Anomia Sovietica, Psychologia


Anomia Sovietica

Likwidacja polityczno społecznego systemu „realnego socjalizmu" w europejskich krajach znajdujących się w jałtańskiej strefie „strategicznych interesów ZSRR" pozostawiła po sobie poza zrujnowaną gospodarką, równie zrujnowaną moralną infrastrukturę tych społeczeństw. Zjawisko to, które nazywam „anomia sovietica", w interesującym nas tutaj zakresie wyraża się zanikiem moralnego znaczenia przypisywanego pracy i destrukcją etosów profesjonalnych, których wiele było dobrze wykształconych w Polsce już na początku XX wieku. Etosy te uległy w okresie 1948 - 1989 albo znacznej erozji (np.adwokaci, lekarze) albo prawie całkowitej destrukcji (np. urzędnicy państwowi, kolejarze).

Jaka byłą tego przyczyna? Za najważniejszą mam „ekstensywny" styl rządzenia, ignorujący wartości i potrzebę godności jako konstytutywne składniki kondycji ludzkiej.

Produktem tego jest specyficzny stan społecznych i psychologicznych mechanizmów godnościowej regulacji zachowania, który Józef Tischner nazwał homo sovieticus. Postawy ludzkie i kultura nie zmieniają się tak szybko jak warunki społeczno - ekonomiczne, stąd też warto rozwinąć w zarysie tę myśl, ponieważ dobrze oddaje ona kontekst, w jakim lokują się problemy etyki pracowniczej, a w tym etyki pracy „ludzi władzy". Wirus Anomia Sovietica zaatakował przede wszystkim moralność pracy. Dlatego w Polsce w okresie gierkowskim pomimo importu technologii nie osiągnięto wysokiej jakości produktów przedsiębiorstw socjalistycznych, a socjalistyczna gospodarka nie potrafiła skutecznie konkurować na wolnym rynku. Mechanizm tego jest prosty, i niewiele ma wspólnego ze sztywnością centralnego planowania, a znacznie więcej z wyrugowaniem przez anomię wartości z procesu pracy, i szerzej z życia publicznego.

ANOMIA SOVIETICA

Opresja godnościowa

Jeśli głębokość upokorzenia jest za duża, subiektywne odczucie mówi jednostce, że nie udźwignie wyboru osobiście cenionej wartości, że dolegliwość grożącej za to kary ze strony kogoś, kto ma nad nim władzę jest większa niż wewnętrzne kary wywołane dysonansem godnościowym. Powstaje wtedy godnościowa opresja. Opresja - w odróżnieniu od incydentalnej sytuacji upokorzenia - trwa i trwać będzie na tyle długo i jest na tyle głęboka, że człowiek uznaje wybór godnego zachowania za niemożliwy, pozbawiony sensu. Opresja zamyka upokorzeniem horyzont znaczących wyborów godnościowych człowieka, stwarza niezwykle trudne warunki ochrony poczucia własnej godności i zaspokajania potrzeby godności.

Opresja godnościowa ma swój aspekt subiektywny, i tak jak wyżej może być rozważana jako zjawisko psychologiczne. Ma także swój aspekt „obiektywny", opisowy - jako opresja społeczna. Mamy z nią do czynienia wówczas, gdy jakaś społeczna instytucja lub system społeczno - polityczny tworzy na skalę masową i na dłuższy okres czasu sytuacje, w których za wyrażenie własnych poglądów politycznych, społecznych, religijnych lub nawet osobistego zdania krytycznego o „kimś ważnym" grożą represje, zaś dostęp do korzyści kontrolowany jest w całości przez władzę, i możliwy tylko pod warunkiem widocznego poparcia dla poglądów "oficjalnych".

Najczęściej spotykamy trzy kategorie godnościowej opresji:

Okupacja. Patriotyzm i wierność narodowym tradycjom stanowią jedne z najważniejszych i powszechnie cenionych wartości w każdej kulturze, zaś każdy okupant surowo karze zachowania z nimi zgodne i nagradza za zaparcie się ich słowem lub czynem, zwane „kolaboracją". Odpowiednikiem okupacji są systemowe, posunięte do skrajności prześladowania narodowościowe i etniczne, rasizm, antysemityzm, itp.

Dyktatura. Każda dyktatura chce kontrolować przekonania polityczne, religijne lub oparte na jakiejś  ideologii i stwarza opresję godnościową większości społeczeństwa. Nawet jeśli na początku władza i jej poddani stanowią monolit i uznają te same wartości - np. religijne lub ideologiczne, zmienia się to po utworzeniu religijnego lub „ideologicznego" państwa. Jakaś „rada mędrców" musi bowiem interpretować wartości i przekładać je na dostosowane do sytuacji normy, zasady właściwego postępowania, etc. Prędzej czy później przekonania „właściwe" i nagradzane przez funkcjonariuszy dyktatorskiej władzy mają coraz mniej liczni, zaś cała reszta je tylko deklaruje, aby coś zyskać lub milczy, bo obawia się opowiedzieć po stronie poglądów i przekonań odmiennych.

Instytucjonalne upokorzenie. Ten typ sytuacji upokorzenia łatwo przechodzi w opresję i stwarzany jest  przez większość instytucji totalnych - więzienia, obozy koncentracyjne, wojsko, itp.

O różnicy pomiędzy sytuacją upokorzenia a opresją godnościową przekonuje znany z podręczników psychologii eksperyment Haney, Banks i Zimbardo (1972), którzy w podziemiach instytutu psychologii na 2 tygodnie otworzyli eksperymentalne więzienie, zorganizowane wg. klasycznych zasad opresji więziennej. Studenci - ochotnicy, którzy znaleźli się w roli więźniów zaczęli wykazywać tak duże oznaki zaburzeń psychicznych, że eksperyment po 6 dniach przerwano i od 30 lat nikt nie odważył się go powtórzyć. Tymczasem setki tysięcy skazanych na całym świecie odsiaduje bez widocznych zaburzeń wieloletnie kary więzienia.[2]  Wyjaśnienie tkwi w specyficznych, obronnych, regresyjnych podkulturach, tworzonych przez społeczności „normalnych" więźniów. Spełniają one dwie ważne funkcje adaptacyjne, umożliwiające ochronę i zaspokojenie potrzeby godności w tych warunkach:

Wytwarzają i podtrzymują usprawiedliwienia, pozwalające ich członkom ochronić niezbędne do normalnego funkcjonowania minimum poczucia własnej godności.

Lansują dostępne bez heroizmu wzorce zachowania godnego, które na ogół są kombinacją relacyjności i niskiego etosu. Dla ludzi z zewnątrz, którzy opresji nie przeżyli, mogą one wyglądać dziwnie i śmiesznie, a nawet niemoralnie. Dlatego np. ci, którzy przeżyli Oświęcim nie chcieli i nie chcą mówić o szczegółach obozowego życia z badaczami, którzy nie byli w obozie (por. Pawełczyńska, 1964).

Istotną cechą opresji jest utrata nadziei na to, że opór ma jakiś praktyczny sens. Taką nadzieję mogą dać inni ludzie, gotowi wesprzeć się wzajem w oporze, solidarni w nim, potrafiący nadać mu głębszy sens i stworzyć opartą o to więź społeczną. Mimo braku takiej nadziei żyć trzeba - najważniejszym problemem staje się odpowiedź na pytanie, jak w tych warunkach zaspokajać i chronić potrzebę godności. Przystosowanie do godnościowej opresji odbywa się w oparciu o dwa mechanizmy: regresję i generalizację:

Zaspokajanie potrzeby godności prymitywizuje się i cofa do stadium wcześniejszego ze stadium autonomii do relacyjności a nawet infantylnego naśladowania wartości. Regresja obejmuje także sposoby ochrony potrzeby godności i je „infantylizuje".

Ochronę potrzeby godności ułatwia generalizacja anomii, powodująca zanik jej sektorowości. Anomia staje się „złośliwa" i pozwala łatwo przenosić uzgodnione społecznie usprawiedliwienia z jednych sytuacji pokusy lub upokorzenia na inne,

Zanim przejdę do szczegółow jak to się stało, winien jestem czytelnikowi kilka wyjaśnień używanych terminów i psychologiczno - społecznych procesów tworzących anomię społeczną.

Prawidłowości zachowania się ludzi w sytuacjach pokusy.

Spojrzyjmy na opisane problemy z punktu widzenia społeczno - psychologicznych mechanizmów godnościowej regulacji zachowania. Przez wartości rozumieć będziemy wzorce zachowania powodujące, że przypisujemy dodatnią, większą lub mniejszą „wartość" osobie działającej. Dla terminologicznej jasności lepiej jest mówić o „godności" osoby dokonującej czynu zgodnego z wartościami. Pewne minimum godności ma się zagwarantowane z tytułu bycia człowiekiem, na więcej trzeba sobie zasłużyć uczynkami. Pozostawmy na uboczu problemy filozoficzne i religijne, w tym pytanie, czy człowiek może trafnie „wyczuć", co jest i co nie jest wartością, czy istnieją wartości absolutne, „naturalne" dążenie do nich i „naturalna" ich hierarchia. Zajmijmy się wartościami osobiście cenionymi przez ludzi, uwewnętrznionymi i z przekonaniem przez nich podtrzymywanymi oraz wartościami niesionymi przez kulturę społeczności lub małej grupy jako wzory godnego postępowania. Wartościami w proponowanym ujęciu nie będą więc cele ludzkich dążeń - np. dziecko, ojczyzna - lecz wzorce zachowania: miłość do dziecka, patriotyzm, solidarność, uczciwość, sprawiedliwość, odwaga, rozsądek, odpowiedzialność, rozwaga, racjonalność, etc. „Godność własna" jednostki zależy w opinii otoczenia od tego, czy tych wzorców przestrzega.  Jej „poczucie własnej godności" jest z kolei subiektywnym wskaźnikiem zaspokojenia  „potrzeby godności", rodzącej się u człowieka wraz z kształtowanym przez socjalizację i kulturę obrazem własnego „Ja".

Co to znaczy, że mamy do czynienia z „porządnym człowiekiem", który ceni sobie uczciwość, rozsądek, odpowiedzialność, rozwagę, racjonalność, patriotyzm, sprawiedliwość i inne powszechniki wartości, że je uwewnętrznił i traktuje jako swoje własne? Są cztery cechy „porządnego" człowieka:ceni sobie zestaw kilkunastu elementarnych, powszechnie cenionych wartości, uważa je za ważne i godne poparcia,opisuje się nimi, we własnej ocenie ma „przymioty" odpowiadające tym wartościom - mówiąc krótko, „jest porządnym, odpowiedzialnym, uczciwym, rzetelnym, etc." Człowiekiem jest taki w ocenie najbliższej rodziny, jest „człowiekiem wartości" w ocenie życzliwych mu przyjaciół, kolegów, sąsiadów, etc.

Każdy ma także wrogów, którzy uważają inaczej - i jest to całkiem zrozumiałe. W promieniu kilometra od każdego z nas trudno jest znaleźć kogoś, kto nie spełniałby opisanych wyżej kryteriów bycia „porządnym człowiekiem", a jednocześnie trudno jest znaleźć kogoś, kto tych wartości nie narusza. Jak to można wytłumaczyć prawidłowości?

Zacznijmy od najprostszej pułapki godnościowej, w jaką najczęściej ludzie wpadają - od sytuacji pokusy. Pokusa to nie jest jakaś duża i atrakcyjna korzyść do wzięcia, lecz sytuacja w której osiągnięcie jakiejś korzyści jest sprzeczne z osobiście znaczącą wartością. Korzyściami są nie tylko podstawowe potrzeby organizmu - jedzenia, picia, unikania bólu, seks, etc. - lecz także ich pochodne, tworzone w procesie warunkowania. Powstają w ten sposób różne rodzaje korzyści, do których dążenie jest samo w sobie czymś naturalnym i nie jest niczym dobrym ani złym. Dopiero wchodząc w konflikt z cenionymi wartościami korzyści mogą tworzyć różne rodzaje sytuacji pokusy - w ten sposób powstaje pokusa pieniędzy, jakiegoś stanowiska, etc.

Ludzie dojrzali stale śledzą relację tego „jaki jestem?" z tym „co zrobiłem?". Wytworzone wyobrażenie własnych przymiotów jest konfrontowane z uczynkami. Jeśli powstaje niezgodność, rodzi się szczególna postać dysonansu poznawczego - dysonans godnościowy. Każdy dysonans poznawczy domaga się redukcji, w szczególności dotyczy to dysonansu godnościowego. Jest on bowiem dolegliwym przeżyciem, obniża poczucie własnej wartości, zagraża potrzebie godności własnej, którą posiada każdy człowiek

Jak powstaje wiarygodność usprawiedliwień?

Kuszenie człowieka do złego (i korzystnego) uczynku polega na stawianiu go w sytuacji pokusy i podsuwaniu mu usprawiedliwień - rzecz w tym, aby zechciał uznać je za wiarygodne. Jeśli zrobimy to nieumiejętnie, po korzyści nie będzie mógł sięgnąć, bo psychologiczna bariera z dysonansu godnościowego będzie za wysoka.

Do redukcji dysonansu godnościowego najczęściej stosowane są usprawiedliwienia. Rozróżniamy dwa ich rodzaje, w zależności od sposobu, w jaki nabierają zdolności do redukcji dysonansów godnościowych - racjonalizacje i usprawiedliwienia uzgadniane społecznie.

Racjonalizacje

Samousprawiedliwienia - lub inaczej racjonalizacje -  są to np. tłumaczenia w rodzaju: „ to były kwaśne winogrona", „nie ma czego żałować", „w tej sytuacji nie mogłem postąpić inaczej", etc., odnoszące się do utraty czegoś cennego przez własną niekompetencję lub nieostrożność. Nie ma znaczenia, czy winogrona rzeczywiście były kwaśne. Jeśli człowiek, który dysonans godnościowy przeżywa zdoła sam siebie przekonać się o tym, że utracone winogrona nie były smaczne, przestanie „czuć się głupio". Wysiłek włożony w budowanie samousprawiedliwień będzie tym większy, im naruszone zachowaniem wartości są ważniejsze dla poczucia własnej godności.

Ludzie racjonalizowali od początku świata - myślę, że zaczęli to nasi prarodzice, stojący w raju pod drzewem z zakazanymi owocami i kuszeni przez węża. Na to nic praktycznie nie możemy poradzić - na pocieszenie powiedzmy, że takie samodzielne „przepracowywanie" dysonansów godnościowych jest żmudne, wymaga dużego stosunkowo wysiłku i na ogół nie jest wysoce skuteczne. Racjonalizacje nie mają dużej wiarygodności, nie redukują dysonansów skutecznie i do końca. Robią to natomiast społecznie uzgodnione usprawiedliwienia.

Społecznie uzgodnione usprawiedliwienia

Usprawiedliwienia czerpią swoją wiarygodność z procesu społecznego ich uzgadniania. Są tworem tego procesu, stanowiącego swoistą sekwencję interakcji społecznych, w których uczestnicy uzgadniają znaczenia przypisywane pewnym prostym przekonaniom odnoszącym się do konkretnej, na ogół wspólnie doświadczanej sytuacji pokusy, nadając im przez to dużą zdolność redukcji dysonansu godnościowego. Czasem przedmiotem uzgodnień bywają racjonalizacje, nawet te bardziej wyszukane w formie - uzgadnianie ich odbywa się wtedy z reguły w diadzie z jednym rozmówcą. Typowe, społecznie uzgodnione usprawiedliwienia z kilkoma osobami lub grupą poznać można po mało wyszukanej formie i prymitywnej treści w rodzaju: "wszyscy tak robią", „jest taki obyczaj w naszym zawodzie, że....", „nic na to nie można poradzić, ale takie są realia życia", etc.

Racjonalizacje i warunki ich wiarygodności nie są w tym opracowaniu obiektem naszego zainteresowania. Ludzie muszą ochraniać obraz samego siebie od tego momentu, w którym powstał. Na to żadnego praktycznego wpływu nie mamy i mieć nie będziemy.  Inaczej jest z usprawiedliwieniami. Ich wiarygodność powstaje w społecznym procesie poddającym się empirycznemu oglądowi. Można określić czynniki sprzyjające i utrudniające uzgadnianie usprawiedliwień, ustalić prawidłowości z tym związane i odpowiedzieć na pytanie „Co robić?", aby przerwać ten proces lub go uniemożliwić.

Człowiek wystawiony na sytuację pokusy, któremu jednocześnie podsuwamy usprawiedliwienia pokusie ulega. W roli biblijnego węża występują często najbliżsi z rodziny, przyjaciele i koledzy w pracy. To oni w najlepszej wierze podsuwają usprawiedliwienia i z nimi najczęściej się je uzgadnia.

Na pokusę wystawieni jesteśmy zawsze, ponieważ zawsze jest do wyobrażenia jakaś korzyść po którą można sięgnąć kosztem naruszenia jakiejś wartości. Na szczęście tylko czasem możemy znaleźć po temu wiarygodne usprawiedliwienia. Dla jednego człowieka wiarygodne usprawiedliwienia pojawią się w takiej jak opisana sytuacji, inny nawet wówczas nie uzna sięgania do cudzego portfela za usprawiedliwione, a jeszcze inny zauważywszy wypchany portfel sąsiada okradnie go, bo jego też niedawno okradziono. Dla profesora uniwersytetu lub nauczyciela wiarygodnym usprawiedliwieniem może być powołanie się na „walor edukacyjny", dla polityka na „dobro jego partii", dla zwykłego zjadacza chleba np. „dobro rodziny". Stopień wiarygodności usprawiedliwienia rozważanego od strony jego treści jest niemożliwy do przewidzenia, zależy bowiem od doświadczenia osobistego, osobowości, sytuacji, etc. Z pewnością można przewidywać tylko jedno - nawet największe, absurdalnie brzmiące głupstwo stanie się wiarygodnym usprawiedliwieniem i będzie ludziom redukować dysonanse godnościowe, jeśli wezmą oni udział w jego społecznym uzgadnianiu.

Proces uzgadniania usprawiedliwień w grupie koleżeńsko - pracowniczej w każdym konkretnym przypadku wygląda odmiennie - rzadko jest to bezpośrednie wsparcie, udzielone wprost poczynaniom korzystnym, lecz naruszającym wartości. Z reguły wsparcie takie jest ukryte w kontekstach, przyjmując postać poczęstunku kolegów koniakiem, otrzymanym od petenta „w dowód wdzięczności", niesione komunikacją niewerbalną porozumiewawcze i aprobujące spojrzenie, uśmiech, etc. Bardzo często produktem uzgadniania usprawiedliwień są specyficzne „normy" postępowania określające, jakie sposoby „korzystania z okazji" nie zasługują na potępienie godnościowe.

Często uzgadnianie usprawiedliwień wygląda jak swoista „spowiedź a rebours" i zwierzanie się „w zaufaniu" wybranej osobie z problemów, jakie mamy z innymi. Po rozmówcy spodziewamy się akceptacji prezentowanego przez nas punktu widzenia. Ktoś  np. skarży się na kolegów „bez zasad", biorących ile się da, podczas gdy on sam trzyma się reguł przyzwoitości, cierpi na tym i traci szereg korzyści, które inni mu sprzed nosa zgarniają. Jedna z naszych studentek, pracująca w dużym szpitalu, miała pisać pracę semestralną o usprawiedliwieniach lekarzy tamtejszego oddziału ginekologicznego. Z ordynatorem tego oddziału od lat była zaprzyjaźniona. Widząc zainteresowanie swoimi sprawami ordynator zaczął chętnie wpadać do niej na kawę. Nie miała problemów z dotarciem do tego, ile kosztuje „skrobanka" zrobiona „prywatnie", ile trzeba dać łapówki lekarzowi, aby dostać się na oddział i tam ją zrobić w bezpieczniejszych warunkach, etc. Ordynator najchętniej opowiadał o problemach, jakie ma w pracy. Opowiadał więc, jak to kolejny raz młodszy kolega przez pazerność „poharatał" w domowym ambulatorium młodą dziewczynę w 8 tygodniu ciąży, którą na sygnale przywiozła karetka do szpitala w ciężkim stanie, jak to „ci młodzi" utracili teraz wszelkie zasady w rwaniu pieniędzy od pacjentów, etc. Ponieważ wszyscy w mieście wiedzieli, że ordynator dorobił się dużego domu i samochodu w podobny sposób, w rozmowie z naszą studentką kładł nacisk na „zasady" w dorabianiu na boku, bezpieczeństwo pacjentki przy zabiegach dokonywanych w szpitalu, a nie w domu, umiarkowaną cenę, etc. Przez pół godziny monologował, a okoliczności prowadzenia badań nakazywały słuchaczce zdawkowo mu przytakiwać, po czym się żegnał umawiając się na rodzinną wizytę w domu i wspólnego „brydża". W ten sposób „używał" jej do uzgadniania swoich usprawiedliwień, potrzebnych mu dla dalszego, wygodnego dlań przymykania oczu i karygodnej bierności w roli szefa oddziału. Po jakimś czasie dokonała zmiany tematu pracy seminaryjnej, ponieważ nie mogła dalej wysłuchiwać „spowiedzi" zaprzyjaźnionego ordynatora i milczącą akceptacją uzgadniać z nim jego usprawiedliwień. Przyjaźń ich uległa ochłodzeniu, gdy słuchaczka zapytała ordynatora, dlaczego nic nie robi, aby ukrócić praktyki młodszych kolegów.

Anomia i podkultury usprawiedliwień

Kiedy mówimy o podkulturach usprawiedliwień należy mieć na uwadze dwie ich właściwości. Po pierwsze, toczący się w grupie proces społecznego uzgadniania usprawiedliwień, i po drugie jego rezultaty, kulturowe wytwory w postaci norm, przekonań i obyczajów. Mają one tę właściwość, że odwołanie się do nich bardzo łatwo i szybko redukuje dysonans godnościowy wywołany sięganiem po korzyści w określonych sytuacjach pokusy. Wspólnie razem tworzą pewną instytucję społeczną[1], spełniającą ważne funkcje dla ludzi stale eksponowanych w grupie na powtarzające się sytuacje pokusy.

Pojęcia anomii i demoralizacji są tożsame. Anomia społeczna (anomijna kultura lub podkultura) istnieje wtedy, gdy kultura macierzysta społeczeństwa (podkultura), obok godnościowo znaczących wartości społecznych (moralnych) niesie jednocześnie ze sobą usprawiedliwienia w takiej ilości, że stanowią one istotne zagrożenie dla kierowania przez te wartości postępowaniem ludzi w sytuacjach pokusy.

Anomia definiowana jest tutaj w specyficzny sposób, któremu bliżej do tradycji durkheimowskiej, a nie mertonowskiej. Czytelnika zainteresowanego  różnicą między nimi odesłać muszę do  innego opracowania (Kosewski, 1985).[2] Wprowadzając takie znaczenie tego terminu, za punkt wyjścia przyjąłem tezę Durkheima, że anomia to stan społeczeństwa, w którym normy (i wartości) społeczne istnieją - są znane - lecz nie są przestrzegane. „Znajomość" podstawowych norm społecznych[3] i jednoczesne ich nieprzestrzeganie przez tych samych ludzi nasuwa zasadne przypuszczenie, że cenią je oni, lecz w konkretnych okolicznościach uważają, że mogą uczynić usprawiedliwiony wyjątek i je naruszyć.

Anomia osobista (zgodnie z tradycją durkheimowską używać będziemy zamiennie terminu „stan anomii") to pewna właściwość jednostkowa, wyrażająca się w zdolności do redukowania dysonansów godnościowych. Jej wskaźniki są następujące:ilość subiektywnie wiarygodnych usprawiedliwień, poziom ich wiarygodności, „szerokość" usprawiedliwień, czyli zakres ich stosowalności w różnych sytuacjach pokusy.

Stan anomii charakteryzuje powstanie względnie trwałych zmian:

(a) w zakresie przekonań, poglądów lub postaw jednostkowych, które - podobnie jak usprawiedliwienia sytuacyjne, tworzone na użytek konkretnego czynu - mają jedną funkcję do spełnienia, jedną wspólną właściwość: redukują dysonanse moralne w najczęściej spotykanych przez człowieka sytuacjach pokusy lub upokorzenia. Nazywamy je usprawiedliwieniami uogólnionymi (por.Kosewski, 1985)

(b) w tym, co nazwaliśmy hierarchią wartości. Polegają one na tym, że wartości dostępne mniejszym kosztem (lub przynoszące największe korzyści) nabierają większego znaczenia godnościowego, a te najtrudniej dostępne tracą swoje godnościowe znaczenie i są stopniowo spychane na margines hierarchii wartości. Następuje anomijna adaptacja systemu wartości do sytuacji życiowej człowieka.

Anomia osobista nie polega na braku normatywnych przekonań o tym co słuszne i wartościowe, lecz na istnieniu  o b o k  n i c h  innych przekonań, które nazwaliśmy usprawiedliwieniami - i które "neutralizują" oddziaływanie tych pierwszych na zachowanie człowieka.

Podobnie rzecz ma się z anomią społeczną. Podkultura usprawiedliwień z reguły niesie społecznie pożądane wartości i treści normatywne, lecz obecne w niej usprawiedliwienia wyłączają ich działanie właśnie wtedy, gdy wymaga tego sytuacja (pokusy).

Anomia - zgodnie ze spostrzeżeniem Durkheima - ma charakter "sektorowy" tzn. obejmuje tylko niektóre grupy i "sektory" społeczeństwa, lub tylko niektóre "sektory" zachowania jednostki. Poza tym obszarem zachowań, anomicy będą odpowiedzialnymi pracownikami i dyrektorami, dobrymi sąsiadami, ojcami lub mężami. Ktoś nie znający się na rzeczy powie, że w ten sposób próbują oni ukryć przed innymi swoje niegodziwości. Tymczasem ludzie ci z głębokim wewnętrznym przekonaniem przestrzegali i przestrzegają osobistej uczciwości i rzetelności we wszystkich tych "sektorach" zachowania i rodzajach sytuacji, gdzie ona ich zdaniem obowiązuje. Naruszają wartości tylko dlatego, że niektóre z obszarów ich zastosowań - niektóre sytuacje pokusy - objęte zostały wiarygodnymi usprawiedliwieniami.

"Sektorowość" anomii przejawia się nie tylko w znaczeniu jednostkowym, lecz także grupowym i społecznym. Jeśli dwie grupy wystawimy na takie same sytuacje pokusy, każda w innym stopniu ulegnie anomii, różne będą uzgodnione usprawiedliwienia. Przykładowo biorąc:

Sprzedawczynie w sklepie mięsnym będą oszukiwać na wadze i to tylko do 3 dkg - więcej nie można, bo byłoby to nieuczciwe. Oszukują tylko na wadze, a znaleziony portfel klienta uczciwie mu oddają.

Celnicy z pierwszej zmiany zgodzą się przyjąć zaniżoną wartość towaru do oclenia, lecz tylko w pewnych granicach, zaś na drugiej zmianie jest to nie do załatwienia.

Panie z jednego biura jawnie wynoszą dla dzieci i wnuków mazaki i papier, lecz ze służbowego telefonu dopuszczalne są tylko rozmowy lokalne. Trzeba pójść do koleżanki z innego, pobliskiego biura, żeby pogadać na cudzy koszt z rodziną w Ameryce, bo z jej telefonu "można dzwonić wszędzie".

Z definicji nie spotyka się „stuprocentowych anomików", którzy nigdy, w żadnej sytuacji pokusy nie wybierają wartości, lecz tylko korzyść własną, bo na każdą okoliczność mają wiarygodne usprawiedliwienia. Brak takich ludzi wynika z prostego faktu, że ochrona poczucia własnej godności - anomia - nie prowadzi do zaspokojenia potrzeby godności. To drugie wymaga uruchomienia  innych niż chroniące poczucie godności mechanizmów zaspokajania stojącej za tym potrzeby - relacyjności lub autonomii godnościowej.

Kara, bezkarność i syndrom frajera

Zdawałoby się, że opisaną  wyżej anomię można zlikwidować zaostrzając kary za przyjęcie nawet drobnej łapówki, naruszenie przepisów, brak troski o dobro ogólne, etc. Jest to jednak błędne przypuszczenie. Bierze się zapewne z poczucia bezradności, gdy chcemy w tzw. zdrowym rozsądku znaleźć jakieś remedium na obserwowane wokół nas naruszanie wartości dla korzyści własnych. Przesłanką na której się wówczas opieramy jest obserwacja, że ludzie często z obawy przed karą powstrzymują się od korzystania w sytuacjach pokusy. Uchodzi jednak naszej uwadze fakt, że zachowują się wówczas nie tyle uczciwie, co strachliwie. Wysoka punitywność i natężenie "zewnętrznej" kontroli zachowania prowadzą do tego, że anomia przyjmuje postać ukrytą (pełzającą) - mimo istnienia społecznie uzgodnionych usprawiedliwień wartości są przestrzegane z lęku przed karą. Ludzie nie zachowują się wówczas godnie - uczciwie, koleżeńsko, sprawiedliwie - lecz tylko strachliwie. Przestrzegają norm i zasad postępowania, ich zdaniem zbędnych lub nawet szkodliwych tylko ze strachu, a nie z przekonania do stojących za nimi wartości.

Anomia  ukryta ujawni się przy pierwszej okazji, gdy zainteresowani uznają, że już nic im za to nie grozi. Istotę anomii stanowią bowiem procesy psychologiczne i społeczne dochodzące do głosu w sytuacjach pokusy, zaś zachowanie naruszające wartości jest tylko wskaźnikiem jej istnienia i najważniejszym objawem. Anomia (psychologiczna i społeczna) w takim rozumieniu tego terminu jaki tutaj stosujemy, jest zaburzeniem lub zanikiem godnościowego sterowania idącego "od wewnątrz" człowieka i grupy społecznej, do której on przynależy. Kontrola "zewnętrzna" jednostki lub grupy anomii nie likwiduje, lecz tylko czyni ją na czas kontroli niewidoczną. Sytuacje kontroli społecznej powodują, że normatywna poprawność zachowania wynika z lęku przed karą, z motywu pochodzącego "z zewnątrz".

Co się stanie, gdy z jakiś powodów kontrola społeczna osłabnie, lub w ogóle zaniknie i nariszanie norm i wartości będzie bezkarne? Gdy w otoczeniu widzimy przykłady bezkarnego naruszania norm i wartości powstaje wtedy „syndrom frajera" -  czyli upokarzające przekonanie o tym, że przepisy są dla naiwnych głupców, bezkarnie wykorzystywanych przez spryciarzy. Bezkarność jest głównym, lecz nie jedynym tego źródłem - mogą go tworzyć inne czynniki:

Awansowanie na wyższe stanowiska ludzi źle lub miernie pracujących (lecz mających „układy"). Jeżeli „anomicy" robią karierę zawodową, spychając na margines „etosowców" wtedy usprawiedliwienia zajmują miejsce autentycznych zasług a ten, który przestrzega norm i wartości w pracy zaczyna zasługiwać na miano człowieka naiwnego, niezaradnego - jednym słowem „frajera".

Manipulowanie symboliką, tworzenie fałszywych „przodowników pracy", aby podnieść normy wymagań wobec innych, powoduje u tych, którzy zawierzyli kierownictwu przekonanie, że „dali się nabrać", że potraktowano ich jak frajerów i skutkuje poczuciem upokorzenia,

Regularne oddłużanie jednostek budżetowych robiących od razu nowe długi (np. szpitale) powoduje u ich menadżerów wzrost przekonań, że prawo jest  dla naiwnych i upowszechnienie się postaw typu „śmierć frajerom".

Odwołanie się do technik godnościowych nie może być stosowane zamiast, lecz tylko obok "twardych" technik kształtowania zgodności zachowania z prawem, moralnością i etyką zawodową. Te "twarde" techniki to kontrola zewnętrzna zachowania pracowników, materialne karanie i nagradzanie ich zachowania. Przydatność ich jest inna, niż się potocznie sądzi - nie likwidują anomii, nie uczą zasad, norm i wartości ludzi dorosłych. Zabezpieczają one tylko społeczność przed powstaniem tego, co potocznie nazywa się „bezkarnością". Tworzą w organizacji i społeczności pewien porządek i przejrzystość dla działań jednostkowych powodując, że ten, kto stosuje się do przepisów, norm i wartości nie czuje się „wystrychnięty na dudka". Rozsądne operowanie karą i społeczną kontrolą służy wyłącznie do tego, aby uniknąć powstania „syndromu frajera" -  przekonań odznaczającego się tym, że człowiekowi wybierającemu etyczne postępowanie odmawia się godności.

Dlaczego unikanie syndromu frajera ma znaczenie strategiczne, jest warunkiem koniecznym dla stworzenia sobie możliwości zarządzania przez wartości? Otóż w normalnych warunkach, w których istnieje kontrola społeczna, człowiek zachowujący się zgodnie z wartościami i normami moralnymi uzyskuje z tego zarówno „satysfakcję wewnętrzną", jak i uznanie otoczenia. Jego poczucie własnej godności wzmacniane jest nagrodami i czerpane jest zarówno z wewnątrz, jak i z zewnątrz, ze społecznego otoczenia. Gdy powstanie syndrom frajera, za zachowanie zgodne z wartościami z obydwu tych źródeł uzyskuje się kary, a mechanizm społeczno - psychologicznej regulacji działa w przeciwną niż zwykle stronę, produkując patologie.

Anomia polityczna i kontrolny wpływ mediów

Elity polityczne to grupy ludzi z natury swej zawodowej roli wystawione na stale powtarzające się, podobne do siebie sytuacje pokusy. Nieuchronnie prowadzić to będzie do powstawania procesu społecznego uzgadniania usprawiedliwień i sięgania po niegodne korzyści z poczuciem, ż jest to „w porządku". Rozwój anomii w elicie politycznej jest skutkiem trzech wspólnie działających czynników:

Stałe eksponowanie polityków na sytuacje pokusy na styku biznes - polityka.

Powstanie więzi społecznej w całej elicie władzy, zarówno wewnątrz poszczególnych partii jak i ponad podziałami politycznymi, stanowiącej nośnik dla procesów społecznego uzgadniania usprawiedliwień.

Możliwość instytucjonalnego uzgadniania usprawiedliwień przez elitę władzy, wykorzystującą dla własnych korzyści dostępne jej mechanizmy legislacyjne i instytucje państwowe.

Wynikiem procesu uzgadniania usprawiedliwień w kręgach partyjnych jest anomia partyjna. Anomia polityczna to anomia całej elity stanowiąca rezultat uzgadniania usprawiedliwień „ponad podziałami" partyjnymi. Powstaje podkultura usprawiedliwionych korzyści z pełnienia funkcji politycznych, określająca: okoliczności uznane za usprawiedliwiające reguły „uczciwego" korzystania w najczęściej spotykanych sytuacjach pokusy ograniczenia i zasady podziału korzyści pomiędzy członków elity.

Anomia polityczna obejmująca niewielki liczebnie krąg elity politycznej skutkuje w znacznym wzroście anomii społecznej. Społeczno - psychologiczny mechanizm tego wzrostu to nie „przykład" dawany przez tych „z góry" i mechanicznie naśladowany przez niższe szczeble społecznej hierarchii. Okazja niegodnie wykorzystana przez człowieka na świeczniku służy za usprawiedliwienie masom zwyczajnych ludzi, pozwalając im „uczciwie" dokraść do niesprawiedliwie małej pensji. Z góry nie idą przykłady, lecz usprawiedliwienia. Zwykli ludzie bowiem potrafią wykorzystać wiedzę o tym, że "ci na górze kombinują nie gorzej od nas". Okazja niegodnie wykorzystana przez człowieka na świeczniku służy za usprawiedliwienie tysiącom zwyczajnych ludzi, pozwalając im "uczciwie dokraść" do niesprawiedliwie małej pensji.

Procesowi „naturalnej", wynikającej z eksponowania na sytuacje pokusy, demoralizacji elity rządowo - politycznej stawiają tamę dwa czynniki: demokratyczny ustrój polityczny i wolne media masowe tworzące profesję dziennikarską o wyrazistym etosie zawodowym:

Demokracja oznacza konkurencję pomiędzy kilkoma silnymi partiami politycznymi. Na codzień elity partyjne rozbrajają sobie wzajem uzgodnione wewnątrz usprawiedliwienia. To utrudnia - lecz nie do końca uniemożliwia powstawanie anomii politycznej -  „porozumienia" elit politycznych ponad podziałami dla wspólnego uzgadniania usprawiedliwień i „korzystania z okazji" stwarzanych objęciem stanowisk rządowych i politycznych.


Silne i niezależne od ośrodków władzy politycznej media masowe, które nagłaśniają publicznie usprawiedliwienia polityków i odbierają im wiarygodność. Są w zasadzie jedynym czynnikiem kontrolującym rozwój anomii w elitach politycznych każdego demokratycznie urządzonego kraju, rozbrajają usprawiedliwienia uzgadniane ponad podziałami.
Wpływ mediów na anomię

Media są niezwykle ważnym czynnikiem powstrzymującym lub rozprzestrzeniającym anomię społeczną. Co należy zrobić, aby poprzez media przerywać proces uzgadniania usprawiedliwień? Najczęściej w mediach stosuje się dwie połączone ze sobą techniki działania spowodowanie „społecznej widzialności" czynu, orazkonfrontację poglądów ludzi uzgadniających usprawiedliwienia z tymi, którzy ich nie uzgodnili i nie mają ich za wiarygodne.

W obydwu przypadkach skuteczną strategią jest opis, a nie ocena i komentarz - obiektywne ukazywanie usprawiedliwień, a nie ocenianie, komentowanie okoliczności lub złych konsekwencji czynu, czyli tzw. moralizowanie. Moralizując sądzimy, że taki nagłośniony przykład powstrzyma innych. Błąd polega na założeniu, że zło bierze się z braku wiedzy o tym, co dobre. Ukazujemy więc zło, jakie wyrządził uczciwym klientom banku biznesmen, który łapówką „pomógł" sobie w staraniach o wielomilionowy kredyt na podstawie niepewnych zabezpieczeń i doprowadził tym bank do upadku. Tymczasem inny człowiek interesu, właśnie sposobiący się do dokonania podobnego czynu zawsze znajdzie jakieś szczegóły różniące go od opisanego przypadku i stwierdzi, że tamten rzeczywiście kradł, a on tylko chce „skorzystać z okazji". Złodziej nigdy nie rozpozna swojego portretu w podobiźnie innego złodzieja. Tylko usprawiedliwienia mają oni podobne - ujawnienie ich i podważenie wiarygodności odbierze im podobnym możność dalszego „uczciwego korzystania z okazji".

Skuteczność medialnego likwidowania anomii wynika z tego, że ludzie charakteryzują się „głupotą moralną" tylko w wąskich kręgach uzgadniających usprawiedliwienia. Ludzie spoza takiego kręgu bez trudu dostrzegają niewiarygodność usprawiedliwień i z oburzeniem reagują na ujawnione przez media niegodne zachowanie. W demokracji zawsze są jacyś „inni", którzy pewnych usprawiedliwień nie uzgodnili i gotowi są zaangażować się w ich zwalczanie. To dzięki ich reakcjom i działaniu - a nie moralizowaniem i naiwnym przekonywaniem polityków, że źle postępują - media mogą skutecznie ograniczać anomię. Niezależne media i etosowi dziennikarze tworzą klimat społeczny, w którym politycy nie mogą „korzystać z okazji", lecz tylko kraść. Dla większości ludzi - nie tylko dla polityków -  tworzy to barierę nie do pokonania, ponieważ potrzeba własnej godności jest nie mniej silnym motywem działania niż potrzeba korzyści.

Zwiększanie skuteczności medialnych kampanii antykorupcyjnych z punktu widzenia zarysowanych tutaj mechanizmów godnościowej regulacji zachowania wymaga ciągłego uzgadniania ze sobą dwóch strategii działania:

Tworzenia i podtrzymywania dysonansu godnościowego u „korzystających z okazji" polityków i urzędników,

Uniemożliwianie „biorącym" łatwej redukcji dysonansu godnościowego, poprzez rozbrajanie usprawiedliwień uzgadnianych w kręgach „towarzyskich", grupach pracowniczych, itp.

Stosowanie tylko jednej z tych strategii bez równoległego rozwijania drugiej pomniejsza skuteczność. W chwili obecnej w szczególności trzeba zwrócić uwagę na strategię drugą - rozbrajanie usprawiedliwień. Włożono wiele wysiłku w skuteczne wytworzenie dysonansu godnościowego poprzez nagłośnienie korupcji w mediach i pora jest teraz, aby zablokować najczęściej stosowane i najłatwiejsze sposoby jego redukcji. W przeciwnym przypadku ludzie stający w sytuacjach pokusy zawodowej i „biorący" zaczną „wymykać się" z niedogodnej psychologicznie sytuacji, uzgadniając i upowszechniając wśród siebie nowe usprawiedliwienia. Będą tanim kosztem redukować dysonanse, które zostały wytworzone na skalę społeczną z ogromnym wysiłkiem.

Media są niezwykle ważnym czynnikiem powstrzymującym lub rozprzestrzeniającym anomię społeczną. Co należy zrobić, aby poprzez media przerywać proces uzgadniania usprawiedliwień? Najczęściej w mediach stosuje się dwie połączone ze sobą techniki działania:spowodowanie „społecznej widzialności" czynu, oraz

konfrontację poglądów ludzi uzgadniających usprawiedliwienia z tymi, którzy ich nie uzgodnili i nie mają ich za wiarygodne.

W obydwu przypadkach skuteczną strategią jest opis, a nie ocena i komentarz - obiektywne ukazywanie usprawiedliwień, a nie ocenianie, komentowanie okoliczności lub złych konsekwencji czynu, czyli tzw. moralizowanie. Moralizując sądzimy, że taki nagłośniony przykład powstrzyma innych. Błąd polega na założeniu, że zło bierze się z braku wiedzy o tym, co dobre. Ukazujemy więc zło, jakie wyrządził uczciwym klientom banku biznesmen, który łapówką „pomógł" sobie w staraniach o wielomilionowy kredyt na podstawie niepewnych zabezpieczeń i doprowadził tym bank do upadku. Tymczasem inny człowiek interesu, właśnie sposobiący się do dokonania podobnego czynu zawsze znajdzie jakieś szczegóły różniące go od opisanego przypadku i stwierdzi, że tamten rzeczywiście kradł, a on tylko chce „skorzystać z okazji". Oszust nigdy nie rozpozna swojego portretu w podobiźnie innego oszusta. Tylko usprawiedliwienia mają oni podobne - ujawnienie ich i podważenie wiarygodności odbierze zainteresowanym możność dalszego „uczciwego korzystania z okazji".

Ogromna jest rola telewizji i prasy w tworzeniu wiarygodności usprawiedliwień - środki masowego przekazu łatwo je z zainteresowanymi „uzgadniają" i uwiarygadniają. Zagrożenia ze strony mass-mediów płyną głównie z dążenia do popularności i „podobania się" wszystkim, ważnego w epoce komercjalizacji. Skuteczne przeciwdziałanie anomii społecznej - pozbawianie wiarygodności szeroko przyjętych usprawiedliwień - prowadzi do irytacji i złości u zainteresowanych. Jeśli zainteresowanych utrzymaniem usprawiedliwień jest wielu lub jeśli są to ludzie i środowiska wpływowe, komercyjne media z oczywistych względów nie podejmą się takiego zadania. Media masowe mają także inne ograniczenia wynikające z praw rządzących ich odbiorem i dynamiką małych grup tworzących podkultury usprawiedliwień, stąd nie do każdego przypadku przerywania usprawiedliwień można ich użyć.

Skuteczność działania medialnego osiągnąć można wówczas, gdy uwzględnia ono pewną psychologiczną prawidłowość mówiącą, że ludzie, którzy w wąskim gronie uzgodnili usprawiedliwienia dla pewnych uczynków, „nie widzą" ich małej społecznej wiarygodności, nie widzą także negatywnego znaczenia samych uczynków. To, co oczywiste dla tych, którzy nie uzgodnili usprawiedliwień, dla ludzi z kręgu podkultury usprawiedliwień jest niedostrzegalne, a negatywny osąd swojego postępowania mają za uprzedzenie, nieznajomość tematu, itp. Media podważając wiarygodność usprawiedliwień w części tylko dotrą do osób uczestniczących w ich uzgadnianiu. Taki przekaz będzie przekonywujący przede wszystkim dla osób spoza tego kręgu. Gdy istnieją jacyś „inni", mający na grupę realny wpływ i gotowi zaangażować się w przerwanie procesu uzgadniania usprawiedliwień, działając za ich pośrednictwem można skutecznie odebrać wiarygodność usprawiedliwieniom grupowym. Media na jeden ważny sposób ograniczać mogą anomię - tworząc społeczny klimat, w którym trudno będzie podtrzymywać proces społecznego uzgadniania usprawiedliwień. Jeśli z uporem i konsekwencją zaczną konfrontować ludzi z ich uczynkami będą oni wprawdzie mogli dalej „korzystać z okazji", ale nie będą już mogli sami wierzyć, że jest to zupełnie w porządku. Dla większości ludzi tworzy to barierę nie do pokonania, ponieważ potrzeba własnej godności jest nie mniej silnym motywem działania niż potrzeba korzyści.

Konkluzje praktyczne dla działań medialnych

Zwiększanie skuteczności medialnych kampanii antykorupcyjnych z punktu widzenia zarysowanych tutaj mechanizmów godnościowej regulacji zachowania wymaga ciągłego uzgadniania ze sobą dwóch strategii działania:

Tworzenia i podtrzymywania dysonansu godnościowego u biorących drobne wziątki, poprzez docieranie do nich z komunikatami o korupcji, jej szkodliwości, społecznym potępieniu tego typu zachowań. Taką strategię można nazwać nasilaniem społecznej widzialności korupcji, jej dobrym przykładem są działania Programu Antykorupcyjnego Fundacji Batorego, kierowanego przez Grażynę Kopińską.

Uniemożliwianie „biorącym" łatwej redukcji dysonansu godnościowego poprzez rozbrajanie usprawiedliwień uzgadnianych społecznie w małych grupach koleżeńsko - pracowniczych lub utrwalonych w kulturowych wzorach zachowania.

Stosowanie tylko jednej z tych strategii bez równoległego rozwijania drugiej pomniejsza skuteczność. W chwili obecnej w szczególności trzeba zwrócić uwagę na strategię drugą - rozbrajanie usprawiedliwień. Włożono wiele wysiłku w skuteczne wytworzenie dysonansu godnościowego poprzez nagłośnienie korupcji w mediach i pora jest teraz, aby zablokować najczęściej stosowane i najłatwiejsze sposoby jego redukcji.

Powrót do normalności wiedzie przede wszystkim poprzez rozwój samorządności lokalnej i regionalnej - nie ma lepszej metody rozwijania poczucia podmiotowości, uczenia się samodzielności i odpowiedzialności niż rozwinięty system samorządowy, gdzie rola państwa jest bardzo ograniczona. Państwo opiekuńcze z rozbudowanym aparatem urzędniczym utrwala postawy bezradności, niesamodzielności i podział „my - oni". Główny jednak problem leży w postawach ludzi, a nie w systemie. Konia można doprowadzić do wodopoju, lecz nie można nakazać mu pić - homo sovieticus nie widzi żadnego sensu w uczestnictwie we wspólnotach politycznych wartych tego miana. Zawsze uczestniczył w klikach, sitwach, miał „kolesiów" -  na to podobieństwo będzie starał się uformować swoją partię lub partyjkę polityczną i tak działał. Integracja Polski z Unią wydaje się najlepszym katalizatorem przyspieszającym proces obumierania anomia sovietica w świadomości społecznej oraz powrotu do polityki i do zakładu pracy tradycyjnych wartości - rzetelności, profesjonalizmu, odpowiedzialności, uczciwości. Oddziaływanie na świadomość społeczną dobrze przemyślanymi socjotechnikami  przywraca wartościom właściwe miejsce w praktyce społecznej, politycznej i gospodarczej. Zacząć trzeba od wprowadzenia ich w zarządzanie pracą i sam proces pracy, na który najłatwiej wywierać zorganizowany wpływ. Następnym krokiem powinno być zajęcie się anomią polityczną i podkulturą usprawiedliwień naszej elity politycznej.

Sytuacje upokorzenia

Na co dzień człowiek doświadcza wolności jako możliwości dokonywania wyborów zachowania zgodnych z tym, co uważa za słuszne, wartościowe i sensowne, bez płacenia za to odczuwalną dolegliwością. W sytuacjach  upokorzenia człowiek traci większość tej wolności, którą posiada w sytuacjach pokusy. Sytuacje upokorzenia stanowią swoistą, kwalifikowaną postać sytuacji pokusy i charakteryzują się dwoma właściwościami:

Kara grozi w nich za zachowanie zgodne z osobiście cenioną wartością. Są one z tego punktu widzenia swoistym przeciwieństwem omówionych dalej sytuacji kontroli społecznej, w których kara grozi za sięgnięcie po korzyść.

Uniknięcie tej kary - połączone ewentualnie z jakimiś korzyściami - wymaga wyparcia się wartości osobiście cenionej, wyraźne jej zaprzeczenie słowami lub zachowaniem.

Podobnie jak w sytuacjach pokusy, istnieje więc konieczność dokonania alternatywnego wyboru - albo korzyść, albo wartość i godność, a trzeciej możliwości brakuje. Obstawanie przy wartościach jest dolegliwe, a sięgniecie po korzyści jest tożsame z zaparciem się siebie. Zachowanie godne - lub inaczej mówiąc zgodne z osobiście cenionymi wartościami - wymaga od nas  wtedy cywilnej odwagi, a pójście na tzw. „kompromis" odbiera nam godność i upokarza. Nie ma tutaj prawie żadnego marginesu manewru na tworzenie wiarygodnych racjonalizacji i usprawiedliwień, dlatego odstąpienie od wartości jest bardzo bolesne. Sytuacja upokorzenia jest ciężką próbą i wyjść z niej z godnością jest znacznie trudniej, niż z sytuacji pokusy. Wymaga to heroizmu, jeśli upokorzenie jest dostatecznie głębokie. Człowiek podlizujący się i prawiący komplementy głupiemu, despotycznemu i lubiącemu pochlebstwa szefowi ze strachu przed utratą pracy - to ilustracja sytuacji pracowniczego upokorzenia, spotykanej w życiu codziennym.

O „głębokości upokorzenia" - stopniu deprywacji potrzeby godności - decydują cztery właściwości sytuacji upokorzenia:

Miejsce zagrożonej karą wartości w hierarchii godnościowej - jej znaczenie dla poczucia godności człowieka,

Sposób zaprzeczenia cenionej osobiście wartości, wymagany przez opresora, który zawęża lub poszerza margines dla stosowania usprawiedliwień,

Wielkość straty za zachowanie zgodne z wartością, będąca kombinacją kary za czyn godny i nagrody za niegodny,

Ilość nakładających się na siebie upokorzeń,

Z historii znamy przykład zachowania się dwóch uczonych w sytuacji upokorzenia. Giordano Bruno i Galileusz odkryli, że Ziemia jest okrągła i zgodnie z etosem ceniącego prawdę uczonego ogłosili to innym. Władza ówczesna jednak uznała, że może to spowodować społeczne zaburzenia i niepokoje, jest niezgodne z oficjalnie przyjętymi poglądami i nakazała im publicznie odwołać tę tezę. Odmowa groziła stosem, zaś za uległość zaproponowano im nie tylko odstąpienie od kary, lecz nawet dotację na kontynuację badań, byle tylko ich wyników innym nie ogłaszali. Bruno poszedł na stos, a Galileusz na „kompromis"[1]. Odwołał publicznie swoje poglądy i dożył późnej starości. Prowadził dalej badania w laboratorium, lecz już ich nie ogłaszał. Do końca życia w pamiętnikach powracał jednak do tego wyboru, szukając dlań usprawiedliwień. Innym znanym przykładem jest święty Piotr, który ze strachu zaparł się Chrystusa - i zapłakał.

W sytuacji upokorzenia postępek godny przestaje być czymś naturalnym, dostępnym w codziennym doświadczeniu i staje się wyborem heroicznym, na który przeciętnego człowieka nie stać. To boli, bo uległość władzy powoduje, że spada poczucie własnej wartości i godności. Dzieje się tak na skutek tego samego dysonansu, który powstaje w sytuacjach pokusy, gdy sięgamy po niegodną korzyść. Jest on jednak silniejszy i silniej przez to odczuwana jest potrzeba wiarygodnych usprawiedliwień. Łatwiej przez to są one uzgadniane w grupach ludzi wspólnie przeżywających podobne sytuacje upokorzenia. Uwaga koncentruje się wtedy nie na wartościach, lecz na tym, kiedy i dlaczego można od nich odstąpić. Bezpośrednim skutkiem sytuacji upokorzenia jest więc wzrost ilości uzgodnionych i wiarygodnych usprawiedliwień i tym samym wzrost anomii społecznej. Na dłuższą metę powoduje to także wzrost anomii osobistej poprzez przejęcie i utrwalenie się w przekonaniach poszczególnych ludzi  usprawiedliwień społecznie uzgodnionych.

Władza nad innymi

Sytuację upokorzenia stworzyć można drugiemu wówczas, gdy ma się nad nim władzę.  „Władza nad drugim" zależy od trzech czynników:

Kontroli nad jakiś „dobrem rzadkim", do którego drugiemu trudno jest znaleźć alternatywny dostęp.

Użyteczności dobra dla drugiego.

Uznaniowości decyzji o przyznaniu lub odmowie dostępu do tego dobra.

Iloczyn tych trzech czynników określa stopień posiadanej władzy nad innymi lub jej podlegania. Wystarczy, że jeden czynnik jest bliski zera i cała władza nad drugim znika. Każdy, kto władzę posiada czyjejś władzy podlega - władza zawsze pociąga za sobą jakąś podległość. Patrząc od tej strony uczestniczenie we władzy tworzy dwie wzajemnie się uzupełniające role społeczne:sprawowania władzy nad innymi, podlegania władzy innych.

Upokorzenia doświadczane w roli poddanego władzy są często odreagowywane w roli sprawującego władzę. Jeśli uczestnictwo we władzy jest liczne, na skalę masową pojawiają się wzajemne agresje polegające na wykorzystywaniu posiadanej cząstki władzy do upokorzenia drugiego i odzyskania w ten sposób części utraconej godności. W PRL-u nawet dozorcy „rządzili" w swoich budynkach, a panienki z okienka pocztowego sprawowały władzę nad petentami.

Marek Kosewski " Ludzie w sytuacjach pokusy i upokorzenia ".

(fragmenty)

II Poza godnością i rozsądkiem.

1. Psychologiczne reakcje obronne na nacisk sytuacji więziennej.

Analizując uprzednio problem podkultury w zakładzie dla młodocianych

zaobserwowałem rozbieżność między kodeksem więziennych norm podkulturowych

rysującym „idealny” wzór więźnia, a zasadami funkcjonowania społeczności więziennej

odnoszącymi się do rzeczywistych zachowań. Zauważyłem częste krzywdzenie słabszych

i agresję skazanych, podnoszące społeczny prestiż jednych oraz prowadzące do

wykorzystywania innych - zamiast solidarności i wzajemnego wsparcia; współpracę z

administracją w wielu płaszczyznach - zamiast deklarowanej do niej wrogości; małą

spójność, wynikającą z konieczności wspólnego przeciwstawienia się opresyjnej sytuacji,

a nie ze wzajemnej atrakcyjności skazanych i chęci przebywania ze sobą.

Zachowanie więźniów w zakładzie dla młodocianych charakteryzuje więc stała

rozbieżność z cenionymi przez nich wartościami.

Szukając zrozumienia autor oparł się na poglądzie Clemmera (1940), że istotą

procesów psychofizycznych zachodzących za murami więzienia jest prizonizacja, tzn.

asymilacja podkulturowych norm i wzorców zachowania.

Czym jest prizonizacja? Według M. Heffernan ( 1972 ) opierającej się na

parsonowskiej koncepcji systemu społecznego, jest to adaptacja do spotykanej przez

więźnia sytuacji więziennej.. W tym rozumieniu sieć ról społecznych pełnionych przez

jednostkę wiąże jednostkowe cele i wartości z celami i normami systemu społecznego jako

całości.. Stąd ponieważ deprywacje są podobne w każdym więzieniu, także i sposoby

prizonizacji są do siebie podobne.

Adaptację stanowi więc w jednostkowym przypadku zaakceptowanie przez więźnia

wymagań związanych z podkulturowymi rolami, normami i wartościami.. Nie można

wszystkiego określać przez wpływ sytuacji więziennej. Wiele zależy też chyba od tego

jakiego typu wzorce podkultury przestępczej wnosi ze sobą więzień do zakładu.

Trudno badać stopień asymilacji metodami typu ; kwestionariusze osobowe, testy

projekcyjne, lub nawet kliniczno psychiatryczny wywiad.

Historyjki .

1. Po ostatnim transporcie doszło do wojny między dwoma nowymi a resztą celi.

Kiedy Wąsik ogłosił spacer, przybastowali na chwilę. W czasie spaceru ktoś rzucił na dół

do nowo przybyłych 2 paczki papierosów. Wąsik nie zauważył kto je podniósł, więc

zapowiedział, że przerwie spacer, jeśli nie znajdzie się winowajca. Nikt nawet na to okiem

nie mrugnął, więc kazał wszystkim wracać pod celę.

- Więźniowie mogą mieć swoje porachunki, lecz są solidarni, gdy nastaje na nich

strażnik.

2. Stasiek Wariat pochodził ze swoje ze starej rodziny złodziejskiej i jego opinie

liczyły się w środowisku więziennym. Wariat pilnował zawsze, aby jak najwięcej ludzi

dowiedziało się o krzywościach człowieka, który u niego podpadł. Każdy początkujący

młodzieniaszek spod wspólnej celi, który miał wypiski i paczki, a który nie kwapił się do

herbatnikowania z Wariatem, wcześniej czy później nabawiał się krzywości. Wybierali więc

herbatnikowanie, bo bali się mu podpaść. Dlatego Wariatowi żyło się niekiepsko, mimo że

nie dostawał z domu paczek ani pieniędzy.

- Jest bowiem taki zwyczaj, że człowiek, który zdobył znaczenie, korzysta z tego dla

siebie.

3. Stary recydywista Bomba był szanowany zarówno przez złodziei, jak i

administrację więzienną. Bomba pilnował, aby zawsze był spokój i wykonana norma pracy.

Dlatego więźniowie mogli wypić, skombinować czaj lub wysłać gryps do rodziny, a

jednocześnie zawsze wychodzili na telewizję, dostawali dodatkowe talony na paczkę i

wypiskę.

Kiedyś mały małolatek podjął próbę ucieczki. Bomba wywąchał jakoś całą sprawą i

załatwił małolata na krótko. Kazał mu zgłosić się do wychowawcy i prosić o przeniesienie

do innej grupy. Małolat musiał posłuchać - wszyscy byli przeciw niemu. Dzięki takim

rządom więźniowie mogli kombinować różne zakazane owoce, a strażnicy zbierali

pochwały od naczelnika za wzorowe prowadzenie grupy.

- Więźniowie i strażnicy mogą się ze sobą dogadać z korzyścią dla jednych i

drugich.

4. Do karnej celi, gdzie siedzieli sami wojownicy z prawdziwego zdarzenia, trafił

chłopak, który, wszystkim ustępował z drogi, wszystkich słuchał, bał się niemal oddychać.

Na sam jego widok swędziały każdego garści. Dlatego - zanim zdołał rozpakować majdan

- siedział pod łóżkiem i stamtąd recytował swój życiorys. Nie miał prawa bez zezwolenia

rozmawiać, jeść czy spacerować po celi.

- Ludzie w celi potraktowali go zgodnie ze zwyczajem, że jeśli ktoś nie potrafi

wojować, musi słuchać innych.

Można zasadnie przewidywać, że na stopień akceptacji norm podkultury więziennej mogą

wpływać następujące czynniki: długość pobytu w zakładzie po ostatnim aresztowaniu,

uprzednie doświadczenie więzienne, oraz wysokość otrzymanego wyroku.

Badania wykazały , że pojęcie prionizacji mające za cel opisanie sytuację człowieka

odbywającego karę więcej miesza niż wyjaśnia.

Nie można bowiem jednym terminem objąć różnych skomplikowanych, procesów i

zjawisk psychospołecznych zachodzącym w zakładzie zamkniętym. - obronnej rytualizacji

grypserów, kompromisowych rozwiązań fest ludzi czy też anomijnego rozregulowania

multirecydywistów.

Samo zaś przyswajanie sobie wartości podkulturowych wydaje się zjawiskiem mało

znaczącym psychologicznie. - są one bowiem w swej istocie podobne przecież do

elementarnych wartości naszej kultury.

Szukając innych podstaw teoretycznych przyjąłem koncepcję redukcji dysonansu

moralnego w sytuacji pokusy. Swoistym novum jest wszakże wprowadzenie pojęcia

sytuacji 'upokorzenia" jako pewnego konceptu opisującego sytuację człowieka

umieszczonego w więzieniu.

Sytuacja upokorzenia jest to sytuacja sprzyjająca pojawieniu się czynności

anomijnych, różna wszakże od sytuacji pokusy. W sytuacji pokusy mamy do czynienia z

rzeczywistą możliwością wyboru korzyści lub wartości, podczas gdy w sytuacji

upokorzenia swoboda wyboru znika na skutek działającej kary za wybór cenionej wartości.

Sytuacja upokorzenia stanowi ciężką próbę, z której tylko niewielu udaje się wyjść

bez szwanku. Z reguły człowiek idzie na pewien kompromis z wymogami sytuacji -

heroizmu nie od każdego można wymagać. ( por los Giordana Bruna i Galileusza ).

W codziennym życiu często spotykamy się z sytuacjami wymagającymi od nas tzw.

cywilnej odwagi, a kompromis jest wówczas upokarzający. Taki kompromis wymaga

uruchomienia pewnych mechanizmów obronnych, chroniących poczucie własnej godności

i wartości. Są one dokładnie takie same jak te, które uruchamiane są sytuacją pokusy,

dzieje się to jednak ze znacznie większą intensywnością. Jeżeli człowiek dostatecznie

długo znajduje się w sytuacji upokorzenia utrwalają się w nim pewne przekonania

pozwalające mu chronić integralność osobowości i poczucie godności. Jeśli dotyczy to

większej grupy ludzi jednocześnie wówczas przekonania takie upowszechniają się,

tworząc ważny element wytworzonej przez nich podkultury.. Taka podkultura niesie ze

sobą nie tylko wartości pobudzające do działań godnych, lecz także pewne wzorce

usprawiedliwiań, neutralizujące wpływ wartości na zachowanie człowieka. W efekcie

sytuacja upokorzenia powoduje więc to, co nazwaliśmy anomią, czyli stan, w którym

wartości i normy społeczne są uznane lecz nie są przestrzegane.

W OBRONIE WŁASNEGO CZŁOWIECZEŃSTWA

Każda instytucja karna jest z założenia dolegliwością w ocenia więźnia

niezasłużoną, nieludzką i stanowiącą zemstę.

Opresorami są dla więźnia wrogie mu społeczeństwo, niesprawiedliwe prawo i

strażnicy wprowadzający je w życie. Wrogość do nich, odrzucenie wszelkiej współpracy,

którą trafniej nazwać w takim wypadku kolaboracją, jest warunkiem utrzymania własnej

godności, obrony swojego 'człowieczeństwa'.

Patologia sytuacji powoduje, że to, co subiektywnie jest przez nich odczuwane jako

wartość, w społecznej ocenie stanowi zaprzeczenie tych wartości.. Jednak istota sprawy

pozostaje wspólna wszystkim ludziom: warunkiem zachowania godności i wartości

pozostaje zachowanie subiektywnie zgodne z cenionymi wartościami.

WARTOŚCI I NORMY TWORZĄCE GODNOŚĆ CZŁOWIEKA W WIĘZIENIU

Kulturotwórczą rolę w zakładzie dla młodocianych przestępców stanowią git-ludzie i

fest-ludzie, stanowiący dwie rywalizujące ze sobą organizacje społeczne. Aby być

w więzieniu człowiekiem, trzeba odznaczać się trzema głównymi przymiotami własnymi:

mieć honor (godność), być twardym oraz lojalnym.

Dla festów i gitów wartością naczelną jest honor i godność własna. Świadectwem

posiadania honoru jest przynależność do grupy - stąd poszkodowanie kogoś oznacza

poszkodowanie go na honorze poprzez wykluczenie z grupy.

Drugą wartością wspólna jest twardość, Dla git ludzi sprawdzianem jest także

zdolność do popełnienia samouszkodzenia - im bardziej spektakularne tym lepiej.

W grę wchodzi także konfrontacja z administracją, niewielu to czyni lecz jeśli już, to

mogą liczyć na solidarność grupy. Gitowcy deklarują przyjaźń po wyjściu, wspólną walkę z

niesprawiedliwością. Rzadko dotrzymują słowa.

Filozofia życiowa git-ludzi jest typowo faszystowska. Do ludzi zaliczają tylko siebiereszta

należy do gorszych kategorii o różnych stopniach,

Trzecią cenioną wartością jest solidarność. Ograniczona do członków własnej grupy

ujawnia się podczas jakiegoś zagrożenia z zewnątrz. - administracja więzienna, klawisze

etc.) fest-ludzie, a dla fest ludzi wyłącznie gitowcy.

Normy grupowe nakazują git-ludziom solidarne wystąpienie, jeżeli ktoś z nich podjął

ryzyko konfrontacji z administracji. Tego typu solidarności nie oczekują od siebie fest

ludzie. Wybrali oni przecież tę grupę jako mniejsze zło, racjonalnie kalkulując to sobie jako

sposób na przetrwanie trudnego okresu. W tym przetrwaniu przeszkadzają gitowcy i

dlatego należy ich szykanować i zwalczać.

Tu się ujawnia charakterystyczna wartość dla fest ludzi - zaradność życiowa

wywiedziona za znaczenia obiegowych mniemań - dosyć szeroko rozpowszechniona poza

więzieniem. Z założenia grupa festów jest grupą półpierwotną, której cele nie sięgają poza

pobyt w więzieniu.

Fest ludzie nie mają poczucia krzywdy wyrządzonej im przez sąd itp. Popełnianie

przestępstw jest głupotą, ponieważ są one nieopłacalne, jeszcze większą głupotą jest dać

się złapać. Swoją głupotą zasłużyli na swój los. Teraz przyszli już po rozum do głowy itd.

Z administracją należy współpracować, ponieważ pomaga to w przetrwaniu, lecz

we współpracy tej nie należy się posuwać zbyt daleko, aby nie naruszyć więziennej

solidarności.

Opisane wyżej wartości znajdują swoją realizację w wymaganiach normatywnych

przekazywanych w podkulturach.

Normy rytualne, wywodzące się z gitowskich rytualnych zwyczajów w większości

zostały uznane przez festów jednak ich przestrzeganie i łamanie nie ma takiego ostrego

zabarwienia emocjonalnego.

Racjonalizacją tych wszystkich norm, mających rytualny charakter, jest magiczna

koncepcja czystości, którą można utracić poprzez wymówienie brudnego słowa

( przykaleczenie), wykonanie określonego zakazanego gestu lub też przez dotyk i

przyjęcie przez to na siebie brudu moralnego z przeciwstawnej grupy. Git-człowiek

wyobraża sobie że nieczystość przenosi się tak, jak pewna substancja lub bakterie,

stanowi materialną wrogą siłę korodującą morale, honor i godność człowieka. Dlatego

więc ten kto sprowadzi ją na siebie choćby przez nieuwagę, traci godność i honor, stając

się zdolnym do każdej podłości.

NORMY FUNKCJONALNE

Normy funkcjonalne wspólne git-ludziom i fest-ludziom dają się ująć w osiem

wymagań:

1) Należy słuchać poleceń wyżej postawionych w hierarchii grupowej.

2) Nie wolno ubliżać i bluzgać członkowi swojej grupy.

3) Należy się dzielić żywnością ze swoimi.

4) Nie wolno kraść w obrębie własnej grupy.

5) nie wolno kłamać jw..

6) Nie wolno samotnie i bez wezwania chodzić na rozmowę do wychowawcy lub

działu ochrony.

7) Nie wolno skarżyć administracji na nikogo ze swojej grupy.

8) Nie wolno nigdy okazywać lęku, a żadnej zaczepki pozostawić bez agresywnej

odpowiedzi.

Normy Specyficzne :

a) dla git-ludzi -pogarda dla przywilejów danych przez administrację, łącznie z

obietnicą przedterminowego zwolnienia

- pomagać git-człowiekowi gdy występuje przeciw niemu administracja

- materialna pomoc dla tych których ukarano dyscyplinarnie

- zawsze stawać do bójki po stronie człowieka z własnej grupy

- nie wolno zakładać spraw karnych przeciw współwięźniom ( chyba, że git poniósł

znaczne szkody na skutek pobicia go przez festów;

- nie wolno przyjąć do gitów kogoś kto przez ponad dwa lata należał do festów

- wykluczenie poprzez nabluzganie nie jest ostateczne i może zostać cofnięte

decyzją mąciciela ostatniego szczebla, który określa rytualny sposób naprostowania

krzywości

-

Normy fest-ludzi :

- w pierwszym rzędzie dbać o interes i być lojalnym wobec własnej, małej grupy

koleżeńskiej

- należy pomagać w kłopotach innym festom ( materialnie stanąć w ich obronie ).

Kłopoty te muszą być jednak niezawinione przez festa - nie pomaga się tym, którzy

narazili się grupie lub też nie mają słuszności.

- wykluczenie z grupy festów jest zawsze ostateczne i przekreśla możliwości

powrotu do niej.

NORMY KORZYSTNE

To te normy podkultur więziennych które generalnie są korzystne dla administracji.

Obowiązują one w zasadzie wyłącznie festów i stanowią ukonkretnienie wymagań

wynikających z posiadanej przez nich cnoty zaradności. Przestrzeganie tych norm stanowi

warunek dopuszczenia więźnia do korzyści kontrolowanych przez administrację.

Wspólne festom i gitom jest tylko jedne wymaganie ;

- nie wolno robić zwarcia w głośniku i w gniazdku sieci elektrycznej

Normy festów:

- należy pomagać administracji w utrzymaniu minimum spokoju, porządku i

dyscypliny na oddziale.

- nie wolno mącić, tzn. zakłócać biegu spraw w zakładzie, przeszkadzać

administracji w rutynowych obowiązkach i tym przeszkadza kolegom w robieniu interesów

- grzeczność wobec funkcjonariuszy

- nie wolno odmawiać nauki i zakładzie

- nie wolno dokonywać samookaleczeń

- nie krzyczeć przez okno

- nie wolno wykonywać więziennych tatuaży przed upływem jednego roku ( jest to

czas na przemyślenie stanowiska ).

Podsumowując git-ludzie posiadają normy, które są funkcjonalne dla grupy

poddanej wrogiemu, bezpośredniemu naciskowi, przede wszystkim ze strony

administracji, i nastawiającej się na konfrontację i walkę z wrogim otoczeniem.

Fest-ludzie natomiast reprezentują podkulturę kompromisu, a nie konfrontacji,

opartą na racjonalnym modelu urządzenia się, przy zachowaniu niezbędnego marginesu

niezależności, pozwalającej na podtrzymanie poczucia własnej godności

(...)

Według mojego rozumienia przestępstwo to czyn niezgodny z osobiście cenionymi

elementarnymi wartościami moralnymi i jednocześnie ścigany prawnie. Do czynu tego

dochodzi w sytuacji pokusy, w której ujawnia się dysfunkcja wewnętrznych regulatorów

postępowania, tzw. standartów wartości. Dysfunkcji tej są winne usprawiedliwienia,

redukujący dysonans moralny.

Po to, aby zresocjalizować przestępcę, należy tym regulatorom przywrócić ich moc,

tj. zlikwidować usprawiedliwienia poprzez podważenie ich subiektywnej wiarygodności. W

ten sposób przy innych czynnikach niezmienionych - można zwiększyć zdolność jednostki

do stanowienia o swym postępowaniu zgodnie z wymogami życia społecznego, do

pożądanego społecznie zachowania w sytuacji pokusy.

Cóż jednak dzieje się w rzeczywistości?

- Umieszczamy więźniów w sytuacji upokorzenia. Regulamin więzienny nie

przewiduje żadnej dla więźnia autonomii, lecz tylko rolę przedmiotu manipulacji ze strony

personelu kontrolującego korzyści i udzielającego ich w nagrodę za zachowania posłuszne

Część więźniów wybiera korzyści zamiast dolegliwego buntu w obronie własnej

autonomii i poczucia wartości. Aby jednak to uczynić muszą uruchomić obronne

mechanizmy chroniące poczucie godności tzn. musza znaleźć wiarygodne

usprawiedliwienie wyborów korzystnych, choć sprzecznych z cenionymi wartościami W ten

sposób sytuacja stwarzana przez zakład karny nasila usprawiedliwienia i zwiększa ich

wiarygodność, zamiast odwrotnie.

Te sposoby radzenia sobie przechodzą zresztą swoista ewolucję.

W okresie nieletniości i w wieku dorastania młodzi chłopcy chronią swą autonomię i

poczucie własnej wartości przez spełnianie rytualnych wymagań grypserki.

Na końcu tej drogi w zakładzie karnym dla wielokrotnych recydywistów regulacja

wartościowa przestała w ogóle znaczyć cokolwiek wskutek rozbudowanego systemu

przekonań usprawiedliwiających każde korzystne odstępstwo od wartości. Mamy tu do

czynienia za stanem anomii osobowości, a zachowanie jednostki rządzone jest tylko

regulacja opartą na bilansie strat i korzyści.. Człowiek który opuszcza zakład karny w

sytuacji anomii osobowościowej nie jest zdolny do właściwej regulacji swego

postępowania w sytuacjach pokusy. Przy najbliższej więc okazji usiłuje z niej skorzystać- i

szybko z powrotem trafia w tryby wymiaru sprawiedliwości.

Droga więziennej demoralizacji wiedzie od rytualizacji zachowania obserwowanej u

nieletnich i młodocianych grypserów, aż do anomii osobowościowej, będącej rzeczywistym

stanem demoralizacji, w którym regulatory moralne uwzględniające dobro innych ) utraciły

zdolność wpływania na zachowanie jednostki.

Dla młodocianego grypsera hierarchia wartości może wyglądać tak :

1. honor grypsu, czyli interes grypsujących

2) interesy grupy w celi

3) interesy grypy waflującej

4) interes własny.

Dla wieloletniego recydywisty hierarchia ta wygląda odwrotnie.

Proces dojrzewania przestępczego zachodzi często w warunkach, w których

jednostka dokonuje z powodzeniem przestępstw - głównie kradzieży - bez żadnych

skutków prawnych i społecznych. Powodzenie takie kształtuje podatność na przyjmowanie

usprawiedliwień, szczególnie wówczas gdy są one jeszcze wzmacniane przez

grupę. Ujawnienie i napiętnowanie za zły czyn powoduje radykalne zmniejszenie

marginesu manewru, jaki miał podmiot przy rozważaniu problemu relacji swoich czynów

do cenionych wartości. Napiętnowanie nie pozwala mu już teraz mieć obydwu rzeczy

naraz : poczucia że jest moralnie dobrym, i korzyści ze złych zachowań. Ujawnienie i

napiętnowanie powodują więc spadek wiarygodności stosowanych dotąd usprawiedliwień



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anomia pracownicza, Psychologia
Psychologia wykład 1 Stres i radzenie sobie z nim zjazd B
Psycholgia wychowawcza W2
Broń Psychotroniczna
Psychologia katastrof
Metody i cele badawcze w psychologii
Wstęp do psychopatologii zaburzenia osobowosci materiały
02metody badawcze psychologii spolecznej2id 4074 ppt
ustawa o zawodzie psychologa
Psychologia rozwojowa 1
Praca psychoterapeutyczna z DDA wykład SWPS
Medyczne i psychologiczne skutki aktów terroru
Psychologiczne Podstawy Edukacji 1

więcej podobnych podstron