Freud różne, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka


Freud i kobiety

Zygmunt Freud - choć daleki od typowego dla przełomu XIX i XX w. demonicznego pojmowania kobiecości (symbolizowanego przez mizoginiczną rozprawę "Płeć i charakter" Otto Weiningera) - nie jest pozytywnym bohaterem kobiet.

To prawda - otworzył drogę naukowej refleksji nad kobiecą seksualnością. Ale jego koncepcja rozwoju kobiecej psychiki uwarunkowanej przez kompleks kastracyjny była wielokrotnie krytykowana. Nic dziwnego - jej konsekwencją było wyobrażenie kobiecości jako niepełnej, zredukowanej męskości. Dziś nikt nie bierze jej poważnie.

Przeciwnicy Freuda podkreślali, że jego wyobrażenia o życiu rodzinnym tkwiły głęboko w XIX w., że żona Freuda - typowa pani domu - wzdragała się przed jego "pornograficznymi" książkami. Że żadna z jego trzech córek nie dostała szansy na uniwersyteckie wykształcenie (choć w jego czasach drzwi szkół wyższych nie były już całkiem zamknięte przed kobietami). Obrońcy przypominali, że otaczał się gronem niezwykłych kobiet, że jego pacjentki stawały się później uczennicami i kapłankami psychoanalizy, a niejedna z nich zasiliła szeregi walki o prawa kobiet.

Kobiety Freuda - damy z mieszczańskich sfer wyższych, artystki, księżniczki - podróżujące nieraz przez całą Europę po audiencję u króla psychoanalizy - od początku otaczała dwuznaczna sława. Jako "histeryczki" (rzeczywiste i potencjalne) były traktowane z mieszaniną niezdrowej fascynacji, strachu i lekceważenia. Niemiecka pisarka Linde Salber (autorka przetłumaczonej na polski biografii Anais Nin) wydobywa "kobiety Freuda" z jego cienia i stawia je w centrum sceny - silne i niezależne.

Są wśród nich kobiety z najbliższego otoczenia. Najmłodsza córka Anna obarczona kompleksem niechcianego, brzydkiego dziecka jako jedyna nie wyszła za mąż, za to stworzyła pionierskie prace z zakresu psychoanalizy dziecięcej. Szwagierka Minna, mieszkająca u Freudów powiernica i pierwsza czytelniczka "Zigiego", nie zważając na plotki, odbywała z nim liczne podróże i prowadziła życie zaprzeczające stereotypowym wyobrażeniom o przepełnionej resentymentami starej pannie.

Amerykanka Dorothy Tiffany Burlingham - wnuczka twórcy jubilerskiego imperium i córka projektanta, czołowego twórcy amerykańskiej secesji - uciekła do Europy od tyrańskiego ojca i cierpiącego na chorobę dwubiegunową męża. Wraz z własnymi dziećmi i Anną Freud stworzyła wspólny dom (dziś powiedzielibyśmy: rodzinę alternatywną), a następnie, już po wyjeździe do Anglii, instytut psychoterapii dziecięcej.

Hilda Doolittle (bardziej znana jako H.D.), intymnie związana z Ezrą Poundem i D.H. Lawrencem, sama była wybitną poetką, jedną z czołowych postaci imagizmu. Została na nowo odkryta za sprawą krytyki feministycznej w latach 70. i 80.

Autorka przedstawia też dwie paneuropejskie kobiety fatalne. Lou Andreas-Salomé, sławną muzę Nietzschego i Rilkego, która po pięćdziesiątce zaczęła z pasją zgłębiać psychoanalizę i osiągnęła na tym polu samodzielne sukcesy. A także energiczną księżniczkę Marie Bonaparte (prawnuczkę brata Napoleona), która po spotkaniu z Freudem napisała m.in. wysoko cenioną biografię Poego.

Salber miała osobisty powód, by zająć się kobietami Freuda. Sama jest praktykującą psychoterapeutką, należała też do ostatnich pacjentek Dorothy Tiffany Burlingham. Ale jej książka z 2006 r. nie jest publikacją pionierską. Kilkanaście lat wcześniej podobną pozycję opublikowali Anglicy, Lisa Appignanesi i John Forrester (pol. wyd. 1998). Autorzy obydwu książek nie usiłują ani wybielać Freuda, ani przypinać mu łatki mizogina. Pokazują go takiego, jakim był - w połowie nowatorskiego myśliciela, który dał podwaliny współczesnej psychologii, w połowie zakorzenionego w XIX-wiecznej mentalności patriarchę. Czy mogło być inaczej?

Wiedeński gabinet Freuda ze słynną kozetką mieścił się na tym samym piętrze co jego mieszkanie. Freud dbał o to, by dwa światy nie mieszały się ze sobą. Choć jego życie było przepołowione, nie należy doszukiwać się w tym hipokryzji. Zarzucanie mu z dzisiejszej perspektywy, że nie wcielał w życie zasad równouprawnienia, jest naznaczone myśleniem życzeniowym, abstrahującym od wpływu historycznych uwarunkowań ludzkich zachowań.

Salber pokazuje zresztą, że zależności między Freudem i jego pacjentkami nie były jednostronne. Freud - po części kierując się snobizmem - lubił przyjmować kobiety niebanalne, fascynowała go ich osobowość. Te kontakty prowadziły niejednokrotnie do zakazanego naruszenia dystansu między lekarzem i pacjentką, który przeradzał się w przyjaźń.

Oparta na zbliżeniach książka Salber kończy się filmowym oddaleniem. Na wiedeńską wyspę Freuda wdziera się historia. Książki tego najbardziej racjonalnego ze wszystkich badaczy podświadomości zostają w Niemczech spalone przez powołujących się na Nietzschego barbarzyńców pod pretekstem "niszczącego duszę przeceniania popędów". Co za spiętrzenie absurdu!

Cierpiący od lat na raka Freud w otoczeniu swych kobiet w ostatnim momencie uchodzi z Wiednia. Ucieczka byłaby niemożliwa, gdyby nie "wariatka" Marie Bonaparte, która wykupiła cały jego majątek. Z wdzięczności Freud i jego córka tłumaczą na niemiecki książeczkę francuskiej księżniczki o jej umierającej na raka suczce chow-chow. Freud myśli o swoich psach. "Przy całej organicznej odmienności jednak poczucie głębokiego powinowactwa, niepodważalnej przynależności. Często, głaszcząc Jofi, przyłapywałem się na nuceniu melodii, którą ja, człowiek całkowicie muzykalny, rozpoznałem jako arię z Don Juana: Więzy przyjaźni / Łączą nas oboje".

Freud urodził się w męskim świecie. Umierając trzy tygodnie po wybuchu rozpętanej przez mężczyzn II wojny, dobrze czuł się na kobiecym lądzie, nawet jeśli nigdy go do końca nie zrozumiał.


Więcej...
http://wyborcza.pl/1,75517,6092992,Nieznany_lad__Freud_i_kobiety___Salber__Linde.html#ixzz16iFlSm9g

Przedmowa

Paweł Dybel

W szerokich kręgach polskich badaczy, szczególnie starszego i średniego pokolenia,

rozpowszechniony jest pogląd, że psychoanaliza Freuda oraz rozliczne teorie jego uczniów

i następców okres swej świetności mają dawno za sobą i stanowią dzisiaj co najwyżej ciekawe

zjawisko historyczne. W rezultacie dawno już przestały oddziaływać na poszczególne dyscypliny

humanistyczne. Ale też i ich wcześniejsze wpływy były siłą rzeczy bardzo ograniczone, co wiązało

się m.in. z jednostronnością wypracowanego przez Freuda modelu interpretacji zjawisk

kulturowych i dzieł sztuki. Jednym ze źródeł powszechności tych poglądów w rodzimych

środowiskach naukowych były niewątpliwie panujące w PRL ograniczone możliwości śledzenia

głębokich przeobrażeń, jakie, począwszy od lat sześćdziesiątych, dokonały się w humanistyce

europejskiej i amerykańskiej (nie mówiąc już naturalnie o braku jakiejkolwiek poważnej dyskusji

z wieloma pojawiającymi się w ramach tej tradycji koncepcjami i teoriami). Nie znaczy to, że nie

było wówczas żadnej recepcji tych ostatnich, dokonywała się ona jednak w większości przypadków

w bardzo wybiórczy sposób, ograniczając się do przekładów wybranych (często przypadkowo)

dzieł, publikacji różnego rodzaju antologii czy monograficznych opracowań.

W przypadku psychoanalizy na te polityczno-historyczne czynniki nakładała się dodatkowo

uwarunkowana kulturowo wyraźna niechęć do zaproponowanego przez Freuda „demaskacyjnego”

sposobu myślenia o kulturze. Mam tu na myśli jej bardzo krytyczną recepcję w międzywojniu

w nastawionych z reguły bardzo konserwatywnie środowiskach naukowych i inteligenckich,

w których zwykle z ogromnym sceptycyzmem odnoszono się do Freudowskiej hipotezy kompleksu Edypa, roli, jaką przyznawał seksualności w kształtowaniu się ludzkiej tożsamości, oraz do prób

psychoanalitycznej interpretacji tekstów literackich czy wszelkich zjawisk kulturowych. Wystarczy

tylko wspomnieć brutalne ataki na Gustawa Bychowskiego, praktycznie jedynego psychoanalityka,

który próbował w dojrzały teoretycznie sposób wykorzystywać założenia teorii Freuda

w interpretacji tekstów literackich.

Rolę swoistego bufora chroniącego dziewiczy zaścianek rodzimej myśli przed mocno

podejrzanymi rewelacjami autora Totem i tabu pełniło w tym wypadku wzniosłe Nad-Ja katolickonarodowej

tradycji, którego skryta obecność na różne sposoby dawała o sobie znać w czołowych

dziełach polskiej humanistyki okresu międzywojnia; w określających je wyobrażeniach na temat

uprawiania literaturoznawstwa, historii, myśli o kulturze i sztuce itd.

O pewnej popularności psychoanalizy można było mówić jedynie w środowiskach artystycznych

i literackich. Ale też dotyczyło to raczej pojedynczych autorów - jak np. Bruno Schulz czy Witkacy - a nie było zjawiskiem powszechnym. W dodatku, kiedy czyta się dzisiaj, z reguły dość zdawkowe, wypowiedzi tych autorów na temat Freuda, widać wyraźnie, że mamy tutaj do czynienia z zazwyczaj dość powierzchowną fascynacją pewnymi motywami czy ujęciami jego teorii. Naturalnie nie przeszkadzało to być im obu - a chyba też i Gombrowiczowi - pisarzami bardzo

„psychoanalitycznymi”, tyle że sami chyba o tym nie wiedzieli. W środowiskach literacko

i politycznie konserwatywnych psychoanaliza była natomiast nauką wyklętą, na temat której

w najlepszym wypadku opowiadano kawiarniane dowcipy. Wystarczy poczytać uszczypliwe uwagi na ten temat w publicystyce czy w listach czołowych nestorów polskiej poezji, jak Julian Tuwim, Jan Lechoń czy Antoni Słonimski.

Dopiero z końcem lat osiemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych, m.in. w wyniku

głębokich przeobrażeń politycznych, zaobserwować można wzrost zainteresowania psychoanalizą i wpływem jej różnych teorii na humanistykę oraz filozofię współczesną. Pierwszymi symptomami

tych przemian były książka Zofii Rosińskiej Psychoanalityczne myślenie o sztuce czy praca

Edwarda Fiały Model freudowskiej metody badania dzieła literackiego. W psychoanalityczny

sposób próbował też zinterpretować pisarstwo Wiesława Myśliwskiego Czesław Dziekanowski,

pisząc na ten temat obszerną trylogię. Później dołączają do tej tradycji rozprawy Andrzeja Ledera,

Agaty Bielik-Robson, Szymona Wróbla czy piszącego te słowa, w których z kolei z różnych stron

naświetla się wpływ psychoanalizy na filozofię współczesną. W 2001 roku ukazuje się pod redakcją

Michała Głowińskiego i autora tego wstępu zbiór klasycznych już dzisiaj psychoanalitycznych

interpretacji dzieł literatury światowej pt. Literatura i psychoanaliza.

Różnorakie możliwości szerokiej i bezpośredniej konfrontacji rodzimej myśli humanistycznej

i filozoficznej ze wszystkim tym, co dzieje się w tych dziedzinach na czołowych uniwersytetach

europejskich i amerykańskich, jakie zapoczątkował u nas polityczny przewrót w 1989 roku,

sprawiły niewątpliwie, że wiele dominujących tam koncepcji i nurtów stało się również u nas

szczególnie popularnych. Nasza humanistyka i filozofia mówią w coraz większym stopniu językami

humanistyki i filozofii światowej (jeśli można użyć takiego określenia), pozostając z nimi w stanie

nieustannej „interakcji”; już praktycznie przez nikogo nie kontrolowanego przepływu idei i myśli,

i wzajemnych oddziaływań. Można w tym upatrywać jeden z przejawów „globalizacji” i ubolewać,

że ceną podobnego procesu jest w coraz większym stopniu utrata przez polską tradycję

humanistyczną pewnych jej wyróżników specyficznych, które od setek lat kształtowały jej

indywidualne oblicze na tle europejskiej tradycji. Można w tym jednak równie dobrze upatrywać

proces, który nie tylko jest nieunikniony, ale zarazem otwiera możliwość wielorakiej konfrontacji

rodzimej humanistyki z najnowszymi koncepcjami, jakie pojawiają się w literaturze światowej.

Stwarza on zatem przed nią szansę wyjścia z własnych opłotków i przyswojenia różnych postaci

tego, co w stosunku do niej inne. Znacznemu poszerzeniu i uelastycznieniu uległa przestrzeń

dialogu w humanistyce, co sprawia, że dotychczasowe sztywne rozróżnienia między

poszczególnymi dyscyplinami oraz tradycjami kulturowymi w coraz większym stopniu się

relatywizują i zacierają.

Wymownym tego świadectwem jest rosnąca wręcz w tempie lawinowym od ponad dziesięciu lat

ilość rodzimych publikacji poświęconych psychoanalizie i jej wpłwom na różne dyscypliny

humanistyczne, przekłady klasyków tego nurtu, rozliczne konferencje, sympozja itd. W wielu

przypadkach zainteresowanie psychoanalizą Freuda i jego następców miało pierwotnie charakter

zapośredniczony, wynikający z istotnego znaczenia, jakie odegrała ona w kształtowaniu się

filozoficznych i humanistycznych koncepcji tworzących oblicze współczesności. Mam tutaj na

myśli takich autorów, jak: Barthes, Foucault, Deleuze, Derrida, Bloom, Kristeva, Irigaray, Lacan,

Žižek i dziesiątki innych. Trudno jest bowiem napisać cokolwiek sensownego na temat tych

autorów, pomijając istotną rolę, jaką w kształtowaniu się ich poglądów odegrała freudowska

psychoanaliza - nawet jeśli często ostro z nią polemizują, nierzadko radykalnie zmieniając sens jej

niektórych podstawowych twierdzeń.

Rozpatrywany w tym kontekście tom niniejszy stanowi kolejne wymowne świadectwo

rosnącego u nas zainteresowania psychoanalizą i jej wpływu na humanistykę i filozofię

współczesną. Jest przy tym rzeczą znamienną, że źródło teoretycznych inspiracji znacznej części

autorów nie stanowi już sama teoria Freuda, założyciela nurtu, ale koncepcje jego uczniów czy

kontynuatorów, jak też inspirujące się nią teorie literaturoznawcze czy filozoficzne (M. Klein,

J. Lacan, S. Žižek, H. Bloom, J. Derrida, M. Foucault). Uwagę też zwraca, że autorami większości

zamieszczonych w nim artykułów i esejów są badacze młodszego pokolenia, często zaś osoby

znajdujące się dopiero u progu naukowej kariery. Pomimo tego, że jest to zjawisko dość świeże,

autorzy i autorki wykazali się sporą, i niekiedy wcale gruntowną, wiedzą na temat psychoanalizy

oraz umiejętnością korzystania z niej we własnych teoretycznych refleksjach oraz w interpretacjach

tekstów literackich i dzieł sztuki. Książka stanowi więc interesujące świadectwo pojawienia się

w rodzimych środowiskach uniwersyteckich młodego pokolenia, otwartego na głębokie przemiany,

jakie w ostatnich dziesiątkach lat dokonały się w humanistyce światowej. Ponieważ zaś w procesie

tym znaczącą rolę odegrała teoria psychoanalityczna Freuda oraz jego uczniów i następców, nic

dziwnego, że powoływanie się na tę tradycję stało się u nas ostatnio jednym z głównych znaków

rozpoznawczych tego nowego nastawienia.

Na tom złożyły się prace, których dyskurs sytuuje się najczęściej na pograniczu różnych

dyscyplin: psychoanalizy z filozofią, psychoanalizy z teorią kultury, psychoanalizy z historią sztuki

czy psychoanalizy z teorią literatury i sztuką interpretacji dzieła literackiego. Weszły one w skład

czterech części książki, z których w pierwszej pt. Głos dominują eseje o charakterze

„teoretycznym”, na różne sposoby odnoszące się do myśli Freuda. W otwierającym zbiór

znakomitym tekście Barbara Markowska ukazuje, jak dalece był on źródłem inspiracji dla

francuskich poststrukturalistów (głównie Foucaulta i Derridy). Kolejne rozprawy w tej części to

dość osobliwa konfrontacja teorii Freuda z bardzo popularną u nas, konserwatywną w każdym calu,

koncepcją „lęku przed wpływem” Harolda Blooma - i to w kontekście pytania o feminizm (Monika

Świerkosz), jak też ciekawy esej o zawiłościach procesu terapeutycznego i pomysłach

teoretycznych Sabiny Spielrein - pacjentki zarówno Freuda, jak i Junga (Klara Naszkowska).

Kończą tę część próby reinterpretacji, z różnych perspektyw, klasycznych tekstów Freuda; słynnego

przypadku prezydenta Schrebera (Joanna Bednarek, Tomasz Kaliściak) oraz interpretacji Gradivy

(Iga Noszczyk).

Na część drugą (Litera), otwartą artykułem Jana Potkańskiego wskazującym, jak Lacanowska

wersja teorii psychoanalitycznej jest inspirująca dla teoretyków literatury, złożyły się szkice

rekonstruujące różnorake związki i oddziaływania tej teorii na wybrane zjawiska polskiej literatury

czy teorii literatury oraz prezentujące „psychoanalityczne” interpretacje zjawisk literackich. Winna

ona szczególnie zainteresować polonistów, gdyż w kilku przypadkach mamy tutaj do czynienia ze

znaczącym uzupełnieniem „białych plam” dotyczących recepcji Freudowskiej psychoanalizy przez

rodzimych teoretyków literatury i pisarzy. Należy do nich tekst Leny Magnone, w którym autorka

udowadnia, jak dalece Karol Irzykowski, nestor polskiej teorii i krytyki literackiej, był wnikliwym

czytelnikiem Freuda, dając temu świadectwo w swoich rozlicznych wystąpieniach, artykułach

i recenzjach. Ja z kolei starałem się pokazać, jak Witkacy w swoich dramatach i powieściach

dokonuje „dekonstrukcji” kompleksu Edypa, prowadząc w ten sposób (bezwiednie) nieustanny spór

z tym kluczowym twierdzeniem autora Totem i tabu.

Osobne miejsce należałoby przyznać niezwykle klarownej rekonstrukcji poglądów Czesława

Miłosza na psychoanalizę, jakiej dokonał Tomasz Wójcik. Z przytoczonych przez autora

wypowiedzi poety wynika, że do psychoanalizy w każdym wydaniu miał on bardzo krytyczny

stosunek i nie uważał, by w jego twórczości można było odnaleźć cokolwiek psychoanalitycznego.

Te wypowiedzi są naturalnie niekiedy irytujące, pełne różnego rodzaju obiegowych opinii

i głupstewek (odziedziczonych zapewne po skamandryckiej kawiarni literackiej). Ale

z historycznoliterackiego punktu widzenia jak najbardziej zasługują na uwagę, nawet jeśli widzi się

w nich tylko świadectwo żywotności dość archaicznych przesądów na temat teorii Freuda

w rodzimych kręgach intelektualnych.

Kolejni autorzy starają się wskazać na psychoanalityczne pokrewieństwa w twórczości dwóch

znakomitych pisarzy międzywojnia, Schulza i Leśmiana (eseje Michała Bandury, Piotra Szweda).

Pozostałe szkice prezentują „psychoanalityczne” interpretacje utworów literatury polskiej

i światowej (eseje Ireneusza Szczukowskiego, Ewy Kretkowskiej, Magdaleny Kliszcz, Grzegorza

Czemiela, Antoniego Górnego). Poza zamykającą tę część rozprawą Michała Mrugalskiego,

w której autor konfrontuje twórczość Joyce'a z sądami Lacana o świętym Tomaszu, artykuły te

mają z istoty charakter bardziej przyczynkarski. Są przede wszystkim próbą demonstracji

efektywności zastosowania perspektywy psychoanalitycznej w procesie interpretacji konkretnego

tekstu literackiego, grupy wierszy czy poezji.

Część trzecią (Trauma) otwiera tekst Andrzeja Ledera Eichmann jako objaw, będący ciekawą

reinterpretacją podejścia Hannah Arendt, a kończy esej Anny Mach, rodzaj psychoanalitycznej

refleksji nad projektem Darka Foksa i Zbigniewa Libery, stawiający pytania o stosunek Polaków do

własnej historii, o sposób ich mówienia o najbardziej traumatycznych wydarzeniach. Włączone do

tej części psychoanalityczne eseje Katarzyny Bojarskiej i Katarzyny Szaniawskiej są przykładami

drobiazgowej aplikacji narzędzi psychoanalitycznych do interpretacji „traumatycznego” tekstu

literackiego: w tym wypadku odpowiednio Austerlitz Sebalda

i Wymazywania Bernharda.

Na część czwartą (Spojrzenie) złożyły się teksty, których autorzy podjęli próbę

psychoanalitycznej interpretacji różnych zjawisk w sztuce współczesnej. Część tę otwiera

rekonstrukcja pojęcia „spojrzenia” (regard) w teorii autora Ecrits (Kuba Mikurda). W kolejnym

interesującym eseju Jarosław Lubiak stawia na pierwszy rzut oka dość osobliwie sformułowane

pytanie o możliwość „psychoanalitycznej” ekspozycji sztuki współczesnej. Trzy dalsze teksty,

autorstwa Agaty Pietrasik, Weroniki Lipszyc i Michała Krawczaka, to z kolei rezultaty

zastosowania podejścia psychoanalitycznego w odniesieniu do konkretnych dzieł - prac Marcela

Duchampa, malarstwa Edwarda Hoppera i sztuki performance'u Boba Flanagana. Część tę kończy

esej tragicznie zmarłego Tomasza Grzybowskiego. Stara się on w nim ukazać, w jaki sposób

koncepcja obrazu Lacana zarysowana w Les quatre concepts fondamentaux de la psychanalyse

zawiera w sobie nowatorskie spojrzenia na kształt dzisiejszych społeczeństw doby postkapitalizmu.

Redaktorki tomu, wykonując godną podziwu benedyktyńską pracę, zrekonstruowały ten esej na

podstawie notatek autora i nagrania jego konferencyjnego wykładu. Dlatego ma on miejscami dość

szkicowy charakter.

Na zakończenie tych wstępnych uwag wypadałoby pokreślić, że znaczenie koncepcji

psychoanalitycznych dla poszczególnych dyscyplin humanistycznych nie sprowadzało się

bynajmniej do tego, że ich przedstawiciele opracowywali w oparciu o założenia tych koncepcji

odpowiednie „metody” interpretacji różnorakich zjawisk społecznych i kulturowych. Ten wpływ

psychoanalizy na humanistykę i filozofię często miał charakter jedynie pośredni. Zazwyczaj

zwracano uwagę tylko na jej niektóre aspekty, które pozwalały w sposób nietypowy, nieobecny

w żadnej innej teorii, spojrzeć na dane zjawiska. W tych wypadkach trudno jest nawet mówić

o stosowaniu jakichś specyficznych „instrumentów” czy „narzędzi” psychoanalitycznej

interpretacji. Określenia te bowiem sugerują jakoby z psychoanalizą należałoby wiązać jakiś

szczególny rodzaj uprzedmiotowienia tekstu literackiego czy dzieła sztuki, który pozwala

preparować go w określony metodyczny sposób, trudno porównywalny z innymi podejściami.

Dlatego też określenia te należałoby w najlepszym wypadku traktować jako mefafory. Chociaż,

przyznajmy, są to metafory dość wątpliwe. Implikują one wszak manipulacyjne podejście badacza

do interpretowanych przez siebie zjawisk, zakładając go milcząco jako wszechwładny podmiot,

który dysponując jakimiś cudownymi środkami pojęciowymi („znaczącymi”) dostarczonymi mu

przez psychoanalizę dociera do głęboko ukrytej przed innymi „prawdy” danego zjawiska, tekstu

czy dzieła sztuki. Tymczasem nie tylko założenie istnienia takiej „prawdy”, ale i przekonanie, iż

taka lub inna metoda interpretacji posiada zasadniczy prymat wobec innych, pozwalając wydobyć

najbardziej istotne własności danego „obiektu” interpretacji, jest fikcją. Każda tego rodzaju metoda

ma, już niejako z definicji, charakter partykularny i posługując się nią, można co najwyżej

wymownie ukazać jakąś stronę czy aspekt badanego zjawiska, nigdy zaś jego ukrytą przed oczyma

innych istotę.

Naturalnie można i tak podchodzić do teorii psychoanalitycznych i budować w oparciu o nie

wyrafinowane metody interpretacji, będąc przy tym głęboko przekonanym, że mają one zasadniczy

prymat wobec innych metod. Czyniono to już zresztą wielokrotnie. Podejście takie prowadzi jednak

prędzej czy później do skostnienia badacza w mechanicznym stosowaniu przez niego określonego

typu pojęciowości w odniesieniu do interpretowanych zjawisk, dlatego nie wydaje się zbyt owocne.

Obojętnie czy będzie to pojęciowość Freudowska, Kleinowska czy Lacanowska. Podobnie zresztą,

jak miało to (i ma) miejsce w przypadku wszelkich tego rodzaju metod interpretacji, które prędzej

czy później zawsze umierają śmiercią naturalną.

Znaczenie różnorakich teorii psychoanalitycznych dla poszczególnych dyscyplin

humanistycznych polegało (i polega) przede wszystkim na tym, że wykształcony został w nich

pewien sposób spojrzenia na to, co zwykło się nazywać „ludzką psychiką”. Spojrzenie to,

akcentujące rolę nieświadomego w jej obrębie (i zarazem nadające mu radykalnie nowy sens,

o którym do tej pory nie śniło się nawet filozofom), pozwoliło nie tylko w odmienny sposób

rozpoznać strukturę szeregu zjawisk psychicznych.

W równej mierze kazało całkiem inaczej rozumieć wszelakie działania człowieka oraz jego

różnorakie kulturowe wytwory.

Obcowanie z klasycznymi tekstami psychoanalitycznymi (nie mówiąc już naturalnie

o doświadczeniu samej terapii) uczy więc przede wszystkim szczególnego typu wrażliwości.

Raz nabyta pozwala zwracać uwagę na szereg, zdawałoby się całkiem akcydentalnych, aspektów

badanych zjawisk, którym do tej pory odmawiano jakiegokolwiek znaczenia czy funkcji. Badaczhumanista,

który, wykształciwszy w sobie tę wrażliwość, stara się na przykład zanalizować

specyficzną postać danego tekstu literackiego czy dzieła sztuki, stoi wówczas przed szansą

wydobycia wszelkich subtelności ich budowy w stopniu daleko większym niż badacz tej

wrażliwości pozbawiony. A to z tej prostej racji, że największe dzieła literatury światowej - łącznie

z poezją Miłosza - są w swej najbardziej istotnej warstwie wyrafinowaną grą sensu i nonsensu.

Czy też, mówiąc inaczej, są one nieustannym doświadczaniem granic świadomości w obliczu tego,

co ludzki język może przywołać jedynie pośrednio, za pomocą różnych form symbolicznych.

Różne koncepcje psychoanalizy - Freudowska, Jungowska, Kleinowska, Lacanowska - były

naturalnie dla wielu badaczy niejednokrotnie punktem wyjścia do budowania określonych teorii

i metod interpretacji, w których starali się oni trzymać ściśle ich założeń. Inni z kolei traktowali te

koncepcje jako jedno z wielu źródeł inspiracji, nawiązując jedynie do ich pewnych aspektów,

twierdzeń i wglądów czy podejmując z nimi zażartą dyskusję, względnie proponując ich własne

odczytania, w których niekiedy zatracał się sam „oryginał”. W tym ostatnim wypadku możemy

mówić jedynie o pewnych elementach „myślenia psychoanalitycznego” obecnego w ich własnych

interpretacjach, wtopionego w szerszą perspektywę albo też stanowiącego ich negatywny punkt

odniesienia, funkcjonujący na zasadzie „antagonisty w sporze”.

W tej postaci też „myślenie psychoanalityczne” stało się immanentnym składnikiem wielu

współczesnych koncepcji filozoficznych czy teorii humanistycznych, składnikiem, który

często - jak ma to np. miejsce w tekstach Blooma, Derridy czy Foucaulta - trudno jest w nich

zidentyfikować w „czystej” postaci. Niemniej jednak stanowi on ich niezwykle istotny element, bez

którego utraciłyby one wiele ze swej dynamiki i wartości poznawczej. Nie ukrywam, że ta druga

strategia wobec tradycji psychoanalitycznej, w której nie chodzi o wierne zastosowanie założeń

tworzących ją koncepcji, ale o swoiste wplecenie ich we własny tok wywodu i argumentacji (w

wyniku czego często zmieniają one swą pierwotną postać), jest mi znacznie bliższa. W tej postaci

tradycja psychoanalityczna w jej różnych wcieleniach stała się nieodłączną częścią współczesnej

humanistyki. I to niezależnie od tego, jaki jest stosunek do tej tradycji poszczególnych badaczy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
bibliografia freud, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
drama, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-+Uryga+(Lekcja+literatury), Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-zagadnienie+1, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
M. Hemar Antolek o psychoanalizie, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-zagadnienie+1+szerzej, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
Lekcje+czytania, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
Franz Kafka Przemiana, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-nagajowa, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-METODY+URYGI, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
dopalacze, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-zagadnienie+7, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-+Uryga, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
DYDAKTYKA-jędrychowska, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
współ, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
Miłość Fausta i Małgorzaty, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka
freuda teoria snow, Anglistyka i polonistyka, Polonistyka

więcej podobnych podstron