranej w gospodarce transakcji towarzyszą różnorodne koszty transakcyjne, które zsumowane odpowiadają "siłom tarcia" w układzie fizycznym. Coase zwracał uwagę, że stosunkowo mało uwagi poświęca się kosztom transakcyjnym przy opracowywaniu rygorystycznych modeli ekonomicznych, przez co teorie stają się bardzo odległe od zachowań gospodarczych. Rzeczywiście, większość teorii ekonomicznych funkcjonuje tak, jakby koszty transakcyjne nie istniały, pomimo że w praktyce są one zawsze dodatnie. Zarzuty Coase'a wydają się usprawiedliwione, trzeba jednak przyznać, że sformalizowanie kosztów transakcyjnych nastręcza niemałych trudności. Już problem zidentyfikowania tej kategorii kosztów jest kłopotliwy (zwykle znajdziemy jakiś dodatkowy koszt, którego wcześniej nie uwzględniliśmy). O ile łatwo jest przytoczyć cenę katalogu, z którego pragniemy dokonać wyboru mieszkania, to koszt straconego na przewertowanie katalogu czasu znacznie trudniej wyrazić w kategoriach pieniężnych (a też można uznać go za koszt transakcyjny). Musimy wreszcie jakoś poradzić sobie z wkalkulowaniem niepewności, jaka zawsze towarzyszy transakcji, gdyż w praktyce każdy kontrakt jest niekompletny i po naszych partnerach biznesowych możemy spodziewać się zachowań oportunistycznych. Prawdopodobieństwo wystąpienia takich zachowań zależy wyłącznie od niemożliwej do skwantyfikowania charakterystyki moralnej podmiotów transakcji.
Trzeba jednak przyznać, że spostrzeżenia Coase'a pozwalają nam lepiej zrozumieć sens wprowadzania korzystnych rozwiązań instytucjonalnych, jakim jest na przykład przejrzysty i skuteczny system prawny. Mają one bardzo mocne uzasadnienie, ponieważ łagodzą działanie ekonomicznych "sił tarcia"' - zawodności rynku, występujących w każdym systemie gospodarczym (twierdzenie, że zawodności rynków pojawiają się zawsze w sytuacji niezerowych kosztów transakcyjnych nazywa się teorematem Coase'a). Podsumowując, dobre rozwiązania instytucjonalne umożliwiają sprawne przeprowadzanie kontraktów i minimalizowanie niepożądanych kosztów transakcyjnych, pomimo oczywistych trudności z wyrażeniem ich w postaci pieniężnej.